CZĘSĆ I. PANNA MŁODA


***

ROZDZIAŁ 1

Zamek Middleham stal pewnie na południowych wzgórzach, a wysokie, szare mury obronne lśniły w słońcu ponad wsią Wensleydale. Tego pięknego dnia pod koniec września widać było flagę królewską z białym odyńcem w herbie, trzepoczącą na najwyższej wieży, co oznaczało, że król jest w zamku. Minęły już prawie trzy miesiące od jego koronacji i kilka tygodni od triumfalnego zajęcia Yorku. Mieszkańcy północnych ziem kochali swego władcę, a wraz z nim przyjęli do swych serc Annę i Małego Edwarda. Cieszyli się, że został tu dłużej niż planował, i że mianowanie Edwarda księciem Walii nastąpiło właśnie w opactwie York. Teraz, miast jechać na południe, odwoził swego syna i królową do Middleham, swego ukochanego domu, gdzie postanowił odpocząć kilka dni, nim znów ruszy w drogę. Neddie, jak pieszczotliwie nazywano małego księcia na dworze, miał pozostać tu, skąd w dalszą drogę wyruszy ojciec, król Anglii.

Ryszard sięgnął po kielich i spojrzał z rozczuleniem na krąg zebranych. Owdowiała kuzynka jego żony, lady Rowena Grey, i jej mała córeczka przyjechały tu, by zostać z nimi kilka dni. Słodka Row, zrodzona z niższej gałęzi rodu Neville, jako małe dziecko została sierotą. Wychowywał ją teść króla, hrabia Warwick, wraz z żoną. Row była najlepszą przyjaciółką Anny. Niestety, obie kobiety nie widziały się od wielu lat.

Pierwszym mężem Anny Neville był książę Walii, syn Henryka VI i królowej Margaret z Anjou. Rowena zaś wyszła za mąż, mając trzynaście lat, za Henryka Greya, barona Greyfaire, niezbyt możnego właściciela ziemskiego z nadgranicznego majątku, który władał niewielką, ale znaczącą strategicznie warownią. Z tego, co pamiętał Ryszard, sir Henry był człowiekiem lojalnym i uprzejmym, sporo starszym od swojej żony. Zmarł zeszłego roku jako kolejna ofiara nieustającej, choć oficjalnie niewypowiedzianej wojny między Anglią i Szkocją, która trwała na granicy obu państw już od wieków. Sir Henry zostawił po sobie jedyne dziecko, Arabellę, rok starszą od swego kuzyna, królewskiego syna.

Różnica wieku między dziećmi nie była widoczna na pierwszy rzut oka i mimo że Neddie miał lat dziesięć, a ona jedenaście, dziewczynka była mała i krucha, za to ogromnie bystra, co zauważył król, bo nie tylko nieźle sobie radziła przy szachownicy z Neddiem, ale ostatnio nawet z nim wygrała. Ryszard z uśmiechem stwierdził, że dziewczynka na pewno odziedziczyła rozum po ojcu, bo słodka Row nigdy nie była w stanie grać w szachy ani skoncentrować się na niczym bardziej skomplikowanym niż haftowanie. Dziewczynka była ładna, i choć matce nie brakowało uroku, to przy córce zdawała się przeciętna. Włosy Arabelli miały dziwny kolor, mieszaniny złota i srebra, a jej jasnozielone oczy zdawały się lekko uniesione w kącikach; okalały je ciemne, gęste rzęsy i brwi. Była wyjątkową pięknością. Król zaśmiał się cicho. Zastanawiał się, dlaczego dziedziczki wielkich rodów przypominały bardziej konie niż kobiety, podczas gdy mniej zamożne rody wydawały prawdziwe kwiaty urody. Bóg najwyraźniej postanowił podzielić wszystko bardzo sprawiedliwie.

– Jest już obiecana? – zapytał głośno, skinąwszy głową w stronę Arabelli, choć zwracał się do jej matki.

– Planowaliśmy z Henrykiem wydać ją za kuzyna, ale chłopak zmarł na ospę zeszłej jesieni, milordzie -odparła Rowena Grey. – Och, wasza wysokość! – zawołała z nadzieją. – A może wy ją zechcecie wyswatać? Nie umiem sobie radzić w takich sprawach, a do kogo innego mogłabym się zwrócić? Wiem, jak bardzo jesteście zajęci, panie, ale może udałoby się wam znaleźć chwilę, by wydać za mąż Arabellę. Bardzo nam w Greyfaire brakuje mężczyzny. Boję się wciąż, że Szkoci przejdą granicę. Nie wiedziałabym, jak bronić warowni.

– Dlaczego sama nie wyszłaś za mąż, Row? Arabella jest jeszcze młoda, a ty z łatwością znajdziesz nowego męża – rzekł król.

– Nie! Nie mam nic, co skusiłoby mężczyznę, ledwie niewielki posag, który dał mi lord Warwick, kiedy wychodziłam za mąż za Henryka. Obawiałabym się, że starający się chciałby przejąć Greyfaire i skrzywdziłby moją córkę, by odziedziczyć jej majątek. Jeśli Arabella wyjdzie za mąż i znajdzie się ktoś, kto mnie zechce, niech i tak będzie, ale nie wezmę sobie nikogo za męża, póki nie zapewnię przyszłości córce – odparła stanowczo Rowena.

– To bardzo rozsądne z twej strony, kuzynko – wtrąciła się Anna i spojrzała czule ma męża. – Proszę, znajdź dla małej Arabelli męża między swymi poddanymi. Będziesz pewien, że Greyfaire jest w bezpiecznych rękach, prawda? Pamiętaj, że ojciec Arabelli był kuzynem lorda Johna Greya, który był pierwszym mężem żony twego zmarłego brata.

– Henryk był zawsze wierny waszej wysokości – szybko wtrąciła się Rowena, bo choć król Ryszard kochał swego brata, Edwarda IV i był jego wiernym poddanym, nie cierpiał jego żony, królowej.

Elżbieta Woodville, kilka lat starsza od króla Edwarda, według wielu opinii zmusiła króla do małżeństwa. Mimo to Ryszard musiał jej szczerze przyznać, iż była mu dobrą żoną i wydała na świat wiele dzieci, w tym dwóch synów. Niestety, wykorzystywała swoją pozycję, by znacznie wzbogacić i obdarzyć tytułami swoją rodzinę. Niewielu zwało się jej przyjaciółmi, a w rezultacie, po śmierci brata Ryszarda, niewielu broniło jej sprawy, kiedy kościół ogłosił unieważnienie jej małżeństwa, a dzieci uznał za bękarty. Kościół obwieścił bowiem, że Edward wcześniej podpisał kontrakt małżeński z lady Eleanorą Butler, która jeszcze żyła, gdy Edward IV w tajemnicy poślubił łady Elżbietę Grey. Możnowładcy angielscy nie chcieli, by Anglią rządziła grupa popleczników Elżbiety, którzy, mimo iż Edward uczynił swojego brata opiekunem swego syna i dziedzica, dążyli do objęcia władzy. Ogłoszenie Edwarda V dzieckiem z nieprawego łoża i przekazanie korony jego wujowi, Ryszardowi III, rozwiązało problem.

Ryszard umieścił swoich małych bratanków w bezpiecznym miejscu, by nikt nie próbował nawet wykorzystać ich do rozpoczęcia rebelii. Rozpuszczano plotki, że ich uśmiercił, ale król kochał wszystkie dzieci i nie mógłby ich skrzywdzić. Poza tym, z prawego czy nieprawego łoża, chłopcy byli synami jego brata, Ryszard kochał Edwarda i wszystkich jego bliskich. Mimo to, była królowa krzyczała i odgrażała się ze swojej samotni, bo straciła nie tylko pozycję, ale i opiekę nad swoimi synami. Nie kryla się nawet z zamiarem wydania swej najstarszej córki, Elżbiety, za dziedzica rodu Lancaster, Henryka Tudora, zaprzysiężonego wroga Ryszarda.

Królowa Anna niesłusznie przypominała mężowi o odległych więzach krwi Arabelli z rodziną jego szwagierki. Północne ziemie: York, Northumberland i Cumbria zawsze były wierne Ryszardowi, ale król zaczynał widzieć już wrogów nawet tam, gdzie nie istnieli. Przez chwilę rozmyślał nad warownią Greyfaire. Była niewielka, ale bardzo ważna dla obrony granicy, bo stała tuż przy niej. To tam słychać było pierwszy sygnał, kiedy Szkoci zalewali wzgórza Cheviot. Niedobrze by się stało, gdyby Greyfaire popadła w ręce nielojalnego, butnego pana. Może to i dobry pomysł, żeby Ryszard sam znalazł męża dla małej kuzynki, męża lojalnego królowi i Anglii.

– Zdaje się, że masz rację, kochanie – powiedział do żony. – Musimy znaleźć małej kuzynce Arabelli męża i to zanim wyjedziemy z Middleham.

– Jeszcze jest za młoda na małżeństwo – powiedziała Rowena.

– Ale męża można jej już wybrać – stwierdził król. – Za jakieś cztery lata odbędzie się ślub. Potrzebny mi silny człowiek w Greyfaire, to mi zapewni bezpieczeństwo północnej granicy. Pomyślę o tym, Row. Możesz być pewna, że nie pozwolę ci zostać w tej twierdzy bez obrońcy. W rzeczy samej, powinnaś była wcześniej przyjść do mnie w tej sprawie.

– Dickon – zaczęła z przyzwyczajenia, a potem poprawiła się: – Panie, jesteśmy twoimi niskimi sługami. Gdyby nie wezwanie Anny, nigdy nie ośmieliłybyśmy się tu przyjechać. Nie spodziewałabym się nawet, że zechciałbyś w swojej uprzejmości znaleźć męża dla mojej córki.

Król ujął dłoń lady Grey i poklepał ją uspokajająco.

– Roweno, jesteśmy rodziną. Jesteś ukochaną przyjaciółką z lat dzieciństwa mojej Anny i jej kuzynką. Gdybyś nie wyszła za Henryka, kiedy miałaś ledwie trzynaście lat, pewnie do dziś zostałabyś z nią i należałabyś do dam dworu. Nawet jeśli twoje życie potoczyło się inaczej, nie znaczy to, że mniej cię kochamy.

Uniósł dłoń Roweny do swych ust i ucałował ją.

– Wasza wysokość…

Błękitne oczy Roweny napełniły się łzami wzruszenia.

– Dickon. Mów mi jak dawniej – Dickon – poprawił ją.

– Dickon, jesteś takim dobrym człowiekiem. Zawsze byłeś dla mnie uprzejmy, jeszcze kiedy byliśmy dziećmi, i starsza siostra Anny była dla mnie taka niedobra. Zawsze, kiedy to widziałeś, zabraniałeś jej tak mnie traktować. Zawsze broniłeś słabszych od siebie. Anglia ma wspaniałego króla. Chciałam cię prosić o jeszcze jedną przysługę.

– Mów, czego pragniesz, Row. Rowena Neville Grey uśmiechnęła się.

– Jak zwykle za szybko się zgadzasz, Dickonie, ale nie wykorzystam tego. Moja prośba jest prosta. Mimo iż kochałam Henryka, byłam jeszcze za młoda na zamążpójście, kiedy lord Warwick wysłał mnie do Greyfaire. Straciłam dwóch synów, nim narodziła się Arabella. Po niej straciłam jeszcze córkę. Wyswataj moją córkę i znajdź nam opiekuna, ale niech ceremonia zaślubin odbędzie się dopiero, kiedy moja córka będzie starsza, w odpowiednim wieku do zamążpójścia.

Ryszard spojrzał na żonę, a ta skinęła głową, zgodziwszy się z kuzynką.

– Wybierz narzeczonego – powiedziała – ale niech nie będzie oficjalnych zaręczyn i małżeństwa, póki Arabella nie dorośnie. Greyfaire będzie miało opiekuna, rycerza, ale moja mała kuzynka będzie dorastała w spokoju. Wyjdzie za mąż, kiedy przyjdzie pora, i nikt nie zmusi do małżeństwa, chyba że sama zechce. Jeśli okaże się, że wybrała sobie innego mężczyznę na męża, dotychczasowego opiekuna nagrodzimy w inny sposób.

– Masz dobre serce, moja droga – odparł król. – Zrobimy, jak zechcesz. Zgadzasz się, Row?

– Oczywiście, Dickonie! – odparła lady Grey z uśmiechem. Z ulgą przyjęła pomoc króla w tej kwestii. Było mało prawdopodobne, by Arabella poślubiła kogoś innego niż człowieka wybranego przez króla, a w Greyfaire znów zagości pan. Przez ostatnie kilka miesięcy tak bardzo się bała. Henryk zmarł latem, a Rowena wierzyła szczerze, iż tylko interwencja Matki Boskiej sprawiła, że Szkoci nie najechali jej domostwa w tym czasie. Ale jak długo mogła zdawać się na Boską opiekę? Greyfaire musi mieć nowego pana.

Wiedziała, że nie była tak zupełnie bezbronna. Został z nią wierny kapitan straży, FitzWalter, wierny sługa Henryka, ale to nie wystarczyło. FitzWalter pojawił się w Greyfaire, kiedy Henryk był jeszcze młody. Nikt nie wiedział, skąd przyszedł, a on nie próbował nawet tego wyjaśniać. Nie powiedział tego nawet kobiecie, z którą kilka lat później się ożenił. Zaczynał swą służbę jako prosty żołnierz, pełniący straż na murach. Piął się po stopniach kariery, aż został kapitanem. Jego żona pracowała jako praczka w warowni nawet po tym, jak urodziła kapitanowi gromadkę zdrowych córek i syna. Chłopiec, Rowan FitzWalter, był tylko rok starszy od Arabelli i razem z młodszą siostrą Loną byli najbliższymi przyjaciółmi małej dziedziczki. Rowena pomyślała, że pewnie FitzWalter równie jak ona ucieszy się, że w Greyfaire znów będzie pan. Wykonywał swoje obowiązki, ale odpowiedzialność za warownię była dla niego zbyt ciężkim obowiązkiem. Niechętnie przekraczał swoje kompetencje. Teraz król dał Rowenie słowo. Ona wiedziała, że nie wolno jej poruszać tego tematu, póki Dickon sam nie zacznie rozmowy.

Kiedy książę Edward i Arabella zakończyli grę w szachy, podeszli do rodziców. Chłopiec był na twarzy tak czerwony z podniecenia, że zaniepokojona królowa dotknęła jego czoła. Edward jednak odepchnął jej dłoń, wyraźnie poirytowany. Królowa się tym nie zraziła

– Twój ojciec obiecał znaleźć męża dla kuzynki Arabelli, Neddie. Czyż to nie miło?

– Ja chcę ją poślubić – oznajmił chłopiec stanowczo. – Podoba mi się. Przez nią muszę się nieźle napocić, żeby wygrać w szachy.

– Nie możesz mnie poślubić, Neddie – zaprzeczyła Arabella. – To niedorzeczne.

– Dlaczego? – zdziwił się chłopiec.

– Głuptasie, jesteś przecież księciem, a książęta żenią się z księżniczkami – wyjaśniała Arabella, poirytowana faktem, że chłopiec sam tego nie wie. – Kiedyś będziesz królem.

– Jeśli mam zostać królem – odparł po krótkim zastanowieniu – to mogę przecież ogłosić cię księżniczką i wtedy się z tobą ożenić. Przecież król może robić to, co zechce.

– Nie zawsze – wyjaśnił ojciec poważnym tonem, choć oczy błyszczały mu rozbawieniem. – Twojej kuzynce chodziło o to, że książęta, którzy w przyszłości zostaną królami, muszą żenić się z dziedziczkami wielkich rodów, by na ich małżeństwie skorzystała Anglia i żeby kraj, z którego pochodzi jego narzeczona, w przyszłości stanął do walki przeciwko naszym wrogom. Czasem narzeczona jest córką wrogiego monarchy, aby małżeństwo zakończyło waśnie. Twoja narzeczona powinna mieć wielki posag, nie tylko złoto, ale i ziemię.

– Przecież Arabella ma Greyfaire – zauważył młody książę.

– Greyfaire to mała warownia, Neddie. Twój zamek Middleham jest pięć razy większy. Poza tym mój mąż musi zamieszkać ze mną w Greyfaire, bo nasza warownia musi bronić granicy przed Szkotami. A król podróżuje po całym królestwie. Nie mogę być twoją żoną, ale chyba możemy zostać przyjaciółmi.

– Chyba tak – odparł książę wyraźnie rozczarowany. Ale nagle poweselał. – Chcesz zobaczyć szczeniaki ulubionej suki mego taty? Są moje i mogę z nimi zrobić, co zechcę. Tak powiedział tata. Chciałabyś dostać jednego, kuzynko Arabello?

– Och, Neddie, tak! – zakrzyknęła podekscytowana dziewczynka, a potem spojrzała na matkę. – Mogę, mamo, mogę?

Rowena roześmiała się.

– Chyba w Greyfaire zmieści się jeszcze jeden pies myśliwski. Dobrze. Jeśli Neddie chce ci podarować psa i król się na to zgadza, możesz przyjąć podarek.

Dzieci wybiegły z komnaty, a matki przyglądały im się z czułością. Król się roześmiał.

– Rozumna z niej dziewczynka, Row. Chyba ma to po ojcu.

Królowa i lady Grey wybuchnęły śmiechem, bo Rowena Neville nie miała pociągu ani do książek, ani do mądrych dysput. Ledwo nauczyła się czytać i wyraźnie podpisać. Liczyć też nie potrafiła najlepiej. Jednak w pracach przynależnych kobiecie można by ją stawiać za przykład. Nie było przepisu w kuchni i zielniku, którego nie potrafiłaby udoskonalić. Jej mydła przypominały jedwab, zimowe zapasy mięsa, kandyzowanych owoców i konfitur nie miały sobie równych. W ogrodzie przy domu na wzgórzach Cheviot był najpiękniejszy klomb kwiatowy w okolicy. Niestety, nie była zbyt inteligentna i sama przyznawała to ze szczerym rozbawieniem.

– Tak, to dziecko Henryka, bez dwóch zdań, Dickonie. Czyta dla czystej przyjemności – zauważyła z pewnym zdziwieniem lady Grey. – A kiedy zachorował nasz pisarczyk, sama potrafiła poprowadzić rachunki. Zauważyła nawet, gdzie biedny Ralf zrobił kilka błędów. Zna francuski i łacinę. Henryk uczył ją chętnie, bo przychodziło jej to z łatwością. Jeśli ma jakieś wady, to jest to tylko zbytnia otwartość jak na dziewczynę. Mówi głośno, co myśli. Widziałeś, jak rozmawiała z Neddiem. Niczego się nie boi.

– Kiedyś wyrośnie z niej ciekawa kobieta, Row – powiedział król i pocieszająco uśmiechnął się do kuzynki żony. Row była miła, ale król nie rozumiał, jak Henryk mógł z nią wytrzymać. Nie można było z nią dłużej porozmawiać, nie nudząc się przy tym śmiertelnie. Mimo to Anna kochała ją od dzieciństwa tak jak on kochał Annę.

– Dickon znajdzie Arabelli odpowiedniego męża, Roweno – powiedziała królowa.

Potem obie kobiety zaczęły plotkować cichutko na temat wspólnej znajomej, pozostawiając króla samotnym rozmyślaniom.

Zastanawiał się nad tym, że niedługo będzie musiał opuścić Middleham i zająć się królestwem, które było obecnie w poważnych tarapatach. Ryszard nie pragnął być królem, mimo że wielu uważało inaczej. Wykluczenie z dziedziczenia korony bratanków z powodu kontraktu ślubnego z lady Eleanor Butler zaskoczyło go równie mocno jak innych. Zawsze pragnął popierać swego bratanka Edwarda jak własnego syna. Zmarły brat uczynił go opiekunem swoich dzieci, by bronić królestwa przed chciwością i żądzą władzy krewnych swojej żony, Elżbiety Woodville Grey, którzy chcieliby zapewne przejąć opiekę nad młodym królem.

Lord Hastings uprzedził go o zamiarach króla i doradził przejęcie opieki nad młodym bratankiem, ponieważ krewni królowej chcieli natychmiast koronować malca, pomijając zwyczaje dworu, i ogłosić się regentami młodego króla. Ryszard, chociaż chciał, by jego bratanek Edward został królem jak najszybciej, wiedział, iż jego obowiązkiem jest zostać regentem w obronie chłopca, kraju i narodu.

Z początku krewni Elżbiety stracili grunt pod nogami, a potem unieważniono ślub, choć lady Eleanor Butler zmarła już jakiś czas temu. Mimo to Ryszard nie pragnął zasiąść na tronie. Uczynił to, by nikt inny nie mógł zgłosić pretensji do korony angielskiej. Na początku niemiła mu była ta myśl, że zajmie miejsce syna swego wspaniałego, kochanego przez wszystkich brata, w końcu jednak przyzwyczaił się do niej, bo też nie miał innego wyjścia. Natychmiast pozbył się tych, którzy mu się sprzeciwili, osłabiając tym samym pozycję Anglii i narażając kraj na atak Francji, Hiszpanii i Szkocji. Jedną z jego ofiar był lord Hastings, który wcześniej go popierał.

Teraz Ryszard został koronowany na króla, a jego ukochana Anna została królową. Mały Neddie został nowym księciem Walii, a Elżbieta Woodville Grey podburzała poddanych na południu, gdzie ją osadzono. Bratankowie Ryszarda znajdowali się w bezpiecznym ukryciu, ale nie w Tower, jak sądzili niektórzy. Tam wcale nie byliby bezpieczni. Nakazał dosypać nasennego proszku do wina ich opiekunki i osobiście eskortował małego Edwarda i Ryszarda z celi w Tower do Middleham. Chłopcy byli dość rozgarnięci i rozumieli, że muszą żyć w ukryciu. We własnym skrzydle zamku byli bezpieczni i mieli pozostać tu do czasu, kiedy sytuacja w królestwie się uspokoi. Nawet syn Ryszarda, kuzyn chłopców nie wiedział, że tu mieszkają.

Ryszard postanowił spędzić jeszcze jedno popołudnie w Middleham, by potem ruszyć do swoich królewskich obowiązków. Musiał w niedługim czasie załatwić sprawę Arabelli Grey, bo przecież obiecał to Rowenie. Kto z jego ludzi był dość dobrze urodzony, ale niezbyt zamożny, by ożenek z Arabellą nie był dla niego niekorzystny? Kto jeszcze nie miał żony? Kto był wdowcem? Komu można by powierzyć twierdzę Greyfaire? Kto ostrzeże go w porę przed najazdem Szkotów? Kto dotrzyma przysięgi wierności i nie da się kupić innemu władcy?

Ryszard przypomniał sobie żołnierza, który walczył z jego bratem i z nim samym. Pochodził z północy. Nie pamiętał jego imienia. Machnął do służącego i posłał po lorda Dacre, który nie tracąc ani chwili przyszedł do prywatnych komnat króla i przyjął podany kielich wina. Król wyjaśnił mu sprawę.

– Za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć jego imienia. Zaraz! Jasper! Na imię ma Jasper, ale co dalej?

– Sir Jasper Keane – podpowiedział lord Dacre.

– Tak, o niego mi chodziło! – Król uśmiechnął się, a potem zmartwił. – Może jest już żonaty?

– Zmarło mu kilka żon, panie. Obecnie nie ma żadnej.

– A dzieci?

– Nie, panie.

– Ile ma lat? Nie chcę dawać dziewczynie starucha za męża – powiedział król.

– Nie znam go dość dobrze, ale zdaje mi się, że jakieś trzydzieści, panie.

– To dobry wiek – stwierdził król. – Dzielny z niego żołnierz. Jak sądzisz, Dacre? Będzie dobrym obrońcą warowni Greyfaire? Będzie dobrym mężem dla młodej kuzynki mojej żony? Można mu ufać?

– Jego lojalność jest niepodważalna, wasza wysokość. Chyba będzie odpowiednim człowiekiem do obrony granic Anglii – odparł Lord Dacre. Nie wspomniał królowi nic na temat jego reputacji w związku z kobietami, bo wiedział, że Ryszard nie znosi takich mężczyzn. W tej jednej kwestii Ryszard nie zgadzał się ze zmarłym bratem. Ryszard zawsze był wierny Annie. Było to zresztą dość niezwykłe zachowanie. Jednak dla lorda Dacre bezpieczeństwo Anglii było ważniejsze od moralności, więc nie rzekł o sprawkach sir Jaspera ani słowa.

– Ma swoje ziemie? – zapytał król. – Musi być przynajmniej równy urodzeniem.

– Jego rodzina, choć dość daleko jest związana z moją, a za to bliska rodzinie Percy – odparł lord Dacre. Ma własny majątek, ale niedawno jego dom rodzinny, Northby, został doszczętnie spalony przez Szkotów. Nikt nie zginął. Zabrano bydło, konie i owce. To dobry poddany, wasza wysokość. Pewnie taki szacowny ożenek pocieszy go po stracie domu i zobowiąże do wdzięczności królowi.

– Tak – zastanawiał się Ryszard. – Król nigdy nie ma zbyt wielu przyjaciół.

Lord Dacre zaśmiał się uprzejmie.

– Sir Jasper jest tutaj, w Middleham. Może zechcesz, panie, go przyjąć?

– Nie mamy nikogo innego, komu moglibyśmy powierzyć ten skarb? Dziewczyna nie będzie się nadawała do małżeństwa przez jakieś dwa lata i narzeczony musi zwykłą drogą starać się o jej rękę. Moja żona bardzo nalegała, by dziewczyna wyszła za mąż z miłości. Sama cierpiała męki nieszczęśliwego pierwszego małżeństwa. Anna nigdy nie prosi o wiele, więc nie mogę jej odmówić takiej drobnostki.

Lord Dacre zastanawiał się przez chwilę, a potem stwierdził:

– Nie, panie, wierzę głęboko, iż sir Jasper będzie odpowiednim kandydatem na pana na Greyfaire i na męża dla małej lady Grey.

– Nic nikomu nie mów – ostrzegał go król. – Muszę to przemyśleć, nim podejmę decyzję.

– Jak sobie życzysz, panie – rzekł lord Dacre i skłonił się nisko, ale ledwie opuścił komnatę króla, już popędził do sir Jaspera Keane’a, by przekazać mu dobrą nowinę.

– Trzymaj korzeń w spodniach – ostrzegał – żeby król nie dowiedział się o twoim rozwiązłym zachowaniu. Nie odda ci dziewki i jej majątku, jeśli się dowie, żeś jest pies na kobiece wdzięki. Król Ryszard III ma twarde w tej kwestii zasady.

– Znam warownię Greyfaire – odparł sir Jasper. – To mały, ale przytulny zameczek. Bogata ta dziedziczka?

– Ma niewielki posag, ale gdyby była naprawdę bogata, wydałbym ją za swojego bękarta – odparł. – Nie będziesz biedował. Ale król nie zgadza się na ślub jeszcze przez rok lub dwa. Królowa chce, żebyś spodobał się dziewczynie. Jeśli się nie spodobasz, zaślubin nie będzie. Ostrzegam cię więc.


W sali przyjęć zamku Middleham król wezwał sir Jaspera Keane’a do siebie i powiedział, że chce mu wyswatać kuzynkę swojej żony, dziedziczkę Greyfaire, lady Arabellę Grey. Sir Jasper wyraził zachwyt i wdzięczność dla władcy i nie okazał niezadowolenia z powodu warunków, które mu postawiono.

– Wolno mi będzie zobaczyć narzeczoną? – zapytał grzecznie.

– Oczywiście – odparł król. – Poproszę cię, byś eskortował lady Rowenę i jej córkę, lady Arabellę, do Greyfaire oraz abyś ocenił, jak dobrze strzeżona jest warownia. Możesz wprowadzić niezbędne zmiany. Ta warownia jako pierwsza ostrzega nas przed szkockim atakiem i dlatego tak ważne jest, by pozostała w rękach Anglika.

– Nie zawiodę cię, panie mój – odparł szczerze sir Jasper.

Przede wszystkim był żołnierzem i zadanie, jakie mu postawiono, bardzo mu się spodobało. Nie obawiał się, że nie spodoba się dziewczynce, bo jak dotąd niewiele kobiet oparło się jego urokowi. Był wysoki, miał jasnozłote włosy, jasno-brązowe oczy, owalną twarz, wystające kości policzkowe, wysokie czoło, prosty nos i dołek w brodzie. Namiętne usta sprawiały, iż niewiele pań zauważało, że oczy ma zimne i bez wyrazu. Był równie doświadczonym uwodzicielem, co żołnierzem, choć jako żołnierz nigdy niemądrze nie ryzykował. Tylko namiętność mogła sprawić, że porzucał zdrowy rozsądek i stawał się nieobliczalny.

– Przyjdź jutro rano po mszy do komnaty królowej – zwrócił się do niego król – a zostaniesz przedstawiony swojej przyszłej żonie i jej matce, wdowie.

– Dzięki ci, panie – odparł sir Jasper.

– Przygotuj się do natychmiastowego wyjazdu do Greyfaire – dodał król. – Z damami podróż tam zajmie ci jakieś dwa tygodnie. Pewnie nie przywykłeś do podróżowania w tak wolnym tempie, ale to da ci czas na poznanie lady Roweny i jej córki. Lepiej byście ruszyli jutro, nim zaczną się jesienne słoty. Damy nie lubią podróżować w deszczu.

– Ze wszech miar będę się starał, by umilić podróż tym damom, panie – odparł sir Jasper i uśmiechnął się uprzejmie.

Rano sir Jasper dał się zauważyć na porannej mszy. Chciał przy okazji obejrzeć przyszłą żonę i jej matkę. Stały między damami dworu, ale jedyne, co udało mu się ujrzeć, to tył głowy i suknię. Dopiero, kiedy wychodziły, sir Jasper zauważył niewielką postać dziewczynki o jasnych włosach, jedynego, prócz księcia, dziecka pośród kobiet. To miała być jego przyszła żona, ale nie wiedział jeszcze, która z dam ma być jego teściową. Odczekał kilka chwil, a potem udał się do prywatnych komnat królowej, gdzie został przyjęty.

Ukłonił się nisko królowej Annie i uprzejmie ucałował podaną dłoń.

– Pani.

– Przybyłeś tu, panie, bym mogła przedstawić cię mej ukochanej kuzynce, lady Rowenie i jej córce, Arabelli, którą król wybrał ci na żonę.

– Wielki to dla mnie honor, że pozwalasz, pani, na poślubienie kobiety z twego rodu, wasza wysokość – odparł sir Jasper.

– Pięknie powiedziane, milordzie – odparła królowa.

– Byłby z ciebie równie sprytny dworzanin, jak żołnierz, a król twierdzi, że w boju nie masz sobie równych. Cieszę się niezmiernie, iż mąż Arabelli będzie umiał używać pięknych słów równie sprawnie jak ostrego miecza. Mniemam jednak, iż pragniesz jak najszybciej poznać swoją przyszłą małżonkę. Podejdź, moje dziecko. Przedstawię ci sir Jaspera Keane’a. Ty również się zbliż, Roweno, wiem, że chciałabyś poznać przyszłego zięcia.

Matka i córka podeszły i ukłoniły się grzecznie mężczyźnie. Szybkie spojrzenie pozwoliło stwierdzić sir Jasperowi, że jego narzeczona jest dość ładna, ale jasne włosy nigdy nie były w jego guście. Matka zaś to zupełnie inna sprawa. Pszeniczny odcień włosów bardzo do niej pasował, a piersi miała bujne i cudownie kuszące, podczas gdy jej córka była zupełnie płaska. Poczuł dziwny ucisk poniżej brzucha, znajome uczucie, którego jednak nie zdradzała jego przystojna twarz.

– Jestem zaszczycony, lady Arabello, iż przyjęłaś mnie jako kandydata do swej ręki – rzucił gładko, ujmując lekko i całując dłoń dziewczynki.

Serce biło jej gwałtownie, a policzki zaróżowiły się nagle. Zrobiło jej się ciepło, kiedy ich oczy spotkały się. Tak przystojnego mężczyzny nigdy dotąd nie widziała. Zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć, i czuła się bardzo niemądrze, kiedy wreszcie puścił jej dłoń.

– Lady Roweno – zwrócił się do lady Grey.

Chyba umrę, pomyślała Rowena Grey przerażona i zafascynowana swoją reakcją. Sądziła, że po śmierci Henryka już nigdy więcej nie wrócą te uczucia.

– Wdzięczna jestem, panie, iż przybyłeś nam z pomocą – powiedziała o wiele bardziej spokojnie, niż sama się spodziewała.

Jaką była kobietą, skoro miała grzeszne myśli na temat człowieka, który miał zostać mężem jej córki. Oby Bóg jej wybaczył!

Nikt inny nie zauważył jej reakcji, ale myśli widoczne w błękicie oczu Roweny nie umknęły Jasperowi. Młoda wdówka. Mało nie mruknął z rozkoszy. Kobieta dojrzała jak owoc, aż prosiła się o zerwanie. Miał więc dla siebie matkę i córkę. Jeszcze nigdy nie miał naraz matki i córki. Myśl ta stalą się nieznośnie ekscytująca. Dziękował Bogu, iż szerokie pantalony z łatwością kryły podniecenie. Już bowiem wyobrażał sobie, co czeka na niego w warowni.

Uratowała go przyszła żona.

– Mój kuzyn, książę Edward, podarował mi psa gończego, szczenię – powiedziała. – Niestety, będzie musiał zostać przy suce, póki nie podrośnie.

– Szkoliłaś już psa, lady Arabello? – zapytał.

– Nie, milordzie, ale patrzyłam, jak robił to ojciec i Rowan FitzWalter. On ma rękę do psów. Tak mawiał nasz gończy, ale pan FitzWalter sprzeciwiał się i mówił, że gończy nie ma własnego syna i próbuje zaskarbić sobie jego łaski. Powiedział, że Rowan będzie żołnierzem jak on i kiedyś jak on zostanie kapitanem w warowni.

Królowa roześmiała się.

– Jak widzisz, panie, moja mała kuzynka jest bardzo rezolutna. Zdaje się, że ona kocha Greyfaire tak samo, jak mój pan i król kocha Middleham. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. Kiedy Arabella skończy czternaście lat, czyli za dwa i pół roku, będziesz mógł ją poślubić. Oczywiście pod warunkiem, że cię zechce, ale pewna jestem, że jeśli będziesz ją traktował czule i z szacunkiem, z chęcią zostanie twoją żoną. Jeśli jednak tak się nie stanie, wynagrodzimy ci czas i starania o warownię Greyfaire.

– Zrobię, co w mojej mocy, moja królowo, by dotrzymać wiary waszym królewskim mościom – odparł sir Jasper.

Królowa skinęła zadowolona głową.

– Niech więc tak będzie – rzekła i odwróciła się do kuzynek.

Ucałowała obie, zdjęła z palca pierścień i włożyła go w dłoń ukochanej kuzynki.

– Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebowała mojej pomocy, Roweno, przyślij go. Jeśli będę żyła, na pewno ci pomogę. – Potem schyliła się do małej kuzynki. – Wyjdź za niego tylko pod warunkiem, że naprawdę go pokochasz. Jeśli nie, nie obawiaj się odmówić. Nie chcę, byś była nieszczęśliwa. Te kilka lat przed ślubem pozwolą ci dobrze go poznać.

– Jest bardzo piękny, pani – szepnęła nieśmiało Arabella.

– Piękno niekoniecznie idzie w parze z dobrocią – ostrzegła ją królowa. – Musisz poznać jego duszę.

Uścisnęła Arabellę i wysłała kuzynki w drogę.

Wyjechali z zamku Middleham w ciepły, słoneczny, wrześniowy poranek. Towarzyszyło im tuzin zbrojnych z Greyfaire, których damy zabrały ze sobą jako straż przyboczną. Sir Jasper miał drugi tuzin ludzi, którzy wraz z żołnierzami z Greyfaire tworzyli spory oddział. Kiedy król obserwował ich odjazd z murów zamku, żałował, iż wszystkich problemów królestwa nie jest w stanie w tak prosty sposób rozwiązać.

ROZDZIAŁ 2

Sir Jasper Keane nie pamiętał, by kiedykolwiek w życiu był bardziej zadowolony. Można zgnuśnieć w takich wygodach, pomyślał, rozglądając się po niewielkiej sali przyjęć warowni Greyfaire. Była to ładna komnata z czterema oknami, w które wstawiono prawdziwe szkło, by do środka nie wpadały wiatry wiejące w okolicy przez całą zimę. Codziennie zamiatano kamienną podłogę, a pachnące zioła rozwieszane dookoła wymieniano na świeże. Lady Rowena była doskonałą gospodynią i nie znosiła nieprzyjemnych zapachów. Oba kominki skutecznie ogrzewały salę, więc w komnacie było przyjemnie i ciepło.

Przed nim na dębowym, gładkim blacie stołu stała polerowana, cynowa patera pełna świeżo upieczonego chleba. Cicha służąca postawiła przed nim gorącą owsiankę, a druga talerz z chlebem, serem i plastrami szynki. Trzecia nalała do kielicha złocistego piwa. Jasper zaczął jeść z apetytem i uśmiechnął się, kiedy zauważył w owsiance kawałki suszonego jabłka. Wcześniej wspomniał łady Rowenie, że nie przepada za owsianką bez smaku, którą jada się każdego ranka na śniadanie. Wystarczyło jedno słowo, by słodka Row zadbała o urozmaicenie posiłku.

Sir Jasper Keane spędził w warowni Greyfaire już pięć miesięcy. Cieszyło go to, co zastał po przyjeździe. Wszystko było w najlepszym porządku, a FitzWalter, kapitan straży, natychmiast przyjął go jako nowego pana na zamku. Sir Jasper stwierdził więc z ulgą, że nie będzie potrzeby odsyłania dotychczasowego i szukania nowego dowódcy straży. Nie miał zamiaru zostać na tej granicy na zawsze, a kiedy wyjeżdżał, chciał wiedzieć, że warownia jest w dobrych rękach. Nie mógł zostawiać w niej Segera, swojego dowódcy straży, bo bardzo go potrzebował w walce.

Jego przyszła żona była zabawna, trochę za bardzo wygadana, ale wiedział, że z czasem jej zachowanie się poprawi. Jedyne, co go męczyło, to wstrzymywanie swych popędów. Nie chciał obrazić obu kobiet, więc nie brał sobie do łoża służących z warowni, tylko, kiedy pozwalała na to pogoda, jeździł nad granicę i tam szukał przygód. Jednak przez ostatnich kilka tygodni pogoda mu nie sprzyjała i zmuszony był pozostać w murach zameczku.

Brakowało mu kobiecego ciała. Zastanawiał się, czy teraz, po kilku miesiącach, mógłby już uwieść Rowenę. Nie miał wątpliwości co do tego, że go pożądała, choć bardzo się starała to przed nim ukryć. Nie wątpił też, że to z jego powodu spędzała długie godziny, klęcząc w zamkowej kaplicy, ale wiedział też, że nie spowiadała się ze swoich grzechów ojcu Anzelmowi, miejscowemu księdzu, ponieważ jego uprzejme zachowanie w stosunku do przybysza nie zmieniło się. Słodka Row, jak nazwał ją król. W rzeczy samej, była słodka.

Jasper zmrużył oczy w zamyśleniu. Wyobraził sobie cztery lata od siebie młodszą Rowenę nago. Miała piękne, pełne piersi, wciąż była wąska w talii. Niewielkiej postury kobieta, tak jak lubił, na pewno nie miała zbyt długich nóg, a jej uda pewnie były pełne i okrągłe, zaś podbrzusze różowe i jedwabiście gładkie. Ciekawe, czy miała okrągłą pupę? Miał nadzieję, że tak, bo najbardziej w kobiecie drażniły go chude pośladki.

Rowena Neville Grey miała ładną twarz. Podobały mu się jej okrągłe, ufne oczy, ale najbardziej lubił jej pełne, wydęte usta. Wyglądały na namiętne i wiedział, że z przyjemnością będzie je całował. Jeśli nie była zbyt doświadczona w sztuce kochania, Jasper wkrótce by ją tego nauczył. Najbardziej bowiem podniecały go doświadczone usta kobiety na swoim ciele. Pragnął jej i postanowił, że ją posiądzie. Już i tak długo czekał. Kłopot w tym, że nie wiedział, jak ją przekonać, by mu się oddała bez protestów. Nagle naszła go myśl iście szatańska!

Arabella! To jego przyszła żona była kluczem do rozwiązania. Postanowił zagrozić Rowenie, że zdefloruje małą, jeśli ta mu się nie odda. Dama i tak już walczyła z własnym pożądaniem, będzie więc mogła oddać mu się z czystym sumieniem, przekonana, że w ten sposób broni swojej córki. O mało nie roześmiał się z powodu wielkiego zadowolenia. Postanowił jeszcze tego samego dnia jej o tym powiedzieć; a zatem dziś wieczorem wejdzie do jej łoża, otrze kilka łez spowodowanych poczuciem winy, a potem będzie ją sobie brał, póki go to będzie bawiło.

Nagle, jakby ją zawołał, stanęła u jego boku i uśmiechnęła się niepewnie.

– Dzień dobry, milordzie. Czy owsianka tym razem bardziej ci smakowała?

