Kiedy Noella otworzyła oczy, ujrzała nianię, która rozsuwała zasłony łóżka. Przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć, gdzie jest. Nagle z przerażeniem uświadomiła sobie, że zaspała.
Nie zbudziła się na kolację z hrabią. Usiadła w łóżku i zapytała nianię:
– Dlaczego pozwoliłaś mi spać tak długo?
– Chciałam cię zbudzić przed kolacją – odparła niania – ale byłaś tak zmęczona podróżą, że postanowiłam pozwolić ci pospać.
– Nianiu, jestem pewna, że popełniłyśmy błąd. Myślę, że powinnam zejść na kolację bez względu na zmęczenie.
– Ale dlaczego? Przecież wszyscy byliśmy zmordowani.
Szczera troska w głosie niani przekonała Noellę, że należał się jej odpoczynek po podróży. Zrozumiała też, że zmęczenie całej trójki związane było z niedożywieniem.
Uśmiech wrócił na twarz Noelli, kiedy niania podała jej tacę ze śniadaniem, na które składały się jajka sadzone, boczek, grzanki, miód i owoce. Jeszcze przed tygodniem, kiedy nie stać ich było nawet na czerstwy chleb, nie umiałaby sobie wyobrazić takiego luksusu.
Kiedy skończyła śniadanie, zapytała o godzinę.
– Jest wpół do jedenastej – powiedziała niania.
Noella krzyknęła cicho.
– Hrabia z całą pewnością pomyśli, że to bardzo niegrzeczne z mojej strony tak długo spać.
– Pojechał na przejażdżkę, nim się nie przejmuj – powiedziała niania chłodnym głosem.
Noella nie zareagowała.
– To dziwny dom – ciągnęła niania niemal szepcząc – chociaż tyle tu bogactwa i dobrego jedzenia.
– Co masz na myśli?
– Pani Kirkton powiedziała mi, iż hrabia wciąż nie może przeboleć, że matka go porzuciła.
Noella przyglądała się niani szeroko otwartymi oczami.
– Myślisz, że wciąż żywi do niej urazę?
– Mówią, że po jej ucieczce bardzo rozpaczał.
Słyszałam też, że jego świętej pamięci ojciec nauczył go nie ufać kobietom.
Noella bardzo uważnie wsłuchiwała się w każde słowo niani.
– Jeśli to prawda – odezwała się po chwili namysłu – to dlaczego tak bardzo pragnął odnaleźć siostrę?
– Wszyscy się nad tym głowią. A cała rodzina każe mu się ożenić, bo nie będzie komu odziedziczyć majątku.
– Hrabia zaś odmawia, bo nie lubi kobiet?
– Nie mówią, że ich nie lubi, ale że im nie wierzy. Czy zresztą nie ma racji? – Niania spojrzała na Noellę, która ślicznie wyglądała w świetle porannego słońca. – Drogie dziecko, tak bardzo żałuję, że musisz udawać kogoś innego. Źle robimy i tyle.
– Wiem, nianiu. Już o tym rozmawiałyśmy, lecz gdybym się na to nie zdecydowała, umarlibyśmy z głodu – Noella westchnęła głęboko.
Niania zacisnęła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zamiar w ostatniej chwili.
Po chwili ciszy powiedziała:
– Pójdę im powiedzieć, że jesteś gotowa do kąpieli. Potem powinnaś zejść na dół i czekać na hrabiego.
Noellę ogarnął strach na myśl o czekającym ją dniu. Po chwili do sypialni weszły pokojówki, rozpaliły ogień w palenisku i położyły przy nim matę kąpielową, na której ustawiły okrągłą wannę.
W tym samym czasie lokaje przynieśli duże mosiężne naczynia z gorącą wodą. Zostawili je tuż koło drzwi i zniknęli.
Pokojówki napełniły wannę i dolały do wody kilka kropel fiołkowych perfum.
Noella wyszła z łóżka.
Zanurzyła się w pachnącej wodzie i pomyślała, że jeszcze żadna kąpiel nie sprawiła jej tyle radości.
Do wanny podeszła niania, otuliła Noellę dużym, białym ręcznikiem i pomogła jej się wytrzeć.
Dziewczyna była bliska śmiechu. Wszystko to było tak różne od życia, które znała do tej pory. Dopiero widok znoszonej sukni, którą jej podano, przywołał Noellę do rzeczywistości.
