Rozdział szósty

Coś było nie w porządku, lecz Nerissa nie wiedziała o co chodzi. Po emocjach wczorajszego wieczoru spodziewała się szczęśliwego dnia, więc gdy się obudziła, miała wrażenie, że serce jej śpiewa, a świat wydawał się wspaniały.

Umówiła się z Harrym na poranną przejażdżkę, zanim wstaną goście. Brat czekał już na korytarzu i razem poszli do stajni.

Kiedy dosiedli koni i wyruszyli na równinę, Nerissa nie mogła się powstrzymać od częstego spoglądania za siebie i sprawdzania, czy nie jedzie za nimi książę.

Ale nikt się nie pojawił, choć jeździli dość długo. Gdy wracali przez las, tą samą drogą, którą pokazał jej wczoraj książę, Nerissa zastanawiała się, dlaczego on jej unika, i czy istnieje po temu jakaś szczególna przyczyna.

Po chwili uznała swoje przypuszczenia są śmieszne. Mógł być zmęczony po wczorajszym przyjęciu albo uważał, że ponowne spotkanie się rano byłoby nierozważne. A może dowiedziała się o tym Delfina i czyniła mu wyrzuty? Istniało wiele możliwości, ale żadna nie poprawiała jej humoru.

Nie zobaczyła księcia również po śniadaniu, kiedy wybierała się do kościoła z jego ciotką, lady Wentworth. Gdy wychodziły, żadna z pań jeszcze nie zeszła do jadalni, choć siedziało w niej już wielu panów.

Nerissa miała nadzieję, że chociaż ojciec będzie im towarzyszył do kościoła, lecz on zajęty był notowaniem wszystkiego, co dotychczas zobaczył w Lyn, oraz tego, co w szczególności chciałby obejrzeć dziś przed południem.

– Nie zapomnij – powiedział – że książę oprowadzi nas dziś po domu w towarzystwie kustosza oraz doskonale znającego się na epoce elżbietańskiej asystenta.

Nerissa pomyślała, że to zapewne naiwne z jej strony, ale spodziewała się zwiedzania zamku tylko w towarzystwie księcia. Gdy nadeszła wyznaczona pora, gospodarz obejrzał z nimi tylko dwie ważne komnaty, po czym odwołano go i więcej nie powrócił.

Nerissa usiłowała skupić się na arcydziele sztuki elżbietańskiej, jakim był Lyn, lecz co rusz przyłapywała się na snuciu domysłów, co teraz robi książę. Czy właśnie rozmawia i żartuje z Delfiną i czy też, jak obiecał, pójdzie z nią zobaczyć wianek.

Przestępowała więc z nogi na nogę, podczas gdy ojciec niestrudzenie wędrował po pokojach zadając liczne pytania i pilnie notując odpowiedzi.

Wiedziała, jak był szczęśliwy, mogąc na własne oczy oglądać dom, o którym tyle słyszał.

Przy obiedzie rozmawiano tylko o święcie kwiatów, które miało się odbyć wieczorem.

Damy utrzymywały w tajemnicy pomysły dotyczące swych strojów, lecz Nerissa była przekonana, że Delfina ma zamiar zwyciężyć i że zaplanowała coś szczególnie atrakcyjnego.

Siostra ponoć upewniła się, że sędziowie potraktują swój urząd bardzo poważnie i będą oceniać zawodniczki, w sumie dwanaście pań, schodzące w ustalonej kolejności po schodkach z podium sali balowej.

– Odbędzie się to przy akompaniamencie – powiedziała Delfina – a gdy emocje nieco opadną i zostaną rozdane nagrody, będziemy tańczyć. Książę zaprosił na ten wieczór wielu sąsiadów i wątpię, aby święto kwiatów w Lyn dobiegło końca przed świtem.

Dawała przy tym do zrozumienia, że to jej pomysł i jej przyjęcie, najwyraźniej czuła się już panią domu.

Przy podwieczorku wciąż omawiano plan zabawy, a Nerissa na próżno czekała na znak księcia, żeby poszli zobaczyć wianek, który dla niego znalazła. To, co się wczoraj stało, wydawało się tak niewiarygodne, iż sprawiało wrażenie snu i obawiała się, że tym razem w apartamencie księżnej nie otworzy się żadna tajemna skrytka, a diamentowy wianek z kwiatów okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.