– Tak – odparł. – A gdzie jest Arabella? Nie widziałem jej dzisiaj.

– Przeziębiła się. Kazałam jej zostać w łóżku. Nie często bywa chora.

– Chodźmy więc – powiedział, wstając. – Chcę ją odwiedzić. Na pewno nasze towarzystwo ją ucieszy.

– Milordzie, ależ ona jest w samej koszuli. Chyba nie powinieneś jej widzieć w tym stroju – zaprotestowała nerwowo Rowena.

Ujął ją za ramię i zbliżył do niej twarz. Czuł, jak drży pod jego dotykiem i uśmiechnął się.

– Arabellą niedługo zostanie moją żoną, droga Row. Wtedy zobaczę ją i w koszuli nocnej, i bez niej. Nie ma w tym więc nic zdrożnego. Nie chcesz iść ze mną?

Wziął ją za rękę i zaciągnął do sypialni Arabelli, która mieściła się tuż nad salą przyjęć.

Młodsza córka FitzWaltera, Lona, bawiła się z Arabellą kamykami. Spojrzała na sir Jaspera i obie zaczęły chichotać. Jasper skoczył na łóżko obok nich. Lona pisnęła jak mały kotek, a on zaczął ją łaskotać. Kręciła się i piszczała, a Arabellą rzuciła się na Jaspera, krzycząc:

– Nie! Nie! Lona ma łaskotki, panie. Ona tego nie wytrzyma.

Zaprzestał na chwilę, spojrzał na nią i zapytał:

– A ty, Arabello, ma petite, masz łaskotki?

– Nie!

– Kłamczucha – odparł i nim mu umknęła, złapał ją i zaczął łaskotać.

– Och! – Jęknęła i zaczęła głośno się śmiać, a łzy płynęły jej po policzkach. – Przestań! Przestań!

Odwróciła się, próbując uciec, a koszula podwinęła się jej do góry, ukazując nagie nogi i pośladki.

– Arabello! – krzyknęła oburzona Rowena. Dłonie sir Jaspera dotykały ciała jej córki, pączków piersi, brzucha i niżej. – Arabello! Sir Jasperze! Proszę przestać! Natychmiast! Lono! Zejdź natychmiast z łóżka i opuść spódnicę!

Ściągnęła dziewczynkę z łóżka, a potem sięgnęła po sir Jaspera. Kiedy poczuł jej dotyk, natychmiast przestał łaskotać Arabellę, odwrócił się i patrząc jej prosto w oczy, powiedział:

– Jeśli jesteśmy tacy szczęśliwi razem, to nie powinniśmy już czekać z małżeństwem.

Wstał, klepnął Arabellę w pupę i poprawił jej zadartą do góry koszulę.

– Milordzie – rzuciła ze złością Rowena. – Arabella jest chora i musi mieć spokój. Nie mogę pozwolić na takie swawole! Lono! Idź, pomóż matce w praniu.

Dziewczyna skłoniła się szybko i zniknęła. Rowena wzięła różaniec ze stolika i powiedziała:

– Odmów różaniec, Arabello. To cię uspokoi i miejmy nadzieję, że zaczniesz się grzeczniej zachowywać. – Podała córce różaniec. – Chodźmy, panie. Zostawimy Arabellę jej modlitwom.

– Ja też chciałabym już wyjść za mąż – odezwała się buntowniczo Arabella. – Byłabym wtedy panią na Greyfaire!

– Przeproś mamę, ma petite - upomniał ją spokojnie sir Jasper. – Ona to robi dla twojego dobra.

Arabella wykrzywiła usta, ale po chwili powiedziała:

– Przepraszam, mamo.

Rowena ruszyła w stronę córki, pochyliła się i objęła ją.

– Wybaczam ci, kochanie, ale teraz musisz odpocząć. Wiem, jak bardzo nie lubisz być chora.

Pocałowała ją w czoło, a potem wyszła wraz z sir Jasperem z sypialni córki.

Kiedy znaleźli się znów w sali przyjęć, sir Jasper zwrócił się do Roweny.

– Arabella w marcu skończy dwanaście lat, prawda?

– Tak panie – odparła Rowena, podając mu kielich wina.

– Wiele dziewcząt wychodzi za mąż w tym wieku. Nie będę prawdziwym panem na Greyfaire, póki się z nią nie ożenię.

– Nikt tu się nie buntuje przeciw twojej władzy, panie, a królowa i król wyraźnie powiedzieli, że dziewczyna wyjdzie za mąż dopiero, kiedy skończy czternaście lat.

– Ale gdybyś ich poprosiła, zgodzą się na wcześniejsze małżeństwo – rzekł. – Jeśli mam być z tobą, pani, zupełnie szczery, mam swoje potrzeby.

– Potrzeby? – zdziwiła się Rowena, a po chwili zaczerwieniła się ze wstydu.

Wzruszył ramionami.

– Jestem mężczyzną, madame. Skoro nie mam żony, z którą mógłbym zaspokajać swoje potrzeby, muszę znaleźć sobie inną. Wkrótce wiadomość o moim rozwiązłym trybie życia dotrze do uszu twojej córki. Zrani ją to do głębi, bo dziewice wychowywane tak jak ona nie rozumieją natury mężczyzny. Przykro mi z powodu tej słabości, Roweno, ale cóż mam robić?

– Nie możesz, panie, znaleźć sobie nałożnicy? Wielu mężczyzn je ma – powiedziała.

– Cóż za różnica, czy będę miał jedną kochankę, czy więcej. I tak plotka wcześniej czy później dotrze do Arabelli – powiedział. Widzę tylko jedno wyjście. Muszę na wiosnę się ożenić.

– Nie!

W jej oczach dostrzegł ból i nagle postanowił, że to ona sama musi wpaść na ten pomysł.

– Jakież mamy wyjście, słodka Row? Cztery miesiące obchodziłem się bez kobiet, ale im silniejsze idą mrozy, tym silniejsze są moje pragnienia. Dłużej już nie wytrzymam.

Rowena przełknęła ślinę.

– Moja córka jest jeszcze dzieckiem. Za wcześnie na to, by miała własne.

– Ale może przecież już spełniać obowiązki żony.

– Jeszcze nie jest na to gotowa, panie. Mógłbyś jej zrobić krzywdę, choć wiem, że starałbyś się być dobrym mężem. Cóż mogę powiedzieć, by cię przekonać?

Na twarzy Roweny malowały się rozpacz i strach. Jasper ujął jej dłoń, odwrócił ją i ucałował delikatną skórę. Ich oczy się spotkały.

– Jakie więc mamy wyjście, słodka Row?

Znała jedno. Wiedziała, co trzeba zrobić, by ocalić córkę przed czymś, co może się okazać zwykłym gwałtem. Stanie się nałożnicą sir Jaspera, by oszczędzić Arabelli jego pożądania, póki dziewczynka nie dorośnie na tyle, by sama mogła je zaspokajać. Wstyd i poczucie winy Roweny były tak wielkie, że zdołała wydusić jedynie to słowo:

– Wieczorem.

Cofnęła dłoń, odwróciła się i wyszła z komnaty. Drewno w kominku skrzypnęło i niewielki stos zawalił się.

– Doskonała intryga, milordzie – usłyszał cichy głos.

– Poruszasz się jak kot, Seger – rzekł Jasper Keane, nie odwracając się nawet. – Nigdy nie wiem, kiedy jesteś w pobliżu. Pamiętaj jednak o dyskrecji w tej kwestii, przyjacielu. Nie chcę, by dziedziczka poskarżyła się swojej królewskiej kuzynce, bo wtedy stracę warownię.

– Nie uczynię nic przeciw waszej lordowskiej mości – odparł Seger. – Nawet taki prostak jak ja rozumie, jak delikatna jest sytuacja. Poza tym ludzie tu kochają swoje panie i niedobrze by się stało, gdyby podejrzewali, iż robimy im krzywdę.

– Uważaj, Seger – ostrzegł go sir Jasper – bo któregoś dnia twój cięty język źle ci się przysłuży.

– Na razie jednak służę waszej lordowskiej mości – odparł Seger, a Jasper roześmiał się głośno. – Przewidując plany waszej lordowskiej mości, zdołałem uwieść pokojówkę lady Roweny. Dziewucha boi się, że pani ukarze ją za tę rozwiązłość, więc nie należy obawiać się niedyskrecji z jej strony – zakończył kapitan, uśmiechając się szeroko.

– Nie masz sobie równych, Seger – powiedział jego pan z podziwem.

– Nie, panie – zgodził się Seger.


Matko Przenajświętsza! Choć sumienie ją gryzło, Rowena pomyślała, że nic innego nie mogła zrobić. Była jedynie kobietą, bezbronną kobietą. Dickon i Anna byli tak daleko, a wokół szalała śnieżyca. Nie miała się do kogo zwrócić. Przecież nie była dziewicą. Wiedziała, jak to jest, kiedy mężczyzna znajdzie się między jej nogami. Henryk był od niej wiele lat starszy, ale dogadzał jej, i to bardzo. Wiedziała, że Kościół uczył, iż jedynym powodem zbliżenia między mężczyzną i kobietą jest poczęcie. Nie mogło być mowy o przyjemności, a to było naprawdę przyjemne i tęskniła za tym.

Oczywiście, Henryk to jedyny mężczyzna, którego znała tak blisko. Ciekawe, czy każdy kocha się inaczej? Poczuła przebiegający po plecach dreszcz podniecenia. Zagryzła wargi. Przecież tymi myślami zdradzała własne dziecko! Jakąż straszną była kobietą, skoro miała zamiar zachować się nielojalnie wobec córki, i do tego z takim zadowoleniem? On był taki przystojny. Mimo to, choć bardzo jej się spodobał, gdyby nie dzisiejsza rozmowa nigdy nie przyjęłaby go do swego łoża. Nie powiedział tego na głos, ale ona doskonale zrozumiała, o co mu chodziło. Miał zamiar wziąć Arabellę siłą jeszcze przed ślubem, by zaspokoić swoje wybujałe potrzeby.

Mogła jedynie modlić się i mieć nadzieję, że uda jej się zaspokoić jego pożądanie i ostudzić zapędy w stronę córki. Jakże inaczej mogłaby ją obronić? Postanowiła jednak nie spowiadać się z tego ojcu Anzelmowi, dopóki Arabella nie będzie poślubiona sir Jasperowi. Przecież ksiądz nie zrozumie, w jakiej znalazła się sytuacji. Pewnie tylko kazałby jej szukać ukojenia w modlitwie i surowo zbeształby sir Jaspera. Ale on i tak nie słuchałby księdza i w końcu zniewoliłby Arabellę, a to zabiłoby jej dziecko. Nie. Postanowiła w ukryciu nieść swój krzyż. W końcu kobieta jest mocna i giętka jak trzcina. Wszystko wytrzyma.

Lona czekała, aż sir Jasper i lady Rowena oddalą się, i pobiegła z powrotem do komnaty Arabelli.

– Och, Bello – westchnęła głośno – jakież spotkało cię szczęście! To bardzo przystojny mężczyzna. Mnie pewnie przypadnie w udziale najstarszy wnuk starego Rada, ten worek kości ze szpiczastym nosem, z którego zawsze coś cieknie.

– Tak, sir Jasper to piękny mężczyzna – przyznała Arabella, zapraszając przyjaciółkę, by ta usiadła na łóżku. – Ale jest w nim coś takiego…

– Co? Ale z ciebie gąska! Przecież to chodząca doskonałość. Nie lubię tylko tego jego kapitana Segera – oburzyła się Lona.

– Mówisz tak tylko dlatego, bo się boisz, że sir Jasper odda mu posadę twego ojca – odwdzięczyła jej się Arabella.

– Nie. To najbardziej podstępny wąż, jakiego znam. Widziałam go wiele razy z Elżbietą. Całowali się. Raz nawet widziałam, jak jej zadzierał spódnicę. Mimo to przy posiłkach udaje, że jej nie zna.

– Może powinnam o tym porozmawiać z matką -zastanawiała się głośno Arabella. – W końcu to jej służąca. Może lepiej porozmawiać z sir Jasperem, bo Seger to jego człowiek.

– To chyba nie jest dobra myśl, Bello. Może to nic więcej jak przytulenie i pocałunek. Chłopaki czasem tak robią z dziewczynami. Ale kiedy sir Jasper dowie się, że nie lubimy Segera, nie będzie przychylnie patrzył na mego ojca. Ciotka jest dorosła i jeśli ma kłopoty, na pewno zwróci się sama do twojej matki. Nie powinnyśmy się do tego wtrącać. W ogóle nie powinnam była ci o tym mówić.

– Och, Lono, przecież jesteśmy przyjaciółkami od dziecka – pocieszała ją Arabella.

– Ale za dwa lata będziesz żoną sir Jaspera, a wtedy zostaniesz lady Grey i zmienisz się zupełnie. A ja nie. Zawsze będę tylko Loną, jedną z córek FitzWaltera.

– Będziesz Loną, osobistą służącą lady Arabelli, ty gąsko. Będziesz miała pozycję równą twojej matce i ojcu i nie będziesz musiała poślubić wnuka starego Rada, jeśli nie będziesz tego chciała. Jako moja służąca i przyjaciółka będziesz mogła znaleźć sobie najładniejszego chłopca w okolicy, obiecuję!

– Bylebym tylko nie musiała wyjść za tego chudzielca – zaśmiała się Lona, a po chwili spoważniała. – Naprawdę będę twoją pokojową?

– Tak, jeśli zechcę – potwierdziła Arabella. – A wiesz, że zechcę.

– A ty zostaniesz żoną sir Jaspera? – zapytała Lona.

– Moja kuzynka, królowa powiedziała mi, że piękne lico niekoniecznie oznacza, że ktoś jest dobry. Słyszałam plotki, że podobno sir Jasper bardzo lubi kobiety. Podobno często się wypuszcza na polowanie po obu stronach granicy.

Lona wytrzeszczyła błękitne oczy.

– Kto ci to powiedział? – zapytała z niedowierzaniem.

– A to prawda?

– Nie wiem, Bello.

– Ale słyszałaś plotki.

– Stare baby zawsze plotkują, a wolą plotkować o mężczyźnie niż o kobiecie. Przecież wszyscy mężczyźni od czasu do czasu zabawiają się z dziewkami spod granicy.

– Mężczyzna, którego ja poślubię, musi być mi wierny, Lono. Nigdym nie słyszała, by ojciec kiedykolwiek zdradził matkę. Chciałabym, by mój mąż miał do mnie tyle samo szacunku.

– Jeszcześ nie jest zamężna, Bello – przypomniała jej Lona. – Sir Jasper jest dorosłym mężczyzną i na pewno używał już życia, nim poznał ciebie. Nie masz prawa mu tego bronić, przynajmniej do dnia ślubu!

– Jeśli się dowiem, że mnie zdradził z inną, Lono, wezmę nóż i wytnę mu to zdradzieckie serce z piersi – rzuciła złowrogo Arabella.

– Czy sir Jasper wie, jaki masz wybuchowy charakter? – zaśmiała się Lona. – Uważaj, bo go wystraszysz!

Dzień upłynął szybko i nastał wieczór. W kącie przy kominku w swojej sypialni lady Rowena wyszła z balii i pozwoliła służącej wytrzeć się do sucha. W wielkim lustrze, prezencie ślubnym od zmarłego męża, patrzyła na siebie krytycznie. Ciąże nie zdeformowały jej ciała. Zresztą, choć była ciężarna cztery razy, urodziła dwoje dzieci. Niestety, jej synek Henryk zmarł w pierwszym roku życia. Arabella była już wtedy w jej łonie. Odwróciła wzrok od lustra. Była podła. Podła!

– Którą suknię, milady? – zapytała Elżbieta.

– Głowa mnie boli – narzekała Rowena. – Chyba wcale dziś nie zejdę na dół. Położę się wcześniej.

– Mam kazać Maidzie przygotować zioła?

– Nie. Nie będą potrzebne – odparła. – Cały dzień bałam się o Arabellę, ale nic mi nie będzie. Muszę tylko trochę się przespać.

Elżbieta pomogła swojej pani włożyć prostą koszulę nocną, a potem przykryła Rowenę kołdrą.

– Dobrej nocy, milady – powiedziała. – Wrócę, kiedy zjem wieczerzę.

– Nie! – Rowena omal nie krzyknęła. – Nie będę cię już dziś potrzebowała. Możesz spać w domu, jeśli chcesz, albo w sali przyjęć.

– Dzięki, milady – odparła zadowolona Elżbieta. Wolny wieczór oznaczał, że znów będzie mogła cieszyć się względami Segera. Ukłoniła się i pośpiesznie wyszła z sypialni.

Ma kogoś, pomyślała Rowena. Ciekawe, kto to. Nieważne. Była najmłodszą szwagierka FitzWaltera, a ten już na pewno zadba, by Elżbiecie nie działa się krzywda i żeby była szczęśliwa. Och, Henry, dlaczego mnie opuściłeś? Czyż nie błagałam cię tego letniego ranka, byś nie wyjeżdżał, bo czułam, że już do mnie nie wrócisz? Nie wiem skąd, ale to wiedziałam. Teraz jestem sama i muszę stać się ladacznicą, by chronić własne dziecko. To niesprawiedliwe i nie stałoby się, gdybyś był mnie usłuchał.

Rowena Neville Grey nie pamiętała dobrze swoich rodziców. Edmund Neville i Katarzyna Talbot zmarli w czasie zarazy, kiedy miała cztery latka. Zamieszkała z dziadkiem i babką ze strony ojca, którzy odtąd ją wychowywali, ale ponieważ byli starzy, postanowili oddać ją na wychowanie do Ryszarda Neville’a, hrabiego Warwick, głowy rodu. Tak więc Row wychowywała się z Anną i Izabelą, córkami hrabiego. Wszyscy prócz Izabeli traktowali ją z czułością. Lady Izabela miała podły charakter i do wszystkich odnosiła się bardzo źle.

Jej wielki wuj, przez sobie współczesnych nazwany twórcą królów, postarał się, by jego mało utytułowana krewna dostała dobrego męża. Mogliby ją zostawić u siebie jako służącą, przynajmniej póki córki nie wyszły za mąż, ale postanowili, że kiedy skończy trzynaście lat, wyjdzie za mąż za sir Henryka Greya, barona Greyfaire, obrońcę ważnej strategicznie dla granic Anglii warowni. Sir Henryk potrzebował żony, a król Edward chciał go ze sobą związać. Potrzebował silnego obrońcy granic, ponieważ jego poprzednik, król Henryk VI, uciekł z więzienia w Tower i schronił się w Szkocji, skąd przez kolejne trzy lata wciąż zagrażał bezpieczeństwu kraju. Edward pragnął więc, by granica ze Szkocją była bezpieczna, a jego sprzymierzeniec, wuj Roweny, który pomógł wynieść go na tron, stał się teraz jedynym opiekunem dziewczynki, ponieważ jej oboje dziadkowie zmarli.

Zaślubiny odbyły się szesnastego maja 1469 roku. Rowena otrzymała od swego wpływowego wuja posag w postaci dziesięciu sztuk srebra i pięciu sztuk złota, siwej klaczy z rzędem i dwóch pięknie rzeźbionych, okutych żelazem, dębowych skrzyń. Pierwsza skrzynia zawierała całą pościel, jaką wyhaftowała w ciągu roku, kiedy czekała na zamążpójście, worek soli, sześć srebrnych łyżek i woreczek, do którego włożono sześć lasek cynamonu, gałkę muszkatołową i paprykę. W drugiej skrzyni były jej stroje, dwie bele materiału i niewielka ilość biżuterii, którą dostała po matce, oraz skromny sznur pereł, który otrzymała w prezencie ślubnym od wuja i ciotki. Nie był to posag godny córki hrabiego, ale też nie musiała się go wstydzić. Przyjechała więc do Henryka jako dobrze wyposażona kobieta, choć bardzo młoda. Miała polepszyć jego pozycję nie tylko swoimi powiązaniami rodzinnymi, ale również posagiem.

Ale teraz, kiedy Henryk nie żył, musiała poświęcić własne ciało, by bronić córkę przed popędliwym sir Jasperem. Nikt nie mógł jej teraz obronić. Podczas szczęśliwych dni spędzonych u kuzynki Anny nie spodziewała się nawet, że przyjdzie jej robić coś takiego.

Westchnęła głęboko, usłyszawszy kroki za drzwiami. Zamknęła oczy i udawała, że śpi.

Jasper cicho wszedł do jej sypialni, choć nie wynikało to z onieśmielenia. Wszedł tu jak do własnej alkowy, wiedząc, że jest oczekiwany. Obserwowała spod oka, jak się rozbierał. Oddychała płytko, obserwując ciało, które okazało się równie piękne jak twarz. Miał długie nogi, szczupły tors z gęstym, znacznie ciemniejszym niż na głowie owłosieniem. Ułożył odzienie równo w pobliżu łóżka, jak gdyby chciał mieć je w razie czego w zasięgu ręki. Podszedł do łóżka i odsłonił kołdrę. Pociągnął Rowenę ku sobie. Złapał za dekolt koszuli nocnej i rozdarł ją jednym ruchem, rozrzucając niedbale obie połowy.

– W przyszłości, ma petite - szepnął miłym głosem – będziesz spała, jak cię Bóg stworzył. – Po chwili, bez zbędnych wstępów, pocałował ją namiętnie w usta. Kiedy ją w końcu puścił, powiedział: – Całujesz jak dziewczynka, Roweno. Otwórz usta, bym mógł posmakować twego języka.

Posłusznie to uczyniła i przyjęła jego język, czując jednocześnie na pośladkach dłonie, które przyciskały ją do jego ciała.

Poczuła powracające znajome uczucie. Kolana się pod nią ugięły. Kiedy była z Henrykiem, uczucie to nie było tak silne. Jęknęła, kiedy przestał ją całować i zaczął lizać jej skórę. Odchyliła głowę do tyłu i z całych sił próbowała nie krzyczeć. Język Jaspera przesunął się po jej piersi.

Zaśmiał się, kiedy zobaczył, jak całe jej ciało sztywnieje, a potem zaczyna drżeć z rozkoszy. Objął ją, a potem zaczął badać jej wnętrze. Gdy znalazł dowody jej podniecenia, uśmiechnął się szeroko i powiedział:

– Namiętna z ciebie turkawka – odwrócił ją na brzuch i przez chwilę podziwiał piękne, krągłe pośladki. Rowena krzyknęła głośno, kiedy ciężka dłoń z łoskotem spoczęła na jej pośladku.

– Dyskretnie, moja droga – ostrzegał ją. – Nie chcemy, by wszyscy wiedzieli o naszym spotkaniu. Połóż dłoń na ustach, jeśli musisz.

Potem na jej pośladki posypał się deszcz razów. Kobieta wierciła się i popiskiwała pod karzącymi razami, trzymana mocno za kark. Kiedy skóra na jej pośladkach stała się mocno różowa i gorąca, Jasper znów zbadał jej wnętrze, a kiedy poczuł lepką wilgoć na palcach, roześmiał się zadowolony.

Przycisnął ją do łóżka i wszedł w nią gwałtownie. Ku jego zadowoleniu natychmiast podniosła się na kolana i zaczęła pchać biodrami w przeciwną stronę.

– Wspaniale, moja droga – mruczał jej do ucha. – Naprawdę, bardzo dobrze – dodał przewracając ją powoli na plecy i odwodząc jej nogi na boki.

Rowena czuła, że umiera. Wiedziała, że zasłużyła na śmierć za to, że zdradziła Arabellę. Ale nie miała prawa czerpać przyjemności z pożądliwości tego człowieka. Nie umiała jednak powstrzymać się przed odczuwaniem rozkoszy. Tym razem było jej lepiej niż kiedykolwiek z Henrykiem, a przecież nie mogła narzekać na swojego zmarłego męża. Jasper Keane był chyba mistrzem tej sztuki, a jeśli robiła to tylko po to, by bronić córkę, to przecież mogła mieć odrobinę rozkoszy. Sama tego nie zaczęła. To nie jej wina. Dlaczego miała się za to karać. Wbiła mu palce w skórę na plecach, a on wszedł w nią brutalnie.

– Tak, ma petite - jęknął cicho – możesz mnie drapać. To mi się podoba.

Ledwie usłyszała jego słowa. Nie pamiętała zresztą zbyt dokładnie pozostałych wydarzeń tej nocy pełnej gwałtownego pożądania. Wcześnie rano obudziła się sama w splątanej pościeli. Zaspokojona i obolała przypomniała sobie, że męskość Jaspera była znacznie większa niż Henryka, a mimo to jej ciało z łatwością przystosowało się do jego rozmiarów.

Miała ochotę zostać w łóżku, była zmęczona po nocy pełnej energii, podczas której jego miecz ani razu nie stał się bezużyteczny. A teraz, gdy ona leżała w łożu zmęczona, Jasper wstał i wyszedł. Z ociąganiem Rowena również wstała z łóżka, by Elżbieta i inne służące nie zaczęły czegoś podejrzewać. Wzięła podartą koszulę nocną i wrzuciła ją do pozostałego jeszcze w kominku żaru. Dowody jej wstydu spłonęły natychmiast, rozjaśniając przez chwilę komnatę żarliwym płomieniem. Od tej pory będzie spała nago, by nie stracić więcej koszul.

Wzięła spod kominka dzbanek z ciepłą wodą, nalała trochę do miski, po czym umyła się dokładnie miękką ściereczką. Wyjęła z kufra czystą suknię i pośpiesznie się ubrała. Usiadła przed lustrem, by uczesać włosy, zaplotła je w warkocz i upięła wysoko. Właśnie kończyła, kiedy Elżbieta weszła do jej komnaty.

– Milady! Wybacz mi, proszę, że tak późno przyszłam, ale zaspałam – powiedziała.

– Już tak późno? – zapytała Rowena.

– Nie, pani, jeszcze wcześnie – odparła.

– Nic się nie stało, Elżbieto. Czy ktoś już wstał?

– Sir Jasper i jego człowiek, Seger – powiedziała Elżbieta, unikając wzroku pani, ale Rowena i tak nic nie zauważyła, bo starała się ukryć własne zawstydzenie.

– Najpierw muszę zobaczyć, jak się miewa moja córka – powiedziała sama do siebie i pośpieszyła do komnaty Arabelli.

Dziewczynce nic nie było. Rzadko chorowała i niechętnie leżała w łóżku. Wstała, a Lona pomagała jej uczesać włosy.

– Chcę, żeby Lona została moją służącą, mamo – powiedziała na powitanie, i utkwiła w matce przenikliwe spojrzenie, jakby chciała powstrzymać ją przed odmową.

– To doskonały pomysł – zgodziła się Rowena. – Jestem pewna, że Rozamunda może oddać jedną z córek. Zgadzam się z tobą. Potrzebna ci młoda służąca; stara niania Ora już nie wystarczy. Zresztą ona traktuje cię wciąż jak dziecko. Odeślemy ją, póki nie będziesz miała własnych dzieci, a Lona nauczy się od Elżbiety, jak powinno się dbać o damę.

– Och, dziękuję, lady Roweno! – zakrzyknęła Lona.


Pod koniec kwietnia przyszedł list od królowej, w którym donosiła, że mały książę Edward zmarł w Middleham. Rowena chciała przyjechać i pocieszyć kuzynkę, ale sir Jasper nie pozwolił jej na to. Soczyste uwagi na temat Arabelli nie pozwalały jej uciec, a jego podboje miłosne na granicy budziły w niej złość.

– Więc przynajmniej niech Arabella pojedzie, panie. Nie chcę, by moja kuzynka królowa pomyślała, iż jej nie współczujemy.

Zastanowił się, a potem, ku jej zaskoczeniu, zgodził się.

– Tak, niech król zobaczy nasze współczucie dla jego żałoby. Poza tym – mruknął przymilnie, ściskając brodawki jej piersi – z ciebie mam teraz więcej pożytku niż z mojej przyszłej żony. Podczas jej nieobecności możemy razem jeździć na granicę i odwiedzać moje przyjaciółki. Zrobimy sobie małe menage a trois. Lubię, kiedy zabawiają mnie dwie kobiety naraz. Kiedy Arabella zostanie mi poślubiona i przyuczę ją do obowiązków, przyłączysz się do nas w łożu, Roweno. Spodoba ci się to, czy może będziesz zazdrosna, że musisz się mną dzielić?

– Milordzie! Zapominasz się! Nigdy nie wezmę udziału w takich bezeceństwach – krzyknęła oburzona.

Zaśmiał się.

– Och, Row, słodka Row. Zrobisz dokładnie to, co ci każę, bo jeśli nie, wiesz, że mam sposoby na to, byś cierpiała bardziej niż kiedykolwiek w życiu. – Delikatnie ujął palcami jej twarz i dodał. – Znasz mnie już na tyle.

Owszem, znała. Już pierwszej nocy wiedziała, że to niebezpieczny człowiek. Wiedziała o tym, ale podejrzewała również, iż król nie poznał ciemnych stron duszy sir Jaspera Keane’a. Ryszard był szlachetnym człowiekiem o złotym sercu. Niestety, Rowena nie mogła do niego pojechać, by wyjawić mu postępki Jaspera.

– Arabella musi wyjechać jutro – powiedziała, udając, że nie przestraszyła się jego pogróżek.

– Dam jej odpowiednią eskortę, złotko – odparł, widząc, jak bardzo się go boi. Wiedział, iż jako matka zrobi wszystko, by bronić dziecka. Chwilowo zadowalał się Rowena, ale ostatnio zauważył, jak pod sukienką Arabelli rosną pączki piersi. Była smakowitym daniem, które jednak postanowił zostawić sobie na później.

Arabelli nie było już kilka tygodni. Większość czasu spędziła w podróży, najpierw z Greyfaire do królewskiego zamku, a potem z powrotem. Kiedy wróciła, powiedziała matce, że królowa jest niepocieszona z powodu straty dziecka.

– Och, mamo – rzekła. – Pękłoby ci serce. Biedna kuzynka Anna bez przerwy płacze. Śmierć Neddiego zupełnie ją rozstroiła.

– Ucieszyła się z twojej wizyty, Arabello? – zapytał sir Jasper. – Mam nadzieję, że twój widok nie przysporzył jej więcej bólu, bo mogłaby źle o nas myśleć.

– Nie, panie – odparła Arabella trochę sztywno. – Kuzynka była szczęśliwa, że dotrzymałam jej towarzystwa. Powiedziała, że przynoszę jej ulgę w smutku, bo przypominam o dawnych, dobrych czasach.

– Cieszę się – rzekła łagodnie Rowena. – A co z królem? Na pewno jest równie zrozpaczony śmiercią małego Edwarda jak Anna.

– Tak, mamo – przyznała Arabella. – Czasem nie słyszy nawet, co się do niego mówi. Serce mu pękło, jak królowej, zwłaszcza, iż medycy powiedzieli mu, że kuzynka Anna nie może mieć więcej dzieci. Niektórzy mówią, że królowa umrze z żalu.

– Król może sobie wziąć młodszą, płodną żonę -zauważył sir Jasper.

Arabella nie umiała powstrzymać oburzenia:

– Milordzie! Gdzież jest twoje serce! A może to prawda, co mówią, iż nie masz go wcale?

Jasper Keane zamarł, zaskoczony jej słowami, ostrymi i mądrymi. Patrzył na dziewczynkę, jakby ją zobaczył po raz pierwszy. Była córką Roweny, ale jej wybuch uświadomił mu, że jest bardziej podobna do ojca, który miał opinię człowieka o gwałtownym charakterze i wielkim temperamencie.

– Cóż to, złotko? – spytał żartobliwym tonem, postanowiwszy nie gniewać się na dziewczynkę. Bawiło go nawet to buntownicze usposobienie, bo Rowena, choć przyjemnie posłuszna, zaczynała być odrobinę nudna. – Czyżbyś słuchała plotek, Arabello? Nie podejrzewałem cię o to.

– W każdej plotce jest ziarno prawdy – odparła szorstko – ale to nie o moim zachowaniu teraz mówimy, tylko o twoim. Moja kuzynka, królowa, bardzo boleje nad swoją stratą. Neddie był jedynym żyjącym dzieckiem i urodziła go, ryzykując życie. Może nie wiedziałeś o tym, panie, bo mężczyźni nie interesują się takimi sprawami. Przez lata dokładała starań, by był zdrowy i silny. Dlatego mieszkała z nim w Middleham, z dala od dworu, obcych ludzi i chorób. Jeśli nie masz, panie, współczucia dla niej ani dla króla, to przynajmniej zamilcz, by nie usłyszeli cię twoi wrogowie, którzy mogliby to wykorzystać przeciwko tobie. Skoro masz zostać moim mężem, takim czczym gadaniem narażasz nie tylko siebie, ale także mnie i mój majątek – skończyła ze złością.

– Twój majątek?

– Tak, milordzie. Greyfaire jest moje, a ty zostaniesz jego panem dopiero, kiedy mnie poślubisz – przypomniała mu.

– Arabello! Powinnaś zachowywać się grzeczniej – jęknęła lady Rowena. – Prawda, ojcze Anzelmie, że powinna być grzeczniejsza?

Zdesperowana matka zwróciła się do księdza, który siedział z nimi przy stole.

Ojciec Anzelm, który przybył do Greyfaire, kiedy Arabella się urodziła, z trudem wstrzymał śmiech. Znał panią na Greyfaire i znał jej matkę.

– Sir Jasper jest nam potrzebny. Musimy mieć tu mężczyznę, który będzie bronił warowni dla króla!

Arabella prychnęła.

– Jestem lady Grey, mamo. Z pomocą FitzWaltera mogę bronić twierdzy, choć zdaje mi się, iż nieprędko zajdzie taka potrzeba. Szkoci zapuszczają się czasem poza granice, by kraść bydło i młode, ładne dziewczyny, ale przecież nasi harcownicy odpłacają im dokładnie tym samym. Ta warownia jest nie do zdobycia. Sam ojciec tak powiedział. Poza tym, nie jesteśmy ciekawym celem w tym małym, oddalonym, zbudowanym na wzgórzu zamku. Nie stanowimy cennej zdobyczy.

– Greyfaire jest niewielkie, ale ważne strategicznie, milady – wtrącił się ksiądz. – Ma wielkie znaczenie dla obrony granicy ze Szkotami. Zbudowano go na ruinach rzymskiego muru. Gdybyś zeszła do piwnicy, sama zobaczyłabyś, o czym mówię. Ten zamek zawsze miał wielkie znaczenie podczas wojny.

– To dlatego król postanowił o twoim ślubie z sir Jasperem – powiedziała Rowena. – Musisz mieć męża, Arabello.

– Mój ślub ma się odbyć dopiero za dwa lata, mamo – odparła poirytowana Arabella. – Do tego czasu jestem jedyną panią na Greyfaire. Zdarzało się już, że kobiety piastowały władzę i broniły zamków. Ja też mogę sobie z tym poradzić.

– Kobiety przy władzy zwykle miały za sobą potężne rodziny lub mężów – zauważył ojciec Anzelm rozsądnym tonem. Wiedział, że jeśli rozzłości Arabellę, będzie miał w niej wroga. Dziewczęta w jej wieku były bardzo uczuciowe.

– Dwa miesiące temu skończyłam dwanaście lat – powiedziała spokojniej Arabella. – Kiedy skończę czternaście, wyjdę za mąż za sir Jaspera. To jego wybrał dla mnie król, a Ryszardowi III przysięgałam lojalność. Nie złamię przysięgi.

– Tego się po tobie spodziewam, złotko – powiedział zadowolony sir Jasper. Ta mała miała spore możliwości. Z każdym dniem była coraz bardziej ciekawa.

Kłótnia się skończyła, ale Rowena nie rozumiała w pełni wypowiedzianych słów i dalej trajkotała:

– Arabello, jesteś kobietą, a kobiety są słabe i nie mają odwagi. Czyż to nie jest prawdą, ojcze Anzelmie?

Przez chwilę bezmyślne słowa Roweny sprawiły, że ksiądz miał ochotę ją srogo zbesztać. Jak ona mogła tak rozzłościć i sprowokować córkę, gdy jemu ledwie udało się ją uspokoić. Co gorsza, głupia niewiasta zupełnie nieświadomie zapędziła go w kozi róg. Nie mógł otwarcie zaprzeczyć jej słowom, nie będąc w niezgodzie z religią. Zmuszony popierać nauki Kościoła, skinął tylko głową, choć ani przez chwilę nie sądził, że Arabella Grey jest słaba i brak jej odwagi. Taka była większość kobiet, ale z pewnością nie ta dziewczyna.

– Kościół naucza, moja córko, że kobiety w rzeczy samej są słabsze niż mężczyźni w pewnych aspektach, ale w innych są nawet silniejsze. Gdyby tak nie było, Bóg nie powierzyłby im trudu rodzenia dzieci. Święty Paweł naucza, że kobieta powinna słuchać męża, a ja wierzę, że kiedy Arabella wyjdzie za sir Jaspera, będzie dobrą żoną taką jak ty, pani, byłaś dla sir Henryka. Niepotrzebnie się zamartwiasz, pani.

– Właśnie, mamo – wtrąciła się Arabella. – Spełnię swój obowiązek, bo ponad wszystko jestem córką swego ojca, a on zginął, wypełniając swój obowiązek bronienia Anglii. Nie jestem chłopcem, ale nazywam się Grey i nie mogę postąpić inaczej.

– Tak, oczywiście – popierała ją zbita z tropu Rowena. Jasper Keane z trudem powstrzymywał śmiech.

Tak, Arabella naprawdę z każdą chwilą stawała się coraz bardziej interesująca.

– Ależ, słodka Row – mruknął – chyba urodziłaś żywe srebro. Nie wiem, czy powinienem się gniewać, czy cieszyć.

– Wolałbyś, panie, bym była słaba i tchórzliwa? – zapytała Arabella. – Jakie bym ci wtedy dała dzieci? Przyzwyczajono mnie do mówienia tego, co myślę, i nie zmienię się.

Zaśmiał się głośno i skinął głową.

– Naprawdę jesteś żywym srebrem i z przyjemnością będę cię poskramiał, Arabello Grey.

Ksiądz nie znał się na sprawach damsko-męskich, więc nie zauważył groźby w jego głosie, ale Rowena ją usłyszała. Arabella była jeszcze niewinna, a w przyszłość patrzyła z odwagą, więc powiedziała dumnie:

– A jakże to planujesz mnie poskromić, panie?

– Oczywiście, ckliwymi piosnkami, pięknymi słowami i podarunkami – powiedział z czarującym uśmiechem, bo udawanie zalotnika bardzo go bawiło.

– Czyżby? – zapytała Arabella, a serce zatrzepotało jej gwałtownie w piersi, bo nagle przestał traktować ją jak dziecko.

Sir Jasper zauważył jej zmieszanie i łagodne zachowanie. Ujął jej dłoń i ucałował ją z nabożeństwem.

– Nigdy nie uda mi się odpłacić królowi za wielką łaskę, jaką mi uczynił, powierzając mej opiece tak wyjątkowy klejnot… choć wiem, że to żywe srebro na pewno przysporzy mi jeszcze kłopotów.

Nie wiedząc, jak odpowiedzieć na tak elegancki komplement, Arabella zaczęła chichotać, a Rowena poczuła w sercu ukłucie zazdrości.

– Zbyt hojnie obdarzasz komplementami moją córkę, panie – rzuciła ostro. – Nie chcę, by grzeszyła pychą.

– Mnie miłe słowa nie zwiodą, mamo – rzekła Arabella, zła, że matka popsuła tak miłą chwilę – ale miło je czasem usłyszeć.

Dziewczyna nie jest głupia – zastanawiał się znów sir Jasper. Jest niewinna, ale nie głupia. Widział, jak rozszerzyły jej się ze zdziwienia oczy, gdy usłyszała komplement. Widział, jak zaczerwieniły jej się policzki.

– Mężczyzna powinien prawić komplementy pięknym kobietom – odparł po prostu.

Później, we własnej sypialni jeszcze raz zastanawiała się nad tym, co myśli o sir Jasperze. Był przystojny, uprzejmy dla niej i jej matki. FitzWalter go szanował. Umiał pięknie mówić. Czego więcej mogła wymagać od mężczyzny? Wydawał się podobny do jej ojca, ale… było w nim coś, czego nie potrafiła nazwać, a co ją drażniło. Jakiś nieznany, wewnętrzny głos ostrzegał ją przed czymś, ale przed czym? A może to tylko jej bujna wyobraźnia? W pewnym sensie nie była zadowolona z przyjazdu sir Jaspera, bo kiedy zostanie jej mężem i panem, stanie się też władcą Greyfaire.

Trudno jej było przyjąć do wiadomości, że Greyfaire będzie kiedyś należało do kogoś innego. Dorastała ze świadomością, że pewnego dnia warownia i majątek będą należały do niej i była pewna, że gdyby jej ojciec żył, wszystko wciąż należałoby do niej, a nie do jej męża. Greyfaire było wszystkim, co miała. Było częścią jej samej. W pewnym sensie nie chciała, by Greyfaire przeszło w cudze ręce. W ręce jakiegoś mężczyzny.

