ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Tylko Josh nie odpoczywał.

– Powinniśmy tutaj przenieść łódź – powiedział. – Mielibyśmy ją na oku, a przede wszystkim ta plaża jest lepiej osłonięta.

Bryn westchnął demonstracyjnie.

– Boże, on teraz uważa się za Robinsona Crusoe! Czy to nie może poczekać? Dopiero usiedliśmy.

– Nie ma na co czekać – stwierdził Josh. – Wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale jeśli łódź się zerwie, zostaniemy tu na dłużej i będziemy musieli pobawić się w prawdziwych Robinsonów. Wystarczy przeciągnąć ją wokół brzegu. Potrzebuję choć jednej osoby do pomocy.

– Weź Ełvisa – zasugerował lekceważąco Bryn. – On odpowiada za łódź.

– Elvis to jeszcze dziecko. Jest zmęczony – powiedział Josh, spoglądając na chłopca, który siedział z głową opartą na kolanach.

– Wszyscy jesteśmy zmęczeni! – zaczął Bryn podniesionym głosem.

– Może jednak chwilę odpoczniemy? – wtrąciła Aisling, widząc, że jej ukochany wyraźnie szuka okazji do kłótni.

– Ja pójdę – zgłosiła się Bella, choć czuła, że ma nogi jak z ołowiu. Nie mogła sobie wyobrazić, że wystarczy jej sił, by holować łódź. Wstała i zatoczyła się ze zmęczenia. Josh przypomniał sobie, ile razy robił jej docinki, że zachowuje się jak księżniczka.

Jej propozycja zawstydziła dwóch mężczyzn i w końcu ruszyli we czwórkę. Zjawili się w odpowiedniej chwili, bo miotana wiatrem łódź zaczynała obijać się o skały. Woda przy brzegu nie była zbyt głęboka, ale ślizgali się na niewidocznych kamieniach, a Bella kilkakrotnie wpadła we wzburzone fale. Josh zachęcał wszystkich do wysiłku. Gdy byli już u kresu sił, wreszcie dostrzegli plażę. Pozostali pospieszyli im z pomocą i wciągnęli łódź na ląd. Bella bezwładnie osunęła się na piasek. Natychmiast poczuła, że czyjeś silne ręce unoszą ją w górę. Otworzyła oczy i spojrzała na Josha. Zdawała sobie sprawę, że też musiał być wyczerpany.

– Postaw mnie na ziemi, zanim sam się przewrócisz.

– Zamknij dziób i przestań się wyrywać! – oświadczył stanowczo.

– Jak możesz tak mówić? Nie zapominaj, że jesteśmy narzeczonymi – fuknęła żartobliwie.

– Cały czas pamiętam – zapewnił z powagą. Pozostałe kobiety powitały ją jak bohaterkę. Cassandra pierwsza zauważyła, że Bella ma zranioną stopę.

– Wygląda paskudnie - zauważyła, wskazując na cieknącą krew.

– Pośliznęłam się na kamieniach. Pewnie wtedy to się stało. Moje sandały są do chodzenia wokół basenu, a nie do wspinaczki po skałach – powiedziała Bella, oglądając delikatne paski. – No tak, zupełnie zniszczone.

– Lepiej martw się o nogę, a nie o buty – stwierdził Josh. – Cassandra ma rację. Paskudnie to wygląda. Dlaczego nic nie powiedziałaś?

– Nic nie czułam – wyjaśniła spokojnie, gdy Josh oglądał ranę. Gdyby coś takiego stało się w Londynie, natychmiast wpadłaby w histerię, żądałaby wezwania pogotowia, oczywiście najchętniej z przystojnym lekarzem. – Obejdzie się bez amputacji? – dodała poważnym tonem.

Josh uśmiechnął się ciepło i od razu poczuła się lepiej.

– Jakoś przeżyjesz. Przydałoby się kilka szwów, ale na razie zrobimy opatrunek.

Nie mieli bandaża, więc Josh oddarł szeroki pas tkaniny od swojej koszulki i sprawnie owinął ranę. Bella ze zdziwieniem stwierdziła, że czuje się szczęśliwa. Była pod opieką Josha, nawałnica zmieniła się w drobny deszcz i chwilowo nic im nie groziło.

Tymczasem rozdzielono zapasy z jednego z plastikowych pudeł. Kanapki na szczęście były suche. Wszyscy poczuli się głodni i po chwili zaczęli zerkać na następne pudła.

– Myślisz, że powinniśmy zachować resztę na później? – spytała Cassandra Josha.

