CZĘŚĆ I

ANGLIA I FRANCJA 1650 – 1651

ROZDZIAŁ 1

– Nienawidzę pana Cromwella i jego Okrągłogłowych! – obwieściła zuchwale lady Autumn Leslie. – Dzięki niemu ani w Anglii, ani w Szkocji nie można się już zabawić!

– Autumn! Do diaska! Ile razy cię ostrzegałem, żebyś trzymała język za zębami? – rzucił poirytowany Charles Stuart, książę Lundy.

– Och, Charlie, a kto prócz służby może mnie usłyszeć? – zapytała nieustępliwie.

– W dzisiejszych czasach nie każdemu służącemu można ufać – odparł cicho książę. – Już nic nie jest takie jak było. – Nie jesteśmy w Glenkirk, gdzie ludzie są przede wszystkim lojalni wobec twego ojca, a dopiero potem wobec kraju. Pewnego dnia król wróci na tron, ale do tej pory musimy być dyskretni. Musisz pamiętać, siostrzyczko, kim byli mój ojciec i mój wuj, król Karol, niech Bóg ma jego duszę w opiece. Pamiętaj, że choć nie jestem w prostej linii pretendentem do tronu, to jednak nazywam się Stuart. Cromwell i jego poplecznicy nigdy mi nie zaufają i słusznie, ale muszę chronić rodzinę do czasu, kiedy to szaleństwo się skończy i mój kuzyn, Karol II wróci do Anglii, by zaprowadzić pokój.

– Ale co mamy robić do tego czasu? – zapytała Autumn. – Ci purytanie to straszni ludzie, Charlie. Swoimi edyktami zabraniają zabawy. Żadnych tańców! Nie wolno grać w kule! Zabronili majowych festynów! Nie obchodzą Bożego Narodzenia! Zabraniają wszystkiego, co sprawia przyjemność i daje szczęście. Obawiam się, że w Szkocji jest tak samo. Gdy tylko znajdę się znów w Glenkirk, będzie trochę lepiej, zwłaszcza gdy nadejdzie zima i nikt nie będzie mógł sprawdzić, co robimy. Papa nie baczy na zwolenników Kowenantu i ich smętne zakazy. Jak sądzisz, kiedy będę mogła wrócić do domu?

Książę potrząsnął głową.

– Nie wiem, Autumn. Kuzyn Karol objął tron Szkocji. Między nim a Cromwellem toczy się teraz wojna. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, kiedy będziesz mogła bezpiecznie ruszyć na północ. Nie jesteś szczęśliwa w Queen's Malvern?

– Bardzo mi się tu podoba – odparła Autumn. – Zawsze mi się podobało.

– Więc dlaczego tak niecierpliwie oczekujesz powrotu?

– Charlie! W przyszłym miesiącu skończę dziewiętnaście lat – jęknęła Autumn. – Nie jestem mężatką, nie mam nawet narzeczonego. Nikt się o mnie nie stara. Jestem w równie złym położeniu, co swego czasu nasza siostra Fortune. Może nawet gorszym. Ona przynajmniej miała szansę znaleźć męża. A ja? Kogo znajdę sobie pośród tego bałaganu? Dwór królewski nie istnieje, nawet dla rodzinnych przyjęć Parlament ograniczył liczbę gości. Jak w tej sytuacji zdołam znaleźć męża, nim się zestarzeję?

– Dziewiętnaście lat to jeszcze nie staropanieństwo – zaśmiał się, ujął jej dłoń i ucałował. – Jesteś piękną dziewczyną, siostrzyczko, i pewnego dnia jakiś mężczyzna skradnie ci serce, sprawiając, że papa i twoi bracia pozielenieją ze złości.

– Chciałabym być tego równie pewna co ty, Charlie – odparła Autumn i westchnęła ciężko. – Bess miała szesnaście lat, kiedy ją poślubiłeś, Rosamunda siedemnaście, gdy wyszła za naszego brata Henry'ego. Jestem już stara! Niedługo skończę dziewiętnaście lat, a nikt się o mnie nie stara i wcale się na to nie zanosi. Nienawidzę pana Cromwella!

Charles Fryderyk Stuart nie zdołał powstrzymać śmiechu. Rozpacz jego młodszej siostry wydała mu się niezwykle urocza. Mimo wszystko wiedział, że dziewczyna ma trochę racji. Obecnie trudno było znaleźć okazję do przebywania w towarzystwie, w którym córka księcia mogłaby znaleźć odpowiedniego męża. Wielu mężczyzn chętnie poślubiłoby Autumn dla jej urody i majątku, nie zważając na jej wiek, ale w ich rodzinie córki miały przywilej wychodzenia za mąż z miłości. Autumn z pewnością powinna mieć takie same szanse na znalezienie małżonka jak jej starsze siostry.

– Matka będzie wiedziała, co robić – pocieszał.

– Jeśli kiedykolwiek wrócę do Glenkirk – odparła ponuro.

– Plotka głosi, że w Szkocji odbyła się bitwa i armia Parlamentu pokonała wojska Karola II. Ale plotki to tylko plotki. Może powinienem pojechać do Worcester jeszcze w tym tygodniu i dowiedzieć się więcej?

– Worcester? Wybierasz się do Worcester? – Młoda księżna Lundy i dwójka dzieci weszli do komnaty. – Postaraj się kupić nici. Nie mamy już nawet odrobiny. Nie mam czym cerować i obszywać. Sabrinie trzeba uszyć nowe odzienie. Dzieci wyrastają ze wszystkiego. Dzięki twojej zapobiegliwej rodzinie mamy dość sukna, ale nici bardzo trudno tu zdobyć.

Bess Stuart była uroczą kobietą. Miała jasnobrązowe włosy przeplatane świetlistymi kosmykami i szaroniebieskie oczy o ciepłym spojrzeniu. Była najmłodszą córką hrabiego Welk. Zakochali się w sobie z Charlesem od pierwszego wejrzenia. Miała wtedy ledwie szesnaście lat, a on już jako dwudziestosześciolatek miał wśród dworzan opinię niestałego w uczuciach rozpustnika. Gdy jednak spojrzenie jego piwnych oczu natknęło się na ujmujące wejrzenie Bess Lightbody, pokochał ją całym sercem i rozpoczął płomienne zaloty.

Hrabia Welk i jego żona przerazili się widząc, że Charles Fryderyk Stuart – nieślubny syn księcia Henryka i Jasmine Leslie, kobiety pochodzącej z rodu o złej sławie – otwarcie zaleca się do ich najmłodszej córki. Młody człowiek był wprawdzie przyjmowany na dworze, król go uwielbiał, ale jego pochodzenie pozostawiało wiele do życzenia. Odesłali Bess do swego domu w Dorset pewni, że na tym zakończy się cała sprawa, ale nie docenili przeciwnika.

Nie było jej na dworze królewskim zaledwie tydzień, gdy została wezwana, by służyć królowej jako jedna z jej dam dworu. Hrabia Welk starał się obronić córkę przed uporczywymi zalotami księcia Lundy, szukając jej odpowiedniego kandydata na męża wśród szanowanych rodów, zwłaszcza tych z koneksjami politycznymi i wyznających tę samą religię. Szukał uczciwego, skromnego i rozważnego człowieka, przy którym jego córka mogłaby zostać przykładną i posłuszną żoną. Swego przeciwnika w tych staraniach nie brał zbyt poważnie.

Dowiedziawszy się od Bess o planach jej ojca, Charlie poprosił o pomoc swego wuja, króla Karola I. Król okazał zrozumienie dla starań bratanka i wezwał hrabiego i hrabinę Welk przed swoje oblicze.

– Mój bratanek, książę Lundy oznajmił mi, iż pragnie poślubić waszą córkę Elisabeth – zaczął. – Poprosił mnie o pośrednictwo w tej sprawie. Pańskie pochodzenie, milordzie, nie czyni pańskiej córki odpowiednią partią dla naszego krewnego, postanowiliśmy jednak zgodzić się na ten mariaż, gdyż bardzo kochamy tego młodzieńca. Poza tym, nigdy o nic nas nie prosił, w przeciwieństwie do wielu innych osób pozostających na naszym dworze. Przyprowadźcie waszą córkę jutro o tej samej porze. Jeśli zgodzi się na to małżeństwo, my na nie zezwolimy.

Król uśmiechnął się, co nie zdarzało mu się często, a potem oddalił hrabiego i hrabinę Welk gestem kończącym audiencję.

Oboje cofnęli się, ukłonili grzecznie, ale gdy tylko znaleźli się poza prywatną komnatą króla, hrabia Welk dał upust złości. Wysłał żonę do komnaty królowej. Kazał przyprowadzić dziewczynę do jego małego domu w Londynie, gdzie chciał się z nią rozmówić. Przysiągł sobie, że Bess nie poślubi bękarta. Uwaga króla, jakoby krew rodu Lightbody nie dorównywała szlachetnością krwi królewskiego bękarta tylko go rozwścieczyła.

Kiedy córka się w końcu zjawiła, opowiedział jej o audiencji i króla i ostrzegł:

– Nie poślubisz tego bękarta, Bess! Powiesz królowi, że nie chcesz wyjść za jego człowieka. Rozumiesz?

– Nic podobnego nie powiem – odparła Bess. – Kocham Charliego, a on kocha mnie. Powiem królowi, że z radością wyjdę za mąż za jego bratanka!

– Nie ośmielisz się! – krzyknął hrabia Welk.

– Owszem! – odparła z uporem.

– Stłukę cię na kwaśne jabłko, jeśli będziesz mi się sprzeciwiać, córko – rzucił ze złością.

– Jeśli to uczynisz, panie, pokażę królowi sińce – ostrzegła.

– Och! – Hrabina Welk pobladła i opadła na krzesło. Dłoń przytknęła do bijącego jak oszalałe serca.

– Popatrz, co uczyniłaś matce – odezwał się hrabia.

– Matka zdziwiła się tylko, że ośmieliłam się przemawiać do ciebie w sposób, w jaki ona przez wiele lat małżeństwa się nie odważyła – odparła Bess. – Proszę, ojcze, bądź sprawiedliwy. Charlie nigdy nie starał się o rękę innej kobiety. Pokochał mnie na tyle, by poprosić króla o pomoc w spełnieniu swego marzenia. Oboje bardzo się kochamy.

– Jesteś brzemienna? – zapytał ze złością.

– Och! – Przerażona hrabina Welk zamknęła oczy.

– Słucham? – Bess wyglądała na zaskoczoną słowami ojca.

– Pozwoliłaś na zbyt wiele temu bękartowi Stuartów? – domagał się odpowiedzi. – Byłaś w jego łożu? To proste pytanie.

– Proste i oburzające. Obrażasz mnie, panie – odparła Bess. – Nie pozwoliłam księciu na nic. Nie okryłam siebie ani jego bezwstydnym zachowaniem, nie oddałam mu się. Jak śmiesz sugerować coś podobnego, ojcze!

– Jestem twoim ojcem i moim obowiązkiem jest upewnić się, że jesteś niewinna. Na królewskim dworze taka plotka może zrujnować reputację panny, nawet jeśli nie ma w niej prawdy. Staram się tylko ciebie chronić, Bess. Jesteś moim najmłodszym dzieckiem.

– Dziękuję za troskę, ojcze – odparła oschle. – Za twoim pozwoleniem, muszę wracać do St. James. Królowa pozwoliła mi się oddalić na dwie godziny. Pora wracać.

Skłoniła się i odeszła. Nie mając wyboru, rodzice niechętnie pogodzili się z decyzją córki. Zaślubiny Charlesa Fryderyka Stuarta i Elisabeth Anne Lightbody odbyły się trzeciego maja roku tysiąc sześćset trzydziestego dziewiątego w królewskiej kaplicy zamku Windsor. Para natychmiast opuściła dwór królewski i nieczęsto go od tej pory odwiedzała, zadowalając się życiem na wsi w majątku Charliego, Queen's Malvern. Ku zaskoczeniu wszystkich porywczy i czarujący, nie w pełni królewskiego rodu Stuart okazał się lojalnym i oddanym mężem.

– Jaki kolor nici? – zapytał książę w związku z prośbą żony.

– Jakikolwiek znajdziesz – odparła Bess. – Postaraj się kupić jasną. Czarną dostaniesz na pewno, bo ci purytanie cerują przyodziewek tak długo, póki nic prócz cer na nim nie zostaje. Chciałabym jednak, żebyś kupił coś jasnego.

– Mogę pojechać z tobą do Worcester, papo? – zapytał najstarszy syn, Fryderyk.

– Z przyjemnością cię zabiorę, Freddie – odparł ojciec.

– Kiedy jedziemy? – zapytał chłopiec.

– Za kilka dni – obiecał książę.

– Pozwól mi też pojechać – prosiła Autumn. – Tak się nudzę.

– Nie – odparł brat. – Ostatnimi czasy młode kobiety nie są bezpieczne na drogach, siostro.

– Mogłabym się przebrać w chłopięce odzienie – nalegała.

– Nikt cię nie weźmie za chłopca, siostro – odparł Charlie, przyglądając się przez moment kształtnej sylwetce dziewczyny. – Trudno byłoby ci ukryć te skarby.

– Charlie, nie bądź wulgarny – rzuciła.

Bess nie mogła opanować śmiechu. Po chwili powiedziała poważnie:

– Znajdziemy jakieś ciekawe zajęcie, kiedy Charlie będzie w Worcester. Jabłka są już dojrzałe. Możemy pomagać robić jabłecznik. Sabrina to uwielbia.

– Bess, twoja córka ma dziewięć lat. W tym wieku dziewczęta lubią robić wszystko. Dlaczego nasz zgrzybiały Parlament postanowił ściąć króla Karola? Ja chcę bywać na dworze, ale co to za dwór bez króla? Na litość boską! Mam nadzieję, że twój kuzyn młody król Karol niedługo wróci do domu, by władać krajem! Każdy, z kim o tym mówiłam ma dość już pana Cromwella i jego popleczników. Dlaczego ktoś jemu nie zetnie głowy? Króla Karola nazwali zdrajcą, ale mnie się zdaje, że to ci, co zabijają Bożego pomazańca są zdrajcami.

– Autumn! – jęknął błagalnie jej brat.

– Och, nikt nie słucha – rzuciła beztrosko. Charlie potrząsnął głową. Gdy matka poprosiła go, by przyjął Autumn do siebie na lato, nie podejrzewał, że dziewczyna okaże się tak kłopotliwa. Wciąż traktował ją jak swoją małą siostrzyczkę, ale jak sama chwilę wcześniej podkreśliła, za miesiąc miała skończyć dziewiętnaście lat. Charlie zastanawiał się, dlaczego matka i ojczym dotąd nie znaleźli dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Przypomniał sobie, jaki kłopot mieli z wydaniem za mąż dwóch starszych córek. Poza tym, jakiego można znaleźć męża dla córki księcia Glenkirk we wschodniej części Szkocji? Autumn powinna być na królewskim dworze, ale ostatnimi czasy, z powodu wojny domowej, okazało się to niemożliwe. Po egzekucji wuja Karola dwór królewski na banicji bywał we Francji, a czasem w Niderlandach. Nie wiedział, co rodzice mieli zamiar począć z najmłodszą siostrą, ale wiedział, że powinni coś zrobić jak najszybciej, bo Autumn dojrzała już do pójścia w ramiona mężczyzny i mogła z łatwością popełnić jakieś głupstwo.

O świcie w dniu, w którym Charlie zaplanował wyjazd do Worcester, przybył posłaniec z Glenkirk. Był początek października. Umyślny pochodził z ich klanu i miał spore trudności z ominięciem szkockich oddziałów wiernych Parlamentowi. Z wielkim trudem przedostał się przez granicę, skąd o wiele łatwiej podróżował już do Queen's Malvern. Z ponurym obliczem, najwyraźniej wielce zdrożony, przekazał księciu, że ma wieści dla lady Autumn. Książę posłał po żonę i siostrę, które przybyły co prędzej jeszcze w szlafrokach, by wysłuchać, co ma im do przekazania człowiek z Glenkirk.

– Ian More! – ucieszyła się na jego widok Autumn. – Czy ojciec posłał po mnie, bym wracała do domu? Jak miewa się matka? Miło znów widzieć kogoś z naszych stron.

Posłaniec bez słowa wręczył Autumn list, a książę dostrzegł, że miał łzy w oczach.

– To od matki panienki.

Autumn złamała pieczęć. Przejrzała pośpiesznie pergamin, a jej twarz pobladła. Wodziła oczyma po linijkach listu, aż w końcu z jej ust wydobył się krzyk. Wsparła się na ramieniu brata, najwyraźniej zdruzgotana wieścią z domu. List wysunął się jej z dłoni. Drżała na całym ciele.

Posłaniec podniósł list i podał księciu, który obejmował siostrę. Szybko przeczytał słowa matki, a na jego przystojnej twarzy malowała się mieszanina złości i żalu. Odłożył w końcu list i zwrócił się do posłańca:

– Ianie More, pozostaniesz z nami póki nie wypoczniesz. A może matka życzy sobie, żebyś został w Anglii?

– Ja i mój koń potrzebujemy kilku dni odpoczynku. Potem ruszam w drogę, milordzie. Wybacz, że przynoszę tak straszne wieści.

– Zaprowadź konia do stajni, a potem idź do kuchni na kolację. Smythe znajdzie ci miejsce do spania – rzekł książę, a potem odwrócił się do szlochającej żałośnie siostry, by ją pocieszyć.

– Co się stało? – zapytała Bess, kiedy zrozumiała, że z Glenkirk nadeszły niepomyślne wieści.

– Mój ojciec nie… nie… nie żyje – szlochała Autumn. – Och! Niech będzie przeklęty Cromwell i jego armia!

Wyrwała się z objęć brata i wybiegła z komnaty.

– Och, Charlie, tak mi przykro! – rzekła Bess. Spojrzała w stronę, gdzie pobiegła Autumn. – Mam za nią pójść?

Książę potrząsnął głową.

– Nie, Autumn uważa publiczne okazywanie uczuć za słabość. Od dziecka taka była. Pewnie woli być sama.

– Co się wydarzyło? – zapytała Bess.

– Jemmie Leslie zginął pod Dunbar w obronie mego kuzyna, króla Karola. Nie powinien był jechać na wojnę, nie w jego wieku i ze względu na niefortunne wydarzenia, które przyniosła jego rodzinie lojalność wobec Stuartów. Ale sama wiesz, że był człowiekiem honoru. Za lojalność zapłacił życiem. Mama napisała, że jeszcze przed zimą przyjedzie do Anglii i zamieszka w domu przeznaczonym dla wdowy.

Prosi, by Autumn mogła pozostać z nami lub przenieść się do Henry'ego do czasu jej przyjazdu. Mój przyrodni brat, Patrick Leslie jest zdruzgotany śmiercią ojca i przytłoczony obowiązkami, które jako nowy pan Glenkirk musi podjąć. Mama twierdzi, że lepiej sobie ze wszystkim poradzi, jeśli ona wyjedzie i nie będzie go wyręczać. Oczywiście, ma rację.

– Ale jak w tych okolicznościach ma odbyć tę podróż? – rzuciła Bess z obawą.

Charlie zaśmiał się.

– Gwarantuję ci, że znajdzie jakiś sposób. Kiedy mama czegoś pragnie, nic nie ośmieli się jej stanąć na drodze. Martwi mnie tylko Autumn. Mogłaby się nawet porwać na życie Cromwella. Musimy odwieść ją od pomysłu pomszczenia śmierci ojca.

– Ale jak to uczynić?

– Autumn jest przede wszystkim lojalna wobec rodziny. Powiem jej, że jakikolwiek niemądry ruch z jej strony może mieć wpływ na losy nas wszystkich, cały ród Leslie z Glenkirk, mój i mojej rodziny, Indii i Oxtona, rodziny z Southwoods, kuzynostwa z Clearfield i Blackthorne oraz biednej starej ciotki Willow i jej najbliższych, na los nas wszystkich. Przełknie gniew, nawet gdyby miało ją to zabić. Zrobi to dla nas. Tyle mogę zagwarantować. Kiedy wróci mama, będzie wiedziała, jak odwieść ją od myśli o zemście. Mama zawsze dobrze sobie radziła z takimi sprawami – rzekł książę. – Tylko ona potrafi zapanować nad młodszą siostrą. Papa, niech Bóg ma go w swojej opiece, uwielbiał ją i straszliwie rozpieszczał.

Autumn nie wychodziła z sypialni przez kilka kolejnych dni. Jej służka, Lily, przynosiła posiłki, które dziewczyna przez pierwsze dwa dni odsyłała nietknięte. Trzeciego dnia Autumn skubnęła co nieco, a pod koniec tygodnia jadła jak zwykle. Wyszła ze swej komnaty, by rozmówić się z łanem More, kiedy wyruszał w podróż do Glenkirk.

– Byłeś pod Dunbar? – zapytała, gdy oboje siedzieli przy kominku w salonie.

– Byłem, milady – odparł ponuro.

– Ilu wyszło, a ilu wróciło do domu?

– Wyjechało stu pięćdziesięciu. Wróciło trzydziestu sześciu, milady – odparł. – To szczęście, że ktokolwiek ocalał.

– Mój ojciec nie miał tyle szczęścia tego dnia – stwierdziła głośno.

– Stuartowie nie przynosili nam szczęścia, milady. Co gorsza, ten nowy król nie wyglądał nawet jak Stuart. To ciemnowłosy chłopak, milady, ale ma ten sam co oni urok. Ojciec panienki niechętnie szedł za nim do boju, ale był człowiekiem honoru, o tak. Niech Bóg ma w opiece duszę Jemmiego Leslie!

Autumn skinęła głową i podała łanowi More zapieczętowaną paczkę.

– Oddaj to mojej matce, kiedy wrócisz. Będę oczekiwała jej przybycia tutaj, w Queen's Malvern.

– Czy wróci panienka jeszcze kiedyś do Glenkirk? – zapytał z niepokojem.

Autumn potrząsnęła niepewnie głową.

– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie przyszło mi nawet na myśl, kiedy wyjeżdżałam z Glenkirk w kwietniu, że już nigdy nie ujrzę tego miejsca. Nie wiem, co się ze mną stanie po śmierci ojca.

– Nowy książę zajmie się tobą, milady – powiedział stanowczo łan.

– Patrick? – Autumn roześmiała się po raz pierwszy od dnia, gdy dowiedziała się o śmierci ojca. – Patrick będzie miał dość własnych kłopotów, musi zająć się sobą i Glenkirk. Nagła śmierć papy na pewno wstrząsnęła moim bratem, ale jeszcze straszniejsze będzie dla niego przejęcie obowiązków i wielka odpowiedzialność za Glenkirk. Patrick nie będzie miał dla mnie czasu. Nie cieszy mnie to, ale chyba lepiej będzie mi w Anglii z Charliem i Henrym.

Na twarzy posłańca pojawił się nieznaczny uśmiech. Lady Autumn Leslie okazała się znacznie bardziej rozgarnięta, niżby wcześniej przypuszczał. Była wprawdzie dziewczyną, ale z rodu Leslie. Kobiety w tej rodzinie znane były ze sprytu i inteligencji, łan doszedł do wniosku, że wyrosła już widocznie na kobietę. Wstał i skłonił się nisko.

– Zawiozę przesyłkę mamie panienki najszybciej, jak będę mógł. Czy mam coś przekazać bratu?

– Powiedz mu tylko, że życzę mu szczęścia i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

Ian czuł, że łzy napływają mu do oczu. Przeklęci prezbiterianie! – pomyślał z irytacją. Dlaczego chcą zmieniać dotychczasowe porządki, walczyć i wciąż tracić kolejne pokolenia synów Szkocji? To przez nich jego ukochana księżna i jej córka nie mogą żyć we własnym domu. Niech piekło pochłonie zwolenników Kowenantu Narodowego! Niech piekło pochłonie purytanów i nawet królewski ród Stuartów! Przełknął ślinę i powiedział:

– Przekażę słowa panienki księciu Patrickowi. Niech pani na siebie uważa, milady.

– Ty też, lanie More – odparła Autumn. – Niech Bóg ma cię w opiece podczas podróży. Nie ryzykuj niepotrzebnie.

– Nie będę, milady.

Oboje wiedzieli, że skłamał i zrobi wszystko, co konieczne, by jak najprędzej dotrzeć do Glenkirk z wiadomością.

Był już prawie koniec października, kiedy książę Lundy i jego najstarszy syn w końcu wyruszyli w podróż do Worcester, położonego o dzień drogi od Queen's Malvern.

– Zdążymy wrócić na twoje urodziny. Obiecuję przywieźć ci prezent – rzekł książę do siostry.

– Nie będę już obchodziła urodzin – rzuciła żałośnie Autumn. – Przynajmniej dopóki nie wyjdę za mąż. Do tego czasu będę miała ciągle osiemnaście lat. Gdybyś jednak chciał podarować mi coś dlatego tylko, że mnie kochasz, na pewno przyjmę – dodała z błyskiem w oku.

– Więc przywiozę ci prezent tylko dlatego, że cię kocham – zapewnił.

Ucieszył się, że początkowy żal po śmierci ojca nieco się zmniejszył. Wiedział, że Autumn nigdy nie zapomni Jemmiego Leslie, ale rozumie, iż życie musi toczyć się dalej. Miał tylko nadzieję, że matka przybędzie przed zimą i kiedy obie kobiety będą razem, łatwiej uporają się z bólem. Charles Fryderyk Stuart nie mógł sobie nawet wyobrazić żalu, jaki odczuwała po stracie męża księżna Glenkirk. Nim skończyła dwadzieścia lat, straciła dwóch mężów. Jego ojciec, książę Henryk Stuart, którego bardzo kochała, umarł dwa miesiące po jego narodzinach. Niechętnie zgodziła się po raz kolejny wyjść za mąż, ale Jemmie Leslie nie przyjmował odmowy. Byli małżeństwem trzydzieści pięć lat. Jak miała teraz żyć bez niego?

Charlie jechał do Worcester z siedmioletnim synem, otoczony swoimi zbrojnymi. Hrabstwo Worcester zamieszkiwali głównie rojaliści, ale ostrożności nigdy nie za wiele. Wszędzie wokół było spokojnie, a jesienne słońce rzucało złote promienie na wiejskie okolice. Pola były już dawno skoszone. Teraz pieczołowicie zbierano pokłosie. Na drzewach w sadach nie pozostało już ani jedno jabłko, ani gruszka. Bydło i owce wciąż pasły się na tle blednącej zieleni łąk. Do miasta dotarli tuż przed zmierzchem, wzięli pokoje w gospodzie “Pod Koroną i Jeleniem". Miejsce było wygodne i obszerne, a księcia dobrze w nim znano.

Następnego ranka udali się do katedry nad rzeką. Freddie wytrzeszczył oczy, oglądając wielki ołtarz, wysokie łuki sklepienia i piękne witraże. Później wyruszyli na poszukiwanie nici, o które poprosiła księcia żona. Okazało się to jednak trudniejsze, niż się spodziewali, ale w końcu w niewielkim kramiku mało znanego kupca znaleźli to, czego szukali. Najwięcej, jak przewidziała Bess, było nici czarnych, ale na szczęście znalazły się też białe i w innych kolorach. Książę Lundy kupił ich tyle, ile się dało i zapłacił kupcowi z nawiązką. Nie był pewien, kiedy znów przyjedzie do miasta, ani czy kupiec będzie jeszcze miał nici.

Pozostałą część dnia spędził zwiedzając z synem piękne miasto. Fryderyk Stuart nigdy wcześniej nie był w Worcester. Właściwie nie był nigdzie poza domami krewnych. Charlie dopilnował, aby syn zjadł obfitą kolację i położył się spać. Potem udał się do swoich przyjaciół. Wizyta ta była prawdziwym powodem jego przyjazdu. Miejscowi dżentelmeni spotykali się, gdy tylko mogli, by przekazywać sobie wieści i plotki dotyczące wojny domowej oraz dyskutować o nowych edyktach Cromwella. Mężczyźni zasiedli w zamkniętej sali w gospodzie, by uniknąć szpiegów. Ich prywatności pilnował gospodarz, gorliwy rojalista.

– Mówi się, że pod Dunbar ponieśliśmy znaczną klęskę, a armia królewska została pobita przez trzykrotnie mniejsze siły wroga – stwierdził lord Hailey. – Jak, do diaska, to możliwe? Podobno król ma opuścić Szkocję i dołączyć do dworu siostry w Niderlandach albo udać się na dwór matki w Paryżu.

– Co do twojego pierwszego pytania, Hailey, ponoć Szkoci opuścili bezpieczne pozycje na wzgórzach i zeszli w dolinę. Tak samo zrobili w czasie pierwszej bitwy pod Dunbar kilkaset lat temu. Chyba nie potrafią uczyć się na własnych błędach. Z tego samego powodu przegrali pierwszą bitwę – wyjaśnił książę Lundy.

– Skąd wiesz o wszystkim, Charlie? – zapytał jego przyjaciel, lord Moreland.

– Matka posłała umyślnego ze Szkocji, by przekazał mojej siostrze, że pod Dunbar zginął jej ojciec. Posłaniec był jednym z ludzi mego ojczyma, którzy przeżyli bitwę. Opowiedział mi o wszystkim. Gdy poległ Jemmie Leslie, jego ludzie zabrali ciało i wycofali się. Sami wiecie, że żołnierze Cromwella dobijają rannych i okradają zmarłych. Ludzie z Glenkirk nie chcieli narażać zmarłego księcia na takie nieprzyjemności. Zabrali jego ciało, odszukali konie i udali się do domu.

– Jemmie Leslie nie żyje. Nie mogę w to uwierzyć – rzekł lord Moreland.

– Niech Bóg ma w opiece jego duszę – odparł lord Hailey, rówieśnik księcia Glenkirk. – Pamiętam go jeszcze z czasów, kiedy zalecał się do twojej matki i kiedy polował z twoim dziadem i wujem. Był dobrym człowiekiem! Niech szlag trafi Cromwella i jego przewrót!

– Mówisz jak moja siostra – zaśmiał się Charlie. – Tylko że ona nazywa ludzi Cromwella zgrzybiałymi okrągłogłowymi.

– Mam nadzieję, że nie robi tego publicznie – zaniepokoił się lord Hailey.

– Wiele razy ją ostrzegałem, żeby trzymała język za zębami – przyznał książę. – Ucichnie, kiedy zjawi się tu nasza matka.

– Przyjedzie ze Szkocji? Na rany Chrystusa, człowieku! Nigdy jej się to nie uda. Wojska Cromwella przeczesują cały kraj. Nie możesz jej powstrzymać?

– Nie – odparł po prostu Charlie. – Na pewno będzie podróżowała ze zbrojnymi. Co się zaś tyczy plotek, że mój kuzyn Karol uciekł ze Szkocji, nie przywiązujcie do nich wagi. Karol nie został jeszcze koronowany. Pozostanie więc tam, gdzie jest, przynajmniej póki nie odbędzie się to ważne dla niego wydarzenie.

– Ale ludzie Cromwella zajęli Edynburg – zauważył lord Moreland, wypijając resztę wina ze swojego kielicha.

– Uroczystość koronowania na króla Szkocji odbywa się tradycyjnie w Scone, a tam są nasze siły – odparł książę.

– A kiedy król zostanie już oficjalnie koronowany, cała Szkocja ruszy mu z pomocą? – zapytał lord Plympton.

– Nie wiem – odparł cicho Charlie i napełnił własny kielich winem. – Szkocja od lat jest miejscem sporów religijnych. Nie zdziwiłbym się, gdyby ludzie tam mieli dość wojny i pragnęli wreszcie żyć w spokoju. Jeśli to pragnienie okaże się silniejsze niż ich patriotyzm i lojalność wobec króla Karola II, wtedy to Anglia będzie musiała chwycić za chorągiew i pozbyć się okrągłogłowych i purytanów.

W powietrzu unosił się niebieskawy dym z fajek. Mężczyźni popijali wino, mocne piwo i rozmawiali. Wiedzieli, że Anglicy są również zmęczeni wojną. Czy komukolwiek wystarczy sił, by obalić rządy Cromwella i parlamentarzystów? Większość z nich nie ufała szkockim Stuartom, królom wywodzącym się z rodu Elżbiety. Jednakże Karol II urodził się w Anglii i był tam bardzo popularny. Dla nich był pierwszym naprawdę angielskim królem. Niektórzy spośród zebranych zauważyli, że gdyby zmarłemu księciu Henrykowi, najstarszemu synowi Jakuba I pozwolono ożenić się z piękną wdową, markizą Westleigh, obecnie Jasmine Leslie, to obecny wśród nich Charles Fryderyk Stuart byłby ich królem. On nie zraziłby do siebie Parlamentu, jak to uczynił jego wuj Karol I. Charles Fryderyk Stuart nie zostałby ścięty.

– Tak więc – mruknął lord Plympton – musimy tu siedzieć bezczynnie i dać sobą rządzić Izbie Gminu, która miała czelność rozwiązać Izbę Lordów i obalić monarchię. Niech ich diabli!

Jego kompani roześmiali się. Czuli się równie bezradni jak on i na razie zmuszeni byli czekać na króla. Nagle otworzyły się drzwi sali, w której siedzieli, i dysząc ciężko wpadł do środka lord Billingsly.

– Kto może, niech wraca do domu! – dyszał. – Ponoć widziano oddziały okrągłogłowych w okolicy. Mówi się, że dowodzi nimi sir Simon Bates, zimnokrwisty diabeł, który wymordował w Oxfordshire całą rodzinę sir Geralda Crofta.

– Kto ci to powiedział, Billingsly? – zapytał lord Moreland.

– Sam widziałem okrągłogłowych, kiedy jechałem w stronę miasta. Wierzcie mi, uciekałem w krzaki najszybciej jak mogłem – przyznał szczerze. – Nie mam zamiaru uczynić z mojej żony wdowy, panowie.

– Byłaby najweselszą wdówką w Anglii, mimo rządów purytanów – mruknął lord Moreland do księcia Lundy.

– Niech to wszyscy diabli! – zaklął Charlie. – Nie mogę ruszyć do Queen's Malvern przed świtem. Noc jest pochmurna i nie ma dość światła na drogach. Bess jest w domu tylko z Autumn i dziećmi.

– Może Billingsly się myli – pocieszał przyjaciela lord Moreland.

– Nie mylę się! – usłyszeli oburzony głos. – Ruszaj do domu najszybciej jak możesz, książę. Zdaje się, że nie podróżowali w tę stronę, a mimo to wolałbym być z rodziną, kiedy pojawi się wojsko.

– Ruszę o brzasku – rzekł Charlie.

– A co z twoim synkiem? – zapytał Moreland.

– Freddie pojedzie ze mną – odparł książę. – Jego matka oszalałaby, gdybym go tu zostawił nawet ze względów bezpieczeństwa. Jezu! Mam nadzieję, że te gadziny nie dotrą do Queen's Malvern. Moja siostra nie powstrzyma języka, zwłaszcza po tym, jak jej ojciec zginął z rąk ludzi Cromwella. Niech nas Bóg ma w opiece, panowie. Spotkamy się, gdy tylko nadarzy się okazja, choć Bóg raczy wiedzieć, kiedy to będzie.

