W niedzielę rano Tania czekała na Rafa gotowa okazać dużo dobrej woli. Nie będzie się z nim kłóciła. Zrobi wszystko, aby zachować spokój i przekona go, że ich życie małżeńskie nie musi koncentrować się wokół łóżka. Odegra rolę zakochanej żony najlepiej, jak potrafi, i może wtedy Raf zgodzi się wysłuchać całej prawdy o Nice Sandstrom.
Rozwód był ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzyła, ale jeżeli mają spędzić razem resztę życia, muszą je zmienić.
Ponieważ Sophia wymagała od swoich gości pełnej gali, Tania wśliznęła się w jedwabny kostium w kolorze morskiej wody. Kosztował majątek, ale Raf uparł się, żeby go kupić. Pasował jak ulał do roli żony „człowieka sukcesu”, którą miała dzisiaj odegrać.
Żakiet był wcięty w pasie, a spódnica podkreślała zmysłową linię bioder. Podejrzewała, że właśnie dlatego kostium tak bardzo podobał się Rafowi. Twierdził, że Tania ma najseksowniejsze pośladki, jakie zdarzyło mu się oglądać, a spódnica pozwala mu na ich swobodną kontemplację.
Wsunęła stopy w czarne czółenka na bardzo wysokich obcasach i wtarła w szyję odrobinę perfum Poison. Jej małżeństwo nie powinno opierać się wyłącznie na seksie, ale życie bez seksu także nie wchodziło w rachubę.
Nie miała zamiaru wymazać z pamięci Rafa obrazu swego ciała. Wręcz przeciwnie, myśl o jego urokach powinna skłonić męża do przeanalizowania innych aspektów ich związku.
Gdy Raf zjawił się przed domem Bei, Tania miała już gotowy plan: przede wszystkim nie dać się zdenerwować i wykorzystać do maksimum wszystkie nadarzające się okazje.
Dzień zaczął się przyjemnie.
Raf spojrzał na nią tak, jakby miał zamiar skonsumować ją na miejscu. Przez chwilę myślała, że się podda, bardzo szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą. Nie próbował nawet chwycić jej w ramiona. Stwierdził tylko, że ślicznie wygląda, po czym ofiarował jej ramię.
Przyjęła je z wdzięcznością. Nogi miała jak z waty i poruszanie się z gracją sprawiało jej dużą trudność. Ramię Rafa było napięte i twarde jak kamień.
Jakie to dziwne, pomyślała. Podniecony mężczyzna napina mięśnie całego ciała, a podniecona kobieta zamienia się w galaretę.
– Nie musiałaś kupować prezentu. – Wskazał na paczkę, którą trzymała w dłoni. – Zadbałem o to.
Rzuciła mu karcące spojrzenie.
– Lubię twoją matkę. Chciałam dać jej coś od siebie. Uśmiechnął się, a jej serce podskoczyło z radości. Otworzył przed nią drzwiczki aston martina. Udało jej się opaść z gracją na przednie siedzenie. Obserwowała go, kiedy zamykał drzwi i obchodził samochód.
Tak bardzo cię kocham, myślała oszołomiona gwałtownym przypływem uczuć. Uwielbiam cię.
Upłynęło kilka sekund, zanim zorientowała się, że czuje znany jej skądś zapach. Kilka następnych sekund poświęciła na jego identyfikację i kiedy Raf siadł za kierownicą, wiedziała już, skąd go zna. Wściekłość eksplodowała w jej umyśle, niszcząc wszystko, co nie było żądzą zemsty.
Odwróciła się do Rafa pobladła z gniewu i zazdrości.
– Ten samochód cuchnie perfumami Niki! Raf skrzywił się z niesmakiem.
– Przykro mi, Taniu. Robiłem, co mogłem, żeby to usunąć…
– Jak śmiesz! Przyjeżdżasz tu prosto od niej – zawołała piskliwym głosem – i spodziewasz się, że pojadę do twojej rodziny!
Odwróciła się w stronę drzwi i chwyciła za klamkę.
– Taniu! – krzyknął ostro. – Mogę ci to wytłumaczyć. Szarpała bezskutecznie klamkę.
– Niech cię licho porwie! Otwórz te drzwi! Nigdzie z tobą nie pojadę! Nigdy!
– Nie przyjechałem od Niki! – zawołał Raf porywczo. Rzuciła mu jadowite spojrzenie.
– Myślisz, że jestem taka głupia? Perfumy wietrzeją niemal natychmiast! Ona tu była dziś rano, ty… ty dwulicowy łajdaku! Wypuść mnie stąd, albo przysięgam, że wydrapię ci oczy!
– Nika nie była w tym samochodzie dziś rano!
– wrzasnął Raf. – Zbiła buteleczkę z perfumami.
