Rozdział jedenasty

Kiedy Noah wjechał na podjazd i zobaczył policyjny wóz patrolowy i karetkę, omal nie udławił się z przerażenia. Wyskoczył z samochodu i puścił się biegiem. Niemal zatoczył się na widok wybitej szybki w drzwiach frontowych i odłamków szkła rozrzuconych po całym holu. W salonie natknął się na sanitariuszy, układających Chada na noszach i zrobiło mu się niedobrze na widok zakrwawionej twarzy leżącego jak bez życia mężczyzny. Rozpaczliwie omiatał wzrokiem pokój w poszukiwaniu Natalie i serce ścisnęło mu się niedobrym przeczuciem, gdy nigdzie jej nie dostrzegł.

Może już ją wywieźli inną karetką? A może, uchowaj Boże, zginęła?

Postanowił dowiedzieć się czegoś konkretnego, zanim zwariuje ze zmartwienia, więc złapał za rękę przechodzącego obok sanitariusza.

– Gdzie kobieta? – zapytał chrapliwie.

– W kuchni, z policją.

– Dziękuję – mruknął Noah i pognał do kuchni, a tam wreszcie zobaczył Natalie siedzącą przy stole i składającą zeznania w obecności dwóch policjantów. Ulga, że znalazł ją żywą, zmieszała się z rozdzierającym serce bólem, gdy dostrzegł jej potargane włosy, zapuchnięte oczy i ślady łez na policzkach. Jedną ręką przytrzymywała rozdartą z przodu bluzkę.

Ogarnęło go tak silne poczucie winy, że aż ugięły się pod nim kolana. Natalie została napadnięta, a jego nie było przy niej! Poczuł się znokautowany. Wiedział, do czego zdolny był Chad i przysiągł strzec bezpieczeństwa Natalie, ale zostawił ją samą, bezbronną wobec ataku szaleńca.

Czy kiedykolwiek wybaczy mu tę niefrasobliwość?

Natalie podniosła wzrok, spojrzała ponad głową siedzącego naprzeciwko niej oficera i oczy rozszerzyły się jej na widok stojącego w drzwiach Noaha. Obaj mężczyźni podążyli wzrokiem za jej spojrzeniem i niemal jednoczesnym ruchem położyli ręce na kaburach, nie odrywając od niego podejrzliwych oczu.

– Kim pan jest? – zapytał jeden z mundurowych. Noah podniósł ręce do góry w taki sposób, aby policjanci zauważyli ukrytą pod rozpiętą koszulą broń. Nie chciał, by ich to później zaskoczyło.

– Jestem właścicielem tego domu, a Natalie jest moją narzeczoną.

– Ma pan pozwolenie na broń? – zapytał jeden z policjantów.

– Tak. – Noah bardzo wolno sięgnął po portfel i pokazał policjantom dowód tożsamości i licencję prywatnego detektywa. – Czy mogą nas panowie zostawić na chwilę samych? Bardzo proszę.

– Zna go pani? – zapytał Natalie nadal sceptycznie nastawiony policjant.

Energicznie kiwnęła głową.

– Tak. Mogę z nim zostać sama.

Kiedy tylko policjanci zniknęli za drzwiami, Noah poderwał Natalie z krzesła i zamknął w ramionach. Wyczuwał na piersi spokojne uderzenia jej serca, chłonął ciepło jej ciała, wdychał zapach jej skóry. Potem odsunął ją na wyciągnięcie ramienia i uważnie przyglądał się jej twarzy, jakby szukał w niej potwierdzenia, że naprawdę nic jej się nie stało, pomimo że wszystko wyglądało tak przerażająco.

– Skrzywdził cię w jakikolwiek sposób? – zapytał, a mięśnie napięły mu się na samą myśl o tym.

– Właściwie napędził mi tylko strachu – odparła cicho i nawet zdobyła się na słaby uśmiech, choć język jej ciała mówił, że ma się przed Noahem na baczności i że zniknęła bezpowrotnie jej otwartość i szczerość z ostatniego tygodnia.

Usiadła znowu na krześle i odgarnęła potargane włosy z twarzy.

– Rzuciłeś może przypadkiem okiem na Chada? – zapytała z lekką kpiną. – Jest w o wiele gorszej formie ode mnie.

