Kate odprowadziła wzrokiem Alexa do drzwi. Była zbyt wyczerpana, żeby czymkolwiek się przejmować. Dalton miał rację, radząc jej, żeby nie pokazywała się na pokładzie. Wprowadziłaby jeszcze więcej zamieszania, a poza tym i tak nikt jej tam nie potrzebował. Zaczęła się zastanawiać, o czym Alex chce z nią rozmawiać. O jej życiu? O, tak. Burzliwe losy Kate byłyby ciekawym tematem do dyskusji, ale nie zamierzała się zwierzać.
Pomyślała o Scotcie. Ta bezsensowna śmierć stanowiła tragiczne odbicie ich nieudanego pożycia małżeńskiego. Pięć lat związku z tym człowiekiem doprowadziło do tego, że Kate chciała wreszcie uciec z tego gniazda zła i emocjonalnej stagnacji. Śmierć Scotta położyła kres małżeńskiej przysiędze partnerów, chociaż i tak Kate nigdy nie była traktowana jak partnerka. Scott był zbyt wielkim egoistą, żeby myśleć o niej jak o równej sobie.
Nie mogła teraz tak po prostu wyjechać. Śmierć męża uwięziła ją w pułapce wdowieństwa i obciążyła ją odpowiedzialnością za dopilnowanie rozpoczętych przez niego interesów. Nagle zaciążyły nad nią nieprzyjemne obowiązki związane także z tym, że Scott nigdy nie mówił niczego wprost. Kate uświadomiła sobie, że będzie musiała wyprostować ścieżki i powyjaśniać wiele spraw.
Zmęczone ciało i obolała dusza były wystarczającym znieczuleniem, żeby mogła otrząsnąć się z emocji i zacząć działać zgodnie z rozsądkiem. Poczuła się jak kukła, rzucona w nurt potężnej rzeki.
Do sypialni weszła Jan Lister. W ręku ściskała torebkę Kate.
– Pomyślałam, że będziesz jej potrzebowała, żeby się odświeżyć. Alex powiedział, że obok sypialni jest łazienka. – Rozejrzała się wokół i wskazała drzwi. – To chyba tam.
– Dzięki – wybełkotała, żałując, że Alex przysłał jej Jan w roli opiekunki. Kate nie miała ochoty rozmawiać, a Jan była bardzo gadatliwą osobą.
Jan Lister usiadła na rogu łóżka i z zaciekawieniem raczej niż ze współczuciem popatrzyła na Kate.
– Jesteś w szoku, prawda? Kate westchnęła i opuściła głowę na poduszki.
– Już mi lepiej.
– Cóż. W każdym razie wiedz, że Alex chce się tobą zająć. Muszę powiedzieć, że zachował się jak prawdziwy dżentelmen.
Kate nie skomentowała tych słów, ale Jan wcale nie zniechęciła się jej milczeniem.
– Biedny Scott! O Boże! Co za potworny wypadek! Nigdy w życiu nie byłam tak poruszona. Mam nadzieję, że chociaż Fiona wyniesie z tego nauczkę. Zachowywała się karygodnie. Była na tyle bezczelna, że zaczepiała nawet Alexa. Ale bez skutku. Czy to prawda, że mieliście się ze Scottem rozwodzić?
– Tak – Kate burknęła ze zniecierpliwieniem.
– Cóż, nie winię cię za to, że zainteresowałaś się Alexem. Scott zawsze był wobec ciebie chamski. Och! Gdybyś tylko słyszała, jakie rzucał na ciebie kalumnie, kiedy zeszliście z Daltonem na dół.
W jednej chwili krew zaczęła szybciej krążyć w znużonym ciele Kate. No tak! To dlatego wszyscy odwrócili się od niej i ostentacyjnie zlekceważyli. Nie chodziło więc wyłącznie o Fionę. Wszyscy myśleli, że…
– Mylisz się, Jan. Dzisiejszego ranka do niczego między nami nie doszło. Po prostu rozmawialiśmy. Alex był dla mnie miły. To wszystko.