– Skrzywił się ze złością. – Myślałem, że udało mi się to wywietrzyć.
– Więc wietrzyłeś? Jak długo, Raf? – syknęła obnażając zęby, jakby chciała go ugryźć. – Przez dwa dni?
– To nie ma znaczenia! – rzucił, ale na jego policzkach pojawiły się czerwone plamy.
– Od… wczoraj? Oczy Tani ciskały błyskawice. Raf walnął pięścią w kierownicę.
– Dobrze! Od wczoraj! Zaprosiłem ją na obiad.
– Jeszcze jedna randka w interesach? – Zaśmiała się ironicznie.
– Tak. Nie. To znaczy, tak. – Raf potrząsnął głową z wściekłością.
– Rozumiem. Obiadek z obowiązku, ale i dla przyjemności. Jak wszystko, co robisz z tą kobietą – wycedziła.
Zwrócił na nią płonący wzrok.
– Do cholery! To nie jest tak, jak myślisz!
– Owszem, jest!
– Wiesz, że nie! Mdli mnie od tych ciągłych uwag o Nice!
– A mnie mdli na myśl, że dajesz tej kobiecie wszystko to, czego ja tak bardzo pragnę! Jestem dobra do łóżka, dobra do pójścia na przyjęcie, ale ona jest lepsza we wszystkim innym i dlatego tak kurczowo się jej trzymasz!
– To nie ona jest przyczyną naszych problemów!
– krzyknął Raf i natychmiast odzyskał panowanie nad sobą. – Jej odejście niczego nie zmieni.
Słuchała tych słów jak wyroku. Wszystkie jej nadzieje legły w gruzach. Czuła, że ogarnia ją czarna rozpacz.
– O Boże, Raf – wykrztusiła. – Nie wiesz nawet, co przed chwilą powiedziałeś.
Potrzebował tylko seksownej laleczki, niczego więcej. Nigdy.
– Nic między nami nie zaszło wczoraj wieczorem – powiedział Raf przesadnie spokojnym tonem, jakby zwracał się do niedorozwiniętego dziecka. – I nic nie zajdzie. Prawda jest taka, że… rozmawialiśmy o tobie. Musiałem… – Westchnął i skrzywił się z niezadowoleniem. – Musiałem z kimś porozmawiać, poradzić się…
Była otępiała z rozpaczy, ale to, co usłyszała, zmroziło jej krew w żyłach. Zatrzęsła się ze złości.
– Jak miło – syknęła z całym sarkazmem, na jaki było ją stać. – Jestem pewna, że okazała mnóstwo zrozumienia. Powiedziałeś jej, jaka ze mnie dziwka? Czy była bardzo miła i współczująca?
– Jakbyś zgadła! – odciął się z wściekłością. – Zrobiłaby wszystko, żeby mi pomóc… nam pomóc. Nie cofnęła się nawet przed złożeniem rezygnacji!
– Której ty, oczywiście, nie przyjąłeś! Wciągnął głęboko powietrze i przez chwilę siedział w milczeniu. Była pewna, że odlicza do dziesięciu.
– Sprawa pozostała nie rozstrzygnięta.
– Rozumiem. Czekasz na rozwój wydarzeń. A nuż uda ci się wtłoczyć mnie z powrotem w rolę seksownego kociaka, a sekretarkę zachować do naprawdę ważnych spraw – powiedziała z ciągle tą samą ironią.
– Taniu! – Raf mówił przez zaciśnięte zęby. – Dla mojego dobra, po to, bym mógł odzyskać żonę, Nika zdecydowała się porzucić stanowisko, które zajmowała przez dziesięć lat. Musiała to zrobić, ponieważ moja żona jest cholerną egoistką, która potrafi myśleć tylko o sobie.
– I dlatego siedzę teraz w tym samochodzie, tak? Ponieważ jestem cholerną egoistką i nie chcę pozwolić, żebyś świecił oczami przed swoją rodziną? Wychodzę ze skóry, by ułatwić ci życie, a ty umawiasz się z Niką Sandstrom i wylewasz przed nią swoje żale. Nie masz przed nią tajemnic. Ona wie wszystko, prawda? Wie nawet, co czujesz do mnie, i to lepiej ode mnie, ponieważ mnie tego nie mówisz!
Raf zmarszczył brwi. Przez chwilę miała wrażenie, że dostrzega w jego oczach błysk zawstydzenia. Ale nawet jeżeli dręczyły go jakieś wyrzuty sumienia, szybko o nich zapomniał.
– A może ty mi powiesz, ile z naszego prywatnego życia pozostało tajemnicą dla Grahama? – odparł cicho z podejrzliwym błyskiem w oczach.
