19

Eye zorganizowała transport dla Summerseta i wysłała dwóch mundurowych na Madison Ayenue, żeby sprawdzili, czy przypadkiem któryś z kupców nie widział uciekającego Yosta. Szczerze mówiąc, nie liczyła, że te informacje jej w czymś pomogą, ale na wszelki wypadek poleciła odnaleźć kierowcę autobusu i spisać jego zeznania.

Wezwała Peabody i razem zeszły do garażu.

– I nie ruszy się z miejsca? Summerset?

– Tak. Gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości, kazałabym go zamknąć. Teraz bardziej martwię się o… cóż. – Urwała, kiedy zauważyła, że powód jej zmartwień stoi oparty o wóz. – Coś mi się zdaje, że muszę cię tu na chwilę zostawić, Peabody.

– Boże, jest taki przystojny, kiedy się wścieka. Mogę popatrzeć?

– Trzymaj się z daleka, co najmniej pięć miejsc parkingowych.

odwróć się plecami. – Eye zrobiła krok do przodu. – Wyłącz rekorder – dodała.

Oddalając się, usłyszała, jak jej podwładna mruczy pod nosem

– No i po zabawie.

– Co to za zbiegowisko? – zapytała Roarke”a z uśmiechem.- Rozejść się, bo wezwę ochronę garażu.

– Eve, chcę, żeby wyjechał z kraju. – Jego głos był zdecydowany.

– Nawet ty nie zawsze możesz mieć to, czego chcesz.

– Nie spodziewałem się, że właśnie ty będziesz mi w tym przeszkadzać.

– Niestety. Wiedz, że nie sprawia mi to przyjemności. Summerset jest teraz naszym najważniejszym świadkiem. Zostanie w mieście, przydzieliłam mu najlepszą ochronę. Koniec dyskusji.

– Chrzanię tę waszą najlepszą ochronę. Twoi ludzie zgubili go po pięciu minutach. Myślisz, że po czymś takim zostawię go pod waszą opieką?

– Czy to znaczy, że i mnie nie ufasz?

– Na to wychodzi.

Ten cios zabolał, zranił ją bardzo głęboko.

– Masz rację. Zawiodłam cię, strasznie mi przykro.

W oczach Roarke” a płonął gniew. Przygotowała się na kolejny atak, spodziewała się nawet, że ją uderzy, ale opanował emocje. Odwrócił się i oparł ręce o maskę.

– Boże, myślałaś, że cię uderzę? Myślałaś, że mógłbym się do tego posunąć?

– Roarke, już nieraz to robiliśmy. Problem w tym, żeto ja wybrałam ludzi, którzy mieli go śledzić, a on ich zgubił. Czyli to moja wina.

– Gówno prawda.

– Nie, to łańcuch odpowiedzialności. Ty też uznałeś, że ponieważ Summerset pracuje dla ciebie, to to, co prawie mu się przytrafiło, jest także twoją sprawą. Musimy się z tym uporać i żyć dalej. Taka jest prawda, Roarke. – Nieśmiało dotknęła ramienia męża, ale szybko się wycofała i schowała rękę do kieszeni. – Nie możesz od niego wymagać, żeby zrobił coś, na co ty sam nigdy byś się nie zgodził. Przykro mi z powodu tego, co się wydarzyło dziś rano, choć trzeba przyznać, że sobie świetnie poradził. Doceńmy to i wracajmy do roboty.

– Wiedzą, jaki jest dla mnie ważny. Wiedzą, co dla mnie oznaczałaby taka strata. Wszystko dla pieniędzy i rozrywki. Cóż, sam mam na sumieniu niejeden paskudny uczynek dla pieniędzy i rozrywki.

Przez chwilę milczeli.

– To jakiś irlandzki przesąd? Spotyka cię nieszczęście, bo byłeś złym człowiekiem?

Odwracając się do niej plecami, uśmiechnął się niewyraźnie.

– Raczej katolicki. Choćbyś nie wiem jak daleko uciekała, ujawni się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie, wcale nie uważam, że muszę zapłacić za przeszłość, choć myślę, że właśnie o to chodzi. Żebym rozliczył się z przeszłością.

I rozliczy się, choćby nie wiadomo jak miało to boleć.

– Czy jest coś, o czym nie chcesz mi powiedzieć?

– Powiem ci, jak będę miał pewność. Eye, nigdy mnie zawiodłaś. Nie powinienem był ci tego sugerować.

– Nie ma sprawy. Cieszę się, że przynajmniej słyszałam, jak zwalniasz Summerseta. Może mógłbyś to powtórzyć za kilka tygodni? Tym razem na poważnie.

Uśmiechając się, poprawił włosy i spojrzał na otwierające się drzwi windy. Stał w nich Summerset w towarzystwie dwóch policjantów w cywilu.

Eve cicho westchnęła, widząc, jak jej mąż i jego kamerdyner spoglądają sobie w oczy. Wiedziała, że nigdy tak do końca nie zrozumie tego, co ich łączy.

– Ale teraz lepiej idź i z nim pogadąj.

– Pani porucznik?

– O co chodzi?

– Pocałuj mnie.

– Dlaczego miałabym to robić?

– Bo tego potrzebuję.

Przewróciła oczami, ot, tak dla utrzymania pozorów, ale stanęła na palcach i musnęła wargami jego usta.

– Mają tu kamery zabezpieczające, więc nie licz na nic więcej. Muszę wracać. Peabody!

Zaczekała, aż Roarke minie rząd nieoznakowanych pojazdów podejdzie do Summerseta.

– Są jak rodzina, co? zauważyła jej asystentka, wsiadają do samochodu. -Ale, ale! Dallas, tym sposobem jesteś dla Summerseta czymś w rodzaju synowej.

Eye pobladła z oburzenia. Jedyne, co mogła w tej sytuacji zrobić to złapać się za brzuch.

– Jezu, niedobrze mi się zrobiło.

Mince’owie zajmowali tak zwany Apartament Dyrektorski na najbardziej luksusowym piętrze hotelu Palace. Pomieszczenia były przestronne i jasne. Salon i sypialnie oddzielały zakratowane ekrany, po których wiła się kwitnąca winorośL W rogu salonu urządzono niewielkie biuro. Sprzęt do przetwarzania danych i system komunikacji wbudowano w stylową konsolę, by dyrektorzy, których stać na wynajęcie apartamentu, mogli pracować w eleganckim otoczeniu.

Mince wydawał się całkowicie pochłonięty pracą, kiedy zjawiła się Eve. Aparatura szumiała dyskretnie, a na stoliku obok stała filiżanka świeżo zaparzonej kawy.

– Och, pani porucznik. Na śmierć zapomniałem, że byliśmy umówieni.

– Dziękuję, że zgodził się pan ze mną porozmawiać.

– Ależ naturalnie, to żaden problem. – Niespokojnie rozejrzał się po salonie i odetchnął z ulgą, widząc, że nie zostawił większcgo bałaganu. – Proszę wybaczyć, ale kiedy już wezmę się do pracy, zapominam o całym świecie. Doprowadzam tym moją biedną Minnie do rozpaczy. Zdaje się, że wspomniała coś o zakupach, a może wybierała się do salonu piękności? Czy z nią też chciała pani rozmawiać?

– Och, możemy się spotkać innym razem.

– Czym mogę panią poczęstować? Jest świeża kawa. Minnie zamówiła przed wyjściem.

– Dziękuję. – Zgodziła się, bo zależało jej na podtrzymaniu nieoficjalnej atmosfery. Usiadła na krześle i patrzyła, jak Mince krząta się, przygotowując filiżanki.

A pani towarzyszka? zerknął na Peabody.

Chętnie się napiję, jeśli to nie sprawi panu kłopotu.

– Ależ skąd. To naprawdę wspaniały hotel. Wszystko, czego człowiekowi potrzeba do szczęścia, znajduje się na wyciągnięcie dłoni. Muszę się przyznać, że nie byłem zachwycony, kiedy Magda wpadła na pomysł, żeby to tu zorganizować aukcję. Teraz oczywiście jestem innego zdania.

– To był pomysł Magdy?

– Mhm. Uparła się, żeby aukcja odbyła się w Nowym Jorku.

Tu zagrała pierwszą poważną rolę. Prawdziwą sławę przyniosło jej kino, ale tak naprawdę zadebiutowała na Broadwayu.

– Pan i Magda znacie się od bardzo dawna.

– O tak, dłużej, niż wypada pamiętać.

– Jesteście prawie jak rodzina. – Eye przypomniala sobie uwagę Peabody.

– To prawda. Mamy za sobą wzloty i upadki, jak w rodzinie powiedział, niosąc kawę. – Byliśmy nawzajem świadkami na ślubach, podtrzymywaliśmy się na duchu na pogrzebach, nieśliśmy do chrztu nasze dzieci. Jestem ojcem chrzestnym jej syna. To cudowna kobieta. Jej przyjaźń to dla mnie zaszczyt.

– Przyjaciele powinni sobie pomagać, ale czasami bywają nadopiekuńczy – zauważyła, kiedy usiadł.

Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Nie rozumiem, do czego pani zmierza.

Czy ona wie, w jak wielkie długi popadł Vince tym razem?

– Nie mam zwyczaju rozmawiać o sprawach osobistych moich przyjaciół, pani porucznik. Jako menedżer Magdy nie zamierzam dyskutować z policją na temat stanu jej finansów, a tym idzie na temat finansów jej syna.