– Miły? – Jan pokręciła karcąco głową. – Moja droga Kate, mężczyźni tego pokroju, co Alex Dalton, nigdy bezinteresownie nie są mili. Naturalnie, skoro mówisz, że tylko rozmawialiście, to nie mam powodów, żeby ci nie wierzyć. Ale założę się, że gdyby zależało to wyłącznie od niego, już bylibyście kochankami. Alex i tak zażąda od ciebie zapłaty za dotrzymywanie ci towarzystwa. Moim zdaniem…
Kate przestała słuchać. W głowie zaczęła jej się kłębić nawałnica myśli. Gdyby na to pozwoliła, Alex na pewno by się z nią przespał. Sam cynicznie się do tego przyznał. Potraktował to jak grę, do której ułożył reguły. Czyżby teraz jego grzeczność miała oznaczać nową zabawę? Prosił Kate, żeby mu zaufała, ale ona nie mogła zaufać mężczyźnie. Scott nigdy nie był bezpośredni i szczery wobec niej, a wszak Alex Dalton był pod tym względem jeszcze bardziej perfidny. Wprawdzie wziął na siebie ciężar rozmowy z policją, utrzymanie porządku i spokoju wśród gości, ale czy później nie zażąda za to od Kate wynagrodzenia? Przecież wszystko ma swoją cenę. Tej sentencji nauczył ją Scott.
Na myśl o mężczyznach Kate ogarnęły nudności. Wszystkie drogi prowadzą do łóżka, pomyślała gorzko. Wprawdzie Alex był bardziej wyrafinowany, ale mimo to groźny. A przecież ona właśnie leżała w jego łóżku.
Odrzuciła narzutę, spuściła stopy na podłogę i usiadła. Wtem poczuła kolejną falę nudności Chciało się jej wymiotować. Mimo to podniosła się o własnych siłach.
– Dlaczego wstajesz? Wyglądasz okropnie.
– Umyję się. Mogłabyś mi podać torebkę, Jan?
– Proszę. Zawołaj mnie w razie potrzeby. Opierając się o kredens, Kate dowlokła się do łazienki. Na widok lustrzanego odbicia wymęczonej twarzy, wykrzywiła się z niechęcią. Jej włosy były w nieładzie, a tusz do rzęs ściekał po policzkach ciemnymi strużkami. Mimo iż zmyła makijaż mydłem, skóra pozostała ziemista i obrzmiała. Zmęczenie sprawiło, że wyeksponowały się piegi na policzkach i ostra linia nosa. Kate wyglądała teraz wyjątkowo nieatrakcyjnie. Mimo to nie zrobiła sobie świeżego makijażu. Nie czuła takiej potrzeby. Nie musiała być ładna.
Wyjęła z torebki szczotkę do włosów i przeczesała złocistorude pukle. Żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnych spinek. Niestety, nie miała też pasty do zębów. Musiała jednak jakoś zlikwidować kwaśny smak w ustach, więc ośmieliła się zajrzeć do toaletki w łazience Daltona.
W szufladzie znajdował się komplet przyborów, potrzebnych kobiecie do pielęgnacji ciała, a więc: podkład pod makijaż, mleczko kosmetyczne, chusteczki jednorazowego użytku, wsuwki, żel do kąpieli, a nawet szczotka do włosów i grzebień. Alex Dalton najwyraźniej dbał o wygodę kobiet, które odwiedzały go na jachcie. Kate zaczęła się zastanawiać, ile z nich znalazło się w jego łóżku, a potem korzystało z tych kosmetyków. Po chwili wahania wyjęła z szuflady wsuwki do włosów, którymi umocowała skromny warkocz.
