Rozdział siódmy

Gdy Nerissa udała się na spoczynek, książę wrócił na przyjęcie do sali balowej.

Z wielkim taktem przekonał zaproszonych sąsiadów, że powinni wcześniej wyjechać, bacząc, by nie poczuli się urażeni, ani nie przejrzeli jego podstępu. Potem kazał orkiestrze zagrać Boże Chroń Króla, co oznaczało koniec przyjęcia.

– Ależ jeszcze jest wcześnie, Talbocie! – protestowała Delfina.

– Na jutro zaplanowałem wiele innych atrakcji, a przed nami jeszcze jeden wieczór, zanim mnie opuścisz. Nie chcę, byś się przemęczyła.

Przyjęła to ze wzruszeniem ramion i kwaśną miną, lecz potem ujęła go za ramiona i powiedziała zalotnie:

– Niczego więcej nie pragnę, tylko być z tobą, ale ostatnio nie widujemy się zbyt często.

– Nic dziwnego, zawsze otacza nas tyle ludzi – odparł książę i uwolniwszy się z jej uścisku poszedł pożegnać się ze swoją ciotką.

Gdy zaś wszyscy udali się na górę, on wyszedł na dwór, by w świetle księżyca popatrzeć w gwiazdy i pomyśleć o Nerissie. Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, znalazłszy to, czego szuka każdy mężczyzna – kobietę kochającą go takim, jaki jest, która wraz z pocałunkiem oddała mu serce i duszę.

Gdy wrócił do domu, lokaj pogasił już większość świec, pozostawiając tylko te, które oświetlały księciu drogę do sypialni. Właśnie szedł korytarzem do swojego apartamentu, gdy zauważył, że z przeciwka nadchodzi jakiś człowiek. Pogrążony w myślach o Nerissie, nie miał ochoty na banalną wymianę zdań.

Schronił się więc we wnęce przy wejściu do jednego z pokoi, zastanawiając się, kto i dokąd błądzi o tej porze po jego domu. Po chwili okazało się, że nie musiał nawet się chować, gdyż człowiek ten, odziany w długą, niemal sięgającą ziemi szatę, cichuteńko otworzył drzwi jednej z sypialni i zniknął w środku.

Przez chwilę wydawało się to niewiarygodną pomyłką, ale gdy ruszył dalej swoją drogą, ujrzał na podłodze różową różę. Schylił się, by ją podnieść i uśmiechnął się.

Dla Nerissy dzień ciągnął się w nieskończoność. Nudziło ją wszystko, co wiązało się poniekąd z wyjazdem gości. Choć rano książę zorganizował dla panów wyścig konny, a po południu konkurs jazdy, czuła, że czegoś jej brakuje. Zapewne czułaby się inaczej, gdyby po prostu mogła wziąć udział w tych imprezach.

Raz czuła szalone uniesienie, jak wczoraj, gdy udawała się na spoczynek, wiedząc, że kocha i jest kochana.

Po chwili zaś sięgała dna rozpaczy czując, że mimo jego gorących wyznań, ona nie może go poślubić.

– Zdjęłam z niego jedną klątwę – powtarzała sobie – i nie mogę nakładać drugiej.

Zawsze bała się Delfiny, więc ogarnął ją lęk, że gdyby siostra rzuciła na księcia klątwę, wydarzyłoby się coś strasznego. W każdym razie ona nie zapomniałaby o siostrze ani na chwilę, a w takiej sytuacji trudno mówić o szczęściu.

– Kocham go! Kocham! – powtarzała z rozpaczą – ale wierszyk o niezapominajkach to szczera prawda, on zapomni mnie z inną.

Wydawało się Nerissie, że na przyjęciu było tylko dwoje ludzi prawdziwie szczęśliwych, a jednym z nich był jej ojciec. Bawiła go każda chwila w Lyn, a jeśli skarżył się, to tylko na pośpiech, z jakim musiał oglądać dom. Skoro budowa rezydencji trwała czterdzieści lat, to trudno oczekiwać, że on pozna wszystkie jego tajniki w ciągu czterdziestu godzin.

Jeśli ojciec uważał wizytę za udaną, to Harry, któremu obiecano konia, nie posiadał się z radości, znakomicie bawiąc towarzystwo przy obiedzie i później przy kolacji.

Wieczorne przyjęcie było skromniejsze, a większość panów zebranych w salonie należała do bliskich przyjaciół księcia, którzy, jak sądziła Nerissa, szczerze życzyli mu szczęścia.

Jednak Delfina, z niezrozumiałej dla siostry przyczyny, była wyraźnie rozgoryczona. Z początku robiła kwaśną minę i skarżyła się cichuteńko, a pod koniec posiłku dokładała starań, aby wzbudzić zazdrość księcia i nieprzyzwoicie umizgiwała się do lorda Locke’a.

Ten z chęcią podjął flirt, lecz Nerissa była przekonana, że szczerze kochał jej siostrę i Delfina nie powinna tak okrutnie posługiwać się nim w grze przeciw innemu mężczyźnie.

Po obiedzie zabawiali ich miejscowi muzykanci. Dali znakomity koncert na harmonijkach ustnych, akordeonach i dzwonkach. W innej sytuacji Nerissę niezmiernie bawiłaby muzyka, jakiej jeszcze nigdy nie słyszała.

Jednak teraz czuła tylko upływający czas. Jutro wyjadą i nie wiadomo, czy książę ma jakieś plany ponownego spotkania. Może on po prostu przyjął do wiadomości to, co powiedziała mu poprzedniej nocy i postanowił, że nie ma sensu dalej nalegać.

