12

Konferencja prasowa zostawiła w niej niesmak. Stała na schodach do Ratusza, obok Simpsona, który miał ten swój patriotyczny krawat i wpięty w klapę złoty znaczek z napisem Kocham Nowy Jork. Przybierając pozę surowego ojca miasta odczytał swoje oświadczenie głosem, który bezustannie wznosił się i opadał.

Oświadczenie, pomyślała z odrazą, w którym roiło się od kłamstw, półprawd i przesadnych stwierdzeń. Z tego, co mówił Simpson, wynikało, że nie zazna spokoju, dopóki morderca młodziutkiej Loli Starr nie stanie przed sądem.

Zapytany o to, czy istnieje jakiś związek między zabójstwem Starr i tajemniczą śmiercią wnuczki senatora DeBlass, stanowczo zaprzeczył.

To nie był jego pierwszy błąd i, pomyślała posępnie Ewa, chyba nie ostatni.

Ledwo skończył mówić, został zaatakowany przez najlepszą dziennikarkę z Kanału 75, Nadine Furst.

– Panie dowódco, posiadam informację, która wskazuje na to, że zabójstwo Starr wiąże się ze sprawą DeBlass, i to nie tylko dlatego, że obie kobiety uprawiały ten sam zawód.

– Posłuchaj, Nadine. – Simpson błysnął swym cierpliwym wujaszkowatym uśmiechem. – Wszyscy wiemy, że ty i twoi koledzy otrzymujecie informacje, które często są niedokładne. Dlatego powołałem Centrum Weryfikacji Danych, gdy tylko zostałem szefem policji. Wystarczy sprawdzić w CWD, czy wasze informacje są prawdziwe.

Ewa zdołała pohamować gniewne parsknięcie, ale Nadine, ze swymi przenikliwymi oczami kotki i błyskotliwym umysłem, nie dała się zbić z tropu.

– Moje źródło podaje, że Sharon DeBlass nie zginęła wskutek nieszczęśliwego wypadku – jak twierdzi CWD – tylko została zamordowana. Że obie, DeBlass i Starr, zostały zabite w ten sam sposób i przez tego samego człowieka.

To wywołało wrzawę wśród zgromadzonych przed Ratuszem ekip filmowych, posypał się grad pytań i pretensji pod adresem Simpsona, który pocił się obficie w swojej koszuli z monogramem.

– Policja stoi na stanowisku, że nie ma żadnego związku między tymi przykrymi zdarzeniami! – krzyknął Simpson, lecz Ewa zauważyła błysk paniki w jego oczach. – A moje biuro popiera stanowisko oficerów prowadzących śledztwo.

Gdy te niespokojne oczy skierowały się na Ewę, w jednej chwili zrozumiała, że zostanie rzucona wilkom na pożarcie.

– Porucznik Dallas, doświadczony oficer z ponad dziesięcioletnim stażem prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Starr. Chętnie odpowie na państwa pytania.

Złapana w pułapkę Ewa zrobiła krok do przodu, a tymczasem Simpson pochylił głowę, by jego pomocnik o szczurzej twarzy mógł pośpiesznie wyszeptać mu do ucha parę rad.

Zarzucono ją pytaniami, ale milczała, dopóki nie padło takie, na które mogła odpowiedzieć.

– W jaki sposób Lola Starr została zamordowana?

– Ze względu na dobro śledztwa nie wolno mi tego wyjawić. – Poczekała, aż umilkną okrzyki niezadowolenia, przeklinając w duchu Simpsona. – Mogę tylko stwierdzić, że Lola Starr, osiemnastoletnia, licencjonowana prostytutka, została zamordowana brutalnie i z premedytacją. Dowody wskazują na to, że została zamordowana przez swojego klienta.

To zadowoliło ich na chwilę. Ewa zauważyła, że kilku reporterów sprawdziło łącza z macierzystymi redakcjami.

– Czy to była zbrodnia na tle seksualnym? – krzyknął ktoś, na co Ewa uniosła brew.

Właśnie oświadczyłam, że ofiara była prostytutką, i że została zabita przez klienta. Proszę zestawić te dwa fakty.

– Czy Sharon DeBlass także została zabita przez klienta? – spytała Nadine.

Ewa wytrzymała spojrzenie tych przebiegłych kocich oczu.

