Raf wszedł pod zimny prysznic. Odetchnął z ulgą, kiedy lodowaty dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Tego właśnie potrzebował. B y ł już na granicy wytrzymałości.
Dziwka!
Kochał się z nią i była to najcudniejsza chwila w jego życiu. Wyraz jej twarzy, jej pięknej, namiętnej twarzy… Sądził, że…
I jak się teraz czuł?! Jakby otrzymał cios w żołądek. Zamknął oczy, pozwalając wodzie spływać po twarzy. Kochała się z nim dzisiaj, aby zdobyć nad nim władzę, owinąć go sobie wokół palca, rozmyślnie, z wyrachowaniem. Ale nie ujdzie jej to na sucho. Do pioruna, nie!
Po dwóch latach małżeństwa sama myśl o żonie budziła palące, niemal bolesne pożądanie. Potrafił zdusić je w sobie na czas pracy. Nie było to łatwe, ale w końcu nauczył się zapominać o Tani na parę godzin w ciągu dnia. Inaczej nie doprowadziłby do końca żadnej transakcji.
Przypomniał sobie ojca. Był słabym człowiekiem, zawsze ulegającym żonie. Mieli dziewięcioro dzieci i niemal żadnych środków do życia. Potem ojciec umarł, pozostawiając ich na łasce losu bezradnych, zrozpaczonych, słabych.
Raf przetrwał, a to, co osiągnął… To był niezwykły sukces i nie pozwoli, by Tania, czy ktokolwiek inny, stanął mu na drodze.
On i Nika pokazali światu, na co ich stać. Wiele lat temu zawarli układ, w którym nie było miejsca dla osób trzecich. Także dla Tani. Nie miał pojęcia, jak zdoła powstrzymać ją przed ingerowaniem w jego sprawy, ale wiedział, że to zrobi.
Chwycił mydło.
Zmyć ją z siebie! Czasami pragnął, by to było możliwe, ale miał Tanię w sobie jak nieuleczalną chorobę. Musi po prostu nauczyć się nad sobą panować. Musi położyć temu wszystkiemu kres.
Problem polegał na tym, że wcale nie chciał nad sobą panować. Coś jednak należało zrobić, i to szybko.
Czego ona jeszcze chce?!
Przecież dał jej wszystko.
Zakręcił kran i sięgnął po ręcznik.
Mała kocica. Ostrzyła sobie pazurki na Nikę, ale będzie musiał pozbawić ją przyjemności wydrapania oczu jego asystentce. Już najwyższy czas, by wreszcie dorosła i zaczęła myśleć także o jego potrzebach.
Czy ona chce mnie zaszufladkować? Zapakować w ozdobne pudełko i przewiązać różową wstążeczką? zastanawiał się z rosnącą irytacją. Nie miała szans. Lepsi od niej połamali sobie na nim zęby. Raf Carlton był człowiekiem niezależnym i pozostanie panem swego losu aż do śmierci.
Tania była w złym humorze.
Tym gorzej dla niej.
Zasłużyła na nauczkę, pomyślał ponuro. Dał jej wszystko. Doprawdy nie wiedział, czego jeszcze mogła chcieć.
Tania kończyła makijaż, kiedy Raf wszedł do sypialni.
Zmył mnie z siebie bardzo dokładnie, pomyślała, wdychając zapach wody po goleniu. Nie pachniał już seksem. Był teraz innym człowiekiem, napiętym, gotowym do walki o swoje interesy razem z tamtą kobietą! Może ich stosunki nie były wcale takie niewinne? Może w ogóle nie były niewinne. Może Raf kłamał.
Nawet na nią nie spojrzał.
Dobry, poczciwy Raf, myślała o nim z sarkazmem.
Wiedziała, że podjął już decyzję. Interesy i Nika Sandstrom pozostaną zawsze na pierwszym miejscu.
Teraz będzie musiał ponieść konsekwencje swej decyzji.
Kiedy weszła do garderoby, zupełnie naga, mocował się ze spinkami do mankietów. Ściągnęła z wieszaka czarną sukienkę i zaczęła ją nakładać.
