– Możesz mi powiedzieć, co to miało znaczyć? – spytał Josh.
– Chciałam podbudować twoją reputację u jubilera. – Natychmiast zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to niezbyt mądrze.
Josh pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Świetny pomysł, tylko że wcześniej powiedziałem mu prawdę.
– Co? – zawołała. – Dlaczego to zrobiłeś?
– Zżerała go ciekawość, a nie chciałem, by myślał, że cię wykorzystuję.
– To właśnie cały ty! – stwierdziła zirytowana. – Ja z wielkim poświęceniem staram się o twój wspaniały wizerunek, a ty wszystko psujesz! Jubiler musiał pomyśleć, że jestem kompletną idiotką.
Josh uśmiechnął się.
– Pewnie stałem się jego ulubionym klientem. Nie tylko kupuję najdroższe pierścionki, ale jeszcze zapewniam mu rozrywkę.
W pierwszym momencie Bella poczuła się dotknięta, ale po chwili śmiała się razem z Joshem. Jednak znów zaczęła sobie powtarzać, że musi być ostrożniejsza. Namiętnym pocałunkiem powiedziała więcej, niż zamierzała. Nie chciała, by Josh pomyślał, że jest jedną z tych kobiet, które polują na osamotnionych mężczyzn. Zetknęła się z takimi. Bojąc się, że zostaną same, działają szybko i bezwzględnie. Nie chciała też stać się dla Josha chwilową pocieszycielką, nie zamierzała umilać mu nocy seksem tylko dlatego, że akurat znalazła się pod ręką.
Pragnęła, żeby ją naprawdę pokochał i czuł, że właśnie z nią chciałby dzielić życie. Marzyła, by – podobnie jak ona – dostrzegł, że prawdziwe szczęście było zawsze tuż obok, lecz dotąd go nie dostrzegał. Musiała być cierpliwa. Josh powinien sam na to wpaść.
– Wiesz, że jedziemy tylko na tydzień? – spytał Josh w poniedziałek rano, gdy zobaczył przepastną walizkę Belli.
Spojrzała na jego skromną torbę.
– A czy ty wiesz, że tydzień to nieco dłużej niż pięć minut?
– Dzieciaki, przestańcie się kłócić – powiedziała Phoebe, zamykając bagażnik.
Podwiozła ich na lotnisko, bo sama wybierała się do Devonu, żeby zrobić wywiad z kobietą, która twierdziła, że rozumie język, którym porozumiewają się koty.
– Może być zabawnie – zakończyła swą opowieść Phoebe – ale to nie to samo, co wyjazd na Seszele.
Pocałowała Josha i uściskała Bellę.
– Wszyscy mamy nadzieję, że zgodnie z tradycją wasze udawane zaręczyny skończą się prawdziwym ślubem.
– Nie ma obawy – zapewnił wesoło Josh i ruchem głowy wskazał na ogromną walizkę Belli. – Różnimy się jak Himalaje od Sahary. Ten związek zakończyłby się trzecią wojną światową.
– Josh, w miłości są ważniejsze rzeczy niż wielkość walizek – powiedziała Phoebe, za nic mając błagalne spojrzenia Belli. Co więcej, puściła do niej oko. Potem wsiadła do samochodu i odjechała.
– Wygląda na to, że dziewczyny jeszcze nieraz będą nas częstować swymi mądrościami – stwierdził Josh.
– Niepotrzebnie zdradziłam Kate i Phoebe, że jadę zamiast Aisling. Teraz są absolutnie przekonane, że będziemy małżeństwem – powiedziała Bella z westchnieniem. – Wyjaśniłam im, że to po prostu śmieszne. Dobrze, że wspomniałeś o tym, jak bardzo nie pasujemy do siebie.
– Na Phoebe nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
– Wrócimy za tydzień i przekonają się, że wszystko będzie po staremu.
– Słusznie – potwierdził Josh, choć już nie wiedział, co to znaczy „po staremu”. Namiętny pocałunek Belli wiele zmienił. Na dodatek czekał ich tydzień we wspólnym łóżku.
Zdawał sobie sprawę, że po powrocie trzeba będzie o tym zapomnieć, choć chwila, kiedy obejmowali się w namiętnym pocałunku, wręcz obsesyjnie powracała w jego myślach.