– Dobry pomysł. Pusty pojemnik trzeba wystawić na deszcz, żeby nabrać trochę słodkiej wody.

Bryn wzniósł oczy do nieba.

– Brak wody na pewno nam nie grozi – stwierdził z sarkazmem.

– Wystarczy, że przestanie padać. Na wysepce nie ma żadnego źródła – wyjaśnił Josh. – Łódź jest nieźle poobijana. Jeśli jutro nie da się uruchomić silnika, będziemy musieli zostać tu dłużej.

– To by ci się podobało – zaczepnie stwierdził Bryn.

– Rozpaliłbyś ognisko, pocierając o siebie dwa patyki, potem łowienie ryb włócznią… Mógłbyś wreszcie popisać się przed dziewczynami.

– Bryn, do cholery, przestań! – Aisling ledwie panowała nad sobą. – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor! – Zerwała się, żeby wystawić pojemnik na deszcz.

– Jasne, bo nie skaczę tak, jak mi każe twój wspaniały Josh! Kto mu pozwolił nami rządzić?

– Rządzi, bo w odróżnieniu od ciebie wie, co mówi.

– Jeśli jest tak doskonały, dlaczego z nim nie zostałaś?

– warknął Bryn.

– Zaczynam żałować, że tak się nie stało!

– Świetnie! Znalazłaś prawdziwego macho. Cassandra odwróciła się do Belli.

– Wiesz, że on ma na imię Bryan, a nie Bryn? – szepnęła. – Musiałam sprawdzić paszporty w recepcji. Chyba mu się wydaje, że bez „a” jest bardziej męski.

Bella była zachwycona, że jej podejrzenia okazały się słuszne. Miała nadzieję, że Cassandra nie zwróciła uwagi na słowa Bryna dotyczące Josha i Aisling.

– Co on powiedział o Aisling i Joshu? – spytała Cassandra, jakby czytała w jej myślach. – Chodzili ze sobą?

– Nawet byli zaręczeni – przyznała Bella. Cassandra spojrzała ze zrozumieniem.

– Nic dziwnego, że nie byłaś zachwycona ich wspólnym nurkowaniem. Nie przejmuj się. Z daleka widać, że on cię uwielbia.

Uwielbia? Owszem, lubi mnie, bo jesteśmy najlepszymi kumplami, ale to wszystko, pomyślała Bella ze smutkiem i westchnęła.

Josh zignorował docinki Bryna, który nadal kłócił się cicho z Aisling, i poszedł sprawdzić łódź. Kiedy wrócił, położył się obok Belli i bez słowa wyciągnął rękę, żeby mogła się przytulić i trochę ogrzać.

– Jak długo te kanapki będą się do czegoś nadawały? – spytała rozespanym głosem.

– Wytrzymają tylko do śniadania. Jeśli nie naprawimy łodzi, będzie to nasz ostatni posiłek.

– Mam nadzieję, że nie zaczniemy zjadać się wzajemnie, co?

– Nie bój się. W razie czego będę cię bronił – powiedział z uśmiechem.

Bella poprawiła się na posłaniu z ręcznika kąpielowego i przysunęła się do Josha.

– Dziękuję. Wydaje mi się, że gdyby zarządzić głosowanie, pierwszy do garnka trafiłby Bryn.

Josh roześmiał się.

– Ale z ciebie jędza. A on po prostu bał się jak my wszyscy.

– Ty się nie bałeś – zaprotestowała Bella.

– Oczywiście, że się bałem. – Przypomniało mu się, jak Bella pośliznęła się na skale i na chwilę zniknęła pod wodą. Objął ją mocno i przycisnął do siebie. Było mokro, zimno i niewygodnie, ale przynajmniej miał ją w ramionach i mógł przytulić.


Ulewa minęła równie szybko, jak się pojawiła. Jeszcze przed chwilą ciemności wypełniał huk wiatru i odgłos deszczu, i nagle nastała cisza, przerywana jedynie odgłosem pojedynczych kropli wody kapiącej z palmowych liści. Bella była jedyną osobą, którą to zmartwiło, bo burza była doskonałym pretekstem, żeby przytulić się do Josha. Teraz nie było już wymówki i należało wrócić do rzeczywistości. Jednak było zbyt ciemno, żeby myśleć o naprawie łodzi i dalszym rejsie.

Bella obudziła się zesztywniała z zimna. W stopie czuła bolesne pulsowanie. Wstała i kulejąc, wyszła spod prowizorycznego schronienia. Niemal wszyscy zebrali się wokół łodzi. Josh i Elvis grzebali w silniku, bezskutecznie próbując go uruchomić.

