ROZDZIAŁ SZÓSTY

Noc wlokła się w nieskończoność. Erin wciąż od nowa rozmyślała o niedawnym incydencie z Joshem. Miała rację, nie mówiąc mu o matce. To, co się stało, było najlepszym dowodem!

W końcu nadszedł świt i wstała przekonana, że w głębi duszy zawsze będzie kochać Josha. Miłości nie można tak po prostu wyłączyć, bez względu na nasze postanowienia.

Miała nadzieję, że udowodniła mu ostatecznie, jak bezpodstawne okazały się jego oskarżenia. Kochała go, ale równocześnie nienawidziła za to, że potraktował ją tak podle. I nie zamierzała puścić tego płazem.

W takim nastroju, gdy tylko przyjechała do biura, wręczyła Ivanowi Kelly ‘emu rezygnację. Najchętniej odeszłaxxxby od razu, ale w ośrodku badawczym zawsze było mnóstwo papierkowej roboty i lojalność wobec współpracowników kazała jej dać szefowi miesiąc na znalezienie zastępstwa.

– Nie możesz odejść! – zaprotestował Ivan. – Czy wczoraj załatwiałaś sobie nową pracę?

– Jadłam lunch z mamą. Nie mam niestety na oku nowej posady.

– Więc zostań, póki czegoś nie znajdziesz. Czy coś ci się tutaj nie podoba? Powiedz – nalegał. – Z pewnością jakoś temu zaradzimy.


Gdyby to było możliwe… Potrząsnęła głową. Jeszcze nigdy dotąd nie była tak przybita i pokonana, ale ani Ivan, ani nikt inny nie był w stanie jej pomóc.

– To sprawy rodzinne – wyjaśniła Ivanowi i polubiła go jeszcze bardziej, gdy uszanował jej prawo do prywatności i nie zadawał więcej pytań.

Rodzinne? Właściwie można tak powiedzieć. Cały dzień starannie ukrywała rozpacz, ale kiedy wróciła do domu, omal się nie rozpłakała. Nie zrobiła tego jednak. Zwyciężyło poczucie kobiecej dumy. Miałaby płakać z powodu faceta? Nigdy w życiu, żaden nie jest tego wart.

Nagle zadzwonił telefon. Nie miała ochoty odbierać, ale jeśli to był ojciec, miała okazję powiadomić go, że nie przyjedzie w ten weekend.

To był Josh Salsbury.

– Ja… – zaczął i, co dziwne, urwał, jakby zabrakło mu słów. Po chwili dodał: – Jestem w Nowym Jorku.

Była zbyt zdenerwowana, by odpowiedzieć. Potem poczuła wściekłość. Co on sobie myśli, że może do niej dzwonić i obrażać ją przez telefon?

– Spotkamy się, kiedy wrócę… – powiedział.

– Wykluczone! – wrzasnęła i trzasnęła gwałtownie słuchawką, żałując, że nie może zaatakować Josha bezpośrednio.


Łzy napłynęły jej do oczu. Nie! Nie! Nie! Nie będzie płakać! Jak śmiał zadzwonić? Za kogo, do diabła, się uważał?

Noc nie przyniosła ukojenia. Erin położyła się i wstała równie nieszczęśliwa. Poszła do pracy z mocnym postanowieniem, że nie pozwoli się tak traktować. Więc kiedy Stephen Dobbs wpadł do niej i zaprosił na wieczór, przylepiła do twarzy wesoły uśmiech i natychmiast wyraziła zgodę, a wręcz entuzjazm.

W popołudniowej gazecie znalazła zdjęcie wystrojonego w smoking Josha Salsbury’ego u boku jakiejś nowojorskiej ślicznotki.

Nienawidziła go, ale wycięła zdjęcie z gazety. Przynajmniej połowę, na której widniał Josh. Położyła fotografię na nocnym stoliku, obiecując sobie, że następnego dnia nabędzie komplet strzałek i wykorzysta podobiznę Josha jako cel. Zapomniała całkiem, że kupiła gazetę, by zajrzeć do kolumny z ogłoszeniami o pracy.