Raf skamieniał. Patrzył w napięciu, jak unosi ramiona, wślizguje się w jedwab, zapina stójkę i przesuwa dłońmi po piersiach, wygładzając materiał. Plecy miała gołe, dekolt sięgał pośladków. Rzuciła mu niewinne spojrzenie, rozłożyła ramiona i okręciła się wolno sprawdzając, czy sukienka dobrze leży.
Z gardła Rafa wydarł się bolesny jęk. Przez chwilę wydawało się, że zedrze z niej ten kawałek jedwabiu i weźmie ją w ramiona. Wstrzymała oddech, ale nic się nie stało. Raf zacisnął usta z wyrazem determinacji i dalej mocował się z mankietami.
Interesy! Zawsze interesy!
Z nich czerpał życiową energię. Im też służyła piękna żona, upozowana wdzięcznie u jego boku. W życiu Rafa nie było miejsca na miłość i rodzinę.
Dzisiejszego wieczoru Tania nie zawiedzie jego oczekiwań. Chce pokazu, będzie go miał.
Uniosła ramiona i wzburzyła włosy.
– Podoba ci się ta sukienka, Raf? – zapytała słodko.
– Nie. Poczuła ukłucie bólu.
– Możesz mi powiedzieć dlaczego?
– Nie wiedziałem, że lubisz obnażać się publicznie – rzucił ostro.
– Przecież tego właśnie chcesz. W głosie Tani brzmiała drwina.
– Mężczyźni będą pożerali cię wzrokiem – odparł z gniewem.
– Świadomość, że to ty jesteś szczęśliwym posiadaczem takiej kobiety, powinna sprawić ci przyjemność.
Błysnął gniewnie oczyma.
– Ostrzegam cię, Taniu. To, co dzieje się w naszej sypialni, jest naszą prywatną sprawą.
– Nie mam ochoty ukrywać tych miłych przeżyć.
– Na miłość boską, Taniu! Bądź rozsądna! – Raf tracił cierpliwość. – Wyglądasz w tej sukni, jakbyś była naga. Jakbyś przed chwilą wyszła z łóżka…
– Bo wyszłam.
– I jakbyś miała ochotę tam wrócić!
– Bo mam. Mam ochotę w ogóle z niego nie wychodzić.
W spojrzeniu, które zatopiła w jego oczach, kryło się namiętne pragnienie posiadania.
Jesteś mój, Rafie Carlton, pomyślała z pasją. Jesteś mój i panna Sandstrom dowie się o tym dzisiejszego wieczoru, ponieważ nie będziesz mógł oderwać ode mnie wzroku trzęsąc się ze strachu o bezpieczeństwo swojej własności.
Przesunęła wzrokiem po ciele Rafa i usłyszała jego przyspieszony oddech. Widziała, jak zaciska dłonie w rozpaczliwej walce o zachowanie spokoju.
Podniosła wzrok i spojrzała na niego kusząco spod przymkniętych powiek.
Skutek był odwrotny od zamierzonego. Rozdrażniła go.
Oczy Rafa błysnęły jak u dzikiego kota, który znalazł się w pułapce, ale nie ma zamiaru ulec. Nigdy! Będzie walczył do końca!
– Zmień sukienkę! – syknął przez zaciśnięte zęby.
Tania uniosła brwi z udanym zdziwieniem. Zlustrowała wzrokiem rząd sukienek w szafie, pochyliła się i wyjęła czarne sandałki na wysokich obcasach. Podeszła wolniutko do łóżka, wiedząc doskonale, że cienki jedwab podkreśla kształt jej pośladków i smukły zarys ud.
– Czy zdradziłeś mnie kiedyś, Raf? Nie musiała odwracać głowy, by wiedzieć, na co on patrzy. Jego spojrzenie parzyło jej skórę.
– Taniu… – usłyszała jego cichy, złowrogi głos. Wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku.
– Spóźnimy się, jeżeli będziesz zwlekał. Rzuciła mu kpiące spojrzenie i pochyliła się, żeby zapiąć sandałki.
Wyszarpnął z szafy jakąś zieloną sukienkę i klnąc pod nosem, cisnął ją na łóżko.
– Włóż to! – warknął. – To przynajmniej wygląda przyzwoicie.
