Co zrobił? Byron zagapił się w ciemność nad łóżkiem, zbyt oszołomiony, żeby przytomnie myśleć. Wsunęli się pod kołdrę i Amy zasnęła z głową na jego ramieniu. Jej dłoń leżała na jego piersi, dokładnie na sercu. Bawił się jej włosami. Bał się, że ją obudzi, ale nie mógł przestać jej dotykać. Oddała mu się tak ufnie, tak po prostu… mężczyźnie, który nie istniał.
Jak mógł wziąć to, co mu ofiarowała? Dlaczego się nie powstrzymał? To nie tak, że ogarnęła go taka namiętność, że stało się, nim oprzytomniał. Miał mnóstwo czasu, żeby jego sumienie się odezwało, kiedy prowadził ją schodami. Ale odezwało się? Nie. Rozsądek nie odezwał się nawet jednym słowem, które by go zatrzymało. A nawet gdyby się pojawiło, nie wiedział, czyby posłuchał. Tak bardzo jej pragnął.
Chciał ją trzymać, dotykać, dać jej rozkosz. A może chciał, żeby ona objęła jego? Żeby dotykał go ktoś dobry i słodki? Żeby był z kimś, kto nie oczekiwał niczego w zamian?
Nie miał prawa przyjąć takiego daru.
Nie oddałby go teraz nawet za cenę duszy.
Kiedy połączyły się ich ciała, kiedy powitała go z tak czystą radością, drzwi do jakiejś ukrytej komnaty w nim uchyliły się. Emocje intensywniejsze od wszystkiego, co kiedykolwiek czuł, wylały się z niego. Po raz pierwszy w życiu poczuł rozmigotaną cudowność bycia żywym.
Albo zakochanym.
Kochał ją. Wielkość tego uczucia ścinała go z nóg. Nigdy wcześniej tego nie czuł. Nie znał tego uczucia, które przyćmiewa wszystko inne. Kochał ją.
I nigdy nie mógł jej powiedzieć, kim jest.
Nie po tym, co się stało. To przeżycie było bardzo silne i dla niej. Pomyślał o tym, jak się śmiała, jak go obejmowała. Jak niewinnie pocałowała go w policzek, gdy skończyli.
Gdyby kiedykolwiek dowiedziała się, że przeżyła to z Byronem Parksem – płytkim, zepsutym Byronem Parksem, z którym nie spotkałaby się za żadne skarby świata – byłaby zraniona i wściekła bardziej, niż potrafił to sobie wyobrazić. Prawda zamieniłaby coś niezwykłego w coś, czego żałowałaby przez całe życie. Wolałby umrzeć, niż tak ją zranić.
Więc musiał mieć pewność, że Amy nigdy się nie dowie.
Niespodziewanie łzy napłynęły mu do oczu. Próbował je powstrzymać i odepchnąć ból i lęk, który w nim narastał. Zwykle udawało mu się to z łatwością, ale Amy otworzyła w jego piersi puszkę Pandory. Już nie potrafił niczego upchnąć z powrotem w sobie. Nic dziwnego, że przeszedł przez życie, nie chcąc niczego czuć. To bolało. I to jak diabli!
Wziął głęboki, rozdygotany wdech.
Amy obudziła się gwałtownie. Wyczuł, że rozgląda się zdezorientowana. Chwila paniki sprawiła, że emocje w nim wróciły z powrotem na swoje miejsce.
– Amy, ćśś, wszystko w porządku. – Słowa zabrzmiały chrapliwie z powodu zaciśniętego gardła. – Nic się nie stało.
– Guy? – Ulżyło jej. – Zapomniałam, gdzie jestem.
– Zasnęłaś.
Odchrząknął i modlił się, aby uznała, że jego głos brzmi ochryple, bo też przysnął.
– Rzeczywiście.
Najwyraźniej była zadowolona z siebie. Ułożyła się, przytulając do niego. Jednak jej nastrój się zmienił – szczęście ustąpiło niepokojowi.
– Chyba coś mi się śniło.
– Coś złego? – Przysunął ją tak blisko, jak się dało, ich nogi się przeplotły.