Mimo wczesnej pory Marcus Stanley oznajmił, że udaje się na spoczynek, a książę zaproponował, aby wszyscy uczynili to samo.

Gdy Nerissa dotknęła jego dłoni mówiąc dobranoc, przez chwilę poczuła przepełniającą go miłość do niej, lecz nie śmiała podnieść oczu w obawie, że dostrzeże to Delfina. Skłoniła tylko głowę i w ślad za ojcem wspięła się po schodach.

Książę pozostał sam, lecz tym razem nie wyszedł na dwór, jak poprzedniej nocy.

Zamiast tego poszedł do apartamentu księżnej i stanął w niewielkiej garderobie, usiłując otworzyć tajną skrytkę w sekretarzyku, tak jak czyniła to Nerissa.

Nie był tak zręczny, jak ona i dopiero po pewnym czasie znalazł właściwe miejsce oraz wyczuł siłę nacisku, która pozwalała otworzyć szufladę.

Wianek wciąż leżał na swoim miejscu.

Nieco później, tą samą drogą, którą przyszedł wrócił z powrotem do swojego pokoju, a po chwili ruszył szerokim korytarzem do drzwi, przy których poprzedniej nocy znalazł na podłodze różową różę. Wszedł bez pukania.

W pięknej sypialni płonęły tylko dwie świece, lecz rzucały dość blasku, by książę ujrzał Delfinę, odzianą w przezroczysty negliż, splecioną w uścisku z lordem Locke’em.

Kochanek całował ją namiętnie i dopiero po paru sekundach oboje zdali sobie sprawę, że nie są sami.

Wywiązała się gwałtowna wymiana zdań, gdyż książę oskarżył lorda Locke’a o niestosowne zachowanie, tan zaś poczuł się obrażony.

Obaj panowie obrzucali się gniewnymi słowami, a Delfina bezskutecznie usiłowała powstrzymać ich zapalczywość. Wtem lord Locke powiedział donośnym głosem, który rozbrzmiewał w całym pokoju:

– Żądam satysfakcji, Lynchester! Nie pozwolę, by ktokolwiek przemawiał do mnie w ten sposób.

– Z największą przyjemnością – odparł książę – pora dać ci nauczkę.

– A więc kiedy i gdzie? – zapytał lord Locke przez zaciśnięte zęby.

– Nie mam zamiaru czekać do świtu. Spotkamy się za chwilę w ujeżdżalni, a trochę ołowiu w ręce ostudzi twoje zapały na parę tygodni.

– To się jeszcze okaże, ale przyjmuję propozycję.

– Oczekuję pana za godzinę – powiedział oschle książę – a ponieważ nie chcę, aby o naszych zamiarach wiedziało więcej osób niż potrzeba, proponuję, aby każdy z nas zadowolił się jednym sekundantem. Wybieram Charlesa Seehama. Wilterham może pełnić rolę sędziego, zaś Lionel Hampton był lekarzem, zanim został podróżnikiem.

– Gratuluję zaradności! – rzucił sarkastycznie lord Locke.

Natomiast Delfina krzyknęła ze zgrozą.

– Nie, nie! Nie możecie tego zrobić! Nie możecie o mnie walczyć! Pomyślcie, jaki wybuchnie skandal, jeśli rozniesie się wieść, że byłam przyczyną pojedynku! Nie pozwolę, abyście to uczynili!

– Temu nie możesz zapobiec – powiedział książę – a ponieważ uważam, że w niemałym stopniu przyczyniłaś się, Delfino, do tego, co się stało, proponuję, abyś była obecna przy pojedynku.

– Mam szczery zamiar tak uczynić – odrzekła lady Bramwell. – Uważam, że obaj zachowujecie się obrzydliwie! Ale musicie przysiąc, że cokolwiek się wydarzy, żaden z was nie piśnie słowa!

– Wiemy, jak zachowywać się względem ciebie, Delfino – powiedział książę – a przynajmniej ja wiem.

– Pan mnie znowu obraża, Lynchester – oświadczył gniewnie lord Locke – dlatego mam podwójną ochotę sprawić, aby tym razem nosił pan temblak przez długie miesiące!

Książę skłonił się tylko ironicznie i wyszedł z pokoju mówiąc:

– Za pół godziny. Ja poczynię wszelkie przygotowania.

Gdy wyszedł, Delfina rzuciła się kochankowi na szyję.

– Nie wolno ci tego robić! Nie możesz z nim walczyć, Anthony! – wołała – Wiesz, jak on celnie strzela!

– W niczym mu nie ustępuję! – odrzekł lord Locke. – Jak on śmie obrażać mnie w taki sposób? A skoro już o nim mowa, to jak mógł wejść do twojej sypialni nie zapukawszy?

– Błagam, wycofaj się… – zaczęła Delfina.

Lecz on uwolnił się z jej ramion i, podobnie jak książę, opuścił sypialnię ze zdecydowaną miną, która lepiej niż słowa wskazywała, że nie zamierza posłuchać jej błagania.

Delfina czym prędzej się ubrała, i narzuciwszy na sukienkę futrzaną pelerynkę, zeszła po schodach, by bocznymi drzwiami przejść do ujeżdżalni, która tak zachwycała Marcusa Stanleya. Budynek ten wzniesiono razem z domem, po pożarze odbudowano go, a potem remont i przebudowę powierzono Inigo Jonesowi. Wciąż nosił w sobie cechy różnych stylów.