Czasem żałowała, że nie urodziła się chłopcem. Tak było właśnie teraz. Oni mieli łatwiejsze życie. Gdyby była chłopcem, nikt nie odebrałby jej warowni! Gdyby kochała sir Jaspera, pewnie nie żałowałaby majątku. Sądząc po swoich rodzicach, wierzyła, że w małżeństwie dzieli się nie tylko łoże i uczucia, ale też wszystko, co się posiada. Na razie nie czuła tego do sir Jaspera, ale może kiedyś tak się stanie.

ROZDZIAŁ 3

– To dopiero pierwszy, maleńka – powiedział beznamiętnie. – Będzie jeszcze pięć, a potem pocałujesz rózgę, uklękniesz przed matką i będziesz ją błagać o wybaczenie. Zrozumiano, Arabello?

– Tak, panie – odparła, postanowiwszy nie rozpłakać się ponownie pod żadnym pozorem.

Ku swojemu wielkiemu zadowoleniu udało jej się nie uronić łzy, choć mogłaby przysiąc, że dwa ostatnie razy były celowo wymierzone z większą siłą. Kiedy na jej pośladki spadło ostatnie uderzenie, Arabella odwróciła się szybko, ucałowała rózgę i uklękła przed matką.

– Błagam o wybaczenie za moje nieokrzesane zachowanie, pani matko – rzekła chłodno, a kiedy Rowena mruknęła coś na zgodę, Arabella wstała, poprawiła spódnice i wyszła z komnaty.

Wtedy Rowena powiedziała cicho do sir Jaspera, a w jej głosie pobrzmiewała satysfakcja:

– Popełniłeś błąd, panie. Arabella zniesie wszystko, prócz obrażenia jej honoru. Tego, co uczyniłeś, tak łatwo ci nie wybaczy, jeśli w ogóle kiedykolwiek to uczyni.

– Zobaczymy – powiedział.

Pomyślał, że jest mu wszystko jedno, czy Arabella mu to wybaczy, czy nie. Przyzwyczaił się już do Greyfaire i nie zamierzał stąd odchodzić z niczyjego powodu, a już na pewno nie z powodu tej małej. Jego własny dom, dwór Northby, został spalony. Z dwustuletniego domostwa nie pozostał kamień na kamieniu. Jego rodzina mieszkała w nim od panowania Edwarda I, zwanego Długonogim. Bydło sir Jaspera zniknęło za wzgórzami Cheviot razem ze Szkotami, którzy spalili jego domostwo. Była to, jak podejrzewał, zemsta za zniszczenie domu i zabicie Eufemii Hamilton.

Prawdę rzekłszy, jedyne, co teraz posiadał, to ziemia, z której nie był w stanie się utrzymać, bo dzierżawcy nie płacili mu wiele. Miał jeszcze konie i zbrojnych. W Greyfaire podobało mu się bardzo. Warownia była mała, ale dobrze skonstruowana. Mogła wytrzymać poważne oblężenie. Dookoła było mnóstwo żyznej ziemi, zwłaszcza w dolinie otaczającej zamek. Król płacił mu niewielką pensję za utrzymanie warowni, co pozwalało utrzymać zbrojnych. Czuł przez skórę, że zbliżają się kłopoty. Instynktownie wiedział, że niedługo będzie potężna zawierucha. Stanie przed wyborem: król Ryszard lub Henryk Tudor. Postanowił zaczekać z wyborem, jednak nie za długo. Obawiał się stracić dotychczasowe przywileje, ale wiedział, że musi poprzeć przyszłego zwycięzcę, by zapewnić sobie spokojną przyszłość.

Arabella Grey była silną, zdrową dziewuchą, mimo bladej karnacji. Wiedział, że urodzi mu zdrowych synów i wychowa ich. Miał już wcześniej dwie żony. Z pierwszą ożenił się, kiedy skończył szesnaście lat. Była jego kuzynką, osieroconą przez rodziców. Miała zaledwie dziesięć lat. Nigdy nie byli prawdziwym małżeństwem, bo zmarła wraz z jego matką od zarazy, która w roku 1470 ogarnęła cały kraj. Jego ojciec przeżył i znalazł mu następną żonę. Zaślubiny miały miejsce w grudniu tego samego roku przy łożu umierającego ojca. Jego druga żona, Anna Smalę, zmarła trzy lata później, nie urodziwszy mu dziecka, mimo iż sir Jasper bardzo się o nie starał.

Tak więc mając dwadzieścia jeden lat nie miał żony ani dzieci. Postanowił przysiąc wierność nie wielkiemu hrabiemu Northumberland, ale królowi Edwardowi. Był lojalny, waleczny i wiele razy przysłużył się swemu monarsze. Mimo iż był człowiekiem rozpustnym, ukrywał tę przywarę przed królem, bo mogłaby zostać uznana przez żyjącego zgodnie z zasadami moralnymi brata króla, Ryszarda, księcia Gloucester, za poważną słabość. Jasper szybko przysiągł wierność Ryszardowi po śmierci Edwarda. Nie był głupi, wolał przysięgać dorosłemu mężczyźnie niż klęczeć przed dzieciakiem, którego posadzono na tronie.

Jak dotąd instynkt nigdy go nie zawiódł, ale musiał przyznać, że nie spodziewał się, iż aż tak doskonale będzie mu się powodziło. Jasper Keane wiedział, że w wielkim świecie angielskiej polityki jest nikim. Mógł mieć jedynie nadzieję, że jego wierna służba nie pozostanie bez nagrody. Pragnął jedynie dwóch rzeczy: złota i zdrowej, dobrze urodzonej żony. Może nawet córki z nieprawego łoża jakiegoś możnowładcy lub panny z kupieckiego rodu. Greyfaire i Arabella Grey były znacznie bardziej smakowitym kąskiem niż on sam mógłby się spodziewać. Szczęście mu dopisało i znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Na dodatek trafiły mu się dwie piękne gołąbki w jednym gnieździe.

Postanowił jednak, że musi zdyscyplinować Rowenę. Kobieta okazywała zazdrość, kiedy zalecał się do jej córki. Dał Arabelli kilka dni na pozbieranie się po upokorzeniu, jakim było bicie, i zaniepokoił się, kiedy po pewnym czasie humor jej się nie poprawił. Zwykle kobiety szybko zapominają o takich sprawach. Codziennie rano kazał swojej przyszłej żonie przynosić drobne podarki. Uważnie wybierał je spośród swoich łupów zdobytych w walkach na granicy. Dwa z nich były szczególnie cenne: para kolczyków z drogimi kamieniami i rękawiczki do jazdy konnej z czerwonej skórki, wyszywane drobnymi perełkami. Pozostałe prezenty to zwykłe kolorowe wstążki w bukiecie kwiatów z ogrodu. Bardziej doświadczone kobiety miękły pod naporem takiej atencji, ale nie Arabella.

Potem przypadkiem podsłuchał, jak Rowena zachęca Arabellę do uporu. Matka najwyraźniej postanowiła podsycać w córce złość. Postanowił posłać Segera po lady Rowenę. Kiedy znaleźli się wszyscy w jego komnacie, Seger chwycił kobietę, zagłuszył dłonią jej krzyki, a jego pan obnażył ją i bił dotkliwie batem po gołym ciele, aż jej plecy i pośladki zaczęły krwawić. Potem, na oczach swego kapitana, zaspokoił żądzę w bardzo okrutny sposób.

Kiedy skończył, chwycił Rowenę za włosy i wrzasnął:

– Masz namówić córkę, by była dla mnie milsza! Przestań podsycać w niej złość. Jeśli nie, nie zawaham się odebrać ci życia.

– Nie zrobisz tego – szepnęła. – Nie możesz! Kocham cię.

– Nie sądź, droga Roweno, że nas coś łączy. Jesteś jedynie ladacznicą, nikim więcej. Masz mnie słuchać. Jakiś czas temu miałem wysoko urodzoną nałożnicę o imieniu Eufemia. Lady Hamilton z Culcairn sprzeciwiła mi się jednak o jeden raz za wiele i zabiłem ją, a potem spaliłem jej rodzinny dom. Rozumiesz?

Rowena zadrżała. Nie chciała mu wierzyć, ale w jego oczach widziała, iż mówił prawdę.

– Jak mogłeś coś takiego uczynić? – zapytała oburzona.

Oburzona była na siebie, nie na niego. Nie rozumiała, dlaczego go pokochała. Nie rozumiała też, dlaczego król wybrał go na męża jej córki.

– To byli Szkoci – odparł po prostu, jakby dalsze wyjaśnienia nie były potrzebne. – Będziesz więc posłuszna, słodka Row, czy chcesz znów zasmakować bata?

Rowena skinęła bez słowa głową i zaczęła się ubierać. Nie zwracała uwagi na Segera ani na sir Jaspera, ani na krwawiące plecy i pośladki. Myślała tylko o jednym, jak stąd uciec. Musiała wszystko przemyśleć. Kiedy skończyła sznurować spódnicę, poprawiła włosy i spojrzała na niego.

– Dziś wieczorem – rzekł Jasper – pójdziesz do córki i powiesz jej, że się myliłaś. Przekonasz ją, by mi wybaczyła i przestała się gniewać. Powiesz jej, że ją kocham i dlatego pragnę, by była posłuszną żoną. Powiesz, że gdybym jej nie kochał, nie próbowałbym jej wychowywać. Powiesz jej to, prawda, słodka Row?

– Tak, panie – odparła. Powiedziałaby teraz wszystko, byle tylko pozwolił jej odejść.

Jasper Keane uśmiechnął się.

– Możesz już iść, słonko – rzekł uprzejmym tonem. Rowena wybiegła.

Kiedy jednak uklękła w kaplicy, by się pomodlić, pomyślała, że powinna mu wybaczyć, choć wciąż czuła palący ból na plecach i pośladkach. Koszula przyklejała jej się do skóry, a krew powoli zastygała na świeżych ranach. Czuła, że źle robiła, podsycając złość Arabelli. Była przecież zwyczajnie zazdrosna o córkę i o zaloty sir Jaspera. Jednak to przecież Arabella miała prawo do tych wszystkich uprzejmości i podarunków, a nie ona. Jeśli sama była na tyle niemądra, by się zakochać w tym mężczyźnie, to tylko jej wina i kara boska za rozkosz, jaką odczuwała, kiedy zaspokajała jego męskie potrzeby. Przecież nie związała się z nim z miłości, ale by chronić córkę. Nie powinna czuć rozkoszy. Westchnęła z rezygnacją i wstała z kolan. Poszła porozmawiać z Arabellą.

Arabella jednak niechętnie zmieniała zdanie, choć matka z zapałem wyjaśniała jej motywy postępowania sir Jaspera.

– W ciągu ostatnich kilku dni słyszałam o nim nieprzyjemne plotki – powiedziała ponurym tonem dziewczynka.

– Jakie plotki? – zapytała matka, znając stanowisko córki na temat męskiej niewierności.

– Podobno sir Jasper za bardzo lubi kobiety, mamo. Wierzę, że to prawda, bo widać, że ma on wysokie mniemanie o sobie. Król wyraźnie powiedział, że do mnie należy wybór. Chcesz, bym poślubiła kobieciarza i rozpustnika? Człowiek, któremu przyrzeknę miłość, powinien być mi wierny.

– Ojcze Anzelmie! – zawołała Rowena. – Musi ojciec pomóc mi to wyjaśnić.

– Mężczyźni są słabi w sprawach cielesnych uciech, a świat pełen jest pokus – wyjaśnił ojciec Anzelm, przychodząc z odsieczą lady Rowenie. – Nie zaprzeczam, że ja też słyszałem, iż sir Jasper lubi towarzystwo kobiet, ale przecież jest kawalerem. Małżeństwo z piękną i cnotliwą niewiastą na pewno mu pomoże. Jestem tego pewien.

– Zbił mnie – odparła Arabella, z oburzeniem spoglądając na ojca Anzelma.

– Nie ma w tym grzechu – wyjaśnił duchowny. – Obowiązkiem mężczyzny jest nauczyć żonę, jak się zachować. Sir Jasper pod tym względem na pewno będzie dobrym mężem. Poza tym jest lojalny wobec króla i, jak mówi FitzWalter, jest dobrym żołnierzem.

– Wybaczysz mu, Arabello? – zapytała lady Rowena.

– Nie wiem, mamo. Ojciec nigdy nie bił ani ciebie, ani mnie. Jednak postaram się zapomnieć o tym incydencie.

– Och, Arabello, musisz być posłuszna – pouczała ją Rowena, spoglądając na ojca Anzelma, jakby szukała wsparcia. – Mężczyźni nie lubią kobiet, które otwarcie mówią, co myślą.

– Nie mogę być taka słaba i cicha jak ty, mamo – stwierdziła stanowczo Arabella. – Pogodzę się z sir Jasperem, ale to musi ci wystarczyć, bo nic więcej nie mogę ci teraz obiecać.

Seger stal ukryty za rogiem, by potem móc zrelacjonować całą rozmowę swemu panu ze wszystkimi szczegółami. Ubiegł Rowenę, która przyszła później, aby entuzjastycznie ubarwić słowa swojej córki. Ale Jasper już postanowił, co zrobić. To było nie do pomyślenia, żeby uparta dziewucha stawiała pod znakiem zapytania jego przyszłość jako pana na Greyfaire. Mimo to nauczył się już, że nie ma rzeczy niemożliwych, więc ucałował Rowenę czule i powiedział:

– Moja mała, spisałaś się doskonale. Jestem ci wdzięczny za interwencję.

Roześmiała się cichutko, szczęśliwa, a w jej błękitnych oczach zalśniła na nowo miłość.

Jasper Keane postanowił na nowo starać się o względy dziedziczki Greyfaire. Zdziwiona jego uprzejmością Arabella zaczęła zastanawiać się, czy dobrze go oceniła. Mimo to gdzieś w jej sercu pozostała zadra. Rozumiała teraz, dlaczego sir Jasper był tak popularny wśród kobiet. Potrafił być czarujący, kiedy tak mu się podobało, a ostatnio zachowywał się niezwykle szarmancko niemal codziennie. Kiedy się nad tym zastanowiła, musiała przyznać, że prawdziwą przykrość zrobił jej tylko raz.

Oczywiście kobiety musiały go uwielbiać. Miał taką przystojną twarz. Arabella doszła do wniosku, że jego reputacja wynika bardziej z zainteresowania kobiet jego osobą niż naprawdę rozwiązłego zachowania. Dziewczyna wiedziała, że plotki czasem bywały zupełnie nieuzasadnione. Wobec niej zawsze zachowywał się przykładnie. Nie raz próbował ją pocałować w usta, czy zbliżyć się do niej bardziej odważnie, ale zawsze się miarkował i znał granice zalotów. Gdyby nie to jedno, okrutne zachowanie, byłby ideałem.

Wszyscy mówili, że sir Jasper jest dżentelmenem bez skazy, jak jej ojciec, niech Bóg błogosławi jego duszę, a i matka była zadowolona z obecności sir Jaspera. Właściwie, Arabella nie widziała, by matka od śmierci ojca była tak zadowolona z życia. W jej obecności sir Jasper zgodził się, by matka została z nimi po ich zaślubinach. Powiedział nawet, że może zająć dom dla wdowy i że nie musi wychodzić za mąż. Stwierdził, że z radością zgodzi się ją utrzymywać. Arabella uznała, że to bardzo milo z jego strony. Skoro wszyscy są tak bardzo zadowoleni z postanowienia króla, Arabella nie powinna zachowywać się dziecinnie. Pora, by pogodziła się z losem i jeśli sir Jasper nie uczyni już nic nierozważnego, przyjmie jego oświadczyny i przestanie stroić fochy. Postanowiła jednak nie mówić nikomu o tym, co zdecydowała.

Jesienią 1484, a potem zimą 1485 roku sir Jasper w czarujący sposób ubiegał się o względy Arabelli Grey. Postępował ostrożnie i wstrzymywał gniewne słowa. W towarzystwie był wobec matki uprzejmy, a w zaciszu jej sypialni wciąż pałał do niej pożądaniem i dawał jej rozkosz. Postanowił, że będzie się z nią spotykał nawet po ślubie i dlatego chciał, by zamieszkała w domku dla wdowy. Uspokajał swoją nałożnicę, że Arabella nigdy się nie dowie o łączącej ich namiętności. Nie planował już nawet, że będzie brał obie kobiety do swego łoża naraz, bo zmusił do podobnej zabawy Rowenę zeszłego lata i był głęboko rozczarowany jej zachowaniem. Pomyślał jednak, że znajdzie sobie sposób, by się pocieszyć.

Ledwie pamiętano o trzynastych urodzinach Arabelli, które miały miejsce dwudziestego dziewiątego marca, ponieważ nadeszła wiadomość od króla, że kilka dni wcześniej w pałacu Westminster zmarła królowa Anna i że pochowano ją w opactwie o tej samej nazwie. Rowena rozpaczała najbardziej ze wszystkich w Greyfaire, bo królowa była jej bliska jak rodzona siostra. Przez prawie dwa tygodnie byle co doprowadzało ją do łez.

Śmierć królowej sprowokowała sir Jaspera do działania. Od przybycia do Greyfaire, opuścił to miejsce na dłużej jedynie raz. W tym czasie nie miały miejsca żadne wałki przygraniczne, pojawiali się czasem jedynie harcownicy z jednej i z drugiej strony. Teraz jednak wiedział, że jeśli ma się dowiedzieć, co naprawdę dzieje się w Anglii, musi pojechać na południe, odwiedzić przyjaciół i znajomych, a może nawet zawitać na dworze. Jeśli będzie z tym zbyt długo zwlekał, może przegapić okazję. Nie mógł polegać jedynie na plotkach, a FitzWalter sam sobie doskonale radził z obroną warowni. Jasper mógł tylko się cieszyć, że trafił mu się taki doskonały kapitan.

– Dlaczego chcesz jechać? – płakała Rowena w nocy przed odjazdem. – Co będzie, jeśli najadą nas Szkoci?

– Roweno – wyjaśniał jej cierpliwie – twój Dickon może niedługo stracić tron na rzecz Henryka Tudora. Może będę musiał między nimi wybierać, ale nim to nastąpi, muszę się dowiedzieć, który z nich ma większe szanse na zwycięstwo. Nasza przyszłość zależy od tego wyboru. Rozumiesz to, moja mała, czy to zbyt wiele, jak na twój mały, głupiutki rozumek?

– Nie jestem głupia – odparła – ale nie rozumiem, jak możesz zastanawiać się nad tym, czy nie złamać przysięgi danej królowi. Jak możesz zdradzić Ryszarda, który podniósł cię z popiołów Northby i podarował ci Greyfaire? Czy to tak wy, szlachta, odpłacacie swoim panom?

Pokiwał głową. Czasem logiczne rozumowanie Roweny zaskakiwało go zupełnie.

– Istnieje prawdopodobieństwo, że król nie będzie w stanie utrzymać tronu, słodka Row. Ma zbyt wielu przeciwników. Źle się o nim mówi od śmierci jego brata, króla Edwarda. Teraz, kiedy umarła jego żona, nie ma potomka i dziedzica tronu. Plotka głosi, iż ludowi nie spodobało się jego zainteresowanie siostrzenicą. Ryszard nie chce publicznie pokazać swoich bratanków, co uznano za znak, iż chłopcy nie żyją.

– Ależ oni żyją! – krzyknęła Rowena. – Są w Middleham. Dickon zabrał ich tam osobiście w roku swojej koronacji. Spędziliśmy w tym zamku większość naszego dzieciństwa i jest to ulubione miejsce odpoczynku Dickona. Chciał, żeby chłopcy dorastali w spokoju, na świeżym powietrzu, a nie na dworze królewskim.

Ta informacja wyraźnie zainteresowała Jaspera.

– Skąd o tym wiesz, słodka Row? – zapytał uprzejmie.

– Dickon sam mi o tym powiedział po mianowaniu Neddiego księciem Walii – odparła.

– Może skłamał.

– Dickon nie kłamie! – oburzyła się. – Wiesz, ile razy dostawał w dzieciństwie baty, bo nie chciał skłamać choćby po to, by bronić się przed kimś? Nie, jeśli powiedział, że Ryszard i Edward są w Middleham, to znaczy, że tam są.

Całkiem możliwe, pomyślał sir Jasper i pocałował ją bezwiednie. Ryszard naprawdę miał dobre serce. Jednak kiedy się zasiada na tronie, choćby się miało szlachetne zamiary, nie jest się skłonnym oddać tego przywileju innym. Nie chciał ujawnić, gdzie są jego siostrzeńcy, by nie zagrozić swojej pozycji i nie narażać życia bratanków. Domyślał się też na pewno, że gdyby Henryk Tudor dowiedział się, gdzie są przechowywani obaj chłopcy, zrobiłby wszystko, by ich zgładzić.

– Muszę jechać na południe i dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje – powiedział.


Wyjechał z Greyfaire w pierwszym tygodniu kwietnia. Odwiedził York, a potem ruszył na południe do Londynu. Sytuacja polityczna okazała się dość niepewna. Ludzie z dnia na dzień zmieniali sojuszników. Nikt nie był do końca pewien, co się wydarzy jutro. Sir Jasper doszedł do wniosku, że tego lata nastąpi inwazja. Postanowił wrócić na północ i zatrzymać się w Nottingham, gdzie właśnie rezydował król. Jednak nie stanął przed władcą, ponieważ to, czego się dowiedział, nie utwierdziło go w przekonaniu, co robić. Owszem, był wierny Ryszardowi, ale nie chciał później być zmuszony do zmiany zdania.

Postanowił, że zdecyduje, komu sprzyjać, kiedy zacznie się wojna. Zaśmiał się sam do siebie. Rowena i Arabella bardzo obawiały się o losy warowni, ale przecież ktokolwiek zwycięży w tej wojnie, Arabella wciąż pozostanie dziedziczką Greyfaire. Pomyślał, że jeśli postanowił sprzyjać Ryszardowi, a ten przegra, straci Greyfaire, jeśli poprze Henryka, a ten zostanie pokonany, też straci Greyfaire, ale jeśli ożeni się z Arabellą, nie będzie musiał nikomu się opowiadać.

Jeśli zwycięży Ryszard, zażąda wyjaśnienia, a Jasper powie mu, że chciał jedynie bronić granic przed naporem Szkotów, kiedy król walczył z samozwańczym pretendentem do tronu. Jeśli zwycięży Henryk, poda mu to samo wyjaśnienie, podkreślając, że jest wierny Anglii. Sir Jasper zdawał sobie sprawę, że nie jest na tyle ważnym człowiekiem, by ktokolwiek zawracał sobie nim głowę podczas wojny, a informacja o miejscu pobytu bratanków Ryszarda pozwoli mu wkupić się w łaski Henryka, jeśli zajdzie taka potrzeba. Tak! Tak właśnie postąpi. Nie miał nic do stracenia.

Opowiedział o swoim postanowieniu Segerowi, spięli konie i ruszyli na północ.

– Jest jeszcze za młoda – protestowała Rowena, kiedy usłyszała o jego postanowieniach. – Ma dopiero trzynaście lat.

– Młodsze dziewczęta wychodzą za mąż, droga Row. Nie ma w tym nic niezwykłego. Trzynaście lat to dobry wiek na zamążpójście.

– Jest za młoda – upierała się Rowena.

– Sama miałaś trzynaście lat, kiedy wyszłaś za Henryka – przypomniał jej Jasper.

– Tak, i nim skończyłam czternaście, urodziłam martwe dziecko. Jedenaście miesięcy później powtórzyło się to samo. Byłam za młoda do małżeństwa i macierzyństwa.

– Matka Henryka Tudora urodziła go, mając lat czternaście – rzekł Jasper. – Wiele kobiet w wieku Arabelli wychodzi za mąż i rodzi zdrowe dzieci. Chcesz mi powiedzieć, że ona jeszcze nie ma kobiecych przypadłości? Czyżby jeszcze nie mogła począć i urodzić dziecka?

Zastanawiała się przez chwilę, czy mu nie skłamać. Musiała chwilę pomyśleć. Musiał wiedzieć o kilku sprawach, nim poślubi jej córkę. Wolałaby z tym jeszcze poczekać. Zauważyła jednak, że on już zna odpowiedź na jej pytanie. Przypomniała sobie też, jak powiedział, że ją zabije, jeśli mu się sprzeciwi. Wierzyła, że jest do tego zdolny.

– Arabella jest już w pełni kobietą – odparła zgodnie z prawdą, a on uśmiechnął się zadowolony.

– Dobrze! Niech ojciec Anzelm szybko ogłosi zapowiedzi, Row, bo pierwszego dnia czerwca poślubię twoją córkę i uczynię ją w pełni kobietą – rzekł i roześmiał się z własnego dowcipu.

– Jesteś rozpustny – szepnęła bliska łez.

– A ty zazdrosna – zaśmiał się, nie bacząc na jej ból. – Powiesz o tym Arabelli, czy sam mam to zrobić?

– Jest jeszcze młoda i niedoświadczona – rzekła Rowena. – Wciąż ma romantyczne wyobrażenia o miłości, więc przynajmniej do ślubu staraj się jej do siebie nie zrazić. Dopiero po wszystkim dowie się, jaki jesteś naprawdę.

– Cóż za gorycz, słodka Row – żartował z niej. – Nie będę cię zaniedbywał tylko dlatego, że poślubię twoją córkę.

– Ty potworze!

– Cóż za wybuch, słodka Row! Nie, nie, to mi nie odpowiada. Jestem w stanie radzić sobie tylko z jedną złośnicą, a w tej rodzinie jest nią Arabella.


– Jest dwudziesty piąty maja, milordzie – zdziwiła się Arabella. – Mieliśmy stanąć przed ołtarzem dopiero w przyszłym roku.

Wyjaśnił jej spokojnie sytuację. Wiedział, że w przeciwieństwie do matki Arabella kieruje się rozumem, co u kobiet należało do rzadkości.

– W obecnej sytuacji lepiej będzie, jeśli nie opowiemy się za żadną ze stron, moja mała. Choć, oczywiście, jesteśmy wciąż wierni królowi – skończył.

– Problem tylko, któremu królowi – rzuciła rozmyślnie. – Wiem, że jestem kobietą, Jasperze, i nie powinnam rozważać takich kwestii, ale rozumiem naszą sytuację. – Po raz pierwszy zwróciła się do niego po imieniu, a narzeczony wydawał się zadowolony z takiego obrotu sprawy. – Musimy przede wszystkim myśleć o Greyfaire. Kocham mego królewskiego kuzyna i modlę się, by zwyciężył w tym ciężkim dla Anglii boju, ale my jesteśmy nikim w tej walce gigantów. Nigdy nie wycofam się z przysięgi danej królowi, bo złożyłam ją przed Bogiem, ale też Bóg zdecyduje o losach tego konfliktu. Cokolwiek zrobimy, stanie się wola Pana. My w tym czasie możemy tylko bronić północnej granicy kraju z dala od wewnętrznych sporów.

– Zaskakujesz mnie, maleńka – przyznał szczerze. – Wiem, że nie jesteś podobna do swojej matki, ale taka mądrość u kobiety, i to młodej, może być groźna. Chylę głowę, przyszła żono!

Pochylił się i delikatnie dotknął ustami jej ust.

Arabella zaczerwieniła się ze wstydu. Poczuła przyjemne ciepło i nagle zdała sobie sprawę, że lgnie do niego jak nigdy dotąd. Dziwne, nieznane uczucia ogarnęły jej ciało i nagle zapłonęła w niej ciekawość, co też Jasper czynił innym damom, że dorobił się reputacji kobieciarza. Ostatnio jego umiejętności jako kochanka stały się legendą, a Arabella nagle nie mogła się doczekać dnia ślubu, choć zupełnie nie wiedziała, co się stanie po uroczystości zaślubin. Miała zamiar zapytać o to matkę, ale ona, zaczerwieniwszy się silnie, powiedziała zaledwie kilka słów, nie wyjaśniając zupełnie nic w tej materii.

– Nie powinnaś jeszcze o to pytać, Arabello – odparła krótko. – Nim udasz się do alkowy męża, wszystko ci wyjaśnię. Niepokoi mnie jednak, że chcesz już teraz wszystko wiedzieć, bo świadczy to o braku skromności z twojej strony.

Arabella, niestropiona ostrym pouczeniem matki, zapytała:

– Czy to jest tak samo jak z psami na podwórzu? Samiec wsiada na sukę? Och, mamo, co za różnica, czy powiesz mi teraz, czy później. Zastanowię się nad tym, co mi powiesz, a potem mogę mieć jakieś inne pytania. Wiesz, jak nie lubię nie wiedzieć, co się dzieje. Nie chcę, by Jasper źle o mnie myślał, żeby traktował mnie jak wiejską dziewuchę.

– Panna młoda powinna być niedoświadczona w sprawach między kobietą i mężczyzną, Arabello! Oburza mnie twoje podejście – rzuciła poirytowana, a potem wstała ze swego miejsca przy kominku i oddaliła się.

Arabella patrzyła, jak matka odchodzi szybkim krokiem i zastanawiała się, co tak bardzo rozzłościło matkę. Potem wzruszyła ramionami, bo doszła do wniosku, że pewnie denerwuje się zaślubinami. Arabella też się denerwowała, ale jej matka przynajmniej wiedziała, co będzie potem. Wiedziała, jak prowadzić dom, bo Rowena dopilnowała, by jej córka nauczyła się wszystkiego, co sama wiedziała, ale przecież to nie wystarczy. Wypytywała w tej kwestii brata Anzelma, ale ten poczęstował ją tylko patetycznymi wywodami o obowiązkach kobiety wobec męża. A co z miłością? Kiedy to miało nastąpić? Matka z czasem pokochała jej ojca, ale czy ona pokocha Jaspera? Co to właściwie jest ta miłość?

Kilka następnych dni zajęły przygotowania do wesela. Rowena większość czasu spędzała na doglądaniu prac w kuchni, choć gości miało być niewielu z powodu przyśpieszenia daty ceremonii. Mimo to, należało przygotować godną ucztę. Suknię uszyto szybko, a Arabella poświęcała cały swój czas na przygotowanie sali przyjęć do uroczystego obiadu oraz dopilnowaniu, by odpowiednio udekorowano niewielki kościółek położony u podnóża góry. Tu miała odbyć się ceremonia.

Rowena z ulgą przyjęła na siebie wszystkie obowiązki, ponieważ chciała ze wszelką cenę uniknąć rozmów z córką na temat intymnych spraw między kobietą a mężczyzną. Kiedy pomyślała, że pewnej nocy jej córka i Jasper znajdą się razem w łożu, wpadała w rozpacz. To niesprawiedliwe! Niesprawiedliwe! Była przecież wciąż młoda i piękna. Dlaczego to nie ona miała stanąć na ślubnym kobiercu?

Postanowiła porozmawiać z Jasperem.

Jasper Keane podziwiał urodę swojej przyszłej żony w noc przed ślubem. W ciągu ostatniego miesiąca zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo niewinna jest Arabella, i choć był tym bardzo zaskoczony, to nie niezadowolony. Spodziewał się, oczywiście, że jako szlachetnie urodzona będzie wychodziła za mąż jako dziewica, ale ponieważ była odważna i pewna siebie, sądził, że nie okaże się zupełnie niewinna. Zdarzało mu się, że był z dziewicą, ale te dziewczęta zwykle całowały się już i pieściły z chłopcami. Cieszył go fakt, że teraz jego dziewica będzie zupełnie nietknięta. Kazał Rowenie nie mówić córce o sprawach alkowy, by mógł sam nauczyć Arabellę wszystkiego, co powinna wiedzieć. Dzięki temu jego młoda żona zaspokoi jego żądze tak, jak nie zrobiła tego nigdy żadna kobieta.

Spojrzał teraz na dziewczynę, ujął jej dłoń i uśmiechnął się.

– Mam dla ciebie niewielki podarek – rzekł, sięgając do sakiewki. Wyjął cieniutki złoty łańcuszek, na którym wisiał blado-fioletowy kryształ oprawiony w złoto.

Dziewczyna wzięła podarek i spojrzała na niego z wdzięcznością. Założyła naszyjnik i powiedziała:

– Jest piękny. Dziękuję.

– Załóż go jutro, maleńka. Ucieszy mnie widok tego cudeńka między twoimi piersiami. – Pochylił się, by dobrze słyszała jego słowa. – Nie mogę się już doczekać, by popróbować tych słodkości. – Pocałował ją w ramię i dodał: – Jutro będziesz naprawdę moja.

Arabella pokraśniała, usłyszawszy te słowa.

– Ależ panie, nie powinieneś tak do mnie mówić.

– Dlaczego, maleńka? Jutro zostaniesz moją żoną, a mąż może mówić do żony, co zechce – rzekł. – Kiedy już będziemy sobie poślubieni, będę mówił nie tylko o miłości. Nie tęskno ci do chwili, kiedy wezmę cię w ramiona, Arabello? Nie wiesz nawet, jak ciężko mi było powstrzymać się od dotykania i całowania twego ciała, które z każdym dniem coraz piękniej rozkwitało. Jakże mogłem nie tęsknić za tym, by kochać cię jak kobietę?

– Nic nie wiem o takiej miłości, panie – odparła – bo, jak mi powiedziała matka, dziewczyna nie powinna przed zamążpójściem wiedzieć nic o takich sprawach. Ja jednak czuję się z tym dość niemądrze.

Arabella czuła, jak tłucze jej się serce w piersi. Jasper ostatnio bardzo pilnie się do niej zalecał. Czyżby był zakochany?

– Twoja matka to mądra kobieta, maleńka – mruknął cicho, a jego ciepły oddech pieścił jej ucho. – Mąż powinien być dla żony jedynym źródłem wiedzy. To on powinien nauczyć ją tego, co sprawia mu rozkosz.

Mimo zamieszania związanego ze ślubem Arabella spała tej nocy dość dobrze. Jak na północną część Anglii w czerwcu, ranek okazał się bardzo ciepły. Mgła otaczająca sąsiednie wzgórza otoczyła również warownię, a słońce z trudem przedzierało się przez mleczną kurtynę. Ceremonia zaślubin miała odbyć się wcześnie po to, by można było cały dzień świętować to wydarzenie. Mieszkańcy Greyfaire otrzymali z tej okazji dzień wolny od pracy.

Rowena rozkazała przygotować kąpiel dla córki. Wyglądała na zmęczoną. Na jej lewym ramieniu widać było siniec, przypominający ugryzienie, ale oczywiście, to nie mogło być to. W zwykle doskonale pasującej do jej karnacji pomarańczowej sukni nie wyglądała dziś dobrze. Pod oczami miała fioletowe kręgi. Zwykle piękna lady Grey dziś nie wyglądała najlepiej.

Opuściła jego łoże i poszła obudzić córkę. Po nocy niezwykle dzikiej, agresywnej namiętności, po której powinna znienawidzić tego człowieka, Rowena nie mogła się nawet na niego gniewać. Kochała go, choć był podły. Wiedziała, że on jej nie kochał, ale miała nadzieję, że pokocha przynajmniej Arabellę, a wtedy jej poświęcenie nie pójdzie na marne. Może jeśli pokocha jej córkę, przynajmniej dla niej nie będzie podły i okrutny.

– Jak pięknie dziś wyglądasz – powiedziała cicho do córki, kiedy dziewczyna ubierała się w ślubny strój. – Jesteś taka podobna do ojca. Szkoda, że nie ma go tu dziś, by mógł nacieszyć oczy tym widokiem.

– Naprawdę jestem piękna, mamo? Sadzisz, że spodobam się sir Jasperowi? W końcu bywał na dworze królewskim i widział wiele pięknych kobiet.

– Żadna z nich nie jest tak piękna jak ty, moja droga – odparła szczerze Rowena, czując w sercu wielki smutek, choć nie wiedziała dlaczego.

– Wydaje mi się, że go kocham, mamo. Chciałabym dla niego być najpiękniejszą kobietą na świecie – rzuciła z entuzjazmem dziewczynka.

– Arabello, nic nie wiesz o miłości. Pochlebia ci to, że Jasper się do ciebie zaleca i podoba ci się jako mężczyzna, ale to nie jest jeszcze miłość. W głębi serca sama to wiesz. Chodź do lustra, zobaczysz, jak wyglądasz.

– Ależ mamo! Ja go kocham. Naprawdę! – upierała się Arabella, jakby chciała przekonać samą siebie.

– Może – odparła Rowena. – A może tylko ci się tak zdaje. To i tak nie ma znaczenia. On zostanie twoim mężem, czy go kochasz, czy nie. Jeśli wiara w uczucie ci to ułatwi, to sobie wierz, ale ostrzegam cię: nigdy nie oddawaj się całkowicie mężczyźnie, bo kiedy odkryjesz, że jest tylko człowiekiem, jak my wszyscy, będziesz bardzo zawiedziona. Musisz być silna. Jeśli masz przetrwać, musisz znaleźć w sobie siłę. Pamiętaj o tym i pamiętaj, że cię kocham!

Ucałowała córkę w policzek i pozostawiła ją własnym myślom.

Arabella była zdziwiona. W życiu nie słyszała, by matka przemawiała tak poważnie. Zwykle przypominała jej śliczne, rozbawione kociątko albo zwiewnego motyla. Była piękna, miła, słodka, a czasem nawet zabawna, ale nigdy nie była poważna. Przestraszyła się, pomyślawszy, że tak naprawdę wcale nie zna swojej matki. Pomyślała, że to może wydarzenia dzisiejszego dnia tak wpłynęły na matkę. Przypuszczalnie miała to być ostatnia rada, jakiej udzieliła jej przed ślubem. To dziwne, ale Arabella nigdy nie podejrzewała matki o życiową mądrość.

Spojrzała w lustro. To lustro było jedną z najcenniejszych rzeczy w zamku. Przywiózł je tu przodek jej ojca z wyprawy do Ziemi Świętej. Patrzyła na suknię ślubną, najpiękniejszą suknię, jaką kiedykolwiek na sobie miała. Spódnicę i stanik uszyto ze srebrnego brokatu i ozdobiono złotymi cekinami oraz maleńkimi perłami. Była dopasowana, z długą wąską talią i wąskimi rękawami. Dekolt w kształcie litery V okalał szal z cienkiego jedwabiu.

Nie miała na palcach pierścieni, bo jako pierwszą miała dostać ślubną obrączkę, ale na szyi zawiesiła śliczny naszyjnik, który podarował jej Jasper. Wyglądała jak dorosła kobieta, a mimo to wciąż czuła się dzieckiem. Nagle się przestraszyła. Co ja właściwie robię? Idę do ołtarza z człowiekiem, którego wcale nie znam i nie wiem nawet, czy go lubię…

– Chodź no, kochaniutka – powiedziała niania, przerywając jej zamyślenie. – Pora do kościoła. Piękny mężczyzna czeka tam na ciebie.

Arabella przełknęła ślinę. Już dobrze. Wszystko jest w najlepszym porządku. Miała wyjść za sir Jaspera Keane, człowieka, którego można pokochać. Będzie z nim szczęśliwa. Urodzi mu wiele dzieci. Och, tak. Chciała mieć dzieci. Jasper był człowiekiem, jakiego zawsze pragnęła mieć za męża. Będą razem szczęśliwi.

Warownia wydawała się zupełnie wyludniona. Na podwórzu nikogo nie było. Czekał ją krótki spacer z zamku do położonego u stóp wzgórza kościółka. Z ulgą stwierdziła, że Jasper czeka, by towarzyszyć jej w drodze. Uniósł brwi z podziwu, kiedy zobaczył ją w ślubnym stroju, a wtedy dziewczyna głośno odetchnęła z ulgą. Służba stała wzdłuż drogi, życząc nowożeńcom szczęścia. Nie wszystkich zaproszono do kościoła, bo mały budynek nie był w stanie pomieścić mieszkańców warowni, ale wszyscy chcieli choć przez chwilę zobaczyć pannę młodą w pięknej sukni i pana młodego w czerwonym stroju. Po chwili wrócili do swoich obowiązków, aby później dołączyć do uczty weselnej, bo lady Rowena obiecała, że ciasta i piwa wystarczy dla wszystkich.

Dzień był dość dziwny, bo mgła nie wstała jeszcze, gdy dotarli do kościoła. Wewnątrz kamiennego budynku powietrze było wilgotne, a płonące świece oświetlały żółtym blaskiem ołtarz, osłonięty haftowanym obrusem, a na nim stał wysadzany drogimi kamieniami krzyż i para złotych świeczników. Przed ołtarzem czekał ksiądz Anzelm w odświętnym, złotobiałym stroju. Arabella poczuła zapach białych róż, którymi udekorowano kościółek. W dębowych ławkach zasiadali krewni rodu Grey, w większości starzy ludzie, kilku przyjaciół Jaspera i najbardziej uprzywilejowane osoby ze służby zamkowej. Arabella i jej narzeczony uklękli przed ołtarzem na wyściełanym klęczniku.

Przez chwilę wszyscy zachowali ciszę, a ojciec Anzelm uniósł dłoń, by pobłogosławić przybyłych:

– In nominem Patris, et Filii, et Spiritus Sancti, Amen.

– Amen – odpowiedzieli zebrani w kościele goście, ale ponad ich głosami dał się słyszeć tętent końskich kopyt.

