Po dość długim milczeniu Michael zapytał:
– Powiedziałaś mu o nas?
– Nie. Właściwie nie ma o czym, a zresztą Simona nie obchodzą moje przelotne miłostki z przeszłości. – Powiedziała to z premedytacją, aby też sprawić mu przykrość. – Pociągałeś mnie fizycznie, ale to wszystko. Mój związek z Simonem opiera się na zupełnie innych zasadach.
– Nie wątpię. – Usta Michaela wykrzywił nieprzyjemny grymas. – Może dla mnie to też był tylko chwilowy kaprys, ale ja rzuciłbym wszystko, żeby cię chronić przed niebezpieczeństwem, jakie ci zagraża. A on pewno jest bardzo zadowolony, że może siedzieć w domu, a niemiłą robotę zrzucić na kogoś innego.
Rosalind spąsowiała, lecz nie zamierzała przyznawać, z jakim lekceważeniem narzeczony skwitował jej obawy.
– Już ci mówiłam, że on najlepiej mnie chroni, trzymając się z dala ode mnie.
– Jak zareagował na to, że przez miesiąc będziesz udawać moją żonę?
Mimo wysiłków nie zdołała wymazać z pamięci ostatniej rozmowy z narzeczonym. Hungerford miał zastrzeżenia jedynie ze strachu, że dziennikarze ją wytropią i prasa poda do publicznej wiadomości, że jego narzeczona tuż po zaręczynach romansuje z innym, Uważał, że powinna, zostać w Londynie i cierpliwie czekać, aż policja upora się ze sprawą. Pozwolił jej wyjechać dopiero po usilnych prośbach i zapewnieniu, że Rosalind swym zachowaniem nie da powodu do skandalu.
– Zrozumiał, że to jest konieczne – odparła wreszcie. – Poza tym wie, że o ciebie nie musi być zazdrosny.
– Ach tak? – wycedził Michael przez zaciśnięte zęby. – Czy dlatego, że moje konto jest za szczupłe, żebym stanowił dla ciebie pokusę?
Dotknął ją do żywego, ale nie chciała, aby to zauważył, więc syknęła jadowitym tonem:
– Powiedzmy raczej, że nie jesteś w moim typie. Przykro jej było, że posądzają o zainteresowanie wyłącznie pieniędzmi, których miała tyle, że czasami myślała o nich z nienawiścią. Raz po raz ulegała złudzeniu, że nowo poznany mężczyzna interesuje się nią dla niej samej, po czym okazywało się, że chodzi mu tylko o jej majątek.
Poczuła złośliwą satysfakcję, gdy zauważyła, że wyprowadziła Michaela z równowagi.
– Może nie jestem w twoim typie – rzekł, cedząc słowa, ale przynajmniej stanąłem u twojego boku, co bardziej się liczy niż postępowanie wspaniałego narzeczonego.
– To samo mogłabym powiedzieć o twojej narzeczonej – zawołała wzburzona.
Przez pięć lat okrężną drogą i jakby od niechcenia wypytywała Emmę o brata.
– O kim? – szczerze zdziwił się Michael.
– Emma mówiła, że masz zamiar się ożenić.
– Kiedy to powiedziała?
– Po powrocie od ciebie.
Usłyszana wtedy wiadomość była dla niej bardzo przykrym wstrząsem. Emma nie wiedziała o romansie brata i przyjaciółki, ponieważ tuż po przyjęciu urodzinowym wyjechała do Francji. Rosalind nigdy nie wyznała jej prawdy, a Michael widocznie też nic nie powiedział. W związku z tym Emma nie miała pojęcia, że jej entuzjastyczna opinia o sympatii brata jest ciosem w serce przyjaciółki, która wciąż rozpamiętuje przeszłość.
– Kathy jest ładna, rozsądna i ma anielskie usposobienie – podsumowała Emma. – Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Michael się z nią ożenił. Przez tyle lat szukał odpowiedniej kobiety i chyba wreszcie znalazł.
Tydzień po tamtej rozmowie Rosalind przyjęła często ponawiane oświadczyny Hungerforda. Wmawiała sobie, że fakt, iż Michael ma zamiar się ożenić, nie wpłynął na jej decyzję poślubienia Simona. Uważała, że to zwykły zbieg okoliczności.
