ROZDZIAŁ CZWARTY

– Boże, jaki ten facet ma głos! – Beth uparła się, żeby wrócić wraz z Amandą do domu i pomóc jej wybrać ciuchy na tę pierwszą, jakże ważną randkę. – Cóż za niesamowity seksapil! Mogę sobie wyobrazić, co dzieje się, kiedy staje ze swoją ofiarą oko w oko… Teraz już cię rozumiem, Amando!

– Bzdura! – odpowiedziała Amanda, nie przerywając grzebania w przepastnej szafie. – Zwyczajny, męski głos. No, może nieco głębszy… taki jakby trochę szorstki – rozmarzyła się. – Co o tym myślisz? – zapytała, wyciągając jasnopopielatą garsonkę.

– To byłoby dobre na herbatkę w pałacu Buckingham. Włóż coś czarnego i wysokie obcasy. To działa na facetów.

– Po co? Nie chcę, by pomyślał, że chcę mu na pierwszej randce wskoczyć do łóżka.

– A nie o to ci chodzi?

– Miałaś mi pomóc, Beth. Sama mówiłaś, że najpierw muszę go poznać – zawiesiła głos. Powoli zaczynała żałować, że w ogóle powiedziała Beth o Danielu. – Przecież wiesz… A poza tym, przestań się wreszcie tak szczerzyć. To jest dla mnie naprawdę ważna sprawa. Ważna i poważna.

– Świetnie.

Amanda czuła, że jej policzki płoną.

– To tylko pierwsze, niezobowiązujące spotkanie. Może nie będzie chciał się ze mną więcej spotkać. A może to ja nie będę chciała go więcej widzieć? – Próbowała oszukać samą siebie.

– Jeśli dobrze rozegrasz tę partię, to kolejne spotkanie w ogóle nie będzie potrzebne. Zakładasz pończochy?

– Wiesz, że zawsze noszę pończochy! – syknęła Amanda.

– Już dobrze, dobrze. Tylko zapytałam. Oj, Amando, wydaje mi się, że ładujesz się w coś, co bardzo skomplikuje ci życie.

– O czym ty do diabła mówisz? – krzyknęła Amanda, teraz już na serio zirytowana.

– Przecież go tu nie przyprowadzisz – powiedziała Beth ze stoickim spokojem. – Wszystko by się od razu wydało. Jeśli naprawdę chcesz się z nim związać, potrzebujesz jakiegoś przytulnego gniazdka.

Amanda ciężko opadła na łóżko i spojrzała wrogo na swoją nową wspólniczkę.

– Nie ma co, nieźle się bawisz! Beth uśmiechnęła się szeroko.

– Nie bawiłam się tak dobrze, odkąd odkryłam bitą śmietanę w aerozolu.

– Jesteś obrzydliwa. – Amanda ze wszystkich sił powstrzymywała śmiech. Nerwy, pomyślała. To tylko nerwy. – A poza tym, zwalniam cię!

– Nie możesz mnie zwolnić. Jestem teraz twoją wspólniczką! Nareszcie! – dodała z ulgą. – Spójrz na to. To jest coś, co powinnaś na siebie dziś włożyć! – Była to „mała czarna", z intrygującym dekoltem w kształcie łezki. – Bardzo, ale to bardzo seksy.

– Nie jestem pewna. – Głos Amandy lekko drżał. Boże, kiedy jej się coś takiego ostatnio przytrafiło…

– To małe „coś" z jednej strony zakrywa na tyle dużo, że twój wybranek weźmie cię za damę, z drugiej zaś odkrywa wystarczająco dużo, by pobudzić jego wyobraźnię. – Mówiąc to, Beth była śmiertelnie poważna. – Czyż nie o to ci chodziło?

Amanda westchnęła cicho. Nie ma się co oszukiwać. To efekt, o jaki chodzi wszystkim kobietom, odkąd Ewa odkryła liście drzewa figowego… Wsunęła przez ramiona sukienkę i szybko zapięła drobne guziczki na boku.

– No i co? – zapytała.

– Bardzo… – Beth nie dokończyła. Uśmiechnęła się tylko szelmowsko.

– Co bardzo? – dopytywała się Amanda, zakładając i zdejmując kolejne pary kolczyków.

