Delfina z pewnością pomyślała o wszystkim – powiedziała Nerissa podchodząc do kuchennego stołu.
– Na pewno o wszystkim, co jej dotyczy – zapewnił Harry.
Jednak nie silił się zbytnio na ironię, podekscytowany zbliżającym się wydarzeniem.
Widział już konia, który by mu odpowiadał, choć, jak zwierzył się Nerissie, trzeba oszczędzać, wszak jego sto pięćdziesiąt funtów ma wystarczyć na długo. To on nalegał, aby Delfina wręczyła im pieniądze przed wyjazdem.
– Może postąpiłabym rozważniej upewniając się najpierw, że wykonaliście należycie moje polecenia – oponowała.
Harry roześmiał się.
– Jeśli myślisz, że ci ufamy, to się mylisz! – Delfina rzuciła mu gniewne spojrzenie, lecz on ciągnął dalej: – Jesteś mi jeszcze winna parę butów jeździeckich, które obiecałaś przed ślubem z Bramwellem za pomoc przy weselu.
Delfina wydawała się nieco zakłopotana.
– Przyznaję, że zapomniałam o nich – powiedziała po chwili, widocznie nie chcąc drażnić brata.
– Więc wiemy, ile są warte twoje obietnice – Harry nie spuścił z tonu. – Dlatego też Nerissa i ja wolelibyśmy dostać pieniądze z góry.
Nerissa chciała się sprzeciwić, zakłopotana targowaniem się z siostrą. Lecz Delfina, widać po trosze rozumiejąc jego nieufność, roześmiała się i wyjęła z torebki kopertę.
Ku zdumieniu Nerissy znaleźli w niej obiecaną kwotę w banknotach. Dziewczyna przemówiła prędko:
– Musimy je schować w jakimś bezpiecznym miejscu, a potem jak najszybciej wpłacić do banku.
– To rozsądne z twojej strony – zgodziła się Delfina – bo jeśli zostaną zgubione lub skradzione, nie będę wam płacić po raz drugi.
Harry wziął pieniądze i powiedział:
– Dziękuję, Delfino, zapewniam cię, że każdy grosz przeznaczymy na niezbędne wydatki.
– O ile tylko wykonacie to, o co proszę, nie zgłoszę reklamacji – oświadczyła Delfina ostro. – Ale będę bardzo zła, jeśli wszystko popsujecie.
Dawało się odczuć, jak bardzo zależy jej na tej kolacji, kiedy to będzie mogła zachwycić księcia znakomitością swojego domu. Ale Nerissie serce się krajało, że nie zasługują z bratem na przedstawienie przyszłemu szwagrowi.
Po wyjściu Delfiny Harry powiedział:
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pomyśl tylko, ile możemy zdziałać z tymi pieniędzmi.
– Szkoda, że nie mogliśmy odmówić – żałowała Nerissa.
Ku jej zaskoczeniu Harry zgodził się:
– O niczym bardziej nie marzyłem! Cóż może być przyjemniejszego niż powiedzieć Delfinie, że zrobimy to dla niej za darmo, gdyż jest naszą siostrą, krwią z naszej krwi i kością z naszej kości. – Mówił ostro i Nerissa wiedziała, że przemawia przez niego zraniona duma. Potem zakończył lekko: – Jestem gotów przebrać się za Hotentota lub udawać pawiana, o ile kupię sobie potem porządnego konia i ubranie, w którym, dla odmiany, nie będzie mi wstyd się pokazać.
Mówił jak mały chłopiec otrzymujący prezent gwiazdkowy, więc Nerissa zachowała dla siebie swoje spostrzeżenia, choć czuła, że Delfina poniża nie tylko ich dwoje, ale i całą rodzinę.
– Gdy tylko zostanie księżną, nigdy już jej nie zobaczymy – powiedziała sobie, pamiętając, jak siostra zachowała się po pierwszym zamążpójściu.
Jednak pozostało wiele do zrobienia, więc należało wziąć się do pracy. Delfina nie przesadzała mówiąc, że przywiozła wszystko, czego potrzeba do przyrządzenia posiłku. Gdy Nerissa ujrzała stos żywności, jaki ułożono na kuchennym stole, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Był tam udziec z jagnięcia, o jakim marzyła dla ojca i świeży łosoś, zapewne z rzeki płynącej nieopodal pałacu Sare.
Jakimiś chytrymi, sobie tylko znanymi argumentami Delfina zdołała namówić szefa kuchni markiza, aby zaopatrzył ją we wszystkie produkty: świeże osełki masła, ogromny garnek gęstej śmietany, przyprawy i młode warzywa prosto z ogrodu. Nie zabrakło też owoców, zapewne z oranżerii markiza. Można już było przygotować zupę, oraz drobne, świeże grzybki na przystawkę.
