Kiedy wrócili do Georgetown, lord Selwyn cały czas rozmyślał o odpowiedzi Anony.
Był niemal pewien, że dziewczyna również go kocha, nie mógł więc pojąć, czemu odmawia poślubienia go. Nie chciał jednak w powozie dopytywać się, jaka może być tego przyczyna.
– Wrócimy jeszcze do tego tematu, mój skarbie, kiedy będziemy sami – powiedział spokojnie. – Teraz musimy się zająć tymi ludźmi, którzy planowali mnie zabić.
Czuł, że Anona drży, a jej troska o niego dawała mu pewność, że nie jest jej obojętny.
Kiedy znaleźli się w domu Lin Kuan Tenga, służący powiedzieli im, że pan odpoczywa na werandzie. Lin Kuan Teng był sam i gdy tylko ich zobaczył, zawołał:
– Witam moich szanownych gości. Przybyliście państwo wcześniej niż myślałem!
– Mamy panu do zakomunikowania coś bardzo ważnego – odezwał się lord Selwyn.
Lin Kuan Teng wskazał im krzesła, i kiedy sam usiadł na wysokim, podobnym do tronu fotelu, lord Selwyn opowiedział mu w krótkich słowach, co się wydarzyło. Chińczyk słuchał go bardzo uważnie, a gdy skończył, zwrócił się do Anony.
– Czy może mi pani powtórzyć po chińsku słowa, które pani usłyszała?
Anona zacisnęła dłonie, a potem po chińsku powtórzyła wiernie rozmowę, którą podsłuchała, kończąc słowami:
– Wang Yen znaczy Ukryte Ciało.
– Czy jest pani pewna, że takie właśnie było jego imię? – zapytał.
– Absolutnie pewna – odrzekła. – Ten mężczyzna powiedział właśnie Wang Yen. Co do tego nie mogę się mylić.
– Muszę pani powiedzieć, że nie tylko uratowała pani życie wielce szanownemu lordowi Selwynowi, ale także wyświadczyła wielką przysługę wszystkim mieszkańcom Pinangu. – Anona spojrzała na niego ze zdumieniem, a on mówił dalej: – Od dłuższego już czasu polujemy na bandę pod wodzą tajemniczego człowieka.
Domyślaliśmy się, że może nim być Wang Yen, lecz nie mieliśmy na to dowodów. – Przerwał na chwilę, a potem kończył: – Ludzie ci popełnili wiele morderstw. Sprawili też, że nasza młodzież zaczęła używać opium. – Spojrzał na lorda Selwyna, po czym kontynuował: – Nawet nam do głowy nie przyszło, że oni mogli korzystać z pańskiego domu. Teraz dopiero widzę, jak bardzo był on dla nich przydatny. To dlatego chcieli pana zabić, żeby mieć w nim nadal kryjówkę.
– Sądzi pan, że używali mojego domu jako miejsca spotkań? – zapytał lord Selwyn.
– Jestem tego pewien – odrzekł Lin Kuan Teng. – Nie wyobraża sobie pan nawet, jak bardzo władze Georgetown będą wdzięczne, kiedy się o tym dowiedzą. – Wstał z fotela i dodał: – Postaram się, żeby żołnierze natychmiast udali się do Durham House w celu ujęcia Wang Yena i jego ludzi.
Przeszedł przez pokój swoim majestatycznym krokiem, a jednocześnie widać było, że się spieszy. Gdy wyszedł, Anona powiedziała jakby do siebie:
– Teraz już nie będą próbowali pana zabić.
– Gdyby spróbowali, znów pospieszysz mi na ratunek – odezwał się lord Selwyn ze śmiechem, a widząc, że potrząsa głową, dodał:
– Czy zamierzasz mnie opuścić? Zaręczam ci, że to niemożliwe. Należysz do mnie i nie pozwolę ci odejść.
– Pan nic nie rozumie – rzekła. – Musi pan zapomnieć o mnie.
– Nie mogę cię posłuchać – oświadczył. – Kocham cię i wbrew wszelkim przeciwnościom zamierzam cię poślubić!
