ROZDZIAŁ CZWARTY

Obudzili się późno – Catherine jeszcze później niż Rico, który zaskoczył ją tym, że podał jej kawę do lóżka.

– Proszę – powiedział, stawiając kubek na szafce nocnej.

Uniosła się na poduszkach, okręcając nagie ciało prześcieradłem. Sącząc aromatyczny napój, czuła, jak wstępuje w nią życie.

– Odebrałem telefon od ojca – odezwał się Rico.

– On i Antonia mają tu być jutro.

Skinęła głową. Równocześnie dotarło do niej, że przybycie starszych państwa oznacza nieuniknione kłopoty. Odstawiła kawę.

– Myślałam, że wrócą dopiero na pogrzeb?

Rico oparł się ramieniem o framugę drzwi. Był jeszcze nieogolony, choć już po prysznicu. Biodra miał okręcone białym ręcznikiem.

– Ojciec przyspieszył przylot ze względu na Lily. Tak się wyraził.

A więc będą kłopoty, upewniła się Catherine.

Zajrzała w oczy Ricowi.

– Mieliśmy się rano wybrać do szpitala. Może po winniśmy zadzwonić, że…

– Już tam dzwoniłem – odpowiedział. – Mała czuje się dobrze. To niebywałe, ale prawdopodobnie wy szła z wypadku bez szwanku. Jeśli nie liczyć paru zadrapań.

– Chwała Bogu – wyrwało się Catherine.

– No właśnie – przyznał. – A co do Antonii – wzruszył ramionami – jest chyba tak, jak przewidywałem. Ojciec mówił mi, że jego żona zechce wystąpić oprawo do opieki nad wnuczką.

– Więc jednak – westchnęła Catherine.

Rico przytaknął skinieniem głowy.

– Szykuje nam się spór – Zaplótł ramiona na piersi.

– I wiesz – spojrzał w bok – tak sobie myślę… Może powinniśmy ustalić jakiś wspólny front?

Poczuła się zaskoczona. Wspólny? Mówiły jaskółki, niedobre są spółki, przemknęło jej przez głowę.

– Ale ja… Słuchaj, Rico, właściwie jedyną osobą, która naprawdę umiałaby się zająć tym dzieckiem, jestem ja. Mam wykształcenie pedagogiczne, jestem kobietą, w odpowiednim wieku… – Przedłużała opis swych zalet, aż Rico zaczął tracić cierpliwość.

Wreszcie wybuchnął:

– Daj spokój, Catherine! Dość tej autoreklamy! I co z tego, że jesteś kobietą?

Zamrugała zdziwiona.

– Jak to, co? Chyba wiesz, co znaczy być kobietą. Zwłaszcza po tym – zaryzykowała uśmiech, co robiliśmy ze sobą w nocy.

Jeśli myślała, że go zdobędzie tą uwagą, to się pomyliła.

Odszedł w stronę okna i oparł się tyłem o parapet. Wzruszył ramionami.

– A co takiego robiliśmy? Było trochę seksu. Nic poza tym.

Poczuła, jakby jej wymierzył kolejny policzek. Co za cynik! Szybko poderwała się z łóżka, nie zważając na to, że jest naga.

– Ty draniu – powiedziała. – Ty draniu.

Założyła swój płaszcz kąpielowy i mocno zawiązała pasek. Uniosła głowę i przyjrzała mu się.

– A może jeszcze powiesz… że chciałam cię wczoraj uwieść, co?

Popatrzył na nią zimno.

– Nie wiem, czy chciałaś uwieść. Ale wątpię, żebyś działała bezinteresownie.

Zaśmiała się gorzko.

– Więc myślisz, że to wszystko ukartowałam? Udawałam w nocy łzy, przymusiłam cię do wstania, przyjścia do mnie i tak dalej? Ty draniu.

– Kto cię tam wie?

– Zaryzykowałam… ciążę. – Położyła sobie rękę na brzuchu. – Bo ty oczywiście…

– Ja oczywiście nie miałem żadnego zabezpieczenia – dokończył za nią – Ale to, że tak wyszło – uniósł do góry palec -jeszcze bardziej przemawia przeciw tobie.