W kolejnej szufladzie znalazła bogaty wybór mydeł, past do zębów i fabrycznie opakowanych szczoteczek. Pomyślała, że nic złego się nie stanie, jeśli przywłaszczy sobie jedną z nich. Kiedy umyła zęby, od razu poczuła się lepiej. Przejrzała się jeszcze w lustrze i wróciła do pokoju.
Jan smutno spoglądała przez luk. Kate wzięła głęboki oddech, próbując zahamować kolejny napływ nudności.
– Pewnie będą szukać… jego ciała – stwierdziła Kate, próbując opanować drżenie głosu.
– Tak – mruknęła Jan.
– Dołączę do reszty.
– Alex będzie bardzo niezadowolony.
– Nie jestem jego niewolnicą – odparła Kate i pomaszerowała w kierunku drzwi.
Kiedy weszła do salonu, wszyscy zwrócili ku niej pełne pogardy spojrzenia. Wśród zebranych jednak nie dostrzegła Alexa.
– No, proszę. Nasza biedna wdowa wreszcie raczyła się pojawić – kąśliwie skomentowała Fiona. – Sprytna sztuka. Odczekała, aż pójdzie sobie policja.
– Zamknij się, Fiona – przestrzegł żonę Bob.
– Nie ma przy sobie potężnego opiekuna, biedactwo – odszczeknęła. – Mogę mówić, co mi się tylko podoba.
Nagle u szczytu schodów pojawił się Alex. Towarzystwo zamilkło. Dalton zmienił sportową odzież na lekką marynarkę i świetnie skrojone spodnie. Roztaczał wokół siebie aurę bezwzględnej i autorytarnej władzy. Przebiegł wzrokiem po zgromadzonych w salonie. Na koniec zatrzymał spojrzenie na wciśniętej w kąt Kate. Zmarszczył brwi i, ignorując innych, podszedł do niej.
– Prosiłem cię, żebyś została w łóżku – skarcił łagodnie, przyglądając się jej bladej twarzy. – Nie wyglądasz najlepiej. Nie powinnaś była wstawać. Nie masz tu nic do roboty. Chodź, zaprowadzę cię z powrotem do sypialni.
Wsunął dłonie pod jej ramiona. Kate zesztywniała. Intymny dotyk podziałał na nią wręcz odpychająco. Zdawała sobie sprawę z tego, że milczenie obserwujących całą tę scenę gości wyraża naganę dla niej i jej lekceważenie. Wymyślili sobie, że ona i Alex mają romans i nic już nie było w stanie przekonać ich, że tak nie jest. Resztką sił postąpiła krok do przodu, demonstrując, że poradzi sobie sama.
– Dam sobie radę. Dziękuję ci. Jesteś bardzo miły, Alex, ale nie ma potrzeby, żeby traktować mnie jak inwalidkę.
Fiona spojrzała na Kate z pogardą i ostentacyjnie parsknęła. Następnie zerknęła na Boba. Jego twarz zdradzała naganę zachowania żony. Patrzył na nią z odrazą i niechęcią.
Alex przebiegł wzrokiem po gościach, po czym ponownie zwrócił się do Kate:
– Nikt nie zaproponował ci, żebyś usiadła i napiła się czegoś? Czy ktoś w ogóle próbował cię pocieszyć?
Kate oblała się rumieńcem. Było jej wstyd przyznać się, że nikt że znajomych Scotta nie pofatygował się nawet, żeby odezwać się do niej choć słowem. Zmieszało ją także zachowanie samego Alexa, który bez skrupułów obnażył przykrą prawdę.
– Kate dopiero co weszła, Alex – wtrącił Terry Jessell, tłumacząc się nerwowo.
Alex nie zwrócił na niego uwagi. Ujął Kate za łokieć i zaprowadził ją do fotela. Poczucie bezradności i osłabienie sprawiły, że z radością zagłębiła się w miękkim siedzeniu. Alex najwyraźniej wyróżniał ją na tle towarzystwa i stawał po jej stronie.
Na schodach pojawił się członek załogi Daltona.
– Wszystko w porządku? – zapytał Alex.
