ROZDZIAŁ 6

Z trudem powstrzymując się od płaczu, wyszła z biblioteki. Po powrocie do sypialni usiadła na krześle. Ze wszystkich sił próbowała pozbierać myśli i odzyskać panowanie nad sobą.

Nie mogła uwierzyć, że hrabia, tak uroczy i miły tego ranka, nagle się zmienił w zupełnie innego człowieka, okrutnego i bezwzględnego.

Jak może zmuszać ją do małżeństwa z mężczyzną, którego wprost nie znosiła? Dlaczego zaatakował ją fizycznie? Dlaczego straszył ją, że przemocą zmusi ją do posłuszeństwa?

Było to tak do niego niepodobne. Noella znów poczuła łzy na policzkach.

Tak bardzo chciałaby teraz być w domu.

Porozmawiać z rodzicami, którzy by ją pocieszyli, Cofnąć się o wiele lat i poszukać sposobu, żeby uciec od przyszłości.

– Nie wyjdę za niego… Nigdy… nigdy! wyszeptała z determinacją.

Poczuła się jak więzień, któremu uświadomiono, że już nigdy nie opuści lochu.

Po godzinie do sypialni weszła niania.

– Myślałam, że jesteś na dole. Tam też szuka cię służba.

Noella wstała z krzesła i podeszła do stolika, żeby niania nie zauważyła jej zapłakanych oczu.

– Czego chcą? – zapytała.

Coś w jej głosie musiało zaniepokoić nianię, bo zapytała:

– Co się stało? Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?

Noella przez chwilę nie była się w stanie odezwać.

– Dlaczego… służba… mnie szuka?

– Hrabia otrzymał jakieś bardzo złe wiadomości.

– Złe wiadomości?

– Zostawił ci list. Poczekaj. Zaraz ci go przyniosę.

Niania wyszła z sypialni.

Z całą pewnością hrabia posłużył się listem, żeby jeszcze raz przypomnieć, że jej opór co do małżeństwa z Hortonem jest bezsensowny.

– Obu ich nienawidzę – szepnęła.

Natychmiast jednak pomyślała, że jej stosunek do hrabiego jest zupełnie inny.

Lubiła go. Lubiła jego towarzystwo. Bez niego ten zamek nie miałby najmniejszego uroku.

Dzisiaj wszystko zepsuł.

Chciała wykrzyczeć hrabiemu, że nie ma prawa zachowywać się jak sułtan wydający rozkazy swoim ślepo posłusznym poddanym.

Niania weszła do sypialni.

– Poszli za tobą aż do sali muzycznej.

Musiałam ich szukać – mówiła, wręczając Noelli Ust.

Dostrzegła na kopercie swoje imię. Poznała równy, zdecydowany charakter pisma hrabiego.

Kiedy otwierała kopertę, poczuła, że serce zaczyna jej bić ze strachu. Ręce drżały jej do tego stopnia, że litery tańczyły na białej kartce.

Musiała odczekać chwilę, żeby przeczytać wiadomość:

Droga Noello!

Doniesiono mi właśnie, że zmarł wuj Robert, młodszy brat naszego ojca.

Jego żona poprosiła, żebym niezwłocznie przybył do ich domu, który znajduje się o dwadzieścia pięć mil stąd. Naturalnie nie mogę i nie chcę odmawiać. Wrócę dopiero jutro wieczorem, natychmiast po zakończeniu przygotowań do pogrzebu.

Z powodu żałoby spór o twoje małżeństwo staje się na pewien czas bezprzedmiotowy.

Proszę przeto, abyś nie zaprzątała sobie nim myśli.

Do sprawy powrócimy po moim powrocie do domu.

Szczerze ci oddany

Kochający brat

Lyndon

Kiedy Noella czytała list, poczuła się jakby słońce nagle zaświeciło w pochmurny dzień.

Poznała już Lyndona na tyle dobrze, że domyśliła się, iż ten list to w istocie przeprosiny.

Teraz mogła mieć nadzieję, że następna rozmowa będzie miała rozsądniejszy przebieg.

Może nawet uda się go odwieść od zamiaru wydania jej za Hortona, choćby był najlepszym kandydatem.

Jeszcze raz przeczytała list i zapytała zupełnie innym niż przedtem głosem:

– Czy hrabia już odjechał?

– Jakieś pół godziny temu – odpowiedziała niania. – Chyba pytał o ciebie, ale służba nie mogła cię znaleźć, więc pojechał.

Noella odetchnęła z ulgą. Dzisiaj już nie umiałaby podjąć tej samej rozmowy. Do jutra nie musiała się niczym martwić. Była wolna do końca żałoby.

– Hrabia napisał – powiedziała do niani że zmarł jego wuj.

– Powiedział mi o tym Johnson, kiedy tu szłam.

Był bardzo chory. Wszyscy go tu bardzo lubili.

– Ciekawe, jak długo może trwać żałoba?

Noella z niecierpliwością czekała na odpowiedź niani.

