Przez trzy dni Megan czuła się tak źle, że w ogóle nie opuszczała łóżka. Jednak kiedy obudziła się czwartego dnia rano, odkryła, że gorączka już ustąpiła. Powoli zaczęła wstawać. Wciąż była bardzo słaba, ale po raz pierwszy od dawna czuła głód.
Włożyła ciepłe skarpetki i szlafrok, które Keller zostawił przy jej łóżku, i, czepiając się ścian i sprzętów, wyszła na korytarz.
Zejście po schodach zajęło jej ponad kwadrans. W końcu znalazła się na dole. Wyjrzała przez okno na tyły domu. Rosły tam stare drzewa i wysokogórskie rośliny w skalnych ogródkach. Zauważyła też zarośniętą chwastami piaskownicę i rozwalającą się drewnianą huśtawkę.
Poszła dalej, rozglądając się ciekawie dokoła. Dom sprawiał wrażenie, jakby jego właściciel traktował go wyłącznie jak hotel albo noclegownię. W końcu trafiła do pokoju, który, jako jedyny, wyglądał nowocześnie. Półki i podłoga zastawione były ogromną ilością elektronicznego sprzętu. Megan nie znała nawet nazw wielu urządzeń.
Pomyślała, że ten pokój doskonale oddaje charakter Kellera. Uważała go za zimnego, pozbawionego uczuć człowieka, który lubi oglądać wszystko z dystansu.
Zaczęła przeglądać kasety wideo leżące na podłodze. Na niektórych widać było nagryzmolone ołówkiem daty: 23 lut., 25 lut., i wciąż ten sam rok. Serce zabiło jej mocniej. Natychmiast włączyła telewizor oraz odtwarzacz i włożyła doń pierwszą kasetę. Na ekranie zamigotała jej wykrzywiona grymasem twarz. Głos Kellera dobiegał zza kadru.
– To prawda, że Henry Grainger był wysoki, ale… – zawiesił głos – raczej słaby. Wiedziała pani o tym, że chorował? Założę się, że nie jest pani tak delikatna, na jaką wygląda.
Keller musiał przesunąć się w jej kierunku. Nie pamiętała tego, czemu zresztą nie można się dziwić. Dość, że dała się sprowokować i rzuciła się na niego z pięściami. Przez moment zobaczyła na ekranie jego sylwetkę.
– Więc jednak jest pani dość silna.
– Nie zabiłam go!
– Na popielniczce były tylko odciski palców Graingera i pani – stwierdził zimno Keller. – Jak pani to wytłumaczy?
– Wcale nie mam zamiaru tego tłumaczyć. Mówię, że…
Megan wyłączyła wideo, a następnie telewizor. Ręce jej się trzęsły. Odżyła w niej dawna nienawiść do Kellera. Pomyślała jednak, że nie może dać się jej zaślepić. Odetchnęła głęboko i zaczęła przeglądać inne kasety. Znalazła kilka z przesłuchaniami świadków, jednak na większości była ona sama. Keller znajdował dziwną przyjemność w dręczeniu jej. W końcu sięgnęła po następną paczkę i potrząsnęła nią, spodziewając się kolejnej kasety. Na podłogę wysypały się jakieś papiery. Pochyliła się, żeby je zebrać i okazało się, że ma przed sobą własną twarz w różnych ujęciach.
Zorientowała się, że ogląda zdjęcia z magazynów i notatki z informacjami na swój temat. Patrzyła ze zdziwieniem na siebie sprzed paru lat, jakby witała kogoś znajomego, z kim jednak dawno się nie widziała. Jedna z notatek była podkreślona czerwonym ołówkiem. Tytuł brzmiał zachęcająco: „Tygrysica”. Jakiś pismak opatrzył swoje bazgroły cytatem z Blake'a:
„Tygrys! Tygrys! Jasno płoniesz
W puszczach nocy, czyje dłonie?
Czyje oczy nieśmiertelne
Mogły stworzyć twą symetrię?” *
Dalej następował opis jej skromnej osoby. Pojawiały się tu określenia takie, jak „kobieta żądna władzy”, „mistrzyni erotyzmu”, „niebezpieczna jak Blake'owski tygrys, przyczajony w puszczach nocy”.
Przypomniała sobie, że kiedy przeczytała ten artykuł po raz pierwszy, śmiała się do rozpuku. Oczywiście wszystko tu było przesadzone, chociaż Megan miała coś z dumy i gracji dzikiego zwierzęcia. Teraz to zniknęło.
Jednak Keller potraktował ten artykuł niezwykle poważnie. Świadczyły o tym czerwone podkreślenia. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Czyżby szukał prawdy na jej temat?