– Proszę zrozumieć… że to… niemożliwe!
Wstała z krzesła, przeszła przez pokój i wyszła na werandę. Stanęła pomiędzy dwiema kolumienkami, patrząc na morze. Lord Selwyn podążył za nią. Przyszło mu do głowy, że Anona, która przybyła tu od strony morza, również tą drogą zamierza opuścić to miejsce.
Drżenie przebiegło przez jej ciało, lecz nie odwróciła głowy.
– Musi pan zapomnieć o mnie… jest pan osobą tak ważną…
– Nie ma dla mnie rzeczy ważniejszej jak miłość do ciebie. – Zbliżył się do niej i dodał:
– Kocham cię i nic innego na świecie dla mnie się nie liczy. Jesteś dla mnie wszystkim, niebem, ziemią, morzem, jesteś dla mnie rajskim objawieniem!
Objął ją i zbliżył usta do jej ust. Próbowała się uwolnić, lecz wkrótce poddała się bez oporu jego pocałunkom. Jej wargi były słodkie i niewinne.
Odnosił wrażenie, jakby dotykał kwiatu.
Poczuł ekstazę, jakiej nie doświadczał nigdy przedtem. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i Anona czuła, jak jej ciało stopiło się z jego ciałem. Ogarnęła ją błogość, jakby lord Selwyn niósł ją do bram raju.
Wkrótce poczuła, że rozpala się w niej płomień.
Gdy obydwojgu zabrakło tchu, lord Selwyn zmienionym głosem zapytał:
– Czy teraz wyjdziesz za mnie?
Anona czuła, jakby ją ktoś z wyżyn niebieskich strącił z powrotem na ziemię. Nie była w stanie wyrzec nawet słowa, patrzyła tylko na niego, a jej oczy były wymowniejsze od słów.
– Ty mnie kochasz – powiedział lord Selwyn. – Ty mnie kochasz. Po co walczyć z miłością, która jest silniejsza od nas!
– Kocham cię – rzekła – ale nie mogę cię poślubić!
Uczyniwszy to wyznanie, ukryła twarz na jego piersi, a on całował jej jedwabiste włosy.
– Powiedz mi, kochanie, dlaczego? Musi być przecież jakaś przyczyna!
– Jest coś… o czym nie mogę… powiedzieć nikomu! – wyszeptała.
– Ale mnie musisz powiedzieć – nalegał.
– Zatrzymam przy sobie twój sekret i pomogę ci.
– Nie mogę tego wyznać nikomu… a ponieważ moje wyznanie by cię zraniło… jedno z nas… musi odejść.
Lord Selwyn delikatnie uniósł jej twarz ku sobie i spostrzegł w jej oczach łzy. Patrząc na nią domyślił się, jak bardzo go kocha. Nigdy jeszcze u żadnej kobiety nie widział takiego wyrazu twarzy. Emanujące z niej światło pochodziło wprost z duszy.
– Moja kochana! Moja piękna bogini! – rzekł. – Jak możesz być tak okrutna?
– Ja tylko… myślę o tobie, a nie… o sobie – wyznała łamiącym się głosem. – Prędzej bym się zabiła… niż miałabym sprawić ci przykrość.
Lord Selwyn znów ją pocałował. Pomyślał, że niezależnie od jej tajemnicy on nigdy nie opuści Anony. Uświadomił sobie, kiedy powiedziała mu o swoim sekrecie, że wróciła jej pamięć lub że nigdy jej nie utraciła. Przysiągł sobie, że będzie ją ochraniał i kochał do końca życia.
Nieco później usiedli na kanapie stojącej w odległym kącie werandy i Anona oparła głowę na ramieniu lorda Selwyna, a on czule przytulił ją do siebie.
– Jesteś już pewnie zmęczona, kochanie!
Skończmy więc tę rozmowę! Zapomnijmy na chwilę o całej tej sprawie! Cieszmy się, że możemy być razem.
– Przebywanie z tobą jest dla mnie największą radością – wyszeptała – lecz musimy zachowywać się rozsądnie.
