ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Przygotowanie odpowiedzi dla niemieckiej delegacji zajęło jej trochę czasu. Starała się tak ją sformułować, żeby zostawić im furtkę, gdyby chcieli powrócić do negocjacji z Davidem, a jednocześnie jasno postawić sprawę, że jeśli nadal będą chcieli mieć coś wspólnego z Crawleyem, to oni będą ponosić konsekwencje.

Poczuła się zadowolona, gdy pismo było już gotowe. Miała nadzieję, że kluczowe słowo „konsekwencje” zmusi ich, by jeszcze raz porządnie przemyśleli sprawę. Nienawidziła myśli, że Crawleyowi mogłoby coś wyjść z tego podstępnego knucia. Ten człowiek nie miał żadnej moralności. Był zdolny dosłownie do wszystkiego.

Przesłała faks Niemcom. Gdy wkładała pismo do segregatora, wpadł jej do głowy pewien pomysł. Szybko podeszła do telefonu i połączyła się z Jenny.

– Dzień dobry, mówi Caitlin.

– Och, Caitlin – zdziwiła się Jenny. – Nie widziałam, jak dzisiaj przyszłaś do pracy… Tak, słucham – dodała szybko nerwowym głosem.

Caitlin poczuła się nieswojo. Tak bardzo chciała, żeby właśnie Jenny okazała się niewinna.

– Powiedz mi, Jenny, kto wczoraj wchodził do mojego gabinetu po moim wyjściu?

– Pan Hartley – padła gładka odpowiedź.

– Skąd wiesz?

– Dzwonił do mnie z twojego pokoju. Coś tam załatwiał razem z niemiecką delegacją. Wiem o tym, bo wyświetlił mi się na wyjściu właśnie twój numer.

– Kto jeszcze?

– Nikt.

– Jenny, jeśli nie wiesz o nikim innym, kto wchodziłby w tym czasie do mojego pokoju, to może lepiej będzie, jeżeli przyjdziesz teraz do mnie na górę.

Chwila ciszy.

– Była jeszcze jedna osoba – przyznała wreszcie Jenny.

– Kto? Powiedz.

– Ja… chciałam jeszcze raz spojrzeć na te róże. Widziałam rano, jak je przynoszono i… chciałam popatrzeć na nie. Były dużo ładniejsze niż te, które ja dostałam od mojego chłopca i trochę ci pozazdrościłam. Przepraszam, Caitlin. Przysięgam, że nie dotknęłam niczego. Nic nie ruszałam, naprawdę.

Nie musiała ruszać, pomyślała Caitlin. Wystarczyło, że rzuciła okiem na leżące na biurku wymówienie. I w ten sposób informacja o tym poszła dalej, docierając aż do Crawleya.

– Och, Jenny…

– Przysięgam, że nic nie ruszałam. Przysięgam.

– Czy nikt więcej nie wchodził do mojego gabinetu?

– Na pewno nie. Paul Jordan wrócił dopiero parę minut przed zamknięciem biura. Opowiedział mi o bardzo korzystnym kontrakcie, który właśnie próbuje załatwić. I zaraz potem poszedł do domu. Inni sprzedawcy i kierownik produkcji również na pewno tam nie wchodzili, bo przecież musieliby przejść koło mnie i na pewno bym zauważyła.

– Dziękuję, Jenny.

– Czy wszystko w porządku?

Caitlin zawahała się. Być może Jenny nie była człowiekiem Crawleya. Być może po prostu popełniła niedyskrecję, opowiadając komuś, co zobaczyła na jej biurku. Mogła zrobić to zupełnie nieświadomie.

A ten ktoś wykorzystał to. Ale tego typu niedyskrecje również nie powinny mieć miejsca.

– Niestety, nie – powiedziała ze smutkiem i odłożyła słuchawkę.

Potem nadeszła poczta. Caitlin przejrzała korespondencję, pewne informacje wprowadziła do komputerowego kalendarza. Wpięła listy do segregatorów. Potem jeszcze kilka koniecznych służbowych telefonów. Przyjęła jakieś informacje, umówiła jakieś spotkania.

Tak się tym wszystkim zajęła, że nie zauważyła upływającego czasu. Cały czas jednak zastanawiała się nad Jenny. Czy ta przemiła recepcjonistka przekazywała informacje Crawleyowi, czy był to tylko przykry zbieg okoliczności?

