Bella miała nadzieję, że Phoebe się nie myliła. Poważnie zaczęła się zastanawiać nad sobą. Nie była zarozumiała ani zepsuta, zdawała sobie jednak sprawę, że jest ładna i nigdy nie brakowało mężczyzn gotowych zaprosić ją gdzieś wieczorem. Niestety z tych spotkań nic nie wynikało. Szybko zaczynało jej się wydawać, że jest poważnie zakochana i równie szybko się wycofywała.
Sięgnęła po tartinkę i pomyślała ponuro, że być może nigdy nie znajdzie tego wyjątkowego mężczyzny. Teraz nie mogła nawet liczyć na Josha. Kiedyś przyrzekli sobie, że jeśli nie założą rodzin przed czterdziestką, wezmą ze sobą ślub.
Pamiętała, że wtedy bardzo ją to śmieszyło. Nie wyobrażała sobie, by Josh mógł się ożenić. Był tak zajęty sobą, że w jego życiu nie mogło być miejsca dla drugiej osoby. Żadna z jego dziewczyn nawet z nim nie zamieszkała.
Teraz, gdy rozejrzała się wśród tłumu kłębiącego się w ogrodzie pod rozłożonym daszkiem, dostrzegła go bez trudu. Aisling jak zwykle była uczepiona jego ramienia. Niestety nie wyglądało na to, by jej zachowanie mu przeszkadzało.
Bella podeszła nieco bliżej. Teraz mogła go lepiej widzieć. Właśnie rozmawiał z Gibem. Śnieżnobiała koszula podkreślała opaleniznę. Zaskakująco dobrze prezentował się w odświętnym garniturze. Jednak nawet teraz, choć był ubrany jak większość zaproszonych mężczyzn, robił wrażenie człowieka, który lepiej czułby się z maczetą w dżungli lub pędząc samochodem przez dzikie bezdroża niż w wypielęgnowanym ogrodzie z kanapką w jednej ręce i kieliszkiem szampana w drugiej.
Tak wielu lat potrzebowała, by zauważyć, że Josh ma wysportowaną, świetnie umięśnioną sylwetkę. Gdyby znalazła się tu jako ktoś obcy, na pewno zwróciłaby na niego uwagę. Nie był co prawda olśniewająco przystojny jak Will, ale miał miłą twarz i bardzo zmysłowe usta. Poczuła się dziwnie, jakby myślenie o Joshu w ten sposób było czymś złym. Sprawdził się już wielokrotnie jako prawdziwy przyjaciel. Mogła z nim rozmawiać szczerze na każdy temat.
Wyobraziła sobie, że podchodzi do niego i mówi:
– Cześć, Josh. Tak sobie pomyślałam, że masz wspaniałe ciało i ciekawa jestem, jak się całujesz.
Nie, czegoś takiego naprawdę nie mogła zrobić ani jemu, ani sobie. Co prawda byłoby to szczere zachowanie, lecz upokarzające.
Tymczasem Gib odwrócił się na chwilę do jednego z gości. Josh wykorzystał ten moment, by objąć i dyskretnie pocałować Aisling. Bella patrzyła na to z miną, jakby ktoś zrobił jej osobistą przykrość. Zadrżała i po raz kolejny tego dnia rozlała odrobinę szampana. Odwróciła się. Dosyć tego! Była przecież duszą towarzystwa. Nie zamierzała siedzieć samotnie gdzieś w kącie. Nadszedł czas, żeby znów zabłysnąć urodą i wdziękiem.
Niewątpliwie udało jej się to wspaniale. Pod koniec przyjęcia jeden z młodszych braci Kate oświadczył Belli, że kocha się w niej, od kiedy skończył czternaście lat. Nawet zaproponował jej małżeństwo. Wprawdzie nie skorzystała z tej oferty, delikatnie odmawiając swej ręki, lecz jej nastrój bardzo się poprawił. Co z tego, że niewiele brakowało jej do trzydziestu trzech lat i nie była królową wypraw jak Aisling, ale okazała się atrakcyjna dla dwudziestojednolatka. A że ów młodzieniec, nim się oświadczył, wypił mnóstwo szampana i język lekko mu się plątał, to nieistotny szczegół.
