ROZDZIAŁ SZÓSTY

Wcześnie rano świeciło słońce, lecz gdy skończyli zakupy, niebo zasnuwały nisko wiszące chmury. Zmiana pogody jeszcze pogorszyła ich nastrój, więc drogę powrotną odbyli w nieprzyjaznym milczeniu, ale podczas lunchu uprzejmie rozmawiali z sobą ze względu na panią domu. Potem pani Brooke i Michael przeszli do gabinetu, aby zacząć porządkowanie dokumentów, a Rosalind położyła Jamiego i zabrała się do sprzątania kuchni.

Irytowała ją taka krzątanina, więc gdy Jamie się obudził, ubrała go w niebieski płaszczyk i czerwone buty i wyszli na spacer. Autor poradnika, z którym się nie rozstawała, twierdził, że dziecku potrzebny jest stały, ale pobudzający rozwój rozkład dnia. Według niej spacery były monotonne i niezbyt pobudzały rozwój dzieci, a jej nie poprawiały humoru.

Teraz zziębła, ponieważ wiał chłodny wiatr, a nie miała ani czapki, ani rękawiczek. Na domiar złego zaczął siąpić deszcz. Gdy rozległ się pomruk grzmotu, rozejrzała się i natychmiast zawróciła, ponieważ niebo było czarne i zanosiło się na deszcz. Wkrótce nastąpiło istne oberwanie chmury.

– Prędzej! – zawołała, przekrzykując szum deszczu. – Biegiem!

Zaszli dość daleko, więc nim przybiegli do domu, oboje byli przemoczeni. Rosalind zasapana wpadła do kuchni, zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie plecami. Speszyła się, gdy ujrzała przy stole elegancką blondynkę oraz Michaela. Spojrzał na Rosalind ze zdumieniem i lekkim rozbawieniem.

Uświadomiła sobie, że musi wyglądać komicznie; była czerwona, zdyszana, potargana i zabłocona i tak ociekała wodą, że wokół niej tworzyła się kałuża. Wzdrygnęła się, gdy poczuła wodę, spływającą po karku na plecy.

Michael wstał i zaczął rozbierać Jamiego.

– Gdzie ty byłaś?

– Zabrałam dziecko na spacer – odparła, wycierając mokre policzki.

– Przecież leje jak z cebra.

– Co ty powiesz!

– Przemokliście oboje do suchej nitki, więc najpierw idź się przebrać, a potem porozmawiasz z panią Laurą Osborne. – Położył rękę na główce dziecka. – Lauro, jak zapewne się domyślasz, to jest Jamie i…

– Ros – dopowiedziała Rosalind, błyskając zębami i aby nie było żadnych wątpliwości, dorzuciła: – Jestem jego żoną.

Blondynka ciepło się uśmiechnęła.

– Michael opowiedział mi o pani.

Rosalind, której owa informacja wcale się nie spodobała, wzięła Michaela pod rękę.

– Naprawdę, kochanie? – zapytała słodkim głosem. – Mam nadzieję, że nie wszystko.

– Tylko trochę. – Michael odsunął się od niej i podszedł do stołu. – Laura mieszka po sąsiedzku i w potrzebie jest dla cioci niezawodną podporą.

– Przesada, bo nie zrobiłam nic szczególnego. – Blondynka zarumieniła się zakłopotana. – Po prostu bardzo lubię panią Brooke i czasem ją odwiedzam.

– Według cioci wygląda to trochę inaczej – rzekł Michael z przekonaniem. – Mówiła mi, że często jej pomagasz i że jest ci ogromnie wdzięczna. – Spojrzał na Rosalind i dodał znacznie chłodniejszym tonem: – Wyobraź sobie, że to właśnie Laura namówiła ciocię, żeby się ze mną skontaktowała.

– Doprawdy?

Ponieważ Michael unosił się nad dobrocią gościa, więc z przekory udawała obojętność. Głównie dlatego, że sąsiadka pani Brooke miała bujne jasne włosy, duże błękitne oczy i była niepokojąco atrakcyjna. Pocieszające było tylko to, że pomimo starannego makijażu wygląda na trochę starszą od niej.

Michael znowu usiadł obok pięknej sąsiadki, na którą patrzył z jawnym zachwytem.