– Bardzo… przecież wiesz. – Beth zachichotała tylko.

A więc Mandy Fleming znowu się spóźnia. Daniel bawił się kolczykiem i zastanawiał się, co powinien zrobić. Czyżby wystawiła go do wiatru? Może tak byłoby nawet lepiej. Jego życie było wystarczająco skomplikowane. W zasadzie dość miał kłopotów już z samą Sadie… Gdy wychodził, zakomunikowała mu najspokojniej w świecie, że zamierza iść na imprezę do klubu nocnego.

– Klub nocny? – Starał się nie podnosić głosu.

– Nie idę sama. Zaprosiła mnie Annabel.

Gorszego towarzystwa nie mogła sobie wybrać. No, może jeszcze Ned Gresham…

– Będziesz musiała zatem odwołać to wyjście – powiedział stanowczo, – Po pierwsze, wiesz dobrze, że masz szlaban na tego typu rozrywki, a po drugie zapominasz, ile masz lat. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia.

– Annie powiedziała, że wejdę bez problemu. Niestety była to prawda. Bezsprzecznie Sadie wyglądała na osiemnaście lat. Im szybciej ta smarkula wróci do szkoły, tym lepiej, pomyślał bezradnie.

– Powinienem wytatuować ci datę urodzenia na czole – dodał po zastanowieniu.

– Tatuaż? Niezła myśl! O tutaj na przykład. – Dotknęła palcem miejsca nad lewą brwią, zostawiając smugę oleju.

– Bardzo malutki – powiedziała, śmiejąc się w sposób, który przypomniał Danielowi jej matkę.

W tym momencie pojawił się Bob. Uratował sytuację. Zapytał Sadie, czy nie pomogłaby mu przy motocyklu…

Spojrzał na zegarek. Zostało dziesięć minut do podniesienia kurtyny. Zapomniał już, co to znaczy czekać na kobietę.

– Daniel?

Zerwał się na równe nogi. Zaniemówił. Wyglądała prześlicznie. A może lepiej było zostać w domu i grać rolę surowego ojca, przebiegło mu przez myśl. Choć z drugiej strony… W tym wypadku zdrowy rozsądek nie miał nic do gadania.

– Znów się spóźniłam. Przepraszam. Przykro mi. Jej głos brzmiał jak najpiękniejsza muzyka.

– Nic nie szkodzi. Warto było na ciebie czekać… – Sam nie mógł uwierzyć, że powiedział to na głos. – Czego się napijesz? – dodał natychmiast, po czym szybko oddalił się w kierunku baru, jakby przed czymś uciekał. Ze wszystkich sił starał się zachować spokój. Zdał sobie sprawę, że odkąd ta kobieta wsiadła do jego samochodu, nie mógł przestać o niej myśleć.

Próbowała nie wodzić za Danielem wzrokiem. Bała się, że rzeczywistość może ją rozczarować. Tyle czasu spędziła na rozmyślaniu o nim… Był tak różny od facetów, których znała do tej pory. Znów spojrzała w jego kierunku. Zamawiał drinki przy barze. Młoda barmanka wprost pożerała go oczami. W jasnopopielatym garniturze, błękitnej koszuli i starannie zawiązanym krawacie prezentował się niezwykle elegancko.

Kiedy wrócił z drinkami, napotkał jej roziskrzony wzrok i uśmiechnął się szeroko. Faceci jak on już prawie wymarli. Ciekawe, dlaczego rzuciła go żona? – przemknęło jej przez głowę jak błyskawica. Jej podejrzliwość zawsze dochodziła do głosu w najmniej odpowiedniej chwili. Tym razem Amanda postanowiła ją po prostu zignorować. To tylko randka, pomyślała. Mała przyjemność bez zobowiązań. Zawsze przecież można wyjść i wrócić do domu taksówką.

Postawił szklanki na stole i usiadł na krześle. Tuż obok niej. Tak blisko…

Pracowałaś do późna?

Zdawkowa rozmowa? Nie miała zbytnio na nią ochoty. Marzyła, by dotknąć jego ust, poczuć ciepło jego skóry.