Otrząsnęła się i zauważyła, że Michael ma dziwnie speszoną minę, więc serce jej drgnęło i zaświtała nadzieja, chociaż nie rozumiała, dlaczego teraz miałoby być ważne, czy jest zaręczony i z kim.
– Czy to prawda? – spytała lekko drżącym głosem.
– Nie jesteśmy formalnie zaręczeni, bo Kathy nie zależało na zalegalizowaniu naszego związku, a mnie to odpowiadało. Jesteśmy szczęśliwi i to jest ważne.
– Tacy szczęśliwi, że pozwoliła ci wyjechać samemu na cały miesiąc?
– Czemu nie? – Nieznacznie wzruszył ramionami. – Ma ciekawą pracę, jest zajęta.
– Czy wie, że spędzisz ten czas z byłą kochanką?
– Nie, ale gdybym jej powiedział, nie miałaby zastrzeżeń, bo nasłuchała się o tobie i wie, że o kogo jak o kogo, ale o ciebie nie musi być zazdrosna.
Rosalind gwałtownie odwróciła głowę.
– Opowiedziałeś jej o mnie?
– Tak – odparł niewzruszony. – Spotkaliśmy się na środkowym Wschodzie krótko po moim przyjeździe, gdy jeszcze nie zabliźniła się rana, jaką mi zadałaś. Fakt, że dziewczyna wyśmiewa szczere oświadczyny nie wpływa dodatnio na samopoczucie mężczyzny. Czułem się obolały, zły i upokorzony, a Kathy była balsamem dla mej zranionej duszy.
Rosalind nawet przed sobą nie chciała się przyznać, jak bardzo przygnębiła ją wiadomość, że Michael był szczęśliwy u boku innej kobiety.
– Prędko się pocieszyłeś syknęła jadowitym tonem. – Widocznie niezbyt mocno mnie kochałeś, skoro tak prędko znalazłeś sobie inną na moje miejsce.
– Wcale cię nie kochałem. Serce jej zamarło.
– Jak… a… zapewniałeś… że mnie kochasz – wyjąkała.
– To było zwykłe zadurzenie. – Przerwał, aby zjechać na inny pas i wyminąć dwa samochody. – Trudno się dziwić, ja byłem młody, a ty bardzo piękna. Byłoby raczej dziwne, gdybym sienie zakochał, ale na szczęście wyleczyłem się. – Zerknął w bok i zauważył, że na jej twarzy malują się sprzeczne uczucia.
– Ty nie wierzyłaś w miłość, a Kathy wierzy głęboko i dzięki niej wiem, jakie to piękne uczucie.
Ogarnęła ją złość, żal i uczucie, którego nie chciała nazwać zazdrością.
– Istny ideał! – mruknęła szyderczo.
– Tak, przyznaję.
Ostatni odcinek drogi przebyli w milczeniu. Rosalind siedziała naburmuszona, a Michael nie widział powodu, dla którego miałby prowadzić uprzejmą konwersację, aby rozładować ciężką atmosferę. Nie czuł wyrzutów sumienia, ponieważ nie on zaczaj rozmowę o przeszłości.
Przewrotnie cieszył się, że wiadomość o Kamy popsuła Rosalind humor do tego stopnia, iż oczy pociemniały jej z gniewu. Nie lubił kłamać, lecz nie oparł się pokusie, gdy zapytała go o narzeczoną. Może powiedziałby prawdę, gdyby nie usłyszał w jej głosie dwuznacznej nuty, która go zirytowała. Rosalind najwidoczniej łudziła się, że była jedyną kobietą, z którą chciał się ożenić. Wprawdzie tak istotnie było, lecz nie przyznawał się do tego nawet przed sobą, więc tym bardziej przemilczał ten fakt wobec innych.
Rosalind go wyśmiała, co nie znaczyło, że nie był atrakcyjny dla innych kobiet. Wolał więc, aby myślała, że jest związany z Kathy i uważał, że świadomość tego faktu dobrze zrobi zarozumiałej piękności. Kathy była wyjątkowo miła i naprawdę bardzo ją lubił, lecz gdy powiedziała, że wraca do Stanów, nie próbował jej zatrzymać. O tym jednak nie miał zamiaru mówić Rosalind.
Podjechał na stację benzynową, wyszedł z samochodu i się przeciągnął.