– Wiesz, dużo słyszałam o tobie i twojej siostrze – powiedziała Laura. – Pani Brooke raz i drugi napomknęła, że żałuje, że zerwała z wami kontakt i chyba potrzebowała tylko lekkiej zachęty, żeby do ciebie napisać. Bardzo się cieszę, że doszło do spotkania. – Uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Twoja ciotka nie jest wylewna, ale uważa, „że jesteś wspaniały.

– To samo mówi o tobie.

Rosalind czuła narastającą złość. Nie sądziła, że Michael potrafi zachowywać się tak niedorzecznie. Uznała, że i on, i jego gość są okropni; znali się godzinę, może dwie, a już nikogo poza sobą nie widzieli. Zdjęła buty i cisnęła w kąt ze złości, że nie wymyśliła sposobu, jak zakończyć to irytujące gruchanie. Drgnęła, gdy Laura zwróciła się bezpośrednio do niej.

– Pani Brooke jest uszczęśliwiona, że wybraliście się całą rodziną. Dobrze, że mogła pani przyjechać z mężem.

Rosalind zauważyła, że blondynka nie ma obrączki i dlatego stanęła za Michaelem, objęła go i oparła policzek o czubek jego głowy.

– Wszędzie razem jeździmy, bo nie możemy bez siebie żyć. Prawda, kochanie?

Poczuła, że Michael drgnął niezadowolony, więc na dodatek pocałowała go w ucho. Pragnęła w ten sposób zaznaczyć, że nie jest kawalerem do wzięcia, że ma kochającą żonę i dziecko.

– Nie trzeba przebrać małego? – spytał Michael zniecierpliwionym tonem.

Rosalind ogarnęła wściekłość, ponieważ starała się grać rolę idealnej żony, a Michael wcale nie udawał kochającego męża. Podejrzewała, że chce się jej pozbyć i zostać sam na sam z piękną sąsiadką, aby nadął prawić jej komplementy. Spojrzała na niego zezem, zabrała Jamiego i wyszła z obrażoną miną. Była pewna, że Michael natychmiast skomentuje jej zachowanie.

Prędko przebrała Jamiego i zajrzała do szafy w poszukiwaniu czegoś twarzowego dla siebie. Niestety, Emma dosłownie potraktowała polecenie brata i nie kupiła niczego gustownego. Rosalind najporządniej wyglądała w brązowej spódnicy ze sztruksu i białej bluzce, lecz nawet takie minimum elegancji było niemożliwe, gdyż z powodu zimna musiała włożyć brzydki szary sweter. Patrząc na siebie w lustrze, doszła do przykrego wniosku, że nie zaćmi eleganckiej blondynki, nawet jej nie dorówna.

Zeszła na parter, w chwili gdy Michael żegnał gościa.

– Przykro mi, że nie mam więcej czasu – zwróciła się Laura do niej – ale lubię punktualnie odbierać syna od opiekunki.

– Tom jest prawie w wieku Jamiego – wyjaśnił Michael. Zaskoczona Rosalind niedyskretnie zapytała:

– Jest pani mężatką?

– Rozwódką – odparła Laura bez skrępowania. – Tom ma cztery latka, więc chłopcy powinni razem dobrze się bawić. Może jutro nas pani odwiedzi?

– O, dziękuję – powiedział Michael, nim Rosalind zdążyła otworzyć usta. – Jamie będzie zachwycony, że ma kolegę. Prawda, Ros?

– Tak. – Uśmiechnęła się z przymusem. – Na pewno.

– Wobec tego jesteśmy umówione. Żałuję, że nie miałyśmy okazji bliżej się poznać, ale może uda nam się trochę dłużej porozmawiać. A jeśli będą państwo w Yorku, zapraszam do mojego sklepu.

– Laura prowadzi sklep odzieżowy.

– O, to ciekawe – rzekła Rosalind chłodno.

– Staram się zawsze mieć coś z produkcji modelowej i w tej chwili jest kilka rzeczy, które byłyby w sam raz dla pani. – Popatrzyła na nią okiem znawcy. – Ma pani idealną figurę i już widzę, w czym będzie pani do twarzy.

