Rozdział 17

Holly Grace siedziała na zielonej drewnianej ławce i obserwowała, jak Dallie ćwiczy dalekie piłki. W koszyku z piłeczkami prześwitywało już dno, a nadal posyłał wszystkie piłki na prawo. Skeet przycupnął obok i naciągnął kapelusz na oczy, żeby nie patrzeć, co Dallie wyprawia.

– Co z nim? – mruknęła Holly Grace. Przesunęła okulary słoneczne na czubek głowy. – Nieraz widziałam, jak gra na kacu, ale nigdy tak źle. Nawet nie stara się skorygować błędu, w kółko uderza tak samo.

– To ty czytasz w nim jak w książce – sapnął Skeet. – Wiesz, o co chodzi?

– Ej, Dallie! – zawołała Holly Grace. – W życiu nie widziałam gorszych podań! Daj sobie spokój z tą Angielką i skup się na piłce, dobrze?

Dallie wziął zamach.

– Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy!

Wstała, obciągnęła białą bluzeczkę i podeszła do niego. Mężczyzna, którego mijała, tak zapatrzył się na jej pełne piersi, że nawet nie trafił w piłeczkę. Uśmiechnęła się zawadiacko i stwierdziła, że celowałby lepiej, gdyby przyglądał się temu, w co uderza.

Dallie wyprostował się powoli. W popołudniowym słońcujego włosy lśniły złotem. Holly Grace zmrużyła oczy.

– Skarbie, w Dallas rozniosą cię na strzępy. Dam Skeetowi pięćdziesiątaka, żeby postawił przeciwko tobie.

Dallie sięgnął po butelkę piwa.

– Wiesz, Holly Grace, najbardziej kocham cię za to, że umiesz mnie zmotywować.

Przytuliła się do niego i wciągnęła w nozdrza charakterystyczny zapach przepoconej koszulki i skórzanych uchwytów kijów golfowych.

– Mówię, co myślę, skarbie. – Cofnęła się, zajrzała mu w oczy. – Martwisz się o nią, tak?

Dallie zapatrzył się w dal.

– Czuję się za nią odpowiedzialny, nic na to nie poradzę. Źle się stało, że Skeet pozwolił jej odejść. Wie, jaka ona jest. Wplątuje się w horrory, w barowe awantury, sprzedaje ciuchy w lombardach. No i wczoraj rzuciła się na mnie, nie?

Holly Grace z uwagą przyglądała się białym rzemykom swoich sandałków.

– Prędzej czy później będziemy musieli się rozwieść.

– Niby po co? Chcesz wyjść za mąż?

– Skądże. Ale… to nie jest dobre ani dla mnie, ani dla ciebie, wykorzystujemy nasze małżeństwo jako zasłonę dymną przed silniejszym zaangażowaniem.

Przyglądał się jej podejrzliwie.

– Znowu czytałaś „Cosmo", tak?

– Dosyć tego! – Energicznie włożyła słoneczne okulary, podeszła do ławeczki i zabrała torebkę. – Nic da się z tobą rozmawiać! Jesteś taki ograniczony!

– Przyjadę po ciebie o szóstej! – zawołał za nią. – Zaprosisz mnie na kolację. Holly Grace odjeżdżała z piskiem-opon, a Dallie podał kije Skeetowi.

– Zagrajmy partyjkę. Może pójdzie mi lepiej.

Nie poszło. Nie wiedział, co się dzieje. Nieprawda, wiedział aż za dobrze. Miał za dużo kobiet na głowie, i tyle. Miał też wyrzuty sumienia z powodu Francie. Za skarby świata nie mógł sobie przypomnieć, czyjej mówił, że jest żonaty, ale to nie powód, żeby się zachowywała, jakby się jej oświadczył! Do licha, ostrzegał ją przecież, że nie interesuje go trwały związek. Dlaczego kobiety takie są? Mówisz im prosto w oczy, że się z nimi nie ożenisz, a one kiwają głową ze słodkim uśmiechem i zapewniają, że wcale im na tym nie zależy, a w głębi duszy już wybierają serwis stołowy? Między innymi dlatego nie chciał rozwodu. Ale przede wszystkim dlatego, że stanowili z Holly Grace rodzinę.

Kiedy schrzanił dwie piłki pod rząd, stwierdził, że ma na dzisiaj dosyć. Odesłał Skeeta do domu i przez dłuższy czas włóczył się po polu golfowym, wyciągał zgubione piłki z zarośli, jak dawniej, w dzieciństwie. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że dochodzi szósta, a jeszcze musi się przebrać i jechać po Holly Grace. Spóźni się, a ona się wkurzy. Tak często się spóźniał, że z czasem przestała walczyć o punktualność. Sześć lat temu też się spóźnił. O dziesiątej mieli wybrać w domu pogrzebowym dziecinną trumienkę. Przyszedł dopiero o dwunastej.

Zamrugał szybko. Czasami ból stawał się nie do zniesienia. Niekiedy umysł płatał mu figle i widział Danny'ego, tak wyraźnie jak własne odbicie w lustrze. A potem wracało wspomnienie wykrzywionej bólem twarzy Holly Grace, gdy jej powiedział, że ich synek nie żyje, że pozwolił, by ich śliczny jasnowłosy chłopczyk umarł.

Wściekle machnął kijem. Nie chciał myśleć o Darmym. Wolał wspominać Holly Grace, taką jaką pamiętał ze szkoły…

Była najpiękniejszą dziewczyną w Wynette i wszyscy chłopcy chcieli się z nią umówić.

On też, ale zdawała się go nie zauważać, kiedy przechodziła, dumna, wyniosła, kusząca.