– Tak jest. Zaraz możemy ruszać.
W salonie rozległo się grupowe westchnienie ulgi. Alex odczekał chwilę, po czym oświadczył:
– Będziemy opuszczać jacht małymi grupami, żeby nie utrudniać poszukiwań ciała. Ponton zrobi dwa kursy. Najpierw popłyną Chardwayowie i państwo Lister. Terry, ty i żona poczekacie na Kate i na mnie. – Dalton skinął na majtka. – Darrell, proszę, rozdaj państwu drinki. Za kilka minut będzie też kawa i herbata.
Słowa Alexa zawisły w powietrzu jak wyrok. Nikt nie śmiał się mu sprzeciwić. Przysunął krzesło do fotela, w którym odpoczywała Kate i skupił na niej wzrok. Ona zaś, próbując uniknąć jego spojrzenia, zaczęła przyglądać się dłoniom.
– Powinnaś zrezygnować z dumy na rzecz zdrowego rozsądku, Mary Kathleen – powiedział łagodnie.
Kate rzuciła mu zmęczone spojrzenie.
– Sądzę, że najrozsądniejszą rzeczą, jaką mogę zrobić, będzie rozmowa z policją.
– Słyszałaś, co przed chwilą powiedziałem. Poza tym umówiłem się z policją, że będą z tobą rozmawiać dopiero jutro rano.
Terry Jessell zadzwonił do rodziców Scotta i wyjaśnił im okoliczności jego śmierci. Tak więc dzisiaj jeszcze nie musisz zaprzątać sobie głowy żadnymi obowiązkami.
– Bardzo miło, że się o mnie troszczysz, Alex, ale moim obowiązkiem jest skontaktować się z rodzicami Scotta – odparła twardo.
– Nie jesteś nic winna Scottowi.
– Ale jego rodzicom tak.
– Oni tylko obarczą cię winą za ten wypadek i będą od ciebie oczekiwać, że podzielisz ich żałobę.
– Wyciągasz za daleko idące wnioski.
– Masz zamiar zamartwiać się wraz z nimi?
– Nie o to chodzi.
– No to zapomnij o całej sprawie. I tak nikt nie doceni twojego żalu. Przeżyłaś już zbyt wiele. Nie rób ze śmierci Scotta tragifarsy. Nie bądź hipokrytką. Wasz związek dobiegł końca.
Otworzyły się drzwi do salonu. Elegancko ubrany kelner wtoczył wózek z drinkami. Alex podniósł się z miejsca z zamiarem serwowania napojów gościom Kate poczuła niewysłowioną ulgę, że na moment pozbyła się jego towarzystwa. Brutalna prawda, którą rzucił jej w twarz, sparaliżowała ją do reszty. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie rozpaczać po stracie Scotta. I tak już dużo wcześniej mąż utracił wszelkie prawa do jej miłości i szacunku.
Kate żałowała, że tak dużo powiedziała Alexowi. Nie życzyła sobie, żeby ani on, ani nikt inny ingerował w jej życie. Postanowiła pohamować zapędy Alexa do bycia jej opiekunem i aniołem stróżem. Przyjęła z jego rąk filiżankę herbaty Z chłodną wdzięcznością.
– Doceniam to, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś, ale nie widzę potrzeby, żebyś zaprzątał sobie głowę moimi sprawami. Od teraz będę już działać sama.
– Jednym słowem, Mary Kathleen, udzielasz mi dyplomatycznej dymisji, czy tak?
Zmieszanie oblało jej bladą twarz rumieńcem.
– Przyjęcie skończone, a wraz z nim nasza umowa – odparła niezłomnie.
– Ale przecież od rana wiele się zmieniło.
– Dla mnie, nie dla ciebie, Alex. Twoja rola jako gospodarza też już się skończyła.
– Pozwól, że jako gospodarz dopilnuję, żebyś bezpiecznie dotarła do domu – odpowiedział bez namysłu.