Rosalind, przyzwyczajona do pochwał, nie do krytyki, zaniemówiła, więc Michael skorzystał z okazji, by dogryźć jej. Objął ją i z przekornym błyskiem w oku powiedział:

– Radzę ci posłuchać tej rady, bo może Laura podpowie ci, jak masz się ubierać. Czasem narzekasz, że nie umiesz podkreślić swojej urody…

Zielone oczy niebezpiecznie zalśniły, ale głos był słodki jak miód, – Jak to, najdroższy? Zapewniasz, że kochasz mnie taką, jaka jestem i nie chcesz, żebym się zmieniła.

– Wiem. – Michael bawił się jej kosztem. – Ale może jednak powinnaś modniej się ubierać, bardziej dbać o wygląd i wizerunek. Przyda ci się fachowa porada Laury i może zaczniesz się nosić bardziej elegancko.

Ledwo drzwi zamknęły się za gościem, Rosalind odsunęła się i przystąpiła do ataku.

– „Przyda ci się fachowa rada Laury!” – powtórzyła zjadliwie. – Też wymyśliłeś! Ona ma mnie uczyć? Śmiechu warte!

– Przyda się, przyda, bo jesteś za bardzo zarozumiała. Naprawdę uważam, że powinnaś posłuchać jej rady.

Poczuła się urażona w swej kobiecej dumie, więc zawołała:

– Nadążam za modą i słynę z elegancji.

– Może słyniesz, ale to nie zmienia faktu, że według mnie Laura ubiera się sto razy gustowniej niż ty.

– Teraz byle kto może wyglądać lepiej niż ja. Kazałeś Emmie kupić same łachmany.

– Nie mówię o tym, jak teraz się ubierasz. Chodzi mi o twoje normalne stroje. Laura była ubrana ze spokojną elegancją, odpowiednią do miejsca i czasu.

– Doprawdy? – Pogardliwie wydęła usta. – Ja bym nie wystąpiła w szarym kostiumie, gdybym chciała uwieść krewnego sąsiadki.

Jej ironia przeszła nie zauważona.

– Wiem. Ty byś się wysiliła na coś krzykliwego – rzekł z dezaprobatą. – I o to właśnie mi chodzi. Spokojny i elegancki strój Laury świadczy o tym, że jest ona osobą zrównoważoną. W przeciwieństwie do ciebie. Ty chcesz zwracać na siebie uwagę i swoją ekstrawagancją sprawiasz, że ludzie patrzą na stroje, a nie na kobietę, która w nich występuje.

– Patrzcie państwo! Archeolog bawi się w psychologa. Michael obojętnie wzruszył ramionami.

– W nic się nie bawię, ale uważam, że chcąc być naprawdę elegancką, powinnaś się wzorować na stylu Laury.

– Poszukam rady, gdy będę jej potrzebowała – syknęła, wbiegając na schody. – Ale nie zgłoszę się na pewno ani do ciebie, ani do prowincjonalnej wyroczni mody.

– Nie rozumiem, czemu jesteś taka złośliwa. Mnie ona bardzo się podoba.

– Wcale tego nie ukrywałeś! Przepraszam, że przerwałam wam słodkie tûte-û-tûte. Wyglądaliście i rozmawialiście, jakbyście znali się nie wiem ile lat.

– Z nią bardzo łatwo nawiązuje się kontakt.

– Nie to, co ze mną, hę?

– O tobie istotnie trudno byłoby to powiedzieć.

– To plus, bo nie zwierzam się świeżo poznanym ludziom ze szczegółów mojego życia.

– Ona też nie.

– Jak to? Przecież wiesz o niej prawie wszystko. – Zajrzała do Jamiego, aby sprawdzić, czy grzecznie się bawi. – Laura ma synka, Laura prowadzi sklep, Laura pomaga starszym paniom…

– Ciocia opowiedziała mi o niej wczoraj wieczorem, gdy kładłaś Jamiego spać.

– A dlaczego nie było ciotki, gdy gruchaliście?

– Położyła się tuż przed twoim powrotem.

– Tobie w to graj!

– Przestań gadać od rzeczy. Można by pomyśleć, że jesteś zazdrosna.

– łez coś! – Spojrzała na niego płonącymi oczami. – Naprawdę tak uważasz?