– Powiedz hrabiemu, żeby kazał ci kupić trochę odzieży, bo niedługo będziesz chodziła nago – powiedziała niania.
Noella pomyślała, że istotnie mogłaby się owinąć w zasłonę z łóżka albo obrus i wyglądałaby lepiej niż w sfatygowanej sukni.
Pochyliła się do niani, ucałowała ją i powiedziała:
– Wszystko to jest przygodą. Czekajmy więc na rozwój wydarzeń.
Niania zamierzała właśnie wygłosić jedną ze swoich cierpkich uwag, kiedy do sypialni weszła pokojówka.
– Jaśnie pan hrabia powrócił z przejażdżki i chciałby się spotkać z jaśnie panienką w bibliotece.
– Już jestem gotowa. Za moment zejdę na dół.
Po chwili wybiegła z sypialni i pośpieszyła w stronę schodów. Zatrzymała się u ich szczytu i spojrzała w dół na wspaniały korytarz i hall.
Poza obrazami na ścianach wisiały gobeliny przedstawiające cztery pory roku. Pod nimi stały antyczne rzeźby, które Noella postanowiła dokładnie obejrzeć przy najbliższej okazji.
Wszystko tu zdawało się mieć własną historię.
Uwagę jej przykuły wspaniałe posągi, znajdujące się na korytarzu prowadzącym do biblioteki.
Poprzedniego dnia była zbyt przytłoczona wszystkim, żeby skupić uwagę na pojedynczych przedmiotach. Teraz jednak dostrzegła między rzeźbami figurę przedstawiającą Cererę i pomyślała, że zamek Ravenów jest właściwym miejscem dla rzymskiej bogini urodzaju.
Johnson otworzył drzwi prowadzące do biblioteki i donośnym głosem, jakby chciał zatuszować niedopatrzenie poprzedniego dnia, zaanonsował:
– Panna Noella, jaśnie panie hrabio.
Kiedy weszła do środka, spojrzała szybko na regały wypełnione różnokolorowymi książkami.
Hrabia stał przy oknie i przyglądał się czemuś na zewnątrz. Miał na sobie strój do konnej jazdy, na który składały się białe bryczesy, żakiet i wysokie buty, tak starannie wyczyszczone, że przedmioty odbijały się w ich cholewach jak w lustrze. Noella pomyślała, że nigdy nie widziała równie przystojnego mężczyzny.
– Dzień dobry, Noello. Mam nadzieję, że dobrze spałaś – przywitał ją.
– Tak mi przykro, że przespałam wczorajszą kolację – powiedziała, podchodząc do niego.
– Domyślam się, że byłaś bardzo zmęczona.
Na szczęście niczego nie straciłaś poza dąsami naszego kuzyna Jaspera.
Noella spojrzała na niego zaskoczona.
– Nie zgodziłeś się na sfinansowanie jego teleskopu? – zapytała.
– A więc opowiedział ci o tym.
– Tak. Wydawał się bardzo liczyć na twoją pomoc.
– O tak, jestem tego pewien. Mam dość jego sztuczek, których używa, żeby wyłudzić ode mnie pieniądze. Ta była ostatnia.
Hrabia skrzywił się, kiedy to mówił. Jego głos brzmiał ostro i stanowczo.
Zapadła cisza, której Noella nie odważyła się przerwać.
– Usiądź, proszę. Chciałbym z tobą porozmawiać.
Noella podeszła do kominka. Postanowiła skorzystać z krzesła o wysokim oparciu, a nie z wygodnej sofy.
Miała niejasne przeczucie, że rozmowa, która ją czeka, nie będzie zbyt przyjemna.
Hrabia podszedł do kominka i ustawił się tyłem do ognia. Nie patrzyła na niego, ale wiedziała, że się jej przygląda przenikliwymi, szarostalowymi oczami. Poczuła irracjonalny strach, że hrabia Raven ma dar czytania w myślach innych ludzi.
Opanowała się i spojrzała na niego, składając splecione, zaciśnięte dłonie na udach.
– Przede wszystkim – usłyszała jego głos powinienem ci wytłumaczyć, dlaczego nie odpowiedziano na twój list do ojca.
– Ten wysłany z Wenecji – powiedziała niepewnym głosem, przypominając sobie dawną rozmowę z Noely.
– List dotarł do ojca, kiedy był już bardzo chory. Ja przebywałem w tym czasie za granicą.
