ROZDZIAŁ IX

Andrej był tak bardzo pociągający, że strach szybko przerodził się w uczucie szczęścia. Postać, zarys dumnie noszonej głowy, ramiona, dłonie…

– Malou – powiedział cicho. – Poznałem po twojej mowie, że to ty.

Jakiej mowie? Czy coś mówiła? Tak, teraz, kiedy o tym wspomniał, uświadomiła sobie, że przeklinała i złorzeczyła po norwesku sama do siebie, jak tylko uwolniła się z więzów.

Wszedł już na górę. Wyciągnął do niej rękę.

– Chodź! Nie możesz siedzieć na tych zimnych stopniach.

– Na dół? – wyszeptała zdrętwiałymi ze strachu wargami.

– Tak! Pamiętam, iż wydawało ci się, że to samo piekło. Ale to nieprawda.

Prowadzona za rękę bezwolnie podążyła za nim. Było to równie nierzeczywiste jak wiele innych wydarzeń, w których uczestniczyła w ostatnich dniach.

Głos Andreja był spokojny i życzliwy.

– Myślałem o tym, co mówiłaś o drzwiach, których nigdy przedtem nie widziałem. Teraz także ich nie zauważyłem, ale domyśliłem się, że można przesunąć panele. Wewnątrz są jeszcze jedne drzwi. Mam własny komplet kluczy, którego używałem, kiedy tu mieszkałem, i jeden z kluczy pasował. Zszedłem więc na dół. Rozumiesz, kiedy „umarłem”, nie przyszło im do głowy, żeby zabrać moje rzeczy, klucze, portfel, książeczkę czekową i temu podobne. Zamierzali to zrobić następnego dnia. Nie spodziewali się, że zniknę.

– W jaki sposób się dostałeś do tego domu?

Uśmiechnął się.

– Pamiętasz piwniczne okienko, którym mnie wy puściłaś? Zapomniałaś go zamknąć. Wróciłem więc tą samą drogą.

Dotarli do miejsca, w którym schody skręcały, i Marie – Louise się zatrzymała.

– Ale co ty tu robisz, Andrej? I kiedy tu się zjawiłeś?

– Przyjechałem, jak tylko znalazłem twój list. Dziękuję za niego. Chcesz wiedzieć, co tu robię?

– Czekasz na Svetle?

– Nie, nie chodzi o Svetle. Tym razem chodzi o ciebie, Malou. Przeraziłem się, kiedy przeczytałem, że się tu wybierasz. Pospieszyłem więc za tobą. Próbowałem cię pilnować, ale to nie było łatwe, ponieważ sam nie chciałem zostać zauważony.

– Ach, tak – odetchnęła z ulgą. – A więc to ty włożyłeś mi ją do kieszeni fartucha?

– Co takiego? Nic ci nie dawałem. Wyjęła kasetę.

– To. Chyba należała do Jana. I jeszcze krucyfiks.

– Krucyfiks? – przerwał jej. – Co za pomysł!

– Ach, Andrej, jestem taka zagubiona – łkała. – Nic z tego nie rozumiem!

– Tak, to kaseta Jana – odparł po chwili. – 1 ktoś włożył ci ją do kieszeni? Chyba mamy jakiegoś sprzymierzeńca, Malou.

Zeszli na dół. Znaleźli się w niewielkiej krypcie. Lampka na suficie rzucała słabe światło, z trudem rozjaśniając ciasne przejście. Marie – Louise dostrzegła tylko troje drzwi. Zza jednych z nich dochodziło dudnienie.

– Tędy – powiedział Andrej, otwierając inne drzwi i wskazując małe pomieszczenie. – To jest ciemnia wujka Mateja.

Zapalił lampę, która rzuciła na schody czerwone światło.

– Oto twój ogień piekielny. A w sąsiednim… Pamiętasz chyba, że ojciec Mateja i mój dziadek byli wspólnikami i pracowali w tej samej branży. Tu jest laboratorium z czasów dziadka. Wujek Matej wykorzystuje je jednak do innych celów. To stąd dochodzi dudnienie ogromnych wentylatorów, które naturalnie musiały tu ostać zainstalowane.

Marie – Louise domyśliła się, że dawniej w tym pomieszczeniu przechowywano wino. Teraz było tu stare, lecz nadal działające laboratorium. Hrabia Matej ma jednak zupełnie inne hobby, stwierdziła Marie – Louise. Jest chyba zapalonym myśliwym i w tej piwnicy składa swoje trofea. Odwróciła się z odrazą.

