W drodze do Londynu zatrzymali się na noc w zajeździe, gdzie Raven wynajął najlepsze pokoje i jadalnię, w której spożyli niezbyt wykwintną, ale obfitą kolację. Noella już dawno nie widziała tak suto zastawionego stołu.
Zanim zasnęła, pomyślała że niania, jakkolwiek nie powiedziała tego głośno, również była zadowolona z pożywnej kolacji i wygodnego łóżka.
Kiedy następnego dnia wyruszali w drogę, Noella uświadomiła sobie, że niepokój, który odczuwała poprzedniego dnia, gdzieś zniknął.
Do Londynu dojechali późnym wieczorem, zatrzymując się tylko dwa razy, żeby wymienić konie. Kiedy wjeżdżali do miasta, Jasper powiedział:
– Zatrzymamy się w domu pani brata przy Park Street. Dom ten był otwarty na krótko w ubiegłym roku. Kiedy go zamykano, zabrano zeń całą służbę poza dwoma osobami.
Proszę się więc nie obawiać krępujących spotkań.
– Postaram się… być… dzielna – powiedziała Noella z trudem.
– Tej dwójce służących powiem oczywiście, że jest pani lady Noellą – powiedział stanowczo Raven – oraz że zamierzamy zjeść kolację w drodze do domu. Kupiłem zresztą nieco jedzenia na ostatnim przystanku.
Noella podziękowała mu za troskliwość. Pomyślała też, że Raven jest bardzo dobrym organizatorem, co zresztą udowodnił, starannie przygotowując ją do odegrania roli siostry hrabiego. To się jej nie podobało, uświadomiła też sobie, że niezbyt lubi Jaspera Ravena.
W pierwszej chwili myślała, że ta niechęć wypływa z onieśmielenia jego manierami dżentelmena z wyższych sfer i pewnym siebie sposobem bycia.
Kiedy jednak głębiej się nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że jej nieprzychylne nastawienie do Ravena ma znacznie głębsze przyczyny. Nie potrafiła ich nazwać. Coś jednak podpowiadało jej, że popełniła błąd, zgadzając się na plan Ravena, żeby odsunąć od niani, Hawkinsa i siebie samej widmo śmierci głodowej.
Kiedy przybyli do wysokiego, okazałego domu przy Park Street, Raven od progu; ostrym głosem wykrzykiwał polecenia zupełnie zaskoczonym ich przyjazdem dwojgu służącym.
Sprawnie jednak pościelili łóżka, w czym pomogli Hawkins i niania. Na kategoryczne żądanie niani w pościeli ułożono gorące cegły, żeby usunąć jej ewentualne zawilgocenie.
Kiedy Noella zmieniła strój podróżny na | prostą muślinową suknię, którą zwykła nosić w domu, czekała już na nią kolacja.
Postanowiła nie zakładać żadnej z sukien Noely. Wydały się jej zbyt szykowne na cichą kolację z Jasperem Ravenem.
Obawiała się nieco jego reakcji, ale była zażenowana, kiedy zapytał ją:
– Czy to twoja najlepsza suknia wieczorowa?
– Jedyna, jaką mam. Zostały mi jeszcze dwie po Noely, których nie udało mi się sprzedać, ponieważ były zbyt ekstrawaganckie.
Raven obserwował ją krytycznie. Noella czuła się skrępowana jego spojrzeniem.
– Zastanawiam się, Noello, czy powinniśmy kupić trochę rzeczy, w których mogłabyś się zaprezentować w zaniku Ravenów, czy też pozwolić ci wystąpić w tym, co masz.
– Wolałabym to drugie. Jak wiesz, nie stać mnie nawet na zakup chusteczki.
Mimo pozorów swobody, Noella była bliska płaczu.
Całodzienna podróż zmęczyła ją. Na domiar złego znów narastał w niej strach przed oszustwem, które zgodziła się popełnić. Miała wrażenie, że będzie musiała stawić czoło czemuś niesłychanie nieprzyjaznemu i złemu.
Pomyślała, że w jakimś stopniu uczucia te wywołane zostały przez osobliwy klimat domu, w którym się zatrzymali. Był wielki i przytłaczający.
Po tylu latach spędzonych na wsi Noelli wydawało się, że ten dom pozbawiony jest kolorów. Instynktownie pomyślała, że jego właściciel musi być równie szary i ponury.
Szybko odepchnęła od siebie te myśli jako absurdalne.
Nawet jeśli ojciec Noely był despotycznym człowiekiem, to jego syn mógł być zupełnie inny. Noella jechała spotkać się nie z ojcem, ale z „bratem”. Zapewne miło mu będzie poznać „rodzoną siostrę”, która w dodatku jest mniej więcej w jego wieku.
