Michael odprowadził ostatnich gości, wrócił do pokoju, stanął na progu i z niepokojem patrzył na Rosalind, nerwowo sprzątającą ze stołu.
– Bałem się, że tych dwoje zostanie do rana – rzekł, dyskretnie ziewając. – Ciocia już się położyła.
– Pewno jest bardzo zmęczona.
– Tak.
– Ale przyjęcie się udało, prawda? Widziałam, że ciocia była zadowolona.
– Bardziej niż ja. – Zawahał się i ciszej zapytał: – Źle się czujesz?
– Wręcz przeciwnie, doskonale.
Uśmiechnęła się i drżącą ręką postawiła na tacy kieliszki. Michael sprzątnął popielniczki z półki nad kominkiem.
– Przykro mi, że rozmowa zeszła na twój temat i wyobrażam sobie, jak okropnie się czułaś, wysłuchując opinii na swój temat.
– Nasłuchałam się samych rewelacji i ci ludzie otworzyli mi oczy – rzekła pozornie lekkim tonem.
Nie zamierzała się przyznać, jak bardzo ją owe komentarze zabolały. Czuła się upokorzona i wciąż jeszcze miała w uszach epitety: arogancka, samolubna, próżna, powierzchowna, głupia. Zastanawiała się, czy naprawdę jest aż taka zła i czy wszyscy mają o niej podobne zdanie.
– Dziwne, że tyle o mnie wiedzieli, a jednak nikt mnie nie poznał – powiedziała głosem, w którym zabrzmiały urażona duma i ból.
– Nic o tobie nie wiedzą.
Współczucie w jego oczach poruszyło ją do głębi, ale rzuciła z goryczą:
– Powinieneś był przyłączyć się do chóru. Twojej opinii o mnie słuchaliby z otwartymi ustami, bo z własnego doświadczenia mogłeś potwierdzić, że jestem wredną babą, co by pasowało do ich wyobrażenia o mnie.
– Nigdy bym o tobie czegoś takiego nie powiedział.
– Kiedyś powiedziałeś.
– W gniewie mówimy rzeczy, których potem żałujemy, bo naprawdę tak nie myślimy – rzekł poważnie. – Przyznaję, że przez te lata nieraz myślałem o tobie niepochlebnie, miałem dużo pretensji, ale teraz udowodniłaś mi, jak bardzo się myliłem. Przyglądałem ci się przez te dni i nie mógłbym powiedzieć, że jesteś leniwa czy samolubna. Wystarczy poobserwować twój stosunek do Jamiego i mojej ciotki, zobaczyć, jak pracujesz.
– Może ci ludzie skreśliliby lenistwo z listy moich wad, ale i tak byłabym zarozumiała, powierzchowna, nudna i… i co jeszcze? – Udawała, że sobie przypomina. – Aha, bezwzględna, myśli tylko o sobie…
Oczy jej podejrzanie błyszczały, lecz się opanowała i nie wybuchnęła płaczem. Michael ze współczuciem patrzył na jej ściągniętą twarz i ceglaste rumieńce.
– Ci ludzie widzieli cię tylko na zdjęciach, a zazdroszczą pieniędzy. Nie powinno cię obchodzić, co o tobie sądzą.
– I nie obchodzi! – zawołała, ale zgarbiła się i spuściła głowę. – Po co udaję? Przecież bardzo mnie to obeszło i zabolało.
– Pannę Leigh obeszłoby to tyle, co zeszłoroczny śnieg, więc najlepszy dowód, że się zmieniłaś. Oni nie rozmawiali o prawdziwej Rosalind.
– Sama już nie wiem, która jest prawdziwa. – Nie odrywała oczu od talerzyków, które trzymała. – Może wcale siebie nie znam.
– Ale ja cię znam. – Odstawił talerzyki i ujął ją za ręce. – Prawdziwa Rosalind to ta, którą dzisiaj całowałem. Zostaw wszystko i chodźmy do sypialni. Tam ci przypomnę kim jesteś.
Przymknęła oczy, gdyż pokusa, aby się do niego przytulić, była nieodparta. Stał tak blisko. Przez cały wieczór marzyła o tym, by zarzucić mu ręce na szyję i go całować, a mimo to szepnęła:
– Nie mogę.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował.
