Dobre miejsce do zadawania pytań. Amy przypominała sobie te słowa Guya w ciągu następnych dni, kiedy patrzyła – i pomagała przy tym – jak ogród nabiera kształtu. Powiedział Lance'owi, że jej dziadek był mistrzem ogrodnictwa, więc Lance często pytał ją o radę. Natychmiast złapała łopatkę, sekator i wzięła się do roboty.
Uwielbiała pracę w ogrodzie. Ciekawskie małpki patrzyły z drzew, jak Amy i ekipa oczyszczają rabaty i naprawiają brukowane patio, podczas gdy druga ekipa zajęła się basenem.
Dobrze było kopać, pielić i sadzić, jednocześnie rozważając różne kwestie w głowie. Czy Meme naprawdę mogła celowo sabotować jej życie? Nie chciała, żeby okazało się to prawdą, ale teraz, kiedy ziarno zostało posiane, trudno jej było powstrzymać myśli przed kiełkowaniem.
W końcu pogodziła się z tym, że może to prawda. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo Meme ją skrzywdziła, nie zrobiła tego świadomie. Ludzie nie ranią celowo tych, których kochają, a Meme ją kochała. Czasem jednak rani się, nie wiedząc o tym.
Gdy siedziała na piętach, a słońce piekło ją w plecy, spojrzała ku wieży. Z jakimi pytaniami zmagał się Guy, kiedy obserwował przemianę ogrodu? Wiedziała o nim tak niewiele i z każdym wieczorem czuła, że coraz więcej chce od niego wyciągnąć w czasie rozmów przy kolacji.
Zdołała się tylko dowiedzieć, że jego rodzice rozwiedli się, kiedy był bardzo mały, i każde z nich zawarło następne małżeństwo już więcej niż raz. Chyba skrywał w związku z tym sporo zniesmaczenia i żalu. Miał wszystko, czego dziecko może zapragnąć, ale prawie wcale nie dostał miłości ani uwagi. Już na samą myśl serce jej się ściskało.
Jednak najbardziej zaskoczyło ją to, że podróżował po całej Europie i dzielił się z nią opowieściami z pierwszej ręki z miejsc, które pragnęła zobaczyć. Z trudem wyobrażała sobie tego odludka z wieży podróżującego gdziekolwiek, ale uwielbiała jego opisy dalekich miejsc, zwłaszcza południowej Francji, którą, jak wyznał, najbardziej lubił.
Czasem myślała, jak bardzo się różnili. Miał pewność siebie, której nie spodziewała się po nim, i dziwne poczucie humoru, które sprawiało, że śmiała się z najmniej oczekiwanych rzeczy. Jedyne, co ich łączyło, to miłość do opowieści. On był wielkim fanem filmów, ona z kolei uzależniła się od książek. Oboje mogli rozmawiać o tym bez końca.
To jej podsunęło pomysł. Uśmiechnęła się, skupiając się znowu na ogrodzie. Postanowiła sobie, że go rozgryzie – w taki czy inny sposób.
– Jaki jest twój ulubiony film? – zapytała go tego wieczoru w biurze Lance'a.
– Stary czy nowy?
– Najpierw stary.
– „Casablanca" – odparł bez wahania.
– Zgoda, ale dlaczego?
– Jak to dlaczego? Nie ma żadnego „dlaczego". To najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcono.
– Ale dlaczego do ciebie przemawia? Ludzie zawsze mają jakiś powód, dla którego lubią określone filmy.
– Dobra, daj mi chwilę. Już wiem. Humphrey Bogart – odparł w końcu. – Jest w centrum niekończącego się przyjęcia, ale zarazem pozostaje kompletnie sam. Świętowanie w obliczu ludzkiego cierpienia budzi w nim wstręt, ale mimo to jest częścią tego. I to też budzi w nim odrazę.
To ją zaskoczyło.
– Czułeś się tak kiedyś?
Potrzebował czasu na odpowiedź.
