Wzrok Tani powędrował w stronę drezdeńskiego zegara na toaletce. Po raz setny w ciągu ostatnich dwóch godzin zapragnęła zatrzymać czas. Z każdą sekundą malały jej nadzieje na zmianę decyzji Rafa w sprawie dzisiejszego przyjęcia. Rosło natomiast jej rozczarowanie i gniew.
Jeszcze niedawno, w pierwszym okresie małżeństwa, Raf uprzedziłby ją, że się spóźni. Teraz robił jej tę uprzejmość tylko wtedy, gdy jego powrót do domu odwlekał się w nieskończoność. Spóźnienie o godzinę czy dwie w ogóle się nie liczyło. Uważał za zupełnie naturalne, że ona na niego czeka. W końcu była jego żoną!
W oczach poczuła piekące łzy.
Kiedy popełnili błąd?
Roześmiała się drwiąco. Żałosne pytanie! W ich małżeństwie zawsze tkwił jakiś błąd, od samego początku. Tylko że ona była zbyt zaślepiona i zakochana, by to zrozumieć. Zaślepiona, młoda i naiwna. Teraz nie była ani zaślepiona, ani młoda, przynajmniej w sensie psychicznym. I z pewnością nie była już naiwna.
Otarła łzy i zabrała się za malowanie paznokci. Lakier był jaskrawoczerwony. Czerwony jak jej gniew, jak trawiący ją ogień, jak łuna pożaru, który może z łatwością zniszczyć dzisiejszego wieczoru ich małżeństwo.
Wiedziała, rzecz jasna, dlaczego Raf ożenił się z nią, zamiast po prostu zrobić z niej swą kochankę. Ich związek nie miał nic wspólnego z miłością.
Chodziło o posiadanie.
Zaskoczyło go to, że była niewinna. W dzisiejszych czasach dwudziestojednoletnie dziewice są zjawiskiem rzadko spotykanym. Ale większość dziewcząt nie jest wychowywana przez babcie, które swe zasady moralne czerpią żywcem z epoki wiktoriańskiej.
Babcia nie szczędziła wysiłków, by wpoić we wszystkich kolejnych wielbicieli Tani przekonanie, że są odpowiedzialni przed starą, groźną kobietą za szczęście jej wnuczki. Nie uchroniło to Tani przed zakusami mężczyzn, ale jej niechęć do „miłości nie usankcjonowanej” była zbyt silna, by któremuś z nich udało się ją przełamać. Być może rezygnowali zbyt szybko? Żaden nie miał ochoty odpowiadać przed babcią za cokolwiek, nie mówiąc już o szczęściu jej wnuczki.
Tak było, dopóki nie zjawił się Raf.
Tyle że Raf nie był chłopcem.
I dążył do zdobycia tego, czego pragnął, z bezwzględną stanowczością.
Pragnął Tani od chwili, kiedy ją po raz pierwszy zobaczył, a ona nie potrafiła mu się oprzeć. Jedno spojrzenie i już była jego. Po zabraniu jej dziewictwa zdecydował, że zatrzyma ją sobie na własność. Na teraz i na później. I żaden inny mężczyzna nie będzie miał prawa zbliżyć się do niej, wolno ją będzie jedynie podziwiać z przyzwoitej odległości. Raf i babcia mieli ze sobą wiele wspólnego. Żadne z nich nie wiedziało, co to znaczy przegrywać.
Raf dążył do małżeństwa z taką niecierpliwością, że było to wręcz zastanawiające, ale babcia nalegała na dwumiesięczny okres narzeczeństwa, niezbędny dla dokonania stosownych przygotowań.
Tania uświadomiła sobie teraz, że te dwa miesiące były jedynym okresem, w którym Raf z nią rozmawiał. Mówił o swojej pracy, o tym, co czuje. Dopóki nie włożył jej na palec obrączki i nie dostał jej tym samym na własność. Prawnie, moralnie, fizycznie i uczuciowo – całkowicie. Kupione i zapłacone.
Wtedy nie wiedziała jeszcze nic o jego psychice i sposobie myślenia. Była z nim szaleńczo szczęśliwa, tak szczęśliwa, że bez wahania zgodziła się rzucić pracę, kiedy o to poprosił. Przecież po ślubie i tak nie będzie miała na to czasu, powiedział.
Raf kupił jej piękny dom w Potts Point, jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Sydney, dom – marzenie, z widokiem na port. Na piętrze mieściło się pięć sypialni i osobisty salon Tani, na wypadek, gdyby miała ochotę z niego skorzystać. Pokoje na dole były szczytem luksusu: gabinet muzyczny, bilardowy, jadalnia i salon z wyjściem na basen.