– Tak, widziałem Chada. – Usiadł na krześle obok Natalie. Rozpaczliwie pragnął jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, więc zamknął w dłoniach jej smukłą rękę. – Możesz mi opowiedzieć, co się stało? – Musiał się dowiedzieć, przez co przeszła i czy rzeczywiście wyszła z tego bez szwanku, umysłowego, emocjonalnego i fizycznego.

Natalie odetchnęła głęboko.

– Włamał się do domu tuż po twoim wyjeździe i próbował mnie zaatakować – zaczęła i opowiedziała mu wszystko ze szczegółami aż do momentu, kiedy Chad powalił ją na podłogę w salonie i chciał ją zgwałcić. – Kiedy zobaczyłam posążek z brązu na stoliku do kawy, uświadomiłam sobie, że to moja ostatnia szansa i posłużyłam się nim, żeby załatwić go na amen.

Noah uśmiechnął się szeroko i pocałował czubki jej palców, zadziwiony walecznością dziewczyny.

– Jesteś dzielna jak mało kto, a ja jestem ogromnie z ciebie dumny.

– Tym razem postanowiłam nie dopuścić, żeby znów zaczął mnie terroryzować.

– Tym razem? – podchwycił jej słowa, świadom, że dobór słów nie był przypadkowy. – Przypomniałaś sobie swoją przeszłość?

– Wróciły do mnie jakieś fragmenty, ułamki – powiedziała Natalie i leciutko zadrżała. – Ale dość, bym uświadomiła sobie, że dawniej Chad miał nade mną władzę, był zaborczy i obsesyjnie zazdrosny.

Noah był ciekaw, co jeszcze przypomniała sobie w czasie ataku. Zgarbił się, ale wygięcie pleców nie zmniejszyło napięcia mięśni.

– Przepraszam, Natalie – wyszeptał.

Spojrzała mu w oczy, jej tęczówki miały oszałamiający odcień błękitu.

– Za co?

To pytanie było wieloznaczne, jakby odnosiło się nie tylko do jego przeprosin, jakby Natalie wiedziała więcej, niż chciała zdradzić. Noah był jej winien wyjaśnienia, ale w tej chwili zdobył się tylko na najbardziej oczywistą odpowiedź.

– Nie powinienem był zostawiać cię samej.

– Nie ma tu nic do wybaczania. – Uśmiechnęła się smutno i dotknęła jego policzka w pełnej miłości pieszczocie. – Nie mogłeś bez końca mnie chronić, Noah. Chad postanowił mnie dopaść i było to tylko kwestią czasu. Jak nie dziś, to jutro, albo za tydzień, czy za miesiąc. I nie mogłeś przecież przewidzieć, że włamie się do domu. Cieszę się, że już po wszystkim – dodała z westchnieniem. – Wreszcie będziemy mogli wrócić do normalnego życia.

Była zadowolona, że już po wszystkim? Także po ich związku? I co, do licha, miała na myśli, mówiąc o powrocie do normalnego życia? Z nim czy bez niego? Wątpliwości, niepewność, dawne łęki rozżarzyły się w nim do białości i wzmogły jego zdenerwowanie.

Dziewczyna delikatnym, ale zdecydowanym ruchem cofnęła swoją dłoń.

– A tak przy okazji: już nie musisz udawać – powiedziała cichutko.

Spojrzał na jej śliczną twarz ze spokojem, będącym zaprzeczeniem szalejącego w jego duszy zamętu.

– Co masz na myśli? – zapytał niskim, surowym głosem.

Natalie niezbyt udolnie udała, że wzrusza ramionami.

– Już nie musisz udawać, że jesteś moim narzeczonym, że jesteśmy zaręczeni.

Nie zdołał zapanować nad twarzą, skrzywił się.

– Całkowicie odzyskałaś pamięć?

– Wystarczająco, by mieć pewność, że przed wypadkiem samochodowym nie byliśmy w żaden sposób ze sobą związani – stwierdziła i policzki oblały jej się lekkim rumieńcem. – Przynajmniej w sposób intymny.

Niespokojny, podminowany tymi słowami Noah wstał i zaczął krążyć po kuchni. Natalie nie była zła, tylko zrezygnowana. Zaakceptowała wybór, jakiego dokonał dla jej dobra. Wybór, który sprawił, że oddała mu się całkowicie, duszą i ciałem.