– Och, zgłodniałem.
Odwrócił się, by zamknąć drzwi i zobaczył, że Rosalind nie rusza się z miejsca. Siedziała spięta, ręce miała zaciśnięte w pięści i taki wyraz twarzy, że zrobiło mu się jej żal. Dopiero teraz zauważył, że ma podkrążone oczy i kurczowo zaciśnięte usta. Uświadomił sobie, że ostatnie miesiące musiały być dla niej ciężkie, a nawet ona nie zasługiwała na to, by w krótkim czasie stracić ojca, przejąć obowiązki nad trzyletnim dzieckiem i walczyć z obezwładniającym strachem, że jest śledzona.
– Chodź! Poprawi ci się humor, gdy coś przekąsisz – powiedział łagodnie. – Nie bój się. Gdy zjechałem z autostrady, co chwila patrzyłem w lusterko i wiem, że nikt nas nie ścigał.
W wielkich oczach czaił się strach, a zniknęła z nich zadziorna duma, która Rosalind popychała do kłótni. Podczas jazdy zapomniała o wrogu, lecz teraz sobie o nim przypomniała i gdy Michael otworzył drzwi, skuliła się instynktownie.
– Jesteś pewien? – spytała zbielałymi wargami.
– Tak. Zobacz, nikt nie zwraca na nas uwagi. Niczym się nie wyróżniamy, mamy przeciętny samochód i wyglądamy jak przeciętna rodzina.
– Masz rację. – Wytarła spocone dłonie o spodnie. – Przepraszam. Chwilami zawodzą mnie nerwy.
Wyjęła Jamiego z fotelika, poprawiła mu spodenki i bluzę i przez ten czas się opanowała.
– Już dobrze? – spytał Michael.
– Tak.
Nie chciała, aby uważał ją za tchórzliwą panienkę.
Jamiego wszystko interesowało i wszystko mu się podobało. W barze stanął na palcach i wyciągnął szyję, aby zobaczyć, co może wybrać. Rosalind wciąż kręciła nosem i wybrzydzała, co Michaela ucieszyło, ponieważ oznaczało to, że zapomniała o niebezpieczeństwie i znów jest sobą.
Chwilami odnosił wrażenie, że gotów się w niej zakochać jak przed laty, ponieważ Rosalind się zmieniła. Ta, którą kiedyś znał, na pewno nie zrezygnowałaby z dotychczasowego stylu życia ze względu na dobro dziecka i za nic nie przyznałaby się do wątpliwości, czy dobrze je wychowuje.
Wiele drobiazgów świadczyło jednak, że to wciąż ta sama rozkapryszona kobieta. Choćby teraz: kręci nosem zdegustowana, nic jej nie odpowiada i nie pasuje do tego miejsca, mimo że jest byle jak ubrana. Pomyślał, że zapewne pierwszy raz w życiu czeka w kolejce w samoobsługowej restauracji. Przedtem wzruszył się, gdy opowiadała, że nie miała szczęśliwego dzieciństwa, lecz nie powinien zapominać, że należała do innej sfery niż on.
Zapłacili i Jamie pobiegł do stolika pod oknem, ponieważ chciał obserwować ruch na szosie.
– Jest się czym zachwycać! – mruknęła Rosalind z przekąsem.
Normalnie Jamie kaprysił i marudził, lecz teraz w błyskawicznym tempie zjadł kiełbaski i fasolkę, po czym uklęknął na krześle i przykleił nos do szyby. Rosalind odsunęła talerz, aby malec go nie strącił.
– Gdybym wiedziała, że tak mało mu potrzeba do szczęścia, już dawno bym go zabierała do barów na stacjach benzynowych.
– Jest przyzwyczajony do czegoś innego, więc bawi go nowość – rozsądnie zauważył Michael.
– Ja też jestem przyzwyczajona do czegoś innego – rzekła, bez apetytu jedząc sałatkę – a nie powiem, żebym była zachwycona – Bo nie masz trzech lat.
– A szkoda.
– Ros, patrz! – Przejęty chłopiec złapał ją za rękaw. – Ciężarówka!
– Jaka duża! Ładna, prawda?