Ojciec Anzelm umieścił dłonie na głowach klęczącej przed nim pary i zamarł, bo jak wszyscy usłyszał kroki mężczyzn w ciężkich butach, stąpających po kamiennych schodach prowadzących do kościoła. Zaniepokojeni tym najściem mężczyźni wstali, a wtedy otworzyły się drzwi. Do środka weszli odziani w kilty zbrojni. Zablokowali wszystkie drogi ucieczki, czyniąc gości weselnych więźniami, z których żaden nie był uzbrojony, bo przyjście na ślub z bronią u pasa uznane mogło zostać za niegrzeczność.

– Synowie, synowie! – przemówił ojciec Anzelm. – Dlaczego przyszliście do Domu Bożego uzbrojeni, zwłaszcza w tak szczególnym dniu?

Ksiądz był niewielkiej postury, ale potrafił groźnie krzyknąć. Całe życie spędził na przygranicznych terenach i wiedział, co oznaczają warkocze i kilty; rozpoznał barwy klanu Stewartów. Ci ludzie pochodzili z królewskiego rodu. Nie napadaliby ot tak na niewielką warownię Greyfaire, chyba że rozpoczęła się inwazja.

Przed grupę przybyłych wyszedł najwyższy z mężczyzn, noszący herb rodowy.

– Jestem Tavis Stewart, hrabia Dunmor – rzekł donośnym głosem, wypełniającym cały kościół. – Ojcze, przybyłem tu tylko w jednym celu – wskazał długim palcem Jaspera Keane’a. – Ten tchórzliwy pies, który stoi tu dziś w ślubnym stroju, należy do mnie! Dziękuję Bogu, że udało mi się przynajmniej uratować tę niewinną pannę przed strasznym losem żony tego człowieka. Oddajcie mi Jaspera Keane’a, a ja zostawię Greyfaire w spokoju.

Wszyscy w kościele wiedzieli, że Tavis Stewart mógł zabić gości weselnych, spalić i zburzyć Greyfaire, gdyby tak mu się spodobało, ale chciał tylko sir Jaspera. Ciekawi byli, co też takiego sir Jasper uczynił hrabiemu Dunmor.

– Mój synu – rzekł ojciec Anzelm. – Pragniesz krwi. Widzę to w twoich oczach. Nie mogę więc wydać tego człowieka. Gdybym to uczynił, byłbym równie winien jego śmierci jak ty. Nie mogę pozwolić na taki grzech. Cokolwiek ci uczynił, może jesteście w stanie rozwiązać wasz konflikt pokojowo?

– Ten diabeł sam jest winien morderstwa, ojcze -odparł hrabia. – Biblia mówi, że kto mieczem wojuje, od miecza zginie. Niech więc sir Jasper spotka się ze mną w pojedynku.

– Cóż uczynił ten człowiek, byś tak bardzo pragnął jego śmierci? – spytał cicho ksiądz.

– Zamordował lady Eufemię Hamilton, moją narzeczoną, ojcze. Za to właśnie przysiągłem odebrać mu życie.

Hrabia spojrzał na Jaspera, który wstał i pociągnął za sobą Arabellę.

– Piętnaście miesięcy temu przyjechał do Culcairn, gdzie podstępnie zamordował lady Hamilton. Potem spalił dwór i ukradł bydło należące do szlachcica, mieszkającego w tym dworze. Chłopak uciekł wraz z dwiema młodszymi siostrami i bratem.

– Azyl! – wrzasnął z wysiłkiem na cały kościół sir Jasper Keane. – Błagam o azyl w tym kościele, ojcze Anzelmie!

Rowena przepchnęła się pomiędzy mężczyznami w kiltach, by objąć córkę, ale Arabella uwolniła się i stanęła przed hrabią Dunmor. Rowena pobladła, kiedy Arabella zaczęła mówić podniesionym głosem:

– Jak śmiesz, panie! Jak śmiesz przerywać moje zaślubiny! Jesteś kłamliwym szkockim psem! Nikim więcej, jak harcownikiem. Wynoś się stąd natychmiast! Jestem kuzynką króla i jeśli będziesz dłużej nas nachodził, król przyjdzie mi z pomocą!

Przez chwilę nikt nie śmiał nawet głośno oddychać, a potem hrabia Dunmor rzekł lodowatym tonem:

– Pani, zabijałem mężczyzn za mniej obraźliwe słowa niż to, co rzekłaś. Nie słyszałaś, com powiedział? Czy może zbyt jesteś głupia, by zrozumieć? – Spojrzał na nią i pomyślał, że ładna z niej dziewka.

– Nie wierzę – odparła butnie Arabella. – Sir Jasper jest dżentelmenem w każdym calu. Nie zabiłby kobiety. – Potem dodała już łagodniej. – Ale widzę, że zaślepia cię żal po stracie ukochanej.

– Żal nie ma z tym nic wspólnego, madame – odparł chłodno hrabia. – Ten tchórz splamił honor rodu Stewartów z Dunmor swym okrutnym morderstwem. Jak się później dowiedziałem, moja narzeczona była jego nałożnicą. Ten dżentelmen nie chciał się z nią ożenić, ale chciał, by pojechała z nim do Anglii. Kiedy odmówiła, ów dżentelmen najechał jej dom i kiedy już nacieszył się jej ciałem, oddał ją swoim ludziom dla uciechy. Po wszystkim jego ludzie wrzucili ją do ognia, który powstał z płonącego dworu Culcairn. Miejmy nadzieję, że biedaczka już nie żyła.

Kilka kobiet zemdlało, słuchając opowieści hrabiego, a Rowena poczuła uścisk w gardle. Zrozumiała, że to o tym mówił Jasper, kiedy przechwalał się, że zabił kobietę. To nie były tylko puste słowa.

Arabella wymierzyła hrabiemu siarczysty policzek.

– Pozwolisz, by kobieta walczyła za ciebie, tchórzu?

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na reakcję sir Jaspera. Spodziewali się, że na tę obrazę pan młody stanie do walki i obaj wyjdą poza mury kościoła.

Przemówił brat Anzelm:

– Nie kwestionujemy prawdziwości twych słów, synu, ale sir Jasper prosił o azyl w tym kościele. Jak sam wiesz, nie mogę mu odmówić, mimo iż twoje zarzuty są bardzo poważne. Ponieważ udzieliłem mu azylu, nie możesz go tknąć w kościele, by nie pogrążyć w grzechu swej duszy.

Jasper Keane poczuł, że krew znów zaczyna mu krążyć w żyłach, bo kościół zapewniał mu bezpieczeństwo. O mało nie roześmiał się, kiedy rozzłoszczony hrabia musiał schować miecz do pochwy.

Arabella czuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Popsuli jej ślub. A Jasper? O mało nie zakochała się w mężczyźnie, który chował się przed wrogiem pod sutanną księdza. Spojrzała na niego ze złością.

– Chyba nie pozwolisz, by ten dzikus obrażał cię i lżył, panie? Przyjmij jego wyzwanie i załatw tę sprawę raz na zawsze. Błagam! Nie narażaj Greyfaire i mieszkających tu ludzi! Nie chcemy walczyć ze Szkotami, zwłaszcza w dzień zaślubin.

W oczach hrabiego przez chwilę błysnął podziw. Dziewczyna była lojalna, to trzeba przyznać, choć pewnie niewiele wiedziała o sprawkach Jaspera Keane’a. Była oddana swym ludziom i to dla niej było najważniejsze. Spojrzał na Jaspera.

– No i co, tchórzu? – zapytał z kpiną. – Będziesz ze mną walczył, czy chował się za sutanną klechy?

– A kiedy już cię pokonam, panie – odparł butnie Jasper, czując się bezpiecznie pod osłoną kościoła – twoi ludzie rozerwą mnie na strzępy. Byłbym głupi, przyjmując taką propozycję. Odmawiam.

– Jeśli pobijesz mnie w uczciwej walce, daję ci słowo, że moi ludzi odejdą i zostawią cię w spokoju – odparł hrabia.

– Nie wierzę ci, panie. Nie można ufać zdradzieckiemu Szkotowi – prowokował sir Jasper, a potem zwrócił się do ojca Anzelma. – Dokończ zaślubin, ojcze. I tak już kazałem tej damie długo czekać. Pora, by została moją żoną.

Hrabia Dunmor wszedł pomiędzy państwa młodych. Jasper pobladł nagle, bo sądził, że Szkot postanowił pogwałcić prawa kościoła i zabić go przed ołtarzem. Na twarzy hrabiego przez chwilę pojawiło się rozbawienie, choć głos miał lodowaty i mówił z powagą:

– Nie ożenisz się z tą dziewczyną, tchórzu. Zabrałeś mi narzeczoną, więc ja teraz zabiorę twoją! – Objął mocno Arabellę i przyciągnął ją do siebie. – Panna młoda pójdzie ze mną. Dostaniesz ją, kiedy zdecydujesz się walczyć i kiedy mnie pokonasz!

– Nieeeeeeee! – krzyknęła Rowena, przerażona.

– Dzikus! – pisnęła Arabella, wyrywając się z uścisku mężczyzny i kopiąc go po nogach. – Nigdzie z tobą nie pójdę!

Uwolniła się, chwyciła miecz jednego z przestraszonych Szkotów i zaatakowała Tavisa Stewarta.

Zaskoczony hrabia siłą przyzwyczajenia obronił się i zabrał dziewczynie broń. Ta kopała i wrzeszczała z całych sił, rzucając pod jego adresem soczyste przekleństwa. Hrabia rzucił w stronę zawstydzonego młodzieńca miecz i rozkazał swoim ludziom:

– Zabierzcie tę złośnicę i wsadźcie ją na mego konia. – Nagle opanowała go przemożna ochota, by się roześmiać, bo sytuacja naprawdę stała się zabawna. – Trzeba przyznać, że panna młoda ma więcej odwagi niż jej przyszły małżonek – zakpił. – Nie bój się, Angliku, twoja w gorącej wodzie kąpana narzeczona będzie bezpieczna, póki nie zbierzesz dość odwagi, by ją odebrać. Będę ją traktował z większym szacunkiem niż ty Eufemię Hamilton.

– Panie! Panie! – krzyknęła Rowena Grey, padając na kolana. – Błagam, nie zabieraj mego jedynego dziecka. Tylko ona mi została po śmierci męża, który zginął w bitwie pod Berwick.

Tavis Stewart podniósł Rowenę z kolan.

– Muszę ją zabrać, pani. Nie mam innego wyjścia. Twój dzielny mąż, niech Bóg ma w opiece jego duszę, na pewno by to zrozumiał. Ty też mnie rozumiesz w głębi serca. Nie zrobię krzywdy tej dziewczynie. Jest moją zakładniczką i odwiozę ci ją nietkniętą, kiedy zmażę plamę na mym honorze – rzekł hrabia, ucałował jej dłoń i wyszedł z kościoła.

– Nie zabierzesz, panie, złotych świeczników i wysadzanego kamieniami krzyża z ołtarza? – kpił z niego Jasper Keane, ale Tavis Stewart nawet się nie zatrzymał, by mu odpowiedzieć.

Po chwili dało się słyszeć tętent końskich kopyt, ale nikt z gości się nie poruszył, dopóki nie zapadła zupełna cisza. Wtedy odezwała się Rowena, zwracając się do Jaspera:

– Natychmiast udasz się w drogę, by odzyskać Arabellę, prawda?

– Po co? – zapytał Jasper. – Niepotrzebna mi twoja córka, bym został w Greyfaire. Król chce, by warownią władał mężczyzna. Nie mam zamiaru żenić się z tym, co zostawi mi Szkot. Na pewno nadzieje twoją małą córeczkę na swoją lancę jeszcze przed zachodem słońca. Tavis Stewart jest najlepszym rycerzem w Szkocji, a ja, choć walczę nie najgorzej, nie mam szans go pokonać. Gdybym przyjął jego wyzwanie, skazałbym się na zagładę. Nie jestem głupi. Nie pójdę na pewną śmierć tylko po to, by odzyskać jakąś dziewkę.

– Jasperze, przecież on przysiągł, że jej nie skrzywdzi! Powiedział, że odda mi ją nietkniętą. To moje dziecko, jedyne, które przeżyło!

Rowena podniosła odrobinę głos ze zdenerwowania, a wszyscy zebrani pochylili się, by słyszeć, co mówi zrozpaczona kobieta. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu nic nie dało się słyszeć, bo stali za daleko. Jedynie ojciec Anzelm przysłuchiwał się ich rozmowie i twarz pociemniała mu z gniewu, kiedy słuchał słów sir Jaspera.

– Dam ci inne dzieci, moja miła. Jeśli się nie mylę, choć bardzo starasz się to przede mną ukryć, to już rośnie w tobie moje nasienie. Chyba nie zaprzeczysz? – zapytał pobladłą ze strachu kobietę. – Nie chcę, by mój syn urodził się jako bękart, a teraz mogę coś na to zaradzić.

– A co byś zrobił, gdyby Arabella nie została porwana przez Szkotów? – zapytała. – To dziecko i tak urodziłoby się bez nazwiska, a ty nic byś na to nie poradził! Dlaczego nagle chcesz mu dać swoje nazwisko?

– Gdyby urodził się chłopiec, dałbym mu swoje nazwisko, choć pewnie nie mógłby dziedziczyć Greyfaire, bo Arabella dałaby mi synów. Teraz to już niemożliwe, Roweno, więc ty dziś za mnie wyjdziesz i przez to umocnisz moje prawa do Greyfaire.

– Nie! – krzyknęła, zaskakując samą siebie tym wybuchem.

– Ależ tak – powtórzył i zwrócił się do księdza: – Ojcze Anzelmie, ożenisz mnie teraz z tą damą. Zaczynaj ceremonię.

– Ależ synu! – oburzył się ksiądz, zaskoczony własnymi, zupełnie niechrześcijańskimi odczuciami, które targały teraz jego duszą. – Nie możesz, to niemoralne.

Sir Jasper uśmiechnął się triumfalnie.

– Nalegam, ojcze Anzelmie, byś czynił swoją powinność. Król pragnie, by Greyfaire znalazło się w rękach lojalnego wasala, który będzie bronił warowni przed wrogiem. Nie mogę obecnie ożenić się z Arabella, prawda? Nie mogę jej odzyskać, nie narażając przy tym własnego życia, i to z jakiego powodu? Urażonej dumy Szkota, któremu zginęła narzeczona, lady Eufemia Hamilton, znana wszystkim mężczyznom po obu stronach granicy. Tylko że dumny Szkot tak się pysznił swoją pozycją i majątkiem, że nie słuchał plotek o przyszłej żonie. Jeśli nie mogę ożenić się z Arabella, to powinienem, dla zachowania bezpieczeństwa warowni, ożenić się z Roweną Grey i utrzymać warownię bezpieczną dla króla.

– Ale co będzie z dziedziczką Greyfaire? – upierał się ojciec Anzelm, który kochał Arabellę jak córkę. Rozdrażnił tym sir Jaspera, który słyszał już pomruki niezadowolenia z ławek, w których siedziała rodzina panny młodej.

– Utraciliśmy naszą drogą Arabellę – powiedział głośno i dobitnie, by wszyscy w kościele go usłyszeli. – Jeśli kiedykolwiek uda jej się powrócić, to powróci już bez honoru i nie będę mógł jej poślubić. Nie byliśmy sobie oficjalnie przyrzeczeni, wiesz o tym dobrze, ojcze. Nasze małżeństwo zaplanował król ze względu na bezpieczeństwo tej warowni, ale nigdy nie podpisaliśmy kontraktu małżeńskiego. Udziel mnie i Rowenie Grey ślubu, bo jeśli tego nie uczynisz, poślę mego kapitana Segera, by znalazł innego księdza, który to uczyni. Jeśli jednak tak się stanie, wygnam cię z Greyfaire na zawsze! Pomyśl o skandalu, jaki to wywoła, i o lady Rowenie, która urodzi moje dziecko jeszcze przed końcem tego roku.

– Nie zostawiasz mi wyboru, milordzie – przyznał z goryczą ksiądz. – Najwyraźniej nie jesteś tym człowiekiem, za jakiego cię uważałem.

Sir Jasper Keane zaśmiał się głośno.

– Nie zostawiam ojcu wyboru? – rzucił z kpiną, a potem zwrócił się do zebranych gości – Przybyliście na ślub, przyjaciele, i ten zaraz się odbędzie! Zaczynaj, ojcze. – Ujął mocno dłoń Roweny i zaciągnął ją do klęcznika, po czym rzucił na kolana. – Będziemy ze sobą bardzo szczęśliwi, moja droga – szepnął do szlochającej cicho kobiety.

Ale Rowena nawet tego nie słyszała. To była kara za jej grzeszne pożądanie. Kiedy Arabella się o tym dowie, nigdy jej tego nie wybaczy. Straciła swoją ukochaną córkę, zupełnie jakby Szkot zabił ją tu, w kościele, a nie porwał za granicę. A ona, Rowena, została skazana na życie w piekle, u boku samego diabła. Co będzie z dzieckiem, które rośnie teraz w jej łonie? Czy będzie podobne do ojca? Boże, nie! Lepiej, żeby urodziło się martwe!

ROZDZIAŁ 4

Arabella Grey siedziała z kamienną twarzą na wielkim, siwym rumaku hrabiego Dunmor. Jej porywacz lekko obejmował ją ramieniem, prowadząc jednocześnie ogiera drugą ręką. Radził sobie z tym dość wprawnie. Arabella odwracała głowę, by nie patrzeć na Szkota. Była zmęczona i bardzo przestraszona, choć starała się nie okazywać tych uczuć, zwłaszcza wrogom, a przecież Szkoci byli wrogami Anglii. Nie mogła im też zapomnieć, że zabili jej ojca.

Była wściekła nie tylko na hrabiego, bo choć była kobietą i nie powinna znać się na takich sprawach, rozumiała, że honor Tavisa Stewarta wymaga zadośćuczynienia. Arabella była zła na Jaspera, który stał się przyczyną całego niefortunnego zajścia.

Zdała sobie sprawę, że wersja wydarzeń, którą przedstawił jej porywacz, musiała być prawdziwa. Nie wiedziała, dlaczego wierzyła obcemu człowiekowi, ale było w nim coś, co zapewniło ją o prawdomówności i uczciwości Szkota. Ufała mu, a sir Jaspera, co do którego już wcześniej miała wątpliwości, podejrzewała o najgorsze. Do tej pory zawsze udało jej się rozwiać wątpliwości. Była wściekła sama na siebie, że dziś rano wydawało jej się, iż kocha tego człowieka. Jak można kochać mężczyznę, który nie chce stanąć do pojedynku z człowiekiem honoru.

Ale oczywiście nie podziwiała ani trochę tego dzikusa ze Szkocji.

Była głupia. Słyszała przecież plotki na temat Jaspera, lecz w imię swej wyimaginowanej miłości była skłonna ich nie słuchać. Sam ojciec Anzelm zapewniał ją, że jej przyszły mąż potrzebuje tylko cnotliwej towarzyszki życia. Zastanawiała się, czy ksiądz znał prawdę o Jasperze, czy był równie niedoświadczony jak ona, i po prostu miał nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

Morderca. Ten człowiek zamordował bezbronną kobietę. Nieważne, że hrabia sam przyznał, iż nie była prawdziwą damą, to jednak morderstwo jest straszliwą zbrodnią, zwłaszcza gdy chodzi o kobietę albo dziecko.

Pomyślała, że sama jeszcze tego ranka jak owca do rzeźni szła przed ołtarz, by z własnej woli poślubić sir Jaspera Keane’a. Ciekawe, czy gdyby mu nie przestała odpowiadać, ją też by zamordował? A co będzie z jej biedną matką, którą zostawiła na łaskę tego człowieka?

Tak czy owak, nie miała zamiaru wychodzić za niego za mąż. Kiedy tylko wróci do Greyfaire, pojedzie do kuzyna Ryszarda i opowie mu wszystko o postępkach sir Jaspera.

Jechali wolno, przemierzając wzgórza Cheviot pokryte letnią trawą. Nad ziemią wciąż utrzymywała się mgła i słońce nie mogło się przez nią przebić. Wilgoć przedzierała się przez jej piękną suknię i potężnie doskwierała. Zatrzymali się tylko raz, a hrabia powiedział po prostu, że jeśli musi iść za potrzebą, niech znajdzie szybko najbliższy krzak. Arabella poczerwieniała, bo nigdy żaden mężczyzna nie rozmawiał z nią o tak intymnej czynności; lecz szybko wykonała polecenie, bo wiedziała, że nie ma czasu na skromność i oburzanie się. Jeśli powiedział, że potem nie będą mogli się zatrzymać, to należało mu wierzyć. Była głodna spragniona. Msza i ceremonia zaślubin miały się odbyć wcześnie rano, więc nie zdążyła i zjeść śniadania. Widziała, jak niektórzy z ludzi hrabiego wyciągali z sakw jedzenie i popijali z bukłaków, ale nikt nie zaproponował jej poczęstunku.

Jakby czytał w jej myślach, hrabia powiedział uprzejmie:

– Niedługo będziemy w Dunmor, dziewczyno. Na pewno piecze się tam już coś w kuchni na wieczerzę. Jesteś głodna?

– Wolałabym umrzeć z głodu, niż przyjąć jadło od ciebie – skłamała Arabella.

– Pewnie niewiele jesz, bo strasznie jesteś chuda – zauważył hrabia, ignorując jej złość. – Będziemy musieli cię trochę podtuczyć, panienko.

– Taki jesteś głupi, że nie rozumiesz, kiedy mówię, iż prędzej umrę z głodu, niż przyjmę twoją gościnę? – syknęła ze złością Arabella.

– Jeśli się zagłodzisz, panienko, nie będziesz miała siły, żeby ze raną wałczyć, ani żeby zemścić się na sir Jasperze.

– Po cóż miałabym się mścić? – zapytała słodkim tonem, dławiąc się pod wpływem kłamstwa. – Kocham go, a on po mnie przyjedzie i cię zabije. Z drugiej strony, może masz rację. Powinnam przyjąć jedzenie, żeby przeżyć i zobaczyć, jak będziesz umierał z ręki sir Jaspera!

Tavis Stewart tym razem nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Jego głos, ku oburzeniu dziewczyny, odbijał się echem wśród wzgórz.

– Panienko, twój Jasper nie ma dość odwagi, by cię szukać, nie potrafiłby też pokonać mnie w otwartej walce, bo lepiej władam mieczem niż większość mężczyzn. Jak sądzisz, dlaczego nie chciał dziś przyjąć mego wyzwania? Pewnie będziesz moim gościem przez dłuższy czas.

– Więc dlaczego mnie porwałeś, panie? – zapytała.

– Sir Jasper nie zostawił mi wyboru, panienko, ale nie bój się, twoja piękna matka na pewno pośle wiadomość do króla, a on zwróci się do mego króla i wszystko dobrze się skończy. Będę musiał inaczej rozprawić się z twoim Jasperem. Jeśli jednak go poślubisz, zostaniesz wdową, nim urodzisz mu dziecko, pamiętaj o tym.

– Sir Jasper na pewno po mnie przyjedzie – powiedziała, udając pewną siebie. – Musi, bo inaczej nie może zostać w Greyfaire. – Nie miała zamiaru przedstawiać mu swego planu zdemaskowania sir Jaspera przed królem. Wiedziała, że król znajdzie jej innego męża, który zajmie się obroną Greyfaire, ale tym razem zażąda, by sama mogła wybrać.

– To on nie może przejąć twojego majątku, nie ożeniwszy się pierwej? – zastanawiał się głośno hrabia. – Może chciwość odbierze mu rozum i naprawdę będzie chciał cię odebrać. Kto zaplanował to małżeństwo? Twoja matka?

– Nie – odparła dumnie Arabella. – Uczynił to sam król. Zmarła królowa była kuzynką mamy, która wychowała się u hrabiego Warwick. Mama i królowa Anna były jak siostry.

– Twój król uczynił mu wielki zaszczyt, panienko. Sir Jasper będzie chciał zachować Greyfaire dla siebie, bo nie ma już innego domu.

– Mylisz się, panie – zaprzeczyła Arabella. – Sir Jasper jest panem na Northby, choć teraz dwór jest w ruinie.

– Wiem – odparł hrabia – ale to miejsce było tak marne, że nawet niewarte spalenia.

– To ty spaliłeś dom sir Jaspera? – zapytała, w głębi duszy zadowolona.

– Tak – odparł. – Z zemsty za spalenie dworu Culcairn. Należało mu się.

Arabella milczała. Oburzyło ją to, co usłyszała na temat zbrodni, jaką Jasper popełnił w Szkocji. Wiedziała, że gdyby hrabia nie był tego pewien, nie przyjechałby za nim tak daleko. Miał przecież świadków w postaci rodziny Hamiltonów. Sądząc po stroju, koniu i wielkim pierścieniu herbowym na palcu oraz po sposobie traktowania kobiet, Arabella uznała, że Tavis Stewart musi być wysoko urodzony. Po cóż człowiek o takiej pozycji zaczynałby spór z sir Jasperem? To musiała być zemsta.

– Och, spójrz, panienko! Oto i Dunmor – powiedział hrabia, wskazując na niewielki zamek rozpostarty na wzgórzu. – Będzie cię wszystko bolało od tej całodniowej jazdy konnej.

– Dzikus – prychnęła. – Nie masz za grosz taktu?

Zaczęła się kręcić w siodle, próbując go uderzyć, a on znów się roześmiał. Umiejętnie kierował koniem, unikając jednocześnie jej ciosów. – Ależ z ciebie złośnica, panienko – powiedział i zachichotał, nieobrażony. – Musisz mieć w sobie szkocką krew. Grey to zarówno angielskie, jak i szkockie nazwisko. Greyowie zza naszej strony granicy są krewnymi Stewartów. Może jesteśmy spokrewnieni?

– Wolałabym być spokrewniona z osłem niż z tobą, panie! – rzuciła wściekle.

Znów zachichotał.

– Ciekaw jestem, czy sir Jasper Keane wiedział, jaka z ciebie złośnica. Żeby cię poskromić, potrzebny jest odważniejszy niż on mężczyzna. Chyba niełatwo byłoby mu ciebie wychować, panienko.

– Wychować, poskromić? Panie, mówisz o kobietach, jakby to były nieposłuszne zwierzęta, które trzeba odpowiednio wytresować. Dobra żona jest towarzyszką życia dla mężczyzny i jego przyjacielem. Nie jest jego własnością jak bydło i nie trzeba jej tresować! – odparła poirytowana.

– Czyżby? A skąd mała Angielka wzięła takie odważne pomysły? Chyba nie nauczyła cię tego twoja łagodna matka, która boi się własnego cienia? Takie poglądy pasują bardziej do krewkiej Szkotki niż kruchej dziewczynki zza granicy – żartował.

– Ty szkocki ośle, co ty właściwie wiesz o Anglikach?

Nim hrabia zdążył odpowiedzieć, młody człowiek, który w kościele stał tuż przy Tavisie, podjechał do nich i rzekł:

– Tavisie, może zabierzemy pannę do matki w Glen Ailean. Będzie miała towarzystwo, Ailis i dwie Hamiltonówny.

– Nie, Colinie – rzekł hrabia. – Dunmor jest twierdzą nie do zdobycia, a ja muszę być pewien, że dziewczyna jest bezpieczna. Arabello Grey, to jest mój przyrodni brat, ojciec Colin Fleming. Jeśli obawiasz się o jej cnotę, Colinie, to powierzę ją twojej opiece. Nikt nie powie, że ją zhańbiono, bo księży szanują po obu stronach granicy.

– Jesteś duchownym? – zdziwiła się Arabella, spojrzawszy na mężczyznę w kilcie. Nic nie odróżniało go od innych ludzi hrabiego.

– Jestem, milady – odparł spokojnie. – I jesteś jego bratem?

– Owszem – uśmiechnął się, rozbawiony jej zdziwieniem.

– Dlaczego macie inną kratę na kiltach? – zauważyła sprytnie.

– Ponieważ, droga pani, ja jestem Fleming, a mój najstarszy brat to Stewart.

– Najstarszy? To jest was więcej?

Młody duchowny zaczął śmiać się dobrodusznie.

– Jestem najmłodszy. Pozostali bracia to Gavin i Donald Fleming. Mamy jeszcze siostrę w twoim wieku.

– Jesteście więc synami matki z drugiego małżeństwa?

Jeśli już miała pozostać tu jakiś czas, to chciała przynajmniej wiedzieć, z kim ma do czynienia. Wyglądało na to, że będzie miała czas wszystkich tu dobrze poznać.

– Jesteśmy synami naszej matki z jej jedynego małżeństwa, milady – powiedział z błyskiem rozbawienia w oku. – Ojciec Tavisa to król Jerzy II, odległy kuzyn naszej matki. Stewartowie to bliska nam rodzina i silnie z nami związana.

– Więc jesteś bękartem? – rzuciła, nim zdążyła się powstrzymać.

Hrabia zaśmiał się głośno.

– Królewskim bękartem, a to pewna różnica, zwłaszcza w Szkocji. Stewartowie to klan bardzo oddanych rodzinie ludzi. Kiedy jedyny brat mojej matki zmarł bez legalnego potomka, ojciec uczynił mnie dziedzicem dziadka ze strony matki i tak otrzymałem tytuł hrabiego.

– Jesteś więc przyrodnim bratem króla Jerzego III – stwierdziła zaskoczona dziewczyna.

– Tak, Jemmie jest ode mnie starszy o jakieś sześć lat. Widzę, że jeszcze coś cię dręczy. Tak, jesteśmy z bratem w dobrych stosunkach, jeśli o to chciałaś zapytać. Nie pamiętam ojca, bo zginął, nim skończyłem trzy lata – rzekł z łagodnym uśmiechem. – Królowa Maria, matka Jemmiego, była bliską przyjaciółką mojej matki, która choć bardzo kochała króla, czuła się zażenowana, kiedy okazało się, że urodzi jego dziecko. Miała dość rozsądku, by nie chcieć zostać na dworze. Poprosiła królową o wybaczenie, zyskując w ten sposób jej dozgonną wdzięczność.

Widząc jej zaskoczenie, Colin Fleming postarał się zmienić temat:

– Tutaj będziesz bezpieczna i będzie ci wygodnie, milady. To piękny zamek, a nasza matka mieszka niedaleko.

– Nie trzeba jej pocieszać, braciszku – odparł ze śmiechem hrabia. – To straszna złośnica. Poradzi sobie.

– Idź do diabła, panie – rzuciła Arabella ze złością. Była zmęczona, obolała i głodna. – Nienawidzę cię za to, co mi dziś uczyniłeś!

– Panienko, nie uczyniłem nic złego. Uratowałem cię jedynie przed małżeństwem z potworem. Powinnaś mi dziękować.

– Oczekujesz wdzięczności? Chyba oszalałeś! – prychnęła.

Tavis Stewart nic nie odparł. Dziewczyna była młoda i niedoświadczona. Najwyraźniej niewiele wiedziała o prawdziwej naturze sir Jaspera Keane’a. Pewnego dnia wszystko zrozumie. Arabella może pozostawać honorową zakładniczką do czasu, kiedy sir Jasper przyjmie jego wyzwanie lub Jemmie Stewart rozkaże, by zwrócono ją rodzinie po wypłaceniu zadośćuczynienia jemu i rodzinie Hamiltonów. Przyjdzie pora, że znajdzie Anglika i zabije go. Ten człowiek raczej nie zmieni swoich zwyczajów. Będzie miał wkrótce nową nałożnicę w jakiejś przygranicznej wsi, a wtedy ktoś doniesie o tym Tavisowi. Sir Jasper zostanie schwytany i wysłany do piekła.

Arabella spojrzała na zamek Dunmor. Nie był tak wielki jak Middleham czy inne zamki, które widziała podczas swojej podróży na południe, jaką odbyła z matką dwa lata temu. Był zdecydowanie większy od Greyfaire, a sądząc po mchu, który porastał kamienie, równie stary jak jej dom rodzinny. Czworokątny budynek z czterema wieżami na rogach otoczono murem, na którego szczycie widać było wartowników. Zauważyła też fosę otaczającą mury.

– Skąd czerpiecie wodę do fosy, ojcze Colinie? -zapytała duchownego w kilcie.

– Na zamkowym podwórzu jest źródełko. Dziad Tavisa ze strony ojca sprytnie rozdzielił wypływającą z niego wodę na dwa strumienie, z którego jeden dostarcza wody do fosy, a drugi wody pitnej dla mieszkańców zamku. W ten sposób, w razie ataku, w Dunmor nigdy nie zabraknie wody. Warownia jest nie do zdobycia.

Most zwodzony był otwarty, bo wszyscy szanowali i bali się hrabiego. Wjechali na plac zamkowy. Służba stanęła i z otwartymi ustami przyglądała się pięknej dziewczynie w niezwykle bogato wyszywanej sukni. Arabella siedziała dumnie wyprostowana i nie spuściła wstydliwie wzroku. Postanowiła pokazać wszystkim, jak powinna zachowywać się angielska zakładniczka.

Hrabia zatrzymał rumaka przed schodami wiodącymi do zamku i zsiadł z konia. Sięgnął w stronę Arabelli, by jej pomóc, ale ona odepchnęła jego dłonie i powiedziała z dumą:

– Potrafię sama zsiąść z konia, panie.

Jednak, ku jej zaskoczeniu i przerażeniu, kiedy zeskoczyła z rumaka, nogi załamały się pod nią.

– Nie powinnaś tak niemądrze odrzucać pomocy, panienko – pouczył ją, wziął na ręce i zaniósł po schodach na górę. – Nogi bolą cię od długiej jazdy. – Rzekł. Wniósł ją do sali rycerskiej i posadził ostrożnie w wysokim krześle przed kominkiem. Potem spojrzał na nią, ujął jej brodę, by spojrzeć jej prosto w oczy.

– Oto mój dom, Arabello Grey – rzekł stanowczo. – Masz mnie w nim traktować z szacunkiem. Nikt nie będzie mnie tu obrażał, a już na pewno nie taka dziewczynka. Jeśli zachowasz się inaczej, niż przystało na damę, zamknę cię w północnej wieży i wyrzucę klucz do studni.

– Piękna przemowa, Tavisie – powiedziała rozbawionym głosem zbliżająca się w ich stronę kobieta. – Gdybym to ja była na miejscu tej młodej damy, chwyciłabym coś ostrego i wbiła ci w serce. – Przed Arabella stanęła elegancko odziana niewiasta. – Gdzie byłeś, synu? Zapomniałeś o urodzinach Ailis i o tym, że cała rodzina zbiera się na uroczystości w Dunmor?

– Matko – rzekł zaskoczony Tavis i ucałował jej dłoń. – Zapomniałem. Nadarzyła się sposobność, by załatwić porachunki z sir Jasperem Keane’em, który zabił Eufemię, więc skorzystałem z niej – wyjaśniał przepraszająco.

Arabella starała się nie wpatrywać zbyt natrętnie w matkę Tavisa, ale była ciekawa, jak wygląda kobieta, która kochała i była kochana przez króla. Margery Stewart Fleming miała prawie sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ciemno-rude włosy i ciemnozielone oczy, jak jej syn. Była silną kobietą i Arabella nazwałaby ją raczej przystojną niż piękną. Głos miała głęboki i melodyjny, piękne dłonie, którymi gestykulowała podczas mówienia, i jasną karnację, która podkreślała wyrazistość jej urody.

Tuż za lady Fleming podążały trzy dziewczynki, jedna była tak podobna do matki, że od razu można było rozpoznać Ailis. Z dwóch pozostałych starsza miała ładne orzechowe włosy i wielkie niebieskie oczy, a młodsza była blondynką o równie niebieskich oczach, jak siostra. Arabella zaczerwieniła się, kiedy zauważyła, że dziewczynki przyglądają jej się uważnie.

Lady Flaming odwróciła się w stronę Arabelli, a ta natychmiast wstała i ukłoniła się starszej od siebie damie.

– Cóż to za maniery, synu? – powiedziała, poklepując hrabiego po plecach. – Proszę nas sobie przedstawić.

– Matko – zaczął hrabia – niech mi wolno będzie przedstawić lady Arabellę Grey. – Potem zwrócił się do dziewczyny. – Panienko, to moja matka, lady Margery Fleming.

– Biedactwo – rzuciła natychmiast lady Fleming. – Na pewno przemarzłaś do kości. W taką pogodę jechałaś bez peleryny. Chodź ze mną, przygotują ci gorącą kąpiel. Potem poszukamy ci czegoś wygodniejszego do ubrania i postaramy się, żeby twoja piękna suknia się nie zniszczyła. Jesteś głodna?

– Tak, madame – odparła Arabella – i bardzo chce mi się pić. Ślub miał być wcześnie rano, zaraz po porannej mszy, więc nie jadłam dziś nawet śniadania.

– Nie dałeś tej damie jedzenia ani picia? – zapytała lady Felming z oburzeniem. – Tavisie! Nieładnie z twojej strony, że tak potraktowałeś tę damę. Nie wychowałam cię na brutala, który nie wie, jak traktować kobietę.

– Uspokój się, matko! – rzekł hrabia. – Kiedy jechałem dziś rano na drugą stronę granicy, nie wiedziałem, że z powrotem będę wiózł zakładniczkę.

Matka wciąż wyglądała na niezadowoloną.

– Przedstaw swojego gościa pozostałym paniom.

– Lady Grey, to moja siostra Ailis Fleming.

Ailis ukłoniła się grzecznie, a Arabella powiedziała:

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, panno Fleming.

– Lady Grey, to panna Margaret Hamilton i jej siostra Mary.

Hamiltonówny ukłoniły się, a ona odwzajemniła grzeczność.

– Jestem trochę wyższa do ciebie, lady Grey – powiedziała Meg Hamilton, ale chyba znajdziemy dla ciebie jakąś sukienkę, która będzie pasowała. Oczywiście nie tak piękną, jak twoja.

Arabella uśmiechnęła się nieśmiało.

– To najpiękniejsza z moich sukien – przyznała. – Uszyto ją specjalnie na ślub.

– Tak, Meg – rzucił złośliwe hrabia. – Lady Arabella miała właśnie poślubić mordercę twojej siostry. Poszczęściło jej się, że przybyłem w samą porę, ale ona sama chyba tego nie docenia.

– Prawdziwy z ciebie parszywiec, milordzie – rzuciła Arabella ze złością.

Przez chwilę zapadła nieprzyjemna cisza, aż w końcu hrabia zapytał:

– Czemu tak wszyscy zamilkli?

– A co mają powiedzieć? – prychnęła Arabella. – Przedstawiłeś mnie właśnie pannom Hamilton jako narzeczoną ich najgorszego wroga. Sądzisz, panie, że panny Margaret i Mary przyjmą mnie z otwartymi ramionami? Jakakolwiek by była panna Eufemia, to jednak ich siostra i na pewno bardzo ją kochały. Po raz kolejny wykazałeś się, panie hrabio, brakiem taktu.

Lady Flaming wstrzymała śmiech. Ta mała dziewczyna doskonale radziła sobie z jej synem. Jak dotąd kobiety zachowywały się w jego towarzystwie co najmniej niemądrze. Tytuł hrabiowski, królewska rodzina i przystojna twarz sprawiały, że żadna nie potrafiła mu się oprzeć.

– Och, proszę, lady Grey, nie sądź, że będziemy ci to miały za złe – powiedziała szczerze Meg Hamilton. – Nie winimy cię za to, co zrobił sir Jasper Keane. Mówię to w imieniu całej rodziny. Zdziwiło nas bardzo twoje nagłe wyłonienie się z mgły, ale wierzymy hrabiemu, jeśli mówi, że ledwie uszłaś sprzed ołtarza. To dobry, uczciwy człowiek.

– Gdzie masz ją zamiar umieścić, Tavisie? – zapytała matka.

– W zachodniej wieży, matko. Prowadzi tam tylko jedno wejście i jedno wyjście. Lady Grey nie omieszka, zdaje się, skorzystać z okazji, by nam uciec, co, panienko? – zapytał z uśmiechem.

– Pytasz mnie, panie hrabio, czy dam ci słowo, że nie ucieknę? – zapytała słodko Arabella. – Cóż, kiedy tylko nadarzy się okazja, ucieknę gdzie pieprz rośnie!

– Wiem – odparł spokojnie – i dlatego będą cię pilnować w dzień i w nocy. Jeśli będziesz grzeczna, pozwolę ci schodzić do sali rycerskiej, kaplicy i ogrodu. Jeśli zaczniesz kaprysić, pozostaniesz w wieży.

Spojrzała na niego groźnie.

– Rozumiem, panie – rzekła lodowatym tonem.

– To dziecko musi mieć jakąś służbę, Tavisie – zauważyła lady Flaming.

– Wiem, matko – rzekł i odwrócił się, wołając w stronę poczciwie wyglądającej kobiety. – Floro, chodź tutaj!

Służąca podeszła szybko do hrabiego i skłoniła się nisko.

– Panie?

– Oto lady Grey, Floro. Jest moim więźniem i jednocześnie gościem honorowym. Umieść ją w zachodniej wieży i opiekuj się nią. Nie wolno jej nigdy zostawiać samej. Zwracaj się do ojca Colina we wszystkich kwestiach, z wyjątkiem poważnych kłopotów.

– Tak, panie – odparła Flora. – Będę się opiekowała małą panienką, niech się pan nic nie boi. Pójdę napalić w kominku, bo noce w czerwcu bywają jeszcze chłodne. W taką pogodę w zachodniej wieży jest straszna wilgoć.