– Departament policji nie wydał oficjalnego oświadczenia, w którym stwierdzałby, że Sharon DeBlass została zamordowana.

– Moje źródła podają, że pani prowadzi oba postępowania. Czy pani to potwierdza?

Grząski teren. Jednak nie mogła się cofnąć.

– Tak, prowadzę kilka z toczących się postępowań.

– Dlaczego oficer z dziesięcioletnim stażem został wyznaczony do zajęcia się sprawą nieszczęśliwego wypadku?

Ewa uśmiechnęła się.

– Chce pani, żebym opisała całą tę biurokratyczną machinę? Parę osób zachichotało, ale Nadine nie dała się wywieść w pole.

– Czy nadal toczy się śledztwo w sprawie DeBlass?

Bez względu na to, co odpowie, wsadzi kij w mrowisko. Ewa wybrała prawdę.

– Tak, i będzie się toczyło, dopóki nie będę zadowolona z jego wyniku. Jednak – kontynuowała przekrzykując wrzaski – śmierci Sharon DeBlass nie będzie się poświęcało więcej uwagi niż innym przypadkom. Włącznie z Lola Starr. Każda sprawa, która trafia na moje biurko, jest tak samo traktowana, bez względu na pochodzenie i status społeczny ofiary. Lola Starr była młodą kobietą, wywodzącą się z prostej rodziny. Nie zajmowała wysokiej pozycji społecznej, nie miała ważnych przyjaciół. Teraz, po paru krótkich miesiącach spędzonych w Nowym Jorku, nie żyje. Została zamordowana. Zasługuje na jak najrzetelniejsze śledztwo, które mam zamiar przeprowadzić.

Ewa przebiegła wzrokiem tłum i utkwiła oczy w Nadine.

– Pani chce mieć artykuł, pani Furst. Ja chcę mieć mordercę. Sądzę, że moje pragnienie jest ważniejsze niż pani, więc to wszystko, co mam do powiedzenia.

Odwróciła się na pięcie, rzuciła Simpsonowi piorunujące spojrzenie, po czym odeszła. Idąc do samochodu, słyszała, jak Simpson opędza się od dziennikarzy, którzy wciąż nękali go pytaniami.

– Dallas! – Podbiegła do niej Nadine w wygodnych stylowych pantoflach na niskim obcasie.

– Powiedziałam, że skończyłam. Pogadaj z Simpsonem.

– Hej, jeśli będę chciała usłyszeć jakieś bzdury, to zwrócę się do CWD. To było dość żarliwe oświadczenie. Nie brzmiało tak, jakby wyszło spod pióra człowieka, który pisze przemówienia dla Simpsona.

– Wolę mówić własnymi słowami. – Ewa podeszła do samochodu i zaczęła otwierać drzwi, gdy Nadine dotknęła jej ramienia.

– Lubisz uczciwą grę. Ja też. Posłuchaj, Dallas, mamy różne metody działania, ale podobne cele. – Zadowolona, że przykuła uwagę Ewy, uśmiechnęła się. Kiedy wykrzywiła usta, jej twarz przypominała trójkąt, w którym dominowały te kocie zielone oczy. – Nie muszę ci chyba przypominać prawa opinii publicznej do informacji.

– Tracisz czas.

– Chcę tylko powiedzieć, że w ciągu tygodnia zginęły dwie kobiety. Intuicja podpowiada mi, że obie zostały zamordowane. Nie sądzę, żebyś zechciała to potwierdzić.

– I słusznie.

– Chcę zawrzeć z tobą umowę. Powiesz mi, czy jestem na właściwym tropie, a ja nie będę robiła niczego, co mogłoby zaszkodzić śledztwu. Kiedy znajdziesz coś pewnego i zdecydujesz się to wyciągnąć, zadzwoń do mnie. Ja pierwsza chcę zdać relację z tego aresztowania – na żywo.

Dallas, niemalże rozbawiona tą propozycją, oparła się o samochód.

– Co zamierzasz mi dać w zamian za to, Nadine? Uścisk dłoni i uśmiech?

W zamian za to przekażę ci wszystko, co otrzymałam od mojego informatora.

To wzbudziło zainteresowanie Ewy.

– Włącznie z jego nazwiskiem?