– Nawet jeśli mogłoby to zaoszczędzić jej zmartwień? Nie jestem dziennikarką, panie Mince. Nie przyszłam tu z panem plotkować. Zależy mi na bezpieczeństwie pańskiej przyjaciółki i jej majątku.

– Nie widzę żadnego związku między bezpieczeństwem Magdy a pozycją finansową Vince”a.

– Już nieraz wyciągał go pan z długów, prawda? I nadal pan to robi. Vince znowu się zadłużył, a tymczasem jego matka chcc się pozbyć pamiątek, które są warte miliony dolarów. Co on na to?

Przez ułamek sekundy w oczach rozmówcy widziała niepokój.

– Nadal nie rozumiem… – zaczął, odwracając wzrok.

– Panie Mince, Mogę wrócić z nakazem. Dostanie pan wezwanie, oficjalnie pana przesłucham, a pańskie zeznania zostaną zarejestrowane. Z różnych względów wolałabym tegn nie robić. Mój mąż jest wielbicielem pańskiej przyjaciółki. Proszę pomyśleć jak zareagowaliby oboje, gdyby wokół aukcji wybuchł skandal.

– Chyba nie sugeruje pani, że Vince chce narobić kłopotów. Nie ośmieliłby się.

– Czy Magda zna jego obecną sytuację finansową?

Mince, marszcząc czoło, odstawił kawę.

– Nie, tym razem jej nie powiedziałem. Myśli, że rozpoczął nowe życie. Jest taka szczęśliwa, bo zaangażował się w działalność fundacji, zainteresował się aukcją… – Urwał, podniósł wzrok i spojrzał na Eye. Widziała, jak ogarnia go panika. – Nie, nie. – Pokręcił głową. – Teraz już się nie da tego odkręcić. Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik, dokumenty są podpisane. Dochody zasilą konto fundacji i tego się nie da zmienić. Vince nic na to nie poradzi, nawet jeśli z początku był temu przeciwny.

– Próbował odwieść matkę od tego pomysłu?

Mince wstał i zaczął chodzić po salonie.

– Tak. Sprzeciwił się. Twierdził, że Magda chce go pozbawić spadku, pieniędzy, do których miał prawo od urodzenia. Nawet się z tego powodu pokłócili. Doprowadził ją do ostateczności. Powiedziała mu, że najwyższy czas, żeby sam zaczął na siebie zarabiać, i że już więcej nie będzie go wyciągać z długów i łatać dziur w jego życiu. Stwierdziła, że jedną z największych zalet fundacji jest to, że nie będzie mogła przekazać mu pieniędzy. Chciała to tak urządzić, żeby skorzystał nie tylko on, ale i ci, którzy potrzebują pomocnej dłoni.

– Dlaczego zmienił zdanie?

Właściwie nie wiem. – Mince uniósł ramiona. – Rozstali się w gniewie. Doprowadził ją do łez, a ona nieczęsto płacze. Przez dwa tygodnie nie wiedziała, gdzie się podziewa. Potem wrócił, pochylił pokornie głowę, przepraszał i oczywiście przyznał jej rację. Było mu wstyd, chciał wszystko naprawić, pytał, co ma zrobić, żeby była z niego dumna.

– Nie uwierzył mu pan, prawda?

Otworzył usta, ale zanim odpowiedział, westchnął.

– Nie, ani przez minutę. Ale ona mu uwierzyła. Uwielbia syna prawie tak bardzo, jak w niego wątpi. Ucieszyła się, kiedy zapytał, czy mógłby pomagać w organizacji całego przedsięwzięcia. Wtedy wydawało mi się, że mówi szczerze, ale niebawem znów zaczęły napływać rachunki do zapłacenia. Poleciłem żeby je przysyłano bezpośrednio do mnie. Chciałem jej oszczędzić rozczarowania. Próbowałem z nim rozmawiać, lecz wszystko zapłaciłem. Potem straszyłem, że opowiem o tym Magdzie. Załamał się, błagał, żebym milczał, obiecał, że to ostatni raz.

– Kiedy to było?

– Tuż przed naszym wyjazdem na wschód. Od tamtej poty zachowywał się wzorowo, ale… – zerknął w stronę komputera dziś znowu przyszły rachunki. Sam nie wiem, co mam z tym zrobić.

– Czy wśród rachunków, które zapłacił pan po jego sprzeczce z matką, były może opłaty za wyjazd do kolonii Delta lub Paryża?

Mince zagryzł wargi.

Tak. Vince ma tam przyjaciół. Nie powiem, żebym pochwalał te znajomości, choć ludzie ci pochodzą z bardzo dobrych rodzin. Wydają mi się lekkomyślni, nonszalanccy. Za każdym razem, kiedy kontaktuje się z Dominikiem II Naplesem i Michelem Gerade”em, Vince coraz bardziej się zadłuża.

– Panie Mince, czy pozwoli mi pan przejrzeć dzisiejsze rachunki?

– Pani porucznik, o tych sprawach nie rozmawiam nawet z własną żoną. Prosi pani, żebym nadużył zaufania, jakim obdarzyła mnie Magda.

– Wprost przeciwnie. Tylko w ten sposób nie straci pan ci zaufania – powiedziała Eye, wstając. – Czy Vince Lanc mógłby skrzywdzić matkę dla korzyści finansowej?

– Fizycznie? Nie, oczywiście, że nie. To nie ulega wątpliwości.

– Istnieją inne sposoby, nie tylko przemoc fizyczna

Usta Mince”a drżały.

– Tak, tak, wiem, że istnieją. I niestety, obawiam się, że byłby w stanie się do nich uciec. Kocha ją, na swój sposób bardzo ją kocha, ale… Zaraz pokażę pani te dane.

Eye od razu odnalazła to, czego szukała.

– Naples Communications. Milion dolarów.

– To potworne – jęknął za jej plecami Mince. – Vince nie potrzebuje aż tak skomplikowanego systemu. Nawet sobie nie wyobrażam, co też miał na myśli.

– A ja owszem – mruknęła Eye.


Myśli pani, że dotrzyma słowa i nie powie o tym Magdzie ani Lance”owi? – zapytała Peabody w windzie, kiedy wjeżdżały na piętro Vince”a.

– Tak, przynajmniej przez jakiś czas. Zdążymy się przyjrzeć Vince”owi i jego koleżkom.

– Żeby rolować własną matkę! Chyba niżej nie można upaśc

– Można zamordować.

Minęły cichy korytarz i podwójne szklane drzwi. Eve nacisnęl dzwonek.

Otworzył sam Lanc. Miał na sobie lekki sweter i spodnie. Był boso. Na ręce nosił modny sportowy zegarek. Uśmiechnął szeroko na ich widok.

– Eye, miło panią widzieć. Och, jeśli przyszła pani tu w sprawach policyjnych, może powinienem zwracać się do pani per pani porucznik?

– Niech pan sam zdecyduje. Przyszłam porozmawiać o aukcji.

Roześmiał się i wskazał dłonią, żeby weszły do środka.

– Cieszę się, że to panią interesuje. Moja matka nie potrafi myśleć o niczym innym. Proszę, rozgośćcie się. Usiądźcie. Liza. mamy gości!

Apartament Lane”a urządzony był z jeszcze większym rozmachem. Przestronny salon za szerokim zakrętem przechodził w elegancki pokój jadalny z kryształowymi żyrandolami i białym fortepianem w rogu. Kręte złote schody prowadziły na drugi poziom. Teraz pojawiła się na nich zjawiskowo piękna Liza, odziana w skórzany kombinezon, biały jak fortepian.

Eye podejrzewała, że świecidełka w jej uszach, na szyi, dłoniach i stopach nie są dziełem rąk ludzkich. Biedny Vinnie, jaką pożyczkę musiałeś zaciągnąć, żeby jej to kupić?

– Witam. – Liza wydęła wargi w uśmiechu kokłctryjn, poprawiła włosy.

– Przepraszam, że przeszkadzamy – powiedziała uprzejmie Eye. Miałam nadzieję, że będę mogła ustalić z Vincc”en, kilka szczegółów dotyczących aukcji. Nowojorska policji mieć pewność, że wydarzenie organizowane przez pana Lane’a przebiegnie nie bez zakłóceń.

Liza przeciągnęła się, ziewając.

– Nie mogę się doczekać, kiedy będzie już po wszystkim. Ludzie nie rozmawiają o niczym innym.

– Musi to panią nudzić.

– Cóż, owszem. Jeśli i wy zamierzacie o tym mówić, lepiej pójdę w tym czasie na zakupy.

– Przykro mi, nie chciałam pani wyganiać z domu. To nie potrwa długo – powiedziała Eye.

– Może później się spotkamy? – Vince najwyraźniej próbował ją udobruchać. Podszedł do Lizy i pogładził ją po ramieniu. O dwunastej trzydzieści w Randez-Vous. Zjemy razem lancz.

– Może. Kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu Wodziła palcem po jego klatce piersiowej. – Skarbie, wiesz, jak lubię z tobą być. Nie spóźnij się.

– Nie spóźnię…

Podeszła do stolika przy drzwiach, wzięła torebkę, posłała Lane”owi całusa i wyszła.

– Strasznie ją znudziło to całe medialne zamieszanie wokół aukcji i zabezpieczeń – powiedział Lanc. – Wykazała się niezwykl cierpliwością.

– Tak, aż trudno uwierzyć. – Eve podeszła do jednej z trzech obitych jedwabiem sof i usiadła na poręczy. – Bardzo się pan zaangażował w sprawy fundacji pańskiej matki i w zorganizowanie aukcji. Taka działalność musi pochłaniać sporo czasu.

– To prawda, ale i tak uważam, że warto.