Usiadła w jadalni, której ściany wyłożone były ciemnym dębem. Wisiały na nich portrety przodków hrabiego. Noella odniosła wrażenie, że wpatrują się w nią z dezaprobatą.
Niania zapewne pomagała w kuchni. Hawkins zajął się obsługą przy stole.
Była tak głodna, że jedzenie wydało się jej nadzwyczajnie smaczne. Zdumiała się więc, kiedy po skończonym posiłku Raven powiedział z rozdrażnieniem w głosie:
– Gdybyśmy się zatrzymali w hotelu, z pewnością zjedlibyśmy lepszą kolację.
Noella nic nie powiedziała. Po wielu miesiącach głodowania trzydaniowy posiłek był dla niej szczytem marzeń. Powiedziała więc tylko:
– Kosztowałoby to jednak znacznie drożej.
– To bez znaczenia – odparł Jasper. – Hrabia zwróci mi z nawiązką każdego pensa, którego wydam w czasie tej podróży.
Sposób, w jaki powiedział te słowa, zaniepokoił Noellę.
– Domyślam się, że jutro wyruszamy w drogę wczesnym rankiem. Pozwolisz, że pójdę do sypialni – powiedziała, wstając od stołu.
– Naturalnie. Ja przejdę się do mojego klubu posłuchać najnowszych plotek.
– A jeśli nie będzie żadnych plotek? – zapytała Noella z uśmiechem.
– Byłbym tym niezmiernie zdziwiony.
Z drugiej strony życie za króla Williama stało się strasznie nudne, zwłaszcza jeśli je porównać z czasami, kiedy na tronie zasiadał jego brat roześmiał się Jasper. – Król Jerzy był wyrafinowanym władcą, uwielbiał towarzystwo pięknych kobiet i miał mnóstwo pełnych galanterii przyjaciół.
Noella klasnęła w ręce:
– Proszę, opowiedz mi o tamtych czasach. Tak bardzo jestem ciekawa, jak się wtedy żyło.
Jasper uśmiechnął się i powiedział:
– Z pewnością nie usłyszysz ani słowa o tych czasach w Yorkshire. Jutro opowiem ci kilka zabawnych historii, które cię rozweselą i pozwolą łatwiej znieść trudy podróży.
Później, kiedy Noella się rozebrała i położyła do łóżka, znów uświadomiła sobie, że szczerze się obawia przyjazdu do zamku Ravenów i tego, co tam ją spotka.
Co się z nią stanie, jeśli nie spodoba się hrabiemu? Co będzie, jeśli hrabia domyśli się, że jest oszukiwany?
Nie, nie będzie miał żadnych powodów, żeby cokolwiek podejrzewać, uspokajała się Noella.
Wiedziała jednak, że rozmawiając z nim, będzie musiała się zastanowić nad każdym słowem.
Te myśli tak ją przytłaczały, że ogarnęła ją nagła chęć, żeby wyskoczyć z łóżka, ubrać się i szybko wrócić do Worcestershire, do skromnego, biednego domu, żeby nie brać udziału w oszustwie, które w istocie jest przestępstwem.
Z głębin pamięci zabrzmiała przestroga, że karą za nie może być nawet śmierć. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że jeśli się poda za siostrę hrabiego, dopuści się przestępstwa, poważnego przestępstwa.
– Boję się… mamo… boję się – powiedziała w myślach.
Po chwili jednak zmęczenie wzięło górę nad niepokojem i Noella zapadła w głęboki sen.
Kiedy się zbudziła, słoneczny poranek i pożywne śniadanie pozwoliły jej zapomnieć o wieczornych lękach.
Zauważyła też, że niania i Hawkins z przyjemnością popijają herbatę, na którą nie było ich stać w ciągu ostatnich trudnych miesięcy.
Kiedy przygotowali się do wyjazdu i wyszli przed dom, Noella ujrzała czekający na nich nowy powóz, dwa razy większy od tego, którym podróżowali poprzedniego dnia. Hawkins mógł teraz wygodnie usiąść obok woźnicy.
Wewnątrz powozu było dość miejsca, żeby Noella, Raven i niania mogli się wygodnie usadowić, nie przeszkadzając sobie nawzajem.
Noella czuła, że Jasper nie był zadowolony, iż pozwoliła niani podróżować z nimi, ale nie protestował otwarcie. Ta zresztą zachowywała się niezwykle taktownie, odzywając się jedynie wtedy, kiedy ją o coś pytano.
Kiedy po krótkiej chwili wyjechali z miasta, Noella zamiast rozmawiać z Jasperem, co wcześniej planowała, oddała się podziwianiu widoków. Zanim się spostrzegła, dotarli do Baldock, gdzie zatrzymali się na obiad, po którym wsiedli do powozu zaprzężonego w cztery świeże konie.
