ROZDZIAŁ PIĄTY

Resztką sił udało jej się wysiąść z windy, przejść przez hol, uśmiechnąć się do Jenny i wyjść przed budynek.

Na pobliskim postoju stało kilka taksówek, podeszła do pierwszej z nich, wsiadła i wkrótce była już w domu.

Zrzuciła z siebie eleganckie służbowe ubranie. To, co Davidowi wydawało się eleganckie i modne, dla jej ojca było jedynie cudacznym przebraniem. Według ojca moda to stek nonsensów, a on sam uważał się za człowieka konserwatywnego, mocno stojącego na ziemi.

Włożyła podkoszulek, dżinsy i stare adidasy, mocno już zużyte, aczkolwiek dobrej firmy. Poszła do łazienki, zmyła makijaż, i tak już zniszczony łzami. Przejrzała się w lustrze i zobaczyła, że niestety nie wygląda najlepiej.

Zgarnęła z łazienki kilka kosmetyków, wrzuciła do torby. Poszła do pokoju, wzięła wszystko, co jej zdaniem mogło się przydać w ciągu następnego tygodnia. Nie miała pewności, czy uda jej się doprowadzić do ponownego zejścia się rodziców, ale w takiej sytuacji mogłaby po wizycie u ojca parę dni spędzić u matki. To Michelle zawsze uważano za mamusiną córeczkę, a w tym śmiesznym domowym podziale ona należała do taty. Miała jednak wątpliwości, czy Michelle poświęci się, by przez pewien czas mieszkać z matką. Niewątpliwie, jeżeli ponowne zbliżenie tych dwojga było możliwe, to właśnie do Caitlin należała rola katalizatora.

Wzięła torebkę, spakowała walizkę. Zamknęła mieszkanie i skierowała się w stronę parkingu.

Caitlin kochała swój mały samochodzik, pierwszy pojazd całkowicie należący do niej. David śmiał się, że zna lepsze modele niż mazda 121, ale nie pozwoliła, by to zepsuło jej radość. Nie chodziło przecież o żaden snobizm. Po prostu cieszyła się, że ma swój własny samochód.

Gdy teraz szła wzdłuż bloku, przemknęło jej przez myśl, że utrata pracy u Davida spowoduje drastyczną zmianę jej warunków materialnych i na pewno obniży pozycję społeczną. To właśnie dzięki wysokiej pensji otrzymywanej regularnie od Davida mogła przeprowadzić się ze wspólnego małego mieszkanka, wynajmowanego razem z koleżankami, do samodzielnej kawalerki w dobrej dzielnicy. Jeszcze nie wszystkie raty za samochód zostały spłacone. Jeśli nie znajdzie szybko nowej pracy, porównywalnej z tą ostatnią, straci auto i mieszkanie.

Przyszłość nie zapowiadała się różowo.

Caitlin jednak szybko zwalczyła ogarniającą ją lalę depresji. Powiedziała sobie, że zareagowała prawidłowo. Nie będzie sprzedawać swojej godności i za żadne pieniądze nie powinna wyprzeć się siebie. Jeżeli musi stracić samochód, to trudno. I tak będzie to mniej bolesne niż śmierć Dobbin.

Mieszkanie wspólnie z koleżankami nie powinno być straszne, to miłe dziewczyny, ucieszą się, że chce do nich wrócić.

Nie ma co się bać o jutro, kiedy i tak na dzisiaj nazbierało się wystarczająco kłopotów.

A samochód nie był aż tak niezbędny. Do pracy jeździła przecież autobusem, szczególnie w godzinach szczytu przemieszczała się znacznie szybciej. Potrzebowała samochodu głównie na weekendy.

Tak, samochód nie był konieczny. Teraz jednak wsiadła do swojej mazdy z poczuciem komfortu i ulgą, że jeszcze może to zrobić.

Pomyślała o życiu rodziców. Wszystko zmieniło się dramatycznie dwa lata temu. Pośrednik handlu nieruchomościami zaoferował rodzicom wysoką kwotę za ich farmę. Potrzebna mu była ta ziemia pod budowę domków jednorodzinnych.

Wysoka suma oferowana za farmę w Mardi zmąciła zupełnie matce umysł. Wierciła mężowi dziurę w brzuchu, dokuczała, naprzykrzała się, aż wreszcie zgodził się na sprzedaż posiadłości.