– I nie przeszkadza panu, że matka zamierza wyrzucić w błoto miliony dolarów?

– Nie, bo cel jest szczytny – odparł z entuzjazmem. – I jestem z niej dumny.

– Doprawdy? Mimo, że nie ma pan grosza, co więcej, jest pan po uszy zadłużony, i Ti głównie u przyjaciół?- Patrzyła, jak jego twarz zastyga, a ciało sztywnieje. – No, no, Vince, jest pan naprawdę świetnym kumplem.

– Nie wiem. O co pani chodzi, ale uważam, że tego typu żarty są bardzo w złym guście.

– Moim zdaniem spiskowanie i próby okradzenia własnej rodziny są w złym guście. Uważam, że takie małe skunksy, którym nie chce się pracować i zarabiać na życie, są też w złym bardzo guście. Ale największy wstręt budzi we mnie morderstw. Tak między nami, wasz człowiek popełnił błąd dziś rano. Nie powinniście wypłacać mu honorarium, bo jeszcze nie wypełnił tej części kontraktu.

– Proszę wyjść. – Wskazał palcem drzwi. Gdyby nie to, że drżała mu ręka, ten gest mógłby się wydać bardzo dramatyczny.- Proszę natychmiast stąd wyjść. Nie zamierzam tolerować podobnego zachowania. Złożę skargę u pani przełożonych. Zaraz skontaktuję się z moim adwokatem. Zobaczy pani…

– Zamknij się śmieciu. Peabody włącz rekordem.

– Tak jest pani porucznik

– Vincencie Lane – zaczęła Eve. – Ma pan prawo zachować milczenie.

– Jestem aresztowany? – Jego blada twarz gwałtownie nabrała koloru. – Myślicie że możecie mnie aresztować? Nic przeciwko mnie nie macie. Niczego mi nie udowodnicie. W ogóle wiecie kim jestem?

– Pewnie że wiemy. Jesteś łajdakiem. Teraz usiądziesz, a ja odczytam ci resztę twoich praw i obowiązków. Potem odpowiesz na moje pytania. Jeśli będziesz się opierał, zawieziemy cię na posterunek i urządzimy ci oficjalne przesłuchanie. Zanim dotrzemy na miejsce, media na pewno coś zwietrzą. Twoja dziewczyna, zamiast jeść z tobą lancz, będzie cię oglądać na każdym ekranie w mieście. Dowie się, że Vincent Lane został zatrzymany i jest podejrzany o udział w przygotowywaniu poważnego napadu rabunkowego, organizowanie zbytu skradzionych towarów i wielu innych drobnych przestępstw. Jak choćby udział w spisku mającym na celu zbrodnię.

– Zbrodnię! Pani chyba zwariowała. Całkiem pani rozum odebrało. Nigdy nikogo nie zabiłem. Dzwonię po mojego adwokuta.

– Oczywiście. Proszę to zrobić – powiedziała łagodnie Eve i wyciągnęła przed siebie nogi. – Śmiało, Vince, dzwoń. Ciekawe, kiedy wiadomość o tym, że bronisz się w sprawie o morderstwo. dotrze do twoich serdecznych przyjaciół Gerade”a i Naplesa. Jak myślisz, jak długo im zajmie powiadomienie o tym Yosta? Na pewno będą chcieli zamknąć ci usta. Przecież mają swoje tajemnice. Zlecą mu jeszcze jedno zabójstwo, może nawet nie będą musieli mu niczego zlecać.

Urwała i zajęła się oglądaniem paznokci. Lane stał jak wmurowany przy łączu.

– Tak, pewnie zrobi to za darmo. W końcu sam też ma tajemnice, o których policja nie powinna wiedzieć. Vinnie, wiesz, co on robi swoim ofiarom? – Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Nie współczuła mu. – Najpierw je masakruje, czeka, aż odzyskają przytomność, a potem gwałci. Mamy to sfilmowane. Mogę ci pokazać, jak obejdzie się z mężczyzną takim jak ty. Złamie ci rękę jak suchą gałązkę i tak ci obije twarz, że rodzona matka cię nie pozna. A kiedy będzie ci się wydawało, że najgorsze masz już za sobą, przerżnie cię od tyłu. To boli. Ból jest tak niewyobrażalny, że aż trudno uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Wierz mi, to koszmar. Zobaczysz, jak otwiera się piekło, żeby cię pochłonąć żywcem. Nie uciekniesz, nie wymkniesz mu się. Twój dramat zakończy się dopiero, kiedy wokół twojej szyi zaciśnie linkę. Będziesz bębnił stopami w podłogę. Zanim umrzesz, zdążysz się jeszcze zsikać się ze strachu.

Wstała.

Jak się tak nad tym dobrze zastanowić, dochodzę do wniosku, że to dla ciebie sprawiedliwy koniec. No dalej, dzwoń po tego adwokata. Niech to się w końcu zacznie.

– Nie chciałem, żeby komuś coś się stało. – Jego oczy zaszły łzami, po chwili po policzkach spłynęła cienka strużka. To nie moja wina.

– Jasne, tacy jak ty nigdy nie są niczemu winni. – Wskazała dłonią sofę. – Usiądź i wyjaśnij mi, dlaczego to nie twoja wina.

– Potrzebowałem pieniędzy. – Wytarł oczy i jednym haustem wypił wodę, którą przyniosła mu Peabody. – Matka wpadła na ten idiotyczny pomysł z aukcją. Chciała tak po prostu oddać mnóstwo swoich rzeczy. Wszystko przez tę jej cholerną fundację. Jestem jej synem. – Spojrzał na Eve, a w jego wzroku było błaganie o litość. – Dlaczego chciała przekazać majątek jakimś obcym ludziom? Przecież to ja potrzebuję tych pieniędzy.

– Postanowiłeś wymyślić coś, żeby zostały w rodzinie.

– Pokłóciliśmy się. Powiedziała, że przestanie mnie utrzymywać. Już nieraz obiecywała, ale tym razem czułem, że mówi poważnie. Byłem wściekły, przecież to moja matka. – Patrzył na Eye, szukając u niej zrozumienia.

– I wtedy spotkałeś się z przyjaciółmi.

– Musiałem jakoś odreagować. Odwiedziłem Doma. Jego ojciec nie rozdałby pieniędzy obcym. Dom nigdy się nie martwił, czym zapłaci pieprzone rachunki. Gadaliśmy sobie, wypiliśmy kilka drinków. Powiedziałem coś takiego, że powinienem zabrać te rzeczy i sam je sprzedać. Ciekawe, jak by jej się to podobało. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Tylko rozmawialiśmy. Ale z tego gadania zaczął się wyłaniać całkiem realistyczny plan. Miliony dolarów. Już nigdy nie musiałbym się o nic martwić. Mógłbym żyć, jak tylko bym chciał. Nikomu nie musiałbym się z niczego tłumaczyć. Zdaje się, że byłem nieźle wstawiony. Film mi się urwał. Kiedy się rankiem ocknąłem, Dom rozmawiał już ze swoim staruszkiem. Po prostu puścił machinę w ruch. Sciągnęliśmy Michela. Spotkaliśmy się wszyscy razem i jeszcze raz zaczęliśmy się zastanawiać. Mnie nadal się wydawało, że to nierealne. Rozumie pani, jak jakaś zabawa. Ale staruszek Doma stwierdził, że to jest do zrobienia. Wiedział, jak wszystko ustawić. Mieliśmy się podzielić forsą w zależności od tego, ile kto zainwestował. Zwyczajny interes. Nic więcej. Nikt nie wspominał o żadnych morderstwach. Tylko interes.

– Kiedy wmieszaliście w to Yosta?

– Nie wiem. Przysięgam na Boga. Wszystko było zaplanowane.

Miałem wrócić, pogodzić się z matką i poprosić, żeby pozwoliła mi pomagać. Zaangażowałem się w organizowanie aukcji, ehy mieć dostęp do informacji. I wtedy dowiedziałem się, że dogadała się z Roarkiem. Nie podobał mi się ten pomysł. Słyszałem różny plotki o Roarke”u. Ale Naples był zadowolony. Powiedział, że to dodaje całej sprawie smaczku. Wprowadził jeszcze jednego człowieka, tego Niemca. Dom i ja byliśmy zajęci, więc oni sami spotkali się z Michelem w Paryżu.

Zwilżył językiem wargi i niepewnie zerknął na Eye. Potrzebował jej zrozumienia, wsparcia. Litości. Nie znalazł niczego. Patrzyły na niego chłodne oczy gliny.

– Myślę, że oni… sam już nie wiem. Ten pomysł z Yostem, musieli na to wpaść podczas tych spotkań. Niemiec ni stąd, ni zowąd postanowił się wycofać. Naples nazwał go tchórzem. Dobrze się stało, bo więcej forsy zostałoby dla nas. Naples chciał sam zorganizować transport. więc znowu najął jakichś ludzi. Zacząłem się denerwować, no wie pani tyle wydatków, ale kiedy poruszyłem temat, wściekli się. Dom twierdził, że byłoby dla mnie najlepiej, gdybym od tej pory przestał się wtrącać i pozwolił działać jemu i jego ojcu. Powiedział, że będzie mi mówił, co mam robić. Miałem jedynie przekazywać im informacje na temat systemu zabezpieczeń i pilnowac matki. Oni obiecali, że zajmą czymś Roarke”a, tak że nie będzie się mną interesował.

Wytarł dłonią usta.

