Nalała pełną wannę wody i zanurzyła się w niej. Gdy woda robiła się chłodna, dolewała gorącej. Zmywała z siebie krew i brud.
Chyba kwalifikuję się do szpitala, pomyślała patrząc na swoje nagie ciało. Cała była podrapana i potłuczona.
W domu było zimno i pusto. Wszystko zostało już spakowane. Nie widziała żadnego powodu, żeby wychodzić z wanny.
W końcu jednak ciepła woda skończyła się. Kate niechętnie wyszła z wanny i zaczęła się wycierać. I wówczas usłyszała samochód. Rozpoznałaby ten dźwięk wszędzie. Richard.
Po chwili rozległo się pukanie. Była w szlafroku, a włosy zawinięte miała w turban z ręcznika. Uchyliła drzwi i wyjrzała.
– Słucham? – Chciała, aby jej głos zabrzmiał oficjalnie, ale wydała z siebie jakiś skrzek.
– Powinnaś pojechać z nami karetką – krótko oznajmił Richard. – Niektóre rozcięcia wyglądają na głębokie.
– Jakoś przeżyję.
– Jestem tego pewny. – Zawahał się przez chwilę. Kate nadal trzymała drzwi ledwo uchylone. – Ogień się u ciebie nie pali – powiedział wreszcie.
– Idę do łóżka.
– Z mokrymi włosami?
– Richardzie…
– Kate, nie bądź głupia. – Zanim zdążyła go zatrzymać, popchnął drzwi i bezceremonialnie wkroczył do środka. – Poważnie mówię, dziewczyno. Chyba coś się stało z twoim mózgiem. Tutaj trzeba natychmiast napalić.
– Nie musisz na mnie krzyczeć – protestowała słabo.
– A ty nie musisz ryzykować życia, czołgając się w rozbitych autach. – Podszedł do kominka i zaczął nakładać do niego drew. – Gdyby samochód spadł…
– Przecież nie spadł.
– Ale mógł, do cholery!
– Czy mógłbyś przestać krzyczeć?
Zapadła cisza. Richard skoncentrował się na paleniu. Kate przez chwilę przyglądała się mu, a potem poszła do kuchni zrobić kawę. Przyniosła po chwili dwa parujące kubki, dumna, że nie trzęsą się jej przy tym dłonie. Doktor bez słowa wziął od niej kubek i odstawił na obramowanie kominka.
– Wysuszę ci włosy – oświadczył.
– Ale…
– Po prostu bądź cicho i rób co ci mówię – warknął.
– Siadaj. – Wskazał fotel przy kominku.
Nie miała siły się opierać. Usiadła w fotelu i pozwoliła rozwiązać sobie turban.
Wycierał ręcznikiem jej włosy i powoli opuszczał go gniew. Suszył je bardzo długo, a potem poszedł do sypialni i przyniósł szczotkę. Czesał pojedyncze pasma, unosząc je w stronę ognia, a potem pozwalał im swobodnie opadać.
Meg podeszła do Kate i wskoczyła na kolana. W pokoju robiło się coraz cieplej. Ogień na kominku, ciało Meg i dotyk Richarda rozgrzały Kate. Wyciągniętej w fotelu dziewczynie wydawało się, że płynie. Ręce Richarda zdziałały cuda, zdejmując całe nagromadzone napięcie.
– Powinieneś być z Dorrie – napomknęła sennie.
– Sprawdziłem wszystko i wysłałem ją do Melbourne – powiedział.
– Nic jej nie będzie?
– Wszystko będzie dobrze.
Dziewczynie zdawało się, że głos Richarda dobiega z oddali i jest częścią cudownego snu.
– Kate, dlaczego w ten sposób ryzykowałaś życie? – spytał nagle zmienionym głosem, drżącym na wspomnienie tego, co się wydarzyło. – Myślałem, że mogę patrzeć, jak stąd wyjeżdżasz, ale…
– Ale co? – wyszeptała Kate.
– O, Boże, Kate…
Uniosła dłonie i dotknęła jego znieruchomiałych nagle palców.
– Kocham cię, Richardzie – wyznała – i powierzam ci moje życie. Nie bałam się dzisiaj, w tym samochodzie, bo byłam pewna, że przyjedziesz.
Richard uklęknął i wziął jej twarz w dłonie.
– Jeśli to prawda…
– Nic więcej już nie mogę ci dać ani nic więcej powiedzieć…
Wstał, a na jego twarzy malował się ból.
– Słowa, tylko słowa – rzekł przez zaciśnięte zęby.
– Kawa ci wystygnie – powiedziała nieswoim głosem Kate. Sen skończył się, nie było już o co walczyć. Zadrżała.
– Tak ci zimno? – spytał spokojnie.
– Zmarzłam w samochodzie – wyjaśniła. – Płaszcz musiałam zdjąć, a całe ubranie poszło w strzępy.
– Widzę. – Richard uśmiechnął się lekko. Spojrzał na nieforemną kupę szmat pod fotelem. Podniósł jedną z nich i uśmiechnął się szerzej. – Oto koniec słynnej spódnicy!
– Możesz wszystko wrzucić do ognia – powiedziała zdecydowanie.
Richard bez namysłu wrzucił spódnicę w płomienie. Potem podniósł bluzkę i zatrzymał się. Wyczuł coś w kieszeni. Wyciągnął czek panny Souter.
– Lepiej tego nie pal. – Kate nagle przypomniała sobie o jego istnieniu. – Możesz to zatrzymać.
– Zatrzymać? – Spojrzał na czek i zagwizdał z podziwu. – Co to jest, do licha?
– Spadek panny Souter – odrzekła. – Jeśli dasz mi pióro, od razu go podpiszę. Już wiem, co chcę z nim zrobić.
– Co chcesz z nim zrobić?
– Chcę ci go dać. Nie mogę tego przyjąć. Panna Souter zostawiła to mnie, ponieważ była bardzo samotna i nikogo innego nie miała. Jedyne, co mogę z nim zrobić, to sprawić, aby starsi ludzie z Corrook nigdy już nie cierpieli takiej samotności. Chcę, żebyś za te pieniądze stworzył przy szpitalu ośrodek – twój wymarzony oddział opieki.
– Chcesz, żebym…
– Jesteś marzycielem – powiedziała. – Użyj tych pieniędzy, aby zrealizować to marzenie.
– Masz zamiar podpisać teraz ten czek i dać go mnie?
– Oczywiście.
Zapadła bardzo długa cisza. Ogień trzaskał na kominku. Zwinięta na kolanach Kate kotka lizała łapę.
W końcu Richard położył czek na kominku i uklęknął przed Kate.
– Tak bardzo mi ufasz? – Ujął jej dłoń.
– Zawsze już będę ci ufała, jeśli tylko na to pozwolisz. Meg przeciągnęła się i rzuciła Richardowi pogardliwe spojrzenie. On jednak tego nie widział. Jego oczy wlepione były w ukochaną.
– Zostań moją żoną, Kate.
Cudowny sen powrócił. Ogarnął ją spokój i szczęście. Oto dotarła do szczęśliwego zakończenia, o którym nie – śmiała nawet marzyć. Wyciągnęła rękę i dotknęła kochanej twarzy.
– Och, Richardzie – wyszeptała. – Mój kochany…
Męskie ramiona uniosły ją z fotela. Ich wargi spotkały się.
– Kate… Najdroższa… Kocham cię!