Tani opadły ręce. Jego ślepota doprowadzała ją do rozpaczy. Dlaczego inteligentny skądinąd mężczyzna wykazuje tak niebywałą tępotę w dziedzinie uczuć? Raf był geniuszem w biznesie, ale kiedy w grę wchodziły kobiety, zachowywał się jak zagubiony pięciolatek. Po prostu nic nie rozumiał.
– Harry nie wie nic poza tym, że się rozstaliśmy – powiedziała z naciskiem. Raf miał wyraźną ochotę usprawiedliwić swą zdradę, oskarżając ją o to samo, ale go rozczaruje. Nigdy w życiu nie przystanie na tak idiotyczną argumentację.
Widocznie Raf doszedł do tego samego wniosku, bo zrezygnował z dalszych oskarżeń. Patrzył teraz na nią pociemniałym, głodnym wzrokiem.
– Pragnę cię, Taniu, bardzo pragnę.
– Wiem o tym. Dlatego się z nią ożenił, czyż nie tak?
– Zrobię wszystko, żeby cię odzyskać – przyznał niechętnie, i tylko dlatego, że nie miał już innego wyjścia.
– Pożądanie to nie wszystko – oświadczyła stanowczo. – Potrzebne jest jeszcze zrozumienie.
Gniewny grymas wykrzywił mu twarz, ale nie powiedział ani słowa. Oparł się o siedzenie, przymknął oczy i potarł dłonią czoło. Z piersi wyrwało mu się ciężkie westchnienie. Wolno odwrócił głowę ku Tani. Nie był już zły. Twarz miał bladą, niemal ziemistą, a smutny wyraz nadał oczom barwę zimowego nieba.
– Nie chcę, żeby było tak, jak teraz, Taniu – odezwał się umęczonym głosem.
Cała złość wyparowała z niej w mgnieniu oka, czuła się teraz słaba i otępiała.
– Ja też nie – powiedziała bezbarwnym tonem.
– Próbowałam ci o tym powiedzieć, ale nie chciałeś słuchać. – Potrząsnęła głową z poczuciem strasznej klęski. – Otwórz drzwi, Raf. Chcę wysiąść.
– Nie… proszę, nie! – Patrzył przed siebie nieruchomym wzrokiem. Oparł dłonie na kierownicy i gładził machinalnie jej gładką powierzchnię.
– Nie wiem, jak to się wszystko skończy, ale chcę, żebyśmy byli razem – powiedział wolno. Pochylił się i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Rodzinny dom Rafa znajdował się o godzinę drogi od Artarmon. Sophia zatrzymała dla siebie pięć akrów dawnej farmy i nic nie było w stanie jej przekonać, że powinna przenieść się do miasta.
– Tutaj są moje korzenie – odpowiadała na propozycje syna, który chciał kupić jej dom w Sydney – i szczęśliwe wspomnienia.
Droga na farmę upłynęła im niemal w zupełnym milczeniu. Tania pomyślała o Harrym. Miał rację, mówiąc o potrzebie nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem, nie powiedział tylko, co robić, kiedy rozmówca jest głuchy jak pień.
Nika Sandstrom miała nad nią osiem lat przewagi. Osiem lat, które poświęciła na rozpracowanie szefa. W porównaniu z nią Tania była w powijakach. Na dodatek asystentka cieszyła się absolutnym zaufaniem jej męża, a na to Tania nie mogła nic poradzić. Czuła, że ci dwoje otoczyli się murem, którego ona nie umie zburzyć. Mogła go jedynie skrobać paznokciami.
Gdyby tylko potrafiła zdobyć się na odwagę i ukazać Rafowi prawdziwe oblicze jego wspaniałej asystentki! Wzięła głęboki oddech.
Muszę zachować spokój, pomyślała. Bez względu na to, co się stanie, muszę zachować spokój.
– Powiedziałeś Nice, że zabierasz mnie dzisiaj do matki, prawda?
– Taniu! Czy musimy zaczynać wszystko od początku? – zapytał niechętnie.
– Proszę, odpowiedz tylko! – W jej głosie zabrzmiała nuta rozpaczy.
– Tak, powiedziałem jej – padła beznamiętna odpowiedź.
– Raf, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Jesteś taki mądry, a jednocześnie taki naiwny.
Potrząsnął głową.
– O czym ty, do diabła, mówisz?
– Nika rozlała perfumy specjalnie. Chciała, żebym się dowiedziała o waszym wczorajszym spotkaniu.
– Taniu… – zaczął zbolałym głosem.
– Ona mnie nienawidzi – ciągnęła Tania z głębokim przekonaniem. – Nienawidzi mnie, ponieważ jestem twoją żoną. Raf, bardzo niewiele kobiet rozlewa nieostrożnie tak drogie perfumy, a Nika Sandstrom jest ostatnią osobą, która rozlałaby cokolwiek. Jest perfekcjonistką. Założę się, że w ciągu dziesięciu lat waszej znajomości niczego nie stłukła.
