ROZDZIAŁ DRUGI

Kate poszła do łazienki zmyć makijaż. Podniecony głos Scotta, dobiegający z dołu, oznaczał, że wychodzi ostatni gość. Z pewnością wytłumaczył nagłe zniknięcie żony bólem głowy, co nie byłoby wcale kłamstwem. Jutro ów ból pewnie przerodzi się w migrenę, pomyślała.

Wyobraziła sobie zaproszonych na jacht Daltona gości, przechodzących obok niej i fałszywie współczujących z powodu dokuczliwego bólu. Kate i tak byłaby tam czarną owcą, bowiem nie przyszłaby roznegliżowana. A tak w ogóle, to bez względu na humory Scotta postanowiła odrzucić propozycję Daltona.

Trzasnęły drzwi wejściowe. Na schodach rozległ się łomot kroków Scotta. Kiedy Kate wróciła do sypialni, jej mąż już się rozbierał. Trzeba było przyznać, że robił to nadzwyczaj zmysłowo. Jak zawsze zresztą. Niemniej Kate nie poczuła nawet krzty podniecenia. Silne, umięśnione ciało Scotta robiło na niej zaledwie takie wrażenie, jak oglądanie posągu w muzeum.

Rzucił jej wrogie spojrzenie.

– No? Co jesteś taka nadęta? Myślałem, że dobrze się bawiłaś w towarzystwie Alexa Daltona.

– Nie pójdę tam jutro z tobą, Scott.

– Jak to nie, do diabła?! W końcu osiągnąłem to, co chciałem, a ty stroisz fochy. Nie dopuszczę, żebyś pokrzyżowała mi szyki.

– Twoje interesy nie mają ze mną nic wspólnego.

– Nie bądź głupia! Jeszcze się nie nauczyłaś, jak się załatwia sprawy? Pójdziesz do Daltona i koniec.

– Przecież ty mnie tam nie potrzebujesz. Zresztą już od dawna, jeśli nie od samego początku naszego związku, jestem ci zbędna.

– Nie zaczynaj znowu robić z siebie męczennicy. Nie mam ochoty słuchać twoich jęków. Idziesz i basta.

– Niby dlaczego mam to zrobić, do licha? Chcesz stworzyć tani blichtr małżeńskiej sielanki? Przecież i tak nie zależy ci na moim towarzystwie.

Scott usiadł na łóżku, ściągnął skarpetki i rzucił Kate złośliwy uśmiech.

– Mnie nie. Ale jemu tak. Gdybyś tak dewocyjnie nie ukrywała swoich wdzięków, pewnie zauważyłabyś, że Dalton ma na ciebie chrapkę. Chyba przez te rude włosy. To jedyna ognista rzecz, jaką możesz się poszczycić.

. – Oto cały ty – parsknęła pogardliwie. – Wszystko redukujesz do najbardziej prymitywnych instynktów. Alex Dalton…

– Alex Dalton przyszedł na kolację wyłącznie z jednego powodu. – Scott wstał, przeciągnął się leniwie i wskazał palcem na Kate. – Ty jesteś tym powodem.

– Nie bądź śmieszny.

– Ja? Śmieszny? – Przedrzeźniając ją, pokręcił głową. – Nasz drogi przyjaciel, Dalton, to szczwana sztuka. Kiedy był u mnie w gabinecie, zachwycał się twoim zdjęciem, które stoi na biurku. Potem stwierdził, że decyzję w sprawie naszego wspólnego interesu odkłada do poniedziałku. Dodał, że przez weekend musi się dobrze zastanowić. Wtedy ponownie rzucił okiem na fotografię i dość niechętnie odstawił ją na biurko. No więc? Możesz udawać, że jesteś głucha i ślepa, i że nie dostrzegasz jego adoracji, ale ja ci powiadam, iż Dalton złapał haczyk i przez cały wieczór poświęcał ci szczególnie dużo uwagi. W związku z tym, moja droga żoneczko, jutro będziesz dla niego słodka i posłuszna. Czy wyraziłem się dość jasno?

– Absolutnie! – warknęła, powstrzymując narosły gniew. – Jesteś zwykłym alfonsem! Jak śmiesz traktować mnie jak żywy towar?

– Na Boga! Nie mówię, żebyś szła z nim do łóżka. Po prostu okaż mu trochę zainteresowania.