– Rozsądek nakazuje cieszyć się z tego, co się ma – rzekł lord Selwyn. – Niczego więcej nie pragnę, jeśli mogę cię trzymać w ramionach i czuję, że mnie kochasz.
– Kocham cię… kocham – wyszeptała gorąco, a jednocześnie w jej głosie czaiła się rozpacz.
Lord Selwyn właśnie zamierzał odpowiedzieć, kiedy na werandzie pojawił się służący, kłaniając się nisko.
– Wielce szanowny panie, gość pragnie pana odwiedzić.
– Gość? – zdziwił się lord Selwyn.
Pomyślał, że może to ktoś przybywa z Durham House z wiadomością, jak potoczyły się wypadki.
– Gość przybyć statkiem – powiedział służący, jakby odpowiadając na jego pytanie.
Lord Selwyn wydawał się bardzo zdumiony.
– Wprowadź tu tego gościa – powiedział, wstając z kanapy i przechodząc na środek werandy, dzięki czemu Anona mogła pozostać nie zauważona.
Minęło kilka sekund i służący wrócił w towarzystwie mężczyzny, zapewne Anglika. Na jego widok lord Selwyn zawołał:
– Wielkie nieba! Adrian Meredith! Nie spodziewałem się ujrzeć tutaj pana!
Nowo przybyły, mężczyzna nieco starszy od lorda Selwyna, uśmiechnął się.
– Przypuszczałem, że sprawię panu niespodziankę, milordzie – rzekł. – Opuściłem Anglię wkrótce po pańskim wyjeździe.
– Proszę, niech pan usiądzie – powiedział lord Selwyn. – Czy napije się pan czegoś?
Służący byli już na to przygotowani, bo po chwili jeden z nich wniósł tacę, a na niej karafkę wina i dwa kieliszki.
– Za pańską przyszłość – powiedział Adrian Meredith, wznosząc w górę swój kieliszek.
– Właśnie w tej sprawie przybywam tu do pana.
– W sprawie mojej przyszłości? – zdziwił się lord Selwyn.
– Na trzy dni przed opuszczeniem przeze mnie Londynu – wyjaśnił Adrian Meredith – minister spraw zagranicznych lord Clarendon powiadomił mnie, że gubernator Singapuru z powodu złego stanu zdrowia prosi o dymisję.
– Przerwał, spojrzał na lorda Selwyna, a potem mówił dalej: – Minister polecił mi, żebym jechał za panem. Zostałem upoważniony do zaproponowania panu w jego imieniu tego stanowiska, do którego pełnienia świetnie się pan nadaje. – Lord Selwyn słuchał z kamienną twarzą, a Adrian Meredith kontynuował: – Pańska kandydatura, wysunięta przez lorda Clarendona, została zaakceptowana przez pana premiera. Pan Disraeli prosił mnie, żebym panu powtórzył, że będzie bardzo wdzięczny, jeśli pan przyjmie ten urząd.
Zapanowało milczenie.
– Rozumie pan – odezwał się po chwili lord Selwyn – że jestem tym niezmiernie zaskoczony. Nawet przez moment nie przypuszczałem, że moje usługi mogą być potrzebne na Wschodzie.
– Orientuje się pan lepiej ode mnie – powiedział Adrian Meredith ze śmiechem – że Singapur jest bardzo ważnym punktem handlowym i że posiada ogromne znaczenie dla całego Imperium. – Przerwał na chwilę, a potem mówił dalej z entuzjazmem: – Trudno wyobrazić sobie kogoś bardziej nadającego się do pełnienia tego urzędu niż pan, milordzie!
Zważywszy na udane trudne misje, jakie pan pełnił w przeszłości. – Uśmiechnął się i mówił dalej: – Stanie się pan mężem opatrznościowym dla Singapuru.
– Dziękuję panu za uznanie – rzekł lord Selwyn. – Jestem panu bardzo zobowiązany, że się pan fatygował i jechał za mną aż tak daleko.
Ujrzał obawę na twarzy Mereditha i pomyślał, że sądzi on, iż spotka się z natychmiastową odmową.