– Dlaczego?
– Bo jestem narzeczoną Simona.
Oderwał usta od jedwabistej skóry i spojrzał w zielone oczy, pociemniałe pod wpływem pożądania.
– Przed przyjęciem też byłaś zaręczona, a jakoś ci nie przeszkadzało, że się całujemy.
– Wiem. – Patrzyła mu prosto w oczy. – I gdyby ciotka nam nie przeszkodziła, kochalibyśmy się jak przed laty i byłoby cudownie. Nie warto udawać, że tego nie chciałam.
– Teraz też chcesz, prawda? A może zaczniesz mi wmawiać, że nagle przestałem cię pociągać.
– Nie. Reaguję na twój dotyk jak dawniej, ale… mam narzeczonego, o którym przedtem całkiem zapomniałam – wyznała zawstydzona. – Nie mam nic na usprawiedliwienie poza tym, że od kiedy tu przyjechałam, czuję się inną osobą. Moje londyńskie życie wydaje mi się teraz odległą przeszłością, ale goście przypomnieli mi moją tożsamość. Jestem tą, o której rozmawiali, więc nie wypada mi spać z tobą, skoro jestem zaręczona z innym.
Michael puścił ją i odsunął się.
– Mówiłaś, że go nie kochasz.. – Bo to prawda.
– Więc dlaczego masz skrupuły? Nie musimy się bać, że łączy nas wielka miłość, więc nic się nie zmieni. Oboje wiemy, że nie ma dla nas przyszłości, ale teraz jesteśmy razem i bardzo się pragniemy.
– Masz rację. Znowu przytulił ją do piersi.
– Dlaczego nie ulec pokusie i nie cieszyć się bieżącą chwilą? Sama powiedziałaś, że zaręczyny należą do tamtego życia, a tutejsze jest inne. Działamy na siebie elektryzująco i według mnie nikomu nie zaszkodzimy, bo to będzie tylko…
– Seks? – podpowiedziała głucho.
– Pamiętam, że przedtem niczego więcej nie chciałaś.
– Tak. – Zarumieniona ze wstydu odsunęła się, przysiadła na oparciu fotela i potarła czoło. – Postaraj się mnie zrozumieć. Może nie kocham Simona, ale go szanuję i uważam, że zasługuje na to, bym była mu wierna. Zawarłam z nim coś w rodzaju umowy i powinnam dotrzymać warunków. Rozumiesz mnie, prawda?
– Nie. Jeśli mam być szczery, nic z tego nie rozumiem – odparł z goryczą. – Nie pojmuję, dlaczego kobieta, która ma wszystko, postanowiła zmarnować życie u boku człowieka, którego nie kocha. Nawet nie udaje, że kocha!
– Może jednak jestem tą zepsutą i głupią kokietką, która lubi oglądać swoje zdjęcia w gazetach – powiedziała cicho, spuszczając głowę.
– Nie wierzę. – Usiadł naprzeciw niej. – To nie to. Jaki jest prawdziwy powód, dla którego zdecydowałaś się poślubić Hungerforda? Twierdzisz, że on cię nie kocha, a skoro masz wszystko, co może ci zaoferować?
– Tego na pewno nie zrozumiesz.
– Spróbuj mi wytłumaczyć.
Czuła się bezgranicznie znużona, więc położyła głowę na oparciu fotela.
– Przy nim będę bezpieczna.
– Bezpieczna? – powtórzył zaskoczony. – Masz ogromny majątek, więc o jakie bezpieczeństwo ci chodzi?
– Nie o finansowe. Potrzeba mi czegoś innego. Chcę mieć poczucie pewności, jakie daje fakt, że jest się żoną, która ma spełniać określoną rolę. Chcę mieć jakąś wyraźną tożsamość.
– Tożsamość? – zawołał zdumiony. – Przecież jesteś Rosalind Leigh.
– Tak. Jestem bardzo bogatą panną i tylko mój majątek się liczy. Chcę wreszcie przestać zastanawiać się, o co chodzi adoratorowi, który zaprasza mnie na kolację. – Westchnęła ze smutkiem. – Dziesiątki razy umawiałam się z przystojnymi, czarującymi, dowcipnymi mężczyznami, w których towarzystwie ulegałam złudzeniu, że lubią mnie dla mnie samej, a potem okazywało się, że wprawdzie mam piękne oczy, ale moje konto bardziej im się podoba.