– Powiedzmy, że znam uczucie samotności w tłumie. A dlaczego ty lubisz „Casablance"?
– Ingrid Bergman – odparła z westchnieniem. – Plączę za każdym razem, gdy musi wybrać między tym, czego pragnie, a tym, co powinna zrobić. To takie smutne.
– I wiele mówiące – zauważył.
– Co masz na myśli?
– Musiałaś zrezygnować z mieszkania z przyjaciółkami, żeby zaopiekować się babcią.
– Prawda – zgodziła się. – A jaki jest twój ulubiony nowy film?
– „Iniemamocni" – znowu odpowiedział bez wahania.
– Serio? Animowany film? – Zamrugała. – Dlaczego „Iniemamocni"?
– Żartujesz? – zaśmiał się. Każdego kolejnego wieczoru śmiał się coraz częściej i coraz swobodniej. – Elastyna jest rewelacyjna. Musi być świetna w łóżku.
Zaśmiała się zaskoczona i zasłoniła usta serwetką.
– Nie wierzę, że to powiedziałeś. Przecież to animowana bohaterka.
– I co z tego? Nadal jest świetna.
Zbeształa go spojrzeniem, ale bała się, że jej rozbawienie zniszczyło groźny efekt.
– Ale tak naprawdę, dlaczego to twój ulubiony film?
– Wiesz, nie zastanawiałem się nad tym nigdy wcześniej. Chyba dlatego, że jest tam małżeństwo superbohaterów. Oczekiwania wobec nich i wymagania są o wiele wyższe, niż te stawiane zwykłym ludziom, a mimo to potrafili postawić małżeństwo i dzieci na pierwszym miejscu. Znam mnóstwo rodziców, w tym moich własnych, którzy sporo mogliby się nauczyć z tego filmu. A twój ulubiony nowy film?
– „Zakochany Szekspir" – westchnęła.
– Dlaczego?
– Żartujesz? Joseph Fiennes jest boski!
– Arogant. A teraz podaj prawdziwy powód.
– Och, jest ich dużo. Ale myślę, że utożsamiam się z Violą, kiedy stoi w oknie i mówi, że gdyby przyśniło jej się, że jest członkiem trupy teatralnej, to nigdy by się nie obudziła.
– A pod koniec wybiera obowiązek córki zamiast tego, czego pragnie – zauważył Guy. – Widzę tu znajomy wątek.
– A pomyśleć, że zaczęłam tę grę, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tobie.
– I czego się dowiedziałaś?
– Niczego, czego już bym nie wiedziała – odparła.
Dowiedziała się tylko, że lubi Guya Gaspara, i obawiała się, że o wiele bardziej, niż on lubił siebie.
Kiedy tej nocy kładła się do łóżka, zdała sobie sprawę, dlaczego między innymi tak go żałuje. Każdego dnia poprawiał jej samopoczucie dotyczące jej wyglądu zewnętrznego, pomagając dostrzec własną atrakcyjność. Chciała zrobić to samo dla niego.
Otwierając laptop, oparła się o wezgłowie; moskitiera zamknęła ją w małym, prywatnym świecie, podczas gdy ona zapisywała swoje myśli w e-mailu do przyjaciółek. Na zewnątrz księżyc wędrował nad wyspą, podczas gdy noc zmieniała się w blade godziny świtu. Wysłała list, spodziewając się odpowiedzi najwcześniej następnego dnia. Christine była już jednak w Austin i właśnie wróciła z długiego dyżuru na pogotowiu.
Odpowiedziała słowami: Amy, zakochujesz się w tym facecie?
Tak ją to zaskoczyło, że gapiła się w ekran przez kilka minut. Odpisała drżącymi palcami: Nie, w żadnym razie. Przyznaję, że mnie fascynuje. Jest inteligentny i zabawny, ale tak smutny, że serce mi się łamie. Tak bardzo chcę dotrzeć do niego, ale to współczucie, nie miłość.