– Nie powinienem był cię tknąć, nie powinienem był się z tobą kochać – stwierdził, choć przecież wiedział doskonale, że nie był w stanie się jej oprzeć. Próbował, ale przegrał. Wkradł się w jej ciało, a ona wkradła się w jego serce.

– Nie dałam ci wyboru, Noah – mruknęła nieśmiało. – Pragnęłam cię i nie żałuję naszego romansu.

A więc to tak, zamierzała sprowadzić ich związek do czysto erotycznego, zmysłowego romansu. Na samą myśl o tym, Noah zapragnął znowu przerzucić ją sobie przez ramię, zanieść do sypialni i kochać się z nią, dopóki nie przyzna, że nie potrafi bez niego żyć.

– Noah. – Natalie wyrwała go z zamyślenia Zauważył, że i ona wstała z miejsca. – Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy o nas?

Odetchnął głęboko i wyjaśnił jej. Przynajmniej tyle był jej winien.

– Zaczęło się w szpitalu. To był jedyny sposób, żeby wejść do twojego pokoju i dowiedzieć się czegoś twoim stanie zdrowia. Kiedy powiedziałem, że jesteśmy zaręczeni, przedstawiono mi rokowania. Od tej chwili kłamstwa zaczęły narastać jak lawina. Lekarz twierdził, że powinnaś przypominać sobie wszystko sama, a kiedy odkryłem, że byłaś prześladowana, uznałem to za najlepszy sposób, by zapewnić ci bezpieczeństwo i moją opiekę. Inaczej znowu stwierdziłabyś, że potrafisz sama zadbać o siebie… co próbowałaś robić kilkakrotnie, o ile mnie pamięć nie myli.

Natalie spuściła głowę z niepewną miną. Najwyraźniej pamiętała kłótnie o powrót na studia i do pracy. Upór i niezależność to cechy, które go w niej w równym stopniu złościły jak podniecały.

Noah podszedł do Natalie i podniósł jej głowę, by spojrzeć jej w oczy.

– Niestety, niezbyt dobrze cię broniłem, prawda?

– Nie mam do ciebie o nic pretensji, Noah. – Przygryzła dolną wargę, a jej oczy wyrażały uczucia, których Noah nie potrafił rozszyfrować. – Mogę tylko być ci wdzięczna, że wziąłeś mnie do siebie, kiedy nie było nikogo, kto by się mną zajął. Nie mogłabym sobie nawet wymarzyć lepszego ochroniarza niż ty.

Noah zacisnął zęby z irytacji. Nie życzył sobie jej cholernej wdzięczności i nie chciał, żeby sprowadzała jego rolę w jej życiu do pozycji ochroniarza. Aż do bólu pragnął znowu powiedzieć Natalie, że ją kocha, ale pewnie już by mu nie uwierzyła, pewnie uznałaby to za jedno z wielu jego kłamstw.

A co ze słowami, które Natalie wypowiedziała ostatniej nocy w chwili namiętności? Czy jej uczucie było prawdziwe, czy też uważała je za prawdziwe do chwili, gdy poznała prawdę?

Bał się zapytać. Bał się, że zakochał się w tej kobiecie tylko po to, żeby ją utracić.

– Myślę, że już zbyt długo korzystałam z twojej grzeczności – stwierdziła Natalie, odwracając głowę, żeby Noah nie widział wyrazu jej twarzy. – Teraz, kiedy Chad stanie przed sądem i trafi za kratki, nie ma powodu, żebym z tobą mieszkała. Poczekam, aż policja skończy przesłuchanie, spakuję się i wrócę do siebie.

Noah wepchnął ręce do kieszeni i zmusił się do zadania pytania:

– Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz? Dziewczyna wahała się na tyle długo, by Noah poczuł przypływ nadziei, że może zmieniła zdanie.

Potem wyprostowała ramiona, spojrzała mu w oczy ze spokojem, mocą i odwagą.

– Uważam, że tak będzie najlepiej – szepnęła – dla nas obojga.

Pomimo prośby Natalie, by każde z nich poszło swoją drogą, Noah nie był w stanie trzymać się od niej z daleka. Całymi dniami zajmował się sprawami klientów, szczególnie że Cole i Melodie byli nadal w podróży poślubnej, ale wieczory spędzał w barze Murphy'ego.