Kupili uroczy, nieduży domek z cegły w pobliskim miasteczku, na tej samej ulicy, na której mieszkała Michelle z trojgiem dzieci. Matczyne marzenia zostały spełnione z nadmiarem. Ale ojciec…

Ojciec zgodził się tylko dla świętego spokoju. Nienawidził wszelkich kłótni. Tęskni! jednak rozpaczliwie za farmą i nie umiał się pogodzić z nową rzeczywistością. Nudził się w małym domku, czuł, że się dusi, i zupełnie nie wiedział, co z sobą zrobić. Tłumiony przez dwa lata żal do matki musiał w końcu eksplodować i to dało się zrozumieć.

Zostały mu z dawnej fermy tylko konie i oczywiście Dobbin. Stajnia i pastwisko były jednakże daleko położone od ceglanego domku i nie mógł przez cały czas mieć baczenia na stadninę.

Matka Caitlin sądziła, że to mu powinno wystarczyć. Przeszli oboje na emeryturę i teraz właśnie był czas, by cieszyć się pieniędzmi za fermę, zanim nadejdzie starość. To sprawiało wrażenie sensownego argumentu. Jednakże ojciec odszedł od matki. I to właśnie dzisiaj.

Caitlin zjechała w Wyong z autostrady i przejeżdżała właśnie drogą prowadzącą przez Mardi. Poczuła ogarniające ją przygnębienie, gdy zobaczyła ziemię, na której spędziła tak szczęśliwe dzieciństwo, podzieloną na działki budowlane.

Życie to nieustanne pasmo przemian, powiedziała sobie. Jednak niektóre zmiany ranią bardzo głęboko. Na poziomie podstawowych wartości.

Zastanowiła się, czy David będzie za nią tęsknił. Czy w ogóle w jakiś sposób odczuje jej brak? I natychmiast skarciła siebie za te spekulacje. To już przeszłość, zamknięty rozdział, do którego nie warto powracać. Dla Davida życie koncentrowało się na jego własnych sprawach, a poza tym ona była kobietą wczorajszego dnia. Z pewnością szybko znajdzie następną na jej miejsce.

Trzeba go wykreślić z myśli i z serca. Na zawsze.

Znak drogowy wskazywał, że do motelu „The Last Retreat” zostały jeszcze dwa kilometry…

Potem zobaczyła szyld, informujący o atrakcjach, z jakich mogą korzystać goście hotelowi. Były to przede wszystkim jazda konna i golf. Podjechała na parking. Od razu dostrzegła starego, zniszczonego dżipa, należącego do jej ojca. Zaparkowała mazdę tuż obok.

Zdecydowanie przekroczyła próg gospody i od razu skierowała się do pokoju, w którym spodziewała się spotkać ojca. Pukała długo z całej siły, zanim otworzył jej drzwi. Wyglądał okropnie, w straszliwie wymiętej, przepoconej koszuli. Może spał w tym samym ubraniu, w którym chodził? Może nie wziął nic innego na zmianę? Nie ogolony. Nie uczesany. Doszła do wniosku, że wychodząc z domu, na pewno nie myślał o takich drobiazgach, jak grzebień albo szczoteczka do zębów. Ojciec nigdy nie przywiązywał wagi do takich rzeczy.

Caitlin od razu rzuciła mu się w objęcia, ściskając go serdecznie. A potem oparła głowę na jego ramieniu i rozpłakała się.

Pogłaskał ją po włosach, zupełnie jakby była jeszcze małą dziewczynką.

– Wszystko będzie dobrze, będzie dobrze – powtórzył.

– Chciałabym, żeby tak było.

– Tragedia z Dobbin na pewno by się nie wydarzyła, gdybyśmy nie sprzedali farmy – wybuchnął. – Nie mogłem mieć baczenia na konie i przez to całe nieszczęście.

– To nie twoja wina, tatku.

– Nie wiem. Niepotrzebnie zgodziłem się na to, co wymyśliła matka. Bylibyśmy szczęśliwi po dziś dzień.

Caitlin westchnęła głęboko. To był problem, który należało wreszcie ojcu uświadomić.

– Tatku, kupiliście za te pieniądze bardzo wiele rzeczy, o których ludzie marzą. Pracowaliście oboje ciężko przez całe życie. To ma swoje dobre strony, że nie musicie teraz troszczyć się o pieniądze.

