Natychmiast otworzyło się kilkoro drzwi. Ktoś był na tyle rozsądny, że zapalił świecę.
– Co się stało, Jennifer? – rozległo się wołanie Rikarda.
Przywarła do ściany.
– Tam… tam ktoś leży!
Światło zalało blaskiem postać na podłodze. Chociaż twarz była niewidoczna, od razu rozpoznali, że to Jarl Fretne.
Rikard natychmiast przy nim klęknął.
– Louise – krzyknęła Trine. – Nie ma tu Louise?
– Idź sprawdzić, czy jest w pokoju – mruknął Rikard, nie przerywając oględzin.
Ivar pochylił się nad leżącą postacią.
– Co z nim? – zapytał trochę niepewnym głosem.
– Niedobrze – odparł krótko Rikard. – Został uderzony w tył głowy ciężkim przedmiotem.
Trine gwałtownie waliła do drzwi Louise.
– Nie ma jej – stwierdziła, drżąc na całym ciele, i wróciła do zgromadzonych.
– Czy jest zamknięta na klucz? – dopytywał się Rikard.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich Louise.
– Co się stało? – zapytała sennie.
– Dlaczego tak długo nie wychodziłaś? – podejrzliwie spytała Trine.
– Zażyłam jedną z twoich tabletek uspokajających. Muszę to robić, żeby przeżyć. Boże, co się tu stało?
Ivar wyjaśnił jej pokrótce.
Rikard wstał.
– Nic nie możemy zrobić. Ivar, pomóż mi go przenieść do jednego z pokoi dla personelu!
– Czy on… nie żyje? – wyszeptała Trine.
– Niestety.
Trine zaczęła krzyczeć:
– Wiedziałam! Wiedziałam, że Børre też został zamordowany!
– Bądź cicho! – nakazał jej surowo Rikard.
Jennifer mogła nareszcie wydobyć z siebie głos.
– Jak do tego doszło? Skąd się tutaj wziął? – spytała.
– Wygląda na to, że wyszedł z toalety – mówi Rikard, podnosząc Jarla Fretne wspólnie z Ivarem. – A tutaj już ktoś na niego czekał i go zaatakował. Wróćcie wszyscy do swoich pokoi i zostańcie tam! Jennifer, ty wejdź do mojego. Nie chcę, żebyś była tak daleko. A właściwie co ty tutaj robiłaś?
– Znowu usłyszałam te odgłosy.
Rikard zatrzymał się w pół kroku.
– Kiedy?
– Całkiem niedawno. Najwyżej jakiś kwadrans temu.
– I tak po prostu wychodzisz sobie z pokoju? – oburzył się. – Mogłaś przecież…
– No, nie – przerwała mu rozgniewana. – Ostatnio miałeś pretensje o to, że nie powiedziałam ci od razu! Nie śmiałam ci się ponownie narazić, więc wyszłam, chociaż śmiertelnie się bałam!
– Przepraszam – powiedział. – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mamy do czynienia z mordercą.
Trzy kobiety pozostały same na korytarzu.
Trine, szlochając, udała się do swojego pokoju. Zabrała jedyną świeczkę. Dwie pozostałe pożegnały się zdawkowo i też się rozeszły.
Jennifer usiadła w ciemnym pokoju, oczekując na powrót Rikarda. Dopiero teraz zauważyła, że drży na całym ciele. Zza ściany dobiegało pochlipywanie przerażonej i bezsilnej Trine.
Rikard długo nie wracał. Słyszała, że Ivar jest już od dawna u siebie, a Rikard wciąż krążył po hotelu, przypuszczalnie próbując dowiedzieć się czegoś więcej.
W końcu usłyszała przekręcany w zamku klucz, drzwi się otworzyły i wszedł Rikard z ogarkiem świecy w dłoni.
– Siedzisz tak w tym zimnie? W dodatku tak cienko ubrana! Dlaczego się nie położyłaś?
Wszystko się między nimi zmieniło! Zniknęła spontaniczność, zabrakło już tej szczerej radości i poczucia bezpieczeństwa, jakie dawała sama jego obecność. Nie mogła jak dawniej chwycić go za rękę albo przytulić się do niego w poszukiwaniu pociechy i wsparcia.
Dlatego, że się zmieniła, a on zerwał łączącą ich więź kilkoma nieprzemyślanymi słowami.