– Nie uważam, ale tak się zachowujesz.

Wystraszyła się, że Michael ma rację i dlatego gorąco zaprzeczyła:

– Nie jestem zazdrosna, tylko wściekła. Przez ciebie czułam się przy niej jak kocmołuch i idiotka.

– Sama jesteś sobie winna. Po co się wygłupiałaś i czuliłaś do mnie?

– Przecież chciałeś, żebym zachowywała się jak kochająca żona.

– Nie potrafisz być dyskretna? Musisz przesadzać? Niedobrze mi się robiło… – Skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na nią ironicznie. – Współczuję Hungerfordowi.

– A to, jak wy się zachowywaliście, nie było obrzydliwe? – Zebrała mokre rzeczy z podłogi i rzuciła do kąta. – „Och, Lauro, jesteś cudowna. Och, Michaelu, jesteś wspaniały” Och! i Ach!… Ohyda! A skoro już o tym mowa, uważam, że zagrałam rolę żony lepiej niż ty rolę męża. Krew cię zalała, gdy cię objęłam. – Odsunęła włosy z czoła. – Bałam się, że złapiesz miotłę i wygonisz mnie z kuchni.

Michael westchnął zdesperowany.

– Mam nadzieję, że następnym razem zachowasz się rozsądniej.

– Jakim następnym razem? – Wyjęła z torebki telefon. – Chyba nie sądzisz, że do niej pójdę, żeby mi prawiła kazania na temat szmat, które według niej powinnam nosić?

– Niepotrzebnie się wyrwałem, ale mogłabyś poświęcić się dla Jamiego. Jeśli uważnie czytasz ten swój poradnik, powinnaś wiedzieć, co zresztą byle kto może zaobserwować, że dzieci bardzo lubią towarzystwo rówieśników. Tak czy owak spotkasz się z Laurą, bo ciocia zaprosiła ją i innych sąsiadów na piątek.

– Wspaniale. Twoja Laura będzie miała okazję pochwalić się wieczorowym strojem.

– A ty będziesz miała okazję popisać się swoimi talentami towarzyskimi. Jak dotąd nie zauważyłem w twoim zachowaniu ani śladu dobrych manier.

– Schowaj sobie swoje rady do kieszeni! Nie musisz mi mówić, jak mam się zachowywać na przyjęciu – wybuchnęła. – A teraz, jeśli łaska, zostaw mnie samą, bo chcę zadzwonić do narzeczonego.

Michael dopiero teraz zauważył, co Rosalind trzyma w ręce i bardzo się zdenerwował.

– Miałaś zostawić telefon w Londynie!

– W ostatniej chwili zmieniłam zdanie – powiedziała wyniośle. – Wszystkie telefony do mnie będą nagrywane, ale chciałam mieć możliwość dzwonienia do Simona bez świadków. Masz coś przeciwko?

– Nic. – Ruszył w stronę drzwi. – Pewno potrzebujesz pociechy po tym strasznym odkryciu, że ktoś jest lepiej ubrany od ciebie.

Zamierzyła się, by rzucić w niego telefonem, lecz zdążył wyjść, więc ze złości zaklęła pod nosem. Powiedziała mu, że ma zamiar dzwonić, ponieważ chciała go zirytować, lecz teraz doszła do wniosku, że istotnie potrzebuje pociechy. Chciała usłyszeć, że ktoś ją za coś ceni, a narzeczony zawsze chwali! jej gust i toalety.

Przysiadła na brzegu łóżka i wybrała numer, mimo że pamiętała, iż Simon nie lubi, gdy mu się przeszkadza w pracy. Popełniła błąd, ponieważ Hungerford akurat był bardzo zajęty.

– A, to ty. – Ciszej powiedział komuś, że rozmowa będzie krótka. – O co chodzi?

Zrobiło się jej przykro, że nie zapytał, jak się czuje ani czy jest bezpieczna, nie zapewnił, że stale o niej myśli, lecz niecierpliwie rzucił: „O co chodzi?”. Zbita z tropu zacisnęła palce na słuchawce.

– Nic specjalnego. Pomyślałam, że zadzwonię i powiem, że zajechaliśmy szczęśliwie.

– Nikt cię nie poznał?

