ROZDZIAŁ JEDENASTY

– Dlaczego nie możesz się zdecydować? – zapytał David.

Jeździli już dość długo autostradą, a potem krętymi drogami, więc wykazywał coraz więcej oznak zniecierpliwienia. Znała go dobrze pod tym względem, lubił załatwiać wszystko szybko i łatwo. Tak, stanowczo zbyt lekko mu wszystko przychodziło.

– To niemożliwe znaleźć w jednej chwili tak wspaniałego konia, żeby potrafił zastąpić mi moją Dobbin – odpowiedziała logicznie.

– Dwa dni zajęło nam oglądanie kucy – wypominał jej David. – Potem konie rasy Galloway, prawie cały dzień, potem araby.

– Miałam moją Dobbin przez trzynaście lat – przypomniała mu Caitlin, jakby to był decydujący argument.

– Czy sądzisz, że kiedyś wreszcie znajdziemy odpowiedniego następcę Dobbin?

– Nie wiem i nie mam pojęcia, jak długo to może potrwać – powiedziała spokojnie.

– To się robi coraz trudniejsze – mruknął David. Caitlin domyślała się, co ma na myśli. Nie chodziło dokładnie o to, że nudzą go te objazdy stadnin. Rzecz w tym, że jego cierpliwość była doprowadzona już do granic wytrzymałości. Jego zestresowanie wzrastało z dnia na dzień. I nie chodziło o szukanie konia, tylko raczej o tę wstrzemięźliwość seksualną, którą jej przyrzekł. Tyle czasu razem z nią, przy jednoczesnym trzymaniu pożądania na wodzy, powodowało, że męczył się jak potępieniec. Ostatni raz kochali się sześć dni temu, rano, w dniu świętego Walentego, i potem nic. Sześć długich dni postu i męczarni nie do zniesienia. Właśnie owo płomienne pożądanie zawsze było tym, co łączyło ich najsilniej. Przecież przedtem nie istniało między nimi nic innego oprócz seksu.

Dla Caitlin te dni wstrzemięźliwości też okazały się nadzwyczaj trudne. Resztką sił robiła wszystko, by nie poznał po niej, jak bardzo tęskni za płomienną namiętnością ich spotkań. Przez te kilka dni dużo rozmawiali, co pomagało jakoś odsunąć na dalszy plan potrzeby fizyczne. Te rozmowy pozwoliły im lepiej się poznać, spowodowały, że teraz na pewno łączyło ich już coś więcej niż seks. Dały jej pełniejszy, bogatszy obraz Davida.

Dowiedziała się, że był jedynakiem. Po kilku poronieniach jego matka, na prośbę męża, zrezygnowała z dalszych prób dania Davidowi rodzeństwa. Ojciec nie mógł znieść bólu i cierpienia, jakie przeżywała jego żona.

Prowadził własną firmę meblową, wyrób i sprzedaż. Produkował meble wysokiej jakości, co wymagało dużych nakładów inwestycyjnych. Przy zalewie rynku tanimi, masowo produkowanymi meblami, firma ta właściwie nie miała racji bytu i w czasie kiedy David rozpoczynał studia inżynierskie, znajdowała się na granicy bankructwa. David planował wdrożenie wielu pomysłów racjonalizatorskich, modernizację produkcji. Opatentował kilka istotnych wynalazków. Ojciec zainwestował duże pieniądze w nowoczesne maszyny, ale zanim to wszystko zaczęło wreszcie przynosić odpowiednie profity, zginął w wypadku przy pracy.

David wyprowadził firmę z kryzysu. Czuł się za nią odpowiedzialny i nie chodziło tylko o to, że w jakiś sposób był to winien swojemu ojcu, w ten sposób przejawiał troskę o matkę. Opowiadał Caitlin o trudnościach, jakie napotykał przy wyprowadzaniu firmy z krytycznej sytuacji, i o tym, jak ciężką pracą osiągnął wreszcie sukces.