Christine: Jestem pewna, że po części to współczucie, bo taka właśnie jesteś. Jeśli ktokolwiek zdoła tego człowieka wyciągnąć i pomoże mu uleczyć rany, to właśnie ty. Ale dla mnie to coś więcej niż współczucie. Pozwól, że zapytam: pociąga cię fizycznie?
Amy: Christine, nigdy go nie widziałam. Nie spotykamy się, tylko rozmawiamy. To dlatego tak dobrze czuję się w jego towarzystwie. Kiedy razem jemy kolację, nie muszę przez cały czas zastanawiać się, czy mnie pocałuje na dobranoc, czy może będzie chciał czegoś więcej. Jesteśmy przyjaciółmi. Koniec, kropka.
Christine: No więc? Łapiesz się na tym, że zastanawiasz się, jak wygląda, i wyobrażasz sobie, jak by to było, gdyby chciał cię pocałować?
Amy zaczerwieniła się. Jak każda kobieta fantazjowała, ale zawsze na temat mężczyzn pozbawionych imion i twarzy, a nie kogoś w szczególności. Czy Guy stał się mężczyzną bez twarzy z jej marzeń? Czując dreszczyk, odpisała: Przyznaję, że się zastanawiam. Może to dlatego nie zachęcałam go do spotkania twarzą w twarz.
Christine: Może powinnaś.
Dreszczyk przesunął się ku podbrzuszu, rozbudzając niezbyt dla niej przyjemne uczucie niepokoju. Obsuwając się niżej na wezgłowiu, odpisała: Może spróbuję, ale tylko jako jego przyjaciel, bez żądnych podtekstów.
Christine: Dlaczego nie? Bo może być brzydki?
Amy: Nie. Gdybym była zainteresowana czymś więcej niż byciem jego przyjaciółką, wygląd naprawdę by się nie liczył. Poza tym jaka może być najgorsza ewentualność? Zniekształcenie? Blizny? Znamię, które zakrywa mu pół twarzy? Kiedy dorastałam, znałam dziewczynę, która miała naprawdę wielkie, czerwone znamię i zniekształcone usta, tak że śmiesznie mówiła. W pierwszej klasie mnóstwo dzieciaków właściwie jej się bało. Były wobec niej jeszcze bardziej złośliwe niż dla mnie. Ale ona była zabawna i towarzyska. Szybko ze wszystkimi się zaprzyjaźniła. Kiedy poszłyśmy do szkoły średniej, patrzyłam, jak historia zaczyna się od początku. Zdałam sobie sprawę, że kiedy ludzie ją poznają, widzą tylko znamię i usta. Ale kiedy już się przyzwyczają, nawet tego nie zauważają. Myślę, że tak byłoby z Guyem. Niezależnie od tego, co stało się z jego twarzą, najpierw widziałabym to, a potem bym się przyzwyczaiła.
Christine: No dobrze, więc dlaczego nie chcesz się z nim spotkać?
Amy: Odpowiada mi obecny układ. To pierwszy mężczyzna, przy którym czuję się naprawdę dobrze i nie chcę tego psuć.
Christine: A o ile lepiej byłoby, gdybyście mogli spotkać się naprawdę?
Amy zagryzła usta, zastanawiając się nad odpowiedzią. Gdyby tak mogła spotkać Guya, nie psując tego, co pojawiło się między nimi? Może Christine miała rację, może byłoby nawet lepiej. Nim zdecydowała, co chce powiedzieć, komputer dał sygnał. Wiadomość od Guya pojawiła się na jej ekranie: Dlaczego nie śpisz jeszcze o tej porze?
Poczuła niespodziewaną radość, jak zawsze, gdy przysyłał jej wiadomość, co zdarzało się dość często w ciągu dnia, ale nigdy tak późno w nocy.
Odpisała: Gadam z przyjaciółką. A ty czemu nie śpisz?
Guy: Nie mogę zasnąć. Miałem nadzieję, że pomożesz mi rozmową, ale skoro gawędzisz z przyjaciółką, nie przeszkadzam.
