– Tavisie, witaj, witaj! – zawołał szkocki król, wychodząc na środek komnaty, by powitać, brata. Objął go i przycisnął do siebie.
Był przystojnym mężczyzną o oliwkowej cerze odziedziczonej po matce Francuzce, miał ciemne włosy i ciemne oczy. Odsunąwszy się po chwili od młodszego brata, powiedział:
– Ta maleńka kobietka to twoja żona?
– Tak Jemmie – odparł hrabia z dumą. – To Arabella Stewart.
Hrabina Dunmor skłoniła się przed królem. Jerzy Stewart ujął jej dłoń i pomógł wstać.
– Witam, droga lady Dunmor. Mój brat ma znacznie piękniejszą żonę, niż na to zasługuje.
– Dzięki ci, panie – rzekła Arabella, czerwieniąc się nieznacznie – ale ja uważam, że oboje dobrze trafiliśmy.
– Wygadana jesteś jak porządna Szkotka, chociaż urodziłaś się i wychowałaś po drugiej stronie granicy. Chodź, przedstawię cię dworzanom. Poznasz moją żonę i dziedzica, Jamiego.
Podeszli do podwyższenia, na którym siedziała królowa Margaret. Arabella znów się ukłoniła, kiedy ją przedstawiono.
– Moja droga, ależ jesteś piękna – zauważyła uprzejmie królowa. – Chodź, usiądź obok mnie, żebym cię mogła lepiej poznać.
Na rozkaz królowej przyniesiono krzesło.
– Usiądź, moja droga lady Dunmor – powiedziała Margaret, a kiedy Arabella wykonała polecenie, mówiła dalej. – Dowiedziałam się, w jakich smutnych okolicznościach zmarła twoja matka. Mnie też było przykro, kiedy się dowiedziałam, że moja matka zmarła. Byłam z dala od domu, więc usłyszałam o tym po dłuższym czasie. Wspomnimy o twojej matce w modlitwie podczas mszy.
– Dziękuję, pani – rzekła Arabella. – Dzięki za modlitwy za duszę mojej matki, kiedy jednak pomyślę, że była żoną tego strasznego człowieka, wydaje mi się, że dobrze się stało, iż zmarła. Jest teraz z ojcem, który bardzo ją kochał. Poza tym sir Jasper ożenił się z nią tylko po to, by odebrać mi Greyfaire, ale ja mu na to nie pozwolę!
– Greyfaire to twój rodzinny majątek? – zapytała królowa.
– Tak, pani, ale co ważniejsze, jest także moim spadkiem. Jestem ostatnią z rodu Grey. Jest to też mój jedyny posag. Bez niego zostałam poślubiona mężowi gorzej niż córka pastucha. To sir Jasper został wybrany na mego męża przez króla Ryszarda, małżonka kuzynki mojej matki, Anny Neville. Król Ryszard był dobrym człowiekiem i nie wiedział, jaki naprawdę jest sir Jasper.
– Mój mąż mówi, że Ryszard był najlepszym z Plantagenetów – wtrąciła królowa Margaret. – Ale mów dalej, moja droga lady Dunmor.
– Jest jeszcze jedna kwestia, której nie poruszyłam, a która nie dotyczyła ani króla Ryszarda, ani mnie, ani mojej matki. Sir Jasper Keane zamordował Eufemię Hamilton, kobietę przyrzeczoną memu mężowi. Tavis musiał się zemścić.
W oczach królowej pojawiła się iskierka zaciekawienia.
– Właśnie, podobno porwał cię sprzed ołtarza. To prawda?
Arabella roześmiała się.
– Owszem, prawda. Przyjechał, kiedy ojciec Anzelm zaczynał mszę. Wyzwał sir Jaspera na pojedynek. Ten szczur schował się jednak za szatą księdza i zażądał azylu w kościele. Tak więc Tavis porwał mnie i ożenił się ze mną dwa dni później. Potem dowiedziałam się, że sir Jasper zmusił brata Anzelma do udzielenia mu ślubu z moją matką.
– Słyszałam, że umarła przy porodzie.
– Tak – rzekła Arabella, nie chcąc zdradzać królowej zbyt wiele; musiała ratować reputację matki. -Mama nie miała szczęścia do błogosławionego stanu. Wcześniej już straciła kilkoro dzieci mego ojca. Tylko ja przeżyłam – dodała ze łzami. – Nigdy nie wybaczę sir Jasperowi Keane’owi. Nie chcę przez to powiedzieć, że Tavis jest gorszym mężem, bo to nieprawda, ale gdyby sir Jasper przyjął wtedy wyzwanie Tavisa, moja matka mogłaby jeszcze żyć. Nawet gdyby pokonał Tavisa, ożeniłby się ze mną. Gdyby zaś przegrał, on by nie żył, a moja matka żyłaby.
Królowa, która wiedziała, że Rowena była w błogosławionym stanie, kiedy stanęła na ślubnym kobiercu, rozumiała, że dziewczyna chciała ukryć przed nią skandal związany z romansem matki. Nawet jeśli skłamała, robiła to z poczucia obowiązku wobec swojej rodzicielki.
– Nie próbuj zrozumieć wyroków boskich, moja droga – powiedziała. – Dla mnie to też jest czasem trudne. Nasz Pan Najwyższy dał ci nową rodzinę, moja droga, i z jego błogosławieństwem będziesz miała własne dzieci. Nigdy nie zastąpią ci w sercu matki, ale jeśli je dobrze wychowasz, matka będzie z ciebie dumna, bo ona zadbała o twoje wychowanie.
– Tak jak ty o moje, mamo!
– Jamie!
Stanął przed nimi niezwykle przystojny chłopiec. Uśmiechał się od ucha do ucha i patrzył wesołymi, niebieskimi oczami. Włosy miał rude, choć matka była blondynką, a ojciec brunetem.
– Milady Dunmor – rzekł, ujmując dłoń Arabelli i przyciskając ją do ust odrobinę dłużej niż wypadało.
Spojrzała mu w oczy i ujrzała w nich zalotną iskrę. Książę Jerzy był jeszcze chłopcem, nie był starszy niż ona sama, ale zachowywał się jak doświadczony mężczyzna, znacznie bardziej doświadczony niż ona, mężatka. Ostrożnie uwolniła dłoń, starając się nie robić przy tym zamieszania, ale chłopak najwyraźniej czytał w jej myślach, bo obdarzył ją bezczelnym uśmieszkiem.
Królowa jakby tego nie zauważyła. Powiedziała do niego czule:
– Jamie, ty nieznośny chłopcze! Nie poczekałeś, aż cię oficjalnie przedstawię twojej nowej ciotce. Arabello, to mój najstarszy syn, dziedzic tronu szkockiego, Jerzy, którego wszyscy nazywamy Jamie. Ukłoń się, nieznośny chłopaku! – zbeształa go matka pieszczotliwie, a kiedy się ukłonił, przedstawiła drugą stronę: – Jamie, to żona twojego wuja, Tavisa, lady Arabella.
Arabella wstała i skłoniła się przed przyszłym królem. Zaczerwieniła się, kiedy ten zajrzał jej głęboko w dekolt.
– Pani – rzekł książę uprzejmie – twoja obecność uczyni ten dwór piękniejszym miejscem. Witamy.
– Dziękuję, panie – powiedziała równie uprzejmie.
– Porwę teraz lady Arabellę, mamo, bo do tej pory miałaś ją tylko dla siebie. Muszę ją wszystkim przedstawić.
– Oczywiście, Jamie – zgodziła się matka. – To świetny pomysł. – Zwróciła się do Arabelli: – Tylko wróć do mnie, moja droga, kiedy już wymienisz ze wszystkimi te sztywne grzeczności.
– Dzięki, pani, za twoją dobroć – powiedziała Arabella i skłoniła się, czując, że nie uda jej się uciec ze szponów księcia.
Ten wziął Arabellę za rękę i powiódł w stronę tłumu ludzi, ale zamiast ją komuś przedstawić, pociągnął nagle w stronę ciemnego korytarza.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem – obwieścił.
– Panie, twój komplement jest miły, ale przesadzony – odparła Arabella, mając nadzieję, że zabrzmiało to surowo.
Książę roześmiał się.
– Słyszałem, że jesteś złośnicą, moja piękna, ale ja lubię opór przy uwodzeniu.
– Chyba nie masz zamiaru mnie uwodzić, milordzie, bo jestem szczęśliwą mężatką – odparła zaskoczona jego swobodnym zachowaniem.
Uśmiechnął się zachęcająco.
– Będę się z tobą kochał, moja miła – rzekł, pochylił się i pocałował pierś częściowo obnażoną głębokim dekoltem.
Przestraszona Arabella krzyknęła:
– Panie! Jak śmiesz!
– Śmiem jedynie tyle, ile podpowiada mi namiętność, moja piękna – odparł niezrażony.
– Ileż ty masz lat? – zapytała Arabella, zmieniając ton, by poczuł się jak mały chłopiec.
– Pierwszą kobietę miałem, kiedy skończyłem dziesięć lat, moja śliczna. Jestem Stewartem, a ten ród znany jest z gorącej natury.
– Wkrótce będziesz znany z gorącego zadka, mój królewski bratanku – usłyszeli surowy głos Tavisa Stewarta – jeśli jeszcze raz przyłapię cię na zalecaniu się do mojej żony.
– Wuju! – rzucił z uśmiechem książę. – Nie spodziewasz się chyba, że nie docenię tak niezwykłej urody jak ta, którą obdarzona jest twoja małżonka.
– Spodziewam się za to, że będziesz się przyzwoicie zachowywał w jej obecności, Jamie.
– Będę się starał, wuju, ale natura robi swoje. Cóż można poradzić na strzałę Amora?
– Jeśli nie chcesz, bym ci tę strzałę trochę skrócił, lepiej ją trzymaj z daleka od mojej żony. A teraz już uciekaj. Znajdź sobie inną ofiarę.
– Pani – rzekł z podstępnym uśmiechem książę, skłonił się i odszedł.
– Jest raczej niegroźny – powiedział do żony Tavis Stewart.
– To jeszcze dziecko – zgodziła się – ale jak dużo wie. Czy to prawda, że pierwszą kobietę miał w wieku lat dziesięciu?
Hrabia zaśmiał się.
– Całkiem możliwe – przyznał. – Przecież to Stewart, kochana, a Stewartowie znani są z gorącej natury, zwłaszcza książęta. Poza tym plotka, jaka krąży o jego ojcu, sprawia, że tym bardziej pragnie dowieść swojej męskości.
– Jaka plotka?
– To nie twoja sprawa, kochanie. Nie jest zresztą prawdziwa. Rozgłaszają ją złośliwcy. Mój brat nie dobiera sobie przyjaciół ze względu na ich pochodzenie, ale zainteresowanie sztuką i nauką. Nie zawsze są to szlachetnie urodzeni ludzie. Dlatego też baronowie i możnowładcy szkoccy uważają się za kogoś lepszego niż sam król. Uwielbiają się kłócić, zwłaszcza ci z gór. Szukają pretekstów, żeby nie płacić podatków.
– Jak gładko to wyjaśniłeś – usłyszeli miły głos. Tavis odwrócił się i powiedział:
– Skradasz się jak kot, Angusie, i miauczysz jak on. Hrabia Angus uśmiechnął się chłodno.
– Nie boję się mówić wprost, nawet w obecności króla. Chodzisz po bardzo kruchym lodzie, Tavisie Stewart, ale któregoś dnia będziesz musiał dokonać wyboru, jak my wszyscy.
– Jestem Stewartem, Angusie, zawsze będę lojalny wobec Stewartów – odparł hrabia Dunmor.
– Ale wobec którego ze Stewartów, milordzie, ojca czy syna?
– Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak głupi, by wplątać się w zdradę stanu, zwłaszcza że to ty sam powiesiłeś Cochrane i jego popleczników.
– Sam nie cierpiałeś tego aroganckiego bękarta – odparł hrabia Angus.
– Nie, ale też nie powiesiłem go.
– Przedstaw mnie swojej żonie – zmienił temat hrabia Angus i przyjrzał się Arabelli. – Jamie miał rację mówiąc, że jest niezwykle piękna jak na Angielkę.
– Szkocja miała już nawet królowe pochodzące z Anglii i chyba z tego powodu nie ucierpiała – rzuciła cierpko Arabella.
Hrabia Angus roześmiał się głośno.
– Więc plotka jest prawdziwa, na dodatek jest złośnicą. Czy to prawda, Tavisie, żeś zdarł z niej odzienie przed ołtarzem?
– To moja żona, Arabella – syknął przez zaciśnięte zęby hrabia. – Arabello, ten oto „dżentelmen” to Archibald Douglas, hrabia Angus, którego nazywamy „Miauczącym Angusem”.
– Dlaczego tak właśnie cię zwą, panie? – zapytała Arabella.
– Tego lata, kiedy straciliśmy Berwick, madame, szlachta w większości była skłócona z królem. Siedzieliśmy wtedy w Launder i naradzaliśmy się, co zrobić – zaczął opowiadać hrabia Angus. – Król, jak zapewne zgodzi się ze mną nawet twój mąż, pani, powierzył naczelne stanowiska w armii swoim ulubieńcom, ludziom niekompetentnym. Nikt nie miał odwagi powiedzieć mu, co o tym sądzi, aż nagle lord Grey, może nawet pani daleki krewny, odezwał się: „Czy nikt nie miauknie nawet jednego słowa w obecności króla?”. Wstałem więc i powiedziałem: „Ja miauknę i to niejedno”. Od tej pory zwą mnie „Miauczącym Angusem” i jestem z tego dumny, bo tego właśnie dnia pozbyliśmy się z otoczenia króla kilku ludzi, którzy bardzo szkodzili sprawom kraju.
– Zamordowałeś bez procesu i bez powodu większość przyjaciół Jemmiego – rzucił Stewart. – Zgadzam się z Angusem, że mój brat źle wybrał wtedy dowódców, ale można było załatwić to bez mordowania ludzi. Jemmie jest dobrym królem. Od początku jego panowania mamy w kraju pokój. Sztuka kwitnie, nauka też. Chyba nie chcesz, by zapanował chaos, a może kochasz wojnę, tak jak ci górale? To dzikusy. Dążą do samozagłady.
– Sztuka! Ha! Muzyka, architektura, malarstwo i poezja! To bzdury, Dunmor! Takie rzeczy zostawiamy Francuzom i Włochom. To zagraniczne sztuki! Nie mają nic wspólnego ze Szkocją! – oburzył się hrabia Angus.
Nim Tavis zdążył się odezwać, Arabella stanęła w obronie króla:
– A z czego jesteś właściwie dumny w tej twojej Szkocji, panie? Zastanowiłeś się, jak postrzegają was inne narody? Dla ludzi z zewnątrz jesteście śmieszni, biegacie z gołymi łydkami, w spódniczkach, jakbyście nie mieli krawców, prości ludzie mieszkają w ziemiankach pokrytych torfem. Nic dziwnego, bo skoro nie mają prawa do ziemi, którą uprawiają od pokoleń, boją się budować domy z kamienia, cieplejszego i wygodniejszego, bo zawsze można ich stamtąd wyrzucić. No i ta muzyka. Kto to widział, żeby przygrywać sobie na owczych wnętrznościach! Noszę jedwabie, atłasy i adamaszek, panie, a w kuchni mam figi, migdały i rodzynki. W piwnicy leżakuje wino, a to wszystko, jak też większość moich mebli i ozdób pochodzi z Anglii, Francji, Hiszpanii i Włoch. Ze Szkocji sprowadza się tylko skóry, wełnę i ryby. Za granicą pochwalić się możecie tylko odważnymi, pięknymi kobietami. Król Jerzy próbuje sprowadzić do Szkocji trochę piękna z Europy. Co w tym złego, panie? Jego dziad był podobno poetą.
– Ten człowiek spędził osiemnaście lat swego życia jako angielski więzień i wrócił do domu z angielską żoną – rzucił ostro Angus. – Był dobrym królem, pani. Ale on był prawdziwym mężczyzną, jeździł konno, walczył wręcz i świetnie strzelał z łuku. Był silny jak tur i uwielbiał machiny wojenne. On wiedział, jak rządzić krajem!
– Był żołnierzem, ale też poetą i miłośnikiem muzyki, panie.
– Może, ale przede wszystkim był żołnierzem, a jego wnuk nie umie nawet utrzymać się w siodle – prychnął Angus.
– Nie potrzebuje tego, by władać Szkocją i utrzymać pokój z Anglikami!
Archibald Douglas spojrzał głęboko w zielone oczy hrabiny Dunmor i nagle zaczął się śmiać. Była taka malutka, a wcale się go nie bała, nie była nawet onieśmielona jego spojrzeniem.
– Tavisie, jesteś pewien, że ta twoja żona to Angielka? Wygląda mi raczej na to, że pochodzi ze Szkocji, bo dzielna jest jak Szkotka.
– Nie sądziłam, panie, że Szkoci mają wyłączność na odwagę – rzuciła Arabella, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę królowej.
Hrabia Angus zaczął się głośno śmiać.
– Tavisie, ona ci urodzi tuzin zdrowych dzieci, ale niech mnie Bóg broni przed nią, ma język ostry jak żądło osy.
– Wstrętny, arogancki dudek – mruczała pod nosem Arabella, idąc przez salę rycerską, nie patrząc właściwie, gdzie stąpa. Wpadła na kogoś i powiedziała, spojrzawszy mu w oczy:
– Przepraszam, panie! Zaczerwieniła się i skłoniła pośpiesznie.
– Nic takiego, dziecko drogie – powiedział ciepło król – ale twoja śliczna buzia zdradza mi, że jesteś czymś wielce wzburzona.
– Owszem, panie, hrabia Angus to głupiec! – rzuciła, nim zdołała się powstrzymać.
Król skinął zgodliwie.
– Muszę przyznać, że czasem zgadzam się z pani osądem. Czym cię tak oburzył?
– Panie – zaczęła Arabella. – Jestem tylko kobietą i nie miałam sposobności, by zająć się nauką, ale zwykły rozsądek podpowiada mi, że lepiej żyć w pokoju niż w stanie wojny. Wojna niszczy życie i własność. Postęp możliwy jest tylko w czasach pokoju i dobrobytu. Wiem, że czasem mężczyźni nie mają innego wyjścia, jak pójść na wojnę, ale mnie się zdaje, że Szkoci wolą najpierw stoczyć walkę, a potem pytać, o co poszło.
Jerzy Stewart zaśmiał się, ubawiony sprytnym osądem swego narodu, wypowiedzianym przez maleńką Angielkę.
– Niedługo wśród nas żyjesz, a już nas dobrze poznałaś – rzekł.
– Panie, całe życie mam Szkotów u bram zamku. Zdążyłam dobrze ich poznać! – odparła.
– Angus zawsze mnie krytykował, dziecko – odparł król. – Ja nie jestem w gorącej wodzie kąpany. On nie rozumie tego, że król powinien rządzić głową, a nie mieczem.
– On się nie zna na sztuce – powiedziała szczerze. – W całej Europie rozkwita muzyka, poezja i malarstwo, a tu w Szkocji zachęca się tylko do sadzenia kapusty i marchwi!
Król Jerzy śmiał się już głośno. Dawno tak dobrze się nie bawił podczas rozmowy. Żona jego brata okazała się cudowna.
– Którą ze sztuk ty, pani, preferujesz? – zapytał.
– Muzykę, jak mi się zdaje. Nie umiem grać, ale moja matka i ja często śpiewałyśmy w Greyfaire. Ojciec uważał, że nie potrzeba nam gościć u siebie minstreli, bo my dwie śpiewamy lepiej od nich. Matka jednak nalegała, byśmy sprowadzili minstrela z Irlandii, bo jak inaczej miałyśmy się nauczyć nowych pieśni? Och, panie, tyle można się nauczyć, a ja tak niewiele wiem! – mówiła z pasją młoda hrabina.
Król był wzruszony. Szkoci nie doceniali nauki, choć wybudowano w tym kraju dwa wspaniałe uniwersytety, jeden w Edynburgu, a drugi w Glasgow.
Żadne prawo nie wymagało, by synowie szlachetnych rodów uczyli się na nich. Nikt nie uważał, że porządny Szkot powinien umieć czytać i pisać czy dodawać, choćby po to, aby jego własny rządca nie mógł go oszukać. Szkoci tkwili w przekonaniu, że mężczyzna powinien umieć walczyć, umierać i zająć się kobietą, by urodziła mu mnóstwo dzieci. Kobiety zaś uważały, że skoro mężczyźni nie muszą umieć czytać i dodawać, to one tym bardziej nie.
– Czego chciałabyś się uczyć, moja droga? – zapytał król.
– Wszystkiego! – odparła z ekscytacją. Jerzy znów się roześmiał.
– A od czego byś zaczęła?
Zastanowiła się chwilę i odparła:
– Od historii, panie. Historii Szkocji. Nie sądzę, by ktokolwiek kiedykolwiek uważał mnie za Szkotkę, ale mój mąż jest Szkotem i dzieci, wszystkie z wyjątkiem jednego też nimi będą, więc powinny znać historię swego kraju.
Królowi spodobało się to, co powiedziała i zaintrygował go fragment „z wyjątkiem jednego”.
– Co miałaś na myśli, mówiąc: „z wyjątkiem jednego”?
Arabella nagle zrozumiała, co zrobiła, i zasłoniła usta.
– Pośpieszyłam się, panie, bo Tavis dopiero miał z tobą omówić tę sprawę. Będzie zły, że zwróciłam uwagę waszej wysokości na tę sprawę, nim przedstawił ją wam osobiście.
– Masz zamiar być posłuszna mężowi? – zażartował i czekał z zaciekawieniem. – Chyba bardzo kochasz Tavisa, skoro jesteś posłuszna. Z tego, co widzę, sama poradziłabyś sobie z rządzeniem w zamku Dunmor, gdyby zaszła taka potrzeba.
Zaczerwieniła się, nie mogąc znaleźć wyjścia z niekorzystnego położenia. Król Jerzy poklepał ją po ramieniu.
– Nie bój się, nie będę nalegał. Mój brat znany jest ze swojej porywczości, a ty też nie jesteś cicha jak mysz pod miotłą. Pasujecie do siebie oboje.
Tavis uwolnił się wreszcie od hrabiego Angusa i ruszył w stronę brata i żony rozmawiających pośrodku sali. Nagle drogę zagrodziła mu piękna kobieta.
– Tavisie Stewart, jak miło cię widzieć. Tęskniłam za tobą – zamruczała zalotnie.
– Lady Morton – przywitał się chłodno hrabia.