– Sama pani rozumie, zabrnąłem za daleko, żeby się wycofać. Chyba widać, że to nie moja wina. Chcę współpracować. a to przecież zmienia postać rzeczy, prawda?

– Jasne, Vince. Chcesz współpracować i chcesz żyć.

– Tak, powiem wszystko, co wiem. Kilka tygodni temu się ze mną skontaktował. Powiedział, że mam przyjechać i przywieźć milion dolarów dla konsultanta. To miał być mój wkład. Kazał przelać na konto Naples Communications i obiecał, że tak to zaksięgują, by wyglądało, że kupiłem u nich jakiś supernowoczesny system. Zdenerwowałem się. Kurwa, milion dolarów. Nie mam takiej sumy. Nie spodziewałem że w grę wejdą aż takie wydatki. Co to za konsultant, który żąda miliona i to od każdego wspólnika?

Schował twarz w dłoniach.

– Wtedy mi powiedział. Dowiedziałem się, że wynajęli Yosta. Dali mu zlecenie, kontrakt na morderstwo. Ostrzegł mnie, żebym nie myślał o wycofaniu się ze spółki. Powiedział, że siedzimy w tym po uszy, więc lepiej, żebym zaczął żebrać, pożyczać, kraść, bylebym zebrał milion na honorarium, bo kiedy Yost wypełni kontrakt, zgłosi się po swoje pieniądze. Nie wiedziałem, co robić. No co miałem robić? To ona zaczęła. Oddała innym to, co przecież mi się należało. To nie moja wina.

– Oczywiście, to wszystko przez matkę. To ona jest odpowiedzialna za to, co się stało. Chcesz żyć, Vince? Chcesz mieć pewność, że Yost nie będzie na ciebie polował? Jeśli tak, lepiej przypomnij sobie więcej szczegółów. Podaj nazwiska.

– Nie wiem zbyt wiele. – Podniósł głowe. – Domyśliłem się, że chcą mnie wykołować. Po prostu mnie wykorzystali. To oni powinni za wszystko zapłacić. To ich powinniście szukać.

– Nie martw się, Vince. Zapłacą.

Podczas gdy Eye próbowała wydobyć z Lane”a bardziej precyzyjne informacje, Roarke wrócił do domu. Zerknąwszy na panel bezpieczeństwa, zauważył, że Mick zażywa kąpieli w basenie.

Wybrał dłuższą drogę, by móc zebrać myśli.

Basen pachniał tropikalną roślinnością i chłodną wodą. Dyskretny szum fontanny ginął, zagłuszany irlandzkimi piosenkami, które nastawił sobie Mick.

Roarke wszedł do środka, wybrał jeden z mięsistych niebieskich ręczników wiszących na wieszaku i stanął na brzegu basenu.

Mick chwycił się barierki, odgarnął z twarzy mokre włosy i uśmiechnął się do Roarke”a.

– Wchodzisz?

– Nie. Ty wychodzisz.

– No dobra. – Mick wyprostował się, czekał przez chwilę, aż ocieknie z niego woda, po czym wspiął się na górę po drabince. -Mój Boże, te drobne przyjemności, można się szybko do nich przyzwyczaić. Dzięki – dodał, biorąc od Roarke” a ręcznik i wycierając twarz. Na wieszaku obok wisiały płaszcze kąpielowe dla gości. Włożył pierwszy z brzegu. – Nie przypuszczałem, że człowiek tak zapracowany jak ty znajduje czas, żeby w południe wpaść do domu.

– Mam powód. Wiesz co, Mick, po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, co kiedyś zrobiliśmy, po tych lepszych i gorszych latach, nigdy bym się nie spodziewał, że akurat ty wbijesz przyjacielowi nóż w plecy.

Mick powoli opuścił ręcznik.

– O co ci chodzi?

– Czyżby przyjaźń aż tak staniała w dzisiejszych czasach?

– Nic w dzisiejszych czasach nie tanieje, Bóg mi świadkiem. – Mick robił wrażenie zakłopotanego. – Roarke, nie kręć. Powiedz wprost, o co ci chodzi?

– Chcesz wprost?

– Tak.

– Bardzo proszę. – Pięść, szybka jak błyskawica, uderzyła Micka w twarz. Zatoczył się i wpadł z powrotem do basenu.

Nasiąkający wodą szlafrok pociągnął go na dno. Kiedy w końcu wypłynął na powierzchnię, z kącika ust sączyła mu się krew, a oko nabrało czerwonego koloru. Mick z trudem wytoczył się na brzeg.

– Niech cię diabli – powiedział, zdobywając się na uśmiech. – Nadal potrafisz przywalić gołą pięścią jak murarz cegłą. – Poruszył szczęką i zdjął mokry szlafrok. – Jak się domyśliłeś? – zaczął, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i podniósł rękę. – Nie, jeśli nie masz nic przeciwko temu, wolałbym włożyć spodnie i napić whisky, zanim mi odpowiesz.

– W porządku – zgodził się chłodno Roarke. – Razem pójdziemy na górę. – Ruszył w kierunku windy. – A tak nawiasem mówiąc, Summerset ma się dobrze.

– A czemu miałoby być inaczej? – zapytał ze zdumieniem Mick, wchodząc za Roarkiem do windy.

Roarke stał przy południowym oknie i czekal, aż Mick włoży spodnie. Wsunął ręce do kieszeni i zapatrzył się na drzewa i ciągnący się za nimi wysoki kamienny mur.

Drzewa, bujny trawnik, wspaniałe kwiaty, kamienie składały się na dom, który wybudował. Jego dom. Najpiękniejsze i najbardziej komfortowe miejsce na świecie, jednocześnie naznaczone tak wielkim cierpieniem. Wybudował je, by sobie udowodnić, że nie będzie musiał wracać do slumsów i nędzy Dublina i już nigdy nie poczuje na karku gorącego oddechu miasta.

A teraz zaprosił w to miejsce, do własnego domu, człowieka ucieleśniającego wspomnienia, od których nigdy tak naprawdę nie uwolnił. Zaprosił przyjaciela, który okazał się zdrajcą.

– Mick, czy chodziło o pieniądze? Zrobiłeś to dla zysku?

– Łatwo ci tak mówić, bo sam opływasz w dostatki. Może sobie wasza wysokość szydzić, ale tak, rzeczywiście zrobiłem to dla forsy. Jezu, moja dola miała wynieść co najmniej dwadzieścia pięć milionów. I dla rozrywki. Czyżbyś naprawdę zapomniał, jaka to zabawa?

– Mick, a ty, czyżbyś naprawdę zapomniał, że kodeks, choc nie zawsze jasny i wyraźny, twardo określa, co znaczy zdradzie przyjaciela?

– Na miłość boską, Roarke, przecież to nie twoje pieniądze chcę zgarnąć. Mick westchnął i zapinając koszulę, podszedł do barku przygotować whisky. Nalał dwie szklaneczki, a kiedy Roarke nie odwrócił się na brzęk szkła, wzruszył ramionami i zaczął sączyć drinka. – No dobra, przyznaję, może i trochę przesadziłem. Wiesz, byłem zazdrosny o majątek, jakiego się przez te lata dorobiłeś.

– Trochę przesadziłeś? – Roarke nie mógł przestać mylić o brutalnym, bezsensownym morderstwie. Odwrócił się. Uważasz to za lekką przesadę?

– Posłuchaj. – Zniecierpliwiony, a trochę zawstydzony całą sytuacją, Mick machnął szklanką. – Zaproponowano mi udział. Syn aktorki zaczął, sprawa szybko się rozkręciła. Kiedy dołączyłem wszystko było już zorganizowane. Prawda jest taka, że nie przypuszczałem, że będziesz się tak przejmował. Kilka dni temu dotarło do mnie, że się przeliczyłem. Niestety, zaszedłem za daleko, żeby się teraz wycofać. A tak nawiasem mówiąc… – Jeszcze raz wzruszył ramionami, jak gdyby bez większego żalu żegnał się z milionami. – Jak się, u diabła, domyśliłeś? Skąd wiedziałeś, że szykuje się skok, i jakim cudem mnie z tym skojarzyłeś?

– Połączyłem fakty, Mick. – Roarke w skupieniu obserwował twarz przyjaciela. Od syna Magdy doszedłem do syna Naplesa. potem do Hinricka, w końcu do Gerade”a. Zdziwiłem się. że nie wspomniałeś Naplesa, kiedy Eye pytała cię o tamto małżeństwo z Kornwalii.

– Jego nazwisko jakoś nie mogło mi przejść przez gardło. Jeśli chodzi o Hinricka, wycofał się, jeszcze zanim mnie zwerbowano – odparł Mick. – Podobno strasznie czymś wkurzył Naplesa. Czyli wiedziałeś o chłopaku. Żałosny mały kundel, takie jest moje zdanie na jego temat. Mając taką matkę! To zadziwiające. Przez całe bezużyteczne życie dostawał wszystko, czego tylko chciał a i tak było mu mało. Zamiast się wziąć do roboty, jak ty czy ja, wolał wyciąć taki numer. – Mick rozejrzał się po pokoju. Dobrze się tu czuł, ale cóż, wiedział, że wcześniej czy później przydzie mu spakować swoje rzeczy. – I co teraz? Chyba nie masz zamiaru na mnie donieść swojej pięknej glinie, co? W końcu nie zrobiłem jeszcze niczego złego.

– Ona chce Naplesa.

– No nie, Roarke, stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji.

– I Yosta.

– A skąd ja ci, u diabła, wezmę Yosta?

– Pracujesz dla Naplesa, tak jak on. Zabił dwoje moich ludzi po to, żebyś ty mial bliżej do forsy.