Uśmiechnęła się do malca serdecznie, a Michael, który pamiętał ów uśmiech aż za dobrze, patrzył zafascynowany. Przez pięć lat często widział go oczami duszy, nawet gdy zdołał sobie wmówić, że zapomniał o pięknej dziewczynie. Z wysiłkiem oderwał wzrok od jej ust i powiedział:
– Jeśli Jamie ma uchodzić za naszego syna, musimy ustalić, dlaczego mówi nam po imieniu.
Powiedział to, aby przestała się uśmiechać, dzięki czemu mógłby zebrać myśli. Udało się. Rosalind zmarszczyła czoło i zasępiona odwróciła się do niego.
– O tym też nie pomyślałam. Co zrobimy? Może powiemy, że jesteśmy nowoczesną rodziną?
– Słaby argument. Chyba lepiej mówić, że go zaadoptowaliśmy. Miejmy nadzieję, że ciotka nie będzie wypytywać o powody i szczegóły.
– Dobrze. – Oparła brodę na splecionych dłoniach. – Okropne, że trzeba pamiętać o tylu sprawach. Wydawało mi się, że gdy wyjadę z Londynu, wszystko samo się ułoży, a trzeba tyle ustalić. Co będziemy opowiadać o nas?
– To akurat powinno być łatwe. Jeśli cię ktoś zapyta, jak ci się żyje w terenie, powiedz, że okropnie, bo jest gorąco i wszędzie pełno kurzu. Lepiej nie udawaj, że wiesz coś o archeologii i mów, że cały czas zajmujesz się dzieckiem. To powinno wystarczyć, bo ludzie na ogół pytają, byle pytać, bez szczególnego zainteresowania.
– Chyba tak – zgodziła się niezbyt przekonana. – A jeśli kogoś zainteresuje, jak się poznaliśmy i gdzie braliśmy ślub?
– Mów prawdę, ale oczywiście nie całą. Poznaliśmy się dzięki mojej siostrze… – Zaczynał tracić cierpliwość. – Radzę ci wysilić trochę wyobraźnię i pomyśleć, jakie byłoby twoje życie, gdybyś przed laty za mnie wyszła.
– Skoro okazuje się, że mnie nie kochałeś, na pewno byłoby piekłem.
Michael w duchu ucieszył się, że ją to dręczy. Uważał, że dobrze jej zrobi świadomość, iż nie jest tak pociągająca, jak sądziła.
– Być może – przyznał z kamienną twarzą – ale nie musisz informować o tym wszystkich wokół. Ludziom wystarczy, jeśli dowiedzą się, że jesteś przyjaciółką mojej siostry, spotkaliśmy się na przyjęciu, pokochali i pobrali. Proponuję jednak, żebyś nie opowiadała niestworzonych historii. Nie zmyślaj nic o ślubie z pompą, o eleganckich przyjęciach i tak dalej.
Rosalind w roztargnieniu zamieszała kawę.
– Spokojna głowa. Nie posiadam na tyle bujnej wyobraźni, żeby posądzić cię o jakieś ekstrawagancje. Jeśli mnie ktoś zapyta, powiem, że mieliśmy skromne wesele i prowadzimy szary, nudny żywot. Na pewno każdy mi uwierzy dzięki temu, że każesz mi nosić takie okropne szmaty.
– Powinnaś się cieszyć, że zapewniłem ci doskonałe przebranie.
Popatrzyła na uszczęśliwionego Jamiego i westchnęła.
– Masz rację.
– A skoro już mowa o ślubie, to musimy jeszcze coś uzgodnić… – Wyjął z kieszeni obrączkę. – O tym też nie pomyślałaś, prawda? Emma dała mi ją tuż przed wyjazdem, bo podejrzewa, że ciotka zaraz na wstępie zapyta, dlaczego nie nosisz obrączki.
Rosalind załamała ręce.
– Och, jestem beznadziejna! Powinnam była o tym pomyśleć, gdy zdejmowałam pierścionek.
– Dobrze, że przyszło ci do głowy, żeby go zostawić – rzekł Michael sucho. – Jest zbyt ostentacyjny dla żony archeologa. – Położył obrączkę na jej dłoni. – Proszę, włóż ją i maskarada będzie kompletna.
– Skąd Emma ją wzięła?
– To ślubna obrączka naszej matki. – Zauważył wyraz niepewności na jej twarzy. – Nie zamierzasz jej nosić?