Książę, jego syn i zbrojni wyjechali z Worcester o brzasku. W tym samym czasie pastuch w Queen's Malvern dostrzegł oddział wojska zmierzający w ich stronę. Przybiegł do domu jak najszybciej potrafił, krzycząc do wszystkich, którzy mogli go usłyszeć.

– Okrągłogłowi! Okrągłogłowi! Okrągłogłowi są tuż za wzgórzem!

Wbiegł do spiżarni przez drzwi wychodzące na ogród i podzielił się wiadomością ze służącą, która natychmiast pobiegła ostrzec pozostałych. Księżna wybiegła ze swojej sypialni i ruszyła do pokoju dziecinnego. Nianie obudziły już Sabrinę i małego Willy'ego. Pośpiesznie ubierały dzieci.

– Zabierzcie dzieci do ogrodu i ukryjcie – rzekła Bess.

– Nie, mamo! – krzyknęła Sabrina. – Chcę zostać z tobą!

– Pójdziesz do ogrodu z Mavis i Klarą – rzuciła stanowczo księżna i odeszła.

– Co się stało? – Autumn wybiegła z pokoju za Lily.

– Okrągłogłowi – odparła Bess.

– W Worcester?

– Od czasu do czasu wysyłają oddziały, które mają wystraszyć rojalistów. Może powinnaś ukryć się z dziećmi.

– Nie, Bess, zostanę z tobą. Co z kosztownościami?

– Wiele miesięcy temu zakopaliśmy je w rosarium – odparła z uśmiechem Bess. Pewnie ukradną wszystko, co znajdą w domu, ale niech zabierają co chcą. Nie będę ryzykowała zdrowiem i życiem ludzi w obronie przedmiotów.

Usłyszały dudnienie w drzwi i obie zbiegły po schodach. Smythe, majordomus, usłyszawszy gwałtowne, nieznoszące sprzeciwu pukanie poszedł otworzyć.

– Nie śpieszyło ci się – rzekł żołnierz, odsuwając Smythe'a na bok. Uniósł muszkiet i zdzieli! nim majordomusa w głowę.

Księżna Lundy krzyknęła z przerażeniem, gdy jej wierny sługa upadł na podłogę z zakrwawioną głową. Podbiegła do niego.

– Co wyprawiasz? – krzyknęła. – On nie zrobił nic złego! Kto wami dowodzi? Zaraz mu opowiem o twoim barbarzyńskim zachowaniu!

Żołnierz podniósł muszkiet i wypalił. Szkarłatna plama krwi pojawiła się tuż nad sercem Bess i kobieta opadła na podłogę martwa. Autumn zamarła. Stała w holu, ukryta w cieniu. Instynktownie rozumiała, że tylko jeśli będzie cicho, uda jej się pozostać przy życiu. Czuła, że stojąca za nią Lily trzęsie się ze strachu. Żołnierz przyklęknął przy ciele Bess i zaczął zdejmować z jej palców pierścienie.

Drugi mężczyzna stanął w drzwiach wejściowych. Był elegancko, acz skromnie odziany.

– Co ty wyprawiasz, Watkins? – zapytał.

Nowo przybyły był wysoki i miał chłodne spojrzenie.

– Zabieram, co popadnie, sir. Wolno nam przecież łupić.

Autumn podeszła bliżej.

– Czy pan jest dowódcą tego człowieka? – zapytała odważnie.

Dżentelmen skłonił się i zdjął kapelusz.

– Tak jest, madame.

– Zamordował dwoje ludzi z zimną krwią! – krzyknęła. Pochyliła się i wyrwała z dłoni zaskoczonego żołnierza pierścienie Bess. – Oddawaj to, morderco i złodzieju! – Wyprostowała się i spojrzała na dżentelmena. – To jest księżna Lundy, którą zamordowała ta bestia, gdy zaprotestowała przeciwko zabiciu jej sługi. Smythe otworzył drzwi, a ta kreatura wepchnęła go do środka i zabiła jednym uderzeniem. Jak pan może pozwalać, by pańscy ludzie nachodzili mieszkańców spokojnego domu i wszczynali takie burdy!

Schowała do kieszeni pierścionki szwagierki.

– Kim pani jest, madame? - zapytał surowym tonem dżentelmen.

– Lady Autumn Leslie, córka księcia Glenkirk, siostra księcia Lundy, do którego należy ten dom – odparła. – Czy do waszych zasad postępowania należy napadanie na domy spokojnych ludzi, grabież i zabijanie? Kim pan właściwie jest, skoro nie potrafi pan utrzymać swoich ludzi w ryzach? – krzyknęła.

– Sir Simon Bates, madame, do pani usług – odparł, przyglądając się uważniej młodej kobiecie.

Była bardzo piękna, jej ciemne włosy opadały na satynową suknię w kolorze burgunda.

– Co zamierza pan zrobić z tym zwierzęciem? – zapytała.

– Zostanie ukarany. Zapewniam panią, że tak będzie – odparł sir Simon.

– Oko za oko – rzuciła ponuro. – Chcę to zrobić sama, teraz! Proszę mi dać swój pistolet, a sama go zabiję!

– Naprawdę? – zapytał zaskoczony. Dziewczyna z pewnością oszalała. Na pewno nie była zdolna zabić Watkinsa z zimną krwią, ale sir Simon postanowił dać jej pistolet. Pewnie nie umiała nawet wystrzelić. Po chwili, ku jego wielkiemu zdziwieniu, Autumn odbezpieczyła pistolet, przystawiła do czoła żołnierza i zastrzeliła go. – Mój Boże! – jęknął zaskoczony, kiedy spokojnie oddała mu broń.

Ciało Watkinsa z głuchym łoskotem uderzyło o podłogę.

– Sądził pan, że tego nie zrobię? – zapytała cicho.

– Kto nauczył panią strzelać? – zapytał sir Simon, rozbawiony tym, co się stało.

– Mój ojciec, którego wasi ludzie zabili pod Dunbar – odparła chłodno Autumn. – Aresztuje mnie pan? Proszę, nic mnie to nie obchodzi!

– Powinienem – odparł spokojnie sir Simon. – Nie uczynię tego jednak. Jak to pani trafnie powiedziała: oko za oko. Poza tym Watkins nie był nikim ważnym, jedynie mięsem armatnim i tak pewnie niedługo by zginął. Jest jeszcze kwestia pistoletu, który przecież ja pani dałem. Naturalnie nie sądziłem, że zabije pani tego łotra, ale muszę przyjąć odpowiedzialność za jego egzekucję.

– Proszę go zabrać z tego domu – rzekła twardo Autumn. – Nie pozwolę, by pochowano go w tej samej ziemi, gdzie spocznie biedna Bess. Proszę wykopać mu grób przy drodze. To zwierzę uczyniło wdowca z porządnego człowieka i sieroty z trójki dzieci. Proszę go zabrać i wynosić się z Queen's Malvern!

Autumn czulą, że nogi zaczynają jej drżeć, ale trzymała się dzielnie. Żaden okrągłogłowy, nawet ten arogancki kapitan, nie zobaczy w jej oczach łez.

– Gdzie są srebra? – zapytał sir Simon.

– Skąd mam wiedzieć? – rzuciła ze złością. – Jestem w tym domu tylko gościem. Szwagierka gotowa była wam oddać co tylko zechcecie. Powiedziała, że nie warto narażać życia dla kilku przedmiotów, ale wy i tak zabiliście dwoje niewinnych ludzi. Teraz, kiedy już jest po wszystkim, chce pan jeszcze okradać zmarłych? Nie będę panu w tym pomagać.

– Madame, pani język ostrzejszy jest niż mój miecz – rzekł.

Patrzyła nań chłodnym wzrokiem i dopiero wtedy zauważył, że jedno oko miała zielone jak liście, a drugie turkusowe. Patrzył przez chwilę zafascynowany, żałując, że nie spotkali się w innych okolicznościach. Skłonił się uniżenie.

– Pozostawię ten dom w spokoju, madame, ale muszę zabrać choć część żywego inwentarza, by nakarmić moich ludzi.

Becket, pomocnik Smythe'a wbiegł do holu, krzycząc:

– Milady, podpalili wschodnie skrzydło! – zatrzymał się, kiedy dostrzegł dwa ciała i rozpoznał je. – Och, Jezu, o Boże! – jęknął i spojrzał na Autumn. – Milady?

– Każ ludziom gasić ogień i rób, co się da, by uratować dom – powiedziała ponuro Autumn i zwróciła się do sir Simona. – Zabieraj ciało i cokolwiek chcesz, panie, ale odejdź wreszcie! Dość już złego narobiłeś. Kiedy wróci mój brat i zobaczy, że zabiliście mu żonę i podpaliliście dom, pańskie życie niewiele będzie warte!

– Pani brat to Stuart? – zapyta! sir Simon.

Autumn skinęła głową.

– Nie czuję się więc winny za to, co się dzisiaj wydarzyło, lady Autumn. Wy, Szkoci, i wasi Stuartowie niszczyliście Anglię od dnia, gdy odziedziczyliście tron Elżbiety. Nie wstydzę się odpowiedzialności za śmierć Stuarta, madame - rzekł chłodno.

Autumn uderzyła go z całej siły, zostawiając wielki, czerwony ślad na przystojnej twarzy mężczyzny.

– Moja szwagierka była Angielką z krwi i kości, a brat, mimo pochodzenia ojca, czuł się Anglikiem, bo urodził się tutaj, w tym domu. Bess była najmłodszą córką hrabiego Welk, a on jest jednym z was. Nie omieszkam mu powiedzieć, w jakich okolicznościach zginęło jego Bogu ducha winne dziecko, i to z rąk okrągłogłowych. Sądzicie, że wzbudzicie strach nękając nas, ale uda wam się tylko wzmocnić nasze postanowienie przywrócenia monarchii. Niech Bóg chroni króla!

– Gdyby nie fakt, iż doznała pani szoku, madame, osobiście poderżnąłbym pani gardło za tę zdradę – odparł, pocierając policzek. – Inni nie będą wobec pani tak pobłażliwi.

– Gdybym miała broń, sir, zabiłabym pana, bo to pan jest zdrajcą – odparła odważnie.

Sir Simon nie mógł powstrzymać śmiechu. Cóż za urocza dzikuska z tej lady Autumn Leslie. Zazdrościł mężczyźnie, który pewnego dnia ją posiądzie i żałował, że sam nie może nim być.

– Zegnaj, madame - rzekł i skłonił się raz jeszcze, po czym włożył kapelusz, pochylił się, przerzucił sobie przez ramię ciało Watkinsa i wyszedł przez otwarte drzwi.

Autumn stała bez ruchu, patrząc, jak okrągłogłowi i ich kapitan wyjeżdżają szutrową drogą z Queen's Malvern, ciągnąc za sobą kilka owiec, krów i przywiązując do siodeł szamoczące się kury, gęsi, kaczki i indyki. Zerknęła w stronę wschodniego skrzydła domu, gdzie służba dzielnie walczyła z ogniem, starając się uratować resztę domu przed spaleniem.

– Autumn, co się stało? – Sabrina pojawiła się u jej boku niespodziewanie. Zobaczyła matkę i krzyknęła: – Mamo! – Przytuliła się do Autumn, ukryła twarz w jej sukni i szlochała: – Mamo.

– Ona nie żyje, Sabrinko – rzekła Autumn i słysząc własne słowa opadła na podłogę.

Przytuliła mocno bratanicę i obie głośno szlochały. Tak właśnie zastał je Charles Fryderyk Stuart, kiedy godzinę później wrócił do domu.

ROZDZIAŁ 2

Bess! Jego piękna, niebieskooka Bess leżała bezwładnie tuż przy wejściu na ciemnej, drewnianej podłodze. Krew na staniku jej sukni wyschła już i przybrała ciemny kolor. W szeroko otwartych oczach wciąż malował się wyraz zaskoczenia, oburzenia i niedowierzania. Poczuł, jak serce gwałtownie kurczy mu się w piersi, a potem ogarnia go pustka, jakiej nigdy wcześniej nie czuł. Charles Fryderyk Stuart zerknął na ciało starego Smythe'a. Siostra i córka tuliły się do siebie i łkały z żalu. Najstarszy syn stał u jego boku jak zamurowany, ściskając małą dłonią rękę ojca.

– Co się tu stało? – wydusił z trudem, choć miał wrażenie, że język zapłacze mu się podczas wymawiania tych słów. Chciał wrzeszczeć, wyć do nieba, pomstując przeciw tej jawnej niesprawiedliwości. Bess! Bess! Bess! Jej imię wciąż tłukło się w myślach Charlesa.

Autumn spojrzała na niego zaczerwienionymi oczyma.

– Okrągłogłowi – rzekła tylko i zaczęła się trząść, aż w końcu padła zemdlona tuż obok oszołomionej, oniemiałej bratanicy.

Książę Lundy podniósł córkę. Była zimna i na wpół przytomna, dziwnie odrętwiała. Służba zaczęła tłoczyć się w holu. Wiele osób płakało z przerażenia, lecz jednocześnie odczuwali ulgę, że ich pan wrócił z Worcester.

Becket machnięciem ręki wezwał nianię Sabriny, Mavis. Wziął dziecko z ramion ojca i podał je kobiecie.

– Zabierz lady Sabrinę do jej pokoju i zaopiekuj się nią – rzekł stanowczo i spokojnie. – Wy dwaj – wskazał młodych służących – zabierzcie Smythe'a z przejścia i przygotujcie go do pochówku. Lily! Nie stój tam z otwartą buzią, dziewczyno. Zajmij się swoją panią. Samuel! Peter! Zanieście lady Autumn do jej sypialni! Claro, zabierz panicza Fryderyka na górę. Milordzie, proszę ze mną, postaram się wyjaśnić, co się tu stało dziś rano. Gdzie jest pokojowa księżnej? Sybill, zostań ze swoją panią, póki pan nie zdecyduje, co należy zrobić. Pozostali, wracać do swoich obowiązków!

Książę ruszył za Becketem do swojej biblioteki. Służący nalał mu sporą porcję ciemnej, aromatycznej whisky i podał napełniony kielich.

– Proszę mi wybaczyć śmiałość, panie, ale po śmierci Smythe'a, jako jego pomocnik, pozwoliłem sobie zająć się uporządkowaniem powstałego chaosu. Służę panu wiadomościami na temat dzisiejszych wydarzeń. O świcie jeden z pastuchów zauważył oddział okrągłogłowych, którzy jechali w stronę Queen's Malvern. Wszczął alarm. Jej lordowską mość kazała służbie ukryć dzieci w ogrodzie. Kiedy skończyłem wykonywanie moich obowiązków, dowiedziałem się, że jeden z żołdaków wszedł do wschodniego skrzydła domu, a ponieważ nie znalazł w nim nic cennego, podpalił dom. Pobiegłem do jej lordowskiej mości, ale ona już nie żyła. Lady Autumn rozkazała gasić pożar, a ja miałem tego dopilnować. Niestety, nic więcej nie wiem.

– Czy moja córka była świadkiem śmierci matki? – zapytał książę.

– Nie było jej w holu, milordzie, kiedy tam przybyłem – odparł Becket. – Był jeszcze jeden nieboszczyk, żołnierz z oddziału okrągłogłowych. Zdaje się, że zabrał go ze sobą jego kapitan. Został zastrzelony. Leżał na plecach, na czole miał dziurę po kuli. Kapitan oddziału okrągłogłowych był dżentelmenem, milordzie.

– W takim razie moja siostra jest jedyną osobą, która może nam powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło tego ranka – rzekł ponuro książę. – Doceniam twoją lojalność, Becket. Naturalnie, przejmiesz obowiązki Smythe'a. Każ służącej mojej żony ubrać ją w ślubną suknię. Każ wykopać jej grób na rodzinnym cmentarzu. Jutro ją pochowamy. Zawiadom mnie, gdy tylko moja siostra odzyska przytomność i dowiedz się, kiedy będę mógł z nią porozmawiać.

– Tak, milordzie – odparł Becket i odszedł. Charles Fryderyk Stuart został sam. Ukrył twarz w dłoniach i zapłakał. Jak to się mogło stać? Okolice Worcester były enklawą rojalistów, miejscem bezpiecznym, z dala od Cromwella i jego przeklętych okrągłogłowych. Najwyraźniej to już przeszłość. A ten głupiec, Billingsly powiedział mu, że okrągłogłowi zmierzają w innym kierunku! Bess! Jego słodka Bess nie żyje. Już nigdy nie usłyszy jej głosu, nie spocznie w nią w łożu. Nigdy już nie będzie pieścił jej małych, jędrnych piersi, które z taką namiętnością reagowały na jego dotyk. Bess nie żyje. Zabrano mu ją podczas wojny domowej, w której zamordowano jego brata, a kuzynów wygnano z kraju.

Unikał stawania po czyjejkolwiek stronie w tym konflikcie. Tak radziła mu matka, tak też uczynił jego brat, Henry Lindley. Królewski ród Stuartów zawsze go kochał i od chwili narodzin traktował ze szczególną dobrocią. Mimo to Charles dla dobra własnej rodziny, pozostał neutralny. Teraz jednak, nie miał już wyboru. Bez wątpienia stanie po stronie przeciwników okrągłogłowych, którzy zabili mu żonę. Niech więc i tak będzie, pomyślał ponuro Charlie. Niestety, niezależnie od tego, ilu ich zabije, a będzie zabijał bez litości, ich śmierć nie przywróci życia jego młodej żonie. Bess odeszła bezpowrotnie.

Następnego dnia stał w strugach jesiennego deszczu nad jej grobem. Troje jego dzieci było tuż obok. Siostra jeszcze nie ocknęła się z omdlenia i nie wykazywała żadnych oznak dochodzenia do zdrowia. Sabrina i Fryderyk byli bardzo smutni. Mały Wilhelm nie rozumiał, co się stało. Nie będzie miał wspomnień związanych z matką, prócz tych, które przekaże mu rodzina, pomyślał ze smutkiem książę. Pocieszał go tylko fakt, że została pochowana obok pradziada, Adama de Marisco i prababki Skye O'Malley. Wiedział, że oboje się nią zaopiekują.

Autumn Leslie odzyskała przytomność dzień po pogrzebie szwagierki. Charlie usiadł przy niej i ujął małą dłoń w swoje dłonie.

– Pamiętasz, co się stało? – zapytał. Autumn skinęła głową, a potem opowiedziała.

– Becket powiedział mi, że zastrzelono żołnierza – powiedział łagodnym tonem Charlie. – Czy to ich kapitan go zastrzelił?

– Nie – odparła. – To ja.

– Ty? – Książę nie był pewien, czy jej wierzyć, czy nie. W końcu to wszystko było strasznym doświadczeniem.

– Powiedziałam, że chcę go zabić za śmierć Smythe'a i Bess – wyjaśniła Autumn. – Sir Simon śmiał się ze mnie, ale podał mi pistolet i powiedział, że mogę to zrobić, jeśli chcę. Nie sądził, że się na to zdobędę. Myślał, że jestem histeryczną, niemądrą dziewczyną, ale ja wzięłam broń i wypaliłam z niej do potwora, który zabił Bess i Smythe'a! Sir Simon bardzo się zdziwił. Powiedziałam, że może mnie aresztować, ale on stwierdził, że ten żołdak był tylko mięsem armatnim i wcześniej czy później musiał zginąć. Powiedział, że bierze na siebie odpowiedzialność za jego śmierć, bo to on był na tyle nierozsądny, by dać mi pistolet. Zabrał jego ciało i odszedł. Wtedy przyszła Sabrina i zobaczyła matkę leżącą na podłodze. Och, Charlie! Nienawidzę okrągłogłowych i tego zgrzybiałego Cromwella. Nienawidzę ich!

Westchnął głęboko.

– Wczoraj pochowaliśmy Bess.

– Jak długo byłam nieprzytomna? – westchnęła.

– Trzy dni – odparł brat.

– Mój Boże!

Autumn była zaskoczona tą wiadomością.

– Gdy tylko będziesz w stanie podróżować, zawiozę cię do Cadby. Możliwe, że mama będzie tam przed nami. Potem zabiorę dzieci do Glenkirk, do Patricka, tam będą bezpieczne.

– Charlie, co masz zamiar zrobić?

– Walczyć dla króla – odparł brat. – Mam zamiar w Szkocji dołączyć do armii mego kuzyna, króla Karola II.

Skinęła ze zrozumieniem.

– Nie pozostawiono ci wyboru – stwierdziła. – Ale co będzie z Queen's Malvern?

– Zamknę dom i zostawię tylko kilkoro służby, żeby go pilnowali. Zapłacę ludziom za dwa lata z góry, a jeśli potem będą chcieli wrócić, praca będzie tu na nich czekała. Bezpieczniejsi będą w domu, jeśli mnie w nim nie będzie, zwłaszcza że okrągłogłowi uznali, iż cały ród Stuartów to ich wrogowie. Niedługo dowiedzą się, że popełnili poważny błąd, robiąc sobie ze mnie wroga.

– Mama nie będzie zadowolona z twojej decyzji – rzekła łagodnym tonem Autumn.

– Wiem, ale nie mogę nie pomścić śmierci żony. Nie mogę też patrzeć spokojnie na upadek monarchii i triumf tych zdrajców. Cromwell i jego poplecznicy nie są lepsi od innych. Mój wuj był dobrym człowiekiem, ale złym królem. Otaczający go ludzie cieszyli się jego zaufaniem, ale ukrywali przed nim prawdę. Oni nadużywali władzy w takim samym stopniu jak ci, którzy teraz rządzą Anglią. Ludzie rządzący teraz naszym krajem zamordowali pomazańca bożego i szykanują Kościół anglikański. Teraz dopiero widzę naprawdę, że trzeba ich powstrzymać!

– Całkowicie się z tobą zgadzam, ale wiesz, co powie o tym mama, zwłaszcza teraz, gdy ojciec zginął, broniąc Stuartów.

– Wyślę wiadomość do Cadby. Napiszę, że przyjedziesz i zamieszkasz z mamą – rzekł książę. – Resztę wolę opowiedzieć Henry'emu i jego rodzinie osobiście. Nie chciałbym takiej wiadomości przekazać im w liście. Muszę jednak posłać umyślnego do Dorset, do rodziców Bess. Welk i jego żona są purytanami, ale przecież wciąż należą do rodziny Bess.

– Nie pisz im tylko, co masz zamiar zrobić z dziećmi – odezwała się Autumn. – Będą chcieli mieć u siebie potomstwo swojej córki, ale nie wolno ci ich oddać, Charlie. Nie możesz pozwolić, by zmienili Sabrinę, Freddiego i małego Willa w smutnych, potępiających wszelką radość piewców psalmów. Skinął głową.

– Napiszę im prawdę, że Bess została zamordowana przez okrągłogłowych, gdy broniła swego służącego. To im musi wystarczyć – rzekł z ponurym uśmiechem.

Następnego dnia wysłał jednego z służących do Dorset, by poinformował teściów o śmierci ich córki. Posłańcowi nakazano poczekać na odpowiedź od hrabiego Welk. Kiedy ta nadejdzie, Becket odpisze hrabiemu, że jego pan wraz z dziećmi wyruszył z Queen's Malvern w podróż, ale nie sprecyzował celu ani daty powrotu. Charlie wiedział, że kiedy wyjawi swój plan matce i bratu, oboje zrozumieją i nie wyjawią ich miejsca pobytu Jonathanowi Lightbody.

Dzień po wyjeździe posłańca książę Lundy, jego najmłodsza siostra i dzieci oraz kilkoro służby wyjechali z Queen's Malvern. Spoglądając za siebie, na stare, ceglane mury obrośnięte bluszczem, zastanawiali się, czy kiedykolwiek jeszcze ujrzą to miejsce. By nie zdradzić miejsca pobytu swego pana, służący mieli zostać w posiadłości aż do grudnia, potem otrzymać dwuletnie wynagrodzenie i zapewnienie, że będą mogli powrócić do swoich obowiązków, kiedy tylko książę powróci do Queen's Malvern.

– Wschodnie skrzydło nie wygląda najgorzej – powiedziała cicho Autumn.

Książę spojrzał na poczerniałe ściany i rozbite okna witrażowe.

– Służba uratowała większość obrazów – rzekł ponuro, po czym skierował konia na drogę wiodącą do oddalonego o dwa dni drogi majątku brata.

Cadby, dom markiza Westleigh, był starym ceglanym budynkiem położonym na brzegu rzeki Avon. Zielone trawniki ogrodu wiodły prosto do rzeki. Henry Lindley powitał brata ciepło, objął siostrę i zachwycał się głośno jej urodą.

– Musimy ci znaleźć odpowiedniego męża – żartował.

– Gdzie? – zapytała. – Z pewnością nie w Anglii, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Chyba nie spodziewasz się, że poślubię zimnego purytanina.

– Boże broń! – wykrzyknął najstarszy brat.

– Mama już tu jest? – zapytał Charlie.

– Przyjechała dwa dni temu i zdążyła się zadomowić w siedzibie wdowy – odparł Henry. – Na rany, Charlie! Nigdy nie widziałem jej w tak złym nastroju. Gdy napisałeś, że przyjedziesz, bardzo się ucieszyłem. Może obecność twoja i Autumn trochę ją rozweseli. – Nagle markiz Westleigh rozejrzał się i zapytał: – A gdzie jest Bess?

– Właśnie dlatego tu jesteśmy – odezwał się książę. – Fryderyk i ja byliśmy w Worcester, kiedy okrągłogłowi pod wodzą tego diabła, sir Simona Batesa najechali rankiem Queen's Malvern. Bess i mój majordomus, Smythe, zostali zamordowani z zimną krwią. Autumn zastrzeliła żołdaka, który to zrobił.

Opowiedział Henry'emu ze szczegółami o wydarzeniach tego strasznego dnia.

– A Sabrina i Wilhelm?

– Dzięki Bogu nic nie widzieli! Zabieram ich do Patricka, a potem dołączę do króla – rzekł cicho.

Henry skinął głową.

– Rozumiem. Nie masz już teraz wyboru. Och, Charlie, tak mi przykro!

– Dlaczego ci przykro?

Do pokoju weszła ich matka, Jasmine Leslie. Córka natychmiast rzuciła się w jej ramiona.

– Mamo! – szlochała Autumn.

– Co się stało? Co się stało? – pytała Jasmine, obejmując dziecko, by po chwili odsunąć córkę i spojrzeć na jej twarz. Wdowa po księciu Glenkirk była równie piękna w wieku sześćdziesięciu lat, jak wtedy, gdy miała tylko czterdzieści, ale w jej oczach krył się smutek.

– Wejdźmy do środka – rzekł Henry. – Charlie o wszystkim nam opowie, mamo. – Szybko rozkazał służbie zaprowadzić dzieci do bawialni jego własnego potomstwa, przynieść wino i ciasto dla rodziny. Wyjaśnił, że jego żony nie ma w domu, ponieważ dogląda w chorobie rodzinę dzierżawcy. Gdy jednak zasiedli wygodnie w wielkiej sali zamku Cadby, Rosamunda Wyndham Lindley pośpiesznie weszła do środka i powitała gości uśmiechem. Potem szybko zajęła się doglądaniem służby przygotowującej posiłek.

– Wykorzystują dobrotliwość Henry'ego – powiedziała z uśmiechem. Rosamunda była drugą żoną Henry'ego i matką jego dzieci. Pierwsza żona markiza, piękna kuzynka Cecily Burke, zmarła sześć miesięcy po ślubie. Skakała konno przez wysoką przeszkodę, spadła i złamała sobie kark. Zmarła natychmiast, a Henry nie mógł wyjść ze stanu otępienia, nie wyjeżdżał z Cadby, widywał się jedynie z bratem, Charliem, i starszą siostrą Indią. Nieustannie pogrążał się w żałobie.

Dwa lata po śmierci Cecily markiz Westleigh został zaproszony na ślub dziedzica księcia Langford. Charlie, którego również zaproszono na tę uroczystość, nalegał, aby brat udał się tam wraz z nim.

– Nie możesz wiecznie pozostawać w żałobie – powiedział szczerze. – Mama tak nie robiła.

Tak więc sir Henry Lindley udał się na ślub do Rivers Edge i ku swojemu zaskoczeniu poznał tam dziewczynę, która okazała się miłością jego życia. Rosamunda Wyndham miała niecałe szesnaście lat i nie rozważała jeszcze kwestii zamążpójścia, ale markiz Westleigh wiedział, czego chciał. Bóg zaopiekował się jego słodką Cecily, a on wreszcie gotów był żyć dalej. Zalecał się do Rosamundy z humorem, wdziękiem i determinacją, nie mogła mu się więc długo opierać. Na krótko po jej siedemnastych urodzinach zajęła na stałe miejsce w jego sercu i domu. Zebrani w reprezentacyjnej sali zamku opowiadali właśnie o pożarze, kiedy księżna wdowa zapytała nagle:

– A gdzie jest Bess?

– Nie żyje – rzekł Charlie i rozpoczął całą opowieść od nowa.

Gdy skończył, Jasmine Leslie spojrzała na swoją najmłodszą córkę i zapytała:

– Zastrzeliłaś żołnierza okrągłogłowych? Autumn skinęła.

– Na Boga! – wykrzyknęła wdowa. – Pamiętam, jak moja babka uczyniła to samo, by ratować mnie i moje dzieci. Zachowałaś się bardzo dzielnie. Jestem z ciebie dumna!

– Ależ mamo, chyba nie pochwalasz morderstwa? – oburzył się markiz Westleigh, który nie był zachwycony tym, co uczyniła jego siostra.

– Ten człowiek był łotrem, zamordował Bess i jej oddanego służącego – rzekła księżna wdowa. – Autumn broniła się, bo kto wie, co uczyniłby sir Simon Bates. Fakt, iż przyjął odpowiedzialność za śmierć swego żołnierza, dowodzi, że Autumn zrobiła na nim wrażenie osoby silnej, która nie da się łatwo wykorzystać.

– Sir Simon znany jest ze swojej bezwzględności. Co będzie, jeśli obarczy winą za śmierć tego człowieka Autumn i naszą rodzinę? – zapytał zaniepokojony Henry.

– To niemożliwe – odezwała się Autumn. – W holu byliśmy tylko ja, sir Simon i ten żołnierz. Jak miałby udowodnić, że to ja strzeliłam? Jestem tylko niewinną panną, która z pewnością nie ośmieliłaby się uczynić czegoś tak strasznego. Gdybym kiedykolwiek jeszcze zobaczyła sir Simona, a on wysunąłby oskarżenia, podejrzewałabym go o to, że chce szantażem wymusić pieniądze, ponieważ wszyscy wiedzą, że nasza rodzina jest bogata. Może mi grozić, że opowie o wszystkim, żeby mnie zmusić do małżeństwa. Bogata żona z koneksjami zapewniłaby mu spokojną przyszłość, kiedy już król odzyska władzę, zwłaszcza że ta żona byłaby siostrą kuzyna króla – rzekła Autumn i uśmiechnęła się słodko, zaskakując pozostałych krewnych i rozbawiając matkę.

– Ależ ty jesteś szybka, moje dziecko – zachichotała księżna wdowa i zwróciła się do Henry'ego. – Za bardzo się wszystkim przejmujesz. Autumn ma rację. Nie ma dowodu na to, że zabiła żołdaka, ani żadnego świadka prócz sir Simona Batesa. Pewnie wciąż jest zaskoczony faktem, że taka słabiutka dziewczyna okazała się tak dzielna. Pamiętaj, że sam oddał jej swój pistolet i zachęcał ją do pomszczenia śmierci Bess. Nic nikomu nie powie, zapewniam cię. – Odwróciła się w stronę drugiego syna. – A ty, Charlie, co zamierzasz?

– Zamknąłem Queen's Malvern na cztery spusty i jadę z dziećmi do Glenkirk. Potem przyłączę się do oddziałów króla.

Stał przed kominkiem. Nogi miał szeroko rozstawione, dłonie oparte na biodrach w postawie osoby niezwykle stanowczej.

Jasmine westchnęła głęboko.

– Oczywiście, Charlie. Jesteś synem Henryka Stuarta. Gdyby nie nieprawe pochodzenie, byłbyś królem Anglii. Miałeś zamiar pozostać neutralny w tym sporze, ale kiedy poplecznicy Cromwella zmusili cię do działania, nie masz już innego wyjścia. Rozumiem to, mój synu. Nic innego ci nie pozostało. Ale dlaczego zabierasz dzieci do Szkocji?

– Gdyby zostały tutaj, zagrażałyby Henry'emu i jego rodzinie. Ludzie Cromwella nie zawahaliby się użyć dzieci jako przynęty. Nie zapominajmy o biednej małej księżniczce Elisabeth uwięzionej w zamku Carisbrooke. Niedawno zmarła, ponieważ chwalący Boga purytanie nie zadbali o jej zdrowie. Nie, moje dzieci będą bezpieczne w Glenkirk.

– A kiedy ci oprawcy przyjdą tu i o nie zapytają, co na pewno się stanie, cóż, do diaska, mam im powiedzieć? – zmartwił się Henry.

– Skłamiesz, Henry – poinstruowała go matka. – Powiesz, że nie wiesz, gdzie są twoi bratankowie i bratanica. Przyznasz, że Charlie tu był, ale nie wiesz, dokąd się udał. Nie chciał tego wyjawić w obawie, iż mógłby narazić swoją rodzinę na niebezpieczeństwo. To niewinne kłamstwo i zarazem dobre wytłumaczenie. Hrabia Welk nie ma dość wpływów ani pieniędzy, by poszukiwać dzieci. Zresztą będzie wiedział, że są bezpieczne pod opieką swego ojca. Może się oburzy i wyklnie cię, ale będzie musiał pogodzić się z tym, że jego córka nie żyje, a wnuki zniknęły – stwierdziła stanowczo księżna wdowa.

– Kiedy przyjedzie, sama się z nim rozmówisz, mamo – zaczął ponuro Henry. – Wiesz, że ja nie umiem kłamać.

Roześmiała się.

– Twój ojciec też nie potrafił. Niestety, będziesz musiał sobie z nim poradzić sam, gdy się tu pojawi, ponieważ mnie już nie będzie.

– Co takiego?! – wykrzyknęli jednocześnie obaj bracia.

– Anglia to obecnie nieprzyjemne miejsce, moi drodzy. Muszę spełnić swój matczyny obowiązek i wydać za mąż Autumn. Tutaj nie znajdziemy dla niej odpowiedniego męża, ale może uda się w Niderlandach albo we Francji. Nie spierajcie się ze mną, chłopcy. Wczoraj wasza siostra skończyła dziewiętnaście lat. Nie jest już najmłodsza. Jest wciąż piękna i bogata, co pomoże nam znaleźć kawalera godnego jej ręki, ale już niedługo będzie uważana za starą pannę, a wtedy zadanie może stać się o wiele trudniejsze – odparła księżna wdowa.

– Wyjeżdżamy za granicę? – ucieszyła się Autumn. – Och, tak, mamo! To jest doskonałe wyjście! Charlie wspominał, że na pewno znajdziesz jakieś rozwiązanie i oczywiście miał rację!

Objęła matkę uszczęśliwiona.

– Rozumiem zatem, że omówiłeś już z siostrą jej sytuację, Charlie.

– Właściwie, to tylko narzekała, że ma już dziewiętnaście lat, o czym zupełnie zapomnieliśmy w podróży.