– Cóż to, panie. Jeszcze tak oschle mnie nie witałeś – stwierdziła ślicznotka, a jej bursztynowe oczy pociemniały ze złości. – Zawsze pałałeś do mnie wielką namiętnością – dodała cicho.
Tavis, mimo wyraźnej irytacji, musiał pochylić się nieco, by usłyszeć, co mówiła. Poczuł w nozdrzach zapach jej perfum z mnóstwem piżma. To była jej stara sztuczka. Kiedy chciała, by mężczyzna przybliżył się do niej, zaczynała mówić ciszej.
– Jestem już żonaty, madame – rzekł.
Sorcha Morton roześmiała się i znajomym gestem odrzuciła do tyłu rude włosy. – Wiem o tym, panie. Wszyscy plotkowali o tym na dworze zeszłego lata. Naprawdę zdarłeś odzienie z tej biedaczki przed ołtarzem? – zapytała i zadrżała z ekscytacji. – Na pewno tak. To niezwykłe, Tavisie. Twoja biedna mała Angielka musiała ciężko przeżyć takie upokorzenie.
Z drugiego końca sali hrabina Dunmor zauważyła piękną kobietę pogrążoną w rozmowie z jej mężem, i zapytała króla:
– Kim jest ta dama, tak swobodnie zachowująca się wobec mojego małżonka?
Król ukrył uśmiech.
– To lady Sorcha Morton, moja droga. Owdowiała kilka lat temu, a lord Morton niewiele jej zostawił w spadku.
– Dobrze się ubiera, jak na osobę niezbyt majętną – zauważyła cierpko Arabella. Ciemnozielona, aksamitna suknia lady Morton ozdobiona była futrem kuny. – Jak to możliwe, że utrzymuje się na dworze?
– Nie powinnaś się tym zajmować, moja droga – powiedziała królowa, przyłączając się do nich. Podeszła, bo zauważyła, że jej mąż w rozmowie z Arabella często się uśmiecha i była ciekawa, co go tak bawi. Nie był bowiem człowiekiem skorym do śmiechu. Wzięła Arabellę pod ramię i oświadczyła: – Lady Morton, moja droga, jest kobietą, która przyciąga samotnych dżentelmenów. Żyje z ich niemądrej hojności. Nie powinnaś się z nią zadawać, choć ona często odwiedza nasz dwór. Nie łamie wszakże prawa, więc nie mogę z czystym sumieniem zabronić jej tu bywać. Trzeba nam ją jednak ignorować.
– Czy mój mąż jest jednym z tych „samotnych dżentelmenów”?
– Chyba był nim kiedyś – przyznał król, a potem zwrócił się do żony: – Nie, moja droga, nie patrz tak na mnie, jakbyś mnie chciała zamordować. Przecież lady Arabella nie sądzi chyba, że Tavis żył w celibacie przed jej poznaniem. Poza tym to była krótka znajomość. Sorcha jest zbyt drapieżna i ostentacyjna w swojej kobiecości, by dłużej przyciągnąć uwagę mego brata. Szczerze mówiąc, sądzę, że związał się z nią jedynie z ciekawości.
– Z ciekawości? – zdziwiła się królowa. – Nigdy nie słyszałam nic ciekawego o tej kobiecie, a ty, Jemmie?
Król znów się roześmiał.
– Żadna kobieta prócz ciebie nie jest dla mnie interesująca – odparł gładko.
Teraz królowa zaczęła się śmiać.
– Za sprytny jesteś dla mnie, panie – przyznała i zwróciła się do Arabelli: – Idź i przyprowadź swego męża, moja droga. Tavis wygląda, jakby go coś uwierało. Twoim obowiązkiem, jako dobrej żony, jest ratować go z takich opresji.
Arabella skłoniła się i poszła w stronę, gdzie pochylony nad rudowłosą pięknością stał jej mąż.
– Brakowało mi twego towarzystwa, panie – powiedziała ze szczerym podziwem w oczach.
Hrabia Dunmor uśmiechnął się do swej pięknej żony. Słyszał irytację w jej słodkim głosie i zauważył, że zupełnie zignorowała lady Morton.
– Cóż, moja droga, chyba będę musiał cię zabrać do domu, by udowodnić ci swoje oddanie.
– Och, panie mój, jesteś strasznie nieprzyzwoity! Sprawiłeś, że naprawdę mam ochotę już wyjść – rzekła i teatralnym gestem odciągnęła go na stronę.
Sorcha Morton była oburzona faktem, iż tak bezczelnie ją zignorowano i pośpiesznie porzucono. Tavis Stewart nie próbował nawet przedstawić jej swojej żonie, a co gorsza, nie raczył nawet się pożegnać.
– Zapłacisz mi za tę zniewagę, hrabio – mruknęła pod nosem. – Ty też, wstrętna suko!
– Pani, pani, nie okazuj tak otwarcie złości. To do ciebie niepodobne – szepnął jej do ucha książę. Objął ją w pasie i ucałował jej ramię.
– On mnie obraził, wasza wysokość – odparła szeptem. – Nigdy mu tego nie wybaczę!
– Dobry z niego kochanek?
– Tak – przyznała, utonąwszy na chwilę we wspomnieniach.
– Ale ja jestem lepszy.
Sorcha Morton odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
– Czyżby, moje książątko? Czyżby?
– Tak – mruknął. – Przy mnie na pewno zapomnisz o moim wuju.
– O rozkoszy, jaką mi dawał, pewnie tak – stwierdziła. – Ale o zniewadze, jaka spotkała mnie od niego i jego żonki o mlecznej cerze, nigdy!
– Gdzie jest twoja kwatera, pani? – zapytał książę Jerzy.
– Mieszkam u kuzyna Angusa.
– Jesteś z rodu Douglasów, pani? Nie wiedziałem.
– Urodziłam się jako Douglas, wasza wysokość.
– Z mniej znanej gałęzi – wtrącił się hrabia Angus, przyłączając się do nich.
– Więc masz zamiar zająć się Sorchą, Jamie? To gorąca sztuka, zapewniam cię. Sam ją obracałem wiele lat temu – powiedział hrabia.
– Nie aż tak wiele lat temu! – rzuciła ze złością Sorcha.
– Nie mówię, że jesteś dla niego za stara – rzekł Angus. – Właściwie, to jesteś zupełnie w sam raz, bo to jurny młodzian. Sam chadzałem z nim na kobitki i to wiele razy.
Książę roześmiał się wesoło, ale przyglądał się przez cały czas z zaciekawieniem młodej żonie wuja. Arabella Stewart była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkał, i musiał przyznać szczerze sam przed sobą, że bardzo jej pragnął. Na razie jednak musiał się zadowolić Sorchą Morton, która, jak twierdzili mężczyźni, była bardzo utalentowaną ladacznicą.
Hrabia i hrabina Dunmor wyruszyli z zamku Stirling do swego domu za miastem. Towarzyszyli im zbrojni, bo ważne osobistości nie podróżują w tych okolicach bez eskorty.
– Lady Morton to piękna kobieta – zaczęła Arabella. – Długo trwał wasz związek?
– Niedługo.
– A to dlaczego? – wypytywała, niezadowolona z odpowiedzi.
– Znudziła mi się szybko – odparł. – Najgorsza w miłości jest chwila, kiedy osoba, z którą się związałeś, zaczyna cię nudzić.
– Ty jej się najwyraźniej nie znudziłeś, panie – rzuciła ostro Arabella.
– Cóż, Sorcha nigdy nie nudzi się mężczyzną. To jej wielka wada. Nie przepuści nikomu.
– Czasem to mężczyzna może się znudzić kobiecie, równie dobrze jak ona jemu – rzuciła poirytowana Arabella i popędziła konia do przodu, ale hrabia dogonił ją po chwili.
– Pani, żądam, byś jechała razem ze mną, jak przystało na hrabinę Dunmor, a nie cygańską dziewuchę. Nie zostawiaj mnie na środku drogi jak jakiegoś barana!
– Więc ty, panie, nie zawstydzaj mnie na dworze swego brata, rozmawiając ze swoją ladacznicą! – wrzasnęła.
Wściekła pogalopowała drogą w dół, aż zjechała ze wzgórza, na którym stał królewski zamek. Nie wiedziała, dlaczego właściwie była taka zła. Myśl, że jej mąż znalazł się kiedyś w ramionach innej, nawet jeśli to miało miejsce dawno temu, nim się poznali, doprowadzała ją do szału. Tuż za nią pędzili jej mąż i jego zbrojni.
Jeśli hrabina Dunmor była zła, to jej mąż kipiał ze złości. Nie zrozumiał od razu zachowania żony. Rozjuszyło go, że Arabella zrobiła z niego głupca przy jego żołnierzach. Zasługiwała na baty za takie zachowanie. Powinien był dać jej dziecko jeszcze przed wyjazdem, by musiała zostać w Dunmor, a wtedy pojechałby na dwór królewski sam. Arabella nie pasowała do tego zamku i do tych ludzi. Jakimże był głupcem, sądząc, że to małżeństwo będzie zgodne i szczęśliwe. Dogonił ją, a ona krzyknęła:
– Nienawidzę cię, zostaw mnie!
– Dlaczego? – zapytał, uchyliwszy się od ciosu. Jaka mogła być przyczyna jej nienawiści?
– Na samą myśl, że ty i ta… suka… Na samą myśl, że leżałeś z nią tak jak ze mną… Och, to nie do zniesienia!
Zazdrosna. Ona była zazdrosna! Gniew minął. Objął żonę i zapytał jeszcze raz:
– Dlaczego?
– Bo cię kocham. Kocham cię, ty ignorancie! – krzyknęła i z całej siły zdzieliła go w twarz, po czym wybuchła płaczem.
Pokiwał głową i potarł policzek.
– Ja też cię kocham, Arabello Stewart – rzekł cicho. – Chyba powinniśmy jechać do domu. Udowodnię ci wtedy, jak bardzo cię kocham.
Naprawdę to powiedziałam? – pomyślała Arabella. – Po co właściwie to powiedziałam? Wraz z tymi straszliwymi słowami uszła z niej gdzieś cała energia. Jak mogła go kochać? Przecież miłość jest słodka i czysta! To nie mogło być to straszliwe uczucie strachu przed każdą kobietą, która mogłaby odebrać jej tego mężczyznę. To nie może być to!
W domu Tavis wniósł Arabellę do sypialni i położył na łóżku. Rozebrał ją szybko i ujął jej twarz w dłonie.
– Powiedz to jeszcze raz! – zażądał.
– Co mam ci powiedzieć? – udawała, że nie wie, o czym mówił, ale on nie dał się zbyć.
Pocałował ją, a ona po chwili zaczęła z równą namiętnością oddawać jego pocałunki.
– Powiedz! Powtórz to, co powiedziałaś mi na drodze. Chcę to jeszcze raz usłyszeć, żono!
– Myliłam się. To nie może być miłość. Zbyt wiele w tym bólu.
– Miłość to ból, ale też rozkosz i szczęście. Kochasz mnie, tak jak ja kocham ciebie. Powiedz mi to jeszcze raz – rzekł i spojrzał jej głęboko w oczy.
– Boże dopomóż – szlochała. – Kocham cię, Tavisie.
Znów zaczęła płakać.
– No już – pocieszał ją, ocierając łzy. Położył żonę na plecach i zaczął rozplatać jej warkocze. Przeczesywał palcami jasne włosy. – Kocham cię, Arabello Stewart. Dzisiaj dam ci dziecko. To będzie silne, zdrowe maleństwo. Nieważne, czy dziewczynka, czy chłopiec. Będzie to dziecko naszej miłości. Miłości i namiętności.
Słyszała wyraźnie te słowa, choć przez chwilę wydawało jej się, że zagłuszy je zupełnie pożądanie, jakie czuła, gdy jego zręczne palce pieściły jej ciało. Chciała mieć dziecko. Miałby to być syn dla Dunmor czy córka dla Greyfaire? Dunmor było ich, ale Greyfaire wciąż pozostawało niepewne. Zadrżała na całym ciele, lecz mimo to pomyślała, że znów ktoś planuje za nią przyszłość.
– Nie mogę być szczęśliwa bez Greyfaire! – krzyknęła nagle.
– Zdobędę dla ciebie tę warownię – obiecał. – Ale najpierw dam ci dziecko!
Siła jego głosu wzmogła pożądanie dziewczyny.
– Urodzę córkę dla Greyfaire!
– Syna dla Dunmor – sprzeczał się z nią ze śmiechem.
Namiętność, jaką żywił hrabia Dunmor do swojej młodej żony, była tematem plotek na dworze, gdzie już niewiele rzeczy mogło rozbawić ludzi. Jedynie królowi wolno było swobodnie rozmawiać z Arabellą Stewart, bez obawy, iż zostanie wyzwany na pojedynek. Nawet książę James, choć najwyraźniej uwielbiał drażnić swego wuja, nie był wolny od obaw. Jamie Stewart miał wszystkie cechy doskonałego księcia doby Renesansu. Był równie inteligentny jak jego ojciec, wykształcony, ale, choć król był pełen powagi i surowości, książę raczej należał do uroczych wesołków. Król zachowywał się bardzo oficjalnie wobec wszystkich, z wyjątkiem rodziny i najbliższych przyjaciół, z księciem łatwiej było zawrzeć znajomość. Jedyną jego wadą była zbytnia słabość do kobiet, zwłaszcza ze względu na jego młody wiek. W jego łożu zagrzały miejsce kobiety dwa razy od niego starsze i niewiele wyszło nieusatysfakcjonowanych. Hrabina Dunmor umykała mu, co czyniło ją w jego oczach jeszcze bardziej godną pożądania.
Magnateria szkocka, jak zawsze niespokojna, zmienna w swoich poglądach, cieplej spoglądała na księcia, mimo iż wcześniej popierała młodszego brata króla Jerzego III. Chaos spowodowany poprzednimi zamieszkami wciąż był świeży w ich wspomnieniach. Poza tym Jamie, mimo swych miłosnych podbojów, był jeszcze bardzo młody. Nikt nie chciał, żeby powtórzyła się sytuacja Jerzego III, który przejął tron w młodym wieku i był kontrolowany przez ród Boydów, czy ta sama sytuacja za rządów Jerzego II, który we wszystkim słuchał sir Aleksandra Livingstone’a i sir Williama Crichtona. Szkoci chcieli mieć silnego króla, a Jerzy III, mimo głębokiej miłości do sztuki i umiejętności utrzymania pokoju, nie wydawał im się odpowiedni.
Arabella lubiła króla. Mówił uprzejmie, nawet jeśli z trudem podejmował decyzje. Król postanowił nauczyć swoją szwagierkę historii swego kraju. Codziennie przed kolacją hrabina Dunmor szła do prywatnych komnat swego szwagra w zamku Stirling, pięknie zaprojektowanych przez ulubionego architekta króla. Siadała u stóp władcy i słuchała jego opowieści o historii Szkocji. Wkrótce poznała dzikiego i gwałtownego Malcolma Canmore’a i jego królową, Małgorzatę Angielską, która została świętą. To właśnie ta łagodna Małgorzata z linii księcia Alfreda jako pierwsza wprowadziła odrobinę cywilizacji do Szkocji, zmniejszając w toku zmian wpływy i zwyczaje celtyckie. To było cztery wieki wcześniej.
Dwa wieki wcześniej William Wallace z Elderslie został wyniesiony na wyżyny władzy po tym, jak angielski Edward I gwałtem opanował Szkocję. Wallace, młodzieniec niezmiernie wysoki, znany ze swej siły i odwagi, prowadził Szkotów do walki z Anglikami. W końcu schwytano go i zamordowano. Legenda o jego męstwie zachęciła Szkotów do wybrania innego przywódcy, Roberta Bruce’a. To jego córka, Margery, która wyszła za Waltera ze Szkockich Stewartów, dała początki królewskiemu rodowi.
Arabella była tym wszystkim zafascynowana, ponieważ jak dotąd nie udało jej się dowiedzieć wiele o historii innych krajów. Rozumiała powody, dla których czasem Anglia i Szkocja zacięcie ze sobą walczyły. Teraz jeszcze lepiej pojmowała, dlaczego król za wszelką cenę pragnie utrzymać pokój. To nie była słabość z jego strony, tylko siła. Anglicy, od wielu wieków zjednoczeni, prosperowali znakomicie, a podzieleni i zwaśnieni Szkoci – nie. Byli w tyle za swoimi sąsiadami, a jeszcze dalej za krajami Europy.
Często uczestniczył w tych lekcjach książę James. Wyraźnie było widać, że kocha ojca, choć może za mało go szanuje. Książę nie rozumiał, dlaczego król dobiera sobie przyjaciół z niższych sfer, i choć nie był snobem, nie czuł się dobrze wśród takich ludzi jak lekarz króla, William Scheves, radca William Elphinstone, którego ojciec mianował doradcą, zabierając z niewielkiego przybytku w Aberdeen. Ci ludzie nie mieli ani bogactw, ani zaszczytów, ani wysokiego pochodzenia. Mimo ich obecności książę często przychodził choćby po to, by poflirtować z Arabella, która, mimo iż nie popierała rozwiązłości księcia, zaczęła wbrew sobie ulegać urokowi jego czarującej natury.
Pewnego wieczoru po lekcji książę towarzyszył jej w drodze do sali rycerskiej zamku Stirling.
– Dlaczego – zapytał prosto z mostu – nie chcesz mnie, Arabello Stewart? Czyż nie wydaję ci się przystojny? Słyszałaś przecież, że jestem doskonałym kochankiem.
Mimo zaskoczenia jego nagłym i bezpośrednim pytaniem Arabella starała się być uprzejma.
– Panie – rzekła. – Wiem, że damy dworu bywają swobodne w zachowaniu, ale ja taka nie jestem. Kocham męża i szanuję jego nazwisko, tak jak on szanuje mnie. Nie popieram niestałości. Wolałabym być ci przyjaciółką, panie, ale jeśli nie przestaniesz mnie nagabywać, będę musiała o tym porozmawiać z mężem i twoją matką.
– Jesteś, pani, nieugięta – odparł Jamie Stewart, umieszczając w teatralnym geście dłoń na sercu.
Arabella zaśmiała się.
– Panie, nie sądź, iż uda ci się pokonać mój opór wdziękiem, bo mam mocne postanowienie nie ulec mu.
– To nie wygląda na zwykłą nieśmiałość, pani – rzekł, schwyciwszy ją za rękę i odwróciwszy w swoją stronę. – Mówisz prawdę? Nie ma więc dla mnie nadziei? – zapytał, wypatrując w jej twarzy choćby najmniejszej oznaki wahania.
– Postanowiłam być wierna mężowi, wasza wysokość.
– Szczęśliwiec.
– To ja miałam wiele szczęścia, panie.
– Och, gdybym znalazł taką kobietę jak ty, pani…
– Wszystko w swoim czasie, panie. Jesteś jeszcze młody, mimo wielkiej postury i rozwiązłego trybu życia – zaśmiała się wesoło.
– Mogę wszakże liczyć na twoją przyjaźń, Arabello?
– Tak, panie, masz we mnie przyjaciółkę.
Kiedy weszli do sali rycerskiej, dowiedzieli się, że osiemnastego stycznia król Henryk VII poślubił w końcu księżnę Elżbietę z Yorku.
– Nie ważył się dłużej tego odkładać – stwierdził hrabia Angus. – Na gwiazdkę otrzymał petycję od ludu, by nie odkładał dłużej ślubu z dziewką. Mówi się, że najbliżej tronu jest młody Edward, hrabia Warwick. On jest ostatnim z rodu Plantagenetów. Jego zmarły ojciec, książę Clarence, był starszy niż król Ryszard.
– Henryk Tudor – podjął rozmowę król – i jego żona są prawnukami Johna z Gaunt i jego trzeciej żony Katherine Swynford, którzy mieli czwórkę dzieci: trzech chłopców i dziewczynkę. Niestety, dzieci były z nieprawego łoża, bo po śmierci pierwszej żony książę Lancaster zmuszony był poślubić Constanzę Portugalską, mimo iż zakochał się w tym czasie w lady Swynford. Po śmierci drugiej żony książę ożenił się z ukochaną i uczynił dzieci, które otrzymały nazwisko rodu Beaufort, swoimi spadkobiercami. Matką rodu Tudorów jest lady Margaret Beaufort, prawnuczka księcia i jego ostatniej żony z linii Johna Beauforta, księcia Somerset. Elżbieta z Yorku pochodziła z linii Joan Beaufort, jedynej córki, jaka urodziła się Johnowi z Gaunt i Katherine Swynford. Poślubiła Ralpha Neville’a, hrabiego Westmorland. Była jego drugą żoną. Pierwsza urodziła mu dziewięcioro dzieci, a Joan Beaufort następnych czternaścioro. Najmłodsza córka, Cecily, poślubiła Ryszarda, księcia Yorku i razem spłodzili króla Edwarda IV i króla Ryszarda III.
Tym razem temat podjęła Arabella.
– Moja matka pochodziła z rodu Neville. Wychowywała się u hrabiego Warwick, Ryszarda Neville’a. Lady Cecily Neville widywałam wiele razy. Nazywano ją „Różą z Raby”, bo była bardzo piękna. Wciąż jest piękna, choć już leciwa. Mimo to wciąż nie wiem, dlaczego król Henryk ociągał się z poślubieniem księżniczki Elżbiety.
– Zdaje mi się – zamyślił się król – że Henryk Tudor chciał zapewnić sobie niezaprzeczalne prawo do tronu, nim ożeni się z dziedziczką Yorku. Są tacy, którzy popierają go jedynie z powodu prawa do tronu jego żony. Trudno mężczyźnie znieść coś takiego.
– Teraz w tarapatach znajdą się Walijczycy – stwierdził Angus. – Młody hrabia będzie zarzewiem buntu, bo król zamknął go w Tower i ożenił się z dziedziczką Yorku. To dobra wiadomość dla Szkocji, bo Anglicy nie będą przysparzali nam kłopotów, kiedy sami mają je w kraju. To odpowiedni moment, by odzyskać na powrót Berwick.
Inni panowie zebrani w sali przytaknęli zgodliwie, ale król powiedział:
– Chcę pokoju z Anglią, Angusie, a wy nie potakujcie tak skwapliwie, panowie. Waśnie na granicach wszystko psują. Trzeba to powstrzymać.
– Powstrzymamy, kiedy odzyskamy Berwick i nauczymy Anglików, co znaczy zaczynać ze Szkotami! -ryknął Angus. – Jemmie, jesteś słaby! Twój ojciec, niech Bóg ma w opiece jego duszę i twój dziad, niech mu Bóg błogosławi, nie trzymaliby się tak kurczowo pokoju jak ty!