Według słów Jaspera do Yorkshire mieli dojechać w ciągu trzech dni. Kiedy u kresu wędrówki ujrzeli wreszcie nagie wzgórza, zalesione doliny i szerokie rzeki, Noella była bardzo zmęczona.
Z pewnością ciągłe niedożywienie przez wiele ostatnich miesięcy spowodowało, że mimo młodego wieku Noella wyjątkowo źle znosiła trudy podróży.
Na jej samopoczucie źle wpływała troska o nianię, która sprawiała wrażenie zupełnie wyczerpanej, choć przespała w powozie znaczną część dnia. Noella zauważyła, że starej kobiecie było bardzo niewygodnie drzemać na wąskiej ławce, toteż oddała jej swoje, znacznie wygodniejsze miejsce.
– Ułóż się w rogu – zaproponowała i prześpij się. Kiedy odpoczniesz, znów zamienimy się miejscami.
Noella oczekiwała, że Jasper zaprotestuje.
Nie powiedział jednak ani słowa, choć z jego zachowania jasno wynikało, że nie podobał mu się ten pomysł.
Raven dbał za to o solidne posiłki dla wszystkich.
Gdy tylko zatrzymywali się, żeby zmienić konie, zasiadali do suto zastawionego stołu.
Noella zauważyła, że Jasper zawsze zamawia dla siebie najlepsze czerwone wino, po którym wypijał kilka kieliszków brandy.
W czasie jednej z rozmów Noella dowiedziała się, że podróżujący na tyle powozu sługa jest lokajem Ravena. Niski, otyły człowiek nie sprawił na niej najlepszego wrażenia. Musiała jednak przyznać, że należycie dbał o swego chlebodawcę, który zawsze prezentował się nadzwyczaj elegancko, a wysokie buty Ravena każdego ranka lśniły jak nowe.
Było to trzeciego dnia od wyjazdu z Londynu.
Noella wyglądała przez okno, podziwiając urodę krajobrazu Yorkshire, kiedy Jasper powiedział:
– Zostało nam tylko kilka mil.
Noella poczuła, że ogarnia ją przerażenie.
Spojrzała na Ravena szeroko otwartymi, niebieskimi oczami, jakby chciała zapytać, co ma robić.
– Postaraj się zachować spokój – mówił do niej. – Musisz sobie uświadomić, że nie masz powodów, żeby się bać hrabiego. To twój brat, który pragnie cię zobaczyć i z całą pewnością niecierpliwie oczekuje twojego przyjazdu.
Noella miała nadzieję, że Jasper się nie myli.
Z drugiej strony, mimo rzeczowych argumentów, nie potrafiła zapanować nad strachem, który ciążył jej na sercu jak ogromny głaz.
Około trzeciej po południu skręcili z drogi w dwuskrzydłową bramę z kutego żelaza, której z obu stron strzegły rzeźbione w kamieniu kruki.
Strach zaparł Noelli dech w piersiach.
Zbliżał się czas próby. Już wkrótce rozstrzygnie się, czy człowiek, za którego siostrę chce się podać, przyjmie ją czy odeśle tam, skąd przybyła.
Spojrzała na nianię i zauważyła, że również ona jest bardzo przejęta.
Poprawiła czarną pelerynę, która przykrywała szarą suknię i sprawdziła, czy wstążki kapelusza są należycie zawiązane pod brodą.
– Masz uważać na to, co mówisz – ostrym głosem pouczył nianię Raven. – Jeśli usłyszę choćby szept, że lady Noella nie jest osobą, za którą się podaje, oboje wylądujecie na bruku i skończycie w przytułku.
W głosie Ravena Noella usłyszała niepotrzebne, niezrozumiałe dla niej okrucieństwo.
Spojrzała na nianię i dostrzegła w jej oczach błysk, który świadczył, że kobieta z trudem się powstrzymała, żeby nie udzielić Ravenowi ostrej odpowiedzi.
Noella usłyszała spokojny głos swojej opiekunki:
– Ani ja, ani Hawkins, nie zrobilibyśmy niczego, co mogłoby wyrządzić najmniejszą krzywdę… jaśnie pannie.
Przy ostatnim słowie niania się zająknęła.
Nienaturalny dla niej, uniżony ton głosu tak wzruszył Noellę, że w pierwszej chwili chciała ją objąć i ucałować. Wiedziała jednak, że reakcja Ravena na taki gest mogłaby tylko pogorszyć samopoczucie niani i jej samej. Położyła więc tylko rękę na kolanie swojej opiekunki i powiedziała:
– Najdroższa nianiu, umówmy się, że czeka nas coś w rodzaju przygody.
– Oto rozumne słowa – powiedział Raven.
– Tyle że jeśli nie będziemy się mieli na baczności, ta przygoda może się bardzo nieszczęśliwie zakończyć.