– Myślę, że cztery miesiące do pół roku. Tak by wypadało, ale musisz zapytać o to hrabiego.

Różni ludzie różnie do tego podchodzą.

– W moim wypadku raczej cztery – pomyślała Noella.

– Będziesz potrzebowała czarnej sukni na pogrzeb – powiedziała niania. – Przygotuję ci czarne opaski na inne suknie i wstążkę do włosów. No i musisz zapomnieć o zabawach.

Noella nie odpowiedziała.

Zgodziłaby się chodzić w czarnej sukni albo w worku pokutniczym do końca życia, gdyby uwolniło ją to od małżeństwa z Hortonem.

Wuj Robert zmarł zaiste w najodpowiedniejszym momencie.

Niania nie przestawała mówić:

– Chyba nie będziesz chciała sama jeść kolacji w wielkim salonie. Johnson powiedział, że mogą ci ją podać w buduarze.

Buduar przylegał do jej sypialni. Jednak wobec tylu atrakcji, których pełen był każdy dzień, nie miała jeszcze okazji go obejrzeć. Raz tylko rzuciła nań okiem przez krótką chwilę.

Teraz niania otworzyła drzwi prowadzące do sąsiedniego pomieszczenia i oczom Noelli ukazał się bardzo ładny pokój.

Na brokatowych ścianach wisiały lustra w złotych ramach. Francuskie meble świetnie się komponowały z miśnieńską porcelaną ustawioną na okapie kominka.

– Będzie mi tu bardzo wygodnie – powiedziała Noella do niani. – Ale będzie jeszcze milej, jeśli ty zjesz kolację ze mną.

– Wszyscy by tu poumierali z wrażenia – ze śmiechem odparła niania. – Muszę znać swoje miejsce. To wszystko.

Noella objęła ją i pocałowała w policzek.

– Twoje miejsce jest przy mnie. Jesteś moim jedynym wspomnieniem z dawnych czasów, kiedy wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi.

W głosie Noelli zabrzmiała lekka nutka żalu, na którą niania natychmiast zareagowała:

– Tylko się nie rozczulaj. Mamy szczęście, że tu trafiliśmy, że mamy nad głową dach, który nie przecieka, i pełne brzuchy.

Noella roześmiała się na te słowa. Tak bardzo kochała nianię za jej pełen prostoty zdrowy rozsądek.

Chciała jak najszybciej zapomnieć sprzeczkę z hrabią. Usiadła z książką w ręku i czytała aż do wieczerzy. Kolacja była przepyszna. Usługiwało jej aż dwóch lokai. Noella żałowała jedynie, że mama nie może jej widzieć w tak cudownym otoczeniu.

Kiedy po kolacji lokaje opuścili buduar, a ona zastanawiała się czy powinna natychmiast pójść spać, czy jeszcze trochę poczytać, rozległo się pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł służący ze srebrną tacą, na której leżała biała koperta.

– Wiadomość dla pani, jaśnie panienko.

– Od kogo?

– Nie wiem, jaśnie panienko.

Kiedy lokaj wyszedł z pokoju, Noella spojrzała na list i dojrzała swoje imię wypisane na kopercie.

Była pewna, że napisał je Stephen Horton.

Pierwszy raz od przyjazdu na zamek otrzymała przesyłkę adresowaną na jej nazwisko.

Nawet dwa zaproszenia od żon przyjaciół hrabiego były adresowane do niego.

W pierwszej chwili chciała wyrzucić list do kominka, ale zaraz pomyślała, że musi się zachowywać rozsądnie. Nie powinna teraz gniewać hrabiego.

Otworzyła kopertę i zdumiona przeczytała jednozdaniowy liścik:

Przyjdź jak najszybciej do świątyni Czterech Wiatrów.

Wpatrywała się w kartkę papieru, przekonana, że zaszła jakaś pomyłka.

Nagle zrozumiała.

Tego listu nie wysłał sir Stephen, jak początkowo się obawiała, lecz Jasper Raven.

Przypomniała sobie jego pismo. Widziała je w londyńskim domu Ravenów. Nie miała teraz najmniejszych wątpliwości. Doskonale pamiętała sposób, w jaki pisał wielkie litery.

Poczuła strach. Czego mógł od niej chcieć?

Dzień po przybyciu na zamek, kiedy się dowiedziała, że hrabia odesłał Jaspera, była pewna, że już nigdy nie ujrzy tego człowieka.

I oto otrzymuje od niego list, rozkaz raczej, którego nigdy by się nie odważyła nie posłuchać.

Wstała z krzesła i podeszła do okna.

Zapadł już zmierzch. Na niebie blado świeciły pierwsze gwiazdy. Wkrótce obok nich pojawi się księżyc.

– Muszę się z nim zobaczyć – pomyślała.

Jeśli postąpi wbrew jego woli, gotów przyjść na zamek i osobiście zażądać widzenia z nią.

Wróciła do sypialni, skąd wzięła ciepły szal z Paisley, którym się owinęła.