– Co jeszcze bardziej przemawia? Co ty knujesz?!

– Bo jeśli chciałaś mnie w ten sposób złowić, to właśnie złowiłaś. Tak jak kiedyś Janey Marka.

– Ty draniu – powtórzyła, tym razem niemal z podziwem.

– Nie, nie jestem żadnym draniem – Ruszył w jej stronę – Mancini nie są draniami. W tradycyjnych rodach sycylijskich mężczyźni bywają odpowiedzialni. Zawsze płacimy za swoje ewentualne błędy. A ty, jak rozumiem, będziesz żądała zapłaty, tak?

Jego niegodziwość była wprost niepojęta.

– Wszystko, co mówisz, jest absurdalne- westchnęła. – A to, że się nie zabezpieczyłeś, oznacza, że wy, Sycylijczycy, wcale nie jesteście tacy bardzo odpowiedzialni. Chyba, że nigdy nie słyszeliście o wynalazku antykoncepcji?

– Jej oczy zrobiły się wąskie jak szparki.

– A co do tego seksu, to może ty się do niego ograniczy łeś, ale ja me. Ja się z tobą kochałam, jeśli chcesz wiedzieć. A to trochę, co innego.

Rico przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i nic nie odrzekł.

– Myślałam – podjęła Catherine – że oboje tej nocy potrzebowaliśmy czyjejś bliskości, czuliśmy Się samotni.

– Ja potrzebowałem seksu – Odwrócił się do niej i zaczął iść w stronę okna – Seks dobrze mi robi na sen – rzucił przez ramię.

– Ty chyba coś przede mną odgrywasz? Całkiem inaczej zachowywałeś się w nocy i inaczej do mnie przemawiałeś. Jakbyś miał dwie dusze, jedną dobrą, drugą złą.

Rico wzruszył ramionami. Stał przy oknie i wyglądał na zewnątrz, odchylając firankę.

– I jeszcze ci powiem – Catherine zrobiła dwa kroki w jego stronę, że absolutnie nie zamierzałam cię złowić, jak to nazywasz. Użyję zaraz pigułki „dzień po”, żebyś miał pewność, że nic cię ode mnie nie uzałeżnia. Jesteś wolny, Rico!

– Nie, nie będzie żadnej pigułki – Odwrócił się gwałtownie od okna. – Zapomnij o takich metodach. I wbrew temu, co sądzisz, wcale nie chcę się od ciebie uwolnić. Akurat bardzo cię potrzebuję.

Bardzo cię potrzebuję. Serce w niej skoczyło na te słowa, ale zimny wyraz jego oczu natychmiast jej uzmysłowił, że on, co innego rozumie przez te słowa niż ona.

– No, więc masz rację, co do swoich zalet – zaczął się na glos zastanawiać Rico. – Jesteś nauczycielką, jesteś młodą kobietą i zapewne też dobrą obywatelką, a to mogą być atuty w staraniach o Lily.

Uniosła brwi.

– Czy to znaczy, że nie będziesz się sprzeciwiał, kiedy wystąpię o opiekę nad dzieckiem – Bardzo ją zdziwiła ta kolejna zmiana frontu.

– Jasne, że nie – potwierdził. Po czym uśmiechnął się przebiegle – Dlaczego miałbym się sprzeciwiać w czymkolwiek swojej żonie?

Zatkało ją. Co to za nowa sztuczka? O czym on mówi?

– Swojej żonie?

– Tak, swojej żonie – powtórzył, tym razem bez uśmiechu – Przecież chciałaś być moją żoną, prawda?

Zamierzała zaprzeczyć. Otwarła usta, żeby to zrobić, lecz słowa zamarły jej na wargach. Rico miał rację. Chciała być jego żoną. Nieraz w ciągu ostatniego roku o tym myślała. Jednak nie mogła chcieć, żeby się to stało na takich warunkach, jak teraz proponował. Nigdy, przenigdy!

– Antonię i mojego ojca stać na bardzo dobrych prawników – dodał.

