Dzieci mają zalety. Ale takie dziecko, jak moja córka Tosia, jest człowiekiem dość niebezpiecznym. Już jako mała dziewczynka potrafiła jednym zgrabnym zdaniem skompromitować moje metody wychowawcze oraz donieść moim rodzicom, co się dzieje w domu.
Pamiętam, jak kiedyś wdepnęła do mnie przyjaciółka. Tosia siedziała grzeczniutko na dywanie i bawiła się klockami lego. Moja przyjaciółka nie miała jeszcze wtedy dziecka i nie wiedziała, że jak dziecko grzecznie się bawi, to mu się nie przeszkadza w tych rzadkich chwilach. Więc przeszkodziła – wsadziła głowę w drzwi i powiedziała:
– Kuku, kuku, strzela baba z łuku, a dziad z pistoletu…
Tu mocno rąbnęłam ją w bok, bo już sobie wyobraziłam, jak na imieninach teściów wobec licznych gości Tosia powtarza, że ją ciocia nauczyła, że dziad z pistoletu strzela do klozetu. I te ich miny!
Przyjaciółka cichutko zakończyła wierszyk, a Tosia, wdzięcznie podnosząc główkę, roześmiała się srebrzyście i zapytała:
– A dziad gdzie? Nie usłyszałam, ciociu, a dziad gdzie?
Dużo czasu zajęło nam wytłumaczenie Tosi, że ciocia już nie pamięta, gdzie dziad, ale kiedy ciocia się żegnała, Tosia wbiegła do przedpokoju, machnęła klockiem lego, a do dziś pamiętam, że to był klocek pirat, i wykrzyknęła triumfalnie:
– Wiem, ciociu, wiem. Kuku, kuku, strzela baba z łuku, a dziad także strzela, strzela do kibela!
Zmroziło mnie na myśl o kiblu przy tym nakrytym białym obrusem stole u teściów, i już prawie słyszałam syk teściowej:
– No proszę, mówiłam, że ona nie nadaje się na matkę.
Ona to znaczy ja.
A kto mówił o dzidziusiu w dniu ślubu?
Więc Tosia opanowała do perfekcji słuchanie dowcipów nieprzeznaczonych dla jej maleńkich uszu, które, moim zdaniem, gdy była sama w swoim pokoju, rosły do niezwykłych rozmiarów, bo nie jest możliwe, żeby dziecko miało tak znakomity słuch, mając takie malutkie uszka. Jestem pewna, że wydłużały się jej, jak tylko wychodziłam z pokoju.
Kiedyś powiedziałam o mężu Eli, innej mojej przyjaciółki, że jest nienormalny. Bo jest. I proszę bardzo. Tosia, wtedy czteroletnia, spała, jak mi się wydawało. Nie minęło parę tygodni, kiedy telewizja podała, że dzieci są naiwne i rodzice powinni je pouczać, że się z obcymi nigdzie nie chodzi.
Tosia usłyszała i przeprowadziła na tę okoliczność śledztwo w obecności Eli. Nie wiem, dlaczego wyczekała na moment, kiedy Ela do nas wpadła. Czy gdyby mianowicie przyszedł obcy pan do przedszkola po nią – to ma iść?
– Nikt obcy po ciebie nie przyjdzie, tylko ja.
– Ale przypuśćmy – Tosia właśnie nauczyła się od kogoś, chyba nie ode mnie, tego słowa – więc przypuśćmy, że ty zachorujesz.
– Przyjdzie po ciebie tatuś.
– Ale przypuśćmy, że tatuś zachoruje.
– To babcia.
– Babcia?
– Z obcym masz nie iść. Ze znajomym możesz.
– Przypuśćmy, z ciocią Elą mogę.
– Możesz, kochanie – powiedziała ciocia Ela. I bez powodu się rozpromieniła.
– A przypuśćmy, z wujkiem?
– Też możesz – mówi Ela, dalej rozpromieniona.
– Ale mamusia mówiła, że twój mąż jest nienormalny mówi Tosia.
Ela się obraziła. Nie wiem dlaczego, bo sama mówiła, że to idiota.
Albo malutka moja dziewczynka siedzi z babcią na działce. Koniec lat osiemdziesiątych. Działka jest pod miastem, dojeżdża się godzinę elektrycznym – Tosia, grzeczna zwykle, nagle odmawia zjedzenia krupniku.
