Cooper nie przypuszczał, że wszystko pójdzie tak fatalnie. Zebrali się zgodnie z planem po obiedzie. Jednak Shannon zeszła na dół w białej sukience, a nie w roboczym ubraniu. Kiedy Matt pojawił się w drzwiach, wzięła go za rękę.
– Wychodzimy, tato – oznajmiła. – Macie do wytapetowania tylko jedną ścianę. Nie chcemy wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze.
Mrugnęła do Matta, a ten skinął głową. Cooper myślał, że będą się dobrze bawić we czwórkę, ale na ten widok skapitulował. Dzieciaki zamierzały pójść najpierw do kina, a później na piknik do kolegów. Matt miał ostatnio więcej pracy w sklepie i dlatego chciał trochę wypocząć po południu. Poza tym chyba oboje z jego córką uznali, że dobrze im zrobi małe tete – a – tete. Zresztą Cooper też nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie to, że był kompletnie zaskoczony obrotem zdarzeń.
Zerknął ukradkiem na Priscillę. Ona też nie miała zbyt pewnej miny.
– Sam położę tę tapetę – powiedział, patrząc na nią pobłażliwie. – Nie musisz się męczyć.
Zwykle robił to Matt.
– Ależ… – usiłowała protestować. Jednak Cooper potrząsnął stanowczo głową.
Pożegnali dzieci i starając się nie patrzeć sobie w oczy, zabrali się do pracy. Cooper przeczytał instrukcję i przygotował klej, wsypując do wody zawartość dołączonej do rolek torebki. Zachęcony pierwszym powodzeniem, zabrał się do smarowania tapety. Tym razem również poszło mu zupełnie nieźle. Dalej sprawa była już zupełnie prosta. Trzeba unieść kawałek posmarowanej klejem tapety i przyłożyć go do ściany pod odpowiednim kątem. Następnie wygładzić powierzchnię, usuwając w ten sposób nagromadzone pod nią pęcherzyki powietrza.
Wszystko poszło dobrze, tyle że kąt najwyraźniej nie był właściwy. Skąd miał wiedzieć, który będzie odpowiedni, a który nie? Również niektóre bąble nie chciały zniknąć spod powierzchni. Uznał jednak, że dzięki temu tapeta wygląda bardziej interesująco.
Bez słowa zabrał się do cięcia następnego kawałka. Kiedy przymierzył go i okazało się, że jest za krótki, Priscilla zaczęła się śmiać. Tymczasem pierwszy kawałek zaczął powoli odklejać się od ściany.
– Dobrze – powiedział, wskazując go. – Usuniemy przynajmniej te bąble.
Priscilla śmiała się coraz głośniej.
– Myślisz, że zrobiłabyś to lepiej? Otarła łzy z policzków i spojrzała na niego nieco kpiąco.
– Nie myślę, wiem. Przecież kiedy Matt był mały, sama musiałam zajmować się różnymi pracami. Najlepiej zrobisz, jak sobie usiądziesz i napijesz się herbaty. To robota na niecałą godzinę.
Siedzieć, kiedy ona będzie pocić się przy jego tapecie? Niedoczekanie! Przecież jest chyba jakiś sposób na to, żeby to cholerstwo kleiło się do ściany, a nie do rąk i żeby kolejne kawałki przystawały do siebie.
– Poradzę sobie – mruknął.
– Jak uważasz.
– Festyn odbędzie się w przyszłą sobotę, prawda? – zapytał, chcąc zmienić temat.
– Tak. Mam w związku z tym kupę roboty – odparła. – Niby zajmuję się tylko przygotowaniem zawodów, ale okazało się, że nie ma ludzi do sprzedaży biletów, a tak w ogóle to przydałoby się, żeby ktoś doprowadził do porządku szkolne stoisko.
– Dajesz się wykorzystywać – stwierdził. Machnęła ręką.
– Inaczej miałabym nudne życie. – Zabrała się do cięcia tapet. Chciał jej tego zabronić, ale powiedziała, że nie mogą sobie pozwolić na dalsze straty.