– Ciebie też stać – uzupełniła szybko Catherine.

– Owszem, ale proces mógłby się ciągnąć latami.

A to nie byłoby dobre dla dziecka. Liły rosłaby szarpana w dwie różne strony. Natomiast, kiedy ty i ja się pobierzemy, sprawy się uproszczą. Przewiduję, że dla opieki społecznej będziemy lepszymi kandydatami niż dziadkowie.

– Cóż, ale małżeństwo… – Przeczesała ręką włosy.

– Jakoś w ogóle nie wierzę w te twoje projekty.

– To nie są projekty – poprawił ją. – To jest to, co mamy zrobić.

– Co mamy zrobić – Prawie się zaśmiała. – Jakiś ty pewny siebie. Przecież nie zawleczesz mnie siłą do ołtarza.

– Nie będzie żadnego ołtarza – Wzruszył ramiona mi – Wystarczy nam skromny ślub cywilny.

– Widzę, że już wszystko obmyśliłeś. Kiedy zdążyłeś to zrobić?

Zastanowił się.

– Czyja wiem? Może przed chwilą? Słuchaj, Cathy, we dwoje naprawdę łatwiej przekonamy sąd rodzinny.

Przyglądała mu się w milczeniu. Wreszcie skinęła głową.

– Czyli ślub – powiedziała – A potem co? Jakiś dyskretny rozwód? I co wtedy stałoby się z Lily? Ja miałabym się nią opiekować w tygodniu, a ty w weekendy?

– Po co rozwód? Nie będzie rozwodu.

– Jak to nie będzie? Mielibyśmy ciągnąć małżeństwo bez miłości? Dla mnie to byłoby bez sensu.

– A ja myślę inaczej – Podszedł do niej blisko i ujął za przeguby dłoni, zaglądając jej w oczy.

Pokręciła głową.

– Miałabym podpisać na siebie wyrok? Być z kimś obcym całe życie? Mowy nie ma.

Poruszył brwiami.

– A czy nie podpiszesz na siebie wyroku, biorąc to dziecko? Dziecko też ma się przez całe życie. I to dziecko też jest obce. Nie jest twoje.

Spróbowała się wyrwać.

– Idiotyczna logika. Lily jest córką mojej siostry. Kocham ją i ona też mnie będzie kochała.

– Miłość, milość – Rico zaśmiał się – Miłość jest w ogóle przereklamowana. Zwłaszcza małżeńska. Dla mnie ważniejszy jest w życiu obowiązek niż miłość.

– Nie wierzysz w miłość? Dziwne. Kiedy opowiadałeś o Marcu, mówiłeś, że kochaliście się jako bracia.

– Jako bracia, może – potwierdził Rico – Ale miłość w małżeństwie na pewno jest fikcją.

– Myślisz, że zawsze tak jest?

– No dobrze, może nie zawsze – przyznał. – Ale kiedy się już przytrafi, to też nic dobrego z niej nie wynika. Marco kochał twoją siostrę i zobacz, czym to się skończyło. Tragedią.

– Chwileczkę, to nie jest takie proste – próbowała oponować.

– Nie upieraj się – przerwał jej. – Przypomnij sobie różne pary, które znasz. Założę się, że nie ma między nimi miłości. No a moi rodzice – Klasnął w dłonie.

– Oczywiście udawali. Wcale się nie kochali. A teraz ojciec i Antonia – Znów klasnął. – Też tylko udają. I dobrze się z tym mają -Zastanowił się. – Za to ci, co się pobierają z miłości, często kończą nienawiścią! Kiedy się sobą znudzą, zaczynają się awanturować, a nieraz pić i bić. Taki jest ten świat. Miłość jest dla frajerów – podsumował – Miłość rani. Ostatnią rzeczą, jakiej bym dla siebie chciał, Cathy, to małżeństwo z miłości.

Słuchała tej tyrady z narastającym zdumieniem. Była jakaś wariacka logika w tym wywodzie, ale…

– Za to nasz związek – Rico strzelił palcami – sądzę, że może być udany. Wiesz, w moim starym kraju dość długo planowało się małżeństwa oparte na czymś trwalszym niż miłość. Nie było mowy o gwiazdach i namiętności, ale też nieznane były rozwody, rozbite domy i porzucone dzieci. Tak, tak – Pokiwał głową. – Dawne czasy miały swoje zalety.