– Nie wiedziałam, czy mogę. A poza tym byłam taka roztrzęsiona.
– Tak, to wszystko wygląda dość przerażająco. A ja, policjant, nie mogę temu zapobiec!
Jennifer zaczęła głośno myśleć:
– Wcale go nie znaliśmy. Ale w tej sytuacji, kiedy przez dłuższy czas zmuszeni jesteśmy razem mieszkać, zżywamy się ze sobą. Naprawdę go żałuję, Rikardzie.
– Chyba wszyscy tak to odbieramy. A teraz połóż się spać!
– A ty?
– Jeszcze trochę posiedzę. Muszę to wszystko przeanalizować.
– Rozumiem. No, cóż, skoro nalegasz…
Wśliznęła się do łóżka i leżała z otwartymi oczami. Rikard, zmarszczywszy czoło i zacisnąwszy usta, zamyślony siedział przy stole w migotliwym blasku świecy. Jennifer mogła go bez przeszkód obserwować z głuchym smutkiem w sercu i tęsknotą, jakiej nie doświadczyła nigdy przedtem. Z tęsknotą, której nie rozumiała. Uznała, że spowodował ją żal po utracie przyjaciela, ale żal nie był jedynym uczuciem, które jej towarzyszyło. Było coś jeszcze. Prawie ból, dotkliwy, przejmujący ból, i, co dziwne, radość, że może na niego patrzeć…
Nie, nie potrafiła tego pogodzić.
Jarl Fretne… pełen rezerwy lektor, który zaledwie przed paroma dniami rozruszał się na tyle, że zaczął z nimi rozmawiać. Teraz nie żyje. Dziewczyna próbowała to sobie uświadomić, ale jej umysł zaprzątało zbyt wiele rozproszonych myśli.
Co się z nimi wszystkimi stanie? Wszystkimi? Z ośmiu osób zostało tylko pięć.
Drgnęła, kiedy usłyszała głos Rikarda. Nawet nie odwrócił głowy, w dalszym ciągu siedział pochylony nad stołem.
– Wiem, że nie śpisz – powiedział cicho, żeby nie obudzić innych. – Czy chcesz się ze mną wybrać na małą wyprawę?
– Teraz? – szepnęła. – Dokąd? Chyba nie na dwór?
– Nie, skąd.
– Oczywiście, że chcę, ale jestem tak lekko ubrana.
– Pójdę z tobą do twojego pokoju.
Przemknęli się bezgłośnie do niej, gdzie szybko założyła coś cieplejszego. Nie śmieli zapalić światła, bo Rikard wyjaśnił szeptem, że muszą zachować absolutną tajemnicę.
Następnie przekradli się do kuchni, gdzie Rikard, ku zaskoczeniu Jennifer, chwycił kilka paczek herbatników. Czy nagle zgłodniał w środku nocy? Czy może mieli iść aż tak daleko?
Właściwie czy była jeszcze noc? Chociaż panowały ciemności, musiał się zbliżać brzask. Ich dziesiąty dzień w znienawidzonym Trollstølen.
Tej właśnie nocy szczególnie nienawidzili tego domu!
Kiedy przechodzili przez lodowaty korytarz za kuchnią, prowadzący do pomieszczeń gospodarczych i pokoi dla obsługi, Jennifer zadrżała. Przyszło jej na myśl coś naprawdę przerażającego. Tak ją to zaszokowało, że mimowolnie przystanęła.
– Co się stało? – zapytał cicho Rikard.
Wpatrywała się w niego w ciemnościach. A jeśli… jeśli to właśnie Rikard jest sprawcą całego zła? Jest policjantem i nie potrafi rozwikłać zagadki Trollstølen? Właściwie nie wie, co się z nim działo przez pięć minionych lat. Wtedy był taki miły i łagodny dla dziecka, którym była. Teraz popisał się cynizmem i wyrachowaniem. Bez wątpienia stał się też twardszym człowiekiem.
A tymczasem ona idzie za nim potulnie jak owieczka prowadzona na rzeź!
Kiedy Jennifer się nie poruszyła, Rikard powtórzył pytanie z nutką niecierpliwości w głosie:
– Co się stało? Dlaczego się zatrzymałaś?
Otrząsnęła się.