– Mówiłam ci przecież – odezwała się Autumn. – Nie będę świętowała urodzin, póki nie wyjdę za mąż.

Cała rodzina roześmiała się serdecznie, a Autumn kręciła głową z niezadowoleniem.

– Kiedy wyjeżdżacie? – zagadnął matkę Henry.

– Za tydzień lub dwa, gdy tylko służba odpocznie po podróży ze Szkocji. Nie było im łatwo. Oddziały Cromwella wiele razy zatrzymywały nas na drodze i przeszukiwały powóz. Musisz pamiętać, że moi służący nie są już najmłodsi. – Wstała z krzesła. – Chodźmy, Autumn. Wyglądasz na zmęczoną po tych wszystkich przygodach. Powinnaś odpocząć przed kolacją. Jasmine z córką wyszły z sali reprezentacyjnej.

– Gdy tylko służba odpocznie… – mruknął Henry.

– Sama ledwie stała, kiedy tu kilka dni temu przyjechali. Na szczęście Patrick wysłał z nią grupę zbrojnych. Udało im się okrążyć Edynburg, ale w Borders natknęli się na oddział okrągłogłowych. Szczęśliwie im uciekli, ale nie obyło się bez niewielkiej potyczki. Woźnica został postrzelony w ramię, ale nawet się nie zachwiał. Fergus More – Leslie to twardy człowiek – rzekł z podziwem markiz. – A Adali! Mój Boże, ten człowiek ma już osiemdziesiąt lat, mimo to przejął lejce, by Fergus mógł sobie opatrzyć ranę. Przeprowadził powóz przez najgorszą część potyczki. Żaden z nich nie jest już młodzieniaszkiem, ale są tu z nami. Opuścili domowe pielesze, by wyruszyć po nowe przygody.

– Zawsze mówiło się, że mama najbardziej ze wszystkich w rodzinie przypomina prababkę – stwierdził Charlie. – Czy zbrojni z Glenkirk jeszcze tu są?

– Tak – odparł markiz.

– To dobrze! Pojadą ze mną i z dziećmi do Szkocji. Dzieci i służba będą podróżowali w powozie mamy. Zabrałem tylko Biddy. Clara i Mavis musiały zostać. Obie mają ukochanych w Queen's Malvern, a nie wiemy, jak długo moje dzieci zostaną w Glenkirk. Nie chciałem zamartwiać się kłopotami służby w tych okolicznościach – wyjaśnił Charlie.

– Czy Biddy potrafi jeździć konno? – zapytał markiz.

– Tak. Dlaczego pytasz? – zainteresował się jego brat.

– Nie bierz powozu, Charlie. Szybciej i bezpieczniej dojedziesz na miejsce konno. Powóz tylko przeszkadza. Jeden z ludzi z Glenkirk weźmie Wilhelma, a służąca będzie mogła podróżować swobodnie. Sabrina i Freddie jeżdżą konno od trzeciego roku życia. Będzie im ciężko, ale sobie poradzą. Jestem tego pewien – doradzał brat.

– Może masz rację – odparł książę Lundy, kiwając głową w zamyśleniu. – Potraktują to jak zabawę.

– Kiedy wyjedziecie? – zapytał Henry.

– Dam dzieciom dwa dni odpoczynku, a potem musimy ruszać w drogę. Nie mogę ryzykować, że Welk nas tu znajdzie. Poza tym powinienem jak najprędzej znaleźć się za granicą. Im dalej od Anglii będą dzieci, tym lepiej dla nich i dla mnie.

Henry Lindley zgodził się z bratem. Choć bardzo go kochał, nie było mu przykro, gdy dwa dni później nadeszła pora wyjazdu. Musiał mieć na względzie siebie, żonę i pięcioro dzieci. Zdawał sobie również sprawę z potrzeby ochrony Cadby i jego mieszkańców. Życie nauczyło go, że trzeba być ostrożnym, co w tych czasach mogło okazać się przydatne.

Księżna wdowa czule pożegnała się z synem.

– Nie daj się zabić, Charlie – rzekła. – Na Boga! Jesteś taki podobny do ojca! Pamiętaj, jesteś wszystkim, co mi po nim zostało. Nie mam zamiaru cię stracić. – Ucałowała go w oba policzki. – Wyślij mi wiadomość do Belle Fleurs. Nawet jeśli mnie tam nie będzie, ktoś stamtąd da mi znać. – Znów go pocałowała, a potem spojrzała na trójkę jego dzieci. – Musisz się opiekować braćmi, Sabrino. Słuchaj wuja Patricka, choć on pewnie pozwoli ci robić to, na co będziesz miała ochotę.

Jasmine ucałowała dziewczynkę. Mała skłoniła się i powiedziała:

– Dobrze, babciu.

– A ty, Fryderyku, pamiętaj, kim jesteś. Bądź posłuszny wujowi, opiekuj się siostrą i młodszym brałem – zwróciła się do chłopca babka.

– Dobrze, babciu – odparł Freddie i ucałował jej dłoń.

– Pięknie! Zachowałeś się dwornie, chłopcze – pochwaliła i ucałowała go w oba policzki.

– A co do ciebie, Wilhelmie, słuchaj we wszystkim starszego brata i bądź grzeczny.

– Dobze, babciu – seplenił maluch.

Jasmine uśmiechnęła się, pochyliła i ucałowała chłopczyka. Wyprostowała się i spojrzawszy na wszystkich raz jeszcze, rzekła:

– Niech was Bóg prowadzi, moi drodzy.

Po chwili weszła do domu, nie chcąc patrzeć, jak odjeżdżają.

– Póki nie przyjechali okrągłogłowi, pobyt u ciebie był taki miły, Charlie – rzekła Autumn. – Przykro mi, że to tak się skończyło. – Rzuciła się bratu w ramiona i pocałowała go. – Będę za tobą tęsknić.

– Nie bierz ślubu z byle kim, siostro – doradził. – Wyjdź za mąż z miłości, tylko z miłości.

Ucałował ją i wsiadł na konia.

Autumn pożegnała się już z bratankami i bratanicą. Stała obok Henry'ego, gdy książę Lundy z dziećmi w otoczeniu zbrojnych wyjeżdżał z Cadby. Bracia dawno już się pożegnali.

– Nienawidzę Cromwella i jego nudnych okrągłogłowych! – rzekła cicho, kiedy jeźdźcy zniknęli za zakrętem drogi.

– Często to powtarzasz, siostrzyczko – odparł oschle brat. – Wejdźmy do środka. Jest już chłodno, a ty i mama niedługo wyjedziecie do Francji. Musisz być zdrowa w podróży.

– Byłeś kiedyś we Francji, Henry? – zapytała.

– Kilka razy – odparł. – Spodoba ci się tam. Sądzę, że mama będzie chciała spędzić zimę w Belle Fleurs nad Loarą.

– Och – westchnęła rozczarowana Autumn. – Sądziłam, że pojedziemy do Paryża.

– Nie obawiaj się, siostro. Mama będzie chciała, żebyś się zaaklimatyzowała we Francji i zaczęła mówić po francusku jak Francuzka, nabyła modną garderobę i dowiedziała się, co słychać obecnie na francuskim dworze. Jest dobrym strategiem, musi więc właściwie przygotować się do podboju. Przyda ci się majątek matki i francuscy krewni jej dziada. Mama na pewno zechce, żebyś najpierw poznała rodzinę. Zaufaj jej, ona wie, co robi. Najpóźniej za rok będziesz szczęśliwą mężatką – zapewniał siostrę Henry Lindley, biorąc ją za rękę i prowadząc do domu.

Przez cały następny tydzień padał deszcz, Autumn często myślała o Charliem, który teraz był z dziećmi w drodze na północ. Pogoda powinna okazać się pomocna, pod warunkiem że nikogo nie dopadnie gorączka. Tylko ktoś, kto bardzo się śpieszy lub jest szczególnie zdesperowany, może podróżować w taką pogodę.

Na dzień przed planowanym wyjazdem Autumn i matki do Francji przyjechał hrabia Welk i ze złością zażądał wiadomości o tym, co się stało z dziećmi jego córki. Pytał, gdzie obecnie przebywają.

Markiz Westleigh powitał rozzłoszczonego gościa w reprezentacyjnej sali swego zamku.

– Moja matka omówi z tobą tę kwestię, panie, ponieważ ja wiem niewiele poza faktem, iż moja szwagierka została zamordowana z zimną krwią przez żołnierzy sił parlamentarnych. Była tam moja najmłodsza siostra, lady Autumn, i ona powie panu, co zdarzyło się tego dnia, ale musisz być wobec niej delikatny, ponieważ jeszcze nie doszła do siebie po szoku, jakiego wtedy doznała.

Hrabia Welk był szczupłym, niewysokim mężczyzną o żółtawej karnacji. Czarny strój pogłębiał tylko wrażenie, że jest człowiekiem złośliwym. Zwrócił się do wdowy po księciu Glenkirk:

– Więc, madame!

– Mój syn i nasze wnuki byli tutaj kilka tygodni temu, ale gdzie są teraz, mój panie, nie mam zupełnie pojęcia. Powiedziałam Charlesowi, że nie chcę wiedzieć. Sądziłam, że im mniej osób wie dokąd się udają, tym bezpieczniejszy będzie on i nasze wnuki. Chyba sam to rozumiesz, panie.

– Twój syn nie może opiekować się moimi wnukami, madame! - padła pełna złości odpowiedź.

– Czyżby? Dlaczegóż to, jeśli można wiedzieć? – zapytała butnie. – Jest ich ojcem.

– Twój syn to rozpustnik i szumowina – odparł hrabia.

Jasmine roześmiała się.

– Nawet za swojej szumnej młodości Charlie nie mógł być nazwany ani rozpustnikiem, ani szumowiną. Od chwili gdy poznał twoją córkę, milordzie, kiedy zajęła miejsce w jego sercu, był jej oddany. Był lojalnym, kochającym i wiernym mężem i doskonale o tym wiesz.

– Moja córka wciąż by żyła, gdyby nie poślubiła twojego syna – odparł hrabia.

– Twoja córka spędziła najszczęśliwsze chwile swego życia z Charliem. Zmarła nie za sprawą mego syna, tylko za sprawą postępków pobożnych żołnierzy z oddziałów Parlamentu. Wpadli do jej domu i zatłukli majordomusa, a kiedy zaprotestowała, jakiś diabeł zabił ją bez słowa. Moja córka była świadkiem całego zajścia i sama pewnie zostałaby zastrzelona, gdyby nie pojawił się kapitan dowodzący tym oddziałem. Gdy to nastąpiło, żołnierz odzierał palce twojej córki z pierścieni. Takich właśnie ludzi rozpuściliście po całej Anglii, milordzie, by kradli i mordowali niewinnych ludzi!

– Stuartowie nie są niewinni – mruknął hrabia.

– Stuartowie, mimo swego królewskiego pochodzenia, są tacy sami jak my wszyscy, Johnie Lightbody. Są ludźmi i mają ludzkie wady. Karol był złym królem, ale dobrym człowiekiem. Nie wystarczyło wam zrzucenie go z tronu. Nie, musieliście zamordować pomazańca Bożego, a potem pobożnie usprawiedliwiać swoje zbrodnie. Wstyd, powinniście się wstydzić!

– Wiadomo teraz, czyje dobro leży ci na sercu, pani – rzucił ponuro hrabia Welk.

– Moje serce jest teraz w grobie w Glenkirk, tam, gdzie spoczął mój mąż, który zginął, pod Dunbar w obronie króla i kraju. Nie popieram żadnej ze stron. Mój syn, po części Stuart, również nie popierał nikogo. Co się zaś tyczy naszych wspólnych wnuków, mówiłam ci już, panie, że nie wiem, dokąd zabrał je Charlie, ale gdziekolwiek je wywiózł, zrobił to, żeby były bezpieczne. Teraz dopiero wiemy na pewno, że nazwisko uczyniłoby z nich wrogów twoich pobożnych stronników. Zważywszy, w jaki sposób zmarła mała kuzynka Charliego, księżniczka Elisabeth, rozumiem jego potrzebę ukrycia dzieci. Wasi ludzie nie dbali o księżniczkę. Zmarła z wycieńczenia, bo nie pozwoliliście odpowiednio ogrzać jej komnaty, i z głodu, bo nie karmiliście jej jak trzeba. To takiego losu chcesz dla Sabriny, Fredericka i małego Wilhelma?

– Pod opieką moją i mojej żony, lojalnych obywateli, nasze wnuki byłyby bezpieczne – rzekł.

Jasmine roześmiała się kpiąco.

– Jesteś prawdziwym głupcem wierząc w to, milordzie. Dzieci należą do ojca i z nim teraz są. Nie rób sobie wroga z mego syna, milordzie, bo pewnego dnia, a mogę ci to zagwarantować, król powróci na tron, a gdy to się stanie, będziesz szczęśliwy, że ma jeszcze choć jednego przyjaciela na dworze i na dodatek jest nim królewski kuzyn.

– Stuartowie nigdy nie odzyskają tronu Anglii – rzucił hrabia Welk.

Jasmine znów się zaśmiała.

– Ależ tak, odzyskają. Nie wiadomo tylko, ile to zajmie czasu. Postaraj się nie być na liście zdrajców, lianie.

– Pójdę z tym do sądu! – wrzasnął z wściekłością hrabia.

– Idź, milordzie. Jestem pewna, że sąd oddany Parlamentowi bardzo będzie ciekaw sprawy śmierci pewnej niewinnej kobiety, którą zamordowano, by skraść jej pierścienie. Złamano tu dwa przykazania, które są ci tak bliskie: nie zabijaj i nie kradnij. Moja córka nie jest jedynym świadkiem tej zbrodni. Sir Simon Bates był kapitanem oddziału, który napadł na Queen's Malvern. Osobiście zastrzelił żołnierza, którzy to uczynił. Nie może temu zaprzeczyć, bo pogrążyłby sam siebie. Przecież wasi bogobojni oficerowie nie kłamią. Jestem tego pewna.

– Madame, jest w pani coś zdrożnego, ale nie mogę tego ogarnąć rozumem. Gdybyś otrzymała wiadomość od syna, daj mi znać, pani.

– Niestety, drogi panie, nie będę mogła tego uczynić. Wyjeżdżam z córką do Francji. Nie mogę pozostać w Szkocji, bo wspomnienia mi na to nie pozwalają. Dom wdowy w Cadby należy oczywiście do mnie i mam zamiar tu zakończyć życie, ale na razie jestem pogrążona w żałobie. Dziadek pozostawi! mi mały domek na francuskiej prowincji. Moja córka i ja chcemy tam opłakiwać śmierć Jamesa Leslie. Mój syn, Henry, na pewno nie omieszka wysłać ci wiadomości, gdy tylko czegoś się dowie. Nie wyglądaj jej jednak zbyt szybko, mój panie, bo Charlie na pewno nie wyjawi nikomu swej kryjówki, chyba żeby dzieci znalazły się w niebezpieczeństwie – rzekła, uśmiechnęła się słodko i podała mu dłoń do ucałowania.

Oddalono go. Rozmowa została zakończona. Ujął dłonią w rękawicy jej upierścienione palce i jak nakazywał obyczaj, ucałował.

– Dziękuję za rozmowę, madame. Zegnam – rzekł.

– Żegnam, milordzie. Przekaż pozdrowienia żonie – odezwała się Jasmine, odwróciła się i wyszła.

Hrabia Welk zwrócił się do markiza Westleigh:

– Twoja matka jest niezwykłą kobietą, milordzie. Henry powstrzymał uśmiech.

– To prawda – odparł jak najbardziej poważnie.

– Prześlij mi wieści, kiedy jakieś nadejdą.

– Gdy tylko otrzymam jakieś wiadomości od brata, na pewno cię powiadomię, panie – odparł natychmiast markiz. Oczywiście nie zamierzał dotrzymać słowa, ale musiał okazać współczucie i chęć współdziałania. Miał na względzie własną rodzinę, ale przecież nie mógł zdradzić brata. Matka nie myliła się co do hrabiego Welk. Nie miał dość władzy ani pieniędzy, nie miał również wpływowych znajomych, którzy mogliby zająć się jego sprawą. Mimo to Henry Lindley nie chciał robić sobie z niego wroga. Uprzejmie i z uśmiechem pożegnał hrabiego i patrzył, jak jego gość odjeżdża.

– Jesteś sprytny – odezwała się do niego siostra, wstając z fotela przed kominkiem, gdzie siedziała przez cały czas wizyty hrabiego. – Mama jest przebiegła i dumna, ale pozwala jej na to powiązanie z rodziną królewską, ale ty, Henry, jesteś sprytny w inny sposób. Ojciec Bess chyba naprawdę sądzi, że powiadomisz go, kiedy tylko otrzymasz jakieś wieści od Charliego. Po rozmowie z tobą bardzo się uspokoił – zaśmiała się.

Henry uśmiechnął się pod nosem.

– Nie ma sensu robić sobie wrogów. To mi niepotrzebne – rzekł. – Teraz Welk wróci do żony z rozsądnym wyjaśnieniem, dlaczego nie udało mu się zabrać dzieci Charliego. Ten człowiek to głupiec, jeśli sądził, że Charlie mógłby w jakichkolwiek okolicznościach powierzyć mu swoje dzieci. – Wzruszył ramionami. – A gdzie jest mama?

– W domu, dogląda pakowania kufrów. Niektóre rzeczy pozostawi tutaj. Zdaje się, że teraz to jest jej dom w Anglii. Opowiedz mi o Belle Fleurs, Henry. Myłeś tam kiedyś, wiem, że byłeś. Jest duży? Ładny?

zapytała Autumn.

– Tak, mama zabrała nas tam, kiedy byliśmy dziećmi – odparł. – Chciała wtedy uniknąć małżeństwa z twoim ojcem. Rozzłościło ją, że król i królowa nalegają na ten ślub. Nie wiedziała wtedy, jak bardzo ją kochał, ukryła nas więc do czasu, gdy pewnego dnia nas odnalazł. – Markiz Westleigh uśmiechnął się na to wspomnienie. – Miałem wtedy niespełna siedem lat, India osiem, Fortune pięć, a Charlie był jeszcze w pieluchach. To było dawno temu, a wydaje się jakby zaledwie wczoraj – zaśmiał się. – Ależ się tam bawiliśmy! Mama pozwalała nam na wszystko. Biegaliśmy, gdzie chcieliśmy, prawie zapomnieliśmy ojczystego języka. Potem przyjechała nasza babka z wiadomością o śmierci pradziada. Tuż za nią pojawił się twój ojciec, którego szybko zaczęliśmy nazywać tatą. Zresztą naprawdę nim był, a my bardzo chcieliśmy znów mieć ojca. Belle Fleurs jest niewielką, ale elegancką posiadłością. Pamiętam, że były tam piękne ogrody. Leży niedaleko Archambault, które, jak wiesz, jest własnością naszych francuskich krewnych. Zdaje się, że mama nie była tam od trzydziestu lat, ale wiem, że utrzymała służbę, by dbano o dom. Podobno India wybrała się tam zeszłego lata z rodziną, a Charlie zabrał tam Bess na miodowy miesiąc. Niestety, od lat rodzina nie gościła w tym domu na dłużej. Podejrzewam, że na razie Belle Fleurs będzie twoim domem.

– Wrócę do Anglii i Szkocji, kiedy król wróci na tron – odparła Autumn.

– Może wyjdziesz za mąż za Francuza – odparł brat. – Zresztą, niezależnie od tego, co mówią mama i Charlie, upłynie wiele lat i wiele trzeba będzie poświęcić, by obalić mistrza Cromwella i przywrócić na tron Karola II.

– Ale większość ludzi nienawidzi świętoszkowatego Cromwella i jego sługusów – oburzyła się Autumn.

– Ludzie sami w sobie, moja droga siostro, nie mają siły sprawczej, niezależnie od tego, co twierdzą na ten temat politycy. Ludzie robią to, do czego się ich przekona, i co wydaje im się słuszne. Władza to najsilniejszy z afrodyzjaków. Niewielu może się oprzeć takiej pokusie. Dawniej największą władzę miała rada królewska. Dziś Anglią rządzi Parlament. Ludziom jeszcze nie znudził się mistrz Cromwell i jego stronnicy. Jedź do Francji, droga siostro i tam urządzaj swoje życie. Pomyśl, jaka cudowna czeka cię przygoda! Nie obawiaj się zmian.

– Ale co się stanie z tobą, Henry, i innymi? – zastanawiała się na głos, myśląc przede wszystkim o rodzeństwie i ich rodzinach.

W Ulsterze nasi bracia będą bronili swoich ludzi przed Cromwellem. Fortune i Kieran z rodziną są bezpieczni w Maryland. Charlie przyłączy się do króla. Patrick na pewno tego nie zrobi. Tego jestem pewien. Sądzę, że raczej skupi wszystkich swoich ludzi do obrony Glenkirk. India i Oxton, tak jak ja, pozostaną w swoim majątku i będą starali się pozostać neutralni. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by bronić majątku i rodziny. Nie należymy do wpływowych rodów i jeśli dopisze nam szczęście, przetrwamy tę burzę bez uszczerbku. A ty, droga moja, pojedziesz z mamą do Francji i znajdziesz tam prawdziwą miłość i szczęście.

Nagle Autumn zaczęła płakać, opierając się o czarny kaftan brata.

– Lepiej mi było w dawnych czasach, kiedy wszyscy byliśmy razem i nikt nie walczył na wojnie, nikt się nie bał – szlochała.

Henry Lindley, markiz Westleigh, westchnął cicho i pogłaskał siostrę po mahoniowych włosach.

– Mnie też, Autumn – rzekł smutno. – Mnie też.

ROZDZIAŁ 3

Sir Simon Bates jechał samotnie szutrową drogą wiodącą do Cadby. Kilka dni po niefortunnym wypadku, w którym zginęła księżna Lundy, powrócił do Queen's Malvern, by sprawdzić, czy Autumn nic się nie stało. Piękna młoda dziewczyna wzruszyła go do głębi i wciąż nie mógł się nadziwić, że zdobyła się na odwagę, by zabić żołnierza, który zastrzelił lady Stuart. Jednak w Queen's Malvern nie było jej rodziny. Pozostała jedynie służba i piękne konie księcia, skubiące trawę na pastwisku.

– Lady Autumn udała się na spotkanie ze swoją matką, księżną Glenkirk – poinformował sir Simona Becket najbardziej uprzejmym tonem, na jaki potrafił się zdobyć, i podszedł do drzwi, by je zamknąć.

Sir Simon postawił w progu stopę w ciężkim bucie i rzekł:

– A dokąd się udała?

– Nie jestem pewien, sir – odparł Becket.

– Na pewno wiesz. Musisz wiedzieć. A gdzie jest pan i jego dzieci? – Simon Bates czuł, że zaczyna ogarniać go wściekłość na służącego, który próbuje go zbyć. Jest przecież przedstawicielem władzy.

– Księżna Glenkirk może obecnie przebywać u najstarszego z synów, markiza Westleigh, albo u najstarszej córki, hrabiny Oxton. Służbę poinformowano jedynie, że lady Autumn wyjeżdża spotkać się z matką. Co się zaś tyczy mego pana i jego dzieci, nie mam pojęcia, dokąd się udali. Książę postanowił nikomu nie mówić, ponieważ uważał, że pański atak na jego dom i zamordowanie jej książęcej mości było spowodowane jego powiązaniami rodzinnymi z dworem królewskim. Gdyby pan mógł odsunąć nogę… – urwał Becket i spojrzał prosto w ciemne oczy sir Simona.

– Który z majątków jest bliżej? Cadby czy Oxton? – nalegał sir Simon.

– Są w tej samej odległości od Queen's Malvern, sir - odparł Becket.

Sir Sirhon Bates odsunął nogę, a drzwi natychmiast zamknięto mu przed nosem. Nie zwrócił jednak uwagi na tę oczywistą nieuprzejmość, bo już się zastanawiał, gdzie może obecnie przebywać Autumn Leslie. Nie chciał wcale wiedzieć, dokąd udał się książę i jego dzieci. Nic od niego nie chciał, póki Charles Fryderyk Stuart nie był poszukiwany za zbrodnie przeciwko państwu. Śmierć jego żony była niefortunnym wypadkiem. Pogrążony w myślach wsiadł na konia, i doszedł do wniosku, że dziewczyna pewnie uciekła do brata, bo to u niego, a nie u szwagra czułaby się bezpieczniej. Zawrócił konia w stronę drogi wiodącej do hrabstwa Warwick.

Gdy kilka dni później zawitał w Cadby, stwierdził, że zamek jest równie imponujący jak ten w Queen's Malvern. Stwierdził, że musiał być szalony jadąc tutaj. Nie miał prawa uganiać się za dziewczyną, wiedział o tym, ale wystarczyło jedno spojrzenie, by go oczarowała. Musiał się upewnić, że nic jej nie jest i że kiedyś znów będzie szczęśliwa i radosna.

Po raz drugi powitał go nadgorliwy służący, a potem gdzieś z głębi domu wyszedł Henry Lindley i ostrożnie zapytał, czego tu szuka.

– Jestem sir Simon Bates – zaczął, ale natychmiast mu przerwano.

– Wiem, kim jesteś, panie – odparł Henry. – Czego od nas chcesz?

– Twoja siostra… Czy nic jej nie jest? – Wiedział, że to brzmi niemądrze, ale nagle zupełnie stracił język w gębie.

– Mam trzy siostry, sir Simonie, ale zakładam, że mówisz o najmłodszej, lady Autumn. Jest z matką. Obie są w żałobie po stracie ojca i szwagierki.

– Może mógłbym się z nią zobaczyć i wyrazić raz jeszcze, jak bardzo mi przykro – zagadnął.

W pierwszym impulsie Henry miał ochotę wyrzucić sir Simona Batesa ze swego domu, ale przemyślał to spokojnie. Nie powinien go obrażać i w ten sposób narażać swojej rodziny. Autumn na pewno szybko go odeśle do diabła, a jutro i tak wyjeżdża.

– Zaprowadzę cię do domu mojej matki, sir – rzekł markiz Westleigh. – Siostra jest z nią.

Zaskoczony spełnieniem swojej prośby, sir Simon Bates poszedł za Henrym Lindleyem przez jego dom i ogród, po drugiej stronie którego stał piękny, mały jednopiętrowy dom z kamienia. Weszli bez pukania, a markiz poprosił matkę, by zeszła do salonu. Stary służący w białym stroju i dziwnym nakryciu głowy pośpiesznie ruszył w ich stronę.

– Milordzie – skłonił się w stronę Henry'ego.

– Adali, to sir Simon Bates. Przyszedł zapytać o zdrowie mojej siostry – rzekł markiz z błyskiem w oku.

– W rzeczy samej, milordzie – odparł Adali.

Sir Simon nie był w stanie powstrzymać pytania:

– Co też masz na głowie, człowieku?

– To się nazywa turban, proszę pana.

– Więc nie jesteś stąd, tak myślałem – rzekł sir Simon.

– Mieszkam w tym kraju dłużej niż pan jest na tym świecie, proszę pana – odparł Adali. – Jednak ma pan słuszność sądząc, że nie urodziłem się tutaj. Mój ojciec był Francuzem, a matka Hinduską. Jestem w służbie mojej pani od jej narodzin. Sprowadzę panią, milordzie – zwrócił się do markiza i skłonił, po czym wyszedł z salonu.

– Jak to się stało, że twoja matka ma obcokrajowca za służącego? – zapytał sir Simon.

– Moja matka urodziła się w Indiach. Jej ojciec był tam władcą – rzekł cicho Henry Lindley, nieco poirytowany pytaniem.

Wszedł Fergus More – Leslie z tacą, na której znajdowała się karafka i kilka kielichów. Nie miał na sobie liberii tylko ciemne spodnie, białą koszulę i mocno znoszony kaftan w kolorze wytartych skórzanych butów.

– Przyniosłem whisky, milordzie i wino dla pań, kiedy zejdą. Mam nalać, czy sam pan to zrobi? – zapytał, stawiając tacę na niewielkim stoliku.

– Poczekamy na mamę i siostrę. Dziękuję, Fergus – odparł markiz.

– Dobrze, milordzie – rzekł Fergus i odszedł.

– Szkot? Pańska matka ma szkockiego służącego?

– Mój ojczym był Szkotem, sir Simonie – wycedził Henry.

– Och, tak, oczywiście.

Simon Bates poczuł, że przesadził, że głupotą było tu przyjeżdżać. Otworzyły się drzwi do salonu i weszły obie kobiety. Księżna podeszła do syna i objęła go. Potem zerknęła na sir Simona.

– Czy Adali dobrze cię zrozumiał, Henry? Czy to naprawdę sir Simon Bates?

– To prawda, wasza wysokość – odparł szybko sir Simon.

Jasmine Leslie spojrzała na niego.

– Nie odezwałam się do pana, ale skoro już pan miał czelność zwrócić się do mnie, powiem panu, co o panu myślę.

– Mamo! – rzucił ostrzegawczo Henry.

– Nie uciszaj mnie, Henry. Ten człowiek nie potrafił trzymać w ryzach swoich żołnierzy i jest odpowiedzialny za śmierć Bess oraz jej lojalnego służącego. A jeśli to nie wystarczy, pamiętaj też, że dał do ręki mojej biednej niewinnej córce pistolet! Jak śmiesz tu przychodzić, panie, i właściwie z jakiego powodu, jeśli wolno zapytać?

– Żeby upewnić się, iż pani córce nic się nie stało – odparł sir Simon Bates. – Wypadek w Queen's Malvern był nieszczęsną pomyłką, ale takie rzeczy, niestety, zdarzają się w czasie wojny. Nie jestem potworem, madame. Sam mam siostrę.

Na litość boską, kim jest ta kobieta? – zastanawiał się. Była niezwykle piękna, a na jej twarzy trudno było dopatrzyć się zmarszczek. Zdała mu się równie urodziwa jak córka, która teraz pobladła stała u jej boku.

– Twoja reputacja na to nie wskazuje, sir. Mówi się, że już wcześniej nie karałeś żołnierzy za zabijanie niewinnych ludzi i tym samym przyczyniłeś się do tragicznej śmierci mojej synowej – ozwała się ze złością Jasmine. – Twierdzisz, panie, że przyjechałeś zapytać o zdrowie Autumn. Z pewnością dostrzegłeś smutek na jej obliczu. Już nigdy nie będzie tą samą niewinną istotą, jaką była nim twoi ludzie wtargnęli do Queen's Malvern. Obrażasz nas, panie, przyjeżdżając tutaj!

Był poruszony jej pełnymi złości słowami, ale ją rozumiał. Zwrócił się do Autumn:

– Czy może mi pani to wybaczyć, lady Autumn?

– Jutro wyjeżdżam do Francji – odparła Autumn, jakby wcale nie prosił o wybaczenie. – Już nigdy nie będę musiała oglądać ani ciebie, sir, ani Anglii.

– Więc wyjeżdża pani z kraju? – zdziwił się.

– Matka otrzymała w spadku niewielki dom we Francji nad Loarą – rzekł Henry, nim Jasmine zaczęła krzyczeć. – Sam widzisz, panie, że siostra nie jest zdrowa. Lepiej jej będzie z dala od miejsca, gdzie zdarzyły się te nieszczęścia. Chyba się ze mną zgodzisz?

– Skąd wypływacie? – zapytał sir Simon.

– Z Harwich – odparł Henry.

– Moi ludzie będą eskortować panią do portu, wasza wysokość.

– To nie będzie konieczne, sir Simonie – odparła chłodno Jasmine.

– Moim zdaniem, to doskonały pomysł – wtrącił się Henry. – Dziękujemy za troskę, sir. Mamo, ja nie mam zbrojnych, którzy mogliby ci towarzyszyć, a w obecnych czasach boję się nająć kogoś do tej roli, bo eskorta mogłaby niespodziewanie ograbić tego, kto ją wynajął. Wiem, że z sir Simonem będziecie bezpieczne. Całe i zdrowe dotrzecie do Harwich. Nawet wasze bagaże nie ucierpią. Sam pojadę z wami.

– Moi ludzie mają garnizon w zamku Warwick, milordzie. Spotkamy się jutro rano na drodze. A teraz opuszczę państwa.

Skłonił się i wyszedł. Kiedy usłyszeli trzask zamykanych drzwi domu, Jasmine rzuciła z oburzeniem:

– Oszalałeś?

– Nie – odezwała się Autumn. – To sprytne z jego strony. Henry ma rację, mamo. Nie możemy podróżować samotnie w tak niebezpiecznych czasach. Czy można prosić o lepszą eskortę niż sir Simon Bates i jego okrągłogłowi? Nikt nie śmie nas tknąć. Jak sądzę, zaproponował pomoc tylko dlatego, że mu się podobam, ale przecież gdy tylko dotrzemy do Harwich, pożegnamy się i nigdy więcej go nie zobaczę. To nie jest odpowiednia kara za to, co zrobił, ale przynajmniej niech ma złamane serce. Tylko tyle mogę zrobić, by pomścić szwagierkę.

– Jesteś niemądra, dziewczyno – orzekła matka. – Ten człowiek śmie mieć jakieś zamiary związane z tobą.

– Ale to do niczego nie prowadzi – odparła Autumn.

– Naprawdę mam zamiar pojechać z wami do Harwich, mamo – wtrącił się Henry Lindley i zwrócił się do siostry. – Ty masz dalej zachowywać się jak słabe, przestraszone dziewczę, siostrzyczko. Póki będziesz się tego trzymała, ten człowiek wciąż będzie obawiał się do ciebie zalecać.

– Chcesz powiedzieć, że nawet sir Simon Bates nie ośmieli się uwieść przygłupiej dziewczyny? – zaśmiała się Autumn.

– Właśnie! – przyznał z uśmiechem.

– Wpędzicie mnie do grobu – rzekła zrezygnowana księżna Glenkirk. – Henry, nalej mi trochę tej doskonałej whisky z Glenkirk. Mam zszarpane nerwy.

– Och, mamo, równie słabo jak ja udajesz rozpacz – zażartowała Autumn. – Skoro przygody Indii i Fortune nie wpędziły cię do grobu, wątpię, bym ja to mogła uczynić.

– Byłam wtedy znacznie młodsza i żył jeszcze twój ojciec – odparła Jasmine. Wzięła kielich, który podał jej syn i przełknęła spory łyk aromatycznej whisky. – Doskonała – obwieściła. – Zdaje się, że po tym trochę się uspokoję.

Brat i siostra roześmiali się.

Tej nocy wszyscy zebrali się w sali reprezentacyjnej zamku Cadby, a Jasmine posmutniała, wiedząc, że minie wiele czasu, nim znów zobaczy rodzinę najstarszego syna. Synowa, Rosamunda, instynktownie wyczuła jej żal i starała się ją pocieszyć.

– Nie bądź smutna, pani. Odwiedzimy was we Francji latem przyszłego roku, jeśli do tego czasu wasze kłopoty się nie skończą. Wiem, jak bardzo kochasz swoje wnuki. Kiedyś zakończy się wojna domowa, może pod koniec przyszłego roku, a wtedy król wróci do domu.