Na myśl o poniżeniu, na jakie skazuje ją mąż, złość w Kate wezbrała jeszcze gwałtowniej. Przypomniała sobie kilka uwag Daltona na swój temat. Dopiero teraz rozszyfrowała ich pełne znaczenie. Obrzydzenie, jakie poczuła, było tak silne, że zrobiło się jej niedobrze.

– Ja dla niego nic nie znaczę, głupcze. Zrozum, że temu człowiekowi chodzi tylko o to, żeby manipulować ludźmi. To jego rozrywka. Uświadom sobie wreszcie, że to on trzyma w ręku wszystkie asy i steruje grą tak, żeby obserwować reakcję tych, którzy i tak muszą przegrać. Ty jesteś dla Daltona jedynie marną kukłą, którą on porusza, jak chce, i pociąga za sznurki tak długo, jak długo mu się podoba. Jeśli chcesz, to dalej możesz mu dostarczać tej przedniej rozrywki, ale mnie w to nie mieszaj.

– O, nie, Kate. – Scott złapał ją mocno za ramiona. – Musisz wyrzec się tej głupiej dumy, uśmiechać się i być grzeczną dla Alexa. Inaczej sam przywołam do porządku twoje oziębłe ciało.

– Co jest, Scott? Fiona ci nie wystarczyła? – syknęła jadowicie.

– Fiona nie ma z tym nic wspólnego. – Potrząsnął Kate. – Co ty w ogóle mi sugerujesz?

– Sugeruję rozwód. Kiedy słowa te zostały wypowiedziane, obydwoje na moment zaniemówili. Po chwili Scott wypuścił żonę z żelaznego uścisku.

– Przecież wcale tego nie chcesz, Kate. Jesteś moją żoną…

– Miło, że wreszcie sobie o tym przypomniałeś. Odniosłam wrażenie, że Fiona zajęła już moje miejsce, a ja zaczęłam dla ciebie znaczyć tyle co dochodowa dziwka. To znak, że między nami wszystko skończone, Scott. Opuszczam cię. I to już jutro.

– Nie – zaprotestował. Ale Kate wiedziała, że tym razem postawi na swoim. Do decyzji o rozwodzie dojrzewała już od długiego czasu. W końcu czara goryczy się przepełniła. Scott dostrzegł niezłomne spojrzenie żony, pod którego naporem usunął mu się grunt spod nóg.

– Nie możesz tego zrobić, Kate – rzekł błagalnie, przytulając dłonie do jej policzków. – Jesteś moją żoną.

Wyrwała mu się i cofnęła na bezpieczny dystans.

– Twoją żoną – zawtórowała drwiąco. – Dla ciebie jestem jedynie przedmiotem, robotem, który sprząta, gotuje, zarabia pieniądze i wygląda jak dobra dekoracja w domu… Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz okazałeś mi choć odrobinę uczucia? Nawet nie chciałeś się zgodzić na dziecko!

– No dobrze. Jeśli już tak bardzo chcesz mieć dziecko, to będziemy je mieli – mruknął z niechęcią.

– Już nie chcę. Już niczego od ciebie nie chcę… Jedyne, czego pragnę, to rozstać się z tobą.

Zaszedł Kate od tyłu, objął w talii i przyciągnął ku sobie.

– Proszę, nie rób tego – westchnął znużonym głosem. Przesunął palcem po jej brzuchu, drugą zaś dłonią dotknął wygięcia szyi, po czym zaczął pieścić piersi. – Poniosły cię nerwy i dlatego robisz z igły widły. Pozwól mi przynieść ci ukojenie.

Kate zamarła w bezruchu. Była ciekawa, czy miłość fizyczna z mężem jest w stanie rozbudzić w niej choćby najmniejszy płomień uczuć. Ale nie. Tkwiła już w niej tylko rozdzierająca pustka, do której Scott nie miał dostępu.

– Nie ma już dla nas przyszłości, Scott. Już nie. Nie kocham cię i nie pożądam – oświadczyła beznamiętnie. – Zamierzam się stąd wyprowadzić.

Scott zadarł dumnie głowę i z dezaprobatą spojrzał na żonę.