Babcia wpada w panikę – dziecko, które raz nie zje zupki, może umrzeć z głodu – i zaczyna się:
– Za dziadziusia, za tatusia, za mamusię, za biedroneczkę, za pieseczka, łyżeczka za koteczka. – Repertuar się wyczerpuje, Tosia buzię otwiera, jeszcze tylko parę łyżek, znajomi, rodzina i zwierzątka obskoczone, babcia desperacko mówi: No to za naszego papieża. A Tosia odsuwa rękę z krupnikiem i mówi:
– A dlaczego za papieża?
– Bo jest dobry.
– Każdy jest dobry albowiem – mówi Tosia, która teraz nowe słowa przylepia na końcu.
– Bo jest biedny.
To się Tosi wydaje interesujące.
– A dlaczego jest biedny?
Zupka stygnie, babcia w panice. Sama jestem ciekawa, co moja matka wykombinuje. I tu moja matka dała plamę.
– Bo biega za nim jakiś Rusek z nożem i chce go zabić!
Tosia ze zdziwienia otwiera buzię, krupnik ląduje w brzuszku, życie mojego dziecka uratowane.
Wracamy wszyscy wieczorem, pociąg elektryczny pęka w szwach, ludzie z koszami wisien stoją w przejściu, tłok, zaduch, zachód słońca, senność późnego, dojrzałego popołudnia, dwaj milicjanci stoją przy drzwiach, konduktor przesuwa się leniwie od podróżnego do podróżnego, babcia opiera głowę o szybę i odpoczywa, i nagle w tej senności kryształowy głos Tosi:
– A gdzie jest, babuniu, ten Rusek, co mówiłaś, że biega z nożem za naszym papieżem?
Nie wiem, skąd Tosia posiadła taką umiejętność przywoływania w najmniej odpowiednich momentach najbardziej kompromitujących rzeczy. Więc teraz ukrywam przed Tosią, że jestem ziemianką i że już zaczęła się budowa, bo ani chybi walnie niechcący na obiedzie w niedzielę przy babci, i babcia gotowa dostać zawału.
Nie zrobiłam kosztorysu, żeby się nie zniechęcać.
Jestem na budowie od czasu do czasu. Górale znakomici. Tosi mówiłam, że jeżdżę do redakcji. Teraz na szczęście Tosia na obozie żeglarskim, więc mogę być codziennie, z wyjątkiem tych dni, kiedy próbuję pracować.
W czasie ostatnich dwóch miesięcy wykonałam następujące czynności. Byłam trzydzieści cztery razy w składzie budowlanym. Oprócz tego, co kupował kierownik budowy, kupiłam osobiście około stu kilogramów gwoździ i metrowych szpilek do wieńca, jakieś trzysta metrów kwadratowych ścian gipsowo-kartonowych, osiemnaście litrów wódki czystej i parędziesiąt kilo kiełbasy.
Piłam trzy razy wódkę z góralami, raz miałam kaca.
Posadziłam dwie pnące róże, które zeżarły robaki.
Posadziłam ze sto trzydzieści cztery krzewy i drzewa, których nie zeżarły robaki, choć mogły.
Pojechałam do leśniczówki po drzewo i porąbałam dziesięć metrów przestrzennych brzozy. Kiedy myślałam o tym od Joli, rąbało mi się świetnie.
Ogrodziłam swoją ukochaną, jedyną, wymarzoną ziemię. I mam bramę w serduszka.
Nie zakręciłam wody zewnętrznej i lała się cały weekend, bo górale wyjechali na trzy dni do siebie, żeby zrobić żniwa, i nikt nie wiedział, że się leje, a mam już wodę z wodociągu, który był w planach od pięciu lat, a właśnie zrobili teraz. Statystycznie rzecz biorąc, świetnie się złożyło. Nie musiałam kopać studni. Widziałam przedtem białego konia a biały koń spełnia życzenia, jak wiadomo, i poprosiłam o wodociąg. Jest!
Przyjechali odłączyć mi prąd, bo zapomniałam zapłacić rachunku, ale im Ula nie pozwoliła, bo wytłumaczyła, że mam bardzo niedobrego męża, który mnie zabije, jak się dowie, że zapomniałam o rachunkach. Ci z elektrowni mi współczuli i nie wyłączyli. Jednak są jakieś profity z posiadania męża drania. Jeśli ktoś ma takiego.