– Bzdury opowiadasz. Yost nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Możliwe, że Naples nasłał go na Britt i Joego, niech spoczywają w pokoju, ale mnie z tym facetem nic nie łączy. Dzięki Bogu. nawet go nie spotkałem. Nigdy nie miałem z nim do czynienia. Przecież wiesz, że to nie w moim stylu.

– Może i kiedyś nie było, ale od tamtej pory minęło przecież tyle czasu. Mick, Naples chce się do mnie dobrać i w tym celu wykorzystał dwoje ludzi. Dziś próbował z Summersetem.

– Z Summersetem? – Mick opuścił szklankę, z której wylało się trochę whisky. – Chcesz powiedzieć, że Naples nasłał Yosta na twojego Summerseta? To musi być jakaś pomyłka. Jaki cel miałby w… – Nie odrywał wzroku od Roarke”a. Jego oczy otwierały się coraz szerzej. Nagle zbladł, wyciągnął drżącą dłoń i chwycił się krzesła. Trzymając się oparcia, obszedł je i ciężko usiadł. – O Jezu. Słodki Jezu Chryste. – Zacisnął palce na szklance i dopił resztkę whisky. – Jesteś pewny? Roarke, jesteś najzupełniej pewny?

– Tak. – Roarke podszedł do barku, wziął butelkę i napełnił szklankę Micka. – Zabił dwoje ludzi, którzy dla mnie pracowali. Jeden z nich był moim przyjacielem. Wiedział, że w ten sposób mnie zdekoncentruje i odciągnie uwagę policji, a także, oczywiście. mojej żony od aukcji.

– Nie, nie, Roarke, mylisz się, to właśnie ja tu po to jestem. Mam cię zajmować, być blisko ciebie. To ja miałem się tu kręcić i ustalić ostateczny plan skoku. Zamierzałem zaproponować ci ubicie jakiegoś interesu i tym sposobem zająć twoje myśli. Przygotowałem też coś dla twojej gliny, na wypadek gdyby nie miała zbyt wielu zajęć. Postanowiłem was oboje wodzić za nos. Chciałem się wmieszać w wasze życie osobiste. No wiesz, uwodzić ją. Mieszkając w twoim domu, wiedziałbym o każdej zmianie zabezpieczeń. Poza tym mógłbym pilnować chłopaka Magdy, tak na wszelki wypadek. Wprawdzie Liza cały czas ma go na oku, ale…

– No właśnie, zastanawiałem się nad Lizą. Moja glina sama znalazła sobie zajęcie, prawda Mick? Ja także. Gdyby udało im się zabić dziś Summerseta, jak myślisz, czy aukcja nadal by mnie interesowała?

– Nie main pojęcia. Nie wiedziałem. – Mick skurczył się pod spojrzeniem Roarke”a, ale patrzył mu w oczy. – Przysięgam moje życie. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. To wielka sprawa, cholemie ekscytująca, czułem, że choć raz będę lepszy od ciebie. Wiesz, Roarke, ty zawsze byłeś inny niż my wszyscy. Dostawałeś więcej. Ja też chciałem. Okradłbym cię i cieszyłbym się z tego. Do końca życia bym się z tego śmiał i wszystkim się chwalił. Ale co to, to nie. Nigdy nie zgodziłbym się na udział w morderstwie.

– Właśnie z tym nie mogłem się pogodzić. Nie pasowało mi.

– Naples kazał zlikwidować Britt i Joego? Jesteś pewien?

– Na sto procent.

– I próbował z Summersetem. – Mick kiwał głową. Teraz rozumiem. – Wziął głęboki oddech. – Mamy u ciebie dwoch ludzi. Jednego w ochronie i jednego w hotelu. Honroe i Billick. Wszystko jest zaplanowane na jutro. Zaczniemy o drugiej nad ranem. Dokładnie o tej porze, na skrzyżowaniu przy wschodnim rogu hotelu zderzą się autobus i samochód. Autobus przewróci się i wtoczy do sklepu jubilerskiego. Najęli nąjlepszegu kierowcę. Pamiętasz Kilchera?

Pamiętam.

– To jego syn. Jest jeszcze lepszy od ojca. Wybuchnie mały pożar i potworne zamieszanie. Gliny, ochrona, przyjadą wszyscy. nawet straż pożarna. Zajmą się wypadkiem i przechodniami. W tym samym momencie przed wejściem do hotelu zatrzyma się nasz wóz dostawczy. Będzie nas sześciu i będziemy uzbrojeni w strzykawki ze środkiem uspokajającym. Użyjemy ich w razie ostateczności. Ja zajmę się systemem zabezpieczeń.

Zablokuję alarm na dwanaście minut. Więcej się nie dało, pracowałem nad tym całe sześć miesięcy. Twój system prawdziwe cacko. Gdyby nie pracowali dla ciebie nasi ludzie nigdy by mi się nie udało.

– Mała pociecha.

– Chyba tak. Jestem jedyną osobą, która była w stanie dobrać się do twoich zabezpieczeń. Każdy członek ekipy zabiera tylko wyznaczone przedmioty. Wszyscy muszą się uwinąć w dziesięć minut. Na dotarcie na miejsce i powrót do wozu pozostaje dwie minuty. Ten, kto nie zdąży, zostaje w środku. – Mick wstał i odstawił szklankę. – Pokażę ci sprzęt i dyskietki, sam zobacz, jak to miało wyglądać. – Zawahał się. – Powinienem był się tego spodziewać. Jak mogłem popełnić taki błąd i związać się kimś takim jak Naples? Nie mam żadnego wytłumaczenia. Przysięgam, że zrobię wszystko, żeby ci to jakoś wynagrodzić. To jak będzie, oddasz mnie w ręce glin?

Roarke przez chwilę patrzył mu w oczy. Dostrzegł w nich dramat.

– Nie.

Eye wpadła do domu jak burza. Wbiegła na schody, kiedy w holu pojawił się Summerset.

– Gdzie oni są? – zapytała ostro.

– Roarke jest w gabinecie. Pani porucznik…

– Później. Niech to jasna cholera! – Pokonując po dwa schody naraz, wyjęła z kabury broń. Przebiegła korytarz i nie pukając weszła do prywatnego pokoju Roarke”a.

Nie siedział przed komputerem, jak się spodziewała, ale oparty o blat biurka, studiował wykresy i dane pojawiające się na ściennym ekranie. Jego nigdzie niezarejestrowany sprzęt szumiał cichutko.

– Gdzie Connelly?

Roarke nie odrywał wzroku od ekranu. Doszedł do wniosku, że mogło im się to udać. Sukinsyny.

– Tu go nie ma.

– Muszę go znaleźć. Ten bydlak w tym siedzi.

– Tak, wiem.

Powiedział to z takim spokojem, że nie od razu do niej dotarło.

– Wiesz? Od jak dawna? – Podeszła do męża i zasłoniła mu ekran. – Roarke, co to za gra?

– To nie gra.

Dopiero teraz wszystko zrozumiała. Jego głos może i był spokojny, ale nie oczy.

– Kiedy się domyśliłeś?

– Zacząłem coś podejrzewać, kiedy zorientowaliśmy się że chodzi o przedmioty z aukcji. Mówiłem ci, że znam tylko kilka osób zdolnych wykonać taki skok. On jest jedną z nich.

– Ale nie przyszło ci do głowy, żeby mi o tym powiedzieć.

– Nic nie mówiłem, bo nie miałem pewności. Teraz ją mam.

– A skąd?

– Po prostu go zapytałem – powiedział Roarke. – Przyznal się. Mam tu jego notatki i plan skoku. Mogło im się udać – dodał ze źle ukrytym podziwem. – Gdyby wszystko poszło tak, jak zaplanowali, gdyby nie popełnili żadnego błędu, ten skok mógł się udać.

– Zapytałeś go – powtórzyła Eye. – Świetnie. Wspaniale. A gdzie jest teraz?

– Nie wiem. Pozwoliłem mu zniknąć.

– Pozwoliłeś… – Tym razem zaskoczył ją jeszcze bardziej. Zakrztusiła się, nie tylko z wściekłości, ale i ze zdziwienia. Poczuła się zdradzona. – Pozwoliłeś mu odejść! Connelly jest kluczową postacią w moim dochodzeniu! To pieprzony złodziej, który chciał cię dźgnąć w plecy, a ty pozwoliłeś mu odejść?

– Tak. Powiedział mi wszystko, co wiedział o dochodzeniu, o skoku i o przygotowaniach. Mick nie miał żadnego związku z Yostem. Nawet nie wiedział, że go wprowadzono.

– Za dużo tu nieścisłości. Roarke, nie miałeś prawa go puszczać. Nie miałeś prawa wtrącać się do spraw policji. Po i wyrzucałeś go z powrotem na ulicę?

– Eve…

– Niech to cholera, Roarke! Niech to jasna cholera! Dwoje ludzi nie żyje. Yost próbował zabić Summerseta. Przez dwie godziny znęcałam się nad Vince”em Lane”em, próbująć wydobyć z niego szczegóły. Nastraszyłam go, więc będzie trzymał gębę na kłódkę i nie zaalarmuje wspólników. Wytargowałam, że będzie mu postawiony tylko jeden zarzut, załatwiłam, że będzie podlegał programowi ochrony świadków, zmusiłam, żeby udał, że ma problemy zdrowotne. Wezwano karetkę i przewieziono go do szpitala. Dupek trafił na oddział dla VIP-ów, jest tak nafaszerowany narkotykami, że nikt się z nim nie dogada.