– Nie wiem. – Zamilkła na chwilę. Przycisnął usta do jej czoła i poczuł, że Amy marszczy brwi. – Czekaj, pamiętam. Śniło mi się, że wróciłam do domu. Obudziłam się we własnym łóżku i zdałam sobie sprawę, że to wszystko był sen. – Oparła brodę na dłoni, którą położyła na jego piersi. – Jak dobrze odkryć, że chociaż raz rzeczywistość jest lepsza od snu.
Przesunął palcem po jej ustach i odkrył, że się uśmiecha.
– Skąd wiesz, że nie śnisz dalej?
– Jeśli śnię, to mam nadzieję, że nigdy się nie obudzę. – Uniosła się i pocałowała go szybko. – A teraz przyznaj. Cieszysz się, że otworzyłeś drzwi?
– Bardzo – odparł, nie będąc pewnym, czy to prawda, czy kłamstwo. A jeśli to prawda, to czy taką pozostanie?
– Ale to zmienia trochę sytuację, prawda?
– Tak – zgodził się, rozumiejąc teraz bardziej niż przedtem, że musi znaleźć sposób, aby ją odesłać.
Ból uderzył go w pierś, gdy tylko o tym pomyślał.
– Przede wszystkim chciałabym złożyć rezygnację, która obowiązywałaby od godziny. Właściwie to od zeszłego wieczoru. – Przesunęła palcem po włosach na jego torsie. – Niewiele z tego, co zrobiłam w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, przystoi gospodyni. Sumienie nie pozwoli mi pracować dla ciebie przez następne trzy tygodnie.
Jej słowa zabolały jeszcze bardziej. Nawet jeśli wyjazd oszczędzi jej bólu, chciał trzymać ją mocno i nigdy nie puścić.
– Tak, oczywiście. Rozumiem. – Odchrząknął. – Lance odwiezie cię jutro na lotnisko.
– Co? – Amy usiadła zaskoczona.
Widziała jego zarys na prześcieradle, ale nic poza tym. Naprawdę myślał, że teraz odejdzie?
– Nie, głuptasie. Nie mówiłam o wyjeździe. Mówiłam tylko, że nie zostanę jako gospodyni. Właściwie to nie chcę, żebyś mi płacił za ostatni tydzień. Czułabym się niezręcznie, biorąc od ciebie pieniądze po tym, co właśnie się stało.
Przesunął palcem po jej ramieniu.
– Ale pracowałaś dla mnie.
– I doskonale się przy tym bawiłam. – Wzięła jego dłoń, żeby przestał ją rozpraszać. – Nie licząc martwienia się o Meme, bawiłam się tu lepiej, niż umiem to wyrazić. A co do nas, to czuję, że zmierzaliśmy do tego od chwili, gdy przyjechałam.
– Naprawdę?
– Tak. – Uścisnęła jego dłoń. – Czuję, że wszystko potoczyło się tak, jak miało. Zgubiłam się i przyszłam tutaj. Spotkałam ciebie. Myślę… tylko się nie śmiej! Myślę, że oboje zostaliśmy tu zesłani dla siebie nawzajem. Jakby to był czas poza czasem. – Wzięła jego dłoń i przycisnęła do serca. – Guy, tak bardzo mi pomogłeś ze sprawami, z którymi mocowałam się od lat. Zaczęłam tę podróż już wcześniej, sama, ale pomogłeś mi zrobić kilka wielkich kroków.
– Cieszę się. – Przyciągnął ich złączone dłonie, żeby pocałować jej palce. – Zasługujesz, żeby zobaczyć siebie taką, jaka jesteś, czyli przepiękną.
Jej serce wypełniło się wdzięcznością.
– Więc mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym została do wieczoru panieńskiego przyjaciółek. Wiem, że muszę wrócić do prawdziwego życia, ale chciałabym spędzić z tobą te trzy tygodnie.
Zerwał się i usiadł. Oparł wolną rękę o podniesione kolano i schował czoło w dłoni.