Dostałam:
cztery pary pięknych drewnianych drzwi – od trzeciej sąsiadki i jej męża
parapety, kafelki itp. od Mańki, siostry Uli, oraz trójkątną wannę
płyty chodnikowe i worek gipsu od Krzysia
kompakt, to jest muszlę klozetową od Agnieszki i Grześka
farbę i lakier do drewna roślinki do ogrodu, jukę, tamaryszek i dużo różnych tuj oraz kasztan kwitnący na różowo
piękną drewnianą półkę z wieszakami na garnuszki i ściereczkę, na której powinno być wyhaftowane: „Jak żona gotuje, to mężowi smakuje”, czy inna szowinistyczna bzdura
znakomitą wódkę z Grecji od przyjaciela Uli.
Odpisałam na sto osiemdziesiąt sześć listów. W tym na takie:
co robić, jak się nie wie, co robić, kiedy dziecko jest za grzeczne
jak wyegzekwować od dziecka grzeczne zachowanie
jak się robi haft angielski
jak się wypruwa haft angielski
jak zrobić permanentny makijaż
jak usunąć permanentny makijaż
jak powiększyć biust
jak pomniejszyć biust
jak zrobić operację plastyczną: nóg, oczu, podbródka, ucha, uda oraz brzucha
jak wytłumaczyć żonie, żeby nie robiła operacji plastycznej: nóg, oczu, podbródka, ucha, uda oraz brzucha
jak wytłumaczyć żonie, żeby zrobiła operację plastyczną nóg, oczu… itd.
jak odejść od męża
jak nie odchodzić od męża
jak wyhodować: kiełki, nutrie, lisy srebrne, lisy rude, króliki, kurczęta
gdzie można sprzedać i komu hodowlę nutrii, lisów, królików, kurcząt
jak polubić teściową
jak się zdrowo żywić, ale bez warzyw, bo są wstrętne
czy można mieszkać pod linią wysokiego napięcia
czy wierzyć wróżce
kiedy będzie koniec świata
czy koniec świata będzie w roku 2000
czy to prawda, że są żyły wodne
co sądzę o książce wydanej w Niemczech, o tytule nie do powtórzenia, która co prawda nie była tłumaczona na polski, ale jest o… itd.
czy jak ktoś chodzi do psychologa, to znaczy, że już nic z niego nie będzie
jak się afirmować na pieniądze
co to jest afirmacja
Prosili redakcję czytelnicy o:
kontakt z Harrisem lub innym uzdrowicielem
parę tysięcy na samochód, lodówkę, wykończenie domu, mieszkanie dla córki, wyjazd na urlop
interwencję u prezydenta w sprawie niesprawiedliwego wyroku sądowego, który przyznał jednak rację sąsiadowi i zasądził grzywnę wysokości dwustu złotych
skontaktowanie się z córką/synem/mężem/żoną i wytłumaczenie synowi/mężowi/żonie/córce – że nie ma racji
napisanie do sąsiadki, że nie podaje się noża do ryb, bo sąsiadka się kłóci i podaje
napisanie artykułu, żeby ludzie nie wierzyli w sprawiedliwość, bo jej nie ma
napisanie artykułu, żeby ludzie zrozumieli, że świat jest piękny, to nie będzie wojen
śpiwór dla syna, który jedzie do Szwecji, bo może w redakcji jest jakiś zbędny
spowodowanie, żeby koty nie sikały na wycieraczkę w bloku 3c m. 9 przy ulicy Sękatej
poproszenie gołębi, żeby nie składały jaj na balkonie.
Również ciekawi byli, czy to prawda, że:
w przyszłym roku będzie lepiej
w przyszłym roku będzie gorzej
zostaną obniżone podatki
zostaną podniesione podatki
wszyscy w rządzie to złodzieje
Wałęsa zostanie prezydentem.
Ciekawi byli, jak usunąć:
prusaki
mrówki faraona
kreta na działce
sąsiada, który pije i brudzi pod drzwiami
teściową, która mówi i mówi, jak wszystko zrobić lepiej
szerszenie
dżdżownice
bezpańskie koty
bezpańskie psy
psa sąsiadów, który szczeka i szczeka
koleżankę, która zaczęła chodzić z chłopakiem, który się podobał czytelniczce
kawki z komina
stonkę.
Jeśli chodzi o życie rodzinne, to nie byłam na żadnym z trzech zebrań w szkole Tosi. Tosia przyniosła w tym czasie ze szkoły:
trzy pały z chemii, której nie rozumie
dwie pały z matematyki, bo pan od matematyki nie rozumie, że ona nie rozumie matematyki
pałę z historii sztuki, bo pani zgubiła jej rysunek
pałę z angielskiego, bo pani zgubiła jej klasówkę
pałę z polskiego, bo pani najpewniej zgubiła jej wypracowanie
pałę z wuefu, bo nie ma butów (zapewne zgubił je pan od wuefu)
pałę z historii, bo pan w ogóle nie zrozumiał, co ona do niego mówi
niesłabnące przekonanie, że cały świat jest przeciwko niej.
