ROZDZIAŁ CZWARTY

– Zdaje się, że pierścionek był bardzo drogi – mówiła Aisling z przejęciem – ale Josh nalegał, żebym wzięła ten, który najbardziej mi się podoba.

– Na pewno uważa, że jesteś tego warta – stwierdziła Bella miłym tonem. Napełniła kolejny kieliszek i podała Joshowi, zmuszając się, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Wiem, że wolałbyś piwo, ale przy takiej okazji szampan jest obowiązkowy.

– Dzięki.

Bella była tak spięta, że gdy ich pałce się spotkały, nerwowo cofnęła rękę, rozlewając niemal pół kieliszka.

– Przepraszam – szepnęła zaczerwieniona.

– Wszystko w porządku? – spytał Josh z troską.

– Oczywiście. Tylko się denerwuję, czy jedzenie będzie jak należy. Zdaje się, że potraktowałam sprawę zbyt ambitnie.

– Cała Bella! – roześmiał się Josh. – Bierzesz się za najbardziej wyszukane potrawy, no i w pewnej chwili przestajesz nad nimi panować. Mogłabyś wreszcie wyrzucić te wszystkie książki kucharskie i podać gościom chleb z serem.

– Zacznę tak postępować od jutra – mruknęła z niepewnym uśmiechem. Na chwilę spojrzeli sobie w oczy i poczuli się tak, jakby byli tylko we dwoje.

Josh pierwszy odwrócił wzrok.

– Zadałaś sobie wiele trudu.

– Wszystko wygląda bardzo apetycznie – dodała Aisling, marszcząc brwi, gdy dostrzegła wymianę spojrzeli między narzeczonym a jego przyjaciółką.

Bella przykryła staromodnym koronkowym obrusem sosnowy stół, przy którym z Kate i Phoebe przegadała wiele godzin, sącząc wino. Ustawiła zapalone świece, dzięki czemu zrobiło się bardzo romantycznie.

Jednak przy zlewie nie było aż tak nastrojowo, piętrzyły się bowiem brudne naczynia, które trzeba było powtórnie wykorzystać, a Bella nie nadążała ze zmywaniem. Zawsze podobały się jej obszerne kuchnie, które pełniły również rolę jadalni, jednak teraz wolałaby dysponować osobnym pomieszczeniem, gdzie usadziłaby gości, dzięki czemu mogłaby przynajmniej udawać, że panuje nad sytuacją.

– Lubię tę kuchnię – powiedziała Aisling. – Głównie dlatego pragnęłam wprowadzić się do ciebie.

– Przykro mi, że tak wyszło. Uparłam się, że chcę mieszkać sama. Cóż, nie było to zbyt uprzejme z mojej strony.

– Nie przejmuj się. – Aisling lekceważąco machnęła ręką. – Myślę, że na twoim miejscu zachowałabym się podobnie. Zresztą, wszystko obróciło się na dobre. Prawda, kochanie? – zwróciła się do narzeczonego i objęła go za ramię. – Gdybym wprowadziła się do ciebie, nie przekonalibyśmy się z Joshem, jak świetnie do siebie pasujemy. Zapewne nawet nie pomyślelibyśmy o małżeństwie, prawda, Josh?

– Trudno powiedzieć – stwierdził.

– Czyli wszystko dzięki tobie, Bello – dodała Aisling z promiennym uśmiechem i uniosła kieliszek. – Dziękuję!

Uśmiech Belli nie był tak promienny.

– Może kanapkę? – spytała, podając talerz.

– Och, nie powinnam… – stwierdziła Aisling, spoglądając na starannie dopracowane tartinki.

– To jedyne, co mi się udało – zachęcała Bella. – Na twoim miejscu skorzystałabym z okazji.

– No, może jedną.

Aisling wypuściła Josha i wybrała kanapkę, która jej zdaniem powinna być najmniej tucząca.

– Wspaniała – stwierdziła.

– Weź następną.

– Nie, dziękuję – powiedziała, poklepując z dumą swój doskonale płaski brzuch. – Przymierzałam już fantastyczną suknię ślubną. Świetnie leży, ale żeby ją włożyć, nie mogę przed ślubem przytyć ani miligrama.