– Nic takiego – rzuciła beztrosko. – Pozwól, że ja poniosę świecznik!
Wyczuła jego zdziwienie, ale ujęła w dłoń solidny świecznik z nie zapaloną świecą. Broń…
Jakie straszne myśli przychodzą jej do głowy na temat przyjaciela z dzieciństwa, który, jak właśnie odkryła, sporo dla niej znaczy…
Nie mogła jednak odpędzić ponurych podejrzeń.
Rikard się zatrzymał. Rozległ się trzask zapałki. Zapalił niesioną przez nią świecę. Dostrzegła wtedy, ze znaleźli się przed jakimiś drzwiami.
Wyjął pęk kluczy, wybrał jeden z nich i otworzył.
– Nie przestrasz się – mruknął.
Jennifer uważała, żeby mieć go przed sobą, tak by nie mógł się wymknąć i zatrzasnąć za sobą drzwi.
Co za podłe myśli! Nie mogła ich jednak powstrzymać.
Płomień świecy zamigotał w małym pokoiku. Na jedynym łóżku spoczywała jakaś postać.
Jęknęła tylko i odruchowo złapała Rikarda za rękę. Był to Jarl Fretne, blady, z zamkniętymi oczami.
– Chcę stąd wyjść – powiedziała, podchodząc do drzwi. Rikard ją powstrzymał.
– Przyjrzyj mu się trochę uważniej – poprosił.
Jennifer rzuciła ostrożne spojrzenie w stronę zmarłego. Odczuwała ten rodzaj strachu przed nieboszczykami, jaki cechuje ludzi, którzy nigdy wcześniej nie widzieli żadnego zmarłego.
Serce zaczęło jej mocniej bić ze strachu.
– Ale… on…?
– Właśnie – uśmiechnął się Rikard. – On oddycha. Gdybym mógł mu dać coś mocniejszego, ale w tym hotelu nie ma nawet kropelki alkoholu. Możesz namoczyć tę chusteczkę? Spróbujemy go docucić.
Jennifer spełniła jego prośbę.
– Powiedziałeś przecież, że nie żyje.
– Tak, rzeczywiście, ale od razu widziałem, że żyje. Nie chciałem po prostu, żeby ktoś się o tym dowiedział. Nie ufam nikomu oprócz ciebie.
Jego słowa sprawiły, że zaczerwieniła się ze wstydu. Rikard zwilżał chusteczką czoło Jarla Fretne, kiedy Jennifer położyła mu rękę na ramieniu.
– Przepraszam cię, Rikardzie!
Nie pytał dlaczego. Odwrócił się tylko do niej i pogłaskał ją po policzku ze smutnym uśmiechem.
– Właśnie przed chwilą zauważyłem twój niepokój i zrozumiałem jego przyczynę. Zrobiło mi się przykro, Jennifer.
– Nie chciałam, ale to było silniejsze ode mnie. Jestem okropna!
– Nie, zareagowałaś odpowiednio do wydarzeń dzisiejszej nocy. – Jego uśmiech był łagodny i pełen czułości. – Czy teraz jesteśmy kwita?
Skinęła głową, śmiertelnie zażenowana.
– Wydaje mi się, że odzyskuje świadomość – zauważył cicho Rikard.
Wkrótce zapomnieli o swoich kłopotach.
Jarl Fretne spoglądał na nich ze zdziwieniem.
Rikard wyjaśnił mu, co się stało.
– Zostałeś ogłuszony, ale teraz jesteś bezpieczny. Czy wiesz, kto cię uderzył?
Lektor poruszył głową, wykrzywił twarz w grymasie bólu.
– Nie, nic nie widziałem. Wyszedłem z łazienki, usłyszałem z tyłu jakiś szelest i obudziłem się tutaj.
– Powiedziałem wszystkim, że zostałeś uderzony w tył głowy i że nie żyjesz. To było najlepsze wyjście, bo dzięki temu będziesz bezpieczny. Wiem, że cios trafił w bark. Dość mocno krwawiłeś, więc nikt się nie zorientował, gdzie jest rana. Nie wie tego nawet Ivar, chociaż pomagał mi cię nieść. Teraz powinieneś tu leżeć. Będziemy udawać, że nie żyjesz. Rozumiesz, chodzi o to, żeby napastnik nie zaatakował cię po raz drugi. Przyniosłem ci trochę wody i jedzenia, żebyś jakoś przetrwał. O ile dobrze poznałem ten dom, wkrótce będziemy mieli prąd, więc nie zmarzniesz. Czy się na to zgadzasz?
