Ashley mówiła dalej, ale Jeff jej nie słuchał. Nie mógł uwierzyć w to, co oznajmiła przed chwilą.
Była w ciąży?
Miał wrażenie, że przestał mu pracować mózg. Ashley jest w ciąży. Powtarzał w kółko te słowa, zastanawiając się, jak to w ogóle możliwe.
– Nie waż się tylko zareagować w jakiś idiotyczny sposób. Na przykład zapytać: „Kto jest ojcem?" – powiedziała, przeszywając go wzrokiem. – Doskonale wiesz, gdzie spędzałam noce. To jest twoje dziecko.
Dziecko. Zabrzmiało to jeszcze bardziej realnie niż ciąża. Czyżby naprawdę poczęli maleństwo? Rozwijała się w niej żywa istota, która miała stać się noworodkiem, a potem małym dzieckiem.
Przypomniał sobie, co powiedział lekarz, kiedy Nicole miała problemy z zajściem w ciążę. Uznał, że winien jest Jeff, gdyż ma za niską koncentrację plemników w spermie. W każdym razie poniżej optymalnej liczby. Twierdził, że zapłodnienie normalną drogą jest raczej mało prawdopodobne, istnieją jednak różne alternatywne rozwiązania, z których w razie potrzeby mogą skorzystać. Nicole nie była jednak nimi zainteresowana. Powiedziała, że Jeff nie może zostać ojcem wcale nie dlatego, że ma za niską koncentrację plemników, tylko dlatego, że przestał być człowiekiem.
Jak widać, myliła się.
Jeffowi nie przyszło do głowy, aby zasięgnąć gdzie indziej porady lekarskiej. Do czasu, kiedy w jego życiu pojawiła się Ashley, używał prezerwatywy ze względów zdrowotnych. Przy Ashley uznał to za zbędne. Wiedział, że sam jest zdrowy, dlatego nie obawiał się, że może ją zarazić jakąś paskudną chorobą. Nigdy nie brał pod uwagę tego, że może zajść z nim w ciążę.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – niecierpliwiła się Ashley.
Zrobiło mu się dziwnie ciepło na sercu. Nie umiał nazwać tego uczucia i dopiero po kilku chwilach zorientował się, co to znaczy.
Ogarnęła go radość. Prawdziwa, bezgraniczna radość.
Chwycił ją i zakręcił dookoła w powietrzu. Zapiszczała, trzymając się kurczowo jego ramion.
– Jeff! Puść mnie natychmiast. Wcale mnie to nie cieszy. Wiedział o tym, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
– Będziemy mieć dziecko.
– Zdaje się, że wiesz o tym ode mnie. Przestać rżeć z radości, bo to wcale nie jest dobra nowina.
Próbował się opanować.
– Wiem. Przepraszam. Wierz mi, że nie prowadzę żadnej gry, Ashley. Nie wiedziałem, że możesz zajść ze mną w ciążę. Opierając się na tym, co mi powiedział kiedyś lekarz, sądziłem, że jestem bezpłodny. Naprawdę mam niską koncentrację plemników w spermie. Jeśli chcesz, dam ci nazwisko i numer telefonu tego lekarza. Okazuje się, że zachowywałem się nieodpowiedzialnie, ale zupełnie nieumyślnie.
Ashley odwróciła się na pięcie i podeszłą do stojącej pod ścianą kanapy. Opadła na poduszki i ukryła twarz w dłoniach.
– Wiem o tym – powiedziała niemal szeptem. – Nie podejrzewam cię, że zaplanowałeś moją ciążę. Po prostu przeżyłam szok, a do tego mam impulsywny charakter i to wszystko. – Uniosła głowę i spojrzała na Jeffa. – Może i nie masz zbyt dużo plemników w spermie, ale te, które masz, jak się okazuje, są wystarczająco żywotne – stwierdziła. Zaklęła cicho i rozpłakała się.