– Rosamundo, już o tym rozmawialiśmy – zbeształ ją mąż. – Cromwell tak łatwo nie odda władzy, ludzie, którzy go popierają, również nie. Zamordowali jednego króla i uczynią to z drugim, jeśli tylko dostaną go w swoje ręce. Młody król nie ma jeszcze dość wpływów w kraju, by tu wrócić, a Anglicy, choć ciągle narzekają, nie mają jeszcze dość tych śpiewających psalmy purytanów i nie powstaną przeciwko nim, by bronić króla. W przyszłym roku z pewnością pojedziemy odwiedzić mamę.

Jego żona wyglądała na rozczarowaną.

– Mam nadzieję, że to się wkrótce skończ}' – rzekła smutno. – Co się stanie z dziećmi? Wszystko, co sprawiało im przyjemność, zostało zabronione. Jak mają się spotykać z innymi dziećmi w ich wieku, jak mają sobie potem znaleźć partnerów? Henry ma już siedem lat, a ja nie śmiałam jeszcze uczyć go tańca, obawiając się, że ktoś ze służby mógłby o tym donieść władzom.

– Może wy też powinniście jechać do Francji – zaproponowała Autumn.

– Nie zostawię domu – oświadczył Henry Lindley. – Moja rodzina też go nie zostawi. Od dawna nie jeździliśmy na królewski dwór. Nawet jeśli nie możemy na razie niczego świętować, kiedy nadejdzie odpowiedni czas, znajdziemy sposób na wyswatanie dzieci. Wszystkie są jeszcze na razie za młode. W końcu Cromwell straci władzę i król wróci do kraju. Smutno ci, Rosamundo, z powodu tego, co się niedawno wydarzyło. Kiedy mama i Autumn wyjadą do Francji, zabierzemy dzieci i pojedziemy z wizytą do twoich rodziców w Rivers Edge.

Jego żona była najstarszą córką hrabiego i hrabiny Langford. Zaklaskała teraz w dłonie, uszczęśliwiona jak małe dziecko.

– Tak, Henry, bardzo chciałabym odwiedzić Rivers Edge.

Autumn uśmiechnęła się pod nosem. Jak łatwo było Rosamundzie się cieszyć. Miała kochającego męża i pięcioro pięknych dzieci. Oboje jej rodzice jeszcze żyli i mieszkali w swoim rodzinnym majątku. Dla niej w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło z wyjątkiem życia towarzyskiego, które ukrócono podczas rządów purytanów. Nic nigdy nie zagrażało Cadby i prawdopodobnie nic strasznego się tu nie wydarzy. Chociaż po wypadku w Queen's Malvern nie była już tego taka pewna i wiedziała, że oddalenie od miasta nie gwarantuje bezpieczeństwa.

Mimo to Rosamunda nie musiała uciekać z domu, od życia, które znała. Autumn nie wiedziała, czy kiedykolwiek powróci do Glenkirk. Patrzyła teraz na trójkę swoich bratanków, Henry'ego, Jamesa i Roberta. Do następnego lata na pewno zmienią się nie do poznania, ich dwie siostry zresztą pewnie też. Zastanawiała się, czy Henry w ogóle będzie w stanie wyjechać z rodziną do Francji, czy raczej zostaną w Cadby, bojąc się, że opuszczając majątek, stracą go. A co się stanie z Queen's Malvern? Czy zamek wciąż będzie stał nienaruszony, gdy to wszystko się skończy? Czy Charlie wróci do domu?

Ranek następnego dnia był pogodny i chłodny. Podróżowali przestronnym i wygodnym powozem markiza Westleigh, a za nimi jechała dwukółka z bagażami. Kiedy dojadą do Francji, będzie już na nich czekał powóz wynajęty przez człowieka zajmującego się finansami hrabiny. Będzie też dwukółka na bagaże i konie dla podróżnych, którzy będą woleli podczas ładnej pogody jechać konno. W zamku Jasmine oczekuje ich przyjazdu służba. Hrabina zadbała o wszystko. Chciała, żeby Autumn polubiła Francję, bo prawdopodobnie zostanie ona jej domem do końca życia.

Zdecydowanie nie chciała, aby córka zakochała się w jakimś wygnanym z kraju szlachcicu. Każdy, kto wcześniej należał do dworu Stuartów, był w jej mniemaniu podejrzany. Co taki banita mógł zaoferować jej córce? Nie miał domu ani majątku, nie miał dochodów ani rodziny. Nie miał przyszłości. Jasmine postanowiła, że Autumn poślubi Francuza. Holendrzy są zbyt nudni. Tylko Francuz mógł zrozumieć Autumn. Księżna Glenkirk wierzyła w przeznaczenie. Żaden młody człowiek w Szkocji i w Anglii nie zwrócił uwagi jej córki i dlatego wierzyła, że przyszłość czeka dziewczynę we Francji. Pożegnała się z Rosamundą i jej pięciorgiem dzieci, wsiadła do powozu z dwiema służącymi, Rohaną i Toramalli, oraz z Autumn i jej służącą, Lily. Red Hugh, kapitan zbrojnych Jasmine, już wyjechał do Francji, by dopilnować przygotowań do podróży swojej pani. Mieli się spotkać na miejscu.

– Napiszę, jak tylko dotrę do Belle Fleurs, moja droga – rzekła do Rosamundy. Baw się dobrze w Rivers Edge, ale potem trzymajcie się domu i dzieci miejcie zawsze przy sobie. Pozdrów rodziców. Niebieskie oczy Rosamundy zalały się łzami.

– Wolałabym, żebyście zostały – rzekła. – Pamiętaj, Jasmine, że domek wdowy jest twój.

– To pocieszająca myśl, moja droga – odparła Jasmine, po czym zamknęła drzwi powozu, który ruszył szutrową dróżką w stronę głównego traktu.

Gdy dotarli do zamku Warwick, dołączył do nich sir Simon Bates ze swoim oddziałem. Kapitan okrągłogłowych zrównał swojego konia z rumakiem markiza Westleigh.

– Dzień dobry, milordzie. Jak daleko będziesz podróżował z nami? – zapytał uprzejmie.

– Mam zamiar eskortować matkę do samego Harwich, sir - odparł markiz równie uprzejmie. – Chciałbym wszystkiego dopilnować osobiście, chyba to rozumiesz, panie.

– Oczywiście, milordzie – rzekł sir Simon i zwrócił się do Autumn: – Dzień dobry, milady. Mam nadzieję, że dobrze się pani czuje.

– Mama mówi, że wyjdę za mąż za Francuza – odparła Autumn. – Chyba nigdy żadnego nie poznałam. Czy pan, sir Simonie, zna jakiegoś? Wolałabym jechać do domu, do Szkocji, ale tata nie żyje. Mama nie może przebywać w Glenkirk, bo to ją unieszczęśliwia.

– Nie zachowywała się tak w Queen's Malvern – zwrócił się do markiza. – Była odważna.

– Trzymała się jakoś, póki nie zobaczyła matki. Wtedy wybuchła płaczem. Płakała po śmierci ojca albo Bess, albo jedno i drugie. Nie wiemy. Od tej pory.zachowuje się tak dziecinnie. Mamy jednak nadzieję, że w majątku mamy, gdzie będzie miała spokój, wkrótce dojdzie do siebie. Biedna Autumn – westchnął sir Henry i zakończył rozmowę.

Autumn z całych sil starała się nie wybuchnąć śmiechem. Było jej prawie żal sir Simona, ale wiedziała, że to przestępca. Czerpała nawet satysfakcję z myśli, że czuł się nie tylko winien z powodu śmierci Bess, ale też faktu, iż ona popadła w szaleństwo. Podróżowali pięć dni, by w końcu dotrzeć do Harwich na wybrzeżu. Autumn trzymała się z daleka od sir Simona na tyle, na ile to było możliwe, by się nie wydać. Mimo to na kilka godzin przed odpłynięciem udało mu się ją odnaleźć.

– Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa we Francji.

– Szczęśliwsza byłam, nim spotkałam pana i zabito Bess. Szczęśliwsza byłam, nim wybuchła wojna domowa i zginął mój ojciec. Nigdy już nie będę naprawdę szczęśliwa – rzekła Autumn.

– Nie oszalała pani! – rzekł z ulgą w glosie.

– Nie, po prostu przepełnia mnie ból, ale zdaje się, że podróż trochę mi pomogła.

– A może po prostu się pani ze mnie naśmiewała – zastanawiał się na głos.

– Może.

– Nie lubi mnie pani.

– A dlaczego miałabym pana lubić? – zapytała. – Jest pan odpowiedzialny za śmierć mojej szwagierki. Popiera pan nurt polityczny, który zniszczył moje dotychczasowe życie i zamordował króla. Pan i panu podobni zmieniliście Anglię w ponury kraj. Ma pan racje, nie lubię pana, sir Simonie.

– Jest pani najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem – rzekł, zupełnie nie zważając na wrogie słowa.

– Pożąda mnie pan, sir. Od chwili, kiedy przekroczył pan próg Queen's Malvern – rzekła Autumn głosem pełnym pogardy.

– Co niewinna dziewica może wiedzieć o pożądaniu?

Ogarnęło go niespodziewane uczucie zazdrości. Może nie była taka niewinna, skoro wiedziała, co to za uczucie?

– Nie jestem głupia, panie, i potrafię rozpoznać pożądanie w oczach mężczyzny – wycedziła. – Obawiam się za to, że pan jest głupcem, sądząc, że to niemożliwe. Gardzę ludźmi takimi jak pan.

– Mógłbym panią zatrzymać w Anglii – rzucił niespodziewanie.

– Jak?

W jej wzroku dostrzegł drwinę.

– Popełniła pani morderstwo, a ja jestem tego świadkiem – rzekł ze złością.

– Niech pan to udowodni – prowokowała. – Nie potrafi pan. Jedyne, co pan osiągnie, to opóźnienie mojego wyjazdu. To tylko pańskie słowo przeciwko mojemu. Nawet pańscy wyśpiewujący psalmy sędziowie w swoich czarnych kaftanach nie uwierzą, że zabiłam człowieka. Jestem tylko młodą, niezamężną panną z dobrej rodziny. Nie miałam broni. I gdzie jest ten człowiek, którego podobno zabiłam? Gdzie jest jego ciało?

– Jest pani dla mnie za sprytna – rzekł. – Oczarowała mnie pani, Autumn Leslie! Może o to właśnie powinienem panią oskarżyć? O czary?

– Idź do diabła! – rzuciła. – Spróbuj tylko, a znów będę udawać biedne, oszalałe dziewczę. Sam już w to uwierzyłeś. Z dzisiejszym odpływem ja i moja matka ruszamy do Francji. Nigdy już się nie zobaczymy, sir Simonie i za to jestem wdzięczna losowi! – Potem, ku jego zaskoczeniu, wymierzyła mu siarczysty policzek. – To za twoje zuchwalstwo, sir!

Zaskoczył dziewczynę, chwytając małą dłoń, odwracając i pośpiesznie całując jej wnętrze.

– Na pewno jeszcze się spotkamy, milady – obiecał i przez chwilę nie odrywał ciemnych oczu od jej pięknej twarzy. Potem odwrócił się i już go nie było.

Czuła mokry ślad na dłoni i wzdrygnęła się. Pośpiesznie wyszła z saloniku, w którym rozmawiali, do pomieszczenia obok, by umyć ręce. Szorowała zawzięcie miejsce, którego dotknął ustami i zastanawiała się, czy kiedykolwiek uda jej się pozbyć tego uczucia, jakie towarzyszyło pocałunkowi – głębokiej odrazy. Z zewnątrz dochodziły ją hałasy. Oddział sir Simona odjeżdżał. Odetchnęła z ulgą. Na próżno jej groził. Nie mógł nic zrobić.

Jasmine weszła do małego pomieszczenia i przyjrzała się córce uważnie.

– Sir Simon pożegnał się ze mną. Powiedział, iż cieszy go, że twoje złe samopoczucie nieco ustąpiło. Co on właściwie miał na myśli. Co zrobiłaś, moje dziecko?

– Nic – odparła Autumn. – Powiedział, że ma nadzieję, iż będę szczęśliwa we Francji. Kiedy z nim rozmawiałam, zauważył, że już nie cierpię tak bardzo.

Autumn pomyślała, że nie ma sensu streszczać matce całej rozmowy, zwłaszcza że okrągłogłowi i ich kapitan już odjechali.

– Kapitan “Pomyślnych Wiatrów" powiedział, że za godzinę możemy odpływać – rzekła Jasmine. – Bagaże już są na pokładzie. Chodź, pożegnajmy się z twoim bratem.

Naprawdę wyjeżdżały. Autumn nagle poczuła smutek i z trudem wstrzymywała łzy. Pomyślała, że matce i tak jest trudno, a łzy córki tylko by jej popsuły nastrój.

– Gdzie jest Lily? – zapytała. Nie widziała służącej od chwili, gdy wyszła ze swojego pokoju.

– Jest już ze wszystkimi na pokładzie – odparła matka. – Adali mówi, że bardzo się bała podróży statkiem. Musisz się postarać ją jakoś uspokoić.

– Przecież nie będziemy na morzu długo – odparła Autumn. – Lily to mały tchórz. Dziwię się, że w ogóle opuściła Glenkirk.

– Nie uczyniłaby tego, gdyby nie namowy jej wuja, Fergusa. On i Red Hugh są jej jedynymi żyjącymi krewnymi. Pamiętaj, że Fergus i Toramalli wychowywali ją, od kiedy skończyła siedem lat. Sami przecież nie mieli dzieci. Nie było w Glenkirk chłopca, dla którego chciałaby zostać, więc zebrała się na odwagę i zgodziła jechać z nami. Nie mów, że jest tchórzem, bo to nieprawda. Wiele wysiłku kosztowało ją pokonanie strachu. Mogła przecież wrócić do Glenkirk i pozostać w służbie twego brata. Mimo że jest raczej nieśmiała, to dość sprytna dziewczyna i rozumie, że wiele zyska zostając z tobą, moje dziecko. Wiem, że jej dobrze nie znasz, ale Rohana i Toramalli dobrze ją wyszkoliły.

– Jest bardzo miła – przyznała Autumn. – Po prostu tęsknię za moją starą Maybel.

– Wiem, ale Maybel z wiekiem porusza się z coraz większym trudem. Nie przetrwałaby takiej podróży. Już dawno powinnam była zastąpić ją inną pokojową, ale wiedziałam, jak bardzo ją kochasz, była twoją nianią. Tęskniła za tobą. Mimo wszystko teraz jest zadowolona. Dostała własną chatę z kominkiem. Twój ojciec kazał ją zbudować specjalnie dla niej. Nigdy już nie będzie jej niczego brakowało, a tobie potrzebna jest młoda pokojowa.

– Kim byli rodzice Lily? – zapytała Autumn. – Nikt nigdy o nich nie wspomina. Są spokrewnieni z Fergusem?

– Fergus i Red Hugh mieli młodszą siostrę, która wiele lat temu uciekła z jakimś nieudacznikiem.

Zmarła, gdy Lily miała siedem lat, a ojciec wysłał ją z powrotem do Glenkirk. Była jego dzieckiem, ale on nigdy nie ożenił się z jej matką i nie mógł jej ze sobą zabrać. Red Hugh nie mógł zająć się dzieckiem, a gdy Toramalli i Fergus zrozumieli, że już nie będą mieli własnych dzieci, wzięli ją pod swoje skrzydła i chowali jak własną córkę. Teraz wiesz już wszystko. Wcześniej nikt ci o tym nie mówił, bo to ciebie nie dotyczyło. Chodź, Autumn. Twój brat na pewno będzie się martwił, jeśli zaraz do niego nie przyjdziemy. Księżna Glenkirk i jej córka wyszły z niewielkiego pomieszczenia i dołączyły do markiza Westleigh, który był na podwórzu przed gospodą. Gdy je dostrzegł, poczuł nagle ukłucie smutku, ale udało mu się mimo wszystko uśmiechnąć pogodnie.

– A więc – zaczął jowialnym tonem – jesteście gotowe do drogi po nową przygodę. Mam nadzieję, siostrzyczko, że nie znajdziesz się w takich samych opałach, w jakich znalazły się wszystkie twoje krewne. – Zaśmiał się, nie zważając na groźne spojrzenie, jakie posłała mu matka. – Ależ, mamo – rzekł poklepując ją po ramieniu. – Przecież ty będziesz nad nią czuwać. Jestem tego pewien. Poza tym, ona w niczym nie przypomina Indii ani Fortune. Jest znacznie bardziej ułożona, prawda, dziewczyno?

– Jak dotąd nie miała możliwości pokazania pazurów. Poza tym, Henry, czasy się zmieniają.

– Milady, to okrycia pani i mojej panienki – powiedziała Lily, podchodząc do nich. – Rohana przeprasza, że zabrała je przez pomyłkę na statek. Obawiała się, że zostaną w gospodzie. – Dziewczyna okryła księżnę niebieską peleryną podbitą bobrowym futrem z takim samym kołnierzem. Potem to samo zrobiła z peleryną Autumn, również podbitą futrem, i zapięła wszystkie haftki. Odsunęła się i skłoniła grzecznie.

– Dziękuję, Lily – rzekła księżna i zwróciła się do córki. – Pożegnaj się z Henrym i idź na statek.

Patrzyła, jak jej najstarszy syn żegna najmłodszą córkę.

– Nie musisz robić wszystkiego, co każe ci mama – szepnął Henry – ale przynajmniej czasem wysłuchaj tego, co ma do powiedzenia. To mądra kobieta. Mimo to masz dość rozumu, by wiedzieć, co właściwe, a co nie. Uważaj na słowa, dbaj o reputację. Uważaj na mężczyzn, którzy nadto ci nadskakują. Będą chcieli albo twego dziewictwa, albo majątku. Nie można im ufać. Wyjdź za mąż z miłości, a nie z innego powodu. Gdyby mama lub inni mnie potrzebowali, napisz do mnie.

– Napiszę – odparła Autumn. – Zapamiętam sobie twoje rady, Henry. – Pocałowała go w policzek. – Kocham cię, bracie.

Objął ją mocno, uścisnął i ucałował czule.

– Niech ci Bóg błogosławi, siostrzyczko. Do zobaczenia.

– Jeśli tylko będziesz miał okazję, przypomnij Charliemu, żeby się nie dał zabić.

Uwolniła się z jego objęć i weszła za służącą na oczekujący na nich żaglowiec. Jasmine zwróciła się do najstarszego syna:

– Bądź ostrożny. Nie wdaj się w coś tak niemądrego jak twój brat. Bądź równie ostrożny jak Patrick i inni. Pamiętaj, że Cromwell i jego poplecznicy mimo swej władzy nie są wieczni.

– Wrócisz do domu, kiedy oni odejdą? – zapytał. Uśmiechnęła się do niego i narzuciła na głowę kaptur, bo wiatr zaczął dąć w ich stronę.

– Nie wiem – odparła szczerze. – Bóg jeden wie, że Belle Fleurs nie jest większe od mojego wdowiego domu tutaj, ale zawsze miałam słabość do tego miejsca. Poza tym pogoda w okolicach Loire bardziej mi odpowiada niż angielska. Nie powiem, że nigdy nie wrócę, ale dopilnuj, by pochowano mnie w Glenkirk, kiedy już nadejdzie ta chwila, a jeśli to nie będzie możliwe, to w Queen's Malvern, obok mojej babki.

– Chyba nie masz zamiaru umierać, madame? - rzekł z błyskiem w oku.

– Nie, ale kiedyś ten czas nadejdzie, musisz więc znać moje w tym względzie życzenia. Gdybyś postąpił niezgodnie z nimi, pamiętaj, że będę zmuszona powrócić tu i nawiedzać cię jako duch.

Wybuchnął śmiechem.

– Mamo, nie ma na całym świecie drugiej takiej osoby jak ty. – Ucałował ją serdecznie w oba policzki. – Jedźcie z Bogiem. Napisz do mnie, żebym wiedział, co się dzieje z Autumn.

Markiz Westleigh stał w porcie, póki żaglowiec nie odpłynął. Wrócił do powozu i kazał jak najszybciej wieźć się do domu. Matka i córka wyruszyły na jednym ze statków handlowych należącym do rodziny. Popłynął przez Morze Północne i kanał La Manche, mijał Brest i przez Zatokę Biskajską dotarł do ujścia Loary, a stamtąd, rzeką, do miasta Nantes, gdzie czekał na nich powóz. Kapitan straży przybocznej księżnej wyruszył do Francji wcześniej, by poczynić wszelkie niezbędne przygotowania.

W połowie listopada morze bywało niespokojne, choć na razie pogoda była ładna. Wiatr wiał bez przerwy, przyśpieszając znacznie podróż. Mijali Wyspy Normandzkie. Północno – zachodni wiatr pchał ich obok Przylądka św. Mateusza, a po południu, gdy wpływali już do ujścia rzeki, kapitan Ballard szedł do kajuty zajmowanej przez Jasmine i jej córkę. Autumn i Lily leżały na kojach, bo huśtanie statku sprawiło, że kręciło im się w głowach. Adali drzemał na krześle, a Rohana i jej siostra, Toramalli, siedziały w milczeniu u boku swojej pani, zajęte szyciem. Ciche pukanie do drzwi poderwało Toramalli na nogi.

– Dzień dobry, wasza wysokość – przywitał się kapitan Ballard, wchodząc. Zdziwił się, widząc Autumn leżącą na koi. – Czy jej lordowską mość źle się czuje?

– To tylko zwykła mal de mare, kapitanie – wyjaśniła Jasmine. – Moja córka jeszcze nigdy nie była na morzu. Walczyła z tym od wejścia na statek, ale dziś musiała się położyć. Nic jej nie będzie.

– Może wiadomość, że wchodzimy do ujścia Loary, poprawi jej humor – rzekł kapitan z uśmiechem. – Późnym popołudniem dotrzemy do miasta, wasza wysokość.

– Doskonale, kapitanie – odparła Jasmine. – Pragnę panu podziękować za podróż. Mocno zboczyliście z kursu. Bylibyście już dawno w drodze do Maryland, gdyby nie ta zmiana planów. Proszę też pamiętać o przekazaniu mojej córce, pani Deveres, listów, które panu dałam.

– Ależ oczywiście, wasza wysokość, przekażę. Będzie to dla niej wspaniały prezent gwiazdkowy, nawet jeśli purytanie nie pozwalają nam świętować narodzin Chrystusa.

Jasmine zaśmiała się, a potem ostrzegła kapitana.

– Proszę uważać z tak krytycznymi uwagami. Jeśli wpadną w ucho niewłaściwej osoby, purytanie mogą zażądać zmiany kapitana. Moja rodzina woli sama zarządzać własnymi interesami, bez ingerencji obcych. Kompania handlowa O'Malley przetrwała prawie sto lat dzięki naszej dyskrecji.

– Tak jest, wasza wysokość – przytaknął zawstydzony kapitan.

– Wiem, że masz serce na właściwym miejscu, kapitanie Ballard – uspokajała go Jasmine. – W przeciwieństwie do innych zawsze przyjmowałeś swój los z pokorą. Jednak wśród załogi mogą być ludzie o mniej otwartych umysłach niż my. Uważaj więc, kapitanie, nie tylko z powodu naszych interesów, ale też dla własnego bezpieczeństwa.

Kapitan skinął, skłonił się i wyszedł.

– Ci purytanie narobili niezłego zamieszania – zwróciła się do swojej pani Rohana. – Nie sądziłam, że w naszym wieku znów zostaniemy pozbawione korzeni.

– Nie wiadomo, jak będzie wyglądało Belle Fleurs, księżno – odezwała się Toramalli. – Nie byłyśmy tam od trzydziestu lat. Stary Mathieu już dawno zmarł. Kto się zajmował domem?

– Jego wnuk, Guillaume – odparła Jasmine. – On i jego żona, Pascaline, zarządzają Belle Fleurs. Pewnie Autumn to miejsce wyda się staromodne, ale zawsze było przytulne.

Służąca zachichotała, wspomniawszy czasy, gdy uciekły ze swoją panią z Anglii do Belle Fleurs. Potem książę pojechał za nimi do Francji, ożenił się z panią i wrócili do domu. Od tej pory nie widziały Belle Fleurs. Bliźniaczki spojrzały po sobie i skinęły głowami. Francuska posiadłość ich pani była wtedy bardzo piękna i na pewno teraz też będzie im tam dobrze.

Rano wciąż padał deszcz, ale statek przestał huśtać się na falach. Autumn wyjrzała przez bulaj i zorientowała się, że są już na Loarze. Pośród mgły dostrzegła ląd, Francję! Byli we Francji. Wiedziała, że już niedługo będzie uczestniczyła w dworskich uciechach, zapomni o Cromwellu i jego smutnych purytanach, którzy nienawidzą wszystkiego, co piękne i miłe. Czuła się teraz o wiele lepiej niż poprzedniego dnia. Nawet Lily wstała i podśpiewując pod nosem, pakowała do kufra odzienie swojej pani.

– Gdzie jest mama? – zapytała służącej.

– Na pokładzie, z Fergusem – odparła Toramalli. Autumn skierowała się do drzwi.

– Proszę chwilę poczekać, milady – odezwała się zaniepokojona służąca. – Lily, podaj pelerynę swojej pani. Nie powinna wychodzić bez okrycia. Jest wilgotno, wieje wiatr i choć nastał już dzień, z pewnością jest jeszcze bardzo chłodno. Pośpiesz się, dziewucho! Musisz się nauczyć przewidywać naprzód, co trzeba przygotować.

– Przepraszam, ciociu – odparła Lily i wzięła błękitną, aksamitną pelerynę podszywaną futrem z bobra. Zarzuciła ją na ramiona Autumn, szybko zapięła i narzuciła ciepły kaptur na głowę panienki. Starała się nie roześmiać, bo Autumn, która stała plecami do Toramalli, stroiła do niej miny. – Proszę, panienko – powiedziała poważnym tonem, starając się z całych sił nie chichotać. Potem podała jej skórzane rękawiczki z jedwabną podszewką. – Nie chce chyba pani odmrozić tych pięknych rączek.

– Oczywiście że nie! – wykrzyknęła Autumn. – Cóżby sobie wtedy pomyślał o mnie mój przyszły francuski mąż, kimkolwiek jest i gdziekolwiek teraz przebywa.

Lily parsknęła śmiechem, a Autumn zaczęła chichotać.

– Ale z was śmieszki – rzekła Toramalli. – Lily, weź swoją pelerynę i idź z panią. Może chłodne powietrze obie was uspokoi.

Obie młode kobiety wyszły z kabiny na pokład. Toramalli zamknęła za nimi drzwi, potrząsając głową z dezaprobatą.

– Nie wiem, jak mi się udało nie zgłupieć podczas półrocznej podróży z Indii w towarzystwie księżnej, naprawdę nie wiem – rzekła do siostry.

– Urodziłyśmy się w rodzinie służących i wychowano nas jak służące – rzekła cicho Rohana. – Byłyśmy niewolnicami i inaczej patrzyłyśmy na świat. Z czasem Lily stanie się doskonałą pokojową swojej pani. Obie są Szkotkami i obie jeszcze nie wyrosły z psot.

– Zawsze bronisz Lily – rzekła Toramalli. – Bez nas stoczyłaby się jak jej matka.

– Niepotrzebnie jesteś taka surowa, siostro. Matkę Lily wykorzystał podstępny człowiek. Zakochała się. Pamiętam dobrze ojca Lily. Co z tego, że nie należał nawet do żadnego szanowanego cechu, skoro był przystojny jak piękny, letni wieczór. Pewnie siostra Fergusa nie pierwsza poszła za nim bez oglądania się za siebie.

– Gdybym tak nie kochała Lily, kazałabym jej wracać skąd przyjechała – mruczała Toramalli.

– Nie zrobiłabyś tego – roześmiała się Rohana. Toramalli westchnęła.

– Nie, ale ta dziewczyna wpędzi mnie kiedyś do grobu!

Statek “Pomyślne wiatry" wpłynął do portu w Nantes po południu, wcześniej niż przewidywał kapitan. Red Hugh już na nich czekał. Skłonił się swojej pani, kiedy dostrzegł ją na pokładzie statku.

– Milady, wszystko już na panią czeka – rzekł. – Pomyślałem, że skoro przypłynęliście późnym popołudniem i niedługo zapadnie zmrok, będzie pani chciała spędzić noc tutaj, w Nantes. Wynająłem najlepsze pokoje w mieście. Powóz czeka w porcie – dodał.

– Dziękuję, Red Hugh. Przywitaj się z rodziną i możemy ruszać w drogę. – Księżna się uśmiechnęła.

Wielki Szkot chwycił Toramalli i obdarzył ją głośnym całusem.

– A niech mnie, kobieto, alem się za tobą stęsknił!

– Głuptasie! – mruknęła, a policzki zaczerwieniły jej się z radości. – Dobrze już, ja też za tobą tęskniłam.

Ze szwagierką i siostrzenicą przywitał się znacznie mniej wylewnie, a potem skinął głową w stronę brata.

– Jesteśmy gotowi, milady – odezwał się po chwili. Jasmine podziękowała kapitanowi Ballardowi i wraz z córką i służbą opuściła statek. Wynajęty powóz był duży i pięknie ozdobiony. Red Hugh dodał, że mniejszy powóz czeka pod gospodą i pomógł damom wsiąść do środka. Potem razem z bratem zajęli miejsca na koźle woźnicy i wyjechali z portu, kierując się w stronę gospody.

Chwilę po ich przyjeździe gospodarz wybiegł na podwórze, kłaniał się i uśmiechał na powitanie. Red Hugh najwyraźniej wspomniał mu, że jego pani jest ważną osobistością, więc oberżysta sam zadbał o wygody księżnej i jej świty.

Gospoda okazała się czysta, ciepła i dość duża. W progu powitały ich zapachy przyrządzanych posiłków. Autumn zachwycała się wspaniałym aromatem, kiedy prowadzono ją do jej przytulnego pokoju na parterze. Zaskoczyło ją, z jaką łatwością jej matka przestawiała się w jednej chwili z angielskiego na francuski i z powrotem. Tłumaczono rozmowę z gospodarzem ze względu na Lily, bo wszyscy pozostali mówili po francusku, nawet Red Hugh i Fergus.

– Lily, będziesz musiała nauczyć się francuskiego. Jeśli to ma być nasz nowy dom, musisz porozumiewać się w języku tego kraju. Poza tym, jak masz zamiar flirtować z młodzieńcami, których tu poznasz, jeśli nie będziesz wiedziała, o czym mówią – żartowała księżna, a potem zwróciła się do gospodarza. – Monsieur Pierre, kolację zjemy w swoich pokojach. Proszę nie przygotowywać nic nadzwyczajnego. Z kuchni dobiegają tak smakowite zapachy, że postanowiłam dobór dań pozostawić panu. Zjemy to, co przygotowano, byle szybko, bo nie mogę się doczekać kąpieli i wygodnego łóżka. Nie jestem już pierwszej młodości i podróż bardzo mnie wyczerpała.

Obdarzyła gospodarza szerokim uśmiechem, a ten skłonił się tak nisko, że jego głowa o mało nie dotknęła podłogi.

– Natychmiast podamy kolację, madame la duchese, a potem wniesiemy do pokoju balie z ciepłą wodą dla pani i pani pięknej córki.

Ukłonił się i wyszedł z pokoju.

– Cóż to za dziwny człowiek – odezwała się Autumn. – Bardzo chce się nam przypodobać.

– To sprytny człowiek, a jego gospoda jest prowadzona bez zarzutu – zauważyła Jasmine. – Tak czy siak, moje złoto zawsze zapewnia nam doskonałą obsługę. Pamiętaj o tym, Autumn, złoto daje władzę.

– Czy ja jestem dziedziczką? – zapytała nagle. – Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam.

– Jesteś dziedziczką sporego majątku – odparła matka. – Masz wielki posag, który zapewnił ci ojciec, a ode mnie też otrzymasz dużo pieniędzy. Jesteś więc dość bogata, by zdobyć najlepszego męża. – Uśmiechnęła się złośliwie – Poza tym, pewnie będziesz przyciągać wielu łowców posagu, ma bébé.

Pojedziemy do Paryża?

– Po pewnym czasie – odparła Jasmine. – Muszę najpierw dowiedzieć się sama, co się teraz dzieje we Francji. Królowa Anna jest regentką, ale wciąż toczy się spór o panowanie małego króla Ludwika. Najbardziej zaufany doradca królowej, kardynał Mazarin, jest znienawidzony przez wielu książąt krwi, ale wynika to z czystej zazdrości. Sami chcieliby mieć wpływ na młodego króla, a co za tym idzie władzę w kraju. Jak dotąd, królowej udawało się chronić przed nimi swego syna.

– Francuzi przynajmniej nie zabili własnego króla – odezwała się Autumn. – Ile lat ma król Ludwik, mamo?

– Dwanaście. W przyszłym roku będzie miał trzynaste urodziny i stanie się oficjalnie dorosły. Wtedy będzie mógł władać bez pomocy regenta, ale jak sądzę, matka wciąż będzie wywierała na niego wielki wpływ. Kiedy chłopiec oficjalnie przejmie władzę, wrogowie kardynała nie będą mogli go porwać, twierdząc, że chcą go chronić przed królową i kardynałem Mazarinem – roześmiała się Jasmine. – Królowa i jej sprzymierzeńcy okazali się bardzo sprytni, Autumn. Należy ją za to podziwiać.

– Dwunastoletni król nie ma porządnego dworu – mruknęła rozczarowana Autumn.

Jej matka roześmiała się głośno.

– Będziesz miała swoją chwilę, ma bébé – obiecała. Otworzyły się właśnie drzwi i do pokoju wchodził cały rząd służących z talerzami, półmiskami, miskami, z których unosiły się smakowite zapachy. Nakryto stół, a potrawy ustawiono na pomocniku.

– Sam będę usługiwał madame la duchese - zwrócił się Adali do gospodarza i po chwili służba z gospody opuściła pokój.

– Dajmy sobie spokój z ceremoniami – postanowiła Jasmine. – Usiądźcie wszyscy do stołu. Adali na drugim końcu, Autumn, po mojej prawej, a pozostali, gdzie zechcą. Red Hugh pomógł jej zasiąść na honorowym miejscu. Podziękowała mu z uśmiechem.

Adali napełniał każdy talerz i podawał. Jako pierwsza kolację dostała pani, potem Autumn, a potem cała reszta. Na końcu nałożył porcję dla siebie. Podano karczochy gotowane na parze i oblane pikantnym sosem na bazie oliwy z oliwek. Był też boeuf bourguignonne z maleńkimi zielonymi cebulkami, marchewką pokrojoną w zapałkę, oblany gęstym, aromatycznym sosem. Były krewetki gotowane z koprem, tłusty kapłon faszerowany cebulą, selerem i pietruszką. Adali odkrawał cienkie, soczyste plastry. Była też wędzona szynka i dwa rodzaje sera, rzadki brie i twardy, angielski cheddar, ciepły jeszcze chleb prosto z pieca oraz gomółka świeżego masła. Na pomocniku czekał jeszcze jabłecznik i miska bitej śmietany. Podano mocne, czerwone wino i choć księżna wypiła dwa kielichy tego trunku, stwierdziła jednak, że wina z jej rodzinnej winnicy w Archambault są lepsze.