– Tak, dla paru dolarów zgodziliśmy się zaprzedać diabłu nasze dusze – mruknął ojciec. – To była najbardziej urodzajna gleba w całej okolicy. Znałem każde źdźbło trawy, każdy kamyk, grudkę ziemi. Wszystko poszło na marne.

– Nie chciałeś tego sprzedawać, prawda, tatku?

– Nie chciałem, Caitlin. Bóg mi świadkiem, że nie chciałem. Jesteś dobrą dziewczynką… jedynym jasnym promykiem w moim życiu.

Pomyślała, że nie może teraz poddawać się wzruszeniu. Należało zapobiec kryzysowi jak najszybciej, by nie trzeba było odwoływać imprezy, planowanej na dziewiętnastą trzydzieści.

– Mama dzwoniła do mnie, tatku. Skrzywił się.

– Wyobrażam sobie, co mówiła.

– Była zdenerwowana. Usiadł na łóżku. Opuścił głowę.

– Nie chciałem wracać do domu po tym, jak musiałem zastrzelić Dobbin. Twoja matka chciałaby o wszystkim decydować. Ale patrzy tylko na siebie. Najważniejsze jest dla niej to, czego ona potrzebuje, nie dba o to, co czują inni.

Caitlin spojrzała na ojca ze zrozumieniem. David też nie dbał o jej uczucia. Liczyły się tylko jego potrzeby. Usiadła na krześle przy ojcu.

– Opowiedz mi o tym – poprosiła.

Potrząsnął przecząco głową, ale zaraz potem wybuchnął potokiem słów:

– Matka zrzędziła, marudziła, nie dawała mi spokoju…

Tu nastąpiła długa lista żalów. W sumie wszystko sprowadzało się do jednej rzeczy. Ojciec nie mógł dopasować się do nowego sposobu życia, który narzuciła mu matka. A także nie mógł przeboleć sprzedanej farmy.

– Zadzwoniłem do niej – kończył opowieść. – Zadzwoniłem i powiedziałem, że mam dla niej złe wieści.

– Owszem, to były dla niej złe wieści – zapewniła go Caitlin. – Matka od tej pory nie przestaje płakać.

– Niech ma za swoje – mruknął niepewnie.

– Tatku, nie można cofnąć czasu. Wszyscy musimy się dostosować. Ty, mama, ja. Każde z nas.

– Twoja matka wybrała swoją drogę, a ja mam swoją. Nie musimy iść razem przez życie. Trzydziesta rocznica zmusza człowieka do pewnych przemyśleń.

Caitlin zaczęła się obawiać, że jej pokojowa misja nie ma większych szans powodzenia. Ojcowska filozofia, dotycząca wyboru nowej drogi z okazji trzydziestolecia ślubu, mogła stanowić poważny problem.

Przez lata ubolewał nad tym, że w społeczeństwie rośnie liczba rozwodów, szczególnie wśród młodszej generacji. Uważał, że człowiek powinien osiągnąć odpowiednią dojrzałość, nim podejmie ważną, życiową decyzję, zanim będzie potrafił naprawdę z pełną świadomością wybrać swoją drogę. Z tego, jego zdaniem, wynikało, że trzydziesta rocznica ślubu, to najlepszy czas ku temu, by małżonkowie mogli podsumować swoje życie i raz jeszcze zastanowić się nad swoim wyborem.

Młodzi ludzie, powiadał, nie są przystosowani do pokonywania trudności.

Patrząc na stanowczą, upartą twarz ojca, zdążyła zwątpić, czy jakiekolwiek argumenty zdołają zmienić jego decyzję.

Ktoś zapukał do drzwi. Ojciec poszedł, żeby otworzyć. Pewno ktoś z personelu, pomyślała Caitlin. Zastanowiła się szybko, co dalej robić. Być może należy zmienić metodę działania. David zawsze, gdy napotykał przed sobą mur, próbował od innej strony.

Możliwe, że ojciec potrzebował czasu do namysłu, choć to by znacznie komplikowało sprawę. Może należało jednak odwołać imprezę? Dla matki byłoby to szokiem i niełatwo potem pozbierałaby się. Ale przecież ojciec kochał… jeśli już nie mamę, to na pewno Michelle i troje wnucząt. Kiedyś wreszcie zapragnie je zobaczyć i przedtem będzie musiał pogodzić się z żoną.

