ROZDZIAŁ SZÓSTY

Kate patrzyła na Alexa, ale go nie widziała. Myśli jej krążyły wokół kuszącej propozycji. Jak to byłoby wspaniale, gdyby mogła tak po prostu na wszystko machnąć ręką i pozbyć się kłopotów. Mogłaby prowadzić wygodne życie, opływając w dostatki. Za cenę zaspokojenia Alexa… w łóżku. Na tę myśl wydarł się jej z gardła gorzki śmiech.

– O Boże – jęknęła, ironicznie spoglądając na Daltona. – O tym właśnie mówią mi wszyscy znajomi Scotta. Jeden po drugim przychodzili dzisiaj i jak jeden mąż radzili mi, żebym poszukała rozwiązania problemów u ciebie. Czy ty też tak właśnie postrzegasz swoją rolę?

Alex wzruszył ramionami. Wydawało się, że wybuch Kate zupełnie go nie wzruszył.

– Warto było spróbować. Wyglądałaś na płochliwą osobę, którą łatwo zranić. Ale widzę, że odzyskałaś już wolę walki. W takim razie zadowolę się tylko twoim towarzystwem i rozmową. Co się jeszcze stało dzisiejszego dnia? – zapytał, przechodząc do jadalni, gdzie paliło się jedyne w całym domu światło. – Cieszę się, że byłaś na tyle rozsądna i coś zjadłaś.

Kate podążyła za Alexem. Przepełniała ją głęboka niechęć do tego mężczyzny. Chwyciła talerz po paście i kubek i wyniosła je do kuchni. Kiedy wróciła, zastała gościa na przeglądaniu rozłożonych dokumentów.

– Masz dobrego księgowego? – zapytał.

– Nie. A chcesz mi kogoś polecić? – rzuciła z sarkazmem.

– Peterson. Carl Peterson. Mam przy sobie jego numer telefonu. – Wyciągnął portfel, a z niego wizytówkę. – Jest bardzo skuteczny. Potrafi w taki sposób wykręcić kota ogonem, że zawsze wyjdzie na twoje.

– Spryciarz z niego! Czy twój adwokat jest również czarodziejem?

– Ma się rozumieć. Zatrudniam wyłącznie najlepszych specjalistów – odparł i wyciągnął kolejną wizytówkę. – Czy jest jeszcze coś, w czym mógłbym pomóc?

– Nie proszę cię o pomoc. Zapytałam tylko tak sobie. Sądzę, że chyba dość wyraźnie odrzuciłam twoje poprzednie propozycje.

Alex uśmiechnął się i spojrzał na nią kpiąco.

– Nie przeszkadza mi, że przegrałem pierwszą rundę. I drugą. To była zaledwie rozgrzewka. Czas, żeby poznać mocne strony przeciwnika. I muszę przyznać, Mary Kathleen, że urzekły mnie twoje mocne strony.

– Nie zwracaj się tak do mnie! – warknęła.

Krew zaczęła jej jeszcze mocniej pulsować ze zdenerwowania, kiedy Alex przystawił sobie krzesło i rozparł się na nim wygodnie. Zachowywał się tak swobodnie, jakby był u siebie w domu. Jego krnąbrność była nie do ujarzmienia. Sam dla siebie stanowił prawo.

– Nie stój tak, sztywna jak kobra, która szykuje się do ataku. Dzisiejszego wieczora będę twoim sprzymierzeńcem i przyjacielem. Usiądź i odpręż się. Wylej z siebie wszystkie żale.

Kate balansowała na granicy wytrzymałości nerwowej.

– Nie chcę z tobą walczyć, Alex. Nie mam ochoty być twoim przeciwnikiem na ringu. Proszę, idź sobie – rzekła twardo.

– Dlaczego? Masz coś ważnego do zrobienia? Chcesz ronić łzy z powodu śmierci tego samolubnego drania, którego poślubiłaś? Chcesz świadomie się umartwiać i dla samej zasady nie korzystać z uciech, które niesie życie? Co ci to da? Lepiej porozmawiaj ze mną.

Alex najwyraźniej nie miał zamiaru wyjść. Siedział nieporuszony jak skała. Zdesperowana Kate westchnęła i opadła na krzesło.