Była wszakże tak zajęta ojcem, że dopiero, gdy poszła na górę przebrać się przed podwieczorkiem i znalazła wielce poruszoną Mary, zdała sobie sprawę, że ona też ma wziąć udział w święcie kwiatów.

– Zastanawiałam się, co się z panienką stało! Ogrodnicy powiedzieli, że jest pani jedyną damą, która nie wybrała jeszcze kwiatów.

– Wątpię, aby jeszcze pozostał jakiś wybór – uśmiechnęła się Nerissa.

– To prawda, panienko i ogrodnicy są bardzo zakłopotani, że niewiele mogą panience zaoferować.

– Gdzie oni są, Mary? – zapytała Nerissa.

– Został już tylko jeden młody ogrodnik, panienko. Wszyscy poszli przygotowywać wianki i inne rekwizyty, jakich zażyczyły sobie panie. Nie wyobraża sobie panienka, jak fantastycznie będą wyglądały, zupełnie jak w teatrze!

– Nie mam wygórowanych żądań – zapewniła Nerissa.

Ale Mary tak gorąco nalegała, że poszła do pokoju, który tymczasowo służył jako kwiaciarnia, gdzie czekał młody ogrodnik.

Mary miała rację. Nie było już praktycznie żadnego wyboru. Ogrodnicy przygotowali po bukiecie wszystkich dostępnych kwiatów, a każda dama wywalczyła dla siebie ulubione kwiecie w ilości wystarczającej nie tylko do przystrojenia głowy, ale i sukienki.

– Przykro mi, że musiał pan tak długo czekać – powiedziała spokojnie Nerissa.

– Nic się nie stało, panienko – odrzekł ogrodnik.- Niepokoję się tylko, że niewiele mogę pani zaoferować.

Nerissa rozejrzała się po pokoju. Nie było dla niej zaskoczeniem, że nie pozostała ani jedna róża, lilia, czy biała albo różowa kamelia. Pozostawiono tylko niewielki bukiecik bratków o niezbyt ładnej barwie, zbyt sztywne na wianek astry oraz parę żółtych irysów, które, jak wiedziała Nerissa, nie wyglądałyby korzystnie w jej bladozłotych włosach.

– Obawiam się, że to wszystko – powiedział przepraszająco ogrodnik – chyba, że zechce pani jakieś polne kwiatki.

Nerissie zabłysły oczy.

– Czy są niezapominajki? – zapytała.

– Całe setki, panienko. Rosną jak chwasty w jednej części ogrodu i nie możemy ich wyplenić.

– Więc może zechce pan upleść wianek z niezapominajek – poprosiła Nerissa. – Zawsze uważałam, że to piękne kwiatki.

– Ale potrzeba czegoś więcej, niż wianek, panienko – odezwała się Mary zza progu.

Nerissa nie zauważyła, że Mary przyszła tu za nią, więc odwróciła się z uśmiechem, gdy młoda służąca weszła do pokoju, by porozmawiać z ogrodnikiem.

– Proszę przynieść mi bukieciki niezapominajek, sama je upnę, i proszę nie żałować kwiatków.

– Proszę bardzo – zgodził się ogrodnik.

Podziękowawszy mu Nerissa wróciła do sypialni.

– Co ty planujesz, Mary? – zapytała myjąc ręce. – Jestem zadowolona, że nie rzucam się w oczy, a moja siostra z pewnością wygra i będzie wyglądała najpiękniej.

– Pani markiza zamówiła tyle róż, że starczyłoby na koronację! – zawołała Mary. – Główny ogrodnik narzeka, bo wybrała kwiaty w jego ulubionym, bladoróżowym odcieniu i jeśli zetnie żądaną ilość, to w ogrodzie nie pozostanie nic!

Nerissa roześmiała się. Już nie musiała się niepokoić o strój na święto kwiatów.

Uspokajała ją też świadomość, że wraz z księciem zna tajemnicę wianka, o wiele cenniejszego niż wszystko, co mogli dostarczyć gościom ogrodnicy. Ale gdy nastał wieczór, a książę wciąż nie wykazywał chęci do ponownego obejrzenia wianka, nagle ogarnęło ją przygnębienie i spontanicznie zapytała ojca:

– Skoro zobaczyłeś już dom, tato, może najlepiej będzie, jeśli jutro wyjedziemy? Chyba wielu gości, którzy przybyli tylko na wystawę koni, wraca już do Londynu.