Przez kilka ostatnich wieczorów to Gina podawała Noahowi i Bobby'emu drinki, Natalie zajmowała się innym rewirem. Ilekroć spotykali się twarzą w twarz, prowadzili grzeczne, przyjazne rozmowy i Noah gotów był przysiąc, że oczy dziewczyny ciemniały od tęsknoty. A może tylko chciał wierzyć, że to widział?

Wystarczyło, by powiedziała jedno słowo, a mogła go mieć, ale jak dotąd trwała przy swej decyzji. Noah zdawał sobie sprawę, że tylko do siebie może mieć o to pretensję. To on wciągnął ją w oszustwo, które zniszczyło wszelkie szanse na ich wspólną przyszłość.

– Hej, Noah, twój ruch – zawołał Bobby, wyrywając go z ponurego zamyślenia i zwracając jego uwagę na stół bilardowy. – Grasz gładkimi.

Noah jeszcze raz rzucił okiem na frontowe drzwi, w którym nie pojawiła się jeszcze Natalie, choć minęła już siódma wieczór. Część sali obsługiwała Gina, pozostałą zajmowała się kelnerka, która zwykle pracowała na innej zmianie. Westchnął zirytowany i spojrzał na ustawienie bil na stole. Pochylił swój kij, uderzył i fatalnie spudłował. Zaklął pod nosem, choć nie był zaskoczony, że stracił punkty. Ostatnio grał bardzo słabo.

Bobby uniósł brew z rozbawieniem.

– Jesteś pewien, że nie chcesz zamienić wody sodowej na butelkę piwa, żeby się choć trochę rozluźnić?

Niepewny uśmiech rozciągnął kąciki ust Noaha.

– Wątpię, by nawet kilka butelek uleczyło moje troski.

Bobby oparł się na kiju bilardowym i uważnie przyjrzał się przyjacielowi.

– Zupełnie straciłeś głowę dla Natalie, prawda? Kocham ją, pomyślał Noah, ale nic nie powiedział.

Zbyt dużo musiałby wyjaśniać Bobby'emu, który nie miał pojęcia, jak daleko zaszły sprawy i jak głęboko się zaangażował.

Gina, która szła na koniec sali, przefrunęła obok ich stołu bilardowego.

– Może któremuś z was coś podać? – zapytała.

– Mnie nie – oświadczył Bobby i jednym strzałem skierował dwie bile do dwóch różnych łuz.

– Mnie też nie – dodał Noah i zadał jej pytanie, na które tylko ona mogła odpowiedzieć. – Natalie ma dziś wolne?

Gina sprzątnęła sąsiedni stolik i wytarła go ściereczką.

– Chyba wiesz coś o tym – mruknęła.

– O co ci chodzi? – Noah zmarszczył brwi. Gina podniosła wzrok i przyjrzała mu się z zaskoczeniem.

– Nic nie wiesz?

Noah dostrzegł smutek w oczach dziewczyny i serce ścisnęło mu się w niedobrym przeczuciu.

– Czego nie wiem?

Gina wahała się przez chwilę, ale w końcu odpowiedziała.

– Dziś po południu Natalie złożyła rezygnację.

– Wymówiła pracę? – zawołał Noah z niedowierzaniem. – Dlaczego?!

Gina przygryzła dolną wargę, jakby nie była pewna, czy wolno jej coś więcej zdradzić. Pewnie dostrzegła jednak jego desperację, bo w końcu się ulitowała.

– Powiedziała Murphy'emu, że wyjeżdża. Noah poczuł, że ogarnia go panika.

– Dokąd?

– Naprawdę nie wiem, Noah. – Oczy Giny wypełniło niekłamane współczucie.

– Odbierz zamówienia, Gino – zawołał Murphy zza baru.

Dziewczyna rzuciła Noahowi Krótkie „przepraszam" i pobiegła po przygotowane drinki, by roznieść je klientom.

Noah pocierał ręką szorstką szczękę i patrzył na Bobby'ego tak, jakby szukał sensu w tym wszystkim, co się działo.

– Dokąd, u licha, mogłaby się przeprowadzić?

