ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

– Myślałem, że trzeba najpierw urodzić, żeby być w depresji poporodowej – Rico rozsunął zasłony, po czym przysiadł na brzegu łóżka.

Odwróciła głowę. Raził ją blask dnia, raziła też energia i elegancja jej męża.

Podnosi się i podszedł do wielkiej, rozsuwanej szafy. Pchnął jej drzwi z lustrem.

– Tyle ci nakupiłem różnych rzeczy, a ty niczego nie nosisz. Leżysz tylko albo snujesz się z kąta w kąt w byle, czym. Co się z tobą dzieje, Catherine?

Spojrzała mu w oczy, a właściwie spojrzała poprzez niego gdzieś w przestrzeń.

– Moje życie zrobiło się strasznie nudne.

– Nudne? No wiesz – Pokręcił głową. – Niepojęte. A dlaczego nie pójdziesz na przykład z Lily do parku? Jest taka ładna pogoda.

Ponieważ byłam już w tym parku wiele razy – westchnęła. – Zachodziłyśmy też z Jessicą do cukierni, o której mówiłeś. Odwiedzałyśmy nawet bibliotekę, gdzie opowiadają dzieciom bajki – Wzruszyła ramionami. – Rico, ja muszę zacząć znowu pracować. Życie kury domowej jest nie dla mnie.

Ściągnął brwi.

– Nie, nie będziesz pracowała.

– No to zwariuję – Z desperacją przeczesała sobie palcami zmierzwione włosy – Dłużej tak nie wytrzymam.

Popatrzył na te włosy.

– Dlaczego nie odwiedzisz fryzjera? Przydałoby ci się, a przy okazji miałabyś jakąś rozrywkę:

Skrzywiła się. Co on tu mówi o rozrywkach? Jej niepotrzebne są rozrywki. Zresztą, dla kogo miałaby się czesać albo stroić? Wciąż jeszcze nie uzgodnili swoich relacji erotycznych. Poza tym Rica na dobrą sprawę nigdy nie było w domu. Bez przerwy pracował, od świtu do zmierzchu. Dziś jakoś wyjątkowo pojawił się wcześniej.

Pokręciła głową.

– Nie, nie. To nie jest życie dla mnie. Zawsze pracowałam, podobnie jak ty. Przywykłam do tego. Nie umiem nic nie robić. Spróbuj sobie wyobrazić, jak ty byś się czuł na moim miejscu. Wyobraź sobie, że to ty masz w tym domu siedzieć sam cały dzień.

– Ależ ty nie jesteś sama – zaprotestował. – Masz Lily, jest Jessica.

– No tak, mam Lily – Wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby – Ale jestem pewna, że dużo lepiej matkowałabym temu dziecku, gdybym jednak miała pracę, chociaż na pół etatu. Byłabym wtedy w lepszej kondycji psychicznej, co nie jest bez znaczenia.

– Praca, praca – Rico wydął usta – Po co praca? Pieniędzy nam przecież nie brakuje.

Jego sarkazm był bardzo zniechęcający.

– Przecież dobrze wiesz, że nie pracuje się wyłącz nie dla zysku. Nie udawaj, Rico.

Wzruszył ramionami.

– A ja myślę, że większość pracujących kobiet chętnie by się z tobą zamieniła. Domyślam się, o co ci naprawdę chodzi! Chcesz mi na siłę dowieść, że nie dbasz o moje pieniądze, że ceniłaś swoje dawne, biedne życie i tak dalej.

– No właśnie, ceniłam – potwierdziła. Hamowała się, żeby nie zacząć krzyczeć – Tamto życie miało dla mnie sens i rytm. Nie snułam się po wielkim, luksusowym domu, w którym personel czeka tylko, żeby mu coś polecić. Ja nie potrzebuję żadnego personelu! Sama lubię ugotować albo zadzwonić po pizzę. A prze de wszystkim lubię chodzić do ludzi, do roboty, lubię być użyteczna. Słuchaj, Rico, wydaje mi się, że wiem też, co gryzie ciebie. Nie chciałbyś, żeby twoja żona pracowała jak twoja matka, prawda? Chcesz, żebym siedziała w domu, bo ona nie siedziała i to przyniosło złe skutki. Mogę cię jednak zapewnić.