– Czego ty ode mnie chcesz? Nie widzisz, że nie interesuje mnie twoja gra?

– Nie zamierzam rozpoczynać żadnej gry, Mary Kathleen. Nazwałbym to raczej swego rodzaju umową – odpowiedział – z szelmowskim uśmiechem. – Tak, chcę ci zaproponować pewną umowę – powtórzył, bacznie obserwując narastającą ciekawość Kate. – Co byś powiedziała na to, żebyśmy zawarli umowę małżeńską? Nie sądzę, byś mogła doszukać się w tym jakiejś gry.

Przez dłuższą chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, po czym wsparła łokcie na stole i objęła dłońmi głowę.

– Nie bawię się – bąknęła.

– Ja również nie traktuję tej propozycji jak zabawy. Zerknęła na Alexa, usiłując doszukać się w jego spojrzeniu kpiny lub chociażby żartu. Ze zdziwieniem przyznała, że jego wzrok był spokojny i poważny.

– Czy ty naprawdę proponujesz mi małżeństwo? – zapytała, chcąc się upewnić, czy dobrze go zrozumiała.

– Sądzę, że byłoby nam ze sobą całkiem dobrze – odparł od niechcenia.

– Co chcesz przez to powiedzieć? Alex spoglądał na nią uważnie, choć cały czas zachowywał pozory beztroski. Machnął ręką zapraszająco. – - Powiedz mi, czego oczekujesz od życia? Kate nerwowo oddychała.

– Nie! Przecież to czyste szaleństwo.

– Powiedz…

– Czy ty sobie wyobrażasz, że możesz mi dać wszystko, czego zapragnę?

Przytaknął z pewnością charakterystyczną dla człowieka, który przywykł do sukcesów.

– W sprawach materialnych… na pewno. Nie mam co do tego wątpliwości. Nigdy już nie musiałabyś się trzymać za kieszeń. Tak więc jeden kłopot moglibyśmy uznać za rozwiązany.

– Pod warunkiem, że wyznaje się zasadę: za pieniądze można kupić wszystko – zadrwiła Kate.

– O, nie. Za pomocą pieniędzy zdobywa się pewien komfort i wolność, natomiast nie można za nie kupić dzieci.

Kate wiedziała, że Alex specjalnie trafia w jej czuły punkt Przypomniała sobie rozmowę sprzed dwóch dni, kiedy to wypytywał ją natrętnie o dzieci. Teraz świadomie wykorzystał jej frustrację, wiedząc, że jego uwaga przyniesie porażający efekt Z oczu Kate łatwo można było wyczytać ubolewanie nad pięcioma bezowocnymi latami małżeństwa, które nie dały jej potomstwa.

– Naprawdę chcesz mieć dzieci? Alex rozłożył ręce na znak, że nie ma przed nią nic do ukrycia.

– A z jakiego innego powodu proponowałbym ci małżeństwo?

– Nie wiem – westchnęła. – Nie wiem też, dlaczego poślubił mnie Scott. Przypuszczam, że chodziło mu o dopasowanie się do pewnej konwencji. Małżeństwo poniekąd jest swoistym symbolem statusu społecznego.

– Mogę cię zapewnić, że nie interesuje mnie żoną jako symbol statusu. Mam już kucharkę i sprzątaczkę, choć nie obraziłbym się, gdybyś od czasu do czasu coś dla mnie ugotowała. Ciągle wspominam te wspaniałości, które podałaś wtedy na kolację. Co poza tym? Z pewnością nie zależy mi też, żebyś przynosiła do domu pieniądze. Sama widzisz, że nie ma żadnej innej rozsądnej przyczyny, dla której mógłbym cię zechcieć pojąć za żonę. Chodzi mi tylko o dzieci. Dlatego potrzebuję żony, a ty… męża – zakończył z naciskiem.

– A jak wyobrażasz sobie nasze wzajemne stosunki, poza tym, że ty będziesz ojcem, a ja matką naszych dzieci? – zapytała sceptycznie.

Alex obdarzył ją rozbrajającym uśmiechem.

