ROZDZIAŁ CZWARTY

Tak jak Erin przypuszczała, po pracy u Josha trudno było jej się odnaleźć w ośrodku badawczym. Brakowało jej gwara, gorączkowej atmosfery, wiecznego pośpiechu. Poważnie zastanawiała się, czy nie odejść. Ale nie mogła tego zrobić.

Po dwóch tygodniach stopniowo zaczęła przyzwyczajać się do wolniejszego tempa pracy. Liczyła po cichu, że Isabel Hill poprosi o pomoc w kilku niedokończonych sprawach, ale nic takiego nie miało miejsca. Asystentka Josha przysłała tylko liścik z podziękowaniem za świetnie wykonaną robotę i informacją, że pod koniec miesiąca na konto Erin wpłynie premia.

Erin zaczęła źle sypiać. Nie potrafiła wybić sobie Josha z głowy, więc próbowała się na niego złościć. W końcu on także mógł napisać podobne podziękowanie, korona by mu z głowy nie spadła! Wiedziała jednak, że nie jest wobec niego całkiem fair. Zbyt ciężko pracował, by marnować cenny czas na pisanie liścików. Od tego są osobiste asystentki.

A w ogóle czemu miałby do niej pisać? Czy poczułaby się przez to szczęśliwsza? Wciąż urażona przypomniała sobie, co powiedział na pożegnanie: „Może niektórzy faceci chcieliby iść z tobą do łóżka, Erin, ale ja do nich nie należę”…

Pocieszała się zatem nieskomplikowaną przyjaźnią ze Stephenem Dobbsem. Chodzili razem na kręgle i poznała kilku jego przyjaciół. Josha Salsbury’ego nie widywała nawet przelotnie.

Rozsądek nakazywał, by definitywnie wyrzuciła go ze swych myśli, by poszukała wreszcie innej pracy. Powinna też napisać list do Charlotty z przeprosinami, bo nie zamierzała pojechać na jej ślub. Po prostu nie mogła. A jednak spędzała mnóstwo czasu w sklepach w poszukiwaniu czegoś specjalnego na tę okazję.

Znalazła odpowiednią kreację na dwa dni przed wyjazdem do Bristolu – w odcieniu bladego fioletu, czy raczej lawendy, podkreślającym fiołkowy odcień jej oczu. Była to jedwabna suknia bez rękawów, dość skromna, lecz elegancka i twarzowa. Erin postanowiła zrobić się na bóstwo i rzucić Josha na kolana.

I chyba warto było się postarać. Kiedy dotarła do kościoła, kilku pracowników z agencji organizującej uroczystość ustawiło się w kolejce, aby pokazać jej miejsce do parkowania. Później dwóch dżentelmenów, którzy przedstawili się jako Greg Williams i Archie Nevitt eskortowało ją na miejsce.

Josh siedział z przodu obok Robina. Na jego widok drgnęło jej serce. Na szczęście rozmawiała jeszcze z Gregiem i Archiem, kiedy Josh spojrzał w ich stronę.

Ich oczy spotkały się na moment, ale Erin natychmiast spojrzała z uśmiechem na Grega, który właśnie zaproponował zacieśnienie ich znajomości. Może nie podobała się Joshowi Salsbury’emu, ale to, że widział, jak inni na nią lecą, podziałało jak balsam na jej zranioną duszę.

– To jest nas dwóch – natychmiast odezwał się Archie, zapowiadając przystąpienie do gry. Obdarzyła uśmiechem również jego.

Erin usadowiła się na przeznaczonym dla niej miejscu i przejrzała program uroczystości. Gdy już wydawało jej się, że jest wystarczająco opanowana, uprzejmie i obojętnie rozejrzała się dokoła, omiatając spojrzeniem mężczyznę siedzącego przed nią po prawej stronie nawy.

Josh nie patrzył w jej stronę, dzięki” temu Erin miała dużo czasu, by napawać się jego widokiem. W szarym surducie wyglądał wyjątkowo dobrze – wytwornie i jednocześnie swobodnie. Uwielbiała sposób, w jaki jego włosy opadały na kark.

Żałowała, że nie może powiedzieć mu o prawdy o Ninie. Przecież Nina Woodward rzuciła Thomasa Salsbuxxxry’ego na tydzień przed jego atakiem serca. Erin poważnie obawiała się ostrej reakcji Josha i komentarza: jaka matka, taka córka.

