ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Vera Pallister wdarła się do środka wśród szelestu szyfonów. Kate szybko ukryła się za ścianą. Sądziła, że po tym, co zrobiła Vera, Alex zechce ją szybko odprawić. Kate zamknęła oczy i czekała.

– Po co przyjechałaś? – zapytał zmęczonym głosem. – Gra dobiegła końca. Świetnie się spisałaś, mamo. Wracaj do siebie i daj nam spokój. Możesz spocząć na laurach. Wygrałaś.

– Nie. Ty nie rozumiesz… – odparła pośpiesznie.

– Niech to diabli! Musiałaś użyć przynęty dla tej swojej cynicznej rozgrywki, prawda?

– Dlaczego mnie do tego sprowokowałeś? Po prostu trzeba było mi powiedzieć…

– Czy my się jeszcze czegokolwiek wzajemnie możemy nauczyć, mamo?

– Och! Ty i tak nigdy mnie nie słuchałeś.

– Ależ! Wręcz przeciwnie, mamo. Przez trzydzieści lat słuchałem ciszy, która była bardziej wymowna niż słowa.

– Już po tysiąckroć ukarałeś mnie za ten błąd, a teraz na dodatek zmusiłeś, żebym skrzywdziła tę biedną dziewczynę. Tym razem mogłeś grać ze mną w otwarte karty i zdobyć się na szczerość. Czy uczucia tak mało dla ciebie znaczą, że możesz je poświęcić wyłącznie dlatego, żeby się na mnie odegrać?

– Ja chciałem się na tobie odegrać? O co ci chodzi?

– A jak inaczej można określić twoje milczenie, wypieranie się mnie? To ty zacząłeś tę grę i wyznaczyłeś zasady uczestnictwa w niej. Przez te wszystkie łata godziłam się na to tylko dlatego, że jedynie w ten sposób mogłam utrzymywać z tobą kontakt. Ale to było czyste barbarzyństwo, sadyzm i zupełne nieporozumienie. W końcu tak do tego przywykłam, Boże, wybacz mi, że naprawdę zaczęłam się cieszyć z drobnych zwycięstw. Ale ból, który dostrzegłam dzisiejszego wieczora w oczach twojej żony, nie przyniósł mi satysfakcji, Alex. Dlaczego, na Boga, zostałeś na tarasie z Nicole? Zachowałeś się bezmyślnie, synu.

– To ty mi możesz wytłumaczyć, dlaczego tak właśnie się stało! Sama zaaranżowałaś to przeklęte spotkanie z Nicole.

– Tak. Do tego się przyznaję, ale przecież ty musiałeś wiedzieć, że… że Kate cię kocha! Jak mogłeś wysługiwać się nią tak bezwzględnie? Na przekór mnie?

– Nie! Kate zamarła. Serce zaczęło jej tłuc jak zwariowane. Wbiła paznokcie w dłonie i czekała na reakcję Alexa.

– Mylisz się, mamo. Kate… mnie nie kocha.

– Przestań się ze mną bawić, Alex. Powiedziałeś przecież, że gra dobiegła końca. Ranienie siebie nawzajem zostawmy na później, ale nie masz prawa wyżywać się na tej dziewczynie. Ona cię kocha, wiem to z całą pewnością. Myślisz, że jestem ślepa?

– Nie… Nie jesteś ślepa i jestem pewien, że dostrzegłaś w oczach Kate ból, tylko że źle zinterpretowałaś jego powód.

– No więc powiedz mi, jaki był prawdziwy powód jej żalu? Wiem, że próbujesz trzymać mnie w domysłach, ale wiem także, Alex, co to znaczy kochać, czuć ból i desperację. Ty za to jesteś… tak dumny i bezlitosny! Wstyd mi za nas dwoje, że tak wstrętnie dzisiaj się zachowaliśmy. Jeśli tylko jest coś, co mogłabym zrobić, żeby naprawić ten błąd, powiedz mi, a na pewno to zrobię.

– Nic nie możesz zrobić, mamo. Korzenie bólu Kate tkwią w przeszłości. Jej poprzedni mąż tak ją upokorzył, że zamknęła się w sobie i zapomniała, co to znaczy ufać. Kate nie wyszła za mnie z miłości. Zmusiłem ją do małżeństwa, obiecując upragnione dzieci i bezpieczeństwo. Potem zacząłem leczyć jej rany, krok po kroku, tak żeby jej nie urazić. Aż do dzisiaj… Kate pomyślała, że będę ją zdradzał, tak jak kiedyś Scott. No i teraz znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Przestała mi wierzyć. A co do Nicole, to wiedz, że ona dla mnie absolutnie nic nie znaczy. Za to Kate jest dla mnie wszystkim. Teraz chyba odpowiedziałem już na wszystkie twoje pytania, mamo. To właśnie chciałaś wiedzieć, prawda?

Vera pogłaskała syna po ramieniu.

– Gdybym porozmawiała z Kate… wytłumaczyła…

– To nie pomoże. – Alex zaprzeczył ruchem głowy. – Sam muszę odbudować w niej zaufanie.

– Może… moglibyśmy zacząć od nowa, Alex? – zapytała z wahaniem i nadzieją w głosie.

– Nie uważasz, że dla nas dwojga jest już trochę za późno na pojednanie? – spytał z przekąsem.