– Mądre posunięcie. Gdybyście go nie odurzyli narkotykami, wątpię, żeby dochował tajemnicy. Liza też w tym uczestniczy, więc dobrze, że nie śpi w jej łóżku.

Podniosła ręce, zacisnęła pięści i odwróciła się, próbując opanować gwałtowny wybuch wściekłości.

– Tak, bardzo mądre. A ty puściłeś Connelly”ego. Pewnie już rozmawiał z Naplesem i odwołali skok. Twoja reputacja została uratowana, a ja straciłam jedyną szansę, by dopaść Yosta.

– Nie rozmawiał z Naplesem.

– Nie chrzań. Na pewno…

– Nie zrobił tego – rzeki Roarke z przekonaniem. – Gdybym w to nie wierzył albo gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości co do jego szczerości, zrobiłbym coś dużo gorszego niż wystawienie go policji. Ale ja nie mam wątpliwości. Eye, nie mogłem ci go wystawić. Nie liczę, że to zrozumiesz.

– To bardzo ładnie z twojej strony. Mam nadzieję, że kiedy następnym razem znajdziemy zwłoki ze srebrną linką na szyi, zrozumiesz, że przez twoje chore poczucie lojalności zginął człowiek.

Nie odpowiedział. Patrzył na nią długą chwilę, a w jego płonących błękitnych oczach dostrzegła ból, jaki mu zadała.

Tak, wiem, jak kogoś zranić, pomyślała ponuro.

Odwrócił się w stronę komputera.

– Mam wszystkie dane na temat skoku. Skopiowałem je dla ciebie. Moja ochrona już wie, więc sobie poradzi, ale podejrzewam, że chciałabyś przy tym być. Naples i cała reszta pojawi się tu w ciągu najbliższych trzydziestu sześciu godzin.

A jeśli do tego czasu ktoś zginie? Roarke nie mógł uwolnić się od tej myśli. A jeśli poświęciłem życie przyjaciela, by ratować przyjaciela?

– Co do pytań… – zaczął, ale się wycofał. – Eye, ja się już nie zmienię – powiedział cicho. – Starałem się, jak mogłem, próbowałem się od tego uwolnić, ale wiem, że nigdy nic będę inny, Komputer, zapisz dane.

Zaczekała, aż komputer zakończy zadanie, po czym wziął dyskietkę, którą jej zaproponował.

– Mam nadzieję, że sobie na to zasłużył – rzuciła, wychodzą. Najpierw zwołała ekipę i zarządziła odprawę w jej omowym gabinecie, następnie udała się do pokoju zajmowanego przez Micka, licząc, że może znajdzie tam jakieś wskazówki co do miejsca, w którym mógł się ukryć.

Właśnie rozbebeszała biurko, kiedy w progu pojawił. Summerset. Na jej widok stanął jak wryty.

– Ależ, pani porucznik! To antyk! Autentyczny chippendale, należy mu się szacunek.

– Wielu rzeczom należy się szacunek i co z tego? – Odstawiła na bok pustą szufladę i przystąpiła do przeszukiwania łóżka. Najpierw zerwała poszewkę i prześcieradło.

Dość tego! Wystarczy! – Kamerdyner chwycił za drugi koniec kołdry. To jedwab i autentyczne irlandzkie koronki.

– Słuchaj, mądralo. Czuję, że zaraz rozwalę jakiś wścibski nochal. Uważaj, bo to może być twój. – Szarpnęła, on nie pozostał dłużny. Przez chwilę mierzyli się wściekłym wzrokiem.

Nagle puściła i z zadowoleniem patrzyła, jak Summerset traci równowagę, potyka się o stopień i ląduje na ścianie.

– Kiedy wyjechał? Pytam o Connelly”ego. Co ze sobą zabrał? Czym odjechał?

Summerset z trudem łapał powietrze.

– Posłuchaj, przecież wiesz, co zrobił i jakie miał plany. Roarke na pewno ci powiedział. – Oczywiście, ciebie poinformował, ale mnie już nie zdążył, pomyślała z rozgoryczeniem. -Chce, żeby mu to uszło na sucho?

– To nie zależy ode mnie.

– Do diabła! Nasłali na ciebie Yosta.

– Mick nie miał z tym nic wspólnego.

Podniosła ręce i kopnęła łóżko z taką wściekłością, że Summerset od razu odzyskał siłę i czym prędzej podbiegł sprawdzić, czy czegoś nie zniszczyła.

– Ludzie, co się z wami dzieje? Connelly siedzi w tym po uszy. Ciebie nic nie obchodzi, ale Roarke nie mial prawa wypuszczać go z tego domu.

– A jaki miał wybór? – Stwierdziwszy z ulgą, że zabytkowe łoże jest całe, Summerset odwrócił się do Eye. – Czyżbyś nadal, po tym wszystkim, zupełnie go nie rozumiała?

– A czy on mnie rozumie?

Kamerdyner zwinął kołdrę i położył ją na łóżku. Czuł, że po tym, co dla niego rano zrobiła, należą jej się pewne wyjaśnienia.

– Uważa pani, że mąż panią zdradził, broniąc przyjaciela.

– Przyjaciele się nawzajem nie okradają.

Sununerset uśmiechnął się.

– Mick patrzył na to inaczej. Roarke, w głębi duszy, także. Ale nie pani. Pani się złości i ma do tego prawo. Pani złość minie ale Roarke zawsze będzie odczuwał ból. Tego pani chce? – Wyszedł z pokoju.

Zmęczona, sfrustrowana, usiadła ciężko na łóżku. Po chwili przy jej nogach pojawił się Galahad i nie namyślając się, wskoczył na lóżko. Okręcił się trzy razy wokół własnego ogona, z entuzjazmem podreptał po jedwabnej kołdrze, usiadł i spojrzał Eve w oczy.

– Nawet nie zaczynaj. Spałeś z tym typem. Na miłość boską, Galahad, nie masz wstydu.

Postawiła na nogach cały wydział, choć nie liczyła, że znajdą Micka Connelly”ego. Jedyne, co jej pozostało, to nadzieja. że Mick nie powtórzy niczego Naplesowi, a ten Yostowi.

Wiedziała, że nawet jeśli odwołają skok, Yost nie odstąpi od wypełnienia kontraktu. Zlecono mu usunięcie Summerseta, na pewno nie zostawi tej sprawy otwartej. To nie w jego stylu. Tak, dzięki temu będzie miała więcej czasu.

Jeśli jej się poszczęści, Yost doprowadzi ją do Naplesa. Nie zamknie dochodzenia, dopóki obaj nie trafią za kratki.

– Zakładamy, że hotel ciągle jest ich celem – zwróciła się do ekipy. – Wszystko jest już przygotowane. Nawet gdyby się dowiedzieli, że Connelly wpadł, Naples może wprowadzić plan w życie. Poniósł ogromne koszty, będzie chciał tu sobie jakoś wynagrodzić.

– Jeśli Connelly sypnie – wtrącił się Feeney – mogą zdecydować się na skok, ale zmienią strategię. Być może przesuną termin albo zdecydują się zrobić to wcześniej.

– Możliwe, tego też się spodziewamy. Nasi ludzie są przygotowani na wszelkie zmiany planu.

– Będziemy musieli być w kontakcie z Roarkiem i jego ekipą zabezpieczającą – zauważył McNab.

– Wiem. Feeney, porozmawiasz o tym z moim mężem. Wskazała głową boczne drzwi.

Feeney podniósł się, zapukał i wszedł do środka.

– Macie tak długo analizować informacje od Connelly”ego. aż nauczycie się ich na pamięć przykazała Eye, po czym udała się do kuchni, by przygotować kawę i w samotności zastanowićs ię nad dalszym planem.

Peabody zerknęła w stronę McNaba, ale szybko odwróciła wzrok. Po chwili znów na niego spojrzała. Miała serdecznie dość tej cichej wojny. W końcu nie ona zawiniła. To on od razu wskoczył w objęcia jakiejś rudej wywłoki. Plotki szybko się roznoszą, oczywiście, że słyszała o orgii. Łajdak.

– Dobrze się bawiłeś na randce?

– O tak, było bosko.

– Mam cię gdzieś.

– Czy to zaproszenie?

Pociągnęła nosem.

– Nie spotykam się idiotami, którzy lecą na każdą lalę

– A ja nie spotykam się z idiotkami, które lecą na facetów do wynajęcia – odciął się McNab.

– Faceci do wynajęcia przynajmniej wiedzą, jak traktować kobietę.

– Jasne, jeśli się im wystarczająco dużo zapłaci. – Skrzyżował nogi i z uwagą przyglądał się czubkom swoich nowych butów powietrznych. – Co jest. Peabody? Charles nie ma dla ciebie czasu? Wyglądasz jak kobieta, która ma tego za mało

– Pocałuj mnie w dupę, McNab.

– Z przyjemnością, Peabody. Dla ciebie mogę to zrobić nawel za darmo.

Poderwała się na równe nogi. McNab także.

– Nie pozwoliłabym ci się dotknąć, nawet gdybyś chciał mi zapłacić.

– I bardzo dobrze. I tak nie mam czasu dla takiej nudnej sztywniary.

– Dość tego – rzuciła groźnie Eve. – W tej chwili przestańcie! – Jeśli się nie myliła, jej podwładna miała ochotę się rozpłakać. McNab też nie wyglądał lepiej. Oboje przyprawiali ją o ból głowy.- Do ciężkiej cholery, sprawy prywatne załatwiajcie po służbie! Wy dwoje będziecie ze sobą pracować bez względu na to, czy się lubicie, czy nie. I nie obchodzi mnie, jak sobie z tym poradzicie. Na służbie macie myśleć tylko o pracy. Zrozumiano?