– Już zdecydowaliście, kiedy to będzie? – spytała Phoebe, która właśnie przyłączyła się do nich. Czujnie zauważyła, że Bella usiłuje nafaszerować Aisling kanapkami, postanowiła więc uratować dla siebie, co się da.

– W maju – odparła Aisling rozanielonym tonem. – Śluby na wiosnę są takie cudowne, prawda?

Bella czuła się, jakby ktoś wbijał jej nóż w serce. Pewnie też byłaby w euforii, gdyby na jej palcu błyszczał pierścionek od Josha, a na zakończenie wieczoru mogłaby pójść do domu w jego towarzystwie.

– Przepraszam – powiedziała pospiesznie. Nie była w stanie znosić tego dłużej. – Muszę zająć się przystawkami.

Phoebe cierpliwie słuchała weselnych planów Aisling, natomiast Josh stał nachmurzony.

– Nie przejmuj się – szepnął mu Gib do ucha. – Przyniosłem trochę piwa. – Zerknął z grymasem na swój kieliszek. – Nie wiem, dlaczego kobiety upierają się przy szampanie. Dokończ to i chodź. Napijemy się czegoś lepszego!

Josh uśmiechnął się z zakłopotaniem i posłusznie opróżnił kieliszek. Gib zawsze potrafił poprawić mu nastrój, był niezawodny.

Kolacja nie okazała się popisem kulinarnym, i nie dziwota, jako że Belli jeszcze nigdy się to nie udało. Było natomiast dużo wina i miłe towarzystwo. Szczególnie Aisling tryskała dobrym humorem. Bella natomiast była o wiele cichsza niż zwykle. Gdy jednak nie musiała już zajmować się kolejnymi potrawami, usiadła i wreszcie zaczęła dobrze się bawić.

Po jakimś czasie znów wstała od stołu, żeby przygotować kawę. Josh poszedł za nią.

– Chciałbym ci podziękować – powiedział. – Później może nie być okazji.

– Przepraszam za wołowinę – powiedziała z westchnieniem. – Zresztą deser też się nie udał.

– Wszystko było pyszne – skłamał bez zająknienia.

– Szczerze mówiąc, nie ma znaczenia, jakie było jedzenie. Liczą się twoje dobre chęci. Wieczór był naprawdę wyjątkowy i jestem ci wdzięczny. Aisling też – dodał, obejmując ją za ramiona.

Bella odsunęła się pierwsza. Zajęła się napełnianiem czajnika.

– Żadnych wiadomości od Willa? – spytał Josh.

– Czasem go widuję. – Wsypała kawę do ekspresu.

– Ale to jednak nie to samo.

– Pogodziłaś się już z nową sytuacją? Bella spojrzała mu prosto w oczy.

– Nie, nie pogodziłam się.


Nie ma wyjścia, trzeba pogodzić się z faktami i jakoś ułożyć sobie życie, pomyślała Bella następnego ranka, stojąc nad stertą naczyń czekających na zmywanie. Gdyby tak spadła z nieba automatyczna zmywarka! Jednak cuda się nie zdarzają. Również Aisling nie zmieniła planów małżeńskich. Sądząc z wieczornej rozmowy, nie interesował jej już żaden inny temat. Rzucała kolejne pomysły na miesiąc miodowy, czym zaskakiwała nawet Josha.

– W każdym razie za kilka tygodni jedziemy na Seszele – paplała – więc będzie okazja sprawdzić, czy warto tam pojechać po ślubie. Podobno jest wspaniale, ale oprócz nurkowania nie ma tam co robić.

– Zwykle nowożeńcy świetnie sobie dają radę z wolnym czasem – zauważył rozbawiony Gib, jednak Aisling nie wychwyciła żartu.

– Josh i ja jesteśmy inni. Musimy uprawiać wspinaczkę, żeglować albo nurkować. Zanudzilibyśmy się na śmierć, leżąc na plaży przez cały dzień.

Bella spojrzała znacząco na Kate i Phoebe.

– Nie to, co my! – szepnęła Kate.

– Ona coś za dużo o tym mówi – dodała cicho Phoebe.

– Założę się, że nie znosi tych wszystkich sportów.

Bella była innego zdania. Co prawda Aisling wciąż paplała o tym samym, ale gdy już będzie po ślubie stulecia – a z jej słów wynikało, że nie może być inny – na pewno zajmie się domem i będzie dobrą partnerką dla Josha zarówno w Londynie, jak i podczas wypraw.