– Ale też miały straszne wady – zaprotestowała Catherine – Żyć z kimś, kogo się nie kocha? Przecież to straszna niewola. Nieustający gwałt i poniżenie.

– O la, la, co za wielkie słowa – Zaśmiał się. – Nie kochać, niekoniecznie znaczy nienawidzić. Można się jeszcze przyjaźnić, można po prostu sąsiadować. Dla wspólnej sprawy, dla dobra dzieci warto to robić.

– Sąsiadować – prychnęła Catherine – I ty chciałbyś, żebyśmy dla dobra Lily właśnie ze sobą sąsiadowali? W łóżku, przy stole, pod jednym dachem?

– Czemu nie – Rico spojrzał w okno, a potem znów na Catherine – Niech to będzie cokolwiek, byle mała nie wpadła w ręce Antonii. Już ci mówiłem: ta kobieta zmarnowałaby nam dziecko.

Catherine sięgnęła po swój kubek z kawą. Kawa zdążyła ostygnąć, ale wciąż była aromatyczna.

– A co powiedziałby sąd rodzinny na to nasze nagle i sprytne małżeństwo? Uwierzą nam, czy raczej potraktują jak parę oszustów, którzy coś knują?

Rico uśmiechnął się krzywo.

– Knują, mówisz… Cóż, dlaczego zaraz knują? Właściwie moglibyśmy powiedzieć im prawdę, że znamy się od roku, że od razu wpadliśmy sobie w oko, a teraz odnowiliśmy zażyłość – Podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach. Niestety nie było w tym geście żadnej czułości – O tym, że nic więcej nie ma między nami, sąd nie musi wiedzieć.

0, ale to nieprawda, że nic więcej nie było między nimi. Każde dotknięcie, każde spojrzenie Rica wywoływało zamęt w Catherine. Ona w każdym razie nie była kandydatką do małżeństwa jedynie z rozsądku. Jeśli już do małżeństwa – to z nierozsądku, z namiętności. Co najmniej z namiętności.

– A więc – podjął Rico, nie dostrzegając jej rozterki sąd rodzinny dowie się, że nasze połączenie się miało charakter zupełnie naturalny. Całkiem naturalne będzie też powierzenie nam opieki nad Lily, tym bardziej, że ty przecież zrezygnujesz z pracy…


– Co to, to nie – przerwała mu impulsywnie. Tak się nie stanie. Nie zrobisz ze mnie kury domowej, Rico. Nie po to zdobywałam wiedzę, żeby się teraz zagrzebać z dala od ludzi.

Puścił ją i zmarszczył czoło.

– To jak sobie wyobrażasz opiekę nad dzieckiem?

Zastanowiła się.

– A dlaczego to zawsze kobieta ma siedzieć w domu – wypaliła – Czemu nie mężczyzna? Jak długo mają działać takie schematy?

Rico z niedowierzaniem uniósł brwi.

– O, czym ty mówisz? Ja miałbym przestać kierować swoim przedsiębiorstwem? Miałbym się zająć pieluchami, karmieniem i popychaniem wózeczka – Zaśmiał się i pokręcił głową.

Catherine nie dała się zbić z tropu.

– Ty jesteś Manciiii, a ja jestem Masters. I uwierz mi, nie czuję się gorsza od ciebie. Możliwe, że ty zarabiasz miliony, ale moja praca też jest ważna. Nie zostawię swoich uczniów w środku roku. Nic takiego się nie stanie.

Skłonił się z ironicznym uśmiechem.

– Bardzo przepraszam. Oczywiście, twoja praca też jest ważna. Tylko, że to nie rozwiązuje naszego problemu – kto się zajmie małą Lily? Wątpię, żebyś mogła ze swojej pensyjki opłacić niańkę.

Poruszyła brwiami.