Król nic nie rzekł, ale w jego ciemnych oczach widać było bezsilność, bo wiedział, iż ludzie tacy jak Angus nigdy nie zrozumieją jego polityki.
– Więc chciałbyś rozpocząć wojnę na granicy, panie? – rzuciła z furią Arabella. – Gdybyś żył na tych terenach tak długo jak ja, nie byłbyś tak skłonny do swarów! Jak śmiesz krytykować króla za utrzymanie pokoju! Siedzisz sobie w zamku, bezpieczny, w wygodach, i planujesz najechać niewinnych ludzi. Uważasz się za lepszego od innych, bo dobrze władasz mieczem i nie puścisz płazem urazy. Czułeś kiedyś zapach płonącej chaty? Zastanawiałeś się nad tym, że kopyta twojego konia zniszczyły ogród, który miał wykarmić całą rodzinę przez zimę? Dotarły do twych uszy krzyki niewinnych kobiet gwałconych przez twoich ludzi? A może to pragnienie rozlewu krwi tak cię ogłuszyło, że nigdy nie słyszałeś krzyków mordowanych dzieci? Ty i tobie podobni są mi wstrętni, panie, w tym kraju i po drugiej stronie granicy, choć stamtąd pochodzę. To musi się wreszcie skończyć. Ja popieram politykę króla i uważam, że jest najlepszym z was wszystkich!
Na chwilę hrabia Angus oniemiał, zaskoczony wybuchem Arabelli, a potem syknął:
– Dunmor, nie potrafisz trzymać w ryzach swojej kobiety?
Tavis wiedział, co za chwilę nastąpi. Hrabina, choć niewielkiej postury, rzuciła się z pięściami na Archibalda Douglasa i zdzieliła go z całej siły. Zaskoczony i zawstydzony hrabia, na chwilę wytrącony z równowagi, zachwiał się, a potem poczerwieniał na twarzy.
– Jezu Chryste! – ryknął i sięgnął do pasa po sztylet, spoglądając w stronę hrabiego Dunmor.
– O nie, mój panie! – wrzasnęła Arabella. – Nie masz zwady z moim mężem, tylko ze mną! Myślisz, że się ciebie boję? Nie! Wybierz broń, a ja zmierzę się z tobą i raz na zawsze wyjaśnimy sprawę, byś mógł bronić swego honoru.
Teraz hrabia Angus zupełnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Wszyscy wokół gapili się na niego, próbując zrozumieć, co właśnie zaszło. Królowa była bliska wybuchu śmiechu, ale zagryzła wargi i wstrzymała wesołość. Wiele razy miała ochotę uderzyć aroganckiego Archibalda Douglasa, ale uważała, że kobiecie nie wypada uczynić czegoś podobnego. Tavis Stewart również wstrzymywał wybuch wesołości i zastanawiał się, jak wyjść z tej sytuacji, w którą wplątała go jego maleńka, ale porywcza żona.
– Mój honor – przemówił niespodziewanie król – został obrażony, Archibaldzie Douglas, ale obroniła go skutecznie hrabina Dunmor. Uważam sprawę za wyjaśnioną. Zrozumieliście oboje?
Arabella skłoniła się uprzejmie i powiedziała z uśmiechem:
– Tak, panie mój.
– Tak… – jęknął hrabia Angus.
Z ulgą przyjął decyzję króla, bo znalazł się w całkiem niezręcznej sytuacji. Nie mógł przyjąć wyzwania kobiety, ale też nie mógł przecież nie przyjąć wyzwania, bo straciłby honor i został nazwany tchórzem.
– Lepiej skróć trochę cugle tej swojej klaczce, bo niedługo zacznie nosić twój kilt – rzucił do Tavisa.
Mimo uszczypliwości uwagi Tavis uśmiechnął się i powiedział:
– W kilcie wyglądałaby bardzo kusząco, bo nogi ma naprawdę piękne.
Jego uwaga sprawiła, że napięcie opadło i wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Królowa kazała minstrelom wygrywać wesołe melodie.
– Pozwól, że się oddalimy, Jemmie – rzekł hrabia Dunmor do swego przyrodniego brata, a król z błyskiem wesołości w oczach zgodził się na to.
– Nie gniewaj się na Arabellę – powiedział cicho do Tavisa. – Dostarczyła mi najlepszej rozrywki od wielu miesięcy. Doceniam jej lojalność, a co więcej, bracie, jest bystra i ma świetne riposty. To nie są przywary, ale zalety, nawet u niewiasty.
Nim hrabia odparł cokolwiek, Arabella wtrąciła się pośpiesznie:
– Jeśli obraziłam cię, panie, błagam o wybaczenie. Pozwoliłam, by moja niechęć do hrabiego Angusa zwyciężyła nad dobrym wychowaniem i zdrowym rozsądkiem.
Mimo iż mówiła grzecznie, zdawała się nie wykazywać ani odrobiny skruchy.
– Przyznam, że nie przepadam za awanturami, pani – stwierdził król – ale ta okazała się całkiem zabawna.
– To się już nie powtórzy, Jemmie – stanowczo stwierdził Tavis Stewart, skłonił się i wyprowadził żonę z sali rycerskiej.
Przed wejściem do zamku czekał na nich powóz, bo pogoda stała się nieznośnie zimna, a jazda w siodle nieprzyjemna. Kiedy powóz ruszył, Arabella siedziała bez słowa, czekając, co powie jej mąż. Usłyszała w jego głosie nutę złości, kiedy Tavis obiecywał królowi, że następny taki wybuch się nie powtórzy. Przez szpary w powozie wlatywał wiatr. Arabella zadrżała i zawinęła podbitą futrem pelerynę ciaśniej wokół ramion.
– Angus miał rację, powinienem cię zbić.
– Nie zrobisz tego – oburzyła się.
– Nie, ale powinienem – odparł. – Na litość boską, madame! Z wielką pasją występujesz przeciwko wojnie na granicy, a sama wszczynasz bójkę.
– Hrabia Angus obraził króla!
– Jemmie sam sobie radzi z takimi jak on. Wiele lat znosi już takie uwagi.
– Archibald Douglas to najbardziej arogancki człowiek, jakiego znam – stwierdziła stanowczo.
– Nie, kochanie – zaprzeczył Tavis. – Jest dumny. Wszyscy Douglasowie są dumni, ale kocha Szkocję i jest lojalny.
– Ciekawe wobec kogo?
– Niech cię to nie ciekawi, tym bardziej publicznie – ostrzegł ją. – Angus chce dobrze dla Szkocji, Arabello.
– A co jest dobre dla Szkocji, panie? Nie jestem głupia. Wiem, że są ludzie, którzy pokładają nadzieję w synu króla. Gdyby nastąpiła wojna domowa, Tavisie, kogo byś poparł? Brata, króla, czy siostrzeńca, który kiedyś zostanie królem? Co jest lepsze dla Szkocji? Kolejne rządy młodocianego króla. Tylko kto będzie nim rządził?
Tavis nie znał odpowiedzi na wiele z tych pytań. Sytuacja w Anglii też nie była najlepsza i to należało wziąć pod uwagę. Jego przyrodni brat miał rację, uważając, że to dobry czas, by ułożyć się z Anglikami, którzy ze względu na problemy dynastyczne nie potrzebowali teraz dodatkowych kłopotów. Groziła im wojna domowa, a więc, z drugiej strony, to był dobry czas, by ich zaatakować. Mogli nie poradzić sobie z obroną granic. A może by sobie poradzili. Hrabia skrzywił się. Anglicy dobrze walczyli.
Tavis i Arabella pozostali na dworze, a jej udało się nie wszcząć bójki z hrabią Angusem, choć z pewnością nie było jej łatwo.
Douglas, otrząsnąwszy się z zaskoczenia, iż wyzwała go na pojedynek kobieta, zaczął bawić się tą sytuacją i nie przestawał sobie żartować z hrabiny Dunmor.
– Obiecałam Tavisowi, że nie okażę hrabiemu Angusowi złości w twojej, panie, obecności – zwierzyła się któregoś dnia królowi Arabella. – Mam zamiar dotrzymać słowa.
– Musisz więc znaleźć jakiś sposób, by go powstrzymać, dziewczyno – powiedział król. – Pewien jestem, że coś wymyślisz.
– Nie masz więc nic przeciwko temu, panie? – zapytała. – Wiem, że hrabia jest dla twego dworu człowiekiem niezwykle ważnym.
Król zaśmiał się.
– Angus jest lojalny wobec Szkocji, Arabello, ale to nie znaczy, że jest lojalny wobec mnie.
– Ależ panie, ty jesteś Szkocją! – krzyknęła Arabella.
– Jestem królem, dziewczyno, ale to nie znaczy, że jestem Szkocją. – Poklepał uspokajająco małą dłoń Arabelli, którą ona w zdenerwowaniu położyła mu na ramieniu. – Jeśli zemścisz się na Archiem, nie mów mi o tym, bo będę się czuł winny. Nie skrzywdź go tylko. Nie będzie się gniewał za drobny żart, jeśli to dobrze rozegrasz.
Kilka tygodni zajęło Arabelli wymyślenie odpowiedniego psikusa. Archibald Douglas miał jedną słabość. Były nią owoce. Zimą trudno było je dostać nawet na królewskim dworze, zwłaszcza w czasie postu. Tak więc owoce podawano jedynie w niedzielę i niełatwo było je zdobyć. Jednakże Flora, której starsza siostra była gospodynią w zamku Stirling, wprowadziła Arabelle do kuchni i tam zaopatrzyły się w świeże figi. Razem z Loną spędziły wiele czasu w kuchni, przygotowując figi, oblewając je syropem, nadziewając migdałami i obsypując cukrem pudrem. Potem umieściły je w niewielkim pudełeczku i przewiązały srebrną wstążką.
Lona ledwie mogła powstrzymać podniecenie.
– Ale będzie miał niespodziankę, milady, kiedy zje te figi – powiedziała, chichocząc.
– Zdaje mi się, że potem – powiedziała Arabella – Archibald Douglas zostawi mnie w spokoju. Nie wiem, jak długo jeszcze uda mi się powstrzymać złość, bo codziennie silnie nadużywa mojej cierpliwości.
– Mam jedynie nadzieję, że twój mąż, pani, nie będzie się gniewał – powiedziała Flora z obawą.
– Zdaje mi się, że Tavis odetchnie z ulgą, bo nikt bardziej niż on nie jest świadom, co przechodzę, aby nie dać się ponieść złości.
Pewnego niedzielnego dnia w sali rycerskiej zamku Stirling hrabia Angus znów zaczepił hrabinę Dunmor, by sprowokować ją do potyczki słownej, ale Arabella tylko się roześmiała.
– Panie – rzekła. – Nie pragnę z tobą waśni. Wierzaj mi. By okazać dobrą wolę, zrobiłam dla ciebie własnymi rękoma niewielki podarunek. Znając twoje upodobanie do owoców, zdobyłam z niemałym trudem i osobiście przygotowałam figi na sposób, którego nauczyła mnie matka. – Odwróciła się. – Lono, przynieś prezent dla lorda Douglasa.
– Ależ, pani – zdziwił się niepomiernie. – To ci dopiero niespodzianka. – Przyjrzał się jej uważnie. Ostatnio wiele czasu spędzał w jej towarzystwie i musiał przyznać, że była niezwykle piękna. Inna niż postawne Szkotki, z którymi miał do czynienia, ale w jej niewielkich rozmiarach było coś pociągającego. Miała na sobie szkarłatną suknię z jedwabiu. Jaskrawy kolor stroju sprawił, że jej skóra wydawała się jeszcze bardziej biała. Tak jasnych włosów nigdy jeszcze nie widział, a zielone oczy wydały mu się niezwykle tajemnicze.
– Panie – ozwała się słodko Arabella – nie jesteśmy przecież dziećmi i oboje nie powinniśmy kłócić się przy królewskim stole. Skoro ja wszczęłam kłótnię, czuję się w obowiązku ją zakończyć.
Archibald Douglas zastanawiał się już tylko nad tym, czy wydatne jak płatki róży usta dziewczyny miały słodki smak, i w duchu udzielił już sobie odpowiedzi na to pytanie.
– Poddajesz się więc, madame? – rzekł, nie mogąc powstrzymać drobnej złośliwości.
– Nie sądzę, panie, by okazanie uprzejmości wymagało ode mnie przyznania się do porażki – odparła spokojnie Arabella, a wszyscy nie mogli wyjść z podziwu, ile okazała cierpliwości. – Och, jest i Lona z prezentem. – Hrabina Dunmor wzięła niewielkie pudełeczko ze srebrną wstążką od swojej służącej i podała je lordowi Douglasowi.
Zawahał się przez chwilę, spoglądając na prezent.
– Skąd mam wiedzieć, pani, że nie chcesz mnie otruć.
Arabella, przewracając oczami, zrobiła minę, jakby tłumaczyła coś dziecku. Wzięła dwie figi z pudełeczka, włożyła jedną do ust, a drugą podała królowej, która przyjęła ją bez wahania. Kiedy skończyła jeść, uśmiechnęła się słodko i niewinnie do lorda Douglasa, mówiąc:
– Widzisz, panie? Jedną zjadłam sama, drugą zjadła królowa. Chyba nie sądzisz, że próbuję otruć siebie i jej wysokość? Odmawiasz zatem przyjęcia mego prezentu i zakończenia waśni między nami?
Hrabia Angus uśmiechnął się zadowolony z zachowania hrabiny Dunmor.
– Dobrze, pani – rzekł łaskawie i włożył jedną z fig do ust. Oczy mu się zaświeciły, zaczął szybko żuć i przełknął owoc. – Mój Boże, pani! Są wyśmienite. Nie oddam ci już ani jednej! – rzekł i zaczął wpychać je szybko do ust, żuć z rozkoszą i przełykać pośpiesznie.
Arabella skłoniła się i odeszła, a po chwili przy jej boku pojawił się mąż. Tavis ujął żonę pod ramię i szepnął jej do ucha:
– Nie mówiłaś nic o tym, że chcesz się pogodzić z Angusem, kochanie. Coś ty znów narobiła?
– Nie obawiaj się, mój mężu. Nie otrułam go, choć przyznam, że mnie kusiło – odparła z uśmiechem.
– Cóż, więc uczyniłaś?
– Trochę go przeczyściłam, panie.
– Co! – Hrabia zatrzymał się na chwilę.
– Podałam mu ziółka na przeczyszczenie – odparła spokojnie – ale nie bój się, królowa i ja zjadłyśmy figi bez ziół.
Hrabia Dunmor wybuchnął śmiechem. Nie mógł się powstrzymać.
– Dziewczyno, lepiej stąd uciekaj, bo Angus na pewno cię zabije.
– Nie będzie w stanie – odparła. – Poza tym jeszcze nie ukłoniłam się królewskiej parze. Zresztą nie chcę przegapić atrakcji wieczoru, Tavisie. Chyba należy mi się to małe zwycięstwo?
– Pewnie będę musiał cię bronić – zaśmiał się, prowadząc ją w kierunku królewskiej pary.
– Te figi były wyśmienite, moja droga – rzekła królowa. – Dasz mi przepis?
– Oczywiście, wasza wysokość, ale uprzedzam, że te, które dostał hrabia Angus, są trochę inne w smaku. Chyba będzie po nich trochę chory – uprzedziła Arabella.
Król zachichotał, a salę rycerską zamku Stirling wypełnił głośny ryk Angusa. Tłum się rozstąpił i w stronę Arabelli, ledwie poruszając nogami, ciągnął się Archibald Douglas.
– Otrułaś mnie! – jęknął, chwytając się za brzuch.
– Ależ panie, jak śmiesz! – rzuciła oburzona Arabella. – Czy coś dolega mnie lub królowej?
Hrabia Angus tylko jęknął żałośnie, kiedy poczuł nowy skurcz w brzuchu.
– Otrułaś mnie – powtórzył.
– Nic podobnego, panie. Trochę cię tylko przeczyściłam.
– Przeczyściłaś? – jęknął zaskoczony hrabia. -Przeczyściłaś? – powtórzył z niedowierzaniem.
– Tak, panie, podałam ci zioła na przeczyszczenie -wyjaśniła spokojnie. – Moja matka, niech Bóg ma jej duszę w opiece, nauczyła mnie, że jeśli mężczyzna ma w sobie zbyt wiele niezdrowej żółci, musi dostać coś na przeczyszczenie. Tak też uczyniłam. Teraz jednak proponuję, być pożegnał się, panie, bo wkrótce będziesz i tak musiał iść na stronę.
Na twarzy Angusa pojawił się grymas, świadczący o tym, że mówiła prawdę. Czoło pokryły mu krople potu.
– Pani – jęknął – dałbym ci swój miecz, ale nie noszę go w obecności królewskiej pary. Poddaję się, bo wolę mieć w tobie przyjaciółkę niż wroga.
Pozieleniał nagle, skłonił się pośpiesznie królowi i jego małżonce, po czym uciekł z sali wypełnionej radosnym śmiechem dworzan.
– Zdaje się, że Archibald już nie będzie ci wchodził w drogę – stwierdził ze śmiechem król.
– Ja jemu również nie będę – odparła Arabella.
– Nieładnie z twojej strony – pogroziła jej żartobliwie królowa.
– To się już nigdy nie powtórzy – obiecała solennie hrabina.
Królowa wybuchnęła śmiechem.
– Och, wuju, pewnie wesoło jest żyć z moją ciotką – przyłączył się do nich książę. – Doskonały żart, madame!
– Sądziłam, że lubisz hrabiego Angusa – zdziwiła się Arabella.
– Owszem – odparł – i dlatego wiem, że kiedy tylko wyzdrowieje, sam będzie się z tego śmiał.
– To nieodpowiednie zachowanie dla hrabiny Dunmor – mruknął Tavis Stewart.
– Nie prosiłam cię, żebyś się ze mną żenił, panie – rzuciła krótko Arabella. – Pamiętaj, że to ty ukradłeś mnie z domu i zmusiłeś do zamążpójścia.
– I uratowałem cię przed pazurami Jaspera Keane’a – przypomniał hrabia, nie wiedząc, co ma rzec i nie mogąc zaprzeczyć. – Może powinienem był cię tam zostawić, a wtedy moja zemsta już by się spełniła. Nie minąłby rok, jak byś go zabiła.
– Więc lepiej uważaj, panie, bo twoje małżeństwo też nie trwa jeszcze roku – zadrwiła, mrużąc złowieszczo oczy.
Uśmiechnął się, czując rosnące podniecenie.
– Może to ja zabiję cię pierwszy, moja miła – powiedział, prawie szepcząc – bo wiem, jak to uczynić.
Roześmiała się łagodnie.
– Och, panie, przy tobie wiele już razy myślałam, żem umarła i trafiła do nieba – zgodziła się.
Namiętność tych dwojga była wyraźnie widoczna i książę poczuł zazdrość. Mimo iż hrabina wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie chce zdradzać męża, jego pożądanie nie zmniejszyło się ani odrobinę. Przysiągł sobie, że pewnego dnia będzie ją miał. Nie wiedział jak, ale postanowił ją zdobyć. Królowa Margaret, choć nic nie mówiła, wiedziała, jaką reputacją cieszy się jej syn. Zmartwiła się, widząc pożądanie w oczach syna.
Hrabia Dunmor i jego piękna żona pozostali w zamku Stirling do wiosny, ale choć mieli zamiar wracać do domu, gdy tylko drogi będą przejezdne, nieprędko ruszyli w podróż.
Królowa nie żyła. Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, pewnego lipcowego poranka obudziła się z krzykiem. Dama dworu, która pośpieszyła do jej łoża, usłyszała tylko te słowa:
– Matko Boska, miej litość nade mną.
Zmarła. Wieść o jej śmierci przyjęto w zamku Stirling, w mieście i okolicy z całkowitym niedowierzaniem.
Margaret, córka Christiana I, króla Danii odeszła w wieku dwudziestu dziewięciu lat. Przyjechała do Szkocji jako narzeczona Jerzego III, mając lat dwanaście. Nikt w tym kraju, nawet najwięksi wrogowie jej męża, nie powiedzieli o młodej królowej złego słowa. Kochali ją wszyscy, bo miała słodką naturę i dobre serce. Była również pobożna. Urodziła mężowi trzech synów, dwaj najstarsi mieli na imię James, bo pierworodny jako dziecko był maleńki i sądzono, że szybko umrze. Drugi syn otrzymał to samo imię, by w razie śmierci pierwszego zachować je w dynastii. Trzeci syn zwał się John.
Król po śmierci żony nie mógł dojść do siebie. Siedział w milczeniu i wpatrywał się w ściany komnat, głuchy na błagania, nie był nawet w stanie rozporządzić pogrzebem. Jerzy Stewart nigdy nie umiał podejmować szybkich decyzji, zwłaszcza w sprawach oficjalnych, ale teraz odmawiał jakichkolwiek działań. Nawet jego najlepszy przyjaciel, młody John Ramsey, którego uczynił hrabią Bothwell, nie mógł do niego dotrzeć.
Rodzina króla, Stewartowie, z pomocą możnowładców zaplanowała pogrzeb. Wszyscy zastanawiali się, co nastąpi po jej śmierci. Niektórzy już myśleli o odpowiedniej następczyni nieboszczki. Między kandydatkami znalazła się wdowa po królu Anglii, Elżbieta Woodville.
Dzień pogrzebu powitał wszystkich mgłą i szarym niebem.
Droga do kościoła św. Michała, którą miał przejść kondukt pogrzebowy, była wypełniona tłumem prostych ludzi, z których wielu otwarcie płakało po stracie królowej. Trumnę okrytą czarnym całunem wiozły czarne konie w złotych czaprakach. Przed nimi jeźdźcy odziani na czarno wznosili proporce Szkocji i Danii. Inni wieźli herby panującego rodu Danii i Szkocji. Duchowni z całej Szkocji, biskupi i opaci odziani w odświętne szaty, w pierścieniach z drogimi kamieniami, stanowili bolesną plamę koloru między żałobnikami idącymi za trumną. Kroczył tam król w czerni z odkrytą głową, za nim synowie, najmłodszy na rękach niani, i siostry króla: Margaret, stara panna, i lady Mary Hamilton, damy dworu królowej. Za nimi szli dworzanie, służba i inni, których zaproszono.
– Skąd tu tylu ludzi z gminu? – zapytała Arabella. – Przecież nie znali królowej, a mimo to płaczą po niej rzewnie.
Hrabina Dunmor nigdy nie brała udziału w takiej uroczystości i nie wiedziała, czego może się spodziewać.
