– Bella już jest – stwierdziła Aisling, szturchając Josha pod żebro. Odwrócił się w ławce. Bella i Phoebe pospiesznie nadchodziły boczną nawą kościoła. Wyglądały naprawdę elegancko, jak przystało na najlepsze przyjaciółki panny młodej. Czarnowłosa Phoebe podkreśliła ciemną karnację jaskrawożółtym kompletem, natomiast Bella, blondynka, zdecydowała się na bardziej romantyczny strój. Różowy zestaw uzupełniła okazałym kapeluszem, który niewątpliwie miał za zadanie przyćmić stroje wszystkich zebranych.
Josh nie uważał się za znawcę mody, ale nawet on musiał przyznać, że udało jej się zrobić wrażenie. Dużo wcześniej oddał się kontemplacji nowego kapelusza Aisling. Był na tyle niecodzienny, że brwi Josha same uniosły się do góry, jednak w porównaniu z nakryciem głowy Belli wydawał się bardzo skromny i stonowany. Cała Bella, pomyślał. Zawsze potrafiła przyciągać spojrzenia, nawet bez pomocy kapelusza.
Phoebe zauważyła Josha i Aisling. Pomachała do nich i wskazała Belli. Następnie ruszyła w stronę swojego męża. Gib, który pełnił obowiązki drużby, cierpliwie siedział w pierwszej ławce obok pana młodego. Finn kręcił się niespokojnie. Widać było, że jest bardzo przejęty.
Josh zauważył, że Bella dostrzegła go wreszcie i zrobiła dziwną minę. Wydało mu się, że nawet się zawahała, jakby nie miała ochoty zając miejsca obok niego. Zmarszczył czoło. Cóż, wprawdzie znali się od dawna i byli dobrymi przyjaciółmi, lecz z niewiadomych powodów Bella od pewnego czasu traktowała go na dystans.
– Przepraszam, że nie mogę cię pocałować – powiedziała, wskazując na ogromne rondo – ale ten model kapelusza nie ułatwia bliskich kontaktów.
– Rzeczywiście jest dość niezwykły – przyznał Josh. Przechylił głowę i, mimo wszelkich utrudnień, zdołał pocałować Bellę w policzek. – Jak twoje sprawy? Nic złego ostatnio się nie stało? – spytał, gdy wydostał się spod kapelusza.
– Wszystko w porządku – zapewniła pospiesznie, unikając jego wzroku. Przywitała się z Aisling i dodała: – Wiesz, jak to bywa na ślubach. W ostatniej chwili jakiś zapomniany drobiazg wywołuje panikę.
Nerwowy poranek, pomyślał Josh. To tłumaczyło niewyraźny uśmiech Belli.
– Jak tam Kate? – spytał.
– Trochę roztrzęsiona, ale przejdzie jej. Za chwilę powinna się pojawić.
Aisling, która siedziała z drugiej strony Josha, pochyliła się w stronę Belli.
– Dziwię się, że nie zostałaś druhną. Przecież jesteś serdeczną przyjaciółką Kate.
– Phoebe też jest – stwierdziła chłodno Bella. – Śmiesznie by wyglądało, gdybyśmy we dwie zasłaniały Kate. Jest drobna i niewysoka.
– Może, ale Phoebe jest mężatką.
– Jakie to ma znaczenie?
– Jesteś jedyną panną wśród znajomych Kate, więc zgodnie ze zwyczajem na druhnę powinna wybrać ciebie – tłumaczyła Aisling.
– Myślę, że jestem już na to za stara. Nie sądzisz?
– powiedziała Bella, starając się zachować uprzejmy ton.
Josh, siedząc między paniami, wyczuł, że atmosfera staje się napięta.
– Chyba trochę przesadzasz – powątpiewała Aisling.
– Na pewno nie masz więcej niż trzydzieści pięć lat, prawda?
Josh chrząknął i niespokojnie poruszył się w ławce. Aisling wkroczyła na niebezpieczny teren, jako że jego przyjaciółka była niezwykle przeczulona na punkcie swojego wieku. Zerknął w bok. Niebieskie oczy Belli zwęziły się pod szerokim kapeluszem.