– Dlaczego niańkę? Są jeszcze na świecie żłobki. Wiele matek pracuje, posyłając dzieci do żłobka.

– Ach tak, żłobek. – W tonie jego głosu wciąż była ironia – Tylko wiesz, ile kosztuje dobry żłobek?

– A ty wiesz?

– Wyobraź sobie, że tak – zatryumfował. Wbrew temu, co możesz sądzić, jestem człowiekiem odpowiedzialnym i jako pracodawca naprawdę dbam o swoją załogę. Do tego stopnia, że młodym matkom pomagam znaleźć miejsca dla dzieci w żłobkach. To przywiązuje do mnie personel i przedsiębiorstwo na tym zyskuje.

Przyjrzała mu się z zainteresowaniem. Wyraźnie się chwalił, ale nawet jej to nie raziło.

Uśmiechnęła się.

– Skoro tak umiesz dbać o swoje pracownice, dla czego nie miałbyś zadbać o własną żonę? Dlaczego nie miałbyś jej pomóc na przykład w połączeniu pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem?

Nie odwzajemnił jej uśmiechu. Zamiast tego szybko się do niej zbliżył i znów ją złapał za przeguby dłoni.

– Nie ze mną takie sztuczki, panno Masters – powiedział – Rico Mancini nie będzie posyłał swojej małej bratanicy do żadnego żłobka, nawet najlepszego. Lily ma się wychowywać w domu. Będzie miała swoje osobiste opiekunki, a ty, jeśli chcesz być moją żoną, rzucisz pracę.

Wyrwała mu się.

– Mowy nie ma – Odwróciła się i rozejrzała po pokoju. Dostrzegła swoje pantofle, włożyła je, pozbierała różne części garderoby i ruszyła do łazienki.

Poszedł za nią.

– Niczego nie poświęcisz dla małej – zapytał.

Obejrzała się.

– Ty znów tutaj? Nie dasz mi się spokojnie ubrać?

Nie zareagował. Oparł się ramieniem o drzwi i patrzył na nią.

Zrezygnowana, przysiadła na brzegu wanny.

– Rico, nie będzie z nas żadnego małżeństwa. To się nie uda.

– Dlaczego – Wyprostował się. Potem zaplótł ramiona – A ja myślę, że może się udać. Tylko nie bądź taka uparta. Łączą nas różne rzeczy, Catherine. Jest Lily. Poza tym sprawdziliśmy się w łóżku i było nam dobrze. No i może się też wkrótce okazać, że będziemy mieli własne dziecko.

Zerknęła na niego. Te trzy argumenty brzmiały nawet nieźle. Wcale nie były takie głupie. A jednak…

– Powiedz, dlaczego to koniecznie ja mam się poświęcać – odezwała się. – Dlaczego nie ty? Co ty masz do stracenia? Tylko swoje tradycyjne wyobrażenie o dobrym wychowaniu dzieci. Dobrym, czyli domowym. Na sposób sycylijski.

– Tak, to jest najlepszy sposób – potwierdził Rico.

– Niekoniecznie. Z nas dwojga to ja więcej wiem o szczęściu dzieci. Mam wykształcenie pedagogiczne. Nie dom jest dla dziecka ważny, tylko miłość i dobry kontakt z dorosłymi.

Nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko ironicznie.

– A więc ty nie zamierzasz niczego poświęcić.

– Dlaczego nie -zaprzeczył -Mogę ci na przykład przyrzec, że jako mąż będę wierny. Będzie to wymagało ode mnie dużego wysiłku.

Przewrotny spryciarz, przemknęło jej przez myśl.

– Jasne, że jako mąż musiałbyś być mi wiemy – przytaknęła.

Zrobił krok w jej stronę.

– To co: umowa stoi?

Za szybko uznał, że się poddała.

Energicznie pokręciła głową.

– Nie tak prędko, Rico! Jak miałabym zostać twoją żoną, skoro ty mnie nawet nie szanujesz? Wręcz stwierdziłeś niedawno, że poczułeś do mnie niesmak. Jak mógłbyś poślubić kogoś takiego?

Potarł dłonią nieogolony policzek.