– Och! Sądzę, że przez te wszystkie kawalerskie lata dosyć już miałem przygód z najrozmaitszymi kobietami. Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł wreszcie osiąść przy jednej partnerce, chyba że z góry zakładasz, że nie jesteś w stanie mnie zadowolić. – Uśmiechnął się kokieteryjnie. – No, co? Pójdziemy na górę, żeby sprawdzić, czy do siebie pasujemy?

Kate oblała się rumieńcem, wściekła na siebie, że dała się zwieść jego opowiastkom o dzieciach.

– Tracisz jedynie czas, Alex. Scott stwierdził, że jestem pasywna jak kłoda.

– Nie ma pasywnych kobiet. Są jedynie nieodpowiedni kochankowie. Tacy mężczyźni jak Scott skupiają całą uwagę wyłącznie na sobie i raczej rzadko myślą o sprawieniu przyjemności partnerce. A ja chciałbym sprawiać ci przyjemność, Mary Kathleen. – Alex wymownie przebiegł wzrokiem po jej ciele.

– Przestań – zażądała.

– Co mam przestać? Przecież ja nic nie robię. Siedzę grzecznie i rozmawiam z tobą – odparł niewinnie. – Oczywiście, jeśli masz ochotę, żeby coś się działo, daj mi znać, proszę. Z przyjemnością dostosuję się do twojej prośby.

– Ja od ciebie niczego nie chcę. Nie potrafisz tego zrozumieć?

– To miło z twojej strony. Naprawdę odpowiadają mi kobiety, które niczego ode mnie nie chcą. Pieniądze rządzą światem, a przeważnie każdy ma ochotę być władcą. Spotkanie kogoś, komu nie zależy na pieniądzach, przywraca mi wiarę w ludzi i ogólnie działa pokrzepiająco. Sprawia też, że tym chętniej dałbym temu komuś wszystko, czego zapragnie. Dla samej przyjemności dawania. Myślę, że chciałbym zostać twoim mężem, Mary Kathleen. Dlaczego miałabyś więc odrzucić moją propozycję?

– Dlatego, że nie chcę już za nikogo wychodzić za mąż!

– krzyknęła i przyłożyła dłonie do skroni, które pulsowały jej mocno. – Ta rozmowa jest czystym szaleństwem. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle się odbyła. Wczoraj zmarł mój mąż, a ty dziś siedzisz tu i proponujesz mi małżeństwo. To jest zupełnie irracjonalne i nie wierzę, żebyś mówił serio. To jedynie gra… głupia, niesmaczna gra i dlatego chcę, żebyś już sobie poszedł. Alex wyciągnął z kieszeni marynarki jakieś dokumenty i rzucił je na stół.

– Ja już podpisałem. Brakuje jeszcze tylko twojego podpisu. Sama się przekonaj, czy to jest gra.

Zerknęła na formularze z urzędu stanu cywilnego i pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Chyba zwariowałeś…

Wątpię czy znajdzie się choć jedna osoba spośród tych, co mnie znają, która to potwierdzi. W kręgach biznesmenów uchodzę za bardzo zdroworozsądkowego, wręcz wyrachowanego człowieka.

Kate spojrzała na niego z rezygnacją.

– Alex, mam za sobą nieudane i jałowe małżeństwo. Nie kocham cię. Nie znam cię na tyle, żeby ci zaufać. Dlaczego więc, u diabła, sądzisz, że mogłabym za ciebie wyjść?

– Powolutku, powolutku – odparł spokojnie. – Nie kochasz mnie. A kto tu mówi o miłości? Proponuję ci zawarcie umowy małżeńskiej, w której obie strony wyrażają chęć posiadania dzieci. Kiedyś kochałaś Scotta. Przynajmniej tak sądzę. Chyba tylko uczucie mogło cię popchnąć do małżeństwa z nim, prawda? Ale sama wiesz najlepiej, jakim niewypałem okazał się wasz związek. Miłość to, niestety, jedynie podstępne uczucie, które przyćmiewa zdrowy rozsądek.

– Wiesz aż tyle o miłości? – przerwała drwiąco Kate.

– Aż tyle – potwierdził i wskazał na nią palcem. – Wczoraj byłaś dla mnie miła i obdarzyłaś mnie odrobiną zaufania. To ci powinno wystarczyć, żeby się już mnie nie bać. A teraz jedynie śmierć Scotta sprawiła, że znowu zamknęłaś się w swojej fortecy. Niepotrzebnie.