Im więcej o nim wiedziała, tym bardziej stawał jej się bliski. Zachwycała ją ta bliskość duchowa i czuła, jak bardzo ubogi wydawałby jej się teraz taki związek, w którym łączyłby ich znowu tylko seks. Podobała jej się ta wyprawa po konia, to już był konkret, coś namacalnego, co wspólnie przeżywali.

Nadal stanowiło dla niej zagadkę, dlaczego nigdy nie zaprosił jej do siebie do domu, dlaczego nie mogła poznać jego matki. W tej sprawie jeszcze nic się nie zmieniło.

Ta wstrzemięźliwość seksualna to był, niestety, jej pomysł. Usilnie nalegała na to parę dni temu. To jej wina, że oboje teraz tak się męczą. David z pewnością pociesza się myślą, że jak tylko ona przestanie być tak uparta, to ich poprzednie życie wróci do normy. Obawiała się, że myśląc w ten sposób, miał rację, bo ona rzeczywiście długo tej wstrzemięźliwości nie wytrzyma. Pragnęła być całowana, pieszczona, kochana. Pamiętała pocałunki Davida, a szczególnie te ostatnie, w feralny poranek czternastego lutego. Ale to przecież prowadziło donikąd. Przed czymś takim nie było przyszłości. Mimo wszystko coraz bardziej żałowała swojej decyzji. Marzyła o zakończeniu tej próby. Nie mogła oprzeć się pożądaniu, jakie wzbudzała w niej bliskość jego ciała, gorący blask oczu.

– O czym teraz myślisz, Caitlin?

– Musisz widzieć w życiu inne wartości oprócz seksu – powiedziała. – Tyle mi obiecywałeś. I co? Nie umiesz teraz dotrzymać swoich przyrzeczeń.

– To prawda – przyznał. – Musisz być jednak świadoma tego, jak silne reakcje wywołujesz w moim ciele. To biologia, rozumiesz? Moje ciało, płonąc z pożądania, zmienia się w popiół.

– Zobacz, gdzie dojechaliśmy – powiedziała, żeby odwrócić jego myśli od ich rozpalonych ciał.

David przyhamował. Skręcili w boczną drogę.

– Featherstone. Stadnina koni rasy Clydesdale – przeczytał David napis na drogowskazie.

– Musimy zobaczyć, może właśnie tutaj znajdziemy odpowiedniego konia.

– Czy już ci mówiłem, jak ładnie wyglądasz? – zapytał.

– Dzisiaj już jedenaście razy – mruknęła.

– Może gdybyś włożyła coś mniej seksownego, nie czułbym się tak rozdrażniony, dręczony i prowokowany.

Oboje ubrani byli w zwykłe dżinsy bez żadnych ozdób. Caitlin miała na sobie bawełnianą bluzkę z wyhaftowanym wieśniakiem, który doił krowę. Może to było trochę śmieszne, trochę modne, ale na pewno nie seksowne.

– Przecież jestem bardzo skromnie ubrana. Czy chcesz, żebym wyglądała jak straszydło?

– Nie wiem, czy ta powściągliwość w ogóle ma jakiś sens – mruknął.

To brzmiało jak echo jej własnych wątpliwości.

– To właśnie mi odpowiada – odparła chłodno.

– Ale mnie nie! – wybuchnął.

Caitlin westchnęła. Może to rzeczywiście nie miało żadnego sensu?

David szybko opanował się i był niezwykle uprzejmy, kiedy pan Featherstone, właściciel stadniny, przyszedł przywitać się z nimi. Wyjaśnili, że są zainteresowani zakupem konia rasy Clydesdale i pan Featherstone poprowadził ich do boksów, w których stały klacze i ogiery.