Raf dał jej wolną rękę w urządzaniu willi. Wynajęła dekoratorkę wnętrz i bawiła się doskonale, zamieniając pusty apartament w dom swoich marzeń. Teraz dopiero rozumiała, jakimi pobudkami kierował się Raf, pozwalając jej na tę zabawę. Dom miał dostarczyć jej zajęcia, przyjemnie wypełnić czas i trzymać z dala od kłopotów. Gdyby była młodsza, dostałaby w tym celu pudło czekoladek.
W tych pierwszych miesiącach po ślubie ani przez chwilę nie wątpiła w miłość męża. Wychodzili rzadko, nie przyjmowali także gości u siebie ze względu na prace dekoratorskie. No i Raf powtarzał ciągle, że chce ją mieć tylko dla siebie. Nie zgłaszała sprzeciwów. Nic nie mogło być bardziej ekscytujące niż kochanie się z mężem.
Nie wiedziała, że Raf prowadzi ożywione życie towarzysko – zawodowe poza domem, a pomaga mu w tym niejaka Nika Sandstrom. W czasie tych cudownych miodowych miesięcy Tania nie miała pojęcia o roli, jaką Nika spełnia w życiu jej męża.
Dopóki była zajęta urządzaniem domu, nie zdawała sobie sprawy, że Raf odsunął ją od udziału w swym życiu zawodowym. Nie zauważyła nawet, że nie odpowiada na jej pytania o pracę. Chciał za to wiedzieć, jak ona spędziła dzień, co robiła, co zaplanowała na dzień następny. Ględziła więc bez końca o swoich głupiutkich sprawach, dopóki nie zabrał jej do łóżka, a tam żadne z nich nie miało już ochoty na rozmowę.
Spełniał wszystkie jej życzenia dotyczące domu i większość pozostałych, ale odmówił pomocy w wyborze mebli.
– To twój dom, Taniu. Chcę, żebyś miała wszystko, czego zapragniesz.
– Twój także – zaprotestowała. – Ty też musisz być zadowolony.
Jego uśmiech rozczulił ją.
– Przecież i tak widzę tylko ciebie. Jestem szczęśliwy, gdy ty jesteś szczęśliwa.
Przyjęła to jak najpiękniejszy komplement. Nie miała pojęcia, co się za nim kryje. Sądziła, że Raf pozwala jej na wszystko, ponieważ tak bardzo ją kocha. Ale miłość nie miała z tym nic wspólnego. Chciał tylko, aby stworzyła sobie takie otoczenie, w którym będzie szczęśliwa. Szczęśliwa, czekając na niego, aż wróci do domu, żeby nacieszyć się swoją własnością.
Prawdziwe znaczenie wielu jego zachowań odkryła dopiero później. Swego czasu nie mogła zrozumieć, dlaczego dziwi go jej miłość do antyków i dyskretna elegancja, z jaką urządziła dom.
– Sądziłem, że będziesz wolała coś bardziej egzotycznego – zauważył. Nie było w tym stwierdzeniu żadnej krytyki, jedynie zdziwienie.
– Nie wiedziałeś, że jestem staroświecka? – zaśmiała się.
– Oczywiście – zgodził się szybko, z nutą głębokiej satysfakcji w głosie. – Jak mogłoby być inaczej?
Była przecież dziewicą o staroświeckich poglądach. Myślał z przyjemnością o wpojonych jej starych, dobrych zasadach moralnych. Dawały gwarancję, że będzie mu wierna… bez względu na okoliczności. Ale nie uważał, że jest staroświecka. Myślał o niej w zupełnie innych kategoriach.
Tania obrzuciła sypialnię ironicznym spojrzeniem. Wszystko tu było delikatne, nastrojowe i eleganckie. Głęboki beż dywanu harmonizował z obudową łóżka w stylu królowej Anny. Na kremowej pikowanej narzucie rysował się subtelny różowy wzorek. Lambrekin nad oknem i mocno udrapowane zasłony stanowiły doskonałe tło dla orgii beżu w pozostałej części pokoju. Bladozielone fotele, mahoniowa szyfonierka i piękna toaletka, przy której teraz siedziała, dopełniały umeblowania.
Sypialnia damy.
Powinna była urządzić ją na wzór buduaru dziwki. Czerwone dywany, lustra na suficie, skóry dzikich zwierząt. Przynajmniej byłoby wiadomo, co tu się naprawdę dzieje.
Pokój nie nosił żadnych śladów obecności mężczyzny. Swoją osobowość Raf uzewnętrzniał gdzie indziej. Tutaj sypiał i uprawiał miłość z żoną. Wystrój wnętrza był mu zupełnie obojętny. Całe zainteresowanie, jakie okazywał dla jej zapędów dekoratorskich, było pozą. Interesowała go tylko z jednego powodu.
No, może z dwóch. Lubił także zabierać ją na przyjęcia. Była bardzo dekoracyjnym dodatkiem u jego boku i pokazywanie się z nią sprawiało mu przyjemność.