– Nie wypada.
– Dlaczego?
– Bo wiem, ile ona dla was znaczy. – Ostrożnie dotknęła obrączki palcem. – Dla Emmy to największy skarb.
Zapadło krępujące milczenie.
– Nie wiedziałem, że… że znałaś naszą matkę. Myślałem, że zmarła, zanim poznałaś Emmę.
– Zmarła wcześniej, ale właśnie jej śmierć tak bardzo nas zbliżyła. Obie straciłyśmy matki i obie zostałyśmy wysłane do internatu. Chyba głównie dlatego tak szybko zaprzyjaźniły się i wspierałyśmy przez pierwszy, najgorszy okres i ferie, gdy wszystkie koleżanki wracały do domu z matką, tylko my nie.
Zacisnęła obrączkę w dłoni i uśmiechnęła się zażenowana.
– Emma stale wspominała mamę, a ja marzyłam o tym, że moja była choć trochę podobna do waszej… Z tego, co Emma mówiła, mieliście cudowne dzieciństwo.
– Była wspaniałą matką.
– Moja nie okazywała mi czułości – ciągnęła Rosalind ze smutkiem. – Nie czytała mi bajek, nie uczyła piec ciasta, nigdy nie pocałowała i nie pocieszała, gdy się przewróciłam albo skaleczyłam. Na dobrą sprawę pamiętam tylko jej śmiech i perfumy.
Michael spuścił wzrok i zastanawiał się, czy przed laty rozumiałby Rosalind lepiej, gdyby wiedział coś ojej sytuacji rodzinnej. Nigdy jednak poważnie nie rozmawiali, ponieważ ona zachowywała się tak, jakby chciała mu udowodnić, że jest beztroska i powierzchowna. Zresztą może sam też nie był bez winy. Dlaczego miałaby mu opowiadać o swym dzieciństwie, skoro jej nie pytał?
– Widywałaś się z matką po jej wyjeździe?
– Kilka razy, ale to były nieudane spotkania. W Hollywood jej się nie powiodło, film zrobił klapę i potem dostawała coraz gorsze role. – Wzruszyła ramionami. – Nie umiała radzić sobie z porażką, więc zaczęła pić. Od czasu do czasu poddawała się kuracji odwykowej i następowała krótkotrwała poprawa. Nic w jej życiu długo nie trwało… Zmarła, gdy miałam dwanaście lat – zakończyła z goryczą.
– Bardzo ci współczuję. Uśmiechnęła się zdawkowo.
– Niepotrzebnie, boja matki właściwie nie znałam, więc mi jej nie zabrakło. Emmie było znacznie trudniej i biedaczka co noc usypiała zapłakana. – Rozchyliła palce i spojrzała na obrączkę. – Z jej opowiadań wynikało, że wasza mama była zupełnie wyjątkowa, wierzyła w takie ideały jak miłość, dobrane małżeństwo, udana rodzina. – Podała mu obrączkę. – Nie mam prawa nosić tej obrączki pod fałszywym pretekstem, bo to by umniejszyło jej wartość.
Michael wziął złoty krążek i zamyślił się. Gdy matka zmarła, miał siedemnaście lat i bardzo mocno przeżył stratę, ale dla niego tragedia nie była tak wielka jak dla siostry. Obiecał, że będzie się nią opiekował i robił, co mógł, aby służyć jej oparciem, lecz teraz wydało mu się, że to raczej Rosalind była dla Emmy podporą w trudnych chwilach.
Długo trwało, nim odważył się spojrzeć Rosalind w oczy; były zielone jak morska toń, szczere i ciepłe. Wiedział, że matka byłaby przerażona, gdyby usłyszała, że jako dziecko Rosalind miała wszystko, co można dostać za pieniądze, lecz była pozbawiona miłości i serdecznej troski.
– Emma chce, żebyś nosiła tę obrączkę – rzekł cicho. – I sądzę, że moja matka też by tego chciała.
– A tobie nie będzie to przeszkadzać? – spytała nieśmiało.
Pokręcił głową. Nie pojmował, dlaczego nagle stało się ważne, by nosiła obrączkę po jego matce, więc podał pierwszy powód, jaki przyszedł mu do głowy.