To oznaczało, że Bella powinna wreszcie wziąć się w garść. Dosyć użalania się i marzeń, że wszystko mogło być inaczej. Czas ułożyć sobie życie. Zaczęła znów bywać na spotkaniach i przyjęciach. Starała się być ciągle zajęta, żeby wreszcie przestać myśleć o Joshu. Niestety, nie udawało jej się to. Gdy tylko otwierała rano oczy, przypominała sobie o nim i nie mogła zapomnieć do wieczora. Schudła, co wcale nie poprawiło jej wyglądu. Ciągłe wyglądała na zmęczoną, a sińce pod oczami nie dodawały jej uroku. Kate i Phoebe przeraziły się na jej widok, gdy znów spotkały się we trójkę.

– Okropnie wyglądasz!

– Dziękuję!

– Bello, pytam poważnie, co się z tobą dzieje? Drobiazg, zakochałam się, pomyślała.

– Przemęczenie. Powinnam gdzieś się wyrwać i odpocząć. Niestety, nie stać mnie. Ostatnio trochę przesadziłam i przekroczyłam limit na koncie. Kiedy przysłali wyciąg z banku, myślałam, że dostanę zawału. W każdym razie nie obraziłabym się, gdyby to mnie ktoś zaproponował wyjazd na Seszele – stwierdziła z westchnieniem.

Rozmarzyła się. Żadnego nurkowania ani żeglowania. Po prostu leżałaby na plaży z zamkniętymi oczami. Taki wysiłek na pewno zniosłaby dzielnie!

– Byłoby fajnie – przyznała Kate. – Josh i Aisling mają szczęście.

– Kiedy wyjeżdżają? – spytała Phoebe, wstając, żeby podać napoje.

– Lada dzień.

– Nie widziałam ich od tamtej kolacji. Co u Josha? Bella poczuła ucisk w gardle, słysząc jego imię.

– Nie wiem – powiedziała najbardziej obojętnym tonem, na jaki mogła się zdobyć. – Też go nie widziałam.

Phoebe uniosła brwi.

– Mam nadzieję, że nic się nie stało. To nie w jego stylu. W ogóle się nie odzywał?

– Zostawił mi wiadomość na sekretarce. Dziękował za kolację.

– Nie oddzwoniłaś do niego? Myślę, że na to czekał.

– Nie chciałam się narzucać. Na pewno wolą być sami – oświadczyła. Nie potrafiła już rozmawiać z Joshem jak dawniej, lecz trudno jej się było do tego przyznać.

– Na pewno uważają, że ich unikasz, Bello – stwierdziła Kate. – Zdaje się, że chciałaś udawać przed Joshem, ze przepadasz za Aisling?

– Tak, ale… potrzebuję troszkę czasu. Jeszcze do mnie nie dotarło, że się żeni.

– Bello, miałaś na to całe trzy tygodnie – powiedziała łagodnie Phoebe, podając napełnioną szklankę. – Wreszcie musisz się z tym pogodzić.

– Wiem – przyznała z westchnieniem i upiła kilka łyków.

Problem polegał na tym, że teraz nie potrafiłaby powiedzieć Joshowi nic więcej, poza tym, że go kocha. W końcu pomyślała, że właściwie mogłaby zadzwonić i życzyć im przyjemnej podróży. Byłby to bezpieczny temat do rozmowy.

– Zadzwonię do niego – obiecała.

Na szczęście przyjaciółki nie drążyły tego tematu.

– Seszele odpadają, ale może coś innego poprawiłoby ci humor? – zaczęła Kate. – Jutro piątek. Wpadnij na kolację. Wygląda na to, że przydałby ci się solidny posiłek.

– Chętnie, ale już umówiłam się na imprezę w Battersea – wyjaśniła Bella bez wielkiego entuzjazmu.

Następnego dnia, gdy wróciła z pracy, perspektywa imprezy wydała jej się jeszcze mniej kusząca. Był ponury, listopadowy wieczór. W drodze ze stacji metra parasolka okazała się bezużyteczna w walce z deszczem i porywistym wiatrem. Bella weszła do domu przemoczona. Nie miała ochoty na kolejne wyjście, żeby przez resztę wieczoru siedzieć z przyklejonym uśmiechem i udawać, że się dobrze bawi. Jednak wybór był niewielki. Mogła zostać, tęsknić za Joshem i próbować nie płakać.