– Nie mogę uwierzyć, że mi się przydarzyło coś takiego. Myślałam, że nareszcie uporządkowałam swoje życie. Miałam tyle planów, dla Maggie i dla siebie, a teraz okazuje się, że będę miała dziecko…
Zaniosła się szlochem. Jeff przyklęknął przy niej. Już kiedyś rozpłakała się przy nim, a więc tak jak poprzednio, otarł z jej twarzy łzy.
– Zdaję sobie sprawę, że czujesz się zakłopotana i głęboko poruszona – próbował ją pocieszyć. Sam nie podzielał jej uczuć. Dla niego sprawa była oczywista. Czuł się winien temu, co się stało, i musiał ponieść konsekwencje. – Nie musisz się jednak martwić. Twoje plany oczywiście ulegną teraz zmianie, ale niekoniecznie na gorsze. Ty, Maggie oraz niemowlę będziecie na moim utrzymaniu. Tylko od ciebie zależy, czy zdecydujesz się skończyć studia i zrobić dyplom, czy też nie.
Zamrugała, a kilka łez spłynęło jej znowu po policzkach.
– To czyste szaleństwo, Jeff. Nie musisz się czuć za nas odpowiedzialny. No, może jedynie za niemowlę.
– Kiedy ja sam tego chcę. Pragnę troszczyć się o was. Chcę, żebyś wyszła za mnie.
Wyszła za mąż?! Za Jeffa? Spojrzała na niego zdumiona. Tak ją zaskoczyły jego słowa, że poczuła nagle pustkę w głowie. Czyżby naprawdę proponował jej małżeństwo?
– Chcesz się ze mną ożenić? – spytała, nie bardzo mogąc w to uwierzyć.
– Owszem. Tak szybko jak to możliwe.
Pokręciła głową. Nigdy nie miała regularnych miesiączek, dlatego nie zwróciła uwagi, że od dłuższego czasu nie krwawi.
Dopiero po kilku tygodniach zaczęła zastanawiać się, co się dzieje. Wczoraj wpadła do drogerii, żeby kupić dla Maggie witaminy. Nie wiedzieć kiedy znalazła się w dziale z artykułami dla przyszłych matek i zaczęła oglądać stroje dla ciężarnych. Choć wiedziała, że to niemożliwe, aby była w ciąży, kupiła sobie sukienkę. Dwie godziny temu sprawdziły się jej przeczucia.
W pierwszej chwili wściekła się na Jeffa, że naopowiadał jej kłamstw, ale przede wszystkim była zła na siebie. Za swoją głupotę. Uważała się za osobę inteligentną i odpowiedzialną. Jak to możliwe, że okazała się taka nieostrożna i zbagatelizowała kwestię antykoncepcji? Zawsze chciała mieć więcej dzieci, ale nie w ten sposób.
– Nie musisz się dla nas poświęcać – odparta. – Chętnie przyjmę twoją pomoc, do momentu aż uzyskam dyplom. Nie widzę jednak powodu, żeby brać ślub.
Nie miała ochoty rozmawiać dłużej na ten temat. Nie wyobrażała sobie, że może wyjść za mąż za człowieka, któremu na niej nie zależy. Nie chciała być dla nikogo ciężarem.
Ujął w dłonie jej twarz. Miał takie duże i silne ręce. Zdawała sobie sprawę, że powinna się wziąć w garść. Otarła się policzkiem o jego dłoń. Skoro zaszła nieoczekiwanie w ciążę, powinna się cieszyć, że ojcem jej dziecka jest Jeff. Przynajmniej urodzi silnego, inteligentnego potomka, sądząc z genów.
– Chcę się z tobą ożenić nie z poczucia obowiązku, ale dlatego, żeby cię nie stracić – wyznał, zaglądając jej głęboko w oczy. – Nie chcę stracić ani ciebie, ani Maggie, ani naszego dziecka.
Ogarnęła ją fala wzruszenia. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła go bliżej siebie.
– Zależy ci na mnie! – krzyknęła i rozpłakała się znowu, tym razem jednak były to łzy szczęścia. – Och, Jeff, miałam nadzieję, że ci choć troszkę na mnie zależy, nie byłam jednak pewna. Nie okazywałeś mi specjalnie swoich uczuć. Obawiałam się, że chodzi ci wyłącznie o seks.