– Czy mogę się dosiąść?

W ławce siedziało już kilka osób i nie tylko Greg Williams chciał dotrzymać Erin towarzystwa. Za nim wcisnął się Archie Nevitt.

Charlotta wyglądała cudownie – wsparta na ramieniu ojca, ze sznureczkiem druhen z tyłu, szła do ołtarza w obłoku bieli.

Erin ze wzruszeniem wysłuchała przyrzeczenia Charlotty i Robina, ale podczas całej ceremonii jej wzrok co i rusz wędrował w stronę Josha. Jednak, gdy młoda para szła wzdłuż nawy do wyjścia, a za nimi procesja rodziców oraz drużba z pierwszą druhną u boku, Erin patrzyła akurat na Grega Williamsa.

Po opuszczeniu kościoła, nadal uważała, by nie spoglądać zbyt często na Josha. Jednak dziwnym trafem zawsze wiedziała, gdzie się znajdował.

Większość czasu, ku rozpaczy Erin, spędzał z pierwszą druhną, okazując jej większą atencję, niż było to konieczne. Erin zaczęła zawzięcie flirtować z Gregiem i Archiem.

Ponieważ na wesele zaproszono wielu gości, przyjęcie urządzono w hotelu pod Bristolem. Zarówno Greg, jak i Archie zaproponowali, że ją podwiozą, ale odmówiła i pojechała własnym autem.

Jakimś cudem, ku rozpaczy Archiego, Gregowi Williamsowi udało się załatwić, by siedziała przy stole obok niego. I, prawdę mówiąc, ucieszyła się z tego. Greg był przystojny i usłużny, a ponieważ oboje siedzieli zwróceni twarzą do stołu młodej pary, było dla niej sprawą honoru, by Josh Salsbury zobaczył, że nie mogła narzekać na brak powodzenia.

Nie wiedziała jednak, czy w ogóle zauważył jej obecność na sali. I choć gonitwa myśli przyprawiała ją o ból głowy, dzielnie uśmiechała się do Grega i prowadziła uprzejmą pogawędkę. Korciło ją, by podsłuchać, co takiego opowiadał Josh druhnie, gdy ta co chwila wybuchała śmiechem.

Nie, nie chciała wiedzieć. W ogóle jej to nie obchodziło. Roześmiała się wesoło, kiedy Greg powiedział coś zabawnego i spojrzała na niego uwodzicielsko.

Wygłoszono przemówienia, wypito toasty, goście zaczęli wstawać od stołu. Erin zamieniła parę słów z Charlotta i Robinem i znowu zwilgotniały jej oczy, kiedy na rozpoczęcie tańców młoda para odtańczyła pierwszego walca. Wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni.

Erin tańczyła z Gregiem i Archiem, również z innymi panami, ale nic nie wskazywało na to, by Josh Salsbury miał ochotę wziąć ją w ramiona.

Czas zaczął się wlec nieznośnie i kiedy o ósmej Charxxxlotta poszła się przebrać, Erin zastanawiała, jak długo jeszcze wytrzyma na przyjęciu. Josh tańczył z druhną i Erin musiała przyznać, że dobrze wyglądali razem na parkiecie.

– Chyba na mnie pora – powiedziała do Grega, kiedy wyszli przed hotel pożegnać młodą parę udającą się w sekretne miejsce na miesiąc miodowy.

– Nie możesz nigdzie jechać! – zaprotestował Greg.

– Nie powiedziałaś mi jeszcze dość o sobie. Poza tym…

– uśmiechnął się – tak dobrze nam idzie! – Jego uśmiech zamienił się w łobuzerskie spojrzenie. – Czy nie powinniśmy poznać się lepiej?


Erin poczuła się jakoś niezręcznie, ale w tym momencie wszyscy zaczęli wracać do sali i niechcący otarła się o kogoś. Obejrzała się odruchowo, by przeprosić. Serce zabiło jej gwałtownie, a w ustach zaschło.

– Czy na pewno wiesz, w co się pakujesz? – zapytał Josh Salsbury chłodno.

Tylko ona go usłyszała, ale zamiast dociekać sensu tych słów, postanowiła pokazać, jak niewiele ją obchodzą.