Nie mogła nie uśmiechnąć się na myśl, że choć Delfina w domu nigdy nie wyrażała uznania dla sztuki kulinarnej matki, znakomicie zapamiętała jej przepisy, chociaż raz wykorzystując swą pamięć w zbożnym celu.
Gdy uradowany Harry udał się na oględziny wszystkich koni w okolicy, Nerissa zabrała się fachowo do przygotowań. Zastawiła już stół w jadalni, w pokojach, idąc za radą Delfiny, wymieniła świece, znalazła też czas, aby zerwać wszystkie kwiaty kwitnące w ogrodzie i ułożyć z nich kompozycje w salonie, w sieni oraz w jadalni.
– Gdybym miała czas – myślała – wyszorowałabym meble, choć wątpię, aby Jego Książęca Mość to docenił.
Prosiła Harry’ego, by powiedział jej więcej o księciu Lynchester, a była niepomiernie zdziwiona, gdy okazało się, że brat sporo o nim słyszał.
– Jest znany nie tylko z racji swego wysokiego urodzenia. Szkoda, że nie słyszałaś, jak rozmawiali o nim moi koledzy w Oksfordzie. To jeden z najznakomitszych sportowców w całej Anglii. – W odpowiedzi na nieco żartobliwe spojrzenie Nerissy dodał: – Tak, to prawda, ma najwspanialsze konie, na jakie nie stać nikogo innego, ale jest przy tym wybornym jeźdźcem, żeglarzem i pięściarzem, a jak usłyszałem w ostatnim semestrze, znakomicie fechtuje.
Mówił z podnieceniem i nie spodziewał się, że siostra po prostu zaśmieje się.
– Nie wierzę! Musi mieć i wady.
Harry uśmiechnął się szeroko.
– Masz rację, ale nie powinienem ci o tym mówić.
– Powiedz, proszę – błagała Nerissa.
– Prawdę powiedziawszy to Casanova jakich mało i moim zdaniem jest nader wątpliwe, aby zechciał poślubić Delfinę.
– Ale ona jest taka pewna, że on poprosi ją o rękę!
– Tak jak wiele kobiet przed nią – tłumaczył Harry. – Siostra mojego kolegi, której mąż zginął pod Waterloo, groziła, że odbierze sobie życie, jeśli on jej nie poślubi.
– Dlaczego?
– Widocznie dał powody, by przypuszczała, że ją naprawdę kocha, ale potem, widać znudzony, opuścił ją dla innej.
– To straszny i okrutny człowiek! – zawołała Nerissa.
– Nie mam powodu, by się za nim ujmować, ale właściwie to nie jest w porządku. Kobiety, które rozmyślnie umizgują się do mężczyzny, nie mają prawa skarżyć się, że on je zwodzi i porzuca.
Nerissa popatrzyła na niego nie rozumiejąc, a potem zapytała:
– A co twoim zdaniem powinny robić?
– Sprawiać, aby to on chciał je zdobyć. Mężczyzna powinien być myśliwym, a nie zwierzyną.
Mówił z takim zacięciem, że Nerissa zamrugała oczami.
– Czy ty taki jesteś?
– Oczywiście! – usłyszała w odpowiedzi. – Ale muszę przyznać, że żadna rozsądna kobieta nie uśmiechnie się nawet do młodzieńca bez grosza przy duszy, o ile oczywiście nie jest tak przystojny jak ja.
– Ależ to największe zarozumialstwo, jakie w życiu słyszałam – zawołała Nerissa rzucając w brata poduszką.
Harry odrzucił poduszkę i książę został na chwilę zapomniany pośród śmiechu.
Gdy na jakieś półtorej godziny przed obiadem Harry zszedł na dół z przewieszonymi przez ramię ubraniami, Nerissa zapytała ciekawie:
– Co przyniosłeś?
– Pomyślałem sobie, że skoro mamy zamienić się w służbę, moglibyśmy to zrobić dobrze. Wiedziałem, że mamy jeszcze na strychu jakieś stare liberie z czasów dziadka, a jedna nawet na mnie pasuje, choć jest nieco przyciasna. Znalazłem też białe spodnie zapinane pod kolanami i kamizelkę w paski, która ma guzikami z herbem.
– Zapomniałam, że to wszystko mamy! – zawołała Nerissa. – W takim stroju będziesz idealnym lokajem.