Caitlin zawsze podziwiała konie rasy Clydesdale. Wywodziły się one z tych ciężkich koni, które dawniej dźwigały uzbrojonych rycerzy. Chętnie używano ich w bitwach. To była najcięższa i najsilniejsza grupa koni, które przez wiele lat zastępowały traktor i maszyny rolnicze, wlokły ciężkie ładunki i ciągnęły powozy.

W czasie obchodów Dnia Farmera, na królewskim pokazie w Sydney, na którym ojciec zawsze wystawiał swoje konie rasy Galloway, na czele wielkiej parady szły co roku właśnie clydesdale. Ogromne możliwości tych koni musiały wzbudzać zachwyt.

Caitlin jeszcze nigdy nie przyglądała się z bliska tym koniom. Teraz czuła się zafascynowana ich ogromem, potęgą.

– To jest Danny Boy – pan Featherstone wskazał na jednego z koni. – Ma zaledwie dwa lata i już był championem na ostatnim pokazie.

Koń był piękny. Gniady z białą łatką na brzuchu. Stał przed nimi majestatyczny, wysoki. Caitlin wiedziała, że będzie jeszcze większy, bo będzie rósł jeszcze przez trzy lata.

Wspaniała, gęsta i długa grzywa, zgrabne pęciny, białe lotki poniżej kolan.

Caitlin poczuła, że zakochała się od pierwszego wejrzenia.

Pan Featherstone skierował się do następnych boksów. Caitlin nie poszła za nim. David został przy niej. Stanowczo zmęczyły go już te poszukiwania.

– Najwspanialszy wytwór inżynierii genetycznej – zażartował. – Jeżeli pomnożyć masę konia przez współczynnik postępu biologicznego…

– Przestań kpić sobie. On jest fantastyczny – szepnęła Caitlin.

– Właśnie ten? – Nic go chyba nie mogło bardziej zaskoczyć.

Pogłaskała konia po pysku. Stał posłusznie. Wyglądało na to, że pieszczota sprawia mu przyjemność.

– Zaakceptował mnie – szepnęła.

– I co chcesz potem z nim zrobić? – zainteresował się David, naprawdę zaciekawiony.

– Nie wiem.

– Chcesz na nim jeździć? Potrząsnęła głową.

– Nie, mam lęk przestrzeni. Podszedł do nich pan Featherstone.

– Danny Boy nie jest na sprzedaż – powiedział.

– Czyżby? – zdziwił się uprzejmie David.

– Niestety, proszę państwa – rzekł właściciel konia, pewnie tak samo uparty, jak konie tej rasy.

– Dobrze, zobaczymy, czy potrafię złamać tego faceta – szepnął David do Caitlin.

Ciarki przeszły jej po plecach. David prawdopodobnie nie miał zielonego pojęcia, jak bardzo hodowcy koni przywiązują się do swoich championów. Jej ojciec nigdy nie sprzedałby Pride of Scotland, championa ze swojej stadniny. Czerwona Rozeta, najwyższa nagroda, którą kiedyś dostał za tego konia, znaczyła dla niego więcej niż każde pieniądze.

– Ale on powiedział, że nie jest to koń na sprzedaż – przypomniała.

Nie chciała być świadkiem rozmowy Davida z właścicielem stadniny. Na pewno dojdzie do kłótni między nimi. Z drugiej strony jednak czuła się boleśnie rozczarowana. Ten koń naprawdę jej się podobał.

David odszedł. Wrócił po godzinnej dyskusji z panem Featherstone. Jego oczy pałały dumą. Dokonał zakupu.

– Dostałaś, czego chciałaś, Caitlin – powiedział, gdy wsiadali do ferrari. – Zapłaciłem tylko dwa razy więcej niż ten koń jest wart.

Wygórowana cena zdawała się wcale mu nie przeszkadzać. Czyżby aż tak bardzo miał ochotę na seks?

– Nigdy w życiu nie byłam tak zdenerwowana, czekając na twój powrót – wyznała zgodnie z prawdą. – I żal mi było tego konia. Wydaje mi się, że wyglądał na bardzo zmęczonego. Właściciel stanowczo wymagał od niego zbyt wiele. Traktował go zbyt ambicjonalnie.