Obrzuciła sukienkę pogardliwym spojrzeniem. Kolor zielony nie był odpowiedni na dzisiejszy wieczór. Szła przecież na pogrzeb własnego małżeństwa. Czerń była stosowniejsza.
– Nie mam dzisiaj nastroju do odgrywania roli dekoracyjnej żonki. Nie dzisiaj, Raf. W ogóle już nigdy!
W jej oczach wyczytał wyzwanie.
– Więc zostań w domu. Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.
– Z tobą? – zapytała bez większej nadziei.
– Nie! – syknął, szarpiąc krawat. Podeszła do szafy, wyjęła wizytową torebkę, przemaszerowała ponownie przez pokój i zgarnęła z toaletki potrzebne jej drobiazgi. Każdy jej ruch był jawną prowokacją.
– Idę z tobą – powiedziała stanowczo, wrzucając szminkę do torebki.
– Nie w tej sukni! Stanęła przed nim z twarzą wyrażającą bunt.
– Owszem, właśnie w tej sukni, Raf. Jeżeli nie zabierzesz mnie ze sobą, pojadę sama. I postaram się, by wszyscy obecni dowiedzieli się, że jestem twoją żoną! A także, dlaczego nią zostałam! Poznają prawdziwy powód.
Patrzył na nią, jakby nagle dostała obłędu.
– Co to ma znaczyć? Co ci się stało, Taniu?! Uniosła podbródek.
– Ożeniłeś się ze mną, żeby móc się kochać, kiedy przyjdzie ci na to ochota. Jestem twoją legalną dziwką. Po co udawać, że jest inaczej? Nie pozwalasz mi na dziecko. Nie chcesz, bym pracowała. Nie mówisz mi o swoich interesach, nie mówisz, co myślisz.
W jej oczach błysnęły łzy.
– Chcesz ode mnie tylko jednego – seksu. I dajesz mi tylko swoje ciało, nic więcej.
Raf zbladł. Nie wiedziała, czy z wściekłości, czy na skutek wstrząsu. Zaszokowała go brutalność jej słów, a może nagłe ujawnienie faktów, o których nie chciał nic wiedzieć. Uniósł rękę, jakby miał zamiar odsunąć od siebie to wszystko, co przed chwilą usłyszał, ale gest urwał się w połowie. Raf podniósł dłoń do czoła.
– To nieprawda – wyszeptał – nieprawda.
– Tak sądzisz? – rzuciła z goryczą. Zmierzyli się wzrokiem.
– Nie jestem przeciwny założeniu rodziny. Mówiłem ci to setki razy, ale wolałbym poczekać parę lat. Nie ma w tym chyba nic złego.
Nie chciało jej się nawet odpowiadać. Znała to na pamięć. Raf nie miał ochoty rezygnować ze swych praw na rzecz dziecka. Chciał wyłączności. Może kiedyś przejdzie mu ta obsesja na punkcie jej ciała i pozwoli jej zajść w ciążę. A kiedy będzie gruba i nieatrakcyjna, znajdzie sobie kogoś innego.
Uznał jej milczenie za przejaw rezygnacji i sięgnął po marynarkę.
– Nie mam zamiaru żyć w ciągłym stresie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Był zirytowany.
– Przynajmniej w domu chcę mieć spokój. Już o tym rozmawialiśmy, Taniu. Sądziłem, że zrozumiałaś.
– Przyjęłam to do wiadomości – odparła bezbarwnym głosem – z dużymi oporami i tylko dlatego, że nie miałam innego wyjścia. Ale nie chcę zostać zepchnięta na margines twojego życia.
– Jesteś najważniejszą częścią mego życia – oświadczył. – Nie spycham cię na margines.
W jej oczach błysnęło szyderstwo.
– I dlatego, zamiast zostać w domu, idziemy na to parszywe przyjęcie – rzuciła ze złością.
Wiedział, że Tania ma rację, i to złościło go jeszcze bardziej.
– Robię to dla nas – powiedział urywanym głosem. – Chociaż twoje horyzonty myślowe są tak ciasne, że nie potrafisz tego zrozumieć.