– Domyślałam się, że… zaistniały jakieś…
tego typu przyczyny – powiedziała Noella.
Przypomniała sobie, jak gorzko wyrażała się Noely o ojcu, który nie odpisał na jej list. Tak bardzo chciałaby teraz móc jej powiedzieć, że nie zrobił tego świadomie.
– Po śmierci ojca zająłem się jego zaległą korespondencją i natychmiast napisałem do Wenecji. Kiedy długo nie otrzymywałem odpowiedzi, domyśliłem się, że wyjechałaś.
– Pojechaliśmy do Neapolu.
– Słyszałem o tym od Jaspera. Powiedział, że niełatwo mu było trafić na twój ślad. Jeśli dobrze rozumiem, z Neapolu wróciłaś do Anglii i zatrzymałaś się u przyjaciół matki.
– Mama i… pani Wakefield były kuzynkami i przyjaciółkami. Razem się wychowały.
Noella starała się odpowiadać spokojnym głosem i w naturalny sposób, żeby nie wzbudzić w hrabim najmniejszych podejrzeń.
– W czasie pobytu u tej pani zmarła twoja matka.
Noella zauważyła, że nie powiedział „nasza”, czy „moja”, ale „twoja matka”. Usłyszała też osobliwą nutę w jego głosie, która przypomniała jej poranną relację niani.
Postanowiła nie komentować jego słów.
Spojrzała w dół na złożone na kolanach dłonie.
Długie rzęsy, pod którymi ukryła oczy, rzucały cień na jej policzki.
– Rozumiem, że nie chcesz o tym rozmawiać – powiedział hrabia. – Ja zresztą również.
Pierwszy i ostatni raz wspominam twoją matkę.
Nie chcę o niej ani mówić, ani słyszeć.
Próbowała się wczuć w rolę Noely i zachować się tak, jak ona by się zachowała po tak ostrych słowach brata.
– Była również… twoją matką… a po śmierci Fairburna… bardzo cierpiała.
– Nie zamierzam o niej rozmawiać – uciął hrabia. – Jeśli cierpiała, to dlatego, że sobie na to zasłużyła. Postąpiła ohydnie. Nie rozumiem powodów, dla których kobieta może uciec z jakimś żałosnym hazardzistą od męża… od syna.
Przerwa, która poprzedzała dwa ostatnie słowa, lepiej niż cokolwiek tłumaczyła jego gorycz.
Został porzucony przez matkę, która zabrała ze sobą tylko córkę, jego siostrę.
Noella była pewna, że Caroline go kochała.
Wyobrażała sobie ból matki opuszczającej dziecko i świadomej, jak bardzo będzie tęskniło.
– Teraz to już sprawy przeszłości – powiedział swobodniejszym tonem. – Noello, musisz udowodnić, że nie uległaś złemu wpływowi matki oraz że jesteś godna naszego ojca.
Mówił to, przechadzając się między kominkiem a biurkiem.
– Zastanowiłem się nad tym głęboko – kontynuował – i chcę cię uprzedzić, że nie będę tolerował zachowań i nawyków, które mogłaś wynieść ze środowiska, w jakim się obracałaś.
Jest rzeczą godną ubolewania, że matka wciąga własne dziecko w grzechy popełniane przez siebie i zmusza je do życia w europejskich jaskiniach hazardu.
Noella wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Słyszała, że wenecjanie mieli opinię sybarytów goniących za uciechami i niezdolnych do myślenia o niczym innym poza rozrywkami.
Przez głowę przemknęły jej też słowa Noely, która opowiadała o ekstrawagancjach bogatego Rzymu i okropnej nędzy, którą widziała w Neapolu i innych włoskich miastach.
Mimo to nie rozumiała, dlaczego życie we Włoszech miałoby zepsuć Noely.
Postanowiła stanąć w jej obronie.
– Niepotrzebnie dramatyzujesz wpływ tych miejsc na mnie. Poza tym nigdy nie byłam w żadnym kasynie i nie miałam do czynienia z hazardzistami.
– Jak to możliwe? Przecież mieszkałaś pod jednym dachem z Fairburnem. Chcesz mi wmówić, że ten człowiek nie był hazardzistą, że nie uwodził kobiet? To bydlę, do którego uczciwy człowiek nie powinien się zbliżać. – Hrabia mówił z głęboką odrazą. Wzburzonym głosem wykrzykiwał ostre słowa, które cięły jak bicze. Noella miała wrażenie, że od jego gniewu drży powietrze w bibliotece.