– Tak jest, pani porucznik – odpowiedzieli równocześnie. Bez entuzjazmu, ale lepsze to niż nic.

– Peabody, sprawdzisz, jak sprawuje się w szpitalu Lane i jak sobie radzą chłopcy, którzy mieli obserwować Lizę Trent, a potem złożysz mi raport. McNab, ty zajmiesz się pełną analizą danych od Connelly”ego. Za dwie godziny chcę mieć na biurku wszystkie możliwe scenariusze skoku.

– Pani porucznik, Roarke…

Zdaje się, że wydałam rozkaz, a nie prosiłam o dyskusję.

– Tak jest.

– A więc wykonać – powiedziała, otwierając drzwi do gabinetu męża. Obaj z Feeneyem równocześnie podnieśli głowy znad konsolety.

– Feeney, kazałam McNabowi przeprowadzić analizę. Dopilnuj, żeby wziął się do roboty, dobrze?

– Nie ma sprawy.

Zaczekała, aż zamknie za sobą drzwi.

– Padam ze zmęczenia. Boli mnie głowa i jestem na ciebie wkurzona.

– Musimy coś sobie wyjaśnić.

– Nie, Roarke. Nie mam czasu ani sił, żeby się z tobą kłócić jak Peabody z McNabem. Nie miałeś racji, pozwalając Connelly”emu odejść. Ale to tylko mój punkt widzenia. Z twojego punktu widzenia zrobiłeś to, co należało. Nigdy nie dojdziemy w tej kwestii do porozumienia, ale nadal musimy sobie pomagać, bo inaczej nie uda nam się zamknąć tej sprawy. Kiedy ją zakończymy, zastanowimy się, co zrobić z faktem że stoimy po dwóch różnych stronach barykady. Do tego czasu proponuję zawiesić broń.

– Wolałbym, żebyś zrobiła mi normalną awanturę, ale skoro nie jesteś zła, to pewnie nie będziesz krzyczeć. Chciałbym ci zająć jeszcze chwilę.

– Dziś nie mam ci nic więcej do powiedzenia.

– Zraniłem cię. Uważasz, że Mick jest dla mnie ważniejszy niż ty ale to nieprawda.

– Mylisz się. – Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. – To Mick zranił ciebie, a ty nie pozwoliłeś, żebym cię broniła. Odebrałeś mi to prawo, nie pozwoliłeś, żebym ci udowodniła, że jestem wobec ciebie w porządku.

– Wsadziłabyś go za kratki. Eye, kochanie, to nie byłoby wobec mnie w porządku. Wiesz, kim byłem i skąd pochodzę, ale ty znasz całej prawdy o moim życiu.

Nie, nikt nie zna całej prawdy. Nawet on sam me byl pewny czy ją zna i rozumie. Lecz mógł jej uchylić choć rąbka tej wielkiej tajemnicy.

– Twoja przeszłość prześladuje cię we śnie, zżera cię od środka. Moja ciągle we mnie żyje. Zaszyła się w głębi mojej duszy. Eve wiesz, ile lat upłynęło, zanim zebrałem w sobie odwagę by pojechać do Irlandii? Bo ja nie. Ale nawet wtedy nie zdobyłem się na odwiedzenie Dublina. Na dublińskiej ulicy postawiłem nogę dopiero wtedy, kiedy razem pojechaliśmy na pogrzeb mojej serdecznej przyjaciółki. To wtedy po raz pierwszy odwiedziłem dzielnicę, w której się wychowałem. – Patrzył na swoje dłonie -Tymi rękoma, pazurami, głową, czym mogłem, harowałem, kradłem, oszukiwałem, byle jak najszybciej się stamtąd wyrwać. Zostawiłem za sobą tych, którzy przeszli ze mną przez piekło.Zostawiłem za sobą martwego łajdaka, który zrujnował mi życie.

On mnie zniszczył, Eve, ale jednocześnie to on uczynił mnie tym, kim jestem dziś.

– Nieprawda. – Podeszła do niego.

– 0, tak. Właśnie jemu to zawdzięczam. Nie udałoby mu się, gdyby nie przyjaciele, których tam miałem. To dzięki nim w końcu zacząłem żyć własnym życiem. Wiedziałem, że zawsze mogę na nich liczyć, że w razie czego mi pomogą. W zeszłym roku, kiedy tam razem pojechaliśmy, by pochować Jenny, uświadomiłem sobie, że nigdy im za to nie podziękowałem. Eve, nie mogłem go oddać w ręce policji. Nawet w twoje. Nie potrafiłbym z tym żyć.

Wypuściła głośno powietrze i zaklęła pod nosem.

– Wiem o tym. Roarke, ja nie odwołam akcji.

– Nawet na to nie liczyłem. Mick także. Prosił, żebym cię przeprosił za kłopoty, jakich narobił, i pożegnał cię wjego imieniu.

– Błagam. – Pokręciła głową.

– Zostawił coś dla ciebie. – Wyjął z kieszeni małą ffolkę i wręczył Eye.

– Co to za paskudztwo?

– To Ziemia. Powiedział, że pochodzi ze Wzgórza Tary, miejsca, w którym spoczywają irlandzcy królowie. Jak znam Micka, prawdopodobnie wykopał ją w naszym ogrodzie, ale w końcu liczy się intencja. To na szczęście, bo uważa cię za najszlachetniejszą glinę, jaką kiedykolwiek miał przyjemność spotkać.

– Gówno, nie najszlachetniejsza glina.

– No cóż, jak wspomniałem, chodzi o ideę.

Eve wsunęła tiolkę do kieszeni.

– Szlachetna glina ma nadzieję, że jeszcze się z nim zobaczy i to niebawem. Tymczasem potrzebujemy pomocy naszego cywilnego doradcy. Chodzi o analizę tych danych. Ja muszę się skoncentrować na poszukiwaniu Yosta, pozwolisz, że zostawię techniczne sprawy na głowie was, komputerowców?

– Ależ oczywiście, pani porucznik. – Wstał sprzed komputera. podszedł do niej i wziął ją za rękę. – Jest jeszcze coś, co sprawi ci przyjemność.

– Nie czas teraz na seks.

– Na seks jest zawsze czas, ale akurat nie to miałem na myśli. Wyjątkowo nie tym razem. Yost jako Roles nabył prawa do zakupu posiadłości na plaży w Sektorze Tropikalnym Olympusa. Dom jest gotowy i niedawno został przejęty przez nowego właściciela.

– Sukinsyn.

– Jeśli nie dorwiesz go w Nowym Jorku, zrobisz to tam. Wynajął jednego z naszych dekoratorów wnętrz, który wszystko mu urządzi. Za cztery dni spotkają się, żeby omówić szczegóły. Yost zarezerwował apartament w największym hotelu. Wybiera się tam za trzy dni. Wyczarterował mój statek. Tego dnia odbędzie się tylko jeden rejs z Nowego Jorku na Olympus. Przesłałem te dane na twój domowy komputer.

– Świetnie, już się za to biorę.

Podzielili się na dwa espoły. McNab i Roarke zaszyli się w w gabinecie, by przeanalizować system zabezpieczeń. Eve z pomocą Peabody opracowywały strategię postępowania z Yostem.

Feeney krążył między oboma zespołami.

– Z tego planu jasno wynika, że zamierza opuścić planetę dopiero po skoku. Feeney, zapytaj Roarke”a, jak myśli, czy Yost dostanie jakąś działkę z łupu, czy tylko honorarium za kontrakt. Te sprawy przecież są ze sobą połączone.

Nawet jeśli zdziwiło go, że Eve konsultuje się z Roarkiem w kwestii etyki kryminalnej, Feeney niczego po sobie nie pokazał.

– Mówi, że prawdopodobnie Yost dostanie coś ekstra, zależnie od wielkości łupu, ale przelew nastąpi dopiero po tym, jak upłynnią towar.

– No dobra, to w takim razie na co on jeszcze czeka? Może chce się upewnić, że wszystko poszło zgodnie z planem i nic dostanie żadnych dodatkowych zleceń. Pozostaje sprawa Summerseta. Na pewno będzie śledził media, czekając na informacje o skoku. Powinniśmy wprowadzić do sprawy Nadine.

Pracowali tak ostro, że w końcu ekipa zagroziła strąjkiem jeśli nie dostaną czegoś do jedzenia. Eye zadowoliła się połówką kanapki, którą zjadła, nie odrywając się od komputera. Zabroniła opuszczać stanowiska, dopóki nie skończą czytać.

– Pani porucznik, straci pani wzrok od tego wpatrywania się w ekran. Komputer, zapisz dane na dysk. – Zanim zdążyła zaprotestować, Roarke obrócił jej krzesło. – Już po ósmej, Eye, za dużo pracujesz. Umysł ludzki nie jest w stanie funkcjonować przez tyle godzin bez przerwy. Odeślij ludzi do domów. Musicie odpocząć.

– Mogą iść. Ja mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Czy Nadine jeszcze tu jest?

– Nie, musiała wracać do studia. Wie, czego od niej oczekujemy, zgodziła się na twój plan. Przecież dwa razy go z nią omówiłaś. Na pewno zrozumiała.

– Może i tak. A gdzie reszta?