Dzięki, Raf, pomyślała z goryczą. Zawsze potrafiłeś mnie dobić. Biedna, mała, tępa Tania! Nie ma dość rozumu, by dostrzec, co w życiu jest naprawdę ważne, ale jest dobra w łóżku.
Zmusiła się do zachowania spokoju.
– Nie jestem nawet tyle warta, co Nika Sandstrom. Nie mogę nawet… – omal nie powiedziała: urodzić ci dziecka, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Raf dał jej do zrozumienia, że uważa temat za wyczerpany. Ponowne poruszanie go było zbyt bolesne -…dzielić z tobą życia – dokończyła.
– Dzielimy ze sobą wszystko, co jest tego warte – powiedział ponuro.
Kolejne kłamstwo. Patrzyła mu w oczy z bezlitosną kpiną.
– Chcesz powiedzieć, że twoja praca z uroczą asystentką u boku nie ma dla ciebie znaczenia?
Twarz wykrzywił mu grymas wściekłości.
– O nie! Znowu to samo! – wymamrotał z niesmakiem.
W jego oczach pojawił się błysk zniecierpliwienia.
– Mówiłem ci już tysiące razy, że z Niką łączą mnie wyłącznie interesy. Między nami nic nigdy nie było i nigdy nie będzie. Nie wyrzucę jej z pracy z powodu twoich idiotycznych urojeń. I mam już dość ględzenia na ten temat. Nie chcę słyszeć ani słowa więcej o Nice!
Ponieważ nie potrafisz stawić czoła rzeczywistości, pomyślała Tania ze smutkiem. Nika Sandstrom była jego prawdziwą żoną, nawet jeżeli z nią nie sypiał. Strata asystentki byłaby dla Rafa dużo większym ciosem niż strata Tani. Po prostu nie chciał zrozumieć, że obdarza pannę Sandstrom tym wszystkim, czego tak rozpaczliwie pragnie jego żona.
Nika grała na czas. Czekała, aż wygaśnie obsesyjna namiętność Rafa do żony, żeby zająć jej miejsce. Okaże mu wtedy tyle współczucia, tyle zrozumienia, że Raf nie będzie miał żadnych szans. Rzuci się prosto w ramiona stęsknionej sekretarki i tam już pozostanie.
Zapiął marynarkę i ruszył w jej stronę, przywołując na twarz wyraz lekkiego rozbawienia.
Już się opanował, spostrzegła Tania z niechętnym uznaniem.
Potrafi to zrobić na zawołanie. Przede wszystkim spokój i pełna kontrola nad sytuacją. Nie spotkała jeszcze człowieka o takiej sile wewnętrznej. Za chwilę wyrazi ubolewanie, że mogli wdać się w tak absurdalną dyskusję.
Nie połapał się jeszcze w sytuacji, pomyślała, ale ona uświadomi mu ją w pełni. Nie puści mu tego płazem. Raf zapłaci jej za wszystko.
Spojrzał na nią z udanym zachwytem. Na jego ustach ukazał się swobodny uśmiech.
– No, kochanie! Ta dyskusja jest zupełnie absurdalna. Czy nie lepiej pójść na przyjęcie i spędzić miło czas? – zapytał miękko tym swoim łagodnym, wyrozumiałym tonem. – Możesz nosić tę sukienkę dla mnie, ile razy zechcesz. Ale wolałbym, żeby inni mężczyźni nie pożerali cię wzrokiem. – Przesunął palcem po jej policzku. – To ty jesteś kobietą, którą kocham. Kobietą, którą poślubiłem. Z tobą chcę spędzić resztę życia. A teraz… zmień sukienkę i chodźmy na przyjęcie.
– Mnie nie przeszkadza, że” inne kobiety pożerają cię wzrokiem – powiedziała bezbarwnym głosem.
Dopóki Nika Sandstrom nie jest jedną z nich, dodała w myślach.
Nie zdążył się opanować, oczy błysnęły mu złowrogo. Wziął głęboki oddech, żeby odzyskać zimną krew.
– Nie chcesz zrobić mi przyjemności? – zapytał łagodnie.
To był szantaż.
Tania cofnęła twarz przed jego dotknięciem i ruszyła w stronę drzwi.