W końcu doszła do wniosku, że mały drink poprawi jej nastrój. Przygotowała sobie wódkę z tonikiem i wygodnie rozłożyła się na kanapie. Właśnie zdążyła pomyśleć, że może szybka kąpiel doda jej energii, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

Z drinkiem w ręku poszła otworzyć. Gdy zerknęła przez wizjer, ujrzała… Josha. Stał szczelnie owinięty płaszczem, z mokrymi włosami i strumykami wody spływającymi po twarzy.

– Josh! – zawołała, pospiesznie otwierając drzwi. – Skąd się tu wziąłeś?

– Chciałem się z tobą zobaczyć.

Nie planował tej rozmowy. Po prostu podświadomie czuł, że musi zobaczyć się z Bella. Zjawił się bez uprzedzenia i dopiero przed drzwiami pomyślał, że może jej nie być w domu.

Jednak była. Otworzyła szeroko drzwi. Miała na sobie krótką sukienkę i najmodniejsze buty, a w ręku szklankę.

– Wejdź – powiedziała zatroskanym tonem i cofnęła się do środka. – Zupełnie przemokłeś.

Pomogła mu ściągnąć płaszcz.

– Siadaj. Przygotuję ci drinka. Wygląda na to, że ci się przyda.

Josh pomyślał, że musi głupio wyglądać, ale rozsiadł się na kanapie i od razu poprawił mu się humor. Właściwie nie wiadomo, dlaczego ta wielka, zagracona kuchnia wszystkich wprawiała w dobry nastrój. Zawsze panował tu bałagan, urządzona była staromodnie, wszechwładnie panował tu duch chaosu.

– Proszę. – Bella podała Joshowi szklankę whisky i usiadła na drugim końcu kanapy. – Teraz opowiadaj, co się stało.

– Aisling mnie zostawiła. – Zdziwił się, że tak gładko mu to poszło.

– Zostawiła cię? Tak po prostu?

– Odeszła. Już nie chce za mnie wyjść.

Josh zauważył z ulgą, że Bełlę ta wiadomość zaskoczyła równie mocno jak jego. Byłoby mu głupio, gdyby okazało się, że dowiedział się o wszystkim ostatni.

– Ale… dlaczego? – wykrztusiła. – Przecież była taka przejęta. Na kolacji mówiła tylko o ślubie.

– Starała się wmówić sobie, że bardzo jej na tym zależy. Było jednak inaczej. Cały czas kochała kogoś innego.

Bella pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Kim on jest? Znasz go?

– Ma na imię Bryn. Niewiele miałem z nim kontaktów. Jest w zarządzie C. B. C. Aisling tam pracowała, zanim przeszła do nas. Właśnie tam go poznała. Powiedziała mi dzisiaj, że mieli burzliwy romans, który trwał ponad rok. Oczywiście on jest żonaty. Co prawda wspominał o rozwodzie, ale zawsze był jakiś powód, żeby odsuwać go w czasie. W końcu Aisling zdecydowała się na rozstanie i postanowiła zmienić pracę, żeby nie spotykać każdego dnia Bryna. Dowiedziała się ode mnie, że mam wolny etat i natychmiast skorzystała z okazji.

– A więc całe to jej gadanie, że w mniejszej firmie można lepiej wykorzystać umiejętności, to było zwykłe mydlenie oczu.

– Niezupełnie – upierał się Josh. – Dobrze jej się u nas pracowało, ale nadal musiała kontaktować się z Brynem.

Bella jakoś nie mogła przejąć się dramatyczną sytuacją Aisling.

– Josh, ty jej współczujesz?

– Trochę – przyznał. – Aisling starała się z nim rozstać za wszelką cenę. Niestety, nie potrafiła.

– Biedactwo. Szkoda tylko, że potraktowała cię jak narzędzie – stwierdziła Bella i hałaśliwie postawiła szklankę na stole.