– Doskonale – odparła wyniośle, unosząc wysoko głowę, po czym zwróciła się do Grega: – Masz rację, Greg, powinniśmy się lepiej poznać.

Dopiero podczas tańca dostrzegła jego lubieżne spojrzenie i dotarło do niej, czym to się może skończyć.

Przytulał ją o wiele za mocno, ale przecież właśnie zgodziła się poznać go „lepiej”. Wspomniała słowa Josha i ostrzegawczy dzwonek rozdzwonił się w jej głowie.

Gdy taniec się skończył, Greg odprowadził ją z powrotem do stołu. Chwycił kieliszki z szampanem od przechodzącego kelnera i powiedział z uśmiechem:

– Podobno hotel jest przepełniony, ale poczekaj tu, a ja namówię recepcjonistkę, aby znalazła dla nas jakiś kącik.

Gapiła się na niego bez słowa, ogłuszona i zmieszana.

– Zaraz wracam – obiecał.

Wciąż zbyt oszołomiona rozwojem sytuacji, by zaprotestować, chwyciła stojący przed nią kieliszek z szampanem. Bez względu na to, jak zinterpretował jej zachowanie Greg, nadszedł czas, by wyjaśnić mu, i to szybko, że nie zamierzała iść z nim do łóżka.

Poruszona obracała kieliszek w dłoni. Czuła się winna, bo przecież prowokowała Grega, zachęcała go gestami i słowami. A to wszystko przez Josha Salsbury’ego! To przez niego flirtowała i zachowywała się swobodniej niż zazwyczaj.

– Zbierasz się na odwagę, Erin? – przerwał jej myśli aksamitny głos, którego wolałaby nie słyszeć.

Spojrzała na niego ostro. Tylko tego jej było trzeba! Josh Salsbury odgadł, co się święci, nim sama przejrzała zamiary Grega Williamsa, i przyszedł z niej szydzić.

– Dla twojej informacji, ograniczyłam się do jednego kieliszka szampana – warknęła.

– „Nie, ale zamierzam to zrobić jak najszybciej”. – Wyprostowała się gwałtownie, gdy zacytował jej własne słowa. – Mam rozumieć, że zamierzasz swoje zamiary przekuć w czyn?

Minęła dobra sekunda, nim dotarło do niej, co właśnie powiedział. Co za bezczelność! Co za tupet!

– A dlatego wypiłam tak mało, bo zamierzam wrócić samochodem do Londynu, i to sama!

Rozzłościła się na dobre, na niego i całą męską populację, łącznie z Gregiem Williamsem, który poszedł szukać dla nich łóżka, właściwie nie pytając jej o zdanie. Zerwała się na nogi, wściekła i upokorzona. Jak Josh Salsxxxbury śmiał tak o niej pomyśleć!

– I dodam jeszcze – atakowała z ogniem – że nie mam zamiaru iść do łóżka z pierwszym lepszym facetem. Jeśli zobaczysz gdzieś Grega Williamsa, możesz mu to łaskawie przekazać. Wyjeżdżam!

Po wygłoszeniu ognistej tyrady, odwróciła się na pięcie i – choć Josh miał znakomity refleks, tym razem nie był dość szybki – z impetem wpadła na marmurowy filar. Wiedziała, że tam stał, była jednak zbyt wściekła, aby o tym pamiętać. Zobaczyła gwiazdy, a potem zapadła w ciemną otchłań.

Powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, że słyszy głosy, swój i… Z kimś rozmawiała. Ktoś zadawał pytania i zmuszał ją do odpowiedzi. Chciała, żeby zamilkł i pozwolił jej spać. Niech to diabli, ostatnio tak źle sypiała, teraz nareszcie miała szansę odpocząć, zdrzemnąć się, a tu ktoś zawracał jej głowę.

– Ile widzisz palców?

Otworzyła oczy i szybko zamknęła je z powrotem. Światło drażniło ją.

– Jeśli powiem, że trzy, zamkniesz się i dasz mi spokój? – odparła.

– Nic jej nie będzie – oznajmił głos.

Potem miała przezabawny sen, że jest przy niej Josh. Ale w końcu, zawsze o nim śniła, cóż w tym nowego?

– Jak się czujesz? – zapytał.

– A jak wyglądam?

– Czarująco – padła odpowiedź.

