ROZDZIAŁ SIÓDMY

Erin rozejrzała się po swoim mieszkaniu i odetchnęła z ulgą. Wszystko wróciło do normy, a do tego może choć raz uda im się spędzić święta w pogodnej atmosferze, bez dąsów, złośliwości i kłótni. Chyba jeszcze nigdy tak nie było, pomyślała i spojrzała przez okno. Na dworze sypał gęsty śnieg. Wprawdzie z wielkim trudem, ale w końcu udało się im przekonać rodziców, że w tym roku nie pojawią się u nich ani na Wigilii, ani na świątecznym obiedzie. Sporo ich to kosztowało, a i rachunki telefoniczne nie będą z pewnością niskie, ale liczył się efekt końcowy – wygrali batalię. Urażeni rodzice nie przyjęli zaproszenia na święta do Toma, ale tak naprawdę nikt się tym zbytnio nie zmartwił.

Dni ciągnęły się leniwie, a jeden był podobny do drugiego. Właściwie tylko poczta od Nadlana stanowiła jakąś odmianę w monotonnym życiu. Erin podziwiała zdjęcia, którymi ją zasypywał, i próbowała ułożyć pasujący do nich tekst. Nathan był prawdziwym mistrzem w swoim fachu, to pewne. Obawiała się, że nie uda się jej dorównać mu poziomem. Sam projekt też nie wydawał się jej już aż tak ekscytujący jak na początku, ale wciąż była zainteresowana jego realizacją. Trochę dziwnie się czuła, pisząc listy do Nathana na adres swojego brata i starając się przy tym, by ani Tom, ani Sally nie rozpoznali jej charakteru pisma. Miała wrażenie, że o niczym nie wiedzą.

Odkąd rozstała się z Nathanem, nieustannie towarzyszyło jej poczucie straty, mimo że przecież nigdy tak naprawdę ze sobą nie byli. Ale wszystko dokładnie przemyślała i doszła do wniosku, że tak będzie najlepiej. Nie było sensu wciąż rozpamiętywać raz podjętej decyzji. Wierzyła święcie, że dziecko uleczy wszelkie rany i gdy będzie je trzymać w ramionach, nic już nie zmąci jej spokoju. Lecz dziś wspomnienia nie dawały za wygraną, powracały bezustannie, absorbując myśli. Kiedyś w końcu to wszystko jakoś się ułoży, pocieszała się, spoglądając tęsknym wzrokiem na listy. Nathana.


Erin, spięta do granic możliwości, podjechała pod dom Sally i Toma. Całe tylne siedzenie zarzucone było pięknie zapakowanymi paczuszkami. Od razu zauważyła samochód Nathana. A więc był tam i już za chwilę znowu go zobaczy. Wyłączyła silnik, ale nie od razu wysiadła z samochodu. Siedziała jeszcze dłuższy czas, starając się zebrać jak najwięcej siły i odwagi, nim wejdzie do środka. W ostatnim czasie unikała spotkań z Nathem i zdarzało się jej nawet zawrócić spod domu brata, jeśli zauważyła zaparkowany tam czarny sportowy wóz.

W końcu jednak pozbierała pakunki, ruszyła w stronę drzwi wejściowych i… jakby wisiało nad nią jakieś fatum – pierwszą osobą, na którą się natknęła, był nie kto inny, ale właśnie Nathan. Nie wiedziała, jak ma się wobec niego zachować, zwłaszcza teraz, gdy poznała jego smutną przeszłość. Zobaczyła go przez otwarte drzwi w salonie. Stał na środku, a mała Natalie trzymała go za palec i rytmicznie kołysała się w takt muzyki. Wyglądało to tak, jakby ze sobą tańczyli. Nagle Nath odwrócił się i dostrzegł Erin, ale natychmiast, w tej samej chwili, jego wzrok stał się chłodny i pusty.