Amy: Nie, zaczekaj. Zaraz wrócę.
Napisała do Christine: Pozwolisz, że dokończymy rozmowę jutro? Muszę teraz przerwać.
Christine: Niech zgadnę, Guy się odezwał, tak?
Amy: Skąd wiesz?
Christine: Nietrudno zgadnąć. Ej, jeśli nie chcesz spotkać go osobiście, zaproponuj mu cyberseks.
Amy: Christine! jesteś okropna!.
Christine: To tylko propozycja. I nie mam nic przeciwko, żebyśmy skończyły. Muszę iść do łóżka, chociaż niespecjalnie mnie tam ciągnie, kiedy Alec jest tysiące kilometrów stąd. Czasem myślę, że dzień naszego ślubu nigdy nie nadejdzie.
Amy: jeszcze tylko kilka tygodni, a potem obie z Maddy będziecie mężatkami. Tak się cieszę na myśl o podwójnym ślubie. I jeszcze będę główną druhną dla was obu jednocześnie. Tylko żałuję, że obie zamieszkacie tak daleko i zostanę w Austin całkiem sama.
Christine: To jedyny minus. Ale znajdziemy sposób, aby pozostać w kontakcie. Po tych wszystkich latach nie pozwolę, żeby odległość zniszczyła naszą przyjaźń.
Amy: Jasne. Do jutra.
Pożegnała się z Christine i odpisała Guyowi: Już jestem. Dlaczego nie możesz spać?
Guy: To przez ciebie. Rozmowa o tym, dlaczego lubię określone filmy, sprawiła, że teraz myślę o tylu sprawach. Siedzę i zastanawiam się, czemu lubię te wszystkie historie, które lubię. Nie tylko filmy, ale i książki.
Amy: Znalazłeś jakąś odpowiedź?
Guy: Mnóstwo. I nie proś, żebym ci powiedział, bo nie zamierzam. Chciałbym tylko wiedzieć, jak to zamknąć. Myślałem, że historie mają pomagać uciec od rzeczywistości, a nie lepiej ją zbadać.
Amy: Pomagają chyba i w jednym, i w drugim.
Guy: W tej chwili wolałbym raczej ucieczkę. Przynajmniej uspokoiłbym się na tyle, aby zasnąć. Ale nie mogę oglądać filmu ani czytać, bo od razu myślę, co dokonany wybór powiedziałby na mój temat.
Amy: O mój Boże, ale cię nakręciłam. Przepraszam. Ale najlepsza ucieczka to wymyślenie własnej historii. To niesamowita zabawa i wciąga tak, że zapominasz o wszystkim. Kiedy czytasz, myśli czasem wędrują gdzie indziej, ale nie kiedy sam układasz historię.
Guy: Nigdy tego nie próbowałem. Nie wiem nawet, czy potrafię.
Amy: Pomogę ci. Możemy razem coś wymyślić. Tak jak robiłam to z mamą.
Guy: Chcesz powiedzieć, że wybierzemy się w podróż magicznym statkiem? Jak to działa?
Amy: Najpierw wybierzmy czas i miejsce.
Guy: Dobrze, ty coś wybierz.
Amy: Średniowieczna Anglia.
Guy: Dlaczego? Nie, żebym miał coś przeciwko, akurat lubię ten okres. Pytam tylko z ciekawości.
Amy: Jesteśmy w forcie, który wygląda jak zamek i… Nie śmiej się, bo widzisz, bardzo często fantazjuję i pierwszego dnia, kiedy się tu pojawiłam, Lance powiedział mi, że masz na imię Guy… a ja uznałam, że to dobre imię dla normańskiego rycerza. Sir Guy.
Guy: Serio? Pochlebiasz mi. Będę walczył z zionącymi ogniem smokami i ratował damy?
Amy: Pomyślałam, że może jakaś dama uratuje ciebie. W końcu to ty jesteś uwięziony w wieży.
Guy: Nie jestem uwięziony. To mój własny wybór.