Po chwili milczenia Noella powiedziała:
– Cóż… jeśli doszedłeś do wniosku… że sprowadzenie mnie tutaj było błędem… być może powinnam odejść.
A jeśli się zgodzi, że to wszystko jest pomyłką? – myślała. Dokąd wtedy pójdzie, co się z nią stanie?
– Zostaniesz tutaj – powiedział hrabia stanowczo – a ja zrobię wszystko, żebyś zapomniała o rynsztoku, w którym żyłaś do tej pory.
Każda twoja znajomość będzie musiała mieć moją aprobatę. Nauczę cię poprawnych manier i odpowiedniego zachowania. Kiedy zaś dojdę do wniosku, że nie masz już żadnych naleciałości ze środowiska, w którym się obracałaś, wydamy cię za mąż.
– Za… mąż? – zająknęła się Noella.
– Naturalnie, wybierzemy ci kogoś odpowiedniego, co zresztą wcale nie będzie takie proste, jeśli wziąć pod uwagę życie, jakie wiodłaś od dnia, kiedy stąd wyjechałaś.
– Przepraszam – powiedziała Noella drżącym głosem – ale wyjdę za mąż… tylko za kogoś, kogo pokocham.
– ,A cóż ty możesz wiedzieć o miłości? uniósł się hrabia. – Od kogo się jej nauczyłaś?
Od tej upadłej oszustki, która zabrała cię z domu, skazała na życie w najpodlejszym otoczeniu i zostawiła w nędzy, bez środków do życia?
Gniewne słowa ugodziły ją jak kule wystrzelone z pistoletu.
Hrabia odwrócił się do niej i powiedział:
– Przyjrzyj się sobie. Zobacz, do czego cię ta miłość doprowadziła.
Noella jęknęła, ale on nie przerywał:
– Masz na sobie suknię, którą pogardziłaby nawet dziewka kuchenna. Jesteś wycieńczona z głodu i nie masz niczego poza szmatami, które nazywasz odzieżą.
Zamilkł na chwilę, jakby zbierał siły i powiedział gniewnie:
– Posłuchaj mnie i zapamiętaj moje słowa. Miłość to nieszczęście i coś, czego się należy wstydzić.
Noella była przerażona siłą jego ataku.
Oniemiała wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.
Z drugiej strony rozumiała, dlaczego jest rozgniewany, dlaczego miłość matki do Fairburna tak zbrukała jego pamięć o niej…
Cóż jednak mogła powiedzieć? Wpatrywała się w zaciśnięte dłonie, których kostki pobielały.
Na jej pobladłej twarzy malowało się przerażenie. Siedziała bez ruchu.
Hrabia widać zorientował się nagle, jak krucha i słaba jest ofiara jego ataku, bo zamilkł, podszedł do okna i odwrócił się do niej plecami.
Długą, krępującą ciszę przerwały słowa Noelli.
– To takie… straszne – powiedziała cicho.
– Co? Twoje życie? – zapytał hrabia, nie odwracając się od okna.
– Nie… to straszne, że tak cierpiałeś… rozumiem twoją… gorycz.
Noelli wydało się, że był zdziwiony jej słowami.
Nic jednak nie powiedział.
Milczenie się przeciągało. Zdesperowana Noella pomyślała, że najlepiej będzie, jeśli natychmiast stąd odejdzie. W tym samym momencie hrabia odwrócił się od okna i powiedział:
– Przede wszystkim – jego głos był znacznie spokojniejszy – musimy pomyśleć o nowych strojach dla ciebie.
Noella rozumiała, jak trudno było mu to powiedzieć. Wiedziała, że musi mu coś odpowiedzieć:
– Będę… zachwycona. Dzisiaj rano, kiedy się ubierałam, pomyślałam, że lepiej bym wyglądała… gdybym zamiast tej sukni włożyła na siebie… jedną z twoich zasłon, albo, jeśli ci nie żal, któryś z arrasów.
Hrabia nie mógł się powstrzymać od śmiechu, ale zmiana nastroju nie przychodziła mu łatwo.
– Wyglądałabyś w tym stroju dość dziwacznie – powiedział. – Zresztą posłałem już do Yorku po najlepszą krawcową w mieście.
Wydawał się nie zauważać zakłopotania Noelli.
– Niedługo powinniśmy pojechać do Londynu, ale już teraz musimy zadbać o twoją garderobę, żebyś mogła się zaprezentować, jak przystało na moją siostrę.