Fretne skinął głową.
– Naturalnie!
– Ale chcielibyśmy się dowiedzieć kilku rzeczy…
– Oczywiście! Chodzi o list, prawda? Jennifer, masz go jeszcze?
– Tak. Nie rozumiem tylko, skąd mogłeś wiedzieć, że to mnie go dałeś tam na górze. Przecież osoba, która się pojawiła po tobie, chciała mnie udusić, prawdopodobnie sądząc, że to ty?
Lektor próbował się uśmiechnąć, ale najwyraźniej ból mu na to nie pozwolił.
– Nietrudno zgadnąć. Szłaś nawołując Rikarda, a nikt tak nie przepada za Rikardem, jak ty.
Jennifer zarumieniła się, starając się nie patrzeć na Rikarda, który powiedział:
– Domyśliliśmy się, że to ty dałeś jej ten list, ale nie mieliśmy odwagi spytać cię o to wprost, bo sam mogłeś zaaranżować włamanie do pokoju, chcąc się uwolnić od podejrzeń i sprowokować innych, żeby się zdradzili. Ale nie mieliśmy racji. Opowiedz teraz o tym liście!
– Nikt nas nie podsłuchuje?
Rikard na palcach podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz. Nikogo nie było.
– Nie. Możesz mówić!
– Mój przyjaciel, dyrektor banku Gotthard Kruse z Trondheim, poprosił mnie, żebym go własnoręcznie dostarczył jego ojcu, konsulowi generalnemu Øysteinowi Kruse, mieszkającemu w Vindeid. Gotthard ma niezwykle rozwinięte poczucie sprawiedliwości i jest wstrząśnięty tym, że jego siostra popełniła straszną malwersację…
– Jego siostra?
– Tak, ma bardzo podejrzaną siostrę, czarną owcę w rodzinie.
– Znasz ją?
– Nie, ona nie mieszka w Trondheim. W ogóle nie wiem, gdzie mieszka. Wiem tylko tyle, że mówią na nią Vesla. Nigdy nie słyszałem jej prawdziwego imienia. W każdym razie mój przyjaciel kilkakrotnie wybawiał ją z różnych tarapatów, ale tym razem się zbuntował. Ona jest pozbawiona wszelkich zasad moralnych i prawie udało się jej przekonać ojca, że to jej należy się większa część spadku. Bardzo jej zależy na tych pieniądzach, dzięki nim mogłaby ukryć malwersację, Podobno spadek jest dość znaczny. Gottharda oburzyły manipulacje siostry i zagroził jej, że opowie wszystko śmiertelnie choremu ojcu, co właśnie uczynił w tym liście.
– A więc siostra o nim wiedziała?
– Tak, mój przyjaciel uprzedził ją o tym przez telefon.
Rikard się zamyślił.
– A ty nie wiesz, jak ona wygląda?
– Nie, podobno jest bardzo ładna, miała wielu kochanków, żonatych i kawalerów.
– Myślisz, że jest tutaj, w Trollstølen?
Fretne zrobił głęboki wdech. Wyglądał na bardzo zmęczonego.
– Nie wiem. Nie wiem, czy jest na tyle bezczelna, żeby sama próbowała uniemożliwić doręczenie listu ojcu, czy też wysłała kogoś innego. Gdybym wiedział, jak wygląda jej obecny kochanek, czułbym się pewniej.
– W jakim ona może być wieku?
– Gotthard ma teraz pięćdziesiąt pięć łat. Zdaje się, że jest młodsza od niego, ale nie wiem, jaka jest między nimi różnica wieku, Czy… otworzyliście list?
– Nie. Chciałem to zrobić, ale Jennifer jest lepiej wychowana.
Fretne skinął głową, co najwyraźniej sprawiło mu ból. Jego szczupła twarz wykrzywiła się.
– Uważam, że powinniśmy to zrobić. Ktoś tutaj igra ze śmiercią.
– Masz rację. Jennifer, czy nosisz go przy sobie?