– Tego nie mogłabym zrobić, nawet gdybym musiała. Rzecz w tym, że go nie znam. Wszystko, co mam, Dallas, to dyskietka, którą dostarczono mi do studia. Na dyskietce znajdują się kopie raportów policyjnych, włącznie z opisem sekcji zwłok obu ofiar oraz kilka makabrycznych ujęć zwłok jednej i drugiej kobiety.

– Chrzanisz. Gdybyś miała połowę tego, co mówisz, to natychmiast wystąpiłabyś przed kamerami.

– Myślałam ó tym – przyznała Nadine. – Ale szkoda marnować taki materiał na zwykłą relację. Cholernie szkoda. Chcę zrobić z tego całą opowieść, Dallas, wstrząsającą opowieść, dzięki której dostanę Pulitzera, Międzynarodową Nagrodę za Wiadomość Roku i parę innych ważnych nagród.

Jej oczy zmieniły się, pociemniały. Już się nie uśmiechała.

– Widziałam, co ktoś zrobił tym kobietom. Może sfilmowanie tej historii jest dla mnie najważniejsze, lecz nie tylko to się liczy. Przycisnęłam dzisiaj Simpsona do muru, przycisnęłam i ciebie. Podobał mi się sposób, w jaki odpowiadałaś. Możesz przyjąć moją propozycję albo będę działała na własną rękę. Wybieraj.

Ewa zastanawiała się. Minął ich sznur taksówek oraz maxibus z warczącym elektrycznym silnikiem.

– Zgadzam się. – Zanim oczy Furst zdążyły rozbłysnąć triumfem, Ewa ostrzegła ją. – Jeśli popełnisz oszustwo, najmniejsze oszustwo, jesteś skończona.

– W porządku.

– Spotkamy się w Blue Squirrel za dwadzieścia minut.

Goście, którzy tego popołudnia zebrali się w klubie, byli zbyt znudzeni, żeby zdobyć się na coś więcej niż na rozmowę przy drinku. Ewa znalazła stolik w kącie sali, zamówiła Pepsi Classic i spaghetti z warzywami. Po chwili Nadine zajęła miejsce naprzeciw niej. Zdecydowała się na kurczaka z frytkami smażonymi bez tłuszczu. Oto dowód, pomyślała posępnie Ewa, ogromnej różnicy między zarobkami gliny i reporterki.

– Co masz? – spytała Ewa.

– Film wart kilkaset tysięcy słów. – Nadine wyjęła notebook z torebki – czerwonej skórzanej torebki, zauważyła z zazdrością Ewa. Miała słabość do skóry i jaskrawych kolorów, a rzadko mogła sobie pozwolić na jedno i drugie.

Nadine włożyła dyskietkę i podała Ewie notebook. Szkoda nerwów, doszła do wniosku Ewa, gdy na ekranie pojawił się jej własny raport. W zamyśleniu patrzyła jak na monitorze przesuwają się dane dotyczące Kodu Piątego, oficjalne raporty medyczne, orzeczenia lekarza sądowego. Wyłączyła komputer, gdy pokazała się scena zabójstwa. Nie było potrzeby oglądania zwłok przy jedzeniu.

– Czy wszystko się zgadza? – Nadine spytała Ewę, gdy ta oddała jej notebook.

– Zgadza się.

– Więc ten facet jest jakimś zwariowanym miłośnikiem broni, ekspertem od systemów zabezpieczających, a poza tym stale odwiedza swoich kolegów.

– Dowody na to wskazują.

– Czy udało ci się nakreślić jego sylwetkę?

– Jak widać nie do końca.

Nadine poczekała, aż jedzenie zostanie podane.

– Na pewno wywierany jest na ciebie nacisk polityczny – zginęła sławna DeBlass.

– Nie bawię się w politykę.

– Twój szef się bawi. – Nadine odgryzła kawałek kurczaka. Ewa uśmiechnęła się złośliwie, gdy grymas niezadowolenia pojawił się na twarzy dziennikarki. – Jezu, co za paskudztwo. – Ze spokojem zajęła się jedzeniem frytek. – Nie jest tajemnicą, że tego lata DeBlass będzie się ubiegał o nominację na kandydata na prezydenta z ramienia Partii Konserwatywnej. Ani to, że ten dupek Simpson stara się o fotel gubernatora. Biorąc pod uwagę przedstawienie, jakie dzisiaj urządził, wygląda na to, że chce wszystko ukryć.