– Ja też tego nie rozumiem – odezwał się smutno Andrej. – Czemu służy to całe zabijanie? Wujek Matej jest całkiem pozbawiony talentu w każdej dziedzinie. Widzisz tu jego zainteresowania. Polowanie i fotografowanie. Amator, jakich tysiące.

– Ma spore kłopoty finansowe – zauważyła Marie – Louise.

– Wcale mnie to nie dziwi.

Andrej zamknął drzwi i otworzył kolejne, już ostatnie.

– Tutaj jest tylko skromny pokoik, w którym wuj czasem odpoczywa.

W pomieszczeniu stało kilka zniszczonych krzeseł i stół z popielniczką i filiżanką do kawy, o której najwidoczniej zapomniano kilka tygodni temu.

Zatrzymali się w drzwiach. Zaniedbane krzesła nie zachęcały, aby z nich skorzystać.

– Malou, dlaczego cię tu zamknięto?

– Za pół godziny przyjeżdża Svetla – odparła cicho. – Pewnie obawiają się o jej wrażliwy system nerwowy.

Ach, że też zawsze musi być tak złośliwa, kiedy mowa o tej dziewczynie! Powinna się wstydzić. Andrej milczał.

– Svetla – szepnął w końcu. – Co ja jej powiem, jak się z nią spotkam?

– Co masz na myśli?

Ukrył twarz w dłoniach.

– Zdradziłem ją, Malou.

Marie – Louise znieruchomiała. Nie była w stanie zebrać myśli.

– O czym ty mówisz?

– Tak. Dziś w nocy.

Nie, tego nie zniesie! Już pogodziła się z tym, że ma rywalkę. Ale że Andrej był niewierny wobec Svetli…

– Z kim? – spytała nieszczęśliwa. Podniósł na nią wzrok.

– Z tobą, oczywiście. W moich snach. I na jawie także. To twój list, w którym wyznałaś, ile dla ciebie znaczę, wyzwolił ten impuls.

Marie – Louise się rozpromieniła.

– Czy było pięknie?

– Pięknie? – powtórzył z goryczą. – Nic z tego nie wyszło. Przyszedłem do ciebie we śnie, ale ty mnie odtrąciłaś.

– To był niezwykle głupi sen – stwierdziła oschłym tonem.

Nie zrozumiał, co chciała przez to powiedzieć.

– Kiedy się obudziłem, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Czułem potworne wyrzuty sumienia wobec Svetli, ale nic nie mogłem na to poradzić. W marzeniach układałem zakończenie tego snu. Byłem tak niewierny, jak można być w najśmielszych fantazjach.

Lecz Marie – Louise słuchała wyznań Andreja z roztargnieniem.

Andrej chciał do niej przyjść. I przyszedł we śnie. A ona go odtrąciła.

– Andrej, czuję się tak okropnie – zaczęła żałośnie. Nie rozumiem, co się dookoła mnie dzieje.

– Co masz na myśli?

Nie, nie powinna opowiadać o tym, co przeżyła dziś w nocy. Nie jemu. Mógłby się poczuć zakłopotany i winny. A to był chyba tylko sen.

– Wszystko w tym domu – odparła. – Ale pojawił się ktoś, kto nam pomoże. Pamiętasz chyba doktora Monier, o którym ci opowiadałam? Dziś rano spotkałam go w mieście. Był u nas na obiedzie. I jest po naszej stronie.

– Raczej po twojej, chciałaś powiedzieć – sprostował ponuro Andrej.

Zaczerwieniła się.

– No, może trochę się mną interesuje. Ale nie o to chodzi. Obiecał, że podejmie pewne badania. Andrej, on jako lekarz może ci pomóc.

Mówiła teraz bardzo przekonywająco, ale to na nic się nie zdało. Andrej spochmurniał.

– Nie chcę, by cokolwiek łączyło cię z tym lekarzem – powiedział z naciskiem. – Jesteś moją przyjaciółką i niczyją więcej.

Marie – Louise usiłowała być spokojna.

– Zachowujesz się chyba trochę zbyt egoistycznie. Pozostań raczej przy Svetli!

Jego twarz znalazła się bardzo blisko jej twarzy. Przymknęła oczy i mimowolnie przysunęła się do niego. Imię Svetli wyrwało go jednak z transu.