Po doskonałym posiłku służba z gospody przyszła zabrać naczynia, a chwilę później wniesiono dwie drewniane balie, po jednej do sypialni obu dam. Napełniono je pospiesznie gorącą wodą, w czym pilnie pomagali Fergus i Red Hugh. Jasmine i jej córka wykąpały się i położyły do łóżek. Lily, Rohana i Toramalli spały w pokojach swoich pań, a mężczyźni w saloniku, w którym wcześniej jedli kolację. Po raz pierwszy od wielu nocy wszyscy spali spokojnie, bo łóżka pod nimi już się nie kiwały. Gdy nadszedł ranek, zjedli porządne śniadanie, a Adali kazał przygotować kosz jedzenia na podróż.

Kilka następnych dni spędzili podróżując drogą wiodącą wzdłuż Loary. Każde miejsce, w którym zatrzymywali się po drodze, było równie wygodne, a Autumn zaczęła narzekać, że roztyje się na tej doskonałej, francuskiej kuchni.

– Nie musisz przecież jeść wszystkiego – zaprotestowała matka.

– Ale muszę mieć siły na podróż! – broniła się dziewczyna.

W Tours przekroczyli Loarę, która tam krzyżowała się z rzeką Chèr i ruszyli węższą drogą, która w końcu zwężała się do wąskiej jak wstęga dróżki pełnej dziur, wybojów i zamarzniętych kałuż. Nagie gałęzie drzew ocierały się o powóz, prawie zagradzając im drogę. Kiedy ostatnio tędy jechałam, droga nie była tak zarośnięta, pomyślała Jasmine. Ale przecież to było tak dawno temu. Będę musiała zatrudnić kilku ogrodników, a Guillaume będzie musiał ich tu skierować.

– Mamo! Och, mamo, spójrz! – Autumn wskazywała coś, a oczy płonęły jej z zaciekawienia. – Czy to Belle Fleurs, mamo? Jesteśmy na miejscu?

Jasmine wyjrzała. Przez chwilę ogarnęły ją piękne wspomnienia. Belle Fleurs było jej schronieniem, kiedy wraz z dwójką najstarszych dzieci uciekła przed Jamesem Leslie. Ale Jemmie ich odnalazł, i Belle Fleurs stało się miejscem kojarzącym się z miłością. To się już nigdy nie powtórzy, pomyślała Jasmine, ale może Autumn tutaj się zakocha. Chwyciła dłoń córki i uścisnęła ją.

– Tak, ma bébé, to Belle Fleurs – odparła.

ROZDZIAŁ 4

Zamek położony był na niewielkim pasie lądu, z trzech stron otoczony wodami jeziora. Od strony lądu rozciągał się piękny ogród obwiedziony niskim, kamiennym murem. Belle Fleurs wybudowano w roku tysiąc czterysta piętnastym, miał więc dwieście trzydzieści pięć lat, ale solidna konstrukcja budynku na tamte czasy była bardzo nowoczesna. Powstała z płaskich, grubo ciosanych rdzawoszarych kamiennych bloków. Belle Fleurs posiadał cztery wielokątne wieże, których pokryte czarnym gontem dachy przypominały kapelusze czarownic. Każda z nich znajdowała się w narożniku budynku. Powóz wjechał na podwórzec przez potężny most i wysoką, umocnioną bramę, z obu stron wspartą okrągłymi wieżyczkami.

Gdy pojazd się zatrzymał, nim Fergus zdążył zsiąść z kozła, podbiegł do nich mężczyzna w średnim wieku. Otworzył drzwi powozu, opuścił schodki i podał dłoń Jasmine, a potem jej córce.

– Witam, madame la duchese! - rzekł. – Jestem Guillaume. Mam nadzieję, że podróż była przyjemna.

Skłonił się uniżenie.

– Bardzo przyjemna – odparła, zaskoczona jego dwornością. – Czy dom jest gotowy do zamieszkania?

Oui, madame. Czekałem tylko na pani przybycie z najęciem do pracy służby. Moja żona, Pascaline, i ja będziemy służyć pani i jej córce przez kilka dni. Widzę, że przyjechała pani z własną służbą.

– Potrzebni nam będą ogrodnicy do wycinania gałęzi wyrastających na podjazd do domu – odparła Jasmine. – Trzeba też wyrównać drogę. Za dużo na niej korzeni.

Mężczyzna zaprowadził je do środka. Za nimi podążyła służba. Kamienne schody prowadziły na niewielki ganek, a stamtąd głównymi drzwiami weszli do holu.

– Och – westchnęła z uśmiechem. – Jak dobrze tu znów być. – Zwróciła się do zarządcy: – Babka mówiła mi, że kiedyś domem zajmował się człowiek o imieniu Guillaume. Jesteś z nim spokrewniony?

– Guillaume i Migno to mój dziad i babka. Mieli przyjemność służyć pani przodkom, madame la duchese. Lord Marisco kupił ten zamek od hugenota po nocy świętego Bartłomieja, która miała miejsce tuż po ślubie Henryka z Nawarry z księżniczką Margot. Poprzedni właściciel uznał za stosowne skryć się w La Rochelle. Och, jest i moja poczciwa żona. Chodź, Pascaline, poznaj swoją panią i jej córkę. Zaprowadzisz panie i ich pokojowe do komnat.

Adali wysunął się naprzód. Z wiekiem nieco się przygarbił, ale wciąż miał władczy sposób bycia.

– Jestem majordomusem madame la duchese - rzekł. – Byłem już w Belle Fleurs. A to Fergus – skinął w jego stronę. – Jego żona Toramalli. Będą mieszkali razem. Wiem, że jest dla nich odpowiedni pokój w zamku. Kapitan straży przybocznej madame la duchese też będzie mieszkał w zamku. – Odwrócił się w stronę pulchnej Pascaline i uśmiechnął się nieznacznie. - Madame i mademoiselle życząsobie zjeść kolację w sali reprezentacyjnej. Wszystko już przygotowane, bonne femme?

Oui, monsieur Adali – rzekła Pascaline i skłoniła się. Szybko uznała, że to on będzie tu wszystkim rządził. – Posiłek jest prosty, ale sycący.

– Doskonale! – odparł Adali. – A teraz, mes amies, jak najszybciej wnieśmy bagaże. Czuję w powietrzu zbliżający się deszcz.

– Adali znów bryluje – zaśmiała się Autumn, zwracając do matki. – Kiedy nie jesteśmy w swoim domu, czuje się zagubiony.

– Cóż, nie jest to Glenkirk – odparła Jasmine. – To tylko niewielki zameczek. Pod nami jest kuchnia i pokoje służby. Oprócz salonu na tym piętrze jest tylko biblioteka. Na górze sześć pokoi sypialnych. Kiedy znajdziesz czas na spacer, zobaczysz stajnie, zagrody dla psów, gołębnik i wolierę dla jastrzębi.

– Dom jest piękny, ale niewielki.

– Nie, to dom dla kochanków lub niewielkiej rodziny. Mój kuzyn ma wielki pałac w Archambault. Później cię tam zabiorę – obiecała Jasmine.

Rozpakowali się i w ciągu następnych kilku dni Autumn była zajęta przystosowaniem swego pokoju do własnych upodobań. Z okna rozciągał się widok na jezioro. Autumn siadała na kanapie pod oknem i wyglądała przez witrażowe szybki. Czasem je otwierała, by napawać się zapachem żyznej, francuskiej ziemi. Umeblowanie pokoju było proste i składało się z kilku starych, ale dobrze utrzymanych sprzętów w jasnego dębu.

Łóżko było duże i miało wysokie, rzeźbione motywami roślinnymi wezgłowie i dwa solidne słupy podtrzymujące baldachim. Może nie było tak wielkie, jak łoże mamy, ale w zupełności wystarczające. W pokoju stała też duża, dębowa szafa, w której Lily powiesiła jej suknie. Pozostałe rzeczy włożyła do ciężkiej dębowej bieliźniarki. Po jednej stronie łóżka ustawiono stolik, a naprzeciw znajdował się kominek z rzeźbionymi w kamieniu postaciami aniołków.

Zasłony baldachimu, zawieszone na mosiężnych kółkach, uszyto z różowego aksamitu. Poduszka ułożona na kanapie pod oknem miała kolor naturalnego lnu i wyszyto na niej różowe kwiaty. Za oknem dostrzec można było ogromną okiennicę, która miała za zadanie nie wpuszczać chłodnego powietrza do pokoju, ale można je było też zasłonić zasłonami z lnu i aksamitu. Pod łóżko wsunięto posłanie z grubego materaca dla Lily, a na nocnym stoliku stał świecznik. Po obu stronach marmurowej półki nad kominkiem stały małe, kwadratowe porcelanowe naczynia zawierające mieszankę aromatycznych ziół, których zapach rozchodził się po całym pokoju. Mimo dotychczasowych obaw związanych z życiem w tak odosobnionym, niewielkim domu, Autumn polubiła swój pokój i całe Belle Fleurs.

Adali, z pomocą Guillaume'a, najął nowych służących do zamku. Pascaline pozostała kucharką, ale potrzebne jej były dwie dziewczyny do pomocy oraz chłopak do szorowania garnków i ostrzenia noży. Zatrudniono również praczkę, trzy pomocnice dla niej, trzy pokojówki i trzech lokajów. Przyjęto dwóch ludzi do stajni. Ogrodnik i pół tuzina jego pomocników już pracowali w ogrodzie, zadbali o rośliny i oczyścili podjazd z gałęzi i samosiejek. Guillaume doglądał prac poza domem, a Adali kontrolował służbę w domu. Red Hugh i Fergus odpowiadali za polowania, bezpieczeństwo księżnej oraz jej córki. W ciągu dwóch tygodni praca w całym domu przebiegała gładko, a Autumn i jej matka miały wszelkie niezbędne wygody.

Pewnego dnia, na początku grudnia pod zamek podjechał dystyngowany dżentelmen. Zsiadł z konia na podwórzu, podał wodze jednemu ze stajennych i wszedł do domu. Adali podszedł do niego natychmiast.

Monsieur le comte, serdecznie witamy w Belle Fleurs. Powiem mojej pani o pańskim przybyciu. Proszę przejść do salonu. Marc, wino dla pana!

Wprowadził gościa do salonu i pośpieszył sprowadzić swoją panią.

Philippe! - zawołała, wchodząc do pokoju z otwartymi ramionami i powitalnym uśmiechem na ustach.

Cousine, nie zmieniłaś się ani odrobinę przez te wszystkie lata, kiedy się nie widzieliśmy – rzucił grzecznie i ucałował ją w oba policzki.

– Kłamczuch! – roześmiała się.

– Tak mi przykro z powodu śmierci twego męża.

– A mnie z powodu śmierci Marie Louise – odparła. – Chodź, Philippe, usiądź przy ogniu. Zimno dziś. Pewnie przemarzłeś, jadąc tu konno.

Gdy usiedli obok siebie, mężczyzna odezwał się:

– Z pewnością przybyłaś do Francji, by uciec przed Cromwellem i purytanami.

– Nie wyobrażasz sobie nawet, Philippe, jak tam się zrobiło strasznie – rzekła i opowiedziała o tym, jak posępna zrobiła się Anglia pod rządami Cromwella. – Sama jakoś bym to wytrzymała, ale dla Autumn to było nie do zniesienia. Nie ma już śmietanki towarzyskiej, jaką kiedyś znałeś, Philippe. Przybyłam do Francji, by w spokoju odbyć żałobę po mężu, by uciec ze smutnej Anglii, ale, co najważniejsze, by znaleźć odpowiedniego męża dla mojej najmłodszej córki. Ma dziewiętnaście lat i prawdopodobnie jest najpiękniejszą z moich córek. W Szkocji nie poznała nikogo dla niej odpowiedniego, a w Anglii dziś tym trudniej kogoś znaleźć. Dlatego właśnie przyjechałam do Belle Fleurs. Skinął głową ze zrozumieniem, a ona dodała:

– We Francji w ciągu ostatnich kilku lat było dość niespokojnie, Jasmine. Król ledwie odrósł od ziemi, gdy zmarł jego ojciec. Parlament mianował królową regentką, ale wynikły z tego same kłopoty. Anna nie jest głupia. Wspiera się swoim doradcą, kardynałem, ale książęta krwi nienawidzą go i są zawistni. Cieszę się, że wpłynęliście do Nantes. Gdybyście zeszli ze statku w Calais, może nigdy nie dotarlibyście do Belle Fleurs. W naszym rejonie na szczęście niewiele było walk, ale reszta kraju wrze od konfliktów.

– Naprawdę jest aż tak źle, Philippe? Niewiele z tego dotarło do Glenkirk, a w Anglii rozmawia się głównie o zamordowaniu króla i nadziei na przywrócenie w kraju monarchii.

– Naprawdę jest aż tak źle – odparł. – W styczniu zeszłego roku królowa matka kazała aresztować księcia de Conde, księcia Conti i księcia de Longueville. Potem musiała zająć się Normandią i Burgundią. Wyjechała z Paryża, zostawiając go pod rządami kardynała i udała się do Guyenne, by odzyskać lojalność tamtejszych możnowładców. Co do Gastona z Orleans, nigdy nic nie wiadomo, ale jest w końcu jej szwagrem. Niestety, nigdy nie pogodził się z faktem, iż Ludwik XIII uczynił regentką swoją żonę, a nie jego.

– Sądziłam, że Kondeusz pozostanie lojalny – odezwała się Jasmine.

– Zajmują go głównie polowania z psami – rzekł jej kuzyn. – Największym wichrzycielem jest Jean Paul de Gondi, arcybiskup Corinth i Paryża. Jeśli tylko pojawią się plany zdrady, możesz mieć pewność, że jest w nie zamieszany Gondi. Mimo swej pobożności na pokaz, to człek podstępny i ambitny. Święcie wierzy, że królowa matka, ze względu na swoją płeć, nie nadaje się do sprawowania władzy regenta. To on jest odpowiedzialny za rozłam pomiędzy kardynałem i Anną Austriaczką. Namawia do zdrady Gastona d'Orleans, a kardynał stara się przekonać księcia de Bouillon i jego brata, marszałka Turenne, by byli wierni królowej matce. Marszałek odniósł sukces w sierpniowej kampanii w Szampanii. Kardynał wiedział, że jeśli Turenne opowie się za królową, to swoimi nowymi zwycięstwami przysporzy wielu zwolenników młodemu królowi. Turenne jednak odmówił mu poparcia, a wtedy kardynał zrobił co się dało, by następna bitwa wiele go kosztowała. Tak więc Turenne jeszcze tej jesieni został pokonany pod Rethel. Teraz obie frakcje, jedna pod dowództwem Gondiego, złożona z paryskich mieszczan, dołączyły do zbuntowanych książąt. Bóg jeden wie, co się teraz wydarzy, ma cousine. Nie jestem pewien, czy przyjeżdżając do Francji, nie trafiłaś z deszczu pod rynnę.

– Kiedy król przejmie władzę? – zapytała Jasmine.

– W przyszłym roku we wrześniu, tuż po swych trzynastych urodzinach. Tak postanowił jego ojciec. Szczerze mówiąc, chérie, gdyby regencja potrwała dłużej, poważnie obawiałbym się o życie młodego Ludwika. Ludzie, którzy sprzeciwiają się kardynałowi Mazarin, kierują się wyłącznie własnym interesem – rzekł Philippe de Saville i poklepał dłoń Jasmine. – Obecnie, moja droga, nie macie czego szukać w Paryżu. Na szczęście tutaj życie prawie się nie zmieniło. – Zaśmiał się. – Żaden prawdziwy francuski patriota nie sprowadzi wojny w obszar kraju, w którym są winnice, ma cousine. Najważniejsze są dobre zbiory. Zaśmiała się, ale po chwili spoważniała.

– Ale jakie są tu szanse na zamążpójście dla mojej córki?

– To damskie sprawy, chérie. Musimy o to zapytać moje siostry, Gaby i Antoinette. Na pewno będą wiedziały, bo same mają córki na wydaniu. Gaby i Antoinette, tak jak my, owdowiały i obie zamieszkały ze mną w Archambault. – Zaśmiał się. – Znacznie bardziej odpowiada im wielki dom, w którym mieszkały w dzieciństwie, niż ciasne wdowie domki, które im pozostały. A ty masz wdowi dom w Glenkirk?

– Nie, ale mam taki w Cadby. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tutejsi architekci sądzą, że wdowy potrzebują tak mało miejsca, tylko dlatego, że nie mają już mężów – rzekła obojętnie.

– Mamo, Adali powiedział, że mamy gościa. Autumn weszła do salonu. Miała na sobie prostą sukienkę ze srebrno – błękitnego adamaszku, odciętą w pasie, z szerokim kołnierzem z białego lnu ozdobionym srebrną koronką. Włosy miała spięte, ale nie fikuśnie ufryzowane. Zaplotła je tylko w prosty warkocz.

Tres charmante! - rzekł Philippe de Saville z uśmiechem.

Monsieur le comte, to moja córka, lady Autumn Rose Leslie – odezwała się oficjalnym tonem Jasmine, a potem zwróciła się do dziewczyny: – Autumn, to mój kuzyn, Philippe de Saville, le comte de chér. Za jego pozwoleniem, możesz nazywać go oncle Philippe.

Autumn dygnęła, podała dłoń mężczyźnie i powiedziała:

Oncle Philippe, bardzo mi miło.

Wuj skłonił się elegancko i ucałował jej dłoń.

– Mnie również milo cię poznać, ma petite. Jakaś ty piękna! Nie będziemy mieli kłopotu ze znalezieniem ci męża.

– Och, ale ja zamierzam udać się w tym celu do Paryża, na królewski dwór – odparła szczerze. – Jestem pewna, że na prowincji nie mieszka nikt ważny. Oncle, jestem przecież dziedziczką i mogę wyjść za mąż jedynie za arystokratę z dobrego rodu i ze sporym majątkiem. Dopiero wtedy będę pewna, że zaleca się do mnie z miłości, a nie dla mojego znacznego posagu.

Philippe de Saville roześmiał się serdecznie.

Mon Dieu, ma cousine, ta dziewczyna jest jak każda kobieta w tej rodzinie, odważna i szczera. Ma petite, matka wyjaśni ci sytuację w kraju – zwrócił się do Autumn. – Niestety, chwilowo nie ma prawdziwego dworu w Paryżu, ponieważ Francja jest targana wojną domową. Podejrzewam, że w ciągu roku powinno się to zmienić. Tymczasem będziesz brała udział w życiu towarzyskim tutaj, na prowincji i daję słowo, że nie jest ono wcale skromne. – Jego uwaga skupiła się teraz na Jasmine. – Przyjedźcie do Archambault na okres świąt Bożego Narodzenia. Musicie koniecznie zdążyć przed dniem świętego Tomasza. Moje siostry pewnie do tego czasu zdążą was odwiedzić i zaczniecie planować swoje podboje.

Skłonił się obu damom i wyszedł.

– Nie ma królewskiego dworu? – Autumn wyglądała na strapioną.

– Może to i dobrze, że zostaniesz przedstawiona w towarzystwie na prowincji – pocieszała ją matka, czując w duchu ulgę. Autumn o tym nie wiedziała, ale przedstawienie na królewskim dworze było kłopotliwe, a we Francji stanowiło to jeszcze większy problem niż w Anglii. Nie wiem, czy jeszcze mam cierpliwość do takich rzeczy, pomyślała.

– Polubiłam wujka Philippe'a – rzekła Autumn z uśmiechem.

– Jego siostry też polubisz – obiecała Jasmine. – One bardzo nam pomogą w poznaniu ludzi z towarzystwa. Jesteście spokrewnieni przez pradziada de Marisco, którego matka była drugą żoną comte de chér, prababką wuja Philippe'a.

– Nie wiedziałam, że mam we Francji rodzinę z twojej strony. Papa czasem wspominał o moich wujach we Francji. Gdzie mieszkają?

– Bliżej Paryża. Poznasz ich, kiedy w końcu młody król skończy trzynaście lat i w kraju zrobi się bezpiecznie.

– Jeśli mam jechać do Archambault, powinnam mieć nowe suknie – napomknęła nieśmiało Autumn. – Nie chciałabyś przecież, żebym wyglądała jak uboga kuzynka ze Szkocji w niemodnych strojach.

Jasmine zaśmiała się.

– Poczekamy do przybycia kuzynek Gaby i Antoinette. Jeśli utrzyma się ładna pogoda, pojawią się za dzień lub dwa. One będą wiedziały dokąd się udać.

– Mogę pojeździć konno dziś po południu? – zapytała Autumn.

– Oczywiście, ma bébé, ale pamiętaj, nie oddalaj się zanadto. Nie znasz jeszcze dobrze okolicy – ostrzegała ją Jasmine.

Autumn uwielbiała konia, na którym jechała. Był to wysoki i smukły siwy wałach, którego nazwała po prostu Noir. Zmieniła suknię na ciemnozielone, wełniane spodnie podszyte jedwabiem, który miał chronić jej delikatną skórę przed otarciami, i białą, jedwabną koszulę z długimi rękawami, zapinaną pod szyję oraz kabat z ciemnej skóry z rzeźbionymi guzami z kości słoniowej. Wysokie buty z ciemnej skóry sięgały aż do kolan. Popołudnie, choć chłodne, nie było bardzo zimne, nie miała więc czapki ani peleryny.

Jechała ścieżką, która ciągnęła się wzdłuż niskiego kamiennego muru za ogrodem i zmierzała w stronę lasu. Drzewa o tej porze roku pozbawione były liści. Opadłe, uschłe ich resztki leżały na ziemi. Kiedy Noir po nich stąpał, wydawały przyjemny dźwięk przypominający chrupanie. Zamek szybko zniknął z pola widzenia. Wokół niej były tylko gałęzie drzew i gawrony pokrzykiwały między sobą, gdy mijała je konno. Ścieżką wśród drzew dojechała do strumyka płynącego wartko po kamienistym podłożu. Zatrzymała się i zastanawiała, czy przekraczając go, nie zrobi krzywdy sobie i rumakowi.

– Tu nie jest bezpiecznie – przerwał jej rozważania jakiś głos.

Przestraszona spojrzała przed siebie i dostrzegła mężczyznę, odzianego równie niezobowiązująco jak ona. Siedział pod drzewem, a jego koń szczypał trawę nieopodal.

– Skąd pan wie? – zapytała. – Przeprawiał się pan tędy?

– Mademoiselle, dno jest nierówne. Szkoda, by tak piękne zwierzę złamało nogę, bo wtedy już do niczego by się nie nadawało – rzekł dżentelmen.

– Ciekawa jestem, co jest za tym strumieniem – rzekła Autumn, zastanawiając się, kim jest mężczyzna. Pomyślała, że to pewnie kłusownik, który nie chce, by dowiedziała się, co upolował i zamierza ją po prostu przestraszyć.

– Ta woda stanowi granicę między włościami należącymi do Belle Fleurs a majątkiem markiza d'Auriville. Jeśli przeprawi się pani przez strumyk, znajdzie się pani na obcym terenie.

– Kim pan jest? – zapytała odważnie Autumn.

– A pani? – odpowiedział pytaniem.

– Jestem lady Autumn Rose Leslie. Moja matka jest właścicielką Belle Fleurs. Teraz tu mieszkamy, bo Anglia nie należy obecnie do najprzyjemniejszych miejsc.

– Francja też nie, mademoiselle. Obawiam się, że zamieniła pani jeden kraj toczony wojną domową, na drugi w takiej samej sytuacji – rzekł i wstał ze swojego miejsca, po czym przeciągnął się leniwie. Był bardzo przystojny. Miał pociągłą twarz.

– Jest pan kłusownikiem? – zapytała, nie wątpiąc, że jeśli nim jest, nie zawaha się skłamać.

– Nie, mademoiselle, nie jestem kłusownikiem – odparł z rozbawieniem.

Ten śmiech brzmi szczerze, pomyślała.

– Kim więc pan jest? – zapytała znów, myśląc o tym, że mężczyzna jest naprawdę wysoki, prawie tak wysoki jak jej brat, Patrick.

– Jestem złodziejem, mademoiselle - odparł. Zupełnie nieprzestraszona jego słowami, mówiła dalej:

– Cóż więc pan kradnie, monsieur? Najwyraźniej z niej kpił. Nie wyglądał na rabusia.

– Serca, chérie - odparł znienacka, a potem odwrócił się, podszedł do konia, wskoczył na siodło i odjeżdżając, posłał jej pocałunek.

Autumn stała zaskoczona i patrzyła na znikającego między drzewami po drugiej stronie strumienia mężczyznę. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że serce jej wali jak młot, a policzki ma zaróżowione. Wszystko to bardzo ją stropiło. Wziąwszy pod rozwagę jego radę, postanowiła zawrócić konia w stronę zamku. Jeśli ziemia po drugiej jego stronie naprawdę należy do kogoś innego, nie miała prawa po niej jeździć, dopóki nie uzyska zgody właściciela.

Po powrocie do domu odszukała Guillaume'a i zapytała:

– Do kogo należą ziemie położone po drugiej stronie strumienia?

– Do markiza d'Auriville, milady – odparł. – Dlaczego pani o to pyta?

– Byłam ciekawa – odparła, wzruszając ramionami. – Chciałam przeprawić się przez strumień, ale przyszło mi do głowy, że wjadę na teren należący do kogoś obcego.

– Dobrze, że pani nie próbowała się przeprawić, milady – powiedział Guillaume. – Dno strumienia jest kamieniste i nierówne. Koń mógł zranić nogę. Dobrze, że jest pani tak ostrożna. To piękny rumak.

Następnego dnia dwie siostry comte de chér, madame de Belfort i madame St. Omer, przybyły do Belle Fleurs tuż po dziewiątej rano. Piszcząc z radości, wbiegły do salonu i nie przestawały mówić.

– Jasmine! Mon Dieu, cousine, wcale się nie zmieniłaś! Mimo iż urodziłaś swojemu mężowi tyle dzieci, wciąż masz figurę młódki! A twoje włosy! Wciąż są ciemne, z wyjątkiem tych dwóch srebrnych szewronów po obu stronach głowy! – Gabrielle de Belfort ucałowała kuzynkę w oba policzki i natychmiast umieściła pulchne ciało w fotelu przy kominku. Z wdzięcznością przyjęła kielich wina od Adali. – Adali, ależ się postarzałeś. Jak to możliwe? – uśmiechnęła się do niego.

– To czas, madame. Obawiam się, że mnie nie oszczędził – rzekł i odwzajemnił uśmiech. – Pani jednak jest wciąż w kwiecie wieku.

– Nieco przywiędłym kwiecie – rzuciła oschłym tonem Antoinette St. Omer. – Bonjour, Jasmine. Jak najszybciej musisz przestać nosić się na czarno. Twoja skóra wydaje się żółta. Jestem pewna, że Jemmie by się ze mną zgodził. A gdzie jest twoja córka? Przyjechałyśmy ją obejrzeć, żeby poczynić plany związane z wydaniem jej za mąż. Philippe twierdzi, że jest urocza.

– Adali, idź po panienkę Autumn. Powiedz, że przybyły tantes. – Jasmine zwróciła się do swoich kuzynek: – Kazałam jej tak was nazywać, a do waszego brata zwraca się: oncle. Szukamy dla niej męża, ale najpierw przydałoby jej się trochę obycia w towarzystwie. Niestety, nie mogła go zdobyć w dzikiej Szkocji. Nim dorosła do bywania w świecie, Anglia pogrążyła się w wojnie domowej.

– Niedługo w Archambault będzie dość okazji po temu, a Philippe, mimo iż owdowiał, uwielbia spotkania towarzyskie. To on zawsze planował wszystkie przyjęcia, nawet kiedy Marie Louise jeszcze żyła. Jej najlepiej szło prowadzenie domu i rodzenie synów – rzekła Antoinette.

Jej siostra była niska i tęga, a ona wysoka i szczupła, miała oczy ciemnobrązowe jak jej ojciec i popielate włosy ułożone wedle najnowszej mody.

– Och, tak – wtrąciła się Gaby. – Philippe wydaje wspaniałe przyjęcia! Wszyscy w okolicy, a nawet z dalszych stron chcą na nich bywać. Na szczęście żadna z winnic nie jest w posiadaniu wielkich możnowładców, więc nie odczuwamy tu skutków wojny i nasi młodzieńcy pozostali w domach. – Wzdrygnęła się nieznacznie. – Wojna to nieprzyjemna sprawa. Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni ją tak lubią. Zupełnie tego nie rozumiem!

– Moja siostra nie rozumie, ile dla niektórych znaczy władza – rzekła z uśmiechem madame St. Omer.

– Och, jest i twoje dziecko, Jasmine. Chodź tu, dziewczyno, niech ci się przyjrzę. Jestem tante Antoinette St. Omer, a to tante Gabrielle de Belfort.

Autumn pośpiesznie weszła do salonu i dołączyła do dam. Dygnęła wytwornie i odezwała się:

Bonjour tantes. Miło mi panie poznać.

Madame St. Omer, która od chwili wejścia do salonu nie usiadła, podeszła teraz do Autumn, ujęła jej brodę palcami i odwróciła głowę w prawo i w lewo.

– Skóra ładna, właściwie nawet piękna – obwieściła. Chwyciła dłonią gruby warkocz. – Włosy ładnego koloru, miękkie, ale niezbyt delikatne. – Puściła warkocz i przez chwilę uważnie przyglądała się twarzy dziewczyny. – Kształtne kości, wysokie czoło, prosty nos, proporcjonalna broda, a usta chyba trochę zbyt pełne. – Nagle westchnęła. – Mon Dieu, dziecko! Masz oczy w różnych kolorach! Jedno jest równie piękne jak twojej matki, turkusowe, a drugie zielone jak liść. Skąd, na Boga, wzięły się u ciebie takie oczy?

Zachwycona usiadła i w końcu przyjęła kieliszek z winem, który kamerdyner wciąż trzymał w pogotowiu. Upiła spory łyk.

– Zielone oko mam po babce, lady Hepburn – rzekła Autumn ze śmiechem. – Zawsze sądziłam, że ponieważ moje oczy są tak niezwykłe, będą fascynować mężczyzn. Poznałaś kiedyś, tante, dziewczynę z oczyma takimi jak moje?

– Nie – odparła madame St. Omer. – Zdaje się, że masz rację, ma petite. To, co dla innych może być defektem, dla kawalera może okazać się czarujące. Jesteś bystra, Autumn Leslie, to francuska cecha. – Zwróciła się do siostry: – Gaby, czyż ona nie jest urocza? Ależ przyjemnie będzie dobierać jej garderobę… – Przerwała na chwilę i odwróciła się do Autumn. – Masz jakąś biżuterię, ma petite?

– Ja mam biżuterię – odezwała się Jasmine, nim córka zdążyła otworzyć usta.

Obie kuzynki skinęły głowami.

– Och, cóż to będzie za zima – powiedziała z zadowoleniem madame St. Omer. – Znam kilku odpowiednich dżentelmenów, którzy mogliby okazać się znakomitymi kandydatami na męża dla twojej córki, ma cousine. Z jednym z nich spokrewniony był świętej pamięci mąż Gaby. To Pierre St. Mihiel, książę de Belfort. Jest jeszcze Jean Sebastian d'O1eron, markiz d'Auriville i Guy Claude d'Auray, hrabia de Montroi. Ta trójka to creme de la crème towarzystwa w naszej okolicy. Wszyscy mają własne posiadłości i niezłe fortuny, więc nie trzeba się martwić, że mogliby okazać się łowcami posagów. Nawet na dworze nie znalazłabyś lepszych partii.

– Są przystojni? – zaciekawiła się Autumn.

Oui - odparła ciotka. – Tak mi się zdaje, ma petite, jednak to nie na urodę powinnaś zwracać uwagę szukając męża, ale na charakter i majątek. Jasmine, ma chérie, rezyduje u ciebie jakiś duchowny?

– Nie, Toinette, nie ma u nas księdza – padła odpowiedź. We Francji Jasmine postanowiła powrócić do wiary, którą wpojono jej w dzieciństwie, choć to, jakiego jest wyznania, nie stanowiło dla niej wielkiej różnicy. Została ochrzczona w Kościele rzymskokatolickim, a religii nauczał ją kuzyn, jezuita, ojciec Cullen Butler. Zmarł rok temu w jej posiadłości w Ulsterze, miał ponad osiemdziesiąt lat.

– Syn twojego Guillaume'a został niedawno wyświęcony – poinformowała ją madame St. Omer. – Mogłabyś mu zapewnić doskonałą posadę. Dopilnuj tego Jasmine. Twoja córka, jak sądzę, została wychowana na protestantkę, n'est – cepas!

– Tak, ale gdy ochrzczono ją w Ulsterze zaraz po narodzinach, uczestniczył w tym ksiądz i pastor.

– Pewna jednak jestem, że nie zna katechizmu. Jeśli ma poślubić szanowanego Francuza, ktoś musi ją tego nauczyć.

Jasmine skinęła głową.

– Masz rację – rzekła spokojnie. – Natychmiast porozmawiam o tym z Guillaume. Gdzieś tu w zamku jest mała kapliczka. Odnowimy ją i ksiądz będzie mógł codziennie odprawiać w niej mszę. – Zaśmiała się cicho. – Ależ ojciec Cullen byłby z tego zadowolony.

– Jutro sprowadzimy krawcową – rzekła madame de Belfort. – Autumn musi mieć kilka nowych sukien na wizytę w Archambault. O ile sobie przypominam, gdzieś pod salonem jest magazyn. Założę się, że są tam jeszcze tkaniny, które kiedyś kupiła twoja babka. Jeśli nie, poślemy do Nantes po nowe, ale la petite musi zostać pokazana w najlepszych strojach. W końcu w naszych stronach są jeszcze inne młode panny, które szukają mężów. Będzie miała poważną konkurencję.

– To niedorzeczne! – oburzyła się madame St. Omer. – W całej okolicy nie ma dziewczyny tak pięknej, a już na pewno nie tak majętnej. Będziemy musiały się nieźle napracować trzymając z daleka wszystkich łowców fortuny, by nie zalecali się do Autumn. Tak się cieszę, chèr Jasmine, że poradziłaś się nas w tej sprawie.

Uśmiechnęła się do kuzynki, odsłaniając duże jak u królika zęby.

Kiedy dwie siostry wyjechały, obiecując wrócić nazajutrz z samego rana, Autumn odezwała się do matki.

Tantes są takie… – szukała w myślach odpowiedniego słowa.

– Wiem, wszędzie ich pełno – skwitowała Jasmine i uśmiechnęła się. – Obie tak bardzo się starają, by wszystko było zrobione jak należy. Pamiętam, jak moja matka mawiała, że są bardzo podobne pod tym względem do swojej matki. Pamiętaj jednak, że mamy wiele szczęścia, mając je do pomocy. Chcę, żebyś była szczęśliwa, moje dziecko, i wiem, że tego samego pragnąłby twój ojciec.

Nagle oczy Autumn zapełniły się łzami.

– Tęsknię za nim – jęknęła smutno. – Dlaczego uparł się, żeby iść na wojnę i bronić Stuartów?