Tuż przed wakacjami zostałam wezwana do szkoły. Okazało się, że na etyce pani od etyki tłumaczyła, że powołaniem człowieka na ziemi jest bycie nieszczęśliwym. Tosia, nie podnosząc się z miejsca, powiedziała, że akurat ona zamierza być szczęśliwa. Pani się strasznie zdenerwowała i powiedziała, że życie jest brutalne i że wcześniej czy później Tosia to zobaczy. Na co Tosia powiedziała, że świat jest odbiciem stanu naszego umysłu.
Poszłam do szkoły, otrzepawszy się lekko z gipsu.
Zapytali mnie, co ja na ten temat sądzę. Sądziłam, że świat jest odbiciem stanu naszego umysłu. Cieszę się, że Tosia zamierza być szczęśliwa. Ostatecznie każdy ma to, co chce. Pani od etyki nie zgodziła się ze mną i poprosiła, żeby Tosia nie była lekceważąca. Poprosiłam Tosię, żeby nie była lekceważąca.
Moje dni upływały między jogurtem, cebulką tulipana i turkuciem podjadkiem, rozrabianiem gipsu, potem troszkę zdrady i kłopotów małżeńskich, skrobanie ścian, robienie wylewek, kupowanie podłóg i złączek o przekroju pół cala, potem osy, rozprawianie nad podatkami, przywożenie niezliczonych ilości styropianu, siatki, folii, znowu krótka rozprawka o zdradzie i jak dbać o włosy, krótki wywód na temat fryzury przed ślubem, między rąbaniem drzewa a odpowiadaniem mojej mamie na pytanie, co zamierzam z sobą robić, bo przecież niedługo wraca Julek, i gdzie ja będę mieszkać z Tosią, która wymaga opieki, własnego domu, spokoju itd.
Odpowiedź brzmiała, że właśnie się zastanawiam.
Oraz na wysłuchiwaniu porad mojego ojca, który doradzałby mi w każdym przypadku, żebym nie wychodziła szesnaście lat temu za mąż itd.
W tym czasie wymieniłam z Niebieskim sześć listów na temat roli kobiety i mężczyzny we współczesnym świecie jego poglądy są nie do przyjęcia, w ogóle nie rozumie, że kobiety są wykorzystywane, przygotowywane do życia w roli posługaczki, i nie dość, że rodzą dzieci, to jeszcze nikt im w tym nie pomaga, ale ten facet nic nigdy nie zrozumie.
Kiedy Tosia wróciła z obozu żeglarskiego, dom był pod dachem, wylewki zrobione, woda i elektryczność rozprowadzone w środku, robiło się szambo i zmieniła się ekipa, która miała wykańczać.
Byłam wykończona.
Niepotrzebnie swoją biedną Tosię posądzałam o to, że się w końcu wygada. Po prostu Ula zadzwoniła do mojej mamy i powiedziała, że nowi górale się popili i powinnam być na miejscu. Mama pyta, jacy górale.
– No, ci, którzy teraz robią łazienkę – mówi Ula.
– Jaką łazienkę? – pyta moja mama.
– No, normalną, w domu.
– Ale w jakim domu?
– No, obok.
– Obok czego? – pyta inteligentnie moja mama.
– Obok mnie. – Uli nie można zrazić niczym.
– Ale dlaczego Judyta jest ci do tego potrzebna?
– Przecież to jej, prawda? – powiedziała Ula.
Moja mama nie dostała zawału. Tosia za to jest obrażona, że jej nic nie powiedziałam.
Natychmiast wszyscy chcieli pojechać i zobaczyć dom. Pojechaliśmy. Tosia, moja mama, mój ojciec. I ja. Tosia oniemiała. Moja mama oniemiała. Mój ojciec powiedział, że gdyby był na moim miejscu, toby nic nie robił na hura i powinnam była go wcześniej zapytać o zdanie, czego nie zrobiłam, wychodząc za mąż, i właśnie widzi efekty itd. A potem odbyło się walne zebranie rodzinne, w wyniku którego ustalono, co następuje: Tosia zamieszka z dziadkiem, Borys z babcią. Ja zamieszkam u Mańki, siostry Uli, tuż obok swojej ziemi. Teraz już muszę się skupić wyłącznie na domu. Idzie jesień. Niedługo się kończy lato. Muszą skończyć przed zimą.
Kończą mi się pieniądze. Nie wiem, co to będzie.