– Muszę się jeszcze zastanowić nad pańską propozycją – powiedział. – Zapewne jest pan zmęczony po tak długiej podróży. Proszę przyjść do mnie jutro rano. Mój gospodarz na pewno będzie chciał pana poznać. – Przerwał na chwilę, a potem dodał: – Mam nadzieję, że do jutra podejmę decyzję, którą będzie pan mógł zawieźć do Anglii.
Adrian Meredith dopił wino i odstawił kieliszek.
– Rozumiem – powiedział – że moja propozycja zaskoczyła pana. Błagam, żeby pan ją rozważył i odniósł się do niej pozytywnie.
Liczymy na pana.
Lorda Selwyna bardzo ujęły jego słowa, jednak z ust mu nie schodził zagadkowy uśmiech. Opuścił werandę i udał się w stronę domu, a Adrian Meredith podążył za nim.
Przed domem na Mereditha czekał powóz.
– Czy ma pan gdzie się zatrzymać? – zapytał lord Selwyn.
– Tak, dziękuję – odrzekł Adrian Meredith.
Lord Selwyn wyciągnął rękę na pożegnanie.
– A zatem do zobaczenia do jutra, Meredith – rzekł. – Jeszcze raz panu dziękuję, że się pan fatygował.
– Och, byłbym o czymś zapomniał – zawołał Adrian Meredith. – Zatrzymując się w Kalkucie u wicekróla, który jak się dowiedziałem, jest pańskim przyjacielem, wyjawiłem mu cel mojej podróży. – W oczach lorda Selwyna zapaliły się ogniki, przypomniał sobie rozmowę z hrabią Mayo i domyślił się, jaką opinię wystawił mu przyjaciel.
– Hrabia Mayo polecił mi, żebym panu przekazał – powiedział Adrian Meredith – że bezcelową rzeczą jest sprzeciwianie się przeznaczeniu.
Twierdził, że pan zrozumie, co miał na myśli.
– Zrozumiałem! – roześmiał się lord Selwyn.
Adrian Meredith zbliżył się w stronę powozu, a kiedy już miał wejść do środka, wziął do ręki gazetę, leżącą na siedzeniu.
– Kupiłem ją w ostatnim porcie – powiedział.
– Myślę, że zainteresuje pana, bo jest tam mowa o jeszcze jednym Angliku, który zasłynął jako bohater w tej części świata.
Wręczył gazetę lordowi Selwynowi i zniknął w głębi powozu. Gdy konie ruszyły, wyciągnął jeszcze rękę w geście pożegnania. Trzymając gazetę lord Selwyn wszedł do domu. Anona nadal siedziała na werandzie, jak ją zostawił.
Ponieważ zachowywała się cicho, Adrian Meredith nawet nie zauważył jej obecności. Lord Selwyn zbliżył się do dziewczyny, odłożył na bok gazetę i czule ją objął.
– Cieszę się – powiedziała po chwili Anona – że zaproponowano ci odpowiedzialne stanowisko. Ostatni gubernator nie sprawdził się na tym urzędzie. Prawdę mówiąc, rzadko bywał w Singapurze.
– Więc twoim zdaniem powinienem przyjąć tę propozycję? – zapytał.
– Oczywiście – odrzekła. – Będziesz świetnym gubernatorem… Wszyscy będą cię kochać i podziwiać. Ojciec zawsze mówił, że to, co dzieje się w Singapurze, ma duży wpływ na rozwój handlu w Imperium.
Lord Selwyn zauważył, że po raz pierwszy wspomniała o ojcu.
– Naprawdę chcesz, żebym zajął to stanowisko? – zapytał.
– Jestem przekonana, że poradzisz sobie znakomicie, pełniąc tę funkcję. Staniesz się drugim Stanfordem Rafflesem, a tego nam właśnie potrzeba.
– Zatem przyjmuję tę ofertę – rzekł. – Powiadomię Mereditha, że obejmę urząd, gdy tylko się ożenię i gdy minie mój miodowy miesiąc.
W jego słowach było zdecydowanie, które nie uszło uwagi Anony.
– Ależ nie! – zawołała. – Nie mogę wyjść za ciebie, zwłaszcza kiedy masz zostać gubernatorem Singapuru.