Arabella pozwoliła się poprowadzić hrabiemu do stołu, bo nadeszła już pora na kolację. Posadził ją po swojej lewej stronie, a matka usiadła po prawej. Tuż obok Margery Fleming miejsce zajął jej mąż, Ian, tęgi mężczyzna, który ucałował dłoń Arabelli, kiedy jej się przedstawiał. Obok zasiadły siostry hrabiego Ailis, Meg i Mary Hamilton, jego trzej przyrodni bracia i przystojny młody człowiek, którego hrabia przedstawił jako Roberta Hamiltona, pana na Culcairn. Poza głównym stołem, stojącym na podwyższeniu, w sali ustawiono jeszcze kilka stołów i ławy, które szybko zajmowali krewni i służba hrabiego.

Podano półmiski z gorącym jadłem.

Arabella umierała z głodu. Zapomniała o swojej groźbie zagłodzenia się na śmierć i szybko napełniła talerz łososiem, jagnięcina i szynką, odrobiną pieczeni z królika oraz marchewką z sosem, cebulką i sałatą. Wszystko to zjadła i popiła czerwonym winem, a potem, wyczyściwszy talerz skórką od chleba, zjadła nawet i tę resztkę.

Wszyscy dookoła rozmawiali, ale ona prawie ich nie słuchała. Dalej utwierdzała się w przekonaniu, iż będzie nienawidziła Tavisa Stewarta za to, że wykorzystał ją w swoich rozgrywkach z Jasperem. Widziała, że rodzina i znajomi traktują hrabiego z miłością i szacunkiem. Może nie był zły jak Jasper, ale i on wykorzystał ją niecnie. Zasłużył na nienawiść. Jasper umizgiwał się do niej tylko po to, by zdobyć Greyfaire, bo jego dom spłonął. Nie kochał jej. Chciał mieć na własność warownię. Król też ją wykorzystał. Oddał ją wraz z jej majątkiem, by zyskać sobie lojalność sir Jaspera. Pomyślała, że chyba kuzyn Ryszard nie znał Jaspera zbyt dobrze, bo jak się sama domyślała, ten człowiek był lojalny tylko wobec siebie samego.

– Chyba jesteśmy w tym samym wieku, lady Grey – zauważyła Meg Hamilton. – Mam prawie czternaście lat.

– Ja też – odparła Arabella. – Może będziesz mnie nazywała Arabella, a ja ciebie Meg?

– Tak – ucieszyła się dziewczyna. – Chyba obie znalazłyśmy się w trudnej sytuacji, ale przecież możemy być przyjaciółkami, prawda? W końcu żadna z nas nie jest odpowiedzialna za to, co się wokół nas wydarzyło.

Arabella skinęła głową.

– Mężczyźni – powiedziała poirytowana. – Jakby nie mogli żyć w pokoju. Bardzo pragnę być twoją przyjaciółką, Meg. Mam też przyjaciółkę w Greyfaire. Ma na imię Lona i jest córką FitzWaltera. FitzWalter – wyjaśniała – jest kapitanem naszej warowni. – Zamyśliła się. – Czy Jasper naprawdę spalił wasz dom? To straszne.

Meg przytaknęła.

– Rob ukrył mnie, Mary, małego braciszka, George’a i starą Unę w bezpiecznym miejscu. Wszystko widziałyśmy… – urwała, a Arabella przypomniała sobie, co hrabia powiedział o straszliwym morderstwie Eufemii Hamilton.

– Och, przepraszam, Meg! – zawołała. – Jestem bezmyślna. Wybacz mi. Nie wiedziałam, że sir Jasper jest takim potworem.

Przypomniał jej się dzień, kiedy ją zbił. Dlaczego wtedy nie domyśliła się prawdy.

– Nie znałaś go – powiedziała Meg cichutko.

– Nie, właściwie nie. Król wybrał mi go na męża, bo wiedział, że w Greyfaire jest potrzebny mężczyzna, który będzie bronił twierdzy. Sir Jasper jest bardzo przystojny, a ja niestety nie mam w materii damsko-męskiej wielkiego doświadczenia.

– Bo też i panna w twoim wieku mieć go wcale nie powinna – wtrąciła się lady Flaming. – Twój król, gdyby się o ciebie troszczył, nie dałby ci takiego narzeczonego. Ale podobno nie jest to dobry człowiek.

– Och, mylisz się, pani! – krzyknęła Arabella. – Król Ryszard to dobry człowiek! Ręczę za to. Znam go całe życie, moja matka też. Królowa Anna była jej kuzynką. Zdaje mi się, że sir Jasper wobec każdego zachowuje się inaczej. Potrafi być naprawdę uroczy – zakończyła Arabella.

– Najtrudniej o zły charakter podejrzewać przystojnych mężczyzn – zauważyła w zamyśleniu lady Fleming.

– Jesteś zaręczona? – Arabella zapytała Meg. Polubiła tę ładną Szkotkę. Z nią będzie znacznie milej upływał czas, póki nie uda jej się uciec. Kto wie, może nawet Meg pomoże w ucieczce.

– Nie jestem zaręczona, ale zakochana, owszem! – odparła cicho Meg.

– To cudownie. Jesteś pewna? Ja myślałam, że jestem zakochana w sir Jasperze, ale okazał się tchórzem i zrozumiałam, że nie mogłam go kochać. Skąd wiesz, Meg, że to miłość? Kim on jest? Czy twoja rodzina się na niego zgodzi? Czy dadzą ci błogosławieństwo?

Meg zachichotała.

– Za dużo pytań! – odparła z uśmiechem. – To Gavin Fleming, przyrodni brat hrabiego. Tak, mój brat się zgadza. Tak, Gavin też mnie kocha. To cudowne! Powiedz mi, Arabello, czy tobie też się tak kręciło w głowie, kiedy sir Jasper cię całował? Bo mnie zawsze się kręci. Z innymi chłopakami nigdy mi się nie kręciło. Chcielibyśmy z Gavinem mieć dom i dzieci. -Zaczerwieniła się. – Z innym chłopakiem nie chciałam mieć dzieci. To miłość, jestem tego pewna. Gavin poprosi ojca o pozwolenie na ożenek, kiedy za kilka dni wrócimy do domu. Lord Ian na pewno się zgodzi. Nie sprzeciwiał się dotąd naszym spotkaniom. Rob obiecał dodać połowę posagu Eufemii do mojego. Druga połowa przypadnie Mary, kiedy ta wyjdzie za mąż. Mam więc dobry posag i nie muszę się wstydzić. Pewnego dnia Gavin odziedziczy majątek ojca.

– Masz szczęście, że jesteś córką ubogiego szlachcica, Meg – powiedziała smutno Arabella. – Żaden król nie interesuje się twoim majątkiem. Sądziłam, że kuzyn Ryszard starał się znaleźć mi dobrego męża, ale on wcale nie dba o moje szczęście. We wszystkim, co robię, jestem zależna od króla, a potem będę zależna od człowieka, którego poślubię. – Zrobiła smutną minę. – Nie chcę być czyjąś własnością.

– I nie powinnaś nią być, moje dziecko – rzekła lady Fleming. – Dam ci dobrą radę, którą usłyszałam, kiedy byłam jeszcze bardzo młoda. Nie licz na nikogo, to będziesz szczęśliwa. Ufaj tylko samej sobie, temu głosowi, który Celtowie nazywają głosem wewnętrznym, a wtedy nigdy się nie pomylisz. Od wielu lat idę za tą radą i nigdy się nie rozczarowałam.

Arabella zamyśliła się nad słowami lady Fleming, a potem powiedziała:

– Kto dał ci taką dobrą radę, pani?

– Ojciec Tavisa. Mówiono na niego Jerzy Płonąca Twarz, bo urodził się z wielkim, purpurowym znamieniem na twarzy. Był dobrym człowiekiem, ale przede wszystkim był żołnierzem i nie cierpiał dworskiego życia. Ojca zamordowano mu, kiedy miał sześć lat, więc dzieciństwo spędził wśród skłóconych rodów szlacheckich. Kiedy miał dziesięć lat, zmarł jego opiekun, hrabia Douglas. Ambitni synowie Douglasa postanowili przejąć opiekę nad młodym królem, a wraz z nią władzę. Na oczach chłopca zamordowali ich inni możnowładcy, którzy przejęli opiekę nad Jerzym. To nie było przyjemne dzieciństwo. Mój Jerzy szybko się nauczył, że może polegać tylko na sobie. Większość ludzi, którzy się nim zajmowali, brzydzili się go, bo połowa jego twarzy miała kolor ametystu. Gdyby nie to, byłby przystojnym mężczyzną. Jego matką była Angielka, lady Joan Beaufort. Szkoci i Anglicy lubią ze sobą walczyć, ale często się zdarza, że bywają przyjaciółmi i kochankami.

– Ja nie mogłabym być twoim wrogiem, pani – rzekła Arabella.

Margery Fleming uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny, a potem odwróciła się do męża i syna, myśląc, że może młoda Angielka nadawałaby się na żonę dla Tavisa. Teraz nie mogła już przecież poślubić sir Jaspera Keane’a. Oczywiście, nie posiadała niczego, prócz niewielkiej warowni, Greyfaire, ale jak dotąd żaden Szkot nie miał w swoim władaniu nawet małej warowni na wzgórzach Cheviot, a Anglicy przejmowali warownie szkockie. Przecież jeszcze niedawno Berwick było szkockim zamkiem. Eufemia Hamilton nie żyła już od dawna, a Tavis nie przejawiał chęci szukania sobie nowej żony. Nie do pomyślenia było, by Stewartowie stracili Dunmor tylko dlatego, że jej niemądry syn nie zamierzał się ożenić.

Arabella Grey była nie tylko piękna, ale również inteligentna. Nie od razu oczarował ją wygląd i pozycja Tavisa. Była odpowiednią kobietą dla hrabiego. Lady Fleming nigdy nie lubiła Eufemii Hamilton i twierdziła, że pośpieszny wybór syna okazał się nietrafiony. Uratował go los, a teraz dał mu nawet szansę na poślubienie porządnej dziewczyny. Mężczyźni, niestety, nie najlepiej radzą sobie w takich kwestiach.

Arabella pochyliła się i powiedziała do Meg Hamilton:

– Hrabia jest bardzo arogancki.

– Jest Stewartem – wyjaśniła Meg z uśmiechem -a to dumny ród.

– Jak to się stało, że król jest jego ojcem? – zapytała szczerze zaciekawiona, mimo iż nie cierpiała tego człowieka.

Meg wstała i pochyliła się nad stołem.

– Wyjdźmy z sali, to ci opowiem. Poprzedni hrabia Dunmor był dziadkiem Tavisa, a ojcem lady Fleming – wyjaśniała Meg, kiedy spacerowały korytarzem. – To był Kenneth Stewart, zwany Kennethem Morem. Mor w języku Celtów znaczy wielki, a ojciec lady Margery był naprawdę potężnym mężczyzną. Był wtedy najwyższym mężczyzną w Szkocji. Zwali go Mor z Dunmor. Miał żonę, którą bardzo kochał. Kiedy zmarła, nie chciał wziąć innej, mimo iż miał tylko dwoje dzieci: Fergusa i Margery. Fergus zginął w bitwie pod Arkinholm. Stary Kenneth Mor był wtedy chory i nie mógł stawić się na wezwanie króla, więc do walki ruszył jego syn. Zginął, broniąc króla Jerzego II od ciosu wroga. Nim król zdołał rzucić mu się na ratunek, Fergus Steward został już śmiertelnie ranny. Król zabił jego przeciwnika.

Po bitwie, którą Szkoci wygrali, król osobiście udał się do zamku Dunmor, by przywieźć ciało rycerza i pochować je. Pod niebiosa wychwalał zasługi Fergusa. Po śmierci syna Kenneth Mor nigdy się już nie podniósł. To właśnie tutaj król poznał lady Margery. Miała piętnaście lat. Zakochali się w sobie. Potem, kiedy król przyjeżdżał nad granicę, odwiedzał ją, a w okolicy rozniosła się wieść, że lady Margery jest jego nałożnicą. Kiedy urodził się Tavis, król postanowił, iż to on zostanie dziedzicem Dunmor, ponieważ jest jedynym męskim krewnym hrabiego.

Król pozwolił, by Kenneth znalazł córce męża, pana na Glen Ailean, lorda Iana Fleminga, który kochał Margery od dziecka. Stary hrabia był umierający i nie mógł bronić praw swego jedynego krewniaka do zamku Dunmor, ale Ian mógł. Lord Fleming czuł się zaszczycony, iż powierzono mu opiekę nas synem króla, ale podobno zażądał, by Margery już nigdy nie spotkała się z królem. Po roku urodził się prawowity syn Iana, Gavin. Reputacja lady Margery była już bez zarzutu, bo nie oddalała się z zamku Dunmor, a i król nie odwiedzał jej potajemnie. Przyjechał później tylko raz, by pogratulować szczęśliwemu ojcu narodzin syna. Wtedy widzieli go po raz ostatni. Zginął w bitwie pod Roxburgh kilka miesięcy później. Zabiła go armata załadowana zbyt dużą ilością prochu. Przez następne kilka lat lord i lady Fleming dorobili się jeszcze Donalda, Colina i piętnastoletniej obecnie Ailis.

– Polubiłam lady Margery – stwierdziła Arabella. – Jest taka miła.

– Potrafi się złościć, ale kochają ją wszyscy i szanują jej zdrowy rozsądek. Jest naprawdę niezwykłą kobietą.

– Pani – przerwała im Flora.

– Tak? – odparła Arabella.

– Hrabia pyta, czy nie chciałaby pani się już oddalić do swojej sypialni, bo dzień był bardzo męczący.

W pierwszym impulsie Arabella chciała odmówić, ale postanowiła nie zachowywać się dziecinnie. Była naprawdę bardzo zmęczona. Meg szybko przyszła jej z pomocą, mówiąc, iż ona też jest już śpiąca. Ziewnęła nawet na potwierdzenie tych słów. Arabella uśmiechnęła się do niej, bo wiedziała, że przyjaciółka stara się jej pomóc. Podeszła do stołu i sięgnęła po jabłko, a potem odwróciła się, by dołączyć do Flory i Meg.

– Cieszę się, że utrata męża nie popsuła ci apetytu, panienko – usłyszała wesoły głos hrabiego.

Odwróciła się na pięcie i w chwili złości rzuciła w niego jabłkiem, trafiając go prosto w piersi. Mężczyźni zebrani w sali rycerskiej wybuchnęli śmiechem. Zarówno szybka reakcja dziewczyny, jak i zdziwiona mina hrabiego spowodowały u nich taką wesołość.

– Och, chłopcze, gdyby to była strzała, już byś nie żył – rzekł jego ojczym ze śmiechem.

– Dobrej nocy, panie – pożegnała się słodko Arabella i nisko skłoniła, a potem odwróciła się i wyszła.

– Skąd wzięłaś tyle odwagi? – zaśmiała się Meg. – Szczerze mówiąc, ja trochę się boję Tavisa.

– To wstrętny osioł! – prychnęła Arabella. – Gdybym miała miecz, przebiłabym go nim na wylot.

Flora uśmiechnęła się pod nosem. Mała Angielka była bardzo uparta. Flora ani przez chwilę nie wątpiła, że gdyby miała miecz, spełniłaby swoją groźbę. Więc Szkoci z przygranicznych ziem i Anglicy wcale się tak bardzo od siebie nie różnią. Flora pomyślała, że Arabella bardziej pasuje do hrabiego niż Eufemia, której zresztą nigdy nie lubiła.

Arabella podążała za Florą przez korytarz, a potem wąską klatką schodową. Starsza kobieta poruszała się tak szybko, że dziewczyna kilkakrotnie straciła z oczu płonącą pochodnię.

– Za pierwszym razem wydaje się wysoko – powiedziała Flora, zapraszając gestem do środka. W pokoiku bez okien wesoło płonął ogień w kominku. Obok stała niewielka kanapa. Przez otwarte drzwi widać było drugi pokój. Flora zamknęła drzwi i powiedziała – Będzie tu pani jak w uchu.

Przeszły do następnego pokoju.

– Pozwoliłam sobie kazać przynieść dla pani balię. Pomogę się panience rozebrać – rzekła i nie czekając na odpowiedź, zaczęła ją rozbierać.

Arabella rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu, które stanowiło jej sypialnię. Ścianę i podłogi wyłożono szarym kamieniem. Tutaj też znajdował się kominek, a przed nim leżała owcza skóra. W pokoju było niewiele mebli. Łóżko z baldachimem mogło pomieścić dwie osoby, przy nim stał niewielki stolik nocny, a w nogach łoża postawiono drewniany kufer z żelaznymi okuciami. Gdyby nie wielka drewniana balia stojąca przed kominkiem, komnata nie wydawałaby się taka mała.

Było w niej tylko jedno wąskie okno, które, jak Arabella z ulgą stwierdziła, zostało oszklone. Nie była to niewygodna sypialnia, ale mimo to Arabella miała nadzieję, iż długo tu nie zagości. Jedno wiedziała na pewno. Inaczej niż przez drzwi nie mogła uciec z tej wieży. Okno było zbyt wąskie, by nawet ona mogła się przez nie przecisnąć.

A zbocze wzgórza pod oknem wieży, jak sądziła, bo nie można było niczego dojrzeć w ciemności, na pewno okazałoby się zbyt strome. Tavis Stewart wiedział, co mówi, kiedy rzekł, że nie uda jej się stąd uciec. Arabella uśmiechnęła się ponuro. Może i była tylko kobietą, ale na pewno kobietą sprytną, sprytniejszą niż jakakolwiek znana jej dama.

– Będę musiała spać w halce – powiedziała, kiedy stanęła przed balią.

– Nie, pani, mam dla ciebie koszulę nocną. Halkę upiorę i wyczyszczę błoto na brzegu twojej pięknej sukni. Potem odłożę ją do kufra. Już wybrałam dla pani jedną z sukien panienki Meg. Przypasuję do pani rozmiarów. Zwykła suknia będzie lepsza od tej mgiełki, co ją pani dziś miała na sobie.

Arabella roześmiała się. Flora szczerze podziwiała jej suknię, ale też oburzała się na takie marnotrawstwo.

– Dziękuję, Floro. Jesteś bardzo uprzejma. Pomożesz mi upiąć włosy do kąpieli?

Flora była prostą, grubokościstą, prawie dziesięć centymetrów wyższą niż Arabella kobietą. Kasztanowe włosy nosiły już ślady siwizny, ale oczy miała wciąż lśniące, brązowe. Z podziwem patrzyła na włosy Arabelli.

– Jeszczem nigdy tak pięknych włosów nie widziała, panienko – powiedziała i upięła je na czubku głowy swojej pani.

Arabella usiadła w ciepłej wodzie i uśmiechnęła się błogo. Nogi natychmiast przestały ją boleć. Dotąd nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo była potłuczona.

– Och, Floro – rzekła z wdzięcznością – dziękuję, że tak się natrudziłaś, by przynieść tu wodę.

– Ależ, panienko, mam tu na posyłki młodych chłopców – odparła ze śmiechem kobieta. – Sama często jeździłam przez granicę, to wiem, jak może człowieka zmęczyć dzień na końskim grzbiecie. Odpocznij, panienko, a ja wezmę twoją suknię na dół. Ręcznik suszy się przed kominkiem, a koszula nocna jest na łóżku. Zaraz wracam.

Arabella zamknęła oczy i odpoczywała po długim, męczącym dniu. Flora musiała wlać jakiś pachnący olejek do kąpieli, bo zrobiło jej się błogo i przyjemnie. Sięgnęła po mydło. Pachniało wrzosem. Umyła się cała i spłukała, a kiedy poczuła ogarniające ją znów zmęczenie, sięgnęła po ręcznik i zaczęła się wycierać.

Po chwili usłyszała otwierające się drzwi do jej komnaty i zawołała:

– Och, Floro, biegasz po tych stromych schodach jak dziewczynka.

Odwróciła się i krzyknęła. Przykryła się ręcznikiem i utkwiła wzrok w Tavisie.

Hrabia stropił się na chwilę i nie wiedział, co powiedzieć. Przyszedł tylko zobaczyć, czy jego nowemu gościowi jest wygodnie w wieży. Nie przyszło mu do głowy, że dziewczyna się kąpie. Kobiety, które znał, były z nim spokrewnione albo były jego nałożnicami. Kiedy Ailis się urodziła, on był już dorosły i mieszkał w Dunmor. Nie miał tu nałożnicy, bo postanowił nie trzymać żadnej w domu, który kiedyś będzie należał też do jego żony. Nie był więc przyzwyczajony do kobiet i ich zwyczajów. Nie wiedział, co ma robić.

Mała złośnica była bardzo ładna i bez odzienia wyglądała jeszcze piękniej. Nogi miała dłuższe niż sądził, a piersi małe, lecz jędrne i cudownie blade, z ciemnymi sutkami. Wąska talia wiodła w dół do krągłych bioder i pełnych ud.

– Pani, błagam o wybaczenie – wydusił w końcu, próbując zmusić się do odejścia. Niewielki ręcznik nie ukrywał wdzięków jego gościa i hrabia nie mógł się napatrzeć.

– Wynoś się – krzyknęła Arabella.

– Przyszedłem jeno zapytać, czy jest ci tu wygodnie, pani – próbował wyjaśnić swoje najście.

– Wynoś się – krzyknęła i cisnęła w niego mydłem. Hrabia schylił się, bo wiedział, że dziewczyna celnie rzuca. Wyszedł z komnaty.

– Nie mówiłem ci, że panienki nie wolno zostawiać samej, niezamkniętej, bo może uciec? – skarcił napotkaną Florę.

– Dziewczyna była w kąpieli – odparła wesoło. – Bez przyodziewku przecież nie ucieknie nigdzie, a już na pewno nie w nocy i to w nieznanym miejscu. Nie trza się martwić, panie. – Spojrzała na niego podejrzliwie. – Piękna z niej kobietka. A może pan nie zauważył?

– Zauważyłem – odparł z niepewnym uśmiechem. – Jak mogłem nie zauważyć? Rzuciła we mnie kawałkiem mydła. To już dziś drugi raz czymś we mnie rzuca, a trzeba przyznać, że nieźle celuje. Ma temperament. Lepiej na nią uważaj.

– Powinien pan mieć taką żonę, milordzie – rzuciła Flora. – Kobieta z takim temperamentem urodziłaby panu zdrowych synów i córki.

Uciekła, nim hrabia zdążył ją zbesztać za zbyt odważne słowa. Tavis roześmiał się. Po Eufemii Hamilton nie był już pewien, czy w ogóle chce mieć żonę. Wszystkie kobiety, z wyjątkiem, oczywiście, jego matki, sprawiały same kłopoty. Wiedział, że kiedyś będzie musiał się ożenić, by dać dziedzica Dunmor, ale jeszcze nie teraz. Wrócił do sali rycerskiej, gdzie jego bracia i Rob Hamilton popijali razem przy kominku. Ojczym, matka i inni już poszli spać. Wziął napełniony kielich i opowiedział pozostałym o swojej przygodzie.

– To taka z niej piękność, co? Szkoda, że jest dziewicą, bo wziąłbyś ją sobie, jak sir Jasper wziął Eufemię. Wybacz, Rob – dodał Gavin, skinąwszy w stronę przyjaciela. – Jesteś pewien, że to dziewica?

– Tak, zaraz widać, że nigdy nikt jej nie tknął. Niewielem widział, ale to, czego nie zakrył ręcznik jest bardzo apetyczne. Sam bym się skusił. Nawet w sukni jest piękna, a co dopiero bez… – rozmarzył się.

– Wstrzymaj żądze – rzucił surowo brat. – Dziewczyna jest tu gościem honorowym. Obiecałeś jej biednej matce, że wróci do domu nietknięta. Poza tym to nie jej wina, co sir Jasper uczynił w domu Roba. Dziewczyna nie zna tego parszywca. Poza tym, Tavisie, przypominam ci, że ona jest tu pod opieką Kościoła na twoją prośbę. Jeśli ją tkniesz, diabli wezmą twoją duszę.

– Daj spokój, Colinie – żartował Donald Fleming.

– Tavis zmienił zdanie i woli, żeby dziewczyna znalazła się pod nim, niż pod opieką Kościoła. Kto wie, może dla niej to okaże się przyjemniejsze? – rzekł i wykonał nieprzyzwoity gest.

– Dlaczego nie – wtrącił się do dyskusji podpity Gavin Fleming. – Przecież ten angielski tchórz zbrukał honor naszego brata. Jeśli Tavis zechce mieć jego kobietę, to niech ją sobie weźmie. Ma do tego prawo!

– Nie – zaprzeczył stanowczo najmłodszy z braci.

– Nie ma prawa. Arabella Grey jest zupełnie niewinna. Król i sir Jasper potraktowali ją jak rzecz, a teraz ty, Tavisie, chcesz uczynić to samo. Eufemia ukrywała swój prawdziwy charakter, ale gdybyś słuchał, co mówią ci ludzie, nie chciałbyś się z nią żenić. Nie chciałeś spełnić swojego obowiązku, ale gdy cię do niego przymuszono, znalazłeś sobie w pobliżu kobietę z dobrym nazwiskiem i oświadczyłeś się jej bratu, nie poznawszy jej nawet wcześniej. Miałeś więcej szczęścia niż rozumu. Teraz będziesz traktował lady Grey z szacunkiem, a jutro wyślesz kogoś na przeszpiegi za granicę, żeby się dowiedział, co też sir Jasper Keane planuje w sprawie narzeczonej.

– Słusznie, Colinie – przyznał hrabia. – Nie będzie mi łatwo się powstrzymać, bo ta mała naprawdę rozpaliła we mnie ognie, ale zrobię, jak mi radzisz.

– Możesz się pocieszyć, starszy bracie, kiedy będziesz dziś samotnie leżał w łożu, że błogosławieństwo Kościoła jest z tobą – mruczał niewyraźnie Gavin.

– To tylko pożądanie – stwierdził młody ksiądz.

– Gdybyś miał tyle ognia w lędźwiach, kiedy mówisz o kobietach, co masz zapału, kiedy mowa o Bogu, to może bym wysłuchał twoich rad, braciszku. Ale jak ktoś nie jada owsianki, to nie może mówić, jak smakuje.

– Zachowywałem się jak normalny mężczyzna, nim zostałem księdzem, bracie – odparł wesoło Colin. -Nie pamiętasz, jak bałamuciłem twoje dziewczyny? Niełatwo mi było z tego zrezygnować i muszę szczerze przyznać, że jeszcze czasem mi do tego tęskno. Ale przecież nie mógłbym się poświęcić całkowicie Bogu, gdybym miał żonę i dzieciaki. Dla mnie nie ma innej ścieżki niż ta, którą kroczę. Może dlatego, że nie myślę o kobietach tak jak ty, inaczej je traktuję. Może powinniście wy też pomyśleć o nich jak o żywych, myślących istotach, a nie jak o sposobie na zaspokajanie żądz.

Donald Fleming jęknął głośno.

– Już od dziecka nie cierpiałem kazań, Colinie. Teraz też mi są nie w smak. Pojadę jako twój szpieg, Tavisie, bo nie mogę tu zostać i patrzeć, jak ślinisz się na widok tej małej Angielki, kiedy ksiądz modli się za was oboje.

– Pora już, bracie – rzucił Colin – żebyś przestał myśleć lędźwiami, a zaczął głową.

Bracia roześmiali się, a Rob powiedział nagle:

– Mam nadzieję, że nie robisz tego, panie, tylko z powodu Eufemii. Kochałem moją siostrę, ale wiem, że nie była nic warta.


Nim Arabella otworzyła rano oczy, Donald Fleming wyjechał już z Dunmor i przejechał granicę z Anglią. Dotarł w pobliże warowni Greyfaire. Mimo iż słońce stało już wysoko, na polach nie było żywej duszy. Przypomniał sobie, że poprzedniego dnia o tej porze wszyscy już dawno byli na nogach, a dziś, nie wiadomo dlaczego, spali.

Przebrał się za wędrownego handlarza i rozglądał po okolicy w poszukiwaniu mieszkańców. W końcu zauważył kobietę idącą do studni po wodę.

– Dzień dobry, wielmożnej pani – powiedział wesoło. – Mógłbym prosić o trochę wody?

– Jesteś Szkotem! – rzuciła kobieta oskarżycielsko i spojrzała na niego spode łba.

– Tak, ale nie musi się pani na mnie za to gniewać. W połowie jestem Anglikiem, bo moja matka, niech Bóg ma w opiece jej duszę, pochodziła z Yorku. Jestem handlarzem i chodzę po obu stronach granicy. -Zdjął z konia węzełek i rozwinął go na ziemi przed zachwyconą wstążkami i koronkami chłopką. – Mam tu piękne materie z dalekich krajów. Jest nawet jedwab zwiewny jak mgiełka. Zastanów się, dobra kobieto i wybierz sobie przyprawę za twoją dobroć i uraczenie mnie szklanką wody.

Uśmiechnął się wesoło, a kobieta obejrzała go raz jeszcze uważnie, ale już bez podejrzliwości. Za to ze szczerym podziwem, bo Donald Fleming był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Miał kasztanowe włosy, był wysoki i zachowywał się swobodnie, nawet zalotnie, co sprawiło, że kobieta poczuła się bezpiecznie.

– No cóż – powiedziała, podając wodę jemu i koniowi – może wezmę trochę szafranu, jeśli masz.

– Specjalnie dla pani – odparł Donald, mając nadzieję, że uda mu się o wszystko ją wypytać. – Jest już późno – zauważył, podając jej wybrane zioła – a jesteś, miła pani, jedyną osobą, którą spotkałem we wsi.

– Tak – odparła z oburzeniem i schowała zioła do kieszeni – mężczyźni jeszcze pewnie od wczoraj nie wytrzeźwieli. – Wczoraj mieliśmy naprawdę sądny dzień. Młoda lady na Greyfaire, śliczna dziewuszka, miała wyjść za mąż. Jest spokrewniona z naszym królem, Ryszardem. To on jej wybrał męża. Od śmierci lorda Henryka nie było w warowni pana i król bał się, że kobiety nie będą w stanie obronić zamku. Ale mnie się zdaje, że kapitan FitzWalter dobrze by sobie z tym poradził. Kiedy tylko nasza młoda panienka weszła do kościoła, Szkoci napadli na dom Boży i porwali ją. Wykradli naszą dziedziczkę i odjechali, podli ludzie – kobieta zapłakała.

– Pewnie chcieli okupu – pocieszał ją Donald. – Jak jej narzeczony zapłaci, pewnie ją zwrócą całą i zdrową. – Często już tak bywało, droga pani. Kiedy wasz pan nie poskąpi grosza, panienka wróci, nim się obejrzycie.

– Nasz pan? Ha! – oburzyła się kobieta, wciąż szlochając. Najwyraźniej nie miała o nim najlepszego zdania. – Okazało się, że niezły z niego drań. Mąż mówi, że mam trzymać język za zębami, bo on teraz jest panem na Greyfaire i nikt mu nie może zaprzeczyć, nawet FitzWalter, choć on był równie oburzony, co my!

– Oburzony? A co się stało, pani? Kim jest wasz nowy pan? – zapytał łagodnie Donald.

– Sir Jasper Keane, chłopcze. Kiedy Szkot odjechał z jego narzeczoną, naszą małą panienką, sir Jasper zmusił do zaślubin biedną lady Rowenę, twierdząc, że nie będzie mógł ożenić się z lady Arabellą, bo nawet jeśli wróci, to będzie pohańbiona przez Szkotów. Och, co za zły człowiek!

– Kim jest lady Rowena? – zapytał Donald zaciekawiony obrotem sprawy.

– Ależ to matka lady Arabelli. Cokolwiek by mój mąż mówił, dla mnie to straszna niegodziwość! – krzyknęła oburzona chłopka, trzęsąc się ze złości. – Biedna lady Rowena przepłakała całą ceremonię zaślubin, taka była załamana.

Donald nie musiał udawać zdziwienia. Powinien zapytać kobietę jeszcze o kilka szczegółów.

– Jak to możliwe, że sir Jasper poślubił inną, skoro podpisał intercyzę małżeńską? To małżeństwo nigdy nie będzie uznane. Jak to się stało, że ksiądz zgodził się ich związać takim węzłem? Przecież podobnie było z bratem króla Ryszarda i dlatego jego bratankowie nie dziedziczą tronu.

– Sir Jasper nie podpisał intercyzy. Małżeństwo nie było mu obiecane. Wybór miał należeć do lady Arabelli. Świętej pamięci królowa Anna nie chciała, by dziewczyna wyszła za kogoś, kogo nie będzie kochała. Ale wydawało się, że taki z niego szlachetny pan – szlochała chłopka, ocierając oczy fartuchem.

– Teraz nie wiadomo, co się stanie z naszą małą panienką.

– Ach – jęknął współczująco Donald – to naprawdę straszne. – Ten wasz sir Jasper okazał się więc draniem. Biedna panienka. No, muszę już jechać – powiedział i zaczął pakować swoje rzeczy.

– Wezmę trochę nici – powiedziała kobieta, czując się lepiej, bo opowiedziała komuś o swoich smutkach – i może jeszcze czerwoną wstążkę dla mojej najmłodszej, która ma wyjść za mąż na świętego Michała. O, jeszcze nóż z mocnym trzonkiem.

Donald wyjął rzeczy, których zażądała, przekornie potargował się o cenę i w końcu przyjął miedziaka, kawałek sera i świeży chleb. Zwinął tobołek i przywiązał go do konia. Wsiadł i podziękował kobiecie za wodę.

– Może pojedziesz do warowni – podpowiadała kobieta. – Nasz nowy pan może mieć dobry humor z powodu ślubu i będzie chciał coś od ciebie kupić dla lady Roweny.

– Chyba tak zrobię, dziękuję za radę – odparł Donald i skierował konia do warowni.

Kiedy jednak zniknął za wzgórzem, zawrócił i ruszył ku granicy. Zastanawiał się nawet, czy nie pojechać do warowni, ale przypomniał sobie, że był wczoraj w kościele i sir Jasper mógłby go rozpoznać. Poza tym miał dość wieści dla brata.

Ten angielski lis znów go przechytrzył. Tavis nie będzie zadowolony.

ROZDZIAŁ 5

– Zupełnie mnie to zbiło z tropu, Tavisie – powiedział Donald Fleming, kiedy przekazał starszemu bratu wieści Z Greyfaire. Był późny wieczór i w sali rycerskiej zamku Dunmor świeciły ostatnie promienie zachodzącego słońca. – Teraz sir Jasper Keane ma Greyfaire w swoich szponach, a dziewczyna na nic ci się nie przyda.

Siedząca obok hrabiego Arabella pobladła z oburzenia.

– To nieprawda – szepnęła. – Kłamiesz… Jasper nie mógł ożenić się z moją matką. To być nie może!

– Donald by ci nie skłamał, panienko – rzekł łagodnie Colin Fleming. – Jest nieokrzesany i ladaco, ale nigdy nie kłamie.

Młody ksiądz żałował z całego serca, że matka wyjechała do Glen Ailean, zabierając ze sobą siostrę i Mary Hamilton. Tavis nie chciał oddać Arabelli Grey pod jej opiekę, bo dwór Glen Ailean nie nadawał się do obrony tak jak Dunmor. Przynajmniej pozwoliła, by Meg została do towarzystwa młodej pannie. Colin pomyślał, że powinien posłać kogoś do matki po radę.

– Myślałam, że mnie kochał – westchnęła dziewczyna. – Choć trochę. Sądziłam, że i ja kocham jego, ale okazał się tchórzem. Greyfaire należy do mnie, a nie do mojej matki. Nie może nim zawładnąć, żeniąc się z moją matką. Król nigdy na to nie pozwoli. Och, biedna mama!

Oczy miała pełne łez, choć nie wiedziała, czy płacze nad sobą, czy nad losem matki.

– Twój król chce, żeby w Greyfaire rządził mężczyzna – mówił ksiądz. – Teraz Ryszard ma kłopoty. Kiedy sir Jasper powie mu, że porwali cię Szkoci i zabili, a poślubił twoją matkę, by bronić królewskich granic, Ryszard mu uwierzy. Nie ma teraz czasu, by sprawdzać jego prawdomówność. Odda sir Jasperowi Greyfaire, a ty, panienko, nic nie możesz na to poradzić.

– Co się ze mną teraz stanie? – zapytała Arabella podniesionym głosem. – Teraz już nic nie mam. Jestem nikim! Bez posagu, ziemi i warowni nikt mnie nie zechce. Jeśli sir Jasper zabrał mi to wszystko, co się teraz ze mną stanie? – Nagle jej zielone oczy zapłonęły złością i odwróciła się do hrabiego. – To wszystko twoja wina, ty szkocki bękarcie! Zrujnowałeś moje życie przez swój przeklęty honor i zemstę! A co z moim honorem? Mam już dość tego, że mężczyźni wciąż decydują o moim życiu!

Pośpiesznie chwyciła nóż do krojenia sera, leżący przed nią na stole, i rzuciła się na Tavisa.

– Jezus, Maria! – wrzasnął Tavis, kiedy nóż wbił mu się w ramię, gładko przeszedł przez koszulę i rozciął mięsień. Wstał i złapał ją za nadgarstek. Wykręcił go i odebrał jej nóż.

– Dziewko! – wrzasnął – po raz drugi w ciągu dwóch dni zaatakowałaś mnie, chcąc mnie zabić lub zranić! Dość już tego!

Drugą ręką tamował płynącą z ramienia krew. Wypuścił nadgarstek dziewczyny. Arabella rozmasowała bolące miejsce, sprawdzając, czy Tavis nie pogruchotał jej kości. Cofnęła się o krok i uderzyła hrabiego w twarz.

– Jeśli nie podoba ci się moje zachowanie, nie trzeba było mnie porywać.

Hrabia zachwiał się, zdziwiony, że w tak małym ciele drzemie tak wielka siła.

– Powinienem był pozwolić ci wyjść za tego tchórza, bo pewnie ty szybciej byś go zabiła niż ja, panienko – powiedział z krzywym uśmiechem i zamknął oczy, bo zaczęło mu się kręcić w głowie.

– Siadaj, Tavisie – doradził Colin i pomógł mu spocząć na krześle. – Niewieleś ucierpiał od noża, ale trzeba cię opatrzyć, bo szkoda, żebyś stracił więcej tej błękitnej krwi.

Donald uśmiechnął się i podał bratu kielich czerwonego wina, a potem zaczął opatrywać mu ranę.

Meg Hamilton odciągnęła Arabellę na bok i ścisnęła ją za rękę. Podziwiała młodą Angielkę za odwagę.

– No – spojrzał na nią poirytowany hrabia – i co ja mam teraz zrobić z tą furiatką? Nie ma już dla nas żadnej wartości, dla nikogo innego zresztą też.

– Ożenisz się z nią, bracie – powiedział cicho Colin.

– Nigdy! – krzyknęli równocześnie hrabia i Arabella. Ksiądz zignorował ich protest.

– Potrzebna ci żona. Kiedy już cię poślubi, będziesz mógł ubiegać się o jej dziedzictwo albo przynajmniej odszkodowanie od króla Anglii. To na pewno dopiecze sir Jasperowi. Jeszcze nikt nie wie o jego małżeństwie z lady Roweną. Nie mieli czasu powiadomić o tym króla. Ryszard będzie oburzony, że ten tchórz pozwolił, byś wykradł mu sprzed ołtarza narzeczoną, a potem sam się z nią ożeniłeś, a na dodatek oburzy go, że sir Jasper ożenił się z jej matką, by zagarnąć należne lady Arabelli dobra. Ten tchórz stanie się pośmiewiskiem dla wszystkich, kiedy z poparciem naszego króla zażądamy od Ryszarda posagu i majątku dziewczyny. Jemmie na pewno cię poprze.

– Ryszard nigdy nie zgodzi się oddać angielskiej warowni w ręce Szkota – zauważył hrabia.

– Ale na pewno zapłaci ci odszkodowanie. Nie może przecież wydziedziczyć panny z dobrego rodu, bo to wszystko nie było jej winą. Może zgodzi się oddać Greyfaire twojej najstarszej córce pod warunkiem, że wyjdzie za Anglika i od szóstego roku życia będzie wychowywana przez rodzinę przyszłego męża. Intercyza małżeńska zostanie podpisana, kiedy dziecko będzie w kołysce, i mogłoby to upewnić króla, że Greyfaire pozostanie w rękach Anglików. Takie małżeństwa po dwóch stronach granicy już się zdarzały, zwłaszcza jeśli chodziło o przygraniczne włości.

– Oszalałeś, Colinie? – zdziwił się Donald Fleming. – Przecież ta dziewucha go zabije! Już dwa razy na niego napadła.

– Chciałem poprosić Roba o rękę panny Margaret – stwierdził tylko hrabia. – To miła i posłuszna panna.

– Nie tak posłuszna, by za ciebie wyjść, panie – rzuciła odważnie Meg, zaskakując tak ostrymi słowami siebie samą. – Poza tym kocham innego i tylko za niego zgodzę się wyjść za mąż!

– Co takiego? – zapytał rozbawiony sytuacją hrabia. – Masz innego? Kim jest człowiek, którego wolisz od hrabiego?