– Oficjalnie nie ma związku między tymi dwiema sprawami. Ale to, co powiedziałam o równości, było szczere. Nadine, nie obchodzi mnie, kim jest dziadek Sharon DeBlass. Zamierzam znaleźć faceta, który ją zabił.

– A kiedy go znajdziesz, to czy będzie sądzony za oba zabójstwa, czy tylko Loli Starr?

– To będzie zależało od prokuratora. Osobiście gówno mnie to obchodzi, o ile zawiśnie na szubienicy.

– Na tym polega różnica między nami, Dallas. – Nadine machnęła frytką, po czym ją ugryzła. – Ja chcę, żeby prawda wyszła na jaw. Kiedy go złapiesz, a ja opiszę całą historię, prokurator nie będzie miał wyboru. W rezultacie DeBlass będzie bardzo zajęty przez parę miesięcy.

– No i kto tu bawi się w politykę? Nadine uniosła ramię.

– Hej, ja tylko opisuję tę historię, ja jej nie tworzę. A jest w niej wszystko. Seks, przemoc, pieniądze. Fakt, że wmieszane jest w nią takie nazwisko jak Roarke, tylko zwiększy zainteresowanie czytelników.

Ewa bardzo wolno przełknęła makaron.

– Nie ma dowodu na to, że Roarke ma związek z tymi zbrodniami.

– Znał DeBlass, jest przyjacielem rodziny. Chryste, jest właścicielem budynku, w którym Sharon została zabita. Ma jedną z najwspanialszych na świecie kolekcji broni i krążą plotki, że jest zawołanym strzelcem.

Ewa podniosła do ust szklankę z Pepsi.

– Nie stwierdzono, że broń użyta przez mordercę była jego własnością. Poza tym, nie utrzymywał kontaktów z Lola Starr.

– Może i nie. Ale powszechnie wiadomo, że w przeszłości poważnie się poróżnił z senatorem. Ten człowiek ma lód zamiast serca – dodała wzruszając ramionami. – Myślę, że byłby w stanie zamordować z zimną krwią parę osób. Ale… – Przerwała, by się napić. – Ma także fioła na punkcie prywatności. Trudno sobie wyobrazić, żeby przechwalał się swymi morderstwami, wysyłając dyskietki do dziennikarzy. Ten, kto to robi, pragnie rozgłosu tak samo mocno, jak pragnie uciec przed sprawiedliwością.

Ciekawa teoria. – Ewa miała dość. Męczył ją narastający ból głowy i czuła, że makaron jej nie posłużył. Wstała, pochyliła się nad stolikiem, przybliżając twarz do twarzy Nadine. – Podsunę ci jeszcze jedną, wysnutą przez glinę. Chcesz wiedzieć, kto jest twoim informatorem, Nadine?

Jej oczy rozbłysły z ciekawości.

– Chcę, do jasnej cholery.

– Twoim informatorem jest zabójca. – Ewa zamilkła, widząc, jak oczy Nadine pochmurnieją. – Na twoim miejscu uważałabym na siebie, przyjaciółko.

Ewa odeszła od stolika i skierowała się za kulisy. Miała nadzieję, że Mavis będzie w wąskim pokoiku, który służył jej za garderobę. Czuła potrzebę pogadania z kimś bliskim.

Ewa zastała ją leżącą pod kocem i wycierającą nos w postrzępioną chusteczkę higieniczną.

– Cholernie się przeziębiłam. – Mavis spojrzała na nią wściekle swymi zapuchniętymi oczami i dmuchnęła w chusteczkę niczym w róg. – Musiałam zwariować, żeby w tym pieprzonym obrzydliwym lutym chodzić przez dwanaście godzin zupełnie nago, jeśli nie brać pod uwagę tego pieprzonego malunku.

Ewa na wszelki wypadek trzymała się od niej z daleka.

– Bierzesz coś?

– Biorę wszystko. – Wskazała ręką blat stołu, na którym walały się sprzedawane bez recepty lekarstwa oraz próbki kosmetyków. – To jakiś pieprzony farmaceutyczny spisek, Dallas. Zlikwidowaliśmy niemal wszystkie znane zarazy, choroby i infekcje. Och, co jakiś czas nadziewamy się na coś nowego, żeby dać naukowcom jakąś robotę. Ale żaden z tych bystrookich lekarzy, żaden z tych medycznych komputerów nie może znaleźć leku na zwykły pieprzony katar. Wiesz dlaczego?