– Wspaniale. Lepiej już nie mogłaś trafić. Wyczekałaś, aż będziesz mi potrzebna, po czym podcięłaś mi nogi. Zachowałaś się bardzo egoistycznie, Kate.

Niesprawiedliwe oskarżenie odebrało jej głos. Nie mogła uwierzyć, jak perfidnie Scott wyreżyserował jej winę. Ten człowiek był zdolny do najbardziej plugawego postępku. Wszystko w imię własnej satysfakcji. Ale Kate wreszcie przejrzała na oczy. Bezpowrotnie utraciła dawną naiwność.

– Nie obchodzi mnie to, czy staniesz się miliarderem, czy wylądujesz pod mostem. I tak nie będę już z tobą dzielić życia. Odchodzę. Zacznę wszystko od nowa.

– A jeśli nie dam ci rozwodu? – Scott zmrużył oczy.

– Nie musisz. Wystarczy mi, że przez rok nie będziemy mieszkać pod jednym dachem.

– A jeśli mimo wszystko nie dam ci spokoju? Z łatwością mogę pokrzyżować twoje wspaniałe plany. Rozwód ze mną może się okazać o wiele bardziej skomplikowany, niż to sobie wyobrażasz.

– Ty… – Kate syknęła z duszącą w gardle wściekłością. Scott podniósł ręce w poddańczym geście, co jeszcze bardziej ją rozogniło.

– Hej, hej! Porozmawiajmy poważnie. Wiem już, zechcesz rozwodu. Obiecuję, że nie będę ci utrudniał życia, ale pod jednym warunkiem, droga żono. Jutro będziesz miłą towarzyszką Alexa Daltona.

Dostrzegła obłęd w oczach Scotta. Nagle uświadomiła sobie, że jeśli jest tak głupi, iż nie widzi zamiarów Daltona, to niech ma, na co zasłużył. W końcu i tak nie interesuje jej los męża. Pomyślała, że mogłaby zmusić się do uśmiechu i udać, że żywi powierzchowną sympatię dla tego bogacza. Jeśli tylko ceną za to będzie wolność… Kate spojrzała na męża jak na zupełnie obcego człowieka.

– Dobrze. Umowa stoi. Scott podejrzliwie zmrużył oczy.

– Tylko nie próbuj sztuczek. Będę cię cały czas miał na oku.

– Nie bój się. Postaram się oczarować Alexa Daltona. Przyjmij jednak do wiadomości, że nie ponoszę odpowiedzialności za twoją poniedziałkową rozmowę z nim. Jeśli twój plan zawiedzie, nie obarczaj za to winą mnie.

– Wszystko się uda – odparł pewnym siebie tonem. – Dokąd idziesz? – dodał, spostrzegłszy, że Kate opuszcza sypialnię.

– Nie mam ochoty spać z tobą w jednym łóżku – odparła lodowato. – Prześpię się w pokoju gościnnym.

– W takim razie dobrej nocy. – Scott wzruszył ramionami i skierował się do łazienki.

Tej nocy Kate spała wyjątkowo niespokojnie. W głowie kłębiły się myśli na temat tego, co będzie musiała zrobić w związku z odejściem od Scotta. Mimo to nazajutrz obudziła się z przyjemnym uczuciem beztroski. Zaciągnęła żaluzje i poszła do kuchni zaparzyć kawę.

Postanowiła, że opuści dom, pozostawiając go w przykładnej czystości. Trzeba więc było umyć naczynia po nieszczęsnej kolacji i wyprać obrusy. Kate nie zamierzała zabrać z domu niczego więcej oprócz swoich ubrań.

W końcu to Scott wybierał większość mebli i rekwizytów do domu. Kate nie chciała mieć przy sobie czegokolwiek, co przypominałoby jej męża. Pragnęła jedynie izolacji. Zeszła do pralni, gdzie zastała Scotta w podkoszulku i dżinsach.

– Dlaczego mnie nie obudziłaś? – mruknął. – Jeśli się nie pośpieszymy, spóźnimy się do Daltona. Zostaw pranie i idź się przebrać.