Następnego wieczora przeprowadziła trudną rozmowę z ojcem. Zaakceptował, że Erin nie przyjedzie do niego w następny weekend, ale był zły, że zamierzała spędzić go z matką. Erin postanowiła więc nie wspominać ojcu o nowym przyjacielu matki, choć Ninie byłoby to zapewne obojętne. Kiedy koło dziewiątej zadzwonił telefon, Erin znowu poczuła zdenerwowanie.

Przypomniała sobie na szczęście postanowienie, że żaden mężczyzna nie jest wart jej nerwów. Podniosła słuchawkę i udało jej się wydobyć z siebie uprzejme „halo”.

– Erin?

– Tak – odpowiedziała już nieco pewniej. To nie był Josh Salsbury.

– Greg Williams – przedstawił się rozmówca.

– Cześć, Greg. – Tylko tego jej potrzeba. – Co u ciebie słychać?

– Dobrze, bo cię odnalazłem. Jak się czujesz? Straciłaś kontakt z rzeczywistością, kiedy się nadziałaś na ten słup.

– W porządku, dziękuję – odparła, licząc, że skoro zadzwonił z pytaniem o jej zdrowie, zaraz się rozłączy.

– Dopiero przed chwilą udało mi się zdobyć twój telefon. – Liczyła na zbyt wiele. – Nasze sobotnie plany diabli wzięli, prawda? Ale chciałbym się z tobą jeszcze spotkać.


Erin zrobiło się gorąco na wspomnienie jego planów upokarzającego faktu, że Josh Salsbury przejrzał je wcześniej od niej. Przyszło jej nagle do głowy, że przez własną ignorancję, swoim zachowaniem wobec Grega utwierdziła Josha w przekonaniu, że jest łatwa.

– Wybacz, Greg – miała tego dość – straciłam przytomność, nim zdążyłam ci wyjaśnić, że nie mam ochoty na bliższą znajomość. – I na wypadek, gdyby nadal to do niego nie docierało, dodała: – Nie chadzam do łóżka z pierwszym lepszym.

Zapadła niezręczna cisza. Ale poczuła do niego większą sympatię, gdy westchnął tragicznie i skomentował:

– Raz na wozie, raz pod wozem – rozbawił ją. – Wpadam czasami do Londynu, czy mógłbym zadzwonić do ciebie w jakiś weekend? Moglibyśmy na przykład wybrać się do zoo.

Akurat! Nie potrafiła wyobrazić go sobie spacerującego po ogrodzie zoologicznym. Ale przynajmniej poprawił jej nastrój.

– Zadzwoń – zgodziła się, choć wątpiła, czy ją zastanie.

Po odłożeniu słuchawki, w jej myślach na nowo zagnieździł się Josh Salsbury. Ze zdziwieniem skonstatowała, że choć wciąż jest na niego wściekła, to już znacznie mniej niż godzinę temu.

Erin spakowała mały neseser i była gotowa, gdy Richard Percival przyjechał po nią w sobotę. Był przystojnym mężczyzną, może dwa lub trzy lata starszym od Josha Salsbury’ego. Och, przestań o nim myśleć, skarciła się w duchu.

– Czym się zajmujesz? – zapytała Richarda, gotowa prowadzić konwencjonalną rozmowę, byle nie myśleć o Joshu.

W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin naprawdę szczerze polubiła Richarda. Choć nie okazywał zbyt otwarcie swych uczuć, przez cały czas wodził za Niną wzrokiem i jasne było, że jest w niej głęboko zakochany.

Było równie jasne, że matka za wszelką cenę stara się unikać przebywania z nim sam na sam. Zachowanie Niny, choć z pozoru nienaganne, wprawiało Erin w zakłopotanie. Gdy tylko córka wychodziła z jakiegoś powodu z pokoju, matka natychmiast znajdowała jakiś pretekst, by się za nią wymknąć.

