Dziesięć miesięcy później Robby przybrał nazwisko Lunn – i całe Bay Beach zjawiło się na tej ceremonii. Czy jednak można się było temu dziwić? Robby był wyjątkowym dzieckiem. Jonas i Emily, jego przybrani rodzice, byli również wyjątkowi i władze Bay Beach zdecydowały, że ta adopcja zasługuje na szczególną oprawę.
Nawet ciotka Robby'ego uśmiechała się. Całe miasto zdawało się pochwalać jej decyzję. Dyrektor domu dziecka, Tom Burrows, był tak rozpromieniony, jakby to on osobiście zorganizował tę całą uroczystość.
Dom dziecka w Bay Beach reprezentowany był nie tylko przez Toma. Była tu również liczna grupa aktualnych i byłych opiekunek, a wśród nich Lori z Rayem i szóstką wychowanków.
Nie mogło, oczywiście, zabraknąć świeżo poślubionych małżonków: Anny i Jima. Anna szczęśliwie przeszła przez radio- i chemioterapię i nie myślała już o niezależności, do której przez długie lata była tak bardzo przywiązana. Wyciągnęła rękę do Jima – do Jonasa również – i wyglądała na ogromnie szczęśliwą.
Podobnie jak Emily.
Emily stała w ogrodzie u boku Jonasa podczas uroczystego podpisywania aktu adopcyjnego i uśmiechała się, uśmiechała, uśmiechała…
Tak bardzo ich wszystkich kochała…
Dzień jej ślubu był wspaniały, ale ten chyba jeszcze wspanialszy. Dziś stała u boku małżonka. Jonas trzymał w ramionach jej ukochanego Robby'ego i patrzył na niego tak, jakby chciał mu powiedzieć, że nigdy go nie opuści. Emily czuła, jak rozpierają przeogromna radość.
A powodem do radości było coś jeszcze. Dziś wieczorem powie Jonasowi, że powstało w niej nowe życie. Potwierdził to test ciążowy, który wykonała tego ranka. Czyż mogła pragnąć więcej?
– Jesteś szczęśliwa? – wyszeptał Jonas, gdy fotograf ustawiał ich do pierwszego rodzinnego zdjęcia. Szczęśliwa? Jak mogłaby nie być szczęśliwa?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – odparła, a Jonas objął ją i przyciągnął do siebie.
– Martwi mnie tylko jedno: jak przekonam nasze wnuki, że ich dziadek nie zawsze miał takie włosy?
– Kiedy będziesz dziadkiem, możesz ich już nie mieć w ogóle – odparła ze śmiechem. Jonas zgolił głowę, gdy Anna straciła włosy i odtąd robił to konsekwentnie, aż Anna wyznała, że jej włosy już zaczęły odrastać pod peruką. Niemniej włosy Jonasa nadal były bardzo krótkie. – Kiedy będziesz dziadkiem, możesz być bardziej łysy, niż Anna była kiedykolwiek.
– Dobry Boże! – Nie pomyślał o tym. Spojrzał na żonę z udawanym niepokojem. – A jeśli rzeczywiście tak będzie? Kochałaś mnie już, kiedy byłem łysy, moja droga. Czy sądzisz, że mogłabyś pokochać mnie znowu?
– Nie musiałabym – odparła z uśmiechem, biorąc na ręce Robby'ego.
– Dlaczego?
– Ponieważ żeby pokochać cię znowu, musiałabym najpierw przestać – odrzekła. – A nie sądzę, żeby to było możliwe.
– Naprawdę? – zapytał, patrząc na nią takim wzrokiem, że poczuła, jak fala gorąca oblewa jej ciało.
– Obawiam się, że w Bay Beach nie można przestać kochać – powiedziała, patrząc na niego z miłością.
Robby pociągnął ją za rękę, postawiła go więc na ziemi i przez chwilę obserwowała, jak maluch, kołysząc się zabawnie z boku na bok, ucieka przed kuratelą Bernarda, po czym, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, rzuciła się w objęcia małżonka.
– Rozejrzyj się – szepnęła. – Wszyscy jesteśmy szczęśliwi jak nigdy dotąd. Bay Beach to miasto cudów, Jonas…
– Tylko jednego cudu – rzekł stłumionym głosem i mocno ją przytulił. – Tylko jednego, moja droga. Tym cudem jesteś ty.
Jak mogła się z tym nie zgodzić?