– Witaj, Erin – powiedział, jakby była zaledwie jego znajomą. – Dawno cię nie widziałem.

Trochę zbiło ją to z pantałyku, spodziewała się bardziej entuzjastycznego powitania. Czyżby zapomniał wszystko, co między nimi zaszło? Czułe pocałunki, wspólne wypady, zabawę na śniegu? Nie, zapewne starał się być po prostu dżentelmenem. Nigdy by nie dopuścił, by jego osobiste problemy rzuciły cień na radosną atmosferę rodzinnych świąt. Poza tym obiecał, że nie będzie się jej więcej narzucał, i starał się dotrzymać słowa.

Nagle zdała sobie sprawę, że stoi przed nią zupełnie inny człowiek niż ten, którego sobie wyobraziła. Nathan ani trochę nie przypominał jej rodziców. Dlaczego zatem postawiła go z nimi w tym samym szeregu? Był szczery i otwarty i w odróżnieniu od niej nie prowadził podwójnej gry. To ona nie wyznaczyła na początku jasnych granic. Pragnęła zaznać czułości i ciepła, a potem odrzuciła go i unikała, chcąc za wszelką cenę przeprowadzić swój plan. Z przerażeniem dostrzegła, że nieświadomie podążała śladami rodziców.

Bąknęła coś pod nosem na przywitanie i czym prędzej weszła do kuchni, skąd dochodziły głosy Toma i Sally. Zachowała się jak tchórz, ale doskonale wiedziała, że wystarczy jedno spojrzenie szmaragdowych oczu i Nathan dowie się wszystkiego – nie uda się jej ukryć miłości, która bez reszty zawładnęła jej sercem.

– Witaj, kochanie – powitała ją Sally, ale jej głos nie był zbyt radosny.

– Źle się czujesz? – zapytała Erin zaniepokojona.

– Nie, skąd, bardzo się cieszę na te święta, zwłaszcza że Nathan jest jeszcze z nami.

– Jeszcze?

– No tak, już za kilka dni wyjeżdża i kto wie, kiedy znowu go zobaczę.

– Naprawdę? – A więc wraca do swojego burzliwego życia. Widocznie doszedł już do formy.

– Tak, ale tylko na dwa lub trzy tygodnie – odezwał się Nathan, który wszedł właśnie do kuchni. – Potem znowu będziecie musieli się ze mną pomęczyć. Chyba że macie coś przeciwko temu?

– Przeciwko tobie? Nie żartuj, jestem taka szczęśliwa, że jesteś tu z nami – zawołała Sally i uścisnęła go mocno.

Wszyscy troje przeszli do salonu.

– Wspaniała choinka – zachwyciła się Erin. – Ogromna i bajecznie kolorowa! Tyle lampek i bombek, i złota gwiazda – cieszyła się jak dziecko. – Ale te tandetne zabawki z bibułki na samym dole trochę psują cały efekt.

– To ze względu na Natalie – wyjaśniła Sally z uśmiechem. – Biega po całym pokoju jak fryga, wszystko ją ciekawi. Baliśmy się, że ściągnie jakąś bombkę i zrobi sobie krzywdę. Strącanie zabawek z choinki sprawia jej wielką frajdę. To mały uparciuch i psotnik. – Mówiąc to, Sally pogłaskała córeczkę po rudych loczkach.

– No, chodź do cioci, łobuziaku! – zawołała Erin. Dziewczynka bez wahania podbiegła do niej i zaczęła wdrapywać się jej na ręce. Co za cudowne uczucie, pomyślała Erin, przytulając małą. I znowu poczuła w sobie tak silne pragnienie posiadania własnego dziecka, że z trudnością powstrzymała łzy.

– Takie maleństwo to szalenie absorbująca istotka – zaśmiał się Nathan.

– O tak, masz całkowitą rację – przytaknęła mu siostra. – Ale ile dostarcza radości!