W tej wspaniałej budowli Delfina zastała obu panów w towarzystwie sekundantów, lorda Johna Fellowesa i sir Charlesa Seehama, oraz lorda Wilterhama, który sprawował funkcję sędziego.

Stali pośrodku sali, lecz książę na widok Delfiny podszedł, ujął ją za rękę i poprowadził wąskimi schodkami do loży.

– Stąd zobaczysz, jak dam Locke’owi nauczkę, której nie zapomni tak prędko!

– Byłoby o wiele rozsądniejsze – odparła Delfina chłodno – gdybyście obaj przestali się wygłupiać i narażać moją reputację.

– Tego nie potrafi żaden z nas – odparł książę. – Oczywiście wiem, że życzysz mi powodzenia.

– Tak, naturalnie – odparła Delfina – ale błagam, abyś nie zrobił krzywdy Anthony’emu.

– Mam nadzieję, że jemu powiesz to samo! – stwierdził książę ironicznie.

Niedbale ucałował jej dłoń i zszedł na dół, by dołączyć do panów. Inicjatywę przejął teraz sędzia, lord Wilterham.

– Obaj uczestnicy znają już zasady – powiedział. – Będę liczył głośno do dziesięciu. W tym czasie panowie odsuną się od siebie o dziesięć kroków. Potem odwrócicie się i będziecie strzelać.

Uczestnicy nie musieli odpowiadać. Jak wiedział lord Wilterham, obaj brali już udział w niejednym pojedynku, a książę jeszcze żadnego nie przegrał. Sekundanci udali się na wyznaczone miejsca, w przeciwnych krańcach sali. Gdy sędzia rozpoczął odliczanie, książę i lord Locke, stojący plecami do siebie, zaczęli iść w przeciwnych kierunkach. Sędziemu najwyraźniej nie spieszyło się.

– … Siedem… osiem… dziewięć… dziesięć… strzelać!

Obaj odwrócili się twarzami do siebie i rozległy się dwa strzały, które echo odbiło wielokrotnie od ścian wysoko sklepionej budowli. Potem powoli, tak wolno, że aż nie chciało się w to wierzyć, lord Locke runął na ziemię. Książę zamarł w bezruchu, wpatrzony w przeciwnika z niedowierzaniem, aż nagle podbiegł John Fellowes, sekundant lorda Locke.

– Trafiłeś go w serce, Talbocie!

– Niemożliwe! – zawołał książę.

– Ależ to prawda. Zdążył wystrzelić, ale nie ulega wątpliwości, że nie żyje!

Książę zamarł z przerażenia. Tymczasem podszedł jego własny sekundant, Charles Seeham, który także pochylił się nad lordem Locke’em.

– Zabiłeś go, Talbocie! – powiedział. – On jeszcze żyje, ale Hampton mówi, że to tylko kwestia minut! Musisz czym prędzej wyjechać z kraju! Inaczej zostaniesz aresztowany i postawiony przed sądem. – Książę zacisnął wargi, ale nie odezwał się, zaś Charles Seeham ciągnął dalej: – To jedyne, co możesz zrobić. Nie wolno ci ryzykować aresztowania ani zamieszana w to Lady Bramwell.

Tymczasem Delfina zeszła już z balkonu i zbliżyła się do nich.

– Co się stało? – zapytała. – Czy Anthony jest ranny?

– Obawiam się, że jest umierający – odrzekł współczująco lord Seeham.

– O Boże, nie! Nie wierzę! Jak pan może mówić takie rzeczy? Muszę sama iść zobaczyć.

Pobiegłaby do rannego, gdyby Charles Seeham nie przytrzymał jej za rękę.

– Proszę nie patrzeć na niego, Delfino – powiedział łagodnie. – To widok, jakiego nie powinny oglądać oczy kobiety. Został trafiony w serce!

– Jak mogłeś to zrobić, Talbocie? – zapytała cicho Delfina.

– Wiesz przecież, że nie było to moim zamiarem.

– Wszyscy o tym wiemy – zgodził się Charles Seeham, ale co się stało, to się nie odstanie! Musisz uciekać, Talbocie. Pomyśl o rodzinie. I o Delfinie. Wyjedź. Na litość boską, wyjedź!

– Podejrzewam, że to jedyne, co mogę uczynić – przyznał książę posępnie.

Wyciągnął rękę ku markizie i ujął jej dłoń. Poprowadził ją ku wyjściu, podczas gdy pozostali panowie podbiegli do leżącego na ziemi lorda Locke’a, opatrywanego przez lekarza. Gdy dotarli do drzwi, książę powiedział:

– Rozumiesz chyba, Delfino, że dla twojego, a także mojego własnego dobra muszę udać się na wygnanie. Dzięki temu unikniemy wielkiego skandalu, a z czasem, gdy pojedynek zostanie zapomniany, będę mógł powrócić.

Lecz ona była bardzo blada i przez cały czas przemowy księcia oglądała się przez ramię ku leżącemu przy przeciwległej ścianie lordowi Locke’owi.

– Jest jedna rzecz, o którą chcę cię zapytać, Delfino – powiedział książę spokojnie. – Czy pojedziesz ze mną?

– Z tobą? – powtórzyła tępo.

– Proszę cię o rękę. Będziemy musieli spędzić za granicą trzy lata, a może dłużej, ale jestem pewien, że uda nam się umilić sobie to wygnanie.

– Trzy lata? – zawołała Delfina ze zgrozą. – Czy to naprawdę musi trwać aż tak długo?