– Niezupełnie – stwierdziła przyciszonym głosem. – Tak się składa, że mam dopiero trzydzieści dwa.
Rzuciła Joshowi spojrzenie, które mówiło dobitnie, że jeśli sprostuje: „prawie trzydzieści trzy”, to popełni poważny błąd.
– Naprawdę? – niezbyt taktownie zdziwiła się Aisling.
– Zawsze mi się zdawało, że jesteś w wieku Josha. Przecież razem studiowaliście.
– Josh miał przerwę, zanim wstąpił na uniwersytet. Jest kilka lat starszy ode mnie – powiedziała cierpko.
Josh zrozumiał, że czas zmienić temat.
– Czy w takim razie Kate nie ma żadnej druhny? – spytał pospiesznie.
– Alex, córka Finna, będzie druhną – objaśniła Bella.
– Jest bardzo przejęta, nawet bardziej niż Kate. Dosłownie nie mogła spokojnie ustać w miejscu, gdy pomagałyśmy Kate w przygotowaniach – dodała i uśmiechnęła się na wspomnienie tej sceny. – To dobre rozwiązanie, że pasierbica jest druhną. No i na dodatek, gdybym miała wystąpić w tej roli, nie mogłabym włożyć tego kapelusza!
– Niewątpliwie byłaby to wielka strata – powiedział Josh poważnym tonem.
Bella poprawiła nakrycie głowy i spod ronda rzuciła przyjacielowi badawcze spojrzenie.
– Jak ci się podoba? – spytała.
– Jest… bardzo duży – stwierdził. Była to najbardziej dyplomatyczna odpowiedź, jaka w tym momencie przyszła mu do głowy.
Bella roześmiała się i przez chwilę była taka jak dawniej. Radosna twarz, błyszczące oczy ożywione śmiechem. To uświadomiło mu, jak bardzo mu jej ostatnio brakowało.
Nie chodziło o to, że się nie widywali. Po prostu przestała być sobą. Straciła dawną radość. Coś było nie w porządku i Joshowi bardzo się to nie podobało. Oczywiście nie można było wykluczyć, że miała jakieś problemy z Willem. Jednak życie osobiste Belłi obfitowało w niezliczone kryzysy i nigdy dotąd nie miało to wpływu na ich przyjaźń. Pomyślał, że jeśli tym razem było inaczej, to znajomość z Willem musiała być dla niej o wiele ważniejsza niż wszystkie poprzednie.
Z jakiegoś powodu takie wytłumaczenie zupełnie nie przypadło Joshowi do gustu. Według niego temu facetowi wiele brakowało, by zasługiwał na kogoś takiego jak Bella.
– A gdzie Will? – spytał, starając się nie okazywać niechęci. – Myślałem, że zajmie dla ciebie miejsce w ławce.
Bella z zainteresowaniem zagłębiła się w lekturze pierwszej strony zaproszenia na ślub. Były tam wypisane jedynie imiona Kate i Finna oraz data szóstego września.
– Will? – upewniła się nieco zbyt obojętnym tonem. – Jest w Hongkongu.
– W Hongkongu! – powtórzył Josh z nachmurzoną miną. – I co tam robi?
– Ma spotkanie – wyjaśniła Bella i otworzyła drugą stronę zaproszenia. Były tam wypisane psalmy przewidziane na tę uroczystość.
Josh pogardliwie prychnął.
– Kiedy udało mu się to zorganizować?
– W ostatniej chwili okazało się, że musi jechać.
– Nie mógł przełożyć tego na następny tydzień? Przecież o ślubie Kate wiedział od dawna.
Bella nie odrywała oczu od zaproszenia.
– Zapowiadał się kryzys finansowy. Musiał rzucić wszystko i jechać. Sprawa była naprawdę ważna.