– Pojadę sama. Wolę, żeby nikt mi nie towarzyszył – podkreśliła z naciskiem.
– Nie pozwolę ci w takim stanie prowadzić samochodu. Kate zirytował jego nie znoszący sprzeciwu ton.
– Pozwól, że zrobię, co będę uważała za słuszne – odparła chłodno i, lekceważąc obecność Alexa, zajęła się piciem herbaty.
Jan Lister skorzystała z okazji i wtrąciła się do rozmowy:
– Kate, wpadnę jutro do ciebie. Teraz zbieramy się z Dennison, bo ponton już czeka. A więc do jutra. Dziękuję za zaproszenie i gościnność, Alex.
Dennis uścisnął Daltonowi dłoń.
– Dobrze, że się wszystkim zająłeś – stwierdził i niedbale ukłonił się Kate, po czym odciągnął Jan i skierował się ku schodom.
Fiona Chardway pospieszyła za wychodzącymi. Bob powiódł za nią zmęczonym wzrokiem i wcisnął ręce w kieszenie.
– Słuchaj, Kate, jeśli chcesz, zadzwoń do mnie. Scott złożył u mnie testament i inne dokumenty. Przyjdź, to je przejrzymy.
– Dzięki, Bob – odparła sztywno.
– No, dobra. Lepiej już pójdę. – Bob wyciągnął dłoń do Alexa. – Cześć.
– Odprowadzę was.
– Nie trzeba – zapewnił pośpiesznie i pomachał ręką na znak protestu. – Damy sobie radę. Ty zostań z Kate. – Kiwnął na pożegnanie Jessellom i skierował się do wyjścia.
Terry wstał z krzesła i podał rękę Wendy.
– Odprowadzimy ich i zaczekamy na pokładzie na powrót pontonu, dobrze?
– Jak chcecie – Alex przytaknął obojętnie.
Pośpiech, z jakim wszyscy opuszczali przyjęcie, nie zdziwił Kate. Znajomi Scotta należeli do osób, które niechętnie angażują się w udzielanie pomocy, jeśli są świadkami przykrego zdarzenia. Widać było na ich twarzach wyraźną ulgę, kiedy Alex oświadczył, że bierze na siebie odpowiedzialność za opiekę nad Kate.
– Horda szczurów opuszcza pokład – szepnęła pod nosem z pogardą.
Alex uśmiechnął się z rozbawieniem.
– Ale przecież statek jeszcze nie tonie.
– Statek, na którego pokładzie znalazłam się ja, już zatonął. Scott nie żyje, więc dla nich wszystkich już nie istnieję. W sumie mało mnie to obchodzi. Co im powiedziałeś, że tak szybko się wynieśli?
– Przecież słyszałaś.
– Ale co im powiedziałeś, zanim przyjechała policja? Alex wzruszył ramionami.
– Wygłosiłem kilka uwag na temat zachowania spokoju i porządku.
– Na przykład?
– Po prostu powiedziałem im, żeby relacjonowali czyste fakty i nie dali się ponieść emocjom. Poleciłem, żeby nie prowokowali rozmowy policji z tobą, o ile nie będzie to absolutnie konieczne.
– O Boże – westchnęła ciężko. – To przypieczętowało całą sprawę. Wiesz, co oni sobie teraz myślą?
– Wiem. I wcale się nie mylą. Kate parsknęła z oburzeniem.
– Doskonale wiesz, że tak nie jest.
– Mary Kathleen, ja wcale nie ukrywam, że się tobą interesuję. Ty w końcu też zaakceptowałaś naszą przyjaźń.
– Przestań tak do mnie mówić! Mam na imię Kate. Kate! Słyszysz?! – krzyknęła. Uznała, że zwracanie się do niej w pełnym brzmieniu obu imion jest zbyt ironiczne i narusza strefy jej prywatności. Instynktownie czuła, że nie może pozwolić Alexowi zbytnio się do siebie zbliżyć.