– Będzie mi bardzo przeszkadzać, jeżeli ktoś pomyśli, że nie jesteś moją żoną. Nie chcę wyjść na idiotę w oczach ciotki i jej znajomych i nie chcę jej sprawić przykrości. Nie może podejrzewać, że nie jesteśmy tymi, za kogo się podajemy. To byłoby upokarzające dla nas wszystkich. – Zdecydowanym tonem rzekł: – Podaj mi rękę.
Rosalind zawahała się na mgnienie oka, po czym wyciągnęła dłoń. Michael patrzył na smukłe palce i powtarzał sobie, że powinien przestać myśleć o tym, jak mogło być, gdyby pobrali się przed laty. Wtedy obrączka symbolizowałaby miłość, zaufanie, związek na całe życie. Wszystko to, w co Rosalind nie wierzyła! Prędko, aby nie zmienić zdania, wsunął obrączkę na jej serdeczny palec.
– To nasze zaślubiny – mruknął, aby rozładować napięcie. – Tylko na miesiąc – powiedziała ledwo dosłyszalnie.
– Tylko na miesiąc – powtórzył głucho.
Patrzył na złączone ręce i dziwił się, że bezwiednie zacisnął palce wokół jej dłoni. Miał zamiar odsunąć rękę i byłby to zrobił, gdyby nie spojrzał Rosalind w oczy. Były łagodne i lśniły osobliwym blaskiem; zapatrzył się w nie i zapomniał o całym świecie.
Oboje zapomnieli. Nie słyszeli szumu samochodów, nie widzieli chodzących tuż obok ludzi. Całe otoczenie przestało istnieć. Wpatrzony w Rosalind, czuł ciepło jej dłoni i bicie własnego serca. Przestał oddychać, przestał myśleć, zapomniał o wszystkim, gdyż ogarnęło go przemożne pragnienie, by ją pocałować.
Zacisnął mocniej dłonie i już, już chciał przyciągnąć ją do siebie, lecz od tego nieopatrznego kroku uratował go Jamie.
– Ros, patrz! – krzyknął zachwycony malec. – Koparka! Na ciężarówce.
Oboje cofnęli ręce jak oparzeni. Rosalind zarumieniła się, pochyliła głowę nad Jamiem i udała, że podziwia koparkę. Michael był jej wdzięczny, że nie patrzy na niego, dzięki czemu mógł się opanować.
Dopił resztę kawy i wbił wzrok w kubek. Był przerażony, że tak niewiele brakowało, a znowu byłby się skompromitował. Nie rozumiał, co go skłoniło, aby tak zapatrzyć się w oczy Rosalind. Wystraszył się, że ona pomyśli, iż nadal jest zadurzonym w niej głupcem. Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Przed laty dała mu nauczkę, więc już się nie zapomni, choćby nie wiem co.
Rosalind kątem oka zauważyła, że Michael wpatruje się w pusty kubek i ma twarz jak maskę, bez wyrazu. Nie mogła uwierzyć, że to ten sam człowiek, którego szare oczy przed chwilą ją zahipnotyzowały i którego dotyk ją rozpalił. Serce waliło jej jak młotem, odetchnęła z trudem, powoli, żeby uspokoić nerwy. Gdy Michael wsunął obrączkę na jej palec, niemal zabrakło jej tchu.
Wolałaby nie nosić obrączki i uniknąć gorzkiej parodii tego, co mogłoby się zdarzyć, gdyby przed laty zachowała się inaczej. Zaczerwieniła się ze wstydu, gdy przypomniała sobie, jak kilka minut temu ściskała Michaela za rękę i jak niemądrze patrzyła mu w oczy. Gotów pomyśleć, że żałuje, iż dała mu kosza. Gotów domyślić się, że zastanawiała się, jak by to było, gdyby byli małżeństwem.
Wystraszona, że Michael potrafi czytać w myślach, przez resztę drogi kryła się za parawanem wyniosłości. Miała nadzieję, że Michael złoży to na karb znudzenia podróżą. Milcząc, tym bardziej czuła jego obecność i niepokoiła się wyrazem jego twarzy. Bała się, że ogarnął go niesmak, ponieważ czepiała się jego ręki jak tonący rozbitek. A może zastanawiał się, jak powiedzieć, że raz dał jej szansę szczęścia, lecz więcej tego nie powtórzy.