Niania jadła kolację z resztą służby. Jedyną osobą na straży był lokaj w hallu przy frontowych drzwiach. Postanowiła wyjść tylnymi drzwiami, które prowadziły do ogrodu.

Mimo że mrok gęstniał z każdą chwilą, a cienie wysokich drzew wydłużały się coraz bardziej i bardziej, bez przeszkód przemierzyła murawę ogrodu. Minęła następnie fontannę, z której ciągle tryskała woda, i dotarła do świątyni Czterech Wiatrów.

Była to budowla z kopułą z czterema jońskimi portykami i pięknie rzeźbionymi kwiatonami.

Wewnątrz część ścian pokryta była białym, żyłkowanym marmurem, inne były złocone.

Również czarne kolumny i architrawy miały złote elementy. Wszystko razem tworzyło zapierającą dech w piersiach, piękną całość.

Teraz jednak nie zważała na urok wnętrza.

Była pewna, że jest obserwowana.

Jasper wyszedł nagle zza filaru. W wieczornym świetle sprawiał wrażenie złowróżbnej zjawy. Z trudem powstrzymała się od ucieczki na jego widok.

– Dobry wieczór, Noello – powiedział.

– Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć? zapytała drżącym głosem. – Zapewne to jakaś pomyłka.

– Czekałem, aż mój miły, wspaniałomyślny kuzyn zostawi cię samą – powiedział Jasper. -

Kiedy więc dzisiaj wyjechał z zamku, powiedziałem sobie:

teraz albo nigdy.

Pomyślała, że Jasper musi mieć na zamku swojego człowieka, który donosi mu, co się tam dzieje.

Noella milczała. Jasper podszedł do jednego z otwartych okien. Poszła za nim. Cóż innego jej pozostało?

Przez chwilę stali w milczeniu. Przerwała je Noella:

– Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć?

– Potrzebuję twojej pomocy.

– Mojej… pomocy?

– Właśnie. Twój, nazwijmy go tak, „brat” myślał, że pozbędzie się mnie, dając mi jałmużnę.

Przychodzę więc sam wziąć, co mi się należy.

Noella jęknęła.

– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz… ukraść coś z zamku?

– Właśnie taki mam zamiar. I nie zadowolę się byle czym. Twoja pomoc będzie polegała…

– Nie mogę. Nie mogę zrobić czegoś takiego.

– Możesz. Chyba że chcesz, żeby się wydały twoje kłamstwa.

Noella krzyknęła z cicha:

– Chcesz mnie szantażować?

– Oczywiście. I pozwól, że coś ci powiem, śliczna kłamczuszko:

albo zrobisz, co ci każę, albo ty i te dwa nudne staruchy, o które tak się troszczysz, pójdziecie na bruk.

Mówił do niej takim tonem, jakby straszenie jej sprawiało mu przyjemność.

– Jak możesz być tak… nikczemny? Jak możesz oczekiwać, że zrobię coś takiego człowiekowi, który okazał mi tyle dobroci?

Jasper roześmiał się na głos.

– Jak? Ależ to bardzo proste. Ty, bardziej niż ktokolwiek inny, powinnaś wiedzieć, co to znaczy życie bez pieniędzy. Otóż ja potrzebuję czegoś, co mógłbym sprzedać. Na zamku jest mnóstwo rzeczy, których braku nikt nie zauważy.

– Nieprawda. Hrabia pamięta… wszystko w najdrobniejszych szczegółach.

– Biorąc pod uwagę, jak bardzo jesteś w tę sprawę zaangażowana, myślę, że jakoś mu wszystko wytłumaczysz.

Jego słowa wydawały się ociekać jadem.

Noella jęknęła i powiedziała:

– Coś mi się właśnie przypomniało. Nie musisz kraść. Ja ci pomogę.

– A to w jaki sposób?

– Książę powiedział mi dzisiaj, że jego ojciec zostawił swojej córce znaczną sumę pieniędzy, jeżeli wróci ona do domu.

Jasper milczał przez chwilę.

– Tego bym się rzeczywiście nigdy nie spodziewał – rzekł nareszcie. – Dziękuję za ofertę.

Będę ci ogromnie wdzięczny za każdą pomoc, kiedy pieniądze trafią w twoje ręce.

– Obiecuję. Dam ci wszystko co do grosza zapewniała Noella.

– Nie jestem głupi – Jasper uśmiechnął się szyderczo. – Te pieniądze będą leżały w banku.

Tobie dadzą ich tyle, żebyś miała się za co ubrać.

Dla mnie taka suma to kropla w morzu potrzeb.

Noella wciągnęła powietrze, jakby chciała coś powiedzieć, ale się nie odezwała.

– Mnie chodzi o prawdziwe pieniądze – ciągnął Jasper. – Potrzebuję ich natychmiast i będę je miał.

– Ale nie możesz kraść – powiedziała błagalnie.

– Ja ci nie mogę w tym pomóc.