Pociągnęła nosem, wyprostowała się i pocałowała go w usta, nos, policzki, a potem znowu przytuliła się do niego.
– Kocham cię – szepnęła mu do ucha żarliwie. – I to już od dłuższego czasu. W każdym razie na pewno od tamtego weekendu.
– Ashley!
Odsunął się od niej i otarł jej z twarzy łzy.
– Nie musisz mi tego mówić. I tak się chcę z tobą ożenić.
– Nie myśl sobie, że ci wyznałam miłość ze względu na ciążę. – Chwyciła go za ręce. – Albo ze względu na dyplom, który chcę zdobyć za wszelką cenę. Jestem z tobą szczera. Naprawdę bardzo cię kocham. Zawsze marzyłam o kimś takim jak ty. Nie mogę uwierzyć, że udało mi się spotkać mężczyznę swoich marzeń. Człowieka dobrego, a jednocześnie o silnym charakterze. Jesteś inny niż wszyscy, których dotychczas spotykałam.
Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się.
– Zdaję sobie sprawę, że ciężko ci przychodzi okazywanie emocji, dlatego czuję się podwójnie zaszczycona, iż otworzyłeś przede mną swoje serce. Przysięgam ci, że nigdy ci nie dam powodu, abyś tego żałował. Będę cię kochać zawsze.
Jeff pochylił się nad nią i ją pocałował.
– Dzięki tobie czuję się taki szczęśliwy – wyznał.
– I pomyśleć, że do tego wszystkiego jestem całkiem niezłym kierowcą, zwłaszcza jeśli chodzi o jazdę z zastosowaniem uników – zażartowała i oddała mu pocałunek.
Wszystkie moje marzenia w końcu się spełniły, pomyślała, gdy Jeff przyciągnął ją do siebie i przytulił. W jego ramionach czuła się bezpieczna, kochana i swobodna.
– Mamusiu, masz jakiś sekret – narzekała Maggie wieczorem przy obiedzie. – Wiem o tym.
Jeffa był zdumiony, że mała zorientowała się, iż jej matka zachowuje się inaczej niż zwykle. Ashley wręcz promieniała. Uśmiechała się błogo, unosiła się niemal nad ziemią, rozmawiała cała podekscytowana.
– Sekret? – zapytała głosem, który zdradzał, że przekomarza się z córeczką. – Tak myślisz? – odwróciła się do niego, posyłając mu pełen uwielbienia uśmiech. – Co ty na to, Jeff? Wiesz coś na temat jakiegoś sekretu?
Wyraźnie robiła sobie żarty i chciała, żeby się do niej przyłączył. Jeff nie był jednak skłonny do żartobliwej rozmowy. Czuł się zakłopotany i miał wyrzuty sumienia, choć nie bardzo były ku temu powody. Przecież naprawdę pragnął ożenić się z Ashley. Kiedy jej o tym powiedział, doszła pewnie do wniosku, że on ją kocha.
Miłość. Jeff nie bardzo wiedział, co znaczy to słowo. Już dawno zatracił jego sens. Wierzył, że Ashley jest zdolna do miłości. Przekonał się na własne oczy, jaki ma stosunek do Maggie. Była nad wyraz cierpliwa oraz troskliwa. Poznała go od najgorszej strony, a mimo to nie zraziła się. Nadal chciała być z nim. Twierdziła, że go kocha.
– Mamusiu, powiedz mi! – Maggie wykrzywiła usta w podkówkę. – Ja też chcę wiedzieć!
Ashley wzięła córeczkę na kolana i przytuliła ją.
– W porządku. To naprawdę wielki sekret. Myślę, że będziesz bardzo szczęśliwa.
– Będziemy mieć kotki?
– Nie. To coś jeszcze fajniejszego.
Maggie wpatrywała się z napięciem w Ashley, a ona zawahała się przez chwilę, zanim wyjawiła córce prawdę. Jeff poznał ją na tyle, by zorientować się, że szuka właściwych słów. Chciała wyjaśnić sytuację w sposób prosty i zrozumiały dla czteroletniego dziecka.