– Amy… – Przerwał, oddychając niespokojnie. – Jeśli zostaniesz, obawiam się, że będziesz cierpieć. Nie mogę znieść tej myśli. Nie mogę tak ryzykować.
Zagryzła usta, zastanawiając się, co zrobić.
– Jeśli zadam ci pytanie, obiecujesz, że odpowiesz szczerze? Zaśmiał się ponuro.
– Nie.
– Widzisz, właśnie to zrobiłeś. – Na jej usta prawie wypłynął uśmiech, ale zbladł, nim do nich dotarł. – To było szczere.
– To było łatwe. Jedyna łatwa rzecz w całym tym bagnie.
Bagnie? Uważał, że to, co się między nimi wydarzyło, to bagno?
Ukryła urazę.
– Chcesz, żebym wyjechała? Szczerze. Nie mów mi „tak", bo postanowiłeś zachować się szlachetnie i boisz się, że mnie zranisz, jeśli zostanę. Jestem twardsza, niż myślisz. Chcę zostać, spędzić z tobą ten krótki czas poza czasem. Nieważne, jak to się skończy, nigdy nie będę cię winić. Ja wybieram, ja podejmuję ryzyko. Proszę, abyś był tak odważny i zaryzykował razem ze mną. A więc: chcesz żebym została czy żebym odeszła?
Odwrócił się do niej, wtulił twarz w jej szyję i przytrzymał ją mocno, podczas gdy szloch wstrząsnął jego ciałem.
– Zostań. Chcę, żebyś została.
Objęła go i pocałowała w czubek głowy.
– Więc zostanę.
Świat Amy podzielił się między życie nocne i życie za dnia. Podobnie podzieliły się jej emocje między uniesienie wywołane miłością i cierpienie, bo wiedziała, że to szczęście nie potrwa długo.
Nadal jadali kolację z Guyem, jak w czasie pierwszego tygodnia, tyle że tym razem drzwi do wieży pozostawały otwarte. Ponieważ wolała jeść przy świetle, siedziała przy biurku Lance'a aż do końca posiłku. Potem przychodziła do sypialni Guya, gdzie kochali się i godzinami rozmawiali.
W ciągu dnia nadal gotowała – dla przyjemności, nie w ramach opłacanych obowiązków – ale przybył jej nowy obowiązek, który sprawił jej jeszcze większą radość. Drugiej nocy z Guyem wspomniała, że puste pokoje ją zasmucają. Następnego ranka Lance powiedział, że jedzie kupić meble, i zapytał, czy nie wybrałaby się z nim. Z radością skorzystała z okazji.
Objechali razem sklepy na całym St. Barts, kupując ratanowe sofy i krzesła, aby stworzyć miejsca do rozmów w salonie, stoliki, lampy oraz wazony. Po każdym zakupie nie mogła się doczekać wieczora, żeby opowiedzieć Guyowi o dniu i o tym, co znaleźli.
– Chyba dobrze się bawisz na zakupach z Lance'em – zauważył pod koniec jej drugiego tygodnia na wyspie.
Leżeli nago na kołdrze z ciemnej satyny, ona na brzuchu, podpierając się na łokciach, Guy na boku, twarzą do niej.
– To prawda.
Zgięła nogi i skrzyżowała w kostkach, kołysząc nimi w przód i w tył. Wisiorek na kostce zalśnił na chwilę.
– To była wielka frajda.
– Już się przy nim nie denerwujesz?
– Nie, rzeczywiście – powiedziała, zdając sobie sprawę, że to prawda. – Może po prostu przyzwyczaiłam się do niego. Po jakimś czasie przestałam zauważać, że jest tak nieprzytomnie przystojny.
Pomyślała o tym, podczas gdy Guy leniwie wiódł palcem po jej tatuażu. Był to ledwie widoczny ciemny kształt na jej bardzo białej pupie, ale najwyraźniej Guya zahipnotyzował. Nieraz Amy zauważała, że gdyby zapalił światło, mógłby naprawdę zobaczyć tatuaż. Oczywiście odmawiał.
– Ale to chyba coś więcej – ciągnęła. – Inaczej myślę o sobie. I za to muszę podziękować tobie. – Pocałowała go w usta. – Sprawiłeś, że poczułam się seksowna.