– A to z jakiej przyczyny? – zapytał i nie słysząc odpowiedzi, dodał: – Dobrze więc, ponieważ nie zamierzam mieszkać na Wschodzie w bezżennym stanie, powiem Meredithowi i ministrowi spraw zagranicznych, że nie przyjmuję tego zaszczytu.
– Nie możesz tego robić! – zawołała Anona.
– Nie powinieneś odmawiać! Co mam zrobić, żebyś zrozumiał, że wyjść za ciebie nie mogę?
– Możesz mi po prostu wyjawić swoją tajemnicę – powiedział.
Zapanowało milczenie. Anona wyswobodziła się z jego objęć i stanęła pomiędzy filarami, wpatrując się w ogród. Choć lord Selwyn już jej nie obejmował, wciąż czuła jego obecność obok siebie, tak bardzo byli ze sobą związani niewidzialnymi więzami.
Czuła, że w żadnym razie nie może zrujnować mu życia, nie może zepsuć mu kariery z powodu przestępstw popełnionych przez jej ojca.
Zacisnęła ręce, jakby to miało dodać jej siły.
– Dobrze, powiem ci prawdę – rzekła ledwo dosłyszalnym głosem.
Lord Selwyn zbliżył się do niej.
– Nie chcę sprawiać ci przykrości, kochali nie – powiedział – lecz to dotyczy nas obojga i w końcu musisz mi powiedzieć, co się dręczy.
– Wiem o tym – odrzekła Anona – lecz kiedy się o tym dowiesz, sam zrozumiesz, że nie możemy być razem.
– Rzeczywiście tak myślisz? – zapytał.
– Wiem, że tak będzie – powiedziała.
Odwróciła się ku niemu i dostrzegł wielką rozpacz w jej twarzy.
– Moja ukochana – powiedział.
– Pocałuj mnie – wyszeptała. – Pocałuj mnie ostatni raz i pamiętaj, że kiedy mnie porzucisz, będę się za ciebie modliła i nie przestanę cię kochać do końca życia.
Podeszła ku niemu i rzuciła się w jego ramiona. Jego pocałunki były gorące i namiętne, a ona poddała się im całkowicie.
Oddawała mu w nich swoje ciało, serce i duszę. Kiedy już dla obojga napięcie stało się nie do zniesienia, lord Selwyn wypuścił ją z objęć. Oparła się o kamienną balustradę jakby w obawie, że może upaść.
– Moim ojcem jest kapitan Guy Ranson – zaczęła zmienionym, przestraszonym głosem.
– Ojciec służył wcześniej w Królewskiej Marynarce. Ponieważ brakowało mu pieniędzy na utrzymanie matki i moje został… piratem!
Mówiła szeptem, lecz wydało jej się, że ostatnie słowo zabrzmiało jak wystrzał, a ponieważ lord Selwyn milczał, kontynuowała opowieść: – Ojciec zdobył sporo pieniędzy, wymuszając okup od statków handlowych.
Domagał się od dowódców statków pieniędzy w zamian za to, że nie będzie napastował pasażerów ani nie tknie ładunku. – Odetchnęła głęboko, zanim zaczęła mówić dalej:
– Ojciec wraz z dwoma przyjaciółmi, którzy pracowali z nim razem, dostał się pewnej nocy na statek, na którego pokładzie spotkał Anglika – znajomego z Marynarki – i był przekonany, że ten go rozpoznał. – Z jej piersi wyrwało się westchnienie: – Żeby mnie ratować przed hańbą, jaka by padła na córkę pirata zasługującego na powieszenie… ojciec postanowił posłać mnie do swego przyjaciela Lin Kuan Tenga… który nadal nie ma pojęcia, kim jestem naprawdę. – Wykonała ręką bezradny gest: – I to wszystko… resztę już znasz!
Gdy skończyła, przymknęła oczy oczekując, że lord Selwyn odwróci się od niej i odejdzie z obrzydzeniem. Lecz niespodzianie jego ramiona objęły ją, a jego usta dotknęły jej oczu, policzków i warg. Wydało jej się, jakby z wrót piekła wróciła z powrotem do raju.