– Będziesz musiała rozmówić się z Richardem – stwierdziła Erin, kiedy zaniosła tacę z filiżankami do kuchni, a matka przyszła jej pomóc.

– Trzymaj się blisko mnie – upomniała Nina ostro. Po chwili zjawił się również Richard.

– Czy ktoś ma ochotę na spacer? – zaproponował.

Erin już zamierzała odmówić, kiedy dostrzegła rozpaczliwe sygnały matki.

– Świetny pomysł – zgodziła się i choć wszyscy dobrze wiedzieli, co się dzieje, była pewna, że z całej trójki to ona czuje się najbardziej zażenowana.

Dla Richarda spacer stanowił jedynie pretekst, aby pobyć z kobietą, której oddał serce. Erin poczuła się jeszcze bardziej skrępowana, gdy Nina grzecznie odmówiła.

– Tylko nie odchodźmy zbyt daleko – poprosiła, gdy wyruszyli.

– Nonsens – odparł Richard pogodnie. – Dobrze nam to zrobi. Siedzę przy biurku przez cały tydzień. – Ale jego dobry nastrój ulotnił się parę minut później, kiedy zapytał:

– Nina wspominała ci, że poprosiłem ją o rękę?


Oświadczyny powinny być sprawą prywatną między dwojgiem ludzi, zwłaszcza gdy mężczyzna nie był pewny odpowiedzi wybranki.

– Cóż… – wahała się.

– Wybacz. To nie było fair – przeprosił i Erin spodobała się jego subtelność. – Nowe pytanie – ciągnął. – Co byś powiedziała, gdybym miał szczęście zostać twoim ojczymem? – Och, nie, niech on przestanie mnie wypytywać… – Czy miałabyś coś przeciwko temu?


Nic a nic. Był miłym, dobrym człowiekiem i widząc, w jaki sposób traktuje jej matkę, Erin chętnie widziałaby ich razem.

– Pragnę tylko szczęścia mamy. – Miała nadzieję, że Richard domyśla się, że gdyby była temu przeciwna, nie poszłaby z nim na spacer.

– Uważasz, że twoja matka byłaby ze mną szczęśliwa? – nalegał.


Ależ tak, Erin była tego pewna, ale również i tego, że matkę przerażała myśl o trzecim małżeństwie, które mogło się kiedyś rozpaść. Znalazła wymijającą odpowiedź.

– Nina mówi, że ją bawisz. – To zachęcające – stwierdził i dodał z uśmiechem: – Nie powiem już nic więcej na ten temat. Słowo.

Erin została w domu następnego ranka. Nie wylegiwała się, tylko wzięła prysznic i ubrana dołączyła do matki przed siódmą.

– Jadę do Ashmore’ow – powitała ją Nina. I zapytała prosto z mostu: – O czym rozmawialiście wczoraj z Richardem?

– Trzeba się było wybrać z nami na spacer.

– Jesteś bezczelna.

– Czy to reprymenda? – Roześmiały się obie. Erin nie chciała być nielojalna wobec Richarda, więc dodała: – Rozmawialiśmy o oświadczynach. O jednych w szczególności.

– Nadal mu się wydaje, że chce się ze mną ożenić?

– spytała Nina ostro.

– Wiesz, że tak.

– O, Boże! – Matka nie wyglądała na uszczęśliwioną z tego powodu. – Lepiej pojadę. Nie dadzą mi żyć, jeśli nie zdążę na wzajemne klepanie się po plecach! – Odzyskała zwykły humor. – Dzięki Bogu, że już przynajmniej wyjdą z basenu i będą ubrani. Te ich chude, wystające kolana… to niezbyt piękny widok! – Roześmiała się i ruszyła do swoich przyjaciół.