Noella odniosła wrażenie, że Raven z premedytacją chce je przestraszyć. Przez chwilę była nawet zdecydowana powiedzieć, że mogą jeszcze wrócić do domu. Pomyślała jednak, że jest winna Ravenowi wdzięczność za jego wysiłki.
– Chciałabym ci bardzo podziękować za wszystko, co dla nas zrobiłeś, kuzynie Jasperze.
– Zwróciła się doń tak, jak sobie tego życzył, tłumacząc, że jako siostra hrabiego była jego kuzynką.
Wyjrzała z powozu. Oczom jej ukazał się zamek. Była to cudowna, kamienna budowla z wieżami i basztami, które nadawały jej baśniowy charakter.
Z drugiej strony szara monumentalność twierdzy wywoływała w Noelli strach przed spotkaniem z jej właścicielem.
Powóz zatrzymał się u stóp szerokich schodów, które wiodły do portyku głównego wejścia do zamku.
Dwaj lokaje w liberii rozkładali na nich czerwony chodnik, podczas gdy trzeci otworzył drzwi powozu. Widok mężczyzny w białej peruce zdumiał Noellę. Kiedy wspinała się po schodach w towarzystwie Jaspera, zauważyła, że czeka na nich siwowłosy szef służby, który skłonił się z szacunkiem przed Ravenem i powiedział doń:
– Dzień dobry sir, dzień dobry milady.
Jaśnie pan hrabia spodziewał się przyjazdu państwa dzisiejszego popołudnia.
– Czy hrabia oczekuje nas? – zapytał Jasper.
– Jest teraz w bibliotece, sir.
Służący poprowadził ich do środka. Uwagę Noelli przykuł wielki, marmurowy okap nad kominkiem w hallu. Wisiały nad nim postrzępione chorągwie. Domyśliła się, że są to wojenne zdobycze rodziny Ravenów.
Weszli w szeroki, ozdobiony obrazami korytarz, w którym stało kilka wyjątkowo pięknych mebli w stylu angielskim. Noella widziała podobne w książkach, które czytała w bibliotece pastora. Przypomniała też sobie opowieści guwernantki o meblach arystokratycznej rodziny, dla której niegdyś pracowała.
Noella nie była jednak w stanie skupić myśli na przedmiotach, obok których przechodziła.
Myślała o człowieku, który był właścicielem tego zamku, który ją tu sprowadził i zapłacił za jej podróż przekonany, że nareszcie ujrzy swoją siostrę.
Usłyszała donośny głos kamerdynera:
– Pan Jasper Raven do jaśnie pana hrabiego.
Noella domyśliła się, że nie została zaanonsowana, ponieważ służący nie wiedział, czy wolno mu to zrobić.
Nadchodził czas próby. Za chwilę rozstrzygnie się, czy zostanie w tym zamku, czy będzie odesłana w hańbie tam, skąd przybyła.
Nie była w stanie spojrzeć w twarz rosłemu człowiekowi, który podniósł się znad stojącego pod oknem biurka. Noella stała z opuszczoną głową i wzrokiem wbitym w podłogę, toteż mężczyzna zmierzający w jej stronę wydawał się nienaturalnie wysoki.
Kiedy się zbliżył, usłyszała jego niski głos:
–
Przybyłeś wreszcie, Jasperze. Mam nadzieję, że podróż nie była zbyt nużąca.
– Niestety, jestem nieco zmęczony. Najważniejsze jednak, że zakończyła się pełnym sukcesem – Jasper przerwał na chwilę, jakby chciał spotęgować napięcie. – Pozwól, że cię przedstawię twojej siostrze – powiedział i odsunął się na bok, wskazując ręką na Noellę.
Spojrzała na hrabiego i nagle wydało jej się, że stoi na krawędzi głębokiej przepaści.
Nie próbowała nigdy wyobrazić sobie jego wyglądu, ale spodziewała się, że może być podobny do Noely i Caroline. W rzeczywistości jednak wyglądał zupełnie inaczej niż matka i siostra. Noella pomyślała, że z pewnością był podobny do ojca. Co więcej, jego wygląd również budził respekt. Stał przed nią ciemnowłosy, niezwykle przystojny mężczyzna. Wpatrywał się w nią badawczo stalowoszarymi oczami. Spostrzegła jego wyciągniętą rękę.
– Witam cię Noello – powiedział. – Nie sądzę, żebyś pamiętała ten zamek.
Noella podała mu rękę, ale zauważyła, że hrabia nie uścisnął jej dłoni.
– Domyślam się – mówił – że chcesz się przebrać po tak długiej podróży. Proponuję, żebyś się udała do swojej sypialni, a kuzyn Jasper opowie mi w tym czasie okoliczności waszego spotkania.
– Dziękuję – powiedziała Noella.