Westchnęła. To był przyjemny sen. Chciała powiedzieć Joshowi, że go kocha, ale jakaś resztka skromności – nawet we śnie – zwyciężyła. Zapytała za to:

– Lubisz mnie?

– Któż mógłby cię nie lubić? – szybko odpowiedział pytaniem.

– Odpowiedź wymijająca – wymamrotała i westchnęła znowu. – Dobranoc, kochanie.

– Dobranoc, skarbie – wyszeptał równie cicho.

– Pocałujesz mnie? – poprosiła. – Tylko tak delikatnie, jak wtedy. – Nastąpiła chwila przerwy, ale potem poczuła leciutkie muśnięcie ust na swojej brwi. – Dziękuję, Josh – szepnęła.

– Wiesz, że to ja? Była taka zmęczona. Tak straszliwie zmęczona.

– Kogo innego wpuściłabym do mojego snu? – odparła sennie. – Dobranoc.

Obudziła się, nie bardzo wiedząc, gdzie jest. Leżała w łóżku, ale na pewno nie we własnym. Obcy pokój tonął w ciemnościach rozproszonych palącą się gdzieś nocną lampką. Nie po lewej stronie łóżka, do czego była przyzwyczajona, ale po drugiej, gdzie… spał Josh Salsbury, z twarzą zwróconą w jej stronę.

Uśmiechnęła się.

– Wciąż śpię – powiedziała głośno, ale na dźwięk jej głosu, leżący obok mężczyzna otworzył oczy i usiadł. I nagle dotarło do niej, że to wcale nie sen.

– Co…? – zachłysnęła się zdumiona, wpatrzona jak zahipnotyzowana w jego nagą pierś. – Cxxxco…? Wynoś się! – wrzasnęła. Potem natychmiast zmieniła zdanie. – Nie! Zostań! – pisnęła, nie mając pojęcia, czy nie jest przypadkiem naga. – Ja nie…? – zapytała ochryple, szukając w pamięci tego, czego tam nie było. – O, moja głowa! – jęknęła, gdy najgorszy pod słońcem ból dał znać o swoim istnieniu. Natychmiast zacisnęła powieki. Gdy po chwili otwo rzyła oczy, z ulgą dostrzegła, że Josh narzucił na siebie lekki szlafrok. Okrążył łóżko i podszedł do niej.

– Weź to. – Podał jej kilka tabletek i sięgnął do nocnego stolika po szklankę wody. – Zalecenie lekarza. Powiedział, że kiedy się obudzisz, możesz tego potrzebować.

Wsłuchana w jego głos, upewniła się, że to wcale nie sen. Josh naprawdę tu był!

Myśli kłębiły się w jej głowie. Usiadła i połknęła tabletki przeciwbólowe. Gdy Josh wziął od niej szklankę i przysiadł na skraju łóżka, zapytała:

– Lekarz?

– Straciłaś przytomność – oświecił ją.

– Może zabrzmi to nieco melodramatycznie, ale… gdzie ja jestem? -. zapytała.

– W hotelu pod Bristolem.

– Czy prosiłam, żebyś mnie pocałował? – zapytała cał kiem bez sensu. Uśmiechnął się.

– Pamiętasz? – Wydawało się, że mu ulżyło. – To nie było szczególnie trudne zadanie. Uczyniła wysiłek, żeby przypomnieć sobie więcej.

– Byłam na ślubie Charlotty?

– Tak – potwierdził. – Zachęcałaś Grega Williamsa do niecnych czynów. Pamiętasz go?

– O rany, tak. Oskarżałeś mnie o… złe prowadzenie się – wydobyła wspomnienie z obolałej głowy. Z uśmiechem przyjął to określenie.

– Wybiłaś głową dziurę w marmurowym filarze… i straciłaś przytomność.

– Zemdlałam?

– Padłaś jak wór kartofli.

– Dzięki! – Też porównanie! Ale coraz bardziej rozbudzona czuła, jak powoli ogarniają panika. – Co, do diabla, robiłam z tobą w łóżku? – wybuchła nagle.

– Spokojnie. Spokojnie! – uciszył ją. – Na przyjęciu był lekarz. Musiał cię gdzieś zbadać, a ponieważ byłem przy tobie pierwszy, naturalnie zaproponowałem mój pokój.