Ewa nie mogła stłumić uśmiechu. Poczekała cierpliwie, aż Mavis przestanie wycierać nos.

– Dlaczego?

– Ponieważ towarzystwa farmaceutyczne muszą zarabiać. Wiesz, ile kosztują te cholerne tabletki na katar? Taniej byś zapłaciła za zastrzyk przeciwnowotworowy. Przysięgam.

– Możesz iść do lekarza, dostać jakiś lek na receptę, który złagodzi objawy.

– Już go dostałam. To cholerstwo działa tylko przez osiem godzin, a ja mam występ dziś wieczorem. Muszę czekać do siódmej, żeby to przyjąć.

– Powinnaś być w domu i leżeć w łóżku.

– Przeprowadzają dezynsekcję budynku. Jakiś mądrala powiedział, że widział karalucha. – Znowu wytarła nos, po czym popatrzyła podejrzliwie na Ewę spod nie umalowanych rzęs. – Co tu robisz?

– Załatwiam sprawy zawodowe. Słuchaj, odpocznij trochę. Później się zobaczymy.

– Nie, zostań. Umieram z nudów. – Sięgnęła po butelkę z obrzydliwie wyglądającym różowym płynem, który wlała sobie do gardła. – Hej, ładna koszula. Dostałaś nagrodę czy coś w tym stylu?

– Coś w tym stylu.

– Siadaj. Miałam do ciebie zadzwonić, lecz byłam zbyt zajęta zrywaniem sobie płuc. To Roarke przyszedł do naszego fantastycznego klubu wczoraj wieczorem, prawda?

– Tak, Roarke.

– Mało nie zemdlałam, kiedy podszedł do twojego stolika. Co to za historia? Pomagasz mu zorganizować ochronę czy co?

– Spałam z nim – wygadała się Ewa, na co Mavis odpowiedziała atakiem gwałtownego kaszlu.

– Ty i Roarke. – Z załzawionymi oczami sięgnęła po kolejną chusteczkę; – Jezu, Ewo, ty nigdy z nikim nie śpisz. Chcesz mi powiedzieć, że spałaś z Roarke'em?

– Niezupełnie. Nie spaliśmy. Mavis jęknęła.

– Nie spałaś. Jak długo? Ewa wzruszyła ramieniem.

Nie wiem. Spędziłam u niego noc. Jakieś osiem, dziewięć godzin.

– Godzin. – Mavis wzdrygnęła się lekko. – I po prostu się kochaliście?

– Głównie.

– Jest dobry? Głupie pytanie – powiedziała szybko. – Inaczej byś nie została. Och, Ewo, co cię tak wzięło, poza jego niewiarygodnie energicznym kutasem?

– Nie wiem. To było głupie. – Przeczesała palcami włosy. – Nigdy przedtem tak nie było. Nie sądziłam, że tak może być – że ja mogę tyle czuć. Po prostu to nigdy nie było dla mnie ważne, i nagle – trach.

– Cudownie. – Mavis wysunęła rękę spod koca i ścisnęła wyprostowane palce Ewy. – Przez całe życie blokowałaś normalne ludzkie potrzeby z powodu przejść, które ledwo pamiętasz. Po prostu ktoś pomógł ci z tym skończyć. Powinnaś być szczęśliwa.

– To mu daje nade mną przewagę, prawda?

– Och, to bzdury. – Mavis przerwała przyjaciółce. – Seks nie musi być manifestacją siły. I nie musi być karą, do cholery. Powinien być zabawą. A czasami, gdy się ma szczęście, seks dostarcza zupełnie wyjątkowych wrażeń.

– Możliwe. – Zamknęła oczy. – Och, Mavis, moja kariera wisi na włosku.

– O czym ty gadasz?

– Roarke jest zamieszany w sprawę, nad którą pracuję.

– Cholera! – Musiała zrobić przerwę na wytarcie nosa. – Chyba nie musisz go aresztować?