– Ciekawe, dlaczego niektóre kobiety decydują się na samotne macierzyństwo. To przecież poważna decyzja.

Erin rzuciła mu ostre spojrzenie.

– Też tego nie rozumiem. – Sally pokręciła głową. – To szaleństwo! Gdyby wcześniej wiedziały, jakie to trudne, z pewnością nigdy by się tego nie podjęły. Nawet gdy ma się kochającą rodzinę i wsparcie, nieprawdopodobnie ciężko jest przejść przez to wszystko. Bezsenne noce, niepokój, zmęczenie…

– No, a na życie też trzeba jakoś zarobić – dodał Nath. – Najczęściej nie mogą zostać ze swoim dzieckiem w domu, tylko muszą wracać do pracy.

– Pozostają jeszcze alimenty – przypomniała Sally.

– Jeżeli dziecko ma ojca – skwitował Nathan. – W dzisiejszych czasach to żadna sztuka mieć dziecko bez ojca.

Erin odwróciła się, czując, że jej policzki płoną. Jak śmiał poruszać teraz ten temat. Była oburzona.

– Czasem jednak lepiej jest mieć tylko jedno z rodziców – powiedziała niby mimochodem. – Sally wie najlepiej, jak to u nas wyglądało, jak nieustannie kłócili się o nas. Ich wieczne wojny doprowadzały mnie do szału.

Sally uśmiechnęła się, jednak jej nie poparła.

– Przepraszam was kochani, ale kuchnia mnie wzywa. Posiedźcie sobie chwilę i podyskutujcie o trudnych rodzinnych sprawach. – Wyszła, lecz po chwili ponownie zajrzała do salonu. – A tak swoją drogą, najwyższa pora, żeby choć jedno z was postarało się o towarzystwo dla naszej Natalie – rzuciła i natychmiast znikła za drzwiami.

Nathan uśmiechnął się i zmarszczył brwi, po czym usiadł obok Erin. Mała Natalie przytulała się do cioci. Nathan położył rękę na ramieniu Erin i zapytał:

– Czy w nowym roku spełni się życzenie mojej siostry?

– Mam nadzieję, że tak – odpowiedziała niepewnie Erin. Dłoń Nathana parzyła jej ciało poprzez materiał bluzki.

– Brakuje mi ciebie – szepnął.

Jego ciepły głos wywołał w pamięci Erin wszystkie cudowne chwile wpędzone wspólnie w tym domu, na tej sofie. Zadrżała.

– To niemożliwe. Nie możesz uważać, że nic między nami nie było. Tak trudno mi żyć bez ciebie, bez twoich spojrzeń, uśmiechów, a nawet zrzędzenia, że buty stoją nie tak, że kubek nie umyty…

Erin zacisnęła powieki.

– Proszę, nie rób mi tego, Nathan, bardzo cię proszę.

W odpowiedzi pogładził ją po policzku, a potem obrócił jej twarz ku sobie. Nadal miała zamknięte oczy. Nie potrafiłaby spokojnie na niego patrzeć. Nienawidziła wprost swojej słabości do niego, uległości ogarniającej ją bez reszty zawsze, kiedy znalazła się w jego ramionach.

– Tęsknisz za mną?

Jak uciec przed jego badawczym wzrokiem? Czy powinna teraz wstać i wyjść, czy może się rozpłakać? Łzy i tak cisnęły się jej do oczu i powstrzymywała je z największym trudem. Milczała więc. To wychodziło jej najlepiej. Gdybyś wiedział, jak bardzo mi ciebie brakuje, gdybyś tylko wiedział…

– A, tutaj jest moja siostrzyczka!

To głos Eriki, nie mogła się mylić. Skoczyła na równe nogi, by uścisnąć siostrę. Jakże była jej wdzięczna za to, że przerwała tę niebezpieczną rozmowę.

Nathan przywitał się szarmancko i przeprosił obie panie, bo z kuchni wołała go Sally.