– Nawet do sześciu lat – wyjaśnił książę – a nie mogę liczyć, aby mnie udało się skrócić tę banicję.

Delfina utkwiła w nim wzrok, a jej śliczne oczy pociemniały z lęku. Odpowiedź uniemożliwiło jej przybycie Charlesa Seehama.

– Wilterham kazał cię ostrzec, abyś nie tracił czasu – ponaglał księcia. – W tej sytuacji rano będzie musiał złożyć doniesienie i lepiej, żebyś wtedy był we Francji

– Czy nie ma już szans, aby Locke przeżył? – zapytał powoli książę.

– Ma jedną szansę na milion – odrzekł Charles Seeham – na co ja bym nie liczył.

– Powiedz Wilterhamowi, że wyjeżdżam natychmiast – oznajmił książę.

Sekundant bez słowa pobiegł z powrotem, a książę zapytał:

– Jaka jest twoja odpowiedź?

Westchnęła.

– Przykro mi, Talbocie. Wiesz, że chciałam cię poślubić, ale nie w ten sposób, nie na wygnaniu, z dala od wszystkiego, co jest mi drogie.

– Rozumiem – powiedział książę. Mnie też przykro, Delfino. Gdy tylko wyjadę, musisz zaprzeczyć, jakobyś wiedziała cokolwiek o tym zdarzeniu lub miała w nim jakikolwiek związek.

– Będę bardzo ostrożna – zapewniła go stanowczo.

Książę odszedł.

Gdy tylko znalazł się w domu, wspiął się prędko po schodach i ruszył korytarzem do pokoju Nerissy, znajdującym się tuż przy sypialni jej ojca. Cicho otworzył drzwi i w świetle świecy ujrzał klęczącą obok łóżka dziewczynę, pogrążoną w modlitwie. Nie słyszała, jak wszedł. Potem, jakby poruszona raczej jego obecnością, a nie odgłosem otwieranych drzwi, obróciła głowę.

Zaskoczona, a zarazem niezdolna ukryć radości, jaka rozpromieniła jej twarz, powoli wstała, zaś książę zamknął za sobą drzwi, podszedł bliżej i ujął jej dłoń.

– Posłuchaj, kochanie – powiedział – Pojedynkowałem się z Anthonym Locke’em i przez czysty przypadek, przysięgam, że nie było to celowe, śmiertelnie go zraniłem!

Nerissa cicho krzyknęła.

– Śmiertelnie?

– On jeszcze żyje, ale Hampton sądzi, że pozostała mu najwyżej godzina!

– Och, jakie to straszne – szepnęła Nerissa.

– Rozumiesz chyba, że w tych okolicznościach, aby uniknąć skandalu, który wybuchnie, gdy zostanę aresztowany, muszę udać się na wygnanie, i proszę, abyś pojechała ze mną.

Na chwilę w oczach Nerissy pojawił się błysk. Potem jednak zapytała niemal bez tchu:

– A Delfina?

– Była przyczyną pojedynku – objaśniał książę – więc zapytałem ją, czy zechce mi towarzyszyć jako moja żona. Odmówiła!

– Naprawdę?

– Powiedziała, że nie porzuci na tak długo wszystkiego, co jej drogie.

Oczy Nerissy znów rozbłysły, jakby zapłonęło w nich tysiąc świec.

– Więc mogę z tobą jechać? – zapytała ledwo słyszalnym głosikiem.

– Błagam cię na kolanach, abyś to uczyniła.

– Och, Talbocie!

Słowa przerodziły się w okrzyk radości. Nie pocałował jej. Powiedział tylko:

– Nie ma czasu do stracenia. Musimy czym prędzej wyjechać! Ubierz się, a ja przyślę kogoś po twój bagaż.

Przez sekundę patrzył w jej oczy. Potem odszedł i Nerissa została sama. Z początku trudno jej było uwierzyć, że nie śni. Ale wiedziała, że teraz oboje mogą swobodnie wyznawać sobie miłość, a nie liczyło się już nic, tylko to, że będą razem.

Zaczęła się spiesznie ubierać. Szczęśliwie uprzedziła Mary, że wyjeżdża wcześnie rano, więc kufer był już spakowany, brakowało tylko sukni, którą nosiła przy kolacji. W szafie wisiał jedynie strój podróżny, czyli prześliczna pelerynka i muślinowa sukienka, w której przyjechała do Lyn.

Właśnie zawiązywała wstążeczki kapelusza, gdy usłyszała pukanie do drzwi i wszedł służący księcia, Banks, a za nim młody lokaj.

– Czy pani bagaż jest gotowy, panienko? – zapytał.

– Trzeba go tylko zapiąć – odparła Nerissa.

– Jego Książęca Mość jest na dole i oczekuje pani.

Wraz z lokajem podnieśli kufer i skierowali się ku wyjściu.

Nerisssa prędko rozejrzała się, by sprawdzić, czy czegoś nie zapomniała, potem jak gdyby u nóg wyrosły jej skrzydła, zbiegła po schodach do oczekującego księcia.

On także wyglądał na uszczęśliwionego. Przez drzwi frontowe widać było powóz podróżny, zaprzężony w sześć koni, a obok niego dwóch jeźdźców.

Nikt ich nie żegnał, tylko książę ujął Nerissę za rękę, i poprowadził do powozu.

Gdy odjechali, wciąż nie dowierzała swemu szczęściu. Miała wrażenie, że to jakiś dziwny sen, który może przerodzić się w koszmar.