– Taniu! Odwróciła się, obrzucając go kpiącym spojrzeniem.
– Jeżeli mnie naprawdę kochasz, mój wygląd nie powinien mieć dla ciebie żadnego znaczenia. Przecież chodzi ci o mnie, nie o to, co mam na sobie. A jeżeli chcesz spędzić ze mną resztę życia, lepiej zacznij je zmieniać, bo to, co mi proponujesz, nie budzi mego zachwytu.
Twarz Rafa stężała z gniewu. Spojrzał na nią wzrokiem, który miał przeniknąć ją na wskroś, dotrzeć do najtajniejszych zakamarków jej umysłu.
– Nigdy mi tego nie mówiłaś – powiedział oskarżycielskim tonem.
– Mówiłam setki razy na sto różnych sposobów. Ale ty słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć. Cieszę się, że tym razem coś do ciebie dotarło.
– Dlaczego, Taniu? Dlaczego… Głos mu zamarł. Nagle uświadomił sobie, że dzieje się coś absurdalnego. Jego papużka znalazła wyjście z klatki i ma ochotę wyfrunąć.
– Myśl sobie, co chcesz. – Wzruszyła ramionami, odwracając się ku drzwiom. – Zresztą i tak nie robisz nic innego. Zawsze musi być tak, jak ty chcesz.
– Taniu! Obejrzała się. Stracił panowanie nad sobą. Szedł ku niej z pobladłą twarzą, zaciskając konwulsyjnie dłonie. Mięśnie jego ramion drgały nerwowo i Tania zrozumiała, że jest na granicy wytrzymałości.
Uderzy mnie, pomyślała ze zdziwieniem. Zrobiłby to na pewno, gdybym była mężczyzną.
Zaskoczyła ją własna reakcja; chciała, żeby to uczynił. Przynajmniej wiedziałaby, że to koniec.
Uniosła prowokująco twarz.
No, dalej! Zrób to! zachęcała go w myślach. W końcu jestem tylko twoją własnością, nie jestem człowiekiem. Udowodnij mi to jeszcze raz.
Pierś Rafa uniosła się w głębokim oddechu. Oczy rzucały mordercze błyski, ale głos był lodowato spokojny.
– Dałem ci wszystko, czego chciałaś.
– Dałeś mi to, co chciałeś dać. Nic, co miałoby dla mnie jakąś wartość.
Drgał mu policzek. Zobaczyła, jak unosi dłoń.
Teraz oboje znamy prawdę, pomyślała ze smutkiem, ale Raf zdołał się opanować. Brutalnie zacisnął dłoń na jej ramieniu.
– Więc poszukaj sobie szczęścia gdzie indziej – syknął. – Może znajdziesz.
Podniosła na niego oczy, starając się go zrozumieć, zrozumieć do końca. Poczuła na rzęsach łzy, ale nie pozwoliła, by przyćmiły jej wzrok.
– Zdaje się, że będę musiała, skoro tak stawiasz sprawę.
Odetchnął głęboko i uwolnił jej ramię. Przez parę sekund patrzył na nią z bolesnym natężeniem.
– Daj mi znać, kiedy się zdecydujesz. – Rzucił okiem na zegarek. – A tymczasem jest pewne przyjęcie, na które muszę iść. Nie sądzę, byś miała ochotę na pożegnalny pocałunek.
Tania poczuła, że drżą jej usta. Przygryzła dolną wargę i uniosła dumnie głowę.
– Idę z tobą, Raf. Przeżyję tę noc do końca, do samego końca… Będę na tym przyjęciu. Możesz mnie tam zawieźć albo spotkać się ze mną na miejscu – dodała, zanim zdołał zaprotestować. – Wybór należy do ciebie. Zdecyduj się i powiadom mnie, gdy to zrobisz.
Była górą!
Była jego żoną!
Jeszcze przez jedną noc.
Znaleźli się na rozdrożu i nie wiedziała, którą z dróg wybiorą. Rozpaliła ogień i straciła nad nim kontrolę, ale nie miała nic przeciwko temu, żeby w nim spłonąć. Pod warunkiem, że pociągnie za sobą Rafa.