– Jest nim twój brat, panie – odparła odważnie Meg. – Gavin i ja kochamy się. Rob nam błogosławi, a Gavin poprosi o zgodę swojego ojca.

Hrabia roześmiał się, spojrzawszy na pąsowe oblicze brata, który patrzył z wielkim podziwem na ukochaną.

– Nie mogę stanąć na przeszkodzie prawdziwej miłości – rzekł – i nie chcę robić sobie wroga z własnego brata. Życzę wam szczęścia. Pasujecie do siebie.

– Ty i lady Arabella też – upierał się Colin.

– Nie wyjdę za niego. Wolę iść do klasztoru.

– Klasztor nie przyjmie cię bez posagu, panienko – odparł oschle hrabia. – Mój drogi brat, niestety, ma rację. Choć perspektywa ta mnie przeraża, muszę przyznać, że nasz ślub jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Tylko szlachcic z możnego rodu jest w stanie odzyskać twoje dziedzictwo.

– Sama potrafię je odzyskać.

– Raczej nie, panienko – rzekł spokojnie hrabia.

– Znajdzie się ktoś inny, kto zechce mnie poślubić – rzekła.

– Może i tak – zgodził się Tavis. – Ale lepiej nie pokazuj mu swojej wybuchowej natury, bo to na pewno nie przysporzy ci sympatii.

Zaczerwieniła się, zawstydzona.

– By znaleźć sobie męża – ciągnął – musisz wrócić do Anglii i przedstawić swoją sprawę przed królem. Chyba nie masz zamiaru jechać tam sama? Jak opłacisz podróż? Sir Jasper ożenił się z twoją matką i jest teraz pewien, że objął w posiadanie Greyfaire. Jeśli cokolwiek mu zagrozi, nie zawaha się usunąć przeszkody. Już zamordował jedną kobietę, panienko. Sadzisz, że fakt, iż jesteś córką jego żony, obroni cię przed nim? Potrzebujesz męża, który ochroni ciebie i twoje prawa. Który Anglik przeciwstawi się swojemu królowi, by walczyć o prawa żony?

Zauważył, że poczerwieniała, i przez chwilę było mu jej żal, mimo że ramię wciąż bolało go od ciosu.

Biedna dziewczyna. Nie miała wyboru ani wtedy, ani teraz.

– Nie wyjdę za ciebie, choć bym miała przez to zginąć. Nie możesz mnie do tego zmusić, milordzie – odparła lodowato Arabella, wstała i wyszła z komnaty.

Meg podniosła się z krzesła, skłoniła się i pośpiesznie ruszyła za przyjaciółką.

– Jest zła i ma do tego prawo – wtrącił się Colin Fleming. – Niech idzie. Kiedy się prześpi, zrozumie, że nie ma innego wyjścia. Zapowiem wasz ślub w kościele i jutro odbędzie się ceremonia.

– Czyście wszyscy poszaleli! – oburzył się Donald.

– Ta dziewczyna dwa razy próbowała go zabić, a wy chcecie ją zmusić do małżeństwa? Tavisie Stewart, zupełnie oszalałeś!

– Jutro rano spróbuję jej to wszystko wytłumaczyć – powiedział hrabia. – Ta dziewczyna zna swój obowiązek. Jeśli nie z innego powodu, to wyjdzie za mnie tylko po to, by uratować swoich ludzi od sir Jaspera. Niechętnie to przyznaję, ale nic takiego by się nie stało, gdybym jej nie wykradł wbrew jej woli. Pałałem żądzą zemsty, a kiedy u boku sir Jaspera zobaczyłem piękną dziewczynę w ślubnym stroju, zrozumiałem, że niedługo ten diabeł wcielony będzie miał ją w swoim łożu i na pewno jej nie oszczędzi. Postanowiłem ją uratować. Teraz jestem jej winien opiekę.

– Wszystko to wina mojej siostry, Eufemii – mruknął niewyraźnie Robert Hamilton. – To ja powinienem ożenić się z lady Grey. Gdyby Eufemia nie była taką latawicą, wszystko to nigdy by się nie wydarzyło.

Czknął dwukrotnie, a potem spadł z krzesła i zasnął pod stołem.

– Biedny chłopak – rzekł hrabia. – Wciąż ma poczucie winy. Kiedy wróci do Culcairn, pewnie stanie na nogi.

– Kiedy zakończy się odbudowa jego domu? – zapytał Gavin Fleming.

– Hamiltonowie wrócą do domu przed końcem lata.

– Ile Rob ma lat? – spytał Colin. – Culcairn to żyzne ziemie i piękny dom. Rob to teraz dobra partia. Znalazł już sobie żonę?

Hrabia roześmiał się. Colin najbardziej z nich wszystkich przypominał matkę.

– Rob ma prawie szesnaście lat i zdaje mi się, że matka czeka tylko na jego powrót do domu, by zaproponować mu ożenek z Ailis.

– Chyba lepiej będzie, jeśli zaproponujemy mu to sami, wcześniej. Jeśli zgodzi się teraz, zaślubiny mogą się odbyć przed końcem roku. Znajdzie się ktoś inny, kto doceni piękno i bogactwo Culcairn. Jeśli nie możesz ożenić się z Hamiltonówną, to lepiej będzie, jeśli oddasz Robertowi swoją siostrę.

– I pozbawisz go marzeń o pięknej Arabelli Grey – zaśmiał się Gavin.

– Ta dziewczyna zjadłaby go żywcem – rzucił ponuro Donald.

– Ja jestem twardszy – powiedział cicho hrabia.

– A przecież już dwa razy chciała cię zabić – odparł szybko Donald. – Następnym razem może jej się powieść.

– Niepotrzebnie się martwisz, Donaldzie – stwierdził ksiądz.

– A ty pośpiesznie doradzasz bratu, Colinie. Nie mamy żadnej gwarancji, że uda się odzyskać majątek lady Grey ani odszkodowanie w złocie. Ta dziewczyna nie ma posagu.

– Nie, Donaldzie, Colin ma rację – rzekł hrabia. – Nie potrzebuję jej posagu, ale potrzebuję żony. Nie mogłem wybrać lepiej. Poślubię narzeczoną Anglika i powiemy wszystkim, że celowo ją wykradłem, by zastąpić Eufemię Hamilton, którą on mi odebrał. Wszyscy pomyślą, że tak miała wyglądać moja zemsta. To najlepsze wyjście!

– A król? – zapytał Donald. – Wiesz, że musisz go prosić o zgodę na ożenek, bo jesteś jego przyrodnim bratem.

– Jerzy już udzielił mi swojej zgody na ślub – odparł hrabia.

– Owszem, z panną Hamilton, a nie daleką kuzynką króla Anglii – upierał się Donald.

– Nie ma teraz czasu na dopraszanie się o pozwolenie mego brata, Donaldzie. Kiedy sir Jasper się dowie, a na pewno się dowie, że Arabella żyje i miewa się dobrze, może postanowić wysłać tu zabójcę, by pozbyć się zagrożenia. Tylko jako mąż mogę ją dobrze chronić. Jemmie to zrozumie, kiedy mu wyjaśnię sytuację. Jezu, Donaldzie, przecież nie chcesz, bym miał śmierć tej panny na sumieniu?

– Więc postanowione? Ożenisz się z tą Angielką? – dopytywał się Donald. – Nie zmienisz już zdania?

– Nie. Ożenię się z nią jutro rano – powiedział Tavis Stewart i wstał. – A teraz, bracia, życzę wam dobrej nocy – rzekł i oddalił się.

Trzej bracia pili wino i dyskutowali na temat szczegółów całej sprawy, nie wiedząc, że hrabia właśnie teraz wchodzi po schodach na zachodnią wieżę.

– Porozmawiam z Arabella Grey – powiedział do Flory, która mu otworzyła. – Poczekaj na dole.

Flora skłoniła się i zamknęła za sobą drzwi, a potem zeszła po schodach na dół.

Hrabia wszedł do małej sypialni i usiadł na łóżku. Arabella uniosła brwi ze zdziwienia i podciągnęła wyżej kołdrę.

– Wynoś się! – pisnęła.

Ujął jej dłoń i powiedział z uśmiechem:

– Taka maleńka, a tak mocno bije. – Potem ucałował jej rękę, a Arabella poczuła dziwne mrowienie na plecach. – Wiesz, że do ołtarza musisz iść z własnej woli, panienko – rzekł spokojnie Tavis Stewart. – Wymaga tego twój i mój honor. Nie wierzę, że naprawdę kochałaś sir Jaspera Keane’a, ale nawet jeśli, to on już jest żonaty. Znaleźliśmy się w sytuacji, której żadne z nas się nie spodziewało. Będę dla ciebie dobrym mężem. Nie będzie ci na niczym zbywało. Obiecuję.

– Zdaje się, że nie mam wyjścia, panie – rzekła i choć bardzo tego nie chciała, uroniła łzę, która spłynęła po policzku.

– Och, panienko – rzekł Tavis, wzruszony jej płaczem. – Serce mi się kraje. Nie jestem okrutnikiem.

Otarł łzę z policzka Arabelli, a ona nie mogła wydusić słowa, tak była zaskoczona. Czyżby ten wielki, silny mężczyzna miał też serce?

Cokolwiek się stanie, pomyślał Tavis, muszę ją pocałować. Sam był zdumiony tą namiętnością, ale ona była tak słodka, że nie mógł się oprzeć. Pochylił się, ujął dłonią jej brodę i dotknął ustami jej ust.

Zaraz mnie pocałuje, przeraziła się Arabella, a mimo to nie opierała się. Jeszcze nigdy nikt jej nie pocałował. Jasper ledwie musnął ustami jej usta, a mimo to instynktownie wiedziała, co robić. Nagle zdała sobie sprawę, że leży na poduszce, wokół robi się ciemno, a w niej budzi się namiętność.

Co się z nią działo? Kręciło jej się w głowie. Ten człowiek był jej wrogiem, a mimo to nie chciała się opierać. Nigdy nawet nie pomyślała, że chciałaby pocałować Jaspera, a Tavisa Stewarta przyjmowała z otwartymi ramionami. Co się z nią działo. W końcu udało jej się opanować i odepchnęła hrabiego. Uderzyła go w twarz.

– Ladaco! Jak śmiesz!

Hrabia nie był zaskoczony mocą pocałunku, choć wiedział, że to był jej pierwszy raz, mimo iż chętnie przyjęła jego usta, a potem gwałtownie zaprotestowała.

– Chyba śmiałbym zrobić coś więcej, gdybyś nie była taka niewinna. Wyjdziesz za mnie, prawda? – zapytał i uśmiechnął się, kiedy skinęła głową, mimo że uczyniła to niechętnie. – Więc teraz cię zostawię, bo jeśli zostałbym dłużej, wszyscy pomyśleliby, żem wziął już dziś twoje dziewictwo. Dorosłaś do małżeństwa, ale nie wiesz jeszcze, jakie będą twoje obowiązki. Śpij dobrze, panienko – powiedział i wstał.

– Ja chcę miłości! – krzyknęła za nim Arabella. – Nawet cię nie znam, panie.

– Sir Jaspera też nie znałaś – odparł Tavis Steward.

– Nie – zgodziła się – i okazał się łotrem!

– Masz rację, ale ja obiecuję, że nie będę jak on. Wyszedł, a po chwili wróciła uśmiechnięta Flora.

– Mówili w sali rycerskiej, że panienka ma jutro wyjść za naszego pana.

– Tak – mruknęła zamyślona Arabella.

– Dzięki Bogu! – wykrzyknęła Flora z szerokim uśmiechem, a potem wyciągnęła spod łóżka Arabelli swoje posłanie.

Służąca szybko zasnęła, a Arabella leżała przez jakiś czas i przypominała sobie miejsca, które dziś zwiedziła w zamku. Meg oprowadziła ją i ze śmiechem pokazała drzwi, którymi służba wychodziła na podwórze, żeby spotykać się ze swoimi ukochanymi.

Tego dnia Arabella dostała lekką, wełnianą suknię, jedwabną koszulę i wełniany szal. Jej ślubna suknia była stanowczo zbyt szykowna, by używać jej na co dzień. Powiedziano jej, że za kilka dni otrzyma bardziej odpowiednie dla jej pozycji stroje.

Proste odzienie i zapamiętane przejście na zamkowe podwórze umożliwiłoby jej ucieczkę. Nie miała zamiaru uciekać tak szybko, ale co jej pozostawało, skoro hrabia naprawdę się uparł, by się z nią ożenić.

Gdyby splotła włosy w warkocz i zakryła się szałem, może wyszłaby za mury zamku niezauważona. Będzie wyglądała jak służąca, która wymyka się nad ranem na spotkanie z ukochanym, przed powrotem do codziennych zajęć. Teraz tylko nie wolno jej było zasnąć, mimo wielkiego zmęczenia.

Drzemała chwilami, ale kiedy już czuła, że za chwilę zaśnie, zmuszała się do otworzenia oczu. Wiedziała, że piesza podróż do Greyfaire zajmie jej znacznie więcej czasu niż przejażdżka przez wzgórza Cheviot, ale gdyby udało jej się wyjść bardzo wcześnie, nim odkryją, że zniknęła, może nie znajdą jej w drodze do domu.

Musiała wyrównać rachunki z sir Jasperem Keane’em. Ten człowiek był przeklętym głupcem, jeśli sądził, że pozwoliłaby mu odebrać Greyfaire poprzez ożenek z jej matką. To, co powiedział o utracie czci, to tylko gadanie. Nawet gdyby cała armia hrabiego zgwałciła ją na oczach wszystkich, i tak nie zmieniłoby to faktu, iż ona jest dziedziczką majątku i warowni. Król Ryszard wysłał Jaspera, żeby ożenił się z nią, a nie z jej matką. Przecież to nie jej wina, że porwał ją jakiś Szkot, natomiast zdecydowanie winą Jaspera było to, że zamiast wyruszyć w pogoń za złoczyńcą, ożenił się z lady Roweną, by zagarnąć majątek Arabelli. To Jasper Keane po raz pierwszy nazwał ją furiatką, ale nie wiedział wtedy, jak naprawdę wygląda jej furia. Postanowiła ukazać wszystkim prawdziwe oblicze sir Jaspera. Król dowie się, jak bardzo lojalny jest jego rycerz. Gołym okiem można było dojrzeć, że sir Jasper martwi się jedynie o własne dobro. Taki człowiek nie nadawał się do obrony warowni o strategicznym znaczeniu dla Anglii. Arabella zamierzała powiedzieć o wszystkim królowi. Nie przestraszyło jej ostrzeżenie hrabiego, że Jasper może zrobić jej krzywdę. Nie śmiałby!

Nie mogąc się doczekać ranka, Arabella wyszła cichutko z łóżka i spojrzała na posłanie Flory. Ta chrapała głośno i dziewczyna pomyślała, że cała armia nie byłaby w stanie jej zbudzić przed świtem. Wyjrzała przez okno, ale było jeszcze zupełnie ciemno. Jednak tuż za horyzontem niebo zaczynało już szarzeć. Powoli podeszła do kufra i wyjęła z niego odzienie. Włożyła przygotowane dla niej proste stroje, lecz buty włożyła do kieszeni, by poruszać się cicho po zamku. Upięła włosy i ułożyła poduszki na łóżku tak, by wyglądało na to, że jeszcze w nim śpi. Zadowolona z siebie, podeszła do okna. Niebo miało już kolor popiołu.

Nadeszła pora! Po cichutku wymknęła się z sypialni. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy biegła na dół po stromych schodach.

Rozejrzała się ostrożnie. Nikogo nie dojrzała. Pobiegła w stronę drzwi dla służby wiodące na podwórze. Zasłoniła szalem włosy. Na szczęście nikogo nie spotkała, choć wiedziała, że niedługo wszyscy wstaną i zaczną przygotowywać ucztę weselną. Wsunęła buty i szybkim krokiem wymknęła się poza mury zamku. Nie mogła się oglądać za siebie, bo wtedy straż na pewno zwróciłaby na nią uwagę. Słyszała chodzących po murach żołnierzy, ale nikt nie wszczął alarmu. Miała ochotę krzyczeć z radości.

Przed sobą miała wschodzące słońce, więc skręciła w prawo na ścieżkę prowadzącą na południe. Wiedziała, że wieczorem powinna mieć słońce po lewej ręce. Uśmiechnęła się zadowolona i głęboko zaczerpnęła powietrza. Zdało jej się słodkie. Taki był zapach wolności.


W zachodniej wieży Dunmor Flora obudziła się o wschodzie słońca, jak to miała w zwyczaju. Przez chwilę leżała na swoim posłaniu, żeby odzyskać zmysły. Potem wstała, ubrała się i spojrzała na swoją panią. Panienka wciąż spała, zakryta kołdrą. Wczoraj wyglądała na bardzo zmęczoną. Flora postanowiła przynieść wodę, nim obudzi Arabellę.

Kilka minut później była już z powrotem, ale panienka nawet się nie poruszyła. Flora nalała wody do garnka nad kominkiem i roznieciła ogień. Podeszła do łóżka i potrząsnęła śpiącą za ramię. Szybko odkryła oszustwo i z piskiem zbiegła po schodach prosto do komnaty hrabiego, przestraszywszy Caluma, osobistego służącego Tavisa Stewarta

– Panienki nie ma! Uciekła! Obudź szybko hrabiego, głupcze! Obudź hrabiego!

Usłyszawszy wrzaski w komnacie obok, Tavis Stewart wyszedł z alkowy. Był nagi jak go pan Bóg stworzył, ale Flora była tak zdenerwowana, że nawet tego nie zauważyła.

– Panienki nie ma, milordzie! Zniknęła! – krzyczała kobieta.

– Zniknęła? Co to znaczy „zniknęła”? Czy nie kazałem ci być z nią cały czas? – zapytał hrabia.

– Byłam z nią. Panie! Położyłam ją spać, ale kiedy się obudziłam, już jej nie było!

– Chyba się niepotrzebnie denerwujesz, dobra kobieto – uspokajał ją hrabia. – Pewnie nie mogła spać. W końcu dziś jest dzień naszego ślubu. Idź do panny Hamilton i zobacz, czy nie ma tam lady Arabelli. Jeśli nie ma, popytaj w zamku, czy jej ktoś nie widział dziś rano.

Flora pobiegła wykonać polecenie i wróciła po kilku minutach bez tchu.

– Panienka Hamilton mówi, że nie widziała lady Arabelli od wczoraj. Nikt inny też jej nie widział – relacjonowała służąca. – Panienka Hamilton powiedziała mi, że wczoraj lady Arabella bardzo interesowała się wyjściem dla służby, kiedy spacerowały po podwórzu zamkowym.

– Wyjściem dla służby? – zdziwił się hrabia.

– Tymi drzwiami służba wymyka się niezauważona, kiedy chcą się z kimś spotkać – powiedział spokojnie Calum z porozumiewawczym uśmiechem.

– Jezu! – jęknął hrabia i zwrócił się do Flory: – Biegnij do stajni, kobieto, i każ osiodłać mi mojego siwka. Za pięć minut będę na podwórzu. Calum, do diaska, pomóż mi się ubrać!

Flora wybiegła z komnaty, jakby ją goniło stado wilków. Kiedy jej pan zszedł po chwili na podwórze, Flora trzymała wodze rumaka.

– Wartownicy mówią, że jakaś dziewczyna wyszła przez bramę nie później niż pół godziny temu, milordzie. Nikt inny jej tego ranka nie widział.

– W którą stronę ruszyła?

– Na południe, panie.

Hrabia wsiadł na konia, spiął go i ruszył przez zwodzony most.

– Powiedz ojcu Colinowi, żeby przygotował wszystko do ceremonii, nim powrócę – zawołał przez ramię.

– Nie gań jej, panie – krzyknęła za nim Flora. – To taka mała kobietka.

Hrabia skrzywił się na jej słowa i mruknął pod nosem:

– Może i jest malutka, ale kłopotów mam z nią tyle, co z sześcioma dużymi. Nie będzie mi z nią łatwo żyć.

Jego rumak galopował już na południe, ponaglany przez swego pana. Kilt hrabiego powiewał na wietrze.

Arabella nie miała szczęścia w swojej ucieczce, bo kiedy hrabia ją dogonił, była akurat na otwartym terenie. Słyszała, jak nadjeżdżał, ale nie miała się gdzie schować. Żałowała, że nie jest ptakiem i nie może po prostu odfrunąć. Przez chwilę miała nadzieję, że to może nie on, ale kiedy spojrzała za siebie, natychmiast rozpoznała jego postać. Znała go zaledwie trzy dni, a już potrafiła sobie wyobrazić jego ponurą minę. Serce tłukło jej się w piersi jak oszalałe. Zaczęła biec, lecz nogi odmawiały jej posłuszeństwa.

Tavis o mało nie zaczął się śmiać, kiedy zobaczył, jak zadarła spódnicę, by łatwiej było uciekać. Popędził konia, zbliżył się do niej i podniósł do góry. Położył ją przed sobą na rumaku, twarzą w dół.

– Puść mnie! – pisnęła, kopiąc i wijąc się gwałtownie.

Hrabia w porywie gniewu dał jej siarczystego klapsa.

– Pani! – krzyknął. – Mam już dość twego dwulicowego zachowania. Bądź cicho, bo Bóg mi świadkiem, uduszę cię!

Klaps bardziej ją wystraszył, niż zabolał, bo przez spódnicę niewiele poczuła. Mimo to przestała krzyczeć i leżała spokojnie, choć bardzo jej było niewygodnie. Gdy wjeżdżali przez zwodzony most, straż na murach wybuchła śmiechem, widząc małą Angielkę przerzuconą przez siodło jak worek.

Hrabia zatrzymał konia na środku podwórza, zsiadł z niego i zdjął dziewczynę. Przez chwilę miała wrażenie, że zemdleje, bo krew uderzyła jej do głowy, ale gdy tylko się uspokoiła, zamachnęła się w kierunku hrabiego. Przewidując takie zachowanie, mężczyzna odsunął się i chwycił ją za kark, po czym zaprowadził do sali rycerskiej, gdzie czekali już Meg Hamilton, jej brat Robert i bracia hrabiego.

– Słodki Jezu! – szepnęła Meg do Gavina. – Wyglądają, jakby się mieli pozabijać.

– Ten ślub to błąd, mówię wam, ale nikt mnie nie słucha – mruknął ponuro Donald.

– Zamknij się! – syknął Gavin, gdy hrabia pchnął Arabellę w stronę zgromadzonych.

– Zaczynaj ceremonię, Colinie – rozkazał Tavis Stewart.

– Nie, bracie, nie zacznę, dopóki się oboje nie uspokoicie – rzekł ksiądz. – Rozejdźcie się wszyscy na godzinę. Meg, dotrzymaj Arabelli towarzystwa. Za kilka minut wysłucham waszej spowiedzi. Zaślubiny to sakrament i nie można do niego przystąpić z grzesznymi myślami.

– Colinie – warknął w jego stronę hrabia, ale zamilkł, kiedy ksiądz podniósł dłoń.

– Uważaj, Tavisie. Pierwej służę Bogu, a dopiero potem ludziom – rzeki twardo Colin. – Na kolana, bo będę się domagał ekskomunikowania cię, bracie.

W oczach hrabiego zabłysła wesołość. Nie był tak dumny, by nie zauważyć śmieszności tej sytuacji. Był Stewartem z Dunmor, głową rodziny, nawet jego ojczym zwracał się do niego z prośbą o radę, a teraz, pod jarzmem młodszego brata zdał sobie sprawę z własnej słabości. Ukląkł posłusznie przed księdzem.

Po drugiej stronie sali rycerskiej Arabella żaliła się Meg na złe traktowanie jej przez hrabiego, a panna Hamilton, zaskoczona wściekłością i butą Angielki, słuchała, nie przerywając. Po chwili podszedł do nich Colin i wysłuchał jej spowiedzi, ale i tak nie udało mu się uspokoić małej furiatki. Minęła godzina i ksiądz powiódł pannę młodą do grupy osób zgromadzonych w sali rycerskiej.

– Rozpocznij zaślubiny, Colinie – powtórzył swoje słowa hrabia.

– Mam tak iść do ślubu? – zapytała oburzona Arabella. – W tych łachmanach?

– Nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie będziemy zaślubieni – rzekł ponuro Tavis Stewart, czując, jak rośnie w nim złość. – Jeśli jednak masz takie życzenie, każę Florze przynieść twoją suknię ślubną, byś mogła się przebrać.

Dziewczyna zmrużyła oczy.

– Nigdy już nie włożę tego zbrukanego stroju – zaprotestowała gwałtownie. – Ale tak też nie przystąpię do ceremonii!

– Więc wyjdziesz za mnie w samej halce, pani, bo nie pozwolę ci już kaprysić więcej – rzekł ze złością.

– W halce?! Nigdy!

– Więc, na Boga, wyjdziesz za mnie bez żadnego stroju, Arabello Grey – ryknął i nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, Tavis zdarł z niej odzienie, ukazując wszystkim jej szczupłe ciało.

Meg podniosła dłoń do twarzy i jęknęła.

– Matko Boska! – szepnął Gavin.

Donald i Colin nie byli w stanie wydusić nawet słowa.

Arabella przez chwilę nie wiedziała, co robić, zaskoczona sytuacją. Nie mogła uwierzyć, że ośmielił się to uczynić. Chciała uciec, ale pomyślała, że okazałaby w ten sposób słabość. Nie chciała, by Tavis Stewart ją pokonał. Powoli, z dumnym uśmiechem, wyprostowała się, podniosła dłonie do głowy i rozpuściła włosy, podając Meg kościany grzebień. Włosy otoczyły Arabellę srebrnym welonem.

– Jestem dziewicą, milordzie, więc mam prawo przystąpić do zaślubin z rozpuszczonymi włosami – rzekła spokojnie i wyraźnie.

Jej opanowanie przywróciło mu zdrowy rozsądek. Sam był zdziwiony swym postępkiem, ale teraz już nic nie mógł na to poradzić. Nie mógł przeprosić ani się wycofać, bo okazałby w ten sposób słabość.

– Tak, jesteś dziewicą i masz do tego prawo – odparł ponuro i zwrócił się do księdza: – Jesteśmy gotowi, Colinie.

Podziwiać należało Colina za to, że nie przekręcił słów ceremonii. Nigdy jeszcze panna młoda nie stała przed nim naga. Nie słyszał jednak o zakazie stawania do ślubów bez odzienia. Pięknym, ciepłym głosem doskonale intonował słowa po łacinie. Nie omylił się ani razu, choć nie było to łatwe. Przypomniał sobie, jak żartował z niego Donald, mówiąc o jego stosunku do kobiet. Bywał z dziewczynami, nim obrał drogę Chrystusa, ale nigdy nie widział przed sobą kobiety zupełnie nago. Arabella Grey była niewiarygodnie piękna i ksiądz zrozumiał dopiero w tej chwili, czym jest prawdziwy pociąg mężczyzny do kobiety.

Gavin i Donald Fleming starali się nie patrzeć na pannę młodą. Gavin czuł wyrzuty sumienia, bo jedno spojrzenie na lady Arabellę przyśpieszyło mu puls, a jego słodka Meg stała, trzymając go za rękę, nieświadoma jego żądzy. Donald za to po raz pierwszy doszedł do wniosku, że może małżeństwo brata nie jest taką pomyłką, jak mu się wydawało.

Większość małżeństw zawierały osoby zupełnie sobie obce i mężczyzna mógł mieć jedynie nadzieję, że trafi mu się kobieta o pięknym ciele. Arabella takie właśnie ciało miała. Jędrne piersi i szczupłe uda zdały się teraz najbardziej kuszące na świecie. Wyobrażał sobie, jak dotyka tych piersi, jak kładzie się między tymi udami. Szczęściem kilt zakrywał objawy pożądania. Gdyby nie on, Donald srodze obraziłby brata. Nie powinien był pożądać szwagierki, nawet jeśli jej wdzięki były chwilowo wystawione na widok publiczny.

Obok Donalda stał Robert Hamilton, który zmagał się ze skutkami wczorajszego pijaństwa. Rano zwrócił całą zawartość żołądka, a teraz chwiał się na nogach, zaś jego skóra pokryła się zimnym potem. Nie był w nastroju do podziwiania najpiękniejszych nawet widoków. Dałby wszystko za ustąpienie objawów lub szybką śmierć.

– Uklęknijcie oboje przed błogosławieństwem -zaordynował Colin Fleming, a młodzi posłusznie uklękli. Colin uczynił nad nimi znak krzyża i powiedział: – In nomine Patris, et Filii et Spiritus Sancti. Amen. – Po chwili ciszy zakończył: – Jesteście mężem i żoną.

– Panie hrabio!

Wszyscy odwrócili się i ujrzeli lady Margery Fleming idącą przez salę rycerską. Włosy miała w nieładzie z powodu pośpiechu, z jakim jechała. Podeszła do zebranych, zdjęła pelerynę i owinęła nią Arabellę. Potem odwróciła się do Tavisa.

– Witaj, matko – powiedział hrabia spokojnie, wiedząc, że nie należy drażnić matki, kiedy jest w takim nastroju.

– Kiedyż to nauczyłam cię – zapytała gniewnie lady Fleming – by obrażać kobiety? A może myślisz, że twój tytuł cię do tego upoważnia? Oburza mnie sposób, w jaki traktujesz to biedne dziecko.

– To biedne dziecko, jak ją niesłusznie nazywasz, matko, już dwa razy próbowało mnie zabić. Dziś rano, wiedząc, iż mam zamiar ją poślubić, próbowała uciec z Dunmor, a kiedy ją sprowadziłem z powrotem, próbowała mnie uderzyć. Uczyniłem ją hrabiną Dunmor i nie nazwałbym tego złym traktowaniem. Dałem jej lepsze nazwisko, niż planował jej kuzyn król.

Lady Fleming była zadowolona, że jej syn w końcu wziął sobie żonę, ale nie wiedziała jeszcze, jak naprawdę wygląda sytuacja. Nim matka zdążyła się nad tym zastanowić, hrabia wyjaśnił jej, co go skłoniło do pośpiesznych zaślubin. Słuchała uważnie, a kiedy skończył, spojrzała na oboje i powiedziała:

– Tavisie, nie wiem, czy mogę ci wybaczyć twoje dzisiejsze zachowanie, a tym bardziej, czy wybaczy ci je twoja żona. Zabieram Arabellę ze sobą do Glen Ailean i nie chcę już słuchać o żadnych zagrożeniach ze strony sir Jaspera Keane’a, bo on na pewno zajął się teraz umocnieniem swojej pozycji pana na Greyfaire i nie myśli o przekraczaniu granicy i wykradaniu tej dziewczyny. Gdyby miał zamiar ją wykraść, nikt nie będzie wiedział, że jej tu nie ma. Jeśli ją stąd szybko wyprowadzę, nikt nawet się nie dowie, że ze mną pojechała.

– Arabella jest moją żoną i będzie mieszkała ze mną w Dunmor – odparł hrabia.

– Czyżby, milordzie? – powiedziała lady Margery Fleming, wyprostowawszy się, by wydawać się większa. – Przypominam ci, synu, że znam twoje wszystkie słabości i mocne strony. Dałam ci życie. Są na tym świecie tylko dwie osoby, którym winien jesteś szacunek i posłuszeństwo, król i ja! Twoja hrabina jedzie ze mną. Możesz nas odwiedzić w Glen Ailean, kiedy Arabella trochę ochłonie. Nadeszła pora, byś zalecał się do żony. Jeśli mają być z tego związku moje wnuki, musisz jej pokazać, że masz też bardziej czułą stronę swojej osobowości. Teraz odsuń się, Tavisie Stewarcie, bo, jak Bóg mi świadkiem, zdzielę cię przez łeb! – zagroziła lady Fleming i objęła synową.

– Matko! – oburzył się hrabia.

– Odsuń się, Tavisie! – powtórzyła.

– Arabello!

– Nie będzie z tobą rozmawiała, milordzie – powiedziała matka. – Chodź, Margaret, nie możesz zostać z tymi mężczyznami bez manier. Pożycz jakieś odzienie Arabelli i ruszajmy w drogę. Tavisie, zabieram też Florę – rzuciła na koniec i wyszła dumnym krokiem z sali rycerskiej ze swymi dwoma podopiecznymi.

ROZDZIAŁ 6

Ryszard, król Anglii, poległ w bitwie 22 sierpnia 1485 roku, zadźgany przez walijskich żołnierzy pikami. W ciągu dwóch godzin rozstrzygnęła się bitwa między rodem Yorków i Lancasterów, spierających się o prawa do tronu Anglii. Henryk Tudor został w jej wyniku Henrykiem VII, kolejnym władcą Anglii. Jego żołnierze wiwatowali na cześć nowego króla uradowani. Była to ostatnia ważna bitwa w konflikcie zwanym Wojną Róż. Biała róża z Yorku i czerwona róża z Lancaster połączywszy się, zostały różami Tudorów. Nowy król pojawił się w Londynie we wrześniu, witany z radością przez poddanych.

W Glen Ailean Arabella szlochała na wieść o śmierci kuzyna. Doniósł jej o tym Tavis Stewart, który przywiózł ze sobą kopię listu do króla Szkocji.


Henryk, z łaski boskiej król Anglii i Francji, książę Walii, pan Irlandii… – tak zaczynał się list, którego treści wszyscy słuchali z zainteresowaniem. – „Ryszard, książę Gloucester, ostatnio zwany królem Ryszardem, poległ w miejscu zwanym Sandeford.


– Podobno – zaczął hrabia – król Ryszard miał okazję, by uciec, ale nie chciał. Walczył z wielkim męstwem, powalając obrońcę chorągwi Tudorów, Wiliama Brandona, i ciskając w błoto wizerunek czerwonego smoka.

– Wielce to uprzejmie z twojej strony, panie, że przynosisz mi te wieści – rzekła Arabella. Nie widziała Tavisa od dnia ślubu w czerwcu, bo lady Fleming dotrzymała słowa i zabrała swoją młodą synową z Dunmor. Arabella spędziła miłe, ciepłe lato w Glen Ailean, ale jak dotąd Tavis Stewart nie potrafił znaleźć pretekstu do odwiedzenia żony. Był zbyt dumny, by tak po prostu przyjechać z kapeluszem w dłoni i wyjaśnić całe nieporozumienie.

– Obawiam się o matkę i Greyfaire, panie – kontynuowała Arabella. – Co będzie, jeśli nowy król pozbawi matkę majątku ze względu na ród, z jakiego ona pochodzi?

– Podejrzewałem, że będziesz się o to martwiła, Arabello, więc wysłałem swojego człowieka za granicę, by dowiedział się o los lady Roweny – odparł hrabia. – Sir Jasper szybko umocnił swoją pozycję w Greyfaire, wysyłając posłańca z przysięgą wierności do króla Henryka. Było to jeszcze przed zgonem Ryszarda. Wielu innych, bardziej wpływowych sąsiadów zrobiło to samo, ale sir Jasper wymówił się od uczestnictwa w bitwie, twierdząc, iż obowiązany jest bronić granicy Anglii. A co do twojej matki, spodziewa się dziecka. Mówią, że ma urodzić pod koniec roku.

Tavis zastanawiał się, czy nie skłamać Arabelli na ten temat, ale stwierdził, że prawda wcześniej czy później i tak wyjdzie na jaw.

– Ależ oni pobrali się w czerwcu – zdziwiła się Arabella i pobladła nagle. – Oooo! – szepnęła, kiedy zrozumiała, co oznacza ta wiadomość. Świadomość, jak wielka była zdrada jej matki, załamała ją zupełnie.

Hrabia wziął żonę w ramiona.

– Nie płacz, bo wiesz, że nie mogę znieść łez kobiety.

– Jaka ze mnie kobieta – szlochała, mocząc łzami jego jedwabną koszulę.

Tavis zamknął oczy i głaskał gładkie włosy Arabelli. Miał rację. Nie była jeszcze kobietą i nie zanosiło się na to, że nią zostanie, jeśli nie pogodzą się szybko. Nie miał kobiety od dnia ich zaślubin, bo wiedział, czuł instynktownie i uśmiechał się na samą myśl o tym, że Arabella Grey… Arabella Stewart nie zniosłaby zdrady, nawet jeśli ich małżeństwo nie zostało jeszcze skonsumowane.

– No już, panienko – powiedział. – Wiem, że to boli, ale twoja matka była pewnie samotna, a sir Jasper słynie z uwodzenia kobiet. Przynajmniej teraz dziecko będzie miało nazwisko. Nie miałoby, gdybyś wyszła za tego podłego diabła. Pomyśl o wstydzie, jaki spotkałby twoją biedną matkę. Jeśli ma sumienie, na pewno jest jej teraz przykro.

– Nie jestem zła na matkę, panie – odparła Arabella. – Boję się o nią, bo widzę teraz, jaki podły i okrutny jest sir Jasper.

– Nic jej nie będzie – rzekł hrabia, mając nadzieję, że to prawda. – Nie musiał się z nią żenić, by ci wykraść Greyfaire, a jednak to zrobił. Ma mu urodzić dziecko. Wszyscy mężczyźni chcą je mieć, więc traktują ich matki dobrze

Miło było czuć ją przez koszulę. Myślał o tym, kiedy ją obejmował.

Arabella również nie miała ochoty wyrywać się z czułego objęcia.

– A ty, panie, masz dzieci? – zapytała.

– Tak – odparł szczerze, a ona natychmiast uniosła głowę i spojrzała na niego ze złością i zdziwieniem. -Jestem dorosłym mężczyzną, dziewczyno, i lubię być z kobietami – przyznał. – Przyznałem się do kilkorga dzieci, bo też trudno było wątpić, iż są moje. Ród Stewartów ma dość charakterystyczny wygląd. Nie miałem jednak kobiety, odkąd zostaliśmy sobie poślubieni, a moje potrzeby nie zmniejszyły się ani o jotę.

– Nie znam cię, panie – powiedziała cicho. – Ja… ja… nie mogę.

– Jestem cierpliwym człowiekiem, Arabello Stewart, ale nie poznasz mnie lepiej, jeśli dłużej zostaniesz tu z moją matką – rzekł z błyskiem w oku. – Co się stało, to się nie odstanie, ale może moglibyśmy zacząć od nowa, moja angielska furiatko?

Arabella westchnęła głęboko. Zaczynała naprawdę lubić swojego męża. Zrozumiała, że sir Jaspera nigdy nie lubiła. Nigdy nic do niego nie czuła. To król jej go wybrał na męża, a ona bez zastanowienia przyjęła tę decyzję. Wierzyła naiwnie, że będą żyli długo i szczęśliwie. Mimo to, kiedy przypomniała sobie, jak wracała do Dunmor przewieszona przez konia, trochę się bała. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:

– Chętnie zgodzę się na to, by zacząć od nowa, panie mój, ale wolałabym zostać tu z twoją matką, póki nie poznamy się trochę lepiej. Zgodzisz się na to, panie? Dunmor nie jest daleko, choć mogłoby się tak zdawać, bo odwiedziłeś mnie tutaj po raz pierwszy od naszych zaślubin – skończyła ze złośliwym uśmiechem.

Zaśmiał się, zadowolony z jej uwagi.

– Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że się za mną stęskniłaś?

– Och, tak, panie, naprawdę się za tobą stęskniłam. Najbardziej za porywaniem, wożeniem na koniu jak worek ziemniaków i rozrywaniem na mnie odzienia.

Hrabia wybuchł wesołym śmiechem.

– Oj, nie będzie mi się z tobą łatwo żyło.

Arabella zamyśliła się i spoważniała.

– Zawsze będę mówić prawdę, panie.

– Mam na imię Tavis, dziewczyno. Wołałbym, żebyś zwracała się do mnie po imieniu.

– Tavis James Michael – poprawiła go. – James na cześć ojca, jak powiedziała mi twoja matka, a Michael, bo podobało jej się to imię i nie mogła się zdecydować, które woli.

Odsunęła się do niego, niespodziewanie zawstydzona.

Złapał ją i przyciągnął do siebie. Stali w bibliotece jego ojczyma. Hrabia pociągnął Arabellę w stronę drzwi do ogrodu i otworzył je.

– Chodźmy do ogrodu. Dzień jest jeszcze ciepły. Co jeszcze opowiedziała ci o mnie moja matka?

– Powiedziała, że byłeś bardzo dumnym chłopcem, tak jak teraz jesteś dumnym mężczyzną – mówiła dalej Arabella. – Podobno czasem zachowujesz się niemądrze, ale nie ma w tobie zazdrości, bo serce masz dobre. Jesteś twardy dla swoich wrogów, ale potrafisz wybaczać. Jesteś lojalny wobec rodziny i przyjaciół oraz wszystkich dobrych ludzi. Lady Margery powiedziała też, że jesteś świetnym rycerzem.

– Moja matka sporo ci więc o mnie opowiedziała.

– Twoja matka chciałaby, żebyśmy się pogodzili, Tavisie. Chciałaby wreszcie doczekać się wnuków.

– Już sobie wyobrażam nasze dzieci. Chłopcy z temperamentem i maleńkie furiatki z włosami białymi jak u matki. Dziewczyno, muszę cię pocałować – uniósłszy jej twarz, dotknął ustami jej ust.

Westchnęła. Objęła go za szyję i przytuliła się do niego.