Przez chwilę panowała cisza.
– To o niczym nie świadczy. – W głosie męża usłyszała delikatną kpinę.
– Wiem, jak ona rozumuje – upierała się Tania. – Wiem dokładnie, w jaki sposób złożyła rezygnację. Byłaby świetną aktorką. Jest taka przenikliwa, taka sprytna i taka nieskończenie cierpliwa…
– Taniu! – Raf był poirytowany. – Nika była szczera.
– Oczywiście, dołożyła wszelkich starań, żebyś tak myślał. – Tania nie straciła spokoju. – To było z jej strony genialne posunięcie, zrobić z siebie dobrowolną ofiarę. Założę się, że złożyła ci tę propozycję w taki sposób, że wyszedłbyś na głupca, gdybyś ją przyjął, i na kompletnego idiotę, gdybyś ustąpił takiej małej słodkiej idiotce jak ja. Idiotce, która nie patrzy dalej niż koniec swego nosa. Rzecz jasna, użyła innych słów, ale to właśnie chciała ci zasugerować, bardzo subtelnie i z wielkim ubolewaniem.
Nie odezwał się. Zaskoczenie i niedowierzanie malujące się na jego twarzy mówiły same za siebie.
A więc nie pomyliła się w ocenie Niki. Siedziała cicho, dając mu czas na przetrawienie jej słów. Miała nadzieję, że zapadną mu w duszę i z czasem wydadzą owoce. Po chwili jednak Raf przyszedł do siebie. Zawsze polegał wyłącznie na własnych ocenach, tak miało być i tym razem.
– Chcesz przez to powiedzieć… Sugerujesz, że ona jest we mnie zakochana?
Tania nie spieszyła się z odpowiedzią. Znała prawdę, ale nie należało wykrzykiwać mu jej w twarz. Musiała rozegrać to spokojnie, inaczej Raf pomyśli, że kieruje się emocjami.
– Tak – powiedziała miękko. – Myślę, że ona cię kocha na swój sposób. Wiem, że próbuje zatrzymać cię dla siebie, odsunąć mnie. I robi to na zimno, z wyrachowaniem i bardzo sprytnie.
No, pomyślała, stało się. Mówiąc o nawiązywaniu kontaktu, Harry nie wspomniał nic o bólu, jaki przynosi walka. Czekała długą chwilę, zanim Raf odpowiedział na wysłany sygnał, i wtedy ból jeszcze się pogłębił.
– To jest bez sensu – rzucił ostro. – Gdyby rzeczywiście była we mnie zakochana, w co szczerze wątpię, odeszłaby pierwszego dnia po naszym ślubie.
Tania zaśmiała się cicho.
– Czy naprawdę myślisz, że Nika Sandstrom zrezygnowałaby z czegoś, nad czym pracowała przez osiem długich lat?
Raf zacisnął usta. Nie padło z nich ani jedno słowo.
– Uznała, że twoja fascynacja moją osobą musi się kiedyś skończyć i uzbroiła się w cierpliwość – ciągnęła Tania. Nie miała już nic do stracenia. – Ty nie widzisz pogardy w jej oczach, nienawiści, z jaką na mnie patrzy. W twojej obecności kontroluje każde drgnienie twarzy. Chce ci wmówić, że jestem histeryczką, że mam przywidzenia. Chce mnie usunąć z twego życia, żeby cię odzyskać. A ty pozwalasz jej zwyciężać. Każdy dzień, który spędzasz przy niej wahając się, którą z nas wybrać, jest punktem na jej korzyść.
Zapadła cisza.
Wyglądało na to, że jej słowa odniosły zamierzony skutek i w duszy Rafa toczy się walka. Tania zdecydowała, że nie należy wpływać na jej przebieg. Jeżeli Raf nie będzie chciał uwierzyć, to nie uwierzy, a wtedy szkoda fatygi.
– Myślę, że się mylisz, Taniu – odezwał się w końcu. – Nika nie poszłaby ze mną do łóżka, nawet gdybym ją o to poprosił. Czego oczywiście nie mam zamiaru zrobić – dodał pospiesznie.
– Nawet nie próbuj, Raf – powiedziała ostrzegawczo.
– Ani mi się śni. Nika jest przyjacielem.
– Nie moim, Raf. I twoim także nie, jeżeli nasze małżeństwo jest dla ciebie coś warte… – Urwała, by po chwili dodać ze sporą ironią: – Ale sądzę, że mnie łatwiej zastąpić.
Raf potrząsnął gniewnie głową, ale powstrzymał się od komentarzy. Zresztą ich czas na rozmowę już się skończył. Dojechali do celu.