Ojciec otworzył drzwi i rozmawiał z kimś na korytarzu. Spojrzała na zegarek. Dochodziła druga trzydzieści. Pomyślała, że najwyższy czas, by zdecydować, czy przyjęcie powinno być odwołane, czy nie. Chyba że matka podjęła już jakieś kroki w tym kierunku. Tak, koniecznie należało jak najszybciej się z nią skontaktować.

– Czy mam przyjemność z panem Rossem?

Serce załomotało jej gwałtownie. Ten głos… o miękkim, głębokim brzmieniu… Co jednak robił właściciel tego głosu w motelu „The Last Retreat”, pod drzwiami pokoju zajmowanego przez jej ojca?

– Tak – powiedział ojciec.

– Moje nazwisko David Hartley.

To naprawdę on, pomyślała zdumiona.

– Jestem szefem, właścicielem firmy, w której pracuje pańska córka…

Zacisnęła zęby. O, nie! Już nie!

– Jej byłym szefem – poprawił się. No, właśnie, pomyślała.

– I dobrym przyjacielem. Ciekawe od kiedy, zdenerwowała się.

– Wiem, że Caitlin miała ostatnio kłopoty. Chciałbym jej pomóc.

Brzmienie głosu i sposób bycia Davida wywierały na ludziach duże wrażenie. Zdawała sobie sprawę, że już za chwilę ojciec ulegnie silnej osobowości jej byłego szefa.

– To bardzo miło z pana strony.

Tak, miała rację. Tatko już teraz znajdował się pod wpływem Davida. Pomyślała, że przynajmniej ona musi zachować odporność. Urok osobisty tego człowieka nie ma dla niej już żadnego znaczenia.

Będę zimna jak lód, postanowiła.

W umyśle Caitlin aż kipiało od domysłów. Dlaczego David nie jest teraz z niemiecką delegacją? Co się tam wydarzyło? I w ogóle po co ją ścigał?

Próbowała naprędce obmyślić jakiś plan działania. Wiedziała jedno: David powinien jak najszybciej stąd zniknąć. Niepotrzebnie tylko budził nadzieję. Nadzieję? Ale… na co? Nie, stanowczo nie miała najmniejszej ochoty, żeby tu był, kiedy ona teraz powinna zająć się problemami rodziców, a dopiero potem swoimi. Niestety, obu spraw naraz nie da się załatwić.

– Przykro mi, że powoduję tyle zamieszania, panie Hartley – powiedział ojciec. – Moją intencją było działanie optymalne… Po prostu chciałem jak najlepiej.

Caitlin zdenerwowała się jeszcze bardziej. Ojciec zupełnie nie miał pojęcia, o czym mówił David, a David nie miał pojęcia, o czym mówił ojciec! Jej szef nigdy nie był dokładnie wprowadzony w jej rodzinne problemy, a ojciec nic nie wiedział o jej układach z Davidem.

– Najważniejsze, żeby być razem – stwierdził David. – Razem dążyć do wspólnego szczęścia. Myślę, że kłótnie są czymś zgoła niepotrzebnym, należy dążyć do wzajemnego zrozumienia. Uważam, że obrażanie się, czy tym bardziej separacja, prowadzą donikąd.

– To wszystko, o czym pan mówi, może być dobre dla pana – rzekł ojciec. – Natomiast nie wiem, czy te teorie mogłyby pasować do mojej sytuacji.

– Panie Ross, w życiu każdego człowieka zdarzają się nieporozumienia z najbliższymi osobami. Należy przeanalizować sytuację, określić jednoznacznie przyczyny i skutki…

Powiedziane to było bardzo stanowczo. I potem zapadło milczenie. Ojciec był niewątpliwie pod silnym wpływem tego, co usłyszał. Caitlin zastanawiała się, czy tatko myślał, że jej szef porzucił pracę i pogonił do „The Last Retreat”, żeby mu wytłumaczyć, iż powinien wrócić do żony. Niewątpliwie rzucane przez Davida slogany przyjął do siebie. W każdym razie fakt, że każdy z nich mówił o zupełnie innej sprawie, nie przeszkadzał im w dojściu do porozumienia.

– Nie wiem, nie mam pewności – rzekł ojciec z wahaniem. – Muszę zobaczyć, co powie na to Caitlin.

– Ona jest tutaj, prawda? Czy będę mógł z nią pomówić?