Jasmine zamknęła na chwilę oczy, by opanować własny żal. Po chwili je otworzyła i powiedziała:

– Dobrze wiesz dlaczego. James Leslie był człowiekiem honoru, najszlachetniejszym z ludzi. Wiedział, iż błędem jest iść na wojnę u boku Stuarta, ale musiał, bo był jego poddanym i dalekim krewnym. Mimo iż podejrzewał, że ta wojna może się dla szkockiego wojska skończyć klęską, czuł się zobowiązany odpowiedzieć na wezwanie, zwłaszcza że inni jego krewni byli już zaangażowani w walkę. Mógł wymówić się sędziwym wiekiem, ale tego nie uczynił. Tylko w tej kwestii się nie zgadzaliśmy. Moim zdaniem nie straciłby dobrego imienia, gdyby odmówił udziału w bitwie. Ruszył na wojnę i chyba łatwiej byłoby mu żyć nawet gdybym miała do niego o to żal, niż gdyby sam siebie miał w pogardzie. Teraz nie żyje i leży w grobie w Glenkirk, a ty i ja jesteśmy tutaj, we Francji, starając się ułożyć sobie na nowo życie.

– A co będzie z Patrickiem? – zaniepokoiła się Autumn.

Matka się roześmiała.

– Biedny Patrick. Zawsze wiedział, że pewnego dnia zostanie księciem Glenkirk, ale podejrzewam, że nie spodziewał się, iż będzie musiał podjąć się tej odpowiedzialności tak szybko. Poradzi sobie. Oboje z ojcem dobrze go przygotowaliśmy. Patrick na pewno odnajdzie w sobie mądrość i siłę, by robić, co do niego należy. Nim wyjechałam, poradziłam mu, by znalazł sobie żonę, która go wesprze. Ma już za sobą okres, gdy mężczyzna pragnie nacieszyć się kobietami, unikając jednocześnie odpowiedzialności. Zresztą, w tej kwestii nie ma już wyboru. – Znów się roześmiała. – Gdy wyjeżdżałam z Glenkirk, sądziłam, iż nigdy nie wrócę do domu, ale teraz wiem, że pewnego dnia to nastąpi. Kiedy w końcu nadejdzie mój czas, chcę być pochowana obok twego ojca.

– Och, mamo, nie mów o śmierci! – krzyknęła Autumn poważnie zaniepokojona i objęła matkę.

– Zamierzam żyć jeszcze długo i dożyć sędziwego wieku, jak moja matka i babka – uspokajała córkę Jasmine. – Muszę przecież zobaczyć jeszcze twoje dzieci i rozpieszczać je tak, jak madame Skye rozpieszczała mnie.

– Babcia Velvet mnie nie rozpieszczała – zauważyła Autumn.

– Moja matka tego nie potrafiła.

– Matki ojca, choć odziedziczyłam po niej zielone oko nigdy nie poznałam – przypomniała sobie Autumn. – Pamiętam, że gdy miałam trzynaście lat, jej ciało w trumnie sprowadzono z Italii. Nie wiem, gdzie ją pochowano. Papa powiedział, że to tajemnica. Dlaczego to ukrywał?

– Chyba teraz już mogę ci powiedzieć – odezwała się Jasmine. – Miłością życia twojej babki był jej drugi mąż, Francis Stuart – Hepburn, ostatni z rodu książąt Bothwell. Był bliskim kuzynem króla Jakuba, którego twój ojciec tak bardzo się obawiał. Francis był przeciwieństwem Jakuba, bardzo inteligentny, przystojny, porywczy i błyskotliwy. Nazywano go niekoronowanym królem Szkocji, co oczywiście nie przypadło do gustu królowi i jego stronnikom. Jego słabością był upór. Kiedy królewski kuzyn go prowokował, sprzeciwiał mu się z całych sił. Doradcy króla oskarżyli go o uprawianie czarów i twierdzili, iż jest magiem.

– A był nim? – zapytała Autumn, zafascynowana historią, której nigdy wcześniej nie słyszała.

– Nie, oczywiście, że nie – roześmiała się Jasmine. – Mimo iż na dworze znaleziono kilka histeryczek, należałoby dodać: kobiet niskiego stanu, które twierdziły, iż są czarownicami, a Francis uczestniczył w ich sabatach, niczego naprawdę mu nie udowodniono. Nikt nie wiedział tylko, że król pałał namiętnością do twojej babki. Pewnej nocy zgwałcił ją, ale uciekła do Bothwella, który był jej przyjacielem. Zakochali się w sobie i w końcu, gdy lorda Bothwella skazano na banicję i musiał opuścić Szkocję, twoja babka, która była wdową, pojechała za nim i wyszła za niego za mąż. To twój ojciec zajął się ucieczką swojej matki z kraju, a potem, kiedy król szalał z wściekłości, Jemmie udawał, że nie wie nic o jej miejscu pobytu. Król nigdy nie dowiedział się, że twój ojciec pomagał w ucieczce matki. Kiedy przyjechaliśmy wiele lat temu do Francji na ślub księżnej Henryki Marii z naszym królem Karolem I, miałam okazję poznać twoją babkę. Poprosiła wtedy twojego ojca, by po jej śmierci sprowadzić ciała jej i lorda Bothwella do Szkocji i pochować na dawnym terenie opactwa Glenkirk. Bothwell już wtedy nie żył. Jego ciało w tajemnicy zostało wykopane z grobu w ogrodzie jego domu w Neapolu. Szczątki umieszczono w trumnie razem z ciałem twojej babki i tak, jak sobie życzyła, pochowano oboje w Szkocji. Twój ojciec nie wspominał mi o niczym do czasu pochowania ich w Glenkirk. Patrick już o tym wie. Powiedziałam mu przed wyjazdem i poprosiłam, by grób był zawsze zadbany. Teraz już wszystko wiesz, Autumn.

– To najbardziej romantyczna historia, jaką słyszałam! – rzekła Autumn z westchnieniem.

– A nie opowiedziałam ci jeszcze wszystkiego – rzekła z uśmiechem Jasmine. – Ale to gawęda zbyt długa na jeden dzień. Musimy cię przygotować na przedstawienie w towarzystwie i zastanowić się nad możliwościami znalezienia ci męża. Dam ci jedną radę, ma bébé. Nie wychodź za mąż tylko po to, by być mężatką. Nie wybieraj męża, kierując się zdaniem innych, którzy uważają, że to właściwy dla ciebie partner. Wyjdź za mąż z miłości, ma fille. Tylko z miłości!

– Nie widzę innego powodu do zamążpójścia, mamo – odparła Autumn i przytuliła się do matki.

Siedziały obie wygodnie tuż przy kominku.

– Małżeństwo to sakrament – zaczęła Jasmine. – Tak mnie uczono. Ale dla ludzi o naszym statusie ważne są też takie sprawy, jak majątek i władza. Częściej to one właśnie są brane pod uwagę przy zawieraniu małżeństw, a nie miłość. Przeważnie mówi się, że miłość przyjdzie później.

– A jeśli nie przyjdzie? – zapytała Autumn.

– Wtedy należy mieć nadzieję, że oboje będą umieli przynajmniej szanować się nawzajem i żyć w harmonii. Moje pierwsze małżeństwo zostało zaaranżowane przez mojego ojca. Jamala Khana po raz pierwszy zobaczyłam w dniu ślubu. Na szczęście oboje zakochaliśmy się w sobie, kiedy lepiej się poznaliśmy. Drugie małżeństwo zaaranżowała moja babka, ale Rowan Lindley i ja zakochaliśmy się w sobie jeszcze przed ślubem. Trzecie małżeństwo, z twoim ojcem, miało zostać zawarte z rozkazu króla Jakuba, ale tę historię już znasz i nie muszę ci tego opowiadać. Mieliśmy szczęście, bardzo się pokochaliśmy. Twoim siostrom pozwoliłam poślubić mężczyzn, ku którym skierowały się ich serca i dla obu dobrze się to skończyło. Teraz ty, moja najmłodsza córka, moje ostatnie dziecko, musisz znaleźć swoją miłość. Wybieraj mądrze, bo małżeństwo będzie trwało aż do jego lub twojej śmierci. Autumn skinęła głową i zapytała:

– Mam teraz stać się katoliczką, mamo?

– Zostałaś ochrzczona w Kościele katolickim, ale nie wychowałam cię w tej wierze. Dla mnie takie sprawy nie mają znaczenia, ale tutaj, we Francji, to ważne. Porozmawiam z Guillaume na temat jego syna. Dowiedziałam się, że jest księdzem. Może on cię nauczy wiary, którą będziesz musiała praktykować, a pewnego dnia przekazać swoim dzieciom.

Jeszcze tego samego dnia zagadnęła Guillaume o jego syna.

– Znalazł już sobie posadę?

– Nie, madame la duchese, jeszcze nie – odparł służący.

– Postanowiłam osiedlić się na stałe w Belle Fleurs i potrzebny nam będzie ksiądz – wyjaśniła Jasmine. – Podobno gdzieś w zamku jest kaplica?

Oui, madame, za salonem, tuż obok biblioteki. Nie używano jej od lat.

– Poproszę Adalego, żeby poinstruował służące, aby przewietrzyły i posprzątały to pomieszczenie. Jak nazywa się twój syn?

– Bernard – odparł Guillaume.

Ledwie mógł ustać, tak był podekscytowany. Miał ochotę pobiec do żony i przekazać jej wieści o szczęściu, jakie ich spotkało.

– Powiedz więc ojcu Bernardowi, że spodziewam się, iż przed końcem tygodnia przejmie swoje obowiązki. Będzie mieszkał z nami, póki nie wybudujemy dla niego niewielkiej plebanii. Wyjaśnię mu, co będzie należało do jego obowiązków, kiedy sprowadzi się do domu. Idź już i powiedz swojej bonne femme, bo widzę w twoich oczach, że już nie możesz się tego doczekać.

Jasmine uśmiechnęła się, a Guillaume skłoni! się kilkakrotnie.

Merci, madame la duchese, mille merci! – rzekł i oddalił się pośpiesznie w stronę kuchni.

Wszystko było ustalone. Jasmine spełniła swój obowiązek, jakim było sprowadzenie księdza do domu. Teraz Francja naprawdę stanie się jej domem. Kiedy wyszłam za Jemmiego, pomyślała Jasmine, nie sądziłam, że kiedykolwiek opuszczę Szkocję. W tak wielu miejscach na ziemi już mieszkałam. Ciekawe, czy to mój ostatni w życiu dom, czy może los zaskoczy mnie czymś na stare lata. Uśmiechnęła się pod nosem. Zmiany czyniły życie ciekawym. W Glenkirk od dłuższego czasu żyło jej się spokojnie. Nie wyjeżdżała stamtąd od powrotu z Ulsteru, gdy Autumn była jeszcze malutka. Och, owszem, od czasu do czasu jechała na lato do Anglii z matką, ale Queen's Malvern bardzo zmieniło się, od kiedy Charlie ożenił się z Bess. Wolała własny dom.

Teraz jednak los znów prowadził ją nieznaną ścieżką. Miała nadzieję, że postąpiła słusznie, sprowadzając Autumn do Francji. Ale co będzie, jeśli dziewczyna nie znajdzie tu miłości i odpowiedniego męża? Co się wtedy z nią stanie? Jasmine westchnęła głęboko. Zawsze myślała o sobie jako o kobiecie niezależnej i silnej, teraz wolałaby jednak, by Jemmie Leslie, jej ukochany mąż, wciąż był u jej boku.

We wszystkich decyzjach, które musiała podejmować w związku z dziećmi, zawsze kierowała się jego radą i pomocą. Jej mąż dbał o każde z dzieci, nie musiała więc sama o wszystkim decydować. Do tej pory.

– Niech was piekło pochłonie, Stuartowie! – szepnęła. – Niech cię diabli, Jemmie Leslie, że poszedłeś na wojnę i zostawiłeś mnie samą! To wobec mnie powinieneś być lojalny, a nie wobec Stuartów. Co oni kiedykolwiek dla ciebie zrobili? Nic!

Zaczęła szlochać.

– Księżno, proszę to wypić – odezwał się Adali, który już był przy jej boku i podawał niewielki kieliszek.

Wypiła jego zawartość, odstawiła i zapytała:

– Co ja mam bez niego począć, Adali? A jeśli w tej grze wykonałam niewłaściwe posunięcie?

Spojrzała na kamerdynera, który miał już ponad osiemdziesiąt lat. Jego pełne dobroci, brązowe oczy spoglądały na nią bez wahania.

– To naprawdę wielka strata, księżno, ale przetrwaliśmy inne, przetrwamy i tę. W Szkocji i Anglii twoja córka nie miała już czego szukać. Jeśli los przyniesie jej miłość tutaj, niedługo się o tym dowiemy. Jeśli nie, udamy się tam, gdzie poniesie nas los. Zawsze tak było. Jesteś silną kobietą, moja księżniczko. Zawsze byłaś silna. Rohana, Toramalli i ja byliśmy z tobą od urodzenia, by cię wspierać. Żadne z nas cię nie opuści.

– Jesteśmy już starzy, Adali – odparła. – Mam już sześćdziesiąt lat.

– To tylko liczba, księżno – rzekł i machnął ręką. – Owszem, ciało się starzeje, ale w sercu zawsze pozostajemy młodzi.

Nie mogła powstrzymać uśmiechu.

– W takim razie, jak moja babka, będę zawsze młoda, nawet jeśli w końcu zacznę przypominać pomarszczoną wronę. – Przełknęła resztę lekarstwa. – Chyba już przestałam się nad sobą użalać. Dziękuję.

Skłonił się lekko.

– Słyszałem rozmowę o tkaninach i poszedłem do składziku w piwnicy pod kuchnią. Pełno w nim kufrów z doskonałymi materiami. Wszystkie kufry są z cedrowego drewna, okute miedzią. Nie przedostały się do nich mole i pleśń. Trzeba je będzie, oczywiście przewietrzyć, by zniknął zapach cedru, ale prócz tego tkaniny są jak nowe. Każę je przynieść do salonu. Kaplica była zamknięta i nie mogłem znaleźć klucza, więc musiałem przypomnieć sobie swoje dawne sposoby i otworzyć drzwi bez niego. Każę zanieść zamek do kowala i dorobić klucz.

– Nie dasz mi odpocząć nawet chwilę, prawda, Adali? – zapytała ze śmiechem i poklepała go po ramieniu.

– Czas nie czeka, moja księżno, nawet jeśli bardzo tego chcemy. Jeśli panienka Autumn ma być gotowa na swój debiut towarzyski, mamy sporo pracy.

Księżna Glenkirk wstała z fotela przy kominku.

– Dobrze, Adali, prowadź – rzekła i razem wyszli z salonu.

ROZDZIAŁ 5

– Panienka musi mieć przynajmniej sto halek.

– Sto? – zdziwiła się Autumn, słysząc słowa krawca. – Monsieur Reynaud, po co mi tyle bielizny?

Mademoiselle, dawne halki z obręczami są już passe. - W głosie krawca usłyszała oburzenie. Teraz modne są miękkie halki, które uwypuklają biodra w spódnicy, a przecież nie chce panienka, żeby spódnica opadła i zwisała jak w sukni córki kupca, albo u jakiejś żebraczki. – Mówiąc, przewracał teatralnie oczyma. – Non! Non! Non! Musi pani mieć co najmniej sto nowych halek. Oczywiście, wszystkie jedwabne, to najlepszy materiał na dobrą halkę – wyjaśnił.

– Nie wystarczy wykrochmalony batyst, przynajmniej na część z nich? – zapytała Jasmine.

– Jeśli madame la duchese postanowi poskąpić… – rzekł z niechęcią krawiec, uniósł znacząco brew i wzruszył kościstymi ramionami.

Jasmine roześmiała się, zupełnie niespeszona reakcją krawca.

– Zgadzam się na sto jedwabnych halek dla mojej córki, monsieur Reynaud, ale dodatkowe dwadzieścia pięć trzeba uszyć z batystu. Latem jest w nich chłodniej. Oczywiście nie będzie wkładała ich na bale i przyjęcia, ale rano lub po południu, rozumie pan.

– Ależ oczywiście, madame la duchese – rzekł krawiec z uśmiechem. – Madame ma oczywiście rację. Pogratulować wyczucia mody.

– Raczej gratuluje jej pełnej sakiewki – mruknęła madame St. Omer. – Jak to się stało, że nie zauważyłyśmy, że Reynaud jest takim strasznym snobem? Ale jest najlepszym krawcem we Francji, nawet w Paryżu nie ma lepszego. Co gorsza, on doskonale o tym wie, mała bestia.

– Och ciszej, siostro, bo cię usłyszy – szepnęła do niej nerwowo madame de Belfort. – Wiesz, jaki on jest. Jeśli go obrazisz, nie uszyje strojów dla Autumn, a jakie bez tego ma szanse znaleźć męża?

– Zdążył pan już obejrzeć materiały? – zapytała księżna Glenkirk.

Madame, nigdy w życiu nie widziałem tkanin takiej doskonałej jakości! – krzyczał z zachwytu krawiec. – Te aksamity! Te brokaty! A jedwabie! Srebrne i złote! A te wstążki i koronki, madame\ Gdzie, na Boga, kupiła pani takie wspaniałe materiały?

– Pozostawiła je tu moja babka wiele lat temu – rzekła Jasmine. – Od dawna leżą schowane w skrzyniach, monsieur.

– To niemożliwe! Nie mają zapachu stęchlizny, ani śladu pleśni! – wykrzyknął krawiec.

– Skrzynie wykonano z drewna cedrowego i wyłożono wewnątrz miedzianą blachą – wyjaśniła Jasmine.

– Niezwykłe! – zachwycał się krawiec i już po chwili wrócił do pracy. – Michel, moja miara, s'il vous plait. - Jeśli mamy skończyć to wszystko w niedorzecznie krótkim czasie, jaki nam dała madame St. Omer, musimy zacząć już dzisiaj. Sam zdejmę miarę z mademoiselle.

Autumn stała spokojnie na niewielkim stołku, a krawiec sprawnie zdejmował z niej miarę, ostrym tonem podawał liczby swojej pomocnicy, która pośpiesznie zapisywała i powtarzała je na głos, by upewnić się, że nie popełniła pomyłki. Każdy błąd mógł okazać się zabójczy dla strojów, które miały wkrótce zostać przygotowane. Kiedy zakończono pomiary i wszystko odnotowano, krawiec znów się odezwał:

– Jakie kolory są preferowane?

– Sądzę, że moja córka… – zaczęła Jasmine, ale mężczyzna szybko jej przerwał.

Madame la duchese, mówię do osoby, która będzie nosiła te suknie – rzucił ostro. – Jeśli mademoiselle nie będzie się dobrze w nich czuła, nie zaprezentuje się dobrze dżentelmenom. N'est – ce pas? – Odwrócił się od matki i odezwał do Autumn: – Proszę mi powiedzieć, jakie kolory lubi pani najbardziej.

Autumn zastanawiała się przez chwilę, a potem odpowiedziała:

– Mam ciemne włosy, a skórę jasną. Lubię głębokie, czyste kolory. Szmaragd, turkus, niebieski, lila i głęboki fiolet oraz czerwień rubinu. Takie kolory pasują do mojej urody, monsieur Reynaud. Ostatnio są modne proste dekolty, ale moje mają być tak głębokie jak się da i żadnych skromnych osłon na dekolt w sukniach wieczorowych. Halki mają być z koronką, koszule też. Żadnych sznurowanych gorsetów, rozumie pan?

Krawiec uśmiechnął się zaskoczony, ale wyglądało na to, że jest zadowolony z odpowiedzi.

Mademoiselle ma absolutną rację – zgodził się.

Sacré bleu! – wykrzyknęła zaskoczona madame St. Omer. – Jeśli uszyje jej zbyt głębokie dekolty, jej reputacja będzie przesądzona, jak tylko przekroczy próg sali balowej – powiedziała z obawą madame de Belfort.

Mademoiselle sama będzie wyznaczała najnowsze trendy mody – rzucił z aprobatą monsieur Reynaud.

– Jej uroda jest doskonała i moje suknie będą doskonałe! Za dwa dni pierwsza przymiarka, madame - odezwał się do księżnej Glenkirk. – Zgadza się pani?

– Polegam na pańskiej opinii, monsieur Reynaud – odparła z uśmiechem Jasmine. – Oddajemy się całkowicie w pańskie ręce.

Krawiec skłonił się.

– Nie zawiodę pani, madame – rzucił uroczyście. – Jeszcze dziś moi ludzie przyjdą po materiały. Zabierzemy wszystkie, bo jeszcze nie wiadomo, co będziemy szyć, dobrze?

Księżna skinęła głową.

– Oczywiście. Wszystkie są pomierzone i policzone. Adali, odprowadź pana i jego pomocnice do wyjścia i dopilnuj, by materiały były gotowe, kiedy po nie przyjdą.

– Tak, księżno – odparł Adali i ruszył przed krawcem w stronę drzwi wyjściowych.

– Ha! – wykrzyknęła madame St. Omer, bardzo zadowolona. – To trudny człowiek, cousine, ale Autumn mu się spodobała i na pewno dla niej da z siebie wszystko. – Potem zwróciła się do panny. – Spryciara z ciebie – zaśmiała się. – Nie rumieniłaś się i nie udawałaś jeune fille. Gdybyś tak się zachowała, uszyłby ci proste suknie. Teraz przejdzie sam siebie, żebyś była podczas uroczystości świątecznych w Archambault najlepiej odzianą kobietą! Na pewno znajdziesz sobie wspaniałego, bogatego męża, a monsieur Reynaud będzie twierdził, że to jego zasługa – chichotała. – Będzie ci przyjazny do końca życia!

– Jeśli nie spodoba mi się to, co uszyje, nie omieszkam mu o tym powiedzieć – odezwała się Autumn. – Tak jak moje siostry, jestem wybredna, jeśli chodzi o stroje.

– Musisz osłodzić mu krytykę pochwałami – zasugerowała madame St. Omer. – W ten sposób go nie obrazisz, a uwierz mi, ma petite, że twoja garderoba ma tu wielkie znaczenie. My, Francuzi, jesteśmy rozkochani w modzie, a ten człowieczek jest artystą w swoim fachu.

Dwa dni później Belle Fleurs ożywiła wizyta krawca i jego pomocnic. Przybyli na przymiarkę. Lily pomagała swojej pani włożyć dziesięć jedwabnych halek, a potem nałożyć na nie dół pierwszej sukni.

– Coś jest nie tak – rzucił strapiony krawiec. W zamyśleniu skubał brodę. – Pourquoi? Pourquoi?

– Lily, weź tę spódnicę i podaj mi jedną z tych – Autumn wskazała na batystową halkę. – Dobrze, teraz nałóż ją na wierzch, a na nią spódnicę. – Spojrzała na Reynauda. – Co pan o tym sądzi? – zapytała.

Skinął z zadowoleniem.

– Znacznie lepiej, mademoiselle. Ma pani naturalne wyczucie mody. Zdejmiemy jeszcze jedną jedwabną halkę i będzie idealnie.

Lily sięgnęła pod spódnicę swojej pani i rozwiązała sznureczki jednej z halek, opuściła ją w dół i pomogła Autumn z niej wyjść.

– Doskonale! – zakrzyknął krawiec, klaszcząc w dłonie. Odwrócił się do księżnej i madame St. Omer. – Mesdames?

Doskonale, monsieur Reynaud – usłyszał odpowiedź, a Autumn mrugnęła porozumiewawczo do matki.

Potem zmierzono pięć kolejnych spódnic, a po nich gorsy sukien, co było już znacznie trudniejsze. Autumn uparła się, by góra i dół sukni były tego samego koloru.

– Za czasów mojej babki staniki sukni były znacznie piękniej dekorowane. Naszywano na nie klejnoty, obszywano złotą nitką – rzekła. – Szkoda, że moje muszą być tak proste. Mogę mieć ledwie kilka koronek i wstążek.

Krawiec skinął z aprobatą.

– Takie czasy, mademoiselle – rzekł. – Nie śmiemy obnosić się z bogactwem wzorów podczas wojny domowej. Przynajmniej u nas nie jest tak nudno jak w Anglii. – Uśmiechnął się figlarnie. – Znam kilka sztuczek, mademoiselle, których nikomu nie zdradzałem i użyję tylko do pani sukien. Będzie pani najmodniejszą młodą damą w Archambault, obiecuję to panience. – Zwrócił się do księżnej Glenkirk. – Przygotuję dwanaście sukien, sześć na dzień i sześć na wieczór i dostarczę do zamku Archambault, nim panie tam przybędą. Każdego następnego dnia, z wyjątkiem Bożego Narodzenia, oczywiście, dostarczę dwie nowe. Pani córka będzie doskonale ubrana, zapewniam panią. Po skończonej wizycie, proszę wszystko tam zostawić, a moi ludzie dostarczą całą kolekcję nowych strojów panienki do Belle Fleurs.

– Jest pan bardzo pracowity i hojny, panie Reynaud – rzekła Jasmine. – Proszę udać się do Adalego, a on da panu pewną kwotę zaliczki, na bieżące potrzeby.

Krawiec skłonił się z szacunkiem. Potem, razem z pomocnicami, wziął materiały i niedokończone suknie i szybko wyszedł. Zaproponowana zaliczka była czymś wyjątkowym w jego fachu, bo bogaci ludzie mieli w zwyczaju płacić mu czasem z wielomiesięcznym lub nawet rocznym opóźnieniem.

– Nie powinnaś dawać mu pieniędzy, póki nie skończy – ofuknęła kuzynkę madame St. Omer.

Jasmine potrząsnęła głową.

– Teraz na pewno dotrzyma słowa w nadziei, że zostanie opłacony do końca, kiedy dostarczy ostatnią z sukien. Nie zawiedzie mnie, a ja nie zawiodę jego, kuzynko. Może i dawno temu wyjechałam do Szkocji, ale od tego czasu natura ludzka chyba niewiele się zmieniła.

Antoinette St. Omer roześmiała się.

– Mówisz jak mama – odparła. – Jeśli Reynaud dotrzyma słowa, potrzebny będzie osobny pokój na stroje twojej córki.

Autumn była prawie chora z niecierpliwości, kiedy dwudziestego pierwszego grudnia jechały do Archambault.

– A co będzie, jeśli moje suknie tam nie dotarły? A niech to, mamo, nie miałam zamiaru zachowywać się jak niemądra dzierlatka. Co się ze mną dzieje?

– Jesteś podekscytowana, to wszystko. Czy ma się szesnaście, czy dziewiętnaście lat, Autumn, debiut towarzyski jest zawsze wielkim przeżyciem – odparła Jasmine.

Hrabia i jego siostry przywitali ich w zamku bardzo ciepło.

– Dziś wieczorem – rzeki Philippe de Saville – będzie na kolacji tylko rodzina.

Gdy jednak pojawiły się w sali reprezentacyjnej zamku tego wieczora, był tam już przystojny, młody mężczyzna, którego Jasmine nie rozpoznała.

– Och, och! Już są – szczebiotała nerwowo Gaby de Belfort. Wyciągnęła ręce i przyciągnęła Autumn. – Autumn, chérie, chodź i poznaj bratanka mego zmarłego męża. Oto Pierre Etienne St. Mihiel, diuk Belfort. Etienne – zwróciła się do mężczyzny. – Oto lady Autumn Rose Leslie, córka mojej kuzynki. Mówiłam ci na pewno o księżnej Glenkirk.

Książę skłonił się, a Autumn wyciągnęła przed siebie dłoń. Chłodne usta ledwie dotknęły jej skóry.

Mademoiselle – rzekł, a potem spojrzał na nią. Kępka jasnych włosów opadła mu na czoło tuż nad brązowe oczy, obserwujące ją z zainteresowaniem.

M'siew le duc - odparła Autumn.

Był naprawdę dość przystojny, a na dodatek Autumn miała wrażenie, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

– A to jest matka Autumn – szczebiotała dalej Gaby. Książę de Belfort przywitał się z księżną Glenkirk. Jasmine skinęła uprzejmie głową. Zastanawiała się, czy jest coś wart jako człowiek.

– Moja kuzynka wspominała mi o panu, monseigneur - odezwała się do niego.

– Mogę jedynie mieć nadzieję, że mówiła o mnie dobrze, madame la duchese – odparł.

– Nie mogła inaczej – rzekła Jasmine, a potem odwróciła się do madame St. Omer.

– Podoba mi się pani suknia – odezwał się książę do Autumn. – Ma równie piękny odcień, co doskonały burgund z mojej winnicy.

Wyglądał jakby z trudem powstrzymywał się, by nie zajrzeć jej w dekolt, który był dość głęboki, by przyciągać spojrzenie, ale nic nie odsłaniał.

Merci – odparła. – Czy pański burgund jest winem równie dobrym jak to, które robią tu w Archambault? Całe życie piłam wino pochodzące właśnie stąd. Ojciec nigdy nie zamawiał innego do Glenkirk.

Uśmiechnął się.

– Niedługo będzie pani mogła sama to ocenić, mademoiselle. Mam nadzieję, że pani i jej matka odwiedzicie mnie w chateaux Reve. Jeździ pani konno?

Och, na pewno, oczywiście. Może jutro, jeśli pogoda dopisze, moglibyśmy wyruszyć na konną przejażdżkę – zaproponował.

– Zostaje pan w Archambault, monseigneur? - zdziwiła się Autumn.

– Tak.

Podszedł służący i podał im srebrne kielichy z winem.

– Jest przystojny – zauważyła Jasmine, kiedy wieczorem siedziały w swoim saloniku przy kominku. – Gaby go uwielbia. Powiedziała mi, że jego zamek jest naprawdę wspaniały.

– Zaprosił nas do niego na wiosnę – przypomniała sobie Autumn. – Wydaje się przystojny, ale zdaje mi się też, że dobrze o tym wie.

– Moja kuzynka zaprosiła go, żeby przyjechał wcześniej, by wyprzedzić konkurencję, ale zdaje mi się, że się przeliczyła, ma bébé.

– Nie wiem, mamo, co się ze mną dzieje – rzekła Autumn, wzdychając ciężko. – Kiedy poznałaś papcia, też nie byłaś nim zainteresowana? Kiedy zrozumiałaś, że to ten właściwy?

– Kiedy poznałam twego ojca, moja przyrodnia siostra Sybilla postanowiła, że zostanie żoną dziedzica Glenkirk, a twój ojciec nie był jeszcze księciem. Ale Jemmie nie pragnął Sibby, a ja miałam wyjść za Rowana Lindleya. Kiedy owdowiałam i urodził się Charlie, twój ojciec w końcu postanowił zacząć się do mnie zalecać. Zawsze był mną w pewien sposób zafascynowany. Iskierka miłości już istniała, ale żadne z nas nie pozwoliło jej stać się płomieniem. Nim skończyłam tyle lat co ty, Autumn, miałam już dwóch mężów i dwoje dzieci. – Poklepała dłoń Autumn. – Wiem, że bardzo podkreślałam, iż udajemy się do Francji, by znaleźć ci męża, ale jeśli nikt ci się tu nie spodoba, ma bébé, nie musisz wychodzić za mąż tylko dlatego, żeby być czyjąś żoną. Powinnaś być szczęśliwa, Autumn, a jeśli będziesz szczęśliwa, nie będąc czyjąś żoną, to nie ma w tym nic złego!

– Och, mamo! Lubię mężczyzn, ale jak dotąd nie poznałam jeszcze takiego, którego bałabym się stracić. Przez całe życie spotkałam tylko jednego mężczyznę, który mnie intrygował, ale za niego nie mogłabym wyjść za mąż.

Jasmine wyraźnie się zainteresowała. Nigdy jeszcze nie słyszała, by Autumn interesowała się jakimkolwiek mężczyzną.

– Kim jest ten dżentelmen i gdzie go poznałaś? – zapytała łagodnie.

– Spotkałam go tutaj, w lesie – wyjaśniła. – Pewnie jest kłusownikiem, choć temu zaprzeczył. Nie wiem, jak się nazywa i kim jest. Powiedział, że jest rabusiem, a kiedy spytałam, co kradnie, obwieścił coś dziwnego. Wyjaśnił mi, że kradnie serca.

Jasmine zaśmiała się cicho.

– Zdaje mi się, że ja też zainteresowałabym się takim mężczyzną, Autumn, ale tak inteligentny mężczyzna nie jest pewnie ani kłusownikiem, ani złodziejem. Ciekawe zatem, kim jest? Cóż, jeśli to dżentelmen, na pewno go poznamy, bo twój wuj Philippe zaprosił wszystkie znaczące rodziny z okolicy na wielkie przyjęcie, które wydaje w wigilię Trzech Króli. Na razie musi ci wystarczyć St. Mihiel. Możesz na nim poćwiczyć sztukę flirtu, ma petite.

– Mamo! Dziewczęta dziś nie są tak afektowane – odparła Autumn. – Może kiedy byłaś młoda, takie rzeczy były w zwyczaju, ale nie teraz.

– Kiedy ja byłam młoda, dziewczęta nie mogły same wybierać sobie mężów i poślubiać ich z miłości. Zresztą większość z nich do dziś nie może sobie na to pozwolić. Z moich czasów, ma petite, rodzice wybierali męża i na tym koniec. Wychodziło się za mąż za tego, kogo oni wybrali i trzeba było z tym żyć. Może jeśli nie potrafisz sama wybrać, Autumn, powinnam wybrać za ciebie mężczyznę, którego uznam za najodpowiedniejszego, i to znacznie ułatwi sprawę. Zresztą nie masz najmniejszego pojęcia, co dziewczęta w tych czasach robią, a ja założę się, że flirt wciąż jest częścią zalotów.

– Mnie się to wydaje niemądre – odparła szczerze Autumn.

– Z mężczyznami trzeba po dobroci, moja droga – doradziła Jasmine.


*

W dniu Bożego Narodzenia dołączył do nich Guy Claude d'Auray, hrabia de Montroi, czarujący młodzieniec o roztańczonych, błękitnych oczach i jasnobrązowych włosach z lśniącymi, złotymi pasmami. Rozśmieszał Autumn i najwyraźniej irytował Etienne'a St. Mihiel. Autumn nareszcie zaczęła się dobrze bawić. Jeszcze nigdy młodzi mężczyźni tak bardzo nie zajmowali się jej osobą, ponieważ mieszkała zawsze w oddalonym i bezpiecznym Glenkirk. Dotąd takie życie bardzo jej odpowiadało, ale teraz miło było mieć Etienne'a i Guya na każde skinienie. Obdarzali ją komplementami, kłócili się o to, kto będzie z nią tańczył. Pewnego dnia sama zauważyła, że chichocze i poklepuje żartobliwie ramię jednego ze swoich adoratorów wachlarzem z piór.

– Ależ ty flirtujesz, moja droga – szepnęła jej matka.

– Mon Dieu, to prawda! – rzuciła Autumn zdziwiona, ale już po chwili jej myśli wróciły do księcia i hrabiego.

– Ma przyjechać jeszcze tylko jeden – powiedziała cicho Antoinette, patrząc jak Autumn tańczy z księciem.

– Jeśli przyjedzie – wtrąci! się oschle hrabia. – Wie pani przecież, jak bardzo niezależny jest Sebastian i jak nie lubi towarzystwa dziewic na wydaniu.

– Cóż, jeśli ma kiedyś mieć potomka, będzie musiał pokonać tę niechęć – odparła madame St. Omer. – Damy na wydaniu powinny być dziewicami. Nie rozumiem niechęci Sebastiana d'O1eron do niewinności. Sam nie jest już taki młody i jak tak dalej pójdzie, będzie za stary, by mieć dzieci. To taki uroczy mężczyzna, ale bardzo uparty.