Przyłączyła się do grupy młodych chłopców, którzy nie kryli zainteresowania jej osobą. Było jej miło, choć jednocześnie zaczęła się niepokoić, że szukanie takiego towarzystwa może świadczyć o tym, że zaczęła się starzeć. Zerknęła w stronę Josha i uczepionej do niego Aisling. Postanowiła udowodnić mu, że świetnie się bawi. Ruszyła na parkiet.
Zespół muzyczny dwoił się i troił, żeby nauczyć zebranych szkockiego tańca, jednak partnerzy Belli nie zwracali uwagi na objaśnienia kolejnych figur. W rezultacie zdarzało jej się wpadać na inne, równie zagubione pary. Powiedziała sobie jednak, że świetnie się bawi i śmiejąc się głośno, szalała w rytm muzyki.
Josh pobłażliwie zerknął na nią z daleka, gdy tańczyła z zachwyconym chłopcem, który miał nie więcej niż szesnaście lat. Bez wysiłku potrafiła zauroczyć każdego mężczyznę. Nawet wyjątkowo zrzędliwy cioteczny dziadek Kate był pod wrażeniem panny Stevenson.
Josh pomyślał, że tak było od dnia, gdy się poznali. Piękna, niezwykle atrakcyjna blondynka weszła do sali, w której odbywał się wykład. Uśmiechnęła się i usiadła obok niego. Był wtedy tak przejęty, jak chłopiec, z którym teraz tańczyła. Przez kilka pierwszych tygodni wodził za nią oczami. Było jasne, iż nie są z tej samej ligi i nie przyszłoby mu do głowy, że zostaną przyjaciółmi. Jednak gdy poznał ją lepiej, zaskoczył go jej bezpretensjonalny sposób bycia. Potrafiła stworzyć wrażenie, że całe lata czekała, żeby spotkać kogoś takiego jak Josh Kingston. Była przyjacielska, szczera i miała ogromne poczucie humoru. Może wyglądała jak księżniczka, ale śmiała się głośno i zaraźliwie.
Choć Josh nigdy nie dążył do tego, by łącząca ich przyjaźń zamieniła się w bardziej intymny związek, i tak był jedynym mężczyzną, z którym Bellę łączyła stała więź w jej pełnym uczuciowych wzlotów i upadków życiu. Nie miał nic przeciwko temu, a przynajmniej tak twierdził sam przed sobą.
Żaden z jej romantycznych porywów nie trwał zbyt długo. Sprawiała wrażenie kobiety wyzwolonej, lecz w rzeczywistości była niepoprawną romantyczką, która szukała tej wielkiej, jedynej miłości, i mimo że wciąż zabiegali o nią różni faceci, raz za razem ponosiła emocjonalne porażki.
Może jednak wreszcie dobijała do portu, uznając Willa za idealnego mężczyznę? Wprawdzie Josh był o nim całkiem innego zdania, lecz to nic nowego, jeśli chodzi o absztyfikantów Belli. Dziś, gdy zauważył jej nieszczęśliwą minę, doszedł do wniosku, że nie układa się między nimi najlepiej. Jednak wyglądało na to, że teraz bawi się doskonale. Uśmiechnął się, widząc, jak tańczy roześmiana, włosy rozwiewają się jej wokół twarzy, a spódnica wiruje, odsłaniając wspaniałe nogi.
– Josh! – Szybko wrócił na ziemię. Aisling wzięła go za rękę, a on zrozumiał, że powinien teraz z nią zatańczyć, a nie gapić się w innym kierunku.
Na Bellę natknął się dużo później.
– Jestem zmęczona – oświadczyła, gdy chciał zaprowadzić ją na parkiet.
– Ty zmęczona? Nie wierzę!