Amy: Na jedno wychodzi.
Guy: Może. Jak mnie uratujesz?
Amy: Zostałeś uwięziony przez złą czarodziejkę, której uczucia odrzuciłeś. Lady Amelia – czyli ja – kradnie klucz, gdy czarodziejka nie patrzy. Zakrada się po schodach wieży. Idzie cichutko na palcach, zerka przez ramię i sprawdza, czy nikt jej nie śledzi. Dojdzie niezauważona?
Guy: Dlaczego Lady Amelia? Czemu nie Lady Amy?
Amy: Bo Amy to takie zwyczajne imię i zbyt nowoczesne. Kto słyszał o Lady Amy? Poza tym Lady Amelia jest wysoką, piękną blondynką. No dobra: dojdzie niezauważona?
Guy: Dlaczego nie może pozostać niska, krągła i mieć seksownych, brązowych loków?
Amy: Bo to fantazja, a w fantazji możemy być tacy, jacy chcemy.
Guy: Wobec tego wolę rzeczywistość od fantazji.
Zdała sobie sprawę, że miał rację. Najlepsza historia opowiadałaby o niskiej, „krągłej" dziewczynie, która przeżyłaby przygodę i zdobyła serce bohatera. Napisała: Dobrze, Lady Amelia jest niska, nieco przy kości i ma nieznośnie kręcone włosy.
Guy: Innymi słowy jest prześliczna. I tak, dochodzi niezauważona. Co potem?
Amy: Puka cicho do drzwi i szepcze; „Panie rycerzu, słyszysz mnie?".
Guy: Co on robi?
Amy: Nie wiem. Co robi?
Guy: Podchodzi ostrożnie do drzwi i szepcze: „Kto tam?".
Amy: „Lady Amelia. Przyszłam cię uwolnić".
Guy: „Znam cię?".
Amy: „Nie. Ja też jestem tu więźniem i szukałam sposobu ucieczki. Może razem coś wymyślimy, jeśli cię wypuszczę, pomożesz mi?".
Guy: „Zostanę twoim rycerzem, jeśli uwolnisz mnie z tego więzienia". To by powiedział?
Amy: Właśnie to powiedziałby dzielny rycerz. Lady otwiera drzwi i po raz pierwszy go widzi. Jest wysoki, ma szerokie ramiona i wygląda bardzo groźnie, gdy stoi w czerwonej tunice zarzuconej na kolczugę. Na zniszczonej twarzy ma wiele blizn po walkach.
Guy: Dlaczego musi mieć blizny?
Amy: Bo kobiety kochają bohaterów z bliznami. To budzi w nich instynkt opiekuńczy.
Guy: Lady Amelia przestraszyła się tego, co zobaczyła?
Amy: Wcale. Cieszy się, że rycerz wygląda na kogoś, kto radzi sobie w walce. „Szybko" – mówi mu. „Musimy się spieszyć, póki czarni rycerze wiedźmy śpią. Wypili wczoraj za dużo piwa".
Guy: „Potrzebuję broni".
Amy: „Przyniosłam ci miecz".
Guy: Och, uwielbiam kobiety, które planują wszystko zawczasu.
Amy: Lady Amelia jest bardzo sprytna i dzielna. „Za mną" – mówi. „Pokażę ci drogę ucieczki". Cicho schodzą po kamiennych schodach. Kiedy docierają do podnóża schodów, Amelia wygląda, żeby upewnić się, że pijani rycerze nadal śpią. Widzi, jak leżą pokotem i chrapią, więc przyzywa gestem sir Guya, aby ruszył za nią. Idą pod ścianą, przechodząc nad śpiącymi, w stronę drzwi prowadzących na zewnętrzne mury zamku. Uda im się?
Guy: Przebóg, nie. Lady Amelia nadeptuje kość, którą ktoś rzucił na podłogę. Kość pęka i odgłos ten rozlega się echem w cichej sali. Ilu rycerzy się obudzi?