– Oczywiście, cały czas, żeby mi go nikt nie zwędził. Czułam, że to ważne.
Zaczęła rozpinać suwak, który naturalnie zahaczył o brzeg listu.
– Jarl, czy twój przyjaciel opowiadał siostrze, że tak dużo wiesz na temat treści listu? – zapytał Rikard.
– Nie mam pewności, ale na to wygląda.
– Być może będziemy musieli zrewidować opinię co do przyczyny śmierci Børrego – podsunęła Jennifer, nie mogąc sobie w dalszym ciągu poradzić z suwakiem.
– Już dawno to zrobiłem – przyznał Rikard. – Dość dużo pracowałem nad rozwikłaniem zagadki Trollstølen. Wydaje mi się, że sporo już wiem. Jest tylko jeden szczegół, który się nie zgadza. W żaden sposób nie mogę go dopasować! Droga Jennifer, co ty robisz? Czy nigdy go nie wyjmiesz?
Pochylił się nad nią i pomógł odpiąć suwak. Jego twarz znalazła się tak blisko, że serce dziewczyny zabiło w nieznany jej dotąd sposób.
Wprawiło ją to w takie zakłopotanie, że mimowolnie opadły jej ręce.
– W porządku, udało się – odetchnął Rikard. – Możemy teraz rzucić okiem na list?
Otworzyła go i przytrzymała blisko świecy.
– Trzy strony zapisane odręcznie przez kogoś, kto był najwyraźniej zdenerwowany – stwierdził.
Potem odczytał im go cichym głosem. Rzeczywiście list tchnął oburzeniem, ale nie zawierał żadnych rewelacji. Znali całą historię od Jarla, tyle że w liście wszystko opisano bardziej szczegółowo. Wymieniono w nim, między innymi, nazwiska i nazwy banków, które mogły potwierdzić dokonanie nadużycia, ale oni, będąc w Trollstølen, nie mogli tego uczynić. A sprawa wymagała szybkiego rozwiązania.
List nie zawierał jednak wskazówek, które mogłyby ich doprowadzić do winowajcy.
Rikard westchnął.
– Jeszcze jedno pytanie, Jarl. Skąd mógł wiedzieć, którędy pojedziesz? I że wybierzesz właśnie ten autobus? Czy ktoś cię śledził?
– Nie zauważyłem, ale też specjalnie się nie rozglądałem. Gotthard powiedział siostrze, że dojadę pociągiem do Boren, a dalszą drogę pokonam autobusem. Poszedłem na dworzec autobusowy w Boren i zapytałem o najbliższe połączenie. Poinformowano mnie, że regularne kursy między Boren a Vindeid odbywają się tylko w sezonie turystycznym. Powiedzieli też, że mam szczęście, bo akurat tego dnia miał tą trasą jechać prywatnie Ivar swoim starym autobusem. Poradzili mi, żebym przeszedł przez rynek i zajął miejsce. Tak właśnie zrobiłem.
– Czy ktoś za tobą wsiadł do autobusu?
– Tak, na przykład ty. I prawdopodobnie jeszcze kilka osób. Wydaje mi się, że zanim wsiadłem, czekała w nim tylko Jennifer, oczywiście poza Ivarem i Sveinem.
– Hmm – mruknął Rikard. – A ta kobieta… Vesla Kruse? Czy naprawdę jest do tego stopnia zdesperowana, że nie cofnie się przed morderstwem, żeby tylko uniknąć zdemaskowania?
– Bez wątpienia. Jej ojciec będzie bezwzględny. Zostałaby opisana w gazetach, nie otrzymałaby spadku i przypuszczalnie poszłaby do więzienia za malwersację. Podobno należy do elity towarzyskiej i na pewno nie życzyłaby sobie być pozbawiona tych kontaktów.
– A jej brat? Pozostaje przecież jeszcze on. Gdyby cię zamordowała, od razu by się domyślił, kto to zrobił?
– Gotthard wkrótce wyjeżdża z Norwegii do Wenezueli, ma tam objąć wysokie stanowisko. Nie, jestem przekonany, że Vesla nie będzie żywić skrupułów.
– Dlaczego nie przyszedłeś do mnie i nie opowiedziałeś o tym liście? Niezwykle by nam to pomogło.
Leżący na łóżku odparł:
– Jak już mówiłem, nie wiedziałem, kto jest moim prześladowcą.