– Będziesz musiała – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Zresztą nie żądam od ciebie wiele. Masz mnie tylko wpuścić do zamku przez drzwi ogrodowe, przez które tu przyszłaś, a później zamknąć za mną, kiedy wyjdę. To wszystko.

Noella zadrżała.

– Dlaczego mam to zrobić?

– Żeby dać mi czas na ucieczkę. Chcę być daleko stąd, kiedy włamanie, nazwijmy to w ten sposób, się wyda.

– To złe… to bardzo złe – szepnęła Noella.

– Nie dyskutuj ze mną, tylko rób, co ci każę – powiedział Jasper wściekłym głosem. -

Kiedy Lyndon ma wrócić?

– Powiedział, że wróci jutro wieczorem, kiedy zakończy przygotowania do pogrzebu.

– Pogrzebu? Jakiego pogrzebu?

– Zmarł jego wuj, Robert.

Jasper wpatrywał się w nią zdumiony w najwyższym stopniu.

– Czy jesteś pewna, że chodzi właśnie o szanownego wuja Roberta Ravena? – zapytał po chwili.

– O młodszego brata ojca Lyndona.

Ku jej zdumieniu Jasper wydawał się ucieszony tą wiadomością.

– A więc Robert Raven nie żyje. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewał. Myślałem, że będzie trwał przez wieki.

– Dlaczego tak cię to poruszyło? Czy jego śmierć w jakiś sposób cię dotyczy?

– Naturalnie, że mnie dotyczy, ty idiotko.

– Ale w jaki sposób? Nie rozumiem.

Jasper otworzył już usta, żeby jej odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił zamiar i rzekł tylko:

– Nie zadawaj żadnych pytań.

Posłuchaj, co masz zrobić. Jutro…

– Jutro? Mówiłeś przecież, że dzisiaj przyjdziesz na zamek. Byłoby o wiele bezpieczniej…

jeśli musisz… coś ukraść… zrobić to dzisiaj, kiedy nie ma Lyndona.

– Tak mówiłem, ale zmieniłem zamiar.

Teraz wolę, żeby hrabia był w zamku. Powiem więcej, ogromnie mi zależy na jego obecności.

W jego głosie słyszała ten sam ton niegodziwości, który ją przeraził wcześniej. Gdyby mogła go teraz widzieć wyraźniej, być może łatwiej by jej było odczytać jego zamiary.

– Posłuchaj mnie – powiedział – i nie łudź się, jeśli nie zrobisz tego, co ci każę, wydam cię. A dobrze wiem, co mój kuzyn myśli na temat nieuczciwych kobiet. Wylądujesz na ulicy bez grosza przy duszy.

W jego słowach było tyle pogardy, że Noella chciała mu przerwać i powiedzieć coś w swojej obronie, ale on ciągnął dalej:

– Jestem pewien, że będzie ci przyjemnie przyglądać się, jak ta stara wiedźma, którą nazywasz nianią, umiera na twoich oczach. Jeśli chodzi o tego drugiego, ma trochę więcej szans na przetrwanie.

– Nie masz prawa tak do mnie mówić.

– Co do ciebie, to z twoją urodą bez wątpienia sobie poradzisz. Znajdzie się z pewnością ktoś, kto się tobą zaopiekuje. Choć wątpię, czy będziesz mogła liczyć na małżeństwo z tym kimś.

Noella zdała sobie sprawę, że Jasper z rozmysłem stara się jej ubliżyć. Była tym tak poniżona, że szybko powiedziała:

– Obiecałam już, że zrobię, co mi każesz.

– Dokładnie jak ci każę.

– Ale myślę, że powinieneś przyjść dzisiaj upierała się Noella. – Drzwi są otwarte. Chodź teraz ze mną. Wejdziesz do środka, a ja pójdę do siebie i udam, że nic nie wiem.

– O, to byłoby dla ciebie bardzo wygodne, nieprawdaż? – Jasper przedrzeźniał jej głos.

Zapadł już zmierzch, ale Noella zorientowała się, że Jasper bacznie ją obserwuje. Było to bardzo dziwne spojrzenie.

W pewnym momencie krzyknął.

– Co się stało? – zapytała.

– Skaleczyłem się w palec. Daj mi chusteczkę.

Noella sięgnęła do szarfy na biodrach i wyjęła zza niej chusteczkę, którą dała jej niania przed kolacją.

Nagle uświadomiła sobie, że jest to jedna z niewielu rzeczy, które były jej własnością, a nie zostały kupione za pieniądze hrabiego.

Tę chusteczkę uszyła dla niej mama na gwiazdkę.

W narożniku wyhaftowała inicjały Noelli otoczone kwiatami.

Spojrzała na Jaspera. W słabym świetle księżyca zdołała się jednak przyjrzeć jego rękom.

Naraz coś przykuło jej uwagę.

– Przecież masz własną. Zatkniętą za mankietem.

– Daj mi swoją – powiedział ostrym tonem.

Zanim zdołała odpowiedzieć, wyrwał jej chusteczkę i owinął nią palec.