– Och, uwierz. Tańczyłam przez cały wieczór. – Dłońmi powachlowała rozgrzaną twarz. Przecież nie mogła się przyznać, że obawia się jego dotyku. – Poproś Aisling.
– Tańczy z Gibem.
– Josh, naprawdę jestem wykończona.
– Nie przesadzaj. Postoimy trochę i się pokiwamy, bo jak dobrze wiesz, niewiele więcej potrafię. No chodź, Bella. Przecież to tylko ja.
Tak, to tylko Josh, powtarzała sobie w myślach, wyciągając rękę. Zrozumiała, że nie powinna mu odmawiać, bo się domyśli, że dzieje się z nią coś niezwykłego. Tak, przecież to tylko Josh ją obejmował, tylko on dotykał policzkiem jej włosów. Tańczyli ze sobą mnóstwo razy, więc dlaczego teraz wszystko wyglądało inaczej? Dlaczego nagle zapragnęła mocno przytulić się do niego?
– Wspaniałe wesele – stwierdziła.
– Narozrabiałaś jak diabli – powiedział Josh z uśmiechem. – Nie wiedziałem, że tak cię ciągnie do małolatów. Tańczyłaś chyba ze wszystkimi i zepsułaś ich na całe życie. Zgroza i rozpusta. Będą teraz marzyć o takiej kobiecie jak ty, pięknej, wyrafinowanej i doświadczonej, za nic mając patrzące na nich cielęcym wzrokiem dziewczęta. Powinnaś mieć na plecach napis, że jesteś niebezpieczna. Au, nie szczyp! Moja wina, że zbałamuciłaś cały tabun młodocianych napaleńców? – Oczywiście żartował, lecz w jego głosie pobrzmiewała jakaś dziwna nutka.
– Dotąd nie przejmowałeś się takimi sprawami – rzuciła ostro.
Właśnie, dlaczego? – pomyślała. Dlaczego nie patrzył na nią jak inni mężczyźni i widział w niej tylko przyjaciółkę? Oczywiście byłaby zaskoczona, gdyby nagle stało się inaczej, choć sama niespodziewanie zmieniła stosunek do niego. Czuła się nieswojo, gdy jej dotykał. Cisza między nimi stawała się nie do zniesienia. W końcu Bella zapytała Josha, co słychać w pracy.
– Świetnie – odpowiedział z wyraźną ulgą. – Od czasu, gdy przyjąłem Aisling, znacznie poprawiły się kontakty z C. B. C. To nasz najważniejszy klient, a ona kiedyś tam pracowała i zachowała dobre układy.
– Naprawdę? – Bella zmusiła się, żeby okazać odrobinę zainteresowania.
– Zapowiada się poważny kontrakt. C. B. C. ma główną siedzibę w Paryżu i filie w wielu krajach. Jest szansa, że wreszcie zaczniemy organizować zagraniczne szkolenia.
– Zapowiada się rewelacyjnie – ożywiła się Bella.
– Niedługo poznam ich kadrę, bo C. B. C. co roku organizuje darmowy wyjazd dla najlepszych szefów i ich rodzin. To ma być nagroda i zachęta do lojalności wobec firmy.
– Byłabym lojalna wobec każdej „firmy, która fundowałaby mi wakacje – zapewniła Bella. – Dokąd wyjeżdżają?
– W tym roku na Seszele. C. B. C przejmuje tam hotel i zaproponowano rad, żebym też przyjechał. Będę mógł zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi mam prowadzić interesy – tłumaczył bez entuzjazmu.
– Pojedziesz? Wzruszył ramionami.
– Nie przepadam za służbowymi spędami, ale Aisling mówi, że powinienem pojechać.
– Domyślam się, że ona też się tam wybiera? – spytała Bella zjadliwym tonem.
– Tak, oczywiście. Zresztą, dobrze ich wszystkich zna. Stale mi mówi, jakie to ważne spotykać się z ludźmi i wciąż nawiązywać nowe kontakty.