– Chcesz wyjechać jutro? – Marcus Stanley nie posiadał się ze zdumienia. – Nie ma mowy! Jeszcze nie widziałem całego domu ani otaczających go zabudowań. Jak słyszałem, ujeżdżalnia nie ma sobie równych w kraju, a gołębniki są unikalne, tak jak i pozostałe przybudówki. – Nie czekając na odpowiedź skierował się do wyjścia z pokoju, zapowiadając: – Wyjedziemy w środę, a to i tak będzie dla mnie za wcześnie.

– Nie powinnam nawet proponować wyjazdu – pomyślała Nerissa.

Gdy udała się do sypialni, okazało się, że Mary już wybrała dla niej strój na wieczór. Nerissa uważała, że najodpowiedniejsza będzie bladoniebieska sukienka Delfiny, lecz Mary nalegała, aby, jak inne damy, przebrała się po kolacji w biały strój.

– Czy wszystkie panie mają zmienić suknie po kolacji, zanim zaprezentują się w kwiatach?

Mary uśmiechnęła się.

– Zobaczy panienka, o co chodzi, gdy zaczną się popisywać strojami. Większość nie będzie mogła usiąść przy stole!

Nerissie wydało się to dziwne, lecz uległa namowom Mary. Włożyła prześliczną sukienkę i zeszła na kolację, wiedząc, że nareszcie zobaczy księcia. Zastanawiała się, czym zajmował się cały dzień. Domyślała się, że spędził ten czas z Delfiną, dziś wyjątkowo piękną, połyskującą klejnotami i obnoszącą minę, która wskazywała, że nie wątpi w swój sukces.

Po kolacji, gdy towarzystwo wyszło z jadalni, Delfina natychmiast przejęła inicjatywę.

– A teraz, prędko – powiedziała – wiecie, co musimy zrobić. Wszystkie spotykamy się w przedsionku sali balowej, aby nie widział nas nikt z pozostałych gości, a gdy tylko zbierze się widownia, po kolei będziemy przechodzić na podium, a stamtąd po schodkach na środek sali, aż zbierzemy się wszystkie.

Damy najwyraźniej już to wszystko słyszały, z wyjątkiem Nerissy, która miała nadzieję, że nie popełni błędu. Poszła do swego pokoju, gdzie czekała na nią Mary, i gdy ujrzała sukienkę, którą miała włożyć, krzyknęła ze zdumienia. Była to prosta, pozbawiona ozdób sukienka Delfiny, wokół dekoltu przystrojona bukiecikami niezapominajek, z przerzuconą przez ramię szeroką, błękitną wstęgą, niczym szarfą Orderu Podwiązki, ozdobiona drobniutkimi wiązkami tych samych kwiatków, szczególnie u dołu, poniżej talii. Całość była, jej zdaniem, nader efektowna, tak jak i wianek oplatający jej jasne włosy.

– Zadałaś sobie wiele trudu, Mary – pochwaliła służącą – to bardzo miłe z twojej strony.

– Może to nie jest takie efektowne jak stroje niektórych dam, panienko – przyznała Mary – ale ja uważam, że będzie panienka wyglądała najpiękniej ze wszystkich.

Nerissa roześmiała się.

– Dziękuję. Dodałaś mi odwagi. – Ale niezapominajka to drobny, niepozorny kwiatek.

Gdy znalazła się pośród innych pań w przedsionku sali balowej, jej przewidywania sprawdziły się. Delfina wyglądała fantastycznie. Miała na sobie suknię z ogromną krynoliną, obsypaną różowymi różami, oraz wianek na głowie, a w ręce trzymała parasolkę od słońca, także tonącą w różyczkach.

Jakby tego było mało, pośród kwiatów wianka połyskiwały jej najwspanialsze diamenty, którymi przystroiła też dekolt. Wyglądała tak pięknie, że Nerissa nie sądziła, aby ktokolwiek jej dorównał, a Delfina zdaje się podzielała jej zdanie.

Inne damy również prezentowały się wspaniale. Jedna z nich przedstawiała lilię w prostej, białej sukience z ogromnymi płatkami przytwierdzonymi do ramion i wielką buławą z lilii w ręce. Inna, przystrojona czerwonymi goździkami, miała mufkę z tych wonnych kwiatów i dekorację wokół dekoltu białej sukni, zaś jej przepiękny wianek dorównywał rozmiarami rosyjskiej czapie futrzanej. Zgodnie z oczekiwaniami Nerissy, damy zaledwie rzuciły na nią okiem. Z sali balowej dobiegła głośniejsza muzyka i Delfina powiedziała od progu:

– Wszyscy już się zebrali, a sędziowie czekają z piórami w rękach, aby zaznaczać na papierze swoje oceny. Nie zapominajcie, że macie opisać kwiaty, które wybrałyście, słowami swoimi albo poetów.