Myśli Erin znowu skoncentrowały się na człowieku, którego jeszcze we wtorek nienawidziła, a dziś znów bez pamięci kochała. „Spotkamy się, kiedy wrócę” – powiedział i na samą myśl jej głupie serce prawie oszalało z radości. Uspokoiła się nieco, przypominając sobie odmowną odpowiedź. Wątpiła, czy po czymś takim Josh będzie chciał się z nią zobaczyć. A właściwie po co zadzwonił, i to z Ameryki? Zazwyczaj zjawiał się bez zapowiedzi. I właściwie czemu chciał się z nią spotkać? Liczył na powtórkę ostatniego przedstawienia? Nie, nic z tego.

Matka i Richard zjedli coś u Ashmore’ow, więc Erin przygotowała sobie lunch, wciąż rozmyślając o Joshu i jego telefonie z Nowego Jorku.

Niedługo po trzeciej, wcześniej niż Erin przypuszczała, wróciła matka, a wkrótce po niej, Richard.

– Jak zawody? – zapytała go Erin.

– Do diabła ze skromnością – pochwalił się z uśmiechem. – Patrzysz na mistrza!


Erin uśmiechnęła się szeroko i pogratulowała zwycięstwa. Jednak w powietrzu dało się wyczuć bardzo napiętą atmosferę. Richard i Nina odzywali się do siebie z uprzedzającą grzecznością.

Erin pomyślała, że najwyższa pora wracać.

– Kiedy chcesz jechać do Londynu? – zapytała.

– W domu czeka na mnie robota – odparł. – Nawet zaraz, jeśli jesteś gotowa.


W ciągu pół godziny byli w drodze. Richard bawił ją opowieściami o zawodach pływackich, ale w miarę, jak zbliżali się do Londynu, coraz trudniej było mu udawać, że wszystko jest w porządku.

Nie wjeżdżali w małe podwórko, tylko zatrzymali się na ulicy. Erin chciała odebrać neseser i pożegnać się z Richardem, ale nalegał, że odniesie torbę do drzwi, na co Erin w końcu przystała.

– Napijesz się herbaty? – zaproponowała. Naprawdę zdążyła go polubić. Potrząsnął głową. Postawił neseser przy drzwiach.

– Uciekam – uśmiechnął się do niej. – Byłbym dumny, gdybyś została moją pasierbicą – powiedział z bólem w oczach.

– Och, Richard… Czy moja mama…

– Powiedziała „nie”.

– Tak mi przykro – westchnęła i ze współczuciem po łożyła mu rękę na ramieniu. Cofnął się. – Wątpię, czy nasze ścieżki jeszcze się skrzyżują – stwierdził. Impulsywnie zrobił krok do przodu, objął ją i uścisnął na pożegnanie.

– Do widzenia. – Wiedząc, że żadne słowa pocieszenia nie ukoją jego bólu, wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.

– Do widzenia – powiedział.


Erin patrzyła ze ściśniętym gardłem, jak odchodził. Biedny Richard. W końcu jednak udało mu się zmusić Ninę do rozmowy. Współczuła również matce, bo przecież Nina lubiła Richarda i z pewnością żałowała, że ich związek dobiegł końca.

Erin odwróciła się, włożyła klucz w zamek i przekręciła. Uchyliła drzwi i omal nie umarła z zaskoczenia, kiedy niespodziewanie męska dłoń chwyciła jej neseser i wrzuciła do środka. Josh! Długą chwilę patrzyła na niego nieco nieprzytomnie.

– Kto to był? – warknął, nim odzyskała oddech.

– Wędrowiec powraca – odcięła się. Ostatnim razem też nie był zbyt miły. Nie zamierzała się cieszyć z jego wizyty. Za nic!

– Kto to?! Zignorowała pytanie.

– Jeśli przyjechałeś tu po to, żeby mnie zwolnić z pracy, to za późno! – powiedziała z satysfakcją. – Już wręczyłam wymówienie. Odchodzę za trzy tygodnie..