Rikard popatrzył na niego przez chwilę z najwyższym zdumieniem, po czym mruknął:
– Tak, oczywiście masz rację.
– Mógłbym zadać wam podobne pytanie: przypuszczalnie się domyślaliście, że to ja dałem Jennifer ten list. Dlaczego więc nie przyszliście do mnie?
– Z tego samego powodu – rzucił oschle Rikard.
– Cóż, podejrzenia, podejrzenia… Widocznie tak już jest, kiedy niewielu ludzi przebywa na tak małej przestrzeni.
Fretne się roześmiał.
– Jedyną osobą, na której obaj polegamy, jest fantazjująca, niedojrzała narwana dziewczyna.
Jennifer zarumieniła się na te słowa.
– Tak, to prawda – przyznał Rikard, obserwując ją w zamyśleniu. – Sądzę jednak, że Jennifer bardzo się zmieniła w ciągu tych kilku dni. Stała się spokojniejsza, to, co mówi, coraz mniej szokuje otoczenie. Uważam, że wydaje się o wiele bardziej dojrzała. Bardziej dorosła. Prawda, Jennifer?
– Tak, na pewien sposób czuję się bardziej dorosła – potwierdziła. – Chyba dlatego tak się stało, że ponownie spotkałam tutaj jedyną osobę, która mnie naprawdę akceptuje, która rozumie, co się kryje pod tymi głupstwami, jakie wygaduję. Dlatego nie muszę już więcej gadać głupstw.
Rikard popatrzył jej w oczy, poważne, prawie zupełnie pozbawione tego dziwnego wyrazu, który przybierały, gdy dziewczyna starała się uciec od rzeczywistości. Uśmiechnął się do niej przelotnie i znowu zwrócił się do lektora Fretne:
– Teraz zostawimy cię w spokoju. Jesteś tu bezpieczny, kładę jeden klucz na stole, a zapasowym zamknę cię od zewnątrz. Patrzcie, włączyło się światło! Dokładnie tak, jak myślałem. A więc niedługo zrobi się cieplej. Ale nie wolno ci włączać światła, żeby ktoś nie zaczął czegoś podejrzewać. Czy potrzebujesz jakichś lekarstw na astmę?
– Dziękuję, mam je przy sobie. Poza tym od dawna nie czułem się tak dobrze jak tutaj w Trollstølen. Zawdzięczam to z pewnością czystemu górskiemu powietrzu.
– Świetnie! Nareszcie jakiś powód do radości w tym parszywym miejscu! I za wszelką cenę staraj się zachowywać najciszej jak potrafisz! Będę do ciebie zaglądał.
Wyszli na ciemny korytarz, ale nie zapalili światła.
– Rikard, czy pamiętasz, z którego pokoju wyszła w nocy Louise?
Zastanowił się przez chwilę.
– Pokój jej i Jarla sąsiadują ze sobą. Trine dobijała się wprawdzie do jej drzwi, ale później przyszła do nas, a jedne i drugie drzwi znajdują się na samym końcu korytarza. Nie, Jennifer, rzeczywiście nie potrafię powiedzieć! Muszę to zbadać.
W milczeniu zbliżyli się do kuchni. Cichutko wśliznęli się do holu.
– Pójdziesz ze mną – oznajmił Rikard.
Jennifer przystanęła.
– Nie. Mimo wszystko u ciebie jest tylko jedno łóżko, a ty też musisz wypocząć. I tak już niedługo będzie widno. Zamknę drzwi na klucz.
– Nie – upierał się Rikard. – Chodź do mnie. Nie musimy spać, jeśli nie będziesz chciała. Muszę z tobą porozmawiać. Jest coś, co muszę wyjaśnić, żeby nie zwariować. To może trochę za mocno powiedziane, ale…
– Czy chodzi o to, co się stało, kiedy wyjechałeś do Oslo? – zapytała cicho.
Wstrzymał oddech.
– Tak.
Jennifer uniosła głowę.
– W takim razie zgadzam się! Chcę to usłyszeć, bo bardzo mnie to ciekawi.
Rikard zauważył, że kiedy zamykał drzwi na klucz, drżały mu ręce.