Megan spojrzała na elektroniczny zegar przy wideo. Dochodziła czwarta. O tej porze Tommy wracał ze szkoły do domu. Może podniesie słuchawkę i uda jej się z nim porozmawiać. Poukładała kasety i dokumenty tak, jak leżały przedtem, i poszła do telefonu.
Drżącą ręką wykręciła numer. Czekała z bijącym sercem. W końcu ktoś podniósł słuchawkę.
– Tak, słucham? – To był znany, gderliwy głos matki Briana.
Megan poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg.
– Chciałabym mówić z Tommym – powiedziała słabym głosem. W słuchawce coś zachrypiało i zarzęziło. Pani Anderson musiała widocznie odkaszlnąć.
– Mówiłam ci, że to niemożliwe – powiedziała chłodno. – Nie dzwoń już więcej, Megan.
– Będę dzwonić tyle razy, ile zechcę – odparła zaczepnym tonem. Znowu poczuła się zdolna do walki. – Tommy jest przecież moim synem.
– – Robimy to tylko w jego interesie, więc przestań nas prześladować.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale była teściowa przerwała połączenie. Megan nigdy nie lubiła tej kobiety. Miała wrażenie, że jest jeszcze bardziej obłudna niż jej syn. Trzasnęła słuchawką o widełki i zacisnęła pięści. W tej sytuacji niewiele mogła zrobić.
– Hej, co się stało? – usłyszała za sobą głos Kellera. Nawet nie zauważyła, kiedy i skąd tu przyszedł.
Odskoczyła w bok, ale omal nie upadła. Na szczęście Keller zdołał ją złapać. Odsunęła się od niego z wyraźnym wstrętem.
– To nic nie pomoże – stwierdził, chociaż sam nie bardzo wiedział, o co mu chodzi. – Rozmawiała pani z mężem?
– Z jego matką – odparła. – Nie chcą mi pozwolić na kontakty z Tommym.
Keller wskazał drzwi do kuchni.
– Świetnie, że lepiej się pani czuje – powiedział. – Chodźmy, zaraz zrobię herbatę.
Poszła za nim.
– Niewiele pamiętam z tego, co się stało. Trafiłam chyba do parku, prawda?
– Tak, właśnie tam panią znalazłem. Niestety, nie mogłem zabrać pani ubrań z mieszkania, ponieważ ciągle kręcą się tam jacyś dziennikarze. Zdaje się, że wyznaczają sobie dyżury.
Megan machnęła ręką.
– Nie ma tam nic cennego. Tylko rzeczy, które dają, kiedy się wychodzi z więzienia. – Spojrzała na szlafrok i wystającą spod niego górę męskiej piżamy. – Gdzie moja piżama? – spytała.
– Oddałem ją do pralni – odparł. – Jeszcze jej nie odesłali.
– Po co ten kłopot? – spytała, wskazując automatyczną pralkę. – Trzeba było ją wrzucić razem z innymi rzeczami.
Daniel starał się ukryć zażenowanie. Coś spowodowało, że nie mógł uprać piżamy Megan z własną bielizną. Sam nie wiedział, dlaczego.
– Bałem się, że naprawdę się pani rozchoruje – szybko zmienił temat. – Poprosiłem znajomą lekarkę, żeby się panią zajęła.
Podał jej kubek z gorącą herbatą, a ona przyjęła to z wdzięcznością. Sytuacja przypominała niemal sielankę. Siedzieli przy stole jak para starych przyjaciół i pili herbatę.
– Dziękuję za to, że się pan mną zajął, ale teraz poradzę sobie sama. Po śniadaniu zadzwonię do mojej prawniczki. Na pewno mi pomoże.
– Wolałbym sam pani pomóc.
– Chcę się wyprowadzić.
– Nie dzisiaj. Chciałbym z panią jeszcze porozmawiać – poprosił, wpatrując się w nią intensywnie.
Megan uśmiechnęła się. Nie zrobiło to na niej wielkiego wrażenia.
– Miał pan ku temu sporo okazji – powiedziała z ironią.
Keller zmarszczył brwi. Teraz on wyglądał na zmęczonego i niespokojnego. – Przeglądałem na wideo nasze…
– zawahał się – rozmowy sprzed trzech lat. Parę rzeczy wzbudziło mój niepokój. Chciałbym do tego wrócić.
Megan wydęła kpiąco wargi.
– Naprawdę? Tylko parę? Porozmawiamy, a potem będzie pan mógł spać spokojnie.
Chciał zaprotestować, ale wyciągnęła rękę. W jej oczach błysnęły płomienie.