Nie zrobiło to na nim wrażenia. ‘i – To nie ma nic wspólnego z pracą – rzucił ostro. Erin przekroczyła próg. Josh za nią. Celowo zatrzasnął głośno drzwi i z wściekłością zapytał znowu: – Kto to był?


Choć powoli przechodził jej szok po tej niespodziance, nadal była ogłuszona i niemal zapomniała, że ktoś o imieniu Richard odwiózł ją do domu.

– Kto taki? – zapytała opryskliwie.

– Nie udawaj głupiej! – Zacisnął zęby.


W jego szarych oczach kryła się groźba. Jej serce zabiło mocniej. Był blisko, zbyt blisko. Nie było dość miejsca dla dwojga wściekłych ludzi w wąskiej przestrzeni miniaturowej klatki schodowej.

Erin odwróciła się i weszła na schody.

– Wiesz, którędy się wychodzi! – rzuciła arogancko przez ramię. Błąd! Josh szedł tuż za nią. Kiedy dotarła na szczyt schodów, odwrócił ją siłą do siebie.

– Nie odwracaj się do mnie plecami! – warknął.

Ojej, szykuje się niezły pasztet. Jednak jakoś nie miała ochoty zrobić tego, co być może powinna – przeprosić i odpowiedzieć na wszystkie jego pytania.

– Czy już tego nie przerabialiśmy? – Zadrżała, dostrzegając morderczy błysk w jego oczach, ale nie zamierzała tak łatwo ustąpić: – Znowu mnie ciśniesz na łóżko?

Jak oparzony odepchnął ją i wpadł do salonu. Gdyby zdecydowała się teraz zejść na dół i wyjść z mieszkania, tym razem by się jej udało. Ale nadal kochała tego dzikusa i miłość kazała jej zostać z nim bez względu na konsekwencje.

Rozsądek jej podpowiadał, że robi błąd. Josh stał tyłem, ale odwrócił się natychmiast, gdy wyczuł jej obecność w pokoju. Nic nie powiedział, tylko patrzył.

Wziął głęboki oddech, jakby starał się uspokoić.

– Kto to był? – nie miał zamiaru ustąpić.

– Nieważne. Już go więcej nie zobaczę.

– To było niezwykle czułe pożegnanie! – zadrwił.

– Co?

– Spędziłaś z tym człowiekiem cały weekend? – zapytał jakby spokojniejszym tonem, ale jej wydawał się bardziej złowieszczy..


Mogła mu chyba powiedzieć, że oboje byli gośćmi jej matki. Że Richard był przyjacielem Niny, Ale ze względu na ojca Josha, nie mogła wyznać, że Nina porzuciła właśnie następną ofiarę. Josh i tak miał o niej nie najlepszą opinię.

– Tak. Byłam z nim od wczoraj.

– Więc w końcu to zrobiłaś! – Josh zgrzytnął zębami z trudem nad sobą panując. Domyśliła się, o co mu chodzi.

– Przecież uważasz mnie za dziwkę! – przypomniała wrogo. – Ale to i tak nie twoja sprawa, czy z nim spałam, czy nie! – Zarumieniła się na przekór sobie i niepotrzebnie powtórzyła: – Już go więcej nie zobaczę.

– Więc albo to nie było zbyt miłe doświadczenie, albo odtrąciłaś go i zezłościł się, że zmarnowałaś mu weekend. Która wersja jest prawdziwa?


Erin znowu poczuła gniew. Naprawdę! Co za człowiek! Myślał, że może wtykać nos w najbardziej intymne sprawy jej życia!

– To nie twoja…

– Spałaś z nim? – przerwał jej.

– Mam cię dość! – rzuciła krótko.

– Spałaś!

– Akurat bym ci powiedziała! – Znowu poczuła nienawiść do Josha Salsbury’ego. – Co ciebie to obchodzi?