Ogarnięta złością na siebie zaczęła niespokojnie wiercić się na siedzeniu. Od lat udawała przed wszystkimi, że głębsze uczucia są jej obce i dawno temu postanowiła, iż lepiej za bardzo się nie angażować, a życie pokazało, że miała rację. Teraz pocieszała się myślą, że oboje są związani z kimś innym, więc nic im nie grozi. Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego jej serce chce wyskoczyć z piersi, za każdym razem gdy Michael przesuwa dłonie na kierownicy lub przechyla głowę, aby spojrzeć w lusterko.
Czuła się coraz bardziej podenerwowana. Napięcie rosło, atmosfera się zagęszczała i coraz częściej zapadało milczenie. Zanim dojechali do Askerby, kilkakrotnie powstrzymywała się, by nie wybuchnąć z byle powodu.
Askerby, niewielka wioska w Yorkshire, rozłożyła się wokół dużego błonia. W największym domu, stojącym na skraju wsi, był hotel, a dalej znajdował się kościół, dwa puby i sklep, w którym Michael zapytał o drogę.
Dowiedział się, że pani Brooke mieszka po przeciwnej stronie błonia. Jej dom był otoczony dzikim ogrodem i z daleka wyglądał bardzo malowniczo, ale z bliska sprawiał przygnębiające wrażenie, ponieważ ze ścian odpadał tynk, a dróżka od furtki do drzwi zarosła zielskiem, – Wygląda to mało zachęcająco ~ mruknęła Rosalind. – Może zatrzymamy się w hotelu? To chyba nawet lepsze wyjście, bo zaoszczędzimy pracy pani domu.
– Ciotka nie będzie nic robić – obruszył się Michael. – My wszystkim się zajmiemy. Głównie ty.
– Ja?
– Oczywiście. Chyba widzisz, że grządki trzeba wypielić, a krzewy przyciąć. Sądząc po stanie ogrodu, ciotka naprawdę potrzebuje pomocy, więc przestań myśleć tylko o sobie. Na pewno nie ma służby na każde zawołanie i jeśli chcesz, żeby wszyscy uwierzyli, że jesteś moją żoną, będziesz musiała zakasać rękawy.
Rosalind wysiadła i z hukiem zatrzasnęła drzwi.
– Co ty wygadujesz?! – zawołała. – Ja nie mam pojęcia o gotowaniu i sprzątaniu!
– Czas najwyższy, żebyś nauczyła się kilku pożytecznych rzeczy – rzucił Michael pogardliwie. – Praca nikomu nie szkodzi. Narobiłaś tyle szumu, żeby tu przyjechać, więc sądziłem, że w dowód wdzięczności za gościnność starszej pani zajmiesz się jej domem. Ale jeśli nie potrafisz zrobić tego chętnie i ze szczerego serca, powiedz od razu, zanim się skompromituję, przedstawiając cię jako moją żonę.
– No wiesz!
– Decyzja należy wyłącznie do ciebie. Jeśli o mnie chodzi, możesz sobie siedzieć w hotelu, ale jeżeli chcesz mieszkać tutaj, musisz zarobić na kawałek chleba. Mnie jest wszystko jedno, więc decyduj się, i to szybko. – Spojrzał w jej gniewnie zmrużone oczy. – No, co postanawiasz? Odwieźć cię do hotelu?
Zawahała się. Nie przewidziała, że będzie musiała cokolwiek robić, a tym bardziej sprzątać stary dom i karczować dziki ogród. Nie miała wątpliwości, że w hotelu są lepsze warunki, a poza tym nie była pewna, jak długo wytrwa w towarzystwie wrogo usposobionego Michaela.
Kłopot polegał na tym, że nie wiedziała, czy poradzi sobie bez niego. Niepokoiło ją to, że nie upłynęła nawet jedna doba od ponownego spotkania, a już liczyła tylko na niego. Może nie miał najłatwiejszego usposobienia, ale przy nim czuła się bezpieczna. I Jamie był bezpieczny. Nie chciała być znowu zdana na siebie. Skoro udało się doprowadzić sprawę tak daleko, postanowiła jeszcze raz schować dumę do kieszeni, aby nie zaprzepaścić tego, co z takim trudem osiągnęła.
– Nie chcę mieszkać w hotelu. Zostanę tutaj – zdecydowała z ponurą miną.