– Chodźmy już – powiedział, widząc, że Bella drży na chłodnym jesiennym wietrze. Jak zwykle ubrała się nierozsądnie. Cienka krótka sukienka nie była najlepszym - rozwiązaniem na podróż. Schylił się po jej walizkę i jęknął pod ciężarem.
– Bella, na litość boską, co tam masz?
– Ot, trochę najpotrzebniejszych rzeczy – odpowiedziała lekko.
– Przecież mamy leżeć na plaży, a ty zamierzasz przebierać się kilka razy dziennie?
– Mam nie tylko ciuchy. Wzięłam różne filtry przeciwsłoneczne, krem nawilżający i coś na po plaży. Trzeba też pamiętać o włosach – tłumaczyła Joshowi, który nigdy nie zastanawiał się nad swoimi. – Mam coś na kąpiel w słonej wodzie, odżywkę, oczywiście szampon i lakier…
Nie przestawała mówić, gdy czekali w kolejce na odprawę. Josh pomyślał, że była jak kot, który nawet na chwilę nie przestaje mruczeć. Zamiast słuchać, znów zaczął myśleć o jej gorących, słodkich ustach.
– Już wystarczy na ten temat – powiedziała nagle Bella. Objęła jego ramię i spojrzała mu w oczy. – O czym teraz myślisz? Obawiasz się spotkania z Aisling i Bryanem… Brynem, czy jak on tam się nazywa?
Josh skrzywił się.
– Nie mogę powiedzieć, że cieszę się na to spotkanie – przyznał. Poczuł, że Bella chowa dłoń w jego dłoni. Spojrzał na nią. Jej niebieskie oczy patrzyły z życzliwością i współczuciem.
– Josh, wiem, że będzie ci ciężko, ale pamiętaj, że jestem z tobą.
Poczuł ucisk w gardle.
– Dziękuję. Jesteś prawdziwym przyjacielem.
– Zawsze będę.
Gdy wreszcie znaleźli się w punkcie odpraw, Josh musiał wypuścić jej dłoń. Zdał sobie sprawę, że wcale nie miał na to ochoty! Postanowił wziąć siew garść. Ostatecznie to on uczył innych, jak dawać sobie radę w trudnych sytuacjach.
– Chodźmy poszukać pozostałych. Pewnie siedzą w barze.
Bella pierwsza wypatrzyła Aisling. Wzięła Josha pod rękę i dyskretnie trąciła go łokciem. Jednocześnie w jej oczach pojawił się dobrze mu znany złowrogi błysk. Nie wróżyło to niczego dobrego.
– Obiecałaś, że będziesz miła – przypomniał. – Pamiętaj, że chodzi o poważny kontrakt.
– Oczywiście – zapewniła z uśmiechem, który jednak nie przekonał Josha.
Tak był zaabsorbowany jej zachowaniem, że zapomniał, iż za chwilę czeka go spotkanie z kobietą, która trzy dni wcześniej go porzuciła.
– Witaj – powiedział, całując ją w policzek. Ze zdziwieniem stwierdził, że spotkanie nie zrobiło na nim wrażenia. – Świetnie wyglądasz.
Rzeczywiście wyglądała pięknie i promieniała szczęściem. Josh nie miał wątpliwości, że przy nim nawet przez chwilę nie robiła takiego wrażenia. Ubrała się o wiele praktyczniej niż Bella. Miała luźne spodnie khaki, kremową koszulkę i eleganckie sandały.
– Cześć, Josh. – Uśmiechnęła się i dodała przyciszonym głosem: – Dajesz sobie jakoś radę?
– Jasne – odrzekł zgodnie z prawdą. – Pamiętasz Belłę, prawda?
– Witaj, Aisling – powiedziała Bella lodowatym tonem.
– Witaj, Bello. – Głos Aisling zabrzmiał równie chłodno. Następną kwestię wypowiedziała bardzo głośno, by wszyscy mogli usłyszeć: – Gratuluję. Dowiedziałam się, że jesteście zaręczeni. Cóż za nagły wybuch uczuć!
– Niezupełnie. Po prostu potrzebowaliśmy czternastu lat, żeby zdać sobie sprawę, jak bardzo się kochamy.
