– Wciąż jest na nas bardzo rozgniewana – pomyślała – ale nic na to nie poradzimy, a przynajmniej Harry ucieszy się, że książę wciąż ma zamiar nas gościć.
Zauważyła, że została potraktowana jak mała żebraczka, lecz gdy przywieziono kufer, nie mogła pohamować kobiecego podniecenia. Od lat nie dostała nowej sukienki, a gdy podniosła okrągłe, skórzane wieko i zobaczyła zawartość kufra, humor znacznie jej się poprawił. Teraz nawet Delfina nie była w stanie go popsuć.
Suknie były skrojone wedle najnowszej mody, zachowane w idealnym stanie, gdyż Delfina nie włożyłaby nic, co wymagało choć najdrobniejszej naprawy. Często wyrzucała kreacje, które miała na sobie tylko raz, aby nie narazić się na krytykę, występując po raz drugi w tym samym stroju.
Nerissa nie wiedziała, że służąca Delfiny otrzymała polecenie usunięcia wszystkich zwracających uwagę wyrafinowanych ozdób, które, jej zdaniem, mogłyby ściągnąć uwagę na siostrę. Niemniej prezenty, co do jednego, tak uradowały i zachwyciły Nerissę, że natychmiast pobiegła je przymierzać krokiem tak lekkim, jakby stąpała w powietrzu. Miała do dyspozycji po trzy suknie wieczorowe i dzienne, strój podróżny i płaszcz, a do tego coś, o czym nie śmiała nawet marzyć, mianowicie wspaniały kostium jeździecki. Z początku sądziła, że przywieziono tylko jeden kufer, ale były jeszcze mniejsze pudełka zawierające buty, kapelusze, rękawiczki i torebki.
Nawet Harry był pod wrażeniem hojności Delfiny, dopóki nie przeczytał liściku z Sare. Wówczas powiedział:
– Wiem, że masz ochotę rzucić jej to wszystko w twarz, bo ja bym tak zrobił!
Nerissa zawołała cichutko.
– Teraz są moje i nie zniosłabym, gdybym musiała je oddać. A choć nie ofiarowano ich ze szczerego serca, to przecież darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby!
Harry roześmiał się, objął siostrę i nieoczekiwanie pocałował ją.
– Jakaś ty słodka – powiedział. – Mam nadzieję, że pewnego dnia znajdę ci szwagra, który będzie o ciebie dbał i dopilnuje, byś miała wszystko, o czym tylko zamarzysz.
– W tej chwili o niczym nie marzę – odrzekła Nerissa – tylko o tym, aby dni mijały prędzej i żebyśmy już byli w Lyn, w stajniach księcia.
– Święte słowa! – powiedział z zapałem Harry. – Dziś jadę do Oksfordu, by wyżebrać, pożyczyć lub choćby ukraść jakieś porządne ubranie, w którym nie musiałabyś się mnie wstydzić.
– Oby ci się udało! Ale, oczywiście i tak nie będę się ciebie wstydzić.
– Gdy powiem najlepszemu krawcowi w Oksfordzie, że zamierzam wydać u niego całkiem sporą sumkę, z pewnością zaopatrzy mnie tymczasem w coś porządnego, zwłaszcza – tu Harry uśmiechnął się – gdy oznajmię, gdzie się wybieram.
Nerissa uznała, że to dosyć dziwny plan, ale powstrzymała się od komentarza. Musiała przyznać, że to przykre chodzić w starych ubraniach pośród eleganckich kolegów.
Przypomniała sobie wytwornie zawiązany krawat księcia podczas wizyty w Queen’s Rest, i koniuszki kołnierza, które zgodnie z modą sterczały pod odpowiednim kątem do brody.
– Jeśli Harry oczekuje, że będzie tak wyglądał, to czeka go rozczarowanie – pomyślała.
Potem powiedziała sobie, że jej brat i tak jest najprzystojniejszym, a zarazem najmilszym i najwyrozumialszym mężczyzną na świecie.