– Jestem ci ogromnie wdzięczna – powiedziała Noella – ale czy mogę cię poprosić o coś jeszcze?
– Naturalnie.
– Czy mógłbyś dać niani i Hawkinsowi… trochę… pieniędzy? Nie otrzymują zapłaty za służbę od bardzo dawna.
Wydawało się jej, że dostrzegła zdziwienie na twarzy hrabiego.
– Czy mogę liczyć na twoją… wspaniałomyślność?
Hrabia przez chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym rzekł:
– Domyślam się, że kobieta, którą nazywasz nianią, i Hawkins byli na służbie u pani Wakefield.
Noella uświadomiła sobie, że brak wyjaśnienia obecności tych dwojga ludzi jest poważnym błędem, który popełniła, zdając się we wszystkim na Jaspera.
Szukała w myślach jakiegoś rozsądnie brzmiącego wytłumaczenia. Po chwili powiedziała:
– Masz rację. Oboje służyli pani Wakefield, ale niania bardzo troskliwie opiekowała się mamą… do ostatniej chwili.
Zauważyła, że hrabia spochmurniał, kiedy wspomniała matkę, toteż szybko dopowiedziała:
– Co do Hawkinsa, to tylko dzięki niemu jeszcze żyję. Zawsze zadbał o drewno na opał, a dzięki upolowanym przez niego królikom udało nam się jakoś przeżyć. – Jej głos zadrżał. – Bez nich obojga nie dałabym sobie rady.
Hrabia rozchmurzył się i powiedział:
–
W takim razie zasłużyli na nagrodę. Rozumiem też, dlaczego nie chciałaś się z nimi rozstać.
– Czekałby ich przytułek.
– Zapomnij o tym. Zapomnij o dotychczasowym życiu. Możesz zatrzymać przy sobie ludzi, którzy tak wiernie ci służyli.
– Dziękuję ci, dziękuję – wykrzyknęła Noella.
– To dla mnie najważniejsze.
– Ważniejsze niż nowe suknie?
– Mam nadzieję, że mi je podarujesz. Sam powiedziałeś, że mój wygląd drażni nawet kamienne rzeźby. -Wydawało się jej, iż dostrzegła lekki uśmiech na twarzy hrabiego. – Jestem niemal pewna, że Cerera spojrzała na mnie pogardliwie, kiedy przechodziłam obok niej parę chwil temu.
Hrabia roześmiał się na głos i rzekł:
–
A więc rozpoznałaś ją? Pozwól wobec tego, że przedstawię cię reszcie osobistości tego zamku.
– To będzie… niesamowite – powiedziała Noella. – Czy pozwolisz mi przeczytać te książki?
– Wszystkie?
– Tak. Jeśli się zgodzisz, będzie to oznaczało, że zostanę tu co najmniej sto lat.
Roześmiał się, ale Noella pomyślała, że jego śmiech brzmi dziwnie, jakby hrabia nie nawykł do zabawnych sytuacji.
Zwiedzanie rozpoczęli od biblioteki. Noella stwierdziła, że jakkolwiek przeważały stare dzieła, to jednak znalazło się pośród nich miejsce na „Women as they are” Catherine Grace Gore, powieść Edwarda Bulwerą i poematy lorda Byrona.
Nie powiedziała ani słowa na temat tego ostatniego, jako że książę zapewne nie zaaprobowałby jej upodobania do literatury romantycznej.
Po obejrzeniu biblioteki przeszli do galerii.
Obejrzała wspaniałe portrety pędzla van Dycka, Petera Lely i Gainsborougha. Uwielbiała malarstwo, toteż nie mogła się wprost nacieszyć wspaniałymi obrazami.
Zachwycił ją cudowny portret królowej Henrietty Marii autorstwa van Dycka. Zaintrygował obraz namalowany przez Godfreya Knellera przedstawiający księcia Albermale, generała i admirała w jednej osobie.
Nie zauważyła, jak bardzo jej smak i wiedza o sztuce zdziwiły hrabiego. Był absolutnie zdumiony, kiedy przystąpili do oglądania sreber.
Noella z dużym znawstwem rozmawiała o Martinie Bowesie oraz Adamie i Paulu Vianenach z Elrechtu, słynnych XVI-wiecznych mistrzach sztuki złotniczej.