– Zostawiłem swoje ubranie wieczorowe w Oksfordzie. Wiesz przecież, że tutaj dla wygody zawsze noszę stary, aksamitny płaszcz, a nie sądzę, aby Delfina była zachwycona, jeśli tak zaprezentuje się służący jej rodziny.
Nerissa spojrzała na niego z wyrzutem.
– Jestem pewna, że przeraziłaby się, gdybyś pojawił się w tak nędznym, choć szlacheckim stroju.
– A teraz coś, z czego moja siostra będzie naprawdę dumna – zaśmiał się Harry i wyciągnął białą perukę, którą nosił lokaj jego dziadka.
Odczyściwszy srebrne guziki, poszedł na górę, by się przebrać, zaś Nerissa uznała, że należy jeszcze raz uprzedzić tatę, czego ma się spodziewać. Ojciec był zaskoczony na wieść o wizycie Delfiny, a tym bardziej księcia Lynchestera, który w dodatku ma przybyć specjalnie po to, aby go poznać.
– Lynchester! – zawołał ojciec. – Zanosi się na pasjonującą rozmowę. On ma niezmiernie ciekawy dom. Przyda mi się do rozdziału o architekturze elżbietańskiej. Uważam, że to najlepiej zachowana rezydencja w kraju.
– Będziemy bardzo się starali, bo książę jest naszym honorowym gościem, więc nie zdziw się, że podamy bardzo wystawny obiad, a przy stole będzie usługiwać służba.
– Służba? – wyszeptał ojciec. – Czyli kto?
– Najmłodszy syn Jacksonów, farmerów z sąsiedztwa. Ma na imię George – wyjaśniła prędko Nerissa. – Bardzo dobrze daje sobie radę, więc nie musisz się obawiać, że popełni jakiś błąd.
Wybrała George’a dlatego, że wzrostem dorównywał Harry’emu, a liczyła, że ojciec, który nie grzeszył spostrzegawczością w tych sprawach, ani przez chwilę nie będzie podejrzewał, że w liberii lokaja występuje jego własny syn.
Zaraz po tej rozmowie, gdy do kuchni wszedł Harry w rodzinnej liberii i peruce, w pierwszej chwili stwierdziła, że wygląda zabawnie. Nie ulegało jednak wątpliwości, że jego strój jest nader stosowny dla lokaja w wielkim domu.
– Jak powiedziałeś, Delfina będzie z ciebie dumna! – zauważyła.
Roześmiała się, gdy Harry przemówił tutejszym dialektem:
– Rączki całuję, Wasia Ksiązięca Mość, mam nadzieję, że mile spędzi pan cias wśród wiejskich głombów.
– Nie rozśmieszaj mnie, Harry – poprosiła. – A jeśli naprawdę powiesz coś takiego, to możesz być pewien, że trzeba będzie zwrócić pieniądze.
– Chętnie spłatałbym jej tego figla, ale, jak to mądrze zauważyłaś, nie warto ryzykować utraty tych ślicznych banknocików i wyrzec się konia, na którym wygram następny wyścig w Sare.
– Ale jeśli weźmiesz w nim udział, musisz się pilnować, żeby markiz cię nie poznał – ostrzegła Nerissa. – Mógłby powiedzieć księciu, a przecież on ma nie wiedzieć o naszym istnieniu.
– Będę o tym pamiętał – obiecał Harry – chociaż nie pojmuję, dlaczego Delfina nie może zdobyć się na szczerość i wyjawić, że ma rodzeństwo.
Spojrzał na Nerissę, a baczny obserwator zauważyłby błysk olśnienia w jego oczach.
Siostry były bardzo podobne, ale po raz pierwszy Harry dostrzegł w Nerissie, najmłodszej i ciągle traktowanej jak dziecko, przepiękną kobietę. Nic nie powiedział, lecz w duchu przyznał, że Delfina powinna zapłacić za to oszustwo, które dla nich obojga było obelgą, a wobec księcia podstępem.
Powóz księcia przystanął przed frontowymi drzwiami dokładnie za dziesięć siódma. Harry na szczęście zdążył otworzyć na oścież drzwi i rozłożyć na schodkach bardzo stary czerwony dywan.
Wstrzymał dech w piersi na widok koni w zaprzęgu. Wiedział, że każdy z nich wart był więcej, niż zapłaciła im Delfina. Wiele by oddał, aby choć raz w życiu mieć okazję powozić zaprzęgiem tak czystej krwi, albo pogalopować na grzbiecie któregoś z wierzchowców.