– Jest zniewalający, miałaś rację – szepnęła Erika. – Jeśli go nie chcesz, to ja go biorę.

– A co z Richardem? – spytała Erin, starając się zignorować dotkliwe ukłucie w sercu.

– On nie ma na mnie wyłączności, nic mu do tego. No, to jak z wami jest? Mów, bo nie wytrzymam. Bierzesz go czy nie?

– Biorę – powiedziała cicho Erin, nawet nie podejrzewając, że siostra blefuje. Sama myśl o tym, że Nathan mógłby należeć do innej kobiety, sprawiała jej nieprawdopodobny ból. – Trzymaj więc ręce przy sobie, on jest mój, rozumiesz?

– Miło to słyszeć i muszę wyznać, że czuję dokładnie tak samo – odezwał się Nathan, który niepostrzeżenie wszedł do pokoju.

Erin najchętniej zapadłaby się pod ziemię.

– No proszę, to naprawdę wspaniale! – zawołała Erika. – Chodź no tu – pociągnęła Nathana za rękę. – Chciałabym choć raz zobaczyć, jak moja siostra całuje się z mężczyzną.

– Daj spokój, Erika, nie będę tu odstawiać żadnej szopki! – żachnęła się Erin.

– Nathan, bądź facetem, zobacz, co tu mam! – Nad głową Erin pojawiła się, nie wiadomo skąd, duża gałąź jemioły.

Chciała zaprotestować, ale nagle poczuła, że jej stopy nie dotykają już podłogi, a głowa spoczywa na silnym, męskim ramieniu. Nie wiedziała, jak to się stało, ale już po chwili zarzuciła Nathanowi ręce na szyję, a ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Zapomniała o bożym świecie, o swoich planach na przyszłość, które wykluczały przecież znajomość z jakimkolwiek mężczyzną. Otaczała ją jego siła i, jakże dobrze znany, zapach.

Nie wypowiedziała ani słowa, a jednak Nath wszystko zrozumiał. Jej oczy wszystko mu wyznały.

– No, to rozumiem! To było naprawdę coś! – zawołała Erika, wachlując się przy tym teatralnie książką.

– Spójrz tylko, kogo ci prowadzę! – Roześmiana Sally wbiegła do pokoju.

– Richard?

Erika stanęła jak wryta. Patrzyła na swojego chłopaka, jakby nigdy wcześniej go nie widziała.

– Przepraszam – powiedział wysoki, szczupły blondyn o niebieskich oczach. – Nie chciałem przeszkadzać, ale zostawiłaś u mnie swoje klucze.

– Wcale nie przeszkadzasz, będzie nam miło, jeśli zostaniesz z nami – zaproponowała z entuzjazmem w głosie Sally.

– Bardzo dziękuję, z ogromną przyjemnością – odparł zakłopotany Richard.

Erin dobrze wiedziała, jak bardzo siostra bała się takich sytuacji. Zawsze wychodziła z założenia, że należy unikać zbytnich zbliżeń i nadmiernej zażyłości z partnerem, a wspólna Wigilia w żadnym wypadku nie wchodziła w grę.

– Wcale nie jesteście aż tak do siebie podobne – przerwał milczenie Richard.

– Teraz rzeczywiście już nie, kiedyś było inaczej – wyjaśniła Erin. – Miło cię poznać – podała mu rękę.

– Mnie też jest miło – odparł z uśmiechem. – A to zapewne Nathan?

Panowie natychmiast wdali się w przyjacielską pogawędkę, wprawiając obie dziewczyny w osłupienie. Zerkały na siebie zaskoczone sytuacją.

– Może powinniśmy zapytać Sally, czy nie potrzebuje pomocy? – powiedział nagle Nath, czule obejmując Erin.