Nerissa przypomniała sobie, iż przed chwilą była zaskoczona widząc, jak niektóre damy przeglądają tomiki poezji. Widać nie słuchała uważnie instrukcji albo nie powiedziano jej, że ma opisać kwiat. Czym prędzej usiłowała sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek znała jakiś słynny wiersz wielkiego poety, takiego jak Byron, o tak skromnym kwiatku jak niezapominajka.

Ale oto rozległo się bicie w bębny, a gdy Delfina, z parasolką nad głową, wyszła na podium, wybuchła burza oklasków. Sądząc po aplauzie, można się było domyślić, że zaproszeni goście księcia musieli już przybyć i czekała na nich dość liczna widownia.

Damy po kolei opuszczały przedsionek i wychodziły na podium, niczym zawodowe modelki.

Z sali balowej słychać było ich wyraziste, zdecydowane głosy, gdy wygłaszały przygotowane kwestie, następnie przy akompaniamencie głośniejszej muzyki zajmowały zapewne swoje miejsca, zgodnie z instrukcjami Delfiny.

Nerissa była ostatnią, dwunastą uczestniczką, gdyż wcale nie starała się o czołowe miejsce. Podeszła do drzwi, poczekała, aż poprzednia dama, wspaniała biała kamelia, doszła do wyznaczonego miejsca, po czym powoli ruszyła do przodu. Na chwilę oślepiły ją światła sali balowej i nieoczekiwanie poczuła się onieśmielona. W morzu twarzy widziała tylko księcia siedzącego pośród innych panów w jury. Czuła, że nie może się przed nim skompromitować. Z gracją podeszła bliżej widowni, a słowa same cisnęły się na wargi. Wyrecytowała więc miękkim, bardzo słodkim głosem, który w jakiś sposób zdołał przykuć uwagę zebranych:

Niezapominajka – błękitna jak niebo,

Drobna, niepozorna – i dlatego

Zapomnisz ją z inną, pójdziesz sobie,

Choć ja zawsze pamiętać będę o tobie.

Rozległy się oklaski i opuściła podium ze spuszczonymi oczami, by stanąć pośród innych zawodniczek.

Razem tworzyły kolorowy bukiet, wciąż gorąco oklaskiwany, podczas gdy książę pozbierał kartki z głosami i wszedł na podium, by wygłosić krótkie przemówienie. Powiedział, że to święto kwiatów z pewnością było najwspanialsze ze wszystkich imprez, jakie odbywały się wcześniej w Lyn, a zapewne nie ma nic piękniejszego niż kwiaty, które dziś zakwitły na sali balowej. Potem odczytał wyniki głosowania i nikogo nie zdziwiło zwycięstwo Delfiny.

– Teraz będzie szczęśliwa! – pomyślała sobie Nerissa.

Siostra nie potrafiła ukryć satysfakcji podchodząc do księcia po odbiór pierwszej nagrody, przepięknej broszki w kształcie kwiatu, wykonanej z emalii i wyłożonej drogimi kamieniami.

Nerissa stała na tyle blisko, by słyszeć, jak Delfina mówiła dziękuję tak, żeby słyszała ją cała sala, a potem szeptem dodała do księcia:

– Wiesz, jak wysoko sobie cenię tę nagrodę, gdyż z twoich rąk ją otrzymuję.

W jej głosie słychać było poufałą nutę, a wyraz oczu był zupełnie jednoznaczny. Ale książę chyba nie odpowiedział i Delfina musiała oddalić się, aby ustąpić miejsca lilii, która zdobyła drugą nagrodę.

Gdy tylko ceremonia wręczania nagród dobiegła końca, publiczność rzuciła się ku damom, pragnąc dokładnie im się przyjrzeć i prosić je do tańca, choć niektóre kostiumy zupełnie nie nadawały się do pląsów.

Nerissa zaś udała się na poszukiwanie ojca, lecz nie ulegało wątpliwości, że on nie życzył sobie, by mu przerywać, pochłonięty rozmową z właścicielem innego domu z okresu Tudorów.