Amy: Żaden. Lady Amelia porusza się z gracją i pod jej eleganckim pantofelkiem nie pęka kość. To wina ciężko obutej w zbroję stopy sir Guya. Lady wstrzymuje oddech, czekając, aż wszyscy zerwą się ze snu, ale żaden z rycerzy nawet się nie poruszył. Odwraca się bez słowa, ostrzegając spojrzeniem rycerza, aby był uważniejszy.
Guy: Hałas nie obudził żadnego rycerza, z którym sir Guy mógłby walczyć na miecze? To jak zaimponuje Lady Amelii?
Amy: No dobrze, pies-bestia czarownicy, który spał u podnóża schodów, podnosi łeb i patrzy na nich. Warczy złowrogo, mruży żółte, pałające ślepia. A potem pędzi prosto na nich. Kły połyskują, gdy przeskakuje nad powalonymi rycerzami. Co zrobią bohaterowie?
Guy: „Schowaj się za mną!" – krzyczy sir Guy. Ujmuje miecz w obie dłonie, gotowy bronić swej damy. Błagam, powiedz, że Amelia mnie słucha.
Amy: Oczywiście, że nie. Zastanawia się szybko i łapie kość z kawałkami mięsa, na którą nadepnął rycerz. Macha kością do psa, a potem rzuca nią pod przeciwległą ścianę. Pies rzuci się za kością?
Guy: Tak, ale teraz wszyscy rycerze się obudzili i rozglądają się wokół. Zauważają dwójkę więźniów, którzy prawie im uciekli. Czy sir Guy wreszcie dokona jakiegoś bohaterskiego czynu?
Amy: Tak. Krzyczy do Amelii: „Biegnij do drzwi", gdy czarni rycerze łapią za miecze. Rusza za nią, parując ciosy przeciwników. Salę wypełnia szczęk broni. Amelia podziwia umiejętności rycerza i jego odwagę. Sir Guy pokonuje jednego wroga po drugim, czasem walcząc z dwomalub trzema naraz. Wreszcie uciekinierzy wybiegają przez drzwi. Zatrzaskują je za sobą. Lady odwraca się do rycerza z bijącym sercem. „ Co zrobimy? Zaraz wybiegną za nami drugimi drzwiami".
Guy: „Musimy dostać się do stajni" – odpowiada. „Którędy?"
Amy: „Tędy". Łapie brzegi sukni i biegnie murami z sir Guyem u boku. Dobiegną?
Guy. Tak. Zgrabne nogi, tak przy okazji.
Amy: Sir Guyu! Jestem zszokowana. Rycerz nie patrzyłby na nogi damy.
Guy: Założysz się? Rycerz jest mężczyzną, a mężczyzna by spojrzał. W stajni znajdą wspaniałego, białego ogiera sir Guy a. Szybko go siodła. „ Wsiadaj" – mówi damie, łapie ją w talii i sadza w siodle. „Czy moja pani potrafi jeździć konno? "
Amy: Oczywiście, że tak.
Guy: Siada za nią. „Trzymaj się. Jeśli przejedziemy przez zwodzony most, będziemy wolni". Ufając mu całkowicie, lady obejmuje go i trzyma się mocno, podczas gdy galopem wyjeżdżają ze stajni. Na murach pełno jest czarnych rycerzy. „Nie lękaj się" – mówi sir Guy. „ Obronię cię".
Amy: „Nie boję się" - odpowiada i wyciąga zza paska zdobiony klejnotami sztylet. Wie, że na niewiele się zda w walce z wyszkolonymi wojownikami, ale woli raczej umrzeć, niż znowu zostać uwięziona. Sir Guy walczy dzielnie, ale czy jego umiejętności wystarczą wobec takiej przewagi liczebnej?
Guy: Tak. Przebijają się przez tłum wrogów i pędzą ku mostowi. Przejadą?