– Moja ukochana! Moja słodka! – powiedział.
– Czy ty rzeczywiście wyobrażałaś sobie, że to, co zrobił twój ojciec, ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie? Kocham cię i kochałbym cię nadal, nawet gdybyś to ty sama była piratem!
– Rzeczywiście tak myślisz? – zapytała Anona, patrząc na niego w oszołomieniu.
– Ależ tak! Z całą pewnością! – wypalił.
– Teraz dopiero rozumiem, czemu byłaś taka przerażona i czemu udawałaś, że straciłaś pamięć.
– Ale to przecież niemożliwe, żebyś… ożenił się z osobą bez nazwiska?
– Wymyślimy coś – uspokoił ją lord Selwyn.
– Jednego mogę być pewien, a to tego, że ludzie nie będą niczego podejrzewać ani węszyć, gdy chodzi o osobę gubernatora!
Mówił to żartobliwym tonem, a tymczasem Anona wybuchnęła płaczem i cała drżąca ukryła twarz na jego piersi.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie – powiedział.
– Wiem, jak trudno było ci wyznać mi prawdę, lecz dla mnie ta wiadomość nie ma żadnego znaczenia. – Pocałował ją i mówił dalej: – Gdybyś to nawet ty popełniła jakieś przestępstwo i tak bym cię kochał i pragnąłbym pojąć za żonę.
– Czy mówisz prawdę? – wyrzekła z łkaniem.
– Żaden mężczyzna nie okazałby się tak wspaniałomyślny!
– Musisz mi zaufać, kochanie – rzekł. – Ubóstwiam cię i pragnę, żebyśmy się pobrali natychmiast!
– Popełniasz wielki błąd… Nie mogę pozwolić, żebyś uczynił jakiś fałszywy krok, który ci zaszkodzi w karierze.
– Jedynym powodem do cierpień byłby fakt, gdybyś mnie opuściła i przestała mnie kochać. – Spojrzał na nią czule. – Ja nie żartowałem, kiedy mówiłem, że jeśli nie zechcesz wyjść za mnie, wrócę natychmiast do Anglii, czy się to komu będzie podobało, czy nie!
– Ale Singapur cię potrzebuje!
– A ja potrzebuję ciebie!
Pocałował ją, żeby złamać jej opór, i wkrótce obeschły jej łzy.
– Powiedz mi wreszcie, czy wyjdziesz za mnie?
– Co ja mam zrobić? Co ja mam ci odrzec?
– Tylko jedno słowo: powiedzieć „tak”.
– Popełniasz wielki błąd! – broniła się.
– Życie poświęcę na to, żeby cię przekonać, że nie miałaś racji – powiedział i znów ją pocałował, a potem dodał: – Chciałbym, kochanie, jeszcze z tobą porozmawiać, chodźmy więc nad morze, gdzie ujrzałem cię po raz pierwszy i gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.
– Z przyjemnością – odrzekła Anona – tylko najpierw chciałabym pójść na górę przemyć oczy, żebym ładnie wyglądała, gdy na mnie spojrzysz.
– Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, wydajesz mi się coraz piękniejsza – oświadczył.
– Z każdym dniem jestem coraz mocniej w tobie zakochany!
– I ja także – wyszeptała.
– Pospiesz się więc – powiedział – chciałbym być z tobą sam na sam, a nasz gospodarz wraz z rodziną może wkrótce nadejść.
Anona właśnie znalazła się w saloniku połączonym z werandą, kiedy usłyszała wołanie lorda Selwyna.
– Anono! Poczekaj!
Podbiegła ku niemu.
– Chodź tutaj! Chciałbym ci coś pokazać.
Gdy znalazła się obok niego objął ją, trzymając w ręku gazetę pozostawioną przez Adriana Mereditha. Pokazał ją Anonie, a ona przeczytała nagłówek:
ANGIELSKI BOHATER URATOWAŁ PASAŻERÓW PRZED PIRATAMI
Kapitan Guy Ranson – dzielny pogromca piratów.