Ucieszyła się więc, gdy podszedł do niej Harry i ująwszy ją pod rękę powiedział:

– W niezapominajkach wyglądasz jak bóstwo! Poza tym to trafny wybór!

– Dlaczego? – zapytała Nerissa.

– Bo my oboje na pewno nigdy nie zapomnimy tej wizyty. Mam ci coś do powiedzenia.

Wyprowadził ją do innego pokoju, z dala od zgiełku sali balowej, a ona zapytała z lękiem:

– Co się stało?

– Chyba nie uwierzysz – zaczął Harry – ale książę zapytał mnie, czy posiadam jakieś konie. Gdy powiedziałem, że nie, oświadczył, że podaruje mi wierzchowca, którego będę mógł zabrać do Oksfordu.

– Naprawdę? – zawołała Nerissa. – Jak cudownie, Harry! To oznacza, że zaoszczędzisz swoje pieniądze i będziesz mógł je wydać na coś innego.

– Przez chwilę nie wierzyłem własnym uszom – przyznał Harry – ale teraz już wiem, czemu zawdzięczam tę hojność.

– No, więc czemu?

– To oczywiste! Chociaż przedtem dałbym sobie głowę uciąć, że tak się nie stanie, teraz jestem pewien, iż on postanowił ożenić się z Delfiną, więc próbuje wkraść się w łaski jej rodziny!

– Tak… oczywiście… to musi być wytłumaczenie! – Nerissa zastanawiała się, dlaczego nie cieszy się zbytnio ze wspaniałego prezentu księcia.

Z jakiejś przyczyny wieczór wydawał się ciągnąć w nieskończoność, a choć tańczyła z wieloma panami, skutecznie unikając sir Montague’a, wiedziała, że nic jej tak naprawdę nie cieszy.

– Chyba jestem zmęczona – pomyślała, wiedząc, że nikt nie zauważy jej zniknięcia.

Za to Delfina, niekłamana królowa uroczystości, była wyróżniana i obsypywana komplementami. Tak wielu panów ubiegało się o taniec z nią, że musiała zmieniać partnerów po dwóch okrążeniach sali.

– Pójdę do łóżka – postanowiła Nerissa.

Wspięła się na schody, ale w chwili, gdy miała udać się na spoczynek, zapragnęła nagle zobaczyć wianek i upewnić się, że on wciąż jest w tym samym miejscu. Przeszła przez apartamenty do pokoju księżnej i otworzyła drzwi do garderoby. Wszystko było dokładnie tak, jak pozostawili z księciem ubiegłej nocy. Po obu stronach lustra paliły się świece, a ponieważ pokoik był maleńki, sekretarzyk widać było doskonale.

Nerissa podeszła do niego, czując się tak, jakby nieszczęsna księżna niepotrzebnie złożyła swe życie obok niej.

– Dlaczego zabrakło ci wiary w męża? – pytała ją Nerissa, w poczuciu, że duch chce jej coś powiedzieć.

Nie pojmowała jednak, co miałby jej do przekazania, więc przesunęła palcami pod spodem wypolerowanego blatu sekretarzyka. Przy krawędzi znalazła nieznaczną wypukłość, lecz przez chwilę, gdy nic się nie działo, z przerażeniem pomyślała, że wszystko, co wczoraj zaszło, było złudzeniem.

Potem powoli szuflada się otworzyła i ukazał się wianek, który przeleżał tu tyle wieków wraz z klątwą burzącą szczęście wszystkich książąt tego rodu.

Nerissa wyciągnęła rękę i wyjęła wianek ze skrytki. Teraz, przyglądając mu się ze spokojem, bez emocji, uznała, że jest jeszcze piękniejszy niż sądziła na początku. Wykonany był z niezrównanym kunsztem, zapewne przez zagranicznego jubilera, może jakiegoś zręcznego Włocha.

Przysunęła go bliżej świec stojących na toaletce, a potem, wiedziona impulsem, zdjęła swój własny wianek i obiema rękami włożyła dopiero co znalezioną ozdobę na głowę. Pasował idealnie.

W tej chwili wydało jej się, że tuż obok usłyszała ciche westchnienie, jak gdyby duch księżnej ucieszył się z takiego obrotu sprawy. Było to tylko ulotne wrażenie, lecz Nerissa naprawdę sądziła, że księżna była przy niej i odetchnęła z ulgą.