– Tak – przyznał. – To nie w porządku, ani wobec ciebie, ani wobec niej. Mimo to chciałbym…

– Co, Andrej?

Spojrzał na nią czule.

– Jesteś samym życiem, Malou. Gorącym, pulsującym życiem. Jesteś młoda i nowoczesna. Pochodzisz ze Skandynawii, a wy jesteście znani ze swobodnego traktowania erotyki. Wiesz, czasami chciałbym móc zapomnieć wszystko, czego nauczono mnie o moralności i rycerskości, i poddać się moim… pragnieniom względem ciebie.

– Ale przecież mnie nie kochasz! Jego wzrok wydawał się rozmarzony.

– Jak można pokochać inną kobietę, jeśli wcześniej spotkało się kogoś takiego jak Svetla?

Marie – Louise wciągnęła głęboko powietrze, aby powstrzymać wzbierający płacz. Nigdy jeszcze nie czuła się tak brzydka, niezgrabna i beznadziejna jak teraz.

– W takim razie dostanie ciebie czystego i nietkniętego. O swoich grzesznych myślach po prostu zapomnij. Gdyby wszyscy, którzy marzą o zakazanych rzeczach, zostali posądzeni o niewierność, niewielu wiernych zostałoby tu na ziemi. Liczą się tylko czyny.

– Malou, ty płaczesz – powiedział zrozpaczony i objął ją. – Jestem draniem. Nie zamierzałem cię zranić. Ogromnie cię lubię. Nigdy jeszcze nie spotkałem tak wspaniałego przyjaciela, jak ty. I jeśli zaraz się nie rozpogodzisz, ja też zacznę płakać.

Łzy spływały jej po policzkach. Jednocześnie czuła przyjemne ciepło i bliskość Andrej a. Gładził ją po włosach, próbując pocieszyć. Widziała, że sam jest nieszczęśliwy.

Roześmiała się zakłopotana.

– Ależ jesteśmy głupi!

– To prawda – odparł z ulgą, ucieszony jej nagłą zmianą humoru. – Muszę jednak iść teraz na górę i pokazać się, że żyję.

– Nie! Oni są niebezpieczni!

– Jutro zostanie otworzony skarbiec. Wcześniej czy później muszę się ujawnić.

– Chyba masz rację – przyznała. – Najlepiej będzie, jak pójdziesz. Svetla pojawi się lada chwila, powinieneś więc najpierw zrobić niespodziankę wszystkim pozostałym.

– Ach, Svetla… Ja…

Opanował się siłą woli.

– Jak wyglądam, Malou? Czy moje ubranie jest czyste i schludne? A włosy? Czy myślisz, że powinienem zmienić koszulę?

Marie – Louise uśmiechnęła się smutno.

– Ależ Andrej! Zaczynam się naprawdę zastanawiać, czy Svetla nie jest twoją matką numer dwa.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Że przejęła rolę twojej matki, kiedy tamta odeszła.

Zmarszczył brwi.

– Co za bzdura! – rzekł wzburzony. – Chociaż właściwie są do siebie podobne – przyznał po chwili. – Tak samo wytworne, równie wymagające, zawsze świetnie zorientowane, jak należy się zachować w każdej sytuacji.

Widać słowa Marie – Louise dały mu do myślenia. Ciekawy materiał dla psychologa!

– Ale Svetla jest chodzącym ideałem – dodał. – Kogoś takiego spotyka się tylko raz w życiu, taki ktoś żyje chyba tylko raz na sto lat. No, ale musimy już iść.

– My? Chyba nie mogę się tam znowu pokazać?

– Nie, ale też nie możesz zostać tutaj, bo nie wiadomo, jakie mają względem ciebie zamiary. Wiesz, gdzie byłem do wczoraj?

– Nie.

– W starym szybie windy towarowej. Od dawna nie jest używany. Samą windę wyrzucono, ale w szybie łatwo się poruszać. Choć, to ci pokażę.

Poszli razem z powrotem do laboratorium. Marie – Louise starała się nie patrzeć na wypchane martwe zwierzęta. Andrej otworzył podwójne wejście w ścianie.

– Spójrz do góry – szepnął. – Te smugi światła do chodzą z podobnego okienka do kuchni, ponad nim do jadalni i holu na parterze. Potem winda prowadzi do holu na pierwszym piętrze.

– Ale nie na poddasze, gdzie mieszkam?

– Nie.

Marie – Louise uspokoiła się. A więc przerażająca postać z dzisiejszej nocy nie mogła przedostać się tą drogą.