– Nie.

– Uważaj, nie zrób jakiegoś głupstwa, bo nie chcę żadnego skandalu. Moja partia ostatnio bardzo podkreśla znaczenie rodziny i tradycyjnych wartości w życiu osobistym, więc nie może się wydać, że mieszkasz z innym mężczyzną. Prasa skorzysta z byle okazji, żeby mnie obsmarować.

Siedziała naprzeciw lustra, więc widziała swe odbicie: osowiałą minę, przygaszone oczy, źle ostrzyżone włosy i brzydki sweter. Patrzyła na siebie z niesmakiem.

– Nie ma powodu do obaw, bo sam byś mnie nie poznał – powiedziała i po chwili wahania zaczęła: – Simon…?

– Co takiego? – rzucił zniecierpliwiony.

Domyśliła się, że już jest zajęty czymś innym; być może coś czyta lub zasłonił słuchawkę i z kimś rozmawia. Miała zamiar zapytać, czy uważa ją za piękną kobietę, czy jej pragnie dla niej samej, a nie tylko ze względu na jej elegancję i styl. Chciała usłyszeć, że nie jest zepsutą, samolubną jedynaczką, jak sądził Michael. Przede wszystkim chciała usłyszeć, że narzeczony za nią tęskni, ale się rozmyśliła i o nic nie zapytała.

– Już nic, nieważne – rzekła zrezygnowana. Rozłączyła się i długo wpatrywała w telefon, ale oczami wyobraźni wciąż widziała Hungerforda. Wprawdzie przekroczył już czterdziestkę, lecz nadal był atrakcyjnym mężczyzną, bardziej dystyngowanym niż przystojnym. Spod cienkiej warstwy ogłady wyzierała bezwzględna ambicja, a mimo to potrafił być czarującym i dowcipnym rozmówcą oraz czułym kochankiem.

Wiedziała, że większość mężczyzn wyznacza granicę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, więc nie powinna mieć mu za złe, że rozmawiał zwięźle i niechętnie. Nie wychodziła za niego z miłości, ponieważ uważała, że bardziej potrzebuje czegoś innego. Chciałaby jednak podobać się narzeczonemu, tak jak Laura Michaelowi.

Przez całe popołudnie była osowiała i dopiero gdy kąpała Jamiego uświadomiła sobie, że od rana ani razu nie pomyślała o tym, że jest śledzona. Z wrażenia zastygła z namydloną gąbką w ręce. Zdziwiła się, że wystarczył jeden dzień spokoju i nawet nie zauważyła, jak paraliżujące napięcie ustąpiło.

Pomyślała ze złością, że po prostu nie miała czasu się martwić. Miała mnóstwo nowych obowiązków, z których musiała się wywiązać, a poza tym bezustannie zastanawiała się, dlaczego przy Michaelu odczuwa dziwny zamęt w głowie.

Nie umiała znaleźć przyczyny, dla której w jednej chwili doprowadzał ją do szewskiej pasji, a w następnej niemal omdlewała na wspomnienie jego dłoni i ust. Chciała być jak zwykle opanowana i pełna godności, a nie taka niespokojna, w złym humorze, niepewna siebie. Michael sprawiał, że nie czuła się sobą, ale jednocześnie dzięki niemu była bezpieczna.

Bezpieczna! Jakie to cudowne uczucie! Dawniej nie doceniała poczucia bezpieczeństwa, nie zastanawiała się nad nim, a ostatnio poznała jego wartość i teraz zawdzięczała je Michaelowi. Dzięki niemu mogła przeżyć dzień, nie bojąc się panicznie, gdy dzwonił telefon lub rozlegały się kroki za drzwiami. Po wyjściu z domu nie musiała zastanawiać się, czy jest śledzona. Mogła położyć Jamiego spać bez obawy, że w nocy ktoś go porwie.

Tyle dobrego zawdzięczała Michaelowi, a w zamian kłóciła się z nim, marudziła i urządzała sceny, które w niej samej budziły niesmak Zawstydzona przykucnęła koło wanny i zwiesiła głowę.