Poczuła uścisk jego palców na swojej dłoni i zrozumiała, że są sami, bardzo blisko siebie. Dopiero, gdy wyjechali przez ogromne, żelazne wrota, zawołała bezładnie:

– Powinnam była… zostawić wiadomość tacie… żeby wiedział, co się stało.

– Pomyślałem o tym – uspokoił ją książę. – Zostawiłem wiadomość nie tylko dla niego, ale i dla Harry’ego.

– Jak ty o wszystkim pomyślałeś!

– Nie o wszystkim, tylko o tobie. O tym, jak bardzo cię kocham.

Objął ją ramieniem i przygarnął do siebie. Przez chwilę oboje milczeli. Książę rozwiązał wstążeczki jej kapelusza, rzucając go na siedzenie naprzeciwko. Gdy oparła głowę na jego ramieniu, powiedział:

– Czy jesteś pewna, mój skarbie, że nie będziesz żałować tego nagłego wyjazdu? Chyba zdajesz sobie sprawę, że jeśli Locke umrze, zostaniesz wraz ze mną wygnana z Anglii na długo.

– Nieważne gdzie rzuci nas los… o ile tylko będę z tobą – oznajmiła Nerissa – jedyną moją troską jest, aby nie znudziło cię moje towarzystwo.

Książę nie odpowiedział. Pocałował ją i nie trzeba już było słów.

Gdy słońce podnosiło się znad horyzontu, dotarli do Dover. Właściwie mieli do przebycia zaledwie dwadzieścia mil, a wspaniałe konie księcia pokonały tę odległość w rekordowym czasie. Nerissa sądziła, że pojadą prosto do przystani, gdzie, jak powiedział książę, czekał jego jacht.

– Czy kapitan nas oczekuje? – zapytała.

– Wysłałem posłańca – odparł książę, a w każdym razie jacht ma w każdej chwili być gotowy do drogi. Zatem gdy tylko znajdziemy się na pokładzie, natychmiast opuścimy nasz kraj i udamy się do Francji, gdzie będziemy bezpieczni.

– Tylko to się liczy – powiedziała cichutko Nerissa.

– Ale jest coś, co musimy zrobić przedtem.

Zanim zdążyła zapytać, o co mu chodzi, konie zatrzymały się i przez okno ujrzała niewielką kaplicę stojącą przy końcu przystani. Spojrzała na księcia zaskoczona, więc wyjaśnił:

– To tu rybacy modlą się przed wypłynięciem w morze, a ich żony proszą Boga o szczęśliwy powrót mężów. Sądzę, kochanie, że to najlepsze miejsce i atmosfera po temu, bym pojął cię za żonę.

Nerissa popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Potem, ku jej zdumieniu, otworzył skórzaną walizeczkę leżącą na siedzeniu naprzeciwko. Wyjął z niej wianek z diamentów i pereł, który znalazł w tajemnej skrytce w apartamencie księżnej oraz welon z niesłychanie delikatnej koronki. Ostrożnie przykrył jasne włosy Nerissy welonem, a na wierzch nałożył wianek. Stangret otworzył drzwi, wysiedli i poszli do kaplicy.

Przez otwarte na oścież drzwi słychać było subtelny dźwięk organów. Wewnątrz kaplicę spowijał mrok, rozproszony jedynie światłem sześciu świec na ołtarzu, przed którym stał duchowny w białej komży. Nerissa podniosła wzrok i ujrzała zwieszające się ze sklepienia sieci rybackie, nadające kościółkowi aurę tajemniczości. W kaplicy panował nastrój świętości i modlitwy, a było to miejsce wiary, jaką zawsze nosiła w sercu.

Książę zdjął z jej ramion pelerynę podróżną i położył na najbliższej ławce. Gdy szli razem do ołtarza, wiedziała, że w białej sukience, przystrojona w koronkowy welon spływający do ziemi i w połyskujące diamenty, jest panną młodą, o jakiej marzył książę.

Czuła, że choć kaplica wydaje się pusta, przenika ją duch bliski tym, którzy ją kochają i pragnęliby udzielić swego błogosławieństwa.

Nerissa była przekonana, że w pewien sposób była tu obecna jej matka, a także matka księcia oraz nieszczęsna księżna, taka, jak we śnie, tylko teraz, gdy jej wianek został odnaleziony, a klątwa zdjęta, stała szczęśliwa i spokojna. Mogła wreszcie odejść ze świata i udać się do męża, którego kochała z wzajemnością.

– To dziwne – rozmyślała Nerissa – skąd mam tę pewność. – Wiedziała, że książę uwierzy jej, gdy mu o tym opowie.

Po udzieleniu im ślubu przez duchownego czuła, że otrzymują błogosławieństwo, jakie nieczęsto jest udziałem par małżeńskich. Błogosławił miłość, która zniosła niejedno poświęcenie i będzie trwała na wieki. Przy akompaniamencie organów przeszli ku wyjściu, a gdy dotarli do drzwi kościółka, oślepiło ich słońce i dziewczyna wiedziała, że wróży im to długie, szczęśliwe życie.

Kilka minut później dotarli do książęcego jachtu o nazwie Konik Morski, znacznie okazalszego, niż oczekiwała. Jak przewidywał książę, gdy tylko wsiedli na pokład, jacht wypłynął powoli z przystani na fali porannego przypływu. Książę nie pozwolił jej wpatrywać się w oddalający się brzeg. Zaprowadził ją pod pokład do najwygodniejszej i najwspanialszej kajuty, jaką mogła sobie wyobrazić i oznajmił, że powinna się przespać.