– W najodpowiedniejszym momencie, żeby pojechać na Seszele – skomentowała Aisling.
Josh zesztywniał, ale Bella bez trudu zdobyła się na radosny uśmiech.
– Prawda? – przyznała słodkim głosem. – Nawet nie wiesz, jak się z tego cieszę – po czym odwróciła się w stronę wysokiego, przystojnego i niezmiernie z siebie zadowolonego mężczyzny, z którym wymieniła chłodne uściski dłoni. – Założę się, o co tylko chcesz, że to Bryan, a nie Bryn – szepnęła do Josha, gdy ruszyli przywitać się z innymi. – Spróbuj zajrzeć do jego paszportu!
– Miałaś być miła – strofował ją Josh, choć nie mógł powstrzymać uśmiechu.
W barze zebrała się cała szesnastka. Oczywiście ci, którzy pracowali dla C. B. C., znali się doskonale, ale pozostali uczestnicy czuli się obco. Początkowo rozmowy nie kleiły się, ale gdy tylko przyłączyła się Bella, nastrój natychmiast się poprawił. Potrafiła być duszą towarzystwa na każdym przyjęciu i kilka jej żartów zwykle wystarczyło, żeby wszystkich rozruszać. Josh musiał przyznać, że chociaż nie potrafiłaby samotnie przeżyć w środku dżungli, była niezrównana w kontaktach towarzyskich.
Znalazł dwa wolne fotele jak najdalej od Aisling i jej narzeczonego. Po chwili dołączyła do niego Bella. Z przykrością zauważył, że dyskretnie spoglądała na Bryna.
– Dlaczego tak mu się przyglądasz? – spytał trochę podejrzliwie.
Bella pochyliła się w jego stronę.
– Próbuję wyobrazić go sobie jako człowieka z charakterem, z jakąś osobowością – szepnęła. Josh odetchnął z ulgą i natychmiast zdziwił się swoją reakcją. – Ale on jest zupełnie bez wyrazu. Nie rozumiem, jak Aisling mogła cię zostawić dla kogoś takiego.
– Kocha go.
– To widać z daleka. Dosłownie promienieje przy nim. Tylko nie rozumiem, dlaczego.
Josh zerknął na Bryna. Dopiero teraz, po miażdżącej krytyce Belli, mógł ocenić go obiektywnie, bo nic mu z jego strony nie groziło.
– Jest bardzo przystojny. Taki facet w twoim typie.
– Myślisz? – spytała zaskoczona.
– Ma spojrzenie zarozumiałego cwaniaka – dodał Josh ze złośliwą satysfakcją. – Musisz przyznać, że trochę przypomina Willa, który wyglądał kropka w kropkę jak wszyscy inni twoi narzeczeni.
Bella jeszcze raz uważnie zlustrowała Bryna.
– W niczym nie przypomina Willa – stwierdziła zdecydowanie.
Josh postanowił zachowywać się bardziej taktownie. Przecież Bella była zakochana w Willu.
– Czyli nie jest w twoim typie? – spytał na pozór od niechcenia.
Spojrzała na Josha z powagą.
– Na pewno nie.
Po raz kolejny, patrząc jej w oczy, poczuł się nieswojo.
– Świetnie – powiedział.
W krótkim czasie Bella zdążyła nawiązać miły kontakt z kobietą, która siedziała obok.
– Jaki piękny pierścionek! – zachwyciła się, patrząc na dłoń Belli.
Josh przyjrzał jej się dokładniej. Był pewien, że już kiedyś ją poznał. Usiłował przypomnieć sobie jej imię. Sue? Sarah? Nie, Sally!
– Jest naprawdę cudowny – mówiła Sally z zazdrością. – Od dawna jesteście zaręczeni?
– Nie, prawdę mówiąc, dopiero od piątku – powiedziała Bella.
– Och, początek romantycznej historii?
– Niezupełnie. Znamy się już od dawna.
– Jeśli tak, to dlaczego właśnie teraz zdecydowaliście się na ślub?
Bella spojrzała na Josha.
– Zabawna rzecz – zaczęła po namyśle. – Któregoś dnia spojrzałam na niego i doszłam do wniosku, że chcę z nim spędzić resztę życia. Przyjaźń przestała mi wystarczać.