– Naprawdę uważasz, że mężczyźni interesują się tobą tylko ze względu na pieniądze?
– Przekonałam się o tym wielokrotnie i to w przykry sposób.
Dlatego mam dość rozczarowań i łudzenia się, że trafię na kogoś innego.
– Ja byłem inny – rzekł Michael cicho. – A może i mnie posądzałaś o to, że interesuję się twoim majątkiem?
– Nie, o tobie nigdy tak nie myślałam i dlatego było mi z tobą wyjątkowo dobrze, ale…
– Ale co?
– Tobie podobało się tylko moje ciało, jak innym moje pieniądze. – Machnęła ręką z rezygnacją. – Może trudno mnie lubić, nie wiem… Teraz już za późno, bo przestałam czekać na człowieka, który mnie szczerze polubi. Postąpiłam według rady ojca, który twierdził, że matka wyszła za niego tylko dla majątku i nie chciał, żebym popełniła taki błąd, jak on. Radził mi, żebym przestawała z mężczyznami równie jak ja zamożnymi, bo wtedy przynajmniej będę wiedziała, że nie chcą się wzbogacić.
– A zatem wychodzisz za Hungerforda, bo jest bogaty? – spytał Michael martwym głosem.
– Poniekąd. Jest kilka innych rzeczy, których pragnę poza poczuciem bezpieczeństwa. Na przykład pilnie potrzebuję kogoś zaufanego, kto pomoże mi zajmować się spadkiem po ojcu. Oczywiście mam doradców, ale wiele spraw mnie przerasta i już mam dość samotnej szarpaniny, żeby to wszystko ogarnąć i dobrze prowadzić. Potrzebuję kogoś, kto przejmie na siebie ciężar obowiązków i komu nie będę musiała płacić za działanie w moim interesie. Simon tego się podejmie, bo zna się na tym.
Michael miał ironiczną minę, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dorzuciła:
– Oczywiście nie tylko o to chodzi. Lubię go, a nawet podziwiam. Jest wykształcony, czarujący, robi oszałamiającą karierę. Uzupełniamy się pod wieloma względami, ale najważniejsze, że rozumie moją sytuację i kłopoty i wie, czego spodziewam się po małżeństwie. Jemu taki układ odpowiada, – A co on zyskuje?
– Panią domu na poziomie. – Lekko wzruszyła ramionami.
– Będzie miał żonę z odpowiednimi, bardzo przydatnymi koneksjami, która wie, co komu i kiedy powiedzieć, a nie będzie domagała się nadskakiwania z jego strony. Wiem, że to mało romantyczne podejście, ale nie jestem pierwszą kobietą, która rezygnuje z wielkiego uczucia na rzecz stabilizacji. Nigdy nie wierzyłam w miłość na wieki i podobne banialuki. Wiadomo, że zauroczenie przemija, a nasz układ ma szansę przetrwać. Będę idealną żoną dla polityka, a w zamian za to będę miała uregulowane życie i dom dla Jamiego.
Michaela takie argumenty bynajmniej nie przekonały.
– Jesteś pewna, że tylko tyle wystarczy ci do szczęścia? Speszona odwróciła wzrok i dość długo milczała, a potem powiedziała:
– Myślę, że będę zadowolona i mam zamiar dotrzymać obietnic, które złożyłam. Nie wierzę w miłość, ale wierzę w wierność i dlatego nie mogę być twoją kochanką, chociaż bardzo tego pragnę.
– Postanowiłaś zniszczyć to, co nas do siebie ciągnie?
– Tak.
Pochylił się i zajrzał jej w twarz.
– Sądzisz, że to będzie łatwe?
– Nie, ale spróbuję. – Zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy.
– Oboje powinniśmy się postarać, i to nie tylko ze względu na Simona. Ty powinieneś myśleć o Kathy, a zachowujesz się, jakbyś o niej zapomniał.
– Masz rację, zupełnie zapomniałem – przyznał z dziwną miną.