Hrabia spojrzał na kamerdynera stojącego w drzwiach:
– Zaprowadź jaśnie pannę do pani Kirkton.
– Dobrze, jaśnie panie.
Noella zrozumiała, że jej rozmowa z hrabią na tym się skończyła. Była odrobinę rozczarowana.
Szybki, spokojny przebieg tego spotkania gwałtownie rozładował nagromadzone w niej emocje. Podeszła do drzwi i wyszła na korytarz w towarzystwie kamerdynera, który zaprowadził ją do schodów.
Czekała tam starsza, siwowłosa kobieta, która ukłoniła się Noelli.
– Zapewne panienka jest bardzo zmęczona – powiedziała, prowadząc ją szerokim korytarzem.
– Goście, którzy przybywają do nas z południa, z reguły narzekają na trudy podróży.
Szybko jednak dochodzą do wniosku, że warto było tu przyjechać.
– Jestem pewna, że ze mną będzie podobnie – powiedziała Noella.
Pani Kirkton otworzyła drzwi prowadzące do wielkiego pięknego pokoju.
Noella zwróciła uwagę na obszerne łoże zasłonięte bogato zdobionymi storami i dwa duże okna.
Podeszła do nich i ujrzała ogród, pośrodku którego była fontanna. Woda tryskała z niej wysokim strumieniem mieniącym się w promieniach słońca.
Noella wpatrywała się w okno z zapartym tchem.
Pani Kirkton zorientowała się, co tak przykuło uwagę Noelli.
– Wszyscy podziwiają nasz ogród – powiedziała.
– Był dumą i radością zmarłego hrabiego. Jaśnie panienka z pewnością zechce też obejrzeć Labirynt i Grotę, której ściany są wyłożone muszlami morskimi.
– To wszystko brzmi tak niewiarygodnie! -zawołała Noella.
Pani Kirkton opowiadała, pomagając Noelli zdjąć odzież podróżną. Jej rzeczy wyglądały rażąco ubogo pośród tego luksusu.
Wniesiono do pokoju bagaż Noelli. Dwie pokojówki ubrane w białe, sztywno wykrochmalone fartuszki i czepki zajęły się jego rozpakowaniem.
Ubrania powiesiły w szafie, której szczytu strzegł złoty kruk, herb rodu Ravenów.
Noella usłyszała nieśmiałe pytanie pani Kirkton:
– Czy to już wszystkie rzeczy, które jaśnie panienka przywiozła?
– Innych nie mam – odpowiedziała.
Pani Kirkton wyjęła z szafy jedną z sukien, która wypłowiała i wystrzępiła się w kilku miejscach. Nie powiedziała ani słowa, ale była wyraźnie zaszokowana, że panienka z rodu Ravenów mogła cierpieć takie ubóstwo. W tej chwili nie można było jednak poprawić stanu garderoby Noelli. Pani Kirkton wybrała jedną z sukien.
Przyszła kolej na uczesanie. Noella zorientowała się, że jej fryzura była bardzo niemodna i czuła się tym ogromnie skrępowana. Nie zdawała sobie sprawy, że jej jasnozłote włosy w połączeniu z ogromnymi, niebieskimi oczami wyglądają przeuroczo, a kto raz spojrzał na jej twarz, nie mógł od niej oderwać wzroku.
Była zawstydzona i skrępowana stanem swojej garderoby, która prezentowała się rażąco nędznie na tle eleganckiego umeblowania sypialni i pięknie haftowanych zasłon łoża.
– Dziękuję za pomoc – powiedziała Noella do pani Kirkton i uśmiechnęła się do dwóch pokojówek.
Podeszła do drzwi sypialni i przystanęła.
– Czy powinnam teraz wrócić do hrabiego do biblioteki? – zapytała.
– Pan Johnson czeka na panienkę w hallu.
Myślę, że jaśnie pan hrabia jest teraz w salonie, gdzie za chwilę podadzą herbatę.
Noellę ucieszyła ta wiadomość, jako że od niezbyt zresztą smacznego obiadu upłynęło już sporo czasu i odczuwała głód.
Zaśmiała się sama z siebie. Z jakiegoś błahego powodu krytykowała obfity posiłek, który zaledwie tydzień wcześniej nazwałaby królewską ucztą. Teraz mogła, jak czasem mawiała niania, „wybierać i przebierać”.
Co do jednego miała wszakże całkowitą pewność.
Dopóki ona, niania i Hawkins zostaną w zamku, głód im nie zagrozi.
– To szczęście, że tu jesteśmy, że nie mamy zaległych rachunków, że nie musimy głodować – powtarzała w myślach.
Podeszła do schodów, gdzie czekał kamerdyner Johnson.
– Jaśnie pan hrabia oczekuje panienki w salonie.
Spodziewa się, że po tak długiej podróży z przyjemnością wypije pani filiżankę herbaty – powiedział.