Hrabia nie wiedział naturalnie, że matka Noelli była miłośniczką sztuki, a w młodości oddawała się głębokim studiom nad twórczością największych artystów minionych epok.
Przekazała Noelli wiedzę, która dotyczyła nie tylko malarstwa, ale również muzyki, złotnictwa i sztuki meblarskiej.
Kiedy weszli do sali muzycznej, Noella krzyknęła na widok fortepianu.
– Czy pozwolisz mi zagrać na nim czasami? – zapytała błagalnie.
– Naturalnie – odparł hrabia. – Nie sądziłem jednak, że jesteś pianistką.
– O, to zbyt wiele powiedziane – uśmiechnęła się – ale uwielbiam grać na fortepianie.
Często grywałam też na organach kościelnych.
– Wygląda na to, że jesteś ekspertem w dziedzinie muzyki. Mam nadzieję, że masz w repertuarze coś więcej niż pieśni religijne.
Noella zamierzała powiedzieć mu, że zna również sonaty Chopina, a także wspaniałe walce, które w czasach panowania króla Jerzego IV stały się modne w Londynie za sprawą księżniczki de Lieven. W porę jednak uświadomiła sobie, że hrabia prawdopodobnie potraktowałby jej upodobania muzyczne jako przywiezione z Rzymu, Wenecji i, nade wszystko, z Paryża, przeto godne potępienia. Postanowiła więc nie komentować jego ostatniej uwagi.
Wspaniała jadalnia, do której przeszli po wyjściu z sali muzycznej, pozwoliła jej na bezpieczną rozmowę o cudownych meblach i dekoracjach wykonanych przez Adama Vianena.
Pod jasnozielonymi ścianami stały dwa rzeźbione, pozłacane stoliki pochodzące z czasów Karola II.
Wnętrze udekorowane było obrazami tak pięknymi, że Noella nie potrafiła oderwać od nich oczu. Nie przestała im się przyglądać, nawet kiedy zasiedli do lunchu, choć wszystko smakowało jej wybornie i z niejakim smutkiem stwierdziła w pewnym momencie, że nie jest w stanie nawet spróbować kolejnych dań. Trudno jej było się z tym pogodzić, szczególnie przez świeżą jeszcze pamięć dni, kiedy cierpiała niedostatek jedzenia.
– Powinienem był się domyślić, że jesteś głodna -powiedział hrabia, kiedy Noella wreszcie podziękowała i nie skosztowała nawet owoców podanych na cudownej porcelanie z Sevres.
– Chętnie spróbowałabym tych owoców powiedziała – ale, jak mawia niania, „oczy mam większe od żołądka”. Prawdę powiedziawszy, nie jestem już w stanie przełknąć ani kęsa.
Wypowiedziała te słowa tak naturalnie, jakby rozmawiała z matką, i odniosła wrażenie, że ten ton zdziwił nieco hrabiego. „Muszę bardziej uważać i starać się zachowywać jak dama” – postanowiła.
Noella nie potrafiła jednak dotrzymywać tego typu postanowień i naginać do nich swojej natury. Po chwili zapomniała już, że powinna być damą, i zapytała:
– Co pokażesz mi po południu? Tylko nie mów, że nic, bo jestem niezwykle ciekawska i nie zniosłabym odmowy.
– Myślę, że przejażdżka po posiadłości zaspokoi po części twoją ciekawość. Trochę już dziś pospacerowaliśmy, proponuję więc odłożyć zwiedzanie ogrodów na inny dzień.
Zamyślił się na chwilę, po czym powiedział:
– Możemy obejrzeć stajnie. Myślę, że spodoba ci się również nasza świątynia. Zaprojektował ją sam Vanbrugh w 1724 roku. Mówi się, że jest klejnotem architektury ogrodowej.
Jego słowa zabrzmiały nieco pompatycznie, ale Noella klasnęła w dłonie i wykrzyknęła:
–
Oczywiście, z przyjemnością zwiedzę świątynię i wszystko, co tylko zechcesz mi pokazać!
Powiedz mi, jakie to uczucie, kiedy się ma taki zamek i tyle innych skarbów?
– To jest również twój dom – powiedział cicho hrabia.
Noella nie odpowiedziała.
Nagłe znów z całą ostrością uzmysłowiła sobie, jak bardzo nieuczciwie wobec niego postępuje. Pomyślała o swoim smutnym czarno-białym domu, który wymagał malowania.