– Tak – odpowiedziała. – Ale nie dlatego się spóźniłam… – Przerwała na chwilę, by się napić. Zaschło jej w ustach. A potem dodała kokieteryjnie: – Po prostu nie chciałam, byś pomyślał, że nie mogę się doczekać spotkania z tobą.

Zaskoczyła go. Na chwilę słowa uwięzły mu w gardle.

Najchętniej wziąłby ją za rękę i zabrał stąd… do siebie. Powiedział jednak:

– Dlaczego miałbym… Nie ma takiej obawy. Wiesz, bałem się, że będę musiał w ostatniej chwili odwołać nasze dzisiejsze spotkanie.

A zatem zanosiło się na niezobowiązującą rozmowę towarzyską… Trudno, niech i tak będzie. Kokieteria na nic się zdała.

– Czy pozwoliłabyś pójść szesnastolatce do klubu nocnego? W Londynie?

– Chodzi o Sadie? Trudna sprawa. Raczej nie. Ale z drugiej strony…

– Co z drugiej strony? – wtrącił niecierpliwie. Wzruszyła ramionami.

– Pamiętam, jak w tym wieku pragnęłam robić rzeczy, których nie powinnam.

– Jak się czułaś, gdy ojciec ci ich zabraniał?

– A kto powiedział, że mi zabraniał? – Zrobiła niewinną minkę i zatrzepotała rzęsami. – Małe dziewczynki potrafią być wcielonymi diabłami – dodała z szelmowskim uśmiechem. – I co, udało ci się jakoś z tego wybrnąć?

– Tak. Mój przyjaciel, który od lat pracuje w Capitol Cars, zaprosił ją do siebie na kolację i pogaduszki. A poza tym zaproponował, żeby pomogła mu przy naprawie motocykla.

Amanda otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i wybuchła śmiechem.

– To dopiero nagroda!

– Zgodziłem się, żeby zatrzymała maszynę, kiedy już ją naprawią.

– Potrafi kierować motocyklem?

– No właśnie. – Westchnął ciężko. – Nauczyłem ją przed jakimś czasem, ale nie przewidziałem konsekwencji. Do głowy mi nie przyszło, że przy pierwszej nadarzającej się okazji zda egzamin i zdobędzie prawo jazdy.

Gdy odezwał się trzeci dzwonek, zajęli swoje miejsca na widowni.

– Masz rację – powiedział Daniel szeptem – małe dziewczynki potrafią być wcielonymi diabłami.

Światła pogasły. Czekali na podniesienie kurtyny.

Tak, teatr jest idealnym miejscem na pierwszą randkę, pomyślała Amanda. Wszystko wkoło osnute było tajemniczą ciemnością. Ich ręce leżały nieruchomo na oparciu. Stykały się łokciami. Niby nic, ale… Kiedy przechyliła się, by usłyszeć, co Daniel do niej mówi, dotknęła lekko jego ramienia. Przebiegł ją dreszcz. Rozsądniej byłoby, gdyby się wycofała. Powinna siedzieć w domu, a nie wygłupiać się, udając jedną ze swoich pracownic. Przychyliła się jeszcze bardziej.

– Co powiedziałeś? – Oczywiście słyszała go doskonale, ale chciała znaleźć się bliżej niego. Musnęła włosami jego policzek. Nie odpowiedział. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jego wzrok płonął. Poczuła silne zakłopotanie. To było dla niej nowe, nie znane dotąd przeżycie. Mężczyźni, z którymi była do tej pory, gotowi byli na kolanach błagać ją o choćby jeden uśmiech. Ale nie on. Czuła, że zanosi się na trudną rozgrywkę. Jednak ten mężczyzna zbyt ją pociągał, by potrafiła zrezygnować.

Danielem targały sprzeczne uczucia. Nie mógł się wyciszyć. Nagle fotel wydał mu się zbyt ciasny. Ta czyste szaleństwo! Do diabła, przecież nie żył jak mnich, ale czegoś takiego… na tyle obezwładniającego, nie czuł już od dawna. Chłonął ją całym sobą. Jej zapach, dotyk, miękkość włosów. To działało jak narkotyk. Jednak zbyt dobrze pamiętał, jak bardzo boli zdrada. Nie był pewien, czy jest już gotów podjąć kolejne ryzyko.