– A o mnie to nawet nie pomyślisz, jak bardzo ja jestem zmęczony – westchnął David.

Jego ciemne, kobaltowe oczy spoglądały na nią z tryumfem i radością. Prawdopodobnie zadowolony był z tego, że wreszcie koniec mozolnych poszukiwań. Ale przede wszystkim chodziło mu o nią. I chociaż nieustannie zapewniał ją, że konia kupuje dla niej całkowicie bezinteresownie, to ona i tak miała pewne podejrzenia.

Pomyślała, że przez ostatnie dni osiągnęła bardzo dużo, nawet jeśli teraz myślał, że kupując jej konia, zasłużył sobie na to, żeby wskoczyła mu do łóżka. Zachowywał się wobec niej o niebo lepiej niż w pamiętny walentynkowy poranek. Dużo się nauczył, a także bardzo zmienił się na korzyść.

– Teraz musimy kupić mu dom – rzekł z satysfakcją.

– Nie myślę, żebym miała siłę przejść przez to znowu – mruknęła słabym głosem.

David skręcił na północ, na drogę do Wyong. Stwierdził, że kupno kawałka ziemi w tej okolicy z pewnością będzie dobrą inwestycją. Tym bardziej, jeśli zagroda dla konia znajdowałaby się gdzieś w pobliżu domu jej rodziców. Ojciec na pewno chętnie doglądałby wszystkiego, a co najważniejsze, Caitlin i David nie mieliby problemu z dojazdem z Sydney. Było to tak blisko, że, na upartego, mogliby przyjeżdżać tutaj nawet codziennie.

Caitlin pomyślała nagle, że ziemia w tej okolicy wcale nie była tania. Czyżby David był zdecydowany absolutnie na wszystko? Chciał coś może przez to udowodnić? Pragnął ją kupić za wszelką cenę? Czuła się coraz bardziej zdenerwowana. Może jednak nie był to taki zły pomysł?

Spostrzegła, iż są już w Yarramalong, że jadą drogą prowadzącą do „The Last Retreat”. To dawało pewną szansę na uśmierzenie jej wewnętrznego niepokoju.

– Zatrzymajmy się w tym motelu – zaproponowała nieoczekiwanie.

– Po co? – zdziwił się.

– Chciałabym, żebyś zamówił dla nas pokój.

David odwrócił się do niej i spojrzał uważnie w oczy. Ferrari zaczęło powoli skręcać na pobocze. Jeszcze chwila, a spowoduje wypadek, przestraszyła się Caitlin.

– Uważaj, jak prowadzisz! – krzyknęła. – Za chwilę wjedziemy do rowu.

Delikatnym ruchem poprawił kierownicę.

– Caitlin – powiedział łagodnie. – Koń nie był żadną łapówką. Niczego nie musisz dla mnie robić. Nie chcę żadnej zapłaty.

– Wierzę ci.

Ferrari lekko zwolniło. Skręcili w stronę parkingu.

– Jeszcze raz przepraszam cię za Crawleya – powiedział.

– To nie ma teraz znaczenia – mruknęła. Zatrzymał samochód na parkingu.

– Dla mnie to jest ważne. Opuściłem cię w trudnej sytuacji, zachowałem się obrzydliwie. To spowodowało, że jeszcze raz musiałem zastanowić się nad sobą. I obraz, który ujrzałem, nie spodobał mi się.

– Nawet nie pomyślałam o tym – uśmiechnęła się – że Crawley wiedział wtedy dokładnie, iż byliśmy tutaj razem. Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że ktoś taki może nas śledzić i podglądać.

– Jeszcze raz przepraszam za Crawleya – powtórzył. – I pamiętaj, że nie musisz mi płacić. Przeżywam katusze, nie mogąc cię posiąść, ale jeśli trzeba, wytrzymam, żebyś nie sądziła, iż chodzi mi tylko o to.