– Królowa była hojna, chętnie przyjmowała ludzi na audiencjach i wysłuchiwała ich skarg – szepnął Tavis. Zwykli ludzie z gminu też u niej bywali. Nigdy nikogo nie odesłała, nigdy nie przerwała i słuchała do końca. Dawała im nie tylko pieniądze, ale również poczucie, że są coś warci, skoro ich sprawą zajęła się sama królowa. Była wielce pomocna Jemmy’emu.
Po pogrzebie król nie chciał wrócić do zamku Stirling, więc cały dwór przeniósł się do stolicy, której król szczerze nie cierpiał, do zamku Edynburg. James Stewart zachowywał się tak, jakby czuł się odpowiedzialny za śmierć żony i karał sam siebie, przenosząc się w to miejsce.
Stewartowie z Dunmor zamieszkali w swym domu w Edynburgu przy ulicy High. Arabelli podobała się stolica, była niezwykła, kolorowa, pełna targowisk, kupców, towarów z całego świata, jakich wcześniej nie widziała. Nie lubiła tylko chodzić ulicami miasta, które przypominały bardziej doły kloaczne. Spotkać tam można było nie tylko szanowanych obywateli, ludzi z gminu, ale też psy, świnie, szczury i wszelkie robactwo.
Arabella, jak inne damy dworu, nosiła perfumowaną chustkę z zapachem goździka.
– Wracajmy do domu – zaproponował Tavis, kiedy rano obudzili się w łożu jakieś dwa tygodnie po pogrzebie królowej. Był początek sierpnia.
– A co będzie z królem? – zapytała męża. – Odsunął się od wszystkich w swym bólu. Mamy go zostawić na łaskę jego wrogów?
– Jemmie sam musi sobie z tym poradzić. Nawet się z nim nie widujemy. Na razie nawet najbardziej zajadli wrogowie króla nie odważą się go zaatakować. Pora nam wracać do domu. Poza tym jeszcze o czymś mi nie powiedziałaś – rzekł, całując ją w czubek nosa.
Zaczerwieniła się.
– Panie, nie jestem pewna, o czym mówisz – odparła.
– Będziemy mieli dziecko? – zapytał z nadzieją.
– Nie jestem pewna. Powinnam najpierw porozmawiać z twoją matką. Skąd wiesz takie rzeczy?
– Przyglądam ci się uważnie, bo cię kocham, i zauważyłem, że nie miałaś zwykłych kłopotów, jakie miewają damy.
– Może to coś innego – zastanawiała się. – Muszę porozmawiać z twoją matką, zanim się upewnię. Nie miałam jeszcze dziecka, a kiedy moja matka rodziła ostatnie, sama byłam jeszcze mała. Kiedy nosiła pod sercem dziecko Jaspera, nic nie zauważyłam.
– Masz wszystkie objawy, moja droga – uśmiechnął się czule. – Brzuch masz okrąglejszy, a piękne piersi twardsze. Rośnie w tobie mój syn.
Ujął dłonią jej twarz i ucałował.
Poczerwieniała jeszcze mocniej. Mimo iż była jego żoną od roku, a od ośmiu miesięcy spędzała z nim noce, wciąż jeszcze była odrobinę nieśmiała. Wstydziła się, że wiedział o wszystkich jej intymnych sprawach, nim ona sama je odkryła.
Zobaczył w jej ślicznych oczach irytację i szybko dodał:
– Jestem najstarszym synem mojej matki, więc wiem, jak zachowuje się kobieta, kiedy jest przy nadziei.
– Chciałam ci zrobić niespodziankę – nadąsała się.
– Sama jesteś dla mnie nieustającą niespodzianką – mruknął i znów ją pocałował. – Jemmie nie będzie nam wzbraniał wyjazdu. Nie teraz, kiedy rośnie w tobie mój dziedzic. Później drogi mogą być nieprzejezdne. Poza tym teraz to nie jest dla ciebie odpowiednie miejsce.
Król zezwolił im na powrót do Dunmor, choć nie zechciał nawet zobaczyć się z nimi, tak wielka była jego żałoba po zmarłej żonie.
W domu Flora i Lona potwierdziły podejrzenia hrabiego. Dunmor będzie miał spadkobiercę.
– Albo spadkobierczynię – upierała się Arabella. – Jeśli to będzie dziewczynka, nazwę ją Margaret na cześć zmarłej królowej.
– Nie dasz jej imienia swojej matki? – zdziwiła się lady Margery.
– Nie.
– Chyba wybaczyłaś już tej biedaczce.
– Tak – odparła Arabella – ale nie mogę zapomnieć, że związała się z sir Jasperem. Nie była złą kobietą, ale głupią. Teraz to rozumiem. Mogła mu odmówić. Miała do tego prawo, ale nie odmówiła. Nie pozwolę nigdy, by mężczyzna robił ze mną, co zechce!
– Oby Bóg sprawił, że nigdy nie znajdziesz się w takiej opresji – modliła się lady Margery.
– Kobieta znajduje się w opresji tylko wtedy, gdy na to pozwała – zarzekała się w swym braku doświadczenia i niewinności hrabina.
– Każde z nas czasem okazuje słabość, Arabello – zauważyła cicho lady Margery. – Każdy, mężczyzna i kobieta. Nie ma w tym zbrodni, bo tacy już jesteśmy.
Meg i Ailis niedługo po powrocie hrabiego i hrabiny urodziły synów. Donald Fleming, który wydawał się Arabelli nieznośny i gburowaty, okazał się doskonałym wujem, zakochanym w dwóch maluchach.
Lona również bardzo się interesowała małymi dziećmi. Gdy tylko mogła, przytulała je i czule do nich przemawiała. Arabella była początkowo zdziwiona jej zachowaniem. Lona pochodziła z licznej rodziny, ale nigdy wcześniej nie przejawiała takiego zainteresowania niemowlakami. Nagle zrozumiała. Jej przyjaciółka z dzieciństwa po prostu się zakochała. Nic nie mówiła, więc hrabina postanowiła milczeć i obserwować uważnie swoją służkę. Czuła się w obowiązku upilnować córkę FitzWaltera. Nie mogła pozwolić, by uwiódł ją byle kto!
Cierpliwość Arabelli została wynagrodzona w dzień św. Marcina, kiedy zauważyła, jak jeden z mężczyzn z klanu, zwany Fergusem, niesie za Loną kosz z jabłkami. Fergus! Ależ oczywiście, pomyślała z uśmiechem Arabella. Zawsze kręcił się w pobliżu, kiedy nie był na służbie.
Gdy pewnego wieczoru słuchali w sali rycerskiej gry na kobzie, Arabella zagadnęła do męża:
– Co sądzisz o Fergusie, tym człowieku, który przywiózł do nas Lonę i jej brata?
– Fergus MacMichael? Do dobry chłopak. Jest żołnierzem, ale pewnego dnia pewnie zostanie kapitanem. Los mu sprzyja.
– Ma żonę?
Tavis próbował sobie przypomnieć.
– Nie – odparł i spojrzał podejrzliwie na żonę. – Skąd ta ciekawość, dziewczyno?
– Zdaje się, że Lona nie spuszcza go z oka i chyba nie jest mu obojętna. Nie chciałabym, żeby ją zhańbił albo złamał jej czułe serce. Lona nie tylko jest moją służąca, ale i przyjaciółką.
– Porozmawiam z nim i pozwolę mu się do niej oficjalnie zalecać.
Następnego ranka Fergusa wezwano do jego lordowskiej mości.
– Chcesz się zalecać do służącej mojej żony? – zapytał Tavis prosto z mostu.
Fergus zaczerwienił się, ale nie odwrócił wzroku.
– Tak, panie.
– Jesteś więc wolny?
– Tak, milordzie.
– Masz na to pozwolenie moje i mojej pani, ale nie wolno ci uwieść Lony ani jej zhańbić!
– Nie, milordzie! Nigdy!
– Więc się rozumiemy.
Opowiedział o wszystkim żonie wieczorem, kiedy leżeli już w łożu.
– Mam nadzieję, że uczyni twoją Lonę szczęśliwą, tak jak ty uczyniłaś mnie, Arabello Stewart – mruknął całując ją w czoło.
Nadeszła zima, a wraz z nią Szkocję ogarnął dziwny spokój. Król wciąż był w żałobie, choć jego żona nie żyła już od sześciu miesięcy. Wysłannicy negocjujący pokój z Anglią poważnie rozważali kandydaturę Elżbiety Woodville na miejsce Margaret z Danii. Nowe wieści zawsze szybko docierały do Dunmor, bo posłaniec z Anglii zawsze zatrzymywał się w zamku na nocleg. Przyrodni brat króla znany był ze swej lojalności i gościnności. Archibald Douglas, którego zamek Hermitage znajdował się nieopodal, konkurował z Tavisem pod względem gościnności, ale ponieważ niezbyt dobrze sobie radził, zmuszony był jeździć do Dunmor, ilekroć chciał się dowiedzieć, co się dzieje w świecie.
– Elżbieta Woodville zniszczy twego brata – powiedział pewnego wieczoru Tavisowi Stewartowi, racząc się jego wyśmienitym winem w sali rycerskiej zamku Dunmor. – Mówią, że jest kobietą namiętną, zupełnie nie w guście Jemmiego, choć Jamiemu na pewno się spodoba.
– Henryk Tudor z pewnością chętnie pozbędzie się teściowej – rzekł ze śmiechem Tavis. – To straszna jędza. Trwają negocjacje i to od nich wszystko zależy, Archie, dobrze o tym wiesz. Chodzi tu o pokój między naszymi krajami, a przecież to nie małżeństwo Jemmiego z tą straszną harpią zapewni nam wieczny pokój.
– Ale może skłonić twego brata do walki z Anglikami – zaśmiał się Angus.
– Król nie ożeni się z tą damą – stwierdził spokojnie Tavis. – Traktat pokojowy jest już gotowy do podpisania, a Henryk Tudor ma ważniejsze kłopoty niż zamążpójście Elżbiety Woodville.
– Młody człowiek z Irlandii – przytaknął Archibald Douglas.
– Mówi się, że koronują go w Dublinie. To niepomyślna wieść dla Tudora.
– Ma teraz dziedzica, księcia Artura.
– Tak, ale niektórzy zatwardziali zwolennicy Yorku wolą małoletniego księcia z Yorku niż króla z Lancaster – odparł hrabia Dunmor.
– Ten chłopiec to uzurpator, a przynajmniej tak twierdzi Henryk Tudor. Ponoć nawet wyciągnął biednego małego Plantageneta z wieży, by go pokazać ludziom. – Hrabia Angus zamyślił się na chwilę. – Jeśli ten chłopiec jest prawdziwym księciem Yorku, może chłopiec z Irlandii jest jednak dziedzicem Yorku.
– Dla Szkocji to nieistotne – rzekł Tavis Stewart. – Niech Anglicy walczą między sobą i zostawią nas w spokoju.
– Albo pozwolą nam odzyskać Berwick – rzucił podstępnie Angus.
– Nigdy nie przestaniesz powtarzać tej śpiewki, Archie?
– Panie!
Hrabia spojrzał na Lonę.
– Tak, dziewczyno, czego chcesz?
– Moja pani kazała mi panu powiedzieć, że dziecko niedługo się urodzi – zawołała podekscytowana Lona.
Tavis Stewart zerwał się na równe nogi.
– A z nią wszystko dobrze? Nie potrzebuje mnie? – Ku rozbawieniu Angusa Tavis nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Archibald nie przypuszczał, że kiedyś zobaczy hrabiego Dunmor w takim stanie z powodu narodzin dziecka.
– Chyba nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby pan usiadł przy niej.
– A moja matka?
– Posłano już po lady Fleming – odparła Lona.
– A po księdza? – krzyknął hrabia.
– Na Boga, chłopie, twoja żona nie umiera, a dziecko nie potrzebuje chrztu, zanim się urodzi – powiedział wesoło Angus. – Idź do swojej kobiety, Tavisie. Nie mam nic przeciwko temu, żeby posiedzieć tu w samotności, póki nie zabraknie mi twojego wyśmienitego wina.
Lona wyszła, a hrabia pobiegł za nią. Kiedy dotarł do komnaty Arabelli, Flora odezwała się rzeczowo:
– Twoja matka, panie, na pewno nie zdąży na czas, bom nigdy jeszcze nie widziała dziecka, co by się tak na ten świat śpieszyło. W jednej chwili nasza pani siedziała sobie i haftowała spokojnie, a w następnej już miała bóle.
– Floro! – usłyszeli stłumiony głos Arabelli.
– Jestem, moja maleńka! A oto i idzie powód twoich zmagań.
Arabellę ułożono w pozycji półleżącej, z nogami wzniesionymi do góry. Jej piękna twarz zaczerwieniła się, a czoło pokryło się kroplami potu, mimo to uśmiechnęła się do męża.
– Och, Tavisie! Dziecko zaraz tu będzie! Nim nadejdzie zmierzch, zostaniemy rodzicami.
– Raczej nim minie godzina – mruknęła pod nosem Flora, kiedy hrabia pochylił się, by ucałować żonę.
– Jest pierwszy dzień wiosny, choć wiatr od północy chłodzi powietrze. Myślę, że to dobry omen, że nasz pierworodny przyjdzie na świat w taki czas.
– Wiosna to młoda dziewczyna – powiedziała Arabella. – Tak mi powiedział król, kiedy byliśmy na dworze.
Nagle spazm bólu wykrzywił jej twarz i jęknęła głośno.
– Dobrze, maleńka – zachęcała swoją panią Flora i spojrzała na Lonę. – Grzejesz koce, dziewczyno?
– Tak, są gotowe.
– Kochana, bardzo cię boli? – zapytał hrabia.
– Rodzenie dziecka nie jest lekkie, panie – odparła Flora nieco zniecierpliwiona.
– Nic mi nie jest, kochany – uspokajała go Arabella i jęknęła jeszcze głośniej niż poprzednim razem.
Hrabia pobladł.
– Dobrze, milady, zaczyna być widać główkę. Popatrz, panie, Lono! Przyj, maleńka. Przyj!
Arabella jęczała i parła z całych sił. Flora podeszła bliżej, by pomóc swojej pani.
– Och, Floro! Czuję, jak wychodzi. Czuję!
– Już jest główka i ramiona. Przyj jeszcze. O, jest cały dzieciak – pisnęła uszczęśliwiona Flora, kiedy noworodek wypadł z Lona matki wprost w jej dłonie. Flora szybko oczyściła dziecko z krwi, zawiązała pępowinę i otuliła maleństwo ciepłym kocem, a maluch wrzeszczał ile sił w małych płucach.
– Podobna do matki – stwierdził hrabia, zauważywszy płeć dziecka, nim Flora owinęła je kocem.
– Nie jesteś rozczarowany? – zapytała cicho Arabella.
– Nie, kochanie moje. Jesteś zdrowa, mała Maggie jest zdrowa, a później będziemy mieli inne dzieci – powiedział, całując ją w czoło.
– Łatwo urodziła, nie to, co jej biedna matka.
– Daj mi córkę – zażądała Arabella. – Wszyscy już obejrzeli ten cud natury przede mną.
– Przywitaj się z matką, Maggie.
Mała była ładna, choć nie miała wiele włosów na maleńkiej główce. Zaróżowiona skóra świadczyła o tym, że dziecko jest zdrowe.
– Och, moje maleństwo – mówiła cichutko Arabella, oglądając uważnie dziewczynkę. – To dziedziczka Greyfaire, panie. Obiecałeś mi to. Margaret się urodziła i teraz musisz jechać do króla i dopilnować, by przywrócono jej majątek – zakończyła poważnym tonem.
– Sam zadbam o posag córki – odparł równie poważnie hrabia. – Poza tym Jemmie w swojej żałobie jest zupełnie bezużyteczny. Nie pomoże nam wiele.
– Przyrzekłeś mi, panie!
– Pani, oddaj mi dziecko – przerwała im Flora. – Lona się nim dziś zajmie. Ty potrzebujesz odpoczynku.
Arabella była naprawdę zmęczona. Zupełnie nieoczekiwanie zachciało jej się spać. Pozwoliła przenieść się do łoża, a Flora umyła ją i przebrała w świeżą koszulę. Leżała cicho w pościeli pachnącej lawendą. Po chwili, ku zaskoczeniu wszystkich, hrabia zdjął obuwie i położył się na łóżku obok żony, obejmując ją ramieniem.
– Zostawcie nas – powiedział do służących, a kiedy wszyscy wyszli, zwrócił się łagodnym tonem do żony. – Dałem ci słowo, Arabello, że postaram się odzyskać Greyfaire dla naszej najstarszej córki. Dotrzymam słowa.
– Kiedy? – powiedziała słabym, ale stanowczym głosem.
Pogłaskał ją po głowie.
– Gdy Maggie skończy miesiąc, pojadę do Jemmiego i poproszę o napisanie petycji do króla Henryka. To wszystko, co mogę zrobić, kochanie. Jeśli Tudor postanowi nie oddać nam Greyfaire, to nic nie poradzę. Musimy uzbroić się w cierpliwość.
– Nie umiem być cierpliwa.
– Więc lepiej się naucz, jeśli chcesz mieć do czynienia z możnowładcami. To oni mają władzę i skrzętnie z niej korzystają. Ich siła rośnie wraz z bezsilnością innych ludzi.
– Kiedy byłam dziedziczką Greyfaire, miałam władzę nad swoim majątkiem, ale już jej nie mam i nie podoba mi się to. Wtedy przynajmniej mogłam decydować o własnym życiu. Teraz już nie mogę.
– Och, kochana – odparł hrabia – nie frasuj się. Nie chcę, byś była smutna. Mamy śliczną córkę. Dziękuję ci za nią. Teraz spróbuj zasnąć.
Przytulił żonę raz jeszcze i ucałował jej jasne włosy.
Arabella westchnęła i zamknęła oczy. Nie mogła jednak przestać myśleć o Greyfaire. Tak bardzo pragnęła je odzyskać. W jej sercu gościł nie tylko smutek. Myślała o tym, jak sir Jasper Keane splamił honor jej rodu, który rządził warownią od setek lat. Mógł przecież oczarować inną młodą dziedziczkę równie łatwo, jak to uczynił z jej matką, lub znaleźć sobie bogatą wdowę i za jej pieniądze odbudować swój dom.
Margaret powinna mieć braci, pomyślała Arabella, kiedy zaczynał ją morzyć sen. Przynajmniej sześciu silnych braci, podobnych do ojca. Pewnego dnia, kiedy dorosną, przekroczą granicę w towarzystwie swoich kuzynów, Flemingów i Hamiltonów, i spalą nowiutki, piękny dom w Northby, jak to kiedyś uczynił ich ojciec. Uśmiechnęła się, bo we śnie odzyskała to, co słusznie jej się należało.
Zorientowawszy się, że jego żona jest już w objęciach Morfeusza, hrabia zszedł ostrożnie z łóżka.
Przystanął na chwilę przy kołysce córki, uśmiechnął się i wymknął z komnaty.
– Śpi – powiedział do Lony, która czekała cierpliwie pod drzwiami. – Możesz wejść. Pilnuj Maggie, dziewczyno.
– Dopilnuję, panie. Och, to takie niezwykłe. Szkoda tylko, że biedna lady Rowena nie dożyła tego dnia. Dziecko przynajmniej będzie miało jedną babkę, lady Margery.
– Tak – zgodził się Tavis – a ona na pewno zupełnie ją rozpuści.
Gdy hrabia zszedł na dół, dowiedział się, że jego matka właśnie przybyła. Służący odbierał od niej pelerynę, a tuż obok stały Ailis i szwagierka Tavisa, Meg.
– I co? – zapytała matka. – Jak się Arabella czuje? Jak długo jeszcze do rozwiązania? Ma wszystko, co trzeba? Trudny ma poród? Do tej pory bałam się nawet o tym wspominać, ale obawiam się, że może mieć kłopoty, jak jej biedna matka.
– Mam córkę – odparł ze śmiechem Tavis. – Piękną, zdrową dziewczynkę, mamo.
– Co? Dlaczego nie wezwano mnie wcześniej? – oburzyła się lady Margery.
– Wcześniej nie było po co. Flora twierdzi, że moja żona rodzi jak kotka. Ledwie jęknęła, a dziecko już przyszło na świat, bez trudu i wysiłku.
– Tak, pani, to prawda – wtrąciła się Flora. – Wypchnęła dzieciaka bez trudu, jakby to była pestka. Jak tylko się wszystko zagoi, jego lordowska mość może jej dać drugiego dzieciaka. Na pewno będzie chłopak!
– Chcę natychmiast zobaczyć wnuczkę – rzekła stanowczo lady Margery.
– Zaprowadzę panią, wasza lordowska mość – zaofiarowała się Flora. – Jest z nią Lona.
– Zostaniemy na noc, Tavisie – powiedziała lady Margery. – Nie przyjechałam tu galopem z Glen Ailean tylko po to, żeby od razu zawracać do domu. Chcę rano porozmawiać z Arabellą o opiece nad moją wnuczką. Ailis, Meg, chodźcie ze mną!
– Więc masz córkę, co? – zapytał hrabia Angus, wstając z krzesła przy kominku, gdy kobiety się oddaliły. Podszedł do Tavisa i podał mu dłoń, gratulując dziecka.
Służący zbliżył się do nich z dwoma kielichami na srebrnej tacy. Archibald wzniósł toast:
– Niech długo żyje i będzie zdrowa lady Margaret Stewart!
– Na zdrowie! – odpowiedział mu hrabia Dunmor. Służący zabrał opróżnione kielichy, a mężczyźni usiedli przy kominku.
– Jest silna, Tavisie? – zapytał Angus.
– Tak, Archie, bardzo silna.
– To może by się nadała dla jednego z moich chłopców?
– Niestety, nie mogę ci jej oddać. Margaret jest już obiecana.
– Komu? – zdziwił się Archibald Douglas. Ledwie się urodziła, a już jest zaręczona?
– Nie wiem – odparł z uśmiechem Tavis – ale musi to być Anglik.
Hrabia wyjaśnił przyjacielowi sytuację.
– Może teraz to się nawet uda. Anglicy są pokojowo nastawieni do Szkotów. Od dawna tak nie było, Archie – zakończył opowiadać Tavis.
– Zastanawiam się tylko, czy są dość głupi, by oddać warownię graniczną córce hrabiego z rodu Stewartów – zastanawiał się Angus. – Przecież nawet jeśli dziewczynka będzie się wychowywać w Anglii, to do szóstego roku życia może z niej wyrosnąć mała Szkotka. Nie zaszkodzi mieć sprzymierzeńca po drugiej stronie granicy. Mądrala z ciebie, na Boga! A co będzie, jeśli nie odzyskasz majątku żony?
– Jeśli sprawa zostanie przedstawiona obu królom, Henryk będzie musiał chociaż zapłacić Arabelli za stratę. Wiem, że to by ją tylko rozzłościło. Nie przyjmie złota w zamian za schedę po ojcu.