– Na razie nic z tego – cicho powiedziała do Belli Cassandra. – Na wszelki wypadek nie ruszyliśmy zapasów. Naprawdę myślisz, że Josh potrafiłby zrobić włócznię i złowić nią rybę? – spytała z nadzieją.

– Nie wiem, ale z mechaniką zwykle sobie świetnie radzi.

Jeszcze nie skończyła mówić, gdy silnik ożył z głośnym hukiem. Rozległy się okrzyki radości. Josh z wyraźną ulgą uśmiechnął się do Belli i klepnął Elvisa w plecy.

– Dobra! Zjedzmy te kanapki i w drogę! – zawołał.

Wszyscy byli przemoczeni, zmarznięci i zmęczeni. Podróż upływała w ciszy. Aisling i Bryn demonstracyjnie nie odzywali się do siebie. Atmosfera była napięta. Gdy wreszcie ukazała się łódź ratunkowa, wszyscy z ulgą przesiedli się do niej. Josh popłynął w mniejszej z Elvisem. Chłopca czekało policyjne przesłuchanie, więc nie chciał zostawiać go samego.

Łódź ratunkowa błyskawicznie dotarła do molo obok hotelu. Na Bellę już czekał lekarz. Stopa zdążyła porządnie spuchnąć. Bella marzyła jak dziecko, żeby Josh był obok w czasie zakładania szwów i trzymał ją za rękę. W końcu, po wszystkich zabiegach, znalazła się pod natryskiem. Trzykrotnie umyła włosy, żeby pozbyć się piasku i soli, potem rzuciła się na łóżko i niemal natychmiast zapadła w drzemkę.

Obudził ją odgłos otwieranego zamka.

– Bardzo długo cię nie było – powiedziała do Josha.

– Wszystko w porządku?

– Czepiali się Elvisa za to, co się stało. Biedny dzieciak – wyjaśnił Josh, siadając na skraju łóżka. – Mam nadzieję, że udało mi się ich przekonać, że to nie była jego wina.

– Skąd wytrzasnąłeś to cudo? – spytała ze śmiechem.

Nie miał już podartej koszulki, z której oderwał paski materiału, żeby zrobić opatrunek, lecz inną, ozdobioną wielkimi, jaskrawymi wzorami.

– Na posterunku pozwolili nam wziąć prysznic i dostałem ją w prezencie – powiedział z uśmiechem. – Jak twoja noga?

– Boli – przyznała Bella. – Mam szwy i nowy opatrunek, zobacz.

Josh delikatnie objął jej stopę.

– Nie powinienem ci pozwolić, żebyś ciągnęła łódź. Mogłaś utonąć. Kiedy zniknęłaś pod wodą, zamarłem z przerażenia – mówił, bezwiednie masując jej łydkę.

– Wiedziałam, że w razie czego rzucisz się na pomoc. Zresztą, uratowałeś wszystkich. Byłam z ciebie bardzo dumna. Tylko ty wiedziałeś, co robić. – Uśmiechnęła się. – Teraz rozumiem, dlaczego ludzie tak lubią jeździć z tobą na wyprawy.

– Chętnie cię zatrudnię jako swojego zastępcę – powiedział, przesuwając dłoń na jej kolano.

– Przecież nie było ze mnie żadnego pożytku. Zupełnie nie wiedziałam, co robić.

– Doskonale dawałaś sobie radę. Kiedy rosło napięcie, instynktownie czułaś, że trzeba rozładować atmosferę – mówił, głaszcząc ją gorącą dłonią. – Naprawdę mogłabyś kiedyś wziąć udział w ekspedycji. Miałabyś ochotę?

– Pod warunkiem, że będę mogła zabrać suszarkę do włosów. – Dotyk Josha bardzo ją rozpraszał, chociaż nie była pewna, czy zdawał sobie sprawę, co robi.

– Oczywiście, możesz wziąć suszarkę. Natomiast znalezienie gniazdka z prądem to zupełnie osobny problem – mówił, a jego ręka zawędrowała do jej nocnej koszuli.

– Chcę też wziąć najlepsze buty.

– Jako szef wyprawy nie mogę się na to zgodzić – tłumaczył poważnym tonem. – Wysokie obcasy zostają w domu.

Roześmiali się oboje. Spojrzeli sobie w oczy i zapadła cisza.

– Nie wiem, co bym zrobił, gdybym cię stracił – powiedział po chwili Josh. – Bella…

– Tak? – spytała cicho, czując, że jej serce bije coraz szybciej.