– Dlaczego mielibyśmy przed kimkolwiek chylić głowy? – zapytała swego odbicia w lustrze.
Dumna z czcigodnych przodków zrobiła wyniosłą minę
Do ostatniej chwili zanosiło się, że nie będą gotowi na piątkowy poranek, kiedy to miał zajechać powóz z Lyn. Nerissa domyśliła się, że powóz i stangreci zatrzymają się na noc u markiza, aby rano nie musieli jechać z tak daleka.
Jak zwykle musiała dopilnować wielu rzeczy. Aby zakończyć niezbędne przygotowania pracowała całą czwartkową noc. Ubranie ojca pochodziło od dobrego krawca, lecz oczywiście widać na nim było przebyte lata. Oznaczało to długie godziny czyszczenia i prasowania, aby garnitur odzyskał nieco dawnego blasku.
Nie trzeba chyba mówić, że Marcus Stanley nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany przygotowaniami. Interesowało go wyłącznie, jak dopracować ostatni rozdział, aby pozostało tylko wpisać informacje o Lyn i tym samym uzupełnić opis architektury elżbietańskiej.
Jednak gdy założył swoje najlepsze ubranie i zawiązał pieczołowicie odprasowany i wymodelowany krawat, Nerissa uznała, że nawet Delfina nie będzie mogła mu nic zarzucić.
– Znakomicie się prezentujesz, tato – powiedziała Nerissa całując go w policzek.
– Tak jak i ty – pochwalił ją, zaskoczony.
Nerissa nie mogła się powstrzymać i zawirowała dokoła prezentując muślinową sukienkę z niebieskimi wstążeczkami. Potem włożyła pelerynkę podróżną w identycznym odcieniu błękitu, co ozdoby na drogim, szykownym kapeluszu.
Ale najbardziej podniecony był Harry, gdy przed dom zajechał powóz zaprzężony w sześć koni.
– Sądziłem, że będą tylko cztery – powiedział zdumionym głosem.
– Lyn jest daleko stąd – odparła Nerissa – a podejrzewam, że jego książęca wysokość nie chce, abyśmy się spóźnili.
Bagaże złożono z tyłu, oni sami zaś usadowili się na wygodnym szerokim siedzeniu.
– Jak to dobrze, że wszyscy jesteśmy szczupli – zauważył Harry. – Nie cierpię podróżować tyłem do koni.
– Ja też – przyznała Nerissa – chociaż mnie do tego zmuszałeś, gdy byłam mała, a nie sądzę, abyś teraz był bardziej uprzejmy.
Harry roześmiał się.
– Pamiętaj, że wszyscy musimy być w szczytowej formie, jeśli idzie o zachowanie, gdyż siostra Delfina chętnie wytknie nam wszelkie błędy. Przeraża mnie, że wystąpimy w roli zapyziałych na prowincji krewnych, których trzeba się wstydzić.
Przestraszona Nerissa modliła się w duchu, aby nie popełnić błędu. Starała się przypomnieć sobie wszystko, co kiedyś opowiadała jej matka o życiu w wielkich domach i zachowaniu na przyjęciach. Jednak przez całą drogę narastał w niej lęk. Wreszcie, o umówionej porze, wjechali w okazałą bramę z kutego żelaza. Mieli teraz przed sobą długą aleją lipową, a na jej końcu dom, o którym Nerissa tak wiele słyszała, nie mając nadziei zobaczyć go na własne oczy.
Nigdy nie widziała budowli tak bajecznie pięknej, ogromnej, a zarazem sprawiającej wrażenie niematerialnej, ulotnej, jakby miała za chwilę rozpłynąć się w powietrzu.
– Rzeczywiście spora rezydencja! – podziwiał Harry niezbyt pewnym tonem.
– I jaka piękna! – zawołała Nerissa. – Mam tylko nadzieję, że zdążymy do niej dojechać, zanim zniknie jak fatamorgana.