– Nie wcześniej, niż ja ustalę z nią pewne sprawy. Ojciec wszedł do pokoju.

– Caitlin, pan Hartley przyjechał tutaj aż z Sydney, żeby powiedzieć mi, że powinienem wrócić do twojej matki. Co ty na to?

Caitlin miała chęć zmieść Davida z powierzchni ziemi i zyskać na tym chwilę spokoju. Zdała sobie jednak szybko sprawę, że ona, jako córka, nie stanowiła dla ojca żadnego autorytetu. Natomiast zauważyła, iż ojciec zaczyna się liczyć ze zdaniem jej szefa. Na pewno należało potraktować wizytę Davida jako zrządzenie Opatrzności. W tej chwili najważniejsze było, żeby matka i ojciec szybko się pogodzili, a ze względu na planowaną dziś wieczorem imprezę czas grał tu istotną rolę. Należało wykorzystać wszystko, co tylko możliwe, żeby jak najszybciej osiągnąć ten cel. Pojawienie się Davida dawało pewną szansę.

– Myślę, że on ma rację, tatku – powiedziała z namysłem. – To by było najlepszym wyjściem z sytuacji.

Widziała, jak ojciec bije się z myślami. Poprzednio wydawał się być absolutnie zdecydowany nie wracać do matki. Zdawała sobie sprawę, że ona sama nic tu nie wskóra. Na szczęście był David. To była ostatnia szansa.

Problem był w tym, że już sam pomysł powrotu do matki wydawał się trudny do zrealizowania. Ojciec lubił spokój, wolał milczeć, niż wdawać się w kłótnie, teraz też na pewno wolał uciec, niż stawić czoło trudnej sytuacji. Dobrze, że już trochę zaczynał się zastanawiać nad tym, czy lepiej mu będzie z matką, czy samemu. Trzeba było jeszcze coś zrobić, żeby Eileen Ross przyjęła spokojnie jego powrót. Wyjaśnić matce, przekonać ją, a to nie była miła perspektywa.

– Mogłabym przedtem z mamą porozmawiać – zaproponowała Caitlin. – Przygotowałabym teren i wtedy byłoby ci łatwiej.

– Zastanawiam się, czy mimo wszystko pan Hartley nie ma racji – powiedział powoli ojciec. – Chyba powinienem wrócić do twojej matki.

– Najlepiej byłoby, gdybyś zrobił to jak najszybciej. Na pewno nie odwołała jeszcze przyjęcia. Sądzę, że będzie jej zależało na tym, żebyście pogodzili się, zanim przyjdą pierwsi goście. Wiesz, jak ważne jest dla niej, co ludzie powiedzą.

Caitlin nerwowo zacisnęła palce, z nadzieją, że impreza jeszcze nie została odwołana.

Na twarzy ojca znowu pojawił się bunt.

– Na pewno nie będę jej przepraszać. David, nie proszony, wszedł do pokoju.

– Nie podzielam pana opinii W tej sprawie – wtrącił z powagą. – Przemyślałem to sobie dokładnie i uważam, że moje zachowanie nie było w porządku i postanowiłem przeprosić za to Caitlin.

Caitlin zamarła ze zdumienia.

– To na pewno nie pana wina – rzekł ojciec, któremu coś zaczynało nie pasować.

– Uważam, że jeśli zależy mi na tym, żeby być razem z kimś, kto jest dla mnie ważny, nie powinienem ulegać fałszywej ambicji. Dlatego chciałem przeprosić Caitlin.

Caitlin pomyślała, że nic już z tego nie rozumie. David porzucił swój biznes i przyjechał tu za nią, aby ją przeprosić? Miał bardzo lotny umysł i już na pewno zorientował się, przynajmniej z grubsza, że chodzi tu o jej problemy rodzinne. A więc wszystko wskazywało na to, że porzuciwszy najważniejsze dla siebie sprawy zawodowe, przyjechał tu za nią, aby ją przeprosić i jednocześnie próbuje pomóc w jej rodzinnych kłopotach. Czyżby to, co powiedziała mu rano, tak bardzo nim wstrząsnęło? I co? Wziął to sobie do serca? Z pewnością nie w takim stopniu, w jakim by sobie życzyła, ale… Poczuła, że znowu ma nadzieję na biały welon i gromadkę dzieci, i natychmiast ostro się skarciła za takie głupie myśli.