– Nie. – Po czym dodała z większą emfazą. – Nie, ale jeśli nie znajdę szybko winnego, wyrzucą mnie. Będę skończona. Ktoś mnie wykorzystuje, Mavis. – Jej oczy znowu nabrały ostrego wyrazu. – Chcą, by moje działania szły w określonym kierunku. Nie wiem dlaczego. Jeśli się tego nie dowiem, będzie mnie to kosztowało utratę wszystkiego, co mam.

– Zatem będziesz musiała się dowiedzieć, prawda? – Mavis ścisnęła palce Ewy.

Dowie się, Ewa obiecała sobie w duchu. Było już po dziesiątej wieczór, kiedy weszła do hallu swego budynku. Jeśli w tym momencie nie chciało jej się myśleć, to nie było to zbrodnią. Musiała przełknąć reprymendę, jaką dostała od szefa policji za to, że zmieniła oficjalne oświadczenie podczas konferencji prasowej.

Nieoficjalne poparcie komendanta nie zmniejszyło jej niepokoju.

Kiedy weszła do mieszkania, sprawdziła wiadomości przesłane jej przez Internet. Wiedziała, że łudzenie się nadzieją, iż znajdzie wiadomość od Roarke'a, była głupotą.

Nic od niego nie było. Ale to, co znalazła, przejęło ją grozą.

Materiał filmowy był przesłany przez anonimowego nadawcę z jakiegoś miejsca publicznego. Mała dziewczynka. Jej ojciec. Krew.

Po sposobie filmowania Ewa poznała, że jest to zapis policyjny dokonany po to, by utrwalić miejsce zbrodni i usprawiedliwić konieczność użycia broni.

Włączył się dźwięk. Odtworzone zostały nagrane przez nią krzyki dziecka. Walenie do drzwi. Ostrzeżenie, po którym nastąpił cały ten horror.

– Ty skurwielu – szepnęła. – Nie złamiesz mnie w ten sposób. Nie złamiesz mnie, wykorzystując tragedię dziecka.

Ale jej palce drżały, gdy wyjmowała dyskietkę. I trzęsła się, kiedy rozległ się dzwonek interkomu.

– Kto tam?

Hennessy z mieszkania dwa – D. – Blada poważna twarz sąsiada z dołu mignęła na ekranie. – Przepraszam, pani porucznik Dallas. Nie bardzo wiedziałem, co robić. Właśnie byliśmy w mieszkaniu Finesteina. Mamy problem.

Ewa westchnęła i przywołała na pamięć obraz starszego małżeństwa. Spokojni, życzliwi, namiętnie oglądający telewizję.

– Jakiś problem?

– Pan Finestein nie żyje, pani porucznik. Zemdlał w kuchni, gdy jego żona grała w mahjongg z przyjaciółmi. Pomyślałem, że może zeszłaby pani na dół.

– Jasne. – Znowu westchnęła. – Zaraz tam będę. Proszę niczego nie ruszać, panie Hennessy, i w miarę możliwości nikogo tam nie wpuszczać. – Z przyzwyczajenia przesłała meldunek; zgłosiła, że zdarzył się wypadek i że udaje się na miejsce tragedii.

W mieszkaniu zastała panią Finestein, która siedziała na sofie w salonie, ze splecionymi na podołku drobnymi białymi dłońmi. Jej włosy także były białe, okalały niczym śnieg twarz, która zaczynała się marszczyć mimo stosowania kremów opóźniających starzenie i przeprowadzania kuracji odmładzających.

Starsza pani uśmiechnęła się łagodnie do Ewy.

– Przepraszam, że cię niepokoję, moja droga.

– Wszystko w porządku. Dobrze się pani czuje?

– Tak, dobrze. – Jej łagodne niebieskie oczy spoczęły na Ewie. – Co tydzień gram z dziewczętami. Kiedy wróciłam do domu, znalazłam go w kuchni. Stracił przytomność podczas jedzenia ciasta z kremem. John bardzo lubił słodycze. – Popatrzyła na pana Hennessy, który stał przestępując niespokojnie z nogi na nogę. – Nie bardzo wiedziałam, co robić, więc zapukałam do pana Hennessy.

– W porządku. Proszę z nią zostać przez chwilę – zwróciła się do mężczyzny.

Mieszkanie było podobne do jej apartamentu. Gdyby nie nadmiar świecidełek i pamiątek, panowałby w nim wzorowy porządek.