I dlaczego? Czy chodziło jej o zwiększenie dystansu między nimi, czy też uciekała od wspomnień o ataku Chada? A może w grę wchodziły obie przyczyny?

– Nie mam pojęcia, co się dzieje w głowach większości kobiet. Może zapytałbyś o to samą Natalie? – podpowiedział rozsądnie Bobby.

Noah zastanawiał się, czy ma prawo wypytywać Natalie o jej decyzje? Przecież skończyła z nim, a on przystał na rozstanie, czyż nie miała więc prawa podejmować takich decyzji, jakie uważała za najlepsze dla siebie? Nawet jeśli to oznaczało całkowite wykreślenie Noaha z jej życia.

Bobby podszedł do przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu.

– Nie pozwól jej odejść, zanim nie powiesz jej, co naprawdę czujesz. Jeśli przynajmniej nie spróbujesz jej zdobyć, będziesz tego żałował przez całe życie.

– Mówisz z własnego doświadczenia? – zdziwił się Noah.

Bobby wzruszył ramionami, ale nie potwierdził ani nie zaprzeczył.

– Wiem, co mówię. Jeśli ją kochasz, to walcz o nią. Noah nigdy nie musiał walczyć o uczucie kobiety.

Ale też nigdy nie pragnął nikogo tak bardzo, jak Natalie. Czyż to nie ironia losu, że tak długo strzegł swoich uczuć, by wreszcie zakochać się bez pamięci w kobiecie, której był obojętny?

Nie tak dawno obserwował, jak z podobnymi obawami zmagali się Cole i Melodie. Pomógł im nawet dostrzec słabości, które powstrzymywały ich przed szukaniem wspólnego szczęścia. Ale sam przed sobą nie umiał się przyznać, że tkwił w nim wciąż przerażony mały chłopiec, który wielokrotnie doznał odrzucenia i bólu. To dlatego nie był w stanie otwarcie wyznać swoich uczuć tego dnia, kiedy Chad zaatakował Natalie. Bał się postawić wszystko na jedną kartę, bał się, że stanie się bezbronny, wystawiony na ciosy. Powinien był zdobyć się wówczas na odwagę i, jak mówił Bobby, powiedzieć Natalie otwarcie, co do niej czuje. Kiedy wróciła jej pamięć, potrzebowała zapewnienia, że uczucie Noaha jest prawdziwe, że nie było tylko częścią gry, mającej na celu zapewnienie jej bezpieczeństwa.

Teraz, kiedy miał już pewien dystans do tamtych wydarzeń, nietrudno mu było zrozumieć, że oboje, na skutek tragicznych wspomnień, uciekali od życia. Oboje pielęgnowali w sobie lęk przed prawdziwą bliskością, bali się zaufać innemu człowiekowi całym sercem i duszą. Noah pragnął być z nią na zawsze i nie zamierzał już więcej kryć się za bolesną przeszłością, skoro Natalie była spełnieniem wszelkich jego marzeń. A to oznaczało, że musi wykorzystać każdą szansę… na przykład kupić pierścionek zaręczynowy, na który dziewczyna naprawdę zasługiwała, symbol jego zaufania i trwałości ich związku. Najwyższy czas, by zmierzył się ze swoimi lękami i podjął ryzyko zawierzenia własnym uczuciom. I Natalie.

Nie miał już nic do stracenia. Poza własnym sercem.

W sobotni poranek Natalie stała na środku mieszkania i nie mogła uwierzyć, że całe jej życie dało się zapakować do kilku pudełek. To było wszystko, czego się przez lata dorobiła. Pozostało jeszcze kilka kruchych drobiazgów, które trzeba starannie zapakować, ale poza tym wszystko już było gotowe, by wyprowadzić się z Oakland i zacząć wszystko od nowa… kolejny raz.

Serce ścisnęło jej się z bólu, do którego powinna już przywyknąć przez ostatni tydzień spędzony bez Noaha, ale z każdym dniem stawał się silniejszy i trudniejszy do zniesienia. Miała nadzieję, że odległość złagodzi cierpienie. W poniedziałek już jej tu nie będzie, stanie się tylko wspomnieniem dla wszystkich, którzy pojawili się w jej życiu tylko na chwilę, choć odegrali w nim znaczącą rolę.