Pomyślała, że Jasper nie ma powodów do takiej niegrzeczności, ale jej uwaga i tak nie zrobiłaby na nim większego wrażenia. Postanowiła przemilczeć jego zachowanie.

Uporawszy się z chusteczką, Jasper rzekł:

Teraz posłuchaj mnie i dobrze zapamiętaj, co ci powiem. Jutro wieczorem po kolacji, kiedy Lyndon pójdzie spać, upewnij się, że jest w swojej sypialni i otwórz drzwi ogrodowe.

Mówił bardzo powoli, jakby cały plan powstawał w jego głowie teraz, na gorąco.

– Będę czekał w pobliżu. Jeśli na schodach będzie ciemno, poprowadzisz mnie do korytarza, w którym jest twój pokój i główna sypialnia, zajmowana przez mojego wspaniałomyślnego kuzyna.

Znów słyszała w jego głosie ten sam straszny, mściwy ton. Noella zadrżała.

– A teraz wracaj. Gdyby ktoś cię zapytał, gdzie byłaś, odpowiedz, że wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza. Rozumiesz?

– Tak… oczywiście, rozumiem – odpowiedziała Noella nieprzytomnie.

– No to na co czekasz? Idź już! I pamiętaj, jeśli jutro nie zrobisz tego, co ci każę, gorzko tego pożałujesz.

Jego pogróżki sprawiały Noelli niemal fizyczny ból. Ruszyła szybko przed siebie, starając się uciec jak najdalej od jego głosu. Kiedy wyszła z ciemności panujących wewnątrz świątyni na świeże powietrze, poczuła ogromną ulgę.

Na bezchmurnym niebie lśniły gwiazdy i jasny księżyc. W jego świetle pięknie się prezentowały wieże i baszty zamku.

Szybko ruszyła w jego stronę. Z każdym krokiem stawianym na murawie dziedzińca oddalała się od zagrożenia, jakim był dla niej Jasper.

Przypominał jadowitą żmiję. Nie umiała powiedzieć o nim niczego innego ponad to, że go nienawidzi.

Weszła do zamku przez ogrodowe drzwi.

Zamknęła je za sobą, zaryglowała, przekręciła klucz i skierowała się do sypialni.

Wewnątrz czekała na nią niania:

– Gdzie byłaś? – usłyszała jej pytanie.

– Na dole – odpowiedziała Noella.

– Pewnie czytałaś w bibliotece. – Noella nie zaprzeczyła. – Teraz szybko do łóżka – poganiała ją niania. – Wyśpij się, wypocznij i żadnego czytania. Tylko wzrok się od tego marnuje.

Zanim dożyjesz moich lat, będziesz zupełnie ślepa.

Morały niani zabrzmiały znajomo i pocieszająco.

Noella rozebrała się i położyła do łóżka.

Kiedy niania zdmuchnęła świecę, Noella przez chwilę myślała, że powinna jej opowiedzieć, co się wydarzyło i poprosić o radę.

Szybko jednak zdała sobie sprawę, że tylko ją zaniepokoi.

– Dobranoc, nianiu – powiedziała. – Nie zapomnij pomodlić się za mnie.

– Nigdy nie zapominam. Jestem pewna, że mama słyszy twoje modlitwy. Za życia była świętą kobietą. Na pewno słyszy twój głos w niebie.

Kiedy niania wyszła z sypialni, Noella pomodliła się do matki:

– Pomóż mi… mamo.

Wiem, że to, co robię, jest złe. Kiedy Jasper ukradnie z zamku kosztowności… wybuchnie potworna awantura… co powinnam wtedy zrobić?

Zadrżała na myśl o tym, co może ją czekać i znów się pomodliła. Długo jeszcze odmawiała pacierze, zanim wreszcie zasnęła.

Następnego ranka trudno było jej uwierzyć, że spotkanie i rozmowa z Jasperem były rzeczywistością, a nie częścią koszmarnego snu.

Kiedy jednak niania zapytała ją o chusteczkę, wspomnienie poprzedniego wieczoru znów ożyło z całą wyrazistością.

W ostatniej chwili powstrzymała się przed powiedzeniem na głos:

– Nawet to musiał mi ukraść.

Kiedy zeszła na dół i przechadzała się po wspaniałych salach zamku, uzmysłowiła sobie, że podświadomie próbuje odgadnąć, które przedmioty mogą paść łupem Jaspera.

Bardzo możliwe, że zechce wziąć bezcenne wazy Familie Rose wraz z zielono-złotymi stojakami, a może wysadzane jadeitami i kryształami ozdoby, które miały, według słów księcia, ogromną wartość.

W kolejnej sali znajdował się regał pełen tabakierek. Wiele z nich było wysadzanych diamentami i innymi szlachetnymi kamieniami.

Noella wiedziała, że była to niepowtarzalna i warta fortunę kolekcja.

Potem spojrzała na obrazy i miniatury. Jęknęła na samą myśl, że ktoś mógłby je stąd zabrać.

Wszystko tu było częścią historii rodu Ravenów.