– Dość – Twarz Rica pociemniała – Nie mieszaj do tego mojej matki. Znowu robisz mi jakąś psychoanalizę, pewnie wedle wskazówek tej kretynki Antonii. Niech ona ci nie zawraca głowy, Catherine, nie wpuszczaj jej tutaj.

Poczuła się przyłapana. Zagryzła dolną wargę.

– Jak to, więc wiesz, że ona tu przychodzi?

– Jasne, że wiem. To żadna sztuka, wiedzieć taką rzecz.

– Ale ona tu przyjeżdża razem z twoim ojcem, Rico. Chcesz, żebym twojego ojca trzymała za drzwiami? W końcu to są dziadkowie Lily.

– Dziadkowie, dziadkowie – zaczął ją przedrzeźniać -Jacy tam dziadkowie. To po prostu mój stary i ta jego dziwka. Putana – dodał po włosku.

– Ależ ty jesteś na nich cięty – obruszyła się.

– A jestem – przyznał, odwracając się do okna i wkładając ręce do kieszeni.

Chwilę oboje milczeli.

– Tak czy owak – poruszyła się Catherine -ja chcę wrócić do pracy, Rico. Muszę wrócić. Co nie znaczy, że będę zaniedbywała Lily albo ciebie.

Spojrzał przez ramię.

– 0, to ciekawe. Nie będziesz mnie zaniedbywała? To by było coś nowego, bo zdaje się, że od ślubu właśnie mnie zaniedbujesz. Udajesz tylko żonę. Zresztą i Lily tak naprawdę cię nie obchodzi. Zajmujesz się głównie sobą i swoim nieszczęściem.

– Wszystko upraszczasz – odrzekła – A o twojej matce Antonia powiedziała.

Odwrócił się gwałtownie.

– Dość już o tym! A przede wszystkim nie wspominaj mojej matki razem z imieniem tej baby! Domyślam się, co ona tu może wygadywać. To są same kłamstwa! Powinnaś stanąć po mojej stronie, Catherine. Jesteś moją żoną. A teraz mogłabyś już wstać i się ogarnąć, idź, weź prysznic, a potem pojedziemy cło miasta.

– Do miasta? Nie mani ochoty.

Podszedł do niej.

– Dlaczego nie?

– Bo źle się czuję.

Wyraz jego twarzy zmienił się, o dziwo złagodniał.

– Źle się czujesz? Właściwie, co ci jest, Cathy? Chodź no tu do mnie i powiedz mi – Wyciągnął rękę.

– Jeśli się źle czujesz, to może odwiedzimy lekarza?

Omal się nie roześmiała. Tak, przydałby jej się lekarz, ale tylko po to, żeby zrobił test ciążowy. W chwilę potem miała już ochotę zapłakać. Kiedy się okaże, że to rzeczywiście ciąża, Rico uzna, że jest tak, jak myślał – został złapany w pułapkę. Sprytna kobieta usidliła go.

– Nie potrzebuję lekarza – Pokręciła głową. Równocześnie zaczęła się podnosić z zamiarem pójścia do łazienki.

– Jak to nie potrzebujesz, skoro źle się czujesz?

– Chwycił ją za rękę.

– Puść. Nie jestem chora.

– Nie chora? No to, o co chodzi? – Nagle zrobił domyślną minę. Może masz jakiś kłopot z miesiączką?

Spojrzała zdziwiona. Słowo „miesiączka” przeszło mu przez gardło? No, no. A więc nie był taki całkiem zacofany, ten Sycylijczyk. Właściwie jak na męskiego szowinistę zachowywał się niekiedy całkiem nowocześnie. Na przykład wieczorami zakasywał rękawy i kąpał małą Lily. A robił to z zapałem, jakiego sama mogłaby mu pozazdrościć.

Nabrała dużo powietrza.

– Tak, mam problem z miesiączką. I właśnie przez to czuję się rozbita.

– No to przepraszam cię, powinienem być wyrozumialszy.

Catherine wydało się, że w jego uprzejmości za brzmiała jednak fałszywa nuta.

Uznała, że odpłaci mu tym samym.

– Nie, to ja przepraszam. Chyba jestem przewrażliwiona i w ogóle rozkapryszona. Przepraszam.

Chwilę mocowali się wzrokiem.

– Ale czekaj, to już dopowiedzmy rzecz do końca.

– Rico zastanowił się – Co to znaczy, że masz kłopot z okresem?

Catherine z wysiłkiem przełknęła, raz i drugi.