– Brzmi to zachęcająco – odparła Noella. -
Mam nadzieję, że ktoś się zajął nianią.
– Zajęliśmy się panią Browning i służącym jaśnie panienki.
– Hawkins był… – Noella chciała powiedzieć:
„Hawkins był ordynansem mojego ojca”.
Na szczęście ugryzła się w język w ostatniej chwili.
Serce zabiło jej gwałtownie. Jak mogła się tak głupio zachować, niemal popełniając gafę tuż po przybyciu na zamek? Była tak przerażona, że kiedy kamerdyner zaprowadził ją do salonu, przez moment stała w drzwiach zastanawiając się, co teraz powinna uczynić.
W głębi pokoju zobaczyła hrabiego i Jaspera, siedzących w wygodnych fotelach przy kominku. Obok nich nakryto stolik do herbaty.
Stały na nim srebra, bardzo podobne do tych, które Noella pamiętała z czasów dzieciństwa w rodzinnym domu.
Na dużej srebrnej tacy ustawiono ogrzewany płomieniem czajniczek. Cała zastawa wykonana była ze srebra:
dzbanek na herbatę, dzbanuszek do śmietanki, cukiernica oraz mały pojemnik w stylu królowej Anny, identyczny jak ten, którego jej rodzina używała przez wiele lat. W pojemnikach tego typu przechowywano herbatę w czasach, kiedy stanowiła niezwykle kosztowny przysmak. Jedyną osobą, która miała do niego klucz, była gospodyni.
– Czy mogłabyś nalać nam herbaty, Noello?
– zapytał hrabia, a ona pomyślała, że był to bardziej rozkaz niż prośba.
Usiadła przy stoliku i posłusznie napełniła piękne porcelanowe filiżanki z manufaktury Crown Derby.
Jednocześnie Noella zauważyła, że na stoliku i przenośnym barku z pięcioma półeczkami czekały prawdziwe przysmaki.
W srebrnym naczyniu z przykryciem były gorące, jęczmienne placuszki, na trzech talerzach leżały najróżniejsze kanapki, a całość uzupełniały rozmaite ciasta.
Były tam ciasteczka takie, jakie w czasach dzieciństwa Noelli piekła jej mama, oraz pysznie wyglądający tort owocowy, biszkopt udekorowany wiśniami, tort czekoladowy i ciasto pokryte różowo-białym lukrem.
Ponieważ hrabia zajęty był rozmową z Jasperem, Noella mogła niepostrzeżenie oddać się jedzeniu, co uczyniła – musiała to przyznać dość łakomie.
Jedno jest pewne – pomyślała, uśmiechając się – utyję, jeśli długo zostanę w zamku.
– Jak ci się podoba twój dom rodzinny, Noello? – zapytał nieoczekiwanie hrabia.
– Jest… większy niż się spodziewałam – odpowiedziała.
– Zachwyciła mnie ta urocza fontanna w ogrodzie.
– Nie pamiętasz jej?
Jego ton wydał się jej ostry.
– Niestety nie – zgodnie z prawdą odparła Noella.
Hrabia wstał z fotela. – Chodź, pokażę ci rozarium. Róże były chlubą dziadka.
Noella podeszła do okna, przy którym stał hrabia. Wiedziała, że Jasper ich obserwuje.
Bardzo krępowało ją to, że uważnie słuchał każdego jej słowa, gotów ją skrytykować, a może nawet, gdyby miał okazję, skarcić.
– Chciałabym, żeby sobie pojechał – pomyślała.
– Bez niego wszystko byłoby dużo prostsze.
Odwróciła się do niego plecami, żeby przez otwarte okno podziwiać rozarium. Róże jeszcze nie kwitły, ale widać było, jak artystycznie rozmieszczono krzewy wokół starego zegara słonecznego. Wzdłuż klombów biegły ścieżki wyłożone kamiennymi płytami, a tło stanowił olbrzymi trawnik ogrodzony żywopłotem z cisów. Wycięto w nim figurki ptaków – kruków, jak przypuszczała Noella.
Był to widok tak uroczy, tak inny od tego, jakiego się spodziewała, że patrzyła jak urzeczona.
Nagle poczuła na sobie wzrok hrabiego.
– Przypuszczam – powiedział po chwili – iż jak większość ludzi podejrzewałaś, że Yorkshire to dzika, prymitywna, może nawet niecywilizowana kraina.
– Nie, skądże znowu… – odrzekła Noella. -
Ale przyznaję, że nie spodziewałam się, iż jest tu aż tak pięknie.
Zapadło milczenie.
– Czy porównujesz to do ogrodów przy pałacach i willach we Włoszech, które na pewno są bardziej imponujące, czy może do egzotycznych bungalowów w Monte Carlo? zapytał hrabia głosem, w którym Noella zdawała się wyczuwać nutę ironii. Przez moment nie rozumiała, co do niej mówi.