Nie zapominał jednak o swojej roli i stał w otwartych drzwiach, podczas gdy lokaj we wspaniałej liberii zsiadł z kozła, by otworzyć drzwi powozu. Pierwszy wysiadł książę i Harry od razu wiedział, że wszystko, co słyszał o tym człowieku od przyjaciół, musi być prawdą. Nie widział jeszcze mężczyzny tak wysokiego, barczystego, w tak eleganckim i wyszukanym stroju, który wcale nie skrywał atletycznie męskiej figury.
– Tak chciałbym wyglądać – zamarzył Harry.
Potem wdzięcznie, z szelestem jedwabiu i powiewem egzotycznych perfum, wysiadła z powozu jego siostra, a gdy mijała go w progu, udało mu się skłonić głowę z szacunkiem i odebrać od księcia cylinder oraz pomóc mu zdjąć wytworną pelerynę. Delfina nie czekała, aż Harry ich zaanonsuje, lecz żwawo, niczym młoda dziewczyna, ruszyła ku otwartym drzwiom salonu.
– Jesteśmy nareszcie, tato! – zawołała udając spontaniczną wesołość.
Nerissa, zgodnie z instrukcją Delfiny, postarała się, by ojciec oczekiwał ich w przeciwnym krańcu salonu. Choć jego odświętny ubiór mógł wydawać się stary, Marcus Stanley wyglądał wyjątkowo dostojnie i godnie. Delfina złożyła lekki pocałunek na jego policzku, mówiąc:
– To cudowne znów cię widzieć, tato, i to w tak dobrym zdrowiu. Mam przyjemność przedstawić księcia Lynchestera, który mnie tu przywiózł.
– Z wielką radością pana widzę – Marcus Stanley wyciągnął rękę – a całe popołudnie czytałem o Lyn i pańskim przodku, który go zbudował.
Nieco surowa twarz księcia rozpogodziła się w uśmiechu.
– Wiem, o jakiej książce pan mówi, panie Stanley, choć obawiam się, że to ciężka lektura.
– Wręcz przeciwnie, jest fascynująca, a podane w niej informacje przydadzą mi się akurat przy pisaniu mojej własnej książki. Tak więc poznaję pana w bardzo szczęśliwej chwili.
– Zanim poruszysz swój ulubiony temat, tato – wtrąciła Delfina – nalej nam, proszę, szampana. Zdaję sobie sprawę, że gdy raz pogrążycie się w rozmowie o architekturze angielskiej, zapomnicie o mnie na cały wieczór.
Spojrzała na księcia, który czym prędzej odpowiedział:
– Wiesz przecież, że to nieprawda. Ale jeśli ci to sprawi przyjemność, obiecuję, że w trakcie najciekawszej nawet konwersacji będę o tobie pamiętał.
– Obym mogła konkurować ze świetnością elżbietańskiej architektury – westchnęła Delfina. – Pewnie zejdę na dalszy plan.
– Chyba lubisz słuchać komplementów – odparł książę.
Jego pełne podziwu spojrzenie nie uszło uwagi Delfiny. Zadała sobie wiele trudu, by wyglądać cudownie dziś wieczorem, a zarazem nie wystroić się zbytnio i nie dać księciu do zrozumienia, że chce wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie.
Włożyła więc suknię błękitną jak kwiat barwinka, która uwydatniała barwę jej oczu, a choć kreacja pochodziła z Bond Street i była wyjątkowo droga, wyglądała zwodniczo prosto. Długą szyję oplotła naszyjnikiem z turkusów i diamentów, a uszy i na nadgarstki zdobiły podobne turkusowe klejnoty.
Biżuteria, jaką dziś włożyła, była o wiele skromniejsza od tej, którą książę już miał okazję podziwiać.
Rozejrzała się po salonie, by z ulgą zauważyć, że w wątłym świetle świec wytarty dywan i wypłowiałe zasłony odzyskiwały dawną świetność.
– To cudownie znów być w domu – powiedziała miękkim, dziewczęcym głosem. – On znaczy dla mnie tyle, że nigdy nie sprawiało mi różnicy, czy zbudowano go trzysta lat temu, czy dopiero wczoraj. Liczy się tylko, że zawsze był pełen miłości.
Jej towarzysz nie odpowiedział, lecz Delfina była pewna, że jego surowy wzrok nieco złagodniał i spoczął na jej ustach, jakby książę pragnął je ucałować.
Gdy Harry nieco grubym, zmienionym ze względu na ojca głosem, oznajmił, że do stołu podano, Delfina powiedziała sobie z satysfakcją, że wieczór zaczyna się znakomicie. Co prawda ojciec dość niezręcznie rozprawiał o swojej książce i wyczerpujących badaniach nad architekturą okresu elżbietańskiego, lecz za to książę chętnie opowiadał nie tylko o swoim domu, ale i o pracy i trosce, jaką trzeba było włożyć w budowę jednej z najpiękniejszych rezydencji z czasu panowania królowej Elżbiety I.