– „Trzymaj się blisko przyjaciół, ale jeszcze bliżej wrogów”. Znasz takie powiedzenie? Musiałaś je kiedyś słyszeć.

Skrzywiła się. Potem westchnęła.

– Od kiedy to jestem twoim wrogiem – Z trudem mieściło jej się w głowie, że ten mężczyzna, który potrafi być tak czułym kochankiem, z godziny na godzinę zamienia się we własne przeciwieństwo. – Wiesz – przerzuciła włosy na drugą stronę – czasem mi się zdaje, że ty chcesz we mnie widzieć złą kobietę, którą nie jestem, ale właśnie taka byłaby ci do czegoś potrzebna.

– Nie wysilaj się na psychoanalizę. – Skrzywił się.

– Na nikim nie zrobisz wrażenia. Tak się składa, że wiem, o co ci naprawdę chodzi w związku ze mną. O to samo, o co twojej siostrze z Markiem.

Jego słowa były zimne, spojrzenie też. Catherine szczelniej otuliła się płaszczem kąpielowym.

Rico zaś ciągnął dalej:


– Kiedy zobaczyłem cię na weselu, taką samotną, wydałaś mi się tajemnicza, dumna i niedostępna. To mnie do ciebie przyciągnęło – Uśmiechnął się w zamyśleniu. – Podszedłem, zaczęliśmy rozmawiać, zatańczyliśmy i po godzinie byłem załatwiony. Tak jest, straciłem dla ciebie głowę! Nie, nie dla ciebie – poprawił się – tylko dla jakiegoś wymyślonego obrazu ciebie. Bardzo chciałem się do ciebie zbliżyć, zdobyć cię.

Na wspomnienie tamtej nocy serce w niej podskoczyło. Przypomniała sobie, jak była zdziwiona, że ten piękny mężczyzna akurat ją wyłowił sobie z tłumu gości i czarował cały wieczór, aż w końcu…

– Bardzo chciałem cię zdobyć – powtórzył Rico.

– I udało mi się. – Przez jego usta przemknął uśmiech zwycięskiego myśliwego – To znaczy udał się obiecujący początek… Wszystko było naprawdę piękne i by najmniej nie z powodu tego, co robiliśmy, użyłem potem słowa „niesmak”. Absolutnie.

Catherine spuściła oczy. Nie wiedziała, do czego Rico zmierza, ale było jej przykro, że zawsze szuka ciemnych stron.

On zaś niespodziewanie zaczął imitować głos Janey:

– „Tak trzymaj, siostro. Rozegraj dobrze swoją kartę, a będziesz go miała na własność”.

Skuliła się w sobie na tę parodię. Tak, rzeczywiście Janey coś takiego powiedziała. Lecz jak zdołał to usłyszeć?

– Ależ byłem głupi, dobry Boże, ale głupi – wybuchnął Rico. – Gdybym przypadkiem wtedy nie przechodził obok tych otwartych drzwi, nie dowiedziałbym się całej prawdy o was, siostry Masters…

Dziwisz się, że cały rok nie chciałem cię oglądać? Albo, że nie ociwiedzałem małej Lily? Wolałem nie bywać w domu mojego brata, bo musiałbym mu powiedzieć, że ma cyniczną żonę, że kocha zwykłą dziwkę, która go usidliła i wysysa z niego jego pieniądze.

Catherine poczuła, że chce stąd natychmiast uciec. Wstała, lecz przygwożdżona jego spojrzeniem, znów usiadła. Oddychała ciężko. Było jej naraz zimno i gorąco.

– Przepraszam cię – powiedziała cicho – Przepraszam, że to wszystko wtedy tak wyszło, ale ja…

– Nie przepraszaj – Skrzywił się pogardliwie. Po co przepraszać? Mleko już się rozlało. Prawda wyszła na jaw.

Powoli pokręciła głową.

– To nie było tak. Nie wiem, ile usłyszałeś, ale ja nie pochwaliłam wtedy Janey za to, co powiedziała.

– Nie – Machnął ręką – Nie stałem tam dłużej, nie podsłuchiwałem was. Po prostu przechodziłem właśnie obok. Przykro dla mnie skończyło się to wesele.