– To nie wyjaśnia, dlaczego… leżeliśmy w jednym łóżku – zauważyła sucho.

– Wiedziałem, że będziesz wdzięczna!

– Niby za co? – odparła podejrzliwie.

– Masz szczęście – stwierdził. – Lubię żywo reagujące kobiety!

– Nie wątpię! – prychnęła. – Przyniosłeś mnie tutaj?

– Byłaś ciężka jak kłoda. Lekarz cię zbadał, stwierdził, że nic ci nie będzie, ale nie pozwolił ci od razu zasnąć.

– To dlatego śniło mi się, że rozmawiałam? Przytaknął.

– Zajrzał ponownie koło północy i potwierdził diagnozę, ale chciał, by ktoś z tobą posiedział przez jakiś czas.

– Więc zostałeś?

– Dokąd miałem iść? Hotel jest przepełniony… Dochodziła druga, a ty spałaś jak dziecko.

– Przyglądałeś mi się, gdy spałam? – zapytała zakłopotana i wdzięczna jednocześnie.

– To niezbyt przykry obowiązek. Jesteś niezwykle piękna, Erin.

Jej serce zatrzepotało. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nie mogła wymyślić nic sensownego.

– No i? – wymamrotała.

– No i zasnęłaś, dochodziła druga rano, niebezpieczeństwo minęło, a ja padałem z nóg. Spałaś na brzegu łóżka. Miała się zmarnować więcej niż połowa?

– Więc po prostu wskoczyłeś? Spojrzał na nią żartobliwie.

– Najpierw pozbyłem się większości ubrania – skomentował ironicznie.

– Co za ulga, że jednak coś zostawiłeś – warknęła nieprzyjaźnie.

– Skarpetki – kpił w żywe oczy.

Jednak to wcale nie było zabawne. Zwłaszcza gdy nagle zdała sobie sprawę, że sama prawie nic na sobie nie ma! Spojrzała w dół, gdzie widać było kawałek jej koronkowego biustonosza i szybko wsunęła rękę pod kołdrę. Z ulgą odkryła, że ma na sobie majtki.

– Kto mnie rozebrał? – zapytała słabo, desperacko próbując sobie przypomnieć choćby jedną przyjazną kobiecą twarz wśród zgromadzonych. – Matka Charlotty?

– Było wielu chętnych – Josh odparł uprzejmie i zadał cios: – Pomyślałem, że będziesz chciała, żebym ja to zrobił.

– Ty – powtórzyła cicho i zaczerwieniła się. Bez wątpienia był biegły w tych sprawach. Wstrząśnięta zdała sobie sprawę, że odpiął zamek błyskawiczny jej sukni i widział ją prawie nagą. Poczuła gwałtowną chęć potrząśxxxnięcia nim, odegrania się w jakiś sposób. Uśmiechnęła się słodko. – Spaliśmy w jednym łóżku, ty i ja – oznajmiła.

– I dlatego będziesz musiał się ze mną ożenić… – Jak udało jej się to powiedzieć, zachowując całkowitą powagę, nie miała pojęcia, ale widok jego zdumionej twarzy był wystarczającą nagrodą. Wybuchła śmiechem. – Spokojnie, tylko żartowałam – przyznała. – Chciałam zobaczyć twoje wybałuszone oczy!

Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Bezczelna smarkata! Można spokojnie przyjąć, że nie doznałaś wstrząśnienia mózgu. Teraz połóż się i prześpij.

Erin uwielbiała patrzeć, jak Josh się uśmiecha, ale to nie dlatego nie spuszczała z niego wzroku.

– Z tobą?

– Jest czwarta – poinformował ją.

Sugerował, że jest istotą bez serca, skoro zamierza wyrzucić go z jego własnego pokoju o czwartej nad ranem. Przypomniała sobie, jaką okazał wielkoduszność, przynosząc ją tutaj. Nie miała wyjścia. Albo prześpi się w jego łóżku, albo wstanie i pojedzie do Londynu, choć wciąż potwornie bolała ją głowa. Była taka słaba…

– Dobranoc… dzień – powiedziała i delikatnie opadła na poduszkę.

Josh wstał i pochylił się nad nią. Przestraszyła się, że znowu ją pocałuje, ale tylko sięgnął po kołdrę i nakrył jej ramiona.