– Dobrze. Skoro nalegasz, niech będzie Kate.
– A poza tym nie uważam się za twoją przyjaciółkę – kontynuowała obronę. – Stało się tak, a nie inaczej tylko z powodu Scotta. Obiecałam ci jedynie jednodniową znajomość.
– Mylisz się, Kate. Nasza znajomość nie jest jednodniowym epizodem. Ty mnie potrzebujesz.
– Nie – ucięła, rzucając Alexowi rozwścieczone spojrzenie. – Nie potrzebuję ani ciebie, ani nikogo innego. Jestem dorosła i samodzielna – dodała i, żeby wypaść wiarygodnie, energicznie poderwała się z fotela. Niestety, słabość w nogach sprawiła, że zachwiała się. Chwyciła się za głowę, żeby uspokoić nerwy i zachować równowagę.
– W tej chwili nie masz wystarczająco dużo sił, żeby cokolwiek zrobić samodzielnie. – Alex podniósł się, wziął ją na ręce i, nie zwracając uwagi na jej protesty, przykazał: – Odpręż się. Nie walcz ze mną. Naprawdę chcę ci pomóc. Wygląda na to, że zaraz zemdlejesz.
– Puść mnie! Mówię ci, że już czuję się dobrze – nadal protestowała, waląc go w pierś.
Uścisk Alexa był jednak za silny, żeby mogła się od niego uwolnić. Promieniowała od niego siła, która ku przerażeniu Kate zrobiła na niej wrażenie. Czuła jednak, że musi mu się oprzeć i walczyć o swoją niezależność.
– O, nie. Ty wcale nie czujesz się dobrze – odpowiedział spokojnie i uwięził jej obie dłonie. – Dlaczego się mnie boisz?
– To nieprawda. Wcale się ciebie nie boję – odparła bez namysłu, usiłując zapanować nad przyspieszonym biciem serca. – Po prostu chcę, żebyś dał mi spokój. Nie lubię, jak się mnie dotyka.
Dostrzegł jej napięcie i przymrużył oczy.
– Wydaje mi się, że nie doceniłem głupoty Scotta – mruknął i umieścił Kate w fotelu, a sam usiadł przy niej na krześle.
Kate zamilkła.
– Odwiozę cię do domu – zaproponował i wymownie machnął ręką na znak, że nie przyjmie sprzeciwu. – Nie kłóć się ze mną. Przecież to oczywiste, że sama nie dasz rady prowadzić.
Czuła, jak ubywa jej sił. Nie mogła już dłużej protestować.
– Dobrze. Zrób, jak uważasz – odparła niechętnie.
Alex z zadowoleniem przyjął jej akt poddania. Właśnie pojawił się jeden z członków załogi i poinformował ich, że ponton może już zabrać drugą grupę pasażerów. Kate wspięła się po schodach, czując, że uginają się pod nią kolana. Nie odrzuciła pomocnej dłoni, kiedy przytrzymywał ją za łokieć. Podróż na brzeg upłynęła dość szybko, Alex cały czas rozmawiał z Terrym. Kate z najwyższym wysiłkiem wspięła się po wyciosanych w skale schodkach. Wreszcie dotarli do drzwi garażu.
– Jutro się spotkamy, Terry – rzucił na pożegnanie Dalton.
– Dobra – przytaknął Jessell. – Zawiozę Wendy do domu i odwiedzę jeszcze rodziców Scotta. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, Kate, zadzwoń do nas – dodał z wymuszoną uprzejmością.
– Dzięki, Terry – odparła z ulgą. Przynajmniej dzisiaj uniknie obowiązku spotkania z teściami.
Wendy złapała męża pod rękę i, pożegnawszy się, skierowała się do bramy. Tymczasem Alex wręczył kluczyki do samochodu Kate temu samemu mężczyźnie, który odtransportował ich na brzeg.
– Jedź za mną – poinstruował go.
– Mój samochód stoi tam, na zewnątrz – wskazała Kate.