Josh nie potrafił odpowiedzieć słowami. Pochylił się powoli, dając jej szansę, by go odepchnęła, zażartowała i przerwała nastrój chwili.

Jednak nic takiego nie zrobiła. Po prostu patrzyła na niego z pożądaniem. Zbliżył wargi do jej ust, zdając sobie sprawę, że za chwilę nie będzie powrotu. Spojrzeli sobie głęboko w oczy i w końcu Bella pierwsza go pocałowała.

Josh wiedział, że jeszcze mogą się wycofać. Jeśli poprzestaliby na tym krótkim pocałunku, mogliby udawać, że było to przyjacielskie muśnięcie ustami. Jednak już nie potrafił się oprzeć. Pocałował ją tak, jak marzył od dawna. Bella zarzuciła mu ręce na szyję, odpowiadając na każdy jego pocałunek.

Wplótł palce w pachnące, jedwabiste włosy i odgarnął jej z twarzy niesforny kosmyk. Podziękowała uśmiechem.

– Przyjaciele tak się nie zachowują – powiedział.

– Jesteś pewien?

– W zwykłych okolicznościach na pewno nie.

– Razem przeżyliśmy sztorm i teraz wszystko jest niezwykłe – stwierdziła, nie wypuszczając go z uścisku. – O przyjaźni pomyślimy, gdy wrócimy do normalnego życia.

– Wtedy może być za późno – ostrzegł Josh, obejmując ją gorącymi dłońmi.

– Wiem – szepnęła mu do ucha. – Ale teraz nie musimy o tym myśleć.

Dużo później, gdy leżeli przytuleni do siebie, Josh delikatnie głaskał jej rękę. Czuł się cudownie, jak jeszcze nigdy przedtem. Jednocześnie nurtowało go pytanie, czy nie popełnili nieodwracalnego błędu. Kiedyś wspólnie zdecydowali, że będą wyłącznie przyjaciółmi. Od tej chwili, patrząc na Bellę, nie będzie już mógł zapomnieć wieczoru w tropikach, jej pożądania i gorącego ciała.

Czy nadal pozostaną przyjaciółmi? Bella miała rację, że nie była to zwykła sytuacja. Pomyślał, że nie powinien wyciągać pochopnych wniosków na przyszłość. Pamiętał, co mówiła na temat Willa.

Bella leżała, obejmując Josha. Czuła się szczęśliwa i marzyła, żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Pomyślała, że nie był to odpowiedni moment na wyjaśnienie Joshowi, że kocha go nieprzytomnie, natomiast chwilowe zauroczenie Willem minęło dawno i bezpowrotnie. Zwykle takie historyjki opowiadają kobiety, gdy zaciągną mężczyznę do łóżka. Obiecała sobie, że wszystko wyjaśni po powrocie do domu. Lepiej nie zmuszać Josha do niczego. Powinna dać mu trochę czasu, by zrozumiał, że Aisling nie była kobietą, której naprawdę pragnął. Tymczasem postanowiła, że potraktuje całą sprawę niezbyt poważnie.

– Bella, czy sądzisz, że sprawy między nami zupełnie się zmienią? – spytał nagle Josh.

– Masz na myśli, że to koniec przyjaźni?

– Tak. Zależy mi, żebyśmy przyjaźnili się jak dawniej.

– Mnie też – zapewniła. – Po powrocie wszystko, co działo się na tej wyspie, będzie jak nierealny sen. – Starała się mówić przekonującym tonem.

– Mamy udawać, że między nami nic się nie stało? Wygodnie oparła się o Josha.

– Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, przyjaźń jest dla nas bardzo ważna i nigdy nie mieszaliśmy jej z seksem.

– Tak było…

– Właśnie, tak było. Teraz zdarzyło się inaczej, zdarzyło się coś cudownego, ale to nie ma nic wspólnego z naszą rzeczywistością. Jednak jutro wracamy do normalnego życia i znów będziemy przyjaciółmi. – Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Czy to, co mówię, ma w ogóle jakiś sens?

– Myślę, że tak – powiedział Josh. – Jutro znów wszystko będzie wyglądało inaczej… to znaczy jak dawniej.

– Ale teraz jeszcze jest dziś – stwierdziła Bella i powoli przejechała palcami po jego piersi.

– Słusznie – przyznał Josh. Przesunął się tak, że znalazła się pod nim. Pocałował jej odsłonięte ramię. – Myślisz, że powinniśmy tę noc wykorzystać do końca? – spytał z uśmiechem.

– Niezły pomysł – mruknęła, objęła go i przycisnęła mocno do siebie.

Загрузка...