Cieszył się, że nie jego czekało to zadanie. Ujmowanie myśli w słowa nie było jego najmocniejszą stroną. Wolał czyny zamiast słów.
Przyglądał się badawczo im obu, kiedy Ashley zaczęła mówić Maggie o tym, jak miło mieszka im się w domu wujka Jeffa. Światło z górnej lampy w kuchni oświetlało ich twarze. Wyraźnie widać było między nimi podobieństwo. Ciekawe, do kogo będzie podobne ich dziecko. Do Ashley, czy też do niego?
Rzucił wzrokiem na jej płaski brzuch. Rozwijało się w nim nowe życie. Oszałamiał go wciąż fakt, że Ashley zaszła z nim w ciążę. Skoro jednak Ashley i Maggie miały wkroczyć na trwałe w jego życie, pragnął otoczyć je opieką.
– Co byś powiedziała na to – ciągnęła Ashley – gdybyśmy zostały u wujka Jeffa na zawsze? Gdybyśmy zamieszkały u niego na stałe?
Maggie spojrzała na Jeffa, rozchylając ze zdumienia delikatne usteczka.
– Możemy u ciebie zostać? Obiecujesz nam?
Jeff poczuł ucisk w gardle. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek tak się rozczulił.
– Bardzo bym chciał, żebyście u mnie zostały. Ashley wsunęła córeczce za ucho niesforny loczek.
– Maggie, bardzo cię kocham. Zawsze będę cię kochała.
– Wiem, mamusiu. Ja też cię kocham.
– Ale również kocham Jeffa. A on kocha nas obie. Zamierzam wyjść za niego za mąż.
Jeff, z zamarłym sercem i ściśniętym gardłem, czekał na reakcję małej. Ustalili z Ashley, że na razie nie powiedzą o dziecku. Uznali, że mała potrzebuje trochę czasu. Powinna najpierw przywyknąć do swojej nowej rodziny, zanim się dowie, że będzie miała rodzeństwo.
Maggie spojrzała na niego wzrokiem pełnym nadziei.
– Zostaniesz moim tatusiem, jak ożenisz się z mamusią?
Owładnęły nim dziwne uczucia. Nie potrafił określić żadnego z nich. Miał pustkę w głowie. Przełknął kilka razy ślinę, zanim zaczął:
– Chciałabyś, żebym był twoim tatą?
Mała rzuciła się mu w objęcia.
– Kiedy poszliśmy do kościoła na Wielkanoc, poprosiłam Bozię, żeby mi załatwiła nowego tatusia. I zrobiła to!
Wdrapała mu się na kolana i oplotła go rączkami za szyję. Jeff przytulił ją czule.
– A więc wszystko w porządku, tak? – spytała Ashley. – Cieszysz się, że wychodzę za mąż za Jeffa?
– Za tatusia – poprawiła ją Maggie, składając lepki pocałunek na jego policzku. – Wychodzisz za mąż za tatusia.
Oczy Ashley napełniły się łzami. Objęła ich oboje ramionami. Po raz pierwszy od wielu lat Jeff poczuł, że dzieje się w jego życiu coś ważnego i szczególnego. Został ojcem. Słowo to brzmiało dziwnie, a jednocześnie tak miło.
Uniósł się z miejsca i sięgnął po marynarkę, która wisiała na oparciu krzesła. W prawej kieszeni znajdowało się małe pudełeczko. W drodze do domu wpadł na chwilę do jubilera. Wyjął pudełeczko i podał je Ashley.
Obie wpatrywały się z ciekawością w sześcianik z ciemnoniebieskiego aksamitu.
– Co to jest? – spytała Ashley.
– Jak myślisz?
Wzruszyła ramionami. Dotknęła delikatnie wieczka.
– Może zaręczynowy pierścionek?
– Zgadłaś za pierwszym razem.
– Jeff poczuł się raptem zmieszany. Może powinien był poczekać i najpierw zapytać ją, czy nie ma nic przeciwko temu, że kupi jej pierścionek? Albo wziąć ją ze sobą na zakupy? Wszedł do jubilera spontanicznie, żeby się trochę rozejrzeć, i wtedy rzucił mu się w oczy elegancki pierścionek, według niego wprost wymarzony dla Ashley.