– Wiele dziś przeszłaś – powiedział spokojnie, a przed nami cała przyszłość, więc chcę, abyś teraz odpoczęła. Omówimy wszystko, gdy się obudzisz.

Z początku chciała zaprotestować, ale potem zdała sobie sprawę, że w istocie jest bardzo zmęczona. Ostatnie wydarzenia były bardzo dramatyczne i nieoczekiwane, a przecież poprzedniej nocy spała tak krótko, podekscytowana pocałunkami księcia. Teraz jego pocałunek nie był namiętny, lecz delikatny i czuły, jak gdyby była cennym skarbem.

Zanim się zorientowała, została w kajucie sama. Czyniąc zadość życzeniu męża udała się na spoczynek.

– Czy zauważyłeś, Talbocie – zapytała Nerissa – że jesteśmy małżeństwem dokładnie od tygodnia?

– A mnie się wydawało, że o wiele dłużej – odparł książę. – Nerissa krzyknęła cichutko, lecz zdała sobie sprawę, że mąż żartuje. – I jak się czujesz w małżeństwie? – zapytał.

Leżeli obok siebie w ogromnym łożu, które zajmowało prawie całą kajutę.

Nerissa obróciła się, przysuwając się bliżej księcia, a on objął ją i przygarnął tak mocno, że trudno było oddychać.

– Musisz już być zmęczony moimi wyznaniami – stwierdziła – ale kocham cię!

– Opowiedz mi o swojej miłości – poprosił.

Nerissa roześmiała się cichutko.

– Każdej nocy, po wspólnie spędzonym dniu, czuję, że niepodobna kochać cię bardziej, a jednak rankiem, gdy się budzę, wiem, że moja miłość jest jeszcze silniejsza i bardziej cudowna niż poprzedniego dnia.

– Czy to prawda? – zapytał książę odgarniając jasne włosy z czoła Nerissy, by spojrzeć jej w oczy.

Dziewczyna widziała, że odmłodniał i wyprzystojniał z przepełniającego go szczęścia.

Nie pozostało ani śladu ironicznego skrzywienia ust czy cynicznego tonu. Wszystko, co mówił i czynił zdawało się przesiąknięte miłością, jak to powiedziała Nerissa, silniejszą z każdą wspólnie spędzoną chwilą. Wręcz nie dowierzała, że można razem przeżyć taką ekstazę szczęścia.

– Jak to cudownie zawijać do tych małych francuskich przystani – mówiła Nerissa – gdzie można zjeść takie pyszności. Problem tylko w tym, że gdy jestem z tobą, zamiast skupić się na jedzeniu, przeżywam doskonałość twoich pocałunków.

– Cieszę się, że one cię nie nudzą – odpowiedział książę – bo mam ich jeszcze wiele do ofiarowania. – Podniósł ku sobie jej twarz i pocałował z początku delikatnie, potem, gdy poczuł drżenie jej ciała, bardziej namiętnie. – Bo cóż istnieje wspanialszego niż pocałunki? – zapytał. – Kochanie, gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, oniemiałem z zachwytu, ale teraz jesteś nieskończenie piękniejsza. Sądzę, że spowodowała to przemiana z niedojrzałej dziewczyny w dorosłą kobietę. – Na jej twarzy wykwitł rumieniec. – Może cię to onieśmiela, ale sądzę, mój skarbie, że gdy poznasz wszystkie tajniki miłości, naprawdę poczujesz się kobietą.

– Uczysz mnie tak wielu rzeczy – odparła Nerissa – ale chcę dowiedzieć się jeszcze więcej, zwłaszcza, jak sprawić, żebyś mnie kochał.

– Czyżbyś wątpiła w moją miłość?

– Mam nadzieję, że jest prawdziwa, ale, kochanie, muszę zastąpić ci tak wiele rzeczy, które straciłeś, przede wszystkim Lyn!

Głos jej zadrżał z obawy, że książę tęskni za swym pałacem i nawet najmilsze chwile w jej towarzystwie nie są dla niego tym samym, co przebywanie w domu, który kochał i do którego należał.

– Jestem pewien, że w Lyn wszystko jest w porządku – książę zmienił ton. – Zobowiązałem twojego brata do opiekowania się końmi, do pilnowania, aby zażywały dużo ruchu, a on na pewno z ochotą spełni tę prośbę. Poprosiłem także, aby nie wyjeżdżali, dopóki wasz ojciec nie zdobędzie wszystkich informacji niezbędnych do napisania książki.

Nerissa wydała cichy okrzyk.

– Naprawdę? Nie mogę uwierzyć, że byłeś taki miły i pomyślałeś o nich!

– Powiedziałem też mojemu rządcy, że gdy goście postanowią odjechać, ma wysłać do Queen’s Rest dwóch służących, którzy tam zostaną.

Nerissa aż zaniemówiła z radości i wtuliła twarz w jego szyję mówiąc:

– Tak mi wstyd, że nie troszczyłam się bardziej o tatę. Możesz sobie pomyśleć, że próbuję się usprawiedliwić, ale tak trudno mi myśleć o czymkolwiek… oprócz ciebie!

– Dlatego z przyczyn czysto egoistycznych pomyślałem za ciebie o ojcu i Harrym. Jeśli musisz się o kogoś martwić, to martw się o mnie.

– Martwię się o… twoje szczęście.

– Całkiem słusznie – przyznał książę – chcę, żebyś zajęła się tylko mną i będę bardzo zazdrosny, jeśli pomyślisz o kimś innym.