Z drugiej strony przecież, nawet jeżeli David domyślił się, o czym mówił ojciec, to tak naprawdę nie ma o niczym zielonego pojęcia i zbyt długo trzeba by mu teraz wszystko wyjaśniać.

– No tak… ale zaraz może być kłótnia. Wiem, że jak tylko pokażę się żonie na oczy, ona od razu zrobi awanturę. Bardziej podoba mi się pomysł Caitlin, że porozmawia z matką i przygotuje teren.

– Jeśli pan pozwoli, chciałbym teraz ja porozmawiać z Caitlin – rzekł David zdecydowanym tonem.

– To bardzo przyzwoicie z pana strony, iż próbuje pan nam pomóc. Cieszę się niezmiernie, że moja córka pracuje w pana firmie.

– Tatku, ja już tam wcale nie pracuję i nie czuję zbytniej sympatii do tego pana – musiała wtrącić Caitlin.

– Mieliśmy takie… drobne nieporozumienie. To wszystko moja wina. Przemyślałem wszystko, co mi zarzucała i zdecydowałem się wprowadzić pewne zmiany.

Ten to potrafi gadać, pomyślała Caitlin. Jeszcze gotów tak urobić ojca, że będzie po jego stronie.

– Dobrze, macie rację – stwierdził ojciec. – Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.

– Tatku, ja mu nie wierzę. Za późno na przeprosiny.

– Proszę bardzo, porozmawiajcie sobie spokojnie. Ja pójdę na mały spacer, nie będę wam przeszkadzał.

Caitlin spróbowała raz jeszcze powściągnąć swoje emocje. Jeżeli David zdecydował się na jakieś perfidne gierki, to zgoda, może być w drużynie i wykorzystać to wszystko do swoich celów. Pogodzenie rodziców było teraz najważniejsze. Proszę bardzo, szefie. Gramy. Szanse po obu stronach.

– To my z Davidem pojedziemy teraz do Wyong przygotować teren – zdecydowała. – I po prostu damy ci znać, kiedy będziesz mógł przyjechać.

Pocałowała ojca w nie golony od kilku dni policzek.

– Trzymaj się, tatku – powiedziała.

Rzuciła Davidowi ostrzegawcze spojrzenie, żeby nie uważał, że się poddała, ani też nie pozwolił sobie na żadną poufałość. Poszedł za nią do wyjścia.

– Co się stało z Niemcami? – zapytała.

– Użyłem twojego sposobu – zaśmiał się. – Powiedziałem, że jestem dzisiaj bardzo zajęty i niestety nie będę miał dla nich czasu. I żeby zwrócili się do mnie, jak już się wreszcie zdecydują.

– Skąd wiedziałeś, dokąd pojechałam?

– Widziałem, jak zapisywałaś adres. Zastanowiła się, czy powinna wprowadzać go dokładnie w swoje rodzinne sprawy, czy też może to nie jest konieczne.

– Po co tu przyjechałeś? – zapytała ostro.

– Kiedy wyszłaś z biura, poczułem pustkę i… poczułem, że życie bez ciebie straciłoby sens.

Pomyślała, że ona też czuje podobnie. Życie bez tej szalonej, ognistej namiętności stanie się co najmniej bezsensowne. Ale zaraz potem przypomniała sobie, iż ten cudowny taniec z demonami prowadził donikąd, nie dawał żadnej nadziei na coś więcej. Należało z tym skończyć.

– Czy domyśliłeś się, o czym mówił mój ojciec? – zapytała. – Czy w ogóle wiesz, w czym obiecałeś mi pomoc?

– To oczywiste, kryzys rodzinny, sytuacja, w której można jeszcze zapobiec tragedii.

– I na pewno chcesz mi pomóc?

– Tak.

– Nie obiecuję ci niczego w zamian. Prawdopodobnie myślisz, że uda ci się wykorzystać sytuację. W szczególności nie obiecuję seksu.

– Nie przyszło mi do głowy, żeby wykorzystywać do własnych celów twoje kłopoty.

– Kłamczuch.

– Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Mówiłaś, że są dla ciebie inne, wyższe wartości. Doszedłem do wniosku, że masz słuszność.

Caitlin nie mogła tak po prostu mu uwierzyć. To byłoby zbyt piękne.

– Sporządź mi listę tych wszystkich wyższych wartości – zażądała z miną pełną powątpiewania. – Długą listę.