– Zajrzyj do środka – powiedział.
Ashley wzięła od niego pudełeczko i otworzyła je. Obie z Maggie aż jęknęły z zachwytu, gdy ich oczom ukazał się przepięknie rżnięty szmaragd w platynowej oprawie, otoczony wianuszkiem malutkich diamentów, które lśniły od promieni światła odbitych w szmaragdzie.
– Jest cudowny – westchnęła Ashley.
– Naprawdę ci się podoba?
Przyglądała się zdumiona klejnotowi przez dobrą chwilę. Dopiero potem zarzuciła Jeffowi ramiona na szyję i przytuliła się do niego.
– Jest nie tylko przepiękny, ale o wiele za drogi. Niepotrzebnie wydałeś na mnie tyle pieniędzy.
– Kiedy miałem na to ochotę.
– Dziękuję ci. Sprawiłeś mi wielką przyjemność.
Jej zapach, dotyk ciała, ust były mu tak bliskie. Napełniały go ufnością, której dotychczas nie zaznał. W takiej chwili czuł, że potrafiłby zmierzyć się z całym światem i wygrać.
– Och, Jeff.
Ashley objęła go czule w łóżku. Położyła mu głowę na ramieniu i spojrzała na zaręczynowy pierścionek.
– Nadal uważam, że wydałeś za dużo pieniędzy.
– Jestem innego zdania. Zresztą to moje pieniądze. Przynajmniej dopóki się nie pobraliśmy.
Odwróciła się i spojrzała na niego.
– Nie. To będą zawsze twoje pieniądze. Chcę, żebyś zatrzymał dla siebie wszystko, co zarobiłeś przed ślubem.
Jeff zmarszczył brwi.
– Dlaczego miałbym to zrobić?
– Bo nie chcę, żebyś sobie myślał, że wychodzę za ciebie dla pieniędzy. Kocham cię. Gdybym raptem zaczęła mieć wymagania albo zaczęła rościć sobie prawo do twoich rzeczy, mógłbyś powziąć jakieś wątpliwości. Sprawy potoczyły się tak szybko. Twoje doświadczenia małżeńskie nie są zbyt pozytywne. Chciałabym, żeby nasze małżeństwo wyglądało inaczej. Aby okazało się trwałym związkiem. Dlatego musisz mieć do mnie zaufanie.
Odsunął włosy z jej twarzy.
– Ufam ci bezgranicznie – powiedział.
Czyżby nie zdawała sobie sprawy, że to wcale nie jest kwestia zaufania?
– W porządku. W takim razie przepisz na siebie wszystko, co posiadasz, wtedy nie będzie to stanowiło nigdy kwestii spornej. Zresztą za kilka lat zacznę i tak zarabiać taką forsę, że zacznę się obawiać, czy przypadkiem nie jesteś ze mną dla pieniędzy.
Zachichotała radośnie i nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Czy to nie cud, że spotkał na swojej drodze tę piękną, oddaną mu kobietę? Jak udało mu się zdobyć serce jej i jej córki?
– Skoro już mówimy o mojej karierze zawodowej, czy też jej początkach, to chcę ci powiedzieć, że za parę tygodni mam egzaminy końcowe. – Położyła mu dłoń na piersi i oparła brodę o rękę. – Powinnam się przyłożyć do nauki, dlatego uważam, że możemy się pobrać dopiero po dyplomie. Chyba że wolisz poczekać ze ślubem jeszcze dłużej?
– Ożenię się z tobą, kiedy tylko zechcesz – oznajmił. – Jeżeli chodzi o mnie, to może być i po egzaminach. Jak wyobrażasz sobie nasz ślub?
– Ashley zmarszczyła nos.
– Wolałabym jakąś skromną uroczystość. Dla świętego spokoju trzeba będzie zaprosić kilku przyjaciół. Może byśmy potem poszli gdzieś na obiad?
– A co z podróżą poślubną? Uniosła brwi.
– Masz jakiś pomysł?