– Wcale tak nie jest.

– A jak inaczej można nazwać twoje zachowanie? Bronisz się przede mną i zasłaniasz swoim wdowieństwem. Niespodziewanie przestałaś być mężatką. Straciłaś większy lub mniejszy przywilej bycia czyjąś żoną. I oto nagle pojawiłem się ja. Natychmiast uciekłaś i schroniłaś się w tych czterech ścianach. Musisz jednak przyznać, Mary Kathleen, że wczoraj odpowiadało ci moje towarzystwo, i to do tego stopnia, że zdobyłaś się wobec mnie na szczerość, jakiej nie okazałaś nikomu innemu. Powiedz, dlaczego nie mielibyśmy rozwijać tej otwartości, będąc małżeństwem? Żadnych kalamburów ani dąsów, po prostu mówienie sobie wszystkiego bez ogródek. Uważam; że to doskonała podstawa do wzajemnego porozumienia. Nie sądzisz?

Kate wciągnęła głęboki oddech, po czym powoli wypuściła powietrze, próbując uporządkować myśli.

– Myślę, że masz zdolność przekształcania najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy w realne. Nawet jeśli chciałabym zostać twoją żoną, to i tak nie pasuję do twojego modelu życia. Nie jestem przyzwyczajona do luksusu. Nie mam wyższego wykształcenia ani obycia w eleganckim towarzystwie. Jestem po prostu zwykłą maszynistką. Dlaczego nie zainteresujesz się jedną z tych piękności, należących do socjety? Dlaczego upatrzyłeś sobie właśnie mnie?

– Małżeństwo to sprawa tylko dwojga ludzi. Dotyczy tylko ciebie i mnie. A ja sądzę, że odpowiadasz mi bardziej niż wszystkie panny z socjety, podobne tym, które wyszukała moja matka.

– Twoja matka? Alex skrzywił się w niezdarnym uśmiechu.

– Nie wziąłem się z powietrza. Miałem rodziców jak wszyscy. Mój ojciec nie żyje. Matka rozwiodła się z nim, kiedy miałem dziesięć lat i odeszła, żeby dopiąć celów, które sobie wyznaczyła. Ostrzegam cię, że nasze małżeństwo będzie zawarte na zawsze, na dobre i na złe, póki śmierć nas nie rozłączy, Mary Kathleen. Dzieci ciężko znoszą rozwód rodziców, a ja mam zamiar ochraniać swoje potomstwo przed tego typu przeżyciami.

– Alex, przecież ja się jeszcze nie zgodziłam na ślub z tobą. I nie zgodzę się – podkreśliła. – Nie wiem nawet, dlaczego o tym z tobą rozmawiam…

– Uważaj… Nie popsuj wszystkiego. Już sobie wyobrażam małą Kate lub małego Alexa… dzieci, które nam się urodzą. Będziesz musiała mnie pilnować, żebym ich nie rozpuszczał jak dziadowskich biczów. Tak długo na to czekałem, że jestem pewien, iż będę dobrym ojcem. Ile chciałabyś mieć dzieci? Czwórkę? Czwórka to całkiem rozsądna liczba.

Cała ta rozmowa nagle wydała się Kate absurdem i wybuchła śmiechem.

– Dlaczego od razu nie szóstkę albo dziesiątkę?

– Mhm… Dziesiątka dzieci plus ja to w sumie cała drużyna do krykieta. Ty możesz być sędziną. Myślisz, że damy radę wychować dziesięcioro dzieci?

Kate śmiała się aż do łez.

– To pierwszy szczery śmiech, jaki u ciebie usłyszałem – zauważył Alex z satysfakcją. – Wyglądasz już na bardziej odprężoną.

– Jestem tak odprężona, że czuję się jak galareta – westchnęła.

– No, cóż. Nie chciałbym ci popsuć tego przyjemnego uczucia. – Podniósł się i przeszedł obok stołu. – Pójdę sobie już, Kate. Zadzwoń rano do Petersona i Bakewella, powiedz im, o co ci chodzi i przestań się przejmować. Oni udzielą ci najlepszej z możliwych rady.