– No proszę – rzuciła chłodno Bella. Od lat powtarzała mu, że jeśli chce rozwinąć firmę, powinien zaistnieć w Internecie i uaktywnić się towarzysko, jednak puszczał to mimo uszu. Ogarnęła ją złość i zarazem opuściła ochota, by przytulić się do jego policzka. – Aisling na pewno ma rację, ale nie mogę sobie wyobrazić, że będziesz smażył się na plaży.
– O Boże, nie! – jęknął Josh i przeszedł go dreszcz obrzydzenia. – Gdyby tak miało być, oszalałbym. Na szczęście Aisling mówi, że zawsze organizowane są różne ciekawe zajęcia.
Bella zaczynała mieć wysypkę od słuchania, co powiedziała Aisling.
– Na tej samej zasadzie organizujemy nasze ekspedycje – tłumaczył Josh. – Nurkowanie, wspinaczka, biegi na orientację w trudnym terenie, i tak dalej, wszystko to integruje pracowników firmy. Mając trudne zadanie do wykonania, ludzie muszą działać w zespole, dzięki czemu uczą się, na czym polega wzajemne porozumienie i jak wielkie daje korzyści.
– Już mi to kiedyś mówiłeś – stwierdziła Bella, która nigdy nie miała kłopotów w nawiązywaniu kontaktów z kontrahentami. Zwykle siedziała wygodnie na kanapie i załatwiała to przez telefon.
Josh uśmiechnął się.
– Wiem, że jeśli zamarzy ci się relaks na łonie natury, udajesz się w południowy kąt werandy, gdzie najbujniej rozkwitają doniczkowe roślinki, jednak większość ludzi może naprawdę dużo zyskać, jeśli zmusi się ich do robienia rzeczy, których jeszcze nie próbowali.
– Jasne. Więc jakich atrakcji spodziewasz się na Seszelach? Słucham…
– Na pewno nurkowanie, zresztą Aisling przepada za tym… no i żaglówki, surfing: Zapowiada się ciekawie.
Bella westchnęła z niesmakiem. Jechać na słoneczne Seszele tylko po to, by dręczyć swoje ciało tak zwanym aktywnym wypoczynkiem… Brr.
– Stanowczo wolałabym poleżeć na ciepłym białym piaseczku – rozmarzyła się. – A z klientami, zamiast od razu się z nimi bratać, można dogadać się przez telefon lub Internet.
– Cóż, nie wszyscy mają takie zdolności jak ty – stwierdził Josh.
– W czasie nurkowania niewiele pogadasz i nie wyślesz faksu. Chyba że podczas wspólnego puszczania bąbelków między ludźmi powstają jakieś tajemne, mistyczne więzi. O to chodzi? – zapytała z jawną kpiną.
– Zawsze wiedziałem, że świetnie znasz się na nurkowaniu – drwiąco odparował Josh.
– Widziałam w telewizji – mruknęła. Josh zareagował śmiechem.
– Dla mnie to nie nowina, że za nic byś nie zmoczyła fryzury. Na szczęście Aisling nie jest taką księżniczką.
Oczywiście wspaniała dziewczyna Josha, gdy taka była potrzeba, wiązała włosy, ubierała się w praktyczne ciuchy, buty na obcasie zostawiała w domu i niecierpliwie czekała na nową przygodę. Cóż, są gusta i guściki, pomyślała Bella. Skoro Aisling woli wciskać się w ohydny piankowy kostium, do pleców przyczepiać wielką butlę i znikać pod wodą, zamiast pławić się w słońcu na cudownej plaży i sączyć chłodnego drinka podanego przez kelnera, to jej sprawa.
– A przy okazji – zaczął Josh, obracając Bellę wokół siebie, co niewątpliwie miało być wyszukaną figurą taneczną – miałaś może okazję pogadać z Phoebe? – Objął ją przy tym mocniej, żeby nie straciła równowagi. Natychmiast zareagowała przyspieszonym biciem serca.
– Z Phoebe?
– W sprawie przeprowadzki Aisling.
– Tak, oczywiście – przyznała, marząc, żeby muzyka się skończyła. Mogłaby wydostać się z objęć Josha i zacząć myśleć logicznie.