– No, oczywiście, musisz zabić sir Jaspera – stwierdził kategorycznie Archibald Douglas.
– Tak czy siak, bym to zrobił – odparł Tavis Stewart. – Wciąż nie zmyłem plamy z honoru, i choć nikomu to nie wadzi, mnie owszem. Wcześniej czy później się zemszczę.
– Podobno wyjechał na południe z królem Henrykiem. Pewnie wciąż obawia się twojej żony, skoro tak bardzo stara się o przyjaźń króla.
– Potrzebna mu nowa żona – zauważył Stewart. – Nie ma złota ani synów, ale wcześniej czy później ta gnida wkradnie się w laski króla, zwłaszcza że Tudor ma teraz kłopoty w Yorku. Jeśli sir Jasper Keane zdobędzie od króla obietnice nadania Greyfaire, nie pożyje dość długo, by cieszyć się owocami swojego podstępnego matactwa. To mogę obwieścić głośno wszystkim, którzy chcą słuchać – rzucił ze złością hrabia Dunmor.
Henryk Tudor spoglądał z zainteresowaniem na stojącego przed nim człowieka. To był sir Jasper Keane, rycerz z północy. Król znał się na ludziach. Ta umiejętność podpowiadała mu, że powinien być ostrożny.
– Tak więc, mój panie, żona moja zmarła przy porodzie – zaczął przemowę sir Jasper. – Nie ma już więc nikogo z rodu Grey, kto mógłby odziedziczyć Greyfaire. Jestem tam panem już od trzech lat i chciałbym prosić waszą wysokość o udzielenie mi pozwolenia na wykonywanie moich obowiązków w majątku mojej żony, i mam nadzieję, iż kiedyś uznasz mnie godnym przejęcia go na własność – rzekł sir Jasper, obnażając w uśmiechu zęby.
– Nie jestem zaznajomiony z ostatnimi wydarzeniami w Greyfaire, opowiedz mi o nich, sir. Czy to twoja żona była dziedziczką Greyfaire?
Sir Jasper zastanawiał się, czy skłamać, ale doszedł do wniosku, że nie powinien. Zbyt wielu ludzi z otoczenia Henryka Tudora mogło powiedzieć prawdę na ten temat.
– Rowena, niech Bóg ma w opiece jej duszę – zaczął potulnie – była żoną Henryka Greya, lorda Greyfaire. Gdy owdowiała, ja się z nią ożeniłem.
– Nie miała dzieci z pierwszego małżeństwa? – zapytał król.
– Córkę – odparł krótko Jasper.
– Zmarła?
– Porwali ją harcownicy zza szkockiej granicy.
– Zmarła?
Sir Jasper znów się zastanowił, czy skłamać. Kiedy w kilka dni po porwaniu Arabelli doszły do niego wieści, że hrabia Dunmor ożenił się z nią, Jasper Keane stał się pośmiewiskiem. I tak już mówiono po kątach o jego pośpiesznym małżeństwie. Mimo to nie odważył się skłamać:
– Podobno dziewczyna wyszła za bękarta jakiegoś możnowładcy, ale nie wiem tego na pewno. Nie odezwała się do mnie nawet po śmierci matki. To niedobra, zepsuta dziewucha, która nie dba o nic poza sobą samą.
– Mimo to właśnie jej należy się spadek po ojcu – orzekł król, widząc, jak na twarzy sir Jaspera na chwilę pojawia się grymas złości, który jednak szybko ginie pod maską uprzejmości. Henryk wiedział już, że miał rację, nie obiecując temu człowiekowi nic konkretnego. Była w nim skrywana złość. – Masz swoje ziemie, sir Jasperze? – zapytał uprzejmie, nie wiedząc, co ma z tym człowiekiem począć.
– Dom zniszczyli mi Szkoci, mój panie.
– Więc Greyfaire stało się twoim domem.
– Tak, panie.
Sir Jasper Keane nie miał najwyraźniej dość złota, by odbudować własny dom, więc chciał stać się właścicielem warowni Greyfaire. Z takim majątkiem mógł poszukać sobie majętnej żony. Król skinął na swego sekretarza i zapytał go dyskretnie:
– Greyfaire to wielki majątek? Warto go mieć na własność? Może jest ważny strategicznie? Dlaczego on się tak przy nim upiera?
– To niewielka warownia z jedną wsią i niewielką ilością ziemi. Jedyną jej wartością jest położenie. To twierdza nie do zdobycia, pierwsza, którą podczas wojny atakują Szkoci.
Król zastanawiał się przez chwilę, po czym zapytał:
– Oddałbyś mu ją na moim miejscu?
– Bardziej bym się zastanowił. Wolałbym trochę poczekać, zbadać dokładnie sprawę. Nie powinno się skrzywdzić prawowitej dziedziczki rodu. Niech ten rycerz dowiedzie wpierw swojej lojalności. Słyszałem bowiem, że trzymał z buntownikami z Yorku.
Henryk Tudor wziął to pod uwagę.
– Zdaje mi się, sir Jasperze, że nie jestem w stanie oddać ci Greyfaire na własność – zaczął król. Całkiem niedawno Lamber Simnel, udający małego księcia Warwick, ostatniego z rodu Plantagenetów, irlandzki buntownik ze swoimi poplecznikami z Niemiec najechali Anglię. Miejmy nadzieję, że to już ostatni uzurpator, który próbuje odebrać mi tron, ale póki go nie pokonam, nie mogę rozważyć twojej prośby, rycerzu. Czyż nie popierasz tych, co nastają na mą władzę?
Jasper Keane poczuł rosnącą panikę. Przeklęte powiązania rodzinne Roweny! Na szczęście ona sama już nie żyła. Jasper wiedział, że jeśli postąpi rozsądnie, będzie jeszcze miał szansę na spełnienie swoich marzeń.
– To prawda, panie, że popierałem Ryszarda z Gloucester podczas jego panowania, a wcześniej jego brata, Edwarda. To prawda, że moja zmarła żona była ukochaną kuzynką królowej Anny Neville, ale ja przysiągłem ci wierność i nie złamię przysięgi.
Nie znajdzie się nikt, kto mógłby powiedzieć, że kiedykolwiek nie dotrzymałem słowa. Pozwól mi, panie, dowieść swojej lojalności. Jestem w posiadaniu wieści, które mogą okazać się wielce przydatne dla waszej wysokości.
A więc jego żona była kuzynką Anny Neville. Nie wiedział o tym, ale sir Jasper sądził, że wie. Król był ciekaw, czego jeszcze ten człowiek mu nie powiedział.
– O jakich to wieściach mówisz?
Sir Jasper nerwowo spojrzał na sekretarza królewskiego, ale kiedy Henryk nie uczynił gestu, by mężczyzna się oddalił, Jasper musiał mówić przy nim:
– Bracia twojej żony, panie, jeszcze żyją. Dla ich bezpieczeństwa ukryto ich na rozkaz ich wuja Ryszarda w zamku Middleham.
– I wciąż tam są? – zapytał król podniesionym głosem.
– Nie, po zwycięstwie waszej wysokości pod Bosworth Field przeniesiono ich podobno do Tower. Jeden z przydzielonych książętom strażników jest ze mną spokrewniony. Z oczywistych powodów nastąpiło to po kryjomu. Wiedziała o tym moja zmarła żona, a kiedy mi o tym powiedziała, zaraz umieściłem jednego z moich jako straż przyboczną książąt.
Król zrozumiał pełne znacznie słów sir Jaspera. Jak to się stało, że bracia jego żony znaleźli się w Tower, a on o tym nie wiedział? Teraz miał na głowie nie tylko księcia Yorku. Musiał przez chwilę się zastanowić, co powiedzieć:
– Ciekawe rzeczy mi opowiadasz, sir Jasperze, choć to niemożliwe, by bracia mej żony przeżyli zakusy Ryszarda. Niemożliwe jest również to, że Edward i Ryszard Plantagenet są uwięzieni w Tower, a ja o tym nic nie wiem. Oczywiście sprawdzę to, co mi powiedziałeś, bo przecież nie mogłeś wymyślić takiej historyjki tylko po to, by zdobyć moją przychylność. Powiedziałeś, co usłyszałeś, by udowodnić swoje oddanie i doceniam to. Idź więc i dołącz do mojej armii. Wychodzimy na spotkanie najeźdźcy. Jeśli obaj przetrwamy walkę, porozmawiamy jeszcze o Greyfaire.
Sir Jasper skłonił się służalczo i wyszedł z komnaty, pomyślawszy, że jeszcze ma szansę zostać panem na Greyfaire.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, król wrzasnął do swego sekretarza:
– Dowiedz się!
– A jeśli to prawda? – zapytał przestraszony sługa.
– Czyż nie jesteś tu po to, by załatwiać za mnie takie sprawy? – zapytał chłodno. – Załatwisz dla mnie i tę sprawę. Nie chcę, by kiedykolwiek jeszcze o tym wspomniano w mojej obecności.
– Oczywiście, wasza wysokość – odparł królewski sekretarz obojętnym tonem.
– Mój syn, Artur ma kiedyś zostać królem Anglii – rzekł stanowczo Henryk Tudor. – Pokonam rebeliantów i na wieki ustanowię pokój w Anglii. Za długo już trwają te potyczki.
– Bóg jest z pewnością po stronie waszej wysokości – potwierdził sekretarz.
– Tak – przyznał Henryk. – To z pewnością prawda!
Przyznali to również wszyscy w całej Europie, kiedy szesnastego czerwca roku pańskiego 1487 Henryk Tudor pokonał popleczników Yorka i chłopca, którego okrzyknęli Edwardem, hrabią Warwick, a którego król nazwał Lambertem Simnelem. Dziesięciolatek został pojmany i oddany na królewski dwór, a niektórzy z rebeliantów stracili życie. Inni musieli jedynie słono zapłacić za swojej postępki. Podpisano trzyletni pokój między Szkocją a Anglią, który miał gwarantować pokój od północy. Naprawdę wyglądało na to, że Bóg popiera dynastię Tudorów, którą założył właśnie Henryk.
Szkocja jednakże nie była obecnie faworytką Boga. W kraju pojawiła się plaga, a po niej kiepskie zbiory, które zapowiadały głodną zimę. Szlachta z gór walczyła z tą z dolin, bo nie było innego wroga pod ręką, a wszyscy narzekali bez przerwy na słabość Jerzego III. Pogoda była straszna, a hrabina Dunmor prowadziła z mężem otwartą wojnę.
– Miesiąc! – wrzeszczała do męża Arabella. – Obiecałeś mi, że kiedy Maggie skończy miesiąc, pojedziesz do brata, żeby napisał do Henryka w sprawie majątku mojej córki. Mała ma już ponad dziewięć miesięcy, Tavisie, a ty tego jeszcze nie uczyniłeś! Dałeś mi słowo, a ja je wzięłam za dobrą monetę. Jesteś przecież człowiekiem honoru.
– Niech cię, Arabello – ryknął do niej Tavis. – Nie masz baczenia na nic prócz własnych spraw? Nie wiesz, jakie trudności ma teraz Jemmie.
– Tym razem sam jest ich przyczyną, Tavisie. Wiesz to równie dobrze jak ja. Zabranie do własnego skarbca dochodów hrabiego Home’a z opactwa Coldingham to czysta prowokacja. On się zmienił od śmierci królowej. To już nie ten sam człowiek. W pierwszym miesiącu po śmierci Margaret zamknął się w komnacie, zapominając o kraju. Teraz nagle postanowił swoje osobiste wydatki pokryć z kieszeni hrabiego Home’a i to tylko dlatego, że lord Home wypowiedział się otwarcie przeciwko propozycji ożenku króla z Angielką.
– Z Angielką? Nie zauważyłaś może, że trzy Angielki pojawiły się na szkockim dworze królewskim i wraz ze służbą stanowią całą armię, która ma za zadanie podbić Szkocję.
– To nie ma nic wspólnego z majątkiem należnym mojej córce.
– Ale to nie najlepsza chwila, by zawracać głowę mojemu bratu, kochanie – powtarzał uparcie Tavis.
– A kiedy będzie odpowiedni czas? Zawsze za czymś goni, zawsze z kimś walczy, jak nie ze szlachtą z gór, to z kobietami. Wiem, że go kochasz, ale jako król nie jest uwielbiany. Wielu chętnie by mu się przeciwstawiło, gdyby tylko mieli pretekst. Przez całe swoje życie Jemmie Stewart nie potrafił podejmować decyzji, a tu nagle się budzi i prowokuje wojnę domową. Kiedy, jak nie teraz, gdy Jemmie podpisał trzyletni pokój z Henrykiem Tudorem, należałoby się do niego zwrócić z moją sprawą. Wiesz równie dobrze jak ja, że jeśli w Szkocji wybuchnie wojna domowa, Anglia natychmiast zapomni o pokoju i skorzysta z okazji.
Tavis nie mógł się nadziwić, jak wiedza i intelekt Arabelli rozwinęły się, od kiedy wykradł ją z Grey-faire. Oczywiście podwaliny tej wiedzy położył jego brat Jemmie, który zaczął ją uczyć historii Szkocji. Teraz Arabella czytała, co tylko była w stanie znaleźć, bo jego biblioteka nie należała do największych w kraju. W Edynburgu na targu zamiast strojów kupiła książki z Francji i Italii. Jeśli chodziło o politykę, miała zupełną rację.
– Nie mogę teraz jechać do króla, moja droga – odparł krótko.
– W takim razie – ostrzegła – będę musiała to uczynić sama.
Hrabia wyruszył na polowanie. Postanowił skorzystać z okazji, że jego żona jest w złym humorze i uciec z zamku pod pretekstem polowania na wilka, który zresztą już od dawna nękał chłopskie obejścia i wykradał zwierzęta gospodarskie. Tavis wiedział, że po kilku dniach Arabella przestanie się dąsać i wszystko znów będzie jak dawniej. Kiedy jednak po czterech dniach zjawił się z powrotem z wilczą skórą jako podarunkiem dla żony, nie zastał jej w domu. Zostawiła mu jedynie krótką wiadomość:
„Wyjechałam do króla”.
Tavis wrzucił pergamin do ognia i spojrzał na Florę.
– Wzięła powóz? – zapytał.
– Nie, pojechała konno – wyjaśniła służąca. – Nie zrobiłaby tego, gdyby nie obowiązek względem lady Maggie.
– To nie jest najlepsza pora, żeby prosić o cokolwiek mego brata!
– Na takie sprawy nigdy nie ma odpowiedniej chwili, panie. Król jest dobrym człowiekiem, a ty, milordzie, całe życie zamartwiałeś się o stan jego nerwów. Król jest tak słaby, bo wszyscy traktują go jak dziecko. Ale on nie odwzajemnia się taką samą troską. Jerzy III nigdy nie umiał postępować z ludźmi, obrażał tych, dla których najważniejsze było dobro Szkocji, i faworyzował innych, którzy szukali jedynie korzyści dla siebie. On nie ma za grosz rozsądku. Pani miała świętą rację, że pojechała do Edynburga upominać się o prawa swojej córki. Wiosną zacznie się wojna, a wtedy król nie będzie miał czasu na przysługi, nawet dla rodziny.
– Skąd wiesz takie rzeczy, Floro? – zdziwił się hrabia.
– Cały lud to wie, milordzie. Przecież zawsze tak było.
Tavis zamyślił się. Flora miała rację. „Chłopski rozum” podpowiadał jej, co jest słuszne, a co nie. Bratanek hrabiego był już dorosłym mężczyzną, a przynajmniej na tyle dorosłym, by ktoś mógł posłużyć się nim w walce z jego ojcem. Nie był jednak dość dorosły, by rządzić państwem bez pomocy innych. Hrabia Dunmor wiedział, kto będzie chętnie służył mu pomocą. Kilka nazwisk od razu przyszło mu do głowy: Douglas, Home, Hepburn i inne rodziny nadgraniczne. Tavis wiedział, że będzie zmuszony wybierać sojuszników. Co miał w tej sytuacji uczynić? Naprawdę nie wiedział.
Chciał pojechać za Arabella, ale zdał sobie sprawę, że zrobiłby z siebie pośmiewisko. Zresztą ona chyba pomyślała o tym, kiedy postanowiła ruszyć sama na królewski dwór. Tavis był na nią wściekły za ten wybryk, a jednocześnie obawiał się, jak zostanie przyjęta. Od śmierci jego szwagierki dworzanami w przeważającej części byli mężczyźni. Jak ona poradzi sobie wśród tych mężczyzn? Kto jej pomoże?
Arabella ruszyła na dwór zupełnie nieświadoma zagrożeń. Wzięła ze sobą jedynie Lonę i kilku ludzi z klanu do ochrony. Nie zatrzymała się w mieście, tylko ruszyła od razu do zamku i poprosiła o audiencję, której król natychmiast jej udzielił, bo bardzo się nudził i chciał w końcu porozmawiać z kimś przyjaźnie nastawionym.
– Arabello – zawołał król z uśmiechem, kiedy mu się nisko skłoniła. – Gdzie jest mój brat?
– Tavis poluje na wilki, panie – odparła słodko Arabella – a ja przyjechałam do Edynburga sama, by błagać waszą wysokość o posłuchanie.
– Wiesz, że uwielbiam Tavisa – odparł król – i nie uczynię niczego, co by go rozgniewało, nawet dla ciebie. Chyba ta twoja sprawa nie jest przeciwko niemu?
– Nie, panie – zaprzeczyła Arabella. – Mój mąż i ja zgadzamy się zupełnie, ale Tavis sądził, że obecnie nie powinnam waszej wysokości zawracać głowy. Ja jednak sądzę, że, choć dla nas jest to sprawa niezmiernej wagi, dla waszej wysokości nie będzie to nic frapującego, więc przyjechałam do Edynburga, by błagać waszą wysokość o przysługę.
– Bez wiedzy męża, pani? – zapytał łagodnie król.
– Zostawiłam mu wiadomość – odparła niewinnie Arabella.
Król wybuchnął gromkim śmiechem. Od śmierci żony nic tak bardzo go nie rozbawiło.
Arabella przedstawiła mu pokrótce, z czym przyjechała, a król cierpliwie jej wysłuchał, po czym rzekł:
– Rzeczywiście, w obliczu spraw wielkiego świata twoje kłopoty są niewielkie, ale rozumiem, że dla ciebie bardzo ważne, i dlatego przyjechałaś tu zimową porą bez zgody męża, żeby prosić mnie o posłuchanie.
– Napiszesz więc, panie, w tej sprawie do Henryka Tudora?
– Tak, jeszcze dziś. Obiecuję. Gdzie się zatrzymasz?
– W domu przy ulicy High. Ale zostanę tam tylko jedną noc. Muszę jutro wracać do domu, bo mała Maggie została z nianią. Jeszcze nigdy tak długo nie była beze mnie.
– Zostań w zamku, póki mój sekretarz nie napisze ci kopii listu do króla Anglii, żebyś mogła pokazać memu bratu, iż nie rozgniewałaś mnie swoją niewinną prośbą. Powiedz, dziewczyno, czy twoja córka naprawdę ma imię po mojej Margaret?
– Tak, panie, to prawda.
Jemmie Stewart skinął tylko i machnął dłonią, co oznaczało, że Arabella ma opuścić komnatę.
Hrabina skłoniła się i wyszła. W korytarzu stanęła twarzą w twarz z księciem. Przez kilka miesięcy, kiedy się nie widzieli, urósł i wyglądał teraz bardziej dorośle.
Obejrzał ją uważnie.
– Pani, miło znów cię widzieć na królewskim dworze. – Ukłonił się, ujął jej małą dłoń i ucałował.
– Panie – przywitała się uprzejmie i cofnęła dłoń, ku jego wyraźnemu rozbawieniu.
– Jak długo z nami pozostaniesz, droga lady Dunmor? Brakowało mi twojej pięknej twarzy.
Zignorowała komplement.
– Jutro wracam do domu, panie.
– Tak szybko? – Wyglądał na rozczarowanego i dodał: – Mój wuj nie przybył z tobą?
– Mój mąż poluje na wilki, które nękają wieśniaków. Przyjechałam do Edynburga, by załatwić jego sprawy. Teraz mogę wrócić do domu.
– Więc zjesz dziś ze mną kolację.
– Na pewno nie!
– Nie możesz mi odmówić, ciotko! Jestem dziedzicem szkockiego tronu. Jeśli mnie obrazisz, zrobisz krzywdę swojej rodzinie.
Arabella nie wiedziała, co czynić. Zastanawiała się, czy Jamie miał rację, czy tylko próbował ją nakłonić do uległości. Drażniła ją myśl, że młodzieniaszek wykorzystuje swoją pozycję, by panować nad kobietami.
– Zjem kolację w sali rycerskiej razem z resztą dworu, panie – odparła. – Jeśli sobie życzysz, możesz usiąść obok mnie przy stole.
– Od śmierci mej matki na dworze nie ma kobiet, więc wolałbym, żebyś zjadła ze mną, w mojej komnacie.
– Chyba rozumiesz, panie, że kolacja we dwoje, w twojej prywatnej komnacie, choćby nie wiem jak niewinna, na pewno zostawi ślad na mojej reputacji. Nie chcę więc, by obmawiano mnie i twojego wuja, który tak bardzo lubi waszą książęcą wysokość.
Książę zaśmiał się.
– Sprytnie się wykręcasz, Arabello Stewart, ale ci na to nie pozwolę. Czuję się samotny i straszliwie się nudzę. Zostają mi tylko książki, towarzystwo młodszych braci i nauczycieli.
Przez chwilę mówił jak chłopiec, którym jeszcze był, ale hrabina Dunmor znała już jego podstępną naturę i wiedziała, co kryje się za tą żałosną miną, pozornie tak niewinną. Nagle na korytarzu pojawił się hrabia Angus.
– Milordzie – zawołała wesoło – książę wydaje dziś w swoich prywatnych komnatach kolację i zaprasza cię serdecznie. Na pewno się zgodzisz!
– Oczywiście, z największą przyjemnością – rzucił uprzejmie Archibald Douglas, nim książę zdążył zaprzeczyć.
– Pójdę więc uprzedzić służbę, że będzie nas więcej – odparł Jamie Stewart, rozumiejąc, że został pokonany i nie uda mu się uwieść hrabiny Dunmor, przynajmniej nie tym razem. – Jeśli będę się wybierał na wojnę, ciotko, mam nadzieję, że znajdziesz się po mojej stronie – rzekł, ukłonił się i odszedł.
– Pani, jakaż musiałaś być zdesperowana, jeśli mnie poprosiłaś o pomoc, rzekł Angus, podawszy jej ramię. – Jurny chłopak z naszego księcia.