W głosie Alexa nie było już beztroski i rozbawienia sprzed kilku chwil. Patrzył teraz na Kate uważnie i z czułością. Dotarło do niej, że dała sobą posterować dokładnie tak, jak Alex to sobie zaplanował.

– Zrobiłeś to specjalnie, żeby mnie oderwać od ponurych myśli, prawda?

– No i udało mi się. Nie widzę już tego rozbieganego i szaleńczego spojrzenia w twoich oczach. Powinnaś teraz zasnąć bez problemów. – Alex skrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu. – W końcu zostawiam cię z przyjemnymi myślami do poduszki.

– To była gra – stwierdziła, świadoma perwersyjnych i przewrotnych słów Alexa. Westchnęła i odprowadziła go do wyjścia.

Zatrzymał się przy drzwiach, lekko uścisnął Kate za ramię i rzucił jej zamyślone spojrzenie. Serce zatrzepotało jej jak dzikie. Nagle uświadomiła sobie, że silne, muskularne ciało Alexa działa na nią fizycznie.

– Doo… Dobranoc – wymamrotała. Alex delikatnie przesunął dłonią po jej policzku.

– Cieszę się, że nie powiedziałaś „żegnaj”. Wiedz, że to, co ci dzisiaj powiedziałem, to nie żadna gra. Ożenię się z tobą. Dobranoc, Kate. – Odjął dłoń od jej twarzy. – Niech ci się przyśnią nasze dzieci.

Kate bezmyślnie powiodła wzrokiem za odchodzącym Alexem. Zasalutował jej, po czym podszedł do swojego luksusowego lamborghini, wsiadł i odjechał.

Powoli, z wielkim wysiłkiem zamknęła drzwi i powlokła się do jadalni. Na stole dostrzegła formularze z urzędu stanu cywilnego, które zostawił jej Alex. Wyjęła je z koperty i rzuciła okiem na widniejący u dołu własnoręczny podpis Daltona. W głowie dudniła jej myśl o małżeństwie, którą po kilkunastu minutach namysłu postanowiła zdławić. Doszła bowiem do wniosku, że poślubienie tego człowieka byłoby czystym szaleństwem.

Zgasiła światło i, znużona, poszła na górę. Z wielką ulgą położyła się na łóżku, ale różne myśli nie pozwoliły jej zasnąć. Przypomniała sobie wizyty, które tego dnia złożyli jej znajomi Scotta. Znała ich wszystkich od pięciu lat, a mimo to nie mogła oczekiwać od nich wsparcia. Pomoc przyszła za to z zupełnie nieoczekiwanej strony. Nagle w jej życiu pojawił się Alex Baltony obcy mężczyzna, który udzielił jej przyjacielskich rad, jak gdyby znali się od wieków. Kate postanowiła, że z samego rana zadzwoni do poleconego przezeń księgowego i adwokata i energicznie przystąpi do porządkowania domu. Przy tej okazji wyrzuci wszystkie osobiste rzeczy Scotta. Dzisiaj jeszcze była zbyt rozbita psychicznie, ale jutro na pewno pozbędzie się emocji i użyje zdrowego rozsądku.

Mimo iż Kate postanowiła nie zaprzątać sobie więcej głowy propozycją Alexa, nie mogła się uporać z wciąż powracającymi myślami. W końcu doszła do wniosku, że małżeństwo ze Scottem było dla niej zwykłym więzieniem. Ślub z Alexem, jakkolwiek korzystny dla obu stron, mógłby sprawić, że wpadłaby z deszczu pod rynnę, z jednej klatki do drugiej. Chciała wreszcie zacząć żyć własnym życiem i nie być zależną od żadnego mężczyzny. Ale z drugiej strony mogłaby wreszcie zostać matką… i kołysać niemowlę w ramionach… Przed oczami stanął jej obraz gromadki pociech, za którymi dumnie kroczył Alex, trzymając w ręku kij do krykieta…

Kate lekko uśmiechnęła się do swoich myśli, wiedząc jednak, że są to jedynie niemożliwe do ziszczenia marzenia. Tak naprawdę nigdy nie zrealizowała najskrytszych życzeń, bowiem przez pięć lat sukcesywnie i metodycznie zwalczał je Scott. W końcu wyzbyła się złudzeń i popadła w obojętność. Teraz była już tylko chłodną realistką i potrafiła sceptycznie ocenić szansę realizacji wszelkich marzeń.