– Ciekawe, że twoje sprawy nie są dla niego ważne – oświadczył Josh zaczepnie. Pomyślał, że to typowe dla Willa. Dał nogę na drugi koniec świata, zamiast w takiej chwili być przy Belli. Josh zawsze uważał go za ostatniego głupka, a ta historia tylko potwierdziła jego opinię.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego Bella zawsze miała słabość do takich grzeczniutkich, wymuskanych facetów. Will był nadzwyczaj uprzejmy, milutki, przystojny i jeździł nowym modelem porsche. Jednak na Joshu nie robił dobrego wrażenia. Czuł, że Will nie jest człowiekiem, na którym można polegać w trudnych sytuacjach. Postępowanie wobec Belli świadczyło o tym najlepiej.
– Nie jest niezastąpionym chirurgiem, który pod groźbą śmierci pacjenta musi natychmiast wykonać operację na otwartym mózgu – nie ustępował Josh. – Nie robi niczego konkretnego. Siedzi sobie w luksusowym biurze i prowadzi operacje finansowe. Bawi się cudzymi pieniędzmi. I to jest takie ważne?
– Wykonuje swoją pracę – powiedziała Bella przez zaciśnięte zęby. – I nie bawi się pieniędzmi, tylko obraca grubymi milionami funtów. Przy takich sumach każdy błąd może wpłynąć na międzynarodowy rynek finansowy, czyli na gospodarkę całego świata, w tym na bezrobocie, nasze dochody i jakość życia. Myślę, że to jest ważne – zakończyła dobitnie.
Jednak Josh wcale nie uważał, by Will przynosił światu same pożytki.
– Na samą myśl, że dobrobyt ludzkości zależy od tego, czy Will zdąży na samolot do Hongkongu, oblewa mnie zimny pot – oznajmił. – W każdym razie uważam, że gospodarka światowa zachwiałaby się tylko odrobinkę, gdyby odłożył wyjazd do poniedziałku i był teraz z tobą.
Bella spojrzała na niego ze złością.
– O co ci chodzi? Ja rozumiem, dlaczego Will nie mógł dziś tu przyjść, Kate rozumie, Finn także. Dlaczego akurat ty jesteś taki tępy?
– Po prostu uważam, że powinien tu być z tobą. Na pewno lepiej byś się czuła – upierał się Josh.
– Ależ ja się świetnie czuję bez jego pomocy. Jestem wśród znajomych na ślubie przyjaciółki i nikt nie musi podtrzymywać mnie na duchu. Nie rozszlocham się za chwilę z powodu dręczącego mnie poczucia opuszczenia – zakończyła zgryźliwie.
– A jednak J5sh niepokoi się o ciebie. Uważa, że samotność jest dla ciebie zabójcza – wtrąciła nieopatrznie Aisling. – Mówił mi, jak bardzo byłaś zżyta z Phoebe i Kate, gdy wspólnie wynajmowałyście mieszkanie. Jednak one powychodziły za mąż i wyprowadziły się, a ty zostałaś sama jak palec. Rozumiem, że to przykre i trudne do zniesienia – dodała ze współczującym spojrzeniem.
Bella zerknęła na nią mało przyjaźnie.
– Jeśli próbujesz dać mi do zrozumienia, że im zazdroszczę, to całkowicie się mylisz – powiedziała zdecydowanie. – Ogromnie się cieszę, że związały się z odpowiednimi facetami. Nie czuję się samotna czy porzucona, bo też znalazłam wspaniałego mężczyznę. Jesteśmy z Willem bardzo szczęśliwi, więc dziękuję za współczucie, ale nie jest mi potrzebne.
– Wiesz, Bella, jakoś nie sprawiasz wrażenia szczęśliwej – stwierdził Josh.
– Może dlatego, że mój najlepszy kumpel i jego dziewczyna starają się obrzydzić mi narzeczonego i uważają, że trzeba się nade mną litować – odpowiedziała ostro. – Ciekawe, czy wy czulibyście się szczęśliwi w takiej sytuacji.
Josh otworzył usta, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Phoebe wcisnęła się na ławkę obok Belli.
– Już idzie – oznajmiła, posłała Joshowi całusa i bezceremonialnie zrobiła sobie więcej miejsca, przesuwając Bellę ku środkowi ławki, w chwili gdy organy zaczęły grać marsz weselny.