Przypomniały się jej dziury w dachu, z którego wiatr zwiał dachówki, popękane i powybijane rombowe szyby w oknach, na naprawę których było już za późno, a także zaniedbany ogród, wyglądający teraz jak dżungla. „To tam jest moje prawdziwe miejsce” – zadumała się.
Zatopiona w myślach nie zauważyła, że hrabia przygląda się jej z uwagą.
– Czy coś się stało? – zapytał.
– Nn… nic – odpowiedziała szybko.
– Nieprawda. Rozumiałem, że byłaś przestraszona i skrępowana tuż po przybyciu na zamek. Teraz jednak widzę, że trapi cię coś innego. Powiedz mi, proszę, co to takiego?
Z najwyższym wysiłkiem Noella zmusiła się do uśmiechu.
– Martwię się, że któregoś ranka to wszystko okaże się tylko snem – odparła szybko.
Spojrzała na hrabiego wstającego od stołu.
Była pewna, że jej nie uwierzył.
Kiedy wrócili z przejażdżki otwartym powozem zaprzęgniętym w dwa cudowne konie, przy wejściu czekał na nich kamerdyner:
– Pół godziny temu przyjechała krawcowa, panie hrabio. Czeka na jaśnie panienkę w jej sypialni.
– Czas, żebyś wybrała sobie wyprawkę panny młodej – powiedział hrabia.
Noella wzdrygnęła się na jego słowa, ciągle pamiętając, co powiedział wcześniej na temat jej małżeństwa. Po czym powiedziała impulsywnie:
– Może będziesz mi chciał w tym pomóc?
Boję się, że wybiorę niewłaściwe rzeczy.
Od dawna nie kupowałam nawet chusteczek do nosa.
Przez chwilę wydawał się zaskoczony jej słowami, po czym powiedział:
– Oczywiście.
Pokaż mi się we wszystkim, co przywiozła krawcowa. Poczekam w bibliotece.
Noella uśmiechnęła się i wbiegła na schody.
Krawcowa, kobieta w średnim wieku, i jej dwie asystentki rozmawiały z nianią. W sypialni piętrzyły się stosy białych kartonów. Niektóre z nich były już otwarte, a ich zawartość leżała na łóżku lub wisiała na szafie. Było tych sukien tyle, że Noella poczuła się przez moment bardzo onieśmielona. Kiedy jednak przypomniała sobie własne stroje, stare i powycierane, szczerze Ucieszyła się, że nareszcie się ich pozbędzie.
Zaczęła od dwóch niezwykle twarzowych długich sukien dziennych o wąskich taliach i obszernych rękawach.
Kiedy włożyła pierwszą z nich, zbiegła do biblioteki, gdzie czekał hrabia. Siedział za biurkiem i nie wstał na jej widok..
Noellę rozpierała radość, że mogła włożyć na siebie modną suknię, tak różną od staroświeckich, długich i wąskich, w które się do tej pory ubierała. Okręciła się kilka razy przed hrabią, żeby mu pokazać, jak dół sukni pięknie wiruje w ruchu.
Kiedy się zatrzymała i wpatrzona w niego czekała na werdykt, hrabia powiedział krótko:
– Tak, weź ją – po czym powrócił do lektury listu.
Pobiegła na górę i przymierzyła jeszcze trzy inne suknie dzienne, zanim otwarte zostały kartony z kreacjami wieczorowymi.
Wszystkie były przepiękne. Kiedy Noella włożyła na siebie pierwszą z nich, o falbanach wysadzanych diamentami, poczuła się jak księżniczka z bajki.
Schodziła na dół, tym razem powoli i z godnością, wsłuchując się w szelest jedwabiu. Biel jej skóry, widocznej w głębokim dekolcie, kontrastowała z ciemnym materiałem.
Kiedy weszła do biblioteki, pomyślała, że powinna się głęboko pokłonić hrabiemu. Tak też uczyniła, po czym spojrzała mu w twarz, czekając na opinię.
Ze zdumieniem spostrzegła chłód w jego oczach:
– Ten dekolt jest za duży – powiedział ostro – stanik za nisko. Powiedz krawcowej, że jeśli nie ma dla ciebie niczego stosowniejszego, może się zabierać stąd razem ze swoimi strojami.
Słowa hrabiego zabrzmiały jak policzek.
Przez chwilę nie była w stanie się poruszyć.
Wpatrywała się w niego w milczeniu, zaskoczona tym niespodziewanym atakiem. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu.