Ogarnął ją smutek, ale natychmiast zwymyślała się za poddawanie się rozpaczy. Przyzwyczaiła się do tego, że może liczyć wyłącznie na siebie, zaczynanie wszystkiego od nowa też nie było jej obce. Wychowując się w wielu rodzinach zastępczych, nauczyła się ignorować swoje uczucia, nauczyła się także nie przywiązywać się zbytnio do ludzi i miejsc.

Na skutek amnezji wszystkie reguły, którymi kierowała się w życiu, poszły w zapomnienie. Nie pamiętała, że powinna chronić swe uczucia przed Noahem, co pozwoliło obudzić się uśpionym dotychczas cechom osobowości. Była wobec niego otwarta i pozbawiona zahamowań, naprawdę wolna. I choć przez tyle lat wszyscy spotykani przez nią mężczyźni, z Chadem włącznie, traktowali ją jak obiekt seksualny o długich nogach i bujnych piersiach, przy Noahu nigdy nie miała wrażenia, że jest zainteresowany tylko jej ciałem. Postępował wobec niej szlachetnie (ostatecznie sama go uwiodła), był szczerze przejęty jej bezpieczeństwem i tak niezwykle troskliwy, słodki i czuły.

Przeszedł ją dreszcz na myśl o tym, jak wiele straciła. Natalie nie miała najmniejszych wątpliwości, że Noah był mężczyzną godnym zaufania, któremu mogłaby powierzyć swe serce i przyszłość. Ale oboje uciekli z przerażeniem przed uczuciem, które w tak krótkim czasie zdążyło ich połączyć. Niczego w życiu nie pragnęła bardziej, niż spędzić resztę życia z Noahem, ale nawet to pragnienie zdołał stłamsić obezwładniający lęk przed ponownym zranieniem i zależnością. Uciekła przed miłością w stare nawyki, zapominając o tym, na czym jej naprawdę zależało.

Wyprostowała się i buntowniczo uniosła głowę.

– Już czas, żebyś przestała uciekać, Natalie – powiedziała do siebie surowo.

Nadeszła pora, by wreszcie zacząć kierować własnym życiem i wziąć przyszłość we własne ręce, a nie bez przerwy oglądać się ze strachem za siebie. A jedynym sposobem, by zrealizować to słuszne postanowienie, było pozostanie w Oakland i budowanie tutaj dalszego życia, tak jak planowała. Powinna wreszcie pójść za głosem serca i podjąć wyzwanie, zamiast wycofywać się jak zawsze.

Chad został oskarżony o popełnienie kilku przestępstw, co powinno zatrzymać go za kratkami przez ładnych parę lat. Miała u Murphy'ego pracę, którą lubiła i tylko rok studiów dzielił ją od dyplomu pracownika socjalnego. A jeśli pragnęła prawdziwego związku, to musiała wyjść Noahowi naprzeciw, spotkać się z nim w pół drogi pod każdym względem – także zaufania. Oczywiście, jeśli nadal interesował go związek z nią. Nie była tego pewna, zważywszy na sposób, w jaki odeszła z jego życia w miniony weekend, i późniejsze staranne unikanie kontaktów.

Drgnęła, usłyszawszy pukanie do drzwi. Pewna, że to administrator budynku przyniósł jej zwrot czynszu za połowę miesiąca, otworzyła. Za progiem stał…

– Noah! – zawołała, czując przypływ nadziei i niepokoju zarazem.

Leniwy uśmieszek uniósł kąciki jego ust, jakby na niczym mu nie zależało. Przypominał teraz Natalie tego wolnego lekkoducha, jakim był, zanim wziął ją pod opiekuńcze skrzydła jako swoją „narzeczoną".

– Cześć, Natalie – wycedził głębokim, podniecającym głosem, na który ciało dziewczyny zareagowało natychmiastową gotowością. – Mogę wejść?

– Oczywiście – zawołała, przywołując na twarz coś, co w założeniu miało być olśniewającym uśmiechem.

Noah przesunął się obok niej, by wejść do mieszkania, w którym poza łóżkiem stało tylko kilka absolutnie niezbędnych mebli. Natalie zamknęła za nim drzwi i przepraszającym gestem wskazała otwarte pudła na podłodze i zgniecioną narzutę na łóżku.

– Przepraszam za bałagan.