Jennifer wyczuwała instynktownie, że rozmowa będzie przebiegać zupełnie inaczej niż zwykle. Nerwowo wytarła spocone dłonie o nogawki spodni i czekała, aż ją poprosi, żeby usiadła.
W geście roztargnienia skinął, żeby zajęła miejsce na krześle. Sam przysiadł na brzegu łóżka. Pochylił się w jej stronę.
Zaczął trochę agresywnie:
– Wiesz, że zmarnowałaś wiele lat mojego życia?
– Nie miałam pojęcia – jęknęła przerażona i odruchowo się cofnęła.
– To prawda – powiedział trochę spokojniej. – Przypominasz sobie tę noc, kiedy przyszedłem, żeby się tobą opiekować?
– Wtedy, kiedy moi rodzice pojechali na pogrzeb dziadka i nie odważyli się zabrać mnie ze sobą?
– Tak, właśnie wtedy. Tego wieczoru stało się coś strasznego, chociaż nie sądzę, że ty to zrozumiałaś.
Patrzyła na niego zbita z tropu.
– Nie. Nic nie zauważyłam. Niedługo potem wyjechałeś do Oslo, prawda? Nie dawałeś znaku życia.
– Właśnie z tego powodu wyjechałem do Oslo, dziecino. Nie mogłem już mieszkać w tym samym mieście, co ty.
– Zasmucasz mnie – odparła ze zwieszoną głową. – Nie rozumiem, w czym zawiniłam.
– Nie zawiniłaś świadomie.
– Zechcesz mi o tym opowiedzieć? – poprosiła cicho.
– Tak, myślę, że teraz mogę ci o tym opowiedzieć. Jesteś chyba na tyle dorosła, że zrozumiesz.
Zaczerpnął powietrza, tak jakby szykował się do rozbiegu. Jennifer milczała w oczekiwaniu. Nareszcie zaczął mówić:
– Tamtego dnia byłaś bardzo przygnębiona, a wieczorem do mnie zadzwoniłaś. Twój smutek był tak wielki, że potrzebowałaś towarzystwa, kogoś, kto by cię zrozumiał. Miałem tego dnia służbę, ale dostałem wolne, kiedy wytłumaczyłem, o co chodzi.
– Tak, tak – przyznała Jennifer. – A potem kazałeś mi się położyć, bo nie byłam w stanie mówić.
Przerwał jej.
– Dziwne, że nigdy nie widziałem cię płaczącej. Przypuszczam, że w swojej samotności musiałaś w sobie wykształcić samodyscyplinę. Ale wtedy było ci wyjątkowo ciężko. Nie płakałaś, ale drżałaś na całym ciele, byłaś blada i szczękałaś zębami. Chciałem, żebyś zaczęła płakać, ale nie potrafiłaś.
– Tak, posłuchałam się ciebie i poszłam się położyć, ale zgodziłam się na to tylko pod warunkiem, że będziesz siedział w pokoju obok i że zostawisz otwarte drzwi.
Rikard potakująco skinął głową. Jennifer widziała, że jest dość niespokojny.
– Czytałem siedząc na krześle i słyszałem, jak się przewracasz z boku na bok. W końcu przyszłaś do mnie i powiedziałaś, że nie możesz spać.
– Tak, pamiętam.
Teraz trudno mu było mówić.
– I wtedy… zrobiłem coś głupiego, czego potem żałowałem przez wiele lat. Przytuliłem cię i pozwoliłem ci usiąść na kolanach.
– Tak – szepnęła Jennifer. – W życiu nie czułam się tak wspaniale. Promieniowałeś ciepłem, siłą i bezpieczeństwem.
– Bezpieczeństwem? – powtórzył z ironią. – A więc ty nic nie rozumiesz, dziewczyno?
Odwróciła głowę i popatrzyła na niego zdumiona.
– Nie.
Rikard był bardzo zdenerwowany.
– Psychicznie byłaś jeszcze dzieckiem, ale mimo to miałaś już piętnaście lat. Byłaś ubrana tylko w nocną koszulę, wprawdzie z grubej flaneli, ale i tak! Byłaś taka szczupła, że czułem każde żebro, ale równocześnie zaczęłaś nabierać kobiecych kształtów, a ja…
Siedziała bez ruchu.