– Co powiedziała?
Bella miała ochotę zrzucić odpowiedzialność na Phoebe, ale nie byłoby to uczciwe.
– Zostawiła to mnie – powiedziała zgodnie z prawdą. – Prawdę mówiąc, chciałabym na razie mieszkać sama.
Brzmiało to taktowniej, niż gdyby przyznała, że wolałaby ogolić głowę do gołej skóry, niż zamieszkać z Aisling.
– Przynajmniej szczerze stawiasz sprawę – stwierdził Josh. – Jednak Aisling będzie rozczarowana. Myślała, że świetnie się dogadacie.
– Naprawdę?
– Tak, bardzo cię polubiła.
W to Bella nie uwierzyłaby nawet przez sekundę. Wprawdzie Aisling słodko się uśmiechała, ale jej zielone oczy zawsze patrzyły zimno.
– Mówiła mi to kilka razy – dodał Josh.
Bella zdziwiła się, że jest aż tak naiwny. Musiał być naprawdę zadurzony, jeśli wierzył w każde jej słowo. Podziałało to na nią przygnębiająco.
Na szczęście muzyka ucichła i Bella wreszcie uwolniła się z objęć Josha.
– Jestem pewna, że szybko coś znajdzie – stwierdziła, udając życzliwy ton. – Są o wiele wygodniejsze dzielnice niż Tooting.
– Chyba masz rację… Cóż, w takim razie na jakiś czas może zamieszkać u mnie.
– Słucham? – Bella stanęła jak wryta.
– Przecież nie pójdzie pod most, a z obecnego mieszkania musi się wyprowadzić do końca przyszłego tygodnia. Więc…
– Ale ty zawsze chciałeś mieszkać sam! Wzruszył ramionami.
– Aisling jest wyjątkowa. Świetnie się dogadujemy i mamy ze sobą wiele wspólnego.
No tak. Sama do tego doprowadziłam! – pomyślała Bella.
– Czy to dobry pomysł, żeby razem pracować i wspólnie mieszkać?
– Jeśli nie spróbujemy, to nie będziemy tego wiedzieć, prawda? Myślę, że się uda.
Bella nie mogła uwierzyć, że odmowa zamieszkania z Aisling tak okrutnie się zemści. Do głowy jej nie przyszło, że Josh mógłby zaproponować komuś kąt pod swoim dachem. To prawda, wiele dziewcząt spędziło u niego weekend, rekordzistka nawet dwa, ale potem znikały ze swoimi rzeczami. Najwyżej mogły zostawić szczoteczkę do zębów. I oto nagle postanowił zacząć wspólne życie z Aisling. Akurat z nią!
Od ślubu Kate mijały kolejne tygodnie. Bella, podczas coraz rzadszych spotkań z Joshem, z nadzieją czekała, aż zacznie narzekać, że jest zmęczony tak bliskim związkiem, że ma dość wspólnego przebywania z tą samą kobietą w domu i w pracy, lub choćby na wiadomość, że Aisling wreszcie znalazła własny kąt. Niestety, oboje wyglądali na bardzo zadowolonych z życia i z siebie nawzajem. Mogła mieć pretensję tylko do siebie, bo sama wymościła im wspólne gniazdko i musiała pogodzić się z tym faktem.
Natomiast prawda była taka, że coraz bardziej brakowało jej Josha. Powtarzała sobie, że zależy jej tylko na przyjacielskich spotkaniach. Przez jakiś czas próbowała sobie wmawiać, że uda jej się naprawić związek z Willem, gdy ten wreszcie wróci z Hongkongu. Rozłąka czyni cuda i na pewno tak będzie również tym razem. Niestety, nic takiego się nie stało. Przyjemnie było znów się spotkać, ale coś zmieniło się między nimi. Will też zdawał sobie z tego sprawę.
– Naprawdę mi przykro – stwierdziła z żalem któregoś dnia. – Myślę, że nie jesteśmy dobraną parą. Ze mną musi być coś nie w porządku.