– Co powiesz na kilka upojnych nocy, gdzieś w kraju? Moglibyśmy wyskoczyć na przykład do San Francisco. A potem spędzić gdzieś tydzień razem z Maggie.
Westchnęła zadowolona.
– Dlatego właśnie pragnę zostać twoją żoną. Jesteś wspaniałym człowiekiem, Jeff. Troskliwym i opiekuńczym. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ważne jest dla mnie to, że liczysz się z Maggie.
– Przecież to oczywiste.
– Cieszę się, że tak podchodzisz do tej sprawy. – Przeczesała palcami włosy na jego piersi. – Myślisz, że dobrze zrobiliśmy, nie mówiąc jej o dziecku? Wiem, że mamy jeszcze mnóstwo czasu. Nie będzie po mnie nic widać gdzieś do czwartego miesiąca.
– Uważam, że postąpiliśmy słusznie. Ślub to dla niej wystarczająco ekscytująca nowina.
– Też tak sądzę – zajrzała mu w oczy. – A jeśli chodzi o twoich bliskich? Zamierzasz powiedzieć im o naszym ślubie? Prawdę mówiąc, niewiele wiem o twojej rodzinie, bo nigdy o niej nie mówisz. Nie utrzymujesz z nią kontaktu?
Rodzina? Od kilku lat w ogóle o niej nie myślał.
– Nie ma mowy o żadnej waśni rodzinnej – powiedział. – Moje wizyty były krępujące, dlatego przestałem ją odwiedzać.
– Dlaczego?
– Z tego samego powodu rozwiodła się ze mną Nicole. Zbytnio się różnimy.
– Założę się, że chętnie się z tobą znowu zobaczą – stwierdziła. – Nie widzieliście się już tyle czasu, na pewno się za tobą stęsknili. Może powinieneś dać im szansę.
Jeff wzruszył ramionami. Właściwie nie miał na ten temat zdania.
– Twoim rodzicom z pewnością na tobie zależy – nie dawała za wygraną Ashley. – Jesteś ich synem. Kochają ciebie.
– Tak sądzisz? – spytał, ponieważ nie był tego pewien. – Co to właściwie znaczy kochać? Co wtedy czujesz? Skąd wiesz, że kogoś kochasz?
Ashley wybuchnęła śmiechem. Przekręciła się na plecy.
– Poznaję to po gwiazdach. Kiedy jesteśmy razem, słyszę szum oceanu, nie mówiąc już o chórach anielskich.
– Nie, mów poważnie. Co czujesz? Skąd o tym wiesz?
Usiadła na łóżku, oparła się o zagłówek i podciągnęła w górę kołdrę, przykrywając nagie piersi. Jej oczy spochmurniały.
– To nie są żarty? Naprawdę chcesz wiedzieć, co czuję, kiedy mówię, że cię kocham?
Skinął głową.
– Jeff? – zawiesiła głos i oblizała wargi. – Dlaczego mnie o to pytasz?
Ledwie ją było słychać. Delikatna żyłka na szyi pulsowała szybko. Serce zaczęło jej bić przyspieszonym rytmem i zrobiła się blada jak ściana.
Jeff uprzytomnił sobie, że popełnił straszną gafę, drążąc ten temat. Gdyby tylko mógł, cofnąłby swoje słowa i skierował rozmowę na inne tory.
– Ty mnie nie kochasz – wyszeptała, zaciskając dłonie na kołdrze. – Boże drogi, jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej? Nie kochasz mnie. Chcesz się ze mną ożenić jedynie ze względu na dziecko.
– Nie – zaprzeczył zdecydowanie, chociaż to była prawda. – Bardzo mi zależy na tobie i na Maggie. Jesteście dla mnie ważniejsze niż ktokolwiek inny na świecie. Pragnę, abyście uczestniczyły w moim życiu, chcę się o was troszczyć. Chcę coś znaczyć dla ciebie, twojej córki i naszego dziecka. Chcę nauczyć się być dobrym mężem i ojcem.
Jej orzechowe oczy napełniły się łzami.
– Ale nas nie kochasz.