– McNab jest w kuchni. Próbuje wyłudzić od Summerseta coś do jedzenia, zanim wróci do hotelu. Peabody poszła popływać. Zasugerowałem jej, że może w ten sposób się uspokoi. Feeiey jest w moim gabinecie. Nie odchodzi od komputera. Zdaje się, że ma tak mocną głowę jak ty. Eye, wystarczy na dziś. Nie ma nic więcej do zrobienia.

– Tak, ale to dlatego, że ja tak ciężko pracuję. Muszę jeszcze wysłać kilku ludzi na Olympus, na wypadek gdyby Yost dotarł tam przed nami. Agentka Stowe sama zdecyduje, kiedy wkroczy do akcji.

– Ale o tym poinformu jesz ją dopiero jutro. Przecież nie chcesz, żeby wkroczyła za wcześnie. Feeney! -zawołał, masując zgarbione ramiona żony. – Wracaj do domu.

Jeszcze moment. Dallas, powinniśmy ostrzec Kontrolę Ruchu Kosmicznego, Yost może zboczyć z trasy w drodze na Olympus.

– Czy ja wiem, w końcu KRK to kolejne potencjalne źródło przecieku Jesteś ich pewien? Masz jakiś bezpieczny kontakt?

– Kiedyś miałem, sprawdzę, czy… – Urwał na widok Roarke”a masującego plecy Eve. – No dobra, wiecie co? Chyba będę leciał. Mogę podwieźć Peabody.

– Jest na basenie – powiadomił go Roarke i niezbyt delikatnie przycisnął ramiona Eye, zatrzymując ją na miejscu.

– Ach tak. – Twarz Feeneya rozpromieniła się w uśmiechu. – Sam chętnie bym sobie popływał.

– Proszę bardzo, czuj się jak u siebie w domu. A ty coś zjesz. – Roarke zwrócił się do żony.

– Już jadłam.

– Pół kanapki to za mało. – Zerknął w stronę drzwi, zza których dobiegały odgłosy rozmowy. – świetnie. Mamy gości. Zjesz trochę zupy, a Mavis dotrzyma ci towarzystwa.

– Nie mam czasu na… – Nie dokończyła zdania, bo do pokoju wparowała Mayis, stukając butami na dwunastocentymetrowych platformach, które przy każdym kroku zmieniały kolory.

– Cześć, Dallas, witaj, Roarke. Właśnie wpadłam na Feeneya, powiedział, że skończyliście na dziś.

– Niezupełnie. Mam jeszcze coś do załatwienia. Może tymczasem pogawędzisz sobie z Roarkiem? – Zadowolenie Eye z przebiegłego planu szybko minęło kiedy za plecami Mavis ukazała się jeszcze jedna kobieta. Dwudziestocentymetrowe szpile, którymi spięła włosy, połyskiwały jaskrawą czerwienią.

– Trina – wykrztusiła z siebie Eye, walcząc za skurczami żołądka.

– Wpadłyśmy osobiście ci o wszystkim opowiedzieć – ogłosiła zadowoleniem Mavis. – Trina przyniosła całą linię produktów, tak jak prosiłaś, prawda, Trina?

– Oczywiście, wzięłam wszystko ze sobą.

– Świetnie. – Wszystko będzie dobrze, tłumaczyła sobie w duchu Eye. Chodzi jedynie o sprawy zawodowe. – Co macie?

– Powiedz jej, Trina. 0, wino! Roarke, jesteś cudowny. -Mavis usadowiła swój zgrabny tyłeczek, ledwo okryty skąpą spódniczką. na biurku Eve i uśmiechnęła się promiennie, biorąc od niego kieliszek.

– No więc tak – zaczęła Trina. – Podkłady kryjące z serii Młodość, odcień miodowy i mokka. Do kupienia we wszystkich luksusowych salonach i sklepach kosmetycznych. Następny puder typu uniseks, sypki i w kamieniu. Wybrał Deloren. Tym produktem handlują głównie salony piękności i gabinety odnowy, bo jest za drogi na zwykłe sklepy.

– W ilu miejscach w Nowym Jorku?

– Co najmniej w dwudziestu, jak nie trzydziestu. Ma świetny gust i doskonale orientuje się w kosmetyce kolorowej. Deloren na policzki, Młodość i ten piękny kwarcowy róż z Seliny. A do oczu…

– Trino, dziękuję ci, to bardzo ciekawe, ale czy potrafisz określić, który z tych kosmetyków ma najmniejszą liczbę dystrybutorów? Może którymś handlują wyłącznie hurtownie?

– Do tego zmierzam. – Trina wydęła umalowane czarną szminką usta. – Ten facet uwielbia eksperymentować z kolorowymi kosmetykami, cena nie gra dla niego roli. To godne najwyższego podziwu. Z tego, co widziałam na filmie, oprócz wszystkich podstawowych produktów, ma też kilka prawdziwych cacek. Jest porządny i doskonale zorganizowany, więc doszłam do wniosku…

Urwała i przez ułamek sekundy delektowała się brzmieniem własnych słów. – Doszłam do wniosku, że najbardziej lubi serię Młodość i Czar Natury. To kosmetyki hypoalergiczne, całkowici naturalne i kosztują majątek. Niedostępne w handlu i przeznaczolw dla licencjonowanych konsultantów. Używa się ich wyłącznie w salonach piękności. Z tego wynika, że facet albo ma liceneje albo dobre źródło, bo posiada sporo takich produktów.

Tak jak i Trina, która miała w szufladach takie same kosmetyki

– Tak się składa, że czasami sama kupuję te rzeczy w Carnegy przy Drugiej Alei. Oczywiście jeśli trafi mi się klient, którego stać na taki wydatek. – Znowu przerwała i westchnęła. – Żeby nic tracić czasu, od razu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, która tam pracuje, i dyskretnie wypytałam o klientów. Wymieniłam kosmetyki, które widziałam na filmie, i te, których, moim zdaniem, brakowało. Wyobraź sobie, co za zbieg okoliczności. Moja przyjaciółka powiedziala, że jeden z jej stałych klientów właśnie zamówił dokładnie te produkty. Potężny, łysy facet, robi zakupy raz, dwa razy do roku. Zawsze płaci gotówką. Podobno ma salon w Jersey.

Eye powoli wstała.

– Czy już odebrał zamówienie?

– Nie. Przyjdzie jutro, przed południem. Prosił, żeby wszystko było gotowe i zapakowane, bo nie ma zbyt dużo czasu. Jeszcze jedno, zamówił dwa razy więcej kosmetyków niż zwykle.

– Roarke, nalej tej kobiecie więcej wina.

– Dobrze się spisałyśmy? – zapytała zalotnie Mavis.

– Fantastycznie! Trina, podaj mi nazwisko twojej przyjaciółki. Będę potrzebować jej pomocy.

– Nie ma sprawy. Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego mnie obrażasz?

– Obrażam? Trina, kochanie, ależ właśnie chciałam cię ucałować!

– Dlaczego nie szanujesz mojej pracy? Spójrz na siebie. – Trina mierzyła w Eye długim szafirowym paznokc jem. Wyglądasz jak ofiara wypadku drogowego. Skóra przedęczona, cienie pod oczami.

– Miałam dużo pracy.

– A co to ma do rzeczy? Kiedy ostatni raz stosowałaś ten krem złuszczający, który ci poleciłam? A serum antystresowe? A mleczko?

– Ee…

– Założę się, że nie miałaś czasu, żeby choć raz wymasować piersi żelem ujędrniającym. – Zwróciła się do Roarke”a: Nie zaszkodziłoby ci, gdybyś ty się tym zajął.

– Chętnie, nawet jej proponowałem – odparł, bezlitośnie rzucając żonę na pożarcie lwom. – Znasz ją, to trudna kobieta.

– Pokaż stopy – zażądała Trina, okrążając stół.

W tym momencie Eye Dallas, która nie okazywała strachu, stając twarzą w twarz ze śmiercią, wpadła w panikę.

– Nie ma mowy. Stopy mają się dobrze.

– Nie używałaś ostatnio zestawu do pedikiuru, prawda? Dopiero kiedy Trina uważniej przyjrzała się Eye, otworzyła ze zdziwienia wymalowane na wszystkie kolory tęczy oczy. – Ścięłaś sobie włosy!

– Nie. – Zestresowana Eye zasłoniła rękoma fryzurę.

– Tylko nie próbuj mnie okłamywać. Wzięłaś nożyczki i sama to sobie zrobiłaś, czy tak?

– Nie. Niezupełnie. Prawie wcale. Musiałam. Wchodziły mi do oczu. Prawie ich nie ruszałam. Cholera. – Eye zebrała się ni odwagę i postanowiła się zbuntować. – To moje włosy.

– Ależ skąd! To nie są twoje włosy. Nie, odkąd się nimi zajmuję. Czy ja przychodzę na twój komisariat i paraduję z odznaką na biuście? Czy ja ganiam po mieście, poluję na złych facetów i kopię ich po tyłkach? Nie! I dlatego ty też nie masz prawa. Ani w tym ani w następnym życiu nie wtrącaj się do mojej pracy! – Trina westchnęła ciężko. – A teraz pójdę po rzeczy i zrobię coś z tym bałaganem na twojej głowie.

– To miłe z twojej strony, ale naprawdę nie mam czasu… – Eve skurczyła się, widząc, że Trina zaciska dłonie w pięści. – Dzięki, świetny pomysł.

Kiedy Trina wyszła, Eve rzuciła Mayis pełne nienawiści spojrzenie i wzięła kieliszek z winem. Wypiła jednym haustem, po czym zwróciła się do przyjaciółki i męża:

– Pierwsze, które się odezwie, zje ten kieliszek.

Загрузка...