Amy: Przejadą pod kratami w bramie z Amelią bezpiecznie wtuloną w szeroką pierś rycerza, schowaną w objęciach jego mocnych ramion. I wtedy nagle on ściąga wodze, sprawiając, że biały rumak staje dęba, wymachując przednimi kopytami w powietrzu. Amelia odwraca się i widzi, co ich zatrzymało. Zła czarodziejka stoi pośrodku zwodzonego mostu. Światło księżyca lśni na jej długich, czarnych włosach, a jej twarz jest zbyt piękna, aby była prawdziwa. „Nie pozwolę wam uciec" – mówi przerażającym głosem. Rozkłada ręce, a potem unosi je do księżyca. Rękawy czarnej sukni zsuwają się z jej białych rąk. Dziwny wiatr wiruje wokół niej, unosząc jej włosy. Wzywa swoje moce i zmienia się w smoka. Sir Guy obroni Amelię, walcząc z ogromnym, skrzydlatym potworem?
Guy: Wyciąga miecz i wbija go w serce smoka. Zabije go?
Amy: Tak. Uderza smoka prosto w pierś. Potwór krzyczy w agonii, łapiąc za rękojeść miecza. Potem przechyla się na bok i spada do fosy z sykiem pary. Guy tuli do siebie Amelię, kiedy kłusują przez zalane księżycem ziemie ku królestwu, gdzie mieszka Guy. I żyją długo i szczęśliwie.
Guy: To koniec historii?
Amy zastanawiała się przez chwilę. Nie chciała jej kończyć, ale nie wiedziała, co dalej. Przypomniały jej się słowa Christine na temat cyberseksu i zaczerwieniła się. Nigdy nie miałaby odwagi, żeby to zaproponować, już nie wspominając o wykonaniu, ale czuła się dość bezpiecznie, żeby zażartować na ten temat: To zależy, czy piszemy bajkę dla dzieci, czy romans. Obawiam się, że w tym drugim nie mam doświadczenia.
Guy: A próbowałaś kiedyś?
Amy: Tak, ale chyba jestem równie beznadziejna w wymyślaniu randek, jak w randkowaniu na jawie. Zawsze zamieram, gdy dochodzi do wiesz czego.
Minęło kilka sekund, nim Guy odpisał: To dlatego nie lubisz randek?
Amy: Mówiłam o pisaniu.
Guy: Na pewno? Nie proszę, żebyś opowiedziała konkretnie, ani nic takiego, ale bardzo zdziwiła mnie twoja decyzja o tym, żeby nie wychodzić za mąż. Wyglądasz na kogoś, kto cieszyłby się, mając rodzinę. No i tyle mówiłaś o tym, jak kochasz dzieci.
Amy zastanawiała się, co powiedzieć. Jak bardzo może się otworzyć? Zagryzając usta, napisała: No dobra, przyznam, że w prawdziwym życiu też nie rozkoszuję się wiadomo czym. Czuję się niezręcznie i jestem zakłopotana.
Gdy tylko wysłała wiadomość, natychmiast pożałowała, że to napisała, więc jak najszybciej dopisała: Przepraszam, nie powinnam pisać takich rzeczy. Proszę, zapomnij. Proszę.
Guy: Od ostatniego tygodnia lubię myśleć, że jesteśmy przyjaciółmi. Jeśli nie mogę rozmawiać o czymś takim z przyjaciółką, to z kim?
Amy: Nie sądzę, żebyśmy mogli rozmawiać o seksie.
Guy: Ach, ale na tym właśnie polega piękno cyberprzestrzeni. Ludzie mogą tu rozmawiać o wielu rzeczach, o których nigdy nie powiedzieliby w rozmowie w cztery oczy.
Amy: Skoro nie potrafię rozmawiać na ten temat nawet z Maddy i Christine, to jak u licha mam rozmawiać z mężczyzną?
Guy: Może właśnie z mężczyzną powinnaś o tym pogadać. Nie próbuję cię ciągnąć za język. To chyba jak z ubraniami: masz tyle do zaoferowania, i nie mogę patrzeć, jak chowasz się przed światem. Uciekasz przed życiem. Więc jeśli zechcesz o tym porozmawiać, z przyjemnością posłucham.