David wrócił do biura z twardym, surowym wyrazem twarzy. Znała to stanowcze, nieubłagane spojrzenie. Kiedy David podejmował jakieś działanie z taką właśnie miną, znaczyło to, że wie dokładnie, jaką iść drogą i nic na świecie nie było w stanie zmienić jego zamiarów.

– Jest kilka rzeczy do zrobienia – powiedział. – Potem będę zupełnie wolny.

– Jest jedna rzecz, którą musisz załatwić przedtem – rzekła Caitlin.

Zawahał się na chwilę.

– Co takiego?

Opowiedziała mu o rozmowie z Jenny. David słuchał uważnie. Powtórzyła mu dokładnie każde słowo, jakie padło w tej rozmowie.

– To potwierdza moje podejrzenia – powiedział, kiedy skończyła. – Teraz dokładnie wiem, co robić.

Nie mogła stłumić niepokoju. Nie znała dobrze Jenny, jednak naprawdę przez te cztery miesiące zdążyła polubić młodą recepcjonistkę. Gdyby uwierzyła, że to ona właśnie szpiegowała na rzecz Crawleya, mogłoby to zburzyć jej całą wiarę w ludzi.

– Co robimy?

– Połącz mnie z księgowym. Z Andersonem.

David dość długo dyskutował z głównym księgowym.

– Proszę przygotować sprawozdanie na jutro rano – powiedział wreszcie. – Jeżeli chce pan nadal pracować w mojej firmie, niestety, będzie pan musiał to zrobić. Przewiduję pewne zmiany na stanowiskach kierowniczych i muszę dysponować danymi liczbowymi.

Odłożył słuchawkę.

– I co teraz?

– Przyszła kolej na rozmowę z Jenny. Czy mogłabyś zadzwonić do niej i poprosić, żeby przyszła do mojego gabinetu?

Spełniła jego polecenie, nadal czując się bardzo nieswojo i serdecznie współczując młodej recepcjonistce. Niestety, pewne rzeczy nie mogły uchodzić bezkarnie.

– Sądzę, że powinniśmy załatwić to bardzo delikatnie – powiedział David.

My powinniśmy? – zdziwiła się. David zawsze w sprawach biznesu wypowiadał się w pierwszej osobie. Nigdy nie robił wyjątku od tej reguły. Dopiero dzisiaj… Pierwszy raz zespolił siebie z nią. My? Jakby byli wspólnikami. Jakby mieli jakiś wspólny cel. I tu od razu Caitlin poczuła, jak ogarniają ją wątpliwości. Dobrze im razem. I w łóżku, i w biurze. Ale na jak długo? Na zawsze czy na czas określony? Na dobre i na złe. I ten biały welon znowu wplątał się w jej myśli.

Niestety, nie było czasu na przemyślenie tych spraw. Usłyszeli, jak drzwi windy otwierają się i zatrzaskują.

– Jenny, prosimy tutaj! – powiedział głośno David. – Jesteśmy w gabinecie Caitlin, proszę wejść.

Jenny wyglądała na zdenerwowaną, ale nie było w niej żadnej pokory, raczej bunt i agresja. Caitlin pomyślała ze współczuciem, że takie nastawienie na pewno nie pomaga, gdy ma się do czynienia z kimś takim, jak David Hartley.

– Proszę usiąść.

Jenny usiadła. Nonszalancko założyła ręce na klatce piersiowej, ale nie mogła ukryć swoich oczu, które śledziły każdy ruch Davida z przestraszoną czujnością.

– Musi być pani bardzo zdenerwowana – powiedział cicho.

– Ani trochę.

David udał, że nie słyszy niegrzecznego tonu, jakim odpowiedziała mu Jenny.

– Z zasady nie uznaję bliskich, intymnych związków pomiędzy moimi pracownikami. Chcę uniknąć przykrości i zamieszania w biurze, do czego nieuchronnie dochodzi, kiedy taki związek się kończy – powiedział.

Twarz Jenny pokryła się purpurą.

– Nie jestem związana z nikim w biurze – powiedziała stanowczo.

– Załóżmy na razie, że nie – odparł, nadal nie zwracając uwagi na jej sposób mówienia. – To musiało być bardzo żenujące dla pani i dla innych, kiedy się okazało, że nagle ja sam złamałem własne zasady. Rzecz jasna, mam na myśli… mój związek z Caitlin.