– Nic a nic! – wrzasnął. Stał na tyle blisko, że mogła dostrzec bursztynowe iskry w jego szarych oczach. – Jestem tylko idiotą, który odrzucił to, co tak szczodrze ofiarowywałaś, gdy się do mnie lepiłaś!


Uderzyła go. Nie miała zamiaru. Nie wiedziała nawet, że potrafi. Po prostu to zrobiła. Poczuła wściekłość, jej prawa ręka podniosła się sama i zadała cios. Trzask! Głowa poleciała mu do tyłu, a ją ogarnął natychmiast nieopisany wstyd. Przemoc nie leżała w jej naturze. Tak przynajmniej myślała. Wszystko, co do tej pory o sobie wiedziała, straciło sens. Miłość zmieniła wszystko.

– Przepraszam – z trudem wydała z siebie głos. – Nie chciałam… Tylko ty… – Odwróciła się do niego plecami, nie mogąc znieść furii malującej się na jego twarzy.

Spodziewając się podobnego zachowania z jego strony, stała nieruchomo – nie miała dokąd uciec. Ale ku kompletnemu zaskoczeniu, poczuła jego dłonie na swoich ramionach. Nie twarde i karzące, ale łagodne, niemal delikatne.

– Drżysz – usłyszała gdzieś nad uchem.

– Zanim ciebie poznałam, byłam całkowicie zdrową na umyśle, rozsądną osobą – wyznała bezmyślnie. Zdając sobie sprawę, że powiedziała za wiele, dodała: – Wpadasz tu jak do siebie… błędnie interpretujesz moją przyjaźń z Richardem… – urwała, czując, że ją odwraca ku sobie.

– Richard to ten, któremu właśnie odmówiłaś prawa do składania wizyt? – Przytaknęła ogłupiała, bojąc się podnieść głowę, by nie dojrzał, co kryło się w jej oczach.

– Więc, skoro jesteście przyjaciółmi, zakładam, że nie jesteście kochankami?


Znowu była zakochana w tej łagodnej, czułej wersji Josha. Poczuła, że nie może przed nim niczego ukryć.

– Naprawdę mi przykro, że cię uderzyłam – przeprosiła znowu.

– I nigdy nie byliście kochankami? – Josh ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz.

– Nigdy – przyznała, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się.

– A Stephen? – zapytał. – Czy Stephen też się stał zbędny? Stephen? A… Stephen Dobbs. Erin przypomniała sobie mgliście, że Josh słyszał, jak umawiała się z nim przez telefon, gdy pracowała w jego biurze.

– Ja… nadal się z nim widuję – wyznała zgodnie z prawdą, ale jej odpowiedź chyba nie wypadła najlepiej. Może Josh nie lubił, by jego personel spoufalał się po pracy. Nie chciała, aby znowu zamienił się w brutala. – Wybacz – powiedziała cicho i pocałowała miejsce, gdzie wylądowała jej wściekła dłoń. – Jeśli cię to pocieszy, chyba złamałam rękę.

Josh jęknął.

– Co ja mam z tobą zrobić? – Dotknął ustami jej dłoni. Potem uśmiechnął się. – To uleczy nas oboje – wymruczał i przez niekończące się sekundy wpatrywali się w siebie.

Potem bez pośpiechu, dając jej czas na wycofanie się, gdyby tego pragnęła, Josh wziął ją w ramiona. I Erin nie miała najmniejszej ochoty się opierać. Minęły całe lata świetlne, odkąd go widziała. Pragnęła znaleźć się w jego objęciach. Położyła głowę na jego piersi, a on wydawał się dziwnie zadowolony, że może tulić ją czule do siebie.

Delikatnie gładził złote włosy Erin. Chciała tak trwać już na zawsze. Ale przestraszyła się nagle, że Josh dojrzy w jej spojrzeniu to, co do niego czuła, i mimo że wymagało to wielkiego wysiłku z jej strony, wysunęła się z jego objęć.