Kate chciała uniknąć niepotrzebnych spięć i posłusznie wykonała rozkaz. Wzięła prysznic, po czym włożyła białe spodnie, które akurat wpadły jej pod rękę, a do tego błękitno – białą koszulę z długim rękawem i bez kołnierzyka. Rząd białych guzików biegł aż do linii piersi. Upięła włosy i nałożyła słomkowy kapelusz, który przyozdobiła niebiesko – białą wstążką. Zwykle do takiego stroju wkładała sandały, ale tym razem – po chwili wahania – włożyła płócienne tenisówki, idealne do spacerów po pokładzie jachtu.

– Gotowa? – niecierpliwił się Scott.

– Tak. Już schodzę – odparła, wyprostowując pierś.

– Mój Boże! Wyglądasz jak zakonnica. I ty to nazywasz uczciwą grą?

– Nie zamierzam poparzyć sobie skóry dla twoich zachcianek.

– Ale spójrz tylko na siebie. Czy tak ma wyglądać kobieta, której celem jest zarzucenie przynęty na mężczyznę? – Scott wyciągnął jej z włosów spinki i rozrzucił niedbale rude loki.

– To na początek. A teraz zrób sobie makijaż i przestań się zasępiać. Jesteś blada i wyglądasz wręcz jak chora.

Kate i tym razem nie zaprotestowała. Lekko trzęsącymi się dłońmi nałożyła na powieki błękitny cień i podkreśliła tuszem rzęsy. Usta pociągnęła pomadką w odcieniu koralowym, wyszczotkowała włosy i rozrzuciła je na ramionach.

– Wystarczy? – zapytała z sarkazmem w głosie. Scott przyjrzał się jej krytycznie.

– Ta koszula jest zbyt grzeczna i za skromna. Odepnij guziki. Posłusznie rozpięła trzy pierwsze guziki.

– Wszystkie – zakomenderował.

– Do diabła! Nie idę na randkę.

– Zrobisz to, co ci każę, albo nici z rozwodu. Kate miała ochotę rzucić się na Scotta z pięściami, ale i tym razem stłumiła gniew. Zadarła wyzywająco głowę i odpięła resztę guzików.

– Zadowolony?

– Dobrze by było, żebyś pozbyła się tej kąśliwości. – Scott zerknął na zegarek. – Cholera! Musimy natychmiast wychodzić – dodał i popchnął przed sobą żonę. – I zapamiętaj: jeśli mi podpadniesz u Daltona, gorzko tego pożałujesz. Proszę cię tylko o to, żebyś dzisiaj dobrze odegrała swoją rolę, a później dam ci spokój. Ten Dalton, to szczęśliwiec, ma w Double Bay prywatną przystań. Trochę go to musiało kosztować. Na jachcie pracuje etatowa załoga. I pomyśleć, że dorobił się tego wszystkiego, kiedy miał tyle lat, co ja teraz. Widzisz sama, nie wystarczy mieć spryt. Trzeba jeszcze odrobiny szczęścia. Trzeba też w odpowiednim momencie wejść na rynek ze swoim towarem. Wiem, co mówię, Kate. I Dalton jest właśnie tym człowiekiem, który umożliwi mi ruch w interesach. Jeśli tylko podpisze umowę, wszystko będzie dobrze. – Rzucił żonie zwycięskie spojrzenie. – Słuchasz mnie, Kate?

– Tak – odparła cierpko.

– Słuchaj, jeśli tylko dobrze się spiszesz, mogę odstąpić ci część ewentualnych udziałów i na jakiś czas zabezpieczyć cię finansowo. Mówię serio. Słyszałaś?

– Tak.

– I co?

– I co? Powiedziałam już, że będę dla niego miła – odpowiedziała i zamilkła do końca podróży.

Wreszcie zaparkowali przed wysokim murem z cegły.

– Najwyraźniej Dalton ceni sobie prywatność – skomentował Scott. – Idź do bramy – rozkazał. – Alex powiedział, że do mola prowadzi ścieżka obok domu. Pośpiesz się, Kate. Z tego, co widać – spojrzał na zaparkowane wokół posesji samochody – wszyscy już są.

Kilkukondygnacyjny dom Daltona doskonale współgrał z pochyłością terenu, prowadzącą do nabrzeżnych skał. Budynek wyglądał na niedawno wybudowany. Stopnie wyciosane w skale były szerokie i płytkie; stanowiły wygodne dojście do mola. Na brzegu czekał już sympatycznie wyglądający młody człowiek z pontonem.