Później miała tę samą pewność, że duch odszedł i zostawił ją samą. To było takie dziwne i oszałamiające, a jednak nie wątpiła ani w prawdziwość swego odczucia, ani w to, że wszystko zdarzyło się naprawdę.

Gdy przyglądała się swemu odbiciu w lustrze, drzwi otworzyły się i wszedł książę. Widziała go w lustrze, lecz nie odwróciła się, patrząc, jak podchodzi bliżej. Ich twarze znalazły się w lustrze tuż obok siebie.

– Tak właśnie chcę cię widzieć… – powiedział książę cicho.

Nerissa, jakby obudzona ze snu, zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z człowiekiem z krwi i kości, a nie z duchem, i że chyba nie powinna zakładać wianka księżnej bez pozwolenia właściciela. Odwróciła się prędko, by przeprosić, ale gdy spojrzała mu w oczy, nie potrafiła wymówić słowa. Wpatrywała się weń w milczeniu, gdy kończył spokojnie zdanie:

– … gdy się pobierzemy!

Nerissa patrzyła na niego ogromnymi, rozszerzonymi oczami.

– Wiedziałem, że cię tu znajdę – ciągnął dalej książę – a właściwie zamierzałem poprosić cię o włożenie wianka, ponieważ chciałem zobaczyć, jak powinna wyglądać moja żona.

– Nie rozumiem… co pan mówi – wyszeptała Nerissa.

– Mówię – powiedział książę bardzo spokojnie – że cię kocham, a nie ożeniłem się dotąd dlatego, że nie znajdowałem nikogo, kto by zdjął klątwę z mojej rodziny i pozwolił zaznać szczęścia, jakiego pragnę.

Stało się coś, co wydawało się niemożliwe. Nerissa nie potrafiła już nic powiedzieć, tylko wpatrywać się w księcia.

Potem on powoli objął ją i przytulił.

– Kocham cię! – powiedział, a jego usta spoczęły na jej wargach.

Gdy ją całował, zrozumiała dręczące ją do tej pory poczucie nieszczęścia i niepokoju. Po prostu go kochała.

Wiedziała o tym, lecz nie śmiała przyznać się do tego nawet przed sobą. Kochała go, jak teraz sobie uzmysłowiła, od pierwszej chwili, gdy zobaczyła go wchodzącego do kuchni, najprzystojniejszego spośród wszystkich mężczyzn, jakich znała.

Wmawiała sobie, że on należy do Delfiny, lecz coś ciągnęło ją ku niemu nieodparcie.

Od czasu ich wspólnej porannej przejażdżki wiedziała, że świat bez księcia będzie pusty, a ona całym sercem lgnie do niego.

Pocałunek początkowo był delikatny i łagodny, jak gdyby książę nie chciał jej przestraszyć. Potem miękkość i niewinność jej ust podnieciła go, uczyniła bardziej zachłannym, natarczywym i stanowczym. Całował ją, aż poczuła, że unoszą się ku niebu, gdzie nie byli już parą ludzi, lecz jedną jaśniejącą gwiazdą. Należał do niej, tak jak ona do niego, stali się nierozłączni i niepodobieństwem było ich rozdzielić.

Potem, gdy książę przygarnął ją mocniej, poczuła w sobie uniesienie, jakiego dotąd nie znała, nie przypuszczała nawet, że coś takiego istnieje.

Było tak doskonałe, jak magia lasu w dzieciństwie, jak urok Lyn.

Przy nim zapomniała o całym świecie. Były tylko jego ramiona, jego usta i miłość, która łączyła się z miłością, jaką nosiła w sobie.

Dopiero, gdy podniósł głowę, odważyła się na niego spojrzeć i powiedzieć nieswoim głosem, który, jak się jej wydawało, pochodził ze znacznej odległości.

– Kocham… cię!

– Właśnie to chciałem od ciebie usłyszeć – przyznał książę – bo ja też cię kocham!

I znów ją całował, stanowczo, namiętnie, jakby po latach obawy, że nigdy jej nie znajdzie, teraz musiał się upewnić, że nikt mu jej nie odbierze.

Dopiero, gdy obojgu zabrakło tchu, a Nerissa z lekkim jękiem wtuliła twarz w jego ramię, zapytał niepewnym głosem:

– Kiedy możemy się pobrać, kochanie?

Dopiero wtedy ocknęła się i podnosząc ku niemu wzrok, powiedziała:

– Czy ja… śnię, czy ty naprawdę… prosisz mnie o rękę.