– Wiesz, dużo ostatnio rozmawiałem z Shannon.
– I co?
– Postanowiliśmy, że zostanie tutaj ze mną i zacznie normalnie chodzić do szkoły. Denise nie chciała się początkowo na to zgodzić, ale potem zmiękła. Chyba przekonało ją to, że Shannon wyraźnie zmieniła się na lepsze. To głównie twoja zasługa – dodał po chwili milczenia.
Wzruszyła ramionami.
– Przecież tylko z nią rozmawiałam – powiedziała.
– Taka dziewczyna jak Shannon potrzebuje przede wszystkim dobrego przykładu. Myślę, że go jej dajesz. Twoja córka wie, że zawsze może na ciebie liczyć. Poza tym oderwała się od swojego poprzedniego i, zdaje się, niezbyt ciekawego towarzystwa. Teraz widzi, że tutaj imponują chłopakom inne rzeczy. To był dobry pomysł z przyjazdem do Bayville.
– Też tak sądzę – powiedział, nie chcąc ciągnąć rozmowy na temat tego, kto miał lepszy wpływ na Shannon. – Ja również musiałem się przyzwyczaić do tego, że miejscowym dziewczynom imponują inne rzeczy niż tym z miasta.
Zaczerwieniła się trochę, ale nic nie odpowiedziała. Pochyliła się tylko nad tapetą.
– Poza tym wygląda na to, że dostanę tutaj posadę – ciągnął.
Priscilla nie próbowała nawet ukryć zdziwienia.
– Posadę? W Bayville nie ma pracy.
– Właśnie o to chodzi – powiedział z uśmiechem.
– Spotkałem się ostatnio z Reddem Adkinsem i Janem Deckerem z Izby Handlu. Obaj uważają, że okolica jest nie doinwestowana i że mógłbym coś z tym zrobić.
– Ciekawe, co? – wymamrotała. Cooper uśmiechnął się do niej promiennie. Nie przeszkadzało mu nawet to, że pod tapetą znowu powstały bąble.
– Powiedziałem im, że w okolicy znajduje się tylko przestarzały szpital i można by zarobić krocie, budując tutaj jakąś specjalistyczną klinikę. W ten sposób przyciągnęlibyśmy do Bayville pieniądze i dali pracę miejscowym bezrobotnym. – Priscilla słuchała uważnie, od czasu do czasu kiwając głową. – I wiesz co? Ci faceci rzucili się na mnie i od razu zaproponowali mi posadę.
– Oczywiście nie przyjąłeś jej – powiedziała.
– Chcesz przecież odpoczywać.
– Lubię aktywny wypoczynek – zażartował. Po chwili jednak znowu spoważniał. – Wciąż się nad tym zastanawiam. Widzisz, znam się na interesach, ale wiem niewiele o medycynie. Ponosiłbym pełną odpowiedzialność za ten projekt, więc chciałbym to zrobić dobrze.
– To wygląda na poważne wyzwanie – stwierdziła.
– Zdaje się, że takie właśnie zadania lubisz.
Nie zaprzeczył. Priscilla dobrze go już poznała. Wiedziała, że potrzebuje ciekawej pracy, żeby móc jakoś funkcjonować.
– Niestety, nie jest to praca na osiem godzin dziennie. Będę musiał trochę podróżować, rozmawiać z ludźmi o różnych porach…
– Pewnie boisz się, że wpadniesz w dawną rutynę i znowu zaczniesz pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę?
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– W pewnym sensie tak. Ale przede wszystkim boję się, że stracę kontakt z tymi, których kocham. Pamiętaj, że już raz tak się stało. Związek z Denise od początku miał pewne braki, ale mogliśmy przecież stać się zupełnie poprawnym małżeństwem. Wiem, że po noszę winę za to, co się stało. Praca działa na mnie jak narkotyk. Wystarczy zacząć, a chcę więcej i więcej… – Próbował się uśmiechnąć, widząc zatroskaną minę Priss. – Teraz jestem na odwyku.
Priscilla pokręciła głową.