A jednak zgodziła się pójść z nim na szkolny bal… I od tego wszystko się zaczęło. Kilka tygodni później poszli do łóżka – dla obojga był to pierwszy raz. Bardzo szybko zaczęli używać prezerwatyw, ale wtedy Holly Grace spodziewała się już dziecka.

Skeet znalazł sobie pracę na budowie, pod Austin, żeby im pomóc. Dallie studiował, po zajęciach pracował jako dekarz, w wolnych chwilach dorabiał na polu golfowym. Musieli wspierać finansowo matkę Holly Grace, biedną, zagubioną Winonę, i nie było im łatwo.

Dallie od dawna znał smak biedy, znosił to więc spokojnie, ale nie Holly Grace. Serce mu się krajało, gdy widział przerażenie na jej twarzy. Miał uczucie, że jązawiódł, i wszczynał awantury – gorzkie, bolesne kłótnie, podczas których zarzucał jej, że nic nie robi. Mówił, że nie sprząta, że jest leniwa, że nie umie gotować. A ona warczała, że Dallie za mało zarabia, domagała się, by przestał grać w golfa i studiował ekonomię.

– Nie chcę studiować ekonomii! – wrzasnął kiedyś. Cisnął podręcznikiem o kuchenny blat. – Chcę studiować literaturę i grać w golfa!

Rzuciła talerzem o podłogę.

– Skoro tak bardzo chcesz grać w golfa, po co studiujesz literaturę?

– Bo w mojej rodzinie nikt dotąd nie skończył studiów! Będę pierwszy! -W tej chwili Danny zaczął płakać. Dallie wziął go na ręce, ukrył twarz w miękkich lokach i unikał wzroku Holly Grace. Jak miał wytłumaczyć, że musi udowodnić coś całemu światu, skoro sam nie wiedział, co to jest?

Tak jak pod pewnymi względami byli podobni, pod innymi różnili się jak niebo i ziemia. Kłócili się coraz bardziej, walczyli coraz ostrzej, wyszukiwali swoje najsłabsze miejsca, żeby boleśniej się zranić, a potem wstydzili się gorzkich słów. Skeet twierdził, że kłócili się, bo byli tak młodzi i niedojrzali, że wychowywali nie tylko Danny'ego, ale i siebie nawzajem. I miał rację.

Ich małżeństwo od początku nie było łatwe. A potem umarł Danny.

Wyrzuty sumienia zżerały Dalliego jak rak. Od razu wyprowadzili się z domu, w którym doszło do tragedii, ale i tak sny o studni prześladowały go co noc. W tych snach widział zerwany zawias, odwracał się i szedł do garażu po narzędzia, żeby go naprawić. Jednak nigdy nie zdążył na czas. Nagle znowu był w Wynette, albo, co gorsza, przed starą przyczepą na przedmieściach Houston, w której spędził dzieciństwo. Wiedział, że musi zawrócić, naprawić zawias, ale coś go powstrzymywało.

Budził się zlany potem, w zmiętej pościeli. Często okazywało się, że Holly Grace też nie śpi: płakała z twarzą wtuloną w poduszkę, żeby mu nie przeszkadzać. I to było najgorsze. Nigdy wcześniej nie płakała. Nie uroniła ani jednej łzy podczas trudnych lat w Wynette, z niezaradną, zagubioną matką; nie płakała, kiedy nie mieli grosza przy duszy, nawet na pogrzebie Danny'ego siedziała nieruchoma jak marmurowy posąg – to on szlochał jak dziecko. A teraz płakała i wiedział, że wydarzyło się najgorsze.

Poczucie winy nie dawało mu żyć. Wystarczyło, by zamknął oczy, a widział Danny'ego, jak do niego biegnie na pulchnych nóżkach, w dżinsowych ogrodniczkach. Słońce błyszczy w jasnych lokach. Widział niebieskie oczy, szeroko otwarte ze zdumienia, i niewiarygodnie długie rzęsy. Słyszał dziecinny śmiech. Widział Danny'ego, a potem słyszał szloch Holly Grace i jego poczucie winy potęgowało się tak bardzo, że pragnął umrzeć, jak Danny.

W końcu powiedziała, że odchodzi, że nadal go kocha, ale znalazła sobie pracę w Fort Worth, w sklepie ze sprzętem sportowym. Tej nocy znowu obudził go jej płacz.

Przez chwilę leżał z otwartymi oczami, a potem odwrócił ją brutalnie i uderzył w twarz.

I jeszcze raz. A później zerwał się z łóżka i wybiegł z domu. Niech Holly Grace Beaudine zapamięta, że jej mężem był skurczybyk, który ją bił, a nie jakiś nieodpowiedzialny dzieciak, przez którego płakała, bo zabił ich dziecko.

Kiedy wyjechała, pił tyle, że nie był w stanie grać w golfa. W końcu Skeet zadzwonił po Holly Grace. Przyjechała.

– Po raz pierwszy od dawna jestem szczęśliwa – powiedziała. – Spróbuj i ty.

Minęło sporo czasu, zanim nauczyli się tej nowej miłości. Początkowo zawsze od razu szli do łóżka i stare kłótnie ożywały na nowo. Czasami próbowali być razem, ale mieli różne oczekiwania wobec życia i nigdy im się nie układało. Kiedy po raz pierwszy zobaczył ją z innym mężczyzną, miał ochotę zamordować oboje, ale wtedy wpadła mu w oko ładniutka sekretarka, więc się opanował.

Często rozmawiali o rozwodzie, ale żadne nie ruszyło palcem w tej sprawie. Dallie kochał Skeeta całym sercem, Holly Grace oddałaby życie za matkę, ale to oni, Dallie i Holly Grace, stanowili prawdziwą rodzinę, a jeśli miało się ciężkie dzieciństwo, niełatwo jest zrezygnować z rodziny.

Загрузка...