Nie umiała się pogodzić z myślą, że bezcenne kolekcje, gromadzone wysiłkiem tak wielu pokoleń, padną łupem zepsutego hulaki, który je bezmyślnie przepuści.

– Kiedy ten rabunek się wyda, będę miała ogromne kłopoty – pomyślała z przerażeniem.

Postanowiła zrobić wszystko, żeby nie dać się wciągnąć w spisek Jaspera.

Zdenerwowana i zatrwożona cały dzień przechadzała się po zamku. Dotykała porcelany i innych pięknych przedmiotów. Przyglądała się obrazom, jakby w obawie, że lada moment ktoś je może zabrać, pozostawiając na ścianach puste ramy.

Hrabia wrócił krótko przed kolacją.

O siódmej trzydzieści czekała w pustym salonie, gdzie zwykle spotykali się przed wspólną wieczerzą.

Wszedł do pokoju w czarnym, wieczorowym stroju. Wyglądał niezwykle elegancko.

Miał na sobie długie spodnie, modne od czasów króla Jerzego IV. Zdaniem Noelli wyglądały one o wiele lepiej niż bryczesy do kolan i jedwabne pończochy.

– Przepraszam za tak długą nieobecność, Noello – powiedział, zbliżając się do niej. -

Nie sądziłem jednak, że będę tam aż tak zajęty.

– Przykro mi z powodu śmierci twojego wuja.

– Naszego! – poprawił ją hrabia, ale nie przestawał się uśmiechać.

– Na szczęście nie cierpiał – kontynuował po chwili – a jego żona, bardzo zrównoważona dama, zachowała godność i panowanie nad sobą, dzięki czemu wszystko poszło o wiele łatwiej, niż się spodziewałem.

– Czy miał dzieci? – zapytała Noella.

– Cztery córki. Był tym zresztą bardzo rozczarowany.

Johnson podszedł do stołu i podał hrabiemu lampkę szampana. Hrabia spróbował odrobinę i zapytał:

– A czym ty się zajmowałaś?

– Niczym specjalnym. Właściwie czekałam tylko na twój powrót.

– Mam wrażenie, że coś cię niepokoi – powiedział nieoczekiwanie hrabia. – Przecież zostawiłem ci wiadomość, że nie masz powodów, żeby się martwić. Przynajmniej przez najbliższe pół roku.

Serce Noelli zabiło szybciej ze szczęścia.

Spoglądając na hrabiego błyszczącymi z radości oczami, powiedziała:

– Dziękuję… to dla mnie… bardzo radosna nowina.

Hrabia spojrzał na nią, podszedł do kominka i powiedział:

– Pogrzeb odbędzie się dopiero w sobotę. Nie musisz na nim być, pomówmy więc o czymś bardziej interesującym.

– Właśnie… to samo sobie pomyślałam.

Rozmawiali przez cały wieczór. Hrabia starał się ją zabawiać i był niezwykle czarujący.

Dopiero po kolacji, kiedy siedli na chwilę przed kominkiem w salonie, znów ogarnął ją strach.

– Chyba powinniśmy już iść spać – powiedział hrabia. – Szczerze mówiąc, jestem ogromnie zmęczony po ostatniej nocy. Miałem bardzo dużo pracy przy porządkowaniu papierów po wuju Robercie.

– Mam nadzieję, że będziesz dobrze spał powiedziała Noella z ledwo wyczuwalnym drżeniem w głosie.

Odniosła wrażenie, że hrabia przyjrzał się jej z uwagą, ale nic nie powiedział.

Skierowali się w stronę drzwi.

W hallu pełnili służbę dwaj lokaje.

Kiedy wchodzili po schodach, Noella zauważyła, że właśnie zaczęli wygaszać świece w srebrnych kinkietach i kandelabrach.

Przeszli razem wzdłuż korytarza prowadzącego do wszystkich komnat reprezentacyjnych w głównej części zamku i zatrzymali się dopiero przy drzwiach do sypialni Noelli.

– Czy jutro wyruszamy natychmiast po śniadaniu? Już mi brakuje naszych przejażdżek – powiedział hrabia.

– Mnie również.

Spojrzała mu w twarz i uświadomiła sobie, że nie może od niego oderwać oczu.

– Dobranoc, Noello! – szorstko przerwał jej zadumę i szybko odszedł w stronę swojej sypialni położonej w przeciwległym końcu korytarza.

Noella otworzyła drzwi. Serce przepełniało jej przyjemne ciepło. To zapewne dlatego, że hrabia był dla niej tak dobry i miły tego wieczoru. W sypialni czekała na nią niania.

Dopiero kiedy się rozbierała, zadrżała na myśl o tym, co musi teraz zrobić.

Noella miała wrażenie, że niania guzdrze się i zbyt długo porządkuje jej rzeczy. Chciała już być sama, spokojnie wszystko jeszcze raz przemyśleć.

– Wszyscy na dole mówią o panu Robercie, jaki to z niego był miły i dobry człowiek powiedziała mania.