Szyb okazał się na tyle wąski, że można się było w nim ukryć, opierając plecy i stopy o przeciwległe ściany.

– A więc stąd obserwowałeś wszystko, co się działo? – spytała, kiedy wyszli z szybu.

– Tak. To znaczy nie widziałem, jak jedli obiad, bo wtedy spałem. Nie miałem więc przyjemności poznać twojego lekarza.

Wyczuła niechęć w jego głosie. Po chwili rzucił wzburzony:

– Wybacz mi, Malou, ale jestem zazdrosny. Och, okropnie się zachowuję. Jeżeli mogę wyrazić się w ten sposób, to ty uosabiasz moje ziemskie pragnienia, te fizyczne, a Svetla jest miłością idealną, doskonałą. No, idę, zanim powiem za wiele.

Została sama. Westchnęła smutno, zaraz jednak postanowiła spenetrować szyb.

Bez większego trudu posuwała się do góry. Starała się tylko nie patrzeć w dół, bo dostawała zawrotów głowy. Dziwne, lecz stąd prawie nie było słychać huku wentylatorów.

Dotarła na wysokość kuchni, znajdującej się na tym samym poziomie co piwnica, w której po raz pierwszy ujrzała Andreja na katafalku, tyle że to było po drugiej stronie domu. Ostrożnie zajrzała przez szparę, kucharka uwijała się, krążąc tam i z powrotem w oparach gotowanych potraw. Wszedł Joseph, wydał jakieś polecenie, po czym znowu zniknął.

Svetla była w drodze, cały dom stanął na głowie.

Marie – Louise powoli wspięła się jeszcze wyżej. Nie spieszyła się, musiała zachować ostrożność, nie mogła pozwolić, by ktoś usłyszał jej zdyszany oddech dochodzący z szybu.

Dostrzegła hol i jadalnię. Usadowiła się wygodnie, opierając plecy i stopy o przeciwległe ściany. Jadalnia była pusta, lecz stół nakryto już do obiadu.

Nikt także nie przechodził przez hol, natomiast usłyszała głosy dochodzące z salonu. Hrabina krzyczała coś histerycznie, głos hrabiego drżał, a Etienne wydawał się wściekły.

Marie – Louise zrozumiała. Andrej się ujawnił.

Niepokoiła się o niego. Z mieszkańcami tego domu nie było żartów! Nie wydawali się szczególnie uszczęśliwieni faktem, że widzą go znowu całym i zdrowym. Może z wyjątkiem hrabiny, trudno zgadnąć, co wyrażały jej gwałtowne okrzyki.

Na zewnątrz, na dziedzińcu, dał się słyszeć silnik samochodu. Joseph pospieszył do drzwi, za nim podążyli hrabia, hrabina i Etienne. Wszyscy razem zniknęli.

Powoli do holu wszedł Andrej i przystanął. Wyglądało na to, że zapomniał, iż z szybu windy ktoś może go obserwować. Najwyraźniej wszystkie jego myśli koncentrowały się wokół Svetli.

Zranione serce Marie – Louise biło mocno. Teraz wreszcie ujrzy tę cud – kobietę.

Na schodach dały się słyszeć ożywione głosy. Andrej nerwowo wytarł spocone dłonie o spodnie.

Niestety, szyb usytuowany był w ten sposób, że widziała wyraźnie twarz Andreja jakieś pięć metrów przed sobą, podczas gdy wszystkie osoby wchodzące zwrócone były do niej plecami.

Andrej wyglądał blado i sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego.

O Boże, jaki jest przystojny! Marie – Louise ogarnęły smutek i tęsknota. Oczywiście, dla niej jest zbyt doskonały. Zawsze czułaby się przy nim gorsza i wdzięczna, że w ogóle zwrócił na nią uwagę. Ciągle by się bała, że go może stracić.

Najlepiej, żeby pozostał przy swojej Svetli.

Marie – Louise otarła oczy, żeby wyraźniej widzieć.

Drzwi się otworzyły.

– Zaraz będzie obiad! – zawołała hrabina i wszyscy podążyli za nią.

Andrej został sam w holu. W chwilę później ktoś do niego podszedł.

– Andrej! – dał się słyszeć aksamitny głos.

Kobieta miała na sobie białą koronkową sukienkę sięgającą aż do kostek. Do tego dziewczęce białe buty I biały kapelusz z szerokim rondem. Ciemne włosy opadały kaskadą ku cienkiej jak u osy talii i krągłym biodrom. Postać w koronkach wyciągnęła do Andreja drobną delikatną dłoń, aby mógł ją ucałować.