– Bo jesteś seksowna.
Przesunął palcami po jej plecach, budząc w niej ponowny dreszczyk pożądania. Już się kochali i to tak gorączkowo, że turlali się po całym łóżku, śmiejąc się i z trudem łapiąc oddech, gdy ogarnęła ich rozkosz. Nie mogła się nacieszyć dotykaniem go i byciem dotykaną przez niego. Wszelkie zahamowania, jakie miała w związku z seksem, pokonał w sposób, który sprawiał, że potem przez cały dzień czuła w sobie żar.
I to była miłość. Mogli nie wypowiadać słów, ale miłość była w każdym dotyku, kiedy szukali sposobów dawania sobie przyjemności.
Przewróciła się na plecy i pozwalała, aby rysował kręgi na jej brzuchu. Nie miała pojęcia, dlaczego lubił jej brzuch, ale wiedziała już, że lepiej go nie wciągać, bo wtedy Guy ją beształ.
– Nigdy nawet nie marzyłam o tym, żeby tak swobodnie czuć się nago przy mężczyźnie.
– Cieszę się, że tak się czujesz. – Pocałował ją w pępek. – Uwielbiam twoje ciało.
– Też uczę się je lubić.
Zamilkł.
– Czy to znaczy… – Zawahał się. Kiedy podjął znowu temat, słyszała napięcie w jego głosie. – Czy to znaczy, że zmieniłaś zdanie na temat małżeństwa? Teraz, kiedy potrafisz cieszyć się towarzystwem mężczyzny? Gdy wrócisz do domu, czy… poszukasz mężczyzny, którego kiedyś pragnęłaś? Tego, z którym mogłabyś podróżować i mieć dzieci?
Dobry Boże, co to za pytanie. Chciał, żeby powiedziała „tak"? Rozważała odpowiedź.
– Nie – odparła w końcu. – Obiecałam Meme, że nigdy jej nie opuszczę, i nie złamię słowa. A nie zmieszczę męża i rodziny w maleńkiej powozowni.
– To niedorzeczne. Możesz się nią opiekować, nie mieszkając tam.
– Powiedziałam ci, jaka jest. – Amy westchnęła. – Potwornie choruje za każdym razem, kiedy wspominam o przeprowadzce.
– Bo się boi, że cię straci.
– To nie jest przyczyna jej problemów z sercem, ani artretyzmu, ani innych schorzeń, nie mniej prawdziwych. Gdybym się przeprowadziła, a ona by umarła, jak mogłabym z tym żyć?
– To przemawia twój strach. – Szturchnął ją. – Myślałem, że twoim celem jest stawić czoło strachowi. Sprawić, by przestał rządzić twoim życiem.
Nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć.
– Amy… – Ostrożnie szukał właściwych słów. – Skoro masz dość odwagi, żeby przeciwstawić się swym lękom, to czy za dużo byś wymagała, oczekując, że twoja babcia pokona własne i pozwoli ci wieść niezależne życie?
– Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Jednak szczerze mówiąc – pogłaskała go po policzku – nie sądzę, żebym dobrze się czuła z innym mężczyzną niż ty.
Przewrócił się na plecy i spojrzał w sufit.
– Chciałbym, żebyś spróbowała.
Zamrugała zaskoczona.
– Chcesz, żebym była z kimś innym?
– Nie. Mam ochotę zabić na samą myśl, że jakiś inny mężczyzna mógłby cię dotknąć, ale… -Warknął i głośno odetchnął. – Chcę, żebyś była szczęśliwa. – Ujął jej policzek. – Chciałbym wiedzieć, że dałem ci dość wiary, abyś o to powalczyła, jeśli ja nie mogę być tym mężczyzną.
– Czy ja nie życzą tobie tego samego? Kiedy chcę wrócić do domu ze świadomością, że przed wyjazdem pomogłam ci zaakceptować samego siebie? Jeśli mnie stać na odwagę, aby otworzyć się przed tobą, dlaczego ty nie masz odwagi, aby mi się pokazać?