Sprzątnęli kuchnię, umyli się i poszli spać. Rosalind leżała skulona i zastanawiała się, dlaczego słuszne decyzje tak często są trudne, a ich konsekwencje przykre. Nie miała jednak wątpliwości, że postąpiła właściwie. Przelotnie pomyślała, że Simon nigdy nie dowiedziałby się o zdradzie, lecz nie o to chodziło, ponieważ ona wiedziałaby, że go oszukała. Postanowiła za niego wyjść, więc ze względu na jego i swoje dobro powinna zachowywać się przyzwoicie. Uważała, że nie można być dobrą żoną, jeśli łatwo ulega się pokusom.
Małżeństwo z Hungerfordem było dalekie od ideału, lecz dla niej stanowiło najlepszą okazję osiągnięcia stabilizacji i spokoju. Wprawdzie przy nim nie ogarniało jej takie podniecenie jak przy Michaelu, lecz przed laty przekonała się, że to nie wszystko. Uważała, że z Simonem pasują do siebie pod innymi, ważniejszymi względami.
W głębi duszy jednak żałowała, że tak obcesowo przypomniano jej o zobowiązaniach. Wiedziała, że gdyby goście rozmawiali wyłącznie o lokalnych sprawach, teraz leżałaby szczęśliwa w ramionach Michaela, zamiast snuć smutne rozważania.
Łudząc się, że Michael zrozumie, co ma na myśli, cicho powiedziała:
– Żal mi…
– Stało się.
On też wmawiał sobie, że lepiej, iż sprawy tak się potoczyły. Łatwo bowiem mówić, że nie będzie się angażował, że to tylko pożądanie, ale w głębi duszy wiedział, że byłoby bardzo łatwo znowu się zakochać.
Doszedł do wniosku, że właściwie nic się nie zmieniło. Może teraz nieco lepiej rozumiał, dlaczego Rosalind ma negatywną opinię o mężczyznach, ale jej uwagi o zawiłych sprawach majątkowych, o trudnościach w zarządzaniu spółkami i o problemach, które Hungerford potrafił rozwiązywać, znowu uzmysłowiły mu, jak różne prowadzą życie. Uznał, że musi podtrzymać fikcję o Kathy, aby nie narazić swej dumy na szwank i nie zaangażować się bardziej niż dotychczas. Nie chciał ponownie przeżywać takiej goryczy jak przed laty.
– Tak będzie najlepiej – rzekł bez przekonania. – Dobranoc.
Rosalind zorientowała się, że nie ma mleka, więc postanowiła pójść do sklepu. Michael był w ogrodzie i zawzięcie przycinał mocno rozrośnięty krzew budlei.
– Idę po mleko. Proszę cię, rzuć okiem na Jamiego.
– Dobrze.
– Zaraz wracam.
– Nie musisz się spieszyć.
Od czterech dni ich rozmowy były uprzejme, ale krótkie, często wymuszone. Rosalind robiła wszystko, by zapomnieć o pocałunkach i podnieceniu, jakie wywołały. Przez trzy noce leżała obok Michaela, a nie mogła się przytulić.
Michael swym zachowaniem ułatwiał jej zadanie, ponieważ ani słowem nie wspomniał o tym, co zaszło w dniu przyjęcia. Praktycznie rzecz biorąc, wcale nie rozmawiali, ale oboje udawali, że nic się nie stało.
W sklepie było pusto. Rosalind wzięła mleko, podeszła do kasy i bez szczególnego zainteresowania spojrzała na gazety. Zmartwiała, gdy przebiegła oczami tytuły w kilku gazetach i tygodnikach:
„Skok w bok posła”
„Hungerford nie zamierza ustąpić”
„Słodka Lydia opowiada o nocach z namiętnym Simonem”.
Patrzyła na fotografie narzeczonego i nie wierzyła własnym oczom. Dwie gazety zamieściły oficjalne zdjęcie Hungerforda jako posła, lecz na innych fotografiach był otoczony przez reporterów i zasłaniał się przed kamerami. Obok jego fotografii zamieszczono zdjęcia skąpo odzianej zgrabnej dziewczyny w wyzywającej pozie.