Słodka, słodka, jaka ona jest słodka, pomyślał, czując przez koszulę jej pełne piersi. Nie wiedziała, co właściwie się z nią dzieje, ale wszystko wydawało się tak naturalne. Kręciło jej się w głowie. Jak przez mgłę przypomniała sobie ich pierwszy pocałunek. Wtedy też czuła się tak niezwykle. Czy pocałunki zawsze będą miały na nią taki wpływ? Kiedy otworzyła usta, by złapać oddech, poczuła, jak jego język penetruje wnętrze jej ust, dotyka języka i przyjemność była jeszcze większa. Teraz czuła coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyła, nie rozumiała, ale na co miała ochotę.

To się musi skończyć – myślał Tavis – bo inaczej położy ją tu na ziemi w ogrodzie i weźmie wszystko, co ona tak ufnie i niewinnie mu oddaje. Byłoby to pewnie dla nich obojga bardzo przyjemne, ale może później by tego żałowała? Jej ciekawość i brak doświadczenia zachęcały ją do zbadania nieznanych doznań, ale jego doświadczenie podpowiadało, że nie powinien przyjąć tego daru. Chciał, by najpierw zupełnie się pogodzili i by zrobili to po raz pierwszy z należną oprawą. Westchnął ciężko i odsunął się od niej. Widząc zaskoczenie w jej oczach, powiedział:

– Dziewczyno, dziewczyno. Kusi mnie, by wziąć więcej, ale nie mogę tego uczynić. Arabello Stewart, przyznam, że mogłabyś rozpalić świętego.

Mruczał tak przyjemnie, że czuła rozchodzące się po całych plecach drżenie.

– Dlaczego nie, Tavisie? – zapytała szczerze zdziwiona.

– Chcę, żebyś pierwej poznała mnie lepiej i polubiła – odparł.

– Pozostaje więc jeszcze sprawa Greyfaire, panie. Kiedy go dla mnie odzyskasz? Jest wszystkim, co mam, choć to tylko niewielka warownia. Ziemie są jednak żyzne, pastwiska zielone, a sad bogaty w owoce.

– Twój nowy król nie będzie miał teraz głowy do takich sporów – rzekł. – Jest jeszcze kilka ognisk oporu przeciwko niemu. Musi najpierw zająć się nimi. Potem przyjdzie pora na koronację, otwarcie parlamentu i jego ożenek z księżniczką Elżbietą. Dla ciebie Greyfaire jest bardzo ważne, ale dla króla Henryka nie.

Arabella nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciała znów pokłócić się z Tavisem Stewartem, zwłaszcza że zaczynała już go lubić.

– Wiem, że dla polityki Anglii Greyfaire to niewielka sprawa, ale, panie, im dłużej Greyfaire jest w posiadaniu sir Jaspera, tym trudniej, jak mi się zdaje, będzie je odzyskać. Wierzę, że kiedyś go zabijesz, ale jeśli do tego czasu moja matka urodzi mu syna, król może oddać mu warownię dlatego tylko, że jest chłopcem. To nie do pomyślenia, by warownia popadła w ręce obcego, skoro przez tyle pokoleń była w rękach rodu Grey. Na razie mamy pokój między Anglią i Szkocją, a podobno kilku Szkotów walczyło dzielnie u boku króla Henryka przeciwko Ryszardowi. To chyba najlepszy czas, by król Henryk pomyślał o zwrocie moich dóbr.

– Musisz zaufać mi w tej kwestii, Arabello. Tej zimy zabiorę cię na dwór, byś poznała mego brata, króla Jerzego. Powiemy mu o wszystkim i poczekamy, aż Jemmie zwróci się z tym do króla Henryka. Kiedy jeden władca zwróci się z taką kwestią do drugiego, większy to wywrze skutek, niż gdybym to uczynił ja, czy ty sama. Musisz jednak zrozumieć, iż król Anglii może odmówić nawet Jemmiemu. Może też zażądać, by Greyfaire pozostało angielskie i należało do naszej pierwszej córki, której król Henryk znajdzie męża. Dziecko trzeba będzie wysłać do Anglii, by opiekowała się nim rodzina przyszłego małżonka, by wychowano ją bardziej na Angielkę niż Szkotkę i by nie musiała wybierać, któremu monarsze będzie sprzyjać w przyszłości, zwłaszcza w razie wojny między naszymi krajami. Może się też zdarzyć tak, że król Anglii zdecyduje wypłacić ci zadośćuczynienie za ziemię i zamek, by zakończyć sprawę. Tak czy owak, nie będziesz już mogła mieszkać w Greyfaire, kochana, bo jesteś teraz hrabiną Dunmor, powinowatą króla Szkocji.

Czy dobrze słyszała? Miała już nigdy nie wrócić do Greyfaire? Oczy Arabelli wypełniły łzy. Dotąd nie zdawała sobie nawet sprawy, jak wielką poniosła stratę. Najgorsze, że nie z własnej winy. Ogarnęła ją złość. Wszystko, co było dla niej w życiu ważne i co stanowiło o jej szczęściu, zależało od mężczyzn. To takie niesprawiedliwe! Chciała sama decydować o swoim losie. Wiedziała, że to nie do pomyślenia, i że matka byłaby przerażona, słysząc coś tak niedorzecznego. Ojciec Anzelm pewnie powiedziałby jej, iż to wbrew przykazaniom boskim i że kobieta powinna być posłuszna mężczyźnie, ale Arabelli nie podobał się taki los.

– Co się stało, dziewczyno? – zapytał hrabia. – Wyglądasz jak chmura gradowa.

Już miała na końcu języka ostrą ripostę, ale wiedziała, że to dziecinne. Jej los nie stał się taki z winy jej męża. Obrażanie Tavisa Stewarta w niczym jej nie pomoże.

– Nie mogę znieść myśli, że jakiś obcy człowiek będzie miał większe prawo do mego domu rodzinnego niż ja sama.

– To zrozumiałe, że tak właśnie się czujesz, Arabello.

– Obiecaj mi, że uczynisz wszystko, by odzyskać dla mnie Greyfaire – prosiła. – Nie chcę królewskiego złota. Chcę z powrotem mojej warowni.

– Szkot nie powinien, co prawda, mówić, że nie potrzebuje złota – rzekł hrabia z uśmiechem – ale, choć nie będzie to łatwe, obiecuję, iż uczynię wszystko, co w mojej mocy, by odzyskać twój majątek.

– Jestem pewna, że tak właśnie będzie, panie – powiedziała, ale w głębi serca wiedziała, że gdyby Tavisowi się nie udało, ona sama nie spocznie, póki nie uczyni tego sama.

Uśmiechnął się, a Arabella nagle zrozumiała, że po raz pierwszy widzi go tak pogodnego.

– Ależ z ciebie słodka istota, Arabello Stewart – powiedział. – Podobasz mi się.

– To dobrze, panie – odparła z uśmiechem – bo przecież jesteśmy małżeństwem.

– Mam się do ciebie zalecać? Potrafisz skutecznie zniechęcić każdego zalotnika.

Teraz i Arabella zaczęła się śmiać.

– Bo też, panie, nie zalecałeś się do mnie tak, jak inni mężczyźni. Właściwie trudno by to było nawet nazwać zalotami. Chyba wolałabym, byś teraz zalecał się do mnie jak przystało na szlachetnie urodzonego narzeczonego.

– Jak długo mają trwać takie zaloty?

– Jeśli zaloty okażą się skuteczne, pojadę z tobą do Dunmor po ślubie twojej siostry piątego grudnia – powiedziała. Milczała przez chwilę wyczekująco, a potem dodała: – Nie zapytałeś, panie, co się stanie, jeśli nie okażą się skuteczne.

– Nie muszę wiedzieć – odparł uprzejmie – bo jestem pewien, że na pewno spodobają ci się. – Uniósł jej brodę dwoma palcami i znów dotknął ustami jej ust. – Jeszcze nigdy nie zalecałem się oficjalnie do kobiety, ale jestem pewien, że nie będziesz miała powodu do narzekań, obiecuję.

Czy jego pocałunki zawsze będą wywoływały ten dziwny dreszcz na jej plecach? Zastanawiała się nad tym przez chwilę, mając nadzieję, że tak właśnie będzie. Kiedy wziął jej dłoń w swoją wielką łapę i powiódł ją do ogrodu, nagle zdrowy rozsądek gdzieś zniknął. Przez chwilę nic nie mówili, bo też nie było potrzeby mówienia. Wrześniowy dzień był ciepły i słoneczny. Tuż nad łąką pełną stokrotek uniosło się stado dzikich gęsi, dźwigając jakby z wysiłkiem pękate brzuszki.

– Kiedy udasz się na dwór? – zapytała Arabella, przerywając ciszę.

– Dopiero w ostatni dzień lata. Jemmie i królowa bardzo chcą cię poznać, więc zabieram cię ze sobą. Teraz mamy najlepszy czas na polowanie, a brat nie potrzebuje mnie na dworze.

– Podobno twój brat nie jest lubiany wśród szlachty. Dlaczego? Ty darzysz go wielkim uczuciem, a nie byłoby tak, gdyby król Jerzy nie był dobrym człowiekiem.

Hrabia westchnął.

– Jemmie jest człowiekiem miłującym pokój, a czasy są takie, że wszyscy chcą wojny. On nienawidzi przemocy i sztuk wojennych. Darowaliby mu, gdyby przynajmniej siedział dobrze w siodle, ale on nie jeździ konno. Prawdę mówiąc, boi się koni. Jest podobny do swojej matki, Marii Guelgres, która była siostrzenicą księcia Burgundii, Filipa Dobrego. Wychowała się na dworze burgundzkim, była damą o wielkim intelekcie i pobożną. Jemmie ma po niej ciemną skórę, ciemne oczy i włosy i, mimo iż jest przystojnym mężczyzną, wygląda na obcokrajowca, co dla wielu jest niewybaczalne. Ma dwóch młodszych braci, Aleksandra, księcia Albany, i Jana, hrabiego Mar. Obaj są podobni do rodu Stewartów z wyglądu i zamiłowania. Obaj, jako typowi Szkoci, byli skorzy do walki. Postawiono im zarzut zdrady. Albany chciał przejąć tron. Skończyło się na tym, że Mar zginął w więzieniu, a Albany uciekł do Francji. Król francuski ożenił go z arystokratką, a wtedy Albany wyjechał do Anglii. Wasz król Edward bardzo chętnie wtrącał się do spraw Szkocji. Publicznie ogłosił brata Jemmiego królem Aleksandrem IV i wysiał brata, księcia Ryszarda, do walki ze Szkotami.

– Wtedy zginął mój ojciec – powiedział Arabella. – Nigdy nie rozumiałam, dlaczego go wezwano. Obie z matką błagałyśmy go, by nie jechał. Ojciec powiedział, że to nie są zwykłe potyczki przygraniczne, bo zaangażował się w to król Edward. Powiedział, że władca szkocki nie da się tak łatwo wyrzucić z kraju przez brata i że Edward wysłał wojsko tylko po to, by zaszkodzić Szkocji, z którą był wtedy w złych stosunkach.

– Tak, to prawda – rzekł hrabia. – Jemmie pomaszerował z wojskiem na południe, by stawić czoło bratu. Niestety, zabrał ze sobą grupę swoich przyjaciół, w której nikt nie był strategiem wojennym. Robert Cochrane, który zaprojektował salę rycerską w zamku Stirling, był ulubieńcem mego brata. Jemmie uczynił go dowódcą artylerii, pomijając przy tym wielu bardziej zasłużonych ludzi. Cochrane był nadętym głupcem. Staliśmy obozem w Launder, kiedy hrabia Angus i jego poplecznicy schwytali Cochrane’a i powiesili go na moście. Wieści o tym dotarły do Jemmiego, który od razu na nich ruszył. Angus schwytał króla, zmusił go do oglądania egzekucji jego przyjaciół i ruszył z nim do Edynburga, by oddać go księciu Albany. Nie wiedział, że gdy ten przyjął imię Aleksander IV, przysiągł wierność angielskiemu królowi.

– Byłeś wtedy z bratem i nie pomogłeś mu?

– Owszem. Kiedy przyrodni brat Aleksander wyjechał do Anglii, wysłałem jednego z moich ludzi z jego drużyną. Kiedy Angus wiózł Jemmiego do Edynburga jako więźnia, ja jechałem, by spotkać się na granicy z moim człowiekiem, który wykradł dokumenty świadczące o zdradzie księcia Albany.

Angus, który jest mimo wszystko poczciwym człowiekiem, był oburzony, że Aleksander Stewart zdradził własny kraj, by otrzymać tron. Tak więc Jemmie pozostał królem, a książę Ryszard powrócił do Anglii. Albany pogodził się z bratem. Jedyna bitwa, którą wygrał w tej wojnie, to Berwick.

– Tam właśnie zginął mój ojciec – powiedziała cicho Arabella. – A gdzie jest teraz książę Albany, panie?

– Nie żyje. Jemmie próbował kupić sobie jego lojalność, czyniąc go porucznikiem swojej chorągwi, ale odkrył, że już następnego roku Albany uknuł nową intrygę. Kiedy Aleksander uciekł do Anglii, dowiedział się, że jego poplecznik król Edward nie żyje. Ryszard został nowym królem, ale nie przyjął Aleksandra. Tak więc brat ruszył do Francji i w zeszłym roku najechał Szkocję u boku księcia Douglasa. Zostali pokonani pod Lochmaben. Douglas został złapany, a Albany uciekł z powrotem do Francji, gdzie zginął wiosną w zamieszkach.

– Więc teraz nikt nie zagraża królowi.

– Król zawsze będzie miał wrogów. Większość z nich obwinia się za zbytnią wyrywność do wojny, a mojego brata za brak do niej chęci, za to, że z całych sił stara się utrzymać pokój między Anglią i Szkocją. Szlachta go nie rozumie. Mimo iż świat wokół nich się zmienia, oni nie chcą zmienić swoich zwyczajów.

– Widać od razu, że kochasz króla Jerzego – zauważyła Arabella. – Jesteście choć trochę do siebie podobni? Chyba tak, skoro tak dobrze go rozumiesz.

Tavis Stewart roześmiał się.

– Kocham Jemmiego od dziecka. Jak już ci mówiłem, jego matka była wielce uprzejma dla mojej, mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Mój ojciec zginął, kiedy miałem trzy lata, ale królowa Maria nigdy nie zapomniała, że jestem jego synem. Jemmie miał wtedy dziewięć lat. Maria przywiozła go wtedy do obozu wojska, by zagrzać żołnierzy do walki w imię pamięci króla Jerzego II. Udało jej się, bo szkockie wojsko rozgromiło wtedy angielskie pod Roxburgh. Kilka dni później mego brata koronowano w opactwie Kelso. Jemmie byt wtedy jeszcze dzieckiem, a król w takim wieku jest niebezpieczny, bo zawsze znajdzie się wielu chętnych, by zostać regentem. Wasz król Edward porozumiał się z księciem Douglasem i lordem Islesem, obiecując, że podzieli między nich rządy Szkocją. Chcieli, by Szkocja stała się wasalem Anglii. Rząd mego brata uniemożliwił jednak taki podział, podpisując pokój z Anglią w zamian za wpływy w Lancaster. Od tej pory między naszymi krajami panował pokój. Kiedy Jemmie skończył dwanaście lat, zmarła jego matka. To była wielka strata dla niego i dla Szkocji. Jego doradcą stał się wtedy biskup Kennedy. On, tak jak matka Jemmiego, był wierny królowi, ale zmarł dwa lata po królowej. Miałem wtedy zaledwie osiem lat. Pamiętam, jak matka i ojczym rozmawiali wtedy o niebezpieczeństwach, jakie wiążą się z tym wydarzeniem, bo Jemmie miał zaledwie czternasty rok.

– Obawiali się, że mógłbyś stracić Dunmor?

– Nie, chyba nie. Dunmor zawsze był twierdzą rodu Stewartów, a Ian Fleming objął w niej władanie w moim imieniu. Obawiali się chyba wojny domowej, która mogłaby zachęcić Anglików do najazdu i złamania traktatu pokojowego. Ale, szczęśliwie, ród Boydów wszystkim się zajął. Zabrali młodego króla z Linlithgow i przywieźli do Edynburga. Sir Aleksander Boyd był doradcą wojskowym Jemmiego i dowódcą obrony zamku, gdzie umieszczono mego brata. Nawet teraz Jemmie nienawidzi tego miejsca! Lord Boyd z Kilmarnock posłał wiadomość do mego ojczyma, że mam przyjechać do Edynburga, by dotrzymać bratu towarzystwa. Boydowie mieli wtedy wielką władzę i nie można było im odmówić. Lord Boyd ożenił swego syna z siostrą Jemmiego, księżniczką Mary. Ja spędziłem z bratem kilka lat. Kiedy ożenili mego brata z księżniczką Margaret, ten wysłał mnie do domu, twierdząc, że musi pozbyć się Boydów i zacząć władać we własnym imieniu. Byłem na niego zły. Chciałem mu pomóc walczyć z Boydami, ale on mi zabronił. „Dotrzymywałeś mi towarzystwa, chłopcze, przez ostatnich kilka lat” – powiedział wtedy. „Byłeś dobrym kompanem, ale jesteś jeszcze dzieckiem. Nigdy bym sobie nie darował, gdyby w tej zawierusze coś ci się stało”. Pojechałem więc do Dunmor ze wspomnieniami o bracie, który miał złote serce i nauczył mnie, że nie trzeba być bezwzględnym, by czuć się prawdziwym mężczyzną. Wróciłem bogatszy, bo nauczyłem się cenić muzykę i sztukę. Jemmie potrafił docenić ich piękno, a nigdy przez to nie był mniej męski.

– A co stało się z Boydami? – dopytywała się zaciekawiona Arabella.

– Sir Aleksander został ścięty, a lord Boyd uciekł ze Szkocji i razem z synem żyje na wygnaniu. Niemądrze uczynili, przejmując władzę od króla w tak młodym wieku; za taki występek zawsze trzeba zapłacić i w końcu zapłacili.

– Więc twój brat żyje odtąd szczęśliwie? – ucieszyła się Arabella.

– Dziewczyno – rzeki hrabia, sadzając ją przed sobą na niewielkim murku. – Póki Stewartowie są królami Szkotów, żaden z nich nie będzie nigdy szczęśliwy. Największą miłością mego brata, zaraz po jego dzieciach, są muzyka i architektura. Zna się na malarstwie, a nawet zamówił portrety swoje i królowej Marii u mistrza Hugona van der Goesa. Kolekcjonuje partytury i zachęca poetów do tworzenia. Cudowna poezja, która ostatnio powstaje w Szkocji, jest wynikiem patronatu Jemmiego. Możnowładcy bywający na dworze nie rozumieją jego zainteresowań. Wolą go raczej nie lubić, niż próbować zrozumieć. Od kiedy Cochrane i jego grupa zostali powieszeni, Jemmie nie nadaje tytułów żadnemu ze swoich przyjaciół. Ostatnio pozostaje w pewnej zażyłości z Janem Ramsayem z Balmain.

– A co królowa sądzi o tym wszystkim? – zaciekawiła się Arabella, bo słyszała, że małżeństwo szkockiego monarchy nie jest wcale szczęśliwe.

– Królowa Maria to najmilsza, najbardziej delikatna istota – rzekł z uczuciem Tavis. – Kocha i popiera Jemmiego od kiedy się poznali, a on w zamian kocha ją i szanuje. Pomimo wad i słabości mojego brata jego żona wciąż jest wobec niego lojalna. Jest niezwykle dobra. Jemmie o tym wie i nigdy by jej nie skrzywdził i nie wykorzystał jej dobroci.

– Wygląda na to, że twój brat ma trudny charakter – powiedziała Arabella. – Nie znałam wielu ludzi spoza Greyfaire, z wyjątkiem kuzyna Ryszarda i sir Jaspera. Żaden z nich nie okazał się taki, jak mi się wydawał.

Skinął głową, zadowolony z jej słów, które świadczyły o tym, że choć Arabella nie miała wielkiego wykształcenia, bo przecież niewiele kobiet posiadało jakiekolwiek, przynajmniej była bystra i szybko się uczyła. Ożenił się z nią w pośpiechu, by zyskać przewagę nad swoim wrogiem, i teraz musiał ją przyjąć taką, jaka była. Z ulgą stwierdził, że dziewczyna będzie umiała się zmienić. Potem zdał sobie nagle sprawę, że jego młoda żona może dokładnie tak samo myśleć o nim. Ruszyli dalej na spacer po ogrodzie.

Z okna swojej komnaty lady Margery Fleming obserwowała swego najstarszego syna i jego żonę. Uśmiechnęła się zadowolona, a jej mąż podszedł do niej i objął ją ramieniem w talii. Spojrzała na niego i powiedziała z przekonaniem:

– Nim minie rok, tych dwoje da mi wnuka, Ian Fleming zaśmiał się.

– Długo trzeba było czekać na Tavisa – zauważył.

– Tak, jest dumny – rzekła z uczuciem w głosie. – Wiedziała, że w końcu przyjedzie. Arabella już ochłonęła po porwaniu i jest trochę bardziej zgodliwa. Lubię tę dziewczynę. Matka dobrze ją wychowała, mimo iż sama prowadziła dość rozwiązłe życie. Ale widocznie córka o tym nie wiedziała.

– Nie bądź taka surowa dla matki Arabelli – upomniał żonę Ian Fleming. – Dziewczyna ją kocha, a sama słyszałaś, jaką reputację wśród kobiet ma sir Jasper. Na pewno uwiódł biedną kobietę. Jeśli Arabella tak kocha matkę, to znaczy, że nie jest to zła kobieta.

– Tak – zgodziła się z ociąganiem żona lorda Fleminga. – Pewnie masz rację. Mówię, co mi ślina na język przyniesie.

Lord Fleming uścisnął żonę.

– Chciałabyś, żeby Arabella pokochała Tavisa, moja droga, i boisz się, że mała mogłaby zatęsknić za domem. Nie bój się. Jest jego żoną i wszystko się dobrze skończy, jeśli damy im święty spokój. Pomyśl lepiej o ślubie Ailis.

Lady Fleming skinęła głową, a mimo to patrzyła dalej na parę spacerującą w ogrodzie.

– Popatrz, Ianie! Znów ją całuje!

Ian Fleming potrząsnął głową z uśmiechem. Powinien już dawno przyzwyczaić się do tego, że jego żona przejmuje się wszystkim i wszystkimi.

– Wygląda na to, że dziewczynie się to podoba – zauważył. – Zdaje się, że Tavis dobrze całuje, bo dziewczyna chyba polubiła to zajęcie. Może powinniśmy pójść za przykładem dzieci.

Pocałował żonę czule i namiętnie.

– Och, Ianie – krzyknęła, czerwieniąc się z zadowolenia. – Ależ jesteś niegrzeczny!

– Dlaczegóż to tylko młodzi mają się dobrze bawić?

– Nie mówię, że tak być powinno – odparła przymilnie i ująwszy jego dłoń, zaprowadziła go do alkowy.

ROZDZIAŁ 7

Wijąc się w bólach, Rowena Keane wspominała swoje poprzednie porody. Nigdy jeszcze nie trwało to tak długo. Poród zaczął się dwa dni temu, a teraz, tej listopadowej nocy, Rowena czuła, że zarówno jej poród, jak i jej życie nieuchronnie zbliżają się ku końcowi. Ojciec Anzelm, niech go Bóg błogosławi, siedział u jej boku przez wiele godzin. Wyspowiadała się już i uzyskała rozgrzeszenie. Żałowała tylko dwóch rzeczy, że nie dożyje chwili, kiedy znów zobaczy swoją córkę, by móc jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha i by błagać ją o przebaczenie, oraz faktu, że nie będzie mogła wychować dziecka, gdyby przeżyło.

Za to Arabella, jej ukochana córka, żyła. Jakże wściekły był Jasper, kiedy dowiedział się, że nie tylko nic jej się nie stało, ale w dodatku została żoną hrabiego Dunmor. Mówiło się teraz, że Szkot porwał narzeczoną Jaspera Keane’a, by zastąpić nią własną narzeczoną, którą mu zamordował. Rowena nie dziwiła się już niczemu, co mówiono o jej mężu, a do Greyfaire docierały różne plotki. Chciała posłać umyślnego do Arabelli, by dowiedzieć się o jej los, ale Jasper zabronił księdzu napisać list do córki. Obwieścił pompatycznym tonem, że Szkoci są ich wrogami. Stwierdził też, że dziewczyna sama nawarzyła sobie piwa i teraz musi je wypić. Nawet jeśli żałuje swojego postępku, co na pewno jest prawdą, to trudno. Ogłosił wszem wobec, iż nikt nie ma prawa współczuć Arabelli ani ruszyć jej z odsieczą. Rowena zdziwiła się i oburzyła, iż Jasper tak łatwo zapomniał o jej córce, która przecież z jego winy znalazła się za granicą wbrew swojej woli. Teraz czuła się w obowiązku ostrzec córkę, jak mogą się skończyć wszelkie pertraktacje z sir Jasperem. Prosić Arabellę o wybaczenie nawet nie śmiała.

– Powiedz Arabelli… – jęknęła głosem pełnym bólu, próbując zebrać myśli, wciąż mącone kolejnymi skurczami. – Powiedz Arabelli… żeby nie ufała Jasperowi… że to… diabeł wcielony…

– Pani, nie będę nic ukrywał przed dziedziczką Greyfaire, a i twojego ostatniego przed śmiercią życzenia również nie pominę – powiedział ojciec Anzelm stanowczo, spoglądając na Elżbietę i akuszerkę ze wsi.

Elżbieta wybuchła płaczem i uklękła przy łóżku:

– Będę pani wierna, przysięgam! – obiecała. Ksiądz skinął głową, zadowolony. Akuszerka nic nie powie, bo tak jak inni, należała do tych mieszkańców Greyfaire, którzy nie byli zadowoleni z rządów sir Jaspera, ale nie mogli nic zrobić, by się go pozbyć. Milczenie było formą oporu przeciwko okrutnemu panu. W przypadku Elżbiety sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Trzy miesiące temu powiła zdrowego syna mężczyźnie, który nie chciał się z nią ożenić ani nawet dać nazwiska dziecku. Elżbieta była załamana, bo święcie wierzyła, że Seger w końcu ją poślubi. Jej smutek zamienił się we wściekłość, kiedy się okazało, że jej kochanek już ma żonę w Northby. Ku swojemu przerażeniu Elżbieta dowiedziała się, że ma też kilkoro dzieci z innymi kobietami. Uwierzyła mu, kiedy jej o tym powiedział, bo zauważyła, że jego uwagę już od pewnego czasu przykuwała jedna z miłych, niewinnych dziewcząt z Greyfaire. Mimo to ksiądz nie był pewien, czy, kiedy kochanek znów się nią zainteresuje, Elżbieta nie wyjawi, co zostało powiedziane w tej komnacie.

– Dziewczyno – ostrzegał ją – jeśli zdradzisz lady Rowenę, odmówię świętych sakramentów tobie i twojej rodzinie. Pamiętaj, jaki wstyd i łzy przyniosła ta nienasycona namiętność tobie i twojej biednej pani – rzekł, skłaniając z żalem głowę.

– Dziecko przychodzi na świat – powiedziała spokojnie akuszerka.

Usłyszeli cichy krzyk malucha i ksiądz przeżegnał się, dziękując za to Bogu.

– To chłopiec – powiedziała akuszerka – ale nie pożyje długo. Już mi wygląda na ledwie żywego.

– Dzięki ci, Panie! – szepnęła Rowena i wszyscy zrozumieli, co miała na myśli.

– Przyprowadź sir Jaspera, dziewczyno – rozkazał Elżbiecie ksiądz Anzelm. – Nie mów nic, prócz tego, że żona urodziła mu syna.

Elżbieta posłusznie wybiegła z pokoju.

– Daj… mi go – poprosiła słabo Rowena. Akuszerka skończyła myć dziecko i owinęła je ciepło, by po chwili podać matce.

Rowena przytuliła synka, a jej oczy wypełniły się łzami.

– Biedne maleństwo – powiedziała cicho.

Drzwi do alkowy otworzyły się z łoskotem i do środka wszedł Jasper Keane.

– Gdzie jest mój syn? – zapytał głośno. – Dajcie mi mojego chłopaka!

Był pijany i szedł przez komnatę, zataczając się.

Rowena skinęła do akuszerki, a ta podała dziecko ojcu.

Jasper spojrzał na słabowite niemowlę, a potem wpatrując się w oblicze księdza zapytał:

– Przeżyje?

– Chyba nie, milordzie – odparł ojciec Anzelm. – Powinniśmy go natychmiast ochrzcić.

Jasper skinął głową na znak zgody.

– Daj mu na imię Henryk – powiedział, podając dziecko Elżbiecie.

– Co? – zdziwiła się Rowena, z trudem podnosząc się na poduszkach. – A nie Ryszard, po tym, kto podarował ci tę warownię i wszystkie należące do niej dobra? Gdzież jest twoja wdzięczność?

Sir Jasper podszedł do łoża żony.

– Nie, nazwę chłopca Henrykiem, by król zauważył moje oddanie. Co się zaś tyczy Ryszarda, owszem, jestem mu winien wdzięczność za to, co dla mnie zrobił, ale kiedy już minie żałoba po tobie i małym Henryku, wezmę sobie następną żonę, a ona urodzi mi syna, dziedzica Greyfaire. Gdy on zostanie panem tej warowni, nikt już nie będzie pamiętał nazwiska Grey. Ty i twój syn będziecie mieli swoją rolę w historii mego rodu. Umieszczę wasze imiona na grobowcu rodzinnym jako pierwsze z wielu – skończył ze śmiechem.

– Skończysz sam, Jasperze – powiedziała, opadając na poduszki. – Będziesz zupełnie sam… i to szybciej niż myślisz – rzekła, zamykając oczy i z trudem łapiąc oddech.

Jasper z zafascynowaniem przypatrywał się ostatnim chwilom swojej żony. Przed śmiercią Rowena miała więcej odwagi niż kiedykolwiek wcześniej. Zawsze była uległa i potulna.

Po chwili znów otworzyła oczy, a on poczuł, jak krew zastyga mu w żyłach i włosy na karku stają dęba.

Rowena patrzyła mu prosto w oczy i straszliwym, smutnym tonem powiedziała:

– Greyfaire nigdy nie będzie twoje, Jasperze Keane. Jesteś… przeklęty!

Po chwili życie z niej uciekło, a on stał jak wmurowany w posadzkę. Do zmarłej podszedł ksiądz i zamknął jej powieki. Dziecko łkało słabym głosikiem. Ojciec Anzelm odwrócił się i skinął do Elżbiety, by poszła za nim do kaplicy zamkowej.

– Zechcesz iść z nami, milordzie? – zapytał ojca dziecka.

Sir Jasper bez słowa potrząsnął głową i wyszedł na korytarz. Poszedł upić się jeszcze bardziej.

Skończył nieprzytomny tuż przed świtem, kiedy Henryk Keane wydał ostatnie, z trudem wydobyte tchnienie. Nim Jasper Keane obudził się następnego dnia w południe, z bólem głowy, nieprzyjemnym smakiem w ustach, grób dla jego żony i dziecka był już gotowy. Rowena leżała w kościele w odkrytej trumnie. Miała na sobie najpiękniejszą suknię, włosy umyto jej i uczesano. W ramionach tuliła noworodka.

Dobrzy ludzie z Greyfaire cały ranek modlili się za jej duszę, a teraz z niecierpliwością czekali, by pochować swoją ukochaną panią. Kiedy w końcu przyszedł sir Jasper w towarzystwie kapitana Segera, dzień zbliżał się ku końcowi. Był pierwszy grudnia i wcześnie robiło się ciemno. Jasper zerknął jeno na kobietę, która była jego żoną, i skinął na księdza, by zaczynał.

W kościele było zimno, pogrzeb więc odprawiono w pośpiechu. Sir Jasper pozostał po spuszczeniu trumny tylko tak długo, by rzucić grudkę ziemi na mogiłę żony. Po jego odejściu FitzWalterzasypał trumnę ziemią w oświetleniu ostatnich, pomarańczowych promieni słońca. Rowenę złożono obok grobowca jej pierwszego męża, Henryka Greya, bo wiedziano, że tam właśnie chciałaby spocząć po śmierci. Kiedy FitzWalter skończył swoje smutne zadanie, wrócił do zamku i w sali rycerskiej znalazł sir Jaspera i Segera w towarzystwie dwóch ładnych służących. Obaj byli już prawie całkiem pijani i najwyraźniej szykowali się do całonocnej zabawy. Nie zauważyli ani przyjścia, ani wyjścia kapitana, ani tym bardziej jego miny, po której było widać, że nie pochwalał ich zachowania. FitzWalter ruszył do domu, stwierdziwszy, że raczej dziś nie będzie potrzebny swemu panu.

FitzWalter był mężczyzną niezwykle wysokim i szczupłym. Brak tuszy nie oznaczał jednak, że był słabeuszem. Miał owalną twarz i posępne usta, jasne oczy i wysokie czoło. Krótko obcinał jasne włosy. Miał też bardzo niski głos.

– Będę w domu – powiedział do wartownika i wyszedł z zamku przez most zwodzony, nim podciągnięto go na noc. Pośpiesznie zszedł ze wzgórza do niewielkiego kamiennego domku, który podarował mu lord Grey wiele lat temu. Z komina unosił się dym widoczny nawet w szarościach zmierzchu. W oknie świeciło jasne światło. FitzWalter otworzył drzwi. Jego cała rodzina – żona Rosamunda, syn Rowan i cztery córki – siedziała przy stole. FitzWalter miał jeszcze trzy starsze córki, ale te wyszły już za mąż i wyprowadziły się z domu.

– Nie zostałeś dziś w warowni? – zdziwiła się żona.

– Jest tam Seger – odparł ponuro FitzWalter. – Wzięli sobie córki drwala do towarzystwa i obaj będą zupełnie pijani do rana. Straszne z nich hulaki.

– Nie jesteś ich matką, żeby ich wychowywać – upomniała go spokojnie Rosamunda.

– Dzięki Bogu Wanetta, Scirleah i Nellwyn wyszły już za mąż i wyjechały z Greyfaire – rzekł FitzWalter.

– Sir Jasper po śmierci lady Roweny nie będzie znał umiaru. Weźmie sobie do loża wszystkie dziewczyny z okolicy. – Spojrzał na najmłodszą z pozostałych w domu córek. – Jane, ile masz lat?

– Dziewięć, tatku – odparła dziewczynka.

– A ty, Elbo?

– Siedem.

– A ty, Annie?

– Pięć, tato – powiedziała najmłodsza. FitzWalter skinął głową.

– Na razie są bezpieczne, ale ty, Lono, nie jesteś. Powinnaś wyjść za mąż. Nadałby się dla ciebie wnuk starego Rada.

Rosamunda zauważyła buntowniczy błysk w oczach Lony i powiedziała szybko:

– Lady Arabella obiecała Lonie, że będzie jej osobistą pokojową, mężu. Lona może więc spodziewać się lepszego męża niż wnuk Rada. Poza tym zdaje się, że nawet jeśli nasza córka zostałaby komuś przyrzeczona, sir Jaspera to i tak by nie powstrzymało. Takie nieprzyzwoitości chyba sprawiają mu radość.

FitzWalter zgodził się z żoną. Milczał przez chwilę, a potem zwrócił się do córki:

– Jesteś dość dzielna, by jechać przez wzgórza Cheviots i powiadomić lady Arabellę o śmierci jej matki i prosić, by przyjęła cię na służbę?

Lona nie wahała się ani chwili.

– Tak, tatku!

– Mężu! – podniosła głos Rosamunda i skinęła ostrzegawczo w stronę młodszych córek.

– Nic nie słyszałyście, moje drogie – upomniał cicho Jane, Elbę i Annie. – Gdybyście komuś o tym opowiedziały, wszyscy możemy stracić życie. Rozumiecie?

Dziewczęta zgodnie skinęły głowami.

– Idźcie więc do łóżek, zmówcie pacierz i zaśnijcie. A nie zapomnijcie pomodlić się za lady Rowenę! – przypomniał im ojciec.

FitzWalter uśmiechnął się, kiedy odeszły, i zwrócił się do Lony:

– Ruszysz przed świtem, Lono, a twój brat będzie ci towarzyszył. Dam ci klacz lady Arabelli, a ty, Rowanie, weźmiesz karego ogiera, ale musisz wrócić przed świtem. Ani Seger, ani sir Jasper nie wiedzą, ile jest koni w stajni, więc nie zauważą braku klaczy lady Arabelli. Po niebie widać, że jutro rano będzie padał deszcz, więc pewnie żaden z nich nie wybierze się na przejażdżkę wcześnie rano. Ale potem sir Jasper będzie chciał obejrzeć jeszcze raz pańskim okiem swoje posiadłości. Kiedy zorientują się, że nie ma Lony, powiemy, że uciekła, bo nie chciała wyjść za wnuka Rada. Wszyscy przecież wiedzą, co ona o nim sądzi, prawda, Lono?

– Nie wolno ranić uczuć tego chłopca – powiedziała Rosamunda.

– Nie martw się, mamo. On też mnie nie lubi -wtrąciła się Lona ze śmiechem. – Poza tym ma oko na naszą Jane, a ona chyba naprawdę go lubi.

– Coś takiego? – matka była zaskoczona. – To chyba stawia całą sprawę w zupełnie innym świetle.

– Gdzie mam zabrać Lonę? – zapytał Rowan. Był bardzo podobny do ojca, i jak on praktyczny.

– To hrabia Dunmor porwał naszą panią, by poślubić w miejsce tej, którą zabił mu sir Jasper – odparł Fitz Walter. – Zabierz więc Lonę do zamku Dunmor, bo jeśli lady Arabelli tam nie ma, może ktoś wam powie, gdzie ją można znaleźć. Powiedzcie, że Lona jest jej pokojową i że uciekła z Greyfaire, by przekazać jej wiadomość o matce. Zdaje mi się, że będziesz mógł bezpiecznie zostawić Lonę w zamku hrabiego, ale lepiej sam to ocenisz na miejscu.

Kiedy dzieci wyszły, FitzWalter usiadł przy kominku i przyjął z rąk żony kufel piwa. Rosamunda usiadla obok niego.

– Co teraz będzie, mężu? – zapytała.

– Nie wiem, ale podejrzewam, że sir Jasper będzie się domagał od króla nadania mu własności Greyfaire, a potem poszuka sobie nowej żony. To dlatego właśnie posyłam Lonę do lady Arabelli. Nasza panienka jest ostatnią z rodu Grey i jeśli dobrze ją znam, a chyba tak właśnie jest, nie spocznie, póki nie odzyska majątku wykradzionego przez sir Jaspera. Na pewno będzie walczyła o Greyfaire.

– Ale czyje odzyska? Przecież wyszła za Szkota.

– Nie wiem, żono, bo nie jestem obeznany w sprawach szlachetnie urodzonych ludzi, ale wolałbym, aby sir Jasper nie był naszym panem, więc zrobię, co w mojej mocy, by pomóc naszej panience. Jeśli lady Arabella jest szczęśliwa jako żona hrabiego Dunmor i nie tęskni za Greyfaire, to trudno, ale podejrzewam, że będzie chciała pomścić matkę, tak jak jej mąż chciał pomścić śmierć swojej narzeczonej, Eufemii Hamilton.

– Ale co się stanie z nami, z naszą rodziną – przestraszyła się Rosamunda – kiedy sir Jasper dowie się, że go zdradziłeś?

– Nie uczynię nic, o czym bym ci nie powiedział, żono – odparł FitzWalter. – Przekażę jedynie wieści lady Arabelli. Kto się o tym dowie? Lony nie będzie, a Rowan nic nie powie. Lady Arabella ma prawo wiedzieć, że jej matka nie żyje, i modlić się za duszę tej biedaczki.


– Jesteśmy po drugiej stronie granicy – powiedział poprzez deszcz brat Lony, kiedy już niebo zaczynało szarzeć. – Zamek Dunmor jest chyba gdzieś niedaleko.

Konie jakby wyczuły niewidoczne jeszcze schronienie i przyspieszyły kroku. Wkrótce zobaczyli na wzgórzu zamek hrabiego. Wjechali na zwodzony most. Nikt ich nie zatrzymał, póki nie dotarli na zamkowy plac. Rowan szybko zsiadł z ogiera i podszedł do zdziwionego wartownika, idącego im naprzeciw.

– No, no, no, co my tu mamy? – zawołał wartownik.

– Jestem Rowan FitzWalter, przyjechałem z Greyfaire ze służącą lady Arabelli, która ma wiadomość o matce naszej pani.

– Hrabia i jego żona są w Glen Ailean z okazji zaślubin siostry jego lordowskiej mości, które mają się odbyć za trzy dni – padła odpowiedź.

– Czy to daleko? – zapytał Rowan. – Możesz wskazać mi drogę?

– To jakieś trzy mile stąd. Poproszę kapitana o pozwolenie i sam was poprowadzę.

Lona kichnęła kilkakrotnie.

– Ależ ta dziewczyna przemokła do suchej nitki – powiedział wartownik. – Może wolelibyście wstąpić do zamku na gorącą polewkę, nim ruszycie w dalszą drogę?