Anona przeczytawszy ten nagłówek wydała okrzyk:
– Tatko! Ależ to o moim tatku!
W jej oczach znów pojawił się strach, więc lord Selwyn podprowadził ją w stronę kanapy, a potem przeczytał, co było napisane. Z informacji wynikało, że jeden z przyjaciół kapitana Ransona zachorował i trzeba go było odwieźć do szpitala w Singapurze. Znajdując się na statku pasażerskim, zakotwiczonym pewnej nocy w spokojnej zatoczce, ujrzeli zbliżające się do nich pirackie łodzie. Kapitan Ranson zorientował się, że to ci groźni malajscy piraci, którzy zabijają wszystkich, zanim jeszcze zabiorą ich mienie. Z drugim Anglikiem i czterema członkami załogi postanowił stawić im opór. Udało im się zabić kilku napastników, a reszta uciekła. Przed przeczytaniem ostatniego akapitu lord Selwyn zatrzymał się na chwilę. Brzmiał on następująco:
Niestety, gdy już zwycięstwo było pewne, długi nóż napastnika przebił pierś kapitana Ransona i mimo starań, żeby jak najszybciej odstawić rannego do Singapuru, zmarł on na statku z powodu upływu krwi.
Świadkowie stwierdzają zgodnie, że były kapitan Królewskiej Marynarki zachował się bohatersko i ślą petycję do Londynu do Jej Królewskiej Mości, żeby nagrodziła odwagę kapitana Ransona i jego przyjaciela porucznika Hutchinsona. To ich szybka akcja uratowała życie trzydziestu pasażerom. Ludzie ci postanowili wystawić pomnik pamięci dzielnego kapitana, który stanie niebawem w Singapurze.
Skończywszy czytać, lord Selwyn odłożył gazetę i przytulił do siebie płaczącą Anonę.
Płacząc nad ojcem czuła jednocześnie ulgę.
Umarł bohatersko i takim chciała go zapamiętać.
Już nie musiała się obawiać, że go powieszą jak zwykłego przestępcę.
– Myślę, że twój ojciec chciał w taki sposób umrzeć – rzekł lord Selwyn. – Jestem przekonany, że on wie, iż jesteś pod moją opieką.
– Masz rację – wyszeptała Anona.
– Sądzę także, że twój ojciec będzie dumny, że będziesz pomagała zarządzać Singapurem.
Anona uśmiechnęła się przez łzy.
– Czy rzeczywiście mogę zostać twoją żoną…? – wyszeptała. – Czy chcesz tego naprawdę?
– Byłem na to zdecydowany – rzeki – niezależnie od tego, co za tajemnicę ukrywałaś przede mną. Teraz mogę być dumny, że będę miał za żonę córkę bohatera, człowieka, którego wszyscy będą podziwiać, dowiedziawszy się o jego bohaterskiej śmierci.
– Nawet gdyby tak się nie stało, nie muszę się już obawiać, że ojca powieszą.
– Nie mówmy o tym więcej – powiedział lord Selwyn. – Twój ojciec zachował się, jak na prawdziwego Anglika przystało. Trudno wprost o lepsze epitafium niż to. – Przytulił Anonę do siebie i dodał: – Teraz musimy wszystkim powiedzieć, kim jesteś, i stworzyć swój własny raj na ziemi.
– Kiedy ciebie poślubię, będę się czuła jak w raju – wyszeptała.
– Tym rajem będzie dla nas Pinang – oświadczył lord Selwyn. – Nasz miodowy miesiąc spędzimy w Durham House i będziemy tam przyjeżdżać, gdy tylko uda nam się uciec od obowiązków. – Pocałował ją i dodał: – Myślę, że również naszym dzieciom spodoba się Pinang. Nawet kiedy skończy się moja misja w tym kraju i wrócimy do Anglii, będziemy często powracać do naszego raju.
Anona patrzyła na niego oczami pełnymi blasku. Gdy ją znów pocałował, czuła, że odnalazł to, o czym marzy każdy mężczyzna – miłość czystą i doskonałą, która od Boga pochodzi.