– Nie przejmuj się – powiedział Will. Był naprawdę miły i Bella musiała przyznać, że go nie doceniała. – Nadal możemy się przyjaźnić.
W pewnym sensie przejął rolę Josha, choć nigdy nie zdołał jej tak dobrze poznać. Bella zdawała sobie sprawę, że Will wkrótce znajdzie sobie kogoś. Był zbyt przystojny, żeby żyć samotnie.
Bella wpadła w melancholijno-refleksyjny nastrój, co zaowocowało tym, że zmieniła tryb życia. Przestała biegać na huczne przyjęcia, komentując się kameralnymi spotkaniami z przyjaciółmi, częściej niż dotąd zaczęła bywać w kinie. Teatru nadal wprawdzie nie lubiła, gdy jednak Will oświadczył, że zdobył bilety na najnowszą premierę, nie odmówiła.
Spotkali się w foyer i ruszyli w górę po szerokich schodach, żeby z tłumem innych widzów wypić drinka, nim kurtyna pójdzie w górę. W drzwiach natknęli się na Josha i Aisling, którzy właśnie wychodzili z baru. Bella natychmiast poczuła przyspieszone bicie serca, natomiast Josh wyraźnie się ucieszył.
– Bella! Gdzie się ukrywałaś?
Było jasne, że jemu nie groził zawał z powodu spotkania. Pochylił się i zdawkowo pocałował ją w policzek. Dostrzegł Willa i przestał się uśmiechać.
– Znów tu jesteś? – spytał oziębłe.
– Nie rozumiem?
– Bella mówiła, że pojechałeś do Hongkongu, by z godnym podziwu heroizmem ratować gospodarkę światową, podczas gdy zwykli śmiertelnicy udali się na ślub Kate.
– Och, bez przesady – zaczaj skromnie Will – Ale rzeczywiście udało nam się zażegnać chwilowy kryzys.
– Przykro mi, że ostatnio się nie kontaktowaliśmy – wtrąciła Bella, demonstracyjnie przytulając się do Willa – ale wiesz, jak to jest po długim rozstaniu. Jeszcze nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć, prawda, kochanie? – Czule spojrzała na Willa, który natychmiast podjął grę i przytulił Bellę.
– Cieszę się, że u was wszystko w porządku – stwierdził Josh niezbyt przekonującym tonem.
– Już dosyć na nasz temat – oświadczyła Bella. – Co u was słychać?
Josh objął Aisling, naśladując Willa.
– Wszystko świetnie – zapewnił, choć Belli wydało się, że nie zabrzmiało to całkiem szczerze.
– Bella, o ile wiem, bywanie w teatrze nie jest w twoim stylu – powiedziała Aisling. – Josh mówił mi, że lubisz być w centrum uwagi i nie znosisz, gdy ludzie podziwiają kogoś innego.
Bella wiedziała, że Josh mógł powiedzieć coś w tym stylu, ale w żartobliwy sposób, a już na pewno bez owego jadu, którym aż buchała Aisling.
– Też się dziwię, że was tu spotkałam – odpowiedziała słodkim głosem. – Myślałam, że jesteście gdzieś w dziczy i urządzacie konkurs na najbardziej zabłocone buty albo najbrudniejszy ręcznik. Josh kiedyś mi opowiadał, że jest przy tym kupa śmiechu.
– To prawda, lubimy aktywny wypoczynek – przyznała Aisling z czarującym uśmiechem – ale czerpiemy siłę również z innych źródeł, jakich dostarcza cywilizacja.
– Naprawdę godne podziwu – zachwyciła się Bella. – To musi być trudne, prosto z buszu nagle znaleźć się w takim miejscu. Czujecie się pewnie trochę zagubieni?
– Dzięki za troskę, ale niepotrzebnie się martwisz. – Aisling wprost rozpływała się w uśmiechach. – Równie dobrze czujemy się na górskiej ścianie, jak i zanurzając się w dary ludzkiej kultury. Nazwałabym to harmonią ciała i ducha.