W pierwszym momencie nie wiedziała, czy może zostawić siostrę sam na sam z Richardem, ale już po chwili była pewna, że to jedyne dobre wyjście. Przerażenie w oczach Eriki przemieniło się w subtelną nutkę nadziei.

Ku zaskoczeniu Erin, Nath nie skręcił do kuchni, ale do gabinetu Toma.

– Koniec z wojną podjazdową i ucieczkami, Erin – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. – Daj nam szansę, możesz przecież jeszcze trochę poczekać ze swoim planem, prawda?

Jej usta poruszyły się, ale nie zdołała wypowiedzieć ani słowa. Skinęła tylko głową. Te kilka dni do jego wyjazdu może zaryzykować. A potem będzie się dalej martwić, zwłaszcza że Nathan pewnie wcale nie wróci po trzech tygodniach.

– Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, wszystko, żebyś była szczęśliwa.

Poczuła się zakłopotana. Kochała go przecież, kochała całym sercem i tylko strach powodował, że nie chciała się z nim wiązać; strach przed niewiadomą przyszłością. Pragnęła, by wziął ją w ramiona i kochał się z nią, by ją całował i pieścił. Ale nie mogła popełnić takiego szaleństwa i zajść z nim w ciążę. Za bardzo się tego obawiała.

– Tylko nie mów nic Thomasowi i Sally, proszę cię, wtedy wszystko będzie prostsze. Po prostu wyjedziesz i już.

– Ale ja wkrótce wracam…

– Nie mówmy o tym, żyjmy teraźniejszością i nie zastanawiajmy się dziś, co będzie potem. Każdy z nas ma jakieś plany na przyszłość.

– Moim planem jesteś ty, ale zgoda, będziemy się martwić, jak wrócę.

Jak wrócisz, będę już w ciąży, pomyślała Erin, ale nie powiedziała tego na głos.

– Uprzedzam jednak, że przez te dni, które zostały do mojego wyjazdu, będę robił wszystko, byś usychała za mną z tęsknoty.

Uśmiechnęła się, ale nie wierzyła, że zobaczy go po kilku tygodniach. Nie zjawiał się przez całe lata, dlaczego więc miałby nagle zmieniać swoje życie i swoje przyzwyczajenia? Miłość też ma granice i trudno było oczekiwać, że on, niestrudzony podróżnik, osiądzie gdzieś na stałe z powodu kobiety. Kilka dni bez przyszłości, pomyślała ze smutkiem.

– Pojedziesz dziś do mnie? – zapytała cicho.

– Jesteś pewna, że tego chcesz?

Kiwnęła głową i choć przeraziły ją jej własne słowa, to jednak nie żałowała, że padły. Wiedziała, czego chce. Oboje zasługiwali na odrobinę miłości.

– Myślę, że powinniśmy jeszcze porozmawiać. – Na twarzy Nathana widoczne było wahanie.

– Mam dosyć rozmów, myślenia i analiz. Chciałabym poczuć, że żyję. – Erin słyszała, jak jego serce łomocze w piersi.

– Więc jednak lubisz mnie trochę bardziej, urocza bibliotekarko?

– No cóż, udało ci się złamać to, co niezłomne – odparła z zalotnym uśmiechem. – Lubię bardziej. – Zarzuciła mu ręce na szyję i przypieczętowała swoje słowa słodkim pocałunkiem.

– Tyle rzeczy mamy jeszcze dziś przed sobą – szepnął jej do ucha.

Jego szept był tak seksowny, że po plecach Erin przebiegł silny dreszcz.


Wieczór wigilijny minął w cudownej atmosferze. Gdy wstali od stołu, Erin wyjrzała przez okno i pokręciła głową.

– Ależ napadało, a ja mam takie marne opony… Nathan, nie czekając na dalszą zachętę, natychmiast zaoferował swoją pomoc.

– Odwiozę cię, Erin, nie ma problemu. Wszystkie oczy skierowały się na nich, ale nie padł żaden komentarz.