– Nie.
– Guy. – Prawie go walnęła ze złości. – Nie mogę znieść myśli, że kiedy wyjadę, ty pozostaniesz zamknięty w wieży i sam przez resztę życia.
– Trudno powiedzieć, żebym siedział zamknięty. To ja trzymam klucz.
– Co z tego, skoro nie użyjesz go, aby siebie wypuścić?
– Czym to się różni od twojego zamknięcia się w powozowni?
– Nieprawda, ja przynajmniej zaczęłam podróżować.
– Sama.
– Dlaczego się o to sprzeczamy?
– Bo jesteś uparta. – Słychać było uśmiech w jego głosie. -Jak zwykle.
– Ja jestem uparta? – Sapnęła, udając oburzenie. – A ty?
– To co innego. Ja mam powód.
– O którym nie chcesz mi powiedzieć. – Rozbawienie zniknęło z jej głosu. – Wiesz, jak to boli?
– Amy… wyjeżdżasz za dwa tygodnie. Nie możemy po prostu cieszyć się swoim towarzystwem do tego czasu?
Milczała przez chwilę.
– Mogę o coś zapytać?
– O Boże.
– Gdyby nie moja sytuacja z Meme, czy ty… czy chciałbyś, abym wróciła tu, tak jak kiedyś mówiłeś?
– Czy to pytanie z cyklu „Gdybym mógł mieć wszystko, czego zapragnę, to czy chciałbym żyć z tobą"? W takim razie odpowiedź brzmi tak. Oddałbym wszystko, żeby spędzić z tobą resztę życia. Ale to nie wchodzi w grę.
– Wiem – powiedziała radośnie. – Mógłbyś pojechać ze mną. Zamknę cię w swojej powozowni, wyłączę wszystkie światła i nieprzyzwoicie się z tobą zabawię.
– Kuszące. Ale to też nie wchodzi w grę. A co z tobą? Gdybyś mogła mieć, co zechcesz, co by to było?
– Poza tobą? Niech się zastanowię. Pisałabym książki dla dzieci na poważnie, nie tylko dla zabawy.
– To dlaczego nie piszesz?
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Nigdy nie myślałam o tym na serio. Chyba dlatego, że mnie to przeraża. Moje opowieści to coś, co łączy mnie z mamą. Nie wiem, jak zniosłabym odrzucenie ze strony wydawcy.
Pościel zaszeleściła, gdy usiadł.
– Ale pomyśl, jakie ekscytujące byłoby, gdybyś je opublikowała. Podzieliłabyś się z innymi dziećmi cudami, który stworzyłyście z matką. Wiem, że perspektywa ciekawej pracy połączona z ryzykiem odrzucenia jest potworna, ale potem przychodzi niesamowita duma, najwspanialsze uczucie pod słońcem.
Pomyślała nad tym chwilę i wtedy zdała sobie sprawę, że Guy ma rację. Nie była pewna, czy da radę, ale miał słuszność. Wtedy pojawiła się kolejna myśl i Amy zagryzła usta.
– Dobrze, zrobię to, ale pod jednym warunkiem. Pokażesz mi się, nim wyjadę.
Jęknął.
– Nigdy się nie poddajesz, co?
– Nigdy. – Wyszczerzyła zęby. – Zamęczę cię. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
– Tego się właśnie obawiam.
– I słusznie. Bo każda bestia ma słaby punkt.
Zatańczyła palcami na jego żebrach.
– Ku jej zaskoczeniu sapnął i odskoczył.
– O mój Boże! – Zaśmiała się. – Masz łaskotki!
– Nawet się nie waż! – ostrzegł ją, gdy znowu go połaskotała. Ignorując ostrzeżenie, przeszła do ataku i wkrótce miała go pod sobą, gdy wił się na plecach. Usiadła na jego biodrach i przytrzymała ręce na materacu.
– Widzisz? Nie masz co ze mną walczyć. Powinieneś się poddać.
– Jeśli idzie o walkę z tobą, nigdy się nie poddam.
– Zobaczymy. – Pochyliła się i pocałowała go długo i głęboko.