– A cóż innego miałbym czynić? – zapytał książę – skoro jakaś nieznana moc dała ci klucz do naszego szczęścia, wianek, który skomplikował życie moich przodków.

– To cudowne, że mogłam ci pomóc – odezwała się Nerissa – ale przecież wiesz… że nie mogę za ciebie wyjść.

Książę jeszcze mocniej przytulił ją do piersi.

– A to dlaczego?

– Bo masz poślubić Delfinę.

Książę pokręcił głową.

– Nigdy nie oświadczyłem się twojej siostrze i nadal nie mam takiego zamiaru.

– Ale ona myślała… – zaczęła Nerissa.

– Wiem, co ona myślała – powiedział książę – i co myślało przed nią wiele kobiet, ale ja dawno postanowiłem, Nerisso, że nie poślubię nikogo, jeśli nie znajdę szczęścia w małżeństwie. – Po krótkim milczeniu dodał: – Nie jestem pewien, czy naprawdę wierzyłem w tę klątwę, ale moja, jakbyś to powiedziała, zdolność obserwacji, podpowiadała mi, iż żadna spośród kobiet, z którymi się kochałem nie nadawała się na moją żonę. – Nerissa nie odzywała się, on zaś ciągnął dalej: – Najtrudniej mi wyjaśnić, co właściwie czułem. Byłem cyniczny i rozczarowany, bo gdy tylko poznawałem kobietę, która wydawała mi się wyjątkowa, nazbyt prędko przekonywałem się, że nie jest tą, której szukałem, której obraz nosiłem w sercu.

– Ale Delfina była… pewna, że miałeś zamiar poprosić ją o rękę.

– Prosiłem ją o coś zupełnie innego.

– To też mi powiedziała, ale była przekonana, że zmienisz zdanie.

Lekko skrzywiwszy usta książę powiedział:

– Twoja siostra jest pięknością, ale teraz widzę, że jest ona tylko bladym odbiciem twojej urody.

Nerissa słyszała to już od Harry’ego, więc powiedziała prędko:

– Nie wolno ci tak myśleć, bo choć cię kocham, nie byłabym z tobą szczęśliwa, gdybym sądziła, że zraniłam Delfinę.

Po chwili wahania książę zapytał:

– Czy naprawdę mi odmawiasz, Nerisso?

– Cóż innego mogę zrobić? – zapytała smutno. – Wiesz jak gorąco cię kocham, ale jeśli wyjdę za ciebie, Delfina rzuci klątwę podobną do tej, którą zdjęłam, a gdy wtedy cię stracę, pozostanie mi umrzeć.

– Nie podobna… nie wolno ci mówić takich rzeczy! – powiedział książę, przytuliwszy Nerissę do siebie. – Czy naprawdę sądzisz, że teraz, gdy cię znalazłem, pozwolę ci odejść?

Spojrzał w oczy dziewczyny, jakby chciał się przekonać o szczerości jej słów i mówił dalej:

– Jesteś moja! Jesteś tą, której szukałem modląc się i, jak sądziłem, na próżno. Aż nagle, w kuchni twojego ojca, miejscu najmniej prawdopodobnym ujrzałem kogoś tak doskonałego, kto urzekł mnie swoim uduchowionym pięknem, że przez chwilę nie wierzyłem własnym oczom.

– Czy naprawdę to wszystko czułeś? – zapytała Nerissa.

– Nawet więcej – powiedział książę – ale ponieważ jestem tylko człowiekiem, próbowałem wmówić sobie, że stało się to pod wpływem pysznego obiadu, jaki ugotowałaś dla mnie i znakomitego wina, które piłem. – Z uśmiechem dodał: – Postanowiłem jednak znów cię ujrzeć i dlatego zaprosiłem twojego ojca do Lyn.

– Delfina nie chciała, żebym tu przyjechała.

– Zdawałem sobie z tego sprawę – stwierdził książę – ale jestem uparty i choćbyś odmawiała mi z największą determinacją, wymyśliłbym pretekst, który zmusiłby cię do przyjazdu.

– Dokładnie przyjrzał się jej twarzy, zanim zapytał: – Czy wiesz, jak jesteś mi droga? Odkąd tu przyjechałaś, moja miłość rosła z godziny na godzinę, z minuty na minutę.

– Ale dziś mnie ignorowałeś nie chciałeś ze mną rozmawiać – oskarżała go Nerissa.