– To byłoby niemożliwe. – Potem, cichuteńkim głosem, przytulając się do niego, dodała:

– Może to dziwne, ale nigdy nie pytałam cię o pojedynek, w którym brałeś udział.

– Nie chcę o nim mówić. Ale jestem pewien, że oboje jesteśmy ciekawi, co dzieje się w Lyn, więc popłyniemy teraz do Calais, gdzie będzie czekał mój sekretarz. Wczesnym rankiem miał przypłynąć do Francji z najświeższymi nowinami.

Nerissa milczała przez chwilę. Nagle ogarnęło ją przerażenie.

– Ale czy nikt nie będzie tam czekał, aby cię aresztować?

– Nie może tego uczynić na obcej ziemi – odparł książę. – Brytyjski nakaz sądowy nie ma mocy prawnej po tej stronie kanału. Więc nie martw się, mój skarbie. Zmartwienia pozostaw mnie. Sądziłem po prostu, że będziesz równie ciekawa jak ja, co dzieje się w domu pod naszą nieobecność.

Nerissa nie chciała przyznać, że upojona szczęściem, jakiego zaznała z księciem, prawie nie myślała o chaosie, jaki pozostawili w Lyn. To musiał być niemały wstrząs dla całego domu, gdy rankiem okazało się, że książę zniknął, a teraz przyszło jej na myśl, że Delfina, odmówiwszy wprawdzie ręki księciu, rozzłościła się na siostrę za zajęcie jej miejsca. Nie chciała jednak niepokoić tym księcia. Właściwie niewiele rozmawiali do czasu, gdy tuż przed południem, jacht zawinął do portu w Calais.

Zgodnie z oczekiwaniami Nerissy, książę zszedł na ląd sam.

Wiedziała, że chce ją w ten sposób uchronić przed ewentualnym wstrząsem, jaki mógł tam na nich czekać i wolał opowiedzieć jej wszystko po powrocie.

Była jednak bardzo poruszona, więc wyszła na pokład i wypatrywała powrotu męża, choć wiedziała, że jeszcze na to za wcześnie.

Próbowała patrzeć na morze po przeciwnej stronie pokładu, ale było to dla niej zbyt dużym poświęceniem. Książę wrócił w porze obiadu, gdy a skoro tylko wszedł na pokład, Nerissa podbiegła do niego z cichuteńkim okrzykiem. Zanim jeszcze przemówił, domyśliła się, że wszystko jest w porządku.

– Czy przynosisz dobre wieści?

– Bardzo dobre.

Usiedli na drewnianej ławeczce, a książę ujmując jej dłoń powiedział:

– Moja kochana, stał się cud i Anthony Locke żyje.

Nerissie zaparło dech w piersiach.

– Naprawdę? – zdołała wyszeptać.

– Naprawdę – powtórzył książę. – A to oznacza, że gdy tylko będziemy gotowi, a raczej, gdy zakończymy nasz miesiąc miodowy, możemy wracać do domu. – Nerissa patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nagle po twarzy popłynęły jej łzy i skryła twarz w jego ramionach.

– Nie płacz, mój skarbie! – prosił książę.

– To łzy… szczęścia – powiedziała Nerissa. – Modliłam się… tak gorąco się modliłam, aby sytuacja przybrała lepszy obrót i aby… twoje wygnanie nie trwało tak długo.

– Jak widzisz modlitwy zostały wysłuchane – odparł książę i nie chcę pozwolić, abyś płakała, lecz śmiała się ze szczęścia, które chcę ci ofiarować na całe nasze wspólne życie.

Całował ją tak długo, aż na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, a gdy zeszła pod pokład, by przygotować się do obiadu, on udał się na dziób jachtu, wpatrując się w wody dzielące ich od ziemi ojczystej.

Był pewien, że za trzy lub cztery tygodnie przywiezie Nerissę do domu.

Ona, jak sądził, nigdy nie dowie się, jak starannie zaplanowali całe to wydarzenie z Anthonym Locke’em. Obaj przysięgli, że nikt, oczywiście oprócz przyjaciół, którzy w pojedynku odegrali role bardziej postronne, nie pozna prawdy.

Przed wyzwaniem księcia na pojedynek lord Locke opowiedział, jak szczerze kocha Delfinę, i to z wzajemnością, tyle że nie ma jej nic do zaoferowania, nawet domu. Książę wspomniał więc, że zastanawiał się, czy tak doświadczony jeździec jak Anthony, zechce przejąć opiekę nad jego końmi wyścigowymi.

– Ten, kto obejmie tę posadę, otrzyma wspaniały dom w Newmarket – rozwijał swoją propozycję – a pensja wystarczy na utrzymanie domu w Londynie, czyli Delfina będzie miała wszystko, czego pragnie.

Lord Locke był pewien, że lady Bramwell, choć zepsuta pochlebstwami, jakich nie szczędził jej świat, będzie w takich okolicznościach szczęśliwa, więc przystał na propozycję księcia.

Dlatego też strzelano ślepymi nabojami, a lord Locke udawał, że za chwilę wyzionie ducha, aby ułatwić księciu wyjazd.

Każdy szczegół został tak zaplanowany, że nikt nawet nie podejrzewał, iż wydarzenia owej pamiętnej nocy zostały zaaranżowane, a nad wyraz realistyczna szrama na piersi lorda Locke’a była dziełem Lionela Hamptona.