Caitlin zamarła z wrażenia. Po co on wywlekał teraz swoje prywatne sprawy? Do czego ma prowadzić ta publiczna spowiedź? Zrobił ostatnio tyle dziwnych rzeczy, że poczuła, iż prędzej oszaleje, niż nadąży za jego myśleniem.

– To było przecież oczywiste dla każdego – rzekła Jenny opryskliwie.

– Jestem tego pewien. I właśnie dlatego tak krępujące.

– Nie aż tak bardzo. Tego można się spodziewać po mężczyźnie. Jedno mówi, a drugie robi.

Bo to i prawda, pomyślała Caitlin. Wiele razy jej samej zdarzało się dochodzić do podobnego wniosku.

– Jednak nasz związek był innego rodzaju – stwierdził David.

– Każdy sądzi, że jego związek jest inny.

– To prawda – rzekł David bardzo łagodnie. – I wy też uważaliście, że jesteście wyjątkową parą?

– Co to znaczy? – zdenerwowała się Jenny.

– Ja wiem, że jest pani związana z jednym z moich pracowników.

To zaskoczyło Caitlin. Kto to mógł być? Ktoś z działu sprzedaży?

– Przykro mi, ale pani przyjaciel nie ma najmniejszego zamiaru żenić się z panią – powiedział David z pozorną troską. – Jeżeli nawet obiecywał to pani.

– Skąd pan o tym wie? – krzyknęła Jenny.

– Ponieważ on już jest żonaty.

– Nieprawda!

– Czy dzwoni pani czasami do niego do domu?

– Nie, oczywiście, że nie. On ma bardzo chorą matkę, która musi mieć spokój.

– I taki podał pani powód?

– To jest prawdziwy powód.

– Przykro mi, ale nie. Jako szef mam obowiązek, oczywiście tylko do pewnego stopnia, interesować się sprawami prywatnymi moich pracowników, znać ich przeszłość, ambicje, zainteresowania. Czasami komuś trzeba pomóc. To ma ogromny wpływ na pracę.

Wstał i podszedł do Jenny.

– Paul Jordan ma żonę i troje dzieci. On panią oszukuje.

Caitlin zaczęła w myśli gorączkowo analizować wydarzenia poprzedniego dnia. Nigdy nie lubiła Paula Jordana. On musiał wiedzieć o czekającym na nią prezencie walentynkowym. W przeciwnym razie nie robiłby takich głupich uwag podczas składania życzeń. Jenny też wiedziała. Podświadomie oboje zdradzili się już w czasie składania jej życzeń.

– Wczoraj, kiedy weszłaś do mojego gabinetu, żeby obejrzeć róże, widziałaś wymówienie, które zostało na moim biurku? – zapytała.

– Tak… Dlaczego?… Dlaczego?… Jenny rozpłakała się.

Caitlin musiała zadać jeszcze kuka pytań.

– I kiedy Paul Jordan pod koniec dnia wrócił do biura, powiedziałaś mu o tym?

Jenny potwierdziła skinieniem głowy, zbyt zdenerwowana, żeby mówić.

Caitlin spojrzała pytająco na Davida.

– To musiało być właśnie tak – mruknął.

Jenny, nie czekając na zakończenie tej rozmowy, zerwała się nagle z fotela i wybiegła z pokoju. Caitlin podeszła do drzwi i zobaczyła, że zapłakana dziewczyna skryła się w toalecie. Trudno było jej pomóc. Jenny nie pierwsza i nie ostatnia zakochała się tak niemądrze.

Mnie to również mogło się przytrafić, pomyślała Caitlin. Na szczęście David nie miał żony ani trojga dzieci. Jednak ona też nie znała jego życia prywatnego, przez cztery miesiące polegała głównie na domysłach. Ufała mu. Żal jej było teraz Jenny, ale w niczym nie mogła jej pomóc.

– Jak ukarzesz Jenny? – zapytała.

Myślała z podziwem o delikatności, z jaką załatwił tę sprawę. Jeszcze raz ogromnie jej zaimponował.

– Chyba nic jej nie zrobię. Została już wystarczająco ukarana.

– I co teraz robimy?

– Bierzemy się za Paula Jordana – powiedział twardo. Wiedziała, że w tym wypadku będzie całkowicie bezwzględny.

Zaprosili na górę kierownika działu handlowego. Rozmowa była krótka. Paul Jordan musiał pożegnać się z pracą.

Загрузка...