– Nie wierzę, że to praca zrujnowała wasz związek. Gdybyście się naprawdę kochali, nie dopuścilibyście do tego – stwierdziła.
– Chciałem tylko powiedzieć, że czasami nie liczę się z innymi. Potrafię być prawdziwie egoistycznym głupcem.
Tym razem pokręciła głową jeszcze gwałtowniej.
– Nie wierzę w to – powiedziała. – Sądzę, że jesteś w stanie dać wszystko tym, których kochasz.
– Obyś nie zmieniła zdania. Co? Dlaczego się śmiejesz?
Wskazała palcem ścianę.
– Popatrz, tapeta się znowu odkleja!
Oklejenie całej ściany zajęło mu ponad dwie godziny. W końcu jednak mógł umyć ręce, twarz, a także zmienić powalane klejem ubranie. Zostało jeszcze sporo ścinków, które chciał wyrzucić, ale Priscilla powiedziała, że wyścielę nimi kredens i szuflady w kuchni.
Pozwolił jej więc to zrobić, a sam zajął się przygotowaniem lemoniady z lodem. Nie spodziewał się, że Priss zrobi mu w kuchni taką rewolucję. Przede wszystkim wywlokła z kredensu wszystkie naczynia, które poustawiała na stole, parapetach, a kiedy przestały się mieścić, to i na podłodze, a następnie zabrała się do cięcia papieru. Sprawiała wrażenie, jakby było to jej ulubione zajęcie.
– Cooper – zaczęła, zabierając się do wycinania kolejnego prostokąta.
– Tak?
– Chciałam ci o czymś powiedzieć. – Sięgnęła po stojącą obok szklankę i wypiła łyk lemoniady.
– O czym? – Starał się jej pomóc.
– Może nie warto o tym mówić. To wydarzyło się tak dawno. Jednak miałabym wyrzuty sumienia, gdybym ci nie powiedziała… – Znowu urwała, żeby się napić.
Starała się mówić wszystko lekkim tonem, ale Cooper wiedział, że wcale nie jest jej lekko na sercu. Poczuł, że za chwilę wydarzy się coś ważnego. Nie chodziło jednak o to, co Priss mu powie, to przecież wiedział dokładnie, ale o to, co stanie się później. Na chwilę wstrzymał oddech, bojąc się głośniej oddychać.
– Otóż… kiedyś, jeszcze w szkole, zgwałcił mnie pewien chłopak – powiedziała beznamiętnie, wpatrując się we wzorek na tapecie. – Początkowo myślałam, że to moja wina i że sama się o to prosiłam. Żaden sąd by go za to nie skazał. Przecież z własnej woli z nim pojechałam. Byłam naiwna i głupia. On wiedział, co chce zrobić, a ja nie miałam o tym najmniejszego pojęcia. Wszystko stało się tak nagle, jak w koszmarnym śnie. Nie sądziłam, że coś takiego w ogóle może się przytrafić.
Siedziała ze spuszczoną głową, wolno obracając w rękach nożyce, jakby były one narzędziem zbrodni. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się czymś zająć, i sięgnęła po kolejny kawałek tapety.
Cooper chciał podejść i przytulić ją do piersi. Było mu tak przykro, jak nigdy dotąd. Jednak instynkt ostrzegł go, że nie powinien działać pochopnie. Priscilla musi sama zakończyć tę historię.
– Nikomu o tym nie mówiłam. Przede wszystkim dlatego, że ludzie i tak prędzej uwierzyliby jemu, a po drugie bałam się o siostry i ojca. Wiesz, mogło im to zaszkodzić. Bayville to niewielka mieścina.
– Rozumiem. – Skinął głową.
– Nie jestem pewnie pierwszą, której to się przytrafiło. Oczywiście, mogłam prosić o pomoc, zwłaszcza teraz tyle się o tym mówi, jednak wybrałam milczenie. Trzeba zapomnieć o złych rzeczach.
Tylko czy naprawdę udało ci się zapomnieć? zastanawiał się Cooper. Przecież wciąż się boisz.