– Uparty smarkacz. Ktoś powinien mu przetrzepać zadek – rzuciła z wściekłością Arabella. – Otwarcie mówi, że chce mnie uwieść, choć nie dawałam mu żadnych powodów do takiej śmiałości, nigdy też nie zdradzałam męża i nie mam zamiaru przyprawić mu rogów.
Hrabia Angus widział, że jest bardzo zdenerwowana.
– Przynajmniej jest prawdziwym mężczyzną, w przeciwieństwie do swego ojca i można mieć nadzieję, że kiedyś będzie twardą ręką rządził tym krajem.
– Król różni się od mężczyzn, których znam – przyznała Arabella – ale nie powinieneś z tego powodu tak go nienawidzić. Tak jak ty woli towarzystwo mężczyzn, tylko że nie szlachty. Jego towarzysze mają inne upodobania niż ty, panie. Nie znaczy to jednak, że między nimi istnieje jakaś nienaturalna więź, bo przecież król spłodził trzech synów, kochał i szanował swoją żonę, królową Margaret. Wiem, że teraz myślisz o zastąpieniu ojca synem, ale nie masz racji.
Archibald Douglas nie miał poszanowania dla inteligencji kobiet, ale musiał przyznać, że hrabina Dunmor imponowała mu, mimo iż nie miała racji. Niestety, mogła wpływać na poglądy męża, który bardzo by im się przydał w nadchodzącym konflikcie.
– Madame, to nieprawda, że nienawidzę króla – zaczął ostrożnie – ale to człek słaby… Wiem, że darzysz go przyjaźnią, lecz sama musisz przyznać, że to prawda. Anglia ma teraz silnego króla, a dla nas to niekorzystna sytuacja.
– Jak dotąd Jemmie Stewart radził sobie całkiem nieźle, poza tym, to on jest bożym obmazańcem.
– Pomazańcem – poprawił ją ze śmiechem Archibald. – Tak czy siak, ludzie muszą czasem pomóc Bogu znaleźć sobie nowego pomazańca.
– Jesteś niepoprawny, panie i uparty jak muł, ale nie będę się z tobą sprzeczać. Wiem, że bawi cię zachowanie księcia w stosunku do kobiet, ale błagam nie zostawiaj mnie z nim samego.
– Nie mógłbym spojrzeć twojemu mężowi w oczy. Poza tym bawi mnie fakt, że biedny Jamie zamiast na słodkie randez vous musi wydać pieniądze na kolację dla trojga.
– To znaczy, że gdybym tam poszła sama, to skąpiradło nie dałoby mi nawet jeść? – zdziwiła się Arabella i niespodziewanie zaczęła się śmiać.
– Nasz młody książę jest ostrożny w wydawaniu swego złota – przyznał Angus, wtórując jej śmiechem.
Hrabina Dunmor i hrabia Angus spędzili w sali rycerskiej jeszcze godzinę, rozmawiając na rozmaite tematy. Arabella zaczęła inaczej postrzegać dawnego wroga, a on zauważył, że hrabina jest nie tylko piękną, ale również niezmiernie inteligentną kobietą. Zważywszy jej niewinność i brak doświadczenia, miała spore pojęcie o polityce.
Gdy zjawił się paź księcia, usłyszeli oboje, że wszystko jest gotowe do kolacji i książę prosi do swojej komnaty. Poszli za nim, ignorując zaciekawione i zazdrosne spojrzenia innych.
Książę przeprosił ich uprzejmie za proste jadło, jakim mógł ich uraczyć.
– Nie miałem czasu przygotować wszystkiego w tak krótkim czasie – rzekł młodzieniec.
– Nie powinieneś, panie, zapraszać ludzi na kolację w takim pośpiechu – zażartowała Arabella.
– Madame, nie w głowie mi wieczerza, gdy na cię spoglądam – odparł sprytnie książę.
Posiłek był rzeczywiście prosty, bo w kuchni królewskiej brakowało kobiecej ręki. Podano pieczonego bażanta, potrawkę z królika, łososia w białym winie, chleb, ser i jabłka. Do kolacji nalano w kielichy biesiadników ciężkiego burgunda. Gdy skończyli jeść, pojawił się paź i obwieścił:
– Król chce się widzieć z hrabią Angusem.
– Powinnam wrócić do sali rycerskiej – rzekła pośpiesznie Arabella. – Jestem pewna, że królewski sekretarz przygotował już dla mnie kopię pisma królewskiego.
– Zostaniesz, madame – rozkazał hrabia, chwytając ją za rękę, i zwrócił się do Archibalda Douglasa -Możesz już iść, panie.
Hrabia Angus spojrzał na Arabellę z żalem, dając jej do zrozumienia, że, mimo iż jej współczuje, obecnie nie jest w stanie pomóc jej w żaden sposób. Wstał i skłonił się nisko.
Gdy wyszedł, książę odwrócił się do Arabelli, uniósł jej dłoń i ucałował.
– No, moja słodka, nareszcie jesteśmy sami – powiedział i spojrzał na nią zalotnie.
Arabella cofnęła dłoń i odezwała się śmiało:
– Jeśli mnie dotkniesz, będę krzyczała.
– Cóż to ci się we mnie tak bardzo nie podoba, pani? – zapytał poirytowany książę.
– Najpierw ty mi powiedz, panie, czego naprawdę ode mnie chcesz.
– Zdaje mi się, madame, że doskonale wiesz, czego od ciebie chcę.
– Chcesz mnie zaciągnąć do łoża, nieprawdaż? – zapytała otwarcie. – Ale ja nie chcę. Kocham swego męża i twoje zaloty są dla mnie obraźliwe. Nie mam zamiaru splamić honoru męża. Wiesz o tym dobrze, książę, bo zawsze otwarcie to mówiłam. Nie rozumiem więc, dlaczego wciąż nalegasz.
– Ależ jesteś stanowcza.
– Owszem. Jeśli weźmiesz mnie siłą, a wiem, że możesz to zrobić, bo jesteś ode mnie znacznie większy i silniejszy, popełnisz zbrodnię. Pójdę wtedy od razu do męża i wszystko mu opowiem. Jak sądzisz, panie, co uczyni wtedy Tavis Stewart? Chyba nie podaruje ci, jeśli się dowie, że gwałtem wziąłeś jego żonę?
Książę wstał, chodził chwilę po komnacie i przystanął przy Arabelli.
– Jesteś taka słodka. Ilu miałaś mężczyzn? Pewnie nikt prócz Tavisa cię nie dotknął. Jestem jeszcze młody, ale nie zawaham się powiedzieć, że kobiety uważają mnie za najlepszego kochanka w całej Szkocji – powiedział i zaczął całować jej szyję i obejmować dłońmi piersi.
Napastliwe dłonie księcia sprawiły, że Arabella zebrała w sobie dość siły, by wstać i krzyknąć:
– Nie mam zamiaru zdradzać męża, a jeśli nie przestaniesz mnie dotykać, będę tak wrzeszczała, że cały zamek mnie usłyszy, wasza książęca wysokość! Nie powinieneś wykorzystywać swojej pozycji do tak niecnych celów! To nie przystoi przyszłemu królowi.
– Tak – zamyślił się Jamie. – Kiedyś zostanę królem, a wszyscy chcą czegoś od króla. Pamiętaj o tym Arabello Stewart, że za przychylność króla trzeba płacić.
– Jeszcze nie jesteś królem Szkocji – rzuciła ze złością – i módlmy się do Boga, byś nie został nim, póki nie nauczysz się królewskich powinności.
To najbardziej uparty człowiek, jakiego znam – pomyślała Arabella następnego dnia w drodze do domu. Zastanawiała się, czy powiedzieć mężowi o swojej przygodzie, ale doszła do wniosku, że dla dobra rodziny powinna powiedzieć mu tylko, że wraz z hrabią Angusem jadła kolację w prywatnych komnatach księcia. Archibalda spotkała, wychodząc z komnaty księcia, kiedy ten, zorientowawszy się, iż paź nagle zniknął, pomyślał, że nie został wcale wezwany do króla i wracał prędko do komnat księcia, by ratować hrabinę z opresji.
– Powinienem był wiedzieć, że wcale nie będziesz potrzebowała mojej pomocy – powiedział, kiedy wyjaśniła mu, jak udało się jej umknąć przed napastliwością księcia.
– Chyba się zdziwił, że byłam taka wściekła. Nie jest przyzwyczajony to tego, by kobieta złościła się w jego obecności.
– Tylko wtedy, kiedy on jej nie chce – zaśmiał się hrabia.
– Ależ on jest uparty – denerwowała się Arabella.
– To dobra cecha u króla – odparł hrabia.
Arabella ucieszyła się, zobaczywszy przed sobą mury obronne zamku Dunmor. Popędziła do domu galopem, a kiedy wbiegła do sali rycerskiej, stanęła twarzą w twarz z Tavisem.
– I cóż, pani? Dostałaś, co chciałaś, od mego brata? – zapytał.
– Owszem – odparła, wpychając mu w dłoń zwinięty pergamin.
Hrabia Dunmor rozwinął go i przeczytał.
– Na Boga, dziecino, naprawdę zmusiłaś Jemmiego do działania. Ale to nie znaczy, że na pewno odzyskasz swoje Greyfaire. Chyba to rozumiesz?
– Odzyskam je, Tavisie. Przysięgam ci! Greyfaire było moim posagiem. Zostawił mi je ojciec. Teraz należy się Maggie. Nie pozwolę, by dostało się Jasperowi i jego rodzinie. Nawet gdybym miała je rozebrać do ostatniego kamienia – powiedziała stanowczo i rzuciła się w ramiona męża. – Och, tak dobrze być znów w domu, panie.
– Jesteś jędzą, kobieto – mruknął.
– Tęskniłeś za mną? – rzekła cicho, skubiąc wargami jego ucho.
– Czarownico!
– Zabiłeś wilka?
– Tak, do diaska. Zabiłem.
– A przyznasz, że nie miałeś racji w sprawie wizyty u króla? – upierała się.
– Jeśli ty przyznasz, że jesteś nieposłuszną dzierlatką – spierał się, otwierając nogą drzwi do alkowy. Podszedł do loża i krzyknął do oczekującej na swą panią Flory. – Wynocha! – Położył Arabellę na łóżku i legł obok niej. – Teraz, moja pani, oczekuję pocałunku na powitanie.
Arabella mruczała zadowolona, całując męża, i objęła go za szyję.
– Czy z każdą kobietą jest inaczej? – zaciekawiła się nagle.
– Tak – odparł szybko.
– Jak to? – zapytała.
– Moja namiętność przy tobie jest inna, bo podsyca ją miłość – powiedział, uważnie dobierając słowa, by go dobrze zrozumiała. – Niektóre kobiety budzą w mężczyznach tylko instynkt, ale kiedy ci mężczyźni dostaną od nich to, czego chcieli, nie potrzebują więcej tych kobiet. Pewne kobiety tego samego chcą od mężczyzn, by przez chwilę byli ich kochankami. Z nami jest inaczej. Ja cię kocham całym sercem, pożądam cię i chcę, byś urodziła mi dziecko. Rozumiesz?
– Ale przecież mężczyźni mają dzieci z kobietami, których nie kochają.
– Owszem.
– Ty też.
– Byłem dość ostrożny – odparł szczerze Tavis – ale mimo to mam troje dzieci z kobietami ze wsi. Dwóch chłopców i jedną dziewczynkę.
– Widujesz je czasem?
– Odwiedzam dzieci, kiedy jestem w pobliżu. Żadnego się nie wyparłem i czuję się za nie odpowiedzialny.
– Jesteś dobrym człowiekiem – mruknęła słodko, a potem podniosła się, spojrzała na niego, schwyciła w garść jego ciemne włosy i szarpnęła je: – Już nigdy więcej nie będziesz miał żadnych kobiet we wsi, słyszysz? Powiedz. Żadnych kobiet we wsi! – domagała się, wciąż szarpiąc jego włosy.
– Żadnych – zgodził się z uśmiechem i sięgnął dłońmi do jej piersi. – Jak mógłbym pragnąć innej kobiety, kiedy mam za żonę taką furiatkę.
– Ogień zgasł – szepnęła. – Zrobiło się zimno, panie mój.
Hrabia wstał z łoża, podszedł do kominka i rozniecił płomień. Potem odwrócił się do żony i zdjął odzienie.
– Zaraz cię rozgrzeję, moja piękna – powiedział.
Papież Innocenty udzielił królowi Jerzemu III swojego błogosławieństwa w kwestii opactwa Coldingham. W końcu to on uczył się za granicą, to on sprowadził do Szkocji muzyków i on zachęcał do gry i śpiewu w opactwie, by tym wdzięczniej głosić chwałę pana. Papież za radą swoich zaufanych ludzi poparł działania króla, jako człowieka pobożnego, do niedawna męża pobożnej i cnotliwej Margaret.
Król prosił papieża również o to, by Rzym udzielił mu pozwolenia na samodzielny wybór łudzi na stanowiska kościelne ze względu na znaczną odległość od stolicy papieskiej, przy czym zobowiązał się do zarządzania funduszami kościelnymi. Pozwolenie uzyskał, a tym samym pozbawił możnych lordów wpływu na decyzje w tych sprawach.
Nagle, jakby zmienił strategię, Jerzy III zaczął egzekwować swoje królewskie prawo podejmowania decyzji. Najbardziej ucierpieli na tym hrabiowie. Jak dotąd, mimo iż narzekali na niezdecydowanie władcy, cieszyli się, że mogą decydować o większości ważnych spraw w państwie i śmiało sprzeciwiać się postanowieniom królewskim. „Nowy” Jerzy III był im nie w smak. Zaczął podejmować decyzje w sprawach, o których dotąd decydowali sami. Król entuzjastycznie podchodził do postanowień parlamentu – chyba po raz pierwszy odkąd objął tron. Niestety, wbrew oczekiwaniom możnowładców zwracał ucho raczej ku podszeptom klas niższych i średnich, które zaczynały mieć coraz więcej do powiedzenia. By poprzeć króla, parlament wydał edykt zakazujący pod groźbą kary jakichkolwiek protestów przeciw decyzjom monarchy dotyczącym opactwa Coldingham. Hrabia Home i jego krewny Patrick Hepburn, lord Hailes, pozbawieni funkcji kościelnych nagle zniknęli z królewskiego dworu. Jerzy III wysłał do zamku Home posłańca, domagając się natychmiastowego powrotu obu panów. Posłaniec ledwie uszedł z życiem. Home podarł pergamin od króla, pobił posłańca, zdarł z niego pelerynę z królewskimi insygniami i odesłał do domu.
– Nim nadejdzie lato, rozpęta się wojna – powiedział do Tavisa hrabia Angus. – Home nie przyjmie do wiadomości decyzji króla, a Jemmie zaszedł już za daleko, by się wycofać, czy choćby pójść na kompromis. Niedługo sami będziemy musieli wybrać, kogo poprzemy. Król już wysłał księcia do Stirling.
– Jamiego? – zdziwił się hrabia Dunmor.
– Tak. Ormond i John są z ojcem, ale Jamie został odesłany. Nie wolno mu wychodzić poza bramy zamku. Może jedynie dla rozrywki spacerować po murach obronnych i polować z jastrzębiem. Tak mi mówiono.
– Biedny chłopak. – Tavis mu współczuł. – Jeśli przez kilka dni nie może jeździć konno, robi się nerwowy. – Potem przeszył hrabiego Angusa wzrokiem. – A co ty zrobisz, Archie, kiedy przyjdzie wybierać sprzymierzeńców?
– Tak jak ty, Tavisie, poczekam i zobaczę. Nie mam zamiaru dać się oskarżyć o zdradę.
Arabella była dziwnie milcząca. Siedziała bez słowa przy stole, a przecież zwykle głośno wyrażała swoje opinie w każdej kwestii. Zastanawiała się poważnie nad tym, co usłyszała, i doszła do wniosku, że pomimo licznych wad, król był dobrym człowiekiem i szlachta postępowała nieuczciwie, sprzeciwiając się mu tylko dlatego, iż działał w interesie Szkocji, a nie ich samych. Angus był pewien, że zbliża się wojna. Przerażała ją ta myśl. Na wojnie straciła ojca. Nie miała ochoty w następnej stracić męża.
Pod koniec stycznia hrabia Home wraz z lordami: Lyle’em, Greyem i Hepburnem przyjechali do zamku Stirling w towarzystwie licznej grupy zbrojnych. Lord Home, mimo złości, jaką żywił do króla za odebranie mu pieczy nad opactwem Coldingham, był przyzwoitym człowiekiem i odważnym rycerzem. Książę przywitał go z radością, a przynajmniej tak się wydawało towarzyszom Home’a. Pan John Shaw, zarządca zamku, przyjął hrabiego i jego łudzi mimo wyraźnego rozkazu króla, by nikt nie odwiedzał jego syna, prócz osób noszących królewskie insygnia. Był pod tak wielkim wrażeniem osoby hrabiego, że zapomniał, iż będzie musiał osobiście odpowiadać przed królem za złamanie rozkazu.
Kilka godzin później książę, odziany w szkarłat, opuścił zamek Stirling na czele sporej grupy zbrojnych. Tuż za nim jechał hrabia Home oraz lordowie Hailes, Lyle i Grey. Gdy opuszczali mury zamku, ludzie Home’a i straż zamkowa wiwatowali na cześć księcia. Mała dziewczynka, córka jednego ze strażników, znana z daru jasnowidzenia, zawołała głośno:
– Niech żyje król!
Jamie nie zatrzymał się, by odpowiedzieć, choć pewnie słyszał jej słowa. Jednak ci, którzy stali obok, byli wyraźnie poruszeni.
Książę i jego poplecznicy udali się do pałacu Linlithgow, gdzie wyznaczyli sobie kwaterę. Czekali, ale nic się nie wydarzyło. Lordowie szkoccy byli dziwnie spokojni i nie wyrażali swoich opinii w tej kwestii. Niespodziewanie zaskoczeni nie wiedzieli, co robić, bo choć Jerzy III im nie odpowiadał, jego syn wydawał się za młody, trochę za młody, by samodzielnie rządzić krajem. Jamie i jego drużyna czekali na poparcie, które nie nadchodziło, a tymczasem król udał się na północ, do Aberdeen, by zapewnić sobie lojalność tutejszych lordów. Zignorował tym samym swego syna i jego podejrzane zachowanie.
Nadszedł szary, smutny luty, w którym mroźna pogoda przeplatała się z nieprzyjemną odwilżą. Do Dunmor dotarła wieść, że książę jest chory.
– Zawsze tak było – powiedział do żony hrabia Dunmor. – Gdy Jamie czuje się szczęśliwy, jest zdrowy jak byk, ale kiedy tylko czuje się nieszczęśliwy, nęka go ból głowy, szyi, kości i inne utrapienia.
– To przez wyrzuty sumienia – stwierdziła bez krzty współczucia Arabella. – Sprzeciwił się ojcu, przyłączył do tych, którzy podburzają szlachtę przeciwko niemu. Szkoda, że nie możesz tam jechać.
– Słusznie. Gdybym choć pokazał się w Linlithgow, wszyscy powiedzieliby, że poparłem bratanka i sprzeciwiam się bratu.
Marzec przyniósł poprawę pogody i książęcego zdrowia. W tym miesiącu wypadały jego urodziny. Najwspanialszym prezentem urodzinowym było przybycie hrabiego Angusa, a krótko po nim hrabiego Agrylla. Za to królowie Anglii i Francji przesłali listy, w których skrytykowali księcia za jawne wystąpienie przeciwko ojcu.
Król z poparciem armii północnych lordów maszerował w kierunku fortu Firth, gdzie założył obóz. Podczas potyczki, która miała miejsce niedługo później, armia księcia dowodzona była przez hrabiego Angusa, ku wściekłości hrabiego Home’a, który zmuszony był pozostać w Linlithgow, by bronić osoby księcia. W wyniku bitwy podpisano pakt, na którego mocy król przekazał całą swoją władzę synowi i dziedzicowi. Miał on tymczasowo spełniać funkcje regenta, przynajmniej do czasu, gdy osiągnie wiek dojrzały i będzie mógł zostać koronowany. Obecny król miał wtedy abdykować. Pakt podpisano i przypieczętowano w obecności czterech świadków, ale król po powrocie do Edynburga obwieścił, iż nie ma zamiaru abdykować na rzecz syna ani przekazywać mu władzy. Wtedy, choć niechętnie, hrabia Dunmor udzielił pisemnego poparcia księciu Jerzemu.
– Jak możesz popierać Jamiego przeciwko własnemu bratu? – zapytała Arabella.
– Gdyż Jemmie nie jest już godzien mego poparcia – powiedział ze smutkiem Tavis Stewart. – Nie musiał podpisywać paktu z synem, ale to uczynił. Według mnie złamał zasady kodeksu rycerskiego i słowo honoru. Na litość boską, Arabello, on jest królem! Jeśli król nie potrafi dotrzymać słowa, to czego można się po nim spodziewać. Stracił moje zaufanie.
– Ależ to twój brat – oburzyła się – i został wybrany przez Boga, by rządzić Szkocją. Buntując się przeciw bratu, nie tylko powtarzasz grzech Kaina, ale też sprzeciwiasz się woli Boga!
– Nie mogę popierać brata, który nie umie dotrzymać słowa.
– A ja nie mogę popierać bratanka, który podnosi bunt przeciwko ojcu – postanowiła.
– Ja udzielam poparcia w imieniu rodu Stewartów – rzekł stanowczo.
– Więc nie udzielaj go w moim imieniu.
– Nie udzielę go, bo ty i tak nie masz głosu w takich sprawach – rzekł i uchylił się pośpiesznie, bo Arabella chwyciła srebrny świecznik, który miała pod ręką, i rzuciła nim w męża. Nauczony doświadczeniem trzech lat małżeństwa, Tavis nie miał kłopotu z unikaniem ciosów.
Książę rozesłał wici po kraju, zwołując wszystkich, którzy popierali jego walkę przeciw królowi pozbawionemu honoru, a Tavis Stewart z tysiącem ludzi ruszył na wezwanie. Nie była to wielka armia, bo północni lordowie zgromadzili ponad trzydzieści tysięcy zbrojnych, ale poparcie ukochanego brata króla dla jego syna było traktowane jako symbol.