– Kevin go poprowadzi. My pojedziemy moim.
Samochód Daltona, zielone lamborghini, miał smukłą sportową sylwetkę. Kate usadowiła się na chłodnym skórzanym siedzeniu. Nie miała ochoty okazywać zachwytu z powodu wspaniałości luksusowego wozu.
Alex okazał się wybornym kierowcą. Doskonale radził sobie w nasilonym niedzielnego popołudnia ruchu ulicznym. Kate pomyślała ponuro, że wszyscy wracają do domów po weekendowym wypoczynku. Ona teoretycznie też jechała do domu. Ale ten budynek, w którym spędziła ze Scottem aż pięć lat, nigdy nie był dla niej prawdziwym domem. Nie hasały po nim dzieci, wychowane i dorastające w miłości. Postanowiła sprzedać ten dom i tym samym pozbyć się pustki, która tak długo go wypełniała.
– Nie pozwolę ci odejść, Kate.
– Co to znaczy? Na chwilę oderwał wzrok od drogi i rzucił Kate przelotne spojrzenie.
– To znaczy, że cię lubię i pragnę, a teraz, kiedy nie ma już Scotta, zamierzam cię zdobyć na własność.
Kate wstrzymała oddech. Po chwili powoli wypuściła powietrze z płuc. Nie mogła wyjść z podziwu dla samczej dominacji mężczyzn.
– Widzę, że nie mam zbyt wiele do powiedzenia w tej sprawie. Czyżbyś zamierzał mnie zgwałcić?
Alex zachichotał i spojrzał na nią zwycięsko.
– Z czasem sama tego zechcesz. Wiesz, co? Coraz bardziej mi się podobasz. Tak naprawdę, to nie uwzględniałem w swoich planach gwałtu, a co do twojej zgody, to wydaje mi się, że da się to jakoś załatwić.
Oburzona arogancją Alexa utkwiła wzrok w bocznej szybie samochodu. Władza i bogactwo, jakie posiadał Dalton, nie uprawniały go wcale do takiej poufałości. Nie miał prawa zbliżyć się do niej bez wyraźnego przyzwolenia.
Po pięciu latach niewolniczej służby dla męża, Kate wreszcie odzyskała wolność i kontrolę nad swoim życiem Postanowiła bronić tego za wszelką cenę. Teraz już żaden mężczyzna nie będzie mógł jej mówić, co ma robić, a czego nie.
Przekonanie o własnej niepodległości dodało jej sił i pozwoliło uspokoić nerwy. Odczuła wyraźną ulgę, kiedy Alex zaparkował przy wejściu do jej domu. Nie czekając, aż otworzy jej drzwi, wyskoczyła z samochodu i przebiegła przez trawnik, przy którym zatrzymał się Kevin. Kierowca bez sprzeciwu oddał jej kluczyki. Tymczasem Alex czekał już na Kate pod frontowymi drzwiami. W ręku ściskał portfel Scotta.
– Pomyślałem, że chyba nie będziesz chciała odzyskać jego odzieży.
– Nie. Dziękuję. Jestem ci wdzięczna za podwiezienie mnie do domu. A teraz żegnaj – dodała stanowczym tonem, odrzucając pełne ciepła spojrzenie Alexa.
– Nie żegnaj się ze mną, Kate. Możemy jeszcze przydać się sobie… Pomyśl o tym – rzekł, po czym odwrócił się i skierował do samochodu.
– Nie! Nie masz nic takiego, co by mnie do ciebie pchało! – krzyknęła za nim.
Alex obejrzał się. Na jego twarzy rysował się cyniczny grymas.
– Wątpię w to, co mówisz, Mary Kathleen. Kate ugryzła się w język i nie odezwała ani słowem. Podeszła do wejścia, wybrała odpowiedni klucz i przekręciła go w zamku. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, oddzieliła się od całego zepsutego świata, z Alexem Daltonem włącznie.