– Josh też tak pomyślał? – spytała Sally z uśmiechem.
– Musisz sama go o to spytać.
Josh pomyślał, że wypadło to bardzo przekonująco. Nie miał ochoty na drążenie tematu i z ulgą zauważył, że właśnie podeszła Aisling, żeby z nim porozmawiać.
– Dziękuję, że tak dobrze przyjąłeś nasze rozstanie – powiedziała przyciszonym głosem. – Gdybyś chciał, mógłbyś utrudnić mi wyjazd z Brynem.
– A niby po co miałbym to robić? – odpowiedział obojętnie, jakby nie rozmawiał z kobietą, z którą niedawno sypiał i zamierzał się ożenić. – Nadal razem pracujemy i powinniśmy skupić się na tym kontrakcie. Od tego zależy nie tylko twoja posada.
Aisling była niemile zaskoczona jego obojętnością. Nietrudno było się domyślić, w czym rzecz. Otóż uważała, że powinien być załamany jej odejściem.
– Chyba rozumiesz, że nie chciałam cię zranić – powiedziała.
– Nie przejmuj się – poprosił Josh. – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
– Mam nadzieję, że ty też będziesz.
Josh odruchowo spojrzał na Bellę pochłoniętą rozmową zSally.
– To byłby wielki błąd, gdybym za ciebie wyszła – mówiła dalej Aisling. – Bella wciąż stałaby między nami.
– Co ty pleciesz?
– Wcałe się nie zdziwiłam, że wziąłeś ją na moje miejsce. Zawsze mi się wydawało, że jesteś w niej zakochany, choć nawet przed sobą nie przyznawałeś się do tego.
– Bzdura – oświadczył zdecydowanie. – Jesteśmy z Bella dobrymi przyjaciółmi. Nie łączy nas nic więcej.
– Czyżby? – spytała Aisling i wstała.
Josh spojrzał za nią. Nie, na pewno nie kocham Belli, pomyślał. Był przekonany, że darzy ją czystym braterskim uczuciem. Tylko że obecność Belli wyczuwał z daleka po dyskretnym zapachu perfum, a nie miał pojęcia, jakich używa jego siostra. Przymknął oczy. Oczywiście pamiętał, jak wyglądała, ale nie był w stanie przypomnieć sobie drobnych szczegółów jej twarzy. Natomiast, jeśli chodzi o Bellę… cóż, znał na pamięć nawet każdą jej rzęsę!
Poczuł, że świat na chwilę zawirował. Był w niej zakochany! Zastanawiał się gorączkowo, kiedy to się stało.
– Czego chciała Aisling? – Z zamyślenia wyrwał go głos Belli.
Spojrzał na nią z niewyraźną miną.
– Chciała mi podziękować.
– Za co?
– Jest wdzięczna, że ją rozumiem.
– Nie dziwię się – stwierdziła Bella.
Nie mogła zapomnieć, że Aisling nadal nosi na palcu pierścionek ze szmaragdami, choć miała na tyle przyzwoitości, że przełożyła go na drugą dłoń.
– Powiedziała jeszcze coś ciekawego?
– Że to byłby wielki błąd, gdybyśmy wzięli ślub – odpowiedział z wahaniem.
– Coś takiego? Nie tylko ona tak uważa – zauważyła Bella. – Przed chwilą rozmawiałam z Sally. Współpracowała z tobą w kilku sprawach. Bardzo cię lubi, ale nigdy nie przepadała za Aisling, gdy ta pracowała w C. B. C. Słyszała plotki, że jesteście razem. Bardzo się ucieszyła, gdy dowiedziała się, że to nieprawda.
– Co jej odpowiedziałaś? Bella zawahała się przez chwilę.
– Że zawsze byłeś i jesteś mój.
Roześmiała się, by dać do zrozumienia, że nie mówiła tego na serio. Spojrzała na niego i zobaczyła… zrozpaczoną minę. Natychmiast przestała się uśmiechać. Nigdy jeszcze nie widziała Josha w takim stanie.
– Dobrze się czujesz? – spytała.
– Tak – powiedział. – Aisling powiedziała mi coś… Bella poczuła się winna. Jak mogła żartować z ich romansu? Josh na pewno ciągle jeszcze cierpi.