– Państwo Andrews? – zapytał grzecznie. Scott przytaknął. Wówczas mężczyzna wskazał im miejsce w pontonie.

– Pan pierwszy, panie Andrews. Ja pomogę wsiąść pańskiej żonie, a pana poproszę, żeby się nie ruszał.

– Obawiam się, że odrobinę się spóźniliśmy – pokornie zaczął się tłumaczyć Scott.

– To nic. Panu Daltonowi się nie spieszy. W końcu ma to być dla państwa rozrywka, nie musztra.

– Duży jacht – zauważył Scott, spoglądając na smukłą sylwetkę majaczącą w dali.

– Owszem. Pan Dalton spędza na nim sporo czasu. Jacht jest doskonale wyposażony technicznie. Ma zainstalowane, radio, telefon i telefax, słowem, jest stąd możliwy kontakt ze wszystkimi zakątkami świata. Pan Dalton często kieruje z jachtu swoimi interesami.

Alex z daleka wypatrzył spóźnialskich gości. Kiedy się zbliżali, podszedł do balustrady. Scott przywitał się z charakterystyczną dla siebie gadatliwością.

– Przepraszam cię za spóźnienie. To wina Kate. Sam wiesz, jakie są kobiety.

Dalton spojrzał na Kate.

– Cieszę się, że pani przyjęła moje zaproszenie.

Ta uwaga zabrzmiała zbyt intymnie. Kate poczuła zażenowanie. Dalton podał jej rękę i, ignorując Scotta, wprowadził na pokład.

– Przygotowałem dla pani stolik w zacienionym miejscu. Nie dochodzi tam ani wiatr, ani słońce. Może pani bez obaw ściągnąć kapelusz i zostawić go tutaj.

Spojrzenie Daltona i zdecydowany uścisk dłoni Kate poczytała za dowód władzy i żądzy posiadania. Po plecach przebiegł ją nieprzyjemny dreszcz. Scott natychmiast posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Zrozumiała je w mig i, zamiast wyrwać dłoń, stanęła w bezruchu.

Dalton zaprowadził ich na rufę pokładu, gdzie znajdował się częściowo zacieniony salonik z lekkimi meblami z trzciny. Wokół kręcili się ci sami ludzie, których Scott poprzedniego dnia zaprosił na kolację.

Goście Daltona subtelnie skarcili spóźnialskich za niepunktualność. Kate przebiegła wzrokiem po obecnych na jachcie kobietach. Dostrzegła Jan Lister, która miała na sobie stylizowaną na wojskowo koszulkę i bermudy, podkreślające jej zbyt obfite uda. Uśmiechnęła się do niej. Jan wprawdzie nie miała gustu, ale za to z pewnością najlepszy charakter spośród przybyłych kobiet. Z kolei Wendy Jessell przyszła na przyjęcie w żółtym sportowym kostiumie z frotte, który mocno odsłaniał jej opalone ciało i podkreślał puszyste blond włosy. Wreszcie Kate zatrzymała wzrok na Fionie Chardway, która przeciągała się leniwie na sofie i wystawiała na działanie słońca. Jej wysmarowane olejkiem do opalania ciało było skąpo przykryte mocno wyciętym bikini. Fiona upięła ciemne długie włosy w luźny kok. Kate zastanawiała się, czy Scott i jej zechce wyjąć spinki.

Scott skierował się prosto do Fiony. Przyklęknął przy niej i uśmiechnął się zmysłowo. Alex Dalton odciągnął Kate od reszty gości. Najwyraźniej tego dnia zamierzał mieć wyłączność na jej towarzystwo. Dopilnował, żeby usadowiła się wygodnie na krześle, a sam usiadł tuż przy niej.

– Czego chciałaby się pani napić?

– Lemoniady, proszę – uśmiechnęła się, usiłując ukryć zmieszanie.

Dalton skinął na kelnera, szepnął mu coś do ucha i wskazał Scotta.

– … i zajmij się panem Andrews. Nie rozpieszczaj go. Ostatnia, demonstracyjnie wygłoszona uwaga sprawiła, że Kate do reszty straciła pewność siebie. Rzuciła jedynie kilka chaotycznych uwag na temat pogody. Zdziwiła się, kiedy kelner podał Daltonowi bezalkoholowy napój z ananasa. Alex dostrzegł jej zaskoczenie i uśmiechnął się rozbrajająco.