Przypuszczała, że zamierza się wyciągnąć na kilku krzesłach.

– Będzie ci ciepło? – zapytała cicho. Może był dodatkowy koc w szafie.

– O, z pewnością – odpowiedział cicho i cała zesztywniała, gdy znalazł się po drugiej stronie łóżka, zgasił lampkę i położył się obok.

Instynktownie, szybciej niż zdążyła pomyśleć, poderwała się, by wyskoczyć z łóżka, lecz chwycił ją za nadgarstek.

– O, moja głowa – jęknęła. Wszystko inne przestało się nagle liczyć.

– Poczujesz się o wiele lepiej, jeśli się położysz – powiedział z mocą. Och, niech ktoś jej pomoże – co robić? Miała ochotę posłuchać jego rady.

– Nie zaczniesz zabawiać się… w żołdaka? – Żołdaka? – roześmiał się cicho w ciemnościach. – Wyciągnęłaś to wyrażenie z kuferka babci?


Położyła głowę na miękkiej poduszce i rzeczywiście od razu poczuła się lepiej.

– A co z druhną? – zapytała bez zastanowienia.

Nie zapytał głupio, z którą, tylko odpowiedział cicho w ciemnościach:

– Zniweczyłaś skutecznie moje plany.

– Świetnie. – Niezwykle się ucieszyła i wcale nie miała wyrzutów sumienia. – Dobranoc… to znaczy… – Odsunęła się na swoją połowę.


Josh puścił jej rękę i też odwrócił się plecami. Wiedziała, że nie będzie mogła wspomnieć o tym ani ojcu, ani nikomu innemu. Kto uwierzy, że do tego stopnia zaufała mężczyźnie? Zamknęła oczy. Może powiem matce, postanowiła sennie.

Nagle rozbudziła się ponownie. Postanowiła powiedzieć mu prawdę o Ninie. Teraz jest taki sprzyjający moment.

– Josh…

– Śpij, Erin – nakazał surowo.


Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Zaczęła rozróżniać kształty w pokoju. Ręka Josha leżała na kołdrze i Erin poczuła nieodpartą chęć, by dotknąć jego ramienia.

Powstrzymała się, rzecz jasna. Równie dobrze mogłaby mu powiedzieć, że ma ochotę się z nim przespać. Wiedziała już, że nie chce się kochać z nikim innym; że to on jest tym jednym jedynym. Co by zrobiła, gdyby tym dotknięciem sprowokowała go do pieszczot?

Weź się w garść. Jakie tam pieszczoty? Jest zmęczony i marzy o odpoczynku, a nie o upojnych igraszkach. Idiotka! W ogóle go nie obchodzisz!

W końcu usnęła. Po solidnym odpoczynku zaczęła stopniowo dochodzić do siebie. Było przytulnie i ciepło. Wtulona delikatnie w pościel przeciągnęła się leniwie. Lewą stopą dotknęła czegoś. To była noga!

– Może przestaniesz mnie wreszcie kopać! – Josh Salsbury poprosił z humorem.

Otworzyła szeroko oczy. Byli razem w łóżku! Co dziwne, wcale jej to nie onieśmielało. Ani to, że Josh leży tak blisko, a ona trzyma rękę na jego nagiej piersi i czuje bijące od niego ciepło. Jednak po chwili cofnęła gwałtownie dłoń.

– Która godzina? – zapytała sennie.

– Pora, by jedno z nas wstało.

– Możesz iść pierwszy do łazienki – zaproponowała grzecznie.

– Co za uprzejmość. Jak głowa?

– Jak nowa!

– Nie boli? Żadnych zawrotów?

– Nic a nic – zapewniła. Ale wiedząc, że jedno z nich będzie musiało się wkrótce ruszyć, a podobna sytuacja już nigdy się nie powtórzy, chciała zostać tu przy nim jak najdłużej. – To był piękny ślub, prawda? – zaczęła towarzyską pogawędkę.

– Zawsze budzisz się taka gadatliwa, czy może zawdzięczamy to twojej kolizji ze słupem? – zażartował. Och, Josh, Josh, Josh…

– Skąd mam wiedzieć – wzruszyła ramionami. – Pierwszy raz budzę się z kimś, z kim mogę porozmawiać.

– Prowadzisz smutne życie – zakpił. Lubiła w nim wszystko.