Z wielkim wysiłkiem zdobyła się na odpowiedź.
– Być może dlatego, że jestem Angielką, angielskie ogrody i pejzaże podobają mi się bardziej niż jakiekolwiek inne… na świecie.
Mówiąc te słowa mimowolnie spojrzała na Jaspera. Dostrzegła, że lekko poruszył wargami i spojrzał na nią z aprobatą. Domyśliła się więc, że sprytnie wybrnęła z sytuacji.
Hrabia odwrócił się od okna, jakby rozczarowany odpowiedzią Noelli, i powiedział:
–
Błędem byłoby chyba pokazywanie ci dzisiaj czegoś więcej. Jutro będziesz miała mnóstwo czasu na zwiedzanie zamku i ogrodów.
– Cieszę się z tego ogromnie – powiedziała.
Hrabia spojrzał na zegar wiszący nad kominkiem i powiedział:
– Proponuję, żebyś teraz udała się na spoczynek. Zobaczymy się na kolacji o siódmej trzydzieści. Jeśli będziesz zbyt zmęczona, żeby zasiąść z nami do stołu, daj mi o tym znać przez pokojówkę, a kolację podadzą ci na górę.
– Z przyjemnością zejdę na kolację – powiedziała stanowczo Noella. Pomyślała, że błędem byłoby jakiekolwiek nienaturalne zachowanie pierwszego dnia pobytu na zamku. Z drugiej strony perspektywa kilkugodzinnego odpoczynku przed kolacją wydała się jej wyjątkowo kusząca. – Muszę odpocząć, co pozwoli mi zachować trzeźwość umysłu i uniknąć pomyłek.
Muszę być bardzo ostrożna – powiedziała w myślach.
Powtarzała w duchu te same słowa, kiedy pokojówka pomagała jej się rozebrać i położyć w łóżku. – Muszę być bardzo ostrożna – powiedziała zamykając oczy i powtarzała te słowa w myślach do momentu, kiedy ogarnął ją głęboki sen.
Hrabia i Jasper rozmawiali w salonie na dole.
– Lepiej, żebym ci już oddał tę miniaturę. Jak widzisz, Noella ciągle wygląda jak na tej podobiźnie.
– Ma niezwykłe, jasnozłote włosy – głos hrabiego zabrzmiał sucho.
Jasper położył miniaturę na małym stoliku i powiedział:
– A teraz, Lyndonie, porozmawiajmy o teleskopie. Obiecałeś mi pomoc finansową, jeśli odnajdę twoją siostrę.
Przez chwilę w salonie panowała cisza, którą przerwały słowa hrabiego:
– Pod twoją nieobecność pokazałem plany projektu ekspertowi z Londynu.
– Nie uprzedziłeś mnie, że zamierzasz to zrobić – powiedział zdziwiony Jasper.
– Sądziłem, że potraktujesz moją ostrożność jako naturalną, zwłaszcza że chodzi o poważną sumę pieniędzy – zauważył hrabia.
– Plany mają szkicowy charakter. To dopiero wstęp do dalszych badań.
– Bardzo szkicowy charakter, jak mi się wydaje. Zdaniem eksperta, o którym wspomniałem, nie są one ani nowe, ani oryginalne.
Jasper wyprostował się w fotelu i znieruchomiał.
– To nie do wiary – powiedział.
– Ale tak właśnie mi powiedziano. Skorzystałem również z opinii przewodniczących rad naukowych armii i marynarki.
– Łatwo się domyślić, że byli po prostu zawistni, ponieważ ktoś ich ubiegł z tym wynalazkiem.
– Nie sądzę, żeby chodziło tu o zawiść. Oni po prostu mają teleskop, który jest lepszy pod każdym względem od twojego.
Jasper podniósł się z fotela. Odwrócony plecami do swojego rozmówcy, wpatrywał się w ogień w kominku.
Milczenie przerwał hrabia:
– Przykro mi, Jasperze. Było to bardzo sprytne posunięcie z twojej strony. W przeciwieństwie do wielu osób, które udało ci się oszukać, ja nie jestem naiwny.
– Niech cię diabli. Jesteś równie skąpy jak twój ojciec.
– To nie jest kwestia skąpstwa, ale właściwie prowadzonych interesów. Otóż ja nie lubię wyrzucania pieniędzy w błoto.
– Chcesz powiedzieć, że ja lubię?
– Ta rozmowa, z mojej strony, nie ma charakteru osobistego – hrabia mówił wyniosłym tonem. – Chcę ci jedynie powiedzieć, że nie zamierzam inwestować pieniędzy w coś, co nie ma szans na opłacalność i jest wręcz wyśmiewane przez znawców przedmiotu.