– Lubię własne wyroby, a poza tym rzadko piję alkohol przed wieczorem. Procenty sprawiają, że nie ma się jasnego umysłu.

Załoga wciągnęła kotwicę i jacht ruszył z miejsca. Dalton skwapliwie odpowiadał na pytania gości. Podszedł do balustrady, żeby udzielić wyjaśnień Bobowi Chardwayowi. Kate skorzystała z okazji, że została sama i zaczęła przyglądać się ukradkowo Alexowi.

Poprzedniego wieczora wydawało się jej, że jest ociężały i ma sporą nadwagę. Ale dzisiaj przewiewny strój, na który składały ślę szorty w kolorze khaki i dziergana bawełniana koszula, przekonał ją, że Alex nie ma ani jednej fałdki tłuszczu. Z pewnością jego ramiona i nogi miały większy obwód niż u większości mężczyzn, ale tylko z powodu ich umięśnienia. Kate odniosła wrażenie, że Dalton przypomina potężny pień drzewa, którego żadna siła nie jest w stanie powalić.

Nagle Alex odwrócił się i utkwił przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu w Kate, co sprawiło, że na jej policzkach wykwitł rumieniec zakłopotania. Potem przesunął wzrok na jej obnażoną szyję, co do reszty wytrąciło ją z równowagi. Rzuciła przelotne spojrzenie mężowi, który w najlepsze zabawiał Fionę. Przekonawszy się, że Scott nie dostrzegł zuchwałego spojrzenia Daltona, odetchnęła z ulgą.

– O, proszę. Tutaj jest Jack. On ci wszystko wyjaśni – rzekł Dalton, przedstawiając Bobowi mężczyznę, który roznosił drinki. Sam wrócił do Kate i, przyklęknąwszy przy niej, uśmiechnął się niepewnie.

– Jako gospodarz powinienem dbać o wszystkich gości. Ma to swoje wady, gdyż w takim wypadku nie mógłbym poświęcić pani tyle czasu, ile chciałbym. Na szczęście postanowiłem być dzisiaj leniwym gospodarzem. Wygląda pani urzekająco, Mary Kathleen.

– Dziękuję – odparła stłumionym głosem. W oczach Daltona rozbłysły ogniki rozbawienia.

– O czym porozmawiamy?

– A co pana interesuje?

– Och, mnóstwo rzeczy – odparł z drwiną. – Proszę przyznać, że zmiana scenerii i brak służbowych obowiązków sprzyjają odprężeniu. I na dodatek jest pani dzisiaj tak słodko delikatna.

Przesunął czule palcem po ramieniu Kate, ona zaś zesztywniała, a potem zadrżała z oburzenia. Czyżby błędnie oceniała tego mężczyznę? Nie – natychmiast odpowiedziała sobie. Przecież Dalton prowadzi z nią jedynie cyniczną, wyuzdaną grę i sprawdza, na ile może sobie pozwolić. Kate mimowolnie podsłuchała pytanie zadane przez Boba, na które Jack nie potrafił udzielić odpowiedzi. Bez wahania wtrąciła się do rozmowy.

– Ja ci to mogę wytłumaczyć – powiedziała pewnie. – To miejsce nazywano kiedyś Wyspą Głodu. Wywożono tam przestępców, którym wydzielano znikome dzienne racje żywnościowe. Stąd nazwa. Na wyspie wprawdzie nie było więziennych murów, ale też nie było stamtąd ucieczki. Z początkiem lat czterdziestych ubiegłego wieku powstał tam fort, który potem nazwano Fortem Denison.

– Dlaczego więzienie przekształcono w fort? – dopytywał się Bob.

– Rozeszły się plotki o tym, że zbliża się wojna między Wielką Brytanią i Ameryką, W tym czasie przez Pacyfik przeprawiały się francuskie i amerykańskie szwadrony. Osadnicy byli daleko od domu, więc postanowili stworzyć sobie na wyspie schronienie przed wojskiem – Kate wyjaśniała entuzjastycznie. – Trochę to było śmieszne, bo brytyjski urząd do spraw kolonialnych wysłał do fortu broń, której nikt nie umiał tam obsłużyć. Żołnierze nie mieli doświadczenia w posługiwaniu się tego typu strzelbami. Wobec braku innego wyjścia umieścili na postrach broń w strategicznych punktach wyspy. Wątpię, czy ktokolwiek z niej strzelał.