– No – spóźnia mi się.

– Ach tak! Od jak dawna?

– Od kilku dni – Odwróciła wzrok, bo teraz już naprawdę chciało jej się płakać. Wymusił na niej to zeznanie i była pewna, że za chwilę nastąpi scena, której tak się obawiała: zaczną się oskarżenia oto, że go usidliła.

– Czyli, że możesz być w ciąży?

– Nie wiem – odrzekła cicho – Może tak, może nie.

– Cóż – westchnął. – W takim razie na pewno musimy jechać do lekarza.

Przyjrzała mu się. O dziwo żadna scena się nie zaczynała, nie robił jej wyrzutów.

– Po co – spytała niechętnie. – Jest na to za wcześnie. Albo już za późno.

– Stanowczo jedziemy – zdecydował Rico. Po czym podszedł do szafy i sięgnął po jedną z nowych sukienek – Włóż może to – poprosił – I idź już pod ten prysznic. Zadzwonię do doktora Sellersa.

Uznała, że nie ma, co się dalej spierać. Ostatecznie może ma rację. Odkręcając wodę, doszła do wniosku, że to nawet dobrze, że sprawa się wreszcie wyjaśni. Przy najmniej będzie wiadomo, na czym się stoi.

Po półgodzinie, w samochodzie, uzmysłowiła sobie, że jest to ich pierwsze od tamtego feralnego dnia wyjście do miasta. Patrzyła przez szyby auta na pola, które zdążyły pożółknąć. Chciała coś powiedzieć, otworzyła usta, ale rozmyśliła się. Popatrywała tylko ukradkiem na Rica. Był jak zwykle piękny. I przypomniała jej się ich wspólnie spędzona noc, której owocem było to, co nosiła teraz pod sercem… Położyła rękę na brzuchu, próbując sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby rzeczywiście miała zostać matką małego Manciniego. W niewytłumaczalny sposób ta perspektywa wydała jej się ekscytująca.

– No, jesteśmy na miejscu – Rico skręcił na podjazd przed jakąś okazałą willą.

Wysiedli z samochodu i weszli do środka. Nie była to, rzecz jasna, żadna przychodnia. W niewielkiej poczekalni nie kłębił się smętny tłum pacjentów. Recepcjonistka skierowała ich od razu do lekarza, który wstał zza mahoniowego biurka i przywitał się z Rikiem jak ze starym znajomym.

– A to – uśmiechnął się do Catherine- pewnie twoja żona? Pozwoli pani, że się przedstawię, Malcolm Sellers.

Lekarz wrócił za biurko, usiadł i sięgnął po stetoskop.

– Wiesz, Rico – powiedział – właśnie miałem do ciebie dzwonić, bo policja przekazała mi wyniki sekcji zwłok ofiar wypadku.

Catherine spojrzała na Rica, który najpierw skinął głową, ale potem uniósł dłoń.

– Ale my teraz do ciebie nie w tej sprawie, Malcolm. Sprowadza nas, co innego.

– Nawet, jeśli nie dawał za wygraną lekarz – to odbierzcie te wyniki. Mogą się przydać w ewentualnym postępowaniu sądowym.

Rico pokręcił głową.

– Naprawdę nie teraz, doktorze. Przyjechaliśmy z czymś bardziej aktualnym.

Lekarz uniósł brwi w wyrazie uprzejmego oczekiwania.

– Aha. No dobrze. A zatem czym mogę służyć?

– Catherine chciałaby zrobić pewne testy.

– Testy, rozumiem – Skinął głową Sellers.

– W związku, z czym?

– Rico, może ja powiem – odezwała się Catherine, widząc, że jej mąż zamierza nadal ją wyręczać – Chodzi o test ciążowy.

– A, jeśli tak, to sprawa jest prosta – Lekarz uśmiechnął się uprzejmie – Czy pani miesiączkuje regularnie?

– Na ogół tak – odrzekła, spłoniwszy się lekko.

– I co, okres się spóźnił, jak rozumiem?

– Właśnie, przynajmniej o tydzień. Dlatego boję się, że już nie zdążę.

– Niech się pani niczego nie boi – Pochylił się naprzód – W tych czasach radzimy sobie z takimi sprawami. Chociaż – powrócił do poprzedniej pozycji – z opóźnioną diagnozą mogą się wiązać pewne minusy.