Harry roześmiał się, i, rozumiejąc odczucia siostry, uścisnął jej dłoń.
– Ty też pięknie wyglądasz – zapewnił – więc głowa do góry i pamiętaj, że po powrocie mamy kupić dwa konie.
– Nie mogę się ich doczekać.
– Tutaj będzie mnóstwo takich rumaków, które chętnie widzielibyśmy u siebie.
Z daleka było widać, że dobiegają końca przygotowania do jutrzejszej wystawy.
Wzdłuż miniaturowego toru wyścigowego przejeżdżali stępa jeźdźcy, którzy chcieli dokładnie obejrzeć przeszkody, obok zaś kończono stawianie namiotów i budek. Minęli to wszystko i skierowali się do wejścia pałacu Lyn.
Gdy zatrzymali się przed najpiękniejszymi, zdaniem Nerissy, drzwiami frontowymi, jakie kiedykolwiek widziała, pomyślała, że czekają ją przeżycia, które musi zapamiętać ze wszystkimi szczegółami, gdyż nie powtórzą się już nigdy.
Później przed oczami Nerissy jak w kalejdoskopie przesuwały się coraz to nowe obrazy. Najpierw przeszli przez wielką sień z galerią minstreli i wspaniałym marmurowym kominkiem, a potem, podziwiając gobeliny na ścianach ruszyli korytarzami do czerwonej biblioteki, gdzie oczekiwał ich książę. Na tle regałów wznoszących się po sam sufit, prezentował się znakomicie.
– Witajcie w Lyn! – powiedział, a Nerissa odczuła ulgę widząc go samego. – Mam nadzieję, że mieliście państwo dobrą podróż.
– Bardzo wygodną – odparł Marcus Stanley. – Dziękujemy za wspaniały obiad.
– Zawsze zabieram ze sobą prowiant – oświadczył wyniośle książę. – To, co podają w przydrożnych gospodach zwykle jest niejadalne. – Zanim ojciec zdążył odpowiedzieć, książę zwrócił się do Nerissy:
– Co pani sądzi o moim domu, panno Stanley?
– Lękam się, że rozpłynie się w powietrzu, zanim zdążę go zwiedzić – odparła dziewczyna.
Książę roześmiał się. Następnie polecił zaprowadzić ich do usytuowanych blisko siebie, przeznaczonych dla nich sypialni. Gdy Nerissa przy pomocy dwóch służących zdjęła suknię podróżną i włożyła prostą popołudniową sukienkę, poproszono ich na podwieczorek do długiej galerii.
Tu zebrała się już większość gości księcia, a wśród nich oczywiście była Delfina.
Nerissie serce zabiło szybciej, gdy zobaczyła, jak siostra żegna dwóch eleganckich młodzieńców, z którymi rozmawiała i podchodzi wołając nieco afektowanym głosem:
– Najdroższy tato! Jak cudownie cię widzieć! Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt wyczerpany podróżą.
– Ani trochę – odparł Marcus Stanley. – Jak już zapewniłem naszego gospodarza, ogromnie się cieszę, że tu jestem. Ten dom jest jeszcze wspanialszy i okazalszy niż oczekiwałem.
– Wszyscy się cieszymy – powiedział któryś z gości, wywołując niewielką falę śmiechu.
Nerissa przywitała się z Delfiną, po czym książę przedstawił ją licznemu towarzystwu, a choć nie spamiętała wszystkich nazwisk, ze zdumieniem odkryła, że ludzie okazują jej sympatię, a nawet serdeczność.
– Czy to pani pierwsza wizyta w Lyn? – zapytała starsza dama, która, jak wywnioskowała Nerissa, była ciotką księcia.
– Tak, proszę pani. To cudowne, że możemy odwiedzić najsłynniejszy dom w Anglii.
Dama roześmiała się.
– Musi pani to powtórzyć naszemu gospodarzowi! On woli, gdy chwali się jego dom niż jego osobę, co nie jest rzeczą zwykłą u dzisiejszej młodzieży, spragnionej komplementów.