Przy kuchennym stole, po środku którego stał porcelanowy wazon z kwiatami, John Finestein stracił życie i niemało ze swej godności.

Siedział z twarzą wbitą w puszystą kremową masę. Ewa wzięła go za rękę, lecz nie wyczuła tętna. Jego ciało było znacznie oziębione. Na oko ustaliła, że śmierć nastąpiła o pierwszej piętnaście; oczywiście mogła się pomylić o kilkanaście minut.

– Joseph Finestein – wyrecytowała sumiennie. – Mężczyzna, dokładny wiek sto piętnaście lat. Nie ma śladów włamania, nie ma śladów użycia siły. Nie ma żadnych śladów na ciele.

Pochyliła się nad zwłokami, popatrzyła w wybałuszone ze zdziwienia oczy, powąchała ciasto. Po zrobieniu wstępnych notatek, wróciła – ku radości Hennessy'ego – do salonu i przesłuchała wdowę po nieboszczyku.

Była już północ, kiedy wczołgała się do łóżka. Wyczerpanie dawało się jej we znaki niczym dokuczliwe dziecko. Pragnęła zapomnieć o wszystkim, tylko o to się modliła.

Żadnych snów, nakazała swojej podświadomości. Nie może się poddać grozy nocy.

W chwili, gdy zamykała oczy, odezwało się umieszczone przy łóżku telełącze.

– Niech cię piekło pochłonie, kimkolwiek jesteś – mruknęła, po czym posłusznie owinęła nagie ramiona prześcieradłem i włączyła łącze.

– Pani porucznik. – Roarke uśmiechnął się do niej z ekranu. – Obudziłem cię?

– Jeszcze parę minut, a byś to zrobił. – Przesunęła się, gdyż dźwięk był nieczysty w związku z zakłóceniami międzyplanetarnymi.

– Przypuszczam, że bez przeszkód dotarłeś na miejsce.

– Owszem. Było tylko małe opóźnienie w transporcie. Miałem nadzieję, że cię złapię, zanim pójdziesz spać.

– Z jakiegoś szczególnego powodu?

– Ponieważ lubię na ciebie patrzeć. – Jego uśmiech zgasł, gdy na nią spojrzał. – Co się stało, Ewo?

Od czego byś chciał, żebym zaczęła? – pomyślała, lecz wzruszyła ramionami.

– Długi dzień, zakończony śmiercią jednego z twoich lokatorów przy wieczornej przekąsce. Skończył z twarzą w ciastku z kremem.

– To chyba nie najgorsza śmierć. – Odwrócił głowę i mruknął coś do osoby, która znajdowała się w pobliżu. Ewa zobaczyła kobietę, która szybko przeszła za Roarke'em, po czym zniknęła jej z oczu.

– Właśnie zwolniłem moją asystentkę – wyjaśnił. – Chciałem być sam, kiedy będę cię pytał, czy masz na sobie coś pod tym prześcieradłem.

Zerknęła w dół, uniosła brew.

– A sprawiam takie wrażenie?

Dlaczego go z siebie nie zrzucisz?

– Ani myślę zaspokajać twoich lubieżnych chuci podczas połączenia międzyplanetarnego. Puść wodze swej wyobraźni.

– Właśnie puszczam. Wyobrażam sobie, co z tobą zrobię, kiedy znowu będę mógł cię dotknąć. Radzę ci dobrze wypocząć, pani porucznik.

Chciała się uśmiechnąć, lecz nie mogła.

– Roarke, musimy porozmawiać, kiedy wrócisz.

– To także możemy zrobić. Rozmowy z tobą zawsze uważałem za podniecające, Ewo. Prześpij się trochę.

– Dobrze. Do zobaczenia, Roarke.

– Myśl o mnie, Ewo.

Gdy zakończył nadawanie, długo siedział samotnie, wpatrując się w zamyśleniu w zgaszony monitor. Coś było w jej oczach, pomyślał. Teraz je znał, potrafił dostrzec uczucia, jakie skrywały.

Coś ją martwiło.

Przekręciwszy krzesło, popatrzył na gwiazdy wypełniające przestrzeń międzyplanetarną. Przebywała tak daleko od niego, że mógł o niej tylko myśleć.

I jeszcze raz zadać sobie pytanie, dlaczego tak bardzo mu na niej zależy.

Загрузка...