– Jakie – Rico spojrzał na żonę, a potem na lekarza.

Sellers zastanowił się.

– Może zróbmy tak – powiedział – Ty, Rico, teraz wyjdziesz, a ja zbadam Catherine. Dobrze? O całej reszcie porozmawiamy potem.

Rico zwlekał, jakby nie miał zamiaru przestać na bieżąco kontrolować sytuacji. W końcu jednak wstał.

– No dobrze, poczekam w recepcji.

Kiedy wyszedł, lekarz posiał Catherine porozumiewawczy uśmiech.

– Ktoś tu wygląda na zdenerwowanego.

Nie odpowiedziała, ale w myślach uznała, że lepszym określeniem byłoby chyba „wściekłego”. Albo coś jeszcze mocniejszego.

Odchrząknęła.

– Mówił pan, panie doktorze, o jakichś minusach związanych ze spóźnioną diagnozą?

– Cóż, konsekwencją może być dziewięć miesięcy tak zwanego błogosławionego stanu – zaczął żartobliwie Sellers. Potem spoważniał -Niech się pani jednak nie martwi na zapas. To w ogóle nie musi być ciąża. Zresztą o wszystkim zadecyduje test.

Uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

– Właściwie ten test jest niepotrzebny. Ja po prostu czuję, że jestem w ciąży. Wiem to.

Lekarz przyjrzał jej się uważnie.

– Ale zabrała pani ze sobą materiał do badania?

Catherine bez słowa wyjęła z torebki plastikowe pudełeczko z moczem.

Malcolm Sellers skinął głową i obrócił się na kręconym fotelu ku podręcznemu stolikowi laboratoryjnemu. Wydobył z szuflady pasek testowy. Nasączył go i spojrzał na zegarek.

– To nie potrwa długo. Myślę, że Rico wytrzyma jakoś na korytarzu.

– Od dawna pan go zna – zaryzykowała pytanie Catherine.

Doktor podniósł wzrok.

– Jestem lekarzem rodzinnym Mancinich, od kiedy przyjechali do Australii. Na moich rękach, można by rzec, umarła matka Rica.

– Ach tak. A na co umarła?

Lekarz zawahał się.

– Cóż, właściwie nie wiem, czy mogę powiedzieć. Chociaż. Nie, mogę – poprawił się – bo rzecz była nagłaśniana przez prasę. Bella Mancini miała wylew. Rozumie pani, za dużo pracy, za szybkie życie, za dużo napięć.

Skinęła głową. Chętnie pytałaby dalej, obawiała się jednak, że wyda się natrętna.

– Rico zawsze był zdrów jak rydz – powiedział z uśmiechem Sellers – Trochę gorzej było z jego bratem – Przestał się uśmiechać – Co potwierdzają teraz wyniki sekcji. Ale szczegóły o Marcu wolno mi będzie podać już tylko panu Manciniemu. Natomiast gdyby pani chciała się czegoś dowiedzieć o swojej siostrze…

Szybko pokręciła głową.

– Może nie teraz, doktorze. Przy innej okazji.

– Rozumiem – Sellers wrócił do obserwacji paska testowego – No, to już mamy – Spojrzał na Catherine.

– Nie wiem, czy wolno mi pani pogratulować?

Odwróciła spojrzenie. Coś ścisnęło ją w piersi. No, to klamka zapadła, pomyślała. Jestem w kropce.

Lekarz odczekał moment. Potem odkaszlnął, raz i drugi.

– Cóż, jeśli wynik nie jest po państwa myśli, to zawsze możemy – zawiesił głos – Proszę się od prężyć, pani Mancini. Świadome macierzyństwo zakłada, że sterujemy tymi sprawami.

– Dziękuję panu – odrzekła cicho – Ta ciąża zdarzyła mi się chyba naprawdę nie w porę. Mimo wszystko – westchnęła. – Hm, wolałabym jednak zaryzykować jej donoszenie. Myślę, że tak – Skinęła głową.

– Właśnie tak.

Zaczęła wstawać, ale lekarz dał jej znak, by usiadła z powrotem.

– I bardzo dobrze – powiedział – Bardzo się cieszę. Ale wobec tego przejdziemy teraz do właściwego badania. Bo jeszcze go wcale nie zaczęliśmy. A pani męża poprosimy, żeby poczekał cierpliwie następny kwadrans.

Загрузка...