Dom, o którym mowa w książce, naprawdę nazywa się Longleat i jest najpiękniejszą rezydencją rodową w Anglii. Należy do markiza Bath i stanowi najświetniejszy przykład renesansowej architektury elżbietańskiej. Jego uroda jest tak subtelna, że wydaje się wyczarowana blaskiem promieni słonecznych.
Pierwotnie Longleat był klasztorem wzniesionym przez ojców Augustynów. W 1515 roku, gdy Henryk VIII rozwiązał zakony w Anglii, posiadłość nabył sir John Thynne za pięćdziesiąt trzy funty.
Dom zachował się w idealnym stanie. Wielka sień, wyłożona posadzką z płyt kamiennych, z pięknym belkowanym sufitem, pozostała nietknięta od 1559 roku, a w czerwonej bibliotece znajduje się egzemplarz Wielkiej Biblii Henryka VIII z 1641 roku. Historię Longleat uświetniła swoją wizytą królowa Elżbieta I, którą w 1574 roku podejmowano w wielkiej jadalni. Oczywiście, jak w większości angielskich domów o wielowiekowej tradycji, nocami można w nim spotkać ducha. Ja poznałam jednak innego ducha, który pojawił się w mojej wyobraźni i zainspirował mnie do napisania tej książki.