Zmusiła się, by mu spojrzeć w oczy.

– Słuchaj, Rico, nawet jeśli Janey bywała interesowna, to nie znaczy, że nie kochała twojego brata. Natura ludzka jest skomplikowana.

– Daruj sobie – Rico wzruszył ramionami. Po co te wszystkie bajki.

Oboje milczeli dłuższą chwilę.

– I co dalej – odezwała Catherine. – Bo czegoś tu jednak nie rozumiem. Odjechałeś wtedy taki obcy. Uważałeś, że chciałam cię cynicznie złowić. Dlaczego więc teraz do mnie wróciłeś? Dlaczego chciałeś się ze mną wczoraj kochać?

– Nie „kochać” – poprawił ją. Zbliżył się i przysiadł obok niej na wannie – Dla mnie to był tylko seks, już ci mówiłem – Objął ją ramieniem, ale bez czułości. Właściwie skrępował ją tym objęciem – W weselną noc zaciągnęłaś u mnie pewien dług, pamiętasz? Wczoraj postanowiłem go po prostu odebrać. I nic więcej.

Wyrwała się z jego objęć. Wstała.

– Bardzo handlowe podejście – oceniła. Nie jesteś takim idealistą, na jakiego pozujesz. Jesteś biznesmenem.

– Nie, nie jestem idealistą. I rzeczywiście jestem biznesmenem. Może też, dlatego całkiem dobrze wyobrażam sobie małżeństwo z tobą, Catherine. Powiedzmy, że byłoby to coś w rodzaju „przedsiębiorstwa małżeńskiego”. Założymy je dla dobra Lily, co – spytał, uśmiechając się.

– Chcesz mieć żonę, która wzbudza w tobie nie smak?

– Niesmak? Czy ja wiem? Niekoniecznie. Użyłem tego słowa pod wpływem emocji. Ale tak naprawdę to mi smakujesz… Poza tym nawet cię podziwiam za konsekwencję, z jaką dążysz celu. Lubię kobiety, które wiedzą, czego chcą, i osiągają to.

Powiedziawszy to, podniósł się i zrobił dwa kroki w jej stronę. Catherine nie miała się gdzie cofnąć, bo stała pod ścianą. Wyciągnął rękę i położył na jej szyi.

– Jesteś bystra, ładna i masz temperament – Wsunął palce w jej włosy. – Myślę, że to nasze małżeństwo z rozsądku mogłoby się okazać całkiem przyjemne.

Otaksował ją spojrzeniem. Zachowywał się tak arogancko, że chętnie dałaby mu w twarz. Jednak w tajemniczy sposób każde dotknięcie Rica, nawet szorstkie, sprawiało jej przyjemność. Poza tym intuicja podpowiadała jej, że prawdziwy Rico nie jest wcale takim zimnym draniem. Ten prawdziwy spotkał się z nią w nocy i może weźmie górę nad nieprzyjemnym, wrogim Mancinim, tym, który stoi przed nią w tej chwili?

– Zobaczymy. Nie mów hop, póki nie przeskoczysz.

– Łagodnie, lecz stanowczo zdjęła jego rękę ze swojej szyi – A na razie pozwól mi się ubrać, bo zamierzam pojechać do szpitala. Zapomniałeś, że Lily czeka? Jeśli chcesz się ze mną zabrać, to masz prawo. Tylko nie rozmawiajmy już dziś więcej o małżeństwie.

Rico skinął głową. Ale zamiast wyjść z łazienki, złapał Catherine za ramię. Przyciągnął ją bokiem do siebie i bezceremonialnie pogładził po brzuchu.

– Jeszcze jeden drobiazg, skarbie. Na wypadek, gdybyś jednak była ze mną w ciąży, nie myśl, że nasze „przedsiębiorstwo małżeńskie” da się w ogóle rozwiązać. Jeśli nosisz pod sercem moje dziecko, pamiętaj: kiedy raz zostaniesz moją żoną, zostaniesz nią na zawsze. Tak jest u Sycylijczyków.

Загрузка...