– A ja… Jennifer, to było przerażające, ale nagle zdałem sobie sprawę, że chcę cię mieć. Ciebie, niewinne dziecko! Można chyba powiedzieć, że mnie podniecałaś, ale to było coś więcej. Nie rozumiesz? Ty i ja spędzaliśmy wtedy ze sobą mnóstwo czasu… Ja… naprawdę cię kochałem!
Jennifer zauważyła nagle, że kurczowo ściska oparcie krzesła. Nie ważyła się nawet oddychać.
Rikard kontynuował, pełen pogardy do siebie:
– Ale jestem „człowiekiem honoru”, więc wyjechałem.
Usilnie się starała jasno myśleć.
– Szkoda, że nie zostałeś! – tyle tylko mogła z siebie wydobyć. W ogóle nie mogła się skoncentrować na jego słowach, pamiętała tylko własną bezmierną tęsknotę.
– Czy ty tego nie rozumiesz? Gdybym został, zrobiłbym ci dokładnie to samo, co ten łobuz!
Jennifer zerwała się z krzesła. Z wypiekami na policzkach i walącym sercem stanęła przy oknie. Nareszcie dotarł do niej sens jego słów.
Rikard? Rikard na miejscu tamtego? Czy jego też by uważała za łajdaka?
Na tym się kończyły jej myśli i uczucia. W żaden sposób nie mogła wyobrazić sobie tej sceny. Ona, z taką bujną wyobraźnią, nie potrafiła przewidzieć, jak by zareagowała.
Rikard również wstał. Wyczuwała jego ogromną niepewność.
– Powiedziałem, że zmarnowałaś wiele lat mojego życia, Jennifer. Przez ciebie się zastanawiałem, czy jestem jakimś potworem, który nie potrafi znaleźć przyjemności w kontaktach z innymi młodymi kobietami. Wszystkie próby nawiązania bliższej znajomości kończyły się zaledwie po kilku tygodniach. Zaczynałem przypuszczać, że jestem zboczeńcem, którego interesują tylko małe dziewczynki. Podświadomie porównywałem wszystkie napotkane dziewczyny do ciebie, a potem przestawałem okazywać im zainteresowanie, zaniedbywałem je, więc odchodziły. Aż do czasu, kiedy spotkałem Marit. Mieszkała daleko, rzadko się spotykaliśmy, a poza tym miała chłodne, rozsądne podejście do miłości. Zapomniałem o tobie, Jennifer, i nawet jeśli nie byłem szczęśliwy, to przynajmniej udawało mi się zachowywać równowagę. – Przerwał na moment, odetchnął głęboko i zaraz podjął: – A potem spotkałem ciebie, właśnie kiedy zraniła mnie Marit i całym sercem, albo przynajmniej połową, chciałem ją odzyskać. Przezwyciężyłem tę historię z tobą i teraz wydaje mi się, że tamtego wieczoru wiele lat temu czułem do ciebie tylko pociąg fizyczny. Dlatego właśnie wystąpiłem wczoraj z tą głupią propozycją, chciałem z tobą skończyć raz na zawsze, przestać o tobie rozmyślać. Wyobrażałem sobie, że w ten sposób mogę pomóc również tobie. Że dostarczę ci wspaniałych doznań związanych ze współżyciem mężczyzny z kobietą, bo jest to możliwe, nawet jeśli nie ma między nimi miłości. Wystarczy, że będą dla siebie czuli.
Głos miał bardzo niepewny.
– To było skazane na niepowodzenie – odezwała się cicho, nie patrząc na niego. – Sama nie wiem, jak bym zareagowała. Najprawdopodobniej odepchnęłabym cię z wściekłością. A jeśli nie… Cóż, to by oznaczało, że czuję do ciebie więcej niż ty do mnie. Tak czy inaczej, nie chcę mieć z tobą romansu! Ja chcę zachować twoją przyjaźń, Rikardzie, potrzebuję jej.
Pomimo zaskakującego odczucia, że poniósł sromotną porażkę, odezwał się spokojnie:
– W każdym razie już wiesz, co się wtedy stało. Chcę, żebyś została w moim pokoju, a ja pójdę do ciebie. Może usłyszę te odgłosy, o których mówiłaś. Dobranoc, Jennifer.
– Dobranoc – odparła, w dalszym ciągu nie odwracając głowy.
Była smutna. Ich przyjaźń nie mogła być już taka, jak dawniej.