Właścicielka sklepu zamknęła kasę i powiedziała z niesmakiem:
– Politycy to obrzydliwi hipokryci, zawsze to mówię. Posłom chyba się zdaje, że wszystko ujdzie im płazem. Żal mi ich rodzin, bo oni pewno wcale nie myślą o uczuciach swoich najbliższych.
Rosalind podała banknot pięciofuntowy.
– Święta racja… Tę gazetę też wezmę.
Powiedziała to tak opanowanym głosem, że sama się zdziwiła. Po wyjściu ze sklepu przez chwilę patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem. Miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Bała się, że jeśli weźmie gazetę do domu, Michael dowie się o skandalu, a to byłoby dla niej zbyt wielkim upokorzeniem. Wobec tego poszła na błonie, usiadła na najdalszej ławce, i z obezwładniającym uczuciem niesmaku wyjęła gazetę.
Historia była stara jak świat: Hungerford wybrał się do nocnego klubu i tam poznał dziewczynę imieniem Lydia. Spędził Z nią kilka nocy, lecz pytany przez reporterów wyparł się znajomości. Tymczasem modelka chętnie opowiedziała wszystko dziennikarce z pisma dla kobiet i na domiar złego pokazała kompromitujące fotografie. Hungerford jeszcze starał się zbagatelizować sprawę, mówiąc, że jest kawalerem, lecz przypomniano mu, że niedawno zaręczył się z córką Geralda Leigha. Zastanawiano się, dlaczego narzeczona nie stoi przy nim i nie wspiera go, jak to jest w zwyczaju w podobnych sytuacjach.
Zmięła gazetę i wrzuciła do kosza. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Simonem, lecz uważała, że wypada dać mu szansę przedstawienia swej wersji wydarzeń i usprawiedliwienia się. Wolnym krokiem poszła przez błonie do budki telefonicznej i zadzwoniła do narzeczonego.
Łudziła się, że go nie zastanie, ale był w pracy. Nie bardzo wiedziała, co usłyszy, lecz na pewno nie spodziewała się oskarżenia, że to ona ponosi winę za jego dwuznaczne położenie. Jednak Hungerford zarzucił jej aroganckim tonem, że go opuściła i celowo zniknęła, akurat wtedy gdy jest mu najbardziej potrzebna.
– Gdybyś była na miejscu, nie doszłoby do tego! – krzyczał ze złością. – Wracaj do Londynu! Musimy razem pokazać się reporterom, bo mi nie dają spokoju.
– Nie mogę wrócić, zanim policja nie znajdzie maniaka, który mnie dręczy.
– Kobieto, przestań obsesyjnie bać się o to dziecko! Moja kariera jest zagrożona!
– Jamie też jest zagrożony – odparła zirytowana.
– Jesteś moją narzeczoną – przypomniał lodowatym tonem. – Twoje miejsce jest przy mnie i potrzebna jesteś tutaj, a nie w jakiejś dziurze w Yorkshire.
Rosalind rozejrzała się naokoło; cicha i malownicza „dziura” tonęła w zieleni i słońcu.
– Ty potrafisz sam o siebie zadbać, a Jamie nie.
– Twierdziłaś, że będziemy dobraną parą. Zapomniałaś o warunkach, jakie uzgodniliśmy? – Hungerford nie panował nad sobą. – Z tobą u boku mógłbym nawet pokusić się o najwyższe stanowisko w kraju. Nie możesz mi popsuć szyków z powodu jednego drobnego potknięcia.
– Taki skandal nazywasz drobnym potknięciem?
– W nic bym się nie wplątał, gdybyś nie była tak odpychająco zimna, a z Lydią chociaż się zabawiłem – wybuchnął. – Nie mów, że nie śpisz z tym bratem przyjaciółki, bo nie uwierzę. Tobie wolno, bo udajesz mężatkę, co? Jedyna różnica między nami, że ciebie nie przyłapano.
– Czy miałbyś pretensję, gdybym się z nim przespała?
– Ani trochę! – Hungerford nieco się opamiętał i zaczął mówić błagalnym tonem: – Nasz związek nie na tym polega, prawda? Możesz robić, co ci się żywnie podoba. Tak się umawialiśmy, pamiętasz? Jeśli będziesz dyskretna, nie będę się wtrącał. Wracaj! Przyślę samochód i wieczorem ustalimy jakąś linię obrony. Wszystko przycichnie, gdy się okaże, że jesteś ze mną.