Jasper spojrzał na niego zimno. Z trudem powstrzymał się od wypowiedzenia słów, które cisnęły mu się na usta.
– Ile wobec tego otrzymam za odnalezienie twojej siostry? – zapytał markotnym głosem.
– Otrzymasz zwrot kosztów, choć mam wrażenie, że ze mnie zdzierasz. Dam ci też dwa tysiące funtów.
– Dwa tysiące zamiast dziesięciu, o które cię prosiłem? – W głosie Jaspera słychać było wyraźną pretensję.
Hrabia nie odpowiedział. Spojrzał na kuzyna pogardliwie.
– Wygląda na to, że nie mam innego wyboru.
Muszę przyjąć twoją propozycję – powiedział Jasper po długiej chwili namysłu.
– To zależy tylko od ciebie.
– Dlaczego nie zlitujesz się nade mną i nie zaproponujesz mi pięciu tysięcy?
– Wyciągnąłeś już ze mnie tyle pieniędzy, że gdybym teraz dał ci tyle, ile sobie życzysz, w rodzinie wybuchłby skandal.
Jasper parsknął zniecierpliwiony, ale nie powiedział ani słowa.
– Dość już tego – ciągnął hrabia. – Jestem urażony, że potraktowałeś mnie jak ignoranta, i próbowałeś nadużyć mojego zaufania za pomocą tak prostych sztuczek.
– Zgoda. Popełniłem błąd – zgodził się Jasper.
– Jeśli jednak chcesz uniknąć skandalu w rodzinie, lepiej zastanówmy się, jak spłacić moje długi. Mam ich o wiele więcej niż wynosi suma, którą zaproponowałeś.
– Nie jesteś jedynym członkiem rodziny, który potrzebuje pieniędzy – odparł hrabia. -
Mamy też inne ważne zobowiązania, o których muszę pamiętać.
– Tak, wiem, wiem – mówił poirytowany Jasper. – Przytułki, szkoły, starzy renciści.
Wszystko to już słyszałem.
– Jeśli chcesz poznać nasze wydatki, zapraszam cię do lektury ksiąg finansowych – hrabia mówił spokojnym głosem. – Może wtedy zrozumiesz, że rozrzutność jednego z Ravenów szkodzi całej rodzinie.
– Łatwo ci mnie pouczać. Zostałeś wychowany w dostatku. Czy ty wiesz, co to znaczy być głodnym? Co to znaczy nie mieć złamanego grosza, kiedy do twoich drzwi dobijają się wierzyciele?
Hrabia milczał.
– Poproś swoją siostrę o odpowiedź na te pytania – ciągnął Jasper. – Kiedy ją znalazłem, była głodna, a dom wyglądał tak, jakby się miał za chwilę zawalić.
Jasper mówił coraz głośniej:
– Nie miała nic do jedzenia, nic do picia. Ciągle jeszcze, choć przez ostatnie dni karmiłem ją jak maciorę przed konkursem, wygląda jak skóra i kości.
– Czego nie można powiedzieć o tobie wtrącił hrabia.
– Moje położenie jest równie żałosne. Będziesz zadowolony, kiedy zamkną mnie w więzieniu za długi?
– Odbyliśmy niedawno podobną rozmowę.
Powiedziałem ci wtedy, że po raz ostatni reguluję twoje długi. Musisz sobie uświadomić, że w ten sposób nie możesz żyć.
– Na Boga! A o cóż takiego ja proszę?
Nazywam się Raven, podobnie jak ty. I podobnie jak ty mam prawo do rodzinnego majątku – Jasper wyrzucił z siebie gniewne słowa i zamilkł.
Hrabia podniósł się z fotela i powiedział:
–
Nie zamierzam się z tobą kłócić, Jasperze.
W nagrodę za odnalezienie mojej siostry otrzymasz pomoc w postaci czeku na pięć tysięcy funtów. Kiedy jednak przepuścisz te pieniądze, nie waż się tu wracać po więcej, ponieważ już nigdy nie wyciągniesz ode mnie ani grosza.
Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
– Trudno cię nie rozumieć. Pozwól, że zażądam pieniędzy natychmiast. To na wypadek, gdybyś jeszcze zmienił zdanie przed moim jutrzejszym wyjazdem.
Hrabia uśmiechnął się kwaśno.
– Pozwól sobie powiedzieć, że ty straciłeś moje zaufanie już wiele lat temu. Myślę, że sobie na to zasłużyłeś. Mam tylko nadzieję, że po jutrzejszym poranku nigdy więcej się nie spotkamy – zakończył hrabia i wyszedł z salonu, zamykając za sobą drzwi.
Jasper wpatrywał się w nie przez chwilę, po czym przemierzył pokój i podszedł do okna.
Słońce zachodziło za lasem. Zegar słoneczny rzucał długi cień na ogród różany.