Na święto Trzech Króli hrabia de Saville zaplanował bal i bankiet o północy. Goście mieli przyjść w przebraniach, a trupa wędrownych aktorów przygotowała przedstawienie.

– Przebiorę się za słońce – obwieściła swoim adoratorom Autumn.

– Więc ja będę księżycem – rzucił szybko Etienne i uśmiechnął się przebiegle w stronę hrabiego de Montroi.

Guy d'Auray nie pozostał mu jednak dłużny.

– Ja będę kometą, która okrąża słońce. Autumn klasnęła w dłonie.

– Och, Guy! Jak sprytnie z twojej strony, że wymyśliłeś takie przebranie.

Hrabia skłonił się elegancko i rzekł: - Merci, chérie.

Kto dał ci prawo nazywać ją chérie?

– Obaj możecie mnie tak nazywać – odparła Autumn, by uniknąć kłótni.

Mężczyźni spojrzeli po sobie.

– Na niebiosa, mamo – zwierzała się później Jasmine. – Ależ oni są swarliwi. Przez chwilę myślałam, że będą się o mnie pojedynkować.

W jej oczach widać było psotne iskierki.

– Pojedynki są zabronione pod karą śmierci, jeśli kogoś złapią – ostrzegła matka. – Nie baw się więc ze swoimi adoratorami i nie prowokuj ich do łamania prawa. To nie jest najlepszy sposób wybierania.

– Wybierania czego? – zdziwiła się Autumn.

– Którego z nich chcesz poślubić.

– Nie chcę wyjść za żadnego z nich, mamo – odparła panna. – Etienne jest czarujący, a Guy wesoły, ale żadnego z nich nie kocham. Nie potrafiłabym ich pokochać.

– Jest na to za wcześnie. Nie znasz ich jeszcze dobrze, ale do wiosny zdążysz poznać.

Autumn skinęła głową.

– Może masz rację, mamo. Muszę dać sobie trochę czasu, żeby obu poznać lepiej.


*

Księżna Glenkirk była jeszcze w żałobie, nie przebrała się więc na bal u brata z okazji święta Trzech Króli. Miała na sobie suknię w kolorze ciemnego fioletu, którą uszył dla niej wcześniej pan Reynaud. Miała też przepiękną srebrną maskę, zdobioną ametystami. Jedyną ozdobą sukni był kołnierz ze srebrną koronką. Jej córka ubrała się we wspaniałą suknię ze złotej materii. Wierzchnia warstwa była przeźroczysta, połyskiwała złotymi i diamentowymi drobinkami. Odsłaniała jasne ramiona Autumn i dekolt. Bufiaste rękawy zebrane przy łokciach ozdobiono wstążkami z naszytymi maleńkimi topazami. Od łokcia do nadgarstka były dopasowane. Włożyła złote buty z obcasami zdobionymi maleńkimi brylancikami. Włosy miała ufryzowane w elegancki kok i posypane złotym pyłem oraz ozdobione maleńkimi złotymi cekinami, diamencikami i topazami. Na czubku głowy umieściła delikatną złotą koronę w kształcie słońca, a każdy z jego promieni ozdobiony był diamentem. Kolczyki również lśniły diamentami, a na szyi wisiał naszyjnik z różowego złota z diamentami, na środku okrągły diament Golkonda mienił się tysiącem promieni przy każdym poruszeniu się dziewczyny.

Revissante! - zakrzyknął jej wuj, kiedy weszła do salki balowej. – Żadna kobieta na tej sali nie będzie miała tyle blasku.

– Nie obawiacie się, że to trochę zbyt odważny strój? – zapytała zaniepokojona madame de Belfort, spoglądając na Jasmine i brata.

– Ależ nie! – odezwała się madame St. Omer nim oni zdążyli otworzyć usta. – To odważny kostium, ale kiedy się zakłada pułapkę trzeba do niej włożyć najlepszy gatunek sera. Brawo, ma petite! Mężczyźni oszaleją dziś na twoim punkcie!

Jasmine roześmiała się.

– To pewne, Toinette – zgodziła się z kuzynką, a potem poklepała pulchną dłoń Gaby de Belfort. – Autumn nie ma już szesnastu lat, Gaby. Ubranie jej w strój odpowiedni dla jeune fille byłoby raczej nie na miejscu.

Etienne St. Mihiel i Guy d'Auray tak się śpieszyli, aby dotrzeć do Autumn jak najszybciej, że o mało się nie poprzewracali. Książę odziany był w strój w kolorze srebra, a na głowie miał półksiężyc ozdobiony seledynowymi koralikami. Drugi mężczyzna miał strój w kolorach srebra i głębokiego granatu, z tyłu doczepiono mu złoty ogon komety, a na głowę włożył srebrną czapkę. Autumn pochwaliła stroje obu panów, ale każdy z nich i tak myślał, że wygląda lepiej niż drugi. Gdy orkiestra zaczęła grać, obaj kłócili się, kto zatańczy z nią pierwszy. W tej właśnie chwili wszedł między nich mężczyzna przebrany za bandytę. Miał czarną pelerynę, szeroki, filcowy kapelusz z kilkoma białymi piórami i czarną maskę. Skłonił się Autumn i zaprowadził ją na parkiet.

– Któż to jest? – zapytała Jasmine.

– Jeśli się nie mylę, to d'O1eron we własnej osobie – zachichotała Antoinette. – Podejrzewałam, że w końcu ciekawość wzięła w nim górę.

Jasmine przyglądała się córce z zainteresowaniem i przypominała sobie czasy własnej młodości.

– Jest pan bardzo pewny siebie – odezwała się do swego partnera Autumn po kilku krokach tańca.

– To wina pani kostiumu, chérie. Lśni pani z daleka, jakby wystawiono ją na aukcji, by znaleźć dobrego kupca.

Okręcił ją dokoła.

– Nikt nie musi mnie kupować, m'sieu - odparła sucho. – Jestem dziedziczką znacznej fortuny.

Jej partner roześmiał się szczerze rozbawiony.

– Czyżby, mam'selle'?

Autumn zatrzymała się nagle i tupnęła.

– Owszem! – rzuciła.

– Och, nie rób scen, chérie – szepnął i zaczął dalej prowadzić ją w tańcu. – Ależ masz temperament. Lubię kobiety z temperamentem, to oznaka silnego charakteru. Nie chcę się żenić z kobietą pozbawioną namiętności.

– Ożenić? – zdziwiła się Autumn. – Jak to, ożenić się?

– Przybyłaś do Francji, żeby znaleźć odpowiedniego męża, a przynajmniej tak głosi plotka – powiedział i roześmiał się, gdy się zaczerwieniła. – Ku wielkiej radości moich krewnych jestem gotów się ożenić. Wydaje mi się, że się nadasz, lady Autumn Rose Leslie.

Ten głos. To był on.

– To ty! – odezwała się. – To ty! Ty jesteś tym człowiekiem z lasu, który powiedział, że jest złodziejem.

Muzyka ucichła, a jej partner skłonił się elegancko.

– Jean Sebastian d'O1eron, markiz d'Auriville, do pani usług, mademoiselle.

Ujął jej dłoń i ucałował, ale potem nie wypuścił. Wyprowadził ją z sali balowej do niewielkiego pomieszczenia obok.

– Nie wyszłabym za pana, nawet gdyby był pan ostatnim człowiekiem na ziemi! – rzuciła gniewnie. – Wolałabym raczej umrzeć jako dziewica!

– To mało prawdopodobne, chérie, żebyś umarła jako dziewica, ale chyba nie wolisz żadnego z tych amantów, którzy chodzą za tobą jak tresowane pieski.

– Etienne jest księciem, a pan zaledwie markizem. Za to Guy mnie rozśmiesza, a pana nawet nie znam.

– Poznasz – odparł pewnym siebie tonem. – Co się zaś tyczy St. Mihiela, to może i jest księciem, ale moja krew jest na pewno bardziej błękitna niż jego. – Przyparł ją do kamiennej ściany. – Pocałował cię kto kiedyś? – zapytał ze szczerym zaciekawieniem. – Objął ją ramieniem i palcami delikatnie dotknął pełnych ust. – Masz usta jak płatki róży – szepnął.

Oddychaj! – mówiła do siebie w duchu. Oddychaj, do diaska! Słyszała jak serce tłucze się w piersi. Czy ktoś ją kiedyś pocałował? Nie! Oczywiście, że nie, ale teraz była pewna, że pocałuje. Męska dłoń ujęła jej twarz i uniosła. Usta dotknęły delikatnie jej ust. Autumn westchnęła głośno. Odsunął się.

– Milej jest, gdy zamknie się oczy, chérie - podpowiadał cicho. – Spróbujmy jeszcze raz.

Tym razem przykrył ustami jej wargi, a ona powoli zamknęła oczy i poczuła, że się unosi. Było cudownie. Tak właśnie sobie wyobrażała pocałunek. Właściwie ten był czymś więcej! Ale on nie powinien tak się z nią spoufalać. Uniosła stopę i obcas zdobiony okruchami brylantów z całej siły wbiła mu w stopę.

– Jak pan śmie!

Gdy odskoczył i zachwiał się nieco, uderzyła go w twarz, przeszła obok i wróciła na salę balową.

Sacré bleu, stopa bolała go w miejscu, gdzie wbiła obcas! Był pewien, że kiedy zdejmie but, pod spodem zobaczy siny ślad. Co za dzika kotka! Teraz już nie miał wątpliwości, że właśnie tę dziewczynę chce uczynić swoją żoną. Kiedy zobaczył ją wtedy w lesie, już to wiedział, ale potrzebował czasu. Musiał załatwić kilka spraw, nim zacznie zalecać się do tak szanowanej panny jak Autumn. Musiał odprawić kochankę, Mariannę Boucher, dać jej pensję, a ich córkę umieścić w klasztorze. Opłacił naukę córki u sióstr i zapewnił jej posag, jeśli wyjdzie za mąż zgodnie z jego życzeniem. Wiedział, że Marianna wszystkiego dopilnuje, bo była kobietą praktyczną. Kupił jej dom w Tours, blisko klasztoru, by mogła widywać dziecko. Będzie jej tam wygodnie. Co najważniejsze, rozumiała doskonale, że nadszedł czas rozstania, bo on musi się już ożenić i założyć rodzinę.

Kulejąc lekko, Jean Sebastian d'O1eron ruszył na salę balową. Gospodarz zdejmował właśnie maskę, gdy Jean wszedł do środka. Skłonił się hrabiemu.

– Philippe. Dziękuję za zaproszenie na dzisiejszy bal. – Ukłonił się, a potem odwrócił do trzech starszych dam. – Mesdames. - Znów się ukłonił.

– Niech mi wolno będzie przedstawić moją kuzynkę, księżną Glenkirk – rzekł Philippe.

Markiz ujął dłoń Jasmine i uniósł ją do ust.

– Teraz widzę, po kim pani córka dziedziczy urodę. Chciałbym odwiedzić panie, kiedy wrócicie do Belle Fleurs. Proszę nie obiecywać ręki swojej córki nikomu, póki nie rozmówi się pani ze mną.

Madame de Belfort westchnęła głośno, a madame St. Omer uśmiechnęła się.

– Nie mogę obiecać ręki córki nikomu bez jej zgody, monseigneur – wyjaśniła Jasmine. – Jest w naszej rodzinie tradycją, że moje córki same wybierają sobie mężów, markizie. Jeśli dżentelmen jest odpowiednio urodzony, wybór należy do niej. Wolimy małżeństwa z miłości, a nie innych powodów.

– Może to i ekscentryczne, madame la duchese, ale sam uważam, że miłość może być jedynym powodem małżeństwa.

Skłonił się i znów ucałował jej dłoń, po czym odwrócił się i wyszedł.

Mon Dieu - westchnęła madame de Belfort, wachlując się energicznie. – Mój bratanek powinien bardziej się postarać, jeśli ma zamiar ożenić się z Autumn.

– Nie ma sensu go ostrzegać, Gaby – rzekła Jasmine. – Autumn już mi powiedziała, że choć bardzo jej odpowiada towarzystwo Etienne'a i Guya, to żaden z nich nie przypadł jej do serca. Poradziłam, by lepiej ich poznała, nim podejmie decyzję. Moja córka jest młoda. Może i jest trochę niedojrzała, ale wie, czego chce i jest rozsądna.

– Ale d'O1eron jest taki… taki… – Gaby starała się znaleźć odpowiednie słowa.

– Tak uroczo niebezpieczny – rzekła madame St. Omer z błyskiem w oku. – Och, gdybym znów miała dziewiętnaście lat i była równie urocza jak Autumn! Cóż za mężczyzna z tego naszego markiza! – westchnęła i mlasnęła, jakby opowiadała o smakowitym daniu.

– Och, Toinette – jęknęła siostra. – Cóż ja mam powiedzieć Etienne'owi? Jest naprawdę oczarowany Autumn.

– Nic mu nie powiesz, kuzynko – odezwała się Jasmine. – To Autumn musi zdecydować, którego chce, a kiedy to uczyni, powiedzieć o tym innym. Nie chcę naciskać na córkę, by nie poślubiła kogoś z niewłaściwych powodów, albo odmówiła komuś, bo inni na nią naciskali.

– Od początku sprzyjałaś d'O1eronowi – syknęła gniewnie Gaby do siostry. – Biedny Etienne!

– Owszem, sprzyjałam d'O1eronowi – przyznała szczerze jej siostra. – Pora, by się ożenił, i to nie z jakimś niemądrym, słabym niewiniątkiem, ale z dziewczyną, w której kipi namiętność. Autumn jest właśnie taką dziewczyną. Może zdarzyć się tak, że nie będzie chciała ani jego, ani żadnego z nich. Etienne St. Mihiel nigdy nie pogodziłby się z faktem, iż Autumn nie da się przerobić na skromną francuską żonę, na którą zasługuje. Związek między nimi byłby klęską! – Ucałowała siostrę w policzki. – Niech sami wybiorą, Gaby. W końcu wszystko się wyjaśni. – Zwróciła się do kuzynki: – Co o nim sądzisz, Jasmine?

– Jeszcze nic, Toinette. Owszem, jest odważny i bardzo przystojny. Absolument! Autumn jest nim zaintrygowana, ale dopiero czas pokaże, co z tego wyniknie.

– Skąd wiesz, że Autumn jest zaintrygowana? – zapytała z ciekawością madame St. Omer. – Dopiero co go poznała, a ty jeszcze nie zdążyłaś się z nią rozmówić od kiedy z nim zatańczyła.

– Nie, kuzynko. Zdaje się, że markiz jest tym mężczyzną, którego Autumn poznała w lesie na konnej przejażdżce. Zaskoczył ją i zainteresował. – Roześmiała się cicho. – Myślała, że jest kłusownikiem, a on powiedział jej, że rabusiem. Kradnie serca. Madame St. Omer roześmiała się.

– To brzmi dokładnie w jego stylu.

– Skąd go znasz? – zainteresowała się Jasmine.

– Jego zmarła matka była moją najlepszą przyjaciółką – wyjaśniła Antoinette St. Omer. – Była również siostrzenicą mego męża, Rauola. Znam Sebastiana od dziecka. Oboje jego rodzice nie żyją. Wyjechali pewnego dnia z wizytą do Paryża i oboje wrócili zarażeni śmiertelną chorobą. Zmarli w ciągu kilku dni. Sebastian miał wtedy szesnaście lat i musiał przejąć odpowiedzialność za całe Auriville, a jego winnice są równie sławne jak te w Archambault.

– Ile ma lat?

– W sierpniu skończył trzydzieści – odparła.

– Dlaczego się jeszcze nie ożenił?

Madame St. Omer zawahała się, a wtedy przemówiła jej siostra:

– Był żonaty. To był straszny skandal!

– To nie była jego wina – wtrąciła się szybko madame St. Omer. – Miał siedemnaście lat, kiedy ożeniono go z Elizą de Montpensier. Cóż można o niej powiedzieć? Wyglądała jak anioł, ale była córką diabła. Niedługo po ślubie znalazła sobie kolejnych kochanków. Nie była wybredna. Szlachcic czy chłopiec stajenny, dla niej nie było różnicy. Zależało jej tylko na wielkim organie nie do zdarcia. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, nie była pewna, czy to dziecko Sebastiana. Z tego powodu udała się do starej znachorki za lasem, żeby pozbyć się dziecka. Stara dała jej coś, co zabiło ją i maleństwo. Od tego czasu Sebastian się nie ożenił.

– Nie zapomniałaś chyba o Mariannie Boucher i jej córce – podpowiadała słodkim tonem Gaby. – Od siedmiu lat jest jego kochanką, a jej córce dał nazwisko. Pamiętasz Celine? – zapytała i uśmiechnęła się do siostry. – Etienne jest zbyt dyskretny, żeby oficjalnie uznawać swoje bękarty.

Jasmine zaczęła się śmiać, bo obie kuzynki patrzyły teraz na siebie ze złością, jakby ich kłótnia mogła rozstrzygnąć, którego z kandydatów wybierze Autumn.

– Cóż, przynajmniej wiemy, że obaj dżentelmeni mogą być ojcami. A co z trzecim? – zażartowała.

– Ma córkę i dwóch synów – zaśmiał się Philippe. - O la lal – zawołała z podziwem Jasmine, zmuszając jednocześnie skłócone siostry do śmiechu.

– Ależ z nas kwartet wścibskich ludzi – powiedziała w końcu madame St. Omer. – Choć muszę przyznać, że bardzo jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyjdzie. Może Autumn nie wybierze żadnego z nich?

– Wątpię, by gdziekolwiek indziej znalazła lepszych kawalerów – stwierdziła Jasmine, sprawiając przyjemność krewnym. Cała trójka bardzo chciała pomóc jej wydać córkę za mąż. – Jutro wrócimy do Belle Fleurs i damy Autumn trochę czasu dla siebie. Za dobrze się bawi w Archambault. Musi wrócić do domu i pobyć trochę w samotności, żeby nabrać dystansu do tego wszystkiego. Powiem obu panom, żeby nie odwiedzali nas przynajmniej przez miesiąc. Czy to dobry plan?

Krewni zgodzili się z nią i skinęli głowami. Jasmine i Autumn powróciły do domu następnego dnia.

– Jak miło być tu z powrotem – przyznała Autumn. – Prawie nie spałam przez ostatnie trzy tygodnie i nie miałam ani trochę czasu dla siebie.

– Nie brak ci zalotów twoich dwóch amantów? – zapytała Jasmine z uśmiechem.

– Etienne i Guy bardzo mnie bawią, ale zaczynała mnie już męczyć rywalizacja między nimi. Pewnie dla niektórych kobiet to mile, ale mnie to złości. Zwłaszcza że z żadnym z nich ani chwili nie byłam sama. Żadnemu nie pozwoliłam na choćby pocałunek. To było już męczące, mamo.

– A co z markizem d'Auriville, ma bébé! Autumn zaczerwieniła się widocznie.

– Markiz? – jęknęła słabo.

Oui, m 'sieu le marquis. Widziałam, jak wyprowadzał cię z sali balowej, a kiedy chwilę później wróciłaś, byłaś bardzo poruszona. Pocałował cię?

Autumn skinęła głową.

– Powiedział, że się ze mną ożeni. – Ze złości zagryzła dolną wargę. – Wiesz, jak nie lubię, kiedy mi się mówi, co mam robić, mamo. Mimo to…

Jasmine roześmiała się.

– Mimo to cię fascynuje.

– Owszem – przyznała.

– Spodobał ci się pocałunek?

– Tak, ale nie jestem pewna dlaczego. Nie wiem, czy to dlatego, że był pierwszy, czy to dlatego, że on mnie pocałował. Etienne i Guy drażnili mnie ciągłym nadskakiwaniem, ale markiz jest jeszcze gorszy. Jak sądzisz, czy spodobałoby mi się, gdyby pocałował mnie książę albo hrabia?

– Nie dowiesz się, jeśli ich nie pocałujesz – odparła matka.

– Radzisz mi całować każdego adoratora? – roześmiała się Autumn. – Nie sądzę, żeby matka którejkolwiek z panien doradzała coś podobnego. Ależ mamo, jestem oburzona!

– Niesłusznie, ma petite! W tym, co ci poradziłam, nie ma nic zdrożnego. Jeśli masz ich porównać, musisz pocałować wszystkich trzech. Jak inaczej dowiesz się, który przypadł ci do gustu? Niewiedza jest w tych okolicznościach znacznie gorsza. Oczywiście nie wolno ci pozwolić sobie na nic, prócz pocałunku. Zwykły pocałunek to nic takiego, ale cokolwiek innego jest stanowczo zabronione, ma fille. Najważniejsze jest zaś to, żebyś nie podejmowała żadnych pochopnych decyzji.


*

Nastała zima, ale okazała się znacznie łagodniejsza od tej, do której przyzwyczaiła się Autumn mieszkając w Szkocji. Mijał styczeń. Obie damy pozostawiono samym sobie aż do ostatniego dnia stycznia, kiedy do Belle Fleurs przyjechał konno Sebastian d'O1eron. Jego koń powoli przemierzył most i bramę wiodącą na podwórze przed zamkiem. Kiedy markiz zsiadł z rumaka, stajenny podbiegł do niego, by odebrać zwierzę. Na podwórze wyszedł wysoki mężczyzna z siwą brodą.

– Pan jest… m'sieu?

– Markiz d'Auriville – odparł Sebastian. – Przyjechałem odwiedzić lady Autumn.

– Zaprowadzę pana do środka, m 'sieu le marquis - rzekł Red Hugh.

W progu przywitał ich Adali odziany jak zwykle w białe spodnie, długi surdut i turban na głowie.

– Markiz d'Auriville do panienki – powiedział Red Hugh. – Sprawdź najpierw, czy jej wysokość się zgadza – dodał po angielsku.

Sebastian d'O1eron nie zdradził się, że zrozumiał, co powiedział Szkot. Wykształcenie markiza obejmowało kilka języków, między innymi angielski, i wyraźnie fascynowała go wielojęzyczna służba w zamku. O samej Autumn wiedział niewiele, prócz tego, że jej pragnął i miał zamiar się z nią ożenić.

– Proszę wejść do salonu, panie markizie, a ja pójdę po panią – rzekł Adali, skłonił się i poprowadził go.

Markizowi spodobała się reprezentacyjna sala małego zamku, ciepła, przytulna i wypełniona wiejskimi, dębowymi meblami. Był tam kominek i stare gobeliny ozdabiające kamienne ściany, na podłodze leżały tureckie dywany, a w powietrzu unosiła się mieszanina różnorodnych zapachów aromatycznych ziół.

– Proszę usiąść przy kominku, monseigneur. Marc! Wino dla markiza – rozkazał Adali. Skłonił się i oddalił, zostawiając gościa w wygodnym fotelu z kielichem wina w dłoni.

Swoją panią znalazł w kaplicy z Autumn, którą młody ksiądz nauczał właśnie katechizmu.

Madame, markiz d'Auriville przyjechał z wizytą do panienki – rzekł.

Jasmine wstała i uniosła dłoń, powstrzymując córkę.

– Ja pójdę. Kiedy skończysz lekcję, Autumn, możesz dołączyć do nas w salonie. Proszę, popraw fryzurę, zanim zejdziesz na dół – rzekła i szybko wyszła z kaplicy. - M'sieu le marquis - powitała gościa wchodząc do salonu. – No! No! Proszę nie wstawać. Usiądę obok pana. Adali, wino, proszę. – Uśmiechnęła się do niego. – Jak to mądrze, że dał pan mojej córce trochę czasu po balach, na których tak doskonale się bawiła w Archambault. Księciu i hrabiemu podpowiedziałam, żeby odwiedzili nas w połowie zimy. Pan niestety już wyszedł i nie zdążyłam z panem pomówić, a pan domyślnie przyjechał ostatniego dnia stycznia.

– Chcę pojąć za żonę pani córkę – rzekł.

– Nie zna jej pan, a ona nie zna pana – odparła Jasmine. – Mówiąc, że wybór należy do niej, nie kłamałam. Jeśli chce się pan ożenić z Autumn, obawiam się, że będzie musiał się pan do niej zalecać jak należy i jak pan pewnie sam zauważył, pozbyć się dwóch rywali.

Widząc jego irytację, Jasmine powstrzymała się od uśmiechu.

– W niczym nie przypominam tych dwóch bawidamków – rzekł. – Osobiście doglądam wszystkiego w winnicach. Nie mam czasu na zabawę, madame la duchese. Już prawie pora na przycinanie winorośli, wapnowanie i użyźnianie gleby. Nim się zorientujemy, rozpocznie się sezon wzrostu roślin. Nie mogę tańczyć na każde skinienie młodej panny i pozwolić, by moje winnice popadły w ruinę.

– Nie jestem w tych sprawach ekspertem, monseigneur, ale wydaje mi się, że luty może pan poświęcić na zaloty – odparła Jasmine z uśmiechem. – Proszę mi powiedzieć, czy nie zalecał się pan“do swojej pierwszej żony?

– Nie, madame la duchese, nie zalecałem się. Małżeństwo było zaaranżowane przez moich rodziców jeszcze przed ich śmiercią. Ożeniłem się, gdy miałem siedemnaście lat. W jej posagu były doskonałe ziemie przylegające do mojego majątku. Posadziłem tam winorośl. Na pewno słyszała pani plotki na ten temat i wie, że choć winnica miała się coraz lepiej, w małżeństwie wiodło mi się wręcz przeciwnie. Od trzynastu lat jestem wdowcem.

– Kiedy wyszłam za ojca Autumn, był wdowcem od wielu lat – powiedziała Jasmine. – Mieliśmy trzech synów i dwie córki. Dzieci z jego poprzedniego małżeństwa zmarły wraz z matką. Ja miałam wcześniej czwórkę dzieci. Jesteśmy dużą rodziną.

– Ja sam mam kuzynów i siostrę, która jest zakonnicą – powiedział.

– I kochankę, i córkę.

– Kupiłem Mariannie dom i wypłacam jej pensję. Celine jest w szkole zakonnej. Marianna rozumie, że nasza znajomość już się zakończyła. To rozsądna kobieta, la duchese. Kiedy się ponownie ożenię, będę wierny tak, jak byłem wierny pierwszej żonie.

– Nie sprzeciwiam się więc temu, żeby zalecał się pan do mojej córki, Sebastianie d'Oleron, ale jeśli pan jej pragnie, będzie pan musiał się do niej zalecać jak inni. Jest młoda i niedoświadczona. Pewnie pan to zauważył, kiedy ją pan pocałował. Obawiam się jednak, że otworzył pan puszkę Pandory. Teraz dziewczyna chce wiedzieć, czy inni mężczyźni całują tak jak pan – zaśmiała się Jasmine.

On też się roześmiał i zastanawiał się jednocześnie, dlaczego to, co powiedziała księżna, wcale go nie zaniepokoiło. Pierwsza żona okazała się osobą niezwykle rozwiązłą. Instynkt podpowiadał mu jednak, że śliczna Autumn jest inna. Ta ciekawość jest chwilowa i dziewczyna niedługo sama się zorientuje, że te cudownie miękkie usta należą tylko do niego.

ROZDZIAŁ 6

Autumn weszła do salonu, czując, że jej serce bije nerwowo. Na litość boską, jakiż on przystojny! Wysoki, szczupły, sprężysty. Miała ochotę dotknąć gęstych, czarnych włosów. Chciała znów poczuć jego usta na swoich. Przez ostatnie tygodnie myślała tylko o tych dwóch pocałunkach. Wątpiła, by pocałunek Guya d'Auray lub Etienna St. Mihiel mogły się z nimi równać, ale i tak miała zamiar to sprawdzić zanim postanowi wyjść za któregoś z nich.

– Adali powiedział, że mamy gościa, mamo – rzekła z niewinną minką.

Wstał, a Jasmine zauważyła, że wyraźnie powstrzymywał się, by nie podejść i się przywitać. Skłonił się tylko uprzejmie.

– Panno Leslie.

– Markizie – powiedziała i wyciągnęła przed siebie dłoń. Pocałował ją i szybko wypuścił.

– Pani matka dała mi swoje przyzwolenie, bym mógł się do pani zalecać, mademoiselle. Czy pani również się na to zgadza?

Bardzo mądrze, pomyślała Jasmine. Już dobrze ją znasz.

– Dlaczego chce się pan do mnie zalecać, m'sieu - zapytała Autumn słodkim głosikiem.

– Ponieważ szukam żony, a pani mi się podoba – odparł szczerze. – To chyba dobry początek.

– Wyjdę tylko za tego, kogo pokocham – stwierdziła.

– Jestem wdowcem, mademoiselle. Gorzkie doświadczenie nauczyło mnie, że ja również powinienem pokochać kobietę, która ma być moją następną żoną. Może się okazać, że do siebie nie pasujemy, ale chyba najpierw powinniśmy się trochę lepiej poznać. Do tego właśnie służy okres zalotów.

Szare. Nie, srebrne! Ma srebrne tęczówki oczu, pomyślała.

– Może się pan do mnie zalecać, markizie – powiedziała na głos. – Proszę jednak pamiętać, że stara się o mnie jeszcze dwóch dżentelmenów.

– Jeśli postanowię, że chcę cię za żonę, Autumn Rose Leslie, nie będą mieli szansy – dodał ciszej.

– Jeśli ja postanowię, że chcę za ciebie wyjść, Sebastianie d'O1eron, wtedy nie będą mieli szansy – dodała szybko.

Ojej, westchnęła Jasmine w myśli, kiedy bacznie obserwowała córkę i markiza. Wyraźnie iskrzyło między nimi. To jej przypominało inne wydarzenie sprzed wielu lat. Podobnie iskrzyło między nią a Jamesem Leslie. Och, Jemmie, gdybyś tylko mógł ją teraz zobaczyć, pomyślała. Gdybyś mógł być ze mną, a nie w grobie w Glenkirk. Czuła, że łzy napływają jej do oczu. Zamrugała szybko, by się nie rozpłakać. Zrozumiała, że niedługo po raz pierwszy w życiu będzie zupełnie sama i tym razem już nikt jej nie pokocha. Mimo to była zadowolona. Miała dotąd trzech mężów, a każdy z nich był wyjątkowym i kochającym mężczyzną. Pozostawili po sobie mnóstwo cudownych wspomnień. Teraz nadeszła pora, by najmłodsza z jej córek odnalazła miłość.

– Mamo, markiz chciałby zabrać mnie teraz na przejażdżkę. Mogę jechać? – zapytała i patrzyła na nią błagająco, choć w tonie jej głosu nie dało się dosłyszeć żadnych uczuć, jakby było jej to zupełnie obojętne.

– Oczywiście, ma petite. Idźi przebierz się. Pamiętaj, że dzień jest dziś chłodny i słońce nie świeci – zgodziła się Jasmine.

Merci, madame la duchese - ucieszył się markiz.

– Będę cię nazywać Sebastianem – obwieściła. – A ty od tej pory możesz się do mnie zwracać: madame Jasmine, mon brave.

Autumn wybiegła z salonu, by się przebrać w strój do jazdy konnej, a Sebastian odezwał się do Jasmine.

– Proszę mi opowiedzieć o jej ojcu. Jak zmarł? Tak wielu rzeczy jeszcze o niej nie wiem.

Jasmine ucieszyła się z tego pytania i natychmiast polubiła markiza. Ani książę, ani hrabia nie pytali wcześniej o rodzinę Autumn. Najwyraźniej wystarczyły im informacje na temat jej posagu.

– Mój mąż zginął pod Dunbar, walcząc za króla Karola. Był bardzo odważnym i lojalnym mężczyzną. To właśnie ta lojalność kosztowała go życie, bo poszedł walczyć, choć był już za stary na udział w bitwie. Autumn opowie może panu o losach rodu Leslie i o tym, że mężczyźni o tym nazwisku zawsze wpadają w kłopoty, kiedy stają po stronie Stuartów. Królewski ród przynosi pecha naszej rodzinie. Belle Fleurs należało do moich rodziców. Jesteśmy ze sobą spokrewnieni przez moją prababkę de Saville, a Belle Fleurs to miejsce, do którego wracam, kiedy uciekam przed czymś. Ostatnio byłam tutaj z czwórką moich starszych dzieci, kiedy jeszcze nie byłam żoną Jemmiego Leslie, ojca Autumn. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Król rozkazał mi wyjść za niego, ale ja się z nim pokłóciłam i uciekłam z dziećmi do Francji.

– Najwyraźniej jednak później się pogodziliście – rzeki markiz z uśmiechem.

Jasmine roześmiała się.

– W rzeczy samej, choć zdarzało nam się pokłócić jeszcze wiele razy podczas naszego małżeństwa. Po raz ostatni, kiedy uparł się, by ruszyć na wojnę w imię lojalności do Stuartów, niech go! Wybacz, Sebastianie. To świeża rana i wciąż jeszcze odczuwam ból po jego stracie. Opowiedz mi lepiej o swoim zamku.

– Położony jest blisko Archambault – zaczął. – Nazywa się Chermont. W mojej rodzinie jest wraz z ziemią, od kiedy ludzie pamiętają. Sam zamek ma ledwie dwieście lat i jest bardzo piękny. Podobno zbudowano go na ruinach poprzedniego domu. Jest mniejszy niż Archambault, ale większy niż pani zamek. Autumn będzie tam szczęśliwa, madame.

Gdzie będę szczęśliwa? – przerwała mu Autumn, gdy weszła do salonu ubrana w spodnie do jazdy konnej.

– W Chermont, w moim domu – odparł markiz.

– Jeszcze nie zgodziłam się za pana wyjść za mąż, m'sieu le marquis – rzuciła butnie. – Zgodziłam się jedynie pojechać z panem na przejażdżkę.

– Ruszajcie więc – odezwała się Jasmine, by zapobiec sprzeczce.

Wyszli z salonu i ruszyli na podwórze, gdzie czekał na nich z końmi Red Hugh. Pomógł wsiąść Autumn, a potem sam zajął miejsce w siodle. Autumn i Sebastian ruszyli stępa przez podwórze w stronę mostu, a Hugh podążał za nimi w pewnej odległości. Autumn usłyszała odgłos końskich kopyt.

– Co ty robisz? – zapytała.

– Jadę za panią – odpowiedział spokojnie Red Hugh.

– Niepotrzebna mi eskorta – rzuciła nerwowo.

– Pani matka wydaje mi rozkazy, panienko. Sama pani dobrze o tym wie, a m'sieu le markiz na pewno to rozumie.

– Owszem – odezwał się Sebastian d'O1eron. – Gdybyś jeździła ze mną sama, zanim ogłosimy zaręczyny, chérie, mogłabyś sprowokować plotki, a tego na pewno nie chcesz.

– A co mnie to obchodzi? Zwłaszcza jeśli są nieprawdziwe – skwitowała. – Nie obchodzi mnie, co ludzie mówią. Wystarczy, że wiem, iż mój honor nie ucierpiał, monsigneur.

– Honor i reputacja idą w parze, chérie - wyjaśnił. – Jeśli jedno z nich zostanie naruszone, drugie też nie pozostanie bez skazy. Ludzie chętnie wierzą nawet najbardziej niedorzecznym słowom. Moje intencje wobec ciebie są uczciwe, nie widzę więc nic złego w eskorcie.