Dość długo trwało, nim przekonała go, że nie ma najmniejszego zamiaru wracać do Londynu. Gdy wreszcie zrozumiał, że nic nie wskóra, obrzucił ją stekiem wyzwisk, więc czym prędzej odłożyła słuchawkę. W drodze do domu zastanawiała się, dlaczego zamierzała wyjść za tak bezwartościowego i ordynarnego człowieka.
Zdążyła zmyć połowę naczyń po kolacji, gdy do kuchni wszedł Michael.
– Ros, dobrze się czujesz? – spytał zaniepokojony.
Troska w jego głosie wzruszyła ją, ale czuła się zbyt upokorzona, aby powiedzieć mu, co ją spotkało. Pochyliła głowę nad miską i udawała, że musi doszorować rondel.
– Nie najgorzej. Czemu pytasz?
– Bo wydaje mi się, że coś cię gnębi. – Przyjrzał się jej z bliska. – Jesteś blada i wyjątkowo milcząca.
– Trochę boli mnie głowa i to dlatego. Zaraz wykąpię się i pójdę spać.
– Zostaw naczynia, ja dokończę zmywanie.
– Dziękuję.
Położyła się w wannie i rozpłakała. Nie sądziła, że Simon może tak boleśnie ją zranić. Najmocniej zabolało ją nie to, że miał romans, lecz że w jego głosie brzmiało tyle nienawiści do niej. Mimo że nie chciała wrócić tylko ze względu na Jamiego, Simon zarzucił jej oschłość, oziębłość, bezduszność i egoizm.
Prędko przebolała cierpkie uwagi piątkowych gości, którzy swą opinię o niej opierali na plotkach w prasie. Lecz jak zapomnieć o oskarżeniach narzeczonego? Była przekonana, że ją lubi i szanuje, a tymczasem miał o niej mało pochlebną opinię. Wyglądało na to, że nie lubił jej tak samo, jak inni. Wystraszyła się, że nie ma w niej nic, co budziłoby sympatię.
Czuła się osamotniona, zraniona, upokorzona, więc płakała gorzkimi łzami. Nagle usłyszała pukanie do drzwi i głos Michaela:
– Ros?
– Zostaw mnie!
W drzwiach łazienki nie było zamka, więc Michael wszedł.
– Nie słyszałeś, co powiedziałam? – zawołała, odwracając zapłakaną twarz.
– Dzwoniła Emma i pytała, jak się czujesz. – Zawahał się. – Wspomniała o Simonie… Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Otworzyła usta, aby wyrzucić z siebie, że to nie jego sprawa, lecz nie wykrztusiła ani słowa, ponieważ znowu wybuchnęła płaczem. Zawstydzona swym zachowaniem wstała, wyskoczyła z wanny i ukryła twarz w dłoniach.
Michael owinął ją ręcznikiem i wziął na kolana jak dziecko. Przestała walczyć z sobą, ukryła twarz na jego piersi i wypłakała cały ból i upokorzenie. Tulił ją i szeptał słowa pociechy, a gdy nieco się uspokoiła, zapytał:
– Jak się dowiedziałaś?
– W sklepie wpadły mi w oko gazety, więc jedną kupiłam i potem z budki zadzwoniłam do Simona.
– Co powiedział?
– Że to moja wina, bo jestem sztywna, jakbym kij połknęła, a poza tym przewrażliwiona na punkcie Jamiego. – Znowu wybuchnęła płaczem.
– Tak mi ciebie żal…
– Wcale nie plączę z powodu jego zdrady, ale czuję się jak największa idiotka. Myślałam, że mnie lubi, a okazuje się, że ani trochę. Uważa, że jestem nudna i zimna, a z Lydią przynajmniej się „zabawił”. – Mówiła urywanymi zdaniami. – Myślał, że będzie mi to obojętne i zarzucił, że romansuję z tobą.
– Niewiele się pomylił.
– Teraz żałuję, że miałam skrupuły. Na pewno uważasz, że jestem głupia jak but, bo bredziłam o umowie i wierności wobec narzeczonego, a tymczasem jestem mu obojętna.