– Co się robi, kiedy się budzisz z… z… – Kim dla siebie byli, do diaska? – Przyjacielem? – ucieszyła się, że znalazła właściwe słowo.


Usiadł i spojrzał na jej potargane blond włosy rozrzucone na poduszce.

– Różnie. Czasami to. – Pochylił się, by musnąć wargami jej usta. Potem szybko się wyprostował. – Przepraszam. Nie powinienem tego robić, ale sama się prosiłaś.

Jej serce waliło jak oszalałe.

– Jeśli poproszę, zrobisz to jeszcze raz? – Ktoś, kogo nie znała, jakaś inna kobieta całkowicie przejęła nad nią kontrolę.

Josh potrząsnął głową.

– To niezbyt dobry pomysł, Erin – stwierdził.

– Przepraszam. – Poczuła się okropnie.

– Och, Erin – westchnął z powagą i delikatnie odwrócił jej twarz do siebie. – To nie dlatego, że… – urwał i zaczął od nowa. – Erin, chyba nie jesteś w pełni świadoma, w jak niekorzystnej znalazłaś się sytuacji.

Wiedziała doskonale. Już niebawem każde z nich pójdzie własną drogą. On znowu będzie szefem firmy, ona zwykłą asystentką i może już nigdy go nie zobaczy. Kochała go, pragnęła, by te wspólne chwile trwały wieczność. Co więcej, pragnęła czegoś więcej – pocałunku, może pieszczoty – żeby mieć co wspominać.

– Nigdy nie zdobędę… doświadczenia – poskarżyła się płaczliwie.

Josh uśmiechnął się do niej, gładząc jej twarz opuszkami palców.

– Prosisz się o kłopoty – powiedział cicho, ale z zadowoleniem stwierdziła, że nie wyskoczył z łóżka i nie pognał pod prysznic.


A potem nagle ta nowa kobieta w jej wnętrzu, którą dopiero niedawno poznała, dzięki miłości do Josha, znowu przejęła nad nią kontrolę.

– Jeden pocałunek nie zaszkodzi, prawda? Spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Muszę się ogolić – szybko znalazł wymówkę.

Nie dbam o twój zarost, kocham cię! – miała ochotę krzyknąć. Wyciągnęła rękę, dotknęła jego ramienia i natychmiast przeszył ją dreszcz. Zobaczyła, jak jego wzrok wędruje w kierunku jej ust.

– To nie jest zbyt mądre – wymamrotał, ale w końcu dotknął delikatnie wargami jej ust. Była wniebowzięta.

– Zadowolona? – zapytał wesoło.

Odwzajemniła uśmiech. Czuła się jednocześnie nieśmiała i odważna.

– Żartujesz? – roześmiała się. Uśmiechnął się.

– Cóż, nie licz na nic więcej.

Nie mogła na to pozwolić. Rozsmakowała się w jego pocałunkach, a instynkt jej podpowiadał, że on też nie miałby nic przeciwko powtórce. Usiadła i przysunęła się do niego.

– Jeszcze raz – zaproponowała. – Eee… prawdziwy pocałunek. Zdziwiony uniósł brew.

– To znaczy… tak jak to robią dorośli?

Na pomoc! Wystarczyło jedno jego dotknięcie i już cała płonęła.

– Proszę – szeptała bezwstydna niewiasta, która do reszty nią zawładnęła. Przysunęła się jeszcze bliżej do Josha, dotykając zakrytymi piersiami jego szerokiego torsu.

– Erin – jęknął i w następnej chwili znalazła się w jego ramionach. Całował ją tak, jak nikt dotąd tego nie robił.

Jego usta kusiły ją do rozchylenia warg. Przylgnęła do niego kurczowo. Odsunęła się, gdy poczuła, jak przeszywa ją coś na podobieństwo elektrycznej iskry.

– Josh – szepnęła.

– Wstrząśnięta? Oszołomiona? – Wiedziała, że jeśli się do tego przyzna, Josh natychmiast zostawi ją samą. Uśmiechnęła się więc szelmowsko.

– Zachwycona – wymruczała. Nie musiała dłużej prosić, przejęła inicjatywę. Przesunęła się odrobinę do przodu i sama go pocałowała.