Omiótł spojrzeniem pokój, zanim powrócił wzrokiem do Natalie. Tylko lekkie drżenie mięśni szczęki zdradzało jego napięcie.

– Słyszałem, że wyjeżdżasz – mruknął.

Natalie nonszalancko wsunęła ręce do kieszeni szortów, choć z całego serca tęskniła do jego dotyku, ciepła. Boże, jak strasznie za nim tęskniła przez ten ostatni tydzień! Jak mogła uwierzyć, że mogłaby zostawić tego mężczyznę, który stał się jedynym celem jej życia?

– Myślałam o przeprowadzce do San Diego – stwierdziła.

– Chciałaś wyjechać bez pożegnania? – Noah pokiwał głową ze zdumieniem.

– Noah…

Podszedł do niej, jakby nie chciał słyszeć, co miała do powiedzenia, i był przy tym tak oszałamiająco męski, że słowa zamarły jej na ustach. Zatrzymał się tuż przy niej, wsunął palce w jej włosy i odchylił jej głowę do tyłu, tak że musiała spojrzeć w jego namiętne, błękitne oczy.

– W takim razie przyjmij pożegnalny prezent – szepnął i nakrył jej wargi ustami.

Całował namiętnie i głęboko, a Natalie otworzyła się na jego przyjęcie, gotowa wziąć wszystko, co miał jej do zaoferowania. Już myślała, że stanie w ogniu jak pochodnia, kiedy Noah zakończył powoli pocałunek i rozbudziwszy jej namiętność, zostawił ją ze swym ciepłem i smakiem na ustach, topniejącą w środku jak wosk.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, Noah podniósł głowę, a jego twarz wyrażała równocześnie gniew i czułość, kiedy oceniał wzrokiem reakcję dziewczyny na swój pożegnalny dar.

Natalie oparła obie dłonie na jego piersi, żeby utrzymać równowagę.

– To w niczym nie przypominało pocałunku na pożegnanie – stwierdziła głosem ochrypłym z pożądania, które Noah rozbudził w niej z taką łatwością.

– Masz rację, to nie był pożegnalny pocałunek – zgodził się Noah i przeciągnął kciukiem po dolnej wardze dziewczyny w delikatnej pieszczocie. – Ten pocałunek był prośbą, żebyś dała mi szansę, dała nam szansę. – Przesunął kostkami dłoni wzdłuż jej policzka, och, jak delikatnie. – Musisz tylko powiedzieć „tak", Natalie.

O niczym bardziej nie marzyła, ale jej ostrożna natura podsuwała niepokojące pytanie: Czy aby nie przyszedł tu z jakiegoś dziwnie pojętego poczucia obowiązku? A może motywem jego postępowania było poczucie winy?

Mogła się tego dowiedzieć tylko w jeden sposób.

– Czy tej ostatniej wspólnie spędzonej nocy, kiedy powiedziałeś, że mnie kochasz, mówiłeś szczerze? – zapytała i wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź.

Oczy Noaha złagodniały i zabłysło w nich to samo uczucie, które Natalie widziała w nich tamtej nocy, kiedy otworzyli przed sobą serca.

– Nigdy nie mówię tego, czego nie myślę.

– Ani ja – przerwała mu szybko Natalie. – Nawet kiedy cierpię na amnezję.

Powoli pełen ulgi uśmiech rozjaśnił jego piękną twarz.

– Kocham cię, Natalie – powiedział, a jego słowa zabrzmiały tak mocno jak uderzenia serca dziewczyny.

Jej oczy wypełniły się łzami radości.

– Och, Noah, ja także cię kocham – wyszeptała.

– Jeszcze nigdy tak bardzo nie bałam się czegoś pragnąć.

– W takim razie mamy ze sobą coś wspólnego, bo dla mnie to wszystko jest też zupełnie nowe. Dopóki nie spotkałem ciebie, nigdy nie dopuściłem, by ktokolwiek stał mi się potrzebny, bo w przeszłości straciłem zbyt wielu bliskich. Łatwiej być beztroskim kawalerem, niż zaryzykować odrzucenie w jakiejkolwiek formie. Ale ty… Ach, Natalie, ty jesteś warta tego ryzyka.