Wprawiona w ruch Bella dodała sobie jeszcze impetu i, korzystając z okazji, by odpłacić Joshowi za złośliwe uwagi, huknęła go z całej siły biodrem. Chcąc nie chcąc, Josh przesunął Aisling, która z grymasem cierpienia na twarzy zastygła przyciśnięta do kamiennego filara. Może nie było to chwalebne zachowanie, ale Belli od razu poprawił się nastrój.
Odwróciła się, żeby spojrzeć na Kate. Trzymając ojca pod rękę, powoli kroczyła wzdłuż nawy. Bella poczuła skurcz w gardle. Kate dosłownie promieniała. Nie odrywała zakochanego spojrzenia piwnych oczu od mężczyzny, który czekał na nią obok ołtarza.
Bella spojrzała w tamtym kierunku. Finn odwrócił się w stronę nadchodzącej panny młodej. Wyraz jego twarzy spowodował, że niedoszła druhna poczuła napływające łzy. Zastanawiała się, czy na nią też kiedyś ktoś spojrzy z takim uwielbieniem. Wyobraziła sobie, że jest na miejscu Kate, co nie było trudne, lecz za nic nie potrafiła wywołać w sobie obrazu mężczyzny, który czekałby na nią z bijącym sercem.
W każdym razie nie mógłby to być Will, choć dopiero co dawała to do zrozumienia Joshowi i Aisling.
Aisling! Cóż to za idiotyczne imię, pomyślała. Zapewne poprawnie brzmiało „Eszling”, ale Bella uznała za punkt honoru, by na złość zawsze wymawiać je zgodnie z pisownią, co dawało dość dziwaczną formę „Ejsling”. Po prostu ta kobieta miała w sobie coś, co działało Belli na nerwy.
Odwróciła od niej wzrok, żeby nie psuć sobie humoru. Właśnie Kate podała Alex swój bukiet. Dziewczynka stanęła z boku, dumna z odpowiedzialnej roli. Z przejęcia wysunęła koniec języka. Dopiero gdy Finn zerknął na córkę i puścił do niej oko, Alex uśmiechnęła się radośnie.
Ślub był tradycyjny, odbywał się w wiejskim kościele. Bellę wzruszyła ceremonia. Podobnie jak Phoebe popłakała się ze wzruszenia, i wcale nie były jedynymi osobami, które wycierały oczy przez większą część mszy.
W końcu Kate i Finn stanęli w pełnym słońcu przed frontonem mrocznego kościoła. Doskonale pasowali do siebie i Bella po raz kolejny nie mogła opanować łez.
– Już dawno tak się nie spłakałam – chlipnęła do Phoebe.
– Oni naprawdę są szczęśliwi – odrzekła przyjaciółka, pociągając nosem.
– Co się z wami dzieje? – dopytywał się Josh. – Podobno ślub to radosna uroczystość.
– To babskie sprawy – wyjaśnił Gib wyrozumiałym tonem. – Takie szlochy oznaczają, że panie dobrze się bawią. Dojdą do siebie, gdy tylko łykną szampana.
Bella zauważyła, że Aisling nie uroniła żadnej łzy. Ta to przynajmniej nie zniszczy sobie makijażu, pomyślała.
Tymczasem Aisling przylgnęła do ramienia Josha. Była ładna i wyglądała doskonale w kostiumie w morskim kolorze i irytująco eleganckim kapeluszu. Bella była dumna ze swojego nakrycia głowy, ale w porównaniu z kapeluszem Aisling wydał się jej przesadny i śmieszny.
W towarzystwie Aisling za każdym razem czuła się niezręcznie. Gdy tamta zachowywała się z dyskretną pewnością siebie, ona wydawała się za hałaśliwa. Tamta była elegancka, Bella zbyt wyzywająca. Aisling potrafiła rozbić namiot i zjechać po linie ze skały. Dla wychowanej w mieście Belli było to zbyt trudne zadanie. Cóż, Aisling rzeczywiście świetnie pasowała do Josha, a Bella była tylko jego przyjaciółką.