Arabella głośno obwieszczała wszem wobec, że nie zgadza się z decyzją męża, ale w swym wystąpieniu była odosobniona, bo nawet ojczym Tavisa i jego przybrani bracia ruszyli wraz z nim na bitwę pod Saunchieburn, którą 11 czerwca roku pańskiego 1488 wygrała armia księcia Jerzego. Jerzy III, przekonany przez swoich towarzyszy, by opuścił pole bitwy przed końcem przegranej potyczki, zginął w pobliżu młynarzówki Bannockburn. Odkryto w jego ciele pięć ran od noża, zadanych w piersi i brzuch. Jedna z nich okazała się śmiertelna. Pochowano go pośpiesznie, ale z honorami.
Dwudziestego piątego dnia tego samego miesiąca król Jerzy IV został koronowany w Scone. Szkoci obawiali się interwencji króla angielskiego. Młodsi bracia króla, James, hrabia Ross i John zostali sprowadzeni na królewski dwór, by ktoś nieoczekiwanie nie próbował wykorzystać ich przeciw bratu, co wydawało się dość prawdopodobne, bo szkoccy lordowie już podczas koronacji zaczynali szukać sprzymierzeńców przeciw nowemu władcy.
Nie było jeszcze posiedzenia parlamentu, który mógłby ustalić obsadę stanowisk i funkcji państwowych. Podczas koronacji panowie walczyli o miejsce w pobliżu króla jak małe dzieci. Hrabia Angus został obrażony przez hrabiego Home’a. Ten drugi zachowywał się wyzywająco i choć to Angus do czasu koronacji spełniał funkcje regenta, Home, jako bezpośredni wybawca Jerzego z zamku Stirling, uważał się za ważniejszego. Pokłócił się również ze swoim bratem, opatem Coldingham i hrabią Agryll. Od pewnego czasu nie rozmawiał z lordem Greyem, choć nikt właściwie nie wiedział dlaczego. Jedna trzecia szkockich lordów i spora liczba biskupów była nieobecna na koronacji.
By nie popsuto uroczystości, młody król postanowił, że przy namaszczeniach w kaplicy Scone obecni będą tylko jego bracia. Lordowie jednak tłoczyli się przy wejściu, głośno narzekając, że ich nie wpuszczono.
Po koronacji lordowie przychodzili po kolei, by złożyć królowi przysięgę wierności. Tavis Stewart przyszedł jako ostatni. Ukląkł i przysiągł wierność bratankowi. Ten podniósł go z kolan i powiedział:
– Dziękuję ci, Tavisie Stewart za poparcie i wierność. Wiem, jak bardzo kochałeś mego ojca.
– Ty też go kochałeś, chłopcze – przypomniał mu hrabia. – To nie twoja wina, że zginął. Teraz radzę ci jednak zabrać się ostro za tresowanie tej sfory podstępnych psów, bo możesz skończyć tak samo jak Jemmie. Bądź dzielny, chłopcze.
Król skinął głową.
– Przyjmuję twoją radę, wuju, bo wiem, że dajesz mi ją ze szczerego serca. – Potem dodał z błyskiem w oku: – Słyszałem, że hrabina nie zgadza się z tobą w mojej kwestii.
Hrabia zaczerwienił się i mruknął:
– Znasz Arabellę i wiesz, że zawsze ma swoje zdanie. Jakoś nie umiem jej poskromić.
– Może nie powinieneś, wuju. Lubię twoją żonę taką, jaka jest, i ty chyba też. Jeśli ją zmienisz, nie będzie tą samą kobietą, którą pokochałeś – rzekł król.
Tavis Stewart zaśmiał się.
– Masz rację, bratanku. Jeszcze jedna sprawa. Słyszałem, że zamierzasz pozbawić Ramseya tytułu.
– Tak – przyznał król.
– Daj więc tytuł hrabiego Bothwell Patrickowi Hepburnowi. Home to dobry człowiek, ale zaczyna się wywyższać, zwłaszcza teraz. Hepburnowie z Hailes utrą mu trochę nosa. Są spokrewnieni, więc nie będzie miał do nich żalu, a poza tym Hepburn zasłużył na ten tytuł. Jest dobrym rycerzem i będzie ci wierny.
Król uśmiechnął się z ulgą.
– Oszczędziłeś mi kłopotu, wuju. Wprawdzie miałem zamiar odebrać Bothwell Ramseyowi z Balmain, ale nie wiedziałem, komu je dać. Patrick Hepburn to naprawdę świetny wybór.
– Dowiedziałeś się już, panie, kto zabił twego ojca? Na twarzy króla pojawił się cień.
– Nie, wuju, jeszcze nie. Wiesz, jak ojciec słabo jeździł konno. Upadł przy strumieniu i bardzo się potłukł. Był jeszcze przytomny, kiedy znaleźli go młynarz z żoną. Kazał im posłać po księdza. Sprowadzili człowieka, który twierdził, że jest duchownym. Polecił im wyjść z izby, bo chciał wysłuchać spowiedzi. Kiedy młynarz i młynarzowa wrócili, znaleźli ojca zadźganego nożem, a księdza nie było.
– Może to młynarz z żoną go zabili?
– Nie, wuju, widać było, że bardzo się bali. Młynarzowa płakała. Och, wuju, czuję się winny tej śmierci! – przyznał z żalem król.
– Nie pora na wyrzuty sumienia, bratanku. Jeśli nie uda ci się znaleźć mordercy, zapomnij o wszystkim. Teraz musisz rządzić Szkocją.
Hrabia wrócił wkrótce do domu. Pierwszą sprawą, o którą zapytała go żona, była oczywiście jej petycja o odzyskanie Greyfaire.
– Nie pora na to, Arabello – odparł Tavis. Jamie ma teraz mnóstwo spraw na głowie.
Nic nie wskóram, pomyślała Arabella. Tak było już tysiące razy. Tavisowi nie zależy na Greyfaire. Wolałby pewnie wydać Maggie za Hepburna, Home’a albo Douglasa.
– Piękna pogoda, mój panie – zmieniła temat. – Szkoda marnować dzień w domu. Znam pewne miejsce nad strumieniem, gdzie można się wykąpać.
– Umiesz pływać? – zdziwił się.
Arabella wzięła go za rękę i zaprowadziła nad strumień.
– Ojciec nauczył mnie pływać, kiedy byłam mała -powiedziała i szybko zdjęła odzienie. – Nie przyłączysz się do mnie?
Tavis czuł, jak jego męskość twardnieje pod kiltem. Szybko zrzucił ubranie i wszedł do wody. Ciało Arabelli lśniło w wodzie. Chlapnęła w jego stronę, a potem uciekła z piskiem, kiedy ruszył za nią. Wiła się i wymykała mu sprytnie, a on z chlupotem gonił ją w wodzie sięgającej mu do pasa. W końcu jednym skokiem znalazł się przy niej i schwycił śliskie od wody ciało.
– Stęskniłam się za tobą – wyszeptała.
– Wiem.
Całował jej szyję, twarz, piersi, a ona pojękiwała cicho. Gdy tylko podniósł głowę, poprosiła:
– Och, nie przestawaj.
Wziął ją w ramiona i wyniósł z wody. Ostrożnie położył na trawie, a ona objęła go i zaczęła całować namiętnie. Wszedł w nią ostrożnie, a ona uniosła w górę biodra. Z trudem się wstrzymywał, wchodząc w nią i wycofując się ostrożnie. Wbiła mu paznokcie w plecy, próbując przycisnąć go mocniej do siebie. Z dnia na dzień stawała się bardziej namiętna. Tavis pomyślał, że to dobra cecha u żony, zwłaszcza że nie wykazywała zainteresowania innymi mężczyznami. Widział, jak wielką namiętnością do Arabelli pałał Jamie i widział też, jak stanowczo mu odmawiała.
Arabella drżała w ekstazie, rosnącej z każdą chwilą, drapała paznokciami jego szerokie plecy i przyciskała go mocno do siebie. Ujął ustami jej sutek i przygryzł go delikatnie.
– Umieram, och, umieram – jęknęła gwałtownie. W tej samej chwili wypełnił jej wnętrze owocem swego pożądania.
Leżeli długo na miękkiej trawie, a tuż nad ich głowami pszczoły spijały słodki nektar z kwiatów goździkowca. Zdrzemnęli się, aż słońce zaczerwieniło się na zachodzie, kryjąc się za horyzontem. Na drzewie rosnącym nieopodal szpak zaczął głośno krzyczeć, próbując odpędzić od gniazda jastrzębia, polującego zbyt blisko. Zdziwione zające przyglądały się z zaciekawieniem dwóm nagim ciałom.
Arabella ocknęła się i westchnęła:
– Sprawiłeś mi wielką przyjemność, milordzie.
– Ty mi też, madame.
– Powinniśmy wracać do zamku – zauważyła ze smutkiem, sięgając po halkę.
Uśmiechnął się, a w jego zielonych oczach zalśniły iskierki chłopięcej, rogatej natury, skłonnej do psot.
– Może uciekniesz ze mną, madame. Pójdziemy daleko stąd i będziemy żyć jak prości ludzie. Znajdziemy dla siebie małą chatkę. Ja będę polował i łowił ryby, a ty będziesz plotła wianki i ozdabiała nimi moje czoło, kiedy wrócę z polowania.
– Panie, to bardzo romantyczne. Sądziłam, że takie marzenia mają tylko panienki – zażartowała.
– Nie kochałabyś mnie, moja dziewczyno, gdybym był prostym człowiekiem?
– Nie ma w tobie za grosz prostoty, Tavisie Stewart – odparła szczerze. – To nie leży w naturze Stewartów. Nie nadajecie się do biedy i głodu. Poza tym prosty człowiek z ludu nie starałby się o moją rękę. Nie śmiałby nawet pomyśleć o mnie w ten sposób. Kocham cię, ale z łaski Pana Najwyższego jesteś hrabią Dunmor. Hrabiowie mieszkają w pięknych zamkach i powinniśmy tam właśnie się udać, bo podniosą zwodzony most – rzekła i wstała. Wdziała suknię i zasznurowała buty.
– Jesteś bezgranicznie szczera – stwierdził. – Nie umiesz się kryć ze swoimi myślami.
– Nie, nie umiem. I nie chcę. Kobieta, która nie mówi mężowi prawdy, jest niemądra, a mąż oszukujący żonę to głupiec.
Pochyliła się, podniosła jego odzienie i podała mu.
Ubrał się pośpiesznie, wziął żonę za rękę i poszli do zamku, nie zwracając uwagi na straż, obserwującą ich z murów.
To było dobre lato. Zbiory zapowiadały się znakomicie, na granicy panował pokój, a wszyscy Szkoci kochali swojego nowego króla.
Święta Bożego Narodzenia Arabella i Tavis spędzili w Dunmor z całą rodziną. Zarówno Ailis, jak i Meg miały już po dwoje dzieci, a Ailis przyznała, że nosi właśnie pod sercem trzecie. Donald Fleming w końcu się zakochał w córce z nieprawego łoża nowego hrabiego Bothwell. Kiedy hrabia Patrick Hepburn dowiedział się, jakie uczucia żywi jego córka do swego nieokrzesanego zalotnika, dał jej niewielki majątek z domem z kamienia i obiecał tyle złota, ile uda się jej wynieść w dwóch dłoniach z jego skarbca. Dziewczyna o imieniu Ellen była sprytną istotką. Pokryła dłonie kleistą mazią, złote monety przykleiły się nawet na ich wierzchniej stronie. Ojciec nie był na nią zły. Stwierdził, że spryt odziedziczyła po nim. Zawsze bardzo ją kochał i postanowił wydać za mąż na święta wielkanocne.
Margery Fleming siedziała przy stole w sali rycerskiej zamku najstarszego syna i rozglądała się dokoła z uczuciem satysfakcji. Miała już pięcioro wnucząt, a szóste w drodze, zaś ostatnie z jej dzieci miało się niedługo żenić i dać jej więcej wnuków. Żyłaby najszczęśliwsza na świecie, gdyby nie jeden problem.
– Czy możemy mieć nadzieję na dziedzica Dunmor w przyszłym roku, moja droga? – zapytała synową.
Arabella uśmiechnęła się.
– Nadzieję zawsze można mieć – odparła. – Ja mam nadzieję, że w ciągu roku wróci do mnie Greyfaire.
– Nie było więc wieści od króla Anglii? – zapytała lady Margery.
Arabella potrząsnęła przecząco głową.
– Tavis i ja wybieramy się na królewski dwór przed świętem Trzech Króli. Może czeka na nas wiadomość, o której zapomniano, bo przyszła jeszcze za panowania poprzedniego króla, niech Bóg ma w opiece jego dobrą duszę. Mam nadzieję, że to się szybko wyjaśni. Podobno Greyfaire jest w opłakanym stanie. Sir Jasper przebywa na dworze króla Henryka i zaniedbuje majątek, wioskę, warownię, ziemię i moich ludzi. Od czasu do czasu przez granicę przedziera się do nas brat Lony i przynosi mi najnowsze wieści. Przekazuję moim ludziom dobre słowo i kilka monet. Mieli w zeszłym roku równie słabe zbiory, jak my, więc teraz panuje tam głód.
Lady Margaret zastanawiała się przez chwilę. Wiedziała, że musi o to zapytać.
– A co będzie, jeśli król Henryk nie zgodzi się oddać ci Greyfaire?
– Musi. Jeśli będzie trzeba, pojadę do Anglii, by odzyskać dom dla mojej Margaret! – niemal z furią odparła Arabella. – Jasper Keane nie będzie tam długo panem. Po moim trupie!
Lady Margery widziała determinację żony najstarszego syna. Zastanawiała się, czy Tavis zdaje sobie z tego sprawę, jak bardzo zależy Arabelli na Greyfaire. Podejrzewała, że nie rozumiał w pełni zaangażowania w tę sprawę swojej młodej żony. Obawiała się, że to mogłoby doprowadzić do poważnych kłopotów. Postanowiła porozmawiać z Tavisem, ale nim znalazła odpowiednią chwilę, hrabia i hrabina Dunmor udali się na królewski dwór.
Dwór Jerzego IV był wesołym miejscem. Nie było jeszcze u jego boku żadnej królowej, więc młody władca poprosił swoją ciotkę, Margaret Stewart, by zajęła się „damskimi sprawami” i opiekowała młodymi szlachciankami, które oblegały dwór w poszukiwaniu odpowiednich kandydatów na mężów.
Hrabina Dunmor przyłączyła się do wesołego życia dworu króla z przyjemnością. Aż do kwietnia cierpliwie czekała na jakąś decyzję w sprawie Greyfaire. Ani Tavis, ani sam król nie powiedzieli w tej kwestii ani jednego słowa. Niedługo miały minąć cztery lata, od kiedy porwano ją z domu. FitzWalter wysłał swego syna, Rowana, z wieścią do Lony, że majątek jest w opłakanym stanie. Sir Jasper Keane zabrał ze sobą na dwór królewski wszystkich mężczyzn, nie oszczędzając nawet dwunastoletnich chłopców. Rowanowi upiekło się tylko dlatego, że w dniu wymarszu ojciec wysłał go na polowanie. Drzewa w sadzie zaatakowała zaraza, a ludzie cierpieli z powodu licznych chorób. Nie było rodziny, która nie straciłaby dziecka albo starszego członka rodziny. Podobno Eba i Annie, młodsze siostry Lony, umarły z powodu gorączki.
– Co mam robić? – zastanawiała się głośno Arabella, chodząc nerwowo po komnacie.
– W jakiej sprawie, moja droga? – zapytał król, znienacka otwierając drzwi. Ta niezapowiedziana wieczorna wizyta zupełnie ją zaskoczyła, zwłaszcza że jej mąż został wysiany przez Jerzego w sprawach wagi państwowej do siedziby rodu Gordonów.
– Panie. Co tu robisz o tak później porze? Wiesz przecież, że mój mąż, a twój wuj, nie jest obecny na dworze.
– Przyszedłem powiadomić cię, czego dowiedziałem się w twojej sprawie z listu Henryka Tudora.
– Tak, panie? – zaciekawiła się Arabella.
– Otóż król wciąż zastanawia się, co czynić. Nie chce oddać warowni w ręce szkockiego hrabiego. Rozważa jednak możliwość oddania majątku twojej córce, lady Margaret Stewart, pod warunkiem jednak, iż sam wybierze dla niej męża. Aczkolwiek cała sprawa nie jest jeszcze postanowiona i król rozważa również możliwość oddania twojej warowni i tytułu lorda Grey sir Jasperowi Keane’owi.
– Nie! – krzyknęła Arabella. – Tylko nie Jasper Keane! Nie pozwolę na to!
– A jaki masz wybór, moja droga? – zapytał król.
– Pojadę do Anglii! – krzyknęła. – Muszę jechać! Jeśli uda mi się porozmawiać z królem Henrykiem, przekonam go na pewno. On zrozumie moją sytuację. Opowiem mu o podstępie sir Jaspera i o tym, jak potraktował moją biedną matkę, niech Bóg ma w opiece jej skruszoną duszę! Henryk Tudor na pewno jest człowiekiem honoru. Gdybym tylko mogła uzyskać u niego audiencję. Wyjaśniłabym mu wszystko lepiej niż w liście.
– A jak uzyskasz audiencję? – zapytał król Jerzy, zafascynowany jej determinacją. Jak dotąd traktował ją jak każdą uroczą kobietę, którą chciał mieć. Teraz zaintrygowała go jej nowa, nieznana natura.
– Napisz do króla, a ja osobiście zawiozę mu list.
– A co mam napisać, moja słodka? – zapytał rozbawiony.
– Poprosisz go o wysłuchanie mnie – wyjaśniła Arabella. – Przecież nie będzie mógł odmówić, jeśli prośba będzie pochodziła od króla. Ja stanę wtedy przed nim i wszystko mu wyłuszczę.
Jamie Stewart wybuchnął głośnym śmiechem. Sam nie wiedział, co go bardziej śmieszyło, jej śmiałość czy oburzenie, jakie pojawiło się w tej właśnie chwili na jej pięknej twarzy.
– Jak możesz się ze mnie naśmiewać! – rzuciła ze złością, tupiąc nogą. – Nie ma w moich zamysłach nic śmiesznego ani głupiego.
– Nie, słoneczko – przyznał, opanowując się. – To prawda, nie ma w tym niczego śmiesznego ani głupiego, ale skąd ci przyszło do głowy, że ci pomogę?
– Więc? Odmówisz, panie? Przecież moja córka jest twoją kuzynką. Jako dziedziczka tak strategicznej dla obrony Anglii warowni mogłaby być ci pomocna.
James Stewart podszedł do Arabelli i przyciągnął ją mocno do siebie. Wciągnął w nozdrza jej zapach i zakręciło mu się w głowie z pożądania.
– Arabello Stewart, mówiłem ci kiedyś, że pewnego dnia przyjdziesz do mnie z jakąś prośbą. Pamiętasz?
– Tak – szepnęła.
– Pamiętasz, jakiej żądałem ceny za przysługę? – zapytał i sięgnął do jej piersi.
Przez chwilę miała ochotę odsunąć się i uderzyć go w twarz. Powstrzymała się jednak i stojąc spokojnie, powiedziała:
– Pamiętam, panie.
– Jesteś gotowa zapłacić tę cenę? – mruknął, dotykając ustami jej szyi i ramion.
– Błagam, panie – jęknęła Arabella. – Jesteś bratankiem mego męża i jego przyjacielem. Nie chcesz chyba, bym go zdradziła?
– Oczywiście, że chcę, moja droga. Mam zamiar dostać to, czego pragnę, tak samo jak ty.
– Nie ma więc innego wyjścia? Może zażądasz innej ceny? Kocham Tavisa Stewarta. Kocham mego męża.
– Ale Greyfaire kochasz bardziej – stwierdził król Jerzy. Musnął ustami jej usta. – Jesteś taką małą, słodką istotką – mówił czule, a potem spoważniał. – Cóż takiego mogłabyś mi dać, czego jeszcze nie mam? Jestem królem i, mimo iż moi lordowie buntują się nie mniej niż za czasów mego ojca, mimo młodego wieku, a właściwie może z tego właśnie powodu, dobrze sobie z nimi radzę. Nie jestem bardzo bogaty, ale też niebiedny. Mój kraj, choć wycierpiał z powodu złych zbiorów, to jednak przetrwał i na razie nie grożą nam wrogowie spoza granicy. Anglia i Szkocja starają się teraz o nasze względy. Najpiękniejsze kobiety w kraju proszą, bym je przyjął w swoim łożu. Brak mi tylko jednego – ciebie. Jeśli więc mam napisać do Henryka w twojej sprawie, musisz mi się oddać.
– Nie potrzebuję twojej pomocy – powiedziała z dumą. – Bez listu pojadę do Anglii.
– Nie pozwolę ci jechać – odparł krótko.
– Nie możesz mnie powstrzymać! – krzyknęła, próbując się odsunąć, ale nie chciał jej wypuścić.
– Owszem, mogę. Sądzisz, że mój wuj, kiedy dowie się o twoich planach, pozwoli ci jechać? Wiesz, że to niemożliwe.
– Nie potrzebuję jego pozwolenia – stwierdziła, a król roześmiał się szczerze rozbawiony.
– Nie wiem, jak wam się udało tyle wytrzymać w małżeństwie i nie pozabijać się nawzajem. Czy wy zgadzacie się w jakiejkolwiek kwestii?
– Oczywiście – rzuciła poirytowana. – Nawet jeśli mamy różne zdania, wciąż się kochamy.
Król znów spoważniał.
– Nie pozwolę ci jechać bez zgody męża, pani, a jeśli mnie nie usłuchasz, zdradzę mu twoje plany. Bez mego pozwolenia nigdzie nie pojedziesz, bo i tak nic nie wskórasz.
– Nie mogę przyprawić rogów memu mężowi – rzuciła stanowczo Arabella.
– Nie musi się dowiedzieć, słoneczko – pocieszał ją Jamie. – Nie należę do mężczyzn, którzy przy kolacji chwalą się swoimi podbojami.
– Nie mogę – stwierdziła.
– Więc musisz zrezygnować ze swego ukochanego Greyfaire. Jesteś na to gotowa?
W pięknych oczach hrabiny Dunmor pojawiły się łzy. Przez ostatnie kilka lat marzyła o odzyskaniu Greyfaire. Nie mogła tak po prostu porzucić marzeń i pozwolić, by w majątku jej ojca rządził sir Jasper Keane. Nie mogła znieść myśli, że on tam jest teraz panem.
– Muszę to przemyśleć – szepnęła.
Boże drogi! Co miała robić? Jak mogła zdradzić Tavisa Stewarta, skoro go tak bardzo kochała? Mimo to… przecież obiecał odzyskać Greyfaire. Nie uczynił tego, a Arabella podejrzewała, że zamierzał zgodzić się z decyzją angielskiego króla, jakakolwiek by ona była.