– Dobrze, nagram to wszystko na dyktafon i kiedy już wrócisz do pracy, będziesz mogła sobie z niego przepisać – powiedział.

Tere fere kuku, zakpiła w myśli, teraz będzie szukał różnych chytrych sposobów, żebym wróciła do pracy. Choć, swoją drogą, dobrze, że mu na tym zależy.

– Nic z tego – stwierdziła. – Złożyłam wymówienie i wiem, co robię.

Jemu nadal wszystko przychodziło zbyt łatwo.

– Daj mi szansę – poprosił.

– Miałeś szansę rano. Prosiłam cię kilka razy.

– Caitlin, nie mogłem.

– Zauważyłam to, Davidzie.

– Postaram się naprawić swój błąd.

– Jak?

– Jutro pójdziemy razem i wybierzemy coś ładnego dla ciebie na walentynki.

– Jak pewnie się orientujesz, walentynki są dzisiaj, a nie jutro.

– Przepraszam, było tyle zamieszania z niemiecką delegacją.

Baju baju będziesz w raju, pomyślała.

– A co mi kupisz? – zapytała z uśmiechem.

– Wszystko, czego zapragniesz.

No tak, miała rację. Jeszcze nie przemyślał tej sprawy do końca. To oznaczało, że zapomniał o walentynkach i zupełnie nie zastanawiał się nad prezentem dla niej.

– O czym w tej chwili najbardziej marzysz, Caitlin?

– zapytał.

– O koniu. Chciałabym znowu mieć własnego konia – powiedziała, zanim zdążyła pomyśleć.

– Bardziej marzysz o koniu niż o mnie?

– Możesz sobie tak myśleć.

– Dobrze, będziesz miała konia.

– Nie chcę. Dziękuję, ale nie trzeba.

– Dlaczego nie?

– Ponieważ pierwszą rzeczą, jakiej będziesz potem za to chciał, będzie to, żebym wskoczyła ci do łóżka.

– Nie, tak nie będzie.

Zdawała sobie sprawę, że bardzo się starał, żeby ją odzyskać. Bardziej, niż mogłaby przypuszczać. Zastanowiła się.

– Davidzie, jak długo wytrzymasz bez seksu? – zapytała z poważnym wyrazem twarzy.

– Jakiś tam czas na pewno – mruknął bez przekonania.

– Rok.

– Caitlin! Rok to strasznie długo. Widziała, jak bardzo był przerażony.

– Pół roku? Miesiąc?

– No, nie wiem… Spróbuję – rzekł z wahaniem.

– Tydzień?

– Dobrze, dam ci tydzień. Przez ten czas nie będę nalegać. Narzucę sobie silną wolę, dyscyplinę, rozumiesz.

Caitlin pomyślała, jak bardzo jest teraz inny. Musiał naprawdę poważnie zastanowić się nad tym, co mówiła. To mogło znaczyć, że jest dla niego ważna. Nie traktował jej już jak pogotowia seksualnego, jak przelotnej znajomości. A więc już nie chodziło tylko o zaspokojenie jego potrzeb? Poczuła, że wstępuje w nią otucha.

Doszli na parking. Jej malutka mazda wyglądała jak dziecinna zabawka przy potężnym, ekskluzywnym ferrari. Pomyślała, iż to za bardzo nasuwa skojarzenie, że i ona jest jak dziecko przy potężnym, dorosłym, przystojnym Davidzie. I teraz, być może, on zechce manipulować nią jak dzieckiem. Niedoczekanie jego!

Wyjęła z torebki kluczyki.

David wyjął z portfela swoje kluczyki.

– Podwiozę cię – powiedział. – Potem wrócimy po twój samochód.

– Nie, dziękuję. To postawiłoby mnie wobec jeszcze jednego zobowiązania względem ciebie. Jeśli chcesz, wsiadaj do mojego samochodu. Albo rób jak uważasz. – Zaczęła otwierać drzwi mazdy.

Wahał się. Widziała, jak bardzo był napięty, jak uważał na każdy swój ruch. Miała pełną świadomość, co on teraz czuje. Nienawidził bycia pod jakąkolwiek kontrolą. To niszczyło jego niezależność.

– Czy odwieziesz mnie z powrotem, gdy już zobaczymy, jak się rzeczy mają? – zapytał.

Głos jego brzmiał gładko, ale Caitlin za dobrze go znała, żeby się na to nabrać.

Загрузка...