Odwróciła się i przybrała szeroki uśmiech, bo nadeszła pora na pamiątkowe zdjęcia. Gib wszystko świetnie zorganizował. Po nieuniknionych, upozowanych ujęciach z rodzinami zaczęły się grupowe fotografie z przyjaciółmi państwa młodych. Przed aparatem ustawiły się Caro, Phoebe i Bella, które kiedyś mieszkały razem z Kate. Caro i Phoebe przyszły oczywiście z mężami. Do następnego zdjęcia Kate i Finn zaprosili najbliższych przyjaciół, czyli Phoebe i Giba, Josha i Aisling oraz Bellę.
Belli przeszkadzała świadomość, że na obu fotografiach występuje bez pary. To była dla niej nowa sytuacja. Zwykle właśnie ona była z jakimś narzeczonym, a Phoebe i Kate marudziły, że nie mają partnerów. Tym razem sytuacja się odwróciła i ona była samotna. Jednak w żadnym wypadku nie zamierzała dać po sobie poznać, że czuje się niezręcznie. Zależało jej na tym szczególnie ze względu na Aisling. Na pewno sprawiłaby jej tym satysfakcję. Zmusiła się do radosnego uśmiechu i wymieniała żartobliwe uwagi, dopóki cała grupa nie ruszyła w stronę wsi. W ogrodzie za domem rodziców Kate czekało przyjęcie.
Bella uważała, że jej przedstawienie przekonało wszystkich, iż jest beztroska i na niczym jej nie zależy. Zorientowała się jednak, że Josh nie dał się nabrać. Cóż, znał ją zbyt dobrze. Westchnęła i pomyślała, że mógłby przynajmniej przestać ją ciągle wypytywać, czy wszystko w porządku. Nie chciała mu tłumaczyć, że po prostu ma zły dzień. Chociaż, szczerze mówiąc, prawda wyglądała nieco inaczej.
Pojawienie się Aisling uświadomiło jej, że Josh nie jest już narwanym studentem, jakiego znała od lat. Po raz pierwszy spojrzała na niego jak na kogoś obcego. Miał przeciętną twarz, przeciętne, niebieskoszare oczy, ciemne włosy. Dotychczas jakby nie dostrzegała, że w ciągu kilkunastu lat ich znajomości stał się dojrzałym mężczyzną.
Jego solidny wygląd kompetentnego biznesmena budził zaufanie. Dotychczas nie dostrzegała takich szczegółów jak kształt ust, rysy twarzy czy wysportowana sylwetka. Teraz, gdy już raz zwróciła na to uwagę, nie mogła się powstrzymać przed baczną obserwacją. Czuła się przy tym nieswojo. Przecież to Josh, najlepszy przyjaciel, który był świadkiem jej licznych romansowych wzlotów i upadków. Zdarzało jej się płakać na jego ramieniu, śmiać się razem z nim i nawet gdy czasem go objęła, był to tylko przyjacielski gest. Widywał ją bez makijażu, zmęczoną, chorą i skacowaną. Czuła się w jego towarzystwie podobnie jak z Phoebe lub Kate.
I nagle wszystko się zmieniło. Przestała czuć się przy nim swobodnie i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie może być jak dawniej.
Zauważyła, że znów do niej podchodzi. Upiła spory łyk szampana i powiedziała sobie, że to stary, poczciwy Josh. Nic między nimi nie mogło się zmienić.
– Wszystko w porządku? – spytał, spoglądając na nią badawczo.
– Jasne. Dlaczego pytasz?
– Jesteś dosyć spięta. Pomyślałem, że może masz jakieś kłopoty z Willem.
– Nie rozumiem, dlaczego tak się upierasz, że moja znajomość z Willem to jedno wielkie nieszczęście – oświadczyła Bella. Miała już dosyć drążenia tego tematu. – Co może być źle? Will jest fantastyczny, bardzo atrakcyjny, rozsądny i odnosi same sukcesy.
Rzeczywiście taki był. Gdy się poznali, dosłownie szalała za nim. Jednak po pewnym czasie przestało być tak różowo.
– Tęsknię za nim, gdy wyjeżdża – powiedziała z nadzieją, że takie wyjaśnienie powstrzyma Josha przed dalszymi pytaniami. – Na dodatek, od czasu gdy Kate się wyprowadziła, w mieszkaniu zrobiło się pusto.
– Zostaniesz tam sama? – spytał Josh.