– No tak – Bob przytaknął na znak zrozumienia. – Dzięki, Kate. Jesteś kopalnią wiedzy – dodał i podszedł do barierki.

Kate westchnęła, żałując, że nie udało się jej podtrzymać konwersacji. Znowu zdana była wyłącznie na towarzystwo gospodarza.

– To niezwykłe, co pani powiedziała – przyznał, przyglądając się jej zagadkowo.

Kate wzruszyła ramionami.

– Mój pracodawca jest z wykształcenia historykiem. Gdyby pan przepisał tyle stron o początkach historii państwa australijskiego co ja, też znałby pan tę opowiastkę.

– Pani ma ciekawą pracę, nieprawdaż?

– O, tak. Czasami nawet fascynującą. Ku zdziwieniu i uldze Kate, Dalton nie zmienił tematu. Odprężyła się i ożywiła, opowiadając mu różne historie z okresu pierwszej kolonizacji kontynentu australijskiego. W zamian Dalton rzucił kilka ciekawych uwag o Dzikim Zachodzie, który odwiedził przy okazji licznych podróży. Alex okazał się wyśmienitym gawędziarzem i Kate zaczęła się naprawdę dobrze bawić w jego towarzystwie. Śmiała się z jego zabawnych opowiastek, a jeszcze bardziej ze Scotta, który od czasu do czasu rzucał jej triumfalne spojrzenia.

Podparła twarz na dłoni i z nie ukrywaną ciekawością chłonęła jego słowa. Wtem Alex niespodziewanie zmienił temat.

– Wie pani, kogo mi przypomina? Kate nieświadomie zmarszczyła jedną brew.

– Nie mam pojęcia. Proszę mi powiedzieć. Dalton nachylił się ku niej i delikatnie odgarnął jej włosy z ramienia.

– Wenus wynurzającą się z piany z obrazu Botticellego. Ma pani taki sam złocistopłomienny odcień włosów jak ona. Na dole mam dobrą kopię tego obrazu. Zejdźmy, to pokażę ją pani.

Chwycił Kate za łokieć i pomógł jej wstać. Podniosła się niechętnie. Nie miała ochoty odłączać się od towarzystwa. Wśród ludzi czuła się pewniej. Rzuciła tylko pytające spojrzenie Scottowi, który przytaknął na znak przyzwolenia. Kate zacisnęła zęby i podążyła za Daltonem, który wciąż mocno ściskał ją za łokieć. Zastanawiała się, czy przypadkiem nie zachowała się zbyt kokieteryjnie.

Stanęła u szczytu schodów i rozejrzała się po luksusowo umeblowanym salonie, urządzonym w chłodnej tonacji turkusu i zieleni. Wygodne, miękkie sofy i krzesła wyglądały zachęcająco. Na ścianach wisiały liczne obrazy, ale Kate nie wypatrzyła wśród nich obiecanej Wenus.

Dalton stanął za nią i położył dłoń na jej biodrze.

– Tędy, proszę – wyszeptał, niemal popychając ją ku wejściu do drugiego pokoju.

Wychylił się i pchnął drzwi. Przerażona Kate weszła posłusznie za nim. Nagle stanęła jak wryta. Centralne miejsce pokoju zajmowało obszerne małżeńskie łoże. Nie zastanawiała się już, czy na ścianie sypialni wisi kopia obrazu Botticellego. Wtem Dalton dotknął jej ramienia akurat w miejscu, które wczoraj mocno ścisnął Scott i zostawił tam lekki siniak.

– O, Boże! Nie! – krzyknęła, odskoczyła i schroniła się w rogu sypialni. Alex nie próbował jej złapać. Oparła się o ścianę i objęła się rękami w obronnym geście, instynktownie pocierając obolałe ramię. W chwilę potem rzuciła Daltonowi wyzywające spojrzenie. – Tutaj gra dobiega końca, panie Dalton. Dalej nie posunę się za żadną cenę.

Alex przytaknął i spojrzał na nią ze współczuciem.

– Przypuszczałem, że tak właśnie się pani zachowa, Mary Kathleen. Ale chciałem się jeszcze upewnić.

Загрузка...