– Ty też – zapewniła go pospiesznie. W głębi serca wiedziała o tym od początku. – Po śmierci rodziców nie chciałam przywiązywać się do nikogo i niczego. Także do Chada. Mogłam zatracić się w tym związku, ale nigdy, ani przez chwilę nie czułam się z nim związana uczuciowo. I przysięgam, że ostatnią rzeczą, jakiej szukałam, przenosząc się do Oakland, była miłość. A ty sprawiałeś, że ilekroć nasze oczy spotkały się ponad barem, szybciej bił mi puls. Sam wiesz najlepiej, jak długo i jak bardzo z tym walczyłam.

– O tak, wiem – potwierdził i roześmiał się. Natalie także się uśmiechnęła, ale zaraz spoważniała.

– Dzięki amnezji zniknęło wiele zakazów, jakie sobie narzuciłam, i nic nie hamowało uczuć i pragnień, które we mnie obudziłeś. Niezależnie od sytuacji, niezależnie od naszych fałszywych zaręczyn, wszystko, co do ciebie czułam, było i jest prawdziwe i szczere.

Noah przyciągnął ją do siebie i dotknął wargami jej skroni.

– Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że to słyszę.

Natalie odchyliła się jedynie na tyle, by spojrzeć mu w oczy.

– Wiem także, że gdyby nie wypadek i częściowa utrata pamięci, nie stalibyśmy tu teraz, bo nie pozwoliłabym ci tak się do siebie zbliżyć.

Ciemna brew uniosła się z rozbawieniem.

– Sugerujesz, że to los nas połączył?

– Może. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. – Może mieliśmy być razem. Wiem, że nie mogłabym już żyć w pustce i samotności, w jakiej żyłam, zanim cię spotkałam.

– Ja też. – Pocałował ją. Delikatnie. Czule. – Chodź ze mną do domu, Natalie. Dzisiaj. Jesteś już spakowana i gotowa do wyjścia, a mój dom bez ciebie jest zdecydowanie zbyt duży, samotny i cichy. Tam jest twoje miejsce, przy mnie.

– Podoba mi się to, co mówisz – stwierdziła.

– Właściwie nigdy i nigdzie nie czułam się na swoim miejscu.

– Teraz należysz do mnie i mojej rodziny – oświadczył zaborczo Noah. – Więc od tej chwili, jeśli będziesz chciała uciekać, masz uciekać do mnie.

– Obiecuję – powiedziała, pewna, że Noah ma ramiona dość szerokie, by unieść wszystkie jej manatki i dość silne, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Na zawsze.

– Jest jeszcze coś – mruknął Noah, z zakłopotaniem przeszukując kieszenie. – Nie miałem pojęcia, jak się skończy moja dzisiejsza wizyta, ale byłem optymistą – wyznał, wyjmując w końcu czarne pudełeczko.

– To jest… – Natalie powiodła wzrokiem od pudełeczka do twarzy Noaha. – Och, Noah, czy to jest to, o czym myślę?

Noah pochylił się i ucałował jej rozchylone wargi.

– To pierścionek zaręczynowy. Chcę, żebyś była moja naprawdę. Tym razem żadnego udawania, Natalie. – Kciukiem podniósł wieczko i oczom dziewczyny ukazał się pierścionek z pojedynczym wspaniałym brylantem, tak piękny, że dech jej zaparło. – Chciałem, żeby ten moment był idealny, chciałem to zrobić, jak należy. No wiesz, uklęknąć na jedno kolano i poprosić, żebyś za mnie wyszła – powiedział niepewnie, zdając sobie sprawę, że żadne z nich do końca życia nie zapomni tej chwili.

Miękkie dłonie Natalie objęły jego twarz, a w jej oczach płonęło całkowite oddanie i miłość.

– Powiedz: tak. Powiedz, że za mnie wyjdziesz – wyszeptał.

Nie wahała się ani chwili.

– Tak, Noahu Sommersie, wyjdę za ciebie.

Z pewnym wysiłkiem udało mu się wyjąć pierścionek z czarnej aksamitnej poduszeczki. Natalie uniosła lewą dłoń, a on wsunął jej na serdeczny palec lśniący brylant, czyniąc ją od tej chwili swoją. Uśmiechnął się jeszcze i zamknął jej usta pocałunkiem, poddając się fali pożądania i namiętności. Wierzył, że los zadba już o resztę.

Загрузка...