Autumn zacisnęła usta, postanowiwszy już nie protestować. Jeśli Red Hugh będzie się za nimi ciągnął, jakim cudem uda się markizowi znów ją pocałować? Popędziła konia i odjechała kłusem. Ku jej zaskoczeniu markiz zareagował natychmiast i był tuż przy niej, a Red Hugh trzymał się w pewnej odległości za nimi. Dojechali na szczyt niewielkiego wzgórza, opadającego w stronę rzeki. Rozciągał się stąd piękny widok na Archambault i kolejne wzgórze, a wszędzie wokół widać było winnice uśpione zimą.

– Winorośle wyglądają tak pięknie, mimo że nie mają liści ani owoców – odezwała się Autumn. – Przypominają armię pokręconych, brązowych gnomów. Ależ tu spokojnie! Gdzie jest Chermont?

– Na południe, kilka mil wzdłuż rzeki, niedaleko Chenonceaux, posiadłości króla, sąsiaduje z Archambault i Belle Fleurs.

– Czy król tu bywa? – zastanawiała się.

– Dawniej bywał tu cały dwór, ale teraz król Ludwik jest zbyt zajęty, uczy się rządzić państwem i chroni się przed ludźmi, którzy chcą go siłą chronić. Dlatego nie ma czasu na odwiedzanie zamku Chenonceaux. To bardzo romantyczne miejsce. Kiedy się pobierzemy, na pewno cię tam zabiorę, chérie.

– Czy koniecznie muszę przypominać panu, monsignew; że jeszcze się nie zgodziłam za pana wyjść?

– A czy ja muszę ci przypominać, chérie, że na pewno wcześniej czy później to uczynisz? Jesteś dojrzała i słodka jak letnia brzoskwinia i mam ochotę cię zjeść! – zażartował, ale w srebrnych oczach dostrzegła niebezpieczny blask.

– Jest pan nieznośny – odparła i ku własnemu oburzeniu zaczerwieniła się.

– Oczywiście, to prawda – zgodził się z uśmiechem. – Ty sama też jesteś nieznośna, chérie, i dlatego tak doskonale do siebie pasujemy. Będziemy się bardzo kłócić, a kiedy się pogodzimy, będziemy się namiętnie kochać.

– Nigdy z nikim się nie kochałam, ani namiętnie, ani inaczej – odparła po prostu, mając nadzieję, że zbije go tym z tropu.

– Oczywiście że nie – odparł spokojnie. – Będę twoim pierwszym i jedynym kochankiem, Autumn Rose Leslie.

– Niekoniecznie, monseigneur - odparła słodko. – Moja mama przeżyła trzech mężów i królewskiego kochanka. Moja babka, dwóch mężów, królewskiego kochanka, a przez pewien czas była też w tureckim haremie. Moja prababka miała sześciu mężów, a swego czasu też kilku kochanków. Dlatego powinien pan zrozumieć, że może lepiej byłoby poczekać, aż przeżyję kilku mężów i wtedy się ze mną ożenić. Nie wolałby pan być ostatnim niż pierwszym?

– Ile masz sióstr? – zapytał.

Jej opowieść, choć oburzająca, była oczywiście zmyślona po to, żeby go rozdrażnić.

– Dwie.

– A one ilu miały mężów?

– Każda jednego – przyznała, ale potem dodała: – Są jeszcze młode!

Petite menteuse - roześmiał się.

– Nie jestem kłamczucha! – oburzyła się. – Ani India, ani Fortune nie są jeszcze stare. Zamordowałyby pana za takie słowa.

Markiz odwrócił się do Red Hugh.

– Ile lat mają siostry mademoiselle?

– Najstarsza ma ponad czterdzieści, a młodsza zbliża się do czterdziestki – odparł. – Jej wysokość wie najlepiej, monseigneur.

– Są szczęśliwymi mężatkami?

– Niech nam Bóg pobłogosławi, monseigneur, owszem. Lady India w Gloucester, a pani Fortune za oceanem w Nowym Świecie. Obie są szczęśliwe jak krewetki w wodzie – rzucił Red Hugh wesoło.

– Jeśli twoje siostry są zadowolone mając po jednym mężu, to ty też będziesz, mimo doświadczeń babki i prababki – zwrócił się znów do Autumn.

– Nie jestem żadną z moich sióstr – rzuciła ze złością. – Poza tym, one mają więcej doświadczenia niż ja. Zanim wyjdę za mąż, Sebastianie d'O1eron, mam zamiar przeżyć kilka przygód.

– No dobrze, możesz pocałować swoich dwóch zalotników. Wtedy przekonasz się, że tylko ja jestem odpowiednim dla ciebie mężczyzną. Wtedy skończy się cale to zamieszanie i weźmiemy ślub w kwietniu. – Nie!

– Zauważyłaś może, że hrabiemu de Montroi zaczyna się robić druga broda? – zapytał wesoło, zmieniając temat.

Autumn zachichotała. Owszem, zauważyła. Guy wprost przepadał za słodyczami.

– Jesteś straszny.

– Założyłbym się również, że de Belfort nosi gorset – ciągnął markiz. – To mężczyzna, który lubi zjeść i kocha wino, chérie. Za dwa lata będzie chodził do łóżka godzinę po zmierzchu i jedyne, o czym będzie myślał, to głęboki sen. Mogę to zagwarantować, ma petite.

Autumn roześmiała się głośno.

– Potrafisz powiedzieć cokolwiek dobrego o moich zalotnikach?

– W ich żyłach płynie błękitna krew. Obaj są bogaci, całkiem przyzwoici i zupełnie nudni – odparł z uśmiechem.

– Cóż więc czyni z ciebie najlepszego kandydata do mojej ręki? – zapytała.

– Moja krew jest bardziej błękitna, sakiewka pełniejsza i nigdy nie pójdę do łóżka godzinę po zmierzchu, chyba że z zamiarem kochania się z moją piękną żoną całą noc – zakończył na tyle cicho, by tylko ona go słyszała. Ujął obie jej smukłe dłonie, trzymające wodze, i przyglądał jej się z pożądaniem.

Poczuła, jak serce wali jej w piersi, a po plecach przebiegają ciarki. Gardło ścisnęło się i przez chwilę nie mogła wydobyć głosu. W końcu się odezwała.

– Zapewne masz jakieś wady? Nie możesz przecież być idealny.

– Nie toleruję głupców, chérie, i potrafię być bezwzględny. Kiedy czegoś pragnę, naprawdę pragnę, nic nie może stanąć mi na drodze – rzekł i delikatnie ścisnął jej dłonie, po czym wypuścił.

– Potrafię wpadać w złość – powiedziała.

– Wiem.

– Nie lubię, kiedy mi się mówi, co mam robić.

– Wiem.

– Wyjdę za mąż tylko z miłości.

– Mówiłaś mi to wiele razy. Nie kochasz mnie, ani trochę, chérie!

– Owszem, jesteś bardzo zajmujący, monseigneur, ale wywołujesz u mnie złość częściej niż inne uczucia – przyznała.

– Aha! Więc jednak coś do mnie czujesz. Złość jest przeciwieństwem namiętności, więc mogę jednak mieć nadzieję.

– Zaczynam myśleć, że jesteś szalony – stwierdziła.

– Jestem, chérie. Oszalałem z miłości do ciebie! – obwieścił.

– To niedorzeczne! – wycedziła. – Jak można zakochać się w kimś, kogo się ledwie zna? Etienne i Guy lepiej mnie poznali.

– Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy w lesie, nad tym kamienistym strumieniem, wiedziałem wtedy, że jesteś kobietą dla mnie – odparł markiz. – Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, chérie"?

– Nie! – zaprzeczyła twardo. – Z całą pewnością nie!

Roześmiał się.

– Zatem ty będziesz tą rozsądną połową naszego małżeństwa, ma petite. Nie ma w tym nic złego. Mam nadzieję, że nasze dzieci będą takie jak ty.

– Proszę mnie odprowadzić do domu – rzekła, zawracając konia. – Nie! Niech pan jedzie do domu, markizie! Red Hugh mnie odprowadzi do Belle Fleurs. Powiem mamie, że sama tak postanowiłam.

– Jeszcze tu przyjadę – powiedział, nie chcąc się przeciwstawiać jej nagłej decyzji.

– Jeśli sprawi to panu przyjemność – odparła.

– Tobie sprawi to przyjemność, Autumn Rose Leslie.

Koń zatrzymał się, a Autumn spojrzała w oczy mężczyzny. Boże drogi! Ależ on przystojny, pomyślała. Nie przestawał jej zastanawiać, bo na przemian zachowywał się to władczo, to znów niemądrze.

– Z przyjemnością przyjmę pana kolejną wizytę, Sebastianie d'O1eron, tak samo jak ucieszą mnie wizyty Etienne'a i Guya. Jeśli jednak na koniec żaden z was nie będzie mi odpowiadał, odeślę was wszystkich. Rozumie mnie pan? Wolę raczej być szczęśliwą panną niż nieszczęśliwą mężatką.

Skinął głową z powagą.

– Rozumiem, chérie - rzekł, ale uśmiechnął się po chwili. – Gdy minie trochę czasu, zakochasz się we mnie i wyjdziesz za mnie – dodał, przycisnął palce do ust, posłał jej pocałunek i odjechał.

– Stanowczy dżentelmen – odezwał się Red Hugh, kiedy jechali w stronę zamku. – Wygląda na to, że trafiła pani na równego sobie, panienko.

Autumn zaśmiała się.

– Jest bystry i zabiega o mnie, przyznaję. Jest też równie uparty jak ja. Jeśli za niego wyjdę, będziemy się kłócić bez końca.

– Na początku rodzice panienki też się kłócili – przyznał Red Hugh. – To tylko umocniło ich małżeństwo. Miłość stała się głębsza, gdy nauczyli się delikatnej sztuki kompromisu, milady.

– Założę się, że to słowo nie istnieje w słowniku markiza – powiedziała Autumn.

Dotarli do zamku i Autumn weszła do salonu, by powiedzieć matce, że już wróciła.

– A gdzie jest markiz? – zapytała Jasmine.

– Kiedy zaczął być męczący, wysłałam go do domu – wyznała Autumn. – Nie martw się, mamo, na pewno wróci. Muszę się teraz wykąpać. Pachnę koniem, a nie mam ochoty spać z tym zapachem.

Kiedy wyszła, Jasmine odezwała się do Red Hugh:

– Co o tym sądzisz? Będzie z nich para?

– Jeśli zdamy się na markiza, na pewno. Jest szybki. Raz jej schlebia, a już po chwili toczy potyczkę słowną. Takie zachowanie ją intryguje. Będzie mu się opierała, albo póki jej się nie znudzi, albo póki nie zacznie go pożądać. Nie wiadomo jednak na pewno, co nastąpi.

– Spodobał ci się? – zapytała Jasmine.

– Tak, to prawdziwy mężczyzna, jak nasz książę, niech Bóg ma w opiece jego duszę. Nie bały się zakasać rękawów i zabrać do roboty. Dwaj pozostali są czarujący, ale w porównaniu z markizem wydają się bez wyrazu. Jej lordowską mość, jak jej siostry, potrzebuje prawdziwego mężczyzny, a nie tylko ładnego, sprytnego bawidamka, który będzie jej nadskakiwał. Szybko by się takim znudziła.

Autumn nie miała jednak czasu znudzić się swoimi zalotnikami. Nagle cała trójka zaczęła pojawiać się w Belle Fleurs codziennie i od początku rozbawiali ją, rywalizując między sobą o jej względy. Hrabia de Montroi rozśmieszał ją uwagami na temat swoich konkurentów. Miał cięty język, a błękitne oczy błyszczały mu czystą złośliwością, kiedy dowcipkował swobodnie. Najłatwiej było żartować z księcia, ponieważ Etienne St. Mihiel śmiertelnie poważnie podchodził do zadania, jakim było zdobycie ręki Autumn. Nie widział nic zabawnego w sytuacji, w jakiej się znalazł, i to zdecydowanie odróżniało go od pozostałych zalotników. Etienne przyzwyczaił się już do tego, że zawsze dostawał to, czego chciał, i sama myśl, że mógłby nie zdobyć ręki pięknej dziedziczki, bardzo go drażniła. Pewnego popołudnia Guy znów zaczął żartować z księcia de Belfort i obaj o mało się nie pobili.

– Obaj z Sebastianem jesteście zbyt blisko spokrewnieni z Autumn – zażartował.

– Nie rozumiem – odezwał się markiz.

– Ty i de Belfort jesteście spokrewnieni z jej ciotkami – powiedział hrabia. – Pewien jestem, że przez to skoligacenie żaden z was nie będzie mógł poślubić Autumn. Zatem ja wygrywam, bo wy musicie ustąpić – chichotał.

– Niemądry żartowniś! – rzuci! Etienne St. Mihiel.

– Za ciebie nie wyjdzie, póki ja żyję!

– To prawda, ponieważ wyjdzie za mnie – rzucił z uśmiechem markiz.

– Należałoby chyba zapytać o to ojca Bernarda – stwierdziła Autumn.

Młody ksiądz podszedł i wyjaśniono mu sporną kwestię. Na twarzy księdza zagościł wesoły uśmieszek, ale odparł:

– Nie wydaje mi się, by pokrewieństwo mademoiselle z dwoma dżentelmenami, o których wspomniano, było na tyle silne, by Kościół mógł sprzeciwić się związkowi z którymś z nich. Wszyscy trzej macie prawo ubiegać się o jej rękę. Z chęcią odprawię ceremonię ślubną, kiedy panna postanowi, kogo wybierze.

– Połączy nas biskup Tours, a nie jakiś wiejski klecha – rzucił dumnie Etienne St. Mihiel. – Biskup jest moim kuzynem.

– Ja jestem spokrewniony z arcybiskupem Gondi w Paryżu – pochwalił się hrabia. – Na pewno chętnie udzieli ślubu mnie i Autumn.

– A ja bardzo bym się ucieszył, gdyby ksiądz zgodził się udzielić nam ślubu – powiedział spokojnie do ojca Bernarda markiz.

Merci monseigneur – odparł ksiądz.

– Skąd możecie wiedzieć, że wyjdę za któregokolwiek z was? – odezwała się poirytowanym tonem Autumn. – Nie jesteście jedynymi godnymi uwagi kawalerami we Francji. Zaczyna mnie to już męczyć. Nie chcę was tu już widzieć wszystkich razem. Możecie odwiedzać mnie pojedynczo, panowie. Inaczej nie uda mi się was dobrze poznać i zdecydować, za którego z was chcę wyjść. Jak często mam wam powtarzać, że decyzja należy do mnie, a nie do któregokolwiek z was. Będziecie odwiedzać mnie na zmianę, w kolejności według ważności waszych tytułów. Etienne, zapraszam jutro, następnego dnia przyjedzie markiz, a potem hrabia. Nie pomylcie kolejności, bo jeśli mnie rozzłościcie, oddalę was wszystkich. A teraz wracajcie do domów!

Odwróciła się i wyszła z salonu, zostawiając swoich zalotników z ustami otwartymi ze zdziwienia. Bardzo starała się nie roześmiać, kiedy patrzyła na ich zaskoczone twarze. Nawet Sebastian nie wiedział, co ma powiedzieć.

– To oburzające! – rzucił z wściekłością książę. – Poproszę jej matkę o jej rękę i zakończę tę niedorzeczną szaradę.

– Jesteś głupcem, de Belfort – rzekł markiz. – Madame Jasmine sama powiedziała nam, że decyzja należy tylko do jej córki. Nie możesz ubiegać się o rękę Autumn bez jej zgody. Jest bogata, a jej krew jest równie błękitna jak każdego z nas, a może nawet bardziej, jeśli uwzględnić fakt, że jej dziad był z królewskiego rodu. Ani nasze tytuły, ani bogactwo jej nie imponują. Wyjdzie tylko za tego, kogo pokocha, mon brave. Ani bogactwo, ani tytuły nic tu nie pomogą.

– Więc sprawię, że mnie pokocha – rzeki z determinacją.

– Ha! – zakrzyknął hrabia, usłyszawszy tę uwagę. – Czy ty chociaż wiesz, co to miłość, Etienne?

– Swego czasu kochałem wiele kobiet – odparł.

– Kochałeś się z wieloma kobietami – poprawił go Guy d'Auray. – To różnica. Jeśli tego nie wiesz, to już przegrałeś.

Adieu, monsieurs - rzekł markiz. – Zobaczymy się pewnie na moim ślubie, o ile nie wcześniej.

Skłonił się i odszedł. Autumn patrzyła na niego przez okno sypialni swojej matki.

– Co zrobiłaś? – zapytała Jasmine, która położyła się z powodu lekkiej migreny.

– Rozdzieliłam ich – odparła. – Byli jak trójka szczeniąt walczących o kość. Czyli o mnie! To mi wcale nie pochlebia, tylko mnie drażni. Teraz będą mnie odwiedzali po kolei, póki któregoś nie wybiorę, albo im się znudzi przyjeżdżanie. Jak inaczej mam ich poznać?

Wyjaśniła matce, co im zaproponowała.

– Bardzo mądrze, ma bébé.

– Nie jestem pewna, czy to rozwiązanie na dłuższą metę nie okaże się jeszcze bardziej denerwujące – przyznała.

Matka roześmiała się.

– Nie, miałaś rację. Poznasz ich w ten sposób szybciej i będziesz mogła zdecydować, których odprawisz. O ile jeszcze nie zdecydowałaś.

– Wiesz, że tak, mamo – przyznała. – Nie chcę, jednak, żeby sądził, że wygrał tak łatwo. – Uśmiechnęła się. – Jest bardzo pewny siebie.

– To część jego uroku.

– No i nie pocałowałam jeszcze ani Etienne'a, ani Guya.

– Powinnaś to uczynić, dla porównania – zgodziła się Jasmine.

Autumn zachichotała.

– Indii i Fortune też to doradzałaś? – zapytała. Jasmine roześmiała się.

– Nie, ma bébé, oczywiście że nie. India była przekonana, że pozjadała wszystkie rozumy, a Fortune zawsze była rozsądna, więc nie było takiej potrzeby. Przynajmniej do czasu, kiedy wybrała Kierana. Potem już było za późno, bo zakochała się na zabój. – Jasmme usiadła i poklepała dłonią łóżko, pokazując córce, by usiadła. – Urodziłaś się w październiku, kilka tygodni po ślubie Fortune i Kierana. Jesteś moim ostatnim dzieckiem. Byłaś wielkim zaskoczeniem dla mnie i ojca, bo sądziliśmy, że Bóg nie da nam już więcej dzieci. Ale bardzo się cieszyliśmy! Och, tak, Autumn Rose Leslie, tak bardzo się cieszyliśmy, że się urodziłaś! Nigdy nie mówiłam o tym twoim siostrom i braciom, ale wydaje mi się, że byłaś moim ukochanym dzieckiem po prostu dlatego, że tak późno się urodziłaś. Dałaś mnie i ojcu szansę znów stać się rodzicami, a twoi bracia i siostry byli już dorośli albo prawie dorośli. Oni już nas nie potrzebowali, za to ty, owszem, i bardzo nas to cieszyło. Nie czuliśmy się starzy, choć przyszły już na świat nasze wnuki, bo przecież mieliśmy do wychowania jeszcze jedno dziecko.

Poklepała dłoń Autumn.

– Co zrobisz, kiedy ja wyjdę za mąż, mamo?

– Nie będziesz przecież daleko, ma bébé - odparła Jasmine. – Będę sobie żyła wygodnie tutaj, w Belle Fleurs. Pewnego dnia może nawet udam się do mojego wdowiego domu w Cadby z wizytą, albo do Glenkirk, gdy rana w moim sercu nieco się zagoi. O ile to w ogóle kiedyś nastąpi.

– Nie wiem, czy to możliwe, mamo.

– Wciąż w głębi serca opłakuję ich wszystkich. Janial Khan, był pierwszy, potem Rowan Lindley, Henry Stuart, a potem twój ojciec. – Jasmine uśmiechnęła się. – Ależ miałam cudowne życie, ma bébé!

– Mówisz, jakby się już skończyło – zauważyła z niepokojem Autumn.

Matka zaśmiała się.

– Nie, jeszcze nie. To tylko początek nowej drogi, ale jeszcze nie wiem, dokąd ona wiedzie, Autumn.

– Ja też nie wiem, dokąd wiedzie moja droga – rzekła dziewczyna. – Częściowo jestem już zakochana w Sebastianie, choć nie dałam mu do zrozumienia, że mnie tak fascynuje. Ale czy to wystarczy, by go poślubić? Musisz mi doradzić, mamo, bo ja nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia.

– Jeśli jesteś już pewna, że wybrałaś Sebastiana, powinnaś oddalić dwóch pozostałych, Autumn. To nieładnie trzymać ich tak w zawieszeniu.

– Jeszcze za wcześnie, mamo. Nie będę dla nich okrutna, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu. Poza tym drażni mnie pewność siebie Sebastiana. Trzeba go trochę otrzeźwić, zanim będę pewna, czego chcę.

Był już prawie marzec, gdy mieszkańcy regionu Loire dowiedzieli się, że trzydziestego stycznia w Paryżu podpisano pakt pomiędzy dwiema frondami, które stworzyły jedną pod wodzą Gastona d'Orleans. Wuj młodego króla, popierany przez biskupa Gondi i parlament, zażądał ustąpienia i wygnania kardynała Mazarin. Mazarin opierał się, ale gdy zaczął się obawiać o swoje życie, na prośbę królowej Anny i młodego króla Ludwika ustąpił i szóstego lutego tysiąc sześćset pięćdziesiątego pierwszego roku opuścił Paryż.

Teraz Gaston d'Orleans obwieścił, że król został porwany i w nocy z dziewiątego na dziesiątego lutego wojska arcybiskupa okrążyły królewski pałac. Królowa spotkała się ze swoim szwagrem i pozwoliła mu zobaczyć śpiącego w łóżku syna. Potem obudziła chłopca, by zobaczył, co się wokół niego dzieje. Od tej pory Ludwik bał się Paryża i nie lubił miasta ani jego mieszkańców, którzy okrążali tej nocy jego łóżko i wyciągali w jego stronę brudne paluchy śmierdzące czosnkiem.

Niecały tydzień później król uwolnił książąt krwi, którzy byli uwięzieni od kilku miesięcy. Po tygodniu parlament francuski ogłosił królewski dekret, w którym zabroniono cudzoziemcom, nawet mieszkającym od urodzenia w kraju, obejmowania urzędu królewskiego ministra. Kardynał Mazarin.najpierw schronił się w Bouillon, a potem uciekł do okręgu Cologne dla własnego bezpieczeństwa. Stamtąd kontaktował się jednak z królową Anną, która stała się praktycznie więźniem Paryża. Następnie wytoczono kardynałowi proces, starając się dowieść, że jest zdrajcą.

Święta Wielkiej Nocy rozpoczęły się dziewiątego kwietnia. Nadeszła wiosna i Autumn wiedziała, że niedługo będzie musiała podjąć decyzję. Wciąż jeszcze nie pozwoliła się pocałować ani Etiennowi, ani Guyowi, choć obaj próbowali, a nawet błagali o pocałunek. Autumn podejrzewała, że ich pocałunki nie okażą się równie ekscytujące jak całus Sebastiana, a tego jeszcze nie chciała być pewna.

– Nie wiem, co robić – powiedziała pewnego popołudnia, spacerując z Guyem d'Auray po ogrodzie przy zamku.

– Co robić, z czym? – zapytał, zaciekawiony.

– Pocałuj mnie! – rzuciła nagle.

Hrabia de Montroi nie potrzebował dalszego namawiania. Wziął Autumn w ramiona i pocałował powoli i delikatnie.

Było uroczo, pomyślała Autumn, ale nie ekscytująco. Odsunęła się od niego i westchnęła głęboko, zagryzając nerwowo dolną wargę.

– Och – westchnął, a w jego niebieskich oczach ukazał się wyraz zrozumienia. – Więc to nie ja jestem tym właściwym, ma belle?

Autumn potrząsnęła głową.

– Nie, Guy, to nie ty. Przykro mi!

– Niepotrzebnie – rzekł. – Miłość to coś bardzo cennego, Autumn, nie należy sobie jej odmawiać, ale też nie należy udawać. To jednak d'Auriville?

– Tak mi się wydaje – przyznała. Uśmiechnął się łagodnie.

– Pozostaniemy przyjaciółmi, oui?

Oui! - odparła szybko, uśmiechając się do niego. – Och, Guy, dziewczyna, która przypadnie ci do serca będzie miała wiele szczęścia.

– Owszem – potwierdził z błyskiem w oku, a potem skłonił się i ucałował jej dłoń. - Adieu, ma belle. Nie będę przyjeżdżał przez jakiś czas, a kiedy znów się zjawię, to jako twój bon ami.

Autumn skinęła głową i patrzyła jak odchodzi.

– Dobrze się spisałaś, ma fille - rzekła matka, wychodząc zza wysokiego żywopłotu, gdzie siedziała na marmurowej ławce. – Zdobyłaś przyjaciela, bo, choć zachował się bardzo uprzejmie, zawsze będzie się w tobie trochę podkochiwał i przyjdzie ci na pomoc, jeśli będziesz go potrzebowała. Nie sądzę, by Etienne St. Mihiel zachował się równie szlachetnie. Ten młody człowiek przywykł dostawać to, czego chce, ale jego też musisz odesłać stąd sama.

– Przyjedzie jutro – powiedziała Autumn. – Też go pocałuję i odeślę.

Tak jak podejrzewała matka, nie było łatwo pozbyć się księcia de Belfort. Spacerowali po ogrodzie tak samo jak z hrabią. Nie było okazji do pocałunku, ale Autumn nagle zrozumiała, że to nie ma znaczenia. Wiedziała już, że chce tylko Sebastiana d'O1eron, markiza d'Auriville, więc odezwała się:

– Podjęłam decyzję, Etienne. Nie kocham cię i nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła cię pokochać. Mam nadzieję, iż to zrozumiesz, i że pozostaniemy przyjaciółmi. Jesteśmy w końcu ze sobą spokrewnieni.

Dopiero po chwili podniosła głowę i spojrzała na niego. Zaskoczył ją wyraz wściekłości w jego brązowych oczach.

– Jak śmiesz mi odmawiać?! – wykrzyknął. – Byłem cierpliwy i pozwalałem ci prowadzić te gierki, bo słyszałem, że jesteś niewinna, że nie masz żadnego doświadczenia z mężczyznami. Innym też odmówiłaś, czy tylko mnie wystawiłaś na pośmiewisko, mademoiselle?

Zamilkł, a jego twarz wykrzywiła złość.

– Guyowi powiedziałam wczoraj – odparła cicho.

– A d'O1eron? – W tonie jego głosu wyraźnie dało się słyszeć oburzenie.

Autumn zawahała się, a książę sam się domyślił.

– Więc wybrałaś d'O1erona – syknął w złości.

– Tego nie powiedziałam – odparła szybko Autumn, oburzona jego impertynencją. Jak śmieją o to wypytywać!

– Więc jemu też odmówisz?

– Tego też nie powiedziałam – rzuciła.

– Więc go wybrałaś! – upierał się. – Nie będzie cię miał, jeśli ja nie mogę!

Przyciągnął ją do siebie i przygniótł jej usta swoimi wargami. Gdy poczuł młode piersi Autumn przyciśnięte do swego torsu, pożądanie zawładnęło nim na dobre. Próbował przewrócić ją na ziemię, gdzie mógłby ją wziąć siłą, ale nagle został poderwany do góry i odwrócony, by stanąć oko w oko z mężczyzną wyższym od niego o kilkanaście centymetrów. To Red Hugh wywiązał się z roli strażnika.

Autumn cofnęła się nieco i odzyskała równowagę. Energicznie ocierała usta rękawem, próbując pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia. Pocałunek był okropny.

– Jak śmiesz mnie dotykać, cochon - wrzeszczał wściekle Etienne do Red Hugha. – Każę cię aresztować za napaść!

– To nie byłoby zbyt mądre, monseigneur - odparł wielki Szkot. – Ja musiałbym wtedy wspomnieć stróżom prawa, że próbował pan siłą wziąć panienkę, by zmusić ją do małżeństwa, choć wyraźnie odmówiła. Wtedy dopiero stałby się pan pośmiewiskiem w całej okolicy. Poza tym rodzice porządnych panien na wydaniu zastanawialiby się długo, zanim pozwoliliby panu zalecać się do swoich córek. Jestem pewien, że tego by pan nie chciał, monseigneur. W końcu przecież potrzebuje pan żony – podsumował Red Hugh i sięgnął ręką, by poprawić surdut księcia, przekrzywiony podczas szarpaniny.

Etienne odskoczył do tyłu, jakby ktoś się na niego zamierzył. Rzucił Szkotowi pełne nienawiści spojrzenie i zwrócił się do Autumn.

– Już nigdy pani nie odwiedzę, mademolselle.

– Nie bądź zły, Etienne – próbowała go uspokoić. – Możemy przecież zostać przyjaciółmi. Guy przyjął odmowę spokojnie.

– Zawiodła pani moją przyjaźń, mademoiselle – rzekł lodowatym tonem. – Jeśli zostaniemy zaproszeni na to samo przyjęcie, proszę, nie podchodź do mnie, bo będę dla ciebie nieuprzejmy.

– Nie będziesz musiał – odparła. – Będę cię omijać szeroko, monseigneur. Cieszę się, że posłuchałam głosu intuicji, bo jest pan naprawdę odrażającym człowiekiem.

Odwróciła się i odeszła, a Red Hugh odezwał się do księcia:

– Dopilnuję, by pański koń czekał na pana na podwórzu, monseigneur.

Red Hugh odprowadził oburzonego dżentelmena, a Autumn, schowana za zasłoną, dyskretnie spoglądała przez okno za odjeżdżającym księciem.


*

Następnego dnia markiz nie przyjechał. Najpierw Autumn obawiała się, że coś mu się stało. Potem, dowiedziawszy się, że widziano go w winnicy pomagającego podwiązywać młode winorośle do podpór, była oburzona.

– Musisz zrozumieć, że ten człowiek kocha swoją posiadłość – wyjaśniała córce Jasmine. – Nie jest jednym z tych dżentelmenów, którzy nie wiedzą, co to praca. Bardzo mi się to podoba.

– Ale powinien się do mnie zalecać – narzekała. – Założę się, że dowiedział się, iż odmówiłam księciu i hrabiemu. Jest już pewien, że mnie zdobył i teraz śmie mnie ignorować. Och, jak ja nienawidzę tej jego pewności siebie!

Tupnęła ze złości.

– Nie sądzę, by wiedział, że odesłałaś z kwitkiem jego rywali. Żaden z nich publicznie nie będzie się tym chwalił, zwłaszcza książę de Belfort. Wydaje mi się, że po prostu jest potrzebny w winnicy.

– Ale z powodu naszych ustaleń co do dni odwiedzin, nie zobaczę go przez kilka najbliższych dni – narzekała.

– Tak bardzo chcesz go znów zobaczyć? – zapytała matka.

– Oczywiście! Teraz, kiedy odesłałam Guya i Etienne'a, Sebastian może zacząć się do mnie zalecać oficjalnie. Chcę wiedzieć, czy mamy się pobrać, czy nie, mamo. Za pół roku kończę dwadzieścia lat!

Jasmine nie zdążyła odpowiedzieć, bo do salonu wbiegła madame St. Omer.

– Dzięki Bogu jesteście tu obie! – rzuciła. – Nigdy nie uwierzycie, czego się właśnie dowiedziałam! Król i jego matka są w Chenonceaux. Powiedziano mi, że nie odbędą się tam żadne oficjalne uroczystości, ale wszystkie rodziny w okolicy zaproszone są do odwiedzenia Jego Wysokości. Jasmine, ty też musisz pojechać. Powinnaś zabrać Autumn! Och, to takie ekscytujące! Zachowuję się gorzej niż Gaby! Musiałam ją zostawić w domu, bo jest tak podniecona, że nie może przestać mówić! – Spojrzała uważniej na obie krewne i zapytała: – Co się stało? Obie dziwnie wyglądacie.

– Autumn odprawiła hrabiego i księcia – odparła Jasmine.

– Ach – odetchnęła madame St. Omer. – Więc wygra mój kandydat, d'O1eron. Nie jestem wcale zaskoczona, ma petite Autumn. Od początku zauważyłam, że się sobie podobacie. Zdecydowanie za długo podejmowałaś decyzję. Czy on już wie?

– Nie przyjechał dzisiaj – odezwała się Autumn. – Pracuje jak zwykły parobek w winnicy. Przynajmniej tak mi powiedziano.

Ciotka zaśmiała się.

– On już taki jest, ma petite. Ziemia jest dla niego wszystkim. Wszyscy w jego rodzinie tacy byli. A twój ojciec nie kochał Glenkirk w ten sam sposób?

– Ale znalazł czas, by zalecać się do mamy.

– Kiedy Sebastian dowie się, że jest jedynym kandydatem do twojej ręki, chérie, na pewno też znajdzie czas, obiecuję – odparła madame St. Omer. – Teraz musimy się zastanowić, co na siebie włożysz na spotkanie z królem.

– Król jest jeszcze dzieckiem – stwierdziła Autumn. – Pewnie bardziej go interesują ołowiane żołnierzyki niż to, co którakolwiek z nas będzie miała na sobie. Ale zamek bardzo chciałabym zobaczyć. Podobno jest posadowiony wzdłuż rzeki.

– Król, z tego, co słyszałam, jest dość dorosły jak na swój wiek – odparła ciotka. – Musiał wydorośleć ze względu na wydarzenia kilku ostatnich lat. Zdziwiłam się, że udało im się wyjechać z Paryża, ale podobno Gaston d'Orleans zorganizował tę podróż, bo król ma już dość przebywania w mieście. Ponoć woli wieś.

– Ciekawe, dlaczego wybrał Chenonceaux? Na pewno ma jakiś zamek bliżej Paryża.

– Owszem, ma, ma petite, ale to miała być potajemna podróż, a bliżej Paryża nie udałoby się tego długo utrzymać w tajemnicy. Poza tym książę obawia się, że biskup Mazarin mógłby chcieć porwać króla, gdyby dowiedział się, gdzie chłopiec przebywa. Ten, kto ma przy sobie Jego Królewską Mość, ma władzę w kraju. – Zwróciła się do Jasmine: – Weź ze sobą Adalego, ma cousine. Podobno zarówno królowa, jak i jej syn uwielbiają wizyty z wielką pompą. Na pewno zainteresuje ich fakt, że córka władcy Indii, która mieszkała w Szkocji i Anglii przez te wszystkie lata, wybrała sobie Francję na miejsce zamieszkania.

– Tak też zrobię – odparła Jasmine. – Kiedy mamy tam pojechać? Sama rozumiesz, że wolałabym podróżować z rodziną.

– Spotkamy się na drodze wiodącej wzdłuż rzeki rankiem za trzy dni – odparła madame St. Omer. Spojrzała na Autumn. – Mam nadzieję, że do tego czasu przestaniesz trzymać w niepewności biednego d'O1erona.

– Musi w końcu przyjechać do Belle Fleurs.

– Z pewnością przyjedzie – stwierdziła tante kiwając głową. – Z pewnością przyjedzie.

Загрузка...