– Mówisz, jakby postępowała cynicznie i nic do mnie nie czuła, a to nieprawda. – Bronił Aisling, choć zdawał sobie sprawę, że to nie jego rola. – Wyjaśniła, że bardzo mnie lubi i chciała zacząć ze mną nowe życie, jednak nie czuła do mnie tego co do Bryna. Myślała, że jeśli zajmie się przygotowaniami do ślubu, to w końcu zapomni o nim.

– Co się stało, że nagle zmieniła zdanie?

– Wczoraj zadzwonił do niej. Powiedział, że się rozwodzi i chce być z nią. Aisling uznała, że nie powinna brać ze mną ślubu, skoro bez Bryna nie potrafi żyć. Przeprosiła mnie – dodał Josh.

– Popatrz no, jaka grzeczna dziewczynka!

– Daj spokój. Przynajmniej była szczera. Klasyczny przypadek. Chciała, żebym zastąpił jej ukochanego. Dobrze, że nie powiedziała mi tego po ślubie. Byłoby mi o wiele trudniej.

– Też tak myślę – przytaknęła Bella. Musiała przyznać, że nie uzyskał u niej wielkiego wsparcia. Wzięła go za rękę. – Bardzo ci współczuję. Nie do wiary, że tak spokojnie o tym mówisz. Wydawało się, że jesteście tacy szczęśliwi…

– Czy ja wiem? Teraz nie jestem już taki pewien – przyznał Josh i upił łyk whisky. Siedząc na kanapie obok Belli, zaczynał nabierać dystansu do ostatnich wydarzeń. – Przepraszam, że tak ci zawracam głowę swoimi problemami.

– A ileż to razy wypłakiwałam się na twoim ramieniu? Zapomniałeś? – roześmiała się Bella i napełniła szklankę Josha. – Lepiej powiedz, jak się naprawdę czujesz.

Upił kolejny łyk.

– Jakbym dostał po głowie – przyznał. W rzeczywistości, gdy Aisling powiedziała mu o tym, poczuł ulgę. Kamień spadł mu z serca, choć przedtem nie zdawał sobie sprawy, że w głębi duszy ciągle miał zastrzeżenia do tego małżeństwa. – Gdy wróciłem do domu, niczego się nie spodziewałem. Przez cały tydzień Aisling mówiła o ślubie. Dziś pracowaliśmy razem przez cały dzień i nie dała poznać po sobie, że zmieniła plany. Świetnie umie oddzielić życie zawodowe od prywatnego.

Bella jakoś nie mogła w to uwierzyć. Przecież Aisling, zarówno w C. B. C, jak i u Josha, szybko lądowała w łóżku z szefem. Bardziej nie można łączyć pracy z życiem osobistym! Jednak Bella nie powiedziała tego głośno, żeby oszczędzić przyjacielowi dodatkowych przykrości. Josh nie unosił siei nie rozpaczał, ale prawdopodobnie bardziej cierpiał, niż chciał się do tego przyznać.

– Co jej odpowiedziałeś? – spytała cicho.

– Cóż mogłem powiedzieć? Jeśli go kocha, nie ma sensu, żeby była ze mną.

Bella marzyła, by Josh nie ożenił się z Aisling, ale teraz myślała tylko o tym, jak bardzo musi mu być przykro. Nie była to odpowiednia chwila na miłosne deklaracje. Przeżywał rozstanie i nadal był zakochany w Aisling i ani mu w głowie była jakaś inna kobieta, choćby i najbardziej zaprzyjaźniona.

– Może jeszcze wróci do ciebie – próbowała go pocieszyć. – Codzienne życie z Brynem pewnie nie będzie bajką. Romantyczny nastrój pryska, gdy potykasz się o brudne skarpety i dochodzi do scysji z powodu niezakręconej tubki z pastą do zębów.

– Może – przyznał Josh bez przekonania.

– Aisling nie zdaje sobie sprawy, że nie znajdzie nikogo lepszego niż ty!

– A jednak nie chce ze mną być – powiedział. Odstawił szklankę i objął Bellę. – Przepraszam, musiałem się wyżalić. Sama rozumiesz…

– Oczywiście – szepnęła, opierając czoło o jego policzek. Westchnęła cicho.