Było to zaproszenie do przekroczenia wszystkich granic, choć prawdę powiedziawszy, Erin nie przypominała sobie, żeby jakieś wytyczyła. Tak bardzo go kochała, że jego pocałunki wydawały jej się całkiem naturalne i na miejscu.

Parę chwil później Josh pochylił się, ich usta spotkały się w takim tańcu namiętności, że zawirowało jej w głowie. Dawał przyjemność nie tylko jej ustom. Gładził delikatnie jedwabistą skórę jej pleców. Omal nie wyznała mu miłości, gdy jego delikatne palce rozpinały haftki stanika.

Na tym nowym terenie poczuła się niezbyt pewnie, ale bała się, że on się zatrzyma, słysząc jakikolwiek protest z jej strony. A tego nie chciała. Była spragniona jego miłości, pragnęła ukojenia. Jeśli nieśmiałość stanowiła przeszkodę – do diabła z nieśmiałością.

Objęła go mocno ramionami i czuła żar jego skóry na nagich piersiach.

– Och, Josh – jęknęła.

– Wszystko w porządku? – zapytał, patrząc jej z uwagą w oczy.

– O, tak, tak – pospieszyła z zapewnieniem, przerażona, że uzna brak odpowiedzi za sprzeciw, wypuści ją z objęć i pozostawi samą.

Uśmiechnął się i pocałował znowu, sprawiając, że na chwilę wstrzymała oddech. Odsunął się od niej, pragnąc napawać się widokiem jej piersi.

– Jesteś naprawdę niezwykła. – Oddychał ciężko, pieszcząc wzrokiem jedwabiste wzgórki ze sterczącymi różowymi koniuszkami.

Odwaga i bezwstydność opuściły ją nagle. Przysunęła się bliżej, ale zasłoniła piersi przed jego wzrokiem. Zrozumiał jej wstyd i pocałował ją z czułością. Uspokoiła się, choć z trudem łapała oddech, gdy pieścił jej sutki i ukrył piersi w swych delikatnych, ciepłych dłoniach.

– Och, Josh – krzyknęła.

– Mam przestać? – zapytał i wystarczyło jedno jej słowo, by to zrobił.

– Nawet się nie waż! – zaprotestowała z gardłowym śmiechem i z zachwytem usłyszała, że zareagował podobnie.

Potem całował jej piersi, najpierw jedną, potem drugą, wzbudzając w niej pragnienie jeszcze śmielszych pieszczot. Potem przeniósł usta na jej wargi i przesunął się, by przylgnąć do Erin całym ciałem.

– Jxxxjosh… – wymruczała drżącym głosem. Lęk mieszał się z desperacką tęsknotą za nim. On też zapamiętał się w rozkoszy. Bezwiednie rozsunęła nogi.

– Josh – z przerażeniem usłyszała w swym głosie ślad paniki.

Znieruchomiał, jakby także to usłyszał, i oderwał się od niej ze zdumiewającą szybkością.

– Co się stało? – zapytała, pragnąc, by nie przerywał.

– Przepraszam. – Musiał wziąć jej panikę za sprzeciw. – Ni e chciałam…

– Nie jesteś pewna – stwierdził szorstko. – Musisz być całkowicie pewna, Erin.

– Jestem! – zaprotestowała. – Ja…

– To nie był najlepszy pomysł od samego początku – przerwał jej zdecydowanie w pół słowa i odwrócił się plecami. Ogłuszona patrzyła, jak chwyta spodnie i zaczyna się ubierać.


Patrzyła na niego z niedowierzaniem. W końcu dotarło do niej, że musi to po prostu zaakceptować. Choć desperacko pragnęła, by do niej wrócił, dzięki Bogu duma zwyciężyła. Miałaby błagać mężczyznę o odrobinę miłości? Niedoczekanie!

– Wybacz, że nie jestem zbyt ponętna -. wygłosiła, dumnie unosząc głowę.

– Nawet przy twoim niewielkim doświadczeniu wiesz, że nie o to chodzi – odparł Josh, zapinając koszulę. – Ubierz się i jedź do domu – polecił i zostawił ją samą.


Zatrzasnął za sobą drzwi, a Erin była zbyt zdenerwowana, by rzucić za nim czymś ciężkim. Jak mógł ją tak zostawić? Po tym jak rozpalił jej zmysły… jak mógł ją zostawić?

Загрузка...