Kolejne dwa dni upłynęły Kate pod znakiem intensywnej, ale efektywnej pracy. Ku jej miłemu zaskoczeniu, bez problemów nawiązała kontakt z Carlem Petersonem i Stevenem Bakewellem. Księgowy przejrzał papiery Scotta i umówił się na spotkanie z Terrym Jessellem. Obiecał przy tym przedstawić jej wyniki swoich działań już pod koniec tygodnia. Równie pozytywne wrażenie wywarł na Kate adwokat, który zapewnił ją, że przejmie dokumenty Scotta od Boba Chardwaya i w możliwie najkrótszym czasie powiadomi ją o rezultatach ich analizy.

Wszystkie osobiste rzeczy Scotta, poza kilkoma pamiątkami, które zostawiła teściom, Kate podarowała organizacji charytatywnej. Handlarz używanymi rzeczami kupił od niej sprzęt sportowy, z którego przed śmiercią korzystał Scott. W końcu pozostało jej po mężu tylko kilka bezużytecznych przedmiotów, które bez wahania wyrzuciła do śmieci.

Środowy wieczór Kate spędziła na obiedzie u teściów, z którymi uzgodniła resztę szczegółów dotyczących pogrzebu. Sheila Andrews cały czas płakała, przeglądając pamiątkowe albumy ze zdjęciami syna i ustawiając zwycięskie puchary z zawodów sportowych, które przekazała jej Kate. Natomiast Harry Andrews głośno zastanawiał się nad przyszłością owdowiałej synowej, nie dochodząc jednak do żadnych konstruktywnych wniosków. Kate współczuła im jako rodzicom, którzy stracili ukochanego syna, ale nie umiała razem z nimi płakać. I to było najgorsze. Dlatego pragnęła jak najszybciej zerwać wszelkie więzi z rodziną swego zmarłego męża.

Pogrzeb był dla niej ogromnie nudnym przeżyciem. Msza za duszę Scotta nie trwała wprawdzie długo, ale za to droga do krematorium i kondolencje od krewnych i znajomych zmarłego doprowadziły Kate do rozstroju nerwowego. Wszystkie słowa pociechy brzmiały tak przerażająco pusto! Kiedy Harry Andrews zauważył, że Kate nie histeryzuje i nie leje łez, nazwał ją dzielną kobietką. Ale brak łez, niestety, nie wypływał ze zwykłego opanowania i dzielności… Dlatego Kate pragnęła, żeby pogrzeb skończył się jak najprędzej. Nie umiała bowiem udawać rozpaczy po mężu.

Kiedy wreszcie została sama w domu, odetchnęła z niewysłowioną ulgą. W nagłym przypływie obrzydzenia do fałszywej żałoby cisnęła na ziemię czarny kostium i przebrała się w dżinsy i koszulkę. Rozplotła też pieczołowicie spleciony francuski warkocz, który był ostatnim symbolem przestrzeganych przez nią konwenansów, i swobodnie rozrzuciła włosy na ramiona. Wreszcie poczuła się zupełnie wolna.

Potem rozparła się wygodnie w fotelu ze szklanką sherry w ręku i zaczęła myśleć o przyszłości. Nie miała ochoty robić kariery zawodowej. Nigdy nie była typem kobiety sukcesu. Jej odwieczne marzenie wiązało się nieodłącznie z posiadaniem kochającej rodziny… z gromadką wesołych, szczęśliwych dzieci. Nie zachwycała jej jednak perspektywa pisania na maszynie do końca życia. Rozejrzała się po salonie. Ten dom nie mógł już zapewnić jej komfortu i zadowolenia. Trzeba go było jak najprędzej sprzedać, a za uzyskane pieniądze spłacić potężne długi.

Właśnie zamierzała dolać sobie sherry, kiedy zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Nie miała ochoty przyjmować teraz gości, ale przenikliwy dźwięk dzwonka nie dawał jej spokoju. Ukradkiem spojrzała przez firanki na ganek. Przy chodniku przed domem stało zaparkowane zielone lamborghini Daltona. Kate odetchnęła z ulgą, że nie jest to żaden z fałszywych żałobników. Niemniej i towarzystwo Alexa nie było teraz czymś pożądanym. Zrezygnowana, podeszła w końcu do drzwi.