– Teraz wydaje się dziwne – mówił książę, gdy zasiedli do stołu – że sprowadzano materiały z tak wielu odległych miejsc, co w tamtych czasach musiało być ogromnym przedsięwzięciem.
– Tak wiele słyszałem o niezwykłości tego domu – przyznał Marcus Stanley.
– Mogę szczerze powiedzieć, że nie ma równego sobie, jak Anglia długa i szeroka – chwalił się książę. – Mój ojciec powiedział kiedyś, że nigdy nie spotkał kobiety, która by go zachwyciła, urzekła i oczarowała na tak długo, jak Lyn. Gdy jestem w jego murach, mogę to samo powiedzieć o sobie.
Delfina wydała cichy okrzyk grozy, a wyrzut, jaki odmalował się w jej oczach, był bardzo wzruszający.
– Czy dalej tak myślisz? – zapytała.
– Czy muszę dodawać, że każda reguła ma wyjątek?
Uśmiech, jakim obdarzyła go w odpowiedzi, był promienny.
Nerissa przeszła samą siebie w sztuce kucharskiej, a Harry po odniesieniu kolejnego dania z kuchni powiedział:
– Jego Książęca Mość jak dotąd chwali każde danie i nic nie zostawia na talerzu, więc z pewnością znakomicie wywiązałaś się ze swojej roli.
– Czy tata cię poznał? – zapytała siostra.
– On wcale na mnie nie patrzy. Jest teraz w Lyn, i to trzy wieki temu. Nadzoruje budowę domu. Gdyby nawet mnie zauważył, to zapewne stwierdziłby, że jestem duchem.
Nerissa roześmiała się, a podając mu ostatnią potrawę powiedziała:
– Postaw to prędko, zanim ostygnie. Potem będzie już tylko kawa.
– Dzięki Bogu! – zawołał Harry.
Nerissa zaparzyła kawę w przygotowanym specjalnie srebrnym dzbanuszku, a do misternie wykonanego srebrnego naczynka od kompletu nalała nieco śmietanki.
Wreszcie Harry powrócił z salonu, usiadł na jednym ze stołków i powiedział:
– Dzięki Bogu już po wszystkim!
– Czy nie zapomniałeś postawić karafki porto przed tatą?
– Nie zapomniałem o niczym! – Harry zdjął perukę i rzucił ją na stół. – A teraz, jeśli pozwolisz, zdejmę tę liberię, bo uwiera mnie pod pachami i czuję się jak w kaftanie bezpieczeństwa.
– Ale znakomicie spełniłeś swą rolę. – Nerissa uśmiechnęła się. – Nawet Delfina nie będzie ci mogła nic zarzucić.
– Z pewnością nie – zgodził się Harry. – Dopięła swego, książę jest pod wrażeniem starego domu i ojca naukowca, a wątpię, abyśmy zobaczyli ją, zanim ten mąż umrze i ona będzie łapać innego.
– Och, Harry, nie mów takich rzeczy – protestowała Nerissa. – Książę jest młody, a biedny Lord Bramwell był już w podeszłym wieku.
– Jeśli się nad tym zastanowić – powiedział Harry – po księciu Delfina nie ma już potrzeby piąć się w górę, chyba że złowi jakiegoś przedstawiciela rodziny królewskiej.
Mówił tak zabawnie, że Nerissa roześmiała się i podnosząc się od stołu, powiedziała:
– A teraz twój obiad, zasłużyłeś sobie na niego! Na początek smakowity łosoś, potem jagnię, które zawsze chciałam dla was kupić.
– Zapewniam cię, że będę je spożywał z należnym szacunkiem – obiecywał Harry.
Nerissa podeszła do pieca, lecz w tej chwili gdzieś blisko rozległy się męskie głosy.
W pierwszej chwili sądziła, że to złudzenie, ale gdy panowie podeszli bliżej, wyraźnie usłyszała głos ojca i zaczęła się zastanawiać, co się stało. Wiedziała, że Delfina opuści popijających porto panów i pójdzie na górę, by się odświeżyć.
– Nie zapomnij zapalić świec w swojej sypialni – napominała ją ostro. – Nie chcę wejść do ciemnego pokoju.
– Nie zapomnę – uspokajała ją Nerissa. – Już o tym pomyślałam.
A skoro Delfina jest na górze, to dlaczego ojciec idzie do kuchni?