W takiej pozycji zobaczył ją Michael, akurat przechodzący koło łazienki. Przypomniała mu się inna scena: Rosalind przykucnęła na ulicy, pogłaskała bezpańskiego kota, a potem odgarnęła swoje piękne loki i spojrzała w górę. W jej zielonych oczach błyszczała radość kusicielki.

Teraz też odgarnęła włosy i uniosła głowę, lecz tym razem spoglądała na niego innym wzrokiem. Z ulgą, a zarazem żalem. Nie dostrzegł ani śladu psotnego rozbawienia czy też prowokującego trzepotania rzęs. Widział smutną, zmęczoną twarz i przygaszone oczy.

Zrobiło mu się jej żal, więc prędko przypomniał sobie, jak okropnie się dzisiaj zachowywała; kłóciła się z nim w drodze do Yorku, wózek z zakupami pchała z miną obrażonej królewny, złośliwie krytykowała Laurę Osborne, co rusz chwaliła się bogactwem i narzeczonym. A gdy chwilami łudził się, że zmieniła się na lepsze, robiła coś, co go przekonywało, że wciąż jest tą samą zepsutą ślicznotką, która kiedyś złamała mu serce.

Miał jej dość, a mimo to coś w wyrazie jej twarzy sprawiło, że wszedł do łazienki i wbrew sobie zapytał:

– Co się stało?

– Nic.

Wstała i wyciągnęła Jamiego z wanny.

– Masz złe wiadomości? – dociekał, nie rozumiejąc, dlaczego się tym przejmuje. – Hungerford powiedział coś o maniaku, który cię śledził i groził?

– Nie, nic nie mówił. – Rzuciła mu zamyślone spojrzenie i pokręciła głową. – Czemu pytasz?

– Bo wydaje mi się, że wyglądasz… że się czymś martwisz.

– Nic mnie nie dręczy. A właściwie… – Urwała i zawahała się. – Muszę z tobą porozmawiać, ale najpierw wytrę Jamiego, dobrze?

– Jak chcesz.

Nie wiedział, czy powinien cieszyć się, czy martwić zmianą w jej zachowaniu. Usiadł na brzegu wanny i wyjął z wody plastikowego hipopotama. Zdusił go, więc hipopotam otworzył paszczę, w której siedział kaczor. Wyciągnął kaczora i puścił, a ptak, przywiązany na gumce, zniknął w paszczy hipopotama. Michael uśmiechnął się ironicznie i pomyślał, że on sam podobnie próbuje uciec od wspomnień. Był jak ta zabawka, miał odrobinę swobody, lecz jakieś przypadkowe słowo lub spojrzenie przywodziło mu na myśl Rosalind tak wyraźnie, że natychmiast pozbywał się złudzeń, iż o niej zapomniał. Jej czar pociągał go, niezależnie od tego, jak bardzo się bronił i walczył o uwolnienie. Ona była jak hipopotam, on zaś jak kaczor skazany na to, że nigdy nie odzyska wolności.

Rosalind wytarła Jamiego, ubrała w pidżamę i szlafroczek, i usiadła i przytrzymując chłopca kolanami, zaczęła czesać. Malec kręcił się i wyrywał, ale bez skutku. Michaela nie zdziwiło, że mimo rzekomego braku wiedzy o wychowywaniu dzieci Rosalind potrafi być stanowcza, gdy to konieczne. Wreszcie puściła Jamiego, mówiąc:

– Idź wybrać książeczkę. Zaraz ci poczytam. Po wyjściu chłopca zapadła pełna napięcia cisza, którą przerwał Michael.

– O czym chciałaś ze mną rozmawiać?

– Muszę cię przeprosić. Jest mi naprawdę wstyd, że przez cały czas paskudnie się zachowywałam.

Michaelowi zdumienie na chwilę odebrało mowę.

– Skąd… taka… zmiana?

Rosalind znużonym gestem przygładziła włosy.

– Wiem, że od samego rana byłam nieznośna, ale miałam parszywy humor. Potem się uspokoiłam, zastanowiłam nad sobą i uświadomiłam, że pierwszy raz od kilku miesięcy nie musiałam się stale martwić o swoje bezpieczeństwo.

– Aha.