Alex spojrzał na jej strój z rozbawieniem.

– Widzę, że pogrzeb się już skończył.

– Nie widziałam cię na cmentarzu – skomentowała ironicznie.

– Można o mnie powiedzieć wszystko, Mary Kathleen, z wyjątkiem tego, że jestem hipokrytą.

Minął ją i, nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Kate zamknęła drzwi i wskazała mu ręką wejście do salonu.

– Piję drinka. No, przynajmniej piłam, dopóki mi nie przeszkodziłeś.

– Chętnie dołączę do ciebie. Usiadł w fotelu, obserwując ruchy Kate, kiedy nalewała mu drinka.

– Wiesz, co? Doskonale stroją cię podkoszulki – zauważył z aprobatą.

Kate zapłoniła się, uświadamiając sobie nagle, że zdjęła biustonosz, kiedy przebierała się z żałobnej odzieży.

– Nie spodziewałam się gości. Po co przyszedłeś, Alex?

– Zabrać cię na obiad. Tradycyjnie skrojony garnitur Alexa dodawał mu powagi i wiarygodności. Mieszanka tych wrażeń tym bardziej uderzyła Kate, że podobnych cech nigdy nie doszukała się w Scotcie. Stwierdziła, że jeśli kiedykolwiek postanowi wyjść za mąż, będzie szukać w mężczyźnie właśnie solidności i uczciwości.

– Nadal masz ochotę się ze mną ożenić? – zapytała beznamiętnie.

– Po to między innymi zapraszam cię na obiad – odparł, bacznie przyglądając się reakcji Kate.

– Zawrzemy umowę, tak? Dojdziemy do porozumienia, którego warunków będziemy przestrzegać? – upewniała się, przysłuchując się własnym słowom.

– Tak jest.

– Dobrze. W takim razie jedźmy na obiad i omówmy warunki umowy. Ale jedno zastrzegam sobie od razu: żadnego seksu przed ślubem. Zrozumiałeś, Alex?

– Rozumiem doskonale – odparł z sardonicznym uśmiechem. Nie ufasz mojemu słowu, prawda?

– Przeszłam twardą szkołę i nic już nie jest w stanie mnie zdziwić – westchnęła. – Wcale nie byłabym zaskoczona, gdybyś zrobił ze mnie jedynie swoją nałożnicę.

– Mogę poczekać z seksem do momentu zalegalizowania naszego związku, ale potem, Kate, będziesz dzielić ze mną łóżko każdej nocy, aż do końca życia. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno.

– Skoro obydwoje doszliśmy do wniosku, że zależy nam na posiadaniu rodziny, to nie widzę powodów, dla których miałoby być inaczej – odparła chłodno, choć poruszyła ją bezwzględność w głosie Alexa.

W momencie podejmowania niespodziewanej dla niej samej decyzji o ponownym zamążpójściu, Kate nie myślała o życiu intymnym. Kierowała się wyłącznie pragmatycznymi pobudkami. Miała już dwadzieścia osiem lat i niewiele czasu, żeby rodzić dzieci. O miłości już nawet nie marzyła. Alex nie tylko mógł dać jej potomstwo, ale także zadbać o ich należyte wychowanie. Ta myśl zdławiła jej fizyczną niechęć do niego. Po doświadczeniach ze zdradzającym ją Scottem, trudno było ją przekonać o wierności mężczyzn.

Wmawiała sobie uparcie, że jest jeden przekonujący powód, dla którego podjęła decyzję o poślubieniu Alexa. Potomstwo. Chociaż nie była zakochana w Aleksie, to jednak myśl o dzieciach, na które mogłaby przelać długo tłumioną miłość, dodawała jej skrzydeł. Skoro nie angażowała się emocjonalnie w związek z Daltonem, nie był on w stanie zranić jej w taki sposób, jak niegdyś Scott. To następna zaleta, pomyślała, utwierdzając się w przekonaniu, że postępuje słusznie.

Загрузка...