Byli już blisko i Nerissa była pewna, że miną kuchnię, lecz wtem drzwi otworzyły się szeroko i wszedł ojciec, a za nim książę. Oboje z Harrym na chwilę zamarli z zaskoczenia, zaś ojciec stanął na środku kuchni objaśniając:
– A więc jak widzi Wasza Książęca Mość, jest to znakomicie zachowany elżbietański sufit, nietknięty przez tyle wieków, jeśli nie liczyć drobnych napraw. Proszę spojrzeć na te deski stropowe, jakże mocnego drewna używali nasi przodkowie, jeśli przez tyle stuleci konstrukcja zachowała się w tak znakomitym stanie.
Dopiero, gdy nie usłyszał odpowiedzi księcia, Marcus Stanley zauważył, że młodsza córka patrzy na niego skonsternowana, a syn, z jakiejś nieznanej przyczyny odziany tylko w koszulę, siedzi przy stole kuchennym.
Książę chyba był nie mniej zaskoczony. Gdy gospodarz zaproponował zwiedzanie kuchni, oczekiwał, że zobaczy zwykłą służbę, która stanowi nieodłączne tło domu. Zamiast tego ujrzał młodą dziewczynę, której rysy wydały mu się jakby znajome.
Nerissa miała jasne włosy, koloru wschodzącego słońca, wyraziste, przykuwające wzrok zielone oczy, w których tańczyły złociste ogniki, zaś jej przezroczysta cera lśniła niczym perła pośród starożytnych murów.
Zauważył, że dziewczyna przygląda mu się nie tylko ze zdziwieniem, lecz także z konsternacją i chyba lękiem. Milczenie przerwał odgłos prędkich kroków na korytarzu, a w chwilę później do kuchni weszła Delfina. Jedno spojrzenie wystarczyło Nerissie, by zauważyć, jak wielki gniew ogarnął siostrę, więc po chwili niezręcznego milczenia zdobyła się na wyjaśnienie:
– Delfino, kochanie – powiedziała – wiem, że nie spodziewałaś się nas tu zastać, ale biedni Cosnetowie nagle się rozchorowali, a nie chcieliśmy ci psuć wieczoru, dlatego postanowiliśmy ich zastąpić.
Jej chaotyczna przemowa sprawiła, że gniew na twarzy Delfiny z wolna ustąpił. Znów zapadła cisza, gdyż siostra widać musiała się zastanowić, co powiedzieć.
Wreszcie odezwała się:
– Ależ mnie zaskoczyliście! Mówiliście przecież, że was nie będzie!
– Wiem – tłumaczyła Nerissa – ale u znajomych dzieci rozchorowały się na odrę, więc nie chcieliśmy przeszkadzać i wróciliśmy.
Przysłuchujący się tej rozmowie Harry miał ochotę klaskać. Siostra zawsze była bystrzejsza i bardziej pomysłowa niż on. Czym prędzej podniósł się, ponieważ książę powiedział:
– Przyznaję, że to trochę krępujące, więc chciałbym zostać przedstawiony młodej damie, której ręce przygotowały tak wspaniałą kolację.
Marcus Stanley dopiero teraz zdał sobie sprawę, co się stało.
– Ależ oczywiście, Wasza Książęca Mość. To moja młodsza córka, Nerissa. A to mój syn, Harry; który właśnie przyjechał z Oksfordu.
Nerissa dygnęła, a książę wyciągnął rękę mówiąc:
– Muszę pani pogratulować i ze szczerego serca zapewnić, że był to najznakomitszy posiłek, jaki jadłem w życiu.
Nerissa uśmiechnęła się. Poczuła mocny uścisk jego dłoni, a gdy spojrzała w oczy księcia, nabrała podejrzenia, oby niesłusznie, że nie dał się oszukać. Zanim ogarnęła myślą wszystko, co czuła, książę uścisnął dłoń Harry’ego.
– Z pewnością uwielbia pan Oksford – mówił. – W którym college’u pan jest?
– Magdaleny, Wasza Książęca Mość.
– Gdzie i ja się uczyłem – przyznał książę. – Pewnie niewiele się tam zmieniło.
– College jest niezmiernie dumny z Waszej Książęcej Wysokości.
– Mam nadzieję.
Nerissie wydało się, że książę zdziwiłby się gdyby było inaczej. Delfina postąpiła parę kroków bliżej, chcąc wziąć udział w grze pozorów, jaka toczyła się właśnie przed jej oczami.
– Chyba powinnam ci podziękować, Nerisso, że pomyślałaś o mnie w potrzebie. Byłabym niepocieszona, gdyby książę odjechał stąd bez kolacji.
– Muszę przyznać, że była to prawdziwa biesiada – zauważył książę.