– To dzięki tobie. – Patrzyła na niego z taką pokorą, o jaką by jej nigdy nie posądzał. – Nie potrafię wyrazić, co to za ulga ani ile dla mnie znaczy, że Jamie jest bezpieczny. Gryzie mnie sumienie, że tak ci dokuczałam. Nie robię nic innego, tylko kłócę się z tobą, a powinnam bez przerwy dziękować za to, co dla nas robisz.

– Nie przesadzaj. – Poczuł się wyjątkowo niezręcznie. – Za długo żyłaś w napięciu i strachu…

– To nie tylko to. – Podniosła z podłogi ręcznik i złożyła. – Chodzi też o to, że znowu jestem z tobą. Z tego powodu nerwy odmawiają mi posłuszeństwa.

Jej szczerość zupełnie go zaskoczyła.

– Przeze mnie jesteś zdenerwowana? Nie chciałem tego.

– Wiem. Nie chodzi o to, co robisz. – Obracała w palcach róg ręcznika. – To moja wina, że doprowadziłam się do takiego stanu. Stale myślę o przeszłości, o tym, że tak nam było dobrze, a tak okropnie się to skończyło. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem spięta. – Uśmiechnęła się żałośnie. – Nadal czuję się udręczona, ale tym razem przez wspomnienia, nie przez jakiegoś psychopatę. Wiera, że to głupie i że to, co było między nami, dawno się skończyło, ale… – Zaczerwieniła się, zawstydzona, odwróciła wzrok i szepnęła: – Wczoraj byłam bardzo zdenerwowana, że mam spać z tobą w jednym łóżku.

– Ja też – przyznał się Michael.

Uniosła głowę i spojrzała na niego ze szczerym zdumieniem, a Michael pomyślał, że widocznie udawał lepiej, niż mu się zdawało.

– Naprawdę? – spytała przejęta.

– Tak. Mnie też nie jest łatwo uciec od wspomnień.

– Rozumiem. – Spąsowiała, lecz nie spuściła oczu, gdyż postanowiła wyjaśnić wszystko do końca. – Oczywiście wiem, że nie interesuje cię romans ze mną, ale panicznie się bałam, że jeśli cię dotknę albo za bardzo się odprężę, możesz pomyśleć, że próbuję… wiesz… udawać, że jest jak dawniej.

Jej wyznanie zdumiało go, ponieważ uważał ją za egoistkę, która nie liczy się z uczuciami bliźnich.

– Nie posądzam cię o nic takiego – rzekł spokojnie. – Masz rację, że oboje się zmieniliśmy. Mamy nowych partnerów, prowadzimy inne życie. Obecna sytuacja jest krępująca, ale nic ponadto.

Ulżyło jej, że podszedł do sprawy tak rzeczowo, więc wstała, nadal kurczowo przyciskając ręcznik do piersi.

– Dziękuję i obiecuję, że będę lepiej się sprawować. Zobaczysz, nie poznasz mnie. Będę bez szemrania gotować, zmywać i sprzątać i nie usłyszysz słowa skargi.

– Możesz obiecać, że będziesz miła dla Laury?

– Tak.

– Posłuchasz jej rad w sprawie ubioru?

Rosalind zawahała się, ale na szczęście w porę zorientowała się, że Michael żartuje.

– Nie wiem, czy stać mnie na podobne poświęcenie – odparła, uśmiechając się tak, że Michaelowi stopniało serce. – Ale przysięgam, że nigdy więcej nie będę taka nieuprzejma jak dzisiaj.

– Dobre i to. – Popatrzył na nią speszony. – Nie tylko ty powinnaś się pokajać. Ja też byłem w paskudnym nastroju i dlatego ci nie współczułem, chociaż powinienem. Przepraszam cię. – Zawahał się. – Wątpię, czy zdołamy zapomnieć o przeszłości, ale postarajmy się mniej o niej myśleć i zacznijmy jakby od nowa.

– Bardzo chętnie.

Podświadomie czuli, że jakoś należałoby przypieczętować zgodę. Lecz jak? Uściskiem dłoni? Pocałunkiem? Michael nie ufał sobie, więc wolał nie dotykać Rosalind i w rezultacie nie zrobił nic.

– Cieszę się, że oczyściliśmy atmosferę – rzekł, przepuszczając ją w drzwiach – bo dzięki temu powinno nam być dużo łatwiej.

Загрузка...