Brakuje jej tylko parasolki, wówczas pasowałaby idealnie do okresu przełomu wieków, pomyślała ponuro Marie – Louise. Niewygodna pozycja zaczęła jej dokuczać, poza tym czuła kłucie w sercu. Ona, która myślała, że tak ładnie wygląda w swej bawełnianej sukience! Kim była w porównaniu z tym wolnym od wad objawieniem?

Znała już to spojrzenie Andreja, pełne czci i uwielbienia dla Svetli! Teraz jednak było ono zupełnie pozbawione wyrazu. Spojrzał na Svetle, ujął jej dłoń i pocałował – jakby z obowiązku? Marie – Louise tak się wydawało, ale naturalnie się myliła. Prawdopodobnie starał się nie okazywać uczuć.

– Najdroższy Andreju! – odezwała się nieznajoma melodyjnym głosem. Marie – Louise nienawidziła jej za to, że wymieniła jego imię. – Mój uroczy przyjacielu, jak cudownie cię znowu zobaczyć! Przykro mi z powodu twojego brata. Jan miał zawsze szczególne miejsce w moim sercu.

Co za szumne frazesy! Lecz Marie – Louise była do Svetli uprzedzona i być może dlatego trochę niesprawiedliwa. Nareszcie Andrej odzyskał mowę.

– Czy miałaś dobrą podróż?

– Ach, wiesz, zbyt wyczerpującą, jak dla mnie. Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju? Jestem taka zmęczona.

Jakie to żałosne!

Kobieta położyła dłoń na ramieniu Andreja i odwrócili się, żeby pójść dalej.

Marie – Louise wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i omal nie spadła na dół. Znała przecież tę twarz! Te duże brązowe oczy, dołeczki w policzkach.

Ale skąd?

Siostra Claire!

Siostra Claire ze szpitala w Cannes!

Imię Svetla nie miało odpowiednika we francuskim. Najbliższe, jakie się z nim kojarzyło, to chyba właśnie Claire.

W holu pojawił się Etienne i Andrej zostawił z nim nowo przybyłą.

– Muszę coś jeszcze załatwić – mruknął usprawiedliwiając się.

Svetla spojrzała na niego zdumiona i odwróciła się z głośnym śmiechem w stronę tamtego, wyraźnie urażona.

– Chodźmy, Stefan! Razem na pewno znajdziemy mój pokój!

Marie – Louise zobaczyła, że Andrej udał się w stronę wejścia do piwnicy, szybko więc zeszła na dół i dotarła do podziemi mniej więcej w tym samym czasie co on. Od razu udali się do pokoiku wuja Mateja.

Andrej wydawał się zmieszany jak nigdy przedtem. Oparł się plecami o drzwi, jak gdyby nie mógł stać O własnych siłach.

Zacisnął zęby, oddychał ciężko jak człowiek, któremu brakuje powietrza.

Marie – Louise czekała. Ze strachu nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa.

W końcu zauważył jej zdziwione spojrzenie.

– Czy było bardzo trudno? – spytała cicho.

Odetchnął.

– Nie chcę być z nią, Malou! Nie chcę jej! – prawie krzyczał. – Trzy lata marzeń i tęsknoty i nagle przejrzałem na oczy. Ona jest tylko rozpieszczoną i samolubną lalką! Tak mizdrzy się i kokietuje, że wstydziłem się za nią i za siebie. Jestem pewien, że nie ma pojęcia, co to znaczy kochać. Boi się, że pogniecie sobie ubranie lub potarga włosy przy pocałunku! Chce być ubóstwiana jak bogini czystości. Nie starcza jej serca na nic więcej. Trzy zmarnowane lata!

– Nie – uśmiechnęła się Marie – Louise. – Wcale nie zmarnowane. Całkowicie zaprzątała twoje myśli, tak że nie zwracałeś uwagi na inne kobiety. Za to jestem jej wdzięczna. Teraz mam bowiem szansę zachować twoją przyjaźń.

– Przyjaźń? – spytał Andrej i spojrzał na Marie – Louise tak, jakby jej nigdy przedtem nie widział. – Tam na górze zatęskniłem nagle za twoją opaloną twarzą, ciepłym uśmiechem, za samą twoją bliskością. Myślałem, że oszaleję! Byłem ślepo zapatrzony w jakiś idealny obraz. I walczyłem ze swymi uczuciami dla ciebie, bo nie chciałem dopuścić się zdrady.