Ich spojrzenia spotkały się w ciemności. Amanda próbowała jeszcze skoncentrować się na przedstawieniu. Bez powodzenia. Nie wytrzymała i odwróciła głowę. I znów napotkała spojrzenie Daniela. Patrzył na nią tak intensywnie, że aż się zarumieniła. Powinna się uśmiechnąć i szybko odwrócić wzrok, ale nie zrobiła tego. Ujął jej dłoń i zamknął w swojej. Lecz zaraz potem odwrócił wzrok w kierunku sceny. To zirytowało Amandę, a jednak nie mogła, nie potrafiła cofnąć ręki.

Jakże mała i delikatna była jej dłoń. Bez trudu mógł ją zamknąć w swojej. Musiał bacznie uważać, żeby mu się nie wyśliznęła. Niby oglądał przedstawienie, ale zupełnie nie miał pojęcia, o czym było. Jedyne, co do niego docierało, to dotyk jej jedwabiście gładkiej skóry. Odkrywał powoli swoim kciukiem wnętrze dłoni Amandy. Wiedziała że dla większości kobiet ta prosta pieszczota jest bardzo podniecająca. Ona też długo nie wytrzymała. Zacisnęła gwałtownie dłoń. Coś nie tak, a może za dobrze… Dan wiele by dał, by poznać odpowiedź na to pytanie.

Z trudem udało jej się wciągnąć w akcję toczącego się na scenie przedstawienia. Było tak bardzo wzruszające, że pod koniec jej oczy wypełniły się łzami. Cały czas czuła silny uścisk Daniela. Powinna coś zrobić, wyciągnąć z torebki chusteczkę… Jednak nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Gdy opadła kurtyna, Amanda westchnęła głośno.

– To absurdalne! – powiedziała, pociągając nosem. – Zwykle nie bywam aż tak sentymentalna. – Może jesteś głodna?

– Głodna?

– Gdy odczuwamy głód, stajemy się bardziej podatni na emocje – wyjaśnił z uśmiechem.

– Czyżby? Żartujesz sobie, tak?

– Ach, wybacz mi! Chciałem cię jakoś przekonać, a nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Znam fantastyczną restaurację. Tu niedaleko…

– A mówią, że to kobiety mają diabła za skórą – wpadła mu w słowo. – Jak sądzisz, czy uda nam się o tej porze znaleźć wolny stolik?

– Zamówiłem. Na wszelki wypadek, gdybyś lubiła włoską kuchnię. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. – Jeśli nie, to parę kroków stąd jest budka z hot dogami. Otwarta całą noc.

– Jeśli mam być szczera, wolę jednak kuchnię włoską. – Nie chciała jeszcze wracać do domu. Było zbyt cudownie.

Podał jej szal i ponownie ujął jej dłoń. Potem uniósł do góry rękę, by złapać taksówkę. Ku zdziwieniu Amandy duży, czarny samochód zatrzymał się natychmiast

– Jak ci się to udało? – zapytała, kiedy otwierał jej drzwiczki. – Czy istnieje jakiś specjalny znak, znany tylko kierowcom? Ciekawe…

– Tajemnica. A może po prostu umówiłem się wcześniej z kierowcą, że odbierze nas zaraz po spektaklu – powiedział ze swoim szelmowskim uśmiechem. – Amando, ty drżysz? Jest ci zimno? – Zrobił taki nich, jakby chciał ją objąć.

Mimo że pragnęła tego najbardziej na świecie, nie mogła teraz na to pozwolić.

– Nie, nie. – Potrząsnęła przecząco głową. Dystans! Bezpieczny dystans! – myślała gorączkowo. Zanim zrobi coś, czego rano będzie żałowała. – Jestem nieco rozczarowana – powiedziała, starannie unikając jego spojrzenia. – A już myślałam, że wykradnę ci ten tajemniczy kod.

– Nie wyobrażam sobie, abyś mogła mieć problem ze złapaniem taksówki.

W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko. Po chwili nagle zapytała:

– Daleko mieszkasz?

– Niezbyt.

Brzmiało to wymijająco. Zamyśliła się. A może doszło do głosu jej poczucie winy, gdyż sama częstowała Daniela kłamstwami i półprawdami?