– Mnie też zaniepokoiło „parę rzeczy” w czasie tego śledztwa – powiedziała. – Przede wszystkim to, że świadomie chciał mnie pan wrobić w to morderstwo.
– Chodzi mi o prawdę! – krzyknął, tracąc cierpliwość.
– Wtedy też chodziło panu o prawdę? – spytała.
– Ależ, Megan, zapewniam panią, że nie zataiłem tego raportu.
Dziewczyna spojrzała na niego z niechęcią.
– Mógłby pan wymyślić coś lepszego – powiedziała.
– To się robi nudne i monotonne.
– Nie mogę, bo to prawda. Niczego nie pamiętam.
– Dziwne.
W jego własnych uszach brzmiało to mało przekonująco, a co dopiero dla tej dziewczyny. Być może gdyby powiedział jej, co wtedy przeszedł, mogłaby mu uwierzyć. Nie chciał się jednak do tego posuwać. Poza tym brzmiałoby to trochę jak przyznanie się do winy.
– Nic w tym dziwnego. Miałem wtedy mnóstwo pracy – skłamał.
– Odnosiłam wrażenie, że zawsze miał pan czas na przesłuchania – powiedziała, patrząc na niego uważnie.
Daniel spuścił głowę. Nie docenił jej inteligencji i daru obserwacji. Jednak Megan nie drążyła tego tematu. To, co chciała powiedzieć, było jeszcze bardziej bolesne.
– Czy to znaczy, że jest pan niekompetentny i nie umie pan sobie radzić z pracą? Że akta różnych spraw przekładane są z teczki do teczki? – pytała z goryczą. – To jeszcze gorsze niż świadomość, że mnie pan w to wrobił. Zatem straciłam trzy lata życia z powodu głupoty i niekompetencji jednego policjanta!
Daniel poczuł, że robi mu się ciemno przed oczami. Megan trafiała celnie, a on nie mógł się bronić.
– Proszę pamiętać, że wszystko świadczyło na pani niekorzyść.
– Wszystko oprócz jednego – przypomniała mu. Daniel poczuł, że zaczyna tracić cierpliwość.
– Proszę mnie posłuchać – powiedział, biorąc ją za rękę.
Megan wyrwała dłoń z furią.
– Po co?! Czy to mi zwróci część mego życia? Moją reputację? Moje dziecko?! Czy pan wie, co to znaczy stracić syna? Myśleć o nim każdego dnia i nie móc go zobaczyć?
Łzy płynęły jej strużkami po policzkach. Nie usiłowała ich zetrzeć. Patrzyła przed siebie, zapomniawszy o istnieniu Kellera.
Daniel czuł, że ręce i nogi ma jak z kamienia. Chciał wstać i położyć jej dłoń na ramieniu, lecz nie mógł. Wiedział, że jest tylko jeden sposób, żeby uwolnić ją od zarzutów. Musi znaleźć prawdziwego mordercę. Nie mówił jej o tym, ponieważ nie był do końca pewny jej niewinności.
Megan wstała od stołu. – Zadzwonię do mojej prawniczki – powiedziała. – Lepiej będzie, jak czym prędzej stąd wyjadę.
Nie zatrzymywał jej. Megan przeszła do przedpokoju i wykręciła numer Janice.
– Newton i Baines – powiedziała sekretarka.
– Chciałabym porozmawiać z Janice – rzuciła do słuchawki.
– Niestety, pani Baines nie mogła przyjechać do pracy. Jej syn ma odrę i nie chciała nikogo zarazić.
– Wobec tego proszę pana Newtona:
– Już łączę.
Megan nie lubiła Newtona. Zawsze wydawał jej się zbyt zasadniczy. Niestety, nie miała wyboru. Po chwili potwierdziły się jej najgorsze przeczucia. Newton wysłuchał, co ma mu do powiedzenia, a następnie stwierdził:
– Źle pani zrobiła, opuszczając tamto mieszkanie.
– Nie miałam wyboru. Wypędzono mnie.
Prawnik milczał przez chwilę. Zapewne raz jeszcze rozważał całą kwestię.
– No, ale wygląda na to, że coś pani znalazła. Więc chyba nie ma problemu?
Megan próbowała panować nad sobą.
– Jestem czasowo w domu inspektora Kellera. Nie chcę tu jednak zostać.
Ze wszystkich możliwych pytań Newton musiał wybrać to najgłupsze i najmniej taktowne:
– Dlaczego?
– Ponieważ to on wsadził mnie do więzienia!
Znowu zapadło milczenie. Newton nie należał do szczególnie błyskotliwych ludzi. Myślał powoli, ale rzadko zbaczał z obranej drogi. To czyniło z niego doskonałego prawnika, lecz również upartego, nieprzyjemnego człowieka.