– Jesteś z natury bardzo wierny, prawda? – spytała Marie – Louise, tak bardzo uszczęśliwiona jego słowami, że głos wiązł jej w gardle. – Jesteś mężczyzną jednej kobiety.

– Tak, chyba tak.

– To dobrze.

– Tylko tak wiele czasu zabrała mi zmiana partnerki – westchnął. Zaczerpnął powietrza i mówił dalej. – Malou, jestem wolny! Uwolniłem się od strasznego jarzma! Miałaś absolutną rację. Svetla przejęła po mojej matce panowanie nade mną. „Zrób to, zrób tamto, zachowuj się przyzwoicie, Andrej, bo zostaniesz ukarany”.

Zakończyłem walkę o wyzwolenie się z pełnego zakazów wychowania. Wreszcie jestem wolny. I zawdzięczam to tobie. Podejdź tu, Malou! Natychmiast usłuchała, a on mocno przytulił ją do siebie.

– Och, Andrej – szepnęła mu do ucha. – Tak bardzo cię kocham! Ale jestem nikim. Odsunął ją nieznacznie od siebie.

– Jesteś najpiękniejsza! A także najmądrzejsza. I tak wspaniale gotujesz!

Pochylił się nad nią, aby ją pocałować, lecz nagle się wyprostował.

– Co to za ślady? – spytał, dotykając jej szyi.

Marie – Louise przymknęła oczy. Chciała mu teraz wszystko opowiedzieć, podzielić się swymi wątpliwościami.

– Nie wiem, Andrej – odparła zmęczona. – Mam je od czasu, kiedy zostałam napadnięta koło domu wdowy. Doktor Monier stwierdził, że cierpię na poważną niedokrwistość. Podobne ślady pojawiły się znowu w dzień później, kiedy zamieszkaliśmy w moim nowym domu. Nie były większe, tylko bardziej wyraźne. Wtedy śniło mi się, że do mnie przyszedłeś. Uczucie było cudowne i jednocześnie przerażające. Kiedy się obudzi łam, byłam taka słaba, że ledwo trzymałam się na no gach. W dodatku dziś w nocy widziałam wampira.

– Co?!

– Tak. Usiłowałam sobie wmówić, że to był tylko sen, ale on przyszedł naprawdę.

– Co ty wygadujesz? – wyszeptał niemal bezgłośnie, blady na twarzy jak kreda. – Był w moim pokoju. Zbliżał się w moją stronę, ale zniknął, kiedy wyciągnęłam krucyfiks. Śniło ci się, że przyszedłeś do mnie, ale ja cię odtrąciłam, prawda?

– Tak, ale… O Boże, nie wierzysz chyba…?

– Sama nie wiem – westchnęła, tłumiąc płacz. – Ta istota zwróciła się do mnie profilem i to byłeś ty, Andrej. Z tą różnicą, że miałeś… kły.

Stał bez ruchu.

– Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?

– Ponieważ cię kocham i nie chcę ci sprawiać bólu. I nie mogę w to uwierzyć. Dlatego właśnie nic z tego nie rozumiem.

– W którym pokoju teraz mieszkasz?

Wytłumaczyła mu.

– A więc to tak! Ciekaw jestem… Malou, wcale nie sądzę, abyś mnie próbowała okłamać. Wiem, że mówisz prawdę, ponieważ mam wszelkie powody ku temu, by sądzić, iż wokół mnie dzieje się coś niedobrego. Już w zamku dziadka słyszałem zarzuty, jakobym był równie przerażający jak pewien nasz przodek, który żył w siedemnastym wieku i uważany był za wampira. Nie mogę jednak uwierzyć, abym miał… To prawda, że tamtej nocy przeniosłem cię do łóżka i że… pieściłem cię, może zbyt odważnie, ale bardzo delikatnie. Nie zrobiłem niczego niestosownego i bynajmniej nie zachowałem się jak wampir! Przecież cię kocham, Malou! Czy pomożesz mi znaleźć wyjście z tego koszmaru?

– Pragnę tego z całego serca!

– Niezależnie od tego, co się może okazać?

– Niezależnie od wszystkiego.

Ostrożnie przytulił ją. Trwali tak przez dłuższą chwilę w milczeniu, myśląc z lękiem o tym, co ich czeka.

Загрузка...