– Ale chyba powinniśmy już wracać – powiedziała Delfina.
Nerissa wiedziała, że siostra nie może się doczekać wyjazdu, kiedy będzie mogła naprawić szkody, jakie poczynił ojciec swym nieoczekiwanym kaprysem.
Mogłam przecież przewidzieć – ganiła się w myślach Nerissa – że tata będzie chciał pokazać kuchnię, skoro odwiedza nas osoba zainteresowana elżbietańską architekturą. Zawsze twierdził, że to jedyny taki sufit w domu.
– Zanim jednak odjadę – powiedział książę podnosząc wzrok – muszę dokładnie przyjrzeć się tym belkom, panie Stanley. Zgadzam się z panem i przyznaję, że w żadnej późniejszej epoce nie napotkamy tak kunsztownego rzemiosła ani nic podobnie trwałego, co istnieje już niemal trzy stulecia.
– Wiedziałem, że Waszej Książęcej Mości spodoba się ten sufit.
Za jego plecami Delfina posłała siostrze ostre spojrzenie, dając do zrozumienia, że jej wściekłość budzi nie tylko nieoczekiwane spotkanie, lecz także wygląd Nerissy. Wiedząc, że powinna o tym pomyśleć wcześniej, czym prędzej zdjęła fartuszek, choć natychmiast uświadomiła sobie, że sukienka, jaką miała pod spodem, nie prezentowała się wiele lepiej. Wówczas Harry, czując, że coś jest nie w porządku, zaczął z powrotem ubierać się w liberię. Książę, który akurat spuścił wzrok, musiałby być bardzo nierozgarnięty, aby nie zauważyć, że wszyscy pragną, żeby jak najszybciej wycofał się z kuchni.
– Było to dla mnie niezwykłe przeżycie – żegnał się – i byłbym niepocieszony, gdybym nie mógł zrewanżować się za pańską gościnność, uprzejmość i naukę. – Przerwał na chwilę dla większego wrażenia. – Chcę poprosić, aby pan, z obiema córkami i synem, uczynił mi ten zaszczyt i odwiedził Lyn w przyszły piątek. W sobotę odbywa się u nas wystawa koni, ale jeśli zechcecie państwo zostać do wtorku, pozostaną nam dwa dni, w czasie których mogę pokazać panu nasze elżbietańskie arcydzieło, tak jak pan pokazał mi swoje.
Ojciec długo nie odpowiadał, a Nerissa wstrzymała oddech. Wreszcie Marcus Stanley odparł z lekkim uśmiechem:
– Wizyta w pańskiej posiadłości będzie nie tylko wielką przyjemnością, ale i nieocenioną pomocą w mojej pracy. Mógłbym na własne oczy obejrzeć to, co znałem jedynie z opowiadań.
– A więc postanowione – powiedział książę. – Przyślę powóz po pana, pańską córkę i syna w piątek rano, powiedzmy o dziewiątej. Zapewnię państwu obiad po drodze, a gdy przyjedziecie na miejsce, będzie akurat pora podwieczorku, o ile konie spiszą się tak jak zawsze. Oczywiście pańska starsza córka przybędzie ze mną z Londynu.
Spojrzał na Delfinę, ona zaś wysiliła się na nieznaczny uśmiech i odparła:
– Z chęcią odwiedzę twoją posiadłość, lecz mojemu rodzeństwu trudno będzie przyjąć zaproszenie. Są bardzo zajęci.
– Mam nadzieję, że uda się państwu przybyć pomimo rozlicznych zajęć – nalegał uprzejmie gość, choć, jak sądziła Nerissa, sam w to nie wierzył.
Spojrzała niepewnie na Delfinę, która przecież jasno dała do zrozumienia, że nie powinni przyjmować zaprosin. Za to Harry postanowił walczyć.
– Wasza Książęca Mość, uczynię wszystko, by przybyć na wystawę koni w Lyn. Wiele o niej słyszałem, a jeden z moich znajomych, który był tam w zeszłym roku powiedział, że to najwspanialsza parada koni, jaką można obejrzeć na Wyspach Brytyjskich.
– Sądzę, że za taką uchodzi – przyznał książę – a podejrzewam, że chciałby pan też odwiedzić moje stajnie, więc proszę nie zapomnieć o stroju jeździeckim.
– Nie zapomnę – obiecał Harry.
Podniecenie, jakie zabrzmiało w jego głosie, nawet obcemu słuchaczowi powiedziałoby, że przed Harrym otwarły się właśnie bramy raju.
– Więc postanowione – powtórzył książę – a ponieważ nie pozwolę nikomu z państwa odmówić, proszę szykować się na piątek, bym mógł powitać wszystkich w moim domu.