– A ty?

Wpadła w panikę. O Boże, co robić?

– Na Shepherd's Bush, u koleżanki – odpowiedziała po chwili wahania. Była to pierwszą myśl, jaka przyszła jej do głowy. Wydawało się to dosyć bezpiecznym wyjściem z sytuacji, na wypadek gdyby Daniel chciał ją odprowadzić pod drzwi. Wolała się nie zastanawiać, co by powiedziała Beth, widząc ją w drzwiach swego mieszkania. – U mnie jest remont, a od zapachu farby potwornie boli mnie głowa. – No świetnie! Brzmiało to niezwykle wiarygodnie. Jak mogła być taka głupia? Czuła, że zabrnęła za daleko. Wystarczył jeden rzut oka na jego wykrzywione usta. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. – Mam nadzieję, że nie zapomniałam kluczy. Beth zabiłaby mnie, gdybym wyciągnęła ją o tej porze z łóżka.

A więc zero szans na jakąkolwiek prywatność, pomyślał Daniel. A do tego u niego była Sadie… Właściwie powinien poczuć ulgę, bo przeczuwał, że związek z Mandy byłby nieco skomplikowany.

– Z pewnością nie chciałbym, by cię zamordowała.

– Wiesz, zrobiło się bardzo późno, więc może ta kolacja to nie najlepszy pomysł. Ja muszę jutro wcześnie wstać, a ty może powinieneś sprawdzić, czy twoja córka… – Amanda urwała w pół słowa. Co ja gadam, pomyślała w popłochu. Była na siebie wściekła.

– Myślisz, że rzuciła się w wir nocnego życia? Ty na jej miejscu zrobiłabyś tak?

Nie odpowiedziała.

– Może masz rację. Może rzeczywiście powinienem to sprawdzić – mruknął i nachylił się do kierowcy. – Proszę się tutaj zatrzymać – poprosił.

Jak to? Amanda nie wierzyła własnym uszom.

– To był cudowny wieczór, Mandy. Dziękuję ci za urocze towarzystwo. – Wysiadając, wręczył taksówkarzowi banknot i zwrócił się ponownie do Amandy: – Powiesz kierowcy, dokąd ma cię zawieźć. Dobranoc.

– Ale… – Zatrzasnął drzwiczki.

Patrzyła, jak odchodzi. Nawet się nie obejrzał. Cholera! Jak mogła być tak głupia? Już od dawna nie pragnęła tak bardzo żadnego mężczyzny.

– Dokąd jedziemy? – Kierowca przypomniał jej o swojej obecności.

Przez chwilę miała chęć jechać po prostu za Danielem. Zamiast tego podała swój adres. Była rozczarowana, a po jej policzkach spływały łzy. Już drugi raz tego wieczoru.

– Nie idziesz dzisiaj do pracy?

Wyrwany z głębokiego snu Daniel otworzył szeroko oczy i niechętnie spojrzał na córkę. Boże, czy ona zawsze ubiera się na czarno, pomyślał z niesmakiem.

– Później… – odpowiedział z trudem.

– Ciężka noc?

– Niezupełnie. – Przyniosłaś mi herbatę, czy przyszłaś się nade mną pastwić?

– To pomysł pani George. Martwi się, że jesteś w kiepskiej formie. Podobno nie masz zwyczaju wylegiwać się w łóżku.

– Pani George na pewno zostanie świętą. A co do ciebie, czy mogłabyś już zniknąć i zamknąć za sobą po cichu drzwi?

Postawiła kubek z herbatą obok łóżka.

– Co to? – zapytała zdziwiona. Schyliła się i podniosła z ziemi kolczyk należący do Mandy.

W końcu zapomniał jej go oddać. Za dużo już przeżył, by nie wyczuć, że ktoś go oszukuje. O nie, nie da się nabrać, niezależnie od tego, jak bardzo spodoba mu się jakaś kobieta. Po nieudanym małżeństwie nauczył się rozpoznawać kłamstwo i fałsz…

– Kolczyk. Czego cię uczą w tej ekskluzywnej szkole? – odpowiedział zgryźliwie.

Skrzywiła się.