– Na pani miejscu skorzystałbym z tej sytuacji. Może pani przeciągnąć dawnego wroga na swoją stronę. Ten Keller dysponuje materiałami, do których nikt nie ma dostępu. – Chwila przerwy. – Proszę mi podać adres. Spróbuję zdobyć dla pani trochę pieniędzy. Ale uprzedzam, że nie będzie tego dużo.
Kiedy skończyła rozmowę, Daniel wyszedł z kuchni. Patrzył na nią pytająco.
– Nie ma jej w pracy – powiedziała. – Pan Newton przyśle mi pieniądze.
– Jeśli potrzebuje pani pieniędzy, dlaczego nie zgodziła się pani na wywiad? Mogłaby pani opowiedzieć o wszystkim i jeszcze nieźle zarobić.
– Bałam się, że Tommy go zobaczy. Chcę najpierw sama z nim porozmawiać – wyjaśniła. – Poza tym boję się, że dostarczyłabym w ten sposób argumentów byłemu mężowi. Pewnie będzie chciał dowieść, że jestem złą matką.
– A przecież on mógłby pani pomóc.
– On?! Brian nie dałby mi nawet.pensa. Najchętniej znowu wsadziłby mnie do więzienia, żebym mu nie przeszkadzała.
– Lunch gotowy – powiedział Keller, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Megan skinęła ponuro głową i ruszyła do kuchni. Czekały tam na nią tosty i jajka na bekonie. W milczeniu zabrała się do jedzenia.
– Chciałam naprawdę podziękować za to, że pan się mną zajął – odezwała się w końcu. – Nauczyłam się żyć nienawiścią, ale tak dalej nie można.
Keller uśmiechnął się blado.
– Musiałem panią ratować – wyjaśnił. – Przecież to ja sprowadziłem dziennikarzy.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– Śledzili pana? To zabawne, śledzić policjanta. Pewnie to panu zaszkodzi.
Keller pokręcił przecząco głową.
– Nie, prawdopodobnie któryś z lokatorów skojarzył kłótnię z pani osobą i zadzwonił do redakcji. Za namierzenie miejsca pani pobytu wyznaczono nagrodę. Jednak w notatkach pojawiły się tylko wzmianki o „tajemniczym mężczyźnie”. Na szczęście nie jestem zbyt znaną postacią.
– Dobrze, tylko co teraz mam począć?
– Dostała pani zawieszenie wyroku – powiedział. - Musimy coś z tym zrobić. Ruszyć jakoś tę sprawę.
Megan zastanawiała się nad czymś przez chwilę.
– To dlatego przegląda pan te dokumenty?
– Jakie dokumenty? – spytał zdziwiony.
– Widziałam pokój, w którym trzyma pan kasety i notatki z przesłuchania – wyjaśniła.
Jego twarz skurczyła się i poszarzała. Miał nadzieję, że zostanie to jego tajemnicą.
– Dlaczego, inspektorze? – spytała. – Nagły atak wyrzutów sumienia?
– Oglądałem te filmy, żeby sprawdzić, gdzie mogłem się pomylić – powiedział cicho. – Jeśli jest pani niewinna… – zaczął, a potem nagle zdał sobie sprawę, że może powiedzieć za dużo.
– Miałby pan problem – dokończyła.
– Gdyby była pani winna – też.
Przez chwilę patrzyli na siebie w napięciu. Jednak Keller zdołał się rozluźnić i podsunął Megan dżem i grzanki.
– Dajmy temu na razie spokój – zaproponował.
Przez pierwszych parę tygodni w więzieniu spała źle. Miała koszmarne sny, z których większość dotyczyła Tommy'ego. Później nauczyła się jakoś sobie z tym radzić. Zmory wróciły, gdy wypuszczono ją na wolność. Jednak w czasie choroby ustąpiły one na rzecz dziwnych majaków i wspomnień z dzieciństwa. Teraz, gdy znów była zdrowa, musiała stawić czoło dawnym koszmarom. W zasadzie nawet nie widziała Tommy'ego. Wyczuwała tylko jego obecność. Jednak za każdym razem, kiedy zwracała się w stronę, gdzie mógł znajdować się jej syn, na drodze stawał Brian. Próbowała go minąć, ale on odpychał ją w milczeniu. Nie było to zwykłe milczenie, ale absolutna cisza, w której słyszała tylko własny oddech. Mąż nawet nie oddychał.
Kiedy odepchnął ją po raz kolejny, zobaczyła, że jego twarz stała się obliczem Kellera. Próbowała walczyć, ale nie miała żadnych szans. Brian – Keller był zbyt silny.