Josh nie wyglądał na zbyt zachwyconego tą uroczą wymianą zdań, natomiast Will postanowił natychmiast ją przerwać. Nim Bella zdążyła odpowiedzieć, pociągnął ją lekko i powiedział:
– Jeśli nadal masz ochotę na drinka, powinniśmy się pospieszyć.
– Jasne – odpowiedziała, uśmiechając się do Josha i Aisling. – Do zobaczenia! – A gdy już byli dostatecznie daleko, stwierdziła sarkastycznie: – Dary ludzkiej kultury! Wielka kultura! – stwierdziła, gdy już nie mogli jej słyszeć. – Harmonia ciała i ducha! Dary ludzkiej kultury! A przecież to tylko musical. Zresztą Josh tego nie znosi.
– Możesz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? – spytał Will, odbierając drinki.
– Nie chciałam, żeby Josh zorientował się, że już nie jesteśmy razem – odpowiedziała szczerze.
– Tak też myślałem – stwierdził oschle.
– Dziękuję, że mi pomogłeś.
– Myślałem, że to twój najlepszy kumpel – zdziwił się.
– Byłem pewien, że pierwszy się dowiaduje o twoich sprawach. Co się stało?
– Zwykle tak było, ale na ślubie Kate bardzo mi dogadywał na twój temat, więc się wściekłam. Poza tym…
– Zawiesiła głos.
– Co poza tym?
– Właściwie nic.
Cóż, udawanie, że nadal jest szaleńczo zakochana w Willu, wcale nie było tak dobrym pomysłem, jak się jej z początku zdawało.
– Bello, przecież od ślubu Kate minęło już sześć miesięcy. Chcesz powiedzieć, że Josh jeszcze się nie dowiedział o naszym rozstaniu?
– Nie miałam okazji mu powiedzieć. – Zajęła się dżinem, jakby to była najważniejsza sprawa na świecie.
– Bardzo się starałaś, żeby się nie dowiedział.
– Tak, ale nie mogłam dopuścić, by Aisling mi współczuła. Widziałeś, jak się zachowywała. Niby miło się uśmiecha, ale ciągle się puszy, że tak wspaniale układa jej się z Joshem. – Bella skrzywiła się. – Wiedziałeś, że razem mieszkają?
– Teraz rozumiem, dlaczego jesteś niezadowolona.
– Dlaczego mam być niezadowolona? – obruszyła się.
– Po prostu nie lubię Aisling. Z Joshem można było świetnie się dogadać, dopóki ona się nie pojawiła.
– Problem nie tkwi w Aisling, ale w tobie.
– Słucham?
– Kochasz Josha.
Bella zamierzała gwałtownie zaprzeczyć. Chciała powiedzieć Willowi, że nie wie, o czym mówi, a Josh jest jej najbliższym przyjacielem i nikim więcej.
Jednak te słowa nie przeszły jej przez usta. Poczuła się, jakby nagle stanęła nad przepaścią i bała się spojrzeć w dół. Zamknęła usta i przełknęła ślinę.
– Mam rację, prawda? – spytał Will, gdy rozległ się dzwonek wzywający do zajęcia miejsc. Uśmiechnął się lekko, zabrał szklankę z ręki Belli i odstawił na stolik. Potem wziął Bellę pod ramię i ruszył w stronę schodów. – Domyślam się, jak ci ciężko. Masz minę, jakbyś właśnie wpadła pod samochód.
Bella właśnie tak się czuła. W odrętwieniu pozwoliła zaprowadzić się na miejsce. Wreszcie spojrzała prawdzie w oczy i poczuła lęk. Jak to się mogło stać? Dlaczego nagle to się przydarzyło po tylu latach znajomości? Oddałaby wiele, żeby wszystko pozostało po staremu, choć zdawała sobie sprawę, że jest to już niemożliwe. Dotychczas starała się nie myśleć o tym, więc nie widziała problemu, ale jedno zdanie Willa wywróciło wszystko.
Teraz już nie potrafiła zaprzeczyć, że kocha Josha.