– Nikt mi nigdy nie prawił komplementów – powiedziała bez namysłu Nerissa – ale gdyby były zbyt osobiste, zapewne czułabym się skrępowana.
Zanim skończyła mówić, zorientowała się, że obok stoi książę.
– Czy ja dobrze słyszę, że nikt nigdy nie powiedział pani komplementu, panno Stanley? – zapytał. – Czy w pani okolicy dżentelmeni są ślepi?
Nerissa spojrzała nań nieco podejrzliwie, po czym stwierdziła:
– To był komplement, i to bardzo zręczny!
Książę roześmiał się.
– Mogę panią zapewnić, że za parę lat będzie pani znudzona pochlebstwami, wypowiadanymi pod swoim adresem, ale na razie proszę się nimi cieszyć i nie przyjmować ich zbyt krytycznie.
– Tutaj nie odważyłabym się niczego krytykować – zapewniła Nerissa. – Proszę mi powiedzieć, kiedy będę mogła obejrzeć cały dom?
Książę popatrzył na nią ze zdumieniem.
– To dość męczące zadanie jak na pierwszy dzień po podróży – powiedział. Pamiętam, że proponowałem pani ojcu, abyśmy odłożyli oględziny Lyn na czas po zakończeniu wystawy koni.
– Tak, oczywiście, teraz przypominam sobie. Po prostu widzę dokoła tyle piękna, że muszę starać się, aby nic nie umknęło mojej uwadze.
Książę uśmiechnął się.
– To bardzo wymyślny komplement, panno Stanley, taki, jakie sobie cenię.
Nerissa zarumieniła się mówiąc:
– Jestem przekonana, Wasza Książęca Mość, że jest pan tak przyzwyczajony do pochwał zarówno swego domu, jak i wszystkiego, co pan robi, że czasami muszą one pana nudzić.
– Kto pani powiedział, że tak często jestem chwalony? – zapytał książę.
– Harry – odparła.
– Mam nadzieję, że pani brat zachowuje dyskrecję w rozmowie z panią.
Nerissa wiele słyszała na temat romansów księcia, więc zmieszana pytaniami odwróciła twarz, czując oblewający policzki rumieniec.
Książę roześmiał się miękko.
– Musi pani nauczyć się, że nie wolno wierzyć we wszystko, co słyszymy – powiedział – Trzeba mieć własne zdanie o ludziach.
– Tak właśnie próbuję postępować – odparła Nerissa. – Mama nazywała to zdolnością obserwacji. Zawsze nalegała, abyśmy nie wierzyli w opowieści o złych skłonnościach i okrucieństwie innych ludzi, dopóki nie przekonamy się, że to prawda.
– Bardzo słusznie – przyznał książę. – Moim zdaniem wiele ludzi żyje w takim pośpiechu, że wolą przyjąć opinie innych, zamiast wyrobić sobie własne, a bardzo rzadko używają swej, jakby pani powiedziała, zdolności obserwacji.
– Podejrzewam, że tę umiejętność nabywa się z wiekiem, a na pewno z doświadczeniem.
– Owszem, w końcu każdy ją może zdobyć – zgodził się książę – a do tego czasu proszę trochę poczekać, wykorzystując swoją zdolność obserwacji.
To rzekłszy przeprosił ją, aby porozmawiać z kim innym. Nerissa uznała, że była to dość dziwna rozmowa, jak na drugie dopiero spotkanie z księciem Lynchester. Wówczas podeszła do niej Delfina, by przypomnieć, że czas udać się na górę i przebrać do kolacji, a gdy tylko zostały same, powiedziała:
– Nie narzucaj się, Nerisso! Znalazłaś się na tym przyjęciu, jak sądzę, przez przypadek, tylko dlatego, że książę chciał wyświadczyć uprzejmość tacie, a także zrobić przyjemność mnie. Trzymaj się więc z dala od niego, o ile tylko możesz!