Amy zastanawiała się i zdała sobie sprawę, jak bardzo potrzebuje z kimś o tym pogadać: Kłopot w tym, że nie bardzo wiem, jak o tym mówić, nie wprawiając siebie w krańcowe zakłopotanie.
Guy: Dobrze, pozwól, że zapytam. Czy te dwie rzeczy są jakoś związane ze sobą: nie lubisz randek z tego samego powodu, dla którego nosiłaś workowate ubrania?
Amy. Tak, zgadza się. Zawsze, kiedy mężczyzna mnie dotyka, jestem świadoma każdej zbędnej fałdki i o niczym innym nie potrafię myśleć.
Guy: I dlatego mam ochotę wyjść i spalić każde pisemko o urodzie i modzie, jakie wydano. Dorastałem w tym świecie i nienawidzę go bardziej, niż potrafię to wypowiedzieć. Przez całe życie patrzyłem na piękne kobiety, które głodziły się, bo musiały, aby nie stracić pracy. W dodatku zdjęcia tych wychudzonych modelek są retuszowane i potem czytelniczki oglądają nierealny ideał, który mówi im, jak muszą wyglądać, jeśli chcą być piękne.
Jest pewna rzecz, o której mogę cię zapewnić: mężczyźni nie pragną wychudzonych kobiet. W łóżku mężczyzna nie myśli: „ Tutaj ma fałdkę". Ani nie zastanawia się: „Rzeczywiście ma grubsze uda niż supermodelka. Dajcie mi najnowszy numer»Cosmopolitan«, to porównam". Kobiety są najbardziej niewiarygodnymi, pięknymi i seksownymi stworzeniami na świecie we wszystkich swoich kształtach i rozmiarach. I dałbym wszystko, żeby cię do tego przekonać.
Amy: Chciałabym w to wierzyć, ale trudno, kiedy nieustannie jest się bombardowaną obrazami mówiącymi, jak powinnyśmy wyglądać.
Guy: Wiem. Ale znam cię i wiem, że jesteś dość mądra, aby odrzucić bzdury i spojrzeć bardziej obiektywnie na swoje ciało. Zaakceptować je jak coś, z czego możesz być dumna. Czym możesz się cieszyć. Nie twierdzę, że to będzie łatwe, po tym, jak przez całe życie zamartwiałaś się z jego powodu, ale popatrz, ile już zdziałałaś. Myślę, że osiągniesz wszystko, na czym będzie ci zależeć.
Amy oparła się wygodnie o wezgłowie, przeczytawszy wiadomość od Guya. Zniszczył wszelkie jej lęki przed spotkaniem twarzą w twarz. Zdała sobie sprawę, jak bardzo zniechęcały ją randki, ale przed spotkaniem z nim powstrzymywał ją po prostu strach. Nie z powodu jego wyglądu, ale własnego.
Położyła drżące palce na klawiaturze: Dziękuję ci za to. Bardzo mi pomogłeś przez te ostatnie dni i inaczej o sobie myślę. Ale te słowa najbardziej mi pomocy. Chciałabym się odwdzięczyć i nie sądzę, żeby udało nam się to w czasie takiej rozmowy, jak ta. Chciałabym cię spotkać. Osobiście.
Guy: Nie.
Amy. Tak. Wiem, że nie bardzo chcesz pokazywać się ludziom, ale będzie dobrze, jutro wieczorem chcę zjeść z tobą kolację. Twarzą w twarz.
Guy: W żadnym razie!
Amy: Skoro ja miałam dość odwagi, żeby pójść na zakupy z mężczyzną i rozmawiać o seksie, ty możesz zdobyć się na odwagę i zjeść ze mną kolację. Do zobaczenia jutro wieczorem.
Zamknęła laptop, nim zdążył odpowiedzieć. Uśmiechnęła się podekscytowana, chociaż z nerwów żołądek jej się zaciskał.