Gdy Erin wreszcie znalazła się w samochodzie Nathana, poczuła się wolna i szczęśliwa. Wiedziała, że podjęła słuszną decyzję.

Nathan ujął ją za rękę. Ich palce splotły się w uścisku.

– Masz w domu jakieś środki antykoncepcyjne? – zapytał z uśmiechem.

Erin zarumieniła się i przecząco pokręciła głową.

– Nie szkodzi, wstąpimy na stację benzynową albo do apteki.

– Widziałam coś w szafce nocnej w twoim pokoju – przypomniało się jej nagle.

– Jesteś genialna. – Ucałował ją w nos i wyskoczył z samochodu. – Zaraz wracam.

Czuła się taka szczęśliwa. Wiedziała, że dziś nic nie będzie w stanie zakłócić jej spokoju i radości, dziś jest jej dzień. Nie dopuści do siebie żadnych wątpliwości ani lęków. Na to przyjdzie czas, kiedy Nathan wyjedzie. Dopiero wtedy zacznie kurować swoje złamane serce. Chociaż raz w życiu chciała poczuć się tak beztroska jak inne zakochane kobiety.

– To nie moja wina. – Nathan z niedowierzaniem potrząsał głową. – Sally przyłapała mnie na gorącym uczynku. Nie spodziewałem się tego.

Erin ukryła twarz w dłoniach.

– O rany, naprawdę?

– Ale przesyła ci gorące pozdrowienia – dodał jakby na pocieszenie.

Erin zsunęła się w fotelu i zerknęła w stronę domu. Tak jak się spodziewała, Sally stała w oknie i machała im na pożegnanie.

– Wprost nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, gdy ruszyli. – Dlaczego to spotyka akurat mnie?

– Nic się nie martw, będziemy robić takie rzeczy, o których jej nawet się nie śniło. – Nathan uśmiechnął się uwodzicielsko i rzucił jej ogniste spojrzenie.

Czuła, że się rumieni, a jej serce przyspieszyło biegu. Nath zawstydzał ją, ale i podniecał.


Nathan z wyrazem podziwu na twarzy oglądał przytulne mieszkanko Erin.

– A oto moja sypialnia. – Otworzyła drzwi i weszła do pokoju, a on podążył za nią.

– Bardzo tu przytulnie – powiedział. – Może jednak starczy na dziś tego zwiedzania, dobrze? – Potem zniżył głos i szepnął: – Chodź tu do mnie, słodka bibliotekarko, czekałem już dostatecznie długo. – Przyciągnął ją do siebie i wziął w ramiona. – Och, Erin, jesteś najpiękniejszym i najwspanialszym prezentem gwiazdkowym, jaki kiedykolwiek dostałem. Czy mogę cię już rozpakować?

Zamiast odpowiedzieć, pchnęła go na łóżko.

Moment, gdy ich nagie ciała zetknęły się ze sobą, był porażający. Erin czuła się tak, jakby rozpętała się w niej burza, jakby tysiące iskier parzyło jej skórę.

Nath szeptał jej do ucha czułe słowa, co jeszcze bardziej rozpalało w niej zmysły. Czasem wybuchała śmiechem, by po chwili, pod wpływem jego pieszczot, być mu jeszcze bardziej uległą i oddaną.

To była cudowna noc. Pierwsza taka noc w jej życiu. Jakże żałowała, że nie może wyznać mu miłości. Cóż, przyszłość nie należała przecież do nich.


– Erin?

Nie chciała otwierać oczu, tak cudownie było przebudzić się w łóżku pachnącym Nathanem. Ale czemu nie leżał obok niej? Dlaczego wstał? Poczuła się jak dziecko, któremu odebrano wielkiego pluszowego misia.

– Chciałbym zrobić ci zdjęcie, mogę?

– Zdjęcie? W łóżku? – Otworzyła szeroko oczy. – Żartujesz chyba? – pisnęła i przykryła się po czubek nosa.