– Hej, już w porządku! Przestań, Megan! Obudź się! Zdziwiło ją to, że zmora zaczęła mówić. Gdy wreszcie otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą twarz Kellera. Przez moment myślała, że to dalszy ciąg koszmaru. Dopiero później zorientowała się, że pochylająca się nad nią postać jest jak najbardziej realna.
– Obudź się – powtórzył Daniel, chociaż nie było już takiej potrzeby.
– Miałam zły sen – wymamrotała, z trudem łapiąc oddech. – Zaraz się uspokoję. Nic mi nie jest.
– Jest pani pewna? – Zwrócił się do niej oficjalnie. Na jego twarzy widać było ślady troski.
– Śniło mi się, że szukałam Tommy'ego, a Brian zagradzał mi drogę. A w końcu zamienił się w pana – dodała po chwili.
– No, jasne. – Keller skrzywił się. – Przecież tak naprawdę to ja jestem wszystkiemu winien.
– Właśnie – szepnęła.
Daniel wciąż trzymał ją za ramię. Mógł teraz zrobić cokolwiek. Mógł ją pocałować. Albo nawet zmusić do odsłonięcia tak szczelnie zakrytego ciała. Megan nie miała siły się bronić.
Cofnął rękę i wstał. Spojrzał na nią dzikim wzrokiem, a następnie wymamrotał coś pod nosem i wybiegł do swojej sypialni. Dopiero tutaj usiadł, starając się uspokoić. Sam nie wiedział, co zrobiło na nim większe wrażenie: czy ciało tej dziewczyny, czy też jej reakcja? Wiedział tylko, że gdyby dłużej został z Megan w sypialni, mogło się to dla nich źle skończyć.
Od śmierci żony jego seksualny instynkt znajdował się w stanie głębokiego uśpienia. Niczego nie pragnął, nikogo nie pożądał i starał się tylko spełniać swoje obowiązki. Poraziło go odkrycie, że jakaś kobieta może jeszcze zrobić na nim wrażenie. I to właśnie Megan Anderson!
Natłok wspomnień sprawił, że na chwilę zamknął oczy. Zobaczył ją niemal nagą w parku, a później drżącą w jego samochodzie i znów zupełnie nagą w pościeli. Jak to możliwe, że nie zwrócił wtedy uwagi na jej niezwykle gładkie, jakby wyrzeźbione z kości słoniowej ciało. Idealne proporcje. Jędrne piersi. To wszystko obiecywało prawdziwą rozkosz, a nie marne przyjemności.
Jak się okazało, wspomnienia zachowały się niczym bakterie zakaźnej choroby. Kiedy się nimi „zaraził”, nie zwrócił na nie uwagi. A teraz, gdy chciałby temu przeciwdziałać, było już za późno. Cały drżał jak w gorączce. Pragnął jak najszybciej zobaczyć Megan, a jednocześnie bał się tej chwili.
Czyż istniała kobieta, która bardziej go nienawidziła?
W dodatku sam musiał przyznać, że miała ku temu powody. Tak więc cała sytuacja potwornie się skomplikowała. Wszystko to zwiastowało katastrofę. Daniel zaczął się zastanawiać, czy uda mu się przeżyć kolejny dramat.
Megan leżała w łóżku i nasłuchiwała. Daniel bez przerwy kręcił się po domu. Na początku poszedł do sypialni, ale nie usiedział tam długo. Później zszedł na dół, do kuchni. Wypił pewnie herbatę albo kawę i przeniósł się do pokoju ze sprzętem elektronicznym. Wydawało się jej, że słyszy swój głos nagrany na kasecie.
Od razu zrozumiała, co się z nim dzieje. Zbyt często stykała się z objawami męskiej adoracji, by nie rozpoznać jej symptomów. Przypomniała sobie słowa Newtona, który proponował, żeby wykorzystała tę znajomość do swoich celów.
Początkowo nie miała takiego zamiaru, ale nie wiedziała też, że ma przewagę nad Kellerem. Teraz powoli oswajała się z myślą, że zacznie działać z wyrachowaniem.
– Musisz przestać zachowywać się jak ofiara – szepnęła do siebie. – Ten człowiek zniszczył twoje życie i teraz ma szansę to naprawić.
Te słowa nie przekonały jej do końca, ale przecież nie musiały. Pobyt w więzieniu nauczył ją, co to znaczy być twardą. Teraz miała zamiar skorzystać z tej wiedzy. Keller był jedynie pionkiem w grze. Wielbicielem, którego miała zamiar wykorzystać.