– Ja… – próbowała powiedzieć coś z sensem, ale stać ją było jedynie na: – Lepiej zadzwonię do taty. Obiecałam odezwać się po powrocie.

Josh wyglądał na odrobinę rozbawionego.

– Teraz?

– Prawdę mówiąc…


Równie delikatnie jak przedtem, znowu przygarnął ją do siebie. Tym razem nie położyła głowy na jego piersi, tylko czekała na pocałunek.

– Och – westchnęła chwilę później. Roześmiał się lekko.

– „Och, więcej” czy „och, dosyć”? Też się roześmiała. To było całkowicie niedorzeczne.

– Może „och, jeszcze raz”… Żeby przeprosić za to, że cię uderzyłam.

– Zasłużyłem na to – rozgrzeszył ją. Ale dodał z uśmiechem, od którego ugięły się pod nią kolana: – Choć może jeden buziak zmniejszy nieco ból.

– Nadal boli? – zapytała przestraszona.

– Wcale – odparł i nie mogła stwierdzić, czy kłamał, bo znowu zażądał jej ust. Dostała więcej, niż obiecywał i te pocałunki rozgrzeszyły go w jej oczach za tamte, wzięte siłą.


Serce waliło jak młotem i nie obchodziło ją, dokąd to wszystko mogło prowadzić. Przyjmowała z radością każdą czułą pieszczotę. Odpiął jej koszulę i zaczął całować jedwabistą skórę, odsuwając materiał i ramiączka stanika.

Och, Josh, Josh, Josh! Jego dotyk był magiczny. Zacisnęła wokół niego ramiona. Następny pocałunek wyraźnie ostrzegał, że wkrótce nie będzie odwrotu. Nie dbała o to – cała płonęła. Pragnęła się z nim kochać – chyba o tym wiedział. Przywarła do niego.

– Josh, ja… – urwała.

– Przestraszona? – Popatrzył z powagą w jej oczy.

– Nie – odparła szczerze i roześmiała się nieśmiało.

– Żądna wrażeń.

– To będzie niezła przygoda.

– Chyba… – przełknęła z trudem ślinę – chyba jestem… na to gotowa. Pocałował ją z zachwytem.

– Musisz być tego pewna, nie może ci się tylko wydawać, kochanie moje – powiedział cicho, ale była zbyt w nim zakochana, by myśleć logicznie. – To ważny krok.

Wiedziała doskonale, ale był tym jedynym i chciała, by się z nią kochał, aby mieć co wspominać, gdy odejdzie. Zawahała się jednak. Czy nie była zbyt bezpośrednia?

– Jestem zbyt natrętna? – Miała ochotę umrzeć ze wstydu.

– Nie, skarbie. Po prostu długo czekałaś… ale jedno z nas musi być pewne, że to właściwa pora.

– Ty nie jesteś pewny…? – O, rany! Ledwie to powiedziała, zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to, jakby żądała od niego jakiejś deklaracji. Cofnęła się nieco. Zarumieniona gwałtownie na widok nieładu, w jakim znajdowało się jej ubranie, szybko zapięła koszulę. – Lepiej już idź – wymamrotała.

– Czy to nerwy?

– Skąd mam wiedzieć? – odparła bardziej zgryźliwie, niż zamierzała. Naprawdę nie miał pojęcia, jak na nią działał i nadal działa? – Nigdy przedtem nie bxxxbyłam… no… tak blisko z mężczyzną… – udało jej się nie dopowiedzieć: „z wyjątkiem ciebie”.

– Och, Erin – powiedział miękko. – Wróć do mnie.


Spojrzała na niego niezdecydowana. Nie mogła mu pozwolić odgadnąć, co do niego czuła, ale tak bardzo pragnęła znaleźć się znowu w jego ramionach.

– Prosisz? – zapytała ostrożnie. Nie wahał się.