– Bardzo śmieszne! Jak rozumiem, jestem za młoda, żeby cię zapytać, jak się tu znalazł.

Tego nie był pewien.

– Wypadł mi z kieszeni.

– Od kiedy to nosisz kolczyki?

– Sadie… znikaj! I to już!

– Więc jednak nie wstajesz? Myślałam, że skoro już się obudziłeś, podwieziesz mnie do pracy. Oczywiście, jeżeli nie masz zbyt dużego kaca i jesteś w stanie prowadzić.

– Nie przesadzasz troszeczkę, moja panno? Po prostu miałem ciężką noc.

– Ten kolczyk dowodzi czego innego…

No tak, nie ma co marzyć o śnie. Daniel usiadł na łóżku i sięgnął po kubek.

– Kochanie, gdybym chciał robić to, o czym myślisz, to na pewno nie wtedy, gdy śpisz za ścianą.

– Co, za głośno krzyczy?

Nie zareagował. Spojrzał na zegarek i stanowczym głosem zakomunikował:

– Masz dziesięć minut, by dotrzeć do pracy.

– Albo?

– Albo musisz poszukać innej roboty.

Boże, moja głowa, pomyślała Amanda, z trudem unosząc powieki. W biurze pojawiła się dużo później niż zwykle. W ciemnych okularach ukrywających cienie pod oczami.

– O nic nie pytaj – ostrzegła na wstępie Beth. – Nawet nie próbuj.

– Soku pomarańczowego? A może herbatki ziołowej? – zapytała Beth słodko.

– Kawy! Mocnej, czarnej, z dużą ilością cukru!

– Słyszałam, że kawa może utrudnić poczęcie – odpowiedziała, stawiając przed Amandą kubek z rumiankiem i wręczając jej jakąś tabletkę.

– Co ty powiesz? A to co za paskudztwo?

– Witamina B6. Zapobiega porannym mdłościom.

– Za dużo się naczytałaś.

– A, zapomniałabym! Mój tata przysłał szpinak ze swojego ogródka. Jest w lodówce.

– Szpinak… w lodówce… – powtórzyła beznamiętnie. Walczyła z narastającym bólem głowy. Zawinił brak snu i to koszmarne rozczarowanie… Była wściekła i nieludzko zmęczona. Nie chciało jej się nawet kłócić z Beth.

– Zgodnie z twoim rozkazem dostarczyli dzisiaj rano lodówkę. Kupiłam już olbrzymią ilość soku pomarańczowego, pasteryzowanego jogurtu i chudego mleka.

– Chudego mleka?

– Mało tłuszczu, dużo wapnia. Amanda poczuła nudności.

– Rzuciłam okiem na dietę dla przyszłych matek – kontynuowała Beth jakby nigdy nic. – Powinnaś jeść dużo warzyw liściastych.

– Oczekiwałam, że nasza reklama pojawi się rano na budynku biura. – Amanda szybko zmieniła temat.

– Jak mogłaś jej nie zauważyć? Zdejmij okulary! Amanda odruchowo uniosła je do góry.

– Co się stało? Ciężka noc? – Beth była zaszokowana. Dawno nie widziała swojej szefowej w takim opłakanym stanie.

– Co się miało stać? Po prostu nie wyspałam się… i to wszystko. – Natychmiast zdała sobie sprawę, że ta drobna uwaga wywoła falę plotek i spekulacji. Dodała więc pospiesznie: – Rozstaliśmy się zaraz po przedstawieniu. Koniec rozmowy.

Musiała się czymś zająć. Zaczęła więc czytać umowę najmu biura na dole, ale po chwili przerwała. Oparła głowę na rękach.

– Masz tabletkę paracetamolu? A jeszcze lepiej dwie.

– Spróbuj tego! Lawenda szybko likwiduje bóle głowy. Amanda spojrzała niepewnie na mały słoiczek.

– To terapia zapachowa. Wmasuj sobie w skronie. Zobaczysz, że pomoże – przekonywała Beth.

– Posłuchaj! Nie prosiłam cię o jakieś tam zakichane ziółka, ale o tabletkę od bólu głowy! Jasne? – rzuciła Amanda przez zaciśnięte zęby. – Daj mi ją, i to natychmiast!

Загрузка...