– Powiedziałeś, że kończymy grę. Czy więc nadal musimy ze sobą walczyć?

– Nie. Nie musimy – przytaknął. – Masz rację. Skończmy z tym. Kate nie ma nikogo, mamo. Jej rodzina mieszka na Tasmanii, a znajomi Scotta… Nazwała ich szczurami, co dokładnie ich charakteryzuje. Czy sądzisz, że mogłabyś… Nie, bo pomyśli…

– Nie zaszkodzi spróbować, prawda? Chcę to zrobić.

– Po dzisiejszym wieczorze masz utrudnione zadanie.

– Wiem.

– Kate zamyka się w twardej, niedostępnej fortecy.

– Zauważyłam. Tym mnie zmyliła… aż do momentu… Alex, jesteś pewien, że Kate cię nie kocha? Mogłabym przysiąc, że…

– Nie. Czasami tylko czułem… Nie wiem. Nie znam uczuć Kate. Ona mi nie ufa. Chwilami daje mi z siebie dużo, a potem nagle się wycofuje. Muszę już do niej wracać, mamo.

– Naturalnie. Przepraszam, że tak do was wtargnęłam. Już wychodzę. – Vera dotknęła ramienia Alexa. – Mylisz się, jeśli sądzisz, że cię nie kochałam…

– O tym jeszcze porozmawiamy – uciął grzecznie.

– Wysłuchasz mnie tym razem? – zapytała drżącym głosem.

– Tak. Myślę, że wreszcie nadszedł odpowiedni czas.

– Alex, przyjmij ode mnie dobrą radę. Powiedz Kate, że ją kochasz. Twój ojciec i ja… My przestaliśmy się o tym wzajemnie upewniać. Powiedz jej i powtarzaj tak długo, aż uwierzy, że mówisz prawdę.

– Nie mogę. Ona tego wcale ode mnie nie chce. Jeszcze nie teraz…

– Owszem. Chcę – odezwała się nagle Kate i wychyliła zza ściany. Potem dumnie uniosła głowę i zaczęła wolno schodzić po schodach, mówiąc: – Wybacz, ale nie mogłam usiedzieć w sypialni. Chciałam ci tyle powiedzieć… Bałam się, że mogę cię stracić. Szczególnie dzisiejszego wieczora. Przyznaję, że nieładnie zachowałam się, podsłuchując waszą rozmowę. Ale Vera ma rację. Ja ciebie kocham i rozpaczliwie oczekuję odwzajemnienia tego uczucia.

Na twarzy Alexa odmalowało się zdumienie, zaś Vera odetchnęła z ulgą. Kate podeszła prosto do niej.

– Dziękuję, że przyszłaś. Może zjemy jutro razem obiad?

– Z wielką chęcią. Proszę, odezwij się jutro. Dobranoc, dziecino – rzekła Vera i wyszła w pośpiechu.

Kate odwróciła się do Alexa. W jej wzroku taiło się zrozumienie i przebaczenie. Podszedł bliżej i dotknął nieśmiało jej policzka.

– Kate, ty naprawdę mnie kochasz?

– To uczucie było ode mnie silniejsze – przyznała z lekkim rumieńcem. – Krok po kroku podbijałeś moje serce, aż w końcu je zdobyłeś.

– Zdobyłem twoje serce? – spytał z niedowierzaniem. – O Boże! Myślałem już, że nigdy się nie poddasz – rzekł z ulgą.

Objął Kate zaborczym uściskiem i szepnął: – Tak bardzo cię kocham, Mary Kathleen. – Tym razem oba imiona zabrzmiały pięknie i wyjątkowo. – Będę pielęgnował tę miłość aż do śmierci. – Odchylił jej głowę i spojrzał głęboko w oczy. – Nigdy więcej nie wspomnisz o Scotcie, prawda? Jesteś już tylko moja? – upewnił się.

– Kiedy nauczyłam się kochać ciebie, zrozumiałam, że nigdy nie kochałam Scotta – odpowiedziała z zaskakującą prostotą.

Alex pocałował ją gorąco, a Kate przywarła do niego, mrucząc mu coś do ucha.

– Wiesz? Właśnie miałem zamiar wyznać ci miłość kiedy nagle powiedziałaś mi o ciąży. Postanowiłem poczekać z tym wyznaniem. Bałem się, że mi nie uwierzysz. Teraz żałuję, że wtedy stchórzyłem.

– Czułam, że zaczynasz mnie lubić, a nie tylko pożądać, ale myślałam, że to z powodu dziecka.

– No tak… A mnie po prostu rozsadzała potężna miłość do ciebie…

– Ależ byliśmy głupi, ukrywając nasze uczucia. Mimo to przypominam ci, że zawarliśmy małżeństwo z rozsądku, a nie z miłości – przekomarzała się Kate.

– Och, sam już nie wiem. Od naszego pierwszego spotkania cały czas coś mnie do ciebie pchało, Mary Kathleen…

– Przyznaję, że mnie też… Co to mogło być? Miłość od pierwszego wejrzenia czy rozsądek? A może my po prostu bardzo rozsądnie zakochaliśmy się w sobie? – zakpiła Kate.

– Oj, nie igraj ze mną i… z naszymi uczuciami – poważnie powiedział Alex i po chwili namysłu dodał: – Chyba zostaliśmy dla siebie stworzeni i dlatego musieliśmy się spotkać i pokochać.

Загрузка...