– Wiem, że to wyznanie może wiele zmienić. – Spojrzała na niego. Po raz pierwszy od początku rozmowy. – Wcale się nie pogniewam, jeśli uznasz, że… że… nie jestem ciebie godna.
Cooper omal nie zerwał się z miejsca. W jego oczach zamigotały płomyki gniewu. Nie spodziewał się, że rozmowa przybierze taki obrót.
– Nie wygłupiaj się. Przecież mówiłem, że cię kocham. Najpierw osłaniałaś rodzinę, a teraz próbujesz osłonić mnie przed skutkami tego, co się stało.
Wstał najwolniej, jak tylko mógł, i zbliżył się do niej. W oczach Priscilli czaił się strach. Jednak wciąż była jego ukochaną. Tą, z którą spędził noc na łące przy jeziorku.
– Czy sądziłaś, że pomyślę sobie coś złego tylko dlatego, że ten zbir zachował się tak, jak się zachował? Może myślałaś, że będę się ciebie wstydził? Do licha, Priss! Jak mogłaś?!
Dotknął delikatnie jej policzka, na którym pojawiły się pierwsze łzy. Wstrzymał oddech, ale Priscilla na szczęście przytuliła się do niego.
– Mówiłam ci, że to nie było takie jednoznaczne. Wielu ludzi uznałoby, że sama o to prosiłam.
– Na szczęście nie jestem jednym z nich – uciął krótko, zamiast wdawać się w długie wyjaśnienia.
Przez cały czas próbował panować nad sobą. Nie było to łatwe. Bliskość Priscilli działała na niego hipnotycznie. Jednocześnie wciąż pamiętał, że niedaleko znajduje się jego niedawno wyremontowana sypialnia. Wystarczyło wziąć Priss na ręce i wspiąć się na górę.
Nie, nie możesz tak myśleć, powtarzał sobie. Jeden nie przemyślany gest i wszystko stracone.
Jednak Priscilla wciąż tuliła się do niego. Ziołowy zapach jej włosów działał na niego odurzająco. Cooper objął ją, ale tak, żeby móc puścić w każdej chwili. Przywarła do niego i przyciągnęła do siebie.
– Chodź. Nie wyglądała na przestraszoną. Starał się jednak zachowywać nadzwyczaj delikatnie. Pochylił się i dotknął ustami jej warg. Nagle powróciły do niego obrazy wspólnej nocy spędzonej pod rozgwieżdżonym niebem. Poczuł, że nie jest już w stanie zapanować nad wezbranymi emocjami, i przytulił ją jeszcze mocniej.
Nie chciał, żeby kojarzyła go z przemocą. David na pewno był dla niej miły i czuły.
Odsunęła się od niego trochę i nagle usłyszał, że guziki od jego koszuli spadają na podłogę. Priscilla nie chciała bawić się w jej rozpinanie. Cooper spojrzał na nią zdumionym wzrokiem.
– A… ależ, kochanie – wydusił w końcu. Potrząsnęła głową i sięgnęła do zamka od spodni.
Po chwili stał przed nią w dżinsach, które zatrzymały się na kolanach. Dobrze, że tym razem włożył slipy, co nie zawsze mu się zdarzało.
– Ależ kochanie – powtórzył z rosnącym podziwem.
Priss zdjęła przez głowę koszulkę, a następnie ściągnęła spodnie. Przez moment widział jej płonące oczy. Wyglądały nieziemsko. Jakby skumulowała się w nich namiętność całego świata.
Cooper chciał zrobić krok w jej stronę, ale zaplątał się w nogawkach dżinsów. Zdjął je szybko. Przywarli do siebie, jakby nie widzieli się przez całe lata. W tej chwili byli równorzędnymi partnerami. Zniknęły wszelkie zależności. Priscilla przestała być słabą kobietą, na którą trzeba uważać. Cooper zrozumiał to, gdy tylko zobaczył jej uśmiech.
Bez trudu pozbyli się bielizny i stanęli nadzy naprzeciwko siebie. Chciał, żeby kochali się tak jak poprzednio, ale Priscilla pokręciła głową.