– Tak, oczywiście – odrzekła Nerissa pokornie. – W pokoju nie było służby ani nikogo, kto mógłby podsłuchiwać, więc zapytała: – Czy Jego Książęca Mość poprosił już o twoją rękę?
– Nazwałabym to pytanie impertynenckim – odparła siostra – ale zaspokoję twoją ciekawość mówiąc, że to tylko kwestia czasu. Tak naprawdę dlatego właśnie zostaliście tu zaproszeni. Macie poznać niektórych członków jego rodziny, aby ogłoszenie zaręczyn nie było wielkim wstrząsem.
– Wstrząsem? – zapytała Nerissa.
– A jak myślisz? Wszyscy od lat bezskutecznie namawiali księcia, aby się ożenił, lecz on zawsze opierał się twierdząc, że woli być kawalerem, a gdy będzie gotów, sam przedstawi światu przyszłą księżnę. – Przy ostatnim słowie głos nieco jej zadrżał. Podeszła do lustra i, wdzięcząc się do swego odbicia powiedziała: – Pomyśl, jak ślicznie będę wyglądać w diamentowym diademie, który niewiele ustępuje koronie! – Jeden diadem jest ze szmaragdami, inny z rubinami, i w tym nie będzie mi tak do twarzy, a jeszcze inny z szafirami, które podkreślą złocistą barwę moich włosów i błękit oczu.
– Będziesz wyglądać przepięknie, Delfino – przyznała szczerze Nerissa. – Czy będę mogła cię widywać?
Delfina nie odpowiedziała od razu.
– Szczerze mówiąc, nie sądzę, aby to było możliwe. Nie oczekujcie, że będę zaprzątać sobie głowę pamiątką przeszłości, jaką jest rodzina. Chcę spotykać nowych ludzi, zajmować się nowymi sprawami, i przede wszystkim zdobywać wielki świat.
– Innymi słowy, nie znajdziesz czasu dla mnie ani dla Harry’ego.
– Prawdę powiedziawszy, uważam, że byłoby błędem, bardzo poważnym błędem obarczać się troską o was – wyznała Delfina. – A poza tym i tak zrobiłam dla was tyle dobrego. Przywiodłam was tutaj, obsypałam pieniędzmi, pokazałam świat, o istnieniu którego nie mieliście nawet pojęcia.
Nerissie przemknęło przez myśl, że nic z tych rzeczy nie było jej pierwotnym zamiarem. Pieniądze, jakie im dała, były zapłatą, a właściwie formą przekupstwa, aby pomogli jej oszukać księcia. Doszła jednak do wniosku, że nie ma sensu sprzeczać się.
Delfina od wczesnego dzieciństwa wierzyła w to, w co wierzyć chciała, a teraz zapewne w duchu myślała, jaka dobra i hojna była dla swej zapomnianej, ubogiej, rodziny i że nikt nie może od niej oczekiwać więcej. – Cokolwiek się jeszcze wydarzy – pomyślała Nerissa, – będę miała satysfakcję, że zobaczyłam Lyn, a tego nigdy nie zapomnę! – Głośno zaś powiedziała:
– Dziękuję, Delfino, za wszystko, a przebywając tu spróbuję postępować dokładnie tak, jak sobie życzysz.
Delfina odwróciła się od lustra i spojrzała na nią, zanim powiedziała:
– Mówiąc zupełnie szczerze, życzę sobie, abyś trzymała się z daleka od księcia! Jesteś zbyt ładna, Nerisso, abym była o ciebie spokojna, więc stój zawsze na uboczu… – Zamilkła na chwilę, po czym dodała tonem groźby: – Jeśli mnie nie posłuchasz, odeślę cię z powrotem do domu albo zamknę w sypialni aż do środy.
Nerissa wstrzymała oddech. Delfina była widać tak rozzłoszczona własnymi myślami, że bez słowa wybiegła, trzaskając za sobą drzwiami.