Kiedy zamierzała się odwrócić i wyjść z pokoju, uderzył pięścią w biurko i powiedział gniewnie:
– Chcę, żeby moja siostra wyglądała jak dama, a nie… komediantka.
Przed ostatnim słowem była długa pauza.
Noella pomyślała, że hrabia zmitygował się w ostatniej chwili i powiedział „komediantka” w miejsce pierwotnie zamierzonego słowa „ladacznica”.
Była też pewna, że pomyślał o jej matce.
Powoli wróciła do sypialni.
Bardzo dużo czasu zajęły im poszukiwania między rzeczami przywiezionymi przez krawcową sukni na tyle prostej, by hrabia mógł ją zaakceptować.
Zgodził się jeszcze na dwie inne i zażyczył sobie rozmowy z krawcową, przy której Noella nie była obecna, ale domyśliła się, że hrabia w mocnych słowach powiedział, czego od niej oczekuje. Po tej reprymendzie zrezygnowała z prezentacji zawartości reszty kartonów.
Noella sama wybrała bieliznę i stroje nocne.
Wszystkie wybrane przez nią rzeczy były wykonane z miękkiego jedwabiu i ozdobione koronkami, toteż Noella pomyślała, że gdyby hrabia je zobaczył, z pewnością by ich nie zaaprobował.
Przed wyjazdem krawcowa zaoferowała Noelli liczne niezbędne dodatki, które mogłaby niezwłocznie przysłać z Yorku. Noella zgodziła się na jej propozycje i krawcowa opuściła zamek w pełni usatysfakcjonowana.
Po krótkim odpoczynku Noella ubrała się w jedną z nowych sukien, choć ciągle się obawiała, że hrabia znów wybuchnie gniewem na jej widok. Najwyraźniej nie rozumiał, że zgodnie z panującą modą wszystkie suknie wieczorowe musiały mieć ciasny stanik i odsłaniać nieco ramiona.
Noella podniosła stanik jak najwyżej, ale me mogła zaradzić jego wykrojowi. Przejrzała się w lustrze i pomyślała z niezadowoleniem, że istotnie jej ramiona i szyja wyglądają nago.
Nigdy nie była na żadnym przyjęciu, a informacje o modzie czerpała jedynie z lektury „Magazynu dla pań”, który jej matka pożyczała od żony pastora. Nic dziwnego, że teraz nie potrafiła powiedzieć, czy wkładając tę suknię była modna, czy frywolna.
Stała przed lustrem, kiedy do sypialni weszła niania i powiedziała:
– Panno Noello, potrzebny ci będzie jakiś naszyjnik.
– Nawet gdybym go kiedykolwiek miała, dzisiaj byłby już sprzedany – powiedziała rozbawiona Noella.
– Mam pomysł – rzekła niania.
Na stole przy łóżku stał wazon z kwiatami.
Właśnie z nich sprawne dłonie niani uplotły naszyjnik. Noella przypomniała sobie wianki ze stokrotek, które plotła w dzieciństwie dla mamy.
Niania zawiązała na długiej szyi Noelli uwity z drobnych kwiatów wianek. Spojrzały w lustro, żeby ocenić efekt.
– Nianiu, jesteś genialna – zawołała Noella.
– Gdybyśmy miały sklep, zrobiłybyśmy majątek na twoich naszyjnikach.
Niania uśmiechnęła się i powiedziała:
– Jak długo tu jesteśmy, nie potrzebujemy żadnego sklepu.
– Cicho – zawołała Noella i spojrzała nerwowo na drzwi.
– Nie przejmuj się – uspokoiła ją niania. -
Służba ciągle opowiada, że wciąż wyglądasz tak samo jak tego dnia, kiedy matka cię stąd zabrała.
– Boję się, że popełnię jakiś błąd – szepnęła Noella i przypomniawszy sobie poranną rozmowę z hrabią dokładnie powtórzyła niani wszystko, co powiedziała mu o niej i Hawkinsie.
– Nie skłamałam – mówiła Noella, jakby chciała przekonać samą siebie. – Przecież byłaś bardzo dobra dla Noely i opiekowałaś się mną od urodzenia.
– Cóż, miejmy nadzieję, że teraz ktoś się zaopiekuje nami – rzekła niania. – Inaczej wrócimy do domu bez grosza przy duszy.
Noella drgnęła:
– Myślisz, że tak właśnie by zrobił, gdyby się dowiedział?