To rzekłszy wyszedł z kuchni, więc Delfinie nie pozostało nic innego, jak tylko ruszyć za nim. Przystanęła jednak przed progiem, obejrzała się i wykrzywiła ze złością swą piękną twarz:
– Dlaczego nie powstrzymaliście tego starego durnia? Czy musieliście mu pozwolić tu przyjść?
Właściwie nie mówiła, tylko syczała przez zaciśnięte wargi. Nerissa rozłożyła bezradnie dłonie, lecz siostra wybiegła już na korytarz, choć jeszcze chwilę w powietrzu czuło się emanującą z niej wściekłość.
– Złość piękności szkodzi – skomentował Harry.
Zanim jednak zdążył coś dodać, siostra ponagliła go:
– Prędzej, musisz ich odprowadzić, żeby tata nie pomyślał, że popsuł cały wieczór. Wiem, jak bardzo się cieszy z zaproszenia do Lyn.
Harry czym prędzej wybiegł z kuchni i dopiero, gdy jego kroki przycichły na kamiennej posadzce w sieni, Nerissa zauważyła, że drży.
Wtargnięcie księcia było niemałym wstrząsem, a co dopiero gniew Delfiny.
Jednak nie dało się temu zapobiec, gdyż przedtem nie przyszło jej do głowy, że ojciec może chcieć pokazać księciu sufit w kuchni. Oczywiście opowiadał o nim z dumą, ponieważ, jak wiadomo, był to unikat.
Ale któż by przypuszczał, że właściciel takiej rezydencji jak Lyn będzie zainteresowany kuchnią skromnego dworku, o którym nigdy by nie usłyszał, gdyby nie poznał Delfiny.
Teraz mogła się tylko modlić, żeby książę nie dopatrzył się oszustwa i nie domyślił się, że pełnili w domu rolę służących, których po prostu tu nie ma.
Parę minut później wrócił Harry, by zasiąść do leżącego wciąż na talerzu łososia.
– Ależ byłaś dziś szybka, Nerisso – powiedział. – Uratowałaś sytuację, to znaczy mam nadzieję, że razem ją uratowaliśmy. Co prawda wydaje mi się, że książę był jeszcze bardziej cyniczny niż zwykle.
– Myślisz, że mi nie uwierzył?
– Zdziwiłbym się, gdyby dał się nabrać.
– Dlaczego?
– Jest znany z bystrości umysłu, a nie zasługiwałby na taką opinię, gdyby nie przejrzał planu Delfiny.
Dopiero po dłuższej chwili Nerissa zapytała:
– Czy ona kryła się ze swoimi zamiarami?
– Pełzała u jego stóp – rozpamiętywał Harry. – Jeżeli tak traktują go wszystkie panie, to rozumiem, dlaczego woli stan kawalerski.
Nerissa zawołała cichutko.
– Och, Harry, nie mów takich rzeczy! Nie zapeszaj! Jeśli on nie oświadczy się teraz Delfinie, ona powie, że to przez nas i nigdy nam nie wybaczy.
– Nie sądzę, aby to coś zmieniało – powiedział Harry. – Nie widzieliśmy jej przez tyle lat, a jeżeli ona wyjdzie za Lynchestera, to nie spodziewam się jej więcej ujrzeć. – Wsunąwszy do ust kęs łososia dodał: – Dlatego właśnie zamierzam zobaczyć wystawę i pojeździć na koniach księcia, skoro nadarza się taka okazja. Wspomnisz moje słowa, gdy tylko małżeństwo zostanie zawarte, Delfina powie mu, że jesteśmy martwi, schorowani, okaleczeni albo nieobecni, słowem cokolwiek, aby zapobiec naszej wizycie u dostojnego małżonka.
– Ale dlaczego, Harry? Dlaczego miałaby się tak zachować? Byliśmy przecież tacy szczęśliwi razem, gdy jeszcze żyła mama.
– Odpowiedź jest bardzo prosta – odparł Harry.
– Powiedz mi! – Nerissa nie posiadała się ze zdumienia.
– Spójrz w lustro, dziewczyno!
Nerissa roześmiała się.
– Bzdura! Tylko mi nie mów, że ona jest o mnie zazdrosna!
– Dlaczegóżby nie? Jesteś prześliczna, dokładnie taka jak mama! Moim skromnym zdaniem gdy stoicie obok siebie, Delfina jest tylko twoją starszą, wystrojoną podobizną!
– Harry, jak możesz mówić takie rzeczy!
Tak bardzo obawiała się siostry, że wolałaby, aby słowa Harry’ego okazały się nieprawdą.