– Jak wiesz, cały dom należy do Phoebe, ale nie podwyższyła mi czynszu, bo bogato wyszła za mąż. Nie ma więc sensu, bym szukała czegoś innego.
– Dziwię się, że nie zamieszkasz razem z Wiłlem, skoro jest taki doskonały. Czyżby nie chciał się angażować? – dodał nieco złośliwym tonem.
– I kto pyta o zaangażowanie? – odparła Bella. – Tobie jakoś nigdy nie udało się zaangażować!
– Po prostu szukam odpowiedniej kobiety – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
– Nieprawda – stwierdziła stanowczo. – Boisz się zaryzykować.
Josh otworzył usta ze zdziwienia.
– Bella, jak możesz tak mówić?
– Tak, tak, wiem. Ratowałeś ludzi w górach, prowadziłeś konwoje z zaopatrzeniem w czasie walk… – Machnęła lekceważąco ręką.
Zanim Josh założył własną firmę prowadzącą szkolenia dla kadry kierowniczej, zajmował się organizowaniem pomocy humanitarnej na terenach, gdzie toczyły się lokalne wojny. Organizował też turystyczne ekspedycje w trudnym terenie, żeby zebrać fundusze dla organizacji charytatywnych. Bella nie mogła pojąć, że są ludzie gotowi płacić ciężkie pieniądze za udział w takich wyprawach. Przez okropnie długi miesiąc marzli, narażali życie i padali ze zmęczenia. Czysta głupota albo jeszcze gorzej, bo masochizm. Jednak chętnych nigdy nie brakowało.
– Wiem, wiele razy byłeś w niebezpiecznych sytuacjach, ale mówię o innym ryzyku.
– Cóż, ryzykowałem, zakładając firmę – stwierdził urażonym tonem.
Na Belli nie zrobiło to wrażenia.
– To ryzyko finansowe. Mówię o uczuciach. Josh wzruszył ramionami.
– Do ryzykownych sytuacji zawsze podchodzę tak samo. Nie kieruję się emocjami i logicznie oceniam sytuację.
Pomyślała, że jeśli zawsze jest taki logiczny, to aż dziwne, że się zaprzyjaźnili.
– Jeśli chodzi o trwały związek, jakoś nigdy nie byłem przekonany, że warto zaryzykować – powiedział. – Ale nie ma to nic wspólnego ze strachem. Nie wszyscy są tacy jak ty – dodał oskarzycielskim tonem. – Ledwie poznasz mężczyznę, a już wydaje ci się, że jesteś zakochana na całe życie. Można by mieć nadzieję, że przykre doświadczenia wreszcie czegoś cię nauczą, ale nic podobnego. Ledwo rozstaniesz się z jednym facetem, natychmiast wiążesz się z następnym, i tak w kółko, jak na karuzeli.
– Może mój sposób jest lepszy niż twój. Przecież żyjesz w ciągłej niepewności, czy właśnie nie przegapiłeś swej jedynej szansy na doskonały związek.
– Taki, jaki udało ci się zbudować z Willem? – spytał nieco zaczepnie.
Uniosła głowę.
– Właśnie.
– Dlaczego w takim razie nie mieszkacie razem?
– Bo dobrze nam jest tak jak teraz. Każde z nas ma swój kąt i nie wchodzi drugiemu na głowę.
– I właśnie ty to mówisz? – zdumiał się Josh. – Przecież jesteś najbardziej towarzyską osobą, jaką znam. Nie wyobrażam sobie, że tęsknisz za samotnym kącikiem, w którym z radością będziesz kryć się przed światem – zakończył sarkastycznie.
– Widocznie za mało mnie znasz – rzuciła zaczepnie. – Szczerze mówiąc, już przywykłam do tego, że jestem sama w domu, bo Kate od dawna spędzała większość czasu z Finnem i Alex. Oczywiście może kiedyś dam ogłoszenie, że poszukuję współlokatorek, ale to już nie będzie to samo. Nikt nie zastąpi Phoebe i Kate.
– Może Aisling mogłaby z tobą zamieszkać? – spytał od niechcenia. – Właśnie rozgląda się za mieszkaniem. Na pewno świetnie się dogadacie.