– Proszę – odparł i uśmiechnął się zachęcająco.

– W takim razie… – Przytuliła się do niego, całowała, tracąc znowu panowanie nad emocjami, czując znowu, jak żar rozpala jej ciało.


Josh posadził ją na kanapie – przywarli do siebie mocno. – Naraz zadzwonił telefon. Próbowali go zignorować, ale nie dało się. Josh odsunął się nieco.

– To beznadziejne – mruknął. Usiedli oboje. Erin westchnęła.

– Może to ojciec. Będzie dzwonił bez końca. Lepiej odbiorę. – O, rany…

– O, rany… co?

– O, rany… „Co robiłaś, że tak długo nie odbierałaś telefonu?”…

Josh uśmiechnął się szelmowsko. Erin, cała rozemocjonowana, pospiesznie wstała z kanapy, doprowadziła ubranie do porządku i podeszła do telefonu. To nie był ojciec, tylko Greg Williams! Niech to!

– O, cześć, Greg. – Ujrzała, jak uśmiech Josha gaśnie, usta zaciskają się. Wstał i podszedł do okna. – Jak się masz?

– Cieszę się, że cię w końcu zastałem. Wydzwaniam od wczorajszego popołudnia!

– Przykro mi – przeprosiła uprzejmie, lecz myślami była przy Joshu, a nie z rozmówcą. Całkiem bez sensu, bo choć starannie unikała jakiejkolwiek wzmianki o matce przy Joshu, teraz bez wahania wyjaśniła Gregowi: – Spędziłam weekend u mamy.


Spojrzała pospiesznie na Josha – cały zesztywniał i wiedziała od razu, że może zapomnieć o dalszych pocałunkach. Poznała po jego minie, że dobrze pamiętał, co Nina zrobiła jego ojcu. Erin odwróciła głowę. Bez wątpienia Josh zdał sobie sprawę, że jego przytulanki z córką Niny Woodward mogły zostać odczytane jako nielojalność wobec ojca.

Erin próbowała się skupić na rozmowie z Gregiem – wziął wolny dzień na przyszły czwartek i chciał, by umówiła się z nim, gdy przyjedzie do Londynu.

Nie miała najmniejszej ochoty zobaczyć się ponowne z Gregiem Williamsem. Dotarło jednak do niej, że jej doświadczenia erotyczne ograniczają się wyłącznie do Josha, lecz właśnie ten jeden mężczyzna nie powinien odgadnąć, jak bardzo jej na nim zależało. Pora, aby dowiedział się, że inni też są nią żywo zainteresowani.

– Z chęcią spotkam się z tobą w czwartek. – Josh zacisnął szczękę. Co z tego? Niech się trochę podenerwuje, to mu dobrze zrobi. – Może uda mi się zwolnić z pracy. Zostaw mi swój numer, to zadzwonię i ustalimy szczegóły.

– Świetnie! – wykrzyknął Greg z entuzjazmem, podał jej numer telefonu i gadałby jeszcze przez godzinę, ale Erin, udając, że nie widzi ponurej miny Josha, wyjaśniła, że ma gościa. – Czekam z utęsknieniem na twój telefon – dodała jeszcze na pożegnanie.

Odłożyła słuchawkę. Było jej ciężko na sercu. Z miny Josha wywnioskowała, że nici z dalszych pocałunków. Na przekór gwałtownym uniesieniom i wzajemnej namiętności, ich związek nie miał żadnych szans przetrwania. Nie było im pisane.

– Nie powinnaś kończyć rozmowy ze względu na mnie – oznajmił lodowato. – Twój gość wychodzi!

– Pozwól, że cię odprowadzę – zaproponowała słodko, unosząc dumnie głowę, choć serce jej krwawiło. W dodatku ukochany spojrzał na nią z jawnym obrzydzeniem. Potem wymaszerował energicznie i z hukiem zatrzasnął wyjściowe drzwi

.

Загрузка...