– Nie bój się, nie nago. Wyglądasz tak pięknie, kiedy śpisz, że trudno mi się oprzeć. – Delikatnie musnął jej wargi.

Przeszyła ją fala tak silnego podniecenia, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Pokiwała tylko głową.

Nathan krążył wokół łóżka i wydawał jej krótkie polecenia. Było w tym coś niezwykle ekscytującego. Bez słowa stosowała się do jego komend i myślała tylko o tym, kiedy znowu weźmie ją w ramiona.

– Co zamierzasz z nimi zrobić? – zapytała po dłuższej chwili.

– Nic, chciałem tylko uwiecznić ten poranek. Mogę ci je oddać, jeśli chcesz – powiedział i pstryknął jeszcze kilka razy. Potem odłożył aparat i usiadł obok niej. – To była cudowna noc – szepnął i odsunął kołdrę. Widział w jej oczach pożądanie, nie mógł tego nie zauważyć. Obsypał jej brzuch drobnymi pocałunkami, a potem pieścił ją, aż zaczęła drżeć na całym ciele.

– Chcę, byś na zawsze zapamiętała te dni. Nie myśl o niczym, tylko o tym, co się teraz dzieje. Rozkoszuj się moimi pieszczotami, pragnę cię uszczęśliwić.

To było niezwykłe uczucie leżeć tak i pozwalać, by jego gorące wargi i silne dłonie poznawały każdy centymetr jej ciała.

– Jesteś cudowna. Pragnę cię jeszcze bardziej niż na początku.

Czuła jego gorący oddech na swojej twarzy i delikatne, choć tak duże i silne, ręce na ciele. Całował namiętnie jej opuchnięte usta i sterczące, dopraszające się pieszczot piersi. Wkrótce rytmiczny, intensywny taniec doprowadził do eksplozji rozkoszy.

– Cudownie byłoby mieć z tobą dziecko – szepnął. – Taką małą, rudą dziewczynkę, podobną do ciebie.

Zakryła jego usta dłonią.

– Nie mów o tym, proszę.

– Przecież już się zgodziłaś…

– Jak to?

– No, przed chwilą, nie pamiętasz? Żeby nie być gołosłownym, przypomnę ci może. Powiedziałaś, uwaga, cytuję: „Tak, Nathan, och, Nathan, proszę, tak!”.

Patrzył na nią z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

– To manipulacja – odpowiedziała krótko, siadając na łóżku. Dziwne, że nie czuła ani wstydu, ani zażenowania.

– Wykorzystałeś moją chwilową niepoczytalność. Nie chcesz chyba powiedzieć, że ofiarujesz mi tę noc tylko po to, bym zgodziła się mieć z tobą dziecko?

– Oczywiście, że tak.

– Przecież nie chcesz stałego związku, to nie w twoim stylu, Nath. Przestań, bo pomyślę, że to jakaś obsesja. Po co komplikować sobie życie, to szaleństwo.

– Ale ja jestem szalony – skwitował z uśmiechem.

– A poza tym uważam, że jestem najlepszym kandydatem.

– Nathan, czy ty mnie w ogóle słuchasz?

– Oczywiście, ale chcę cię ustrzec przed konsekwencjami twojej decyzji. Jestem gotów tu i teraz dobrze wykonać powierzone mi zadanie.

– To może ja wezmę kąpiel. – Erin wstała i ruszyła w stronę łazienki. – A ty trochę oprzytomniej – zawołała, na wszelki wypadek zamykając za sobą drzwi na klucz.

Wlała do wanny odrobinę relaksującego olejku do kąpieli i odkręciła wodę. To wspaniałe uczucie zanurzyć się po takich uniesieniach w pachnącej, spienionej wodzie. Starała się o niczym nie myśleć i prawie by jej się to udało, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi.

– Erin, czy nie mógłbym wejść?