Pozornie wszystko układało się doskonale. Oboje byli wolni, obejmował ją, była tak blisko, że czuła zapach jego skóry. Wystarczyłoby unieść usta i pocałować go. Nie było to jednak takie proste. Bella zdawała sobie sprawę, że jeśli nie mogła przyznać się do swoich uczuć, gdy był z Aisling, teraz tym bardziej chwila nie była odpowiednia. Nie chciała wykorzystywać tego, że Josh czuł się odrzucony, i wpychać się na miejsce opuszczone przez Aisling. Na razie powinien wiedzieć, że jak dawniej może liczyć na przyjaźń Belli. Przez jakiś czas powinien nadal wierzyć, iż ona cierpi z powodu Willa.

– Znów jesteśmy nierozłączni? – spytał, obejmując ją mocniej. – Cieszę się, że możemy pogadać jak dawniej.

– Zawsze możesz na mnie liczyć – zapewniła. – Co teraz zrobisz? – spytała, gdy wreszcie uwolnił ją z uścisku.

– Cóż, nadal pracuję wspólnie z Aisling. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i jakoś musimy się dogadać.

– Jak to? Po tym, jak cię potraktowała, nadal zamierzasz ją zatrudniać? – rozzłościła się Bella.

– Nie mogę jej wyrzucić za to, że mnie nie kocha – stwierdził Josh. – Wyobrażam sobie, co powiedziałby na to sąd pracy. W każdym razie jest dobrym fachowcem, poza tym potrzebujemy jej, żeby załatwić umowę z C. B. C.

Belli trudno było uwierzyć, że Aisling jest aż tak ważna i niezbędna.

– Przyznasz, że będzie to niezręczna sytuacja – zaprotestowała. – Przecież wszyscy w biurze wiedzą, że zamierzaliście się pobrać.

Josh wzruszył ramionami.

– Jakoś to przeżyjemy. Zresztą, w przyszłym tygodniu będziemy na Seszelach. Do naszego powrotu naplotkują się do woli, a potem, mam nadzieję, znajdą inny temat.

Bella spojrzała na niego ze złością. Nie pierwszy raz Josh wyprowadzał ją z równowagi. Powinien teraz kląć, rwać włosy z głowy i planować zemstę, a przynajmniej życzyć Aisling wszystkiego najgorszego. Natomiast on, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, starał się za wszelką cenę ułatwić życie tej zdradliwej babie.

– Dlaczego nie odstąpisz Brynowi swojego miejsca na Seszelach? – spytała zaczepnie. – Spakuj im walizki i zawieź na lotnisko!

– Nie muszę. Bryn i tak jedzie jako jeden z najlepszych szefów handlowych w C. B. C. Zabiera ze sobą Aisling zamiast żony. Już wymienił bilet na jej nazwisko.

– A co z tobą? – spytała kompletnie zaskoczona.

– Naprawdę nie marzę teraz o tym, żeby utknąć na tydzień na jakiejś wyspie i podlizywać się przyszłym klientom. Nigdy tego nie lubiłem. Dlatego tak mi zależało, żeby Aisling pojechała i poprowadziła te rozmowy.

– Może to zrobić, jeśli nadal pracuje u ciebie. Josh westchnął i upił trochę whisky.

– I tak ma być, ale nie wypadnie zbyt przekonująco, skoro za rączkę będzie się prowadzać z innym facetem, i to z C. B. C. Rozumiesz, niby drobny niuans, ale jakże ważny. Byłoby o wiele łatwiej, gdybym przedstawił narzeczoną i prowadził miłe rozmowy jak na wczasach. Jeśli pojadę sam, od razu będzie widać, że jestem służbowo. A cały plan polegał na tym, że pomysł z umową narodzi się spontanicznie podczas przyjacielskich pogawędek. To ogromna firma i może do woli przebierać w ofertach. Jako kumpel mogłem zyskać sporo punktów, jako zwykły petent stracę ich mnóstwo. – Opróżnił szklankę. – Cóż, nic na to nie poradzę. Rano zadzwonię do C. B. C. Muszę ich uprzedzić, że będę sam i jedno miejsce jest wolne.

– Chyba że zmienisz nazwisko narzeczonej.

– Jak to?

– Skoro Bryn wykreślił swoją biedną żonę i na jej miejsce wpisał Aisling, ty możesz zrobić to samo.

– A niby kogo miałbym wpisać na miejsce Aisling?

– Mnie – oświadczyła Bella.

Загрузка...