– Mam lepszy pomysł – powiedziała.
Skinął głową bez przekonania. Priscilla znowu zaczęła się uśmiechać, a potem wskazała wolny skrawek podłogi. Coop przestał myśleć o tym, żeby przenieść się na górę do sypialni.
Kiedy położył się na niej, instynktownie rozwarła uda i przyciągnęła go do siebie nogami. W głowie wciąż kołatało mu się, że musi być ostrożny i powinien uważać, ale Priscilla wcale nie zachowywała się jak krucha, przestraszona istota.
– Mocniej – szepnęła. Posłuchał, a ona jęknęła z rozkoszy. Zanim jeszcze w jego głowie zawirowała kolorowa karuzela, zdążył pomyśleć, że chyba wszystko w porządku i już nie musi uważać. To, co nastąpiło później, przypominało huragan. Na szczęście skutki były zdecydowanie mniej destrukcyjne. Zniszczyli wprawdzie tapetę i poprzewracali garnki, ale kuchnia wyszła z tego bez szwanku.
Kochali się bez żadnych zahamowań. Priscilla krzyczała w ekstazie, a Coop mruczał z rozkoszy, penetrując zakamarki jej cudownego ciała. Spodziewał się, że Priss będzie wspaniałą kochanką, nie wiedział jednak, że aż tak.
Kiedy w końcu legli obok siebie, dysząc ciężko, poczuł się tak, jakby wspiął się na Mount Everest. Spojrzał na Priscillę. Leżała z zamkniętymi oczami. Na jej ciele pojawiły się kropelki potu. Wyglądała na szczęśliwą.
Cooper uniósł się na łokciu i pocałował ją delikatnie. Uśmiechnęła się.
– Kocham cię – szepnęła.
– Ja ciebie też. – Zamyślił się na chwilę. – Pamiętasz, jak spotkaliśmy się na poczcie? Pomyślałem wtedy, że w końcu jestem w domu i najwyższy czas zmienić styl życia. I właśnie wtedy ty się pojawiłaś. Jak na zawołanie. Myślę, że już wtedy się w tobie zakochałem, chociaż nie chciałem się do tego przyznać.
– Trochę się ciebie wtedy przestraszyłam – powiedziała, unosząc lekko głowę. – Byłeś taki wielki i muskularny. Wiesz, kiedy przestałam się ciebie bać? Tej nocy, kiedy urządziłam ci mały pokaz samoobrony. Mój Boże! Wtedy zaczęłam się bać o ciebie! Myślałam, że zrobiłam ci krzywdę.
– Prawie ci się to udało. Potrząsnęła głową.
– Teraz wydaje mi się, że było trochę inaczej – po wiedziała, patrząc mu w oczy. – To dzięki tobie prze stałam się bać. Myślę, że udało mi się wreszcie pozbyć cieni przeszłości i mogę śmiało patrzeć w przyszłość.
Cooper zmarszczył czoło.
– A tak swoją drogą… Nie wiem, co chciałabyś robić w przyszłości. Nie wiem, czy chciałabyś mieć dziecko, czy może zrezygnować ze szkoły. Jednak będziemy mieli czas, żeby o tym wszystkim porozmawiać. Teraz musisz mi tylko obiecać, że za mnie wyjdziesz. Przyrzekam, że nigdy cię nie opuszczę i zawsze będę kochał.
Jej oczy zaszkliły się na chwilę. Na moment straciła głos. Chrząknęła, żeby go odzyskać.
– Ja też… nigdy cię nie opuszczę – szepnęła.
– Wobec tego wyjdź za mnie.
Myślał, że za chwilę usłyszy „tak”, ale Priss zacisnęła usta. Przełknęła ślinę. W jej oczach znowu pojawił się strach.
Nie wiedział, co teraz robić. Czuł się zupełnie bezradny. Nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi. Czyżby walczył z hydrą, której odrastały głowy?
Nie powiedziała „tak”, ale nie powiedziała też „nie”. W ogóle nic nie powiedziała.