Sekretarz mógł teraz donieść księciu, że Jego Lordowska Mość czuje się już znacznie lepiej, niż można było przypuszczać w tych okolicznościach, a za dwa tygodnie ma się odbyć jego ślub z lady Bramwell. Książę przesłał im gratulacje i cieszył się, że powiadamiając Nerissę o małżeńskich planach siostry usunie ostatnią chmurę z jej czoła.

– Jak ja to sprytnie załatwiłem! – mówił sobie z zadowoleniem. – Wiele mi pomogła Nerissa, znajdując wianek nieszczęsnej księżnej i tym samym zdejmując klątwę, która ciążyła nad moim rodem.

Uznał, że to fascynująca historia, która wszakże nigdy nie zostanie spisana, gdyż maskarada, jaka odbyła się przy pojedynku, musi na zawsze pozostać tajemnicą. Był zarazem głęboko wdzięczny losowi, że wszystko poszło tak gładko, a wiedział, że Nerissa ze swą słodyczą, czystością i wrażliwością wniesie nowe szczęście do jego domu.

Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał podejmować takiego ryzyka, niczym zdesperowany hazardzista stawiać wszystko na jedną kartę, tak jak wtedy, gdy prosił Delfinę o rękę. Na szczęście niebiosa były przychylne, Delfina odmówiła i partia była wygrana!

Dopiero później, gdy całowali się z Nerissą w blasku gwiazd, a potem zeszli do kajuty, wziął ją w ramiona mówiąc:

– Mam ci coś do powiedzenia, kochanie, a sądzę, że cię to ucieszy.

– Co takiego? Cały dzień czułam, że coś przede mną ukrywasz.

– Nie czytaj w moich myślach – zaprotestował. – Zbyt wiele widzisz! Zaczynam wierzyć, że jesteś czarodziejką!

– Widzę wiele, ale tylko dlatego, że cię kocham, a wiedziona miłością, wsłuchuję się w każdą nutkę twego głosu i wpatruję w każdy błysk twoich oczu.

– Byłbym zaniepokojony, gdybym tak samo nie postępował w stosunku do ciebie.

Ucałował ją w czoło, po czym powiedział:

– Czy wysłuchasz, co mam ci do powiedzenia?

– Oczywiście, że tak. Czy to radosna wiadomość?

– Dla ciebie na pewno tak. Twoja siostra, Delfina, planuje poślubić Anthony’ego Locke’a!

Nerissa wydała cichutki okrzyk.

– O tym właśnie marzyłam – przyznała. – Wiedziałam, że się kochają… ale ona wolała zostać księżną.

– Jestem pewien, że teraz nie oddałaby tej miłości za nic, nawet za koronę para.

– Cieszę się, tak bardzo się cieszę – mówiła Nerissa – i wiem, że nie będę się jej lękała, gdy wrócimy.

– Nie pozwolę, abyś lękała się czegokolwiek lub kogokolwiek – oburzył się książę. – Wszelkie troski i smutki skończyły się, a nam pozostało, kochana, nieść miłość, jaką mnie obdarzyłaś, wszystkim, którzy w Lyn mieszkają i goszczą.

– Uczynimy go domem miłości – szepnęła Nerissa – o ile oczywiście będziemy wciąż kochać się tak, jak teraz.

– Czego w głębi serca pragnę. – Książę uniósł się, by przyjrzeć się jej w blasku stojącej obok lampki. – Dziś doszedłem do wniosku – mówił poważnie – że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdyż dane mi było cię znaleźć. Pomyśl tylko, co by się stało, gdyby twoja siostra nie zapragnęła pokazać mi swojego starego, elżbietańskiego domu i ojca naukowca? Nigdy bym cię nie poznał!

– Och, kochanie – zawołała ze zgrozą Nerissa. – Przeszłabym przez życie nie wiedząc nawet o twoim istnieniu. No, może niezupełnie, bo na pewno usłyszałabym o tobie coś od Harry’ego. Opowiadał mi sporo, choć jak twierdził, nie powinien był mi mówić, że jesteś Casanovą.

Książę roześmiał się.

– Może i miał rację, ale to już przeszłość. Teraz, jeśli idzie o kobiety, jestem święty i żadna mnie nie skusi, choćby nie wiadomo jak się wdzięczyła.

– Czy jesteś tego pewien? – zapytała Nerissa.

– Najzupełniej! Interesuje mnie tylko jedna kobieta. Ta, która mnie tak zachwyciła i oczarowała, tak głęboko i dozgonnie uszczęśliwiła, że odtąd nie istnieją dla mnie inne.

Nerissa krzyknęła z zadowolenia.

– Och, kochanie, to właśnie chciałam od ciebie usłyszeć! Nie zniosłabym zazdrości o te wszystkie damy, które się do ciebie przymilały. Czułam się niepozorna jak niezapominajka.

Usta księcia zbliżyły się do jej warg, a gdy ręce zaczęły pieścić ciało, zapytał:

– Czy naprawdę sądziłaś, że mógłbym cię zapomnieć? Albo że inna mogłaby wzniecić we mnie takie uczucie?

– Jakie?

– Gorącą miłość, ogromne podniecenie i nieodpartą pokusę, by kochać najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widziałem.

Nie czekał na odpowiedź, tylko poszukał ustami jej warg, a gdy ogień, jaki szalał w jego piersi rozgorzał też w sercu Nerissy, wiedział, że są złączeni na zawsze. Zakosztowali szczęścia, o jakim nie śniło im się nigdy dotąd. W uniesieniu płynęli do nieba, gdzie panowała miłość jeszcze większa niż w ich sercach.

Miłość, która trwa poza wieczność.

Загрузка...