– Przepraszam…
– To nie twoja wina.
Co takiego powiedziała mu Aisling? – zastanawiała się Bella. Nie wypadało zapytać, jednak musiało go to bardzo poruszyć.
– Josh, wszystko będzie dobrze. – Ujęła go pod rękę. Josh spojrzał na nią z dziwną miną.
– Naprawdę tak myślisz?
Hotel mieścił się u stóp zbocza pokrytego bujną roślinnością. Z drugiej strony budynku zaczynała się piaszczysta plaża, oblewana spokojnymi, drobnymi falami Oceanu Indyjskiego. Woda miała wspaniały, zielononiebieski kolor, a niedaleko brzegu połyskiwały w słońcu liczne płycizny. Bella westchnęła z zachwytu. W porównaniu z listopadowym Londynem widok wydawał się wprost nierealny.
Autokar przywiózł ich z lotniska prosto pod drzwi chłodnego baru, wyposażonego w meble z tropikalnego drewna. Czekała na nich przedstawicielka C. B. C. Powiedziała, że ma na imię Cassandra i zaczęła sprawdzać listę.
– Josh Kingston? – wyczytała, gdy przyszła kolej na niego i Bellę. – Zapisany z osobą towarzyszącą. Żona, prawda? – spytała, z uśmiechem spoglądając na Bełlę.
– Narzeczona, Bella Stevenson – wyjaśnił. Cassandra zerknęła na jej pierścionek.
– Wspaniały! – stwierdziła i uniosła dłoń, żeby pochwalić się własnym brylantem. – Wychodzę za mąż w przyszłym roku. Musimy spotkać się i poplotkować.
Bella jęknęła w duchu, ale zdobyła się na miły uśmiech.
– Jeszcze nie zaplanowaliśmy ślubu. Dopiero się zaręczyliśmy.
– Mam fajne pomysły na suknie ślubne. Wzięłam też trochę czasopism na ten temat. Przejrzysz sobie na plaży.
– Świetnie – powiedziała Bella bez przekonania. Cóż, prawda jest taka, że żadna suknia ślubna nie będzie jej potrzebna. Będzie jednak musiała robić dobrą minę do złej gry, bo Cassandra wyraźnie się cieszyła, że znalazła partnerkę do pogaduszek na interesujący ją temat.
– Pokój na pewno wam się spodoba. Jest taki romantyczny – dodała na koniec.
W innych okolicznościach byłby na pewno, pomyślała Bella, otwierając drzwi. We wnętrzu dominowało jasne drewno i len. Przesuwane drzwi prowadziły na niewielką werandę, z której schodki wiodły prosto na plażę. Jednak pierwszą rzeczą, na którą Bella zwróciła uwagę, było obszerne łóżko. Na poduszkach leżały wonne płatki egzotycznych kwiatów.
– Bardzo romantycznie. Cassandra miała rację – powiedziała do Josha. – Szkoda, że nie dołożyli butelki szampana. Jeśli udajemy narzeczonych, to przydałoby się trochę bąbelków.
Josh milczał. Zerknęła w jego stronę. Był zamyślony, jakby w ogóle jej nie słyszał. W czasie długiego lotu też zdarzały mu się takie chwile. Siedziała wtedy obok niego i marzyła, żeby się przytulić. Nie mogła powstrzymać się od ukradkowych spojrzeń. Odwracała wzrok, by po chwili łapać się na tym, że znów zaczęła mu się przyglądać. Miała wielką ochotę zarzucić mu ręce na szyję i całować go z całych sił. W końcu zmusiła się do czytania książki.
Była pewna, że Aisling powiedziała mu coś, co nim wstrząsnęło. Cóż, trzeba mu dać czas, żeby zapomniał o byłej narzeczonej i trzymać się na dystans. Spojrzała z powątpiewaniem na łóżko. Nie było aż tak duże, żeby zachować przyzwoitą odległość. Westchnęła. Później będzie czas tym się martwić.
Cóż, nie miało sensu wyobrażać sobie, iż są w sobie zakochani, że śmiejąc się, wpadają do pokoju i rzucają się na łóżko, całują się i rozbierają, by kochać się, słysząc szum oceanu za werandą. Na razie powinna zostawić Josha w spokoju.