– Nie – odparła stanowczo Lona – ale dziękuję za zaproszenie. Muszę jak najszybciej przekazać wiadomość mojej pani. To bardzo ważne.

Mężczyzna pognał do dowódcy straży zamkowej, a Rowan zaniepokojony odezwał się do siostry:

– Jeśli chcesz, możemy zatrzymać się na chwilę.

– Nie – dziewczyna potrząsnęła głową. – Nie zdążysz wrócić na czas, a wtedy sir Jasper nie będzie miał litości nad naszą rodziną.


Dwór Cheviot w Glen Ailean, do którego właśnie wjeżdżały dzieci FitzWaltera, przypominał mrowisko. Wszyscy w pośpiechu przygotowywali się do zaślubin.

Arabella zeszła na dół i zobaczywszy rodzeństwo stojące w sali recepcyjnej, pisnęła uszczęśliwiona. Wartownik z Dunmor uśmiechnął się zadowolony, że sprawił przyjemność swojej pani, której jak dotąd nie miał zaszczytu osobiście zobaczyć, bo od dnia ślubu mieszkała w Glen Ailean.

– Lono! Rowanie! Skąd się tu wzięliście? Co z moją matką? Co słychać w Greyfaire? Mówcie! Mówcie!

Lona znów kichnęła.

– Ojej – jęknęła Arabella – przemokłaś do suchej nitki. Biedactwo! – Zwróciła się do wartownika: – Weź, proszę, Rowana do kuchni, niech trochę wyschnie. A ty, Lono, chodź ze mną!

– Pani… lady Arabello – zaczął Rowan. – Nie mogę zostać. Tata zabrał konie ze stajni bez pozwolenia. Ogier musi wrócić na miejsce, nim odkryją jego brak. Lona przyjechała na panienki klaczy i tata powiedział, że mogę ją tu zostawić.

– Nie możesz jechać mokry, Rowenie – powiedziała stanowczo Arabella. – Idź do kuchni i niech ci znajdą inne ubranie, a ty w tym czasie zjedz coś ciepłego. Twój koń też musi chwilę odpocząć. Pogoda nie sprzyja podróży.

– To dobra rada, chłopcze – powiedział hrabia, wchodząc do komnaty. – Fergus, zabierz chłopaka do kuchni i zajmij się jego wierzchowcem.

– Tak, panie – odparł wartownik, a potem uśmiechnął się nieśmiało do Lony. – Mam nadzieję, że się panienka nie przeziębiła.

Lona się zaczerwieniła. Młody wartownik był bardzo przystojny.

– Arabello, powiadom moją matkę o przyjeździe twojej służącej. Dziewczynie potrzebna jest gorąca kąpiel i suche odzienie. Dam jej odrobinę whisky na rozgrzewkę i niech pożegna się z bratem, nim poślę ją do ciebie na górę.

Arabella uśmiechnęła się do niego, zadowolona, że był taki miły dla Lony i Rowana, a potem pobiegła na górę.

Hrabia zwrócił się do Lony, nalewając jej trunek do szklanki:

– Jakie masz wieści?

– Lady Rowena umarła przy porodzie, a chłopiec z nią. – Przyjęła podany kieliszek i przechyliła go szybko. Poczuła ognistą kulę w żołądku. – Matko jedyna! Ależ to mocne, panie!

Tavis Stewart zaśmiał się głośno.

– Mój ojciec zwie się FitzWalter i jest kapitanem Greyfaire – kontynuowała dziewczyna. – Nie może sprzeciwić się otwarcie sir Jasperowi, ale jest wierny rodowi Grey z Greyfaire. Chciała, by lady Arabella dowiedziała się o śmierci matki. Powiedział, że teraz sir Jasper zrobi wszystko, by umocnić swoją pozycję w warowni.

– To pewne – odparł hrabia. – A co z tobą, dziewczyno. Pewnie ojciec wysłał cię do Dunmor, żebyś była bezpieczna, co? Jesteś ładna, a sir Jasper pewnie szuka sobie teraz rozrywki.

Lona zaczerwieniła się.

– Moja ciotka, Elżbieta, była osobistą służącą lady Roweny, a ja przyuczałam się do służby u lady Arabelli. Ojciec wysłał mnie tu dla bezpieczeństwa, ale mógł też wydać mnie za mąż, bo miałam już konkurenta. Wolałam jednak służbę dla mojej pani.

Tavis spędził ostatnie trzy miesiące, zalecając się do Arabelli, i wiedział wszystko o Greyfaire. Zaczynał utwierdzać się w przekonaniu, że kocha swoją żonę, i chciał, żeby była szczęśliwa. Postanowił pozwolić Arabelli zatrzymać Lonę.

– Ona też za tobą tęskniła – powiedział. – Muszę cię jednak prosić o przysługę.

– Co zechcesz, panie – obiecała Lona. Arabella miała szczęście, że trafiła na takiego męża. Był jeszcze przystojniejszy niż sir Jasper.

– Moja siostra Ailis ma wkrótce wyjść za mąż. Jeśli powiesz Arabelli o śmierci jej matki, popsujesz zabawę wszystkim weselnikom. Kocham moją siostrę i nie chcę sprawić jej przykrości.

– Nie wiem tylko, panie, jak miałabym to zrobić? Lady Arabella będzie nalegała, bym opowiedziała jej wieści z Greyfaire.

– Możesz udawać, że jesteś chora. Arabella nie będzie miała sumienia cię o nic wypytywać w gorączce.

– Jak mam oszukać innych, panie? Usłyszeli pukanie do drzwi i weszła Flora.

– Otóż i nasze rozwiązanie. Flora ci we wszystkim pomoże.

Hrabia opowiedział służącej o swoim planie, a ta szybko się zgodziła.

– Ja pobiegnę powiadomić o wszystkim matkę waszej lordowskiej mości, a ty, dziewczyno, pożegnaj się z bratem, potem poczekaj, aż on wyjedzie i udaj, że zemdlałaś. Umiesz?

– Tak – odparła spokojnie Lona.

– To dobrze – ucieszył się hrabia. – Nie obawiaj się, że pani będzie na ciebie zła. Opowiem jej o wszystkim po weselu.

W kuchni Lona pożegnała się czule z bratem. Chłopak wysuszył się przy ogniu i rozgrzał ciepłym jadłem i piwem. Fergus, strażnik z zamku Dunmor, miał mu towarzyszyć w drodze. Chłopak miał ciemne, proste włosy i niebieskie oczy. Wszystkie podkuchenne spoglądały na niego z zainteresowaniem. Lona pomyślała, że jest przystojny.

– Dlaczego jeszcze nie ruszacie, leniuchy? – krzyknęła na mężczyzn poirytowana. – Mój brat musi być jak najszybciej w domu, a wy się tu objadacie.

– Daj spokój, Lono, już ruszamy. Musiałem się trochę rozgrzać.

– Nic się nie bój, panienko. Sam dopilnuję, żeby twój brat bezpiecznie dotarł do domu – powiedział zdenerwowany Fergus.

Arabella była bardzo zaniepokojona, kiedy dowiedziała się o zasłabnięciu Lony.

– Nie ma się co dziwić – powiedziała lady Margery. – Biedaczka była cała mokra. Nawet halkę miała zupełnie mokrą.

– Ale kiedy wyzdrowieje? – dopytywała się Arabella. – Kiedy mi opowie, co się dzieje w Greyfaire?

– Cierpliwości, moja droga. Na pewno za kilka dni poczuje się lepiej. Po weselu pójdziesz do niej i wszystkiego się dowiesz.

Arabella musiała więc czekać. Wesele Ailis Fleming i młodego pana na Culcairn było wielkim wydarzeniem. Licznie przybyli goście też byli ciekawi, jak może wyglądać młoda żona hrabiego Dunmor, bo jak dotąd nikt jej nie widział. Zwłaszcza kobiety ciekawiła historia o tym, jak hrabia porwał ją od ślubnego ołtarza i uprowadził do swego zamku, by nazajutrz się z nią ożenić.

Arabella nie rozczarowała ich ani trochę. Założyła jasną aksamitną suknię i wstążkę ze srebrnego jedwabiu, wyszywaną perłami. Na szyi zawiesiła szeroki, płaski naszyjnik z pereł osadzonych w czerwonym złocie. Na każdym palcu miała pierścień z drogocennym kamieniem. Mąż jej nadskakiwał i nie odstępował na krok, co dodawało tylko smaku całej opowieści o ich zaślubinach.

Po ceremonii w kościele goście udali się do dworu Cheviot, gdzie rozpoczęły się uroczystości weselne. Tavis Stewart cały czas szukał wzrokiem swojej żony. Wszyscy byli tym bardzo zdziwieni.

– Jesteś jej mężem, czy nie? – dopytywała się księżniczka Mary, obecnie poślubiona już drugiemu mężowi, lordowi Jamesowi Hamiltonowi, dalekiemu kuzynowi panny młodej. – Naprawdę jesteście mężem i żoną?

Tavis roześmiał się i ucałował siostrę w policzek.

– Colin udzielił nam ślubu w czerwcu.

– To mi nic nie mówi – odparła sucho. – Mówi się, że ona jeszcze nie mieszka w Dunmor. Czy to prawda?

– Tak – odparł szczerze.

– Aha! Więc to prawda!

– Co takiego, Mary?

– Twoja żona jest jeszcze panienką – szepnęła księżniczka.

– Matko Boska, Mary! Co cię to obchodzi? – zapytał poirytowany hrabia. – Nasze życie nie powinno być tematem plotek.

Roześmiała się.

– Ależ Tavisie, jesteś zakochany! Niech mnie wszyscy diabli, nie wiesz, co teraz począć! Spędziłeś tyle czasu w służbie brata, że mimo swoich dwudziestu ośmiu lat nie wiesz, jak postępować z kobietami. Ta mała owinęła sobie ciebie wokół palca. To naprawdę zabawne!

Zaśmiała się głośno i złośliwie. Hrabia zaczerwienił się, zakłopotany, a siostrze nagle zrobiło się go żal.

– Robisz jakieś postępy?

– Tak, zdaje się, że dziś pojedzie ze mną do Dunmor. Umówiliśmy się na ten termin już kilka miesięcy wcześniej. Chyba się nie wycofa.

– Czego ona chce? – zapytała rzeczowo Mary Stewart Hamilton.

Skrzywił się.

– Chce odzyskać swój dom. Chce, żeby warownia Greyfaire znów należała do niej, choć rozumie już, że nie może tam mieszkać, bo jest moją żoną. Chce, by jej majątek dostała nasza najstarsza córka, którą zgadza się zaręczyć ze szlachcicem wybranym przez angielskiego króla. Nie będzie szczęśliwa, póki nie wyrzucę z Greyfaire sir Jaspera.

Księżniczka zastanawiała się przez chwilę, a potem powiedziała:

– Cóż, Tavisie, w końcu to jej posag. Rozumiem jej upór. Musisz go dla niej odzyskać. Zważywszy, jak wiele zrobiłeś dla Jemmiego, powinien zgodzić się ci pomóc. Kiedy udajesz się na królewski dwór?

– Po świętach.

– Najpierw porozmawiaj o tym z Margaret - doradziła mu. – Ona ci pomoże. Pamiętasz, jakie miała kłopoty z własnym posagiem?

– Jemmie słusznie zrobił, że przyjął Szetlandy i Orkany w zamian za złoto króla Krzysztofa. Złota już by dawno nie było, a te dwie wyspy pozostaną częścią Szkocji na zawsze.

– Tak – zgodziła się siostra. – Ziemia jest lepsza niż złoto. Jeśli to rozumiesz, powinieneś też rozumieć punkt widzenia swojej żony.

– Nie twierdziłem nigdy, że go nie rozumiem, ale nie wiem, czy będę w stanie odzyskać Greyfaire. Wiem, że Jemmie będzie się starał mi pomóc, ale cała ta sprawa zależy w wielkiej mierze od kaprysu angielskiego króla. Nie jestem w stanie przewidzieć, co on zrobi.

– Twoja żona chyba to rozumie – powiedziała księżna Mary.

– Ona rozumie tylko to, co chce rozumieć. Straszna z niej złośnica.

– Nie sądziłam, że dożyję dnia, kiedy Tavis będzie chodził na smyczy malej Angielki – powiedziała siostra, całując go w policzek, i poszła cło swego męża.

Hrabia zastanawiał się, skąd kobiety biorą te wszystkie szpile, które wbijają mężczyznom jak na zawołanie. Nagle poczuł na ramieniu delikatny dotyk żony.

– Wyglądasz jak chmura gradowa, panie – rzekła.

– Moja siostra, Mary, to prawdziwa osa – odparł.

– Twoja matka przedstawiła nas sobie wcześniej i wydała mi się niezwykle ujmująca – zdziwiła się Arabella. – Może tylko powiedziała ci coś, czego nie chciałeś usłyszeć. – Wzięła go za rękę. – Chodźmy, panie, pora doprowadzić parę młodą do alkowy.

– Jedyną osobą, którą chcę doprowadzić do alkowy, jesteś ty, moja droga – powiedział cicho.

– Ależ panie!

– Obiecałaś, dziewczyno. Powiedziałaś, że po ślubie Roba i Ailis wrócisz ze mną do Dunmor – przypomniał, patrząc jej prosto w oczy, a Arabella zaczęła się rozglądać, jakby chciała mu uciec.

– Nie wiem nawet, czy mnie kochasz, panie.

– Niech cię, dziewczyno. A co to jest, jeśli nie miłość? Spędzam tu więcej czasu niż w Dunmor, a niektórzy popłakaliby się ze śmiechu, widząc jak Tavis Stewart, hrabia Dunmor, trzyma włóczkę, by jego żona mogła ją zwinąć w kłębek.

Roześmiała się.

– Bardzo byłeś cierpliwy, panie.

– To prawda i nie tylko w tej kwestii – powiedział znacząco.

– Ale ja się boję.

Wszystkie dziewice się boją – odparł.

– Twoja matka powiedziała, że to boli.

– Pierwszy raz owszem, boli, ale ty jesteś dzielna i na pewno sobie z tym poradzisz – rzekł, obejmując ją w pasie i całując delikatnie w policzek. Jedną ręką dotknął jej piersi.

– Ależ milordzie, wszyscy nas zobaczą! Niespeszony dalej dotykał jej piersi i mruknął cicho do jej ucha:

– I co takiego? Pomyślą tylko, że hrabia Dunmor jest zakochany w swojej młodej żonie.

Zamknęła na chwilę oczy i pozwoliła, by ogarnęło ją to cudowne uczucie.

– Nie wiem sama, czy cię kocham – wydusiła w końcu.

– Nienawidzisz mnie więc?

– Nie!

– Nie lubisz?

– Nie!

– Więc lubisz?

– Och, tak, panie, lubię!

– Może warto więc zacząć od tego? Wróć ze mną dziś do Dunmor i tam zaczniemy żyć jak mąż i żona.

Chyba mnie kocha – pomyślała. Nie musiał nawet prosić, by towarzyszyła mu do zamku Dunmor. Był jej mężem, panem. Mógł z nią zrobić, co chce, a jednak wolał zalecać się do niej, uwodzić i pozwolić się poznawać przez te kilka miesięcy. Mógł ją zmusić, a jednak tego nie zrobił. Odmawianie mu prawa do małżeńskich uciech było z jej strony niesprawiedliwe. Tak dziecinne zachowanie mogłoby się w końcu zwrócić przeciwko niej.

– Pojadę, panie mój, ale najpierw odprowadzimy do alkowy parę młodą.

Damy pomogły pannie młodej zdjąć weselny strój i uczesały jej włosy, a potem kazały szybko wskoczyć do łóżka, by odprowadzający Roba mężczyźni nie widzieli jej nagiego ciała. Kiedy mała Mary otworzyła panom drzwi, ci wręczyli kielich wina panu młodemu, a on szybko wychylił jego zawartość i rozejrzał się zawstydzony.

– To doda mu odwagi – powiedział hrabia.

Mężczyźni pomogli panu na Culcairn zdjąć odzienie, a ten wskoczył pod kołdrę obok żony, jakby go gonili.

– Śpijcie spokojnie – życzyła im mała Mary, kiedy zamykała drzwi.

– Na Boga, nie! – zachichotała Ailis, spojrzawszy na męża.

– Zabieram Arabellę do domu – powiedział do swojej matki Tavis. – Odjedziemy szybko i bez rozgłosu, żeby nikt się nie dowiedział.

– Więc lepiej zabieraj żonę i uciekaj, nim goście zejdą do sali przyjęć.

– Arabello – szepnął do żony pogrążonej w rozmowie z Meg – pora na nas. Wracamy do domu.

Meg zauważyła, że przyjaciółka zadrżała, więc, by nie dawać jej pretekstu do przedłużania rozmowy, pożegnała się pośpiesznie.

– Panie – zaczęła Arabella – jeśli mnie kochasz, możesz pozwolić mi zostać tu jeszcze jakiś czas.

– Dziewczyno moja – rzekł z łagodnym uśmiechem hrabia – zabieram cię do domu, by się z tobą kochać, a nie zjeść cię żywcem. Im dłużej będziesz odkładać tę chwilę, tym bardziej straszna będzie ci się wydawała.

Dla Arabelli nadeszła pora na poważną decyzję. Ogarnął ją strach, ale sądząc po czynach matki, namiętność musiała być silną bronią mężczyzn. Nie wiedziała, czy chce, by ten mężczyzna zapanował nad nią, tak jak sir Jasper nad jej matką. Nie miała jednak innego wyjścia. Od tej decyzji zależał los jej i Greyfaire. Wszystkie kobiety przez to przechodziły, więc ona też sobie poradzi.

– Pani? – rzucił pytająco hrabia.

– Jestem gotowa jechać do domu, panie – odparła.

ROZDZIAŁ 8

Zamek Dunmor był dziwnie cichy, kiedy hrabia i hrabina wjeżdżali przez zwodzony most na podwórze. Stajenny wybiegł, by zająć się końmi. Ukłonił się, nim wziął od nich wodze.

– Jesteś głodna, chce ci się pić, moja miła? – zapytał uprzejmie hrabia, kiedy wchodzili po schodach wiodących do sali rycerskiej.

– Nie, panie – odarła łagodnie i westchnęła zaskoczona, kiedy podniósł ją, by przenieść przez próg.

– Tu udzielono nam ślubu, ale nigdy jeszcze nie przekraczałaś tego progu jako pani Dunmor. To teraz twój dom, Arabello Stewart. Witam cię w nim całym sercem. Zamek nie miał swojej pani od śmierci mojej babki. Jej portret wisi w holu. Jutro ci go pokażę. Nazywała się Jean Gordon i była najmłodszą córką wielkiego rodu.

Służący, który otwierał im drzwi, mrugnął, kiedy hrabia przechodził obok niego ze swoją piękną żoną w ramionach.

Dotarłszy do swojej komnaty, hrabia jedną ręką otworzył drzwi. Nigdzie nie było jego służącego, Caluma. On zawsze wiedział, jak się zachować. Hrabia uśmiechnął się do siebie i postawił żonę na podłodze, całując ją przy tym delikatnie.

– Jestem dumnym człowiekiem, Arabello Stewart, więc powiem ci, że w żyłach naszych dzieci będzie płynęła krew królów Szkocji. Twój ojciec, niech Bóg ma w opiece jego duszę, mimo iż był Anglikiem, nie spodziewał się dla ciebie takiego męża. Na pewno nie chciałby, żebyś poślubiła tchórza, jakiego wybrał ci twój kuzyn Ryszard. Sir Jasper okazał się człowiekiem bez honoru, który nie pojechał odbić swojej narzeczonej i ożenił się z jej bezbronną matką, by odebrać pannie młodej posag. Przyrzekam ci teraz, w naszą noc poślubną, że nie spocznę, póki sir Jaspera nie spotka sprawiedliwa kara. Uczynię wszystko, co w mojej mocy, by odzyskać twoje ukochane Greyfaire. Pamiętaj jednak, że jestem tylko człowiekiem i nie potrafię czynić cudów.

Poczuła się wzruszona jego słowami. Nie wiedziała wiele o człowieku, który był jej mężem. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek naprawdę dobrze go pozna.

– Nie będzie ci ze mną źle, Arabello. Jestem surowy i szorstki, ale będę się starał cię uszczęśliwić.

Ustami dotknął jej czoła, a potem zdjął z niej pelerynę i położył na krześle. Odwrócił Arabellę i zaczął z wielką wprawą rozpinać haftki jej sukni.

Na dobre i złe – pomyślała – jestem jego żoną. Pamiętała, jak szczęśliwe było małżeństwo jej rodziców, jak bardzo się kochali, jak delikatny był zawsze ojciec wobec matki. Na pewno czuł się rozczarowany faktem, że Rowena nie jest w stanie dać mu więcej dzieci, zwłaszcza że nie miał syna.

– Nie wiem, czy mogę cię uszczęśliwić, panie – powiedziała, czując jak jej suknia opada na podłogę. – Ale jesteśmy małżeństwem i nie odmawiam ci prawa do swego ciała. Znam swoje obowiązki. Rób, co uważasz za słuszne, a ja nie będę ci wzbraniać.

Przez chwilę z trudem wstrzymywał rozbawienie. Tak poważnie zabrzmiały jej słowa. Zauważył, że choć bardzo starała się to ukryć, wciąż się go bała. Była maleńką, ale bardzo dumną osóbką. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo jest do niego podobna. Jej strach wynikał jedynie z niewiedzy, z braku doświadczenia. Stała przed nim teraz w samej halce.

– Sama zdejmij resztę odzienia, a ja zdejmę swoje – powiedział.

Jak to, pomyślała. Mam zdjąć wszystko? Spojrzała na męża, który powoli zrzucał części swej garderoby. Wzięła głęboki oddech, odwróciła się i zsunęła halkę. Nie odwracając się, weszła do wielkiego łoża i zakryła się kołdrą pod samą brodę. Miała ochotę uciec z jego alkowy i ukryć się gdzieś w zamku, ale dała mu słowo, że nie będzie mu wzbraniać egzekwowania jego mężowskich praw. Kiedy poczuła, jak łoże ugina się pod jego ciężarem, zesztywniała, a serce zaczęło jej walić jak oszalałe.

– Nie rozpuściłaś włosów, moja droga – zauważył.

– Usiądź, a ja to zrobię.

Usiadła ostrożnie, pokazując mu nagie plecy i przyciskając kołdrę do piersi. Delikatnie powiódł palcem po jej skórze, a potem zaczął rozplatać gruby warkocz. Palcami wciąż dotykał jej pleców. Pachniała wrzosem i różami. Poczuł podniecenie. Nigdy w życiu nie widział tak pięknych włosów. Odwrócił ją delikatnie w swoją stronę i pocałował.

– Powiedz mi, co wiesz o kobiecie i mężczyźnie w alkowie – poprosił i wstrzymał uśmiech, bo się zaczerwieniła.

Cóż ona wiedziała o kobietach i mężczyznach? Nic! Nie wiedziała zupełnie nic. Mogła za to podziękować swojej matce, która, choć, jak się później okazało, nie była zbyt skromna, nie zdołała wyjaśnić córce kilku podstawowych spraw.

– Co powinnam wiedzieć, panie? Porządna kobieta powinna wiedzieć tylko tyle, ile nauczy ją mąż.

– Mądra matka wyjaśniłaby córce, że nie ma się czego bać.

– Nie boję się – odparła dumnie, spoglądając na ciemne włosy na jego piersiach.

– To dobrze – rzekł z podstępnym uśmiechem. – Więc zaczniemy lekcję – dodał i wyciągnął się na łożu. – Daj mi rękę, madame.

– Po co? – zapytała podejrzliwie.

– Abyś mogła dotknąć narzędzia zniszczenia swojego dziewictwa. Musisz nauczyć się dotykać mnie w miejscach, gdzie sprawia mi to przyjemność.

Arabella odsunęła się.

– Nie mogę!

– Może jeszcze na to za wcześnie – stwierdził zgodliwie. – W takim razie ja będę dotykał ciebie – rzekł, i nim zrozumiała, co to oznacza, już sięgnął do jej piersi.

– Och -jęknęła zaniepokojona, mając wrażenie, że mięknie pod jego dotykiem. Zdała sobie sprawę z tego, że leży przed nim zupełnie naga, ale bardziej zajmowały ją nowe uczucia, których teraz właśnie doznawała.

Tavis Stewart westchnął z zadowoleniem – tak dokładnie przyjrzał się Arabelli po raz pierwszy.

Pochylił się i pocałował jeden sutek. Nie mogąc powstrzymać pożądania, ujął go ustami i zaczął ssać.

– Och – krzyknęła, zapominając o ostrożności. Odsunęła się nagle, przypomniawszy sobie o tym, że jej niewiedza w sprawach dotyczących alkowy stawia ją w niekorzystnym położeniu.

– Panie! – krzyknęła. – Proszę, nie rób tego! Jeśli masz zamiar mnie posiąść, zrób to, skończ te figle, bo to mnie rozprasza.

Tym razem Tavis nie powstrzymał śmiechu. Kiedy jednak zauważył przerażenie w oczach żony, przestał się śmiać i wyjaśnił:

– Och, dziewczyno, gdybym jedynie chciał cię wziąć, zrobiłbym głupstwo. Jesteś dziewicą, a ja przecież nie chcę cię skrzywdzić. Zresztą nawet gdybym nie starał się być delikatny, to teraz i tak nie jestem jeszcze gotów.

– Dlaczego? – zapytała z urażoną miną, zdziwiona, że jej ciało nie doprowadziło natychmiast jego żądz do wrzenia.

– Jesteś piękna, ale ja nie jestem jeszcze gotów. Ta część mnie, której nie zgodziłaś się dotknąć, potrzebuje odrobiny zachęty. Dlatego właśnie cię całuję i pieszczę.

Pochylił się i językiem dotknął jej ucha.

– Nic z tego nie rozumiem – przyznała z ociąganiem, myśląc, że to, co robił, wcale nie jest takie nieprzyjemne.

Przyjrzała mu się uważnie i dopiero teraz zwróciła uwagę na to, jak przystojny jest jej mąż. Oczy miał zielone. Namiętność, jaką w nich zauważyła, sprawiła, że wstrzymała oddech. Zastanawiała się, czy sir Jasper też byłby tak cierpliwy jak teraz Tavis. Nie, na pewno nie. On przedkładał własną przyjemność nad wszystko inne.

– Nie bój się mnie, dziewczyno – wyszeptał Tavis. – Kobiety twierdzą, że doświadczony ze mnie kochanek. Nie sprawię ci bólu.

– Czy twoja męskość, panie, jest równie wielka jak twoja pycha?

– Tylko czasami.

Gdy jego usta dotknęły jej ust, Arabella poczuła, jak odpływają od niej wszelkie myśli. Nagle zakręciło jej się w głowie. Była w łożu z mężczyzną. Była naga, on też. Za chwilę miał ją posiąść i ta perspektywa wcale nie wydała jej się tak wstrętna. Rozchyliła usta wpuszczając jego język do środka.

– Jesteś taka słodka!

Znów pochylił głowę i pieścił językiem jej piersi twarde i nabrzmiałe. Całował delikatną skórę, zataczał koła językiem wokół stwardniałych sutków, powodując, że Arabella traciła oddech. Między nogami czuła dziwny niepokój, który walczył z przyjemnością.

Zsunął palce niżej, a ona poruszyła się nerwowo. Tavis, jakby niechcący, dotknął jej kobiecości. Dziewczyna zadrżała, przestraszona. Wrócił do pieszczenia brzucha i piersi.

– Otwórz oczy, kochana.

Usłuchała i zaczerwieniła się, zawstydzona. Wcześniej jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, jak są blisko.

– Ależ jesteś piękna – mruknął czule i pocałował jej usta.

– Nie musisz mi tego mówić, panie – odparła nieśmiało. – Znam swoje obowiązki i przyznaję, że jestem ci wdzięczna za cierpliwość.

– Jeśli ci mówię, że jesteś piękna, Arabello, to dlatego, że to prawda – rzekł spokojnie. – Wiem, że nasze małżeństwo zrodziło się z przypadku, ale i tak uważam się za szczęśliwca, bo znalazłem sobie urodziwą partnerkę.

– A gdybym nie była piękna?

– I tak bym się z tobą ożenił, moja droga, ale nie miałbym tyle radości z samego tylko oglądania i dotykania twego ciała. Nie bądź na mnie zła, bo taka już jest natura mężczyzny.

– Jesteś ze mną szczery, panie, a to wielka zaleta – rzekła.

– Podaj mi dłoń. Chcę, żebyś mnie dotknęła. Potrzebuję tego. – Ujął jej rękę i położył na nabrzmiałym członku. – Nie bój się, kochana. On jedynie wydaje się niebezpieczny, ale kiedy umiesz z nim postępować, łatwo się oswaja.

Ku zaskoczeniu Arabelli to, czego dotknęła, było ciepłe i przyjemne w dotyku.

– Czy wszyscy mężczyźni są tak uzbrojeni, panie? – zapytała. – Wydaje mi się, że on się nie zmieści we mnie.

Nie patrzyła na jego męskość, jakby obawiała się jej rozmiarów. Na Tavisie dotyk jej dłoni zrobił tak wielkie wrażenie, że z trudem utrzymał nasienie. Dopiero teraz naprawdę rozumiał, co znaczy pożądanie.

– Niektórzy mężczyźni mają większą, a inni mniejszą męskość – odparł. – Wszyscy Stewartowie są hojnie obdarzeni przez naturę.

– Czy mój dotyk sprawia ci przyjemność? – zapytała niewinnie.

– O tak. A czy mój dotyk sprawia ci przyjemność – zapytał, choć znał odpowiedź.

– Tak – rzekła, skinąwszy głową – ale nie jestem pewna, czy powinnam ją czuć. To chyba nieprzyzwoite. Czyż Kościół nie naucza nas, że mężczyzna i kobieta żyją ze sobą tylko dla poczęcia dzieci?

– Nie widzę nic złego w tym, że kobieta i mężczyzna z przyjemnością robią to, co Bóg przykazał – powiedział ze śmiechem.

– Ależ panie, to bluźnierstwo! – zbeształa go.

Nagle hrabia dość już miał czczego gadania. Położył się na plecach. Objął ją w pasie, podniósł powoli i uniósł nad sobą. Z wolna pieścił ustami jej piersi. Dziewczyna oparła dłonie na jego ramionach.

– Och. Nie wolno ci tego robić, panie.

W odpowiedzi usłyszała tylko pomruk. Teraz położył ją pod sobą, ostrożnie, by jej nie zgnieść. Arabella poczuła, jak jego palce wędrują w kierunku intymnego miejsca na jej ciele.

– Nie…

– Muszę – szepnął wprost do jej ust.

Poczuła, jak jego palce rozchylają wargi i dotykają tego miejsca, którego choćby muśnięcie wywoływało drżenie na całym jej ciele.

– Spokojnie – mruknął, gdy poczuł, jak drży pod jego dotykiem.

Pisnęła, poczuwszy ogarniającą ją rozkosz, choć nie wiedziała, czy powinna się do niej przyznać. Tavis pochylił się i całował jej policzki, usta, jednocześnie wsuwając palce głębiej w jej kobiecość.

Arabella zesztywniała. Nic nie mogła na to poradzić. Teraz skończyły się figle, przyszła pora na to, co powinno się wydarzyć.

– Panie, boję się – wykrztusiła, choć wcale nie miała takiego zamiaru.

– Nie bój się mnie, maleńka – szeptał. – Dam ci tylko rozkosz.

– Czy już jesteś gotów? Pożądasz mnie?

– Jak nigdy nikogo w świecie, kochana.

Jego palce zagłębiły się bardziej, a ona krzyknęła cicho. Bardzo starał się jej nie skrzywdzić. Myśl, że nikt nigdy wcześniej jej nie dotykał, podniecała go niewymownie. Czuł każdy szczegół jej ciała. Delikatnie dotknął błony dziewiczej i wycofał dłoń. Na jego palcach został ciepły, słodko pachnący dowód jej pożądania. Wiedział, że już była gotowa na jego przyjęcie.

Serce dziewczyny waliło jak oszalałe. Był tak silny, że nawet gdyby chciała uciec, nie mogła. Poza tym Kościół pochwalał akt spełnienia w małżeństwie. Czuła niechęć i strach. Podniosła dłonie, by się bronić. Postanowiła nie poddać się tak łatwo.

Chwycił jej nadgarstki i przytrzymał jedną dłonią ponad jej głową. Drugą kierował nabrzmiały członek między jej drżące uda.

Arabella była blada, trzęsła się ze strachu. Jej dziewicza wyobraźnia wzięła górę i teraz była zupełnie przerażona. Tavis zastanawiał się przez chwilę, jak pozbawić ją dziewictwa, ale widząc jej strach, postanowił zrobić to szybko.

Arabella poczuła ból, kiedy wszedł w nią. Miała wrażenie, że ktoś włożył w nią rozpalony do czerwoności miecz. Jego pocałunki tłumiły krzyk, ale ból nie ustawał, stał się wręcz nie do zniesienia. Mąż poruszał się w niej powoli i po chwili bolało mniej, nie na tyle, by musiała płakać.

Ciało miała zlane potem, trzęsła się cała. Pierwszy strach ustał i jej wnętrze zaczęło przystosowywać się do jego rozmiarów. Tavis pochylił się nad nią, a ona westchnęła cicho.

– Jesteś dzielną dziewczyną. Najgorsze już za tobą, moja mała, słodka żono. Teraz pora na przyjemność.

Wyszedł z niej całkiem, a potem wszedł znów. Przestał trzymać jej ręce, ale Arabella nie opierała się i nie broniła. Łzy, których tak bardzo nie chciała uronić, spłynęły niespodziewanie po jej policzkach. Tavis naprawdę postarał się sprawić jej jak najmniej bólu. Był dobrym człowiekiem. Miała wiele szczęścia.

– Dziewczyno! – jęknął i odsunął się od niej. Kiedy to uczynił, Arabella poczuła żal, rozczarowanie i niedosyt.

– A niech to! – zaklął ze złością. – Nie dałem ci rozkoszy. Proszę o wybaczenie. Dzięki tobie poczułem się jak mały chłopiec. Zupełnie nie potrafiłem się powstrzymać. – Uniósł się na łokciu i spojrzał na nią. – Wybaczysz mi, Arabello?

– Nie rozumiem, panie – rzekła cicho, czując się zażenowana jego bliskością. – Byłeś dla mnie bardzo dobry. Powiedziałeś, że będzie bolało i tak było. Obiecałeś, że ból zniknie i to była prawda. Czego jeszcze miałam oczekiwać? Czy jeszcze o czymś nie wiem?

Spojrzał na jej zaczerwienioną twarz:

– Wiele cię ominęło. To słodkie uczucie, kiedy miękną ci kolana, potrafi być silniejsze i czują je oboje kochankowie. Nie obawiaj się, maleńka. Jeszcze będziesz krzyczała z rozkoszy, a nie z bólu. Następnym razem.

– Jesteś bardzo szczery, panie. Jesteś najbardziej otwartym mężczyzną, jakiego znałam.

– Jestem jedynym mężczyzną, jakiego znałaś – odparł pośpiesznie. – Dowodem tego jest prześcieradło. – Wskazał prześcieradło i jej zakrwawione uda. – Pragnę cię, Arabello Stewart, bardziej niż sądzisz – rzekł i przycisnął usta do jej ust.

Przez chwilę miała wrażenie, że tonie, ale nie mogła się powstrzymać przed objęciem go za szyję i przytuleniem się do niego jeszcze mocniej. Nie chciała powstrzymywać się przed oddaniem pocałunków. Z każdą minutą jej usta nabierały coraz więcej doświadczenia. Teraz już nie wzbraniała się przed ogarniającym ją uczuciem rozkoszy. Przestała walczyć z nieuniknionym. Jej mąż miał rację. To było przyjemne i teraz już chciała doświadczać tej przyjemności.

Wyglądało na to, że zakończyła się już zacięta walka między nimi. Teraz jej ciało, jak magnes, przyciągało jego dłonie. Pokrywał je gorącymi pocałunkami, pieścił i ssał piersi, przygryzał je delikatnie, a ona wbijała mu pałce w kark, pomrukując z rozkoszy. Całował jej brodę, szyję, uszy.

Dlaczego właściwie tak bardzo opierałam się przed tym cudownym uczuciem? – zastanawiała się. Bo go nie znałam! – zrozumiała nagle.

Zamruczała z zadowolenia, kiedy znów wszedł w nią ostrożnie i poruszał się delikatnie, rytmicznie.

– Dobrze, kochana, teraz się uda!

Arabellę ogarnęło uczucie lekkości. Jego ruchy prowadziły ją na drogę rozkoszy. Czuła, jak jej ciało ogarnia powoli od stóp aż do głowy to niezwykłe uczucie. Otworzyła na chwilę oczy i uczucie się wzmogło. Tavis wydał jej się dziki, nieokiełznany jak żywioł.

Była jak małe dziecko ścigające pięknego, trudnego do schwytania motyla. Bardzo pragnęła go złapać, ale nie wiedziała jak. Kiedy w końcu dopasowała się do rytmu ciała męża, uczucie wzmogło się jeszcze, jakby ją dusiło. Pragnęła tego, nie rozumiała nawet, co to było, ale wiedziała już, że pragnie tego z całych sił.

Zadowolony z objawów rozkoszy swojej młodej żony, Tavis poddał się sam temu uczuciu. Objął dziewczynę ramionami i uśmiechnął się zaskoczony, kiedy głośno westchnęła.


Kiedy się obudził następnego dnia, było jeszcze ciemno. W pokoju panował chłód. Ogień w kominku prawie całkiem wygasł. Arabella leżała obok niego, skulona i wtulona w jego ciało jak mały kotek. Delikatnie odsunął się od niej, zszedł z łóżka i podszedł do kominka. Było w nim jeszcze odrobinę żaru. Ukląkł i dołożył drewna. Po chwili w pokoju huczał ogień.

– Tavisie?

Na dźwięk jej głosu wstał i wrócił do łoża.

– Ogień wygasał, maja kochana – rzekł i wśliznął się pod kołdrę wprost w jej ramiona.

– Czy Lona i Flora wrócą dziś do domu? – zapytała nieśmiało.

– Tak.

– Nie zapytałam jeszcze Lony o wieści z Greyfaire i co się dzieje z matką. Niedługo powinna rodzić.

Musiał jej powiedzieć. Teraz, nim nadejdzie ranek, nim Lona dotrze z wiadomością o śmierci jej matki.

– Arabello – zaczął. – Lona wróciła z wieściami z Greyfaire, ale nie pozwoliłem jej ich przekazać. Nie gniewaj się na Lonę. Nie chciałem psuć wesela Ailis.

Poczuła skurcz w brzuchu. Mama! Wiedziała, co Tavis miał jej do powiedzenia.

– Twoja matka nie żyje, Arabello. Dziecko zmarło razem z nią. – Odczekał chwilę, by te słowa do niej dotarły. – Sir Jasper nie pozwolił przekazać ci tej wiadomości, ale FitzWalter postanowił wysłać do ciebie córkę. Twoja matka bardzo chciała, by przekazać ci wiadomość o jej śmierci wraz z błaganiem o wybaczenie.

Arabella zaczęła szlochać.

– Mam jej wybaczyć? Chciała, bym ja jej wybaczyła? Po co jej moje wybaczenie? Przecież to ona uratowała mnie przed tym strasznym człowiekiem. Ani przez chwilę nie wierzyłam, że mogła go kochać. Była samotna po śmierci mego ojca i nie umiała sobie poradzić sama, bez mężczyzny, który mówiłby jej, co ma robić.

– Ty nie jesteś do niej podobna.

– Nie.

Przytulił ją i pozwolił się wypłakać, pocieszając ją prostymi słowami. Kiedy minął pierwszy atak żalu, Tavis był mokry od łez Arabelli.

– Jestem teraz zupełnie sama.

– Masz mnie, dziewczyno – odparł spokojnie. Spojrzała na niego. Był bardzo poważny. To dobry człowiek, pomyślała. Uprowadził ją i ożenił się z nią w złości, ale tej nocy, kiedy uczynił z niej kobietę, obdarzył ją tak wielką czułością i miłością.

– Pocałuj mnie – poprosiła cicho.

Przycisnęła usta do jego ust, jakby chciała połączyć się z nim duszą i ciałem. Jak dobrze, że go teraz miała. Jak to się stało, że ona miała tyle szczęścia, a jej słodką, kochaną matkę spotkał taki zły los. Znów zaczęła płakać.

– Nie myśl o tym, kochana. Twoja matka jest teraz z ojcem w niebie i pewnie nareszcie jest zupełnie szczęśliwa.

– To wszystko wina Jaspera Keane’a – powiedziała nagle stanowczo.

– Tak – zgodził się z nią hrabia. – Możesz być pewna, moja mała Angielko, że ten diabeł zapłaci za swoje zbrodnie. Ja tego dopilnuję, przysięgam.

– Musisz tego dopilnować, Tavisie, bo ja mogę teraz polegać tylko na dwojgu ludzi na tym świecie, na tobie i na sobie.

W ciągu następnego miesiąca Tavis wspominał te słowa, mając złe przeczucia, jednak teraz był zadowolony, że udało mu się pocieszyć Arabellę.

Загрузка...