Wreszcie dom został wykończony i Raf uznał, że nie mogą już dłużej ukrywać się przed światem. Przyjęcia, premiery teatralne, imprezy dobroczynne pochłonęły Tanię bez reszty, uwalniając Rafa od konieczności rozmów z żoną. Z nią chciał jedynie sypiać, o zaspokojenie jego potrzeb intelektualnych dbała z powodzeniem urocza sekretarka.
Był zupełnie bezkrytyczny w stosunku do tej, zdaniem Tani, podstępnej kobiety. Wypowiedzi żony na jej temat pomijał milczeniem. Zaczęli się kłócić, z początku o drobiazgi, potem, w miarę jak rosło rozczarowanie Tani, o sprawy coraz poważniejsze. Raf zawsze jej ustępował, dopóki chodziło o błahostki. Jeżeli rzecz była ważna, robił się chłodny i niewzruszony jak szczyty Himalajów. Trochę dobrego seksu rozwiązywało wszystkie jego kłopoty, także kłopoty związane z żoną.
Tak jak wczoraj wieczorem, po telefonie od Niki Sandstrom.
Nie wystarczało tamtej, że ma Rafa dla siebie przez cały dzień w biurze. Zaczęła niepokoić ich także w domu. Tania była wściekła. Ten impertynencki głos proszący do telefonu jej męża! Oświadczyła pannie Sandstrom, że na rozmowę z Rafem będzie musiała poczekać do jutra, po czym odłożyła słuchawkę. Awantura, która wybuchła potem, nie różniła się niczym od poprzednich. Raf potraktował zarzuty żony z gniewnym lekceważeniem i zabrał ją do łóżka, ucinając w ten sposób dalszą dyskusję. Jednak Tania nie zapomniała urazy. Dzisiejszego wieczoru tamta kobieta nie odegra pierwszoplanowej roli u boku jej męża. Jeszcze miała w tej sprawie coś do powiedzenia.
Potrzebowała wiele czasu, żeby zrozumieć, co się dzieje, ale w końcu zrozumiała. I na dzisiaj właśnie zaplanowała ostateczną rozgrywkę.
Jeżeli mąż nie okaże jej choć odrobiny zrozumienia, będzie musiała pogodzić się z faktem, że doszli do kresu wspólnej drogi. Ona także miała pewne prawa. Miała prawo do realizowania się w innych dziedzinach niż prowadzenie domu i gromadzenie ciuchów. Miała prawo do dziecka. Prawo do wielu rzeczy, które dla Rafa w ogóle nie istniały.
Nie odpowiadała jej rola papużki trzymanej w złotej klatce dla przyjemności właściciela. Miała tego dość, zarówno roli, jak i klatki. Jeżeli Raf nie zechce dzielić z nią swego życia, nie zrozumie, że ona także ma prawo do bycia sobą, to czeka go ciężki szok.
Muszą zmienić swoje życie. Raf nie może dłużej zamykać oczu na fakt, że ich małżeństwo stało się parodią… Potrząsnęła głową w przypływie rozpaczy.
Nie chciała od niego odchodzić.
Kochała go. Bezgranicznie.
I pragnęła. Niemal chorobliwie. Wystarczyło, żeby na nią spojrzał. Ale okazało się, że to nie dość. Chciała być dla niego czymś więcej niż obiektem seksualnym, niż ładnie upierzonym ptaszkiem, którym się można pochwalić.
Nie pozwolił jej nawet na dziecko. Jeszcze nie teraz, powtarzał. Wkrótce zrozumiała, że Jeszcze nie teraz” znaczy „nigdy”. Tania w zaawansowanej ciąży nie nadawałaby się do roli, jaką jej wyznaczył. Ten dom, który wcale nie był domem, miał pozostać pusty na zawsze. Pusty jak ich małżeństwo.
Dlaczego? Dlaczego Raf nie mógł kochać jej tak, jak ona kochała jego?
Dobiegł ją głośny pisk opon aston martina, skręcającego w alejkę przed domem. Serce skoczyło jej do gardła. Raf wrócił. Tak późno! Czy będzie chciał się kochać? A jeżeli tak, co zrobi potem? Wyłączy się i zamknie w sobie?
No, Taniu, bądź grzeczną dziewczynką i rób, co ci każę, ja jestem od podejmowania decyzji. To właśnie dawał jej zazwyczaj do zrozumienia.
Usłyszała odgłos otwieranych i zamykanych drzwi, ale nie ruszyła się z miejsca. Nie powinna biec na spotkanie męża, miała inne plany. Rozchyliła nieco poły szlafroczka, odsłaniając dekolt. Zacisnęła mocniej pasek, żeby podkreślić smukłą talię i zmysłową linię bioder. Potem otworzyła buteleczkę z lakierem i przystąpiła do nakładania kolejnej warstwy emalii.
Dobrze, Raf. Dam ci to, czego chcesz, pomyślała. A potem przekonamy się, czy istnieje w naszym życiu coś poza seksem.