Bella spojrzała na niego z niedowierzaniem. Na jakim on świecie żyje? – pomyślała. Czyżby naprawdę jej nie znał?
– Nie sądzę, byśmy mogły się dogadać – stwierdziła.
– Naprawdę? – Josh był szczerze zdziwiony. – Przecież macie ze sobą tyle wspólnego. Aisling zajmuje się marketingiem, a ty kontaktem z mediami. To podobne zawody, prawda? Oprócz tego, podobnie jak ty, jest bardzo towarzyska.
– Myślałam, że zwykle wspina się po górach lub związuje puszki po konserwach, by zbudować tratwę – powiedziała zgryźliwie Bella.
– To prawda, ma duże doświadczenie w prowadzeniu ekspedycji, ale poza tym jest normalną dziewczyną.
– Ależ ona jest wszechstronna. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Potrafi wyrąbać ścieżkę w dżungli i na dodatek używa szminki. – Bella upiła kolejny łyk szampana.
– To prawda, nie zachowuje się jak księżniczka. Gdy wyjeżdża pod namiot, nie domaga się gniazdka do podłączenia suszarki – ostro zareplikował Josh, zapominając o dobrych manierach.
Bella rzuciła mu wrogie spojrzenie. Josh namówił ją kiedyś na wędrówkę po dolinach Yorkshire. Ze zdumieniem odkrył, że nie tylko miała ze sobą suszarkę, ale nawet udało jej się z niej skorzystać kilka razy. Wypominał jej to potem wielokrotnie. Bella była pewna, że opowiedział o tym Aisling, by mogła się pośmiać z zaprzysięgłej mieszczki.
– Z Tooting jest daleko do twojego biura. Aisling musiałaby jechać przez pół Londynu, by dotrzeć do pracy.
– Przejechała przez Saharę, więc przesiadka na stacji metra jej nie wystraszy.
Bella pomyślała, że ma tego dnia wyjątkowego pecha.
– Cóż, porozmawiam z Phoebe – powiedziała bez entuzjazmu. – To jej dom, więc do niej należy decyzja.
– Świetnie – stwierdził Josh. – Phoebe na pewno się zgodzi.
– A gdzie Aisling? – spytała Bella. Wiedziała, że powinna teraz działać jak błyskawica. Musi przed Joshem dopaść Phoebe i wymóc na niej, by odmówiła jego prośbie. W żadnym wypadku nie zamierzała dzielić mieszkania z Aisling.
Josh rozejrzał się wokół i wskazał ręką.
– Tam, rozmawia z siostrą Finna.
Aisling odwróciła się, jakby usłyszała go z tej odległości, i przywołała machnięciem ręki. Josh natychmiast ruszył ku swej dziewczynie, a Bella uznała, że jej przyjaciel zatracił wszelkie poczucie godności. Biegnie do Aisling niczym ratlerek na gwizdnięcie swej pani! Jednak dzięki temu mogła bez przeszkód popędzić do Phoebe.
– Czyli odmówisz, prawda? – pytała chwilę później, gdy udało jej się oderwać Phoebe od Giba i przedstawić jej problem.
– Skoro tak ci na tym zależy… – powiedziała niepewnie Phoebe. – Ale jak ja to wytłumaczę Joshowi? Nie przychodzi mi nic do głowy, co można by zarzucić Aisling. Sprawia miłe wrażenie.
– Nie lubię jej – przyznała Bella.
– Dlaczego?
– Po prostu nie lubię – powtórzyła ostrzejszym tonem. – Ten jej irlandzki wdzięk działa mi na nerwy. Oprócz tego uważam, że nie jest odpowiednia dla Josha.
Phoebe spojrzała na nią z ukosa.
– Rety, Bella, czyżbyś była zazdrosna?
– Zazdrosna? Ja? – gwałtownie zaprzeczyła, rozlewając przy tym szampana. – Nie bądź śmieszna! Dobrze wiesz, że nigdy nie byłam o niego zazdrosna. Ze wszystkimi jego dziewczynami świetnie się dogadywałam.
– Tyle, że żadna z nich nie była podobna do ciebie.