– Wcale nie jesteś głupia. Uważam, że zasługujesz na kogoś lepszego niż on.
Powoli uspokoiła się i przestała szlochać, ale Michael nadal kołysał ją w ramionach.
– Simon chce, żebym wróciła – szepnęła. – Twierdzi, że jeśli nie przyjadę, zniszczę mu karierę.
– Jedziesz?
– Co według ciebie powinnam zrobić?
– Powinnaś zostać tak długo, dopóki nie będziesz pewna, że Jamiemu nic nie grozi – rzekł stanowczo. – Hungerford nawarzył piwa i zaprzepaścił karierę, niech więc sam zmaga się z prasą. Byłoby odrobinę lepiej, gdyby starał się z tobą skontaktować, gdyby cię uprzedził o skandalu, gdyby przeprosił, gdy zadzwoniłaś. A tymczasem zrzuca winę na ciebie. Nie wychodź za takiego nicponia.
Łagodnie pocałował jej drżące usta, lecz delikatny, pocieszający pocałunek niepostrzeżenie zmienił się w namiętny. Rosalind zarzuciła mu ręce na szyję i też go pocałowała. Całowali się coraz goręcej, więc błyskawicznie ogarnął ich płomień pożądania.
– Widzisz, wcale nie jesteś zimna. Popatrzyła na niego uszczęśliwiona.
– Z tobą nie.
Uśmiechnął się uwodzicielsko, postawił ją i wziął za rękę.
– Chodź. Czas najwyższy, żebyśmy sobie przypomnieli, jak dobrze nam kiedyś było.
W sypialni nagle odsunęła się od niego.
– A Kathy? Zapomniałeś?
– Och, Kathy… – Usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty. Miał bardzo zawstydzoną minę. – Muszę się przyznać, że wprowadziłem cię w błąd. Ona jest dobrą znajomą, ale nic więcej. Krótko byliśmy razem i przed Bożym Narodzeniem wróciła do Stanów.
– Naprawdę?
– Tak. – Podszedł do niej rozpromieniony. – Widzisz więc, że nie ma żadnej przeszkody i nie musimy bronić się przed pożądaniem.
Rosalind cofała się krok za krokiem, aż doszła do drzwi.
– Co cię napadło? – spytał rozbawiony.
Oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła głowę.
– Nie chcę, żebyś… litował się nade mną.
– Jeśli nad kimś się lituję, to nad sobą, bo tak długo musiałem na ciebie czekać. Przed czterema dniami chcieliśmy się kochać i teraz też chcemy, prawda? – Pocałował ją w szyję i nagie ramię. – Mam rację?
Bez słowa skinęła głową.
– Tej nocy będzie nas tylko dwoje – szepnął.
Objęła go i pocałowała, a przy tym ręcznik spadł na podłogę. Michael odsunął się i patrzył tak długo, aż uśmiechnęła się na widok zachwytu w jego oczach.
– Jaka jesteś piękna…
Ściągnął sweter i koszulę, więc położyła mu ręce na piersi. Wrażenie było tak przejmujące, że zabrakło jej tchu. Nie mogła uwierzyć, że znowu dotyka gładkiej skóry, czuje twarde mięśnie. Pocałowali się jeszcze raz, a potem Michael wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Byli uszczęśliwieni, że mają przed sobą całą noc.
– Czy wiesz, jak często o tym myślałem? – szepnął, muskając palcem jej usta. – Co wieczór długo leżałem bezsennie i myślałem, że jesteś tak blisko, a taka nieosiągalna.
– Ja o tym samym myślałam. Chciałam znów cię dotykać. O tak. – Zaczęła go pieścić. – Jak wtedy.
– A o tym myślałaś? – Dotknął jej piersi. – Pamiętasz?
– Tak.
– A o tym? – Pieścił ją jak przed laty i natychmiast ogarnęło ją wielkie pożądanie. – I o tym?
– Tak, o tak.
Straciła poczucie czasu i przestrzeni. Zachwyciła ją intensywność doznań, miała wrażenie, że wiruje coraz prędzej i leci w przepaść. Czuła jedynie usta i dłonie Michaela i bliskość jego ciała, a słyszała tylko szum własnej krwi.
Uniosła ich fala niewypowiedzianej rozkoszy.