– Nie – ucięła krótko.

Po chwili usłyszała jakiś zgrzyt i trzask i drzwi się otworzyły.

– Nie denerwuj się, to tylko ja. – Uśmiechał się szeroko. – Stęskniłem się.

Erin wybuchła śmiechem. Nie mogła się na niego gniewać. Miał na sobie różowy, przykusy szlafrok, który dostała od mamy na urodziny, i też zanosił się śmiechem. Nagle zrzucił z siebie niedopasowane wdzianko i stanął wyczekująco koło wanny, wspierając ręce na biodrach. Wyglądał bosko, jak Apollo.

– Jeśli liczysz, że zaproszę cię do środka, to się mylisz. Tu naprawdę nie ma zbyt dużo miejsca.

– To mi w niczym nie przeszkadza – powiedział, wchodząc do wanny.

– Co ty wyprawiasz, woda się wychlapuje! – zawołała Erin.

– Powycieram, obiecuję – szepnął, wsuwając ręce pod kożuch z piany. – Lekko pociągnął ją do siebie i znalazła się na jego kolanach.

Nie wiedziała, kiedy i jak to się stało, ale po chwili poruszała się miarowo w górę i w dół, czując zbliżającą się rozkosz.

– Pozwól, by to dziecko było moje – szepnął kusząco.

– Nie mogę – odpowiedziała stłumionym głosem.

– Proszę, Erin…

– Nie…

Wyszedł z niej i pieszczotami doprowadził ją do kolejnej eksplozji.

Otworzyła oczy i popatrzyła na niego niepewnie, z zakłopotaniem.

– Dziecko potrzebuje ojca, doskonale o tym wiesz.

– Nie dawał za wygraną. – Nie pozbawiaj go tej szansy, będę się starał…

Westchnęła ciężko. Jej piersi uniosły się nieco do góry i ponad powierzchnią wody ukazały się dwa pagórki, kusząc jego zmysły.

– Czy musimy teraz o tym rozmawiać? Przecież już wszystko zostało powiedziane.

To niemożliwe, żeby go nie kochała. Jej oczy mówiły mu to wyraźnie, ale usta milczały. On był całkowicie pewien swoich uczuć, a ta noc rozpaliła w nim szalony ogień namiętności. Jednak, nie chciał wyznawać jej miłości; wystarczy, że zabrała mu serce, chciał zachować choć męską godność i dumę.

– Zupełnie nie potrafię tego zrozumieć – powiedział w końcu.

– To skomplikowałoby ci tylko życie. Zapominasz, że większość czasu spędzasz na drugim końcu świata.

– Wiesz, że mam zamiar osiąść tu na stałe.

– Długo tak nie wytrzymasz…

– Chcę ciebie i tego dziecka. – Przeciągnął dłonią wzdłuż jej smukłej nogi.

Jej oczy zaszły ledwo widoczną mgłą. Oparł się o wannę.

– Przykro mi, bibliotekarko, nie chcesz dziecka, nie ma seksu.

– Co takiego? – zapytała ze zdziwieniem w głosie.

– Co, proszę?

– No cóż, nic na to nie poradzę, on się zbuntował – Tu popatrzył znacząco w dół.

– On? Jesteś pewien? – Przylgnęła do niego całym ciałem, a jej usta przywarły do jego warg.

– Nic z tego nie będzie – wymamrotał.

– Nie to nie, trudno, twoja strata. – Wstała.

Jego oczom ukazało się jej ponętne ciało, pokryte resztą piany.

– Czy to nie twoja komórka, Nathan? – spytała, bo w tej samej chwili rozległ się dzwonek.

– Zgadza się. Podasz mi ręcznik? Dobra okazja, żeby stąd zwiać – powiedział uszczypliwie.

Przepasał się wpół i wybiegł z łazienki. Gdy wrócił, spojrzał na Erin czule i z tęsknotą.

Загрузка...