– Nie śmiałem tego czynić, dopóki nie uporządkowałem swoich uczuć. Nie jestem aż tak naiwny, żeby nie zauważyć zazdrości twojej siostry. Wiedziałem, że gdyby zorientowała się w moich uczuciach, mogłaby obrzydzić ci życie.

Nerissa zawołała cichutko.

– Ona nie może się nigdy dowiedzieć!

– Pewnego dnia będzie musiała się dowiedzieć – powiedział książę – bo zamierzam uczynić cię swoją żoną, Nerisso. Nie mogę żyć bez ciebie!

– Ale będziesz musiał żyć – zawołała Nerissa. – Kocham cię! Kocham rozpaczliwie, ale nigdy nie będę mogła cię poślubić! Jak mogłabym spojrzeć w oczy Delfinie, skoro ona jest zdecydowana… absolutnie pewna, że poprosisz ją o rękę?

Książę ujął jej podbródek i zwrócił drobną twarzyczkę ku sobie.

– Popatrz na mnie, mój skarbie – poprosił. Popatrz mi w oczy i ze szczerego serca i duszy powiedz, czy naprawdę wierzysz, że pomimo naszego uczucia możemy się bez siebie obyć.

Nerissa spojrzała na niego. Wtem jego obraz rozmył się we łzach, jakie napłynęły jej do oczu.

– Wiem, o czym mówisz – szeptała załamującym się głosem, bo ja czuję to samo. Kocham cię tak, że nie widzę świata poza tobą. Ale wiem, że nie możemy budować naszego szczęścia kosztem Delfiny. Do końca życia bym się jej bała.

Książę spojrzał na nią przeciągle.

– Jesteśmy sobie tak bliscy, że rozumiem, co czujesz, kochanie. Dlatego pragnę ci coś powiedzieć i chcę, abyś posłuchała bardzo uważnie.

– Wysłucham wszystkiego, co zechcesz mi powiedzieć – powiedziała Nerissa cichym głosikiem.

– Więc przysięgam na Boga, że zostaniesz moją żoną, że będziesz do mnie należała i że będziemy razem szczęśliwi. Nie złamię danego słowa!

Nerissa nie potrafiła odpowiedzieć, więc zaszlochała króciutko opierając twarz o jego szyję. Przytulił ją bardzo mocno, zanurzając usta we włosach.

Przez długi czas stali tak po prostu, a jego ramiona chroniły ją przed zranieniem, skrzywdzeniem i samotnością.

To było złudzenie, na pewno to było złudzenie, lecz przez chwilę tworzyli jedność.

To, co powiedział i przysięga, którą składał, tak wspaniale brzmiały w skąpo oświetlonym pokoiku.

Później książę uwolnił ją z objęć i bardzo delikatnie zdjął wianek z głowy. Schował go do tajemnej skrytki, którą ponownie zamknął i powiedział:

– Muszę wracać, kochanie, do sali balowej. Chcę, abyś spała spokojnie i niczym się nie martwiła. Kocham cię i musisz mi zaufać.

– Ufam ci! Ale obiecaj, że nie zrobisz nic… niewłaściwego.

– Wszystko, co się łączy z tobą, musi być właściwe – odparł książę – więc nigdy nie popełniłbym niczego, co uznałabyś za niestosowne lub niezgodne z twoimi ideałami.

– To cudowne! – ucieszyła się Nerissa.

– Ale prawdziwe, ponieważ kocham cię, a choć teraz może mi nie uwierzysz, nasze wspólne życie może wyglądać zupełnie inaczej niż to, czego moglibyśmy oczekiwać.

– Nie wolno mi o tym myśleć – wyszeptała dziewczyna.

– Wręcz przeciwnie: musisz o tym myśleć – powiedział książę – a nie o przeszkodach stojących przed tobą, bo na pewno je zburzę, choć nie chciałbym teraz o tym rozmawiać.

– Popatrzył na nią przez chwilę, po czym jeszcze raz wziął ją w ramiona i mocno przygarnął do piersi. – Chcę tylko, żebyś wiedziała i pamiętała, jak bardzo cię kocham – wyznał z wielkim spokojem. – Jesteś moja, Nerisso i ani Bóg, ani człowiek nie zmusi mnie, bym z ciebie zrezygnował.

Jego pocałunki znów były tak ogniste i cudowne, że uniosły ją pomiędzy gwiazdy.

Загрузка...