Noella nie zareagowała.

– To smutne, że ani pierwsza, ani druga żona nie urodziła mu syna – ciągnęła niania. -

No, ale hrabia jest dość młody, żeby mieć choćby i tuzin własnych synów, więc nie ma się czym martwić – mówiła, zdmuchując świece. -

Ale wiesz, co mi powiedział Johnson?

Noella z trudem uświadomiła sobie, że mania oczekuje od niej udziału w tej rozmowie:

– Co ci powiedział?

– Powiedział, że jeśli hrabia nie będzie miał syna, to pan Jasper, do którego mam tyle zaufania, co on sympatii do mnie, zostanie jego następcą.

Na dźwięk tego imienia Noella znów poczuła przerażenie. Wiedziała, że Jasper czeka w ogrodzie, aż ona otworzy drzwi. Ciekawe, czy przybył ze wspólnikiem, czy wszystko sam zabierze.

– Dobranoc, Noello – usłyszała głos niani.

– Śpij dobrze.

– Dobranoc, nianiu. Zbudź mnie o ósmej.

– Dobrze.

Noella usłyszała odgłos zamykanych drzwi.

Poczekała jeszcze chwilę, do momentu, w którym, jak sądziła, niania doszła do schodów przy końcu korytarza i weszła na nie, żeby się wspiąć piętro wyżej, gdzie była jej sypialnia.

Usiadła w łóżku i zapaliła jedną ze świec.

Wstała i narzuciła na siebie negliż, który niania zostawiła na krześle. Był piękny, choć jej matka wybrałaby dla niej coś odrobinę mniej szykownego. Cóż, ona sama nie mogła się oprzeć i wybrała właśnie ten. Zachwycił ją niebieski jedwab obszyty delikatną koronką w kwieciste wzory, z rodzaju tych, o których w dzieciństwie myślała, że były dziełem wróżki.

Krawcowa z Yorku powiedziała jej, że będzie to idealna rzecz na lato, a na zimę obiecała uszyć aksamitny szlafroczek obszyty multonem.

Noella wolałaby mieć go już teraz, bo było jej zimno ze strachu.

Wsunęła stopy w pantofle nocne i podeszła do okna.

W świetle pełnego księżyca ogród wyglądał jak kraina z bajki.

Lecz gdy pomyślała o Jasperze czającym się gdzieś między drzewami, świat za oknem stracił cały urok i wydał się jej ciemny i straszny.

Zbliżyła się do drzwi i cicho je otworzyła.

Korytarz oświetlały tylko trzy świece. Resztę wygaszono na noc. Nie miała jednak najmniejszych kłopotów z odnalezieniem drogi do schodów. Pokonała ją na palcach.

Stanęła u szczytu schodów i spojrzała na dół.

Wszędzie panowały ciemności. Jedynie na samym dole, w pobliżu wysokich pod sam sufit okien pozbawionych zasłon, wpadało nieco księżycowego światła. Właśnie tam były drzwi do ogrodu.

Po kilku chwilach przywykła do ciemności i zaczęła schodzić po schodach w kierunku drzwi.

Wiedziała, że gdzieś za nimi czeka Jasper.

Nie myślała już o nim jako człowieku z krwi i kości, ale przyczajonym potworze, który za chwilę miał wtargnąć do zamku i zniszczyć wszystko, co było w nim dobre i piękne.

– Co się stanie, jeśli hrabia się dowie, że to ja wpuściłam włamywacza? – pomyślała, stawiając stopę na ostatnim stopniu schodów.

– A co będzie, jeśli natknę się na Lyndona, kiedy będę wracała do sypialni? Dlaczego Jasper nie chciał tu przyjść wczoraj, kiedy hrabiego nie było na zamku? Pewnie potrzebował czasu, żeby sprowadzić wspólnika, który miał mu pomóc w tym niegodziwym rabunku.

Odpowiedź na dręczące ją pytania olśniła ją z siłą eksplozji w momencie, kiedy odsunęła rygiel w drzwiach. Wiedziała już, dlaczego Jasper przybył dzisiaj, a nie wczoraj. Był następcą hrabiego, dziedzicem jego tytułu i majątku.

Nie chciał już okraść swego kuzyna, ale postanowił go zabić.

Tysiące myśli kłębiło się w głowie Noelli.

Z każdą sekundą zyskiwała jednak pewność, że jej podejrzenia co do zamiarów Jaspera były słuszne.

Ruszyła biegiem w stronę schodów, ale drzwi były już otwarte.

Wbiegła na półpiętro.

Myślała tylko o jednym – musi ocalić hrabiego.

Najszybciej jak umiała przebiegła korytarz i wpadła do jego sypialni.

Wewnątrz nie było zupełnie ciemno, jak się tego spodziewała. Odsłonięte okna wpuszczały blade, księżycowe światło. Zawahała się przez chwilę, po czym ze zduszonym krzykiem na ustach ruszyła w stronę łóżka hrabiego.

Dostrzegała zarys jego ciała pod pościelą.

Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia:

– Lyndon! Lyndon! Obudź się!

– Co się stało? Czego chcesz?

Nagle oprzytomniał, jakby uświadomił sobie, że stało się coś nadzwyczajnego, a ona szepnęła ledwo dosłyszalnym szeptem:

– To Jasper.

– Jasper? – zapytał zdziwiony.

– Idzie tu… chce cię zabić!

Przez chwilę patrzył na nią, jakby chciał powiedzieć, że postradała zmysły, po czym powiedział:

– Jeśli jesteś tego pewna, musimy się przygotować. Schowaj się za zasłoną!

Wskazał zasłonięte okno, znajdujące się po przeciwnej stronie kominka.

Noella była zbyt przerażona, żeby go nie posłuchać.

Weszła za zasłony, rozsuwając je lekko, żeby widzieć, co robi hrabia. Ten zaś wstał z łóżka i wepchnął jedną poduszkę pod kołdrę, drugą zaś ułożył nieco wyżej. Całość przykrył, bardzo wysoko podciągając pościel.

Noella obserwowała go i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że w tym tempie nigdy nie zdąży się ukryć. Kiedy wreszcie skończył, wziął ze stojącego przy łóżku krzesła długi, ciemny szlafrok, włożył go na siebie i ukrył się za storami przy odsłoniętym oknie. Był teraz zupełnie niewidoczny.

W ciemnościach Noella widziała tylko niewyraźne kontury łóżka.

W pokoju panowała taka cisza, że słyszała głośne bicie własnego serca.

Przez chwilę przeraziła się, że być może wszystko to jest wytworem jej wyobraźni i Jasper wcale nie miał zamiaru zabić hrabiego.

Może właśnie teraz opróżnia regał z drogocennych tabakierek i zdejmuje miniatury ze ścian.

Była pewna, że się ośmieszyła. Pomyślała, że bardzo trudno będzie jej wytłumaczyć to wszystko hrabiemu i wtedy usłyszała delikatny szelest pod drzwiami.

Znieruchomiała.

Spojrzała zza zasłon na drzwi, które powoli się otwierały, aż pojawił się w nich Jasper.

Wszedł do pokoju. Widziała cień jego sylwetki.

Powoli, niemal bezszelestnie zmierzał w stronę łóżka.

Kiedy doszedł do celu, zatrzymał się i przez chwilę, która wydała się Noelli długa jak wieki, patrzył na przykryty pościelą kształt.

Nagle szybkim ruchem wyjął z kieszeni jakiś przedmiot i rzucił na łóżko.

W prawej dłoni Jaspera ujrzała długi sztylet.

Ostrze błysnęło w świetle księżyca, kiedy napastnik wbił je w miejsce, gdzie, jak się spodziewał, mogło być serce śpiącego w łóżku człowieka.

Właśnie w tym momencie hrabia wyszedł z ukrycia i powiedział:

– Dobry wieczór, Jasperze!

Nie spodziewałem się twojej wizyty.

Jasper drgnął i przestraszony uniósł głowę.

Noella zobaczyła teraz jego twarz, ponieważ padało na nią światło księżyca. Wydał się Noelli niemal komiczny, kiedy zupełnie osłupiały wpatrywał się w Lyndona. W pewnym momencie wykonał ruch, jakby chciał się odwrócić i uciec, ale dostrzegł rewolwer w dłoni hrabiego.

– Nie tak szybko – powiedział hrabia. -

Wyjaśnij mi najpierw, co tu robisz.

– Jeśli mnie zabijesz, zostaniesz oskarżony o morderstwo nie uzbrojonego człowieka!

– Jeśli można nazwać nie uzbrojonym człowiekiem kogoś, kto właśnie usiłował wbić sztylet w moje serce!

– Będziesz to musiał udowodnić! – Jasper uśmiechał się szyderczo. – To przecież Noella chciała cię zabić. Mam dowody, które przekonają sąd!

Zaskoczona jego słowami Noella wyszła bezwiednie zza zasłon.

W mgnieniu oka Jasper chwycił ją i przyciągnął do siebie, przystawiając sztylet do jej piersi.

– Spróbuj mnie zatrzymać, a ją zabiję! powiedział i ruszył tyłem w stronę drzwi, ciągnąc ze sobą Noellę.

– Zatrzymaj się – powiedział hrabia – albo będę strzelać. Jak wiesz, jestem dobrym strzelcem i zapewne nie chybię.

– Oszczędź tę kulę! Nie musisz jej ochraniać!

Ona nie jest twoją siostrą! Ta mała to oszustka!

Noella miała wrażenie, że słowa Jaspera zawisły w powietrzu.

Zrobił jeszcze jeden krok do tyłu, naciskając nieznacznie sztylet.

Krzyk przerażonej Noelli zlał się z hukiem strzału.

Ale to nie hrabia strzelił.

Strzał padł z tyłu, zza pleców Jaspera, który padł na ziemię, uwalniając Noellę.

Загрузка...