Strach ścisnął mu serce. Zdawał sobie sprawę, że jeśli powie jej prawdę, może ją stracić. Nie potrafił jednak kłamać.
– Sam nie wiem. Nie wiem, co to znaczy miłość. Wiem, że coś czuję – wyznał, chwytając się za pierś. – Pragnę ciebie. Tęsknię za tobą, gdy cię nie ma. Chcę jak najlepiej dla ciebie, Maggie i naszego dziecka. Czy to jest miłość?
Ashley poczuła łzy na policzkach. Powinna jakoś zareagować, narobić krzyku, uciec, ale nawet nie drgnęła, tak była zszokowana. Przez całe życie marzyła tylko o jednym – aby ktoś pokochał ją ponad wszystko na świecie. Jak idiotka oddała serce Jeffowi, wiedząc, że nie potrafi odwzajemnić jej miłości. Kiedy się jej oświadczył, puściła wodze fantazji, wyobrażając sobie, że darzy ją Bóg wie jakim uczuciem. Myślała, że w końcu znalazła swoje szczęście, pomyliła się jednak. Okazuje się, że była to czysta iluzja.
– Nie mogę… – wykrztusiła, nie bardzo wiedząc, co chce powiedzieć. Że nie może z nim zostać? Wyjść za niego za mąż? Złapać oddechu?
Chciała wstać, lecz nogi miała jak dwie kłody drewna – poczuła w łydkach kłujące mrówki. Zmusiła się do wysiłku i dźwignęła się z łóżka. Sięgnęła po ubranie. Bolało ją całe ciało i sprawiał jej trudność każdy krok.
– Ashley, gdzie ty idziesz?
– Do swojego pokoju. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. – Chciała zrozumieć, jak to możliwe, że sprawy wzięły tak fatalny obrót.
Jeff leżał w ciemnościach, wsłuchując się w panującą w domu ciszę. Ashley zostawiła go samego kilka godzin temu. Wiedział, co się stało, nie miał jednak pojęcia, jak naprawić swój błąd. Powinien pójść za nią do jej pokoju? Starać się jej wyjaśnić sytuację? Czy to jednak miało jakikolwiek sens?
Ashley chciała, aby oddał jej swoje serce. Zdawał sobie z tego sprawę. Nie zawahałby się ani chwili, gdyby to tylko było możliwe. Ale ten delikatny narząd, uważany za siedlisko uczuć, już dawno w nim obumarł, czyniąc go człowiekiem, który był jedynie pustą skorupą. Dzięki temu Jeff potrafił znieść koszmary, których był świadkiem oraz których doświadczył na własnej skórze. Zabijając w sobie bezlitośnie wszelkie ludzkie uczucia, stał się maszyną, która miała za cel tylko jedno – przetrwanie. Teraz sytuacja wymagała, aby stał się czułym człowiekiem, lecz nie umiał się na to zdobyć.
Wstał z łóżka i podszedł do okna. Niebo nocą było zadziwiająco przejrzyste. Studiował pilnie gwiazdy, jakby szukał w nich odpowiedzi. Od szyb wiało chłodem. Przeszedł go dreszcz.
Ashley od niego odejdzie.
Oparł czoło o zimne szkło, dławiąc w sobie krzyk bólu. Nie, pomyślał. Nie wolno jej tego zrobić. Gdyby od niego odeszła, nie przeżyłby tego. Bez niej stałby się znowu robotem ze swoich nocnych koszmarów. Bez niej nie miał najmniejszej szansy przetrwać.
Nie zwlekając ani chwili, wyszedł z pokoju i pospieszył do jej sypialni. Światło było zgaszone, ale Ashley nie spała. Usłyszał cichy płacz. Bez słowa wślizgnął się do jej łóżka i wziął ją w ramiona. Przygarnęła go do siebie i wtulając się w niego czule, przycisnęła policzek do jego piersi.
– Zostań – wyszeptała.
– Dobrze. Tylko nie odchodź ode mnie.
Wdychał jej zapach, chłonął jej ciepło, potrzebował jej, by wypędzić z siebie chłód. Lód jednak nie chciał stopnieć.