Oczywiście, pragnął jej nadal, znała gładkość jego mowy. Takie gadanie mogło być dobrym sposobem, żeby raz jeszcze dostał to, czego chciał. Dlaczego jednak porzucił w tej chwili swój biznes? Dlaczego poświęcał jej teraz tyle czasu?

Delikatnie dotknął jej policzka. Lekkim ruchem obrócił jej twarz w swoim kierunku, tak żeby mogli spojrzeć sobie w oczy. Widziała w jego wzroku ogień pożądania, a zarazem niepokój.

– Cały czas próbuję naprawić moje błędy, Caitlin.

– Pieniędzmi nie wszystko załatwisz – powiedziała chłodno, a jednocześnie czuła, iż już dłużej nie może udawać takiej twardej i opanowanej, że za chwilę zapomni o całym świecie, oddając się jedynie namiętności.

– Masz rację. Pieniądze nie mają znaczenia – powiedział. – Chciałem jedynie pokazać ci, że ja nie tylko biorę, ale również potrafię dawać. Dostaniesz ode mnie wszystko, czego tylko zapragniesz.

Poczuła, że napływają jej łzy do oczu. Ze szczęścia, ze wzruszenia…

– Idź, Davidzie, i zamów ten pokój – powiedziała. Spojrzał na nią z wahaniem.

– Czy jesteś tego pewna, Caitlin? Przecież ty płaczesz. Skinęła głową.

– Nadmiar emocji. Dla mnie też jest to trudne. Idź już, Davidzie. Poczekam tutaj na ciebie.

Pochylił się i delikatnie pocałował jej usta. Czuła jego napięcie, resztką sił tłumione pożądanie.

– Zaraz wrócę – powiedział i odszedł.

Caitlin otarła łzy. David nie obiecał jej wszystkiego, czego pragnęła. Pomyślała, że jeszcze nie pora nalegać na coś więcej. W miłości trudno się targować, pewne sprawy muszą dojrzeć, poczekać. Coś, co nie przychodziło łatwo, na pewno miało swoją wartość. A na razie… potrzebowali siebie nawzajem.

Wysiadła z samochodu, nie mogąc się doczekać, aż on wróci. Dostrzegła wreszcie, jak kroczył w jej stronę, silny, męski, energiczny, związany z nią tym cudownym ogniem pożądania. Ruszyła ku niemu. Spotkali się, gwałtownie otoczył ją ramionami, z gorączkowym pragnieniem posiadania.

– Pokój numer trzy – powiedział. W zaciśniętej dłoni trzymał kluczyk.

Nic nie odrzekła. Poczuła, iż serce jej bije z dziką prędkością. Jego bliskość rozpalała ją aż do bólu. Pragnęła go teraz, natychmiast.

– To nic, że chcesz mnie kupić – szepnęła. – To jest silniejsze ode mnie.

– Mężczyzna kupuje kobietę, kiedy chce ją potem zostawić bez żadnych wyrzutów sumienia. Nic takiego nigdy nie zdarzyło się między nami, Caitlin, i na pewno się nie zdarzy.

Pocałowała go w szyję. Czuła szybki, gwałtowny rytm jego pulsu i gorący oddech.

– Czy mógłbyś jeszcze kilka razy powtórzyć mi te miłe rzeczy?

– Maniaczka – mruknął.

Doszli do drzwi pokoju numer trzy. Stłumiła wszystkie myśli, chłodne kalkulacje, niepotrzebne niepokoje. To nie było teraz potrzebne. David jej pragnął. I ona jego. I tylko to się liczyło. Mogli znowu wkroczyć w świat dzikiej, płomiennej namiętności.

Włożył klucz do zamka.

Caitlin nie wahała się. Przekroczyła próg, by od razu dać się pochłonąć temu innemu światu.

Загрузка...