– Aisling też nie jest!
– Ależ jest, i dlatego jej nie lubisz. Przyjrzyj jej się lepiej.
Bella odwróciła się, żeby spojrzeć. Aisling tuliła się do Josha. Najwyraźniej nie mogła oderwać od niego rąk. Bella pomyślała, że biedny Josh musi czuć się bardzo niezręcznie w tej sytuacji. Dziwne tylko, że nie okazywał nawet śladu zniecierpliwienia.
– W niczym nie przypominam Aisling – powiedziała do Phoebe. – Przede wszystkim jest ruda.
– Dobrze, Bella. Wyobraź sobie, że ma inny kolor włosów i oczu. Co widzisz?
Jest ładna, ma cholernie długie nogi i mnóstwo wdzięku, czym stanowczo przebija wszystkie poprzednie dziewczyny Josha. Rany, ona wygląda jak mój klon! – w popłochu pomyślała Bella.
Choć jednak prawda wprost rzucała się w oczy, Bella nie zamierzała przyznać Phoebe racji.
– Jesteśmy tej samej płci i to wszystko. Poza tym jest zupełnie inna niż ja. Josh ciągle podkreśla jej niezwykle przydatne umiejętności, jak łażenie po skałach czy budowanie szałasów.
– Myśl sobie, co chcesz. – Phoebe wzruszyła ramionami.
– W każdym razie już dawno ustaliliśmy z Joshem, że będziemy wyłącznie przyjaciółmi, więc nie może być mowy o zazdrości.
– Czy kiedykolwiek wydawał ci się atrakcyjny?
– Nie jest w moim typie – stwierdziła Bella, nie patrząc przyjaciółce w oczy.
– Myślisz, że mu się podobałaś?
Bella nie potrafiła odpowiedzieć, ale po raz pierwszy poważnie zaczęła się nad tym zastanawiać.
– Nigdy nic nie mówił na ten temat, no i zwykle kręciła się koło niego jakaś dziewczyna, która nie przejmowała się fryzurą ani makijażem i gotowa była wstać nad ranem, żeby pojechać na kolejną wyprawę. Josh i ja dobrze się rozumieliśmy, lubiliśmy śmiać się i żartować, ale to jeszcze nie powód, by lądować razem w łóżku. Oprócz tego – dodała szczerze – dawniej nie był zbyt atrakcyjny.
Phoebe spojrzała w jego kierunku.
– Ale to się zmieniło.
Bella popatrzyła w tę samą stronę. Po chwili sięgnęła po kieliszek szampana. Nie mogła opanować drżenia ręki. Phoebe uważnie jej się przyglądała.
– Nie jestem zazdrosna – powtórzyła Bella kolejny raz.
– Jasne… Na czym więc polega problem?
– A musi być jakiś problem? Phoebe westchnęła.
– Bella, daj spokój, przecież to jasne. Czy chodzi o Willa?
– Nie… tak… w pewnym sensie.
– Co się stało?
– Właściwie nic – powiedziała, spoglądając smutno.
– Nie pokłóciliśmy się ani w ogóle niby nic złego się nie stało, ale… No cóż, Will zaproponował, żebyśmy trochę od siebie odpoczęli. Szczerze przyznam, że byłam zaskoczona, ale potem doszłam do wniosku, że również mi jest to potrzebne. – Zadumała się na moment, a potem zapytała nagle: – Will jest fantastyczny, prawda?
– Robi sympatyczne wrażenie – stwierdziła Phoebe wymijająco.
– I bardzo przystojny, inteligentny, zamożny… – Czego można chcieć więcej? – dodała Bella z westchnieniem.
– Przyszedłby tu dzisiaj, gdybym go poprosiła. Chyba powinnam leczyć się na głowę, że pozwoliłam mu polecieć do Hongkongu. Ze mną musi być coś nie tak.
– Myślę, że po prostu Will nie jest dla ciebie odpowiedni.
– Jeśli ktoś taki jak Will jest nieodpowiedni, to jaki ma być ten właściwy facet?
– Tego nie wiem – przyznała Phoebe – ale sama będziesz wiedzieć najlepiej, gdy już go znajdziesz.