Postanowiła, że nie zostawi Greyfaire na łaskę sir Jaspera Keane’a, ale też nie mogła zdradzić Tavisa tylko po to, by zaspokoić żądze Jamiego Stewarta.
Przypomniała sobie słowa jednej z bardziej postępowych dam dworu, która usłyszawszy, że jej mąż do tej pory nie odzyskał obiecanego przed ślubem Greyfaire, poradziła jej, by się z nim rozwiodła, kierując się kobiecym honorem hrabiny Dunmor.
Miała wrażenie, że serce już na zawsze przestanie jej bić w piersi. Nie miała więc innego wyjścia? Chciała mieć Greyfaire, ale wyglądało na to, że tylko ona sama mogła je odzyskać. Wymaga tego honor jej rodu, ale by go oczyścić, musiała poświęcić własne szczęście.
Jerzy IV obserwował ją uważnie. W jej twarzy widział niezdecydowanie, rozpacz, wszystkie miotające jej duszą uczucia. Czuł już smak zwycięstwa, słodki smak pięknej kobiety.
W końcu odezwała się, zaskakując go zupełnie:
– Zgadzam się na twoje warunki – rzekła – ale najpierw musisz coś dla mnie uczynić. Mężczyźni, zwłaszcza Szkoci, bardzo są czuli na punkcie swego honoru. To sprawy honorowe przywiodły mnie do Szkocji. Gdyby nie honor Tavisa, byłabym teraz w Greyfaire. Cóż, kobiety też mają honor, a ja muszę splamić swój, by odzyskać to, co moje. Nie zamierzam jednak splamić honoru męża. Jesteś królem Szkocji i możesz uczynić wszystko, co zechcesz. Uzyskaj dla mnie rozwód od arcybiskupa. Kiedy to uczynisz, wejdę do twego łoża, a potem pozwolisz mi wrócić do Anglii i odzyskać Greyfaire. Sekretne spotkanie z tobą musi pozostać w tajemnicy, bo cokolwiek Tavis sobie o mnie pomyśli, nie chcę, by szargano jego dobre imię. Kocham go bardzo, niestety, Greyfaire również kocham.
– Już wybrałaś – stwierdził król.
– Nie, uczyniłam jedynie wszystko, by odzyskać honor rodu – powiedziała spokojnie Arabella – czyli dokładnie to, co zrobiłby w mojej sytuacji mój mąż, czy każdy inny mężczyzna.
– Jesteś pewna, że chcesz to uczynić? – zapytał z odrobiną poczucia winy.
– Równie pewna, jak wasza wysokość w swoich pragnieniach względem mnie – odparła. Było w niej tyle spokojnej elegancji, że Jamie Stewart przez chwilę czuł się nieswojo.
Zaczerwienił się, zły, że przez nią miał poczucie winy.
– Nie musisz rozwodzić się z moim wujem – rzucił krótko.
– A ty nie musisz mnie posiąść, panie – rzuciła kpiąco – ale twoja miłość do wuja nie powstrzyma cię przed tym. Ja kocham Tavisa naprawdę i nie pozwolę, by splamiono jego dobre imię. Jeśli zgodzisz się, panie, pomóc mi, nie plamiąc honoru mego męża, będę twoją wierną służką do końca mych dni, ale jeśli nie, to przynajmniej ja muszę zrobić to, co trzeba w takiej sytuacji uczynić.
– Nie próbuj mnie uczyć, co trzeba czynić, o pani – rzekł surowo – bo zakończyłem już dni nauki.
– Twój ojciec, niech Bóg ma w opiece jego duszę, powiedział mi kiedyś, że nigdy nie przestajemy się uczyć. Człowiek, który nie chce się uczyć, do niczego się już nie przyda, bo nikomu nie może zaproponować nic nowego – odparła z dumą.
Przycisnął ją do siebie i zatopił usta w jej ustach, aż do bólu. Arabella wyrwała mu się, ale on zagrodził jej drogę i powiedział:
– W przyszłości masz się do mnie zwracać z miłością i czułością, pani. Z ust twych mają płynąć jedynie jęki rozkoszy. Nic innego nie chcę z nich słyszeć! – Pocałował ją znów z pożądaniem tak silnie, że ledwie mogła złapać oddech. – Twój mąż nie wróci tu przez co najmniej dwa tygodnie, bo jego misja wymaga długich rozmów. Nim minie tydzień, będziesz już rozwiedziona, a wtedy znajdziesz się w moim łożu.
– Jedną noc – upierała się.
– Tydzień – zaprzeczył.
– Nie da się tego utrzymać w tajemnicy przez tak długi czas – stwierdziła ze łzami w oczach.
Zastanowił się chwilę i zrozumiał, że miała rację.
– Trzy dni – zgodził się w końcu z ociąganiem. Kiedy wyszedł, Lona wróciła do swojej pani, a widząc ją we łzach, zapytała, czy coś się stało.
– Nic – odparła Arabella.
– Nie mów mi, Arabello, że nic się nie stało, skoro widzę cię we łzach. Znamy się od kołyski i nigdy nie widziałam cię płaczącej. Zdarza ci się wrzeszczeć ze złości, tupać i kopać, co się da, ale nie płakać. Nie mów mi, proszę, że nic się nie stało, bo choć jestem tylko służącą, widzę, że to nieprawda.
Arabella wyjaśniła przyjaciółce sytuację. Lona chciała pomóc swojej pani uciec, ale król kazał postawić straż przed jej komnatą. Lona przypomniała sobie ramiona Fergusa obejmujące ją, i pocałunki, którymi sprawiał, że kręciło jej się w głowie. Chciała wyjść za niego za mąż, ale nie mogła zostawić przyjaciółki w potrzebie. Dlaczego Bella nie potrafiła zrezygnować z Greyfaire? Nie widziała, że Dunmor jest lepsze? Nie musiała tego robić. Nie musiała ulec królowi. Mogła wrócić do domu, do męża. Dlaczego, na Boga, była taka uparta? Ale Lona kochała Arabellę i wiedziała, że pozostanie jej wierna, choć będzie musiała poświęcić własne szczęście. Postanowiła pożegnać się z Fergusem, kiedy miał pojechać z panią do Dunmor po małą Maggie.
Kilka następnych dni spędziły na przygotowaniach do wyjazdu. Arabella postanowiła wyjechać z Edynburga, jak tylko uzyska rozwód i dotrzyma swojej części umowy. Nikt nie musi wiedzieć, że zostawiła Tavisa, niech on sam obwieści na dworze, że zostawił żonę, jeśli tak będzie mu wygodniej.
Kiedy pewnego wieczoru wróciła do swej komnaty po kolacji, Lona ze smutną miną wręczyła jej pergamin. Arabella drżącymi rękoma rozwinęła go i rozłożyła na stole. Pergamin potwierdzał jej rozwód z Tavisem Stewartem. Nim zdążyła się powstrzymać, uroniła kilka łez na dokument. Otarła oczy i osuszyła pergamin, rozsmarowując w kilku miejscach atrament.
– Odeślij to do biskupa, pani – błagała ją Lona. – Powiesz, że to pomyłka, że nie chcesz rozwodu z jego lordowska mością.
– Mam teraz prawo używać mego panieńskiego nazwiska – rzuciła obojętnie Arabella. Potem złożyła dokument, obwiązała go wstążką i podała Lonie. – Umieść to w bezpiecznym miejscu, Lono, a potem przygotuj mi kąpiel. Król na pewno zechce mnie tej nocy odwiedzić. Jeszcze tylko kilka dni i ruszymy do domu, do Greyfaire. Nie cieszysz się, że zobaczysz się z ojcem, matką, Rowanem i siostrami?
Lona miała ochotę rozpłakać się ze złości. Arabella nie potrafiła ukryć, że jest nieszczęśliwa. Właśnie rujnowała sobie życie i chyba nawet zdawała sobie z tego sprawę. Celowo, bez skrupułów dążyła do samozniszczenia, a wystarczyło jedno słowo, by się ratować.
– Nie marnuj czasu, Lono – obruszyła się Arabella. Zadrżała na całym ciele. – Na litość boską! Ale mi zimno!
Lona poruszała się bezszelestnie po komnacie. Nie mogła już nic zrobić, nic powiedzieć, bo i tak jej pani nie zmieni zdania. Pospieszyła do drzwi, zawołała pazia i kazała mu sprowadzić służbę z gorącą wodą. Po krótkiej chwili zjawili się mężczyźni z kubłami wody dla hrabiny Dunmor.
Arabella chodziła po pokoju bez celu, póki ostatni ze służących nie wyszedł za drzwi komnaty. Lona pomogła jej się rozebrać i upięła piękne włosy. Arabella weszła do kąpieli.
– Dobrze więc – rzekła Lona tak, jak mawiała czasem jej matka. – Co się stało, to się nie odstanie, Bello! Jeśli masz zamiar przejść przez to wszystko, to lepiej zacznij się uśmiechać, bo żaden mężczyzna nie lubi kwaśnych kobiet.
Te ostre słowa uspokoiły nieco Arabellę. Lona miał rację. Nikt jej nie zmuszał do tego, co zrobiła. Mogła zapomnieć o Greyfaire. Sama postanowiła odzyskać je za wszelką cenę. Wiedziała, że nic w życiu nie jest za darmo, nawet dla Arabelli Grey. Skoro król dotrzymał swojej części umowy, a uzyskanie rozwodu było jej częścią, to ona też musiała dotrzymać słowa.
Usłyszały pukanie do drzwi. Lona pośpieszyła, by je otworzyć. Wróciła z rzeźbioną, drewnianą skrzynką.
– Paź, który ją przyniósł, nie nosił królewskiego herbu, ale chyba widziałam go między ludźmi króla – rzekła Lona.
– Otwórz – rozkazała służącej Arabella. Dziewczyna wykonała polecenie i rzekła:
– Nowy pergamin i jeszcze… Och! Bello! To najpiękniejszy sznur pereł, jaki w życiu widziałam.
Trzymała w dłoniach lśniące perły o delikatnym, różowym odcieniu. Na końcu sznura znajdowało się serce z ciemnego złota, otoczone mniejszymi perłami.
– Ojej! – westchnęła Arabella, zaskoczona. Nie spodziewała się takiego podarunku. – Otwórz pergamin – rozkazała.
Lona rozłożyła go tak, by Arabella widziała pismo. Jamie naprawdę dotrzymał słowa. Nie tylko napisał do króla Henryka w jej sprawie, ale również przedstawiał w swoim liście Arabellę Grey jako przyjaciółkę. Tak więc Henryk Tudor musiał przyjąć lady Grey, jeśli nie chciał uchybić prośbie króla Szkocji.
– Teraz mam wielki dług u króla – powiedziała ze smutnym westchnieniem Arabella. – Schowaj ten list.
Jest bardzo ważny. I dobrze mnie umyj, bo podobno król nie cierpi niedomytego ciała.
– Może więc – odparła Lona, biorąc do ręki myjkę – wcale nie powinnaś się kąpać.
Arabella nie mogła powstrzymać śmiechu. Po chwili jednak spoważniała.
– Och, Lono! Nie wiem, czy dobrze czynię, ale nie chcę stracić Greyfaire!
– Już dokonałaś wyboru, Bello. Teraz nie masz wyjścia. Gdybyś teraz powiedziała królowi, że zmieniłaś zdanie, naprawdę byś go rozgniewała. Obie wiemy, że musisz dotrzymać swojej części umowy. Lepiej przyjąć to z uśmiechem. Zawsze byłaś silna. Nie pora na okazywanie słabości.
Arabella przytaknęła.
– Masz rację – powiedziała.
Wstała i wyszła z balii. Lona wzięła prześcieradło i szybko wytarła swoją panią. Jej ciało lśniło zdrowiem.
– Podam ci jedwabną koszulę – powiedziała.
– Nie będzie jej potrzebowała – rzekł król. Stał w otwartych drzwiach sekretnego przejścia między komnatą Arabelli i jego prywatnymi pokojami. – Możesz już iść, dziewczyno – rzekł do Lony. – Tej nocy nie będziesz potrzebna swojej pani.
– Nie podoba mi się, że mnie zaskakujesz, panie – rzekła Arabella, kiedy za Loną zamknęły się drzwi. – A na przyszłość, wolałabym sama odsyłać własną służącą.
– Dumna – rzekł król. – Dumna i piękna. Taka duma musi być wrodzona u dziedziczki niewielkiej warowni na końcu świata. – Z wolna wodził oczami konesera po jej ciele. – Niech to, madame, jesteś jeszcze piękniejsza, niż się spodziewałem. Kiepski zawarłem układ, zgadzając się jedynie na trzy noce rozkoszy.
Naga! Stała naga przed mężczyzną, który nie był jej mężem, a mimo to zupełnie się nie wstydziła.
– Umowa, panie – przypomniała mu spokojnie – jeśli dobrze pamiętam, nie gwarantowała żadnych rozkoszy. Zgodziłeś się napisać list w moim imieniu, jeśli ja zgodzę się spędzić z tobą trzy noce. Nie rozmawialiśmy wcale o rozkoszy.
Król zaśmiał się głośno.
– Nie sądzisz, pani, że możemy dać sobie nawzajem rozkosz? – zapytał, zdejmując koszulę i spodnie, bo tylko tyle miał na sobie. Stanął przed nią nagi i widząc, że jej wzrok zagubił się gdzieś ponad jego ramieniem, zaśmiał się znowu. – Podobno jestem pięknie zbudowanym mężczyzną, słonko. Dlaczego nie chcesz na mnie spojrzeć? Ja chętnie ci się przyglądam.
– Chyba nie przyszedłeś tu jedynie oglądać, panie – odparta szorstko, poirytowana własnym tchórzostwem.
Spojrzała na króla chłodno, odważnie przesuwając wzrok po jego ciele, jakby nawykła do spoglądania na nagich mężczyzn. W istocie, był pięknie zbudowany – wysoki, miał długie kończyny i proporcjonalny tors pokryty włosami równie kasztanowymi, jak te na głowie. Powstrzymała krew napływającą do policzków; teraz patrzyła na jego ciało poniżej pasa. Musiała przyznać, że był wyjątkowo hojnie obdarzony przez naturę, jak większość Stewartów.
Silna dziewczyna, pomyślał Jamie Stewart, obserwując, jak Arabella stara się nie wyglądać na zawstydzoną. Mógłby sądzić, że jest kobietą z doświadczeniem, gdyby nie delikatnie zaróżowione policzki. Pewnie sama nie wiedziała, że się czerwieni. Podszedł do niej i wyjął kościane szpilki z jej włosów.
– Pocałuj mnie, Arabello – rozkazał, obejmując ją w pasie i podnosząc do góry.
Jeszcze nigdy nie całowałam innego mężczyzny niż Tavis, pomyślała w panice. Opanowała strach i dotknęła ustami jego ust.
– Ależ słoneczko – powiedział łagodnie – boisz się mnie? Jakież to urocze. Chyba zbyt wiele od ciebie wymagam. Zdaje się, że nie znałaś mężczyzn innych niż mój wuj. Chyba będę musiał cię wszystkiego nauczyć.
Wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
– To prawda, nie znam mężczyzn, prócz Tavisa – przyznała szczerze. – Nie jestem latawicą.
Jamie Stewart znów poczuł wyrzuty sumienia, ale odsunął od siebie złe myśli. Był królem, a król może mieć, co zechce, nie bacząc na konsekwencje. Arabella sama chciała rozwodu. To nie był jego pomysł, nigdy by zresztą tego nawet nie sugerował. Ich krótka przygoda mogła być utrzymana w tajemnicy bez żadnych dalszych konsekwencji.
Dotknął jej delikatnej skóry i poczuł, jak Arabella sztywnieje pod jego dotykiem.
– Nie bój się mnie, słoneczko. Nie obawiaj się namiętności, jaką w tobie rozbudzę. Nie ma nic złego w pożądaniu i spełnieniu.
Pieścił ją i całował, delikatnie muskał palcami piersi, ledwie dotykał językiem jej szyi. Czuł, że Arabella drży, ale opiera się rosnącej namiętności. Pragnął, by się jej poddała. Nie chciał jej posiąść jak zwykłą ladacznicę. Pragnął dać jej rozkosz. Zastanawiał się nawet, czy kiedykolwiek doznała rozkoszy, ale znając reputację wuja, podejrzewał, że tak.
Arabella zadrżała, zrozumiawszy nagle, że kiedy król zawierał z nią układ, nie miał na myśli pospiesznego zaspokojenia żądzy. Te trzy noce nie miną tak szybko, jak sądziła. Nigdy jeszcze nie musiała tak długo opierać się pożądaniu. Nie wiedziała, czy wytrzyma. Był taki delikatny. Nie spodziewała się tego po nim. Pocałunki jak motyle ledwie dotykały jej ciała, pieszczoty muskały ją tu i tam. A najbardziej przerażał ją jego język, smakujący jej ciało nader lubieżnie.
Jak dotąd, nie dotykał jej ciała dłońmi, muskał je ledwie nieznacznie. Teraz jednak zdecydowanie ujął jej piersi i masował je, ugniatając palcami sutki.
– Masz najpiękniejsze piersi, jakie kiedykolwiek widziałem, słonko. Jak dojrzałe owoce, jędrne i słodkie.
Miał silne dłonie, ale ujmował ją delikatnie, z wyczuciem. Przez chwilę pozwoliła sobie na odprężenie, zamknęła oczy i pomyślała, że to jej mąż ją pieści i całuje. Niestety, dotyk króla był inny. Jej mąż? Musiała przestać myśleć o Tavisie jak o swoim mężu. Nie miała już męża i nie musiała się winić za powstałą sytuację. Jerzy IV był wyśmienitym kochankiem i gdyby mu pozwoliła, dałby jej wiele rozkoszy.
Zauważył, że odprężyła się i zapytał nagle:
– O czym myślisz, maleńka?
– Myślę – zaczęła, ostrożnie dobierając słowa – że nie jesteś takim złym człowiekiem. Jesteś przebiegły, ale chyba staniesz się dobrym królem, bo nie boisz się brać tego, co chcesz mieć.
Roześmiał się.
– Ciekawa z ciebie kobieta, Arabello – rzekł. – Ja tu robię, co mogę, by rozbudzić w tobie namiętność, a ty zastanawiasz się nad moimi kwalifikacjami na urząd króla.
Spojrzała na niego uważnie.
– Według mnie, to ważne, z kim się ma do czynienia. Traktujesz mnie jak kobietę, którą chcesz mieć, ale ja siebie uważam za wojowniczkę, bo moim celem jest odzyskanie swego domu. Walczę o swoje, jak walczyłby mężczyzna, tylko inną bronią.
– Więc jestem dla ciebie tylko środkiem do celu? – zapytał lekko rozdrażniony. – Nie uważasz mnie za atrakcyjnego mężczyznę?
Arabella pomyślała, że nadszedł czas, by odrzucić dziecinne ideały. Mimo braku doświadczenia wiedziała, jak łatwo urazić dumę mężczyzny.
– Och, Jamie – szepnęła słodko – wychowano mnie na porządną kobietę i przeraża mnie, że mogłabym czerpać przyjemność z bycia nieprzyzwoitą. Mam straszliwe wyrzuty sumienia. Tak, jesteś atrakcyjnym mężczyzną, nawet zbyt atrakcyjnym i dlatego właśnie obawiam się ciebie tak bardzo.
Czy ten miód płynął z jej ust?
– Obawiasz się? Dlaczego się mnie obawiasz? – zapytał szczerze zaniepokojony. – Ja chcę cię tylko kochać.
– Tego kochania tak bardzo się boję. Miłość nie pozwoliłaby mi stąd odejść, a przecież za trzy dni muszę wyjechać.
Dotknął delikatnie ustami jej ust i spojrzał na nią z czułością.
– Wiesz, że chciałbym, abyś została ze mną – rzekł – ale rozumiem też, że musisz jechać… jeśli naprawdę musisz. – Pieścił przez chwilę jej piersi, a potem dodał stłumionym od namiętności głosem: – Nie mówmy o rozstaniu, skoro dopiero zaczynamy naszą przygodę.
Arabella znów zamknęła oczy i poddała się rosnącej namiętności. Wiedziała, że długo nie może się przed nią bronić, bo choć król dzielnie znosił jej nieśmiałość i opór, wkrótce zapragnie i z jej strony namiętności, a jeśli jej nie zauważy, nie będzie zadowolony i wtedy nawet sugerowanie rosnącego uczucia jej nie pomoże.
Nie musiała udawać namiętności, bo wkrótce delikatne drżenie zmieniło się w walkę dwóch ciał w zapasach rozkoszy. Wiedział, że była gotowa i mógł w nią wejść, ale nie chciał… Jeszcze nie teraz. Delikatnie pieścił jej wzgórek Wenus, a ona drżała pod wpływem jego dotyku.
Tego już za wiele, pomyślała Arabella. Nigdy nie czuła tak cudownego ciepła. Tavis nigdy nie kochał jej w ten sposób. Dlaczego?
– Och, tak, tak, panie mój! – Pojękiwała, drżąc i wzdrygając się przy każdym dotknięciu.
Zaskoczony i zadowolony Jamie zastanawiał się, dlaczego jego wuj nie kochał się tak z żoną. Najwyraźniej po raz pierwszy była tak pieszczona.
Wszedł w nią delikatnie, ale nie poruszył się. Spojrzała na niego zaskoczona.
– Zabawmy się, moja miła. Sprawdzimy, kto pierwszy będzie musiał przycisnąć się bliżej – rzekł i zaczął namiętnie ją całować.
Mężczyźni są jak dzieci, pomyślała. Ale ten dzieciak był bardzo sprytny i potrafił rozbudzić w kobiecie niegasnącą namiętność. Pragnął jej tak bardzo, że odchodził od zmysłów, ale ona całowała go z równą pasją jak on ją, a mimo to nie ustąpiła. W końcu nie mógł znieść napięcia i wszedł w nią mocno. Mimo szumu w uszach słyszał jej zwycięski śmiech, a wtedy zaczął poruszać się niej coraz mocniej i mocniej, coraz szybciej i szybciej, aż w końcu jej spazmatyczne drżenie dobiegło końca i leżała już tylko z głową odchyloną do tyłu, oddychając z trudem.
Arabella właśnie zdała sobie sprawę, że mimo rozkoszy, jaką przed chwilą przeżyła, mimo niespodzianek, satysfakcji i radości, które sprawił jej ten zupełnie obcy mężczyzna, jednego nie doświadczyła. Miłości. Między nią a królem prócz pieszczot nie było nic. Dopiero teraz wiedziała, co czuje. Samotność. Jej serce pękało z bólu. Teraz